Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-12-2016, 00:02   #1
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
[Zaris] Cisza przed burzą [18+]


Nemeria. Kraina lasów, o tej porze roku otulonych lśniącym śniegiem. Królestwo dwóch ras, których korzenie splatają się ze sobą niczym kochankowie w namiętnych zapasach. O ile niewiele wiadomo o elfim królestwie Errasuma, które swych granic strzeże niczym ojciec swej urodziwej córki, o tyle o królestwie ludzi więcej jest wiadome zewnętrznemu światu. Królowa Elisea, zwana także Wiedźmą, półelfka o magicznych zdolnościach, rządzi swymi ziemiami twardą acz sprawiedliwą ręką. Rzec przy tym należy iż ma ona czym władać, bowiem Nemeria to kraina bogata. Co prawda mlekiem i miodem ona nie płynie, płynie za to diamentami i złotem, które przez wielu uważane są za znacznie lepszy towar. I zdecydowanie bardziej pożądany. Z tego też powodu, na terenie Nemerii nie brak zbrojnych jednostek które zarówno granic pilnują jak i porządku w ich wnętrzu.

Pomimo tego, że elfy trzymają granice swych ziem szczelnie zamknięte, nie znaczy to, że nikogo przez nie nie przepuszczają. Co prawda, do samego serca, w którym znajduje się królewski pałac, dopuszczani są jedynie władcy i ich wysłannicy, to jednak reszta pokrytych lasem ziem od czasu do czasu widuje przedstawicieli innych ras. Czy to posłańców, kapłanów, handlarzy lub bardów. Wita się ich uprzejmie, traktuje z szacunkiem. Przynajmniej do chwili, w której ciekawość nie skieruje ich tam, gdzie nie powinna. Przynajmniej do chwili, w której zapomną gdzie są. Przynajmniej do momentu, w którym nie zaśpiewają miecze…

To jednak nie śpiew mieczy słychać było w przydrożnej karczmie zwanej “Kufel”. O nie, tym co wypełniało nienaturalną wręcz ciszę, jaka panowała wewnątrz owego przybytku, był delikatny dźwięk giterny, na której ktoś zwinnymi palcami wygrywał łagodną melodię. Melodia ta nie była sama, towarzyszył jej głos. Hipnotyzujący niemal, zmuszający do tego by porzucić wszystko i pozwolić by jego czar zawładnął duszą i umysłem. Osobą, która była odpowiedzialna za stan, w jakim znajdowali się goście “Kufla”, był śnieżny elf, który zajął miejsce niedaleko kominka i raczył biesiadników swą twórczością. A może była to twórczość jego braci? Jedna z owych pieśni, których pochodzenie liczone było w tysiącach lat, a które tak miłowała królowa Solitane.

Obecność elfa nie powinna nikogo dziwić. Nie dość, że była to Nimeria, to na dodatek karczma znajdowała się przy Białym Trakcie, który łączył ziemię śnieżnej królowej z tymi, które należały do Almandriela. Tego wieczoru jednak, ów bard o złotym głosie, był jedynym przedstawicielem swego rodu, który zawitał w progi przybytku należącego do Fryderyka, starszego wiekiem karczmarza, który odziedziczył interes po swym ojcu, a ojciec ten wygrał go w karty od jakiegoś krasnoluda, którego imię pochłonął czas.
Prócz elfa, pod dachem karczmy gościli głównie ludzie. Głównie, bowiem w kącie, z drugiej strony kominka, siedziała młoda, na oko, anielica.


Nieco dalej zaś, bliżej szynku niż kominka, siedział czarnowłosy mężczyzna, który co prawda sprawiał całkiem ludzkie wrażenie, gdy jednak przyjrzeć się bliżej, można było dostrzec ogon, którego końcówka wystawała spod poły płaszcza, jaki miał na sobie.


Wieczór był ciepły i spokojny. Nic nie wskazywało na to by taka sytuacja miała się zmienić. Dzień, który odszedł już i przeniósł się do wspomnień tych, którzy go przeżyli, upłynął pod znakiem przejrzystego nieba i słońca, które ciepłymi promieniami ogrzewało zmarzniętych mieszkańców krainy. Zima na dobre objęła we władanie Oler i jego królestwa. Była to piękna zima, bez zabójczych burz śnieżnych, bez lawin zabijających mieszkańców podgórskich wiosek. Nawet wszelkie zbrojne konflikty jakby zamarły, zduszone pięknem natury. Czy jednak tak było naprawdę? Czy to czasem nie była po prostu cisza przed burzą? Nawet jeżeli, to w “Kuflu” na chwil parę zapomniano o tych niespokojnych myślach, o bliskości Vole Kes, o mroku, który stamtąd nadciągał. Przez te chwile, w których bard trącał struny swego instrumentu, myśli gości karczmy skupione były na świecie pełnym cudów, na legendach z dawnych lat, na chwale i odwadze. Na pieśni…
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”

Ostatnio edytowane przez Grave Witch : 21-12-2016 o 21:01.
Grave Witch jest offline  
Stary 20-12-2016, 10:40   #2
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Ciężkie jest życie młodszego syna, który w pocie czoła zdobywać musi własny dach nad głową.
Zdanie to, na ogół zgodne z prawdą, zdecydowanie nie dotyczyło Ellisara. A przynajmniej on tak tego nie odbierał. Poza tym nigdy nie chciał być tym starszym synem - dziedzicem i spadkobiercą. Gdy widział, ile ojciec pracuje, by rodzinne włości kwitnęły, a kopalnia była bezpieczna i przynosiła zyski, włosy stawały mu na głowie.
Na szczęście jemu to nie groziło. Miał starszego brata (nawet dwóch starszych) i był pewien, że w ciągu najbliższych stu lat nie grozi mu przejęcie ojcowskich obowiązków. A potem i tak wszystkim zajmie się najstarszy brat, Seldion. Chwała niech będzie Oren i Denarze za tę łaskę.

Nie musiał również, jak to się działo w niektórych rodach, ma gwałt szukać dla siebie żony. Bogatej oczywiście. Prawdę mówiąc wcale nie musiał sobie szukać żony, chociaż wiedział (co nieraz powtarzali mu rodzice i babka), że powinien się rozejrzeć za jakąś miłą elfką, zanim się całkiem do starokawalerstwa nie przyzwyczai. Gdzieś tam w głębi umysłu kołatała świadomość, że mają rację, ale on, w wieku 30 lat, do wspomnianego starokawalerstwa miał jeszcze bardzo, bardzo daleko. Innymi słowy miał dużo czasu na znalezienie pani swego serca. Czasu, który mógł poświęcić na inne przyjemności. Jeśli zaś mówiło się o skrytości, niedostępności, tajemniczości... zdaje się, że Ellisar nie należał do typowych przedstawicieli swej rasy.
Może z racji zawodu...?

* * *

Zima nie była porą, którą Ellisar lubił najbardziej ze wszystkich. Zimno, szybko zapadał zmrok, korzystanie z uroków przyrody było nieco utrudnione, a widok pokrytych szadzią drzew nie rekompensował różnych niewygód.
Gdy ziemia pokrywała się coraz grubszą warstwą śniegu, a mróz zaczynał kąsać każdy odkryty kawałek skóry, Ellisar, jak każdy rozsądny elf, ograniczał swe podróże do terenów Śnieżnego Królestwa, odwiedzając licznych krewnych i znajomych, od czasu do czasu bywając w Śnieżnej Twierdzy, gdzie - zimą szczególnie - można było zebrać plotki z całego znanego świata... i zdobyć materiał do kolejnych pieśni.
Tym razem jednak było inaczej - zadziałała tak zwana siła wyższa, jako że na wezwanie ciotki, dostojnej Vestele, nie można było udzielić odpowiedzi odmownej. I przyczyną nie było to, że Vestele planowała zapisać swój majątek swemu ulubionemu krewnemu, wnukowi swej jedynej siostry. W grę wchodziły przede wszystkim więzy krwi i uczucie, jakie Ellisar żywił do swej ciotki (prawdę mówiąc ciotecznej babci, ale za użycie w stosunku do niej tego ostatniego słowa przegnałaby gdzie pieprz rośnie swego spadkobiercę).
Poza tym - rodzina Qindan zawsze trzymała się razem i w razie potrzeby Ellisar wybrałby się nie tylko na drugi koniec Errasumy, ale i do samych Wrót Niebios.
I dlatego własnie w tej chwili Vindur, siwek Ellisara, chrupał owies w stajni 'Kufla', a sam elf grzał się przy kominku i popijał grzane wino z korzeniami - trunek podobno świetnie działający na przemarznięte kości i wzmacniający gardło. A to ostatnie czasami wymagało nawilżenia.

Ellisar przywitał się z gospodarzem (nie da się ukryć, bywał tu lekko licząc 4-5 razy w roku), kazał odnieść swoje bagaże do pokoju (a dla takiego gościa jak on pokój zawsze się znajdywał, nawet gdyby Fryderyk miał mu odstąpić własną sypialnię, czego Ellisar nigdy by nie wymagał), wyciągnął kunsztownie zdobioną giternę z odpornego na kaprysy pogody i zmiany temperatury pudła, po czym zaczął grać.

Rozmowy w karczmie zamilkły, gdy przez salę popłynęła pieśń o czasach, gdy po Zaris chodziły bestie większe niż domy, a górach mieszkały smoki. Opowieść o mitycznych jeźdźcach smoków, o miłości, rozłące, poszukiwaniach i szczęśliwym spotkaniu.
A ledwo pieśni przebrzmiała, nim goście otrząsnęli się z zasłuchania, zaczęła się kolejna.
Tym razem była to opowieść o przeklętej wiosce, leżącej na szlaku wiodącym do Wrót Niebios, o dwojgu magów, którzy stoczyli tam walkę z niszczącym to miejsce złem. O mówiącej z duchami i magu wody, którzy w tym miejscu zostali uwięzieni na wieki i czekają na śmiałków, którzy wydobędą ich z niewoli mroku.
Nim w sercach słuchaczy zagościł smutek, elf zaśpiewał kolejną balladę - o tym, jak grupa śmiałków zniszczyła Sontię, Królową Nekromantów. O wyprawie Morskiej Wiedźmy. O spotkaniu z Marashem. O zdobyciu Lust.
Pieśń była znana większości słuchających, lecz w wykonaniu Ellisara nabrała ona nowych barw - goście "Kufla" mieli wrażenie, że sami są uczestnikami tych wszystkich przygód, że słyszą szczęk broni, czują bryzgi morskich fal...

Giterna była magiczna.
Grajek o drewnianych palcach, mając w dłoniach ten instrument mógł zachwycić swą muzyką, lecz wprawny bard, taki jak Ellisar, był w stanie za jej pomocą wyczarować prawdziwe cuda.

Gdy umilkły ostatnie dźwięki Ellisar zmienił temat. Miast zakończyć balladę opisem koronacji, rozpoczął kolejną opowieść o miłości. O miłości zrodzonej w lochach Vole Kes, o walce z wrogami i przeznaczeniem, o ucieczce przez góry i morza. O znalezieniu bezpiecznego schronienia.
Na zakończenie występu słuchaczom należała się dawka optymizmu.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 03-01-2017 o 20:55.
Kerm jest offline  
Stary 21-12-2016, 20:54   #3
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Atmosfera panująca w karczmie zmieniała się w zależności od dźwięków jakie elf wydobywał ze swojej giterny. Słowa ballady płynęły, niczym złodziej wkradadając się do serc słuchaczy. Przed oczami jawiły się im sceny, które opisywał melodyjny głos Ellisara. Cierpieli, walczyli i przeżywali radosne chwile wraz z bohaterami opowieści. Byli z nimi gdy upadali i gdy się podnosili. Gdy tracili nadzieję i na nowo ją odnajdywali.

W końcu jednak i ta pieśń dobiegła końca. Powoli, jeden za drugim, goście karczmy odzyskiwali władzę nad sobą, budząc się z transu. Ciszę, która zapadła przerwały pierwsze, nieśmiałe oklaski. Za nimi rozbrzmiały kolejne i już wkrótce sala wypełniła się nimi. Do hałasu dołączyły uderzenia kufli o blaty stołów i tupanie. Trwało to jednak krótko, acz powodem tego nie był brak uznania dla twórczości barda, a on sam. Ludzie szybko sobie przypomnieli kim jest, a kim byli oni. Przy tej długowiecznej istocie ich własne życia były tylko krótką, nic nie znacząca chwilą. Co odważniejsi zaproponowali napitek, nikt jednak spoufalać się nie zamierzał. Ot, nie wypadało. Może gdyby to w jakimś mieście stała karczma, albo chociaż dalej od ziem królowej Solitane. Gdyby elf należał do leśnych, których częściej się spotykało i które uważane były za bardziej przystępne. Był to jednak elf śnieżny, po złotych stojący najwyżej w hierarchii. Jak nic szlachcic jakiś co dodatkowo status jego podnosiło. Może jeszcze do wysokich należący… Lepiej było zostawić go w spokoju.

Zarówno demon, jak i anielica, także do barda nie podeszli by zagadać. Pierwszy dokończył trunek, wstał i skierował się schodami na górę, gdzie znajdowały się pokoje. Kobieta z kolei siedziała dalej na swoim miejscu lekko się uśmiechając i wodząc wzrokiem za elfem. Przez chwilę przynajmniej, bowiem szybko owa obserwacja się jej znudziła i przeniosła na talerz jadła, który przed nią postawiono. Mimo iż przy stole, który zajmowała, było sporo miejsca, nikt się nie kwapił by przy nim usiąść. Szacunek, jakim ludzie darzyli anioły, nie pozwalał na to.

Elf podziękował za oklaski skinieniem głowy i zabrał się do kolacji, którą to postawiono przed nim na stole. Dziewczyna, która ją przyniosła, skłoniła głowę zerkając na barda z uwielbieniem po czym oddaliła się do innych obowiązków. Bez dwóch zdań, gdyby tylko Ellisar wyraził na to ochotę, mógł liczyć na jej towarzystwo w nocy. Urodą co prawda nie dorównywała elfkom, to brzydka także nie była. Wiadomo zaś było, że noce o tej porze do szczególnie przyjemnych nie należały, gdy się je w samotności spędzało.

Jadło było proste, acz smaczne, dobrze doprawione. Do tego wino, które wcale gorsze nie było od tego, do którego przywykł. Nie powinno zresztą dziwić, że karczma znajdująca się tak blisko granicy Śnieżnego Królestwa, posiada w swych zapasach coś lepszego od zwykłego sikacza.

Po zamienieniu kilku słów z właścicielem przybytku, Ellisar dowiedział się, że na trakcie jest spokojnie tej zimy. Zdarzały się co prawda napady, jednak nie tak liczne jakby się można było spodziewać biorąc pod uwagę porę roku. Za dwa dni miał się odbyć zimowy festyn w Lisan, mieście, które to miało być kolejnym przystankiem dla białowłosego elfa. Fryderyk poinformował także, zniżając głos do szeptu, że ta para nieludzi, która również gośćmi “Kufla” była, także na ów festyn się wybiera. Wraz z większością jego gości, co jednak dodał już bez konspiracyjnego tonu.

Noc minęła spokojnie. Pokój, który Ellisar wynajął, okazał się skromnie urządzonym ale czystym pomieszczeniem. Pościel pachniała mrozem i świerkami, na stoliku pod oknem stała karafka wina i kielich, a obok talerz kruchych ciasteczek posypanych lekkim, niczym śnieżny puch, cukrem. Światła dostarczał lichtarz, także stojący na stoliku. Nadawał pomieszczeniu przyjaznej atmosfery. Pokój zaopatrzony był także w kominek, w którymś czyjaś usłużna ręka rozpaliła ogień. Tlił się on jednak dość słabo, więcej ciepła dając niż światła, co jednak było dokładnie tym, czego oczekiwano. Nie było szafy. Zamiast tego, w nogach łóżka postawiono skrzynię z prostym, acz solidnie wyglądającym zamkiem. Klucz tkwił wetknięty do środka, czekając na moment, w którym będzie on potrzebny. Na drzwiach, od wewnątrz, przybito trzy haki, zapewne po to by można było na nich zawiesić płaszcz, sakwę i co tam jeszcze gość sobie by życzył. Fotel, który stał przy kominku, sprawiał wygodne wrażenie acz zdecydowanie miał on swoje lata. Wystroju wnętrza dopełniało krzesło stojące przy stoliku i ciemne, grube zasłony, którymi można się było odgrodzić od ciekawskiego spojrzenia księżyca, który tej nocy ukazywał światu pełnię swego oblicza.

Ranek przywitał Ellisar’a hałasem. Dźwięk nie dochodził jednak z wnętrza pokoju, ani też z karczmy. Dochodził z zewnątrz, zza zasłoniętego okna, zza ścian. Uderzenia, jeden po drugim wstrząsały budynkiem zupełnie jakby jakaś siła chciała unicestwić ten twór rąk ludzkich. Lub nieludzkich, wszak kiedyś miejsce to do krasnoluda należało. Słychać także było wycie, głośne i pełne zawodzących nut. Całkiem jakby matka opłakiwała śmierć swego syna. Wszystkie te dźwięki, gdy połączyć je w jedno, dawały odpowiedź na pytanie o przyczynę ich istnienia. Burza śnieżna. Siła natury, która w okolicach Naszyjnika potrafiła całe wioski zrównać z ziemią. Niektórzy zwali ją karą boską, inni winili za nią śnieżne elfy i ich magię. Ci bardziej zorientowani wiedzieli, że prawda leży mniej więcej pośrodku. We wnętrzu pasma górskiego było bowiem wiele skupisk mocy, największe zaś znajdowały się na odcinku, który do królowej Solitane i śnieżnych elfów należał. Biorąc zaś pod uwagę, że nawet potężni magowie mieli z okiełznaniem takich burz problemy, nazywanie tych fenomenów karą boską, przestawało brzmieć jak zabobonne gadanie wieśniaków.
Czy jednak to właśnie z jedną z owych słynnych burz miał Ellisar i goście “Kufla” do czynienia, czy też z jej mniej niszczycielską odmiana, czas miał pokazać. Póki co jednak, wyglądało na to, że młody elf utknął w karczmie na dłużej niż to na początku planował.

 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”

Ostatnio edytowane przez Grave Witch : 21-12-2016 o 23:59.
Grave Witch jest offline  
Stary 23-12-2016, 17:08   #4
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Ellisar nigdy nie był żądny pochwał, ale nie ukrywał sam przed sobą, że uznanie dla jego talentu zawsze było sercu miłe. Nie na tyle jednak, by miał wmieszać się w tłum i ściskać dłonie każdego, komu przyjdzie do głowy i serca pomysł złożenia bardowi gratulacji i podziękowań, wyrażanych uściskami czy poklepywaniem po plecach.
Porcja otrzymanych oklasków była wystarczająca nawet dla dużo bardziej wymagającego artysty, zaś ilość trunków, jakimi chciano go częstować, zwaliłaby z nóg konia (gdyby te gustowały w piwie i winie). Jako że nie mógł skorzystać ze wszystkich ofert, oraz nie chciał obrażać żadnego z ofiarodawców, dziękował tylko uśmiechami i skinieniami głowy. Potem zabrał się za kolację, miłym uśmiechem dziękując kelnerce, podobnie jak i pozostali słuchacze oczarowanej występem. A może i oczarowanej samym elfem?

Nie dało się ukryć, że tak pod względem obsługi, jak i jakości serwowanych potraw, 'Kuflowi' (wbrew prymitywnej nazwie) nie można było nic zarzucić.
Dodatkowy plus gospody stanowiła łaźnia.
Co prawda latem każdy mógł się do woli kąpać w jednym z licznych strumieni, to w środku zimy tylko nieliczni byli na tyle zahartowani i zapaleni, by wyrąbać dziurę w lodzie i zażywać kąpieli w lodowatej wodzie.
Od czasu do czasu Ellisar korzystał z takich rozrywek, ale nigdy nie miał nic przeciwko temu, by skorzystać z tak zwanych dobrodziejstw cywilizacji. Teraz również zamierzał.

- Łaźnię, poproszę - powiedział, podchodząc do karczmarza po skończonej kolacji.
- Z łaziebną? - Wzrok Fryderyka na moment powędrował w kierunku dziewczyny roznoszącej posiłki, po czym powrócił do elfa.
- Tak, chętnie - odparł Ellisar.

Kąpiel była wyśmienita, łaziebna młoda, ładna i uczynna. W sumie pobyt w łaźni przeciągnął się. Znacznie. No i rachunek za pobyt w gospodzie wzrósł odrobinę. Woda, gorąca, nie była za darmo. W przeciwieństwie do towarzystwa dziewczyny. Za to Fryderyk nie pobierał opłat. W wolnych chwilach dziewczyny mogły robić, co chciały.
W nocy również.

Tuż przed świtem dziewczyna wymknęła się z pokoju, a Ellisar zapadł w sen, z którego wyrwały go odgłosy sugerujące, że magia i natura sprzymierzyły się, wywołując śnieżną burzę. Te dwa słowa niektórym kojarzyły się tylko z zimą, wiatrem i opadami śniegu, lecz tu, niedaleko Naszyjnika, miały one nad wyraz groźny wydźwięk. Śmiertelnie groźny.
Żywot tych, co mieli pecha, których śnieżna burza zaskoczyła z dala od bezpiecznego schronienia, był bardzo krótki i po niejednej burzy można było znaleźć to, co zostało z podróżnych, którym szczęście nie dopisało. Ellisar nie spotkał nikogo, kto by burzę śnieżną przeżył, będąc pod gołym niebem. Ba, nie słyszał nawet o takich, prócz paru nad wyraz potężnych magów.
Na szczęście 'Kufel' był solidnie zbudowany i przynosił chwałę swym krasnoludzkim budowniczym. Okiennice również były w stanie stawić czoła furii śnieżnej burzy. Jednak nawet najsolidniejsza budowla stawała się równocześnie więzieniem, z którego nie można było wyściubić nosa, chyba że się chciało go stracić, bo ze śnieżną burzą nie było żartów. Jedyne, co można było zrobić, to spokojnie siedzieć i czekać. Dzień, dwa, najwyżej trzy.

Ellisar powoli zaczął się ubierać, uważnie wsłuchując się w odgłosy, jakie wydawała burza. Starał się zapamiętać każdy dźwięk, każdy odgłos, by w wolnej chwili zamienić wszystko na melodię - opowieść o burzy śnieżnej, opowieść, której z pewnością chętnie wysłuchają osoby, które mieszkają daleko od Naszyjnika i z taką burzą nigdy się nie spotkały.
Moc burzy była taka, że zaklęcie jej w nuty wystarczyłoby, by wzbudzić wśród słuchaczy odpowiednie emocje. Nie trzeba by wymyślać żadnych dodatkowych faktów, by ubarwić opowieść.
Na szczęście Ellisar miał pamięć i do faktów, i do dźwięków. Nie potrzebował nawet zapisywać nut. Wystarczyło uważnie słuchać.

Po chwili sięgnął po giternę, by spróbować odtworzyć kawałek wymyślonej przed momentem melodii. A potem kolejny. I następny.
Gdy w końcu przerwał, poczuł, że zrobił się głodny, że pora coś wreszcie zjeść - niekoniecznie w swoim pokoju. Może warto by było zejść na dół, zobaczyć, w jaki sposób goście reagują na burzę, na "uwięzienie" i, ewentualnie, wpłynąć na poprawienie nastrojów.
Zbyt wielka grupa, zamknięta w jednym miejscu - różnie mogło się to skończyć. Czy była to prawdziwa śnieżna burza, czy jedna z jej młodszych i słabszych sióstr - w tej chwili trudno było to przewidzieć i określić. Ale, jak powiadano, lepiej było zapobiegać.
Ellisar, w towarzystwie giterny, zszedł na dół, na spóźnione nieco śniadanie.
 
Kerm jest offline  
Stary 27-12-2016, 21:46   #5
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Już w trakcie schodzenia usłyszał podniesione głosy. Wypowiadane słowa pełne były gniewu i pogardy. Pełne obietnic zemsty, przemocy i śmierci. Czyżby szaleństwo zamknięcia w ciasnej przestrzeni już objęło słabe umysły ludzkie? Przecież wciąż był ranek. Niewidoczne słońce nie osiągnęło jeszcze najwyższego punktu na swej drodze.
Im bliżej głównej izby, tym lepiej elf zaczynał się orientować w sytuacji. Ludzie szybko zaczęli szukać kozłą ofiarnego, na którego zrzucić można było winę za zawieruchę. Tak się złożyło, że mieli pod ręką aż dwie istoty, które idealnie się ku temu nadawały. Jako jednak że pierwsza, on sam, wciąż znajdowała się poza ich zasięgiem, rzucili się na tego, który widocznie nie miał zwyczaju sypiać do późna. Demon, o niego to powiem chodziło, był dla prostych umysłów, idealnym celem. Wszak każdy wiedział, że jego rasa nie dość że magią się parała, to jeszcze zazwyczaj była to magia czarna. Nikt najwyraźniej nie brał już pod uwagę naturalnych przyczyn dla sił natury, które szalały na zewnątrz. Skoro zaś nie były one naturalne, to widać ktoś do ich powstania dłoń przyłożył.
Ellisar mógł wyczuć jak powoli, w pomieszczeniu do którego zmierzał, gromadziły się ciemne moce. Widocznie rację mieli goście karczmy, posądzając demona o paranie się plugawą mocą, czy jednak to on był twórcą burzy? Elf nie czuł wszak magii w owym szalejącym żywiole, zatem ludzie musieli się mylić. Na pewno zaś mylili się zrzucając winę i na jego osobę, jako przedstawiciela śnieżnych elfów.
Zanim pokonał ostatni stopień, poczuł jak coś go wstrzymuje. Coś… Jakby niewidzialna ściana, przeszkodziło mu w dalszej drodze.
- To nie byłoby rozsądne - usłyszał kobiecy głos za swymi plecami. Anielica opierała się o ścianę korytarza na szczycie schodów i przyglądała mu z lekkim uśmiechem na ustach.
- Może tak zagrałbyś coś zanim go zlinczują - zaproponowała. - Lub, co bardziej prawdopodobne, on ich tam wszystkich pozabija.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 28-12-2016, 00:47   #6
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Dobre złego początki...
Ostrzeżenie, którego autora nie pamiętały najstarsze nawet elfy, nieco za późno zastukało do drzwi Ellisara. No, może nie do końca trafne było tu słowo 'drzwi', ale poza tym wszystko pasowało. Zło rozpleniło się w głównej sali "Kufla" niczym ogień, pożerający wyschnięte trawy.
Samo z siebie? A jeśli nie, to przeciwko komu była skierowana? Przeciwko demonowi, czy przeciwko pewnemu śnieżnemu elfowi, który znalazł się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie?
Czy wywołanie śmiertelnej w skutkach awantury komuś się mogło opłacić, czy też wśród uwięzionych przez śnieżną burzę znalazł się jakiś szaleniec, który nie wytrzymał w zamknięciu nawet paru godzin - trudno było orzec. Nie mówiąc już o tym, że nie było czasu na zastanawianie się. Anielica miała rację, na dodatek w obu przypadkach - wmieszanie się w tłum było bardzo nierozsądne, zaś czekanie na dalszy rozwój sytuacji mogło się skończyć przelewem krwi. Między innymi jego, bo kto mógł wiedzieć, jaki napór wytrzyma postawiona przez anielicę zapora, a sprawność we władaniu bronią nie zdołałaby powstrzymać atakującego tłumu, nawet gdyby to miało być tylko te dziesięć osób, jakie widział z miejsca, w którym się znajdował. A musiałby być głuchy by nie wiedzieć, że jest ich w sali dużo, dużo więcej.
Jak więc zgasić ten pożar?

Muzyka łagodzi obyczaje. Tak przynajmniej powiadano, w niektórych przynajmniej kręgach, a on, Ellisar, miał właśnie okazję, by naocznie (lub na własnej skórze) przekonać się, czy to powiedzenie mówi prawdę.
Korzystając z tego, że uwaga zgromadzonych skupiona jest na 'winowajcy', czyli na demonie, po cichu wyciągnął giternę. Przez moment zastanawiał się, czy nie spróbować uśpić wszystkich, lecz wnet zrezygnował z tego zamiaru. Gdy uderzył w struny, między zgromadzony w sali tłum popłynęła melodia spokojna niczym tchnienie letniego wietrzyka, niczym szum poruszanych tym wiatrem liści, niczym szmer leniwie płynącego strumienia - wstęp do pieśni o Biegnącej Po Falach, opowieści o księżniczce zaklętej w morskiego ptaka i młodzieńcu, który wyruszył w świat, by zdjąć czar rzucony na jego ukochaną.
 
Kerm jest offline  
Stary 28-12-2016, 20:20   #7
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Muzyka… Łagodna i jednocześnie porywająca. Jej dźwięki poczęły roznosić się po sali, wnikając w rozgrzane gniewem umysły. Niczym letnia bryza w upalny dzień, pocałunek świeżości. Powoli, nawet bardzo powoli, głowy zaczęły się odwracać w stronę barda. Wykrzywione nienawiścią twarze, których właściciele jeszcze chwilę temu gotowi byli zabijać, łagodniały. Ciężko bowiem było się oprzeć wplecionej w nuty magii. Jej tkacz umiejętnie tworzył obraz, który sprzeciwiał się mrocznej nienawiści. Wypychał ją z serc i umysłów, zastępując spokojem. Gdy zaś spostrzegł, że czary jego działają tak, jak sobie tego życzył, kontynuował swą grę, płynnie przechodząc w kolejny utwór, zachęcający do spoczynku, do sięgnięcia po trunek i po jadło. Do spokojnych rozmów, do wzajemnej akceptacji.

Czary barda nigdy nie były czarami, których tkanie zajmowało chwilę. Ich specyfika nie pozwalała na pośpiech. Dlatego też, gdy już zakończył swój niespodziewany występ, czas był najwyższy by zamiast do śniadania, zasiąść do obiadu. Porwała go bowiem owa sztuka, nasycona tkwiącą w nim mocą, tak jak i porwała słuchaczy. Istniały opowieści o bardach, którzy wsłuchani we własne utwory, przenosili się do tworzonych przez siebie światów, znikając z powierzchni Zaris na lata całe. Gdy zaś powracali ich opowieści miały w sobie moc, która była w stanie przyćmić czary niejednego maga. Zdarzało się to jednak niezwykle rzadko i tylko tym tkaczom, którzy łask Trójcy dostąpili. Elissar, wciąż będąc młodym, acz utalentowanym twórcom, najwyraźniej wciąż na ów, ewentualny moment, poczekać musiał.
Klepnięcie w ramię wybudziło go do reszty. Tuż przy nim, wciąż z tym samym uśmiechem na ustach, stała anielica trzymając w dłoni kielich wina.
- Po takim występie przyda się przepłukać gardło - poradziła, podając mu go i pochylając nieco głowę w geście uznania dla jego sztuki. Jej uwaga szybko jednak przeniosła się w stronę solidnych, dębowych drzwi znajdujących się na prawo od szynku, a zza których to dobiegł ich stłumiony krzyk bólu.
- Dziękujemy za pomoc - rzuciła, poruszając skrzydłami, które uniosły się nieco i rozłożyły tak, iż zasłaniały elfowi widok zarówno na salę, jak i owe drzwi. - Na jadło będzie co prawda trzeba trochę poczekać, jednak karczmarka już się za gotowanie zabrała więc wkrótce powinna być gotowa by podać swój gulasz. Wybacz mi teraz, obowiązki wzywają.
Co powiedziawszy odwróciła się, o mały włos nie zahaczając go przy tym skrzydłem, po czym ruszyła w stronę, z której dotarł do nich kolejny okrzyk bólu.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 28-12-2016, 22:27   #8
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Być może przesadził z muzyką, jednak Ellisarowi zależało nie tylko na uspokojeniu tłumu i przekierowaniu zainteresowań w stronę przyjemniejszych rzeczy, ale i na ugaszeniu każdej, najmniejszej iskierki niepokoju, najmarniejszego nawet zarzewia późniejszych kłopotów.
No i przesadził. Tak zatopił się w muzyce, że po jakimś czasie zapomniał o celu, dla jakiego uderzył w struny, a zaczął grać dla przyjemności - i swojej, i słuchaczy. Na szczęście nie zawędrował za daleko, unoszony przez fale wypływających spod jego palców nut.

Odetchnął głęboko, po czym spojrzał na ofiarodawczynię. Wstał, rozprostowując zdrętwiałe nieco nogi i z uśmiechem przyjął ofiarowany mu kielich. Upił spory łyk i ponownie odetchnął.
- Dziękuję - powiedział, okraszając podziękowanie uśmiechem. Wypił kolejny łyk.
Okrzyk, który dotarł do jego uszu, nie brzmiał jak cierpienie kogoś, kto się oparzył. Albo jak krzyk kogoś, kto własnie dostał solidnego klapsa. Wyglądało raczej na to, że ktoś usiłował z kogoś, z jakiejś kobiety, jeśli Ellisar się nie mylił, wydobyć jakieś informacje, używając przy tym niezbyt miłych środków perswazji.
Tortury? Przy udziale anielicy? Nie do wiary...
No, chyba że chodziło o coś całkiem innego...?
- Czy mogę jakoś... pomóc? - spytał, spoglądając w stronę drzwi, zza których dobiegły krzyki.
Powiadają, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Bez wątpienia Ellisar miał okazję przekonać się, czy ludowe mądrości głoszą prawdę.
Jego rozmówczyni spojrzała na niego, zdziwiona, po czym, po krótkim wahaniu, skinęła głową.
- Ellisar - przedstawił się, ruszając za anielicą.
 
Kerm jest offline  
Stary 28-12-2016, 23:15   #9
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
- Innae - odpowiedziała mu właścicielka śnieżnobiałych skrzydeł, dopiero jednak, gdy dotarli do drzwi. Parę głów zwróciło się w ich stronę, wyraźnie zaciekawionych, jednak nikt się ze swego miejsca nie podniósł ani też żadne pytanie nie padło. Skrzydlata przewodniczka pewnym ruchem dłoni pchnęła drzwi, które otwarły się na niezbyt szeroki korytarz. Zaraz po prawej znajdowały się kolejne, które, sądząc po zapachu, prowadzić musiały do kuchni. Nieco dalej, po lewej, były drugie, solidniejsze nawet niż te dębowe. To w ich kierunku skierowała swe kroki Innae, ówcześnie wyjmując z uchwytu pochodnię, którą to oświetliła dalszą drogę. Droga ta prowadziła solidnymi, kamiennymi schodami, w dół. Piwnica, do niej bowiem zmierzali, przywitała ich mrokiem, chłodem i wyraźnie już słyszalnymi wrzaskami. Delikatny blask dochodził zza beczek, które, jak się mogło zdawać, stały na końcu pomieszczenia. To zaś było obszerne, pachnące winem, grzybem i jarzynami. Pod jedną ze ścian stały worki, jak nic zawierające owe jarzyny. Pod drugą ułożono skrzynie, których zawartość kryły solidne zamki. Pod sufitem wisiały mięsiwa wszelakiego rodzaju, a między nimi kiście suszonych ziół.

Anielica, nie zatrzymując się by zbadać wnętrze piwnicy, ruszyła dalej. Widać znała już to miejsce lub zwyczajnie zapasy, które tu złożono jej nie interesowały. Interesowało za to źródło krzyków, które im bliżej, tym bardziej wwiercały się w ich umysły. Ból, którego istota je wydająca doświadczała, zdawał się przekraczać granice wytrzymałości. Dopiero jednak gdy okrążyli beczki, ujrzeli kim była i kim był jej oprawca. Pokoik, w którym się znaleźli, był mniej więcej wielkości tego, w którym elf spędził swą noc. Grube, kamienne ściany naznaczone były krwawymi smugami. Widać je było dokładnie dzięki lśniącej kuli światła, która unosiła się pod sufitem i przeganiała mrok. W jej blasku ujrzał elf młodą dziewczynę odzianą jedynie w cieniutką, białą koszulę. Jej ręce związane przez gruby sznur, założono na hak wbity w ścianę. Nogi, także związane, ledwie dotykały palcami podłogi. Długie, czarne włosy, spływały jej na piersi i twarz, częściowo ją zasłaniając. Przed nią, pozbawiony swego płaszcza, który nie krył już dłużej błoniastych skrzydeł, stał demon, którego Ellisar widział wieczorem i którego uratował przed linczem. Mężczyzna nie odwrócił się do nich, nie drgnął nawet. Jego oczy skupione były na czarnowłosej. Elf, który jako istota władająca magią był na nią wyczulony, miał wrażenie, jakby nagle pochłonęło go bagno pełne mrocznej mocy. Nie była ona jednak całkiem czarna, szara rzec by można. Otaczała demona i wnikała w ciało jego bezbronnej ofiary.
- Twarda z niej sztuka - mruknęła Innae, wkładając pochodnię w podobny uchwyt jak ten, z którego wcześniej go wyjęła. - Odpocznij chwilę, Mizo - zwróciła się do demona, zatrzymując przy nim i, jakby niechętnie, kładąc mu dłoń na ramieniu. W odpowiedzi rozległ się kolejny wrzask, po którym to związane dziewczę osunęło się bezwładnie, na tyle, na ile pozwalały więzy.
- Po co on tu? - Mizo, który w odpowiedzi na dotyk anielicy wzdrygnął się jakby go coś obrzydliwego dotknęło, a następnie cofnął by kontakt z owym czymś zerwać, spojrzał niechętnie na elfa. Nie czekając na odpowiedź skrzydlatej, podszedł do stojącego w kącie stolika przy którym postawiono prosty stołek, na którym to usiadł jednocześnie zajmując jedyne miejsce które do siedzenia się nadawało. Na stole za jego plecami leżał całkiem spory zestaw narzędzi, które bardziej pasowały do lochów Vole Kes niż do karczmy przy Białym Trakcie. Żadne jednak nie nosiło na sobie śladów krwi, podobnie jak nie widać było żadnych ran na ciele uwięzionej.
- Może się przydać - wyjaśniła mu anielica, nie sprawiając wrażenia jakby jego zachowanie w jakikolwiek sposób ją dotknęło. - Uratował cię, pamiętasz? Nie skreślaj go tylko dlatego, że go nie znasz i jest elfem.
- Nie potrzebujemy obcego, dam sobie radę - warknął w odpowiedzi, mierząc skrzydlatą pełnym gniewu wzrokiem, na co ta tylko pokiwała głową.
- Dał się podejść niczym dziecko więc teraz się wścieka - wyjaśniła Innae, odwracając się od pojmanej i zwracając do barda. - Ellisarze poznaj Mizo - dokonała prezentacji, a następnie z westchnieniem powróciła do obserwacji dziewczyny. - Czarna Wiedźma z Vole… Niezłych nam narobiła kłopotów ale miło, że wreszcie dała się złapać. Gdyby tylko jeszcze dała się na rozmowę namówić...
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 29-12-2016, 14:46   #10
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
'Kufel' miał piwnice, jak każda porządna gospoda, ale Ellisar nie spodziewał się, że ten kawałek karczmy jest taki rozbudowany i tak solidnie zbudowany, że gdyby nawet śnieżna burza zmiotła cały budynek, to piwnica by ocalała.
Co prawda tym, co by się tu schronili, byłoby dość chłodno, bo temperatura w korytarzu była (co, uwzględniając zgromadzone tu produkty, było logiczne) niska, to jednak i tak było tu cieplej, niż na dworze. I zdecydowanie zaciszniej, jako że przez grube kamienne sklepienie nie docierały najlżejsze nawet odgłosy szalejącej na powierzchni śnieżnej burzy.
No i nie umarliby z głodu, bowiem zapasy, na oko sądząc, pozwoliłyby przetrwać miesięczne oblężenie. Ewentualnie trwające parę tygodni uwięzienie.
Nudno byłoby i, zapewne, ciemno, no ale lepsze to, niż stawienie czoła żywiołowi.
Oczywiście za dębowymi drzwiami mógłby też znaleźć schronienie elf, niesłusznie oskarżony o sprowadzenie śnieżnej burzy.

Jak się okazało, piwnica miała już swoich gości i bynajmniej nie były to myszy czy szczury. Związana kobieta nie wyglądała na myszkę, a jeśli prawdą było to, co mówiła Innae, to chociaż znalazła się w pułapce, to nie była myszką nie tylko z wyglądu, ale i z charakteru.

- Czy to ona jest odpowiedzialna za poranne zamieszanie? - spytał.
- Najprawdopodobniej - odpowiedziała anielica, nie przerywając obserwacji pojmanej.

A ta stale stawiała opór magii umysłu, którą szczodrze stosował Mizo.
Ellisar nigdy nie przepadał za demonami. Chyba żaden z elfów ich nie lubił, był to zresztą brak sympatii ze wzajemnością, nie na tyle jednak wielki, by przedstawiciele obu ras mieli się sobie rzucać do gardeł przy byle okazji. Zresztą nie da się ukryć, lepszy był demon, niż wiedźma.
O tych ostatnich Ellisar wiedział tyle, co wszyscy. Czarne Wiedźmy z Vole tworzyły zakon, stowarzyszenie ludzkich magiczek, które korzystały z czarnej magii na rzecz czynienia zła. Powszechnie było wiadomo, że Wiedźmy wspierają działania upadłych, o ile te nakierowane są na próby zawładnięcia krainą. Mówiło się również, że sama Sirese korzystała z ich usług przy przejmowaniu władzy. Niechętni władzy nemeryjskiej królowej twierdzili, że jej przydomek, "Wiedźma", bierze się właśnie od tego zakonu.
Trudno było darzyć je sympatią...
Ogólnie nie spotykało się ich poza Vole, a tu proszę - jedna taka siedziała (jeśli można to tak nazwać) przed Ellisarem.

Demon, przynajmniej na razie, nie zdołał sobie poradzić z uporem czy silną wolą wiedźmy.
Jak nie kijem, to pałką, powiadano. Albo marchewką dla odmiany. Każdy miał jakieś słabe strony.

Ellisar ponownie wziął do ręki giternę.
I ponownie popłynęła spokojna melodia, jednak o innym charakterze, niż rankiem. Ta nie miała uspokoić demona, ani tym bardziej związanej kobiety. Melodia była spokojna jak woda i tak samo cicha i podstępna. Miała podmyć, osłabić wolę i upór wiedźmy, tak samo jak fale powoli acz systematycznie podmywają i zwalają najwyższe klify.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:59.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172