Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - DnD Wybierz się w podróż poprzez Multiwersum, gdzie krzyżują się różne światy i plany istnienia. Stań się jednym z podróżników przemierzającym ścieżki magii, lochów i smoków. Wejdź w bogaty świat D&D i zapomnij o rzeczywistości...


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-07-2022, 00:31   #21
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Incydent w dokach zdawał się być niczym więcej niż właśnie incydentem. Amos nie dostrzegł niczego poważniejszego krojącego się w sytuacji, a pojawienie się stróżów prawa wywołało przewidywaną reakcję tutejszych. Półork zarzucił plecak na ramię i z jedną ręką w kieszeni, popalając fajkę ruszył we wskazanym kierunku. Drewno karczmy skrzypiało nowością i widać było, że budynek jeszcze osiada. Amos zrzucił swój tobołek w rogu pokoju i wyjrzał przez okno. Oparł się o framugę wyglądając z ciekawością na zewnątrz. Ocenił wysokość do ziemi, możliwe drogi ucieczki zarówno dołem, jak i po dachach. Zawsze warto sprawdzić ewentualne drogi ucieczki. Gdzieś za sobą usłyszał ruch. Kątem oka dostrzegł otwierającą się kieszeń plecaka i szaro-rudą głowę kota leniwie wyściubiającą się spod klapy. Sierściuch najwyraźniej poczuł koniec wycieczki i postanowił się nieco rozprostować. Bezszelestnie opuścił bezpieczną kryjówkę i płynnym ruchem przeskoczył na środek pokoju, wprost na białą plamę słońca wpadającego przez okno. Rozciągnął się leniwie i po paru chwilach również z ciekawością wyglądał na zewnątrz. Amos przyglądał się temu w milczeniu. Ciekawe, czy spędzą wieczór i noc podobnie?
Pogłaskał kota za uchem, po czym opuścił pokój biorąc ze sobą jedynie nóż i szablę. Skoro przybył na miejsce i miał zapewnione kilka noclegów, warto było się rozejrzeć po okolicy. Półorka ciekawiły trzy elementy: ogólny rozkład osady, miejscowy burdel i miejscowe dziewczyny. Gdy tylko mijał atrakcyjną młódkę instynktownie wciągał brzuch (choć nie musiał, życie na morzu pozbawiło go jakiegokolwiek nadmiarowego tłuszczu) i posyłał oczko wraz z szelmowskim uśmiechem.

Gdy wrócił do karczmy, był już niemal ostatnim, który dosiadł się do stołu. Sięgnął po podany mu kufel i upił solidny łyk złotego płynu. Wytarł usta rękawem i rozsiadł się wygodniej prostując nogi pod stołem.
- Amos Wyatt - powiedział z dumą, jakby komukolwiek jego imię cokolwiek mówiło. Był na całkowitym i dosłownym zadupiu, dalej cywilizacji być już nie mógł. - Najemnik - dokończył krótko. Przyglądał się pozostałym bez większego entuzjazmu, szczególnie gdy po raz kolejny padło pytanie o smoki. Na końcu języka miał pytanie do maga, ale powstrzymał się. Ani nie chciał zaogniać sytuacji z kimś, z kim przyjdzie mu pracować, ani w sumie nie interesowała go odpowiedź.
- O, Zod tu ma bardzo dobre pytanie. - skwitował głośno komentarz osiłka obok. - Możemy dowiedzieć się co się tam dzieje, lub rozwiązać problem braku komunikacji, a to są dwa różne zlecenia. - Skoro ktoś oferował 500 sztuk nieoberżniętego złota za informację, to może sypnąć dodatkowym groszem za rozwiązanie sprawy. No i oczywiście pytanie, czy w przypadku gdy któremuś z nich się umrze, czy jego pieniądze przepadają? To było pytanie warte co najmniej 100 brzdęku, ale jakoś głupio było to zadawać w tym, dość trzeźwym jeszcze gronie. Amos dopił swoje piwo na raz i zamówił kolejne. Zapowiadało się, że jednak nie zagrzeje tu miejsca zbyt długo, a zatem tym większą będzie mieć ochotę znaleźć kogoś, kto zagrzeje łóżko do rana.
 
psionik jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 27-07-2022, 10:49   #22
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Kobieta popatrzyła ze zmarszczonymi brwiami najpierw na Zoda, potem na Amosa.
- Macie zdobyć dowody, a nie zerknąć sobie na fort… Ale to słuszna uwaga. Porozmawiam z hrabią, nie powinien skąpić, jeśli usuniecie zagrożenie dla kolonii. Nie mogę wam jednak nic obiecać w jego imieniu - stwierdziła, po czym kilkoma solidnymi łykami dokończyła swoje piwo - Skoro wszystko już jasne, to pożegnam się. Wypocznijcie, a jutro wyjdźcie z Pridon’s Hearth południową bramą i podążajcie drogą. Dotrzecie do fortu w 3-4 godziny - wstała od stołu, wyprostowała się i skinęła im oszczędnie głową -Dobrego wieczoru i powodzenia -
Zostali przy stole sami - sześciu awanturników z różnych stron Golarionu w zupełnie obcym miejscu. Miejscowi popatrywali na nich z ciekawością, acz bez wrogości, jakby wcześniejsza rozmowa z szeryf sprawiła, że zostali zaakceptowani. Reszta wieczoru upłynęła im spokojnie - spędzenie tygodnia na morzu było męczącym doświadczeniem, po którym perspektywa spędzenia nocy w normalnym, niekołyszącym się ciągle łóżku była wyjątkowo atrakcyjna.

Gorzej było już nocą. Co prawda nie wydarzyło się nic złego, ale wysoka temperatura i wilgotność, nie do końca łagodzone przez morskie bryzy, znacząco zmniejszały komfort snu. Na domiar złego wyglądało na to, że większość dżungli budziła się w nocy i rozpoczynała swoje koncerty, trwające niemal do samego ranka. Wtedy też, wraz z lekkim deszczem przyszło drobne ochłodzenie, a powietrze stało się bardziej rześkie, tracąc charakterystyczną dla takiego klimatu ciężkość. Nie marnotrawiąc zbyt wiele czasu, bohaterowie opuścili mury kolonii, minęli wyglądający na dość stary (przynajmniej w porównaniu z nowiutkimi zabudowaniami miasteczka) tartak i zapuścili się w dzikie ostępy dżungli, ruszając w stronę fortu Przełomu.

Trakt był wyraźnie wytyczony, ale nieutwardzony, przez co teraz pokrywała go warstwa błota. Tutejsza roślinność także nie próżnowała, rosnąc niewiarygodnie szybko w porównaniu z lasami Avistanu, przez co kilka razy Amos robił pożytek ze swojej szabli, przycinając co bardziej natarczywe pnącza. Wyglądało to niepokojąco, ale Jin kojarzył, że flora w takim klimacie miała wysokie tempo przyrostu i wystarczyłoby parę kolejnych tygodni nieużywania, by dżungla ponownie przejęła ten wycięty w niej fragment. Mimo że temperatura po deszczu była znośna, pod gęstym liściastym baldachimem było duszno i wilgotno, przez co po kilku godzinach marszu bohaterowie byli już nieźle spoceni, szczególnie kiszący się w ciężkim pancerzu Zod. Zapewne po kilku dniach pobytu przyzwyczają się do takich warunków, ale obecnie były one mocno uciążliwe. W końcu jednak na końcu drogi dostrzegli cel ich podróży - fort Przełomu.

Prostej konstrukcji twierdza z grubych bali postawiona została na niewielkim wzgórzu, zapewniając dobry widok na okoliczne bagnista i linię brzegową. Zbudowano ją na planie kwadratu - cztery dwupiętrowe wieże połączone ścianami z blankami sięgającymi pierwszego piętra. Całość sprawiała wrażenie solidnej ciesielskiej roboty, mogącej spokojnie wytrzymać kolejne dekady trudnych warunków atmosferycznych, a także niejeden atak dzikich bestii czy okolicznych plemion. Z daleka nic nie wskazywało na to, by wydarzyło się tu coś złego, chociaż rzeczywiście na wieżach, które powinny być obsadzone wartownikami, nie było widać żywej duszy. Dopiero, gdy bohaterowie wspięli się na wzgórze zauważyli, że ciężkie drewniane wrota będące jedynym wejściem do fortu zostały zniszczone. Rozbito je czymś masywnym, a teraz ledwo wisiały na zawiasach, zasłaniając większość widoku na dziedziniec. Czuły słuch Finnseacha wychwycił jakieś odgłosy z wewnątrz, ciche skrzeki i mlaskanie jak przy jedzeniu.
 
Sindarin jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05-08-2022, 16:57   #23
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

Poprzedniego wieczora…

Pomieszczenie które zajmował alchemik, mimo że nie przebywał tam długo, niespełna trzy godziny, już nosiło ślady jego bytności. Na małym stoliku rozstawiona była porządna, żeliwna aparatura, a skapujący z krańca jednego z przewodów płyn sugerował że w środku odbywa się jakaś reakcja. Zielonkawa ciecz wpadała do małej, szklanej fiolki. Jin zakręcił szybko zawór, zatrzymując wypływ substancji.

- Witam w moich skromnych podwojach, panie… Zod? Zgadza się? - spytał, choć ewidentnie nie oczekiwał odpowiedzi - Przepraszam za bałagan, ale nauka nigdy nie śpi. - dodał, robiąc miejsce na stoliku. Postawił na nim piwo, nie robiąc sobie wiele z obecnych tam chemikaliów i reagentów.

- Proszę, niech pan spocznie. - Jin wskazał dłonią wolne łóżko.

Zod kiwnął głową. Gest byłby przesadzony, prawie teatralny gdyby nie to, że był jedyną namiastką mimiki gdy wciąż miał na twarzy maskę. Zahaczył stopą o jedną z nóg stolika i przysunął go bliżej łóżka, po czym położył na nim oba piwa i paski suszonego mięsa które miał w rękach. Spojrzał na krzesło… było zbyt małe, dużo zbyt małe dla wygodnego siedzenia toteż nadepnął na piętę buta i zdjął go i powtórzył operację, po czym usiadł na łóżku krzyżując nogi.
- Tak. Zod. Bez nazwiska, ani drugiego imienia. I definitywnie żaden “pan” ze mnie nie jest. Chyba, że tak preferujesz… ludzie czasem tak preferują, prawda? Ja powinienem rozmawiać z tobą na per “pan”? - zapytał tonem odrobinę jakby złapał się na jakimś faux pas.

- Nie, wystarczy Jin. Proszę pana, albo panie doktorze oczekuję tylko od tych którzy mi płacą za moje usługi. Jeśli istnieje ryzyko że będę musiał z kimś przelewać krew, nadmierne uprzejmości tylko utrudniają współpracę. Spowalniają podejmowanie decyzji, zatapiają ludzi w niepotrzebnych konwenansach. - odpowiedział alchemik szczerze i nagle zmienił temat - Pracujesz dłońmi?

Spod maski wydobył się krótki chichot. Nie był on przyjemny. Chrapliwy, nieco skrzekliwy i niski w jakiś zły sposób.
- Głównie młotem, kowadłem i obcęgami. Jak jest okazja to toporem. W sumie to zwykle się znajdzie jakaś okazja. To dziki świat, a teraz jesteśmy tylko w dzikszym. Dużo masz takich sztuczek jak na rei pokazałeś? To było imponujące.

- Mam… sporo różnych rozwiązań do nie siłowego rozwiązywania problemów. Poniekąd jest to jeden z powodów dla których przyjechałem tak daleko od cywilizacji, aby w spokoju eksperymentować. Na uniwersytetach i w miejscach z rozwiniętymi systemami prawnymi trzeba się kłopotać z zgodami komisji etycznych, samych osób badanych, straży i tak dalej. Tutaj? Jeśli ktoś sprawia problem mogę go samodzielnie rozwiązać dostępnymi środkami. W ramach rozsądku oczywiście. - Jin wyjaśnił, wpadając w lekki słowotok. Wyraźnie lubił mówić o swojej pracy. Pochylił się do przodu i spojrzał Zodowi w “twarz”. Dopiero teraz zauważył że maska sprawiała wrażenie litej. W każdym razie nie widział żadnych oczu. Nawet echa białka.
- Fascynujące. Maska jest wykonana z jakiegoś alchemicznego tworzywa? Nie widzę oczu.

Zod opuścił głowę i podrapał się po potylicy. Ludzie prędzej czy później zauważali ten szczegół.
- To zwykła ceramika… wypalona w piecu kuźniczym i pomalowana, a oczy… Jestem diablęciem - przyznał szczerze - Na potrzeby tej dyskusji przyjmijmy, że nie mam białek - kontynuował mniej prawdziwie i było to słychać w jego głosie - i moje oczy po prostu się dobrze kryją w cieniu maski… na ogół ludzie potrzebują półtorej dnia… tak przeciętnie… aby to dostrzec - Zod zdawał się nie być dobrym mówcą. Zawieszał zdania w dziwnych momentach, trochę jakby szukał słów. Trochę jak ktoś nie do końca płynnie znający język w którym się wypowiadał, ale to nie zdawało się być to.

- Jakby nie patrzeć to moja praca, aby patrzeć na ciała pacjentów i zauważać odchylenia od przeciętnej. - wzruszył ramionami Jin, po czym nagle zmienił język którym mówił. Słowa które popłynęły z jego ust brzmiały jak… ogień? cierpienie? nienawiść? - Mówisz w demonim? Nie miałem okazji rozmawiać z naturalnym mówcą.

Spod maski wydobyło się zadowolne prcyhnięcie i słowa które się spod niej wydobyły stały się brutalniejsze i okrutniejsze w brzmieniu. Wciąż słuchanie ich było równie nieprzyjemne, ale teraz wydawało się to adekwatne. Jakby aparat mowy bardziej był do nich przystosowany.
- Mówiłem w nim przed wspólnym choć nikt mnie nigdy nie uczył. Świadectwo otchłani musiało wyrżnąć go w moim umyśle. Nie miałem za bardzo możliwości z niego korzystać. Za dzieciństwa chyba mnie bito za używanie go… nie jestem pewny. Ledwie urywki z niego pamiętam…


Dziś…

Zod zakręcił swoim toporem raz, drugi, trzeci… z drugiej strony i za plecami, kończąc cięciem które z łatwością przecięło nieistniejącego przeciwnika. Po tej krótkiej rozgrzewce wystąpił krok przed drużynę.

- Jeśli dojdzie do walki to dajcie mi być z przodu. Ktoś czuje się na zwiad? Ja do tego za nic się nie nadaję…
 
Arvelus jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05-08-2022, 22:53   #24
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Poprzedniego wieczora…

Przez chwilę panowała cisza, choć przez umysł Jina przebiegały myśli. Mimowolnie już stawiał diagnozę.
~ Typowy mechanizm kompensacyjny. Wypchnięcie traumy poza świadomość i zepchnięcie do podświadomości. Potencjalne upośledzenie umiejętności socjalnych i trudności w nawiązywaniu nowych kontaktów. Osobowość anankastyczna? ~ spytał sam siebie, ale na głos powiedział.

- Przykro mi to słyszeć. Moje dzieciństwo szczęśliwie było dobre. Dwójka kochających rodziców, zresztą nie są znowu tacy starzy, więc wciąż żyją. Czasem się kłócili, ale nic poważniejszego. Preferujesz mówić w demonim, czy wracamy na wspólny? Nie chcę przywoływać… złych wspomnień.

- Nie, nie… nie czuj się źle - kontynuował w otchłannym - To ja przepraszam… ludzie myślą, że to dla mnie jakiś ciężar i czują się przytłoczeni gdy o tym powiem, ale naprawdę nie jest. Tak niewiele pamiętam z mojej przeszłości, że te pojedyncze puzzle rzadko wiążą się z jakimiś emocjami. To bardziej jak oglądanie małego kawałeczka obrazu. Nie potrafię z niego określić czy to dzieciństwo było szczęśliwe. Dla mnie moje życie zaczęło się pół dekady temu. Wszystko przed tym to skrawki i puzzle. Mam wrażenie, że z czasem pojawiają się nowe i rzadziej udaje się ich kilka złożyć w większą całość… wybacz, powiedz jeśli paplam, albo to w jakiś sposób ciężki temat. Te sześć lat zdążyło mi pokazać, że mam inne granice niż większość ludzi i dałem radę wielu odstraszyć będąc zbyt otwartym… Nie robię tego teraz, prawda?

- Każdy ma jakieś swoje problemy, wierz mi, widziałem dziwniejsze rzeczy i ludzi. - odparł alchemik - Aczkolwiek faktycznie, zazwyczaj ludzie starają się dawkować swoją problematyczną przeszłość, jakby wierzyli że nie dzielenie się nią sprawi że nie będzie prawdą. Albo uważają że inni będą o nich gorzej myśleć. Dla mnie? Nie jest to żaden problem. - Jin podrapał się po głowie i spojrzał w pustą “twarz” i na nienaruszone wciąż piwo Zoda. Po krótkim namyśle wyciągnął z stojącej na stoliku aparatury żeliwną rurkę i podał ją diablęciu - Powinna się zmieścić pod maską i sięgnąć do piwa. Ale końcówkę będziesz musiał mocno przechylić.

Przez dwa wdechy wzrok z niewidzianych oczu wwiercał się w rurkę gdy Zod analizował. Chwilę potem siorbał piwo trzymając rurkę jedną ręką, odchylając dół masku druga i pochylając się nieporęcznie nad piwem… ale nie pamiętał by kiedykolwiek indziej dzielił z kimś piwo.
- Ahh… - westchnął przyjemnie - Muszę sobie taką wykuć. Zorganizować blachę, jakieś dziesięć cali na cal, albo półtorej… owinąć wokół ostruganego patyka i zalać łączenie stopioną cyną… kalafonia mi się kończy, a nie wiem czy tu jakieś iglaki się znajdą ale to jest metoda… Dzięki wielkie - w ostatnich słowach przeszedł na wspólny, bo w otchłannym pojedyncze “dziękuję” rozrastało się do całego zdania aby naokoło dojść do pojęcia nie występującego w języku - To mi ułatwi nieco rozmowy przy piwie - stwierdził oglądając rurkę - do czego w ogóle ci ona? Nie wygląda na wygodną do przelewania z naczynia do drugiego.

- Łączy to z tym. - powiedział Jin, wskazując dwa żeliwne naczynia, przy czym pierwsze było sporo większe. - Pod większym stawia się precyzyjne źródło gorąca, wlewa do środka coś co chce się rozdzielić na frakcje, zależne od temperatury wrzenia zawartych substancji, a rurkę się w trakcie całego procesu schładza, czy to wodą, czy magią zimna jeśli ktoś nią operuje. Wtedy z mieszaniny odparowywują tylko substancje o temperaturze wrzenia mniejszej od ciepła naszego źródła gorąca, przepływając przez rurkę skraplają się i ostatecznie w “czystej” formie lądują w mniejszym naczyniu. Całość powtarzamy tak dużo razy jak tylko chcemy, do uzyskania maksymalnej czystości substancji, ale trzeba się liczyć z tym że za każdym razem będziemy mieli straty. - alchemik wyjaśnił, znowu z ogniem w oczach. Zdecydowanie kochał mówić o swojej robocie. - I jeśli mogę coś zasugerować… Cyna nie jest dobrym wyborem do naczyń i przyborów kuchennych. Jest toksyczna, choć może dla diablęcia nie byłaby tak niebezpieczna jak dla elfa, czy człowieka. Sugeruję zrobić żeliwną. W razie czego mogę dla ciebie stworzyć trochę alchemicznego ognia, powinien dać dość wysoką temperaturę do stopienia stali.

- Aha… to podobnie jak gdy oddzielam od żywicy terpentynę aby otrzymać kalafonię do lutowania. Tylko nie interesuje mnie terpentyna, chyba, że jakiś pędzel chce do swojego malowania. Tsk tsk tsk… - strzelił kilka razy językiem pod maską - Nie chciałem zrobić cynowej rurki, tylko stalową i ją… “skleić” stopionym stopem cyny i ołowiu. To najłatwiejszy sposób łączenia metali gdy rzemienie się nie sprawdzają, ale istotnie nie używałem tego nigdy dla czegokolwiek związanego z jedzeniem. Bardziej gdy jakieś szlachciątko chciało ozdobę czy glejt sobie przyczepić do pancerza czy miecza, albo robiłem precyzyjne narzędzia których nie spodziewałem się by miały dużą siłę znosić… ale dobra, wymyślę coś innego. Na pewno się coś da. Nie takie rzeczy wyczarowywałem tymi rękoma - zadeklarował i ponownie siorbnął piwo przez rurkę, delektując się faktem, że może to robić w towarzystwie.

***

Dziś

Podróż drogą była dość męcząca. Nie przeraźliwie, ale Jin zdecydowanie czuł ogień w nogach gdy dotarli do fortu. Po czasie spędzonym na statku jego mięśnie odzwyczaiły się od wysiłku. Cóż... wygląda na to że będzie miał okazję nadrobić zaległości.

- Nie wygląda to zbyt dobrze. - zawyrokował Jin i uniósł dłonie, układając je w dziwaczny symbol. Zamknął oczy i przez chwilę się koncentrował, po czym wypluł z siebie kilka sylab w smoczym, nasycając je magią.

- Grupa, obrona, wytrwałość. - rzekł i wszyscy członkowie nowo stworzonej drużyny poczuli gdzieś z tyłu swojej głowy źródło mocy.
- Gdyby coś próbowało was zranić sięgnijcie po energię w waszych umysłach. Drobna sztuczka którą opanowałem w szkole oficerskiej, sprawi że cięcie dwuręcznego topora odczujecie jak długim mieczem, a cios mieczem jak dźgnięcie nożem. Aura rozciąga się na kilka metrów ode mnie.

Mechanika
-1 spell point
Pula Momentum = 6, aktywna przez najbliższą godzinę
Resilient Momentum = dowolna osoba w promieniu 30ft. od Jina może wydać punkt z jego puli momentum w momencie otrzymywania obrażeń z ataku aby zredukować je o 5 punktów

 
Zaalaos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10-08-2022, 18:36   #25
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Poranne ablucje Finnseacha nie trwały za długo. Służący, wedle dyrektyw jakie elf wydał poprzedniego wieczora, dostarczył misę chłodnej wody i paterę owoców do jego pokoju, które Silistar, niegrzeszący wstydliwością, odebrał nie kłopocząc się nawet z przywdzianiem czegokolwiek. Młody Garundczyk jak na dłoni widział więc każdy detal bezwłosego elfiego ciała, której alabaster znaczony był od czubków palców u nóg po koniuszki dłoni ciemnymi liniami fantazyjnych tatuaży i symboli. Finnseach zjadł owocowe śniadanie, paterę odstawiając za drzwi i przystąpił do porannego rytuału przemywania strategicznych miejsc. Chluśnięcie wody na twarz zupełnie już przepędziło resztki snu.

Finnseach następnie przywdział swoje odzienie i, z gladiusem w dłoni, klęknął na chłodnej posadzce w ramach kolejnego, codziennego rytuału. Z ostrzem w dłoniach, uniesionym w niemalże sakralnym geście, sięgnął ku magicznej energii spowijającej świat. Kłęby eterycznej energii zwinęły się pod naporem elfiego umysłu. Błękit oczu rozjarzył się zimnym ogniem, a czarne linie na ciele zatańczyły dymiąco, gdy Finnseach nakładał na siebie kolejne sploty i węzły, przędząc magiczną egidę.

Spowity magicznym pancerzem, opuścił pokój z dobytkiem pod pachą.


***



Finnseach sunął błotnistym traktem niby elfia zjawa, bezszelestnie i lekkim krokiem typowym dla swojego gatunku. Więcej uwagi poświęcał obserwacji otoczenia i omijaniu co gorszych kałuż, z niezmiennym wyrazem chłodnej i wyniosłej obojętności na bladej twarzy. Bez zbędnych słów i nie narzekając nawet na warunki wędrówki, od czasu do czasu strzepując tylko wyimaginowany pyłek z rękawa czy odgarniając długie srebrne włosy, które zaczynały kleić się nieprzyjemnie do pocącej się skóry.

Dopiero gdy stanęli pod kwadratowym fortem zdawał się nabrać nieco życia, gdy przezornie dobył elfią rohatynę i przeciągnął spojrzeniem po murach. Wbrew nazwie, warownia nie była pod żadnym względem przełomem architektury fortyfikacyjnej, ociekając prostotą i niemalże bolesną przeciętnością. Oględziny przerwały mu słowa oraz działania nowych współpracowników. Finnseach z aprobatą pokiwał głową, nie tylko z racji przydatnego zaklęcia Jina, ale i profesjonalizmu reszty najemników.

- Panowie, zainteresuje was zapewne fakt, że coś urządza sobie ucztę za bramą - oznajmił. - Zapewne jakiś gatunek padlinożerców. Walka wydaje się być nieuchronna.

Finnseach oparł rohatynę o ramię i strzelił palcami. Do zwiadów nadawał się słabo, ale nie miał też w zwyczaju afiszować się swoimi brakami, więc pytanie Zoda pominął milczeniem.
 
Aro jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14-08-2022, 08:31   #26
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Obudził go promień słońca padający prosto na twarz i zamknięte oko. Wpierw próbował odsunąć głowę, ale to nic nie dało. Chciał zasłonić twarz ręką, ale ta była unieruchomiona. Z pomrukiem niezadowolenia Amos przekręcił głowę otwierając oczy. Wszędzie unosił się zapach drewna, a w snopie światła przeciskającym się przez deski w ścianie tańczyły drobiny kurzu. Odwrócił leniwie głowę żeby sprawdzić co się stało z ręką i przypomnieć co się działo w nocy. Po jego lewej stronie leżała dziewczyna. Niebrzydka na pierwszy zaspany rzut oka. Nie miała na sobie zbyt dużo, Amos widział jej duże pełne piersi kołyszące się w miarowym oddechu. Wyswobodził swoją zdrętwiałą rękę spod dziewczyny i ostrożnie podniósł się do pozycji siedzącej. Wczoraj, gdy skończyli pić Amos udał się do kolejnej tawerny. Tamta była zdecydowanie gorszych standardów, ale oferowała lepsze rozrywki. Pamiętał konkurs picia, siłowania się na rękę, oraz rzucanie toporem do celu. Chyba ktoś proponował rzucanie karłem, ale nie przeszło.
Mężczyzna podrapał się masywną ręką po tyle głowy. Wzrok przyzwyczaił się do panującego półmroku i mógł dostrzec kilka szczegółów. Wstał i zaczął ubierać się zbierając z podłogi swoje ubranie. Pokoik był dość duży i panował tu dość duży nieporządek. W zasadzie to nie był to pokoik, a mały składzik. Po lewej stronie widać było miotły, szczotki, wiadra i inne sprzęty, dalej małą szafkę wiszącą, która mogła stanowić miejsce na narzędzia. Po prawej zaś leżały sterty liści miejscowych drzew posegregowanych względem kształtu i poziomu wysuszenia.
Największe i najświeższe liście były wygniecione i zniszczone. Widać, nie tylko on będzie dziś zielonkawy - uśmiechnął się dopinając spodnie.
Zabrał resztę dobytku i powoli wymknął się w akompaniamencie cichego skrzypnięcia drzwi. Przeczesał włosy i ruszył do tawerny ogarnąć się i coś zjeść.

Było jeszcze dość wcześnie, ale nie na tyle by główna sala była pusta. Pozdrowił skinieniem głowy miejscowych, zamówił posiłek i poszedł się umyć. Niewiele to dało, bowiem w tym klimacie trudno było stwierdzić, czy po kąpieli jest się jeszcze mokrym od wody, czy już na nowo spoconym, jednak perspektywa potencjalnie kilku do kilkunastu kolejnych dni w dziczy sprawiła, że nie był wybredny. Oznaczało też, że współczuł Zodowi zamknięcia w żelastwie w takim klimacie. Spiął włosy odsłaniając długie spiczaste uszy, nałożył na siebie lnianą kamizelkę, wziął tobołek, bronie i zszedł na śniadanie.

Gdy wyruszyli, Amos szedł w zasadzie po swoich śladach. Minęli znajomy tartak, gdzie właściciel rugał właśnie jakiegoś młokosa zaawansowane bałagan w składzie z liśćmi, a potem skierowali swoje kroki w stronę dżungli. Amos zręcznie mimo swojej masy omijał błotniste kałuże, a te w które wchodził nie czyniły większego zabrudzenia na zaimpregnowanych butach. Mokre liście smagały go po odsłoniętych ramionach i torsie co dawało ochłodę i ulgę w taką pogodę.

Gdy doszli do rozwidlenia, skąd mieli lepszy widok na okolicę i cel ich podróży, sprawa stała się nieco jaśniejsza.
- Cóż, sytuacja nie wygląda dobrze dla obsady fortu. - rzucił jakby od niechcenia uwagę jednocześnie czyszcząc swoją szable z resztek roślinności. Wglądało na to, jakby ich robota właśnie stała się łatwiejsza.
- Jeśli jedzą tak, że słyszą je elfie uszy z tej odległości, raczej nie będzie problemu z podejściem ich, pod warunkiem, że zajdziemy od zawietrznej. - dodał poprawiając plecak.
- To co panienki, kto idzie ze mną? -
 
psionik jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 16-08-2022, 11:41   #27
 
EdwardDragon's Avatar
 
Reputacja: 1 EdwardDragon nie jest za bardzo znany
Poprzedniego wieczora…

Edward biorąc przykład przynajmniej z części towarzyszy także postanowił skorzystać z możliwości kąpieli przed dalszą drogą. Może nie czuł się jeszcze w tym miejscu jak w domu ale porozmyślanie nad zdarzeniami z całego dnia w ciepłej wodzie nie wydawało się takim złym pomysłem, po tym jak wyszedł skierował się prosto do łoża by jak najlepiej wypocząć przed ciężkim dniem.

***


W drodze do fortu..

Po opuszczeniu bram miasta podróżnicy nie szli długo w ciszy. Jin zbliżył się do Edwarda, z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Dawno się nie widzieliśmy Edward. Jak twoje poszukiwania smoków? Jakieś sukcesy?

Mag wyrwany z zamyślenia i podziwiania okolic w drodze do celu odwzajemnił uśmiech uradowanym będąc z możliwości przegadania choć części drogi.

-Ha! Tak, dość dawno. Poszukiwania.. no cóż nie mogę powiedzieć że jakieś znalazłem ale tak właściwie to dopiero teraz tak porządnie je zacząłem. Sukcesów.. no cóż.. także niezbyt wiele. Próbowałem przekonać zarząd uniwersytetu żeby zorganizować jakąś wyprawę w tej sprawie, jednak po wielu próbach teoretycznie się udało. Haczyk w tym że udało się tak że dali mi trochę monet i pozwolili tu przybyć samemu. Wydaje mi się że nie do końca wierzą w jakikolwiek sens takiego przedsięwzięcia..

Widocznie mag na moment spochmurniał wspominając zapewne ostatnie dni spędzone w akademii przed odejściem nim kontynuował dalej wywód.

-No i w sumie trochę liczę że coś uda nam się tu zarobić, a że zaoferowali nam na głowę praktycznie więcej niż wyciągnąłem z akademii to zaryzykowałbym stwierdzenie że się nie zawodzę. Przyda się to złoto na dalsze poszukiwania w tych okolicach.. a co tam u ciebie? Ciężko było po opuszczeniu akademii?

Jin pokiwał przecząco głową.
- Krótko mówiąc zrobili wszystko żeby się ciebie pozbyć? U mnie? Niespecjalnie. Zaliczyłem szkołę oficerską zgodnie z sugestią mamy, pobawiłem się w oficera, byłem na kilku organizowanych przez nią balach, pracowałem w szpitalu wojskowym i w sumie tyle. W końcu mnie to znudziło. Powszedność każdego dnia mnie powoli dobijała i ciężko było eksperymentować. Ruszyłem więc tutaj, licząc na to że nieco rozwinę swoje umiejętności.

- A jakie smoki oczekujesz że tutaj spotkasz? Zielone? Czarne? Innych gatunków chyba bym się chyba nie spodziewał?*

Edward podrapał się po brodzie w niedługim zastanowieniu.

-W tej konkretnie okolicy? Spodziewałbym się podobnie. Zwłaszcza że podobno gdzieś na tych ziemiach tysiące lat temu zjawił się sam Dahak nim zajęli się nim Mualijae wiążąc jego manifestacje.. także możliwe że jeszcze jakieś smoki się tu siedlą, choć wolałbym liczyć bardziej na napotkanie elfów znających jakieś opowieści o tych zdarzeniach czy może jakieś pradawne ryciny w ruinach przedstawiające to zdarzenie.. coś czego nie ma jeszcze w księgach akademii. Jest jednak jeszcze jedna rzecz o której udało mi się zasłyszeć. podobno całkiem niedaleko stąd siedli się plemię krasnoludów Mbe’ke które żyją w zgodzie z Chmurowymi smokami. Uważam że wejście z nimi w kontakt mogłoby być wspaniałym doświadczeniem.. I nieco łatwiejszym niż te poprzednie opcje.

Mag przerwał na moment by złapać oddech.

-To jak mówisz o tym co się działo brzmi jakby nic ciekawego się tam nie działo.. nie poznałeś w tym wojsku żadnych ciekawych osobistości?

- Poznałem kilka ciekawych osób, ale sam spędzony tam czas był w większej części marnotrawstwem. W czasach pokoju wojsko w zasadzie nic nie robi. Spodziewałem się że zobaczę jakieś ciekawe przypadki, rozwinę swój kunszt, a tak naprawdę leczyłem sraczkę i choroby weneryczne. - Jin skrzywił się wyraźnie i zamilkł jakby przypominał sobie wyjątkowo nieprzyjemne wspomnienie.

-No.. nie brzmi to jak coś przy czym chciałoby się spędzić resztę życia.. ale tak w sumie.. masz może jakieś plany ta to co będzie jak skończymy nasze zadanie? Może poszukalibyśmy razem jakiś smoków? Jeśli udałoby nam się nawiązać kontakt z tymi krasnoludami może podzielą się też swoja wiedzą medyczną? Nie wiem jak u nich wyglądają dokładnie te stosunki ze smokami ale może nauczyliby nas czegoś o leczeniu ran u smoków? To byłoby całkiem ciekawe doświadczenie..

- Krasnoludy? Wiedza medyczna? Myślę że jest niewiele czego mogliby mnie nauczyć. Za to smoki jak najbardziej, ale wysoce cenię sobie własne bezpieczeństwo. Jeśli nadarzy się okazja chętnie ci pomogę, ale to twoja ścieżka, nie moja.*

-Taka możliwość też istnieje, szczerze jednak nie wiem jak bardzo rozwinięte są medycznie by cię czegoś nauczyć czego być nie wiedział. W każdym razie jeśli byłbyś chętny na wspólną podróż to towarzystwo byłoby pewnie mile widziane niezależnie od tego w którą stronę droga poprowadzi.. chociaż może lepiej będzie się skupić na obecnym zadaniu i przeżyciu by chociaż mieć szansę na dalszą drogę.


***


Dziś


Gdy zaczynało się powoli coś dziać Edward miał zamiar podążać za osobami jak mniemał nieco bardziej doświadczonymi. Coś co pożywia się zwłokami nie brzmiało zbyt dobrze.. w przeciwieństwie do słów Jina. Mag postanowił trzymać się tak dla pewności dość blisko by zostać w zasięgu jego aury. Na zwiad się nie kwapił, jednak na pytanie Amosa spojrzał się na niego i Zoda pozwalając sobie odpowiedzieć choć dość niepewnie.
-No.. to zaraz za wami..
 
EdwardDragon jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 17-08-2022, 03:27   #28
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację

Poprzedniego wieczora...

Edro Lostav postanowił, podobnie jak cześć towarzyszy, skorzystać z dobrodziejstwa jakim była kąpiel. Nie przedpadal za brduem. Nie miał też większej ochoty na towarzystwo. Odświeżenie i odrobina odpoczynku w samotności przed czekającą go wyprawą, wydawały się być idealnym planem na wieczór.

Dziś...

Mężczyzna z uwagą i pewną dozą ekscytacji obserwował miejsce, do którego ich wysłano. Wyglądało na to, że fort został zaatakowany i zapewne nie było tam już żywej załogi. Istniała za to spora szansa, że natkną się tam na potencjalnych przeciwników, na których Edro mógłby w końcu wypróbować swoje zabaweczki. Finnseach wkrótce potwierdził jego przypuszczenia, a Amos swoim obelżywym pytaniem szybko pomógł podjąć decyzję odnośnie wyboru oręża.

-Myślałem nad łukiem, ale rzeczywiście wolę chyba bardziej bezpośrednie podejście. Mogę iść na szpicy.
 
__________________
Potrzebujesz pomocy z kartą do Pathfindera lub DnD?
Zajrzyj do nas!
shewa92 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 19-08-2022, 12:56   #29
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Podczas gdy pozostali czekali w bezpiecznej odległości, Amos i Edro cichcem podkradli się do uszkodzonych wrót fortu. Finnseach miał rację - im bliżej dziedzińca, tym wyraźniej słyszeli dochodzące z wewnątrz odgłosy ucztowania i skrzeki. Poczuli też ciężki do zniesienia, wgryzający się w nozdrza odór zgnilizny. Kiedy dotarli na szczyt wzgórza, wszystko stało się jasne.

Wrota wyglądały, jakby ktoś wyważył je z użyciem potwornej siły, rozrzucając naokoło drzazgi i znacznie większe fragmenty, a potem próbował zamknąć ich resztki za sobą. Do wysokości kolan praktycznie nie istniały, a i powyżej poznaczone były takimi wyrwami, że dobrze widać było przez nie cały błotnisty dziedziniec. Wewnątrz znajdowały się trzy przysadziste drewniane budynki, niewiele niższe od murów, o które się opierały. Zajmowały większość przestrzeni dziedzińca, jedynie w północnowschodnim rogu zostało nieco miejsca na studnię, a między zabudowaniami na zachodniej ścianie Edro zauważył fragment płotu, zapewne z jakiejś zagrody.

Uwagę obu awanturników przykuło jednak to, znajdowało się na samym środku placu. W błocie leżały dwa ludzkie ciała w zaawansowanym stanie rozkładu, z piersi jednego wystawała niewielka włócznia. Niestety, nawet po śmierci tych biedaków nie pozostawiono w spokoju - stanowili teraz bufet dla okolicznych padlinożerców. Ósemka niewielkich, mierzących nie więcej niż stopę wzrostu dinozaurów o zielonej skórze oblazła zwłoki, z zapałem pożywiając się szybko gnijącym mięsem. Wyglądało na to, że dzika natura szybko przejmowała to, co niegdyś odebrali jej koloniści…

Zwiadowcy już mieli wycofać się, by wrócić do pozostałych z informacją, gdy Amos poślizgnął się ukrytym pod błotem mokrym kamieniu i z głuchym łupnięciem uderzył w ścianę fortu. Obaj zamarli w bezruchu, mając nadzieję, że gady ich nie usłyszały, zajęte wyżerką. Przez moment rzeczywiście tak się wydawało, gdy nagle jeden z nich odwrócił się w stronę bramy, dostrzegając intruzów. Wypuścił trzymany w małej paszczy urwany palec i zaskrzeczał głośno, alarmując kompanów. Dinozaury poderwały się błyskawicznie, ale nie ruszyły od razu do ataku. Wyglądało na to, że chciały odstraszyć awanturników, sycząc złowieszcze oraz prezentując okrwawione pazury i zęby - niewielkie, ale wyglądające na ostre jak brzytwy. W każdym momencie mogły przejść od pokazu do działania…
 
Sindarin jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 26-08-2022, 13:23   #30
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Edro błyskawicznie sięgnął po łuk i wypuścił strzałę, przyszpilając jednego z dinozaurów do ziemi. Amos zaś wyciągnął szablę i topór. Stojąc szeroko na nogach pochylił się do przodu i zakręcił leniwie to jednym, to drugim szczerząc zęby. - No chodźcie skurwysyny - zamachnął się mocniej, czym zatrzymał gotowych do biegu przeciwników.
Ci zawahali się przez moment, ale zaraz potem dwa najbliższe awanturnikom dinozaury popędziły z sykiem w ich stronę, wypadając przez sporą szparę wybitą we wrotach do fortu. Poruszały się zadziwiająco szybko, doskakując do obu, gryząc w nogi i uskakując w bok, jakby robiły miejsce kompanom. Zbroja Edro uchroniła go przed ostrymi niczym igły zębami, ale półork nie miał tyle szczęścia - ranna noga niemal się pod nim ugięła, a krwawienie było bardzo obfite. Kolejny z gadów podbiegł bliżej, ale nie atakował jeszcze, czekając chyba na swój moment.
Edro szybkim ruchem zarzucił łuk na ramię i wyciągnął długie, zakrzywione ostrze. Podobnie jak poprzednia broń, ta również nosiła ślady przeróbek najpewniej wykonanych ręką właściciela. Ruszył w stronę dinozaurów na dziedzińcu, ale gdy tylko pchnął bramę by dostać się na dziedziniec, cała konstrukcja zawaliła się nagle, nieomal go przygniatając. Tylko dzięki szybkiemu refleksowi w porę odskoczył, jednak zachwiało to nim na tyle, że nie zdołał już trafić jednego z dinozaurów. Przynajmniej wejście do fortu nie było już niczym zasłonięte.
Finnseach westchnął wieloznacznie, gdy zwiad przeszedł z cichego rozpoznania w otwarte starcie i ruszył w kierunku fortu żwawym krokiem, skręcając ze ścieżki na prawo. Grot rohatyny uchwyconej w dłoni zadrgał unisono z atramentowymi liniami na bladej skórze, gdy elf sięgnął ku magicznym energiom w przygotowaniu do starcia.
Jin szybko zauważył że coś było nie tak. W formie małych, drapieżnych gadów atakujących jego towarzyszy. Złapał laskę jedną ręką i rzucił się do dość szybkiego biegu, skracając dystans do elfa. W drodze wpatrywał się w istoty, starając się przypomnieć sobie coś na ich temat. Bez trudu rozpoznał kompsognaty - niewielkich stadnych drapieżców, polegających na swojej szybkości i taktyce "uderz i ucieknij". Ich ślina zawierała antykoagulanty, a do tego gady miały paskudny zwyczaj atakowania ścięgien i mięśni nóg, by powalić ofiarę, zanim rzuci się na nią całe stado. Jakby na potwierdzenie tych wniosków, kolejne dwa z nich rzucił się na Edra. Pierwszy zastosował wspomnianą taktykę, uciekając zaraz po zatopieniu zębów w ciele wojownika, zaś drugi rzucił się prosto na niego, zbyt szybko by ten zdążył zareagować.
Zod ruszył do przodu powoli się rozpędzając. Uroki ciężkich pancerzy.
W tym czasie ostatnia para kompsognatów również rzuciła się na najbliższy cel, skacząc na Edro i odbiegając zaraz po ataku. Tym razem udało mu się odpędzić od jednego, ale więcej takich drobnych ranek mogło być zabójcze. Amos ruszył biegiem za małym skurwielem, który go zaskoczył. Rzucił toporem licząc że zmiecie gnoja, ale wymierzył za wysoko. Ostrze wbiło się w ścianę fortu. Półrok sieknął szeroko szablą, ale dinozaur zanurkował mu pod nogami. Amos wyszarpnął topór obracając się i tnąc na oślep. Tym razem poczuł opór gdy ostrze przecięło w pół szykującą się do ataku zieloną pokrakę. Splunął na ziemię i ruszył do fortu.
Edward widząc że zaczęło się poruszenie i z fortu zaczęły wybiegać jakieś małe dinozaury postanowił pobiec zaraz za Jinem, jednak zamiast zatrzymać się za nim, widząc że Amos i Finseach zostali przed wejściem zająć się dwójką na zewnątrz, sam postanowił go ominąć i zatrzymać się na końcu bramy zaraz obok Zoda przygotowując się do swojego zaklęcia.

Mimo że liczebność przeciwników znacznie wzrosła, dinozaury nie odpuszczały. Dwa z nich rzuciły się na Edro i Amosa, jednak nie mając miejsca na rozpędzenie się, nadziały się na ostrza awanturników. Trzeci skoczył w stronę Jina, ale został skutecznie odepchnięty laską.
Edro zaatakował najbliższego dinozaura, chybiając nieznacznie. Szybkim, ledwie widocznym ruchem zmienił ostrze na buławę, poprawiając jednocześnie puklerz na ramieniu, po czym odtoczył się w bok i pognał w stronę najbardziej oddalonych przeciwników. Nadbiegający towarzysze powinni zająć się tym, co zostawił za plecami. Okazało się, że wpadnięcie między dwa kompsognaty najwyraźniej wytrąciło je z równowagi. Jeden spróbował skoczyć na Edra, ale błyskawiczne machnięcie buławą przetrąciło mu kark - widząc to, drugi ostrożnie wycofał się w stronę studni.
Finnseach wyrwał przed siebie w pełnym biegu, całą uwagę poświęcając kompsognatowi który ostał się poza murem fortu, ostatnie metry pokonując już w ślizgu po błotnistej ziemi i chlapiąc dookoła brązowymi kroplami. Ostrze rohatyny świsnęło w powietrzu, w planie przyszpilenia gada do drewnianej ściany, ale wymierzone zbyt wysoko tylko prześlizgnęło się po grzbiecie, wyrywając krew. Kompsognat zachwiał się na łapach.
Alchemik oszacował rany towarzyszy na polu bitwy i szybkim krokiem zbliżył się do Edro, wyciągając równocześnie z bandoliera dwie fiolki, których zawartość zmieszał i wylał sobie na dłoń.
- Nie ruszaj się - rzucił, i przyklęknął by zaleczyć rany wojownika, ale zdradliwe podłoże spowodowało że Jin się poślizgnął i cenna mikstura wylądowała w błocie.
Jeden z dinozaurów rzucił się w stronę Edra, odbijając się od wyciągniętej w ostatniej chwili tarczy, zaś drugi wiedziony znaną tylko gadom logiką skoczył na najbliższy cel, czyli ciężko opancerzonego Zoda. Zwinny stwór wpadł mu pomiędzy nogi, i nie dość, że znalazł lukę w pancerzu pod udem, gdzie wgryzł się nieomal przebijając tętnicę, to jeszcze zaskoczony nagłym uderzeniem mężczyzna zachwiał się i padł w błoto dziedzińca. Zod warknął zrywając się do pionu i wzniósł głowicę topora wysoko nad głowę spodziewając się, że zaraz któraś z jaszczurek spróbuje wykorzystać chwilową słabość i wskoczyć mu na plecy.
Edward odetchnął widząc że sytuacja jest względnie pod kontrolą, jednak chcąc się na coś przydać ruszył dalej w przód zaczynając swoją inkantację przekierowując przez swój kostur magiczną energię, która miała wywołać podmuch wiatru wymierzony w dwa dinozaury koło studni. Wicher uderzył w nie z mocą, uderzając nimi o ścianę fortu przewracając.
Nie mając żadnych przeciwników w zasięgu ostrzy, Amos podbiegł do Jina. Krew wciąż mocno sączyła się z rany, zalewając już buta, i pomoc medyczna mogła się przydać.

Stado drapieżnych gadów szybko topniało. Ciężko raniony przez Finnseacha dinozaur rozejrzał się i nie widząc nikogo ze swojego stada, dał drapaka w głąb dżungli. Widząc jak kompsognat umyka, skamląc żałośnie, Finnseach obrócił po raz wtóry rohatyną, tym razem wciskając ją w ziemię pewnym ruchem. Ściągnął z pleców kompozytowy łuk elfiej roboty i, zerkając w odległy kąt dziedzińca gdzie wywiało jedną z przerośniętych jaszczurek, wymierzył wysoko. Nieco za wysoko - strzała zafurkotała kończąc lot głuchym uderzeniem o mur.
Alchemik otaksował wzrokiem Amosa i jego rany. Nie wyglądał najgorzej.
- Musisz poczekać, najpierw najbardziej ranni. - rzucił już w drodze do Edro. Tym razem udało mu się utrzymać pewnie na nogach i szybko stworzona przez niego maź przyniosła natychmiastowe efekty. W niemal magiczny sposób rany wojownika zaczęły się zamykać.
- Jeśli rany się otworzą zgłoś się do mnie, to tylko pierwsza pomoc. Możliwe że będę musiał je zszyć.
Edro zaszarżował w stronę kolejnego oddalonego wroga, znowu zmieniając w biegu broń na elfią zakrzywioną klingę. Płynnym, mocnym cięciem z góry zabił dinozaura, przecinając go na pół.
Ostatni mobilny dinozaur popędził na swoją niedoszłą ofiarę, lecz tym razem Zod był gotów - jedno machnięcie olbrzymiego topora wystarczyło, by z gada została jedynie mokra plama na błocie, ciężko było stwierdzić, czy bardziej rozcięta czy zmiażdżona. Zod warknął pod maską wyładowując gniew za swój upadek na sprawcach tego ośmieszenia (nawet jeśli ośmieszony został przed samym sobą). Zakręcił toporem zrzucając z niego resztki ciała jaszczurki i ocenił, że nie dobiegnie do ostatniej jaszczurki, bo jego towarzysze byli bliżej. Wzniósł topór w górę, w pozycji bojowej i rozejrzał się wokół, szukając czy nie ma nowych wrogów. Jego wzrok nie dostrzegł jednak żadnego niebezpieczeństwa - dżungla w ciszy przyglądała się ich zmaganiom.
Edward widząc że mały dinozaur został sam, uznał że małe stworzenie najpewniej spróbuje uciec. Nie koncentrował się na utrzymaniu powiewu i chciał dać mu szansę na odejście, jednak przygotował się by zdzielić go kosturem jeśli postanowi się na niego rzucić. Tej szansy nie dał dinozaurowi Amos, dopadając do niego i dwoma błyskawicznymi cięciami rozpłatując gada na trzy części.

Na dziedzińcu znów słychać było tylko wszechobecne odgłosy dżungli. Jin czym prędzej zabrał się do opatrywania Amosa i Zoda, działając istne cuda swymi medykamentami, a pozostali rozejrzeli się po swoim otoczeniu. Fort był zdecydowanie miejscem bitwy w niedawnej przeszłości, na ścianach budynków widać było ślady po broni, a także dziwne okopcenia. Jednak dwa fakty od początku były zastanawiające - dlaczego tylko dwa ciała pozostawiono w samym centrum dziedzińca, i czemu zwierzęta w zagrodzie pozabijano w taki sposób? Zostały wręcz zmasakrowane, a odór ich zwłok wzmacniał jedynie smród ludzkich trupów. Finnseach nachylił się właśnie, by przyjrzeć się martwemu żołnierzowi, gdy nagle…
 
Sindarin jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:28.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172