Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-03-2018, 18:47   #71
 
Asuryan's Avatar
 
Reputacja: 1 Asuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputację
- Wołali, chcieli bym do nich dołaczył.- odpowiedział niechętnie przypominając sobie obrazy- ich ciała gniły na moich oczach.

-Zawiodłem gdy najbardziej mnie potrzebowali.. Po wojnie, wszędzie roiło się od maruderów. Pewnej nocy napadli na naszą wioskę. Moja żona i córka.. zgineły na moich oczach.

- Nie- odpowiedział gdy nieco ochłonął- do tej pory udało mi się unikać konfrontacji.
 
__________________
Once the choice is made, the rest is mere consequence
Asuryan jest offline  
Stary 17-03-2018, 23:53   #72
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Gveir, Hektor

- Po raz kolejny zadziwia mnie jak mało w waszym królestwie jest ogólnej świadomości. - wypalił Hebald słysząc odpowiedzi wojowników. - Tak, potrafią się zmieniać w ludzi i NIE, nie będziemy ich zabijać jeśli to możliwe. Mój były mistrz jest smokiem. Oświecony Mahdi rezyduje w stolicy Rummanaru i nieżadko służy radą Sułtanowi. Osobiście wolałbym mnieć jak najmniej do czynienia z przedstawicielami tej rasy. Są problematyczni na bardzo dużą ilość sposobów. Nie mniej dobrze by było wiedzieć czy nasz gość faktycznie jest smokiem i czy to co go spotkało może mieć dla naszej karawany zły wpływ.

Ristoff odwrócił się aby wyjść, ale zatrzymał się.

- A co do tego, kto mógłby nas chcieć zatrzymać to mam dwie teorie. Jedna jest taka, że wewnątrz Uniwersytetu są podzielone politycznie głosy i cała ta wyprawa była komuś nie na rękę. Tylko, że w takim przypadku moglibyśmy się spodziewać nieco bardziej namacalnego oporu. Przyziemnego. Druga jest taka, że któreś z was lubi ściągac uwagę bogów - tutaj spojrzał na Gveira - Wszyscy wiedzą, że ich nadmierna uwaga to problem. Dla wszystkich. Niezależnie od tego jakie się ma intencje. - Po tych słowach wyszedł. Wrócił dopiero po dłuższym czasie prowadząc rudowłosego mężczyznę.

Esmond

Izabela słuchała uważnie odpowiedzi łowcy. Nim zabrała na nowo głos pogrążyła się w myślach. W końcu wejrzała głęboko w oczy mężczyzny.
- Esmondzie, masz po co żyć. Utraciłeś swoich bliskich i żyjesz z poczuciem winy, że ich zawiodłeś. To nie jest prawda. Ich śmierć była tylko i wyłącznie winą maruderów. Twoje wizje, to nie jest twoja żona i dziecko, które chcą cię za sobą zaciągnąć w otchłań Toni. To ty chcesz, za nimi pójść. A ja ci mówię, żyj. Masz do tego prawo. Chcę abyś żył. - Spojrzenie magini było łagodne i pełne ciepła. Jej dłonie grzały przyjemnie dłoń mężczyzny. - Pomogę ci w tym.

Izabella pociągnęła łowca do siebie, aby ten usiadł obok niej. Było im nieco cieplej gdy byli tak blisko siebie.
- Co zaś się tyczy duchów... uważam, że nie powinieneś się ich obawiać. Na pewno jest powód dla którego je widzisz. Spróbuj sprawdzić, czy możesz z nimi porozmawiać. Wszak kiedyś taka dusza należała do człowieka. Może będziesz umiał im pomóc trafić do Toni?

- Zostanę dzisiaj tutaj. Odprawię rytuał, w którym będziemy wspólnie śnić. Nie będziesz sam musiał stawić czoła swoim wizjom. Zgodzisz się na to?
 

Ostatnio edytowane przez Asderuki : 17-03-2018 o 23:58.
Asderuki jest offline  
Stary 18-03-2018, 00:14   #73
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
- Miał chrghba na myśli ciebie - rzekł Hektor, który uznał za stosowne by to wyjaśnić, ale zaraz potem zmienił temat. - Smok, który jest magiem i naucza ludzi... Minęło tak niewiele czasu odkąd ruszyliśmy, a tyle nowych rzeczy poznałem. Strach się bać, ile jeszcze nas czeka

Wyszczerzył zęby w uśmiechu do Gveira, ale zaraz spoważniał. Możliwość ściągnięcia na siebie uwagi bogów trwożyła go. Z drugiej jednak strony, cała ta wyprawa mogła być im nie w smak. Wtedy zaś wszyscy byli potępieni i skazani na zgubę.

------

Gdy Hebald wrócił z ocalałym, utopiec skinął mu głową i położył dłoń na rękojeści miecza. Pomimo że był to człowiek(?) którego niedawno ratowali z opresji, ostatnie rewelacje nie pozwalały rycerzowi rozluźnić się w jego obecności. Nie mógł pozbyć się myśli, co by było gdyby podejrzenia okazały się prawdziwe, a rudowłosy mężczyzna postanowił zamienić się w smoka właśnie pod tym dachem.

- Jesteś smokiem? - zapytał wprost i bez ogródek.
 
Jaracz jest offline  
Stary 18-03-2018, 08:37   #74
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
- To nie uwagi bogów należy się bać, tylko swojej własnej słabości w ich obliczu - odparł Hektorowi Gveir, po czym wzruszył ramionami. - Opowiada o smokach, jakby były rozumnymi istotami, a nie krwiożerczymi bestiami rodem z baśni. Rzeczywiście, niewiele o nich słyszeliśmy. Kiedy jednego spotkamy, obiecuję nie wypuszczać się na niego z mieczem od razu, wszakże stal przemawia lepiej niż słowa.

* * *

- Być może lepszym pytaniem byłoby, jak przeżyłeś na mrozie i ze strzałami w plecach tyle czasu? - zapytał Gveir. - Kim jesteś i dokąd zmierzałeś, zanim prawie zginąłeś w śniegu? Dlaczego czarne ptaki i owady były na naszym szlaku?

Najemnik z ciekawością przyglądał się rudemu przybyszowi, gładząc swoją siwą brodę. Kimkolwiek by on nie okazał się być, upatrywał w nim kolejne wyzwanie, które stawiał przed nim Pan Wojny.
 
Santorine jest offline  
Stary 18-03-2018, 22:38   #75
 
Asuryan's Avatar
 
Reputacja: 1 Asuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputację
-Rozmowa z duchami..- rozważał na głos- o ile sam nie skończę jako Opętany.. Ryzykowne, ale może warto spróbować.

Mimo wlasnych słow, nie czuł się przekonany. Zbyt często był świadkiem opętania.
Sam jednak zwykł o tym myśleć, a teraz opinia osoby trzeciej dodała mu otuchy.

Łowca wstał by zdjąć z siebie broń i pancerz, gdy usłyszał propozycję magini.
- Nie mam nic przeciw- odparł neutralnym tonem.
 
__________________
Once the choice is made, the rest is mere consequence
Asuryan jest offline  
Stary 20-03-2018, 21:13   #76
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Gveir, Hektor

- Co? Ale... Moment! - mężczyzna się skurczył pod niespodziewanym ostrzałem pytań. Nie mógł się cofnąć, bo za nim stał Ristoff. Odbiegł na bok chcąc się uwolnić z zaciskającego się kręku. Wyglądał na spanikowanego.
- Nie wiem o czym mówicie. Panowie, b-błagam. Jestem wdzięczny za u-uratowanie, a-ale nie mam wam czym zapłącić. O-okradli mnie wczesniej! Nie bijcie, proszę.
- Znaleźliśmy złotą łuskę w śniegu. Skoro cię okradziono to odpowiedz grzecznie na zadane pytania - Ristoff stanął obok wojowników zakłądając ręce na piersi.
- Ale... - rudowłosy zamilkł widząc trójkę przeciw sobie. - To nie tak. Ja niczego złego nie zrobiłem! Jestem uczonym, nie bestią. To im sie ubzdurało, że... że... nie dam się tak poprostu zaszlachtować! Ani złapać! O-ostrzegam. - nieznajomy spróbował innej taktyki chociaż nie wyglądał zbyt przekonywująco. Sam chyba to zauważył, bo jego bojowa postawa zniknęła.
- N-nazywam się Aurarius Opus. F-faktycznie jestem smokiem. Nie jestem jednak taki jak mój ojciec Magnum czy wój Mahdi. Ja tylko się zachwycam światem... Co za różnica. Chcieli mnie złąpać. To co wyjęliście to nie były strzały tylko bełty balisty. Same groty. Jak się zmieniam to wszystko maleje, albo rośnie. Proszę, nie zakłócajmy spokoju tej wioski. Ja tylko chcę w spokoju badać świat.

***

Esmond

- Zostaw mi nieco miejsca obok siebie. Nie ma tutaj odpowiedniego zestawu łóżek aby poprawnie odprawić rytuał, więc będę potrzebować położyć się koło ciebie. - Izabella poczekała aż łowca się położy wygodnie. Wyjęła ze swojej torby kilka misek, jakieś zioła i dziwny kamień. Szepnęła magiczne słowa i kamień rozgrzał się do czerwoności na jenej ściance. W pokoju rozniósł się słodki zapach po podpaleniu ziół w miskach. Magini stanęła pomiędzy miskami i zaczęła obracać energicznie swój kostur. Charakterystyczne frędzne zawieszone na szczycie kosturu zaczęły uderzać w membranę. Rytmiczny dźwięk doszedł do uszu Esmonda. Do tego doszła śpiewna inkantancja. Nie trwało długo nim łowca poczół się senny. Jego powieki zaczęły ciążyć a świadomość rozpływać. Ostatnim co zapamiętał była zbliżająca się magini, ciepło i głębokie spojrzenie dwukolorowych oczu.

Śnij

Esmonda rozbudził łagodny wiatr i ciepło słońca. Leżał na łące, wśród wysokich traw. Po niebie przepływały długie białe chmury zmieniające swój kształt co chwilę. Było bardzo przyjemnie. Nie chciało sie ruszać z miejsca. Gdyby tylko nie ten irytujący dźwięk...
 
Asderuki jest offline  
Stary 22-03-2018, 22:40   #77
 
Asuryan's Avatar
 
Reputacja: 1 Asuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputację
Choć przez chwilę miał ochotę zignorować dźwięk, i pozostać w błogim stanie, zebrał motywację by poznać jego źródło.
Podniósł się otrzepujac z resztek trawy i rozejrzał.
 
__________________
Once the choice is made, the rest is mere consequence
Asuryan jest offline  
Stary 22-04-2018, 19:22   #78
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
- Maghrdi? - zabulgotał rycerz kierując wzrok na Ristoffa. - Czyż nie wspominałeś o nim?

To było pytanie retoryczne. Utopiec nie oczekiwał odpowiedzi. Tak naprawdę interesowało go co innego. Podniósł otwartą dłoń w uspokajającym geście. Drugą co prawda trzymał wciąż na mieczu.

- Spokojnie. Nie zrobimy ci krzywdy... - kontynuował. - Ale wolę wiedzieć co się wokół mnie dzieje i z kim mam do czynienia. Mów zatem... kto próbował cię schwytać i co się z nimi stało? Odpowiedz też na pytanie mego towarzysza, bom i ja ciekawy skąd te ptaki i owady.

- Zaiste - ponaglił Gveir. - Smok, nie smok, ptaki i owady nie atakują karawan, jeśli nie są sprowokowane. Albo, być może, rzecz ma coś wspólnego z magią? Ha! Nie zdziwiłbym się, gdyby twoja obecność je ściągnęła.

Co prawda na początku nie był pewien co do tego, jak zachowa się ten człowiek, który także był smokiem, ale wyglądało na to, że niesprowokowany nie zaatakuje. Być może warto było mu pozwolić rzec, co sądzi o tej sprawie… Gveir był zaintrygowany, kiedy przybysz wspomniał o tym, że chce badać ten świat.

- Znaczy… no dobrze - odchrząknął odrobinę się uspokajając. - Wygadałem się pewnej dziewczynce, że jestem smokiem. Ona się wygadała za to komuś innemu. No powiedzmy, że nie jestem zbyt ostrożny…
- To mało powiedziane - wtrącił Ristoff.
- No tak. Generalnie musiała plotka pójść. A jak to jest z plotkami to się znaleźli jacyś “łowcy smoków”. Smok cały ze złota! Fortuna! Jedyny taki okaz! Nie przewidzieli tego, że nie jestem bezrozumnym zwierzęciem. Jak te jaszczury, które też są zwane przez was smokami. Zaskoczyli mnie. Mieli balisty. W zasadzie jedną, a ja byłem zajęty. Bardzo zajęty. Khm. Generalnie zanim się spostrzegłem powalili mnie. Jak się pozbierałem zauważyłem, że zaczęli przeglądać moje rzeczy. Spanikowałem i postanowiłem odlecieć… Mieli dobrego cela. No i w końcu spadłem. Nie jestem aż tak przyzwyczajony do latania… - mężczyzna spuścił wzrok zapeszony.
- No a o tych ptakach to nie wiem. Jak się ocknąłem to już siedziały. Zbyt mnie wszystko bolało aby się podnieść. To wyście sprowadzili mroźnice. Muroki zazwyczaj służą istotom zza zasłony. Zazwyczaj, to równie dobrze mógł być potężny mag, lub jakakolwiek istota zamieszkująca ten wymiar. Mój ojciec, wujek, albo… matka. Ona lubi czasem być wścibska. Bogowie nie potrzebują tego typu narzędzi. Raczej… słuchajcie nie miałem okazji sprawdzić nawet czy ich istnieje pozostawia ślad ich pana. Czy też zbyt się bałem, że mnie zaatakują… samego… pośrodku niczego… okradzionego i rannego. - Auraruis podniósł spojrzenie, ale nie potrafił go utrzymać zbyt długo.

- Więc, czym są byty zza zasłony? - zagadnął Gveir, dobrze wiedząc, że to pytanie zapewne sprowokuje kolejne westchnięcie rozczarowania Ristoffa.

- Och, więc… wszystkich nie znam. Akurat przechodzenie za zasłonę nie jest wskazane dla przedstawicieli mojego gatunku. Jesteśmy… trochę bardziej podatni na tamtejsze wpływy. Nie mniej! - klasnął z zadowoleniem na twarzy - Istotami zza zasłony są chociażby bogowie. Oczywiście prócz nich są jeszcze jakieś pomniejsze istoty… znaczy pomniejsze w porównaniu do bogów. Na przykład władcy złotego miasta. Hmm Oczywiście sam Upadły i jeśli się nie mylę jest jeszcze kilka demonów, które wykazują trochę więcej… rozumu. Tutaj jednak pewności mieć nie mogę. Obiło mi się tylko o uszy imię Kruk. Coś o tym, że lubi zbierać wiedzę. To tyle. Więcej wiem o istotach, które zamieszkują tę ziemię.

- Czy to wszystko zatem? - Gveir zapytał Ristoffa. - Smoki to nie bestie, tylko istoty rozumne, a nasz towarzysz należy do tej rasy. Karawana jest obserwowana i komuś wyraźnie zależy, abyśmy nie dotarli do celu. Zdaje się, że ten ktoś włada - tfu! - magią i nie zawaha się nasłać na nas roju owadów lub ptaków. Nie wygląda mi to na robotę Pana Wojny, magu. My jesteśmy od takich, co wolą sprawy prosto mieczem załatwić.

Gveir spojrzał na klingę miecza, którą wysunął lekko ze skórzanej pochwy.

- Ale jeśli taka jest ścieżka, niech tak będzie. Więcej zabawy dla mnie.

- Tu się zgodzę. Pan Wojny pragnie konfliktu. Otwartego i najlepiej brutalnego. Jeśli kogoś z czwórcy mielibyśmy obwiniać to Siewcę Wiatrów. Cokolwiek odkryli nasi towarzysze z uniwersytetu… musiało ściągnąć jego uwagę. Tak samo i my. Śniło się wam coś ostatnio?- Ristoff odezwał się.

Potok słów smoka zalał utopca wiedzą i nowymi informacjami. Byty zza zasłony? Nie tylko bogowie… chciałoby się rzec “Panie odwróć swe spojrzenie”. Tylko że postawiono celne pytanie: Który Panie?
- Owszem - odpowiedział w końcu na pytanie Ristoffa. - W istocie przedziwny sen… powiedziałbym że gnany mymi wspomnieniami, gdybym takowe posiadał.

- Opowiedz mi o Siewcy Wiatrów - rzekł Gveir, zaintrygowany. - Nie znam zbyt wielu bóstw poza tym jednym.

- O nim mówi się po cichu. Boją się go czasem bardziej niż Władcy Śmierci. Siewca sprowadza szaleństwo. Jego domeną jest wiatr i sen. Do tego… mówi się, że lubi bawić się ludźmi, wyrzucać ich za zasłonę jako karę za grzechy. Oficjalnie nie ma kościoła jak bogowie śmierci, wojny i głodu. Są jego kapliczki we wspólnych świątyniach, lecz wszyscy którzy starają się zostać jego kapłanami kończą jako szaleńcy. Legendy też głoszą jakoby konie kiedyś należały do tych ziem lecz je skradł i uczynił swoimi sługami. Mieliśmy okazję zobaczyć jednego w akcji dwa dni temu - mag wzdrygnął się przypominając sobie tamto zdarzenie.

- Być może w osiagnięciu naszego celu pomoże nasz przyjaciel! - zawołał Gveir, zbliżając się do Aurariusa. - Opus. Tak będę do ciebie mówił. Pierwszy człon twojego imienia brzmi dla mnie zbyt wymyślnie i skomplikowanie. Rzeknij no, Opus, co sądzisz o tym wszystkim? Jestem pewien, że z moim mieczem i twoim łbem rozwiążemy tą sytuację, tak czy inaczej. Ha!

I klepnął smoka w plecy, kontent z siebie.

- Co mówisz… - rycerz zwrócił się do Ristoffa. - Siewca Wiatru zesłał mi sny? Zwrócił na nas swe spojrzenie? Konie, sny, zrządzenia losu… - zaczął wymieniać. - Czy wiadomo jak go oszukać?

Mina Aurariusa wskazywała kompletne zaskoczenie.
- Ale Opus to moje naz… nieważne. Jesteście osobliwym człowiekiem panie Iskall - smok wydawał się zbity z tropu.
- N-na pewno pomogę. Tylko walka z bogami to nie jest rzecz śmiertelników. Nie wiem czy ty, tak wierny Panu Wojny, chcesz sprzeciwiać się innemu. Być może i reprezentują poszczególne aspekty życia, ale raz się sprzeciwiając jednemu możesz też narazić się na gniew reszty. O ile dobrze wiem, kapłani Władcy Toni są chętni nadać pokutę za grzechy.

- Jeśli istnieje jakiekolwiek przesłanie warte posłuchu, jakie Pan Wojny głosi, to chyba tylko takie, że liczy się dobra walka - Iskall strzelił palcami. - Nie dla mnie pokuta. Dopóki mogę, będę walczyć.

Gveir uśmiechnął się.

- Wiesz co, młody, nawet mogę cię nauczyć. Z twoją gadką zajdziesz daleko, ale czasem potrzeba sięgnąć po miecz. Czy jako smok potrafisz ziać ogniem?

- Aee… w zasadzie to nigdy nie myślałem aby się nauczyć… znaczy w ogóle nie powinienem. To byłoby podejrzane aby ktoś taki jak ja, naukowiec znaczy, nagle zaczął machać mieczem wiesz? W sensie, dla mnie to bez znaczenia nie podlegam prawom waszych bogów, ale nie chcę też zostać wygnany tylko dlatego, że twoi pobratymcy boją się spojrzenia panów. Wiesz, nie wszyscy mają odwagę rzucać wyzwanie. Pokazywać się jako “dobry” wierzący. To tylko Pan Wojny wzbudza takie emocje. Zawsze uważałem to za interesujące. Co zaś się tyczy zionięcia ogniem… e, no poniekąd. Ja potrafię. Mój ojciec i wuj, nie. To chyba umiejętność po matce, bo ona też potrafiła. Mój ojciec i wuj są za to biegli w manipulacją energią. To coś jak wasze czarowanie, ale inaczej. Tobie to chyba nie potrzebne do zrozumienia. Jak chcesz to mogę ci zaczarować broń w zamian za pomoc z łowcami.

- Być może - przyznał Gveir. - Nie wierzę w Pana Wojny, ale jedynie w aspekt, który reprezentuje. Pan Wojny jest jedynie jego emanacją.

Wyciągnął miecz z pochwy, szczerząc się do smoka.

- Co prawda szukam innej broni, ale jeśli potrafisz zakląć mój miecz, będę ci wdzięczny. Będzie to dobry pierwszy krok do przygotowań do walki z panią lasu - Gveir uśmiechnął się, przypominając sobie Marzę.

Tymczasem mag złapał utopca za ramię ciągnąc odrobinę na bok.
- Hektorze… zdajesz sobie sprawę o co prosisz? Jak raz zejdziesz na tę ścieżkę już nie ma odwrotu. Słyszysz, co mówi Aurarius? Może nieświadomie coś zrobiliśmy wbrew ich woli. Może wystarczy zwykła pokuta.

Hektor wyszczerzył zęby w rybim uśmiechu i pokręcił głową. Wiecznie mokre włosy oblepiły mu twarz.
- Nieskorym sprzeciwiać się woli Bogów Ristoffie. Jednakghrze to co spotkaliśmy do tej pory pozwala mi myśleć, że na pokucie się nie skończy. Z resztą… Wystarczy mi ta pokuta, którą teraz odbywam.

Mag uniósł brwi powoli do góry. W jego oczach zabłysło zrozumienie.
- Mógłbym ci w tym pomóc, ale to nie rozmowa na teraz - powiedział ściszonym głosem. - A co do oszukiwania bogów… można sprawdzić, czy trzeba będzie to robić. Na pewno jednak nie teraz, mieszkańcy tej wioski i tak nie zasługują na kłopoty jakie możemy im sprowadzić na głowę. Nie lękaj się, ukrycie się przed niechcianym spojrzeniem nie jest aź tak trudne na początku. - mag kiwnął głową aby wrócili do rozmowy z pozostałą dwójką.

Rycerz był zaintrygowany słowami Ristoffa, ale wedle życzenia nie kontynuował tematu. Zamiast tego zwrócił się do Gveira i smoka w ludzkiej skórze.
- O czym to tghrak prawicie zawzięcie? - zapytał.

Do uszu utopca wcześniej dotarło coś o “nie wierzeniu w Pana Wojny”. Usłyszał też coś o zaklinaniu broni i walce z Marzą. Ewidentnie Auraruis Opus był zaintrygowany słowami Gveira.

- Marzą? Przepraszam, TĄ Marzą? Na wszystkie moje łuski! To niesamowite! Nie słyszałem o pojedynku z Panią Lasu od… od… przeszło dwustu lat! Na taką okazję faktycznie będziesz potrzebował czegoś więcej. Och, muszę przy tym być. Eee… eee… wiem! Jeśli znajdziesz odpowiednie materiały poproszę swoją matkę o pomoc. Tak! Transmutacja jest jej konikiem… to nie zabrzmiało dobrze. Generalnie specjalizuje się w transmutacji. Słuchaj mnie uważnie Gveir, ja… tak, ja pomyślę i spisze, co będziesz potrzebował, a-ale teraz już wiem, że to będzie musiało być wskazane i znalezione przez ciebie - smok był wyraźnie podniecony myślą o pojedynku z Marzą. Jego głos był roztrzęsiony ręce żywo gestykulowały, a wzrok był rozbiegany. Chodząc z miejsca na miejsce zatrzymał się kiedy utopiec przemówił.
- Hę? Co? My…, a tak. Gveir mi powiedział, że będzie walczył z Marzą. To jest wiekopomne wydarzenie! J-ja wiem, że pewnie dla ludzi to dziwne, że tak mnie to ekscytuje, bo się wszyscy niemal ich boicie. Och tak, tak! Muszę iść! Tak. Idę spisać materiały, rano ci je przekażę. Och, chyba nie będę mógł zasnąć!

Auraruis wybiegł ze stodoły. Ristoff wrócił spojrzeniem do Gveira z ewidentnym pytaniem w spojrzeniu.
 
Santorine jest offline  
Stary 23-04-2018, 20:20   #79
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
- Gveir… chyba go zarazighrłeś - oświadczył utopiec. - Entuzjazmem.*

- Wolałbym, żeby każdy był tak entuzjastyczny w obliczu walki - Gveir pogładził swoją brodę z ukontentowaniem, obserwując, jak smok wybiega ze stodoły. - Z czasem powinienem zebrać wszystkie środki, żeby podjąć wyzwanie Marzy, choć zapewne na zaklętej broni się nie skończy. Pani lasu wyglądała, jakby potrafiła wykrzesać z siebie całkiem sporo. Na szczęście, Aurarius wydaje się widzieć, czego mi potrzeba… Oby było to coś więcej niż tylko wydawanie się.

Gveir skinął głową w zamyśleniu. Zdawał się kalkulować swoje szanse.

- Jeśli przegram z panią lasu - rzekł do utopca - możesz mieć mój miecz.

Rycerz skinął głową.
- Wolałbym żebyś wygrał - odpowiedział. - Mógłbyś opowiadać o tym starciu innym, a ze mnie to kiepski bajarz. Jeśli jednak miałbyś dopełnić swego losu, wezmę ostrze - zwrócił uwagę na maga - Ristoffie, wspominałeś że sny są domeną tego, który… - nie skończył. - Myślisz że ty lub iluzjonistka moglibyście mi pomóc je zrozumieć?*

- Raczej. Aczkolwiek nie każdy sen jest zesłany przez niego. Izabella chyba nie jest ekspertką od utopców. Wasze istnienie wciąż jest owiane tajemnicą. Mimo to ja z chęcią pomogę.
- A ty Gveir? Śniło ci się coś dziwnego ostatnio?- mag zwrócił się jeszcze do najemnika.

- Sny niewiele znaczą dla mnie - odparł krótko Gveir. - Są tak samo tanie jak słowa.

Najemnik nieufnie spojrzał na utopca, który mówił o iluzjonistce i snach.

- To ci powiem, że się przejedziesz na takim nastawieniu. Sny są ważne. Tak samo słowa. Inaczej nie cieszyłbyś się tak z obietnicy Pani Lasu - odpowiedział Ristoff. - Dodatkowo Siewca może poprzez sny namieszać ci w głowie. Może już to zrobił patrząc na twoje zachowanie.*

Gveir spojrzał Ristoffowi w oczy.

- Obietnice to coś innego niż czcza gadka, szczególnie, jeśli są dane przez panią lasu - rzekł. - Ale masz moją uwagę, magu, rzeknij no, jak to możliwe, by sny mogły wpływać na nas? Nie widziałem jeszcze nikogo, kto by umarł z koszmaru.

- Może ty nie, ale to się dzieje. Ludzie modlą się aby Siewca nie spojrzał na nich, starają się robić wszystko podług zasad jakie im wyznaczają bogowie. Zawieje ciepły wiatr i wszystkim śnią się koszmary. Zawieje jeszcze raz i być może ktoś postrada zmysły. Połowa wydziału iluzjonistów dzień w dzień dogląda osób dotkniętych spojrzeniem Siewcy. Starają się odkręcić i poukładać co zostało poplątane przez władcę snów - Ristoff z każdym słowem mówił coraz głośniej. Widać było jak wzbiera w nim gniew.

- Poghza tym ci sami iluzjoniści potrafią sprawić, że umrzesz od koszmaru na jawie - wybełkotał utopiec przypominając sobie karczmarza - Thak słyszałem

- Hmpf - obruszył się Gveir. - Jedyna słuszna broń to stal w rękach wojownika, każdy, kto sięga po takie środki to tchórz, który nie potrafi stanąć do walki. Jeśli mamy stanąć przeciwko takim osobnikom, to ta nauczka wyjdzie im tylko na dobre.

Rycerz spojrzał na maga, a jego rybie oczy mówiły “nic go nie przekona”.
- Ja jednak śniłem i niech stracę swój pas, jeśli to był zwykły sen. W moich marach tkwi jakieś znaczenie, które chcę poznać zanim będzie za późno. Stal może być dla ciebie Gveirze wymowniejsza niźli słowa i sny, lecz ja wolę wytrącić przeciwnikowi choćby i nóż do krojenia ogórków, jeśli mam ku temu okazję.

Ristoff przysłuchiwał się uważnie rozmowie.

- Niech będzie - najemnik niechętnie odparł na słowa utopca. - Jeśli to, co mówisz, jest prawdą, być może warto będzie sprawdzić, czy sny to mara jeno. Zaledwie wczoraj bajdą dla mnie było to, że smoki mogą zmieniać kształty i żyć wśród nas, może i do końca dzisiaj okaże się, że sen jest bronią. Wolałbym się jednak mylić - zasądził Gveir.
 
Jaracz jest offline  
Stary 24-04-2018, 19:47   #80
 
Asuryan's Avatar
 
Reputacja: 1 Asuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputację
Głowa łowcy wystawała ponad wysokie trawy. Bardzo łatwo było się w nich schować. Irytującym dźwiękiem okazały się wielkie owady. Latały wolno i były bardzo dziwne. Ich skrzydełka były malutkie i bardzo szybko się poruszały, tak że Esmond ledwo je widział. Były tłuste i nawet nieco obślizgłe. Jakby ktoś połączył wygląd trzmiela i nowonarodzone dziecko. Natychmiast podleciały do łowcy bzycząc znacznie głośniej. Mężczyznę od razu zalała niechęć do tych istot. Była ona tak wielka iż chciał się położyć na nowo w trawie.
- One nie znikną jeśli będziesz się przed nimi ukrywał - rozbrzmiał głos Izabelli lecz nigdzie się nie dało jej zobaczyć. - To myśli, które ci ciążą. Nazwij je.
-W jaki sposób ma to pomóc?- zapytał dość sceptycznie, powstrzymuje się by nie odgonić “myśli” jak naprzykrzających się much.
- Nazwij je. Powiedz mi czym one są.
Esmond obrócił się w miejscu, przypatrując się każdej z krążących wokół, odpychających istot.
- Żal. Złość. Porażka. Bezradność. Apatia. Poczucie winy.
Wymienił niechętnie, cedząc każde słowo.
- Bardzo dobrze. Dziękuję - głos magini zrobił się mocniejszy.
Myśli przylgnęły do głowy łowcy ewidentnie utrudniając mu utrzymanie równowagi.
- Możesz je ignorować lecz zawsze będą ci ciążyć jeśli nie postanowisz się z nimi rozprawić. Pomogę ci w tym. Potrzebujemy wydostać się stąd. Tutaj nie będziesz miał wystarczająco sił aby sobie poradzić. Wyprowadź mnie z traw.
Poruszanie się pośród wysokich traw nie było łatwe. Krępujące jego ruchy stworzenia, dodatkowo utrudniały marsz. Szczęśliwie, jego głowa wystawała ponad poziom traw, miał więc choć względne pojęcie dokąd zmierza.
Po, zdawało by sie godzinach wędrówki, morze traw urwało się niespodziewanie. Esmond zdał sobie sprawę, że znajduje się na skraju lasu, u podnóża gór.
-Co teraz?- zapytał maginię.
- Teraz… powinniśmy wejść na górę - głos Izabelli stał się wyraźniejszy, jakby stała tuż obok niego. Jej brązowe loki zafalowały pod wpływem wiatru. Biała, cienka suknia pokrywała ciało kobiety załamując się na nierównościach i krągłościach - Musimy się spieszyć. Siewca Wiatru nie lubi jak krzyżuje się jego plany.
Magini spojrzała na łowcę swoimi dwukolorowymi oczami. Wydawała się piękniejsza niż ją zapamiętał. Niby mniej realna, a jakby bardziej rzeczywista. To wrażenie ustało gdy wiatr zgubił się pomiędzy drzewami. Strój kobiety na nowo przypominał ten, w którym była za dnia.
- Tam została twoja negacja. Teraz jesteś w miejscu, które uważasz za bezpieczne. Ten las to twoja siła. Pamiętaj o tym jak natrafisz na przeciwności. Ty rządzisz w swoim własnym umyśle.
Wejście w las i pozostawienie za sobą morza traw nieco ulżyło Esmondowi. O dziwo oblepiające go owady jakby zelżały nieco. Czuł, że jest na dobrej drodze. W pewnym momencie jego kroki zaczęły wydawać mokry dźwięk. Na drodze pojawiły się kałuże. Przechodząc przez jedną z nich noga łowcy zapadła się po kostkę. Noga ugrzęzła, a wody zaczęło przybywać. Wody? Nie to nie była woda. Pieniła się i miała żółty kolor…
Zaklął pod nosem. Scena nazbyt przypominała sen z nocy spędzonej w opuszczonym dworze.
“Ja rządzę we własnym umyśle” pomyślał, łapiąc zwisającą w pobliżu gałąź i usiłując uwolnić stopę.
Pierwsze szarpnięcia nie napawały optymizmem. Lecz tak jak i w rzeczywistości potrzeba było jeszcze kilku szarpnięć aby osfobodzić nogę. Niestety nie powstrzymało to napływu alkoholu. sięgał już niemal pasa. Nagle esmond poczuł jak Żal i Apatia zsuwają się mu z ramion na przód. Wciąż uczepione były jego karku i w pierwszej chwili pociągnęły go do przodu prawie przewracając w taflę złotej cieczy. Teraz łowca widział swoje odbicie i to co było pod powierzchnią. Obietnica spokoju, zapomnienia, morze traw, na którym leniwie wiał wiatr. To wszystko było tuż pod powierzchnią wołające aby się tylko w tym zatopić.
Niemal uległ, kuszony gwarancją komfortu. Nie po to jednak tu trafił.
Uniósł głowę spoglądając z dala od kałuży, po czym skupił całą swoją wolę wyobrażając sobie, że poziom płynu opada.
Kałuża była rozległa jak bagnisko. Chwilę później zaczęły z niej wyłaniać się wysepki. Choć ciecz nie opadła zupełnie dało się już iść. Tak samo Żal i Apatia zdały się lżejsze.
- Brawo! Jestem z ciebie dumna - Izabella pomogła wyprostować się łowcy. Trzymała go za ramię, a na jej twarzy jaśniał uśmiech. Od początku całej tej sennej wizji Esmond po raz pierwszy poczuł jej dotyk. Wydawała się tak samo realna jak te wszystkie drzewa.
- Mogąc spojrzeć na swoje problemy łatwiej jest się im przeciwstawić. Pamiętaj o tym gdy już się obudzisz. Pamiętaj o tym co tu zobaczysz, bo będzie to podłożem do dalszej walki. A teraz chodźmy dalej.
Esmond był pewny, że przeszli dość spory kawałek drogi. Ta mu jednak gdzieś umknęła. Znalazł się wraz z maginią na polance. Las dookoła niej był zanacznie gęstszy niż wcześniej. Pod stopami wciąż chlupało i byle spojrzenie w dół kusiło na nowo. Łowca potrafił jednak odwrócić wzrok. A ten kierował się na budynki przed nim stojące. Nie były w najlepszym stanie, ale zapewniały ochronę przed słońcem i deszczem. Wydawały się znajome.
Zatrzymał się niedaleko, odruchowo nasluchujac oznak czyjeś obecności. Po chwili ruszył dalej, krok za krokiem zagłębiając się w zabudowania. Wyłapywał coraz to więcej, znanych sobie szczegółów.
- Poznaję to miejsce - stwierdził, mówiąc bardziej do siebie niż do maginii.
Okolica była znajoma. Denerwująco znajoma, ale wciąż nieuchwytna. W końcu Esmond znalazł się na wysokości drzwi jednej z chat. Wtedy to otworzyły się i stanął przed nim jego własny ojciec.
- Synu…
Łowca zbliżył się krok, chcąc podejść do rodzica. Zatrzymał się jednak, świadom że to jedynie senna wizja. Obrócił się w stronę magini.
-Dlaczego akurat on?
Magini zamierzała otworzyła usta aby odpowiedzieć, kiedy mgła zgęstniała. Kobieta nerwowo się rozejrzała, a potem zniknęła odepchnięta przez niewidzialną siłę. Esmond został sam. Zniknęły nawet jego wizualizacje problemów.
- Ona nie ma wstępu do tego miejsca… - ojciec odezwał się ponownie. Nie był już z krwi i kości lecz duchowy. Jego głos mroził krew w żyłach choć niósł ze sobą ciepłą, znajomą nutę.
- Synu… Nie obawiaj się...
Esmond przyglądał się zjawie, nie będąc pewnym czy to co widzi nie jest kolejną projekcją jego umysłu.
-Dlaczego tu jesteś?- zapytał sceptycznie.
- Ponieważ ty to potrafisz. Dopiero… dopiero po śmierci to zrozumiałem. Ty… możesz zajrzeć do Toni… A teraz poczułem cię… to wypłynąłem. Esmond… mój synu… cieszę się, że tak wyrosłeś - słowa ducha brzmiały jak wypowiadane zza grubej ściany. Raz było je lepiej słychać raz gorzej. Zjawa wyraźnie się męczyła wypowiadając każde słowo. Lecz kontynuowała.
- Tak bardzo chciałem być przy tobie… ale jestem dumny… oboje jesteśmy… haaa - duch wypuścił obłok pary z ust. Jego spojrzenie zaczęło tracić ostrość gdy opuszczał głowę w dół. Jakaś dziwna, drewniana ręka złapała go za ramię i wepchnęła w ziemię. Tam gdzie stał ojciec zachlupotało. Ta samo jakby zapadł się właśnie pod powierzchnię wody. Gęsta mgła rozwiała się odsłaniając polanę. Nie było jednak na niej magini. Las ćwierkał i zza chmur prześwitywało słońce. Łowca był u podnóży szczytu. Widział ścieżkę prowadzącą na górę.
Przykucnął by raz jeszcze spojrzeć w miejsce, w którym zniknął “duch” jego ojca.
Trwające w chwili zadumy myślał nad tym co usłyszał. Jeśli faktycznie był w stanie zaglądać w Toń….
Pytania kotłowały mu się w głowie.
Obejrzał się w stronę szczytu, celu jego wędrówki. Nie oglądając się za siebie ruszył w jego kierunku.
 
__________________
Once the choice is made, the rest is mere consequence
Asuryan jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:17.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172