Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-09-2009, 11:29   #1
 
Garzzakhz's Avatar
 
Reputacja: 1 Garzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znany
[D&D] Początek

Na początku był chaos. Z chaosu wyłoniły się planety, gwiazdy i bogowie. Szczególnymi Bogami dla świata D&D byli: Pelor, Moradin, Colleron, Yondalla i Ehlonna. (w tłumaczeniu na wspólny Pelor znaczy płomień) Moradin (Mora znaczy kowal, Din – dusza) Colleron Larethian (Colleron – opiekun, lare nosić, thian – światło) w wolnym tłumaczeniu opiekun noszących światło ; Yondalla (Yon – oznaczało Boskość , w późniejszym tłumaczeniu świętość, a Dalla (oznaczało krainę, polane), Ehlon (natura). Ta piątka bogów stworzyła swój panteon nazywając go Bello Owalo ; co w wolnym tłumaczeniu oznaczało Bello – wielki; owallo – koło. Wielkie koło wyglądało następująco:


Batorem (Bator –źródło) rządził potężny Pelor, który karał tam dusze grzeszników. Moradin mieszkał także w Batorze, gdzie tworzył ( wykuwał) dusze śmiertelników. Colleron, który żył w Celestii ( Celes – Pałac, Tyon – boski) przeprowadzał dusze śmiertelników z planu materialnego do świata boskiego (Batoru lub Celestii) Yondalla zamieszkiwała Celestie gdzie opiekowała się duszami dobrych stworzeń. Ehlonna zaś stworzyła zwięrzęta i rośliny, które miały być pomocne rozumnym rasom Zamieszkała ona swój własny wymiar kieszonkowy. Czterej Bogowie (prócz Ehlonny) stworzyli po jednej rasie rozumnej.
Colleron – Elfy
Moradin – Krasnoludy
Yondalla – Halflingi
Pelor – Ludzi
Wszyscy na swoje podobieństwo. Wszystkie rasy zamieszkały na planecie Oerth.
Rasy uczyły się, tworzyły i żyły zgodnie z zasadami zaskakując pomysłowością nawet swoich stwórców. Wtem do świata wielkiego kręgu dostał się kolejny piąty już bóg nazwany potem Gruumshem. Gruumsh oznaczało grzech czyli w wolnym tłumaczeniu grzeszny. Gruumsh kusił ludzi ponieważ była to najbardziej liczna z ras. Wiele plemion ludzkich zaczęło wyznawać Grumsha co zaniepokoiło bardzo innych Bogów z panteonu wielkiego koła. Nie mogli zaatakować Gruumsha ponieważ wciąż się ukrywał. Plemiona ludzkie wyznające Gruumsha zlepiły się w wielkie hordy i zaczęły niszczyć, gwałcić i podbijać inne plemiona i państewka ludzi, elfów, krasnoludów i hallingów. Lecz pod wodzą Collerona wszystkie wcześniej wymienione rasy połączyły siły i zepchnęły armię stworzeń czczących Grumasha na pewien czas. Grumbarzyńcy – bo tak zostały nazwane plemiona stworzeń wyznających złego boga dostali w odwecie od grzesznego potężny miecz dający dzierżącemu go mężczyźnie nadludzką siłę oraz przywódcę swego pupila zrodzonego z chaosu półboga Lisza Rahinibona ( Rah – trzeci; ini – chaos; bon – brat ) Lecz armia Grumbarzyńców osłabła ponieważ po przegranej wielu wyznawców złego boga zaczęło się nawracać na starą wiarę. Rahinibon z rozkazu Grumasha stworzył nową armię Goblinoidów (Goblin oznacza przepoczwarzony) nazwa ta wynikała z tego że Rahinibon dzięki magii chaosu i chemii po wielu doświadczeniach przemienił krasnoludzkich jeńców na wychudzone poczwary - gobliny. Gobliny może nie były potężne lecz rozwijały się z zawrotną prędkością. I tak kolejne armię Grumbarzyńców ruszyły na imperium 4 ras cywilizowanych. Zagłada może być bliska bo gdy Gruumsh zdobędzie plan materialny dobrzy bogowie stracą wyznawców i będą osłabieni. Lecz imperium nie podda się będzie walczyć do końca. Gdzieś tam rozpoczyna się twoja historia graczu:

***

Walatahar piękne jednakże nie duże miasto w państwie zjednoczonych ras. Dziś w tym pięknym mieście odbywało się jedno z najważniejszych świąt obchodzonych przez jego mieszkańców. Święto na pamiątkę zstąpienia na Oerik, Collerona i odparcie wrogich wojsk Gruumbarzyńców. Co prawda wojska Gruumbarzyńców nadal otaczają państwo zjednoczonych ras i sieją spustoszenie, ale już nigdy nie były tak potężne jak wtedy gdy Colleron zaszczycił swoją obecnością dobre rasy i odegnał Gruumbarzyńców. Świąteczny jarmark trwał w najlepsze przez cały dzień. Powoli zaczęło się ściemniać lecz zabawa trwała dalej w najlepsze.

Posągi w mieście Walatahar


***
Lekko podpity strażnik poprawił swój hełm i rozejrzał się ze strażnicy na otaczające miasto pola. Dziś rolnicy bawili się na jarmarku więc na polach zalegały kompletny bez ruch i cisza. Strażnik otarł czoło z potu, i znowu spojrzał na łąki. Po za murami jednak coś się poruszło. Strażnik przyjrzał się dokładnie. Ktoś biegł w stronę miasta.
- eeeeeeeeee, tam na dole - zawoła ze strażnicy do innych żołdaków pilnujących bramy. Dwóch młodych legionistów spojrzało na niego z niechęcią.
- Ktoś się zbliża do miasta – dodał wyciągając rękę w stronę pól. Obaj strażnicy bez słowa odwrócili się do bramy i uchylili małe drzwiczki w nią wmontowane . Wszyscy trzej obserwowali zbliżającą się postać. Jeden z nich już chciał krzyknąć by osoba ta się przedstawiła i podała swój powód przybycia, lecz gdy wszyscy trzej zobaczyli ją dokładniej, ruszyli do niej biegiem. Przybyłą osobą był legionista ze strażnicy granicznej. Wyglądał strasznie. Krwawił, miał spalone włosy i gdy tylko zbliżyli Się do niego kompani runął tu przed nimi na ziemię.
- Co się stało żołnierzu ?!! – wykrzyczał do skatowanego człowieka jeden ze strażników Walataharu kładąc go na plecy.
- Gru… Gruu… Gruumbarzyńcy zaatakowali południową granicę. Za… Zabili wszystkich tylko ja przeżyłem. – Wyjąkał ranny.
- Strażnicy spojrzeli po sobie. Nie trzeba było im mówić co trzeba robić. Ruszyli biegiem do zarządcy legionów miasta. Trzeci z nich pozostał z rannym.
- Uciekajcie, uciekajcie, o, oni was zniszczą, b... be… bestia. – wykrztusił z ostatnim tchnieniem ranny żołnierz i zmarł.
***
Gordi zerwał się z tronu zacierając ręce i rozlewając wino, po otrzymanej wieści od strażnika o nadchodzącej armii wroga. Ha ha,te poczwary chcą się z nami mierzyć – wrzasnął.
Harkan niech całe wojsko wejdzie na mury, każdy zawszony , zapijaczony legionista ma być gotowy do walki i ma obstawiać lukę na murze!!. – zwrócił Się do swojego pod oficera.
- Już my im pokażemy, już ja im pokaże, tym zawszonym gobliną i Grumbarzyńcą. Niech no tylko zbliżą się do miasta! – wykrzykując obelgi i przekleństwa Gordi ruszył do swych komnat wbić się w swoją oficerską zbroję.
***
Wieść o zbliżającym się ataku szybko się rozniosła się na ulicach miasta. Zwykli ludzie zaczęli szukać jak najlepszych schronów, a dziesiątki tysięcy żołnierzy w gorączce sytuacji szukało miejsca w którym mogli by się przydać lub obstawiali mury.
***
Gdy wieść o ataku dotarła do szkoły magii właśnie odbywało się uroczyste zakończenie dziewięciomiesięcznego okresu kształcenia młodych adeptów. Starsi magowie i ich młodzi uczniowie przyjęli lepiej wiadomość o ataku na miasto, niż ludzie na ulicach. Szybko i ze świetnym zorganizowaniem ruszyli do schronu wielkiej akademii magii. Paru najwybitniejszych magów ruszyło na mury by wspomóc legionistów. Wśród nich był wielki mistrz magii powietrza Luezandor. Mistrz przystanął przy bramie miasta i wzrokiem szukał najlepszej dla siebie pozycji do nadchodzącej walki. Nagle poczuł ostry, piekący ból głowy zmuszający go do oparcia o ścianę. Jeden z magów widząc to podbiegł do mistrza.
- Panie Luezandorze czy wszystko w porządku? – spytał chwytając mistrza pod ramię.
- Potężna magia zbliża się do miasta, nigdy takiej mocy nie odczuwałem. – odrzekł mistrz. Młodszy mag spojrzał na niego ze strachem w oczach.
- Ale mistrzu damy radę? – spytał z nadzieją w glosie. Mistrz spojrzał tylko na niego ze zmęczeniem w oczach – miejmy nadzieję - dodał cicho.
 

Ostatnio edytowane przez Garzzakhz : 26-10-2009 o 19:49.
Garzzakhz jest offline  
Stary 12-09-2009, 22:52   #2
 
Khemi's Avatar
 
Reputacja: 1 Khemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znany
Khemorin przeklinał raz po raz. Miał serdecznie dosyć tanich zamówień. Był właśnie w połowie zamówienia a nadal pluł sobie w brodę, że w ogóle je przyjął. Trzydzieści krótkich lecz szerokich mieczy z brązu dla straży ulicznej. Gordi chyba robił mu na złość. Choć może i nie. Z pewnością dowódca gwardii nie zaprzątałby sobie głowy tym komu i jakie zlecenia się wydaje. Pewnie wydał polecenie, by zamówić wykucie mieczy a reszta go nie obchodziła.
Pracował od rana. Szesnasty miecz, jaki już miał na ukończeniu pękł wzdłuż niczym źdźbło trawy, wypełniając izbę tysiącem iskier. Khemorin przetarł czoło i rzucił stalową klingę na palenisko. – Diabli to nadali! Nawet na własnej straży oszczędzają, jakby nic nie znaczyli! – Chociaż to w zasadzie była prawda. Straż uliczna to w większości starsi, zapijaczeni weterani, którzy tak chcieli dorobić na kolejną flaszkę i dziewki w karczmie.
Węgiel, który mu dostarczono był odpowiedni – ba – nawet całkiem dobrej jakości a dawał żar do nawet lepszej roboty niż brąz. Do wytopu nadawał się doskonale. Materiały na brąz jednakże – były tak kruche, że krasnolud musiał zastosować specjalne sposoby wytopu, by w ogóle brąz nadawał się na broń. Wytapiał materiały sam w miarę swych umiejętności. Mało kto miał okazję uczyć się u najznamienitszych kowalskich mistrzów a jeszcze mniej mogło powiedzieć, że tym mistrzem był ich ojciec. Te wspomnienia odrywały Khemorina od pracy niejednokrotnie.

Po wielu dniach materiał był gotowy a wykuwanie samych ostrzy okazało się już o wiele prostsze. Piętnaście krótkich mieczy, które ukończone już, oparte stały na stojaku w przedsionku nie były wyśmienitą bronią, bo i taką nie musiały być. Jednakże Krasnolud włożył cały swój talent w tą robotę, by zadbać o swoją opinię. Każdy kowal potrafi wykuć dobrą broń, gdy ma dobre materiały do dyspozycji – nie każdy jednak potrafił tego dokonać z badziewiem, jakie mu dostarczono. Najwidoczniej Gordiemu zależało na czasie, a nie na jakości. Zarobek też z tego wielki nie miał być – ot zwykła opłata no i reszta rudy i węgla. – Niewiele z tego zostanie dla mnie – mruczał czasem pod nosem krasnolud.
Po zniszczeniu szesnastego miecza Khemorina tknęło, jak ulepszyć stop brązu. Po południu nie wykuł już żadnego miecza – nie miało sensu kontynuowanie, gdy materiał rozpadał się na kawałki. Wziął niewielki kawałek przetopionego już brązu i trzaskał go bez opamiętania młotem aż ten spłaszczył się do rozmiaru cienkiej płytki. Kowal chciał sprawdzić maksymalną wytrzymałość. Nie zdziwił się, gdy raz po raz odpadały małe kawałki. Przestał dopiero, gdy w szczypcach został tylko mały kawałek blachy. Przyglądał się jej raz po raz gładząc powyginane obrzeża i obmyślając nowy sposób na zwiększenie wytrzymałości materiału.

Khemorin był tak zajęty, że nawet nie spostrzegł, że na dworze już się ściemniło. Nie spostrzegł też ani nie usłyszał nawet, że do jego pracowni wszedł strażnik. – Krasnoludzie! – wrzasnął zmęczony i zasapany strażnik. Khemorin odwrócił się z zadziwiającą prędkością, zaciskając wielkie jak bochny chleba dłonie. – Czego!? Zamówienie jeszcze nie skończone – Odburknął, jakby wściekły, że go popędzają. – Spokojnie – odrzekł wystraszonym tonem głosu krasnoluda strażnik i odsunął się o krok. – potrzebujemy wszelkiej broni, jaką masz teraz. Każda ilość się przyda. A i Twoja pomoc może się przydać. Bandy goblinoidów Sunom na miasto. Każdy zdolny trzymać broń się przyda – Wykrzyczał to niby jednym Tchem, jakby miał się rozpęknąć, gdyby szybko tego z siebie nie wyrzucił. Krasnolud był zdziwiony ale nie obce były mu tego rodzaju „pobudki”, gdy obozował nieraz w obozach najemników na pograniczu. – Wszystko stoi w korytarzu – rzucił szybko i machnął opancerzonym ramieniem w stronę holu do tylnego wejścia. Na ten sam czas, jakby znikąd do izby wbiegło dwóch strażników I na rozkaz pierwszego pobiegli do korytarza z bronią.
Strażnicy krzątali się przez chwilę, wynosząc broń. W tym czasie Kowal odłożył młot i szczypce na półkę, obok paleniska i sięgnął po topór oparty o kamienną ławę przy zacienionej ścianie pracowni. Podrzucił go lekko w górę i wprawnym ruchem łapiąc za koniec trzonka zakręcił nim lekko, niczym piórkiem kilka kółek. Kochał tę broń, jak nic innego. Sam wykuł tę broń poczynając od wytopienia materiału po najdrobniejszy szlif na ostrzu. Podpiął topór do pasa i nie oglądając się na nic ruszył w kierunku drzwi.
Gdy tylko przeszedł próg owionął go lekki chłód wieczoru a wiatr potargał mu i tak nieco skłębioną brodę. – Może to już tej nocy – szepnął sam do siebie i ruszył w kierunku bramy głównej miasta.
 
__________________
Projektant wie, że osiągnął doskonałość nie wtedy, gdy nie ma już nic więcej do dodania, lecz wówczas, gdy nie ma już nic więcej do odjęcia...
Khemi jest offline  
Stary 13-09-2009, 01:05   #3
 
Erthon's Avatar
 
Reputacja: 1 Erthon nie jest za bardzo znanyErthon nie jest za bardzo znanyErthon nie jest za bardzo znanyErthon nie jest za bardzo znanyErthon nie jest za bardzo znanyErthon nie jest za bardzo znanyErthon nie jest za bardzo znanyErthon nie jest za bardzo znany
Arthan zaraz po rozdaniu kwitów ukończenia szkoły wybiegł do swego pokoju by skończyć oprawiać swoją nową księge którą dostał od jednego z nauczycieli w Szkole. Nawet dobrze nie rozpoczął naciągać skóry na twardą okładke księgi a usłyszał krzyk i zamieszki na ulicach miasta. Początkowo myślał że jeden z magów zabawia ich swymi fajerwerkami ,lecz gdy wyszedł z uśmiechem za próg swych drzwi i wyjżał przez okno na korytarzu ujżał wielkie zamieszanie ogromny nieład i uśmiech zniknął tak szybko jak sie pojawił...niedługo potem Młodsi magowie zostali umieszczeni w bezpiecznych miejscach Szkoły.
Arthan nie tracąc czasu zawrócił na pięcie i podszedł do kąta w którym stała bardzo stara szafa ,otworzył ją i wyjął z niej swój Kij oraz sztylet ,który zamocował mocno do pasa. Gdy wyszedł na ulice ludzi było już mniej ,wszyscy ukryli się w bezpiecznych miejscach. Arthan pomyślał wtedy o Swoim przyjacielu Nurielu -Oh Nuriel gdybyś był tu teraz ze mną...- i z tą myślą w głowie ruszył do najbliższej bramy gdzie spodkał swego mentora.
-Arthan chłopcze co ty tutaj robisz?- Powiedział Mistrz kierując wzrok ku Arthanowi.-Chce przysłuzyć sie miastu! Pomóc wam w tej walce! Każdy mag powinien być tu z nami teraz...Czy nie widziałeś Nuriela ?-
- Nie widziałem go odkąd skończyliśmy rozdawac kwity- Powiedział Mistrz jakby widząc i czując zakłopotanie swego podopiecznego zrozumiał że tkwi w nim ogień nienawiści który musi zostać wyzwolony.
-Dobrze chłopcze. Zostaniesz tu ze mną będziemy wspierać ludzi poza murami.- mówiąc to pokazał Arthanowi linie obrony miasta.
Nie tracąc czasu uczynili przygotowania do obrony miasta.
 

Ostatnio edytowane przez Erthon : 13-09-2009 o 01:16.
Erthon jest offline  
Stary 13-09-2009, 08:51   #4
 
Duch's Avatar
 
Reputacja: 1 Duch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znany


Krather wędrował z powoli między kolorowymi straganami przyglądając się z zaciekawieniem wystawianym wokoło towarom. I choć niektóre rzeczy znajdujące się na sporym rynku były naprawdę rzadko spotykane to większość uwagi wojownik spędzał na wyszukiwaniu i przyglądaniu się atrakcyjnym mieszczankom i dziewczynom które przybywały do miasta na święto zwycięstwa. On sam już nie mógł się doczekać wieczornego festynu na którym nigdy nie brakowało tak pięknych dam jak i sporej ilości zabawowego trunku. Nigdy nie pozwolił sobie upić się w trupa ale dla poprawienia samopoczucia jedno, dwa, czy nawet trzy piwa były jak najbardziej wskazane. Nie spotykało się to zbytnio z aprobatą jego nauczyciela który piwo uważał za trunek równy mleku dla niemowlaka. Dlatego właśnie Krather zdziwił się kiedy jego mentor kazał mu iść się bawić, a sam został w kuźni zajmując się jednym z niewdzięcznych zleceń jakie dostał jakiś czas temu.
Kiedy wojownik "olśniewał" kolejką panią swoim zniewalającym uśmiechem zauważył jakieś zamieszanie na obrzeżach miasteczka straganów. Po chwili dotarły do niego dźwięki alarmu, a jeszcze chwilę później otoczyły go krzyki o zbliżających się do miasta Gruumbarzyńcach.
Bez zastanowienie ruszył do domu w którym zostawiony miał cały zwój ekwipunek. Kiedy dotarł na miejsce jego mistrza już nie było. Szybko ubrał zbroję po czym złapał oparty o ścianę miecz. Krasnolud który go szkolił obiecał mu, że kiedyś zasłuży na wspaniałą broń którą razem wykują, jednak jak na razie nie było na to czasu. Wsunął broń w pochwę na plecach po czym ruszył szybko w kierunku murów szukając jednego z sierżantów aby mógł jak najbardziej efektywnie przydać się w obronie miasta.
 
__________________
Dziewięć kroków przed siebie obrót i strzał nie najlepszy moment na błąd matematyczny.
Duch jest offline  
Stary 13-09-2009, 10:57   #5
 
Endless's Avatar
 
Reputacja: 1 Endless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodze
Podczas gdy w szkole trwała ewakuacja uczniów, Nuriel stał na szczycie jednej z wież Akademii. Fałdy jego szaty trzepotały na silnym wietrze. Stał nieruchomo, wpatrując się w pola za murami miasta, gdzie można już było ujrzeć nadciągającą zagładę. Hordy Grumbarzyńców powoli zbliżały się do obwarowań, zupełnie jakby od początku tej walki byli przekonani o swoim zwycięstwie. Nuriel zacisnął pięści, aż te zbielały.
- Jeszcze nie czas... nie jestem jeszcze na tyle silny... - wymruczał sam do siebie z widocznym żalem.
Stał tak jeszcze chwilę, kiedy wreszcie się obrócił i zszedł do głównych pomieszczeń akademii. Wszystkie korytarze były puste, najwyraźniej mistrzowie zdążyli ukryć swych uczniów w bezpiecznych piwnicach. Nuriel kierował się bocznym korytarzem, który prowadził do schodów na główną salę Akademii, gdzie mistrzowie zapewne naradzali się przed nadchodzącym starciem.
Kiedy tak szedł, nagle przeszył go potężny ból serca. Elf upadł na kolana, jedną ręką przytykając do klatki piersiowej, a drugą opierając o ścianę korytarza. Ból odzwierciedlał się na jego twarzy, tworząc potworny grymas. Było to uczucie, które paliło wnętrzności, syciło się każdą cząstką strachu jaką miał w sercu, wypalając wszystko w środku. Kiedy mag myślał, że nie poradzi sobie z nim, cierpienie zniknęło tak szybko jak się pojawiło. Mag szybko łykał powietrze, jednocześnie ocierając czoło z potu. Miał przeczucie, że już kiedyś czuł coś podobnego, lecz nie był w stanie wydobyć tego z zakamarków swojej wyobraźni. Ból, uczucie zwiastujące niewypowiedziane zło, które zbliżało się do miasta. Szybko podniósł się na nogi i usłyszał czyjeś zniecierpliwione kroki. Odwrócił się do tyłu zauważając jednego ze swych mistrzów wraz z Arthanem, wchodzących do korytarzu.
- Arthan. - wydusił z siebie Nuriel. Też chcesz pomóc pozostałym w obronie?
Jego przyjaciel potwierdzająco kiwnął głową. Nuriel, Arthan i mistrz razem pospieszyli na naradę. Nuriel szedł lekko z tyłu, wpatrując się w plecy przyjaciela.
Arthan był jednym z nielicznych, prawdziwych przyjaciół Nuriela w Akademii, nawet w całym mieście. Elf od śmierci swoich przybranych rodziców nie potrafił odnaleźć przyjaźni w żadnej istocie, ale z Arthanem zaprzyjaźnił się od początku kiedy go poznał. Cenił sobie tą znajomość, i traktował go jak młodszego brata, bo ten zawsze mu go przypominał - zawsze żwawy i przepełniony entuzjazmem. Jednak pomimo ciepłych uczuć jakie żywił do Arthana, w jego sercu kryła się zazdrość, i olbrzymi żal. Nuriel zawsze zazdrościł młodszemu elfowi to, że ten dorastał w kochającej rodzinie, podczas gdy sam był wystawiony na drwiny ze strony ludzkich współplemieńców.
Mimo tego wszystkiego, Nuriel zawsze był miłym, starszym "bratem".
 
Endless jest offline  
Stary 13-09-2009, 12:07   #6
 
Garzzakhz's Avatar
 
Reputacja: 1 Garzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znany
Pelorze – gdzieś w rogu pomieszczenia odezwał się twardy głos.
- Tak słucham ciebie Moradinie
- Źle się dzieje w naszym świecie. – stwierdził bóg krasnoludów. – Gruumsh zdobył nowych sprzymierzeńców. Boginie z innego świata i boga wyłonionego z chaosu. – gdy to mówił głos twardniał mu jeszcze bardziej. Pelor spojrzał na Moradina swym ognistym spojrzeniem .
- Nadal jest nas więcej w naszym panteonie. –stwierdził.
- Jest po równo odparł twardo Moradin – Zapomniałeś o Rahinibonie.
- To tylko pół bóg – odrzekł Pelor.
- Ale potężny – znów zgasił go Moradin. – Nie wiemy jakie zamiary mają tamci bogowie wobec nas, ale czuję obcą moc zesłaną na krainy naszych śmiertelników i nie koniecznie w dobrych intencjach.
- Dobrze niech Colleron postara sie zbadać kim jest ten bóg stworzony z chaosu. Yondalla niech się pilnuję, a ty Moradinie… wykuj mi dobry miecz.
- A ty co masz zamiar zrobić? – spytał Krasnolud.
- Zobaczę skąd się wzięła ta nowa bogini. – odparł Pelor i wyszedł z boskiej komnaty. Zmartwiony tym wszystkim Moradin spojrzał ze zrezygnowaniem na swój młot przy pasie.



***
Armia wroga nadchodziła. Na przerażonych twarzach legionistów było widać że dopiero teraz uświadomili sobie czym jest wojna. Gordi spojrzał na pola – HA ha i oni chcą nas pokonać - wrzasnął. Rzeczywiście armia wroga z daleka wydawała się dużo większa. Żołnierze słysząc krzyk swego wodza jeszcze szczelniej zwarli swe szeregi.
- Oficerze Gordi, dziś chyba zwyciężymy. – stwierdził pod oficer Harkan z uśmiechem.
- Pewnie głupcze, a coś ty myślał, że damy pobić się tej kupie łajna? – burknął Gordi.
Armia wroga im bliżej była tym bardziej było widać iż nie jest liczna, ale też nie była mała.
- Dziwne, nie mają drabin oblężniczych. – wskazał Harkan.
- Ich strata - wrzasnął oficer.
- Cóż to !!! – odezwał się zdziwiony głos ze strażnicy. Wszyscy spojrzeli na legionistę który tam stał. Chłopak wskazywał coś na niebie. Wszyscy spojrzeli w tamtym kierunku. Na niebie coś błyszczało na czerwono. To coś zbliżało się w stronę miasta. Wszyscy patrzyli oszołomieni. Gdy obiekt zbliżył się na tyle by go lepiej zobaczyć. Na wszystko było już za późno. Bestia ( jeżeli w ogóle była to bestia) była ogromna, miała z 30 metrów długości. Cała była okryta jakby zbroją z gęsto powpinanymi czerwonymi ćwiekami. Bardziej obeznani w zoologii wiedzieli że to muszą być łuski. Paszcza była ogromna, a jeszcze większe były skrzydła. Wiele osób i tak nie mogło się nadziwić jak unoszą takie ciężkie, wielkie stworzenie. Potwór zaryczał i zapłonęły mu ślepia. Na ten odgłos wielu żołnierzy uklękło i zaczęło dziękować Pelorowi za dar. Druga część żołnierzy widząc że Gruumbarzyńcy i gobliny nie zlękły się na widok stworzenia, domyśliło się że ta bestia nie jest darem od ich boga. Harkan pierwszy raz widział tak przerażoną minę u Gordiego. Potwór zatoczył koło nad miastem i stało się. Z jego paszczy wytrysnął ogień tak gorący że topiły się metale. Większość legionistów widząc taką potęgę rzuciło swe łuki i miecze i ruszyło do ucieczki. Piękne miasto nagle stanęło w płomieniach, słychać było wrzask palonych żywcem osób. Wykorzystując to wszystko Gruumbarzyńcy wyważyli wrota do Walatahar i wpadli na ulice miasta.
 

Ostatnio edytowane przez Garzzakhz : 13-09-2009 o 14:03.
Garzzakhz jest offline  
Stary 13-09-2009, 14:30   #7
 
Khemi's Avatar
 
Reputacja: 1 Khemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znany
Krasnolud szybkim krokiem podążał w kierunku głównej bramy miasta. Mimo, że spieszno było mu do bitwy to wiedział, że czasu jest jeszcze mnóstwo a nie ma sensu forsować się przed bojem. Poza tym Krasnoludy nie należą do sprinterów. Khemorin zawsze sobie powtarzał, że gdyby Moradin chciał, by Krasnoludy były sprinterami to takich by ich stworzył. Nie. Moradin chciał, by Krasnoludy tworzyły siłę i piękno połączone w wyrobach z kamienia, metalu i drogich kamieni.
Krather – osłupiał Kowal – zapomniałem, że wysłałem go na targ. Dobrze, że pracownię zostawiłem otwartą. Mimo, że młody uczeń kowala miał swoje klucze do kuźni to często zdażało mu się zapominać o nich i zostawiać w pracowni. – ten chłopak tylko miecza by nie zgubił – śmiał się do siebie krasnolud. Uczeń kowala był potężnym mężczyzną w sile wieku a Khemorin uczył go tak walki jak i kowalstwa. Miał krzepę potrzebną do kowalstwa ale mało precyzji, co do wojaczki jednak Khemorin nie mógł powiedzieć złego słowa. Chłopak miał walkę nie tylko we krwi ale i w sercu. Z pewnością Krather dołączy do bitwy – nigdy by tego nie przepuścił.
Ulice miasta były pełne gwaru i tłumiących się grupek. Raz grupy strażników i wojowników biegły w kierunku murów, innym razem całe grupki rodzin uciekały do centrum miasta lub wbiegały do karczem, by tam znaleźć schronienie. Czasem od grupek rodzin odrywali się co starsi chłopcy i przyczajeni chcieli zobaczyć walki, jakie miały się toczyć.
Po drugiej stronie ulicy przebiegała znajoma sylwetka. Mimo tłumu ludzi krasnolud nie mógłby się mylić – wielki, barczysty mężczyzna w pełnej zbroi z brązu. Ponad tłum, oprócz barów i głowy wojownika wystawała rękojeść sporego miecza. Krasnolud rozpoznałby tą sylwetkę wszędzie. – Krat! – wrzasnął Krasnolud. Wolał go nazywać zdrobniale – lepiej mu to brzmiało niż pełne imię młodzieńca. Kowal puścił się pędem, o ile bieg masywnego ciała kowala można by nazwać w ogóle szybkim. – Krather czekaj! – wołał krasnolud, doganiając wojownika.
Nagle nad miastem zaczęła kołować ogromna bestia. Khemorin nie widział jeszcze takiej bestii ale zdawał sobie sprawę z potęgi bestii gdy tylko przyjrzał się lśniącym łuskom. Ludzie dookoła zaczęli krzyczeć, i uciekać w nie zawsze zaplanowanym kierunku. Wielu też ludzi po prostu skuliło się ze strachu w pierwszej lepszej uliczce, w jakiej myśleli, że znajdą schronienie. Po chwili domy wokół zaczęły się zapalać a z oddali widać było smugi pożarów i dymu z innych dzielnic miasta, nad którymi przeleciała bestia. Bestia wywołała bardziej podziw niż strach kowala. Był zahartowanym krasnoludem a Ci nieczęsto odczuwają strach a praktycznie nigdy go nie okazują.
Krasnolud nie dotarł do bram miasta, by stawić czoła najeźdźcy – to Gruumbarzyńcy dotarli do niego. Główna brama zapewne już padła a wojska najeźdźców rozlewały się po ulicach Walatahar. Kowal był właśnie w najbliższych, szerokich ulicach otaczających plac przed główną bramą, gdy zaatakował go Gruumbarzyńca. Krasnolud miał już swój lśniący topór w masywnej dłoni i jednym sprawnym ruchem wyprowadził szerokie cięcie w krtań przeciwnika – Moradin! – rozległ się bojowy krzyk Khemorina, gdy rozpoczynała się bitwa.
 
__________________
Projektant wie, że osiągnął doskonałość nie wtedy, gdy nie ma już nic więcej do dodania, lecz wówczas, gdy nie ma już nic więcej do odjęcia...

Ostatnio edytowane przez Khemi : 13-09-2009 o 14:35.
Khemi jest offline  
Stary 13-09-2009, 15:05   #8
 
Erthon's Avatar
 
Reputacja: 1 Erthon nie jest za bardzo znanyErthon nie jest za bardzo znanyErthon nie jest za bardzo znanyErthon nie jest za bardzo znanyErthon nie jest za bardzo znanyErthon nie jest za bardzo znanyErthon nie jest za bardzo znanyErthon nie jest za bardzo znany
Arthan stojąc tuż obok swego mistrza ujżał jak z poza bram wyłania się znany mu kaptur. Tak! to był jego przyjaciel Nuriel!
- Nuriel Jesteś wreszcie!- krzyknął do niego Arthan i pędem puścił się w strone Nuriela
-Gdzies ty się podziewał przyjacielu Bitwa za chwile trwać będzie w najlepsze! łap za kij bo nie będziemy stać bezczynnie!- powiedział uradowany Arthan lecz gdy spojżał swemu przyjacielowi w oczy wyczuł że coś jest nie tak że coś trapi Nuriela.
Właśnie miał spytać co się stało dlaczego w jego oczach widzi ból i niepokuj gdy z wieży dobiegł ogłuszający wrzask jednego z legionistów.
Wszyscy zwrucili spojżenia ku wieży gdy nad Miastem ujżeli ogromną bestie ,Arthan zamarł w przerażeniu.
-Mistrzu co Teraz będzie?- spytał Arthan ze strachem w oczach.
-Niech Bogowie maja nas w swojej opiece- wykrztusił mistrz osłaniając Arthana oraz Nuriela.
Bestia zataczając kolejne koła nad miastem wyła głosem gniewu oraz nienawiści. W końcu widząc że strach ogarnął już wszystkie umysły ,uderzyła falą ognia niszcząc i paląc wszystko w zasięgu wzroku.
-Arthan! Nuriel! Uciekajcie z tąd jak najprędzej!- krzyczał mistrz widząc zbliżający się zastęp wrogich żołnieży.
Arthan jakby sparaliżowany strachem stał i wpatrywał się w swego przyjaciela ,-co my teraz zrobimy- pomyślał.
Nagle jedna ze strzał świsneła Arthanowi obok ucha ,ten nie tracąc czasu dobył swego kija i ogłuszył jednego z goblinów który był jednym z pierwszych któży zgineli w tej bitwie.
 
Erthon jest offline  
Stary 13-09-2009, 15:45   #9
 
Duch's Avatar
 
Reputacja: 1 Duch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znany
Krather próbował zlokalizować któregoś z dowódców jednakże w gąszczu miejskich uliczek panował taki chaos, że ciężko było przedrzeć się przez nie nie robiąc komuś krzywdy lub nie tratując jakiegoś zabłąkanego dziecka. Wojownik czuł jak przepływająca adrenalina napręża jego mięśnie aż do bólu, zaś jego zmysły stają się wyczulone na najmniejszy ruch. To była jego pierwsza poważna bitwa. W czasach pokoju mógł się tylko uczyć walki, lub prowadzić drobne potyczki z miejscowymi bandziorami którzy najczęściej po paru wprawnych machnięciach mieczem przeciwnika brali nogi za pas. Teraz czekała go bitwa której nie mógł się doczekać i tylko tłum biegnących w przeciwnym kierunku ludzi przeszkadzał mu w dotarciu do murów.
Nagle Krather poczuł ciężką kulę w żołądku, a ramiona osłabły tak jakby dopiero co skończył długą serię pompek. Nie wiedział co się z nim dzieje, zaś jego myśli zaczęły krążyć jedynie dookoła myśli o nagłej śmieci. Za sobą słyszał gdzieś krzyk przebijający się przez gwar ulicy. Ktoś krzyczał jego imię jednak on sam nie był w stanie się odwrócić. Kątem oka zauważył wielkie czerwone cielsko. Piękno stwora mieszało się z grozą jaką sprowadził niewiele dalej od miejsca w którym stał wojownik. Może płomieni pochłonęło róg ulicy zamieniając w stopioną masę kamienny bruk, szyldy z brązu jak i ciała ludzi którzy znaleźli się akurat w tym miejscu.
Tam były kobiety i dzieci - ta myśl przebiła się przez strach który opanował umysł Krathera - niewinni starcy- wojownik podniósł wzrok spoglądając na smoka po czym omiótł wzrokiem okolicę w której się znajdował.
W samą porę ... dwa kroki w bok i Grumbarzyńca w cichym stęknięciem przebiegł obok wojownika, a jego miecz uderzył w pustkę. Krather automatycznie sięgnął po miecz i znajdując się z tyłu Grumarzyńcy jednym ruchem wyciąganej broni uderzył przeciwnika w bark z taką siłą iż prawie odrąbał mu ramię.
- Mistrzu !!! - Wojownik zauważył krasnoluda który właśnie odwracał się gwałtownie w półmłyńcu, chciał krzyknąć jeszcze raz ale nie pozwolił mu na to jeden z Grumbarzyńców który upatrzył w Kratherze łatwiejszą zdobycz niż we wściekłym krasnoludzie.
 
__________________
Dziewięć kroków przed siebie obrót i strzał nie najlepszy moment na błąd matematyczny.

Ostatnio edytowane przez Duch : 13-09-2009 o 19:59.
Duch jest offline  
Stary 13-09-2009, 17:08   #10
 
Endless's Avatar
 
Reputacja: 1 Endless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodze
Wszyscy magowie znaleźli się w wielkim holu, w który wypełniał szmer rozmów. To wielcy mistrzowie naradzali się. Nuriel przebił się przez tłum magów, aż dotarł stołu, przy którym siedzieli Arcymagowie. Gdy tylko ujrzeli Elfa, skinęli do siebie głowami. Na sali zapanowało milczenie, gdy jeden z nich, zapewne najstarszy, przemówił:
- Nurielu, razem z wszystkimi tu obecnymi magami, postanowiliśmy powierzyć tobie oraz twojemu przyjacielowi, Arthanowi, misję najwyższej rangi.
Arthan wkrótce dołączył do Nuriela.
- Razem z Mistrzem Luezandorem - Arcymag wskazał ruchem głowy na mistrza, którego Elf spotkał wraz z Arthanem.- pójdziecie z pomocą legionistom broniącym miasto. Była to dla nas niełatwa decyzja, ale biorąc pod uwagę wasz niezwykły potencjał, wierzymy że to najlepsza, którą możemy w tej chwili podjąć. - mag przełknął ślinę. Ja wraz z obecnymi tu Arcymagami zajmiemy się ochroną miasta z Akademii.
- Tak jest, szlachetny Panie.- Nuriel ukłonił się nisko i wycofał się z tłumu.
Luezandor i Arthan szybko do niego dołączyli i wyszli z budynku Akademii.

Kiedy wszyscy troje dotarli do obrońców miasta, nad murami przeleciała olbrzymia, czerwona bestia siejąc spustoszenie ogniem wyziewanym z paszczy.
- Mistrzu co Teraz będzie?- spytał Arthan ze strachem w oczach.
- Niech Bogowie maja nas w swojej opiece- wykrztusił mistrz osłaniając Arthana oraz Nuriela.
Bestia zataczając kolejne koła nad miastem wyła głosem gniewu oraz nienawiści. W końcu widząc że strach ogarnął już wszystkie umysły, uderzyła podmuchem ognia niszcząc i paląc wszystko w zasięgu wzroku.
Rozległ się jeszcze jeden huk, i Nuriel, obracając się do tyłu zobaczył jak brama Walataharu legła w gruzach, pozwalając hordom Grumbarzyńców wlać się do wewnątrz.
-Arthan! Nuriel! Uciekajcie ztąd jak najprędzej!- krzyczał Luezandor widząc zbliżającą się masę wrogich żołnieży.
Mistrz zaczął rzucać jakieś zaklęcie, kiedy Nuriel chwycił Arthana za kołnierz szaty i pobiegł w kierunku z którego przybyli. Nuriel szybko się zmęczył i musiał przystanąć, opierając się o ścianę jakiejś opustoszałej już karczmy. Na przeciwko paliły się dachy innych budynków
Arthan też się zatrzymał, ale nie był za bardzo zmęczony. Nuriel wiedział, że młodszy elf będzie miał większe szanse na przetrwanie sam, i już chciał się odezwać, kiedy nad uchem Arthana ze świstem przeleciała strzała. Ten dobył szybko kija i zabił atakującego go goblina. Nuriel cięzko westchnął.
- Arthanie, wydaje mi się, że powinniśmy czym prędzej opuścić miasto. Patrz na tą bestię - pokazał palcem na olbrzymiego gada plującego ogniem gdzieś nad wschodnią częścią miasta. Czy sądzisz że mamy jakieś szanse na przeżycie, skoro nawet arcymagowie zamknęli się ze strachu w swoich piwnicach?
Nuriel zauważył zmieszanie na twarzy towarzysza, które szybko przerodziło się w grymas przerażenia. Mag położył ręke na ramieniu przyjaciela.
- Nie bój się, postaram się nas z tąd wyciągnąć. We dwóch damy radę. Pamiętasz? W Akademii we dwójkę byliśmy zawsze najlepsi w pojedynkach - zaśmiał się z rozpaczą. Jestem pewien, że zdołamy uciec którąś z bocznych bram.
Nurielowi udało się uspokoić przyjaciela, kiedy usłyszeli jakiś gardłowy okrzyk i ujrzeli oddział goblinów biegnący w oddali. Elf pędem ruszył przed siebie, skręcając później w jedną z pobocznych alejek gdzie zatrzymał się spostrzegając dwóch wojowników, krasnoluda i czlowieka, samotnie rozprawiających się z nacierającymi barbarzyńcami.
- Trzeba im pomóc... Arthan.- Nuriel chwycił za kij umieszczony na jego plecach i ruszył do walki.
 
Endless jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:39.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172