Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-09-2015, 07:59   #21
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację


Ukryci w lesie tropiciele nie tracili czasu. Gdy Dunedain wyłożył nowym przyjaciołom jak się sprawy mają w zbójnickim obozie, wszyscy zgodnie ruszyli wcielać w życie w naprędce ułożony plan ratowania porwanych jeńców, domniemanych krasnoludów.

Po drugiej stronie skały, ściana była równie stroma jak przy zagrodzie z mułami i więźniami. Choć odwagi i chęci nie brakowało nikomu, tych pierwszych zwłaszcza Malbornowi tych drugich w zasadzie wszystkim, to towarzysze patrząc po sobie wiedzieli, że mają wiele tęgich przymiotów, lecz wyjątkowa siła mięśni, atletyzm, nie były szczególnie jednymi z nich. Gondril z Dunedainem rozpoczęli niemal pionowa wspinaczkę na grań tonącą w wierzchołkach koron drzew. Krasnolud z Hobbitką cierpliwie czekali na dole z oręże, gotowi bronić pozycji, obserwując las.

Wkrótce, z pomiędzy zielonych gałęzi, opuściły się lądując na trawie, dwie liny. Thyri i Hilly mieli o wiele łatwiej asekurowani i wciągani przez towarzyszy na górze. Byli w połowie drogi, około dziesięciu metrów nad ziemią, gdy panna Oldbuck straciła równowagę źle oceniając oparcie dla stopy. Poślizgnięcie skutkowało zachwianiem i oderwaniem Hilly od ściany, co spowodowało, że Dunedainowi lina zaczęła wrzynać się w rękawice, w naprędce pruła w dół. Hobbitka osunęła się kilka metrów, jednak Malborn w porę zaparł się solidnie uchwyciwszy powróz w dłoniach. Hilly zatrzymała się ze wstrząsem. Dunedain dał znak zaniepokojonej Gondril, że wszystko jest pod kontrolą. Panna z Shire odetchnęła i z determinacją podjęła marsz w pionie ku prześwitującemu między igliwiem niebu. Wkrótce była na górze obok, rozwiązującego się z opasującej go liny, Thyriego.

Ostrożnie podkradli się kilkanaście metrów po garbatym wierzchołku skały.
Zjazd na dół Hilly wykonała idealnie, choć zdawało się jej, że walące w piersiach serce zagłusza szum Hoarwell. Wylądowała niczym kot między mułami, które najwyraźniej nie przestraszyły się małej Hobbitki, lecz zaciekawieniem inteligentnych oczu przypatrywały jej poczynaniom.
Panna Oldbuck zwinnie przywara do ziemi przy skale i w jej cieniu podczołgała do krawędzi zagrody, gdzie leżały skórzane sakwy. Worki poruszały się od czasu do czasu, a ze środka słychać było od czasu do czasu słowa rozmowy, której jednak Hobbitka nie miała czasu śledzić. Nim zdołała usłyszeć, jak ktoś mówił, że całe szczęście, żaden z sąsiadów się nie dowie jak skończyli, gdy wszystko łącznie z jej myślami, zagłuszył gdybający wywód, łamiącego wspólną mowę, basu.

- Upiec na rożnie… Nie… Ugotować w kociołku… – niski, donośny głos zdecydowanie musiał należeć do Trolla.
- A może filety z ich zrobisz? – zagadnął wesoło męski głos.
- Z ubrania obierzesz, no i skóry też?
- Skórki ściągać? Nie… Bez obdzierać. Lepiej smakuje, gdy żywe gotować.
- O, to jak raki?
- Aye, twarde skóry krasnoludy. Na rożenku też dobrze. Skwierczą przyjemnie.

Hilly czuła, że lada moment troll zacznie kucharzyć. A ludzie posilać się w nieskończoność też nie będą.

Reszta leżała na brzuchach tuż przy krawędzi skały.

- Tam! - Malborn szepnął i wskazał placem tam, gdzie elfka już miała utkwiony wzrok.

Jeden ze zbójców już krzątał się po obozie, skończywszy biesiadę przy ogniu. Drugi właśnie wstawał i szedł w kierunku, gdzie jeszcze niedawno bractwo kryło się w krzakach.
Hilly również zauważyła, że zbóje pomału zbierają do swoich obozowych zajęć.

- Obyś się mną udławił! – warknął ze złością, dosłyszalnie przejęty głos.
- Ja potrzebą jeszcze nie chodziłem. Niech mu smakuje na zdrowie. – drugi próbował, choć bez głębokiego przekonania, podnieść morale.
- Przecież ten drań nas wprzódy wypatroszy… - jęknął z boleścią trzeci, najmłodszy głos.



 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline  
Stary 29-09-2015, 01:03   #22
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację

Każdy poszukiwacz przygód powinien zadbać o porządny i co ważniejsze przemyślany ekwipunek, jaki na przygodę zabierze. Ilość rzeczy powinna być jednocześnie dość mała by nie utrudniać wędrówki, a jednocześnie wystarczająco duża, by nie zachodzić co chwila w głowę gdzie się skryć przed deszczem, czy jak rozpalić ogień przed podkurkiem i czy ten odpruty rękaw to wyrzucić, czy może jeszcze się on na coś kiedyś przyda. Hilly doskonale sobie z tego sprawę zdawała. Wiedziała już jednak, że jej ta zasada jakoś bardzo mocno nie obowiązywała. Przynajmniej podczas tej przygody. Tak jak bowiem inni mieli mnóstwo pakunków, worków, sakw i juków, tak ona miała… Malborna. Znaczy oni mieli. Ale Gondril i Thyri bardziej radzi byli na widok kamieni. A taki Malborn nie dość, że był bardzo mądry, to jeszcze świetnie szukał śladów, rozbawiał przebraniami i… bez trudu utrzymywał linę z nią na niej uwiązaną. Słowem niezbędnik podróżnika.
Z powyższym przeświadczenie, Hilly nie przejęła się ani poslizgnięciem na skalnej ścianie ani nadwerężonymi rękawiczkami Dunedaina. Z zadowolenie konstatując, że zdał się jej ten Duży Człowiek.
Wędrówka w dół, jak łatwo się domyślić, okazała się o niebo łatwiejsza i po chwili, hobbitka mogła już stanąć twarzą w twarz z wyzwaniem jakie sobie postawiła. Głośno sobie w duchu powtarzając, że wszystko jest przecież dokładnie tak jak chciała. I że pora pokazać towarzyszom, że nie jeno z samych Bagginsów, Shire zbudowano...


Hilly myślała szybko. Głównie dlatego, że gdyby się nad którąś z myśli, na dłużej pochyliła, mogłoby dotrzeć do niej w jak wielkim niebezpieczeństwie się znalazła. Toteż nad żadną się nie pochylała. A pierwszą było zyskanie czasu. Szybkim spojrzeniem omiotła swoje otoczenie… Chaszcze, chaszcze, chaszcze, worki...
Uśmiechnęła się na widok najpraktyczniejszego przedmiotu. Kości. A raczej gnaty. Biesiadnym zwyczajem zbóje ogryzione kości wyrzucali za siebie… Sięgnęła po wilgotną jeszcze sarnią piszczel i gdy żaden ze zbójów nie patrzył w jej stronę, cisnęła nią w trollowy łeb.

W razie sukcesu (z którym wiązała wiele nadziei) w postaci sprzeczki, zamierzała od razu zająć się uwalnianiem jeńców. W razie porażki... no cóż. Jak już było powiedziane, Hilly nie zamierzała pochylać się nad swoimi pomysłami tak dalece by ogarnąć konsekwencje ich fiask.


 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 01-10-2015, 22:08   #23
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację

Malborn przeczytał jako młody chłopiec wiele starożytnych ksiąg tyczących historii plemienia z Westernesse. Szczególnie umiłował sobie te, w których dobro i poświęcenie Dunedainów przeważało nad złem i nikczemnością stworów Mroku. Jakże łatwo było wtedy wyobrazić sobie siebie jako szlachetnego króla z rodu Elendila czy dowódcę armii dumnego Arnoru stających w szranki z trollami i orkami. Jakże łatwo było drewnianym mieczem przed domem dziadka odganiać wyimaginowane istoty Cienia.

Wiele lat później w dolinie rzeki Hoarwell dorosły już Malborn z rodu Kelemvara leżąc na grani z wysłużona liną w dłoniach nie wiedzieć czemu przypomniał sobie te dziecięce wspomnienia.

I zaczerpnął z nich siłę.

Sprawy obrały dla jego bractwa zły obrót. Liczył się czas i chłodny osąd. Ręce strażnika piekły żywym ogniem od ciężaru liny wraz z wspinającymi się po niej khazadami. Nie zważając jednak na ból mężczyzna pochwycił powróz mocniej i pociągnął silnie. Raz i drugi. Podziałało.

- Damy radę, Thyri, głowa do góry. Ponoć hobbit Baggins był w gorszych tarapatach. Do dzieła. Rzuć nieszczęśnikom kolejną linę i ciągnij ich w górę. Albo mi pomóż. We dwóch będzie szybciej. Przeciw trollowi i bandytom nie ustaniemy przecie w równej walce.


Uczony nie wiedział co czynić dalej, gdyby jakimś cudem Eru wszystko im się powiodło. Jedyne co przychodziło mu do głowy to uciekać czym prędzej. Byle dalej od obozu banitów.

 

Ostatnio edytowane przez kymil : 01-10-2015 o 22:10.
kymil jest offline  
Stary 05-10-2015, 11:11   #24
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację

Pod przeszywanicą i plecioną w rozśpiewanych uderzeniami młotów kuźniach pod Górą kolczugą mistrzowi Thyriemu pot ciekł szeroką strugą. Z wysiłku – bo wciągnięcie na linie krasnoludzkich braci było nie lada wysiłkiem. I z emocji, bo sytuacja niepewna była i mocno niebezpieczna, jeden fałszywy krok mógł ich zdradzić.

Jak choćby, stukot sporego kamienia, który wyprysnął spod stopy młodszego z wspinających się braci. Na szczęście starszy, ten którego asekurował Malborn, był niżej i przytomnie schwycił skalny ułomek, trzymając się liny jedną ręką i odchylając się od ściany.

Współbraciom Thyri skinął krótko i oszczędnie głową, nie czas to był jeszcze na radość i powitania. Dwie liny ponownie spłynęły w dół, a Hilly i ostatni z krasnoludów wyswobodzili się z worków I podjęli wspinaczkę.

Czasami wystarczy jeden fałszywy krok... I tym razem wystarczył. Krasnolud źle stanął i zsunął się w dół na linie. Obyłoby się może bez zdemaskowania uciekinierów, bo Thyri nadal krzepko dzierżył linę, ale krasnolud krzyknął z przestrachu. Rozbijający namiot zbójca uniósł głowę i dostrzegł przytulonych do skały zbiegów. Wszczął alarm, z miejsc powstała reszta banitów i troll. Trzech zbójców biegło już w stronę zagrody. Z łukami w dłoniach.

Thyri zaparł się buciorami o skałę i na siłę podciągnął linę razem z uwieszonym na niej krasnoludem. Niewiele zyskał, a stracił czas. Łucznicy byli już blisko, a jeden sięgał do kołczana. Thyri zerknął, na swego współplemieńca próbijącego podjąć przerwaną wspinaczkę i na maleńką twarzyczkę Hilly.
- Trzymajcie – wepchnął linę w ręce swych ziomków. - Wyciągnijcie go!

Czasami wystarczy jeden cios. Byle silny, zadany we właściwym czasie, dobrze wymierzony i celny.

Mistrz budowniczy zerwał z pasa swoją sakiewkę. Zacny to był trzosik jak i jego właściciel – z grubego bordowego aksamitu uszyty i ozdobiony granatami. I równie jak jego właściciel okrągły i pękaty.

Thyri rozluźnił troczki, aby przy uderzeniu sakiewka objawiła swą sekretną i cenną zawartość, odczekał jeszcze moment, by łucznicy znaleźli się bliżej, po czym cisnął trzosem w bandytów na dole.

Czasami wystarczy jeden cios. Oby to była jedna z tych z chwil.

 
Asenat jest offline  
Stary 06-10-2015, 06:28   #25
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=2fngvQS_PmQ[/MEDIA]
Słońce rozbierało przyjemnym ciepłem po policzkach, mimo chłodnego wiatru, który wiał od rzeki i bujał iglastymi gałęziami nad głowami. Głupio było kończyć przygodę, nim się zaczęła. Umierać, nim zaczęło się żyć. Czasem jednak i słońce zaćmione obleka ziemię mrokiem za dnia, a dzieci umierają w ramionach rodziców. Zajrzeli śmierci w oczy, z bliska.

Krasnoludy chwyciły ochoczo linę mozolnie pracując nad wciąganiem pozostałego na dole dziecka Durina i Shire. Thyri rozerwał rzemień cisnął sakwą z góry wraz z deszczem złota i miedzi lśniącym w przebijających się przez igliwie promieniach. Jeśli ludzka chciwość nie znała granic, to czyż ta krasnoludzka miała dno w ogóle?

Zbójcy ochoczo rzucili się za pękatym woreczkiem bogatego mistrza z Esgaroth i zbieranie rozsypanych monet porzuciwszy łuki tam, gdzie stali. I tylko sierżant Cyrnan nie stracił głowy. Zagryzł zęby ze wściekłości i frustracji. Wcześniej próbował doskoczyć do dyndającej liny, aby pociągnąć na dół, lecz Hilly z khazadem w naprędce wciągani przez towarzyszy, pieli się do góry wraz z trzymanym w dłoniach powrozem w zdumiwająco zawrotnym tempie. Zwisająca w dół końcówka sznura również windowała się do góry. Sprzedawszy kopniaka pod żebra najbliższego klęczącego zbieracza, sam dobył łuku i cofnął się spod skały.

Po tym jak chybił dwukrotnie do niezbyt wielkich i ruchomych celów cisnął łukiem w ślad uciekinierami, również niecelnie i dobył miecza rozezlony nie na żarty.

- Brać ich! - wydarł się ostro. - Okrążyć! Zejść nie dać!

Zwłaszcza ten, co oberwał posłuchał i założywszy strzałę na cięciwę strzelił niecelnie. Potem z resztą zbirów pobiegł w las z rozkazami.

Natomiast Trol Amos, w międzyczasie, wydając odgłosy wielkiego oburzenia, z odwieczną nienawiścią rzucił pniakiem w krasnoludy, lecz trafił w Malborna. Dunedain upadł targnięty do tyłu po zderzeniu z kłodą i byłby spadł ze skały, gdyby nie najmłodszy z krasnoludów. Trzymana jednak lina z zawrotną szybkością, niczym błyskawicznie wijący się wąż, pomknęła na dół i Hilly wpadła w krzewy zagrody u stóp skalnej ściany ku zadowoleniu zbójów. Sierżant biegł już z nadzieją, aby pannę Oldbuck pochwycić, gdy ostatni krasnolud wpadał w objęcia pobratymców.

 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 06-10-2015 o 07:24. Powód: niektóre literówki
Campo Viejo jest offline  
Stary 12-10-2015, 01:18   #26
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
...Fiask, na które szczęśliwie jeszcze czas nie nadszedł. Kość zgodnie z zamiarem poszybowała prosto ku celowi i puknęła trollisko w jego kartoflowatą łepetynę.
- Ejj tumanku! - troll zagrzmiał i dał sie słyszeć plask i jęk a potem coś wpadło w krzaki.
- Spokojnie! No co ty? Nie bij się! - rzucił ostrożnie, przestraszony herszt.

- No paczacie gdzie rzucacie! - ryknął trol. - Bo jak jak zdziele, to zbierać nie bedzie czego!

- Auuuu!!!! - ktoś krzyknął.

Log pniaka, na którym siedzieli bandyci, właśnie został poderwany, od niecenia machnięciem ręki trolla. Dwóch ludzie upadło na plecy w trawę. Hobbitka jednak już się temu nie przyglądała. I gdy dusza się jej śmiała podskakując z nogi na nogę, gwiżdżąc tiriririri i powtarzając "nikt nie jest sprytniejszy ode mnie", Hilly w milczeniu, skupieniu i godnym Włamywacza błyskiem w oczach przecięła więzy pierwszego worka.

Krasnolud z potargana czupryną i brodą w nieładzie, nie krzyknął gdy worek otworzył się, ale widać, że wciąż był pod wpływem szoku i strachu, niewątpliwie efektów Cienia. Zamrugał widząc Hobbitkę. Po czym krasnoludzkim zwyczajem, który ponad był okoliczności jakiejkolwiek sytuacji, ukłonił się szepnąwszy cicho.
- Vidar, do usług - po czym odwrócił się do pozostałych worków - cichajcie tam!
Hilly rozcięła więzy pozostałych i po chwili stały przed nią trzy potargane i budzące raczej żałość niż uznanie, krasnoludy.
- Anar, do usług.
- Ginar, do usług.
- Yyyyyyy... - Hilly jakoś nie umiała się przestawić na zwroty grzecznościowe. Nie żeby ich nie znała. Ale uszy jej podpowiadały, że wybieg z kością właśnie dobiegał końca i zbójcy zdołali udobruchać trolla swoimi przeprosinami. A do tego zaczęli mocno krzątać się po obozie, co potwierdziła wychylając lekko głowę. Mogli ich teraz dojrzeć podczas ucieczki. Niedobrze... - Masz.
I tym słowem powitania wręczyła Vidarowi mieczyk mistrza Thyriego.
- To jakby coś poszło nie tak. Wspinacie się na górę po tej linie tu. Kolejno. Ty, ty i ty. Tylko ćśśśśśś... Aaaa. I Hildegarda. Znaczy Hilly. Jestem. Ja.

Wspinaczka jednak jak się okazało, była równie mocnym atutem Hilly, co krasnoludów. Już na początku, pierwszy zsunął się po linie niemal prosto w objęcia kolejnego. Na drugą pomyłku już im nie starczyło szczęścia…

- Maaaalboooorn! - zdążyła krzyknąć przerażona hobbitka nim ostatecznie runęła w chaszcze tuż obok coraz bardziej zaniepokojonych sytuacją mułów.
Bolało.
Na rozmasowywanie pupy, którą Oldbuckówna gruchnęła o glebę nie było czasu. Ktoś szedł w jej kierunku. I to szybko. Na jej ucho, nie był to troll, ale wiele to korzyści jej nie dawało… Ponownie wzrokiem omiotła najbliższe otoczenie...
Worek!

Duży Zły Człowiek nie zastawszy niczego poza przeciętymi więzami, liną i smętnie pozostawionymi przez uciekinierów workami, zrobił się rzecz jasna jeszcze bardziej zły. Co w Hilly wywołało pewną dozę mściwej satysfakcji wobec zarozumiałego zbira, który szedł po nią jak po jabłko wiszące na najniższej gałęzi. Z ukrycia wychodzić nie zamierzała póki sobie nie pójdzie. A wówczas… aż zgrzytnęła zębami. Jej myśli nakierowały się na trolla, który kłodą trafił JEJ biednego Malborna.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 13-10-2015, 20:34   #27
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację

A biedny Malborn zwijał się z bólu. Uderzenia kłodą się nie spodziewał. Przyszło nagle i wycisnęło oddech z piersi. W klatce piersiowej pojawiły się iskry bólu, które momentalnie przeszły w pożar cierpienia. Oczy Dunedaina zaszły mgłą.

- Na Eru... - wyszeptał podnosząc się z trudem na nogi. Kątem oka dojrzał linę, która niczym podstępny wąż zsuwała się w dół przepaści.

- Hilly... nie! - wyrwało się z piersi Dunedaina. Chciał rzucić się w kierunku liny, ale nogi odmówiły posłuszeństwa i mężczyzna z powrotem osunął się ziemię.

- Nie czas na leniuchowanie Malbornie - zganił się strażnik. - Hilly jest w potrzebie. Musimy czymś zająć trolla i odciągnąć jego uwagę. Czas nam bieży. Myśl!

To mówiąc zwrócił się do krasnoludów.

- Panowie khazadowie. Czy nie uważacie, że ta kłoda może się nam do czegoś przydać? Nie jestem biegły w arkanach sztuki wojennej. Ale gdyby użyć jej niczym taran do zmiecenia banitów? W pięciu chłopa damy radę. Co myślicie? Chociaż najchętniej zrzuciłbym ją na łeb temu Trollowi, niech go Ciemność pochłonie...


 
kymil jest offline  
Stary 15-10-2015, 19:32   #28
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację

Węzeł, który Thyri umotał wokół skalnego występu, wyglądał solidnie. Krasnolud nie zdecydował się tylko jeszcze co do jednego... z której strony skały zrzucić linę. Bezpieczniej, może na pozór jeno, było uciekać w las. Ale gdzieś przy zagrodzie pozostała w osamotnieniu Hilly. Serce zaś dyktowało mistrzowi budowniczemu, że towarzyszy nie zostawia się samych... nawet jeśli rozum trzeźwo podpowiadał, że niewielka i sprytna hobbitka z łatwością wywiedzie w pole Dużych Ludzi i jeszcze większego, za to niewątpliwie głupiego trolla.

Malborn chciał ciskać kłodą w bandytów albo w trolla, i w sumie co do tego ostatniego to Thyri podzielał pragnienia Strażnika. Tyle że lepiej znał możliwości swego ludu.
- Krzepkie są dzieci Durina, Malbornie - pokręcił głową na znak, że to się nie uda. - Ale nie aż tak...

W dole troll przymierzał się już do kolejnego pniaka, którym zapewne niebawem miał cisnąć. A za nim, w pewnym oddaleniu majaczyła zamknięta wrotami grota. Stamtąd troll wyniósł swój napitek. Możliwe, że tam mieszkał... albo tylko trzymał to, co uważał za cenne. Thyri przyłożył dłonie do ust i ryknął tubalnie.
- Bracia! Bracia! Do groty! Ryglujcie wrota! My trolla odciągniem! Chyżo! Chyżo!

Po czym stanął przy krawędzi skały, zamachał rękoma nad ozdobioną szyszakiem głową i wydarł się na trolla:
- Tutaj! Tutaj! Do nas chodź, szkarado! Tutaj!

A potem podniósł spod stóp skalny ułomek i rzucił w brzydki trollowy łeb, ani przez chwilę nie przestając popędzać krzykiem niewidzialnej, bo nieistniejącej armii ziomków, by się barykadowali w grocie.


 

Ostatnio edytowane przez Asenat : 15-10-2015 o 20:04.
Asenat jest offline  
Stary 18-10-2015, 20:50   #29
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację



[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=usP1VFtZvQM[/MEDIA]

Rzut thyriinowym kamieniem przeleciał nad głową trolla po przebrzmiałej odezwie krasnoluda do tajemniczych towarzyszy durinowego plemienia. Amos zawahał się. Rzucił drągiem w krasnoludy, które w tym czasie już wszystkie ciskały kamieniami i jeden, ten z ręki najmłodszego, trafił olbrzyma w ucho.
Pień starego dębu lobem leciał ku postaciom na skale, lecz nikt już nie był zajęty wciąganiem na linach towarzyszy. Elfka zwinnie uskoczyła na bok pociągając za sobą jednego z krasnoludów. Thyri, Vidar i Ginar przywarli do chropowatego podłoża, A Malborn, nauczony jak bolesne są zderzenia z drzewami, zszedł z toru lotu drewnianego pocisku. Pniak uderzył o skałę, odbił się i potoczył dalej z hukiem, aż zniknął za granią za plecami wszystkich.

- To będzie nie koniec, wy krasnoludy! – ryknął Amos i zacisnąwszy pięści w wielkie jak głazy kułaki ruszył w stronę rzeki.

- Ej kupagnoju! - wydarł się donośnie Vidar za trollem. - Zapłacisz nam za wszystko z nawiązką!

- Pragnieć będziesz słonecznych promieni na twej bladej rzyci, w obroty przez nas wzięty! - Anar był wściekły.

- Zabili naszych towarzyszy. - szepnął najmłodszy - Z całej karawany, myśmy tylko zostali przy życiu. - Ginar me imię. - przedstawił się.

Troll odgrażał się kułakiem, ale szedł, mimo wściekłości i szybkości, ostrożnie, jakby stąpający boso na potłuczonych szkłach lub rozżarzonych węgłach, wyraźnie spięty i trzymający się jak najbliżej cienia drzew. Gdy dotarł do jaskini, zatrzasnął za sobą drewniane wrota.

- Iść tu, iść tu! Zapraszam! – darł się, a głos odbijał się od ścian groty zagłuszając szum Hoarwell. – Albo stać i ja do was iść na kolację! Krasnoludy ścierwa!

- Dziękujemy! Przyjdziemy ze stalą, posmakujesz! Od gardła, po bebechy, aż ci bokiem wyjdzie! - Vidar kipiał ze złości.

- Dziękujemy za ratunek... bracie - spojrzał na Thyriego z Esgaroth - ...dobrzy ludzie - Anar obrócił się do Malborna i z ukosa zerknął na elfkę, lecz również skinął z szacunkiem głową. - Myśleliśmy, że nasz koniec będzie w kichach tego drania! Anar, do usług. - ukłonił się.

- Vidar, do usług. - rzekł ten z żałośnie porwaną brodą, z której zostały na siłę wyrawne złote spinki do plecionek i warkoczy, czego Thyri domyślił się od razu.

- Gondril. - elfka uśmiechnęłą się smutno. - Musimy ratować pannę Oldbuck! - rzuciła spuszczając pośpiesznie linę na dół.

Plan Malborna o bronieniu wysokiego terenu za pomocą kłody, aby strącić zapewne wkrótce wspinających się na górę ludzi, mógł się udać, lecz odwrót trolla otworzył przed nimi drogę łatwiejszą na wyjście z opałów. Na dodatek tę samą, którą przebyła ich dzielna towarzyszka Hilly. Po uwiązanych linach, wszyscy zeszli na dół, akurat wtedy, gdy zza skały koło ogniska wyskoczyło trzech pierwszych bandytów, który mogli tam czekać lub po prostu usłyszeć krzyk Thyrii o reszcie przeciwników przy grocie Amosa. Od rzeki biegiem wracał sierżant z obnażonym mieczem.

- Wracać, wracać! – władczo krzyczał Cyrnan wymachując orężem.

Hilly zerkając z worka widziała nogi stąpających w zagrodzie towarzyszy, lecz oni nie mieli pojęcia o jej pośród nich obecności.

Bandyci szykowali się do ataku i od broniących się zależało, czy przyjmą walkę w zagrodzie, czy na polanie między skałami.

Elfka gotowa do walki z długim mieczem, wysunęła z pochwy u pasa kunsztowny sztylet i podała Ginarowi.

- Żywcem nas nie wezmą! - warknął w potarganej tunice, bosy Vidar podniósłwszy z ziemi solidny drąg.


 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 18-10-2015 o 21:00. Powód: niektóre literówki
Campo Viejo jest offline  
Stary 28-10-2015, 10:38   #30
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację


Los się plótł jakoś tak przedziwnie, że za każdym razem, gdy Thyri znalazł się w potrzebie i sięgnąć musiał do pradawnych słów, z pokolenia na pokolenie przekazywanych i sekretnych, a jemu powtórzonych przez sędziwego dziadka... za każdym razem, nim z jego ust spływały zaklęcia w języku, którym dzieci Durina mówiły tylko między sobą – najpierw Thyri musiał biegać. A czynności tej serdecznie nie znosił – męczyła go zawsze setnie, a do tego pośpiech i zajęcze susy były wbrew godności krasnoludzkiego rzemieślnika.

Thyri biegł, z oczami utkwionymi we wrota, którymi troll zamknął wejście do swej jaskini. Poniekąd, było lepiej niż ostatnim razem. Wtedy nie było nawet twardego gruntu, a tylko stłoczone w kanale przed zawartą bramą łodzie, pełne dużych, małych i całkiem malutkich Esgarotczyków, podłoże ruchome i nader niepewne. I wtedy wszystko wokół płonęło, a przestworzach szalał złotooki smok... w porównaniu ze Smaugiem Wspaniałym sierżant Cyrnan, który zastawił teraz Thyriemu drogę z mieczem, był przeciwnikiem małym, niezbyt groźnym i brzydkim.

Mistrz budowniczy uskoczył w bok, schylił się niemal do ziemi, nurkując prawie do ziemi pod wznoszonym do ciosu mieczem. Nieścigany, pognał dalej. Wspomnienie smoka, pięknego w swojej grozie i strasznego w swoim pięknie, Smauga Wielkiego, powróciło jakby pożar Miasta na Jeziorze zdarzył się wczoraj. Złote oko gada zdawało się patrzeć z tamtych minionych lat i widzieć wszystko.

Thyri biegł, by zamknąć wrota, tak jak wtedy biegł, by otworzyć zatrzaśniętą bramę. Jedno i drugie mogło ocalić wiele istnień. Ale wtedy w Esgaroth Thyri myślał tylko o rodzinie przyjaciela i o tym, by samemu nie zginąć, nie pójść pod wodę, bo nie znajdzie miejsca między łodziami, by się wynurzyć. A teraz myślał – troll schował się szybko i chętnie. O, pewnie ma tam coś więcej niż beczułki z kradzionym winem i stare portki. Zamknę drzwi i nie rzucę nawet okiem, co za marnotrawstwo i szkoda niepowetowana.

Drzwi za którymi skrył się troll, wyglądały na dno rzecznej barki. Jednak do skały przytwierdziły je ręce krasnoludzkich rzemieślników, tego Thyri był pewien. Cóż tu było... może spichlerz, może magazyn lub schronienie dla flisów spławiających towary lub drewno rzeką... kto to dziś wiedzieć może? Zza wrót nie dobiegał ani jeden dźwięk. Musi być, uznał zdyszany mistrz Thyri, że poczwara zdążyła poutykać po szczelinach co cenniejsze dobra i przyczaiła się w oczekiwaniu na atak.

Śmierć cię znajdzie na tych skarbach, pomyślał Thyri. Ona jedna przejdzie przez drzwi zapięczętowane tajemnymi zaklęciami rodu Durina.

Wziął pierwszy równy oddech i wyszeptał słowa. Niby nic się nie zmieniło. Wrota stały jak stały wcześniej, zza nich dobiegała ta sama głucha cisza, a jednak Thyri wiedział, że troll ani nikt inny tą drogą jaskini już nie opuści. Choćby tłukł w drewno sto lat, wrota nie puszczą.

W zagrodzie toczyła się walka, a zza skały biegło już dwóch zagubionych bandytów, zdyszanych po pogoni w lesie za uciekinierami, którzy postanowili uciekać w inną stronę. Nagle w zagrodzie padł jak podcięty sierżant zbójców. Na ten widok młodszy z nadbiegających odwrócił się na pięcie i pomknął w las jak zając, a starszy, którego Cyrnan odznaczył wielką śliwą pod okiem za połaszczenie się na złoto w mało odpowiednim momencie, zacisnął zęby i mocniej chwycił broń.

Thyri się uśmiechnął i wyszedł mu naprzeciw. Pilniczek świsnął w powietrzu. Puklerza nie przebił, ale co obił, to jego. Zbój zdążył się jeszcze zamachnąć na krasnoluda i chybić, gdy nagle wokół zaroiło się od towarzyszy Thyriego, a z zagrody nadleciała wypuszczona przez Hilly strzała. Bandyta padł.


- Jeden uciekł – zaznaczył od razu Thyri. - Sprowadzi innych. Ludzi. I trolle.

Choć czasu było mało, przywitał się wreszcie godnie z ziomkami, starannie omijajając wzrokiem poszarpaną brodę Vidara. Wszyscy trzej krasnoludowie byli w kiepskim stanie, Anar leżał, opatrywany przez Gondril, Vidar ledwie trzymał się na nogach, a Ginar wyglądał, że też z chęcią by się położył. Wszyscy uparcie jednak twierdzili, że trolla zabić trzeba, i że muszą odzyskać swoją broń i zbroje. Ot, taka natura już tego plemienia, że nawet z łoża śmierci się jeszcze zwlecze, by znienawidzonym trollom i innym pomiotom Cienia łomot spuścić i co swoje odebrać. Jednak ani się oni do walki twarzą w twarz z trollem nie nadawali, ani raniony Malborn.

- Za mało nas na otwartą walkę – ocenił trzeźwo mistrz budowniczy. - I za mało czasu mamy, by pułapki zgotować. Troll zamknięty jest i nie wyjdzie tą drogą, oby nie miał tam innej, dość dużej, przez którą się przeciśnie. Może jednak znajdzie się drugie wejście. Małe wejście, dla bardzo małej osoby. Hobbita włamywacza z kraju hobbitów włamywaczy – spojrzał na Hilly, w szarych oczach zamigotały wesołe i świetliste jak złoto skry. - Pójdę poszukać. Dozbrójcie się na razie na nich – wskazał braciom pokonanych bandytów, a potem przez jego pulchną twarz przebiegł szybko płaczliwy wyraz. - I gdybyście mogli odnaleźć moją sakiewkę. Lubię ją. Szczęście mi przynosi.


 

Ostatnio edytowane przez Asenat : 28-10-2015 o 20:05.
Asenat jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:06.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172