05-09-2015, 23:55 | #11 |
Reputacja: 1 |
|
06-09-2015, 20:32 | #12 |
Reputacja: 1 | Hoarwell niosła potężne masy wody, a Malborn z uwagą przysłuchiwał się rozmowie towarzyszy. Koniec końców, wszyscy byli zgodni, że trzeba było pomóc zaginionym podróżnym. Tego samego zdania był i Strażnik. - Nie zwlekajmy zatem, przyjaciele. Każda chwila droga, jeśli trolle złapią kogoś w swe paskudne łapska - skwitował w końcu. Sprawdził czy niczego nie zgubił ze swego ekwipunku. Zlustrował powoli okolicę. Następnie począł wypatrywać co znaczniejszych tropów, które mogły mu powiedzieć więcej o napastnikach. Sojusz ludzko trollowy wydawał się Dunedainowi niedorzeczny, ale, jak uczyły karty historii, sługi Nieprzyjaciela nie takie stosowały fortele. |
07-09-2015, 08:23 | #13 |
Northman Reputacja: 1 |
__________________ "Lust for Life" Iggy Pop 'S'all good, man Jimmy McGill |
08-09-2015, 14:17 | #14 |
Reputacja: 1 | Malborn odparł Noldoryjce. - Mam nadzieję, że do orężnej rozprawy, przynajmniej na razie nie przyjdzie. Spróbuję się podkraść bliżej i podsłuchać co w trawie piszczy. Może usłyszę cel ich wyprawy, kim są lub cokolwiek co może nam się przydać. To mówiąc skierował swe kroki ku obozowisku obwiesi. Starał się stąpać cicho, choć od jego ostatnich nauk, które pobierał od ojca upłynął szmat czasu. Zdecydował po chwili wahania, że lepiej zrobić rekonesans za dnia, dopóki troll nie jest zbyt ruchliwy. Nocą mogło zrobić się stanowczo zbyt niebezpiecznie. Po drodze zerwał parę gałązek z pobliskiego krzaka i uwił sobie z nich plecionkę, którą umocował na głowie i plecach. - Teraz wyglądam niczym Ent z dunadańskich bajek - mruknął do siebie ponuro. Nie w smak było uczonemu parać się podchodzeniem wroga. Posuwał się w kierunku obozowiska niespiesznie, pamiętając, że czas mimo że zawsze goni, w sprawach podkradania złym jest doradcą. Kluczył powoli pomiędzy kępkami krzewów i małymi skałkami. Starał się wykorzystać cień jaki rzucało popołudniowe słońce. Nieubłaganie każdy krok zbliżał go ku gęstwinie buków, gdzie uwiły sobie gniazdko hultaje. Gdy dotarł wystarczająco blisko, aby zacząć odróżniać poszczególnych bandytów po ubiorze Malborn zdecydował, że zwiad rozpocznie od wspięcia się na dorodny buk, który rósł szczęśliwie niedaleko od jego tymczasowego schronienia. - Obejrzę teren z wysoka, później zejdę niżej i podczołgam możliwie najbliżej, tak by coś usłyszeć. Do dzieła zatem jakby powiedzieli rycerze Dawnych Dni - szepnął mimowolnie pod nosem. Ostatnio edytowane przez kymil : 09-09-2015 o 19:47. |
09-09-2015, 10:09 | #15 |
Reputacja: 1 | Szeroko otwartymi oczami zza gęstego listowia przypatrywał się Thyri trollowi. Ten siedział nieruchomo, jakby zamieniony w kamień… Wreszcie drgnął. Gigantyczne łapsko przepłynęło z wolna wokół potężnego biodra, paluch wielkości maczugi podrapał leniwie monstrualny pośladek. Krasnolud nie znał się na trollach, ale tyle pamiętał z nauk bardziej świadomego brata, że istot tych nie można nie doceniać. Z własnego doświadczenia pamiętał aż za dokładnie skutki lekceważenia ich możliwości. To, że jeno zdają się być ospałe, nieruchawe i powolne. Thyri zacisnął upierścienioną rękę na drzewcu Pilniczka i wziął urywany oddech. W pamięci ożył mu troll, co się w kamień już odmienił, jego ryk i ryk wody wyrywającej się ze spiętrzenia, krzyki Beorningów i szaleńczy bieg granią do krawędzi kamiennego kotła. Jeden cios. Czasem wystarczy jeden cios. Skłamałby, gdyby powiedział, że się nie boi. Nikt z rodu Durina nie powinien trząść portkami na widok pomiotów Cienia. Na szczęście... nikt nie pytał. Skinięciem zgodził się iść za Malbornem, jednak już po kilku krokach zatrzymał się i szarpnął splecioną w warkoczyk brodę. Strażnik układał stopy lekko i cicho jak elf na jesiennym listowiu. Thyri poruszał się z gracją właściwą swemu plemieniu - tupał ciężkimi buciorami, chrzęścił kolczugą, a przy tym posapywał, nie tyle z wysiłku, co z obaw duszących serce i gardło. Pokręcił głową i wycofał się z powrotem w zarośla, zostawiając skradanie się tym, co byli do tego stworzeni. |
09-09-2015, 13:37 | #16 |
Reputacja: 1 | Ładna z niej wylazła poszukiwaczka przygód. Nie ma co. Najpierw ją Malborn w ostatniej chwili złapał za kołnierz gdy z zarośli wyszła na krawędź urwiska, a potem gdy zarzekała się, że tym razem na pewno, ale to na pewno wie którędy droga, wyprowadziła kompanów prosto do gawry jakiegoś drapieżnika. Tyle dobrego, że domownik, albo spał, albo był nieobecny, bo zważywszy na ilość kości, nie pogardziłby tak beztrosko podanemu daniu z czterech różnych miąs.
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
09-09-2015, 21:45 | #17 |
Northman Reputacja: 1 | Dunedain zostawił przyczajoną Gondril, Hilly i Thyriego, a sam ruszył na zwiad.
__________________ "Lust for Life" Iggy Pop 'S'all good, man Jimmy McGill Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 09-09-2015 o 22:08. Powód: niektóre literówki |
13-09-2015, 20:43 | #18 |
Reputacja: 1 | Malborn wypatrywał lesistą okolicę przez dobrą godzinę zanim zdecydował się wrócić do towarzyszy. Nie chciał uronić ni strzępka informacji, która mogła okazać się pomocna bractwu. Wrócił w podobny sposób jak dotarł do swego punktu obserwacyjnego, czyli trochę "na kucaka", trochę pełznąć, trochę przygarbiony. Wkrótce znalazł się w prowizorycznym obozowisku bractwa. Nie omijając żadnego szczegółu zrelacjonował towarzyszom co zobaczył, usłyszał i wywęszył. - Sprawa jest poważna, moi drodzy. Krasnoludom grozi poważne niebezpieczeństwo. Musimy działać szybko, zanim troll zgłodnieje i zdecyduje się na małe co nieco - spojrzał wymownie na Mistrza Thyriego. - Podróż do Imladris po pomoc z rąk elfów nie wchodzi w rachubę. Musimy działać tu i teraz. Razem. Zgodzicie się ze mną? - Moja propozycja jest następująca. Zakradniemy się lasem w kierunku zagrody, gdzie przetrzymywani są więźniowie i wyswobodzimy ich. Pomijając obecność trolla... Problemem są muły, które mogą się spłoszyć i narobić rabanu. Problemem są też wartownicy, których trzeba czymś zająć, aby nie węszyli w pobliżu więźniów. Czy ktoś z Was towarzysze ma potrzebne ku temu talenty? Ostatnio edytowane przez kymil : 13-09-2015 o 20:47. |
14-09-2015, 09:31 | #19 |
Reputacja: 1 | Na pytanie Strażnika krasnolud pokiwał głową. Nie było czasu, by wracać do Imladris. Kto wie zresztą, czy elfy by pomogły… dziwne było już to, że Gondril pomóc chciała. - Muły niepłochliwe są z natury - rzekł Thyri, ale jedyna to była wiedza o owych zwierzętach, jaką się mógł pochwalić. - Tyś lekkostopy jak i elfka, a panna Hilly jak piórko wiatrem niesione, przekradniecie się bez ochyby. Plemię Durina z kamienia ciosane, lepiej bym ja rabanu gdzieś tutaj narobił, aby od plaży ich uwagę odciągnąć. |
14-09-2015, 11:29 | #20 |
Reputacja: 1 | Gdy Malborn wrócił, Hilly wyraźnie odetchnęła. W skupieniu wysłuchała całej relacji podczas której jakiś ognik błysnął w jej oczku na wzmiankę o grocie ukrytej między skałami. Przygryzła dolną wargę po czym z hardą i mocno zdeterminowaną miną wystąpiła na środek pomiędzy towarzyszy.
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |