Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-04-2017, 06:18   #131
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację



Dym z kominów Bree już dawno wymieszał się z chmurami za plecami Bractwa a porośnięty trawą trakt niezmienne pustym był. Kilka dni wędrowcy nie napotkali nikogo i nie zanosiło się, aby miało się t rychło zmienić. Wschodził wieczór, gdy wdrapali się od południa na wielki trawiasty grzbiet. Stojąc na zielonym garbie ich oczom ukazały się rozległe, płaskie ruiny miasta oświetlone bladym słońcem, wymykającym się uparcie na zachód ponurym chmurom co ciężko wisiały nad Fornostem. Drzewa i krzewy rosły wyżej od niejednego fragmentu muru i kruszejącego filaru. Roślinność pochłaniała bryły tworząc osobliwe kształty. Już nie architektury lecz jeszcze nie natury.

Ostrożnie schodząc ku miastu wszyscy odnieśli wrażenie, że aby znaleźć jakiekolwiek ślady obecność Zielnej Kompanii przykryte wiekami, może zająć wiele dni, lub nawet tygodni, jeśli w ogóle.

Krocząc między trawami znienacka odsłaniały się dziury w ziemi, kryjące w sobie wejścia do pojedynczych pomieszczeń niczym nor, lub większych, zakopanych konstrukcji. Długie cienie od pomarańczowego słońca kładły się z krzywych zakamarków. Okazjonalnie grobową ciszę miejsca przerywał wiatr zimnym świstem ślizgając się po bezkresnym pustkowiu cmentarzyska, w którą zamienił się Fornost grzebiąc poległych i przeszłość w zbiorowej mogile. Na tym wietrze niczym bolesne westchnienie zdawał się nieść lament umarłych nieprzyjemnie przenikający kręgosłupy żywych.




 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 15-07-2017 o 23:51.
Campo Viejo jest offline  
Stary 15-04-2017, 00:27   #132
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację

Fornost nie kochał Hilly. Już pierwszego dnia powitanie jakie jej sprawił przypłaciła później niespokojnym snem budząc się co i rusz zlana potem, z samej mary jednak nie pamiętając niczego. Aż się w końcu zezłościła i stwierdziła, że nie to nie. Spać już nie będzie. Wyciągnęła więc fajkę, zamknięte pudełko i w nosie mając nocne jęki wiatru i zimne blaski w ciemnościach zajęła się wpisywaniem kolejnych możliwości. Najwyżej będzie chodzić nazajutrz niewyspana. W końcu sen ją zmógł gdy już świtać zaczęło. Przysunąwszy więc na wypadek kolejnych mar posłanie do ciepłego boku mistrza Thyriego zwinęła się w kłębek i zasnęła. Może nie będzie mieć jej za złe...

Poszukiwania potwierdziły uczucie jakim utracone miasto pałało do hobbitki. Znalazła parę smętnych szczątków łuków i kilka nowych miejsc na swoim ciele, które potrafią bardzo boleć gdy się obije je o kamienie w jakimś rumowisko. Piątego dnia przedstawiła ten połów Thyriemu i Lorelei szczerze licząc, że mieli nieco więcej szczęścia. Bo choć w istocie wspomniana grupa hobbitów była łucznikami, to łuczników Dużych Ludzi, ani wtedy ani później nie brakowało.

To co mogła uczynić to porównać te szczątki ze swoim łukiem. Pani Fanny bowiem zdawała się wzorować jej łuk na odkrytych przez siebie starych hobbickich tradycjach... A potem ponowić poszukiwania. Choć tym razem również poszerzyć je o ślady charakterystyczne dla ludności Shire. Oddział taki nie ruszyłby się bez co najmniej kilku skrzynek fajkowego ziela...
- ... Poruszał się też zapewne na kucach, których Duzi Ludzie nie używają za często - kontynuowała wywód Hilly przegryzając świeżo upieczonego batata - Można by też szukać podkówek... No ale pokażcie co tam wy znaleźliście!


 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 20-04-2017, 10:49   #133
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację


Mistrz Thyri zamieszał z namaszczeniem w kociołku. Zawszy gdy wracali z poszukiwaniam, on już siedział przy małym ognisku i mieszał zawzięcie, smakując od czasu do czasu. Pierwszy wracał, bo i pierwszy wychodził - zawsze jednak zostawiając towarzyszkom bulgocący na żarze garnek. Bowiem, jak rzekł Hilly z pełnym przekonaniem:
- Cień nader często zakrada się do serca przez pusty żołądek.

Krasnolud z Miasta na Jeziorze miał w sobie niepokojąco dużo z hobbita... i nic w sumie dziwnego. Bowiem, jak Hilly wreszcie wyciągnęła z mrukliwego khazada na jednym z popasów, urodził się nigdzie indziej jak w Shire.

Niestety, zamiłowaniu do jedzenia i gotowania nie towarzyszyły umiejętności kulinarne. Zupy mistrza Thyriego były pożywne i gęste, ale do wykwintności było im nader daleko. Ujawnił się za to kolejny talent krasnoluda. Na pytanie hobbitki szare oczy aż rozbłysły. Widać, że wielce był krasnolud rozmiłowany w starych ruinach i lubił w nich myszkować.

Drugiego dnia zademonstrował w milczeniu szczątki krótkiego miecza. Trzeciego dnia nie przyniósł nic, opowiedział za to o ciemnej jamie w ziemi, co mogła, acz nie musiała być studnią, i wyraził nadzieje odnośnie fontann, których resztki pragnąłby odkryć i zbadać. Czwartego dnia zaś znikł na dłużej, i nie powitał towarzyszek jak zwykle ze strawą. W obozowisku na wygasłych węglach stał tylko pusty kociołek, oblepiony resztkami jagłów ze śniadania.

Minęła godzina i ściemniać się poczęło, gdy się nagle objawił, wpierw dając znak o swej obecności tupaniem podkutych buciorów. Biegł zdyszany, machając ku Hilly i Lorelei jakowymś drągiem.

Kijaszek ów po bliższym obejrzeniu okazał się starym sztandarem. Na resztkach tkaniny czas, deszcz i słońce zatarły barwy, zostawiając szaro-bury kolor. Zachował się jednak bardzo dobrze pozbawiony jedynie będącej jego zwieńczeniem głowicy drzewiec. Thyri przeciągnął po nim krótkimi, żylastymi palcami, a potem zacisnął na nim dłonie Hilly. Drzewce miało sześć stóp długości.
- Za krótkie na Dużego Człowieka, hm hm? - zasugerował krasnolud.



 
Asenat jest offline  
Stary 04-05-2017, 14:45   #134
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację

Pośród ruin spędzili kilka dobrych dni. Rozbili obóz, rozpalili ognisko, nad którym zawisł kociołek, którym zajmował się krasnolud Thyri. Każdego wieczora, kiedy wracali z poszukiwań, dzielili się między sobą informacjami o tym, co znaleźli lub czego w ogóle nie udało im się dopatrzyć.
Lorelei śpiewała swoim przyjaciołom, kiedy przed snem, najedzeni zupą Thyriego, dumali nad różnymi sprawami. Elfka najczęściej wtedy opuszczała myślami Fornost, pozostając tam jedynie swoim ciałem i melodyjnym głosem, a umysłem uciekała do tak dobrze jej znanych drzew, pośród których się wychowała - do Mrocznej Puszczy. Rozmyślała nad tym, co porabiały jej siostry. Czy wieści już dotarły do władcy tamtejszych lasów - Thranduila? Kiedy znowu ujrzy swój dom?

Pierwszy dzień minął raczej spokojnie. Drugiego i trzeciego dnia Lorelei, jak i pozostali, udała się na przeszukiwania ruin Fornostu. Nie miała zbyt wiele szczęścia, bowiem nie znalazła nic, co mogło wydać się istotnym w ich sprawie. Nie psuło to jednak jej nastroju, wciąż wieczorami raczyła przyjaciół pięknymi piosenkami w języku elfów.

Czwartego dnia Lorelei odkryła coś pośród ruin. Wytężyła swój elficki wzrok i dostrzegła, pośród gruzów, strzępek wystającego materiału. Zgrabnie więc przeskoczyła zawalone mury i kilkoma susami dostała się do znaleziska.
Była to mapa, całkiem stara, choć na szczęście zachowana w dobrym stanie. Na wyblakłej, zwierzęcej skórze widać było jeszcze zarysy układające się w coś na kształt planu miasta.
- To zapewne Fornost, jakim jawił się tysiąc lat temu, przed jego zniszczeniem - stwierdziła Lorelei, pokazując mapę Thyriemu i Hilly.
- Widzicie te linie? - spytała, wskazując na ledwie jeszcze widoczne linie idące w kierunku centrum miasta. Oznaczał je również napis "TUNELE".

Piątego dnia Lorelei odkryła dziwną, krótką strzałę. Po wcześniejszych znaleziskach Thyriego i Hilly stwierdziła, że może to być doskonałe miejsce na rozpoczęcie dalszych poszukiwań.
Wróciła więc do pozostałych i opowiedziała o odkryciu, po czym zaprowadziła ich w miejsce, gdzie wciąż leżała tajemnicza, krótka strzała.

 
Pan Elf jest offline  
Stary 27-05-2017, 16:43   #135
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację

Bractwo zeszło w nieco opadły teren pomiędzy zacienione rumowisko przykryte dywanem trawy, spod którego wystawały wysmagane wiatrem i deszczem budowlane kamienie i filary. Pierwsza strzała nadleciała z południa, trafiając Lorelei. Pocisk otarł się o kamizelkę rozcinając skórzany pancerz i niegroźnie skórę kobiety. Kolejne dwie ze świstem mignęły nad głowami wszystkich. Mistrz Thyri pociągnął za sobą zachwianą na moment Lorelei i oboje przywarli do zmurszałego zimnego głazu płaszcząc się ku trawie.

Hilly Oldbuck zniknęła z oczu przyjaciół w zamieszaniu, choć mogliby przysiąc, że jeszcze przed chwilą była kilka kroków obok. Strzała, która dosięgła elfki, odbiwszy się od kamienia pofrunęła rykoszetem i ugrzęzła w trawie zbocza kilkanaście jardów na północ od ich pozycji. Bystrość umysłu błyskotliwego krasnoluda skupiła się na lotnym pocisku nez trudu odgadując orcze pochodzenie.

Strzelców było kilku, a najlepsze miejsce na kryjówkę oferowały zarośla na północnym zachodzie, gruby pień starego drzewa za rumowiskiem schodów na północnym wschodzie oraz krzewy na południu jaru, skąd padł pierwszy strzał.
Zaniepokojona o panienkę Oldbuck, Lorelei przytuliła dłoń i ucho do głazu szepcząc elfie, melodyjne słowa. Kiedy otworzyła oczy od razu zaczęła wypatrywać ku staremu drzewu. Gdzieś tam, w wysokiej trawie przy szczątkach stromych stopni, krył się mały, odważny Hobbit.



 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 15-07-2017 o 23:50.
Campo Viejo jest offline  
Stary 31-05-2017, 12:22   #136
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację

Strzały!
W tym konkretnym momencie i miejscu do którego zaprowadziła ich Lorelei, dla Hilly oznaczały one tylko jedno. Hobbitów! Oczywiście wiedziała, że wydarzenia których dotyczył zakład miały miejsce dawno temu. Ale przecież nikt z oddziału nie wrócił. A nie możliwym było by wszyscy zginęli. Musieli tu zostać! Osiąść! I ich potomkowie po dziś dzień tu żyją. Dzicy i nieokrzesani!

Nie oglądając się na Thyriego i draśniętą Lorelei, wykorzystała moment jaki strzelcy wykorzystali by założyć nowe strzały, a przyjaciele by się skryć i sama... zapadła się pod ziemię. Prawie dosłownie, zważywszy na zagłębienie za szerokim głazem jakie dla siebie znalazła. Nie czekała tu jednak. Z mocno bijącym sercem ruszyła w kierunku wysokiego drzewa. Oczami wyobraźni już go widziała. A może ją? Postrzępione ubrane, rozwichrzona czupryna pełna liści i pajęczyn. Podejrzliwość wypisana w brązowych oczach. Krępe mocne nogi przystosowane do przełajów przez ruiny. A za pasem, a jakżeby inaczej, pokaźna fajka z sękatego kosaćca... Dystans dzielący ją od dzikiego hobbita malał z każdą chwilą.

Stanąwszy u podnóża schodów osłoniętych murkiem miała już drzewo jak na widelcu. Strzelec stał za nim. Wytężyła wzrok... i spochmurniała. Hobbita to to w żadnym razie nie przypominało. Haczykowaty, kostropaty nos wystający ze świńskiej szarej gęby, należał do jakiegoś paskudnego podsiwiałego orka.
Ściągnąwszy powoli usta w gniewnie formujący się dzióbek, Hilly zdjęła z ramienia łuk, wymierzyła i strzeliła. Strzała zafurkotała i utknąwszy w orczych łachmanach, powaliła strzelca na ziemię. Hobbitka zmrużyła oczy.

- Głupi goblin...

I wtedy przypomniała sobie o Thyrim. O trafionej Lorelei. Zostawiła ich!
Wychyliła głowę by dojrzeć oboje, ale nie zdołała. Mogła tylko domyślać się, że znaleźli schronienie. Za to dojrzała drugiego goblina z krótkim metalowym łukiem, który właśnie posłał w jej kierunku strzałę. Ta stuknęła głucho o kamienie gdzieś za Oldbuckówną.

- Tylko tyle?! - zawołała prowokująco po czym sama zwolniła cięciwę.


 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 18-06-2017, 08:43   #137
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację

Wiatr zawodził jękliwie, szeleściły trawy i listowie. Schowany między kamulcami wraz z elfką Thyri pochwycił mocno Lorelei za ramię, by się przypadkiem nie wychyliła zza bezpiecznej osłony. Elfy były tak samo lekkomyślne i beztroskie jak hobbici, ot co... Drugą ręką chwycił leżący obok fragment gałęzi.
Chwilę później nad kamulec wzniósł się zatknięty na kijaszku piękny krasnoludzki szyszak, zakolebał się kusząco... i nie wywołał deszczu orczych strzał, ani właściwie niczego nie wywołał. Szyszak zniknął i objawił się ponownie, tym razem zatknięty kusząco na głowie mistrza budowniczego. Thyri wyszedł zza osłony i poprawił pas kilofem obciążony, obrócił się w prawo i lewo jak panienka dygająca przed kawalerem.
Wiatr nadal zawodził jękliwie, szeleściły trawy i listowie. Nikt się nie połaszczył i nie chciał mistrza Thyriego zaatakować zdradziecko. Krasnolud westchnął, machnął na Lorelei i potoczył się ku drzewu, za którym truchło goblinie stygło, by stwora przeszukać. Do nikogo szczególnego wyraził mrukliwe przypuszczenie, że na pewno paskud jest więcej.


 
Asenat jest offline  
Stary 16-07-2017, 01:17   #138
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację


Miejsce strzeleckiej potyczki zostało uprzątniętym przez Thyriego z Esgaroth. Panienka Hilly i Lorelei nie zdołały dokładnie ustalić, skąd przyszły orki, gdyż ich ślady nie były im czytelne i wkrótce ginęły martwym tropem. Krasnolud rozpoznał w łucznikach plemię rasy osiadłej w Mordorze, to i choć tyle Bractwo wiedziało.

Hobbitka i Thyrii przeszukiwali okolicę, a elfka schowana z łukiem ubezpieczała bacznie wypatrując zagrożenia. Nieopodal, u stóp rumowiska schodów przy wzgórzu, wspólnie odkryli zasypane gruzem pod dywanem bluszczu, kamienne wejście w niegdyś okazałym, dzisiaj do połowy złamanym łuku, do jak się okazało tunelu otwierającego ku pomieszczeniom budowli, która z zewnątrz przypominała wielki, zielony kopiec.

Wedle mapy Lorelei, budowla mogła być i zapewne była niegdyś Domem Eärendura. Ruina pałacu znajdowała się obecnie pod ziemią. Wewnątrz , poza obrębem wejścia, gdzie teraz przez otwór odkrytego przejścia wpadało światło dnia, panowały nieprzeniknione ciemności. Aby poruszać się po ruinach bractwo musiało korzystać z pochodni. We trójkę ruszyli w głąb pałacu klucząc po korytarzach kończących się często ślepymi zaułkami zawalonych ścian, wiodących przez puste, zrujnowane komnaty i sale. Królewski pałac wciąż tlił się dostojnym echem dawnej świetności. Spękane mozaiki, płaskorzeźby i filary zdradzały dumne piękno w milczeniu poddane torturze czasu obracającego je w zapomnienie i ruinę. Ślady wojny również poddawały się przyrodzie. Połamany oręż i zbroje kryjące kości obrośnięte były pajęczynami, mchem oraz grzybami. Większość sal i korytarzy była niedostępnym rumowiskiem. Po kilku godzinach eksplorowania Thyri wreszcie dosłyszał, to na co kilka kilkakrotnie wcześniej zwróciła uwagę Hilly. Delikatne szmery miękko i cichutko rozchodziły się w ciemnościach ustając i powracając.

To jednak Lorelei udało się ostatecznie ustalić przyczynę. Elfka zakradając się we wskazanym kierunku dostrzegła na moment kontur znikającego w ciemnościach podziemi zwiadowcę Snaga, którego pobratymców bractwo pogromiło kilka godzin wcześniej. Orczy tropiciel uciekał niemal bezszelestnie, zwinnie pokonując przeszkody, nie zostawiając wątpliwości, iż dobrze zdawał sobie sprawę z okrycia jego obecności przez bractwo. Lorelei posłała w ślad za nim strzałę. Ciszę przerwał na chwilę głuchy łomot. Łuczniczka wkrótce znalazła martwego orka zwalonego na ziemi. Elfi grot ugrzązł w sercu przebijając plecy.

Przed podziemnymi poszukiwaczami Zielonej Kompanii wkrótce stanęła do połowy zachowana sala tronowa. Dalsza część nawy znikała pod masą gruzów i ziemi, lecz przy wejściu i gdzie spomiędzy rumowiska wyrastał tron ostatniego króla Arvedui, pomieszczenie było niemal nienaruszone. Strzeliste kolumny pięły się do góry znikając w ciemnościach sklepienia. Wnętrze oświetlały przebijając się przez mrok strzeliste snopy promieni wpadające w kilku miejscach przez niedostrzegalne otwory. Największy z nich spoczywał na marmurowym czarnym tronie, którego oparcie zdobiła pięcioramienna gwiazda niepoddana zniszczeniu, nienagryziona zębem czasu. Widok dziwnie dodawał otuchy niczym jasna wyspa pośród czarnego morza otchłani, ciepły płomień w otoczeniu zimnych cieni.



 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline  
Stary 05-08-2017, 16:35   #139
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację



Thyri pomrukiwał, gdy Lorelei smukła jak brzoza, przed tronem śpiewać zaczęła z roziskrzonymi oczami. Po chwili dołączył, choć ni urokiem grubego głosu, ni kunsztem z elfką równać się nie mógł, znał słowa, bo pieśń często śpiewały elfy z Mrocznej Puszczy goszczące w Esgaroth.


I zdało się krasnoludowi, że promień słońca zwabiony głosem elfki przez pęknięcie w dachu zajrzał, zobaczyć, kto królom dawnym śpiewa. Rozjaśniło się na podłodze za tronem, mozaice z ciasno wyłożonych płyt, której fragment wystaje spod gruzów. Oko kamieniarza wyławia w jednym miejscu o włos różna szparkę jednej z krawędzi. Może kamień się zruszył pod wpływem uderzenia ciężarów, którymi moizaika jest przysypana, a może ktoś ową płytkę terakoty wyjmował?

Próbował Thyri płytę sztyletem podważyć, by zerknąć choć przez szczelinę, lecz zbyt wielka i ciężka była. Sapiąc ciężko potoczył się z powrotem do obozu, mruknąwszy, iż po narzędzia swoje idzie, liny i kołowrót. Hilly i Lorelei po chwili go dogoniły, i zobaczyć jeszcze mogły, że krasnolud w dłoni dobyty z kieszeni odłamek skalny usiany granatami obraca z uśmiechem. Ten sam, którym elfka przy spotkaniu cisnęła, by ich uwagę zwrócić.

Dwie godziny później wrócili, i Thyri zabrał się od razu do pracy, komenderując towarzyszkami i z precyzją miejsca na podwiązanie lin dobierając. Z pomocą narzędzi poodsuwali rumowisko z posadzki i krasnolud wyjął sporą marmurową płytę.
W wykutej dziurze ziemi złocił i srebrzył się skarb. Talerze, misy, sztućce, utensylia, etc.. Puchary, obręcze do serwet i kotar i tak dalej. Niektóre wysadzane kamieniami szlachetnymi. Thyri westchnął, oczy mu zalśniły jak znalezione klejnoty i jakby się zaszkliły.

Drżącą dłoń w pyle umorusaną wytarł o portki i delikatnie, dwoma palcami wysnuł misterny, cienki łańcuszek spod srebrnej wazy grawerowanej w zrywające się do lotu żurawie. Łańcuszek rozszerzał się w pajęczą, misterną elfią siatkę, w koszyczkach na podobieństwo roślinnych łodyg i liści poczynionych tkwiły świetliste, zielone klejnoty. Każdy z nich, delikatnie w dwóch palcach jak pisklę trzymany, powędrował do brązowego oka rozwartego szeroko w zdumieniu.

A potem Thyri cofnął się od skrytki, usiadł ze skrzyżowanymi nogami na posadzce i naszyjnik, co bardziej elfiej księżniczce przystawał niż perkatemu krasnoludowi, powiesił sobie na piersi i uśmiechnął się z bezbrzeżnym szczęściem.



 
Asenat jest offline  
Stary 13-08-2017, 15:40   #140
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację

Kiedy zanurzyli się pośród podziemne ruiny dawnego pałacu Eärendura, Lorelei poczuła dziwny spokój.
Ciemności, które ich otoczyły, w jakiś dziwny sposób przypominały elfce odległe i zapuszczone zakamarki Mrocznej Puszczy, do których od czasu do czasu lubiła uciekać wraz ze swoimi siostrami.
Pozwoliła sobie na moment uciec myślami do tych beztroskich dni, do czasów, kiedy jeszcze nie myślała o dalekich podróżach, a widmo Cienia nie zagrażało całemu Śródziemiu.

Jej rozmyślania i wędrówki tylko sobie znanymi ścieżkami Mrocznej Puszczy przerwał krasnolud Thyri, który zwrócił uwagę na podejrzany szmer gdzieś w oddali. Czyżby oprócz trójki Bractwa ktoś jeszcze buszował po ruinach?
Wszyscy troje zamilkli i stanęli bez ruchu, wypatrując w ciemnościach intruza i nasłuchując.
Lorelei miała jednak najbystrzejszy wzrok, przyzwyczajony do wypatrywania w tak ciężkich warunkach. Wytężyła wzrok, kierując go we wskazanym przez Thyriego kierunku.
- Zwiadowca Snaga - poinformowała swoich przyjaciół, sięgając jednocześnie po strzałę i napinając ją na cięciwie. Nim ktokolwiek zdążył choćby mrugnąć powieką, Lorelei wypuściła cięciwę spod swych smukłych palców i strzała ze świstem pomknęła w kierunku uciekającego orka.

- To stare miejsce, ledwie pamiętające czasy swojej świetności - powiedziała cicho Lorelei, podchodząc bliżej tronu, który oświetlany był snopem światła wpadającego przez dziurę w sklepieniu. Elfka położyła swoją smukłą dłoń na oparciu i spojrzała w górę. Jej blade lico rozświetlone zostało przez snop światła, a pośród kaskady kasztanowych fal pojawiło się kilka jaśniejszych, ognistych kosmyków. - Uczcijmy pamięć tego miejsca pieśnią mojego ludu, która choć na moment wleje tutaj odrobinę magii dawnych dziejów.
I jakby nie czekając na nic dłużej, Lorelei zaczęła śpiewać. Najpierw z cicha, później przybierając na sile. Uśmiechnęła się nieznacznie, kiedy Thyri do niej dołączył.

Nieco później, kiedy mistrz Thyri dokopał się do dawno ukrytego skarbu, pod stopy Lorelei poturlał się mały przedmiot, który lekko lśnił w ciemnościach. Elfka podniosła ów przedmiot i ze zdumieniem stwierdziła, że był to elficki pieścień, pochodzący jeszcze z Drugiej Ery. Był to pierścień z Eregionu, inaczej zwanego Hollinem i miał piękny, szmaragdowy kryształ, który pięknie komponował się z kolorem włosów Lorelei.
Elfka wsunęła go na palec i zaczęła zastanawiać się, co takiego robił w tym miejscu. Jaką miał historię? Kto go wcześniej nosił? Czy był magiczny? Bo z pewnością czuła od niego jakąś moc.

Potem spojrzała na Thyriego, który z nieukrywaną radością zakładał sobie elficki naszyjnik. Rozbawiło to Lorelei, która roześmiała się perliście, a jej melodyjny śmiech odbił się echem od ścian sali tronowej.
- Doprawdy, mistrzu Thyri z Esgaroth, piękna byłaby z ciebie elfka - powiedziała, posyłając krasnoludowi serdeczny uśmiech.

 
Pan Elf jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172