Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-07-2017, 12:34   #51
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Niresin skinęła głową na słowa elfa.
- Jeżeli tego właśnie potrzebujesz spełnimy twe życzenie - poinformowała go. - Zaraz też przyślę wam coś do zjedzenia abyście się pokrzepili. Ruszenie w dalszą drogę o pustym żołądku to nie jest najlepszy wybór - dodała uśmiechając się do elfa łagodnie, niczym matka przemawiająca do swych dzieci. Najwyraźniej nie miała zamiaru brać pod uwagę pośpiechu gościa świątyni, a jego dobro. Zaraz też wyszła, zapewne by zadbać o potrzeby swych gości. Dusza w międzyczasie zdążyła ułożyć się wygodnie u boku Mizo i sprawiała wrażenie gotowej do małej drzemki, z których tak znane były koty.
- Samotna wyprawa do stolicy w obecnych czasach to nie jest najlepszy pomysł - wtrącił się Ulris, który co prawda rzekł iż zaraz rusza w dalszą drogę jednak wciąż tkwił w pokoju. Na jego twarzy malował się wyraz zamyślenia, które miało także swe odzwierciedlenie w jego głosie.
- Przyjaciel Moonrii ma rację - senny głosik rozbrzmiał gdy tylko przebrzmiały słowa wilkołaka. - Ruszanie w pojedynkę to nie jest dobry pomysł. Dusza ruszy z Ellisarem tylko pożegna się z Mizo i zobaczy czy będzie mu tu dobrze. Mizo dogoni Duszę później. Zawsze mu się udaje - lśniące wesołością oczy spoczęły na chwil parę na elfie, po czym ponownie nakryły się powiekami i już w następnej chwili pierś dziewczynki zaczęła unosić się w miarowym oddechu.
- Spokojny sen tych o czystym sercu - wyszeptał wilkołak, po czym westchnął. - Nie przepadam za demonami. To podstępne, podłe, plugawe istoty zrodzone z samego zła. Ich jedynym celem jest niszczenie tego co dobre i niewinne. Ten tu jednak chyba jakiś inny jest skoro ta mała przy nim tkwi. Moonrie to najlepsze wyznaczniki zaufania. Jeszcze nie słyszałem o takiej, która by się w swej opinii pomyliła, nawet gdy zaufanie kładła w rękach kogoś, kogo wszyscy potępiali za jego uczynki. Nie ważne to jednak… Pomogę wam - stwierdził ze stanowczością, która nie pozwalała na dyskusję. - Nie ze względu na niego - wskazał na demona - ani na dobro krainy czy twoje, elfie. Ze względu na tą małą. Nie obiecuję jednak że nie rozszarpię tego Mizo po drodze - dodał, szczerząc nie do końca ludzkie kły w paskudnym uśmiechu.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 04-07-2017, 21:04   #52
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Decyzja kapłanki była w pełni zgodna z pragnieniami Ellisara. Posiłek, zapasy... i można było ruszać dalej. Odpoczywać nie musiał - w końcu nie brnął przez wysokie po pas zaspy, a woził wygodnie tyłek, nie musząc przy tym martwić się kierowaniem nietypowym zaprzęgiem.
Do samotnych wędrówek był przyzwyczajony, mimo tego ucieszył się, gdy padła propozycja ze strony moonrii.
- W takim razie ruszymy, Duszo, gdy tylko będziesz gotowa - powiedział.
Miał tylko nadzieję, że słowa wilkołaka, opisujące (nader trafnie) charakter demonów, nie dotarły do dziewczynki.

- Jestem pewien, że z tobą, Ulrisie, dotrzemy dalej, szybciej i bezpieczniej, niż sami - powiedział, gdy wilkołak skończył mówić. Wolał nie zastanawiać się, czy Ulrisem kieruje tylko i wyłącznie sympatia do moonrii, czy może chodzi o coś jeszcze. - Ale w takim razie ty też powinieneś odpocząć. Powinniśmy się również dowiedzieć od Niresin, gdzie będziemy mogli znaleźć kolejne dobre miejsce na postój. Z pewnością będzie mogła nam coś lub kogoś polecić.

Gdyby miał dalej iść sam, najadłby się i ruszył dalej. A tak... trzeba będzie poczekać, aż pozostała dwójka odpocznie.
W sumie - opłaci mu się to czekanie.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 03-09-2017 o 10:15.
Kerm jest offline  
Stary 02-09-2017, 11:22   #53
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Ulris skorzystał z rady elfa i wygodnie rozłożył w fotelu. W chwilę później rozległo się jego chrapanie. Najwyraźniej niebezpieczeństwo, które zawisło nad królową i krainą nie zganiało mu snu z powiek. Możliwe też, że był on do kłopotów na tyle przyzwyczajony, że nie robiły już na nim większego wrażenia. Jakby nie spojrzeć należał on do rasy, która wręcz słynęła z tego, że chodziła za pan brat z wszelkimi kłopotami, roznosząc je i obdarzając nimi każdego, kto chociażby krzywo spojrzy w niewłaściwym momencie.

Drzemka nie trwała jednak długo. W jakiś kwadrans później rozległo się ciche pukanie oznajmiające przybycie jadła. Zostało ono przyniesione przez młodą kapłankę, dziecko jeszcze. Pokój natychmiast wypełnił się wonią lekkiej potrawki i świeżego chleba. W chwilę później doniesiono też karafkę wina, dzbanek mleka i talerzyk bułeczek z rodzynkami dla Duszy.


Postój nie trwał długo. Słońce ledwie zdążyło się nieco przechylić na zachodnią stronę, gdy ruszyli w dalszą drogę. Niresin spełniła swoją obietnicę obdarzając ich zapasami na drogę, a także inforumując że droga przed nimi jest w miarę spokojna, a przynajmniej do najbliższego miasta, Misertun. Jak miała się sytuacja za jego murami i dalej, tego kapłanka nie wiedziała, życzyła im jednak szczęśliwej podróży i obdarzyła błogosławieństwem.

Pogoda nadal utrzymywała się po tej lepszej stronie. Śnieg pod łapami wilkołaka skrzył się i skrzypiał, gdy ten równym truchtem przeciął wioskę i powiódł ich w stronę ich kolejnego przystanku, jakim miało być Misertun. Mieli tam spędzić noc wynajmując pokoje w jednej z karczm lub gdyby sytuacja była niekorzystna, przeciąć miasto i podążyć dalej w noc. Kapłanka obiecała że poinformuje Mizo o ich planach, gdyby ten poczuł się na siłach by do nich jeszcze tej nocy dołączyć. Nie pozostawało zatem nic innego jak tylko rozkoszować się urokami podróży i nie tracąc czujności obserwować otoczenie.

To ostatnie przyniosło owoce w parę godzin później, gdy słońce zaczęło powoli kryć się za koronami drzew. Trakt, którym podążali nie był co prawda główną drogą prowadzącą do stolicy, jednak nawet na drogę poboczną był dość często uczęszczany. Tego dnia jednakże podróżni w sposób wyraźny nie dopisywali, pozwalając Ulrisowi na rozwinięcie całkiem dużych szybkości, które jak najbardziej do gustu przypadły Moonri, co jednak się tyczyło jej elfiego towarzysza, sprawa niekoniecznie wyglądała podobnie.
Im jednak dalej od wioski i w głąb kniei, tym łapy wilkołaka poruszały się wolniej i coraz częściej jego łeb wznosił się ku górze, a nozdrza drgały łowiąc docierające do niego wonie. W pewnym momencie skręcił gwałtownie i wjechał w wąski prześwit między porastającymi pobocze krzakami. Pasażerowie sań zostali nieprzyjemnie zaskoczeni czapami śniegu, które zsunęły się z nisko wiszących gałęzi i trafiły, jakby je ktoś złośliwie wycelował, za kołnierze. Dusza pisnęła i poniewczasie zakryła się puszystym ogonem. Ellisar niestety takowej zasłony nie posiadał, więc gdy w miarę jak przemykali przez dzicz, kolejne gałęzie obdarzały go swymi białymi darami, jedyne co mógł zrobić to ciaśniej się otulić płaszczem i liczyć na to, że zachowanie wilkołaka miało solidne podstawy i że pęd ów szalony skończy się zanim elf i jego mała towarzyszka zamienią się w dwa bałwanki.

Drugie życzenie faktycznie spełnione zostało dość szybko i gwałtownie. Nawet nieco zbyt gwałtownie, przez co Ellisar o mały włos nie wypadł z sań, gdy te po zrobieniu ostrego zakrętu zatrzymały się wreszcie.
- Wróg - pisnęła Dusza, otrzepując się ze śniegu. Na potwierdzenie rozległo się potakujące warknięcie wilkołaka. Z jego sierści unosiły się obłoki pary i widać było, że ostatni odcinek drogi dał mu się we znaki. Boki raz po raz zapadały się, pompując potężne hausty powietrza do płuc, nadrabiając jego braki, powstałe w trakcie biegu. Na odpoczynek widać jednak czasu nie było bowiem Ulris nie folgując sobie zaczął się przeobrażać.
- Ta cisza musiała przynieść kłopoty - stwierdził, na wpół powarkując na wpół mówiąc. - Brak podróżnych zawsze zwiastuje kłopoty - mówił dalej, zdejmując z siebie uprząż i zabierając się za przepakowywanie zapasów. - Czuć dym i swąd palonych ciał - wyjaśnił, napotykając spojrzenie elfa. - Nocleg w mieście odpada, trzeba będzie znaleźć inne miejsce. Sanie muszą zostać, nie nadają się do przedzierania się nimi przez las.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 03-09-2017, 13:14   #54
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Jeśli wszystko się układa tak, jak byś sobie wymarzył - nie przejmuj się - to minie.
(z mądrości ludowych)

Dostarczone przez jedną z akolitek jedzenie było prawdziwą ucztą dla oczu, ciała i duszy. Nic więc dziwnego, że cała trójka oddała się z zapałem rozkoszom stołu, w czym pomagała świadomość, ze może to być ostatni takiej jakości posiłek przed dotarciem do stolicy. W karczmach nie serwowano takich pyszności...
A można się było najeść, bo Niresin nie należała do skąpych, zaś wiedzę, iż nie należy się zbytnio najadać przed wysiłkiem tym razem można było odłożyć na bok - przynajmniej w przypadku Duszy i Ellisara, którzy - jak by nie było - mieli jechać wygodnie, na saniach.

Po pożegnaniach i podziękowaniach ruszyli w drogę, która - tak jak to obiecywała kapłanka - była spokojna.
Aż za spokojna. przynajmniej zdaniem Ellisara.
Drogi i rzeki stanowią krwiobieg każdego królestwa. Droga, na której nie ma żadnego ruchu, staje się od razu podejrzana. Wszak nie podróżowali w środku nocy, a z tego wynikało, że ktoś (lub coś) zaczął zatrzymywać podróżnych.
Tego typu niespodzianki zwykle nie należały do przyjemnych, a po ostatnich przejściach Ellisar wolał zachować ostrożność. Upewnił się, że broń jest pod ręką, a potem zaczął się bacznie rozglądać dokoła... co i tak nie ustrzegło go przed zaskoczeniem, gdy Ulris nagle zjechał z drogi między drzewa. Przed zaskoczeniem i przed pierwszą porcją śnieżnego prysznica.
Co prawda śnieżne elfy lubiły mróz i śnieg, ale gdy ten ostatni sypie się niespodziewanie za kołnierz, to jest to nie aż tak przyjemne, jak by się komuś mogło wydawać. A trudno było prosić moorię, by zamieniła się w kota i zaczęła udawać futrzany kołnierz. Pozostawało mocniej otulić się podbitym futrem płaszczem, nasunąć kaptur na czoło i czekać cierpliwie, aż podróż się skończy.

Powodem końca podróży były nie tylko drzewa, które rosły zbyt ciasno, jak na możliwości sań. Co prawda Ellisar nie czuł wspomnianego smrodu, ale uwierzył Ulrisowi na słowo. Już wcześniej rozsądek podpowiadał, że nastąpią kłopoty, więc ich pojawienie się nie było zbyt wielkim zaskoczeniem, chociaż tempo, w jakim owe kłopoty się poruszały, było co najmniej niepokojące.

- Obejdziemy szerokim łukiem miejsce naszego niedoszłego noclegu - zaproponował, zabierając swoją część zapasów. - Lepiej by było, gdybyśmy na nikogo się nie natknęli. Muzyka co prawda łagodzi obyczaje, ale nie robi tego zbyt szybko, a ostatnie wydarzenia pokazały, że niektóre zachowania są odporne na wyrażane nutami perswazje.

Poprawił plecak, sprawdził łuk, po czym raz jeszcze zlustrował wnętrze sań, nie chcąc pozostawić jakiejś przydatnej rzeczy.

- Możemy ruszać - powiedział. - Ulrisie, chyba ty powinieneś iść na czele, najszybciej jesteś w stanie wykryć potencjalnych przeciwników.
- Duszo, potrafisz określić, ilu jest tam tych wrogów i jakie żywią uczucia? - spytał.
 
Kerm jest offline  
Stary 05-09-2017, 20:05   #55
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Ulris w odpowiedzi tylko skinął głową potwierdzając swoją zgodę ze słowami elfa. Dusza z kolei wykonała ruch przeczący, dodatkowo podkreślony takoż samo negatywnym machaniem ogona.
- Dusza nie jest w stanie określić liczby. Jest ich wielu i są za daleko - wyjaśniła. - Teraz nawet dalej, więc tym bardziej nie dam rady - dodała, nie sprawiając przy tym wrażenia osóbki specjalnie z tego powodu przejętej. Nie spieszyła się także z pójściem w ślady Ellisara i zaopiekowaniem się chociażby częścią bagażu. Dopiero gdy Ulris wyciągnął w jej stronę bawełniany woreczek wypełniony słodkimi bułeczkami, które dostali od kapłanki, zmieniła swą postawę wyciągając łapki w stronę skarbu.

Po raz kolejny okazało się, że dobrze było mieć przy sobie wilkołaka w trakcie podróży przez las. Szczególnie gdy brakowało konia jucznego, aczkolwiek porównanie to najlepiej było trzymać dla siebie i nie wypowiadać na głos.
Zebrawszy pozostałe zapasy i ułożywszy je sobie w mistrzowsko skomponowany tabołek, na plecach, Ulris sprawdził jeszcze czy sanie są dobrze ukryte pod nisko wiszącymi gałęziami drzewa, pod którym stanęli, po czym zarządził wymarsz.


Spacer ten nie należał do najprzyjemniejszych. Co prawda natura stanęła na wysokości swego zadania ciesząc oczy widokiem skrzącego się w słońcu śniegu, spacerującą w oddali łanią, a nawet przemykającymi od czasu do czasu i umilającymi wędrówkę trelami skrzydlatych mieszkańców kniei.Cóż z tego jednak skoro ów skrzący się śnieg sprawiał że przy każdym kroku nogi zapadały się w niego po kolana. Łania zwabiła w okolicę watahę wilków, które na szczęście trzymały się od wędrowców na dystans, jednak wcale nie zamierzały ich opuszczać licząc zapewne na chwilę nieuwagi wilkołaka i łatwy oraz smakowity kąsek w postaci jego towarzyszy. Ptaki zaś… Tak, trele ich przyjemne były, jednak zrzucane z gałęzi czapy śniegu - niekoniecznie.

Na takich to atrakcjach minęły im godziny, które dzieliły trójkę wędrowców od chwili, w której słońce zaczęło chować się za koronami drzew. W lesie mrok zapadał znacznie szybciej niż na otwartej przestrzeni. Nim się obejrzeli widoczność spadła w stopniu znacznym, podobnie jak temperatura. Zupełnie jakby ktoś świecę zdmuchnął i wodą zalał dający ciepło płomień w kominku. Knieja, która za dnia sprawiała wrażenie krainy z baśni, w jednej chwili przeobraziła się w miejsce nieprzyjazne, zimne i pełne zdradliwych zakamarków, konarów które usilnie pragnęły pochwycić wędrowców, korzeni które podstępnie skryte będąc pod grubą warstwą śniegu, tylko czekały by doprowadzić do upadku lub gorzej…

Niestety, miejsca odpowiedniego na nocleg nigdzie nie było widać. Coraz pewniejszą stawała się konieczność spędzenia nocnych godzin pod gołym niebem, co nawet pogodnej i rozbrykanej Moonrii psuło humor, którego poprawić nie zdołały słodkie bułeczki.
- Dalej iść nie ma sensu - zawyrokował w końcu Ulris, przystając w miejscu, w którym dwie wierzby płaczące pochylały się nad zamarzniętą taflą niewielkiego jeziorka. Miejsce to było równie dobre co każde inne, a może nawet lepsze, bowiem gdy wilkołak odsunął pokryte zamarzniętym śniegiem witki, Ellisarowi ukazała się pusta przestrzeń, pozbawiona wszechobecnego, białego dywanu. Nawet jednak gdyby taki “pokój” nie przypadł elfowi do gustu, karczma zwana lasem lepszego do dyspozycji na obecną chwilę nie miała.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 10-09-2017, 19:17   #56
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Spacer przez zaśnieżone lasy - czysta przyjemność, nie tylko dla śnieżnego elfa. Inne rasy również lubiły takie spacery i nawet śnieg, od czasu do czasu sypiący się za kołnierz zazwyczaj nie przeszkadzał takim wędrowcom.
Słowem kluczowym było "zazwyczaj".
Tym razem wędrówka sprawiała wszystkim znacznie mniej przyjemności. Chociaż słońce pięknie przygrzewało, to śniegu było trochę za dużo - zarówno pod nogami, jak i nad głowami. I chociaż opowiadano legendy o tym, jak to śnieżne elfy potrafią biegać po powierzchni śniegu i nie zapadać się, to należało to po prostu włożyć między bajki. Bez magii nijak nie można było tego dokonać, a tym rodzajem magii Ellisar nie dysponował. Nie dysponował również ani nartami, ani rakietami śnieżnymi, pozostawało mu zatem iść trasą, jaką wytyczył Ulris.
A jakby niemiłych niespodzianek było za mało, przyplątała się wataha wilków - na razie niezbyt agresywnych, ale bez wątpienia głodnych. I bez wątpienia mających świadomość, że przy odrobinie szczęścia dobiorą się do dwóch osób, ktrych zęby były zdecydowanie mniejsze, niż wilcze.
Na szczęście obecność wilkołaka trzymała ich w pewnym oddaleniu, ale wszyscy wiedzieli, że taka sytuacje nie musiała trwać wiecznie.

- Duszo, czy w okolicy wyczuwasz jakichś wrogów? Kogoś, kto jest do nas źle nastawiony? Prócz tych wilków... - Ellisar zwrócił się do monrii, gdy jako tako urządzili się w prowizorycznym schronieniu.
Gdy Dusza zaprzeczyła, Ellisar spojrzał na wilkołaka.
- Co powiesz na rozpalenie małego ogniska?
- Bardzo małe. - Ulris spojrzał na lodowy dach. - Lepiej żeby nam nie zaczęło kapać na głowy.

Ognisko, jakie zapłonęło w lodowej wersji gospody pod chmurką, było naprawdę małe i dawało raczej wrażenie ciepła, niż grzało. Ale najważniejsze było to światełko w mroku... i możliwość podgrzania wody.
Ognisko było malutkie, za to przed wejściem do lodowej chatki Ellisar i Ulris uzbierali cały wielki stos drewna - zapas na wypadek, gdyby wilki doszły do wniosku, że mieszkańcy lodowego schronienia nadadzą się na spóźnioną kolację. Co prawda Ellisar był przekonany, że odpowiednio zagrana melodia skłoniłaby szarych drapieżników do rezygnacji ze swych zamierzeń, ale poleganie na dobrych, od lat sprawdzonych sposobach, też miało swoje plusy.

- Idźcie spać - zaproponował Ellisar, gdy kolacja była już zjedzona. - Ulrisie, obudzę cię, gdy minie połowa nocy.
Sam miał zamiar spędzić godziny nocnej warty nie tylko na obserwowaniu wilczego stada. Miał pod ręką liny i gałązki - mógł spróbować zrobić śnieżne rakiety, co nieco ułatwiłoby jutrzejszą wycieczkę.
Dorzucił odrobinę drewna do ogniska, stale pamiętając o prośbie Ulrisa, dotyczącej dachu.
 
Kerm jest offline  
Stary 13-09-2017, 06:59   #57
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Śnieżna chatka została zabezpieczona, o wygody także zadbano podobnie jak o warty, bez których wszak nie byłoby rozsądne oddać się w ramiona błogiego snu. Maelar przysiadł nieco z boku, nie chcąc przeszkadzać towarzyszom, którzy zmęczeni podróżą, niemal natychmiast zasnęli. Jego zwinne dłonie zabrały się za czynność, którą to miał zamiar umilić sobie godziny czuwania. Wyplatanie rakiet śnieżnych nie było dla niego niczym nowym. Od dziecka widział swych braci, zajętych dokładnie tą samą czynnością, a i sam raz czy dwa pokusił się o próbę dorównania ich kunsztowi, z niekoniecznie wspaniałymi efektami. Te jednak wcale nie musiały być wspaniałe by ułatwiać spacer po śnieżnym dywanie.

Jego warta przebiegła spokojnie, jedynie dwa razy usłyszał nieco bliższe wycie i kroki, jednak te szybko się oddalały, zostawiając trójkę wędrowców w spokoju. Poinformowawszy Ulrisa o sytuacji, elf położył się na przygotowanym wcześniej posłaniu, życie swoje i Duszy powierzając wilkołakowi.


Obudziły go głosy. Nie były ani głośne, ani nieznajome, należały bowiem do jego współtowarzyszy. Moonria wraz z potężnie zbudowanym mężczyzną, siedzieli przy odchylonych delikatnie witkach, tworzących wejście do ich schronienia. Cała uwaga Duszy skupiona była na dłoniach Ulrisa, które poruszały się szybko acz pewnie. Niestety Ellisar nie był w stanie dostrzec czym to wilkołak się zajmuje, przynajmniej dopóki jego towarzyszka nie odwróciła się wyciągając w jego stronę mały, drewniany przedmiot.


- Ulris zrobił kotka - poinformowała elfa Dusza, po czym powróciła do dalszego obserwowania wilkołaka, który najwyraźniej te wczesnoporanne godziny umilał sobie, i nie tylko, rzeźbieniem.

Sam poranek okazał się być podobny do poprzedniego. Słońce świeciło jasno, przymrozek szczypał w uszy, a wraz z każdym oddechem rześkie powietrze wypełniało płuca. Do tego dochodziła woń typowa dla lasu. Świeża, o lekko ziemistych nutach. Wilków nigdzie widać nie było, podobnie jak żadnej innej, żywej duszy. Było cicho i spokojnie. Nawet nieco zbyt cicho i spokojnie, biorąc pod uwagę wydarzenia minionych dni.

Do podobnego wniosku musiał także dojść Ulris, bowiem spojrzenie, które posłał elfowi, niosło ze sobą ostrzeżenie. Coś było nie tak, tylko co? Z pewnością gdyby wróg był blisko to Dusza by wykryła jego obecność, a już na pewno nie umknął by czułym zmysłom porannego rzeźbiarza. Musiało zatem chodzić o coś innego. Na pytanie nie było odpowiedzi.

- Coś się zbliża - mruknął tylko Ulris, po czym powrócił do przerwanego zajęcia, zostawiając elfowi przygotowanie śniadania, do spółki z nader entuzjastycznie ku temu zajęciu nastawioną Duszą.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 17-09-2017, 10:52   #58
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Ognisko, niewielkie co prawda, ale zawsze, obecność wilkołaka - to zapewne skłoniło wilki do trzymania się w pewnej odległości od lodowego schronienia. A może nie były na tyle głodne, by zaryzykować?
Bez względu na motywy, pozwoliły Ellisarowi najpierw na dokończenie pracy, a potem na wyspanie się.
A później, nie wiedzieć dlaczego, wyniosły się.
Poszły poszukać innego, łatwiejszego łupu?
Ellisar nie do końca w to wierzył. Coś wisiało w powietrzu i to 'coś' zdecydowanie nie należało do przyjemnych niespodzianek.

- Kiedy wilki sobie poszły? - spytał Ulrisa.

Był pewien, że mądre zwierzaki wyczuły nadciągające niebezpieczeństwo, którego on nie potrafił jeszcze sprecyzować, podwinęły ogony i wyniosły się, najszybciej jak mogły.
Ich trójka, zdaniem elfa, powinna zrobić dokładnie to samo.

- W nocy. Ledwo zacząłem wartę. Poszły sobie, pewnie zapolować na łatwiejszą zdobycz.

Odpowiedź Ulrisa zdecydowanie nie pasowała do pomysłu z intuicją wilków i
koncepcja Ellisara runęła w gruzy, podobnie jak plan, by ruszyć tropem drapieżników, które wiedziały, gdzie znaleźć schronienie przed nadciągającym 'czymś'. Nie wiedziały, tylko były rozsądne.
A poza tym - co było tym niebezpieczeństwem, przed którym pochowały się ptaki? Wybuch wulkanu w tych okolicach raczej odpadał, podobnie jak i powódź o tej porze roku, ale kto mógł wiedzieć, co ciekawego wymyśli odpowiednio potężny mag.
Tyle tylko, że czarów nie można było wykryć przed ich rzuceniem. W każdym razie Ellisar nie potrafił tego zrobić. Podobnie jak i nie potrafił wykryć jakiegoś wielkiego nagromadzenia magii w bliższej czy dalszej okolicy.

- Kiedy zapanowała ta cisza? - spytał,
- Ledwo nastał świt - padła odpowiedź ze strony Ulrisa.

Szkoda, pomyślał elf, zastanawiając się, jak daleko by zaszli, gdyby wyruszyli te dwie godziny wcześniej.

- Zjemy śniadanie i trzeba będzie ruszyć dalej - powiedział, łącząc jedzenie śniadania z pakowaniem się. - I zapewne nie powinniśmy wychodzić na drogę. Co prawda spowolni to nasz marsz, ale będzie bezpieczniej, a to jest najważniejsze.
 
Kerm jest offline  
Stary 17-09-2017, 16:38   #59
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Ani Ulris, ani Dusza nie mieli nic przeciwko wyruszeniu. Wilkołak, podobnie jak Ellisar, zajął się pakowaniem, podjadając przy okazji z zapasów podarowanych im przez kapłankę. Moonria w przeciwieństwie do swych współtowarzyszy, nie jadła. Siedziała sobie spokojnie w wejściu do ich nocnego schronienia i bawiła się swoim kotkiem oraz drugą figurką, która wyszła spod noża Ulrisa, a która zdradzała pewne podobieństwo do wilka. Dziewczynka była przy tym dziwnie cicha, co w połączeniu z brakiem apetytu sugerowało poważne kłopoty. Wcześniejszy entuzjazm towarzyszący przygotowywaniu śniadania, zniknął. Na pytania jednak o to, czy coś wyczuwa lub co też się z nią złego działo, nie odpowiadała.

Nim zdążyli opuścić schronienie, do ich małej grupy dołączyła czwarta osoba. Mizo najwyraźniej nie miał najmniejszych problemów ze zlokalizowaniem miejsca ich pobytu. Biorąc pod uwagę rodzaj magii którą się parał i silne powiązanie z Duszą, miało to swoje usprawiedliwienie. Poprawiło także nieco humor dziewczynce, chociaż nie na tyle by ten wrócił do stanu z dnia poprzedniego
Na pytania o to czy nie widział po drodze niczego niepokojącego, Mizo zdał im relację, która jak nic odpowiadała temu określeniu. Miasto, w którym to mieli spędzić minioną noc, Misertun, zostało doszczętnie splądrowane i częściowo spalone. Zamieszki, jakie rozpoczęły się tam dnia poprzedniego, trwały nadal i istniało ryzyko, że obecne szkody wyrządzone mieszkańcom i budynkom, to dopiero początek. Wszędzie słychać było głosy przemawiające przeciwko elfom i przeciwko królowej. Mizo nie miał przy tym wątpliwości, że Wiedźmy z Vole, maczały w tym swoje palce.

Wieści te zdecydowanie do radosnych nie należały i nawet Ulris powstrzymał się przed warczeniem na demona, uznając widać że w obliczu obecnych kłopotów które zagrażały krainie, jego animozja do towarzysza Moonrii mogła poczekać. Wykazał się w tym przypadku wyjątkową zgodnością z Mizo, albo też na tego ostatniego dobrze wpłynął fakt, iż pod opieką wilkołaka, jego małej podopiecznej nie spadł nawet jeden włosek z ogonka.
Z ponurymi myślami, z wciąż wiszącym nad nimi poczuciem zbliżającego się zagrożenia, wyruszyli w dalszą drogę.


Poruszali się szybko bowiem poranny przymrozek ściął wierzchnią warstwę śniegu, dzięki czemu dawało się po niej iść niemal jak po stałym gruncie, który był te parę centymetrów poniżej. Mizo, który także ową dziwną aurę ciszy wyczuwał i któremu podzielał zdanie towarzyszy iż nie wróży ona niczego dobrego, szybował wysoko nad ich głowami, wypatrując zagrożeń. Nie była to najlepsza pora dla demona, jednak ten nie skarżył się ani nie narzekał. Wydarzenia minionych dni odcisnęły i na nim swe piętno.
Dusza bez żadnych problemów śmigała po białej, skrzącej się w promieniach słońca “posadzce”. Jej delikatne, różowe poduszki łap, delikatnie muskały zamarznięty śnieg, nie zostawiając po sobie śladów. Te nieliczne, które powstawały gdy przystawała, zacierane były machnięciami puszystego ogona. Od powrotu Mizo dziewczynka utrzymywała formę zwierzęcą, co najwyraźniej nie przeszkadzało jej w komunikacji z towarzyszem, którego sylwetka znaczyła się ciemnym punktem na tle błękitnego nieba i niekiedy rzucała na nich swój skrzydlaty cień.
Ulris, także w swej zwierzęcej postaci, sadził potężnymi susami, wyprzedzając nieco Ellisara i Duszę. Co jakiś czas przystawał i albo unosił łeb wysoko w górę, albo pochylał go tak iż nosem niemal dotykał śniegu, węsząc. Nic jednak nie alarmowało wilkołaka na tyle by zawrócić i ostrzec idących za nim elfa i Moonrię.

W ten sposób upłynął im cały dzień. W południe zatrzymali się na krótki postój, w trakcie którego dowiedzieli się, że przed nimi znajduje się kolejne miasto, Vellan. Było ono jednym z głównych miast znajdujących się przy trakcie wiodącym do Yury. Co roku organizowano w nim Wielki Turniej Nemeryjski w trakcie którego w szranki stawali nie tylko rycerze i wojownicy ale i bardzi, magowie, cechy rzemieślnicze i nie tylko. Cała zabawa trwała zwykle pełne trzydzieści dni i porównać ją można było jedynie z obchodami urodzin królowej, które to miejsce miały w samej stolicy i ponoć nie miały sobie równych w żadnym z królestw Zarisu. Opinia ta nie powinna jednak dziwić, biorąc pod uwagę iż organizacja owych obchodów przypadała co roku elfickim rzemieślnikom i artystom.

Nie był to jednak czas ani jednej ani też drugiej uroczystości. Miasto, wedle słów demona, przypominało tego dnia zamkniętą na cztery spusty warownię. Otwarte były tylko dwie bramy, a przy nich czuwały zastępy rycerzy i magowie, sprawdzający dokładnie każdego wchodzącego i wychodzącego. Widać wieści o zamieszkach zdążyły już dotrzeć do rady zarządzającej Vellanem, która nie miała zamiaru ryzykować dobrem i życiem mieszkańców. Wędrowcy zrezygnowali zatem z próby dostania się do środka i zamiast tego wybrali cichsze schronienie do którego dostali tuż przed zmierzchem. Schronieniem tym była położona nad wąską rzeką wioska rybacka. Nie leżała ona bezpośrednio na ich trasie, a wręcz musieli zboczyć z obranego kierunku by do niej dotrzeć. Był to jednak środek ostrożności jak najbardziej uzasadniony, za którym jednogłośnie opowiedzieli się zarówno Ulris jak i Mizo, która to jednogłośność była wyrazem niebezpieczeństwa, w którym znalazła się zarówno kraina, królowa, jak i oni sami.

W wiosce przyjęto ich podejrzliwymi spojrzeniami, nie było w nich jednak wrogości. Tym bardziej gdy do karczmy “Pod Lodowym Mostem” wkroczyła Dusza. Po raz kolejny przeświadczenie o tym, że Moonrie przynoszą szczęście, otworzyło serca mieszkańców i sprawiło że chłodne powitanie odeszło w niepamięć. Podano jadło i napitek, a Ellisar otrzymał szansę by popisać się swymi umiejętnościami ku zadowoleniu zebranej gawiedzi. Był to przyjemny wieczór, pełen muzyki, śpiewu i tańca. Gdy kładli się do łóżek w swych wynajętych pokojach, mogli wręcz mieć wrażenie, że całe zło które ich do tej pory spotkało było tylko złym snem. Że wszystko miało się dobrze skończyć. Że dobro zwycięży.

Wrażenie to prysło o tuż przed świtem. Rozwiały je krzyki i nawoływania. Rozwiał swąd dymu i języki ognia próbujące dostać się do pokoi przez szpary między drzwiami, a framugą. Płonęła karczma, płonęła też wioska. Zło przybyło po ich śladach i wyciągnęło swe podłe łapska nie tylko ku nim, ale i tym, którzy udzielili im schronienia.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 19-09-2017, 15:45   #60
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Obawy okazały się bezpodstawne - cisza, jaka zapanowała dokoła nie zapowiadała żadnej burzy, zaś ucieczka powoli zamieniła się w dość spokojny spacer, nad bezpieczeństwem którego czuwały nie tylko czułe zmysły wilkołaka, ale i lecący nad ich głowami Mizo.
Na dodatek rakiety, chociaż ciut prymitywne, ułatwiały poruszanie po śnieżnej pokrywie.
Czysta przyjemność.

* * *

W końcu jednak okazało się, że w beczułce miodu znalazła się i łyżka dziegciu. Pogłoski o zamieszkach najwyraźniej dotarły do Vellan, bowiem nie wyglądało na to, że miasto zechciało przyjmować jakichkolwiek gości, a wykłócanie się ze strażami niekoniecznie musiało zakończyć się powodzeniem - w czwórkę stanowili dość podejrzaną grupę i mogło się okazać, że zamiast w porządnej gospodzie wylądują w zdecydowanie mniej porządnym lochu.
Na szczęście leżąca nieopodal wioska okazała się bardziej gościnna - garść srebra otworzyła drzwi, a wpływ moonrii zmienił nastawienie mieszkańców. Kilka piosenek, które popłynęły spod palców Ellisara do końca oczyściło atmosferę i wieczór upłynął i zakończył się bardzo przyjemnie.

* * *

Pobudka była zdecydowanie mniej przyjemna, niż początek nocy. Ogień? Z pewnością nie był to przypadek...
Ellisar pospiesznie wyplątał się z pościeli (i z objęć dziewczyny, z którą spędził kilka długich i miłych chwil).
- Ubieraj się, szybko! - rzucił do swej towarzyszki.
Sam wepchnął kłąb pościeli pod drzwi, a potem sam zaczął ubierać się najszybciej jak mógł. Na szczęście nie musiał pakować plecaka.

Nie czekał, aż dziewczyna przyodzieje się do końca. Jako że ucieczka przez drzwi (i szalejący za nimi ogień) nie była najlepszym pomysłem podszedł do okna i otworzył je. Na szczęście był to parter.

- Wychodzisz! Potem biegnij do rzeki - dodał.

Nie czekając na zgodę niemal wyrzucił dziewczynę na dwór, a gdy ta bezpiecznie wylądowała na ziemi, wyrzucił resztę jej ubrania, po czym ruszył w jej ślady, równocześnie rozglądając się na wszystkie strony, wypatrując tych, co podłożyli w wiosce ogień.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172