Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-05-2023, 08:40   #91
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
Victoria wspierała się o ladę by nie osunąć ze zmęczenia. Miała dosyć. Z ciężkim westchnieniem powitała kolejną grupę osób wlewających się przez wejście tawerny. Od zakończenia egzaminów drzwi się nie zamykały, nieustannie wachlując przestrzeń. Równie dobrze mogliby ściągnąć je z zawiasów.

Co będzie? – rzuciła wyświechtaną formułkę do kolejnego klienta podchodzącego do baru, czując że z wolna zamienia się w automatona zaprzęgniętego do pracy w nieskończonej pętli. Ograniczała słowa i energię. Dawno już przekroczyła nurt „Cześć, na co masz ochotę?”, muliste dno „Twoje zamówienie? Polecam danie dnia.”. Zbliżała do nieprzyjaznych wirów „Czego?”, łapiąc się nadziei, że już niedługo adepci magii wypłuczą sakwy z pieniędzy, a i w końcu nadejdzie kolejny semestr.

Były zalety. Wtedy gdy jeszcze potrafiła je dostrzec. Nowe twarze ze starszych roczników. Wiele ciekawych osobowości. Wymiana myśli w atmosferze posesyjnego relaksu i świętowania. Udawało się wychwycić wskazówki z rozmów podekscytowanych gości. Z ekspresyjnych i podkoloryzowanych opowieści – jakie egzaminy czekają w przyszłych latach? Na kogo z kadry profesorskiej należy uważać? Szło posłuchać o metodach kontroli na zaliczeniach i anegdot o nieszczęśnikach, którzy dali się przyłapać na oszukiwaniu. Karach iście w finezji okrutnych.

Donovan planował nazajutrz odpalić własną fetę. Przebić splendorem wszystkie poprzednie. Czarnowłosa westchnęła po raz kolejny, z wymuszonym uśmiechem odprowadzając menadżera, znowu biegnącego gdzieś w miejsce najwyższej potrzeby. W myślach wznosiła modły do Rakdosa by zabrał ich wszystkich sprzed jej oczu, porwał na zawsze do Cyrku Wyjącej Otchłani.

Nawijając na palce nici Splotu beznamiętnie wygłaszała formuły zaklęć, opanowania których wymusiły niesprzyjające okoliczności. Teraz po tysiąckroć praktykowała, wykonując ruchy dłońmi nad piramidą brudnych kufli z powierzchni odstawczej. Oczyszczający czar znacznie upraszczał logistyczną wędrówkę szkła po tawernie. Błyszczące świeżością naczynia mogła od razu umieszczać na wieszakach nad ladą. Zamiast nich, szmatką wypolerować zroszone potem czoło.


Viral wzdrygnęła się na obecność nachalnie przyklejonego do niej bytu. Wiele głosów w jej głowie i o jeden za dużo poza nią. Chciał przyspieszyć fatum współdzielone przez krewniaków? Utratę zmysłów? Zazwyczaj stał w bezruchu niczym tysiącletni kamienny posąg w starożytnej świątyni. W milczeniu się przyglądał. Górował sylwetką, bez ustanku otoczoną kłębami dymu. Budził dreszcze i nieprzyjemne uczucie ciągłego obserwowania pełzające wzdłuż kręgosłupa.


A kysszz – agentka Gildii machnęła jak na odgonienie psotnego kota, czy innych mar nieczystych. – Nie musisz bawić się ze mną w dom i ogród. Jestem już dużą dziewczynką, naprawdę… Zbiegu z Kalendarza.

Tknęło ją. A może rzeczywiście miał racje, choć naciągana to była teoria. Nie dawała wiary, bo jakże zwiędnąć z braku światła po jednej tylko nocy? Za dnia wszakże promienie wpadały przez okna. Cóż to za delikatne rośliny i czy mogłyby przetrwać w dzikich ostępach?

Warto było spróbować. Księgi nie podpowiadały rozwiązania problemu, albo zwyczajnie nie potrafiła znaleźć odpowiedniej wskazówki. Posiadała za to wspomniane źródła. Dwa - broszę z symbolem Strixhaven oraz wnętrze pierścienia, w którym panowały warunki do przyjemnej egzystencji. Również pod względem iluminacji. Trzy, jeśli wliczyć wiecznie płonącego ducha ognia, który najprawdopodobniej miał problem z samodzielnym stawieniem czoła życiu na wolności.

Z astrolabu, mały nieuku… – zaszumiało jej w uszach. – I nigdzie się nie wybieram. Przyjmując pierścień zostałaś mą oblubienicą. Twoja zgoda – dworował.

Dobrze, że nigdzie. Dym sobie tutaj w spokoju, a Viral schodzi do podziemia – pretendentka Witherbloom podjęła decyzję. Pakowała do międzywymiarowego plecaka nasiona, donice i wszystko co uznała za przydatne. Zarzuciła bagaż przez ramię. Ściągnęła pasy. Zakręciła krążkiem, który zdobił jej palec i włożyła dłoń pod poduszkę rzuconą na trzeszczące łóżko.


Lokal rósł do niebotycznych rozmiarów. Krzesła, stół i szafa przypominały nieosiągalne szczyty, gdy kryształ wyszlifowany w pióra Feniksa, osadzony w pierścieniu, wirem wciągał ją pod swoje skrzydła.

Urządzała się. Przez kolejne dni przenosiła do wnętrza różne ozdoby, elementy wystroju. Narzędzia i naczynia. Książki o pielęgnacji i przygotowywaniu ziół. Eksperymentowała. Choć w kieszonkowej sferze światło podlegało jej woli i nie gasło nocą, część swoich podopiecznych kąpała dodatkowo w blasku Broszy, inne w promieniach Lampy z Przykrywką. Obserwowała efekty i robiła notatki z metod dających najlepsze rezultaty. Między zajęciami ciasno wypełniającymi jej dni, nie miała zbyt wiele czasu wolnego, lecz chwile takie jak ta dawały bezmiar satysfakcji. Odpoczywała po robotach ziemnych, zadowolona spoglądając na kociołek, w którym parzył się napar z liści herbaty.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/originals/9b/95/58/9b9558e3a1099d254e47919241c8b3ac.gif[/MEDIA]

Nie planujesz odwiedzić Zakhary? Rodzinnych stron? – zagadała, wiedząc, że natarczywiec słucha. – Porzucać kulami ognia z żywiołakami Kolegium Prismari? Świat aż tak bardzo się nie zmienił – próbowała.

Jakbyś mogła wiedzieć, ulotne stworzenie – byt miał swoje demony. – Cóż może się zmienić przez życie trwające ledwie upadek ziarna w klepsydrze?

No to mnie nawiedził… ponury filozof – Viral sarknęła, unosząc w palcach lekko parzący garnuszek, pociągając łyk rozgrzewającego trunku o przyjemnie gorzkim posmaku.


Battlehammer mówił dużo, używał trudnych sformułowań i chaotycznie skakał po tematach, że adeptka szybko straciła wątek. Zmiana rodzaju energii kuli, którą dzierżył wyglądała imponująco, całkiem przydatnie. Nie posądzała się jednak o talent, by sama zdołała kiedyś odtworzyć jednaką sztukę. Miała wrażenie, że jej postęp w okiełznaniu mocy wynikał bardziej z przebywania w miejscu przepełnionym magiczną energią niż z samej nauki. Przenikała ją na co dzień i od czasu do czasu przestawiała coś w środku. Nagle była w stanie wywołać efekt podobny temu, który u kogoś podpatrzyła lub wynikający z palącej potrzeby ominięcia przeciwności.

„Czemu ten sam komponent zadziała u czarodzieja i kleryka?” – zastanawiała się dla zabicia czasu. „Bo wszystko pochodzi z jednego źródła, a bogowie też są tworami magii?” – zgadywała w myślach. „Bo komponent służy jedynie ogniskowaniu i używa się najbardziej efektywnego? Naprawdę mógłby być czymkolwiek, jak magiczne fokusy, od noży po księgi?”. Poczekała aż ktoś udzieli prawidłowej odpowiedzi, z ciekawością czy była choć jard od trafienia.

Sposobu zaliczenia nie zrozumiała za grosz. Co miał oznaczać *zestaw* czarów tematycznych? Nie znała ich aż tyle, by nawet móc użyć określenia uporządkowanej mnogości. Każdy pochodził z innej bajki. Musiała się zastanowić. Może gdyby dołączyć do perkusji wyczarowane dźwięki, których nie były w stanie wydobyć żadne ze znanych jej, nudnawych instrumentów? Forma wyrażenia siebie w twórczej ostrości. Wokal Aurory, ognie Ifryta, tematyka niszczenia bębenków w uszach słuchaczy. Musiała poszukać inspiracji. Żywiołów – wody przekłutej elektrycznością, zderzenia pływu z ogniem, grzmotu niszczącego lód. Od tego mogłaby zacząć.

Poszukać własnego ja… – uczennica powtórzyła za prowadzącym zadanie domowe. – Bez sensu, gdybym kiedykolwiek je zgubiła, nigdy się nie odnajdę.


 
Cai jest offline  
Stary 22-05-2023, 12:47   #92
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
W następnych dniach okazało się, że wykładowcy pod różnymi pretekstami przekazywali studentom zwój zaklęć. A to Battlehammer rozdał materiały do ćwiczeń, innym razem Bruxa rozdał każdemu zwoje, których działania mieli opisać matematycznie. Praktycznie każdy z pierwszorocznych miał dwa lub trzy pergaminy, które miały wpłynąć na ich naukę.

***

Percy, Ror i Tilina byli w sporym gabinecie profesor Ostrodziobej.
- Przyjżałam się sprawie i nie wiem co może być przyczyna.
Na biurku znajdowała się próbka w szklanym słoju, którą zebrli w FireJolt Cafe.
- Obawiam się, że może to być sabotaż. Nawet w warsztacie produkującym nasz smar nie odnotowaliśmy niczego niepokojcego. Produkcja odbywa się kilka dni w tygodniu. Smarujemy nim meble, zbroje, pomoce naukowe, naczynia kuchenne. Dosłownie wszystko.
Głowa profesor obróciła się wodząc oczami po gabinecie. Ruch przypominający o szerokim zakresie ruchów był dość niepokojący dla trójki adeptów. Dodatkowo Ror mieściłaby się w jednym sporym szponie profesor Mavindy.
- Jednak bez wątpienia ktoś ładuje naszą maść złą magią. Magia uwalnia się zmieniając naturę przedmiotu, jak skrzynia, lub istoty, jak żaba. Działa intensywnie, po czym się rozpływa. Nie znalazłam też niczego, co łączy żaby i skrzynię. Nikogo, kto pracował przy kostiumach nie było na wyścigu żab. Trop się urywał…

- Musimy zebrać więcej informacji. Chciałabym, żebyście byli moimi oczami i uszami.

***

W końcu przyszło upragnione zakończenie tygodnia. Jawenesh Twardypazur przeszedł sam siebie. Impreza organizowana przez Donovana była imprezą otwartą. Odbywała się w Końcu Łuku i ściągnął masę ludzi.

Percival zmrużył oczy patrząc na Quentiliusa z wyrzutem.
- Mówiłem ci, że musisz coś jeść, prawda? A dlaczego nie tu? I dlaczego nie teraz?
Drathomir nie wtrącał się w dyskusję. Właśnie w tym momencie czuł potrzebę złożenia serwetki w idealny kwadrat i zdawał się skupiać wyłącznie na tym. Gdyby nie był magiem, to najpewniej zostałby szpiegiem. Tak bardzo potrafił udawać, że go nie ma!.

- Witam wszystkich, którzy po tych trudnych egzaminach zdecydowali się do nas przyjść. - Mówił Jawenesh donośnym głosem spotęgowanym przez zaklęcie Taumaturgii.

- To impreza mojego kumpla, Donovana. Brawa dla niego! - tłum zawiwatował.

- Z tej okazji mamy piwo dla każdego!

Wiwat po tych słowach był tak głośny, że nawet Taumaturgia Jawenesha nie dała rady przebić się przez hałasy. Minęła długa chwila, aż tłum ucichł.

- Na początek imprezę uświetni występ Aurory! Powitajmy ją brawami.

***


Aurora miała piękny, solowy występ. Porwała wszystkich, za wyjątkiem Quezane. Eladrinka zagryzała zęby. Dhampirzyca wywoływała w niej jedynie negatywne skojarzenia.

***


Po jej występie Jawenesh ponownie wyszedł na środek karczmy i przemówił:

- Dziękujemy naszej wspaniałej Aurorze za uświetnienie naszej imprezy swoim występem. Nie jest to jedyna atrakcja dzisiejszego wieczoru. Pragnę wszystkich poinformować, że po długiej przerwie do Końca Łuku powraca gra Czarodziej-Smrodziej.

Twardypazur pstryknął palcami, a kilka osób zajęło się przestawianiem stolików. Jednocześnie w pustym obszarze pojawiło się urządzenie wielkości dużego wiadra. Studenci pierwszego roku raczej nie rozpoznawali jego zastosowania. Jawenesh widząc między innymi zmieszaną minę Donovana zaczął więc opowiadać.

- Ja miałem okazję już poznać tę grę, ale wielu z was jeszcze nie. To jest stara tarcza treningowa. Służy do treningu celności. Ale przecież nie chodzi o jakieś głupie zaliczenia, prawda? Zobaczcie.

Manager klubu wystrzelił promieniem lodu w urządzenie, a ono zaczęło coś wewnątrz przetwarzać. Po chwili urządzenie wypluło zieloną i świecącą sferę, której ruch kojarzył się z bańką mydlaną. Sfera powoli leciała przez pomieszczenie w stronę ustawionego dużego wiadra na końcu sali. Bańka opadła obok wiadra pękając i roznosząc wokół nieprzyjemny zapach. Tłum wydał z siebie głośne “uuuuu”.

- No tak, mnie się nie udało. Ale zasady są proste, uderzacie dowolnym zaklęciem w tarczę ćwiczebną, a czarodziej-smrodziej robi bańki. Wasza głowa w tym jak trafić czarodzieja-smrodzieja, żeby jak najwięcej baniek trafiło do wiadra. A ponieważ mamy ostatnio problem z kieszonkowcami, to nagrodę mam tutaj.

Atletycznie zbudowany owlin położył zakończoną pazurami łapę na słoiku w którego wnętrzu były złote monety.

- Bez obrazy Grayson, ale mam zamiar pilnować tego lepiej niż ty swojego mieszka. Zapraszam chętnych do gry!
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 23-05-2023, 08:39   #93
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
Victoria wytrzeszczyła oczy z przerażenia na słowa o piwie dla wszystkich. Z obłąkańczym uśmiechem uniosła drżącą rękę zgłaszając się do konkursu, uciekając sprzed nadchodzącej lawiny przytłaczających, w żaden sposób niepremiowanych obowiązków. Z jednej strony miała nadzieję, że pod koniec wiadro zamieni się w ziejącego potwora, wszyscy uciekną i nie będzie musiała nic więcej rozlewać. Z drugiej nie chciała by zdemolowali jej knajpę. Zachowawczo przeszła wzdłuż ścian, otwierając drzwi i okna na oścież. Usuwając przeszkody z dróg szybkiej ewakuacji.

Rządzisz, panno WyyyyyynterrrrrStarrr – zaanonsowała z manierą konferansjera przez walką na arenie, mijając dziewczynę z kapeli. – Aż poruszyłaś me kamienne serce. Gdybyś szukała mocnego uderzenia w bardziej kameralnym projekcie niż nadęta orkiestra, masz mój topór – odsalutowała krótko, zmierzając na środek, stając koło szefa.

Ej, załoga, komunikat! – przekrzykiwała tłum. – Rozumiem, przednia zabawa musi zawierać element dewastacji. Chcecie zasmrodzić tawernę i sprawić, że żarcie do końca świata będzie kojarzyć się z odorem rzygowin – wymownym spojrzeniem, wbitym w pierzasty łeb Javenesh’a skomentowała jego kretyński pomysł. Sowiarz albo lubił zapach padliny, albo brak nosa czynił go odpornym. – Skoro nie macie zamiaru wyjść z grą na zewnątrz, niech ktoś może z łaski wpierw sprawdzi, czy parchaty, stary kubeł nie zamieni się w smrodliwe monstrum i nie zacznie niszczyć mi baru, hmm?

Rozejrzała się po gościach, szukając osoby która mogła by cokolwiek zaradzić. Większość podpitej hałastry o twarzach nieskażonych myślą do niczego się nie nadawała, ale w końcu wyłapała odpowiedniego kandydata.

Percy, pomożesz? – zwróciła się do kolegi z roku, bohatera okładki Strixhaven Star. Pomachała zachęcająco, zapraszając by podszedł bliżej, rzucił okiem na przytargany sprzęt.

Tak czy inaczej, przeczuwając nadchodzącą katastrofę, bandycką modłą obwiązała nos i usta mokrą chustą, chcąc osłabić nadchodzące fale fetoru.
 
Cai jest offline  
Stary 25-05-2023, 06:19   #94
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Percival spodziewał się czegoś więcej po wizycie w gabinecie profesor Ostrodziobej i nie mógł ustać w miejscu, z zagryzionymi palcami oczekując jej raportu na temat tajemniczych incydentów połączonych obecnością mazi, jakie miały miejsce na uniwersytecie. Zawiódł się naprawdę srodze, gdy owlinka tylko przemówiła, oznajmiając że enigma miała pozostać enigmą. Śledztwo nie zdołało wykryć choćby cienia poszlaki, trop się urwał.

Może powód leży u źródła! — adept zamachał dłońmi, nijak nie kryjąc zawodu na twarzy i w głosie. — S-s-skądś te składnik-ki pochodzą. Możetotaksabotują. N-należy prześledzić ca-cały łańcuch prod-produkcji tegospecyfiku.

Panie de Sartre — profesor stanowczym tonem wstrzymała chłopaka, który szykował się do kontynuowania słowotoku i wyliczania kolejnych możliwości. — Proszę mi wierzyć, że dołożymy wszelkich starań, by dotrzeć do sedna tej niepokojącej sprawy. Odnotuję pańskie teorie.

Percy tylko pokiwał głową w odpowiedzi.



Dlaczegozawszeja — jęknął słabo.

Adept ledwo co zdołał przełknąć gorycz wywołaną przez podstępne zaciągnięcie go do tawerny przez Quentilliusa i Drazhomira - w dużej mierze dzięki pięknemu występowi Aurory - a już kolejna niecna dusza pojawiła się na horyzoncie, tym razem w postaci Victorii, w jednej chwili zmieniając jego zdanie co do tego, że może nie będzie tak źle. Wywołany z imienia Percy, blady pod kolejnymi spojrzeniami osiadającymi na jego osobie i oczekującymi jego odpowiedzi, gotów był dać drapaka i zaczął się już nawet wycofywać, ale zapomniał zupełnie o rudowłosym tuż za plecami. Szczęśliwie aktor miał lepszą koordynację ruchową i całkiem sprawny refleks, toteż duet nie spotkał się z podłogą przez niezdarstwo adepta. Mając ze swojej drugiej strony Drazhomira, Percy znalazł się efektywnie w potrzasku.

Wystarczywykryciemagii — wyrzucił gorączkowo. — I sprawdzić czyniemamazi. Każ-każdy m-może to zrobić.

Żałował, że na żadnym z otrzymanych na zajęciach zwojów nie zostało spisane zaklęcie Niewidzialności.
 
Aro jest offline  
Stary 27-05-2023, 10:09   #95
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Dni po egzaminie mijały aasimarowi w błogim nic nierobieniu. Nie musiał się niczego uczyć, roślinka mu w końcu urosła, zaliczył ten nieszczęsny egzamin, ale tylko na tróję. Lada dnia spodziewał się że rodzina się tym zainteresuje ale teraz… teraz mógł wypoczywać.

Najnowsze zajęcia z aur magicznych były autentycznie ciekawe. O tyle o ile poprzedni prowadzący miał gadane, to obecny porywał uczniów praktycznymi zastosowaniami. Dla młodych umysłów nie było niczego lepszego jak okazja do zniszczenia czegoś i jeszcze dostania za to nagrody.

Prawdziwym problemem było za to przygotowanie “zestawu zaklęć tematycznych”. Młodzieniec dość szybko zdał sobie sprawę z tego że zaklęcia którymi się posługiwał były z bardzo różnych dziedzin magii i nie składały się w żadną zorganizowaną całość. A zdecydowanie nie miał czasu ani ochoty by siedzieć w księgach. Zresztą… przepisywanie formuł nigdy mu nie szło.

Ostatecznie postawił na swój typowy plan czyli “ładnie się uśmiechać i lać wodę”. Zdecydował że motywem przewodnim jego pracy będzie: “światło, umysł i energia - czyli praktyczny przewodnik pacyfikowania zagrożeń”.

Ale na to miał jeszcze czas.

***

Dużo czasu spędzał chodząc po strefie komercyjnej, w szczególności zaglądając do sklepów z ubraniami. Szkolne mundurki były praktyczne, neutralne i pasujące na wszystkich, poza osobami o wyjątkowo… ekstremalnych fizjonomiach. Były też przez to wyjątkowo nudne. A ostatecznie poza zajęciami warto było się pokazać w czymś nieco bardziej eleganckim.

Co ciekawsze zestawy ubrań oglądał z wyjątkową dokładnością, prosząc też sprzedawców o katalogi, bądź o magiczne zaprezentowanie danego zestawu ubrań w ruchu. Ostatecznie na jego biurku w pracy rosła coraz większa sterta popaćkanych atramentem magazynów mody, notatek i surowych rysunków.

***

W końcu nadszedł ten dzień. Dzień wyczekiwanej imprezy Donovana. Stojąc przed drzwiami wejściowymi uśmiechnął się ciepło do towarzyszącej mu Nory.

- Gotowa? Starajmy się trzymać blisko, moja iluzja ma ograniczony zasięg. - powiedział i zainkantował swoje nowe zaklęcie, po czym pchnął drzwi i wszedł do środka.

W harmider studenckiej popijawy wparowali jak lodołamacz. Rozmowy cichły gdy przechodzili obok. Wszyscy wpatrywali się w Tiga i Norę jak barbarzyńcy widzący po raz pierwszy efekt działania technologii.

I ciężko było się im dziwić.

Ograniczenie magii Tigiala sprawiało że musiał stworzyć stroje zakrywające wszystko od ramion w dół. Pod osłoną magii nosili normalne, szkolne mundurki, nie chcieli ryzykować że koncentracja aasimara się zachwieje, odsłaniajac gołą skórę. Nie wspominając już o tym że ktoś mógł zwyczajnie przebić się przez iluzję. Ale to wciąż było dość dużo by wygenerować naprawdę oszałamiający efekt.


Dla siebie Tig przygotował elegancki dwuczęściowy strój, łączący biel z miedzią i brązem. Długie rękawy nachodziły na grzbiety dłoni, okute w delikatne miedziane rękawice. Ozdobienia z motywami słońca i gwiazd zajmowały górną część klatki piersiowej, a samo słońce oddawało promienie, dzielące strój na mniejsze elementy, rozchodzące się u dołu w wachlarz promieni. Barki okute były za to lekką, ewidentnie ceremonialną zbroją z brązu.

Ten obraz piękna łamały tylko pojedyncze, niemal zagojone, zadrapania na twarzy aasimara. Ewidentnie się z czymś, albo kimś zderzył niezbyt dawno temu…


Nora natomiast “nosiła” ubrania w kolorach czerni, bieli i złota. Podobnie jak i u Tiga, pokrywały one wszystko od szyi w dół. Obcisłe czarne leginsy wpadały w biało złote buty, ku górze natomiast łączyły się niemal niezauważalnie z obcisłą koszulą i kamizelką, na które narzucony był biały półpłaszcz, ozdobiony czarnym futrem u szyi.

Aasimar uśmiechnał się promiennie, chwycił Norę za dłoń i zaczął przepychać się do Donovana. Uważał by nie dotykać innych studentów. Podtrzymywanie iluzji było wystarczająco trudne bez dodatkowych efektów do symulowania.

Po kilku minutach stał już kuflem piwa w rękach, przyjaciółmi dookoła i poczuciem spełnienia. Czego młody człowiek mógł chcieć więcej? Może jeszcze kilku innych osób do zestawu.

Przejrzał tłum w poszukiwaniu znajomych twarzy. Zidentyfikował Percego, Ror, Victorię i Quezane. Wślizgnął się po kolei do umysłu każdego z nich, nie miał zamiaru przekrzykiwać harmidru.

~ Dołączycie do popijawy? ~ spytał retorycznie, machając im przy tym ręką.

***

Czego jeszcze mogło brakować? Ależ oczywiście że czarodzieja smrodzieja! Gra szybko znalazła wielu amatorów, do których dołączył też Tigial. Niestety był już sam, Nora zdążyła opuścić karczmę. Któreś z nich musiało siedzieć na dyżurze w dormitorium, a że zaliczenie było organizowane przez Donovana…

Linia fetoromantów przesunęła się już na tyle że przyszła kolej Tiga na spróbowanie swoich sił. Uważnie przyjrzał się tarczy i wybrał punkt w który chciał trafić. Jego oczy zmieniły się w czarne studnie, a na palcach dłoni zaczęła tańczyć ciemno czerwona poświata. Chciał wygrać. Uniósł prawą rękę i rzucił nią kulę trzeszczącej energii, która z głuchym łupnięciem wbiła się w tarczę. Ta zgrzytnęła niepokojąco i…

Wypluła z siebie kilka baniek, które z gracją otyłego goblina poszybowały w kierunku wiadra. Ostatecznie cztery trafiły do środka, pozostałe natomiast rozpadły się, zmieniając najbliższe otoczenie grajacych w strefę aktywnego użytkowania broni biologicznej.

- Ugh.. - jęknął Tig zasłaniając twarz dłonią i pośpiesznie wrócił do przyjaciół, jak najdalej od strefy bezpośredniego rażenia smrodem.
 
Zaalaos jest offline  
Stary 28-05-2023, 13:18   #96
 
Shartan's Avatar
 
Reputacja: 1 Shartan ma z czego być dumnyShartan ma z czego być dumnyShartan ma z czego być dumnyShartan ma z czego być dumnyShartan ma z czego być dumnyShartan ma z czego być dumnyShartan ma z czego być dumnyShartan ma z czego być dumnyShartan ma z czego być dumnyShartan ma z czego być dumnyShartan ma z czego być dumny
Siedząc przy biurku na, którym spoczywały dwa ostatnio otrzymane na zajęciach zwoje Donovan polerował tarczę odpoczywając od po ostatnich ciężkich dniach. Nie spodziewał się, że w tawernie będzie taki ruch.

Sam również zaplanował oblanie zdanego egzaminu, ale jak na razie bardziej absorbowało go świętowanie innych. Po skończeniu polerowania tarczy Crouch zabrał się za miecz, a kiedy skończył wrzucił te rzeczy do plecaka przestrzennego.

Dwa razy już znalazł się w niebezpieczeństwie, ale do tej pory miał szczęście i udało mu się uniknąć bezpośredniego trafienia. Na wszelki wypadek wolał jednak po ostatnich wypadkach mieć pod ręką miecz i tarczę. Wrzuciłby je już wcześniej do plecaka, ale ciągle o tym zapominał.

***

Impreza szła całkiem nieźle. Chociaż w pierwotnym zamyśle, to miała mieć ona nieco bardziej kameralny charakter, ale jakoś poszło, to w odwrotnym kierunku. Jednak jak dotąd zabawa była całkiem dana, także nie było powodu by narzekać.
- Dobrze Percy, że zdecydowałeś się jednak przyjść.
Donovan przedstawił reszcie gości jego współlokatora, który inni jego znajomi nie znali, a przynajmniej tak sądził. W pewnym momencie młody adept magii dostrzegł olśniewająco ubranego Tigala wchodzącego do tawerny z jakąś pięknością. Oboje wyglądali fenomenalnie.
- Świetnie wyglądacie.
Witając się Tigalem, Crouch dotknął przypadkowo jego rękawa i wtedy zorientował się, że faktura ubrania nie odpowiada do końca wyglądowi, ale to nie miało znaczenia. Tigal wpadł naprawdę na świetny pomysł, a Nora, którą przyprowadził ze sobą okazała się bardzo sympatyczna. Właściwie była, to najmilsza osoba jaką Donovan do tej pory spotkał w Strixhaven.

***

Od momentu w którym Javesh zabrał głos zabawa zrobiła się zaś jeszcze bardziej huczna. Darmowe piwo i występ Aurory wyraźnie poprawiły humor znacznej części gości.

Następnie okazało się, że Javesh zorganizował również konkurs z popularną grą na uczelni, której Donovan nie znał. Jednak po wyjaśnieniu zasad postanowił wziąć w niej udział. Choć miał mieszane uczucie po tym jak ostatnio jego nagroda trafiła do rąk kieszonkowca zanim ją jeszcze odebrał.

Słuchając tego co mówi jego kolega miał wrażenie, że rzuca złodziejowi czy złodziejce nieformalne wyzwanie odnośnie kradzieży nagrody. Gra wykorzystywała zręczność, także złodziej lub złodziejka znająca się na arkanach mogła tą nagrodę zwyczajnie wygrać zamiast ukraść. Chyba, że kieszonkowiec wolałby przyjąć wyzwanie Javesha i zakosić drugą nagrodę z rzędu.

To rozmyślanie o nagrodzie w jakiś dziwny sposób przypomniało Crouchowi o tym, że zmienił się nauczyciel jednego z przedmiotów.
- Słyszałem, że macie nowego prowadzącego od Magicznych Aur, który bardziej przedkłada praktykę nad teorię. Może kiedyś wpadnę zobaczyć te zajęcia.
Kiedy wszystkie wątpliwości odnośnie konkursu zostało wyjaśnione można go było rozpocząć.

Donovan klaskając kilka razy w dłonie zachęcił publiczną tam zgromadzoną by mu kibicowała. Jako, że pracował w tawernie w której odbywała się gra odniósł wrażenie, że było mu łatwiej zdobyć przychylność publiczności niż ostatnim razem.

Nadeszła jego kolej wkonkursie. Posłał kulę błyskawicy w stronę magicznej tarczy po czym kilka kulek wzbiło się w powietrze i trafiło do wiadra. Chyba 6, a reszta się rozpadła. Donovan odsunął się jak najszybciej od tarczy i wrócił do stolika by uniknąć nieprzyjemnego zapachu unoszącego się z pękniętych baniek.
 
Shartan jest offline  
Stary 01-06-2023, 08:05   #97
 
Elenorsar's Avatar
 
Reputacja: 1 Elenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwu
Ror była pod wrażeniem nowego wydania Aur Magicznych. Praktyczne podejście oraz prezentacje jakie przedstawił im na wykładach Battlehammer, dużo bardziej przypadły młodej goblince niż to co mogła doświadczyć w pierwszym semestrze. Adeptka nie wiedziała, czy ma skupić się na tym co pokazuje nauczyciel, czy może na księdze, która sama z siebie zmieniała strony w zależności od modyfikacji, jakie wprowadzał krasnolud. Skoro jemu udają się takie sztuki, prawdopodobnie jej w przyszłości też może się to udać.

"Zestaw czarów tematycznych". Ciekawy temat, chociaż nie łatwy. Zaklęcia jej znane nie są zbyt mocno ze sobą powiązane, więc będzie musiała nieco nad tym posiedzieć, aby wybrać właściwe i odpowiednio przygotowane. Praca domowa też była niestandardowa. "Napijcie się w pubie" nie trzeba było jej drugi raz powtarzać. Po tym co ostatnio odkryła, jak działa na nią alkohol oraz fakt, że nie było to przypadkowe, była chętna, aby "ćwiczyć" tę umiejętność wielokrotnie.

***

Czyli miała rację. To nie był przypadek. Ktoś celowo stwarza zagrożenie w ich otoczeniu i to nie jednokrotnie, więc prawdopodobnie się to powtórzy. Niestety profesor Ostrodzioba nic nie pomogła. Stwierdziła jedynie to, do czego ona sama i Percy sami już zdołali dojść. I dodatkowo jeszcze zrzuciła całą sprawę na nich. "Bądźcie moimi oczami i uszami." Goblince wydawało się, że jako komuś bardziej doświadczonemu powinno być łatwiej dojść do prawdy, a tu okazuje się, że nauczycielka jedynie rozkłada ręce, a raczej skrzydła. Nie skomentowała jednak tego i nie pokazała po sobie zawodu. Wiedziała natomiast, że sprawą musi się zająć osobiście, a Percy zapewne jej w tym pomoże.

***

Koniec tygodniu. Wyczerpującego tygodnia. Ror miała ochotę odpocząć, poleżeć w łóżku, ale dała się namówić, aby pójść na imprezę orgaznizowana przez Donovana. Gdy pojawiła się na miejscu, usiadła w kącie i raczej była ciszej niż zwykle. Nawet występ Aurory nie porwał jej zbytnio, mimo tego że jej śpiew podobał się goblince. Zielonoskróra zwyczajnie miała zbyt zajętą głowę ostatnimi wydarzeniami, które nie dawały jej spokoju.

Sytuacja zmieniła się, gdy na sali pojawił się gospodarz imprezy, który wdarł się do jej umysłu, aby zaprosić ją na wspólnego drinka. Po kilku mocniejszych trunkach Vrorbeenquea się ożywiła i mogła się bawić w najlepsze zapominając o przykrych wydarzeniach minionego tygodnia.

Ror była już w stanie bardzo umilonego nastroju, gdy Jawenesh ogłosił konkurs. Jak konkurs to trzeba wziąć w nim udział, jednak problem był taki, że dziewczyna niezbyt mogła się skoncentrować na zasadach konkurencji tłumaczonej przez chłopaka. Postanowiła przystanąć i przyjrzeć się jak to ma działać. Po kilkunastu próbach innych uczestników przyjęcia, stwierdziła że to nic trudnego. Rzucasz czar, trafiasz, lecą bańki i zalatuje smrodkiem, albo nie jeżeli dobrze się trafiło.

Tak więc niska goblinka ustawiła się w kolejce i gdy przyszła jej kolej skupiła się, a później z ręki Ror wystrzeliły trzy identyczne strzałki, które poszybowały w stronę zawieszonej tarczy, z której pofrunęło kilka baniek. Nie była do końca pewna, czy aby nie dwoi jej się przed oczami. Z konsternacji wyrwał ją okrzyk Jawenesha.

- Siedem! Siedem baniek w wiadrze!

Uradowana goblinka aż podskoczyła. W tym stanie cieszyłaby się, gdyby trafiła choćby jedną, a tu takie miłe zaskoczenie. A może to właśnie ten stan pomógł jej tak dobrze wykonać zadanie? W końcu niezbyt się stresowała, a więc może to było to. Ciekawe, czy tak samo sprawdziłoby się na zaliczeniu. Może warto spróbować.

Dziewczyna teraz w całkowicie odmienionym humorze niż tym, który tutaj przyniosła, wróciła się do swoich znajomych.

- Stawiam pod drinku! - Wykrzyczała do grupki. Wzrokiem poszukała Til i zbliżyła się do niej po czym już ciszej dodała. - Przepraszam, że nie obgadaliśmy tego co zaszło. Nie miałam głowy. Napijmy się teraz, a w dormitorium pogadamy.
 
Elenorsar jest offline  
Stary 19-06-2023, 09:36   #98
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Po tym jak Percy odmówił przeprowadzenia wykrywania magii zajęła się tym Tiliana. Maszyna była magiczna i emanowała z niej magia wywołań. Co w zasadzie wiele nie dawało, choć Percy słusznie zauważył, że w przypadku mimika i żab mieli do czynienia z czarami transmutacji. I to chyba ostatecznie uspokoiło tłum.

Choć prawda była taka, że gigantyczne żaby w tej chwili wywołałyby raczej śmiech niż przerażenie. Studenci szybko przystąpili do zawodów.

Największe owacje wzbudził Donovan, który swoim zwyczajem porwał tłumy. Wiele osób było przekonane, że to on wygra.

Jednak nowy rekord ustanowiła Ror. Niewielka goblinka postawiła sobie tego wieczoru za cel napić się ze znajomymi. Dotąd nie miała okazji pofolgować sobie. Surowa dyscyplina zakonna na to nie pozwalała. Tymczasem w nowym środowisku, z nowymi znajomymi i bez argumentu konieczności nauki do egzaminu coś w niej puściło.

Jawenesh, który był naprawdę potężny uniósł Ror na rękach, a ona unosiła trofeum, jakim był słoik ze złotymi monetami. Radość przyćmiewała tylko chęć do zwymiotowania.

- Macie problem w kuchni - powiedział nieumarły mężczyzna siedzący na blacie obok kega, z którego Viral w zmienionej postaci dzielnie nalewała piwo. Tylko dziewczyna widziała inkarnację istoty, która towarzyszyła jej od wyprawy do magicznego laboratorium. Jednak zdała się nie zrozumieć za pierwszym razem. On zaś wskazywał palcem na drzwi z napisem: “Tylko dla personelu”.

Spod drzwi wydobywał się dziwny dym. Tymczasem w pomieszczeniu rozszalała kolejna fala radości. Viral spróbowała załatwić sprawę po cichu, a że miała pod ręką dwóch menedżerów to wzięła ich na stronę. Jawenesh bez zastanowienia ruszył do kuchni, z której ów dym się unosił. Donovan i Viral za nim. Drzwi do kuchni zostały natomiast na tyle szeroko rozchylone, że Tigal i Ror od razu zorientowali się, że coś jest nie tak. Po ostatnich przygodach wieczorem na ulicy wiedzieli już, czego moga się spodziewać, dlatego wykorzystali zamieszanie i ruszyli za pozostałymi.

Również Percival zauważył, że coś jest nie tak. Ale czy opłacało mu się ryzykować? Skoro prodziekan zdawałą się nie przejmować sprawą i wykorzystywać ich? Percival więc stał rozdarty między drzwiami na zaplecze, a tłumem lekko podpitych i imprezujących studentów. Trudno było orzec, gdzie było bardziej niebezpiecznie.

***


W kuchni było bardzo gorąco. Viral była przekonana, że tym razem było tam jeszcze goręcej niż zwykle. Całe pomieszczenie spowijała para, która utrudniałą zobaczenie czegokolwiek. Jawenesh się o coś potknął. Gdy przyklęknął na jedno kolano i odgarnął nieco mgły. Na podłodze leżała Curtie. Ich kucharka. Victoria znalazła jeszcze dwoje innych pomocników kucharki. Tomasona i Garel. Oboje byli studentami drugiego roku.

I wtedy właśnie ogromny Owlin syknął z bólu. Coś, co wyglądąło jakby składało się w całości z pary wystrzeliło w jego stronę i rozcięło szerokie ramię. Istota była niewielka i prawie nie było jej widać w oparach mgły.

 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 20-07-2023, 07:29   #99
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
Viral przechadzała się alejami swego umysłu. Przystawała, przyglądając posągom wyrastającym z piedestałów, wznoszących bladym marmurem wzdłuż onirycznej promenady na tle sinego, pełnego wirów i mgławic nieba. Różnych kształtów i rozmiarów. Niektóre dawno zmurszałe. Inne rozbite w gruz, leżące stertą części ciała wokół podestów. Starała się przypomnieć sobie kim były. Przywoływała wspomnienia, kontemplując je z sentymentem.

[MEDIA]https://e1.pxfuel.com/desktop-wallpaper/789/1010/desktop-wallpaper-smartphone-of-irithyll-smartphone-dark.jpg[/MEDIA]

W półśnie. Pani Labiryntu. Spacer przywiódł ją przed figurę Victorii. Głośnej, niepokornej. Maska zakrywała jej twarz. Bardziej żywe stworzenie niźli maska. W kształcie pożeracza intelektu z ośmioma ostrzami miast odnóży. Przędącego nici przenikające przez oddane z kunsztem pasma włosów rzeźby, zanurzone w głowie. Z cyklopim, szeroko otwartym okiem umiejscowionym pośrodku obłego tułowia, spoglądającym gdzieś poza, w rzeczywistość. Ukazując w błyszczącej źrenicy przesuwające się obrazy wnętrza Końca Łuku, zebranego tłumu. Korona Władzy należała obecnie do ożywionego dzieła, ulepionego z fragmentów napotkanych w życiu osób, wyobrażeń nadających cechom fizyczną powłokę, z części siebie, cieni i snów.

Viral niewielką część uwagi poświęcała by patrzeć wraz ze swym charakternym tworem. Bo i nie było na co. Niegodne działania. Po tysiąckroć te same. Napełnij kufel. Zbierz zamówienie. Idź tu. Weź to. Zbyj natręta. Uśmiech, powtórz. Narzędzie przydatne do działań ekspresyjnie społecznych, męczących i monotonnych. Odpowiedź na pytanie - jak urządzić umysł, by stworzyć idealnego, uśpionego agenta?

Niezwykle trudni do wykrycia, jednak robiący co należy, gdy nadejdzie właściwy moment. Receptura ułożona przez magów umysłu Domu Dimir z lubością wkładających paluchy w śliskość otwartej głowy. Wygląd to za mało. Zmień charakter, światopogląd. Rozerwij jaźń w osobowość mnogą. Jedna nadrzędna. Pozostałe odcięte od newralgicznych informacji. Zaklęte w posągi. Przekaż kontrolę, lecz nigdy nie oddawaj jej w pełni. Założenia eksperymentów, które przeprowadzali czarodzieje z Dziesiątej Gildii, raz po raz przeszywając czaszkę dziewczyny czarami. W wyniku powstały pęknięcia, skazy i paskudne skutki uboczne, o kilku z nich Viral już wiedziała. Niewielu z rodu - Odmieńców spowinowaconych z Lazavem, linii krwi wyjątkowo dobrze asymilującej zmiany, dożyło sędziwego wieku. Popadali w obłęd. A i tak, mogła dziękować losowi, że nie należała do grupy pierwszych z nieszczęśników poddawanych próbom, w karze za przewiny wobec Domu.

W głębi umysłu wyłoniły się zakazane rejony, wyspy na które bała się zapuszczać, gdzie stały posągi jaźni wyjątkowo potężnych, niestabilnych, wymykających się regułom. Zatrzaśniętych na nieobliczalnych celach i próbujących zawładnąć nią całą. Wciąż była za słaba by je zniszczyć. Zawaliła mosty. Odgrodziła fragmenty jestestwa rwącymi prądami, pełnym pułapek gąszczem labiryntu i robiła wszystko, by nie sprowokować ich przebudzenia.

Na zewnątrz zaalarmowało niepokojące poruszenie. Viral usiadła na lustrzanym tronie pod wielką rozetą. W loży swoistego teatru, który rozgrywał się przed nią. Czujniej zaczęła śledzić ruchy Victorii. Doświadczać tego co i ona, jak pasażer na gapę ukryty z tyłu głowy. Przyczajona w mroku szara eminencja, z krytyczną wzgardą doglądająca swe sługi. Subtelnie podsuwając pomysły, przybliżając idee, które odpowiednio podane marionetka brała za własne. Pozwoliła czarnowłosej działać. Osądowi tej formy potrafiła zawierzyć, świadoma jej przeważnie poprawnych reakcji. Dla odmiany, Vince’a od razu posłałaby w letarg. Żart został stworzony by torturować otoczenie. Nie, podejmować decyzje mogące zaważyć na całości.

Ifryt wciąż trwał blisko, w swej prześmiewczej wizji przedśmiertnego Szadeka. Kpiarz. W jej mniemaniu, całkiem nawet udanej i lepszej od naturalnego wyglądu - dymiącej istoty ognia o bazaltowej skórze i twarzy tak ciemnej że nie dało się z łatwością wyodrębnić ni ust, ni nosa. Zdarzało się jej wyobrażać, że to faktycznie prawdziwy Parun, Ojciec Założyciel nobilitująco otoczył ją opieką. Wszakże legendy szeptały, że Szadek, choć zabity, wciąż gdzieś krążył pozbawiony ciała, zbyt potężny by dobrowolnie poddać się Krainom Śmierci. Kilkunastotysięcznego wampira, który już prawie raz zniszczył Ravnikę, jej niesprawiedliwy porządek, Viral darzyła uczuciami, jakimi nastolatki obdarowują swoich idoli. Mieszanką niezdrowej obsesji i podziwu.

Niemniej dżin w ostatecznym rozrachunku rozczarowująco irytował byciem nikim ponad kłębem śmierdzącej siarki. Tym bardziej, że objawiał się barmance, najwyraźniej nieświadomy, że zaburza jej wygładzony świat, a ona nawet nie wie kim on jest i po co? Zapewne biedna w karkołomny sposób tłumaczyła sobie natarczywą obecność. A może brała go za coś naturalnie oczywistego, jak w realistycznym śnie, w którym rzeczy po prostu mają miejsce i nie ma sensu ich podważać? Na różne sposoby łatali dziury w swych rzeczywistościach, by tylko zachować ciągłość psyche i przy tym nie oszaleć. Choć i pomiędzy jaźniami potrafiły zajść wyjątkowo dziwne relacje. Victoria z Vince’m dzielili wspólną marę, błędnie uważali się za rodzeństwo.


Kuchnie spowijały ograniczające widoczność opary. Po przekroczeniu progu uderzyła fala dusznego, rozgrzanego powietrza. Podejrzewała pożar. Załogę obsługującą gary znaleźli leżącą bez przytomności na podłodze. Viral sarknęła na reakcję Victorii, ruszającej na pomoc szefowej kuchni. Altruizm był niewskazany, choć akurat ten potrafiła zrozumieć. Bez niej poziom potraw Końca Łuku sięgnął by dna przypalonego rondla publicznej stołówki. Pożegnanie z daniami równie rozpieszczającymi podniebienie odcisnęłoby się boleśnie tak w sercu jak i żołądku. Stojący nieopodal Javenesh syknął z bólu, raniony przez długonosego stwora, gdy dziewczyna udzielała pomocy Curtie. Zza mglistej zasłony wyłoniło się kilka kolejnych. Rozmyte falującym powietrzem, o ciałach ukształtowanych z dymu. Atakowały szponami gorącej, ostrej jak brzytwy pary.

Pikujący spod sufitu kształt chlasnął Victorię przez twarz i szyję. Rozorał powiekę, policzek, niebezpiecznie zbliżając się do tętnicy. Zostawił w skórze głębokie bruzdy o nadpalonych krawędziach. Stopniowo wypełniające się krwią. Barmanka krzyknęła, zatoczyła i nie znajdując oparcia, osunęła, przyciskając dłoń do oka. Oddychała łapczywie, ulegając panicznej hiperwentylacji, strachowi przed utratą wzroku. Wyciągnęła przed siebie trzęsącą się rękę, jakby ostatnim wysiłkiem próbowała dotknąć swego oprawcę. Nagle uspokoiła się, przestając dawać jakiekolwiek oznaki dyskomfortu. Skierowała dwa palce w bok, zachęcając by napastnik spojrzał we wskazanym kierunku.

Otrząśnij się ze snu. Excitare ad verita – srebrzyste kolce tkwiły wbite w umysł potwora wykrzywiając jego percepcje i zmysły.

Omam się rozmył ukazując tę samą scenerię. Stół, raniony Javenesh, Victoria pochylona nad Curtie, kończąca rzucać zaklęcie zasklepiające rany. Zdezorientowana bestia znów oglądała świat spod sufitu. Niepewnie, nerwowo zanurkowała w swoistym deja vu, składając się do ponownego ataku. Jednak tym razem dziewczyna minimalnym balansem ciała, jakby od niechcenia, zeszła z linii ciosu. Szpony przeczesały jej włosy. Zmierzyła agresora z bezczelnym politowaniem, oblewając otchłanią bezdennie czarnych tęczówek.

Stan Curtie wyglądał na stabilny. Krasnoludka oddychała płytko, unosząc poranioną gorącem i szponami klatkę piersiową. Nie krwawiła. Victoria miała dość na dziś. Zmiana dawno powinna się skończyć, a zakres obowiązków nie obejmował sprzątania bajzlu w Strixhaven. Ostatnia „dobra” rzecz, skoro już znalazła się z centrum zamieszania, a której i tak nie byłaby w stanie uniknąć. Barmanka rzuciła się w bok, chcąc odciągnąć niewydarzonego stwora od szefowej patelni i rusztu. Ślizgiem umknęła spod ciosu próbującej zatrzymać ją łapy. Biegła w stronę spiżarni, gdzie w wąskiej szczelinie drzwi upatrywała znaleźć dogodny otwór strzelecki, który w każdej chwili mogłaby zatrzasnąć. W ruchu, kątem oka zauważyła zataczającą się pośród talerzy, pozbawioną osłony rozmycia kolejną z parowych bestii. Wykorzystała okazję odpłacając pięknym za nadobne. Złożyła palce w znak i wycedziła niewyraźne słowa, mogące być zarówno treścią zaklęcia jak i soczystej wiązanki. Fala energii zakręciła tułowiem monstrum, odciskając się wgłębieniem w miejscu uderzenia. Czarnowłosa wymacała ukryty w tubie przy pasie zwój z zaklęciem.

 
Cai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172