|
Sesje RPG - DnD Wybierz się w podróż poprzez Multiwersum, gdzie krzyżują się różne światy i plany istnienia. Stań się jednym z podróżników przemierzającym ścieżki magii, lochów i smoków. Wejdź w bogaty świat D&D i zapomnij o rzeczywistości... |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
|
04-07-2022, 10:58 | #1 |
DeDeczki i PFy Reputacja: 1 | [PF1e][SoP] Gniew Burzy
|
04-07-2022, 12:20 | #2 |
Reputacja: 1 | Nowe, nieobciążone butem cywilizacji miejsca zawsze przyciągały najdziwaczniejsze zbierany ludzi. Od bogatych inwestorów i zdesperowanych biedaków liczących na powiększenie swoich fortun, przez naukowców szukających odpowiedzi na męczące ich pytania, po kapłanów wszelakich bóstw, liczących na nawrócenie miejscowych. Nie inaczej było i teraz. Wśród tej zbieraniny nieznacznie wybijał się dość młody mężczyzna. Bynajmniej nie z powodu niezwykłego krasmóstwa, czy charyzmatycznej osobowości. Nie. Był najzwyczajniej w świecie najbrzydszą osobą na pokładzie. Twarz nosiła znamiona jakiejś choroby, choć tydzień podróży i morskie powietrze musiały dobrze mu zrobić. Gdy wsiadał na pokład cała jego czaszka wyglądała niemal jak zaczynające powoli gnić mięso, a dziś w dniu zejścia ze statku była tylko nieco zaczerwieniona i wyglądała bardziej jakby została poparzona. Całość wieńczyło pojedyncze pasmo ciemnych włosów, zaczesane do tyłu i ciemne oczy, błyszczące żywą inteligencją. Ubierał się w proste, lecz nienagannie czyste ubrania zakrywające wszystko oprócz twarzy, wliczając w to dłonie. Przez klatkę piersiową miał przeciągnięty bandolier z którego wystawały chirurgiczne narzędzia i alchemiczne wyroby. Uwagę przykuł też swoją gotowością do niesienia pomocy. Dość szybko po statku rozeszła się wieść że na pokładzie jest lekarz z specjalizacją z zakresu chirurgii i alchemii stosowanej, gdy w ciągu kilku minut złożył złamanie u jednego z majtków który niezbyt szczęśliwie spadł z olinowania. Wieść mówiła też że nazywa się Jin Dhis i wyruszył w poszukiwaniu przygód i wiedzy. Większość wolnego czasu spędzał albo pomagając z drobnymi dolegliwościami pasażerów i załogi, albo męcząc Howarda Blackwella o szczegóły jego pracy i stosowane metody, albo unikając półelfiej kapłanki. Ta na szczęście rzadko wychodziła na pokład, tak więc ich drogi nie stykały się zbyt często. *** Alchemik wsiadając do szalupy podał dłoń jednemu z podróżników i serdecznie ją uścisnął, widocznie musieli się wcześniej znać. Być może nawet od lat. Teraz siedząc razem z pięcioma innymi śmiałkami uniósł rękę i uśmiechnął się krzywo. - Jin Dhis, lekarz, alchemik, alumnus szkoły oficerskiej. Poza Edwardem zdaję się że nie miałem przyjemności nikogo z państwa poznać. - powiedział wskazując dłonią mężczyznę z którym wcześniej się witał - Co państwa sprowadza do tego zapomnianego przez bogów miejsca? Ostatnio edytowane przez Zaalaos : 04-07-2022 o 13:32. Powód: Literówki, błędy logiczne |
05-07-2022, 11:18 | #3 |
Reputacja: 1 | Pomimo niezbyt przychylnej pogody od czasu do czasu szwendał się dość specyficzny człowiek w szpiczastym kapeluszu. Zdecydowanie wyglądający na czarodzieja jegomość rozglądał się po niebie jakby z nadzieją czegoś w nim wypatrywał.. można by zgadywać co mogłoby to być gdyby dość jasną wskazówką nie było jego zagadywanie pozostałych osobistości na statku o ich zdanie na temat smoków. Sam czarodziej poza swoim kapeluszem nosił podręczną torbę zawieszoną o ramie na dość wygodnej, choć nieco znoszonej czarnej szacie. Jedyną częścią ubioru nie mającą innego odcienia czerni była biała koszula i dość wyróżniający się srebrny sygnet prezentujący sylwetkę ryczącego smoka na lazurytowym tle. Podczas rejsu Edward głównie albo siedział korzystając z szansy na wypoczynek, albo spacerował po pokładzie wypatrując na horyzoncie czegoś ciekawego. Od czasu do czasu jednak zagadywał po kolei większość członków załogi zadając każdemu z nich jedno proste pytanie.. "Co sądzisz o smokach?" Po paru dniach tak jak jego nastawienie do większości członków załogi praktycznie się nie zmieniło to po rozmowie z Anabelle, za każdym z nielicznych razy gdy opuszczała swoją kajutę jej obecność przyciągała uwagę maga bardziej niż niebo.. Po dość długiej konwersacji z Gallio zaczął także co jakiś czas inicjować z nim kolejne nieco krótsze rozmowy. Jednak mimo zadawania tego pytania niemal każdemu pewna niewielka grupa osób jeszcze go nie otrzymała.. *** Po chwili podążania wzrokiem za odpływającymi szalupami.. konkretnie tą w której płynęła Pani Tullia, wsiadając do szalupy mag ze szczerym uśmiechem na twarzy uścisnął dłoń Jin'a. Zaraz po tym jak ten się przedstawił, sam przytaknął na jego słowa i uchylił kapelusz kierując spojrzenie na pozostałą czwórkę. - Edward Dragonson, witam. Zwyczajny czarodziej z Magnimarskiej akademii.. trochę daleko ale czego się nie robi dla przygody i możliwości pozyskania nowej wiedzy i nowych doświadczeń? No i dołączając się do zapytania przedmówcy ciekawi mnie również co myślicie o smokach? Po zadaniu kolejny już raz tego pytania mag uśmiechnął się jeszcze bardziej przekonany że to ostatnie osoby które jeszcze go na tym pokładzie nie usłyszały. Ostatnio edytowane przez EdwardDragon : 05-07-2022 o 11:45. |
05-07-2022, 20:25 | #4 |
Reputacja: 1 |
|
07-07-2022, 14:17 | #5 |
Reputacja: 1 |
|
08-07-2022, 11:31 | #6 |
Reputacja: 1 | Edward zadowolony dźwiękiem smoczego języka w którym przemówił Finnseach nie chcąc zostać mu dłużnym także odpowiedział mu w smoczym dialekcie z wyczuwalną ekscytacją. - Tak, ciężko byłoby mi się nie zgodzić.. Elfi badacz w tych okolicach, czyżby istniała szansa że obu nas sprowadziło tu choć częściowo to samo zagadnienie? Po tej wypowiedzi nie chcąc być nieuprzejmym wrócił do wspólnego języka by odpowiedzieć na pytanie Zod'a nie tracąc przy tym ekscytacji w głosie. - Ja? Dużo o nich słyszałem i czytałem, jednak osobiście nie miałem jeszcze okazji żadnego spotkać. Chciałbym ten stan rzeczy kiedyś w końcu zmienić i liczę że ta podróż nieco mnie do tego przybliży.. zwłaszcza ze doszły mnie słuchy o tym że niedaleko stad istnieje szansa by jakieś spotkać.. a same te ziemie maja także dość interesującą historię w tej kwestii.. ekhm ale może wstrzymam na razie z tematem.. w końcu mamy tu jeszcze dwóch pasażerów którzy się nie przedstawili? Ostatnio edytowane przez EdwardDragon : 08-07-2022 o 11:44. |
10-07-2022, 22:19 | #7 |
Reputacja: 1 | Jednym ze śmiałków, który dołączył do wyprawy był milczący półork - Amos Wyatt. Potężnie zbudowany, niemal dwumetrowy mężczyzna o zielonej, pokrytej licznymi tatuażami skórze był dość ekscentryczny, ale nie aż tak bardzo jak reszta śmiałków. Długie, grube i gęste czarne włosy sklejone morską bryzą swobodnie opadały na kark odsłaniając szpiczaste, zielone uszy przekute licznymi złotymi kolczykami. W przeciwieństwie do swoich orczych pobratymców, Wyatt musiał mieć w sobie większą domieszkę krwi ludzkiej, bowiem miał dość szczupłą szczękę kończącą się wysuniętym podbródkiem, a pełne ciemnozielone usta nie były wypchnięte przez kły i siekacze. Błękitne, głęboko osadzone i zimne oczy uważnie lustrowały rozmówców. Rejs upływał w ciągłych i nieregularnych zmianach pogody i pór dnia. W słoneczne dni półorka można było znaleźć na pokładzie, gdzie rozparty o burtę leniwie obserwował horyzont. W wietrzne, pochmurne i deszczowe dni, pomagał załodze, szczególnie gdy jeden z majtków spadł z olinowania. Wieczorami Amos przebywał w kambuzie popijając rum i inne alkohole jakie trafiły w jego ręce. Czasem grał w karty z członkami załogi, ale niezbyt często, bowiem zwykle wygrywał. Prawdopodobnie oszukiwał, ale nikt go na tym nie przyłapał. Po prostu sprawiał wrażenie kogoś, kto mógłby oszukiwać w karty. Miał na sobie dość krzykliwą czerwoną chustę zawiązaną niechlujnie wokół szyi, lub na głowie w upalne dni, białą lnianą koszulę i czerwony skórzany kubrak. Przy zdobionym pasie zwisała szabla i poręczny topór zakończony czymś w rodzaju haka. Na udzie przyczepiony miał krótki miecz, a pod cholewą długich butów sztylet. Całą posturą i sposobem bycia sprawiał wrażenie typa spod ciemnej gwiazdy, którego nikt nie chciałby spotkać samemu w ciemnym zaułku. Nikt oprócz czarnego kota. Jakimś cudem futrzak upatrzył sobie Amosa pierwszego dnia i nie odstępował na krok. Był to jedyny członek załogi, który regularnie wywoływał uśmiech na zielonej twarzy najemnika. Teraz zaś, gdy schodzili na szalupę, sierściuch znalazł wygodne miejsce w jednej z kieszeni sporego plecaka jaki Wyatt zarzucił sobie na ramię. - Amos - przywitał się ściskając mocno (ale nie przesadnie mocno) wyciągniętą dłoń, po czym zajął miejsce całkowicie ignorując zarówno powód swojej bytności na pokładzie, jak i pytanie o smoki. Zrzucił plecak u swoich stóp. Coś pokręciło się i poruszyło w plecaku i po chwili z klapy wysunęła się głowa sierściucha. Ziewnął szeroko rozglądając się leniwie, następnie wskoczył Amosowi na kolana podstawiając głowę pod potężną dłoń, która instynktownie zaczęła go głaskać. Ciche mruczenie zostało całkowicie zagłuszone przez falę i miarowe wiosłowanie majtków. Amos wyciągnął fajkę, zapalił i delektował się ostatnimi chwilami morskiej bryzy na twarzy. Wokół rozszedł się miły dla nosa zapach tytoniu. Ostatnio edytowane przez psionik : 11-07-2022 o 06:11. |
11-07-2022, 03:05 | #8 |
Kowal-Rebeliant Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez shewa92 : 11-07-2022 o 03:18. |
11-07-2022, 13:33 | #9 |
DeDeczki i PFy Reputacja: 1 |
|
11-07-2022, 16:04 | #10 |
Reputacja: 1 | Jin chłonął nowy ląd z oczami pełnymi ciekawości i głodu. Był przygotowany teoretycznie, zapoznał się z miejscową fauną i florą, ale żadna książka nie mogła go przygotować na widok tutejszej rzeczywistości. Jednocześnie surowa, jak i pełna koloru. Pełna dźwięków, choć równie dobrze mogła panować całkowita cisza. Z rozmyślań wyrwało go coś przyziemnego. Pijak grożący innym. Cóż. Alkohol wszędzie działał tak samo. Przez krótką chwilę obserwował rozwój sytuacji i ewidentny brak gotowości postronnych do działania. Zmrużył oczy i podniósł się, wprawiając łódkę w delikatne kolebanie. Jego ręce sięgnęły ku bandolierowi i wyciągnęły pojemnik rozmiaru butelki, tyle że wykonany z dziwnego, gąbczastego materiału. Alchemik odwiódł ramię, zmrużył oczy i pewnym rzutem posłał swój pakunek w kierunku pijaka. Opakowanie rozprysło się na jego plecach, uwalniając zielono-żółtą substancję, która w ułamku sekundy rozrosła się i napęczniała, oplatając ściśle pechowego człowieka jak i rozlewając się po ziemi. Po kolejnej sekundzie substancja nagle stwardniała i zmieniła swój kolor na głęboki brąz. Mężczyzna zaczął bezskutecznie szarpać się, próbując wyrwać z maziowych więzów. - E, co to kurwa jest?! - krzyknął zaskoczony - Puście mnie! - Spokojnie, proszę się nie szarpać, za jakąś minutę powinno się samo rozpuścić. - odparł alchemik - Może ktoś z państwa w tym czasie pana rozbroi? - powiedział głośno do ludzi na nabrzeżu i usiadł spokojnie na swoim miejscu. Odparła mu litania bluzgów wyraźnie wkurzonego pijaka. |