Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - DnD Wybierz się w podróż poprzez Multiwersum, gdzie krzyżują się różne światy i plany istnienia. Stań się jednym z podróżników przemierzającym ścieżki magii, lochów i smoków. Wejdź w bogaty świat D&D i zapomnij o rzeczywistości...


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-11-2022, 19:27   #71
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
- Oczywiście. - odpowiedział na pytanie szeryf Jin, podnosząc się przy tym i sprawdzając bandolier. Ponownie w jego ruchach był niepokój gdy dłonie sprawdzały czy wszystko jest na miejscu. - Niesienie pomocy to podstawa mojego zawodu. Proponuję ściągać rannych do solidnego, kamiennego budynku, zajmę się opatrywaniem ran. - zaoferował.
 
Zaalaos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 27-11-2022, 23:53   #72
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

Zod wstał z krzesła strzepując nieistniejący pył z ud. Czekał od jakiegoś czasu by wyrwać się ze zbyt małego krzesła przy zbyt małym stole. Niewiele dotąd mówił w czasie raportu, zostawiał to mędrniejszym od siebie.
- Co mamy robić? Gdzie najlepiej wykorzystam moją siłę? - zapytał bez zawahania. Akcja, coś się działo po nudnym marszu. Miła odmiana.
 
Arvelus jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 28-11-2022, 07:35   #73
 
EdwardDragon's Avatar
 
Reputacja: 1 EdwardDragon nie jest za bardzo znany
Edward podczas zdawania raportu dał się wszystkim zając Jinowi, samemu po chwili wstając by słuchając wyjrzeć sobie na zewnątrz. Potszedł do ściany i spoglądał w nią przez chwilę zdając sobie sprawę że nie ma tam okna. Zwrócił się z powrotem do reszty dostrzegając akurat spojrzenie Muhduziego i przytakując mu uspokajająco.
-Jeśli chodzi o czary udało nam się znaleźć ślady po elektrycznym zaklęciu i zbeszczeszczony ołtarzyk w którym panowała aura samookaleczania. Mamy ze sobą miecz który wygląda na jaszczuroludzki. Widzieliśmy ślady chyba tylko uciekającego żaboluda? Poza tym chyba nic więcej..

***

-Wspaniale..
Mag wymamrotał bardziej do siebie słysząc o burzy po chwili dopiero samemu odpowiadając.
-Nie wiem na ile przydadzą się tu moje umiejętności ale zrobię co będę w stanie. Jakieś sugestie czym moglibyśmy się zająć?
 
EdwardDragon jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 29-11-2022, 09:47   #74
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Dziwne okoliczności otaczające Fort Przełomu nie tylko skutkowały w tajemniczym zniknięciu obsady posterunku, ale i wymusiły na Finnseachu zmianę porannej rutyny. Elf lubił swoje przyzwyczajenia i wypracowane przez dekady wzorce zachowań, lecz nie miał w planach narzekać na przymus zmian. Innej możliwości wszak nie było, toteż po wizycie w pierwszym pomieszczeniu do którego wtargnął jeszcze nie tak dawno temu i wyswobodzeniu mapy z okowów ramy w której była zawieszona, udał się na spoczynek bez wdawania w większe rozmowy, oznajmiając tylko zdawkowo, że weźmie poranną wartą. W taki sposób mógł zachować chociaż część porannej rutyny - pobudkę skoro świt.

Gdy reszta współpracowników zaczęła powoli rozpoczynać dzień i jego warta oficjalnie dobiegła końca, Finnseach oddał się swoim porannym rytuałom, zamykając w jednym z budynków dla zachowania prywatności. Medytacja z gladiusem trzymanym w dłoniach pozwoliła mu ponownie spleść magiczne energie i przywdziać je niczym drugą, obronną skórę, ale nie skończyło się na tym. Elf sięgnął następnie po swoją wierną rohatynę, ujmując ja sakralnym niemalże gestem i zaczynając zaśpiew w staro-elfickim. Antyczna niemalże pieśń uciekła melodyjnie spomiędzy warg uczonego i ustała dopiero wtedy, gdy włócznia rozsypała się fraktalnie w smukłych dłoniach, jednocząc się z jego jestestwem.

***


Powrót do Paleniska przebiegł bez większych wrażeń, podobnie jak oczekiwanie na spotkanie z szeryf Adaelą. Finnseach odrobinę czasu wykorzystał jedynie na wizytę w sklepie, by sprzedać rzeczy wyniesione z Fortu i stawił się ponownie w Kamiennej Sali, wykorzystując pozostały czas na prędki posiłek. Samo zdanie raportu również przebiegło gładko, głównie dzięki notatkom Jina i elf milczał podczas spotkania, nie mając nic do dodania. Zapłatę przyjął bez większego entuzjazmu, skinąwszy tylko oszczędnie głową.

A gdy do środka wpadł strażnik wraz z burzowymi podmuchami, Silistar dokończył resztki posiłku i opróżnił czarę z rozcieńczonego wina, podnosząc się ze swojego miejsca. Słowa szeryf i prośba o pomoc nie zaskoczyły go w najmniejszym stopniu.

Oczywiście, pani szeryf — oznajmił krótko. — Zacznę od młodego wieszcza.

Silistar opuścił budynek prędkim krokiem.
 
Aro jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 04-12-2022, 16:36   #75
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Zdanie relacji było nudne. Przebrany w czyste i suche ciuchy, Amos rozsiadł się przy stole z litrowym kuflem w dłoni leniwie przysłuchiwał się nudnemu sprawozdaniu Jina. Od niechcenia głaskał kota wpatrując się w Adaelę. Zastanawiał się co skrywała pod swoim pancerzem i na ile jej twarda postawa jest jedynie postawą. W zasadzie nie musiał się włączać w rozmowę. Uważał, że w ogóle spotkanie było zbędne. Wystarczyło przekazać notatki alchemika.
Kto coraz nerwowiej reagował na to co się działo za oknem. Idąca burza nie powinna być zagrożeniem dla osady, Amos widział już sporo takich, część również na otwartym morzu. Na łajbie było to bardzo niebezpieczne, ale tutaj?
Upił kolejny łyk piwa wsłuchując się w uspokajające mruczenie Mruczka. Nie spojrzał do sakwy, szeryf nie wyglądała na kogoś, kto wrzuciłby oberżnięte monety. Spojrzał kobiecie w oczy gdy zwracała się do niego lekko kiwając głową. Widać, że zabawią na miejscu troszkę dłużej. To dobrze, Amosowi nie spieszyło się do powrotu.
Zagrzmiało za oknem. Kot wzdrygnął się. Chwilę później drzwi otwarły się i do środka wbiegło kilku przydupasów z wiadomością, o której Wyatt wiedział już wcześniej.
- Sztorm na morzu jest niebezpieczny, ale tu wystarczy, że zabezpieczycie dobytek i okna i powinno być w porządku. - odezwał się pewnie do szeryf. - Pomożemy, prawda panie Mruczku? - spytał do kota, który w odpowiedzi czmychnął gdzieś pod stół.
Amos jednym haustem dokończył browara i wstał poprawiając pas.
- Prowadź! - rzucił do szeryf.
 
psionik jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 07-12-2022, 00:54   #76
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację

Edro nie był zbytnio zainteresowany składaniem raportu. W głowie już wydawał pieniądze, które właśnie zarobili i zastanawiał się ile jeszcze ciekawych modyfikacji w swoim uzbrojeniu będzie dzięki temu w stanie zrobić. Podczas ostatnich walk przyszło mu na myśl kilka nowych pomysłów i chociaż część zmian zaczął już wprowadzać to niektóre były jeszcze bardzo mocno w fazie koncepcyjnej. Generalnie wiedział, co zamierza osiągnąć, ale nie wiedział jeszcze w jaki sposób swój cel osiągnie.

Z rozmyślań wurawlo go nagłe zamieszanie i wieści o nadchodzącej burzy. O ile rzeczywiście byłaby to nieprzyjemna informacja, gdyby wciąż znajdowali się na statku to nie widział, czego spodziewać się tutaj na lądzie. Z przejęcia "tutejszych" wnioskował, że to wcale nie jest tak niegroźne, jak mi się wydaje.

-Ech...- westchnął -... oczywiście pomożemy. Co mamy robić?
 
__________________
Potrzebujesz pomocy z kartą do Pathfindera lub DnD?
Zajrzyj do nas!
shewa92 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 07-12-2022, 11:13   #77
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Rozdział II: Nadchodzi Burza

Tak zdecydowana reakcja bohaterów sprawiła, że na twarzy szeryf zagościł ledwie zauważalny uśmiech, szybko skryty przez pełne szacunku skinięcie.
- Doskonale. Panowie Wyatt i Zod, trzeba zabezpieczyć magazyny, zablokować wejścia i upewnić się, że inwentarz jest bezpieczny. Musimy sprowadzić mieszkańców, szczególnie z wysp, do murowanych budynków - tutaj, do Kantoru Abadara i do posiadłości hrabiego. Panie Silistar, proszę upewnić się, że Quentin i każdy napotkany wie, gdzie się kryć. Doktorze, na szczęście nie ma jeszcze żadnych rannych, ale lepiej być gotowym na taką ewentualność. U Heriego znajdzie pan dość medykamentów, potrzebujemy też zapasu wody i jedzenia na wypadek gdyby sztorm się przedłużył - widać było, że miała już przemyślany plan - Ja upewnię się, że posiadłość jest bezpieczna, a potem sprawdzę tartak. Od teraz działacie z moją jurysdykcją. Moi ludzie już o tym wiedzą, będą na wasze rozkazy, macie też prawo do aresztowań. Powodzenia - rzuciła, po czym wybiegła w deszcz. Drużynie nie pozostało nic, tylko iść w jej ślady.


Amos i Zod

O ile brnięcie przez deszcz i wiatr było mozolne i uciążliwe, to przejście przez śliski i kołyszący się most stanowiło nie lada wyzwanie. Amos nigdy nie radził sobie najlepiej na kołyszących się pokładach i sztormy wolał spędzać przywiązany do masztu, ale i tak radził sobie lepiej niż Zod, którego ciężki pancerz nie tylko spowalniał, ale i był przyczyną niejednej utraty równowagi.

Kiedy już dotarli do magazynów trwała tam gorączkowa krzątanina - do jednego z nich tragarze z trudem przeciągali skrzynie, tłocząc je w jedną stertę i przybijając do siebie gwoździami, zaś do drugiego, niższego i o solidniejszych ścianach, ściągano żywy inwentarz. Kozy i krowy szarpały się, ciągnięte za postronki, wyraźnie przerażone perspektywą zamknięcia w tą pogodę. Siłujący się z nim mężczyźni ledwie dawali sobie radę, a przynajmniej jeden zdążył już wylądować w błocie, ciągnięty przez oddalającą się zbuntowaną rogaciznę.
Pod ścianą opróżnianego magazynu widzący świetnie w mroku bohaterowie dostrzegli kilka otwartych skrzyń z towarem - narzędziami i drogimi przyprawami. Kilku przemokniętych typków napychało sobie właśnie kieszenie fantami, zupełnie niezauważeni przez zapracowanych tragarzy. Co by nie mówić, deszcz, wiatr i panika były idealną okazją, by nieco sobie dorobić.


Jin i Edro

Konserwatorium Heri, tutejszy sklep z ziołami i medykamentami, znajdował się dosłownie o rzut kamieniem od tawerny - chociaż to porównanie przy obecnej pogodzie mogło być niezbyt trafne. Jin wraz z towarzyszącym mu Edro dotarli do niego w mgnieniu oka, mijając po drodze kolonistów zajętych zabezpieczaniem swoich domostw. Polegało to głównie na nieco panicznym chowaniu każdego nieprzytwierdzonego dobytku do środka, zabijaniu okien i blokowaniu drzwi. Znacznie gorzej mieli ci, których domostwa nie dorobiły się jeszcze sztywnych ścian czy dachów i polegały na płóciennych zamiennikach. Te rozbudowane pół-namioty stanowiły tanią, szybką i wygodną w tym klimacie alternatywę dla drewnianych czy kamiennych budowli, ale z trudem radziły sobie z tak intensywnym deszczem i wiatrem. Jeśli pogoda się pogorszy, na co się zapowiadało, wielu kolonistów może pozostać bez dachu nad głową.
Sklep zielarski był jednym z tych solidniejszych budynków - od razu było widać, że właścicielka jest majętna. Został też już solidnie zabezpieczony: szyld schowano, okna zabito solidnymi dechami, a drzwi były zamknięte na głucho. Pukanie ani nawet walenie pięścią nie przyniosło żadnego efektu, ale w środku raczej ktoś był - świadczyły o tym przebłyski światła widoczne w szparze pod drzwiami.


Finnseach i Edward

Zmierzając do domostwa wieszcza, Edward i Finnseach mogli dokładnie przyjrzeć się wzburzonemu morzu. Fale uderzały o brzeg z coraz większą intensywnością, rozbryzgując się na położonych najbliżej wody budynkach, a nawet docierając do części kolonii zasłoniętej przez zewnętrzne wysepki. Nastrój żywiołów najwyraźniej udzielał się także mieszkańcom. Chociaż większość pracowała gorączkowo nad zabezpieczeniem swojego skromnego dobytku, niektórzy woleli raczej przeznaczać ten czas na awantury, a nawet i szarpaniny - ze strażnikami, próbującymi przekonać ich do ukrycia się w świątyni, z sąsiadami, myślącymi tylko o swoim interesie, i ze sobą nawzajem, nie wiedzącym co robić w tej sytuacji. Cóż, prawdą było, że większość decydujących się na życie w kolonii ceniła sobie niezależność. Teraz jednak mogła ona im zaszkodzić…

Ku zdziwieniu bohaterów, chatka Quentina wydawała się zupełnie nieprzygotowana na nadchodzącą burzę. Obwieszające ją z zewnątrz talizmany i ozdoby powiewały szaleńczo na wietrze - przynajmniej te, które nie zdążyły się jeszcze zerwać. Drzwi były otwarte na oścież, zapewne przez przeciąg, a deszcz zdążył już utworzyć w progu kałużę brudnej wody. Wewnątrz panował ogromny bałagan, miejsce przypominało teraz bardziej zdewastowany sklepik z bibelotami niż gabinet okultysty, nawet taki z gatunku przesadzonych i kiczowatych. Koraliki z drzwi leżały na podłodze, wypchane zwierzęta poprzewracano, a mistyczne księgi rozrzucono pod półką.
Nie było to jednak miejsce zbrodni (może poza taką na dobrym smaku) - Quentina znaleźli w salonie, całego i zdrowego, przynajmniej na ciele. Drobny mężczyzna klęczał przy sporej tablicy zapisanej mistycznymi wzorami służącymi do rozszyfrowywania proroczych wizji, otoczony kilkoma otwartymi tomami. Notował coś zawzięcie, zupełnie nieświadom dziejącego się wokół pandemonium, ani nawet niespodziewanych gości.
- Niemożliwe, wizje były jasne, wszystko się zgadzało… - mamrotał do siebie - Poprzednie wpadki były niewielkie, ale taka skala byłaby zauważalna… Utrata mocy? Niemożliwe, czuję je, wszystko jest na miejscu…
 
Sindarin jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 24-12-2022, 13:04   #78
 
EdwardDragon's Avatar
 
Reputacja: 1 EdwardDragon nie jest za bardzo znany
Edward i Finn

Kierując się wraz z Finnem do domostwa wieszcza Edward z wyraźną obawą obserwował otoczenie. Pogoda zapowiadała katastrofę a ludzie wokół zdawali się zachowywać jakby uważali że są w stanie samotnie przyjąć na klaty siłę nieobliczalnych żywiołów. Początkowo Mag miał zamiar olać te kłótnie i pozostawić strażników by wykonywali swoją pracę i zająć się tylko tym co im polecono. Po chwili jednak uznał że choć próba rozwiązania choćby części tych sporów mogłaby okazać się kluczowa dla przetrwania całej kolonii..
-Wybacz Finn, potrzebuję tylko chwilę, zaraz do ciebie dołączę..
Elf w odpowiedzi jedynie wzruszył ramionami.
Mag miał zamiar umiejscowić się strategicznie w takim miejscu by objąć głosem chociaż kilka osób by wygłosić krótką przemowę licząc że da rade przemówić kolonistom do rozsądku. Odchrząknął i zaczął przemowę.
-Ludzie! Słuchajcie! Spójrzcie tylko na tą pogodę, jest okropnie a to dopiero początek, za chwilę będzie znacznie gorzej. Macie do wyboru zostać w swoich chatkach i daremnie liczyć że wytrzymają tą nawałnice i nic wam się nie stanie albo wziąć co jesteście wstanie i udać się do świątyni w której macie na tą chwilę największe szanse na przeżycie. Proszę was tylko żebyście posłuchali głosu rozsądku. Wasz dobytek jest ważny, jednak czy wasze życia nie są ważniejsze? Nie musicie się wszyscy przyjaźnić ale jeśli nie będziecie trzymać się razem w chwilach takich jak ta jak inaczej zamierzacie przetrwać w tej dziczy?
Część kolonistów w pierwszej chwili zignorowała przemowę maga, ale pozostali szturchnięciami zwróciła im uwagę. Nie byli zadowoleni, że ktoś odrywał ich od pracy, ale jego słowa wydawały się powoli do nich trafiać. Gdy skończył, nie było żadnych wiwatów i okrzyków poparcia - nastała cisza, a przynajmniej jej odpowiednik w tej burzy. Chwilę później jeden z kłócących się wcześniej mężczyzn z kwaśną miną podał dłoń drugiemu. Powiedział coś, czego Edward nie dosłyszał, na co ten z podobną radością skinął głową i uścisnął prawicę.
Widząc że ludzie nieco się uspokoili Mag nawet nie próbował już dosłyszeć o czym dalej rozmawiali. W końcu pogoda zdawała się nie dawać im zbyt wiele czasu więc niepotrzebnym byłoby dalsze marnowanie go. Edward starał się jak najszybciej dołączyć do Fina by wrócić do wykonywania zadania.

***

Po dotarciu do chaty wieszcza której Edward wcześniej specjalnie się nie przyglądał Mag zastanawiał się przez chwilę jak duża część bałaganu i chaosu wywołana była obecną pogodą a jaka była tam już przedtem. Jednak zarówno pogoda jak i myśl iż wieszczowi mogło się coś przydarzyć nakazała mu nie rozmyślać nad tym zbyt wiele. Widząc że Quentin jest cały i wedle standardów całkiem poczytalny sam Edward rozejrzał się po miejscu próbując z ciekawości rozpoznać parę przedmiotów i ksiąg oraz określić nad czym lokator stara się pracować dopiero po chwili przypominając sobie że uprzejmie było się przedstawić.
-Och.. przepraszam, Pan Quentin jak mniemam? Jestem Edward. Pani Szeryf przysłała nas do pomocy w sprawie tego sztormu na zewnątrz.
- Ćśś…
- syknął wieszcz, machając dłonią - Jestem zajęty - rzucił, po czym wrócił do zapisków. Edward nie był w stanie pojąć dokładnie, czego dotyczą, ale rozpoznał parę ksiąg jako tomy traktujące o sferze dywinacji.
Edward uciszony natychmiast zwrócił się w stronę wieszcza jak skarcony uczeń w akademii. Nie będąc pewnym co dokładnie planuje mag spojrzał na Finna licząc że ten być może miałby jakiś plan. Elf, dotąd przyglądający się magicznym formułom i diagramom, z których zrozumiał jedynie powiązanie ze sferami dywinacji i pogody, przeniósł spojrzenie na czarodzieja, z trudem powstrzymując brew od drgnięcia na jego reakcję.
— Możesz się tym zająć w schronieniu. Z naszą pomocą nawet — oznajmił, postępując krok-dwa ku młodemu wieszczowi i opuszczając skrzyżowane dotąd ręce. — Będziemy mieli wystarczająco czasu, czekając aż przejdzie burza. Zbierz, co najważniejsze i idziemy.
- Nie rozumiecie?!
- żachnął się Quentin - Nie widzicie tego? Moje wizje się nie mylą! Obliczenia to potwierdzają, tej burzy nie powinno być. Deszcz tak, wicher nawet, ale nie taki sztorm, i to nie na tym obszarze! - mówiąc, wskazywał na wyrysowane na tablicy symbole - To nie ma sensu, muszę się dowiedzieć, co to wywołało… - dodał niepewnie. Widać było, że chęć wyjaśnienia tego walczy w nim o lepsze z instynktem samozachowawczym.
Edward podrapał się po głowie zastanawiając się nad najlepszym możliwym rozwiązaniem, nie był pewien czy takowe znalazł ale postanowił spróbować tego co mu przyszło do głowy.
-Niestety nie rozumiemy, wieszczenie nie jest polem naszej ekspertyzy. Żebyśmy zrozumieli musisz nam wyjaśnić co się dzieje. Jeżeli ta nawałnica nie jest naturalnym zjawiskiem a czymś wywołanym magią czy w jakiś inny sposób i dałoby się to powstrzymać to byłaby ważna informacja, ale musimy się pospieszyć, w tym tempie istnieje szansa że ta pogoda nas pochłonie zanim do tego dojdziemy..
Te słowa ostatecznie przekonały wieszcza. Zerwał się i zaczął zbierać leżące dookoła księgi.
- Dobrze! Musimy tylko zabrać te tomy, mogą być potrzebne!
— Jak najbardziej
— odparł sucho Finnseach, zgarniając tomiszcza. — Być może przydadzą się w sprawdzaniu pewnej teorii. Proponuję jednak zagęścić ruchy, czas ucieka.*
Edward przytaknął jedynie i zabrał się za zgarnianie tego co Wieszcz by im wskazał za potrzebne tak by jak najszybciej mogli całą trójką ruszyć dalej.
 
EdwardDragon jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 26-12-2022, 17:18   #79
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Jin i Edro

Alchemik skrzywił się nieznacznie gdy próba dobicia się do drzwi nie przyniosła żadnego efektu. Nie mógł pogodzić się z tym że w sytuacji kryzysowej osoba zawiadująca tym przybytkiem zamknęła swoje podwoje. Niesienie pomocy innym było imperatywem w tym zawodzie, a rachunki… cóż te można było przysłać po fakcie.

Zirytowany wyjął z sakwy kilka odczynników, zmieszał je i zaczął okrążać budynek, w poszukiwaniu innego wejścia. Zaplecze sklepu także było dobrze zabezpieczone - Jinowi zauważył jedynie nieco większą szparę w jednym z okien. Zerknięcie przez nią nie pomogło zbytnio, gdyż wnętrze sklepu pełne było jasnego dymu. Medyk w pierwszej chwili przestraszył się możliwego pożaru, ale jego węch szybko go uspokoił. Charakterystyczna mieszanka estrów, lekko słodkawa, ciężka woń i biały kolor z niebieskawymi poblaskami musiały być produktami spalania kilku specyficznych ziół, znanych z uspokajających i nieco psychodelicznych właściwości.

Kilkukrotnie cisnął w ściany budynku swoim nowym wyrobem. Użycie mieszanki hukowej nie przyniosło spektakularnego efektu. Z środka dobiegł jakiś rumot, a potem znowu się uspokoiło.
- Wygląda panie Edro na to że ktoś w środku… oddaje się przyjemnościom. Musimy sforsować drzwi przemocą. - zasugerował lekarz i wyciągnął z bandoliera flaszkę z przejrzystym płynem. Odkorkował ją wylał zawartość na słabe punkty drzwi prowadzących na zaplecze. Jego dłonie delikatnie drżały podczas tego procesu.

Zamek i zawiasy były dobrej jakości, ale oblane obficie stężonym kwasem szybko skorodowały, pozwalając Edro i Jinowi na odsunięcie drzwi i wejście do środka. Ponowne ich założenie przed burzą będzie wymagało przybicia na sztywno do ścian, ale teraz mieli pilniejsze rzeczy na głowie. Wnętrze sklepu zielarskiego nie odbiegało specjalnie od tego, co obaj widywali w większych miastach. Wiszące u powały suszone zioła, dziesiątki odczynników i mikstur poustawiane na półkach i w pudłach wyłożonych słomą - Jin szybko ocenił, że ten przybytek był całkiem dobrze wyposażony, biorąc pod uwagę lokalizację. Większość pomieszczenia spowijał słodkawy, biały dym o niebieskawym zabarwieniu, od którego kręciło się lekko w głowie. Umieszczone tu i tam małe drabinki sugerowały, że jego właściciel należy do którejś z małych ras. Bohaterowie znaleźli go, a właściwie ją, na hamaku w bocznym pomieszczeniu. Niziołka w średnim wieku leżała jak gdyby nigdy nic na hamaku, w zupełnej nieświadomości popalając fajkę. Potrzebowała kilka chwil, by zdać sobie sprawę, że ktoś poza nią jest w sklepie. - Oo, goście! - zachichotała - Jesteście prawdziwi? -

- Niestety tak proszę pani. - odparł Jin, podchodząc do niziołczycy i zdecydowanym ruchem odbierając jej fajkę. Powąchał zawartość starając się zidentyfikować dokładniej jaka to mieszanka. - Będziemy potrzebowali pani lekarstw i asysty.
- Och… - zielarka wydawała się autentycznie zasmucona odebraniem fajki, ale tylko opadła z powrotem na hamak - A nie możecie przyjść jutro? Jestem baaardzo zajęęta - rzuciła, przeciągając głoski.
Medyk w tym czasie z zainteresowaniem analizował odurzającą mieszankę. Kobieta musiała mieć spory talent do ziół i alchemii - rozpoznał kilka ziół oraz trudnych do uzyskania substancji. Jednak to ich z pozoru bezsensowne połączenie zrobiło na nim duże wrażenie. Normalnie połączenie stymulantu, opioidów i halucynogenu normalnie byłoby bezsensowne i wręcz niebezpieczne, ale niziołka użyła także odpowiednich inhibitorów i katalizatorów, przez co, jak podejrzewał Jin, w tym przypadku wdychanie dymu powodowało szybkie rozluźnienie i delikatne halucynacje, które krótko po zaprzestaniu podawania kolejnych dawek znikały, zastąpione przez zastrzyk energii. Wystarczyło więc pozbyć się oparów i podać nieco soli trzeźwiących, by przywrócić jasne myślenie.
Siedzący na blacie różowy smok w takim samym kapeluszu, jaki nosił Edward, pokiwał mądrze głową.
- Masz rację, prościzna! Więc możesz sobie chwilę usiąść i odpocząć, przecież się nie pali - smok miał rację, przecież w tym deszczu nic się nie zapali.
Alchemik kiwnął głową, początkowo zgadzając się ze smokiem. Ponownie uniósł fajkę, gotów by się zaciągnąć, zanim w ostatniej chwili się powstrzymał. Na twarzy Jina zagościł uśmiech gdy wrzucił fajkę do stojącego nieopodal naczynia z jakimś płynem.
- Chylę czoła. Z czymś takim mogłabyś zarabiać bardzo dobrze choćby w stolicy. Edro, otworzysz proszę okna? - zwrócił się do zbrojnego, samemu kierując się do wyrwanych z zawiasów drzwi, by odetchnąć świeżym powietrzem. Edro bez słowa wypełnił prośbę towarzysza. Odrobina powietrza na pewno dobrze zrobi temu pomieszczeniu.
Otworzenie okna okazało się trudniejszym zadaniem - było całkiem dokładnie zabite deskami, a do tego trio uskrzydlonych fioletowych żab przeszkadzało mu cały czas, śpiewając sprośne piosenki. Dały mu spokój dopiero, gdy zgodził się dokończyć razem z nimi refren, a potem podważył jedną z desek ostrzem.
Gdy już odblokował przepływ powietrza, wiatr szybko zrobił swoje, rozpędzając dym.

Jin czekał, opierając się o drzwi i głęboko oddychając burzowym powietrzem póki w jego głowie nie zapanował porządek, zanim ponownie podszedł do niziołki.
- Potrzebujemy twoich medykamentów. - oznajmił - Wysłała nas pani szeryf.
Niziołka spojrzała na medyka - jej wzrok był jeszcze ociężały.
- Coś się dzieje? - zapytała nieco otępiała, ale gdy mocniejszy podmuch wiatru zbryzgał ich kroplami deszczu, momentalnie oprzytomniała. Jej źrenice zwężyły się, drugi składnik narkotyku zaczął działać.
- Jest aż tak źle? - rzuciła szybko, wyglądając przez zniszczone drzwi - Czego potrzebujecie? Ja się w stąd nie ruszę, ale możecie brać moje zapasy, o ile naprawicie mi drzwi. Rachunek wyślę baronowi, kiedy pogoda się uspokoi. - jej słowa były nieco bez składu, ale bohaterowie to rozumieli. Trzeba było działać szybko, szybko - nie czas na pilnowanie zdań!
- Jest jeszcze gorzej. Niech pani da mojemu towarzyszowi młot i gwoździe którymi zabito okna. Zabijemy drzwi od zewnątrz, po wszystkim wydostanie się pani frontem. - zaproponował Jin, samemu zaczynając przetrząsać zapasy i wybierając z tego to co jego zdaniem mogło być niezbędne w nadchodzących godzinach.
- Są na zapleczu - kobieta wskazała pomieszczenie za sobą - Jest tam kilka skrzynek, w których będzie wygodniej przenieść towary - dodała, dołączając do medyka w dobieraniu odpowiednich medykamentów.

Edro, który w całej tej sytuacji robił w zasadzie za statystę i kogoś od niechcianych obowiązków, widział na kogo spadnie również noszenie towarów, ale postanowił nie narzekać. W głowie nadal podśpiewywał nowo poznane piosenki, a jedną nawet zaczął cicho nucić. Żaby zdecydowanie znały się na rzeczy.
 

Ostatnio edytowane przez Zaalaos : 26-12-2022 o 17:20.
Zaalaos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 28-12-2022, 10:50   #80
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Amos i Zod

Przedarcie się przez panującą wichurę było wyzwaniem. Amos, którego ciało składało się głównie z mięśni, potężnych barów i szerokiej klatki piersiowej przez lata opanowywał to, co jego mniejsi i zwinniejsi koledzy na łajbie mieli we krwi - zręczne manewrowanie w burzy. Pomimo swojej postury i braku wrodzonej zręczności, półork był w stanie dość szybko przemieścić się przez szalejący wicher wyuczonymi krokami. Niestety ciężkoopancerzony Zod nie miał tyle szczęścia.
- Ten pancerz będzie ci tylko przeszkadzać w takich miejscach jak to - Amos próbował przekrzyczeć wiatr. Nie wiedział, czy cokolwiek co powiedział trafiło do towarzysza, ale musieli ruszać dalej.

Magazyn sprawiał wrażenie jeszcze większego rozgardiaszu niż burdel w zimowy dzień, toteż krótki rzut okiem pokazał niedobory w koordynacji i subordynacji. Amos skinął głową na zacienione i osłonięte od wiatru miejsce, gdzie w cieniu kilku łebków próbowało dorobić sobie na szkodzie innych. W innym wypadku Amos nie miałby nic przeciwko, ale tym razem odpowiadał za zapasy, a wicher się wzmagał z każdą chwilą.
Skinął głową wskazując na siebie, a potem na opryszków i ruszył w ich stronę. Nie było sensu strzępić języka, i tak Zod by pewnie nic nie usłyszał.
Półork szedł pewnie, zachodząc chłopaków od strony ściany magazynu. Nie martwił się o hałas, jedynie o to, że zostanie zauważony. Idąc wzdłuż ściany był w stanie dojść tuż do nich, niezauważony. Wyjął szablę oceniając przeciwników. Jeśli się przeliczy, poćwiartują go. Wyglądało jednak na to, że tych kilku gównozjadów dałby radę obezwładnić i bez broni.

Rabusiów było trzech - jeden potężnie zbudowany półork oraz dwóch drobniejszych ludzi, wyglądających jak bracia.
Szabla świsnęła w powietrzu przecinając powietrze, krople deszczu, skórę, kości i palce jednego z nieszczęśników, wbijając się w drewnianą ściankę skrzyni.
- AAA! - krzyk przedarł się przez panującą zawieruchę. Trafiony padł na ziemię, trzymając się za krwawiącą obficie dłoń, a pozostali odskoczyli z okrzykiem zaskoczenia. Największy z nich opanował się najszybciej.
- Co d… - zaczął głośno, ale głos uwiązł mu w gardle, gdy dotarło do niego, że odzywa się do uzbrojonego wojownika, który właśnie okaleczył jego kumpla. Stojący parę kroków dalej zakuty w zbroję i maskę Zod tylko wzmocnił to wrażenie.
- CO TAM ROBACZKI? - Amos starał się przekrzyczeć burzę. - PRACOWAĆ SIĘ NIE CHCE? - wyrwał szablę z wpółotwartej skrzynki. - ZAPIERDALAĆ DO POMOCY! JUŻ! -
Nie potrzebowali dodatkowej zachęty - dwaj jeszcze stojący pognali w deszcz, zostawiając wyjącego z bólu kompana zwiniętego w pozycji embrionalnej na podłodze. Dwa jego palce wciąż leżały smętnie na wieku skrzyni.
- Wypierdalaj! - huknął do leżącego na ziemi, który zerwał się chwiejnie i po chwili zniknął gdzieś w deszczu. Widząc, że nikt nie będzie się opierać, ani protestować, Amos schował broń i rozejrzał po pobojowisku. Musiał uważać na nóż w plecy od złodziejaszków, ale dopóki będzie mieć na nich oko, wszystko będzie w porządku.
- Ej, Wy! Łapcie zwierzęta! - zawołał do chłopów walczących ze skrzynkami. - Chodź Zod, machniemy pudła do magazynu. -

Diablę pozwoliło Amosowi rozwiązać sytuację. Głównie dlatego, że samo nie miało w sobie dość zdecydowania aby z marszu to zrobić. Zod potrzebowałby chwili by oszacować ile dokładnie przemocy powinien użyć.
Syknął boleśnie widząc ile rzeczywiście zostało użyte.
- To do wesela się nie zagoi… - rzucił do nikogo konkretnego odprowadzając złodziei spojrzeniem nim nie spoczęło ono na skrzyniach. Uśmiechnął się pod maską rozciągając mięśnie w ramach szybkiej rozgrzewki i ruszył do roboty.

Robotnicy portowi bez chwili wahania wykonali polecenie Amosa, zostawiając część skrzyń i skupiając się na zwierzętach. Działania półorka nie przeszły niezauważone, więc pracowali tym pilniej, usilnie unikając jego wzroku.
Noszenie skrzyń było w sumie odprężającym zajęciem - prosta, bezpieczna robota, w której największym zagrożeniem było poślizgnięcie się. Radzili sobie z nimi równie dobrze co tragarze, co najwyraźniej uraziło ich zawodową dumę. Zod zauważył bowiem, iż pod koniec ich pracy pozostali wręcz biegali z ładunkami, tak jakby chcieli udowodnić, że są lepsi od obcych.

Zod obserwował jak tragarze przyspieszyli. Przez trzy kursy składał sobie jak im powiedzieć aby zwolnili. Jak ich przekonać aby oni: normalnych rozmiarów ludzie, nie próbowali rywalizować z kimś jak Amos czy on: nieludzkich wymiarów… nieludźmi.
- Wy nie powinni… - zaczął, ale najwyraźniej słabo bo tragarz nawet nie usłyszał go wyprzedzając, najwyraźniej dostrzegając okazję aby zyskać kilka metrów nad “rywalem”. Zod pod maską momentalnie zrezygnował z planu.
- Zwolnijmy może trochę - rzucił pomysłem zrównując się z Amosem w pewnym momencie - Ci głupcy zaraz zaczną sobie głowy rozbijać przez ten pośpiech… albo powiedz im coś aby nie próbowali nam dorównać. Ciebie posłuchają po tej akcji z palcami.
- HA! Ja bym jeszcze podbił tempo - uśmiechnął się półork. - Ale masz rację. Zwolnijmy zanim coś im się stanie. Niech mają to małe "zwycięstwo". - odkrzyknął.
Nosząc paczki zastanawiał się jakie konsekwencje mogą go spotkać za odcięcie palców złodziejowi. W końcu tu na lądzie nie obowiązywało pirackie prawo morza. A jeśli to był syn kogoś ważnego? - Kurwa - zaklnął pod nosem Amos prąc dalej z robotą.
 
psionik jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:49.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172