Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-09-2019, 18:12   #111
 
Asuryan's Avatar
 
Reputacja: 1 Asuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputację
Esmond po cichu otworzył okno prowadzące na kładkę. Nie opuszczało go wrażenie że coś jest nie tak. Czyżby ktoś go wyprzedził? Może ktoś się go spodziewał?
Upewniając się, że nikt go nie dostrzeże, przeszedł przez kładkę starając się być najciszej jak to możliwe. Po drugiej stronie ostrożnie zajrzał do środka pomieszczenia, trzymając nóż w pogotowiu.
W pokoju nikogo nie było. Pod ścianami leżały sterty różnych pakunków. Było ich dużo. Drzwi do pokoju były lekko uchylone, a z korytarza dobiegały odgłosy rozmowy.
Łowca uchylił mocniej okno, tak by nie przeszkadzało przy potencjalnej ucieczce, po czym ostrożnie wkradł się do środka. Co chwilę zerkając pod nogi, przemieszczał się w stronę drzwi. Po drodze spoglądał na pakunki l, szukając tych które mogły należeć do smoka.
Bardzo ciężko mu było powiedzieć bez zaglądania do środka które mogą należeć do smoka. Plecaki i worki wyglądały podobnie do siebie, ale kilka miało naszywki żółtych mieczy. Póki co jeszcze żadna deska nie skrzypnęła mu pod nogami.
Szedł ostrożnie badając podłoże, nie przenosząc od razu całego ciężaru ciała. Mijając pakunki postanowił zajrzeć do jednego z tych, na których widniał znak najemników.
Pierwsze co zobaczył to jakiegoś rodzaju ubrania. Zdawał sobie sprawę, że o ile łowcy nie przepakowali rzeczy smoka, raczej nie powinny być w plecaku z naszywką ugrupowania. Póki co rozmowa wciąż trwała a łowca był bezpieczny.
Rozglądając się po pokoju szukał pakunków, które różniły się od pozostałych. Przeglądał je pobieżnie, szukając czegoś co mogło należeć do Auroriusa. Starał się zachować ciszę, nasłuchując przy tym odgłosów z korytarza.
Po tym jak poświęcił chwilę aby dokładniej pezyjrzeć się pakunkom dostrzegł kolejne trzy inne od pozostałych. Zaczął je przeglądać. W jednym były dziwne urządzenia, trochę ubrań, ale i notatniki. W drugim, dużo bardziej znoszonym, było znacznie mniej ubrań, ale za to bardziej znajome dla łowcy przyrządy. Widział podobne na uniwersytecie. W trzecim zaś zobaczył kilka złotych łusek, normalnych monet oraz kamieni.
Kiedy skończył przeglądać ostatni pakunek usłyszał jak rozmowa na korytarzu się kończy. Miał tylko chwilę aby cokolwiek zrobić zanim wartownik wróci.
Spiesząc się pokierował się intuicją. Złapał pierwszy z pakunków zawierający dziwne urządzenia i notatki. Nawet jeśli nie byłaby to własność smoka, notatki mogły okazać się przydatne.
Trzymając pakunek, i starając się być jak najciszej, rzucił się do okna. Będąc już po drugiej stronie przymknął je do stanu w jakim je zastał. Następnie, nim skierował się do kładki, niemal wstrzymał oddech nasłuchując odgłosów z zewnątrz. W pogotowiu trzymał przygotowany wcześniej nóż.
Łowca zastygł stojąc na dachu tuż obok okna. Jedna ręką musiał się przytrzymać krawędzi aby nie spaść. Słuchał co się w pokoju działo. Kroki zbliżały się w jego stronę. Jednak strażnik tylko westchnął.
- Będzie duchota… - po czym zamknął okno. Esmond nie słyszał już kroków tamtego, ale zaraz usłyszał coś zupełnie innego. Okno zostało z trzaskiem ponownie otwarte. Jakiś mężczyzna wyskoczył na kładkę klnąc pod nosem. W połowie jakby się zorientował, że coś mu nie pasuje i spojrzał wprost na łowcę.
- Kurwa - sapnął wyciągając ręce w obronnym geście.
Łowca przyłożył nóż do zasłoniętych chustą ust nakazując mężczyźnie zachować ciszę. Kiwnięciem głowy nakazał mu przejść kładką do sąsiadującego budynku.
Mógł pozbyć się go tu i teraz, jednak narobiłby przy tym zbyt wiele hałasu. Uważnie obserwował ruchy mężczyzny, gotów poderżnąć mu gardło, lub strącić go z kładki gdyby ten zamierzał walczyć lub krzyczeć.
Nieznajomy zaczął się cofać. Jego mina spochmurniała kiedy zobaczył, że Esmond ma jeden z pakunków. Nie zamierzał jednak działać póki był na łasce łowczego. Dopiero kiedy znalazł się tuż przy oknie trącił nogą deskę lecz w efekcie tylko sam się ześlizgnął w ostatniej chwili łapiąc krawędzi. Esmond zaś wykazał się większą zręcznością w ostatniej chwili skacząc do przodu i lądując w pokoju.
- Eej! Pomocy! - Za sobą usłyszał nagle krzyk tego, który prawie spadł oraz trzask spadającego drewna. Chyba nie miał drogi powrotnej.*
Łowca zaklął szpetnie podnosząc się z klęczek. Ciągnąca się sprawa Mevela mocno grała mu na nerwach, a rozwój sytuacji nie poprawił mu nastroju. Obrócił się wyglądając przez okno i zobaczył, że nie będzie już w stanie skorzystać z tej drogi gdyby chciał wrócić do magazynu najemników. Nie mając pewności czy pakunek faktycznie należy do smoka, była to nadwyraz zła wiadomość. Na szczęście cały ten bałagan mógł wytłumaczyć jeden nieszczęśliwy wypadek.
Ze złością spojrzał na wiszącego na rynnie mężczyznę, przekraczając parapet. Obejrzał się po okolicy, sprawdzając czy nikt nie wygląda z okien karczmy, lub nie kręci się po ulicy. Zobaczył jedynie Gviera, którego obecność była mu na rękę.
Spojrzał na najemnika wskazując palcem wiszącego mężczyznę, po czym wykonał gwałtowny ruch głową, sugerujący skręcenie karku.
Raz jeszcze sprawdził otoczenie i z impetem nadepnął to na jedną, to na drugą dłoń kurczowo trzymające rynnę, zmuszając je do puszczenia. Gdy tylko dopiął swego, pośpiesznie udał się z powrotem do budynku. Nie potrzebnych mu było więcej świadków.
- Nie..! - wydusił z siebie mężczyzna nim jego dłonie puściły.
Gveir wzruszył ramionami, czekając na spadającego mężczyznę. Kiedy ten tylko upadł, wprawnym ruchem doskoczył do niego i złapał za szyję, oczekując znajomego uczucia łamanego karku. Najemnik znał swój zawód i postanowił wykonać rzecz szybko, zwłoki zaś umieścić w jednej z pobliskich skrzyń.
Kiedy je przenosił jego broń do niego “przemówiła”. Mężczyzna poczuł dziwne świerzbiące uczucie na ciele w miejscu gdzie trzymał przytroczoną broń. Wołała go aby jej dobył, aby jej użył. Tylko, mężczyzna i tak był martwy. Uczucie jednak nie znikało. Nie było to mocne, raczej uciążliwe jak zdrętwiała dłoń. Najemnik mógł spokojnie je zignorować. Tylko czy chciał?
Gveir, kiedy tylko ukrył trupa, poświęcił parę chwil na zbadanie tego uczucia, którego sam nie był pewien, co znaczy. Przez chwilę ścisnął rękojeść jednego z ostrzy, z zamiarem wypuszczenia go i odejścia z miejsca zdarzenia. Wyglądało na to, że Esmond miał to, co chciał, zatem nie było sensu pozostawać tutaj.
Kiedy tylko Gveir dotknął broni świerzbienie się wzmocniło. Chciała krwi zabitego. Pożądała jej. To miało być tylko jedno nacięcie, szrama na skórze. Kropla krwi…
Gveir wyciągnął dłoń… Z jakiegoś powodu, wszystko nagle straciło znaczenie. Dziwna broń miała swoje własne żądze, cokolwiek to miało znaczyć. Jego palce zatańczyły na rękojeści ostrza. Wahał się… ale wygrał. Opanował potrzebę broni i przypiął ją do paska. Zamknął skrzynię i odwracając się dostrzegł wychodzącego z budynku Esmonda.
Łowca przechylił głowę na bok, gestem sugerując by oddalić się od ciała.
-Gdzie Hektor?- zapytał, gdy już oddalił się wystarczająco.
- W karczmie - odparł wojownik. - Zapewne dołączy do nas wkrótce.
 
__________________
Once the choice is made, the rest is mere consequence
Asuryan jest offline  
Stary 20-09-2019, 23:11   #112
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
Utopiec spojrzał na młodzika rybimi oczyma. Zanim jednak przemówił przełknął kęs i odstawił kość którą właśnie obgryzał na talerz.
- Karczma dobgrhra jak każda inna jeśli sgrlbtrawę podają i napitek coby gardło zwilżyć - zauważył. - A tyś jak rozghrumiem uwidział rycerzy jeno przy króleghrwskich stołach sadzać? Nie odpowiadaj, nie odpowiadaj. Toż widzę że nie za wiele znamienitości w życiu żeś widzghrał. Młodyś, więc dopiero pewnie ujrzysz.
Hektor zaśmiał się gardłowo i bulgotliwie.
- Ale rzadko kto się ot tak przysiadghra w me towarzystwo. Zakład z towarzyszami poczyniłeś, czy tak po prostu w ryzyku się lubujesz?
Uwagi utopca zdrażnily młodzieńca co bylo widać po spochmurniałej minie. Nim odpowiedział minęła chwila, po której w jego oku błysk się pojawił.
- Ale ja słyszałem, że wy mało pamiętacie. Skąd macie tę zbroję mości rycerzu? Na pewno jest wasza? - zapytał kpiąco unikając odpowiedzi.
Hektor wiedział że chłopak umyślnie prowokuje. Mimo to pytanie ubodło celnie. Skrzywił się wyraźnie zanim odpowiedział. Zerknął też za młodzika na jego towarzyszy. Po chwili na nowo się uśmiechnął uświadamiając sobie że chłopak nie ma pewnie skąd czerpać dobrego przykładu.
- Widać żeś bękart, sierota albo li uciekinier to ci płazem puszczę cięty język. Nauczkę ci słowną jeno dam. Zbroja tylko dobrze na rycerzu leżu. Nikomu jednak nie bronię umyślać inaczej. Wyzwaniem nie pogardzę, ale jeno wiedzieć musisz że bez krwi błękitnej czy choćby tytułu na piśmie nie jesteś zmuszony z takiego wyzwania ujść z życiem.
Utopiec nagle chwycił młodzika za rękę.
- Zanim się młodzieńczej pasji dasz porwać, zerknij jeno, bom ciekaw. Walczyłeś kiedyś z kim w płytach? Z równie pancernym?
Tym razem rycerz trafił w czuły punkt. Rudowłosy się skrzywił i szarpnął wyrywając. Poderwał się na równe nogi przesuwając ławę na której siedział do tyłu.
- Takiś hardy w tej swojej zbroi rycerzyku? A walczyłeś kiedyś bez niej? No dawaj, pokaż czyś wart cokolwiek bez szczekającego żelastwa!
Utopiec zaśmiał się bulgocząc.
- Udowadniać mogę koronie, a nie buńczghrucznghrbemu gołowąsowi - machnął na jego towarzyszy - Dalejże! Zabierzcie swego towarzysza, zanim zamieszam jego palcami w piwie.
Zaśmiali się na uwagę. Wstali od stołu podchodząc jeden położył dłoń na ramieniu młodego, drugi oparł się na stole.
-[i] No ale młody ma rację. Co jak masz ją, bo w niej umarłeś?
- Tedy pewnie żyję by znaleźć tego który myśli że jest w boju lepszy ode mnie - odparł rycerz po czym sięgnął po trunek bo od tego gadania sucho mu się w gardle zrobiło. - [i]Słyszeliście opowieść o Detlefie Utopcu?
Starsi koledzy chyba byli nawet ciekawi co też miał do powiedzenia, ale młody narwaniec nie wytrzymał presji. Machnął ręką wyrzucając Hektorowi kufel z ręki. Ten z brzdękiem się potłukł, a cała jego zawartość rozlałą na podłodze. Na moment wszystko zamarło w oczekiwaniu.
Rycerz popatrzył na młodziana spokojnie i mlasnął niezadowolony, aczkolwiek uśmiechnął się przy tym. Wstał powoli od stołu przenosząc spojrzenie na jego towarzyszy.
- No więc… Detlef był za życia krnąbrnym chłopakiem - zaczął mówić jak gdyby nic się nie stało. okrążając krzesło na którym siedział. - Jego ojciec był stolarzem. Takie właśnie meble robił. Stoły na których może właśnie jecie, albo i takie o krzesła.
Mówiąc to podniósł krzesło i podrzucił je w dłoniach jakby ważąc i oceniając.
- Chłopaka niestety nie imał się ojcowski zawód i fach leciał mu z rąk jak płotki ze śliskich palców, a zmarkujcie me słowa, na rybach nieco się znam.
Obrócił krzesło w dłoniach i pokazał łączenie pomiędzy siedziskiem i nogami.
- Sekret tkwił o tutaj. Zaraz wyjaśnię czemu. Niestety Detlef słuchać ojcowskich sekretów nie chciał. Inne rzeczy były mu w głowie. Nasłuchał się o rycerzach i smokach bajek przeróżnych. W złym towarzystwie hulactwu się oddawał…
Utopiec obdarzał uwagą starszych łowców, kompletnie z pozoru ignorując rudego.
Poskutkowało. Starsi zdecydowanie byli ciekawi co też powie, a młody już chciał się szarpnąć ale dostał po łbie.
- Spokój, daj mu gadać. Co i co tam dalej z tym Detlefem było?
- Ano właśnie… Jego historia nabiera tempa ale niestety jest krótka. Jako urwis i hulaka był dobry w pięściach i zaczepkach. Wmawiał sobie że jest niezwyciężony. Chciał ruszyć w świat jako najemnik. Świetnie prał po pyskach, ale w końcu musiał umrzeć, gdyż nie byłby potem utopcem, prawda?
Rycerz podszedł bliżej z krzesłem.
- Stało się to pewnego pijanego wieczora. Detlef znów wywołał burdę i starł się istnym osiłkiem. Wygrałby pewnie, ale widzicie… kiepsko upadł. Pchnięty na krzesło, na którym ówcześniej siedział... zbyt mocno, roztrzaskał je i upadł przebijając kawałkiem drwa płuco. Wrzucono go do jeziora, a o sprawie, by zapomniano, gdyby nie fakt, że Detlef wrócił po kilku dniach. Mokry i na nowo zrodzony. Oczywiście niewiele pamiętał, ale jego przyjaciele od kufla wszystko mu wyklarowali. Jakaż była wściekłość chłopaka, gdy dowiedział się kto go zabił. Wiadomym jest też że utopiec wraca do życia, bo ma jakieś niedokończone sprawunki, prawda? - pytanie było retoryczne, więc rycerz kontynuował. - No więc nasz bohater znalazł osiłka, który go tak urządził i pobił go. Pobił go tak, że tamten wydał z siebie ostatnie tchnienie. Niestety nie sprawiło to satysfakcji, ani nie odesłało duszy utopca w toń. Ewidentnie się pomylił. Rzecz w tym, że na dzień przed jego powrotem jego ojciec umarł ze smutku za straconym synem pozostawiając cały zakład bez opieki. Rozumiecie już morał? Powodem dla którego Detlef wrócił nie była zemsta, lecz przyjęcie ojcowskiego fachu. Jest też jednak drugie dno. Gdyby chłopak był bardziej skory do odbierania nauk, wiedziałby że krzesła na którym siada felernego wieczora jest kiepskiej jakości i rozleci się od byle uderzenia. Sekret tkwi ponoć w łączeniu siedziska z nogami…
Utopiec westchnął kiwając głową jakby do swoich myśli.
- Rzecz w tym.. że śmierć nie zawsze jest przewidywalna… nie zawsze chodzi o spotkanie lepszego od siebie. Pytaliście, co jeśli umarłem w mej zbroi, miarkuję, sądząc żem niczem leszcz lub płotka. Sam nie pamiętam co zadało mi cios śmiertelny. Jeśli nie był to żaden z was, to nie możecie mieć też pewności żeście w boju lepsi ode mnie… czy w pojedynkę, czy nawet we trójkę. Awantura wisi w powietrzu, a młodemu krew buzuje we łbie. W przeciwieństwie do Detlefa nie lubię prać kmieci po pyskach z byle powodu, więc pozostawię sprawę wam do rozwiązania. Utrzymacie dyscyplinę w swojej grupie i młody przeprosi za napastowanie rycerza, czy też wolicie sprawdzić, czy to krzesło rozleci się od byle uderzenia?
Starsi koledzy młodzika spojrzeli po sobie.
- No panie rycerz myślę, że młody przeprosi.
- Co?
- Słyszałeś, przepraszaj. Wyskakuj też z kasy. Przegrałeś.
- Jak to! Nawet nie walczyliśmy!
- Potyczka była na słowa chłopcze i przegrałeś ją z kretesem
- do rozmowy dołączył się starszy mężczyzna. Był bardziej zarośnięty od pozostałych i widać było po nim doświadczenie. Kiedy się odezwał cała trójka dokuczająca rycerzowi położyła uszy po sobie jak jakieś psy. Czym prędzej umknęli do swojego stołu gdzie kontem oka rycerz zobaczył jak monety zmieniają właściciela.
- No panie rycerz, wybaczcie mi za niego. Jeszcze się pokory nie nauczył, a ostatnio mu nasz łów do głowy uderzył.
- Bah - żachnął się utopiec. - Jam nieskory do obrażania się za byle co. Choć nie powinienem być zadowolony żem obiektem zakładów jest i to jeszcze karczemnych. Wolę jednak pogadać niźli tupać nóżką jak rozpuszczona szlachcianka.
Hektor postawił krzesło z powrotem przy stoliku i zasiadł zachęcając gestem łowcę do podążenia w jego ślady.
- Musieliście nie lada nagrodę zebrać, skoro młodemu do głowy uderzyła. Za czyją to głowę takie zlecenie wystawiono?
- Aaahaha, dobrze było aby za głowę! To powinien być cały łeb, ale łowy jeszcze nie skończone. Widzicie my to częściej nie na ludzi, a na bestie polujemy. No i nie uwierzycie pewnie, ale prawiem mieli złotego smoka! Pojmujecie? Każda łuska ze szlachetnego metalu! - łowca się dosiadł, ale bacznie obserwował jak rycerz zareaguje na jego rewelacje.
Utopiec pokręcił głową niedowierzając i machnął na karczmarza pokazując kubek i łowcę.
- Złotego smoka? Słyszałem różne historie, ale te ze smokami zwykły być opowiadane przez wędrownych bajarzy lub śpiewane przez minstreli. Skąd macie pewność, że to akurat smok, a nie inna besthgria?
- A bo widzieliśmy. Do tego stracił nieco łusek jak dostał z naszej przenośnej balisty kilka bełtów. Jak jednak mówiłem bestia jeszcze nie złapana. Będziemy ją wywabiać. Wiem, że ciężko uwierzyć, ale co byście powiedzieli na pomoc w łowach? Ciężkozbrojny by się nam przydał. Mając całą zgraję ludzi nie stać nas na zakup choćby jednej płytówki. Twoja pomoc byłaby nieoceniona w złapaniu bestii.
Rycerz pokręcił głową.
- Skoro widzieliście to widzieliście. Może i dołączyłbym bo bestia taka to pewno wioski pali i bydło porywa prostym ludziom życie psując. Jednakoż zobowiązany jestem inną misją - odpowiedział zgodnie z prawdą - nie radzę jednak szukać wsparcia w ciężkozbrojnych bo metal grzać się lubi. Nieszczęśnik za wolny będzie by umknąć zionięciu, a obity blachą usmaży się w środku. Może będę w stanie inaczej wam pomóc? Opowiedzcie jak dokładnie wyglądało to spotkanie, może poradzę coś o czym jeszcze nie pomyśleliście?
Nim rycerz dostał odpowiedź coś zakłóciło uwagę jego rozmówcy. Mężczyzna zmarszczył brwi i spojrzał za siebie na schodzącego po schodach kolejnego członka Ostrzy.
- Wszystko w porządku?
- Tak..? Coś się stało?
- A weź sprawdź jeszcze raz - rozkazał i z lekkim westchnieniem tamten powrócił na górę.
- Mówiliście, że związani jesteście inna misją… jakż to jeśli można wiedzieć? - zarośnięty mężczyzna wydawał się znacznie mniej przyjazny a z jego spojrzenia biła podejrzliwość.
Rycerz spojrzał za mężczyzną który przerwał rozmowę, odprowadzając go niezadowolonym wzrokiem.
- Uczestniczę w uniwersyteckiej ekspedycji - oznajmił zgodnie z prawdą - Zmierzamy śladami poprzedniej wyprawy, po której słuch zaginął. Podejrzewam, że natknęli się na coś, co przerosło ich pojmowanie lub możliwości… zbrojne czy też magiczne. Jeszcze jedna kolejka? - zaproponował, po czym kiwnął w kierunku schodów i zażartował. - Chyba nie spodziewacie się, że zraniony smok zakradł się do karczmy. Toż łopot skrzydeł słychać by było od razu.
Mężczyzna najpierw spojrzał na rycerza czy ten mówi poważnie i się zaśmiał.
- Widać, że nic nie wiecie! Toż te bestie potrafią zmieniać formę. Wyglądają potem jak ludzie tacy jak ja czy… ty. Phah! Zresztą widzieliśmy jak się zmienia. Oberwał od naszej balisty, ale uleciał. Skoro mógł to zrobić, to pewnie i przeżył. W mieście za dużo ludu, nie będzie taki głupi aby tak po prostu wlecieć.
Zmieniać formę? Znaczy może być człowiekiem lub utopcem? – dopytywał rycerz – Świadomą istotą? Wybaczcie… albo i nie, lecz muszę zapytać. Jest za nim wystawiony list gończy, prawda?
- Ano nie wiadomo nam o takim, ale co za problem? Złota bestia na pewno przyciągnie uwagę i znajdą się chętni aby dobrać się do takiego potwora. Jak nie, to co miał przy sobie równie dobrze może zostać sprzedane. Kasa zawsze jakaś z tego będzie - mężczyzna wyszczerzył się i zaśmiał krótko.
- No chyba wam nie szkoda bestii panie rycerzu?
Bestii samej w sobie, może nie panie łowczy – odpowiedział Hektor – Ale teraz słyszę że może być człowiekiem. Znaczy że myśli. Ma duszę i tak dalej. Nie macie wątpliwości, czy z łowców nie staliście się bandytami?
Łowca prychnął i machnął ręką.
- A gdzie tam. Co, on jedynym myślącym potworem jest? Opętani, panie rycerzu to zaraza. Niektórzy twierdzą, że tacy jak wy to potwory. Ja tam nie podzielam ich poglądów. Mam gdzieś w dalszej rodzinie nawet utopca. Och nie zapomnijmy o tych, co śmieli zejść ze ścieżki… ci to sa dopiero ukrytymi potworami.
W istocie… w istocie – mruknął rycerz, ale nie podjął tematu nie chcąc się zdradzić z własnymi wątpliwościami. – Widzę żeście pewni swojego. To dobrze. Warto mieć jednak na dnie głowy pytanie. Czy to smok zamieniający się w człowieka, czy człowiek zamieniający się w smoka?
Rycerz zabulgotał gardłowym śmiechem i przeszedł na mniej ważkie tematy próbując dowiedzieć się jak wyglądają okoliczne trakty - czy są przejezdne i czy są bezpieczne.
Pogawędka trwała jeszcze kilka chwil kiedy z góry w końcu zszedł jeden z mężczyzna, który wcześniej został tam wysłany. Miał ponurą minę. Szepnął coś rozmówcy na ucho i ten również przybrał ponurą minę.
- Wybaczcie panie rycerz, ale muszę się czymś zająć. - Wstał i ruszył na górę po drodze rzucając innych "chłopakom" aby ruszyli dupska i szukali Dominika. Rycerz pozostał sam. Kilka nieufnych spojrzeń zostało posłanych w jego stronę, ale póki co nikt więcej go nie zaczepiał. Cokolwiek się stało wszystkich wprowadziło w ponury nastrój.
 
Jaracz jest offline  
Stary 01-10-2019, 19:13   #113
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Kiedy Hektor dokończył posiłek wyszedł z karczmy. Dołączył do pozostałych i cała trójka udała się z powrotem do Hebalda i pozostałych. Przemykając bocznymi uliczkami spostrzegli Mevela. Mężczyzna szedł trochę ospale, a jego spojrzenie wydawało się puste. Zaraz go zauważył jeden z łowców i zaczął agresywnie wypytywać. Nie chcąc się rzucać w oczy trójka pospiesznie umknęła z powrotem w boczne uliczki. Powracając do karczmy zastali wystraszonego Diziego w stajni, wbity w drewniany słup bełt oraz masującą swoją głowę Izabelę. Hebald zdawał się nie brać udziału w tym co zaszło, tak samo jak smok. Magini nie była jednak skora podzielić się dokładnie tym co zaszło. Ważnym było, że według niej Mevel nie powinien pamiętać, że został porwany. Ostatecznie tylko, czy aż tyle, udało się osiągnąć. Mężczyzna będzie miał zupełną pustkę w głowie o ile ktoś mu nie pomoże.

Kiedy trio zawitało z powrotem do głównej izby karczmy Aurarius i Hebald rozmawiali przy jednym ze stołów. Mag coś skrobał w swojej księdze. Co ciekawe miała ona zupelnie czarne stronice, a tusz jakiego używał był biały. Smok przerwał wypowiedź widząc swoich towarzyszy. Z nadzieją patrzył na łowcę. Kiedy jednak zobaczył plecak zaniepokoił się. Niepewnie zajrzał do środka i wyraził wielkie zdumienie.

- W zasadzie to notatki są moje. Ten sprzęt jest mi znany ale nie miałem takiego. Ha, interesujące. Sam plecak też nie jest mój, tamten był znoszony. Dranie pomieszali rzeczy! W zasadzie najważniejsze mam, moje badania. Nawet nie są podarte, ani zabrudzone. Dziękuję ci Esmondzie... Khm, dziękuję wam za trud. Obiecywałem wcześniej Gveirowi magiczną broń, więc myślę, że mogę dla ciebie taką wykonać. Takie same zasady. Zastanów się jakie ma mieć cechy a ja ci powiem co mi do tego będzie potrzebne.

- Bardzo szybko się uwinęliście... Liczę, że nie oznacza to iż za moment wpadnie tutaj grupka tych łowców chętna zemsty? – glos Hebalda był chłodny. Widać ciągle cała sytuacja go denerwowała. Zmierzył trójkę oceniającym spojrzeniem pelnym wstrzymywanego gniewu.

- Jeśli nie, to uznałem, że i tak potrzeba jest nam odpoczynku od drogi, ogrzania kończyn i wytchnienia dla umysłu. W mieście jest dzisiaj targ, proponuje wam skorzystać. Może znajdziecie coś ciekawego. Jak się dowiem że sprawiliście kolejne kłopoty... Będą reprymendy w wypłacie.
 
Asderuki jest offline  
Stary 16-10-2019, 23:22   #114
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Panowie ruszyli za zakupy. Zatopili się w zwiększający się tłum ludzi. Kupcy się ogłaszali, kupujący się targowali. Panował gwar ostatniego poważnego targu przed głęboką zimą. Cała trójka była trochę bardziej ostrożna. Sprawa z łowcami była ciągle świeża i wypadało się nazbyt nie wychylać. Esmond jako pierwszy się odłączył zatrzymując przy stanowisku z drobnymi magicznymi przedmiotami. Jako jedyny wiedział czego szuka i szybko to znalazł. Gveir wraz z Hektorem rozglądali się aż coś im wpadnie do oka. Na skraju targowiska, w ciemniejszej uliczce obaj zostali zaczepieni przez kupca, od którego nie biło zaufaniem. Jednak jego słowa i obietnice zachęciły do spojrzenia na jego towar. Najemnik zawiesił wzrok na masce. Drewniana, przypominała mocno groteskowy zwierzęcy pysk. Była pokryta dziwnymi znakami. Według zapewnień kupca to był tylko dialekt istot natury. Hektorowi zaś pokazał miecz. Upierał się, że choć ten już jest tępy, to dla takiego jak on i tak będzie stanowić wartość. Oglądając ostrze i jego pochwę, rycerz dostrzegł schowaną wiadomość. Do tego zdobienia rękojeści przywodziły na myśl te, które miał na swoim własnym orężu. Kiedy mężczyźni zakupili przedmioty kupiec zaczął się zbierać i nim się spostrzegli, nie było ani jego ani kramu.

Jeszcze jedna rzecz się stała jak wracali do karczmy. Torba rycerza poruszyła się kiedy przechodzili obok kramu z mięsem. Czarna kupa piór i szlamu jakim był demon wyskoczyła i spadła na pysk świniaka. Powstało małe zamieszanie kiedy próbowali go złapać i pospiesznie schować do torby. Świniakowi brakowało oka i ucha. Rzeźnik krzyczał na rycerza i jego szlam. Niewielka ilość pieniędzy uciszyła rozzłoszczonego mężczyznę i pozwoliła ulotnić się z targu. Hektor zauważył, że demon zrobił się odrobinę większy.

Karczma
Esmond rozmówił się ze smokiem. Ten był dość zaskoczony pomysłem na jaki wpadł w kwestii broni.
- Moc piorunu? Hu hu... To jest możliwe, ale będę potrzebował tego właśnie piorunu. Może w butelce? Jak mi go dostarczysz to już nie ważne. Gorzej, że to nie sezon na burze. Wierzę jednak, że ci się uda. Może coś razem wymyślimy.

Hebald zapowiedział, że choć było wcześnie to ostatecznie dopiero następnego dnia pojadą dalej. Mag wytłumaczył, że woli poczekać na konsekwencje akcji w mieście niż znów stanąć do walki Na otwartym polu. Nie wyglądał na przekonanego, że nic się nie stanie. Ku jego niezadowoleniu (albo i zadowoleniu) do nocy był spokój. Wszyscy byli wdzięczni za kolejny dzień ciepła przy kominku. Następnego znów wyruszą w zimno i śnieg.

Noc
Wszyscy rozeszli się do swoich pokoi. Esmond zamknął drzwi i aż podskoczył. W pokoju stał duch mężczyzny, którego zepchnął. Patrzył na niego z wyrzutem.
- Kto teraz wykarmi moją rodzinę, co? Powiedz mi morderco!

Hektor
Demon był duży, wielkości jego głowy. Łypał dwoma oczyma na rycerza, jedno świńskie drugie ludzkie. Świńskie ucho strzygło nasłuchując. Spojrzenie sugerowało, że się uśmiechał.

Gveir
Broń nie lubiła maski. Łańcuch niespokojnie się poruszał kiedykolwiek najemnik przymierzał się do założenia jej. Była oczywiście jeszcze kwestia tego co się stało wcześniej tego dnia. Demoniczna broń próbowała wpłynąć na niego, zdominować jego wolę. Tylko co chciała? Kogo mógłby zapytać w tych sprawach? Póki co dostawał jasne sygnały, że pakt z demonem jest czymś niemoralnym. Nawet jeśli mu nikt nie wytłumaczył, dlaczego.

Następny dzień

Rankiem w karczmie zakotłowało się. Na parterze ktoś donośnie mówił, rozbrzmiewał tupot ciężkich butów na schodach i kolejne podniesione głosy. Ktoś uderzał pięściami do drzwi i kiedy nie były otwierane, siłą wchodził do środka. Było kwestią chwil jak dotrą do kogoś z wyprawy. Mieli chwilę na zdecydowanie co zrobić.
 
Asderuki jest offline  
Stary 18-10-2019, 18:31   #115
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Gveir przez całą noc przyglądał się masce. Było w niej coś… Nieodpartego, jeśli tylko najemnik mógł mówić tak o czymś innym, niż pełnej sakiewce pieniędzy i dobrze zaopatrzonym zamtuzie.

Maska była świetnie zdobiona, jak za takie pieniądze. Pokrywające ją runy pokryte były jeszcze resztkami różnokolorowej farby. Wyglądała na starą. Pachniała... Dziwnie. Był to zapach, który przypominał Gveirowi coś... No właśnie? Co? Zapach plasował się gdzieś pomiędzy korzennym a zapachem łąk o poranku.

Była to maska, zdawało się, wilka, choć Gveir nie był tego taki pewien. Mógł to być równie dobrze topornie wyrzezany w drewnie niedźwiedź lub lis.

Kiedy tylko chciał ją przymierzyć, czuł w sobie tchniene łańcucha. Jeśli tylko tak to można było nazwać. W broni, którą miał przypietą do swojego pasa, czuł coś na kształt... Woli, która rządziła się własnymi prawami. Gveir nie był pewien, czego się mógł spodziewać po łańcuchu. Jednak broń zapewniała mu zbyt wiele siły, by się jej pozbywać.

Postanowił jednak dowiedzieć się czegoś. W środku nocy zebrał się i podszedł do drzwi smoka i zapukał cicho, zastanawiając się, czy Aurarius będzie spał, czy też odpowie...

* * *

O poranku, Gveir (niewyspany z powodu nocnych rozważań nad maską), szybko podszedł do drzwi i zasunął je ciężkim kredensem, który stał obok drzwi. Zaczął nasłuchiwać. Ilu ich było? Kto tam był, co wrzeszczał? Wpaść w pojedynkę między bandę zbrojnych było ostatnim, czego najemnik chciał.

 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline  
Stary 18-10-2019, 21:42   #116
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
Hektor był uradowany faktem, że udało się odzyskać dobytek Au. Zawiódł się na rozmowie z hersztem. Po cichu miał nadzieję, że człowiek postawiony przed myślą, iż mógł polować nie na bestię, lecz na człowieka, zreflektuje się. Uzna swój błąd. Niestety tak się nie stało. Rycerzowi pozostało dowiedzieć się tyle ile mógł. Nawet nie był świadom tego, że podczas rozmowy, kupował czas Esmondowi. Dopiero na koniec domyślił się, że poruszenie które odciągnęło herszta od rozmowy, mogło być spowodowane działaniem tajemniczego towarzysza.

***

Miecz był iście interesujący. Od razu przykuł uwagę rycerza i skupił ją na sobie tak bardzo, że utopiec nawet nie spostrzegł zniknięcia kupca. Wiadomość postanowił przeczytać w karczmie. Natomiast ostrze zamierzał sprawdzić dokładniej. Nie chciał jeszcze zamieniać swego rycerskiego oręża. Symbolika jednak była znajoma i chciał się jej przyjrzeć.

Nawet nie pamiętał sumy, jaką ofiarował kupcowi...

Rękojeść była zdobiona tak samo bogato jak miecz, który znalazł obok miejsca swojego przebudzenia. Pochwa miała dodatkowo wypalony znak księżyca przebijającego słońce. Wiadomość była ukryta po jej wewnętrznej stronie. Papier był zwinięty i trzymany przez tylko jeden kawałek paska. Ewidentnie kupiec nie sprawdzał nawet co sprzedaje.

“Bracia nocy był wśród nas zdrajca! Wystawił wielu z nas podczas polowania jego Królewskiej mości. Pewny swej anonimowości został przez nas wywabiony z zamku i zabity. Porzucony jak na zdrajcę przystało! Strzeżcie się jednak bracia. Cyrkowcy są uważni i siedzą nam na piętach. Ottoman żądny zemsty za śmierć Wiktora podwoił wysiłki. Straciliśmy już wielu braci, nie pozwólcie aby zginęło was więcej.

Ku chwale Nocy! Ku chwale Królestwa północy!”


Utopiec przeczytał wiadomość kilkukrotnie. Lekko drżącą dłonią trzymał kartkę przy świecy nie będąc pewnym jak zinterpretować treść wiadomości. Przypomniał sobie sny. Jak żywe stanęły mu przed oczami sceny, w których widział siebie i gryfa.
Raz jeszcze spojrzał na wiadomość.
- Wikghrbghrtor - wybulgotał po czym odchrząknął i poprawił się - Wiktor.
Sam nie wiedział po co wymawia to imię. Chyba aby sprawdzić jak leży na języku. Czy przechodzi przez gardło. Może należało właśnie do niego?

Wypowiadając imię Hektora uderzyła wizja. Zobaczył jakiegoś starszego mężczyznę w szatach kapłana boga śmierci.
-[i] Młody Wiktorze, podjąłeś się ścieżki rycerza. Nie będąc z rodu szlacheckiego twoje zadanie będzie trudne i pełne wyrzeczeń, czy mimo możliwości porażki i zawiedzenia bogów przyrzekasz nią podążać?
- Tak.
- Niech i tak będzie. W imieniu zgromadzonych i bogów jako świadków przypisuję ci ścieżkę zbrojnego rycerza.
Wizja się urwała. Zaraz nastąpiła następna. Klęczał z opuszczoną głową. Kiedy ją podniósł przed nim siedział mężczyzna na tronie. Miał długą brodę i równie długie włosy. Na jego głowie spoczywała korona. Żółte oczy przeszywały na wskroś.
- Wiktorze bez miana. Ja król tych ziem mianuję cię rycerzem za twoje zasługi i uczynność. Przybyłeś tu jako giermek bez wsparcia rodziny, bez szlachetnej krwi w swych żyłach. Swoimi czynami udowodniłeś, że nie były ci one potrzebne aby służyć swojemu królestwu. Powstań. Od dziś jesteś członkiem mojego dworu: rycerzem północy. Teraz wypowiedz tytuł jaki zostanie ci nadany do końca twojej służby.
Nowo mianowany rycerz powstał. Kątem oka dostrzegł pewne mniej zadowolone twarze, kilka całkowicie rozpromienionych i dumnych. Najważniejsza była jednak osoba obok króla. Królowa nie okazywała żadnych emocji, a mimo to rycerz miał wrażenie, że ona również jest nie do końca zadowolona, że ktoś spoza szlachty dołączył do tak znamienitego grona.
Wizja się urwała nim Hektor poznał jaki nadał sobie tytuł. Kolejne przebłyski były dużo krótsze. Widział pojedyncze twarze które zwracały się do niego po imieniu. Poza Ottomanem najwięcej pojawiało się króla, królowej oraz pewnej innej kobiety. Wielokrotnie wpatrywała się wprost w rycerza wypowiadając miękko jego imię, aż jedno ze wspomnień odbyło się w alkowie pośród słodkich jęków.

Wszystko ustało tak jak się zaczęło, nagle. Hektor… albo w zasadzie Wiktor potrzebował chwili aby złapać oddech i zrozumieć, że powrócił do rzeczywistości.

Patrzył na wiadomość jeszcze przez dłuższą chwilę zanim ponownie odchrząknął i zabulgotał.
- Wiktor… - powtórzył swoje dawne imię. Wizja była jednoznaczna. Jednak imię nie chciało się przykleić do języka. Spadało ponownie na kartkę papieru, jakby należało do kogoś innego.
Rycerz gniewnie zmiął wiadomość w dłoniach, po czym podstawił pod płomień świecy. Ogień tańczył w jego oczach, gdy zachłannie trawił fragment przeszłości utopca.
Gdy języki prześlizgnęły się po palcach wypuścił rozpadający się papier na podłogę i obserwował jak niknie do cna.
Więc była jakaś kobieta. Jego wybranka. Był kukułczym jajem na dworze króla. Zdrajcą dla jednych. Lojalistą dla innych… jego przeszłośc była burzliwa. Nic dziwnego że skończył w bagnie.
Westchnął uświadamiając sobie, że pomimo znalezienia coraz większej ilości fragmentów, poszukiwanie własnej historii nie było ani trochę łatwiejsze niż na początku. Był jednak rycerzem królestwa. Nie mógł się poddać. Nigdy.

Potrzebował tylko wiedzy.
Rybie oczy spojrzały na torbę, w której ukryty czyhał demon o świńskim oku.


***

Utopiec nie był do końca pewien co powinien sądzić o demonie. Z jednego strony widok kreatury odpychał go. Samo jego istnienie było obrazą dla... właśnie. Dla czego? Hektor uświadomił sobie, że już wystąpił przeciwko Bogom. Równie dobrze mógł zadawać się z demonem, by zdobyć odpowiedzi na palące pytania. Byleby nie zboczyć ze ścieżki...

- Jak znajdziesz usta, to porozmawiamy - oświadczył kreaturze. - Czy nieboszczyk wystarczy?

***

Pobudka nie była przyjemna. Hektor wpierw pomyślał, że to łowcy wpadli na trop Esmonda i teraz go szukają. To zaś oznaczało że Dizzi i Izabela mogli być w niebezpieczeństwie. Czym prędzej chwycił za miecz i wypadł z pokoju, gotów bronić niewiastę i pomocnika.
 

Ostatnio edytowane przez Jaracz : 22-10-2019 o 18:28.
Jaracz jest offline  
Stary 25-10-2019, 16:58   #117
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Najemnik już miał zrezygnować z dalszego pukania. Gotów był odejść kiedy usłyszał ze środka jakieś odgłosy. Zachurgotał zamek przy drzwiach i smok z mocno niewyspaną miną spojrzał na Gveira.
- Tak? Co? Co się dzieje? Coś się stało? - wyrzucił z siebie wiązkę pytań rozglądając się nieostrym spojrzeniem dookoła. Kiedy nie zauważył innych skoncentrował się na najemniku. Był wyraźnie zdezorientowany.

Gveir postanowił nie marnować czasu i przejść od razu do rzeczy.
- Problem - rzekł. - Maska. Łańcuch. Nie wiem, dlaczego łańcuch opiera się przed założeniem maski i dlaczego łańcuch posiada własną wolę. W jaki sposób mogę narzucić mu swoją? - zapytał. - Dlaczego pakt z demonem jest czymś złym?

Najemnik zasypał smoka pytaniami, sam nie do końca wiedząc, od czego zacząć.

Aurarius Patrzył przez moment z pełnym niezrozumieniem na Gveira. Po krótkiej chwili się otrząsnął i zaprosił najemnika gestem do środka.
- Khm, dobrze. To tak, od początku. Jaka maska? - nim jednak padła odpowiedź kontynuował. - Albo zaraz. Pytasz dlaczego paktowanie z demonami jest złe. No dobrze, pomijając wielki pakt magiczny o świętości duszy, demony to źródło korupcji. One manipulują, mącą, przekształcają to co prawe w jego żałosną parodię. Oszukują, naciągają, wykorzystują. Dostałeś broń od demona, tak? Zobacz, nie dość, że pozbawił cię części CIEBIE, twojego JESTESTWA, to jeszcze broń którą otrzymałeś próbuje nad tobą panować. Jeśli dobrze zrozumiałem. Ja bym radził ci ją wyrzucić. Jeśli to, to COŚ już próbuje tobą manipulować to pomyśl co będzie dalej. To nie przestanie, jestem tego pewien.

- To całkiem niezła broń, wiesz o tym? - rzekł Gveir. - Jeśli po prostu wyrzucę łańcuch, już drugi raz takiej samej nie znajdę… I być może nie odzyskam tego, cokolwiek demon mi zabrał. Ta broń, widzisz, jest całkiem dobra… Miecz się nie umywa.

Wyciągnął przed siebie maskę.

- Nie jestem pewien, dlaczego łańcuch opiera się, bym ją ubrał… - Gveir wyciągnął maskę przed siebie, a potem zaczął powoli przybliżać do twarzy.

Smok zdawał się podłamany słowami najemnika. Kiedy jednak jego wzrok padł na maskę jego spojrzenie się wyostrzyło.
- Skąd to masz?

- Sprzedał mi to handlarz na bazarze opodal - rzekł, zgodnie z prawdą. -Jest w niej coś… dziwnego. - zakończył kulawo.

- Oczywiście, że jest! Ta maska, te napisy, to dialekt Pań Lasu. Hmm.. - smok na moment zabrał przedmiot od najemnika aby przyjrzeć się mu dokładnie.
- Aa… tak, mhm… ciekawe… ciekawe - zaczął mruczeć pod nosem. W końcu spojrzał na Gveira i oprzytomniał.
- Cóż, wygląda na to, że ta maska jest odpowiedzią na twoje pytanie. W pewnym sensie. Nie do końca wszystko rozumiem. Pomimo mojego zainteresowania Paniami ich dialekt jest wciąż dla mnie tajemniczy. Wygląda jednak na to, że ten kto będzie nosił tę maskę będzie wspierany przez nie. Innymi słowy twój umysł powinien być chroniony przed wpływem… tej broni.

- No dobrze - Gveir założył maskę, oczekując czegoś niezwykłego. - W zasadzie, to wszystko o co chciałem spytać… Być może poza tym, jak można odzyskać to, co demony zabrały? Pamiętam, że był jakiś pakt, ale szczerze powiedziawszy, moja pamięć źle mi służy co do tego, czego on dotyczył…

O dziwo założenie maski nie było połączone z żadnym wstrząsem ani wybuchem magii. Najemnik poczuł jedynie jakby jakaś niewidzialna obręcz wokół jego głowy osłabła, poluźniła się. Smok spojrzał na niego wyraźnie zmartwiony.
- Myślę, że powinieneś porozmawiać z Izabelą. Umysł to bardzo delikatny twór i zupełnie poza moją specjalizacją. To chyba w jej głowie są twoje wspomnienia… Z tego co zrozumiałem. Podejrzewam, że to nie jest łatwe być na łaskach tylu nadzwyczajnych sił samemu nie mają o tym najmniejszego pojęcia, co? - zagaił na koniec.

- Dla glorii, chwały i fortuny, zawsze warto - Gveir skłonił się smokowi w podzięce. - Ale spytam magini o to.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline  
Stary 25-10-2019, 21:28   #118
 
Asuryan's Avatar
 
Reputacja: 1 Asuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputację
- Powinieneś był zatroszczyć się o to zanim sam spróbowałeś strącić mnie wraz z belką, najemniku. Gdybyś osiągnął swój cel, to ja byłbym na Twoim miejscu.
Mówiąc, jak gdyby nigdy nic podszedł do swoich rzeczy by przygotować się do porannego wznowienia wyprawy. Nigdy nie lubił pakowania się na ostatnią chwilę.
- Sam jesteś sobie winien tego co Cię spotkało - dodał, unosząc wzrok na zjawę - Jednak oczywiście wygodniej obwiniać innych. Prawda?
- Typowy złodziej. Kradnie a potem jeszcze zrzuca winę na innych! Sam jestem sobie winien? A niby dlaczego jestem winien bronienia tego co należy do Żółtych mieczy? To TY się do nas włamałeś, to ty mi zagroziłeś! Szuja… - duch zakotłował się w sobie, jego bladozielona energia zafalowała na moment tracąc swój kolor. Sięgnął do Esmonda... i złapał go za rękę. Uczucie przeraźliwego zimna przeszyło ciało mężczyzny.
- Zapłacisz za to… - wyszeptał duch.
Choć Esmonda zaskoczył fakt, że duch był w stanie fizycznie go dotknąć, nie powstrzymało to gniewu, który gromadził się w nim przez ostatnie dni, pełnych niekończących się utrudnień i niepowodzeń. Gwałtownym ruchem wyrwał rękę z uścisku, lecz zamiast odsunąć się od zjawy, zmniejszył dystans, stając twarzą w twarz z martwym najemnikiem.
- Sądzisz że Twoje groźby mnie obchodzą? Otóż nie jesteś pierwszym, ani z pewnością ostatnim który wypowiedział te słowa. Atakujesz wraz z bandą niewinna istotę, raniąc ją i kradnąc jej własność. Nazywasz innych szujami, choć swoimi postępkami nie różnicie się od zwykłych bandytów. Wszystkie Twoje decyzje doprowadziły do takiego stanu rzeczy. Więc ZEJDŹ. MI. Z OCZU.
Duch się skrzywił w grymasie wściekłości. Zamachnął się a potem jego twarz wykrzywił się w grymasie przerażenia.
- Co..? - zdążył zapytać kiedy jakaś niewidzialna zaczęła go wyciągać z pokoju. Z dala od łowcy. Aż zniknął mu z oczu.
Esmond, z wyrazem zaskoczenia na twarzy, wpatrywał się przez chwilę w miejsce, w którym dopiero co znajdowała się postać ducha.
Nie mając pojęcia co takiego się wydarzyło, przez moment spodziewał się, że duch ponownie zmaterializuje się wewnątrz jego pokoju.
Dopiero po dłuższej chwili rozluźnił się i ochłonął. Gdy gniew opuszczał jego myśli, zaczął się zastanawiać co tak właściwie się stało. Czy jego słowa miały z tym coś wspólnego?


***
Dan ranem, gdy do jego uszu dobiegł dźwięk zamieszania w karczmie, Esmond był niemal gotowy do wyruszenia.
Przeczuwając że coś się świeci, schował po jednym sztylecie w holwie buta i wewnątrz rękawa. Przygotował otoczenie, wliczajac w to otwarcie okna. Zmienil wierzchnie ubranie, by nie wywolywac bezposrednich skojarzeń i przygotował się do potencjalnej walki. Przywarł do drzwi i nasłuchujac odgłosów z korytarza, poluzowal pochwę miecza, tak by umożliwić jego szybkie dobycie. Czekał.
 
__________________
Once the choice is made, the rest is mere consequence
Asuryan jest offline  
Stary 27-12-2019, 10:49   #119
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Gveir i Esmond postanowili się zamknąć w swoich pokojach i nasłuchiwać. Utopiec zaś postanowił od razu wybiec na zewnątrz aby stawić czoła temu co się działo. Stanął twarzą w twarz z trójką ludzi. Jeden z nich był odziany w zbroję płytową z czerwono czarnym tabardem. Pozostała dwójka miała na sobie lżejsze ubrania i czerwono czarne oznakowanie. Spojrzeli od razu na rycerza tracąc zainteresowanie kolejną parą drzwi. Widząc miecz w rękach utopca lekkozbrojna dwójka natychmiastowo sięgnęłą po broń. Tylko ciężkozbrojny zachował względny spokój chłodno oceniając rycerza.

- Co tu się dzieje!? - Utopiec nie stracił rezonu będąc w mniejszości. - Czemu niepokoicie gości tego przybghrytku!?
Rycerz starał się ocenić kim są przybysze. Czerwono-czarne barwy… gdzie mógł je widzieć? Po chwili przypomniał sobie. Wyznawcy Boga-Człowieka.

Ciężkozbrojny wyglądał jakby tylko na to czekał.
- Z nadanej nam mocy przez Kościół Boga-Człowieka ścigamy wszystko co demoniczne. Dnia poprzedniego na targu zaobserwowano precedens z nieznanego pochodzenia istotą. Świadkowie wspominają o utopcu oraz jego towarzyszach jako sprawcach zdarzenia. Śledztwo zaprowadziło nas do tutejszej karczmy… Utopcze czy jako jedyny objawiony ze swego rodzaju przyznajesz się do paktowania z istotą spoza? [/i]

Rozpoznając głos należący do Hektora, Esmond otworzył drzwi i wyszedł na korytarz. Nie godziło się pozostawiać kompana samego w zaistniałej sytuacji.
Stając u boku utopca, nie mówił nic, był jednak gotowy do walki w samoobronie gdyby wymagała tego sytuacja.

Gveir czekał. Jeśli sytuacja tego wymagała, wolał flankować niż frontalnie włączać się do walki. Nałożył na twarz maskę. Tym razem ostrze nie zdołało go powstrzymać. Zawiązał maskę z tyłu głowy. Nie umiał powiedzieć czy się coś zmieniło. Ostrze milczało.

Utopiec uśmiechnął się paskudnie. Nie godziło się kłamać. Czy kłamał w poprzednim życiu? Z pewnością…
Wasz kościół mi nie wrogiem, ale i nie panem – odpowiedział Hektor – Służę jedynie królestwu i stąd gdzie stoję, wygląda to jak samowolne targnięcie na spokój wszystkich gości tej karczmy. Groźghrbą… – skinął głową na towarzyszy ciężkozbrojnego – i mieczem. Idźcie stąd zanim dokonacie jakichkolwiek szkód, które z pewnością rzucighrłby cień na wasz kościół i jego sługi.

- Para królewska nie pogardziła naszym kościołem choć pozostałe filary wyrażały im sprzeciw, obawiam się że twoje słowa utopcze nie mają tutaj wagi. Kimkolwiek byłeś za swojego poprzedniego życia teraz jesteś już tylko cieniem. - Rycerz odpowiedział pewnie, wręcz z pewną pychą.
- Jedyną szkodą jaka może się tutaj stać jest twoje postradanie życia jeśli dalej będziesz się sprzeciwiał naszej woli… wybieraj, pójdziesz z nami i w pokojowych warunkach wyznasz swoje grzechy, albo osąd zostanie wydany tutaj - Choć rycerz przemawiał bezpośrednio do utopca, pozostała dwójka zmierzyła groźnie Esmonda. Byli znacznie bardziej spięci, co nie było specjalnie dziwne. Brakowało im takiej ochrony jaką miał ich towarzysz. Po wszystkich jednak widać było, że mieli ochotę przelać krew.
- Co wybierasz?

Gveir nie czekał na zakończenie sprawy przez Utopca. Czym prędzej zlustrował okno i gzyms obok niego i ocenił swoje szanse na zeskoczenie bez problemów. Ostatecznie, mógł wykorzystać łańcuch jako liny… Zanim walka rozgorzeje, zamierzał powziąć swoją pozycję i zaatakować tamtych dwóch z tyłu - z pewnością nie będą mieli łatwo bronić się przez Esmondem i Hektorem, kiedy będzie ich smagał z tyłu.

Utopiec uśmiechnął się. Nie miał wątpliwości że w zbroi nie potrzebowałby nawet Esmonda by spuścić tym nędznikom łomot w karczemnym korytarzu. Nie mógł jednak liczyć na ochronę pancerza.
- Twoje słowa są pełne pychy, jakbyś krył w kieszeni tego do którego się modlisz. Cokolwiek ci nie wmawiano, twój Kościół nie ma prawa wystąpić przeciwko królewskiemu rycerstwu. Widzę jednak żeś poświęcony swej misji. Doceniam to. Nie będę Ci jej utrudniał… - Hektor zawiesił głos i szerzej pokazał ostre zęby, po czym kontynuował - O ile pokonasz mnie w rycerskim pojedynku, na który właśnie cię wyzywam. Obraziłeś mnie oraz przestraszyłeś patronów tego przybytku. Jeśli nie jesteś tchórzem rozwiążemy to na ulicy. Skoro pewnyś swej sprawy, na pewno wygrasz, a twoje parchy nawet nie narażą swego nędznego życia - powiedział patrząc na dwójkę lekkozbrojnych.

Sługa boga Człowieka nie był zachwycony przemową utopca. Wystarczył jego gest aby dwójka jego towarzyszy ruszyła do przodu. W tym samym momencie Gveir wypadł z pokoju za ciężko zbrojnym. Najemnik ostatecznie przemknął pomiędzy oknami osobnych pokoi. Jego szczęściem ktoś mu otworzył okno za drugim razem. Nieznany mu gość karczmy z początku chciał zaprotestować wtargnięciu, ale jak zobaczył broń w dłoniach mężczyzny odsunął się pozwalając mu przejść.

Walka rozgorzała.
 
Asderuki jest offline  
Stary 28-12-2019, 17:59   #120
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Gveir, odpiąwszy już ostrza przy pasie, zakręcił młyńca i na dzień dobry chlasnął nim w stronę karków. Zamierzał flankować, zamierzając pozwolić Esmondowi i Hektorowi odeprzeć pierwsze natarcie. Wojownicy nie będą skoncentrowani na przedzie, a ta nieuwaga zapewne będzie znaczyła proste zwycięstwo.

Esmond dobył broni gdy tylko rycerz wydał rozkaz swoim pachołkom. Nie spodziewał się innego obrotu spraw.
Jego pancerz nie zapewniał mu takiej ochrony jak zbroja ciężko zbrojnego, postanowił więc skupić uwagę na podobnych mu, lżej uzbrojonych pomagierach. Gdy pierwszy z nich ruszył w jego stronę, Esmond postanowił sprowokować atak. Planował wykorzystać przewagę zręczności i bliźniaczych mieczy, tak aby ugodzić atakującego przeciwnika w odsłonięte punkty, unikając zadania śmiertelnych ciosów.

Utopiec dopiął swego. Lekko zbrojni ruszyli do przodu. Wolał walczyć z nimi, niż z odzianym w płyty paladynem. Hektor złapał pochwę w połowie długości i krótkim szarpnięciem odsłonił fragment ostrza. Zamierzał sparować pierwszy cios i skrócić dystans, by obuchem pochwy lub gardy trzasnąć w głowę przeciwnika.

Walka rozgorzała. Esmond z Hektorem przyjęli swoich przeciwników. Momentalnie ich zdominowali. Rycerz skutecznie sparował atak i przywalił lekkozbrojnemu w głowę sprawiając, że ten na moment wybił się z rytmu zataczając lekko do tyłu. Łowca zaś zwinnie uniknął sprowokowanego przez siebie ciosu, aby następnie wykonać dwa szybkie cięcia. Popłynęła pierwsza krew. Stojący z tyłu ciężkozbrojny skrzywił się i już zamierzał dobyć miecza kiedy ostrza Gveira zadudniły o jego zbroję. Jedno z nich wsunęło się pod płytę tnąc jej mocowanie.
- A więc to tak! - warknął kierując swoją uwagę na najemnika. - Demoniczne nasienie! - syknął widząc broń wyprowadzając jedno celne cięcie w tors najemnika. Zacięty przez Esmonda wojownik niecelnie wyprowadził cios przeciw niemu. Drugi ciągle trzymając się za głowę nie zdążył nic zrobić.

Gveir walczył defensywnie, nie zawiązując zwarcia i chłoszcząc łańcuchami flankę. Zamierzał pozwolić na to, by Esmond i Hektor ogarnęli ze swojej strony opór, sam zaś ciął zaczepnie i odskakiwał, kiedy tylko mógł.

Korzystając z wypracowanej przewagi, Hektor naparł ponownie. Tym razem wyszarpując miecz w całości i wykonując proste pchnięcie w brzuch przeciwnika. Zamierzał wykorzystać fakt, że korytarz nie pozwoli lekkozbrojnemu odskoczyć na bok, a długość półtoraka uniemożliwi odskok do tyłu.

Esmond zanurkował pod ciosem rannego przeciwnika. Podobnie jak Hektor, zamierzał wykorzystać ograniczoną przestrzeń. Prostując się po uniku wykorzystał pęd i wymierzył rannemu przeciwnikowi cios głowicą, mierząc w szczękę, celem pozbawienia przeciwnika przytomności.

Cios łowcy wylądował. Coś chrupnęło i szczęka mężczyzny znalazła się w dziwnym miejscu. Ten wrzasnął nieartykułowanie zamahując się na łowcę. Jego ostrze zostawiło szramę na policzku Esmonda, a potem upadło na ziemię wraz z właścicielem kiedy ten stracił przytomność. W tym samym czasie Hektor pchnął swojego przeciwnika. Ten jednak zbił cios unikając śmiertelnej rany. Wyprowadził kontratak celując w głowę. Utopiec ledwie uniknął śmierci, cios rozciął mu brodę nieprzyjemnie sunąc po kości.
Mając jednak dwóch przeciwników drugi lekko zbrojny nie miał szans i obaj panowie sprowadzili go do parteru.

W tym czasie Gveir tańcował z ciężkozbrojnym. Skutecznie odciągał jego uwagę, ale też sam miał nieco problemów. Jego przeciwnik napierał na niego z straszną zapalczywością. Unikając i parując ciosów najemnik zbliżał się do schodów. Nie była to dla niego zbyt komfortowa sytuacja, bo były za jego plecami.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172