Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-05-2018, 00:51   #81
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Łowca


Esmond podążył ścieżką przez las pewny, że zaprowadzi go na szczyt góry. Nie szukał magini, jego myśli go nie obciążały. Wyglądało, że czeka go przyjemny spacerek. Ruszył śmiało lasem. Tylko przekroczył jego granicę i już wiedział, że coś jest nie tak. Przeszyło go uczucie niepokoju. To nie był JEGO las. Na gałązkach iglaków siedziało pełno czarnych motyli, a suche konary układały się w kształt twarzy. Przez moment łowca dostrzegł przystojną twarz ludzkiego mężczyzny. Zawiał silny wiatr. Poniósł się głos Izabeli, a potem Esmond się obudził. Był zmęczony i spocony. Świece w pokoju zgasły, czuć było tylko dym. Magini leżała obok, wciąż spała. Lecz jakiekolwiek próby obudzenia jej spełzły na niczym. Był poranek.

Wagabunda


Gveir wrócił do domostwa, w którym nocował. Tęgi wojownik za nic miał spojrzenia młodych córek i zwyczajnie położył się spać. Tej nocy znów przyszedł do niego sen. Tym razem widział Marzanę w całej swojej wspaniałości. Pierzasta kobieta rozkłada przed nim swoje szponiaste ręce prowokując go. Jej twarz rozcinał okrutny uśmiech. Najemnik miał ze sobą tylko swoje dwie wierne ręce. Nie miał nawet swojej zbroi. Pani Lasu zdawała się rosnąć z każdą chwilą śmiejąc się upiornie. Uczucie bezsilności, tak obce wojownikowi, ogarnęło jego ciało. Było mu ciężko i duszno. Sen skończył się w momencie kiedy szpon rozdarł ciało mężczyzny na pół. Był poranek, a gryfik ciążył na klatce piersiowej.

Rycerz


Hektor chciał porozmawiać o swoim śnie i Ristoff go wysłuchał. Oczy maga uważnie obserwowały utopca, gdy ten opowiadał o tym co mu się do tej pory przyśniło.
- Panna Izabela pewnie by próbowała odnaleźć w tych snach jakieś drugie dno, ale ja ci powiem, że to może być twoja przeszłość. Mówi się, że wy macie niedokończoną sprawę i dlatego wracacie. Być może twoja jest na tyle poważna, że stara się do ciebie sama wrócić. Postaraj… ech, postaraj się otworzyć na tę wizję. Znam jedną metodę medytacyjną - magowi ewidentnie ciężko te słowa przechodziły przez gardło. Wsławiona niechęć matematyków do iluzjonistów.
- Co zaś się tyczy twoich obaw… Możliwe, że będę miał na to rozwiązanie. Musisz jednak dać mi swoją przysięgę, że zostanie to między nami… oraz, że nie będziesz kwestionować moich metod.
 
Asderuki jest offline  
Stary 09-05-2018, 10:49   #82
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
Hektor patrzył przez moment nieobecnym wzrokiem na maga. W końcu wrócił do niego uwagą i oblizał rybie usta.
- Przysięga za możliwość - stwierdził kwaśno. - Niech vędzie.

Wyciągnął miecz jednym płynnym ruchem i złapał go ostrzem w dół trzymając bezpośrednio za łączenie jelca z ostrzem.

- Przysięgam ci Ristofie. Zachować milczenie oraz nie kwestionować twych metod. Na ten miecz, na me życie i na mą przeszłoghrlść.
 
Jaracz jest offline  
Stary 09-05-2018, 19:43   #83
 
Asuryan's Avatar
 
Reputacja: 1 Asuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputację
Esmond ospale usiadł na krawędzi łóżka, przeciągając oczy. Usiłował zabrać myśli i przypomnieć sobie twarz, którą utworzyły motyle. Obraz nie dawał mu spokoju, lecz nie był w stanie skupić się na tyle ,by przypomnieć sobie szczegóły.

Nie będąc w stanie obudzić maginii, ubrał pancerz, zabrał uzbrojenie i opuścił pokój, zauważając kotare. Przywitawszy się z domownikami, wyszedł na zewnątrz by zaczerpnac porannego powietrza i rozejrzeć się za pozostalymi.
 
__________________
Once the choice is made, the rest is mere consequence
Asuryan jest offline  
Stary 10-05-2018, 06:49   #84
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Gveir powstał czym prędzej, strącając gryfika z siebie. Owładnęło go uczucie grozy, coś, czego nie znał wcześniej i co wcale mu się nie podobało. Przeciwnie, to, że emocje, które kazał odczuć mu sen sprawiły, że czuł złość, głównie na samego siebie.

- Więc tak to jest, czyż nie tak? - rzekł do siebie Gveir i pogładził swoją srebrną brodę, odzyskawszy panowanie nad sobą. - Ktokolwiek używa snów do walki przeciwko mnie, wkrótce przekona się, jak bardzo słabe są to środki.

Naprędce dokonał porannej toalety (pomimo tego, że był całkiem stary wyznawał zasadę, że człowiek, tak jak miecz, musi być czysty) i skierował swoje kroki na zewnątrz domu w poszukiwaniu maga. Czymkolwiek miała być ta afera ze snami, ktoś, kto używał tego przeciwko nim musiał zostać unieszkodliwiony czym prędzej.
 
Santorine jest offline  
Stary 30-05-2018, 19:41   #85
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Znalezienie maga było o tyle trudne, że rozchodzili się po ciemku. A w zasadzie Gveir sam wrócił do swojego domostwa, bo Ristoff został z rycerzem w stajni. Po dwóch próbach pukania do drzwi z pomocą przyszedł Dizzi. Mag był już przy wozie.
- Co się dzieje? - zapytał widząc minę jaką Gveir miał na twarzy.

- Wygląda na to, że ktoś rzeczywiście może używać snów przeciwko nam - rzekł wojownik, gładząc swoją długą brodę w zamyśleniu. - Zatem miałeś rację. Rzeknij no, jak mam walczyć z przeciwnikiem, który atakuje mnie we śnie? - zapytał Gveir, raczej źle skrywając swoje strapienie tym tematem.

Mag uniósł brew. Westchnął kręcąc głową.
- Cóż, Izabela jest od tego specjalistką - Ristoff zerknął na Diziego, który właśnie oporządzał jataki. Nachylił się do najemnika ściszając głos.
- Ale mogę też i ja ci pomóc, pod pewnym warunkiem, ale to dopiero wieczorem. Jeśli chcesz porozmawiać z Izabelą to jest w domostwie koło tego skrzywionego drzewa…
- Ach! Panie Gveir! - rozległo się od drzwi. Smok wparował właśnie do stodoły.
- Mam!, Mam, wymyśliłem i już wiem co ci potrzeba!

- Jeśli remedium w istocie zadziała - Gveir skłonił się lekko w stronę maga. - Zaiste, nie wiem, dlaczego ktokolwiek miałby na nas nasyłać taką przerawę. Chyba pozostaje mi rzec… Narobiłeś sobie dużych wrogów, Ristoff.

Wojownik, kiedy smok wparował do do stodoły, odwrócił się instynktownie na pięcie, a jego dłoń sama powędrowała do rękojeści miecza. Rozluźnił się, kiedy zobaczył, że był to Aurarius.

- Czy posiadasz zaklęcie, które zaklnie mój miecz tak, żeby rozbić opór pani lasu? - Gveir przygładził wąsa z przekąsem, nie do końca przekonany do zapału smoka.

Ristoff ściągnął gniewnie brwi na uwagę najemnika. Nie zdążył jednak odpowiedzieć gdyż smok zaczął już paplać.

- Zaklęcie..? Ach, tak! To już wczoraj wiedziałem. Chodzi o składniki, takie które pomogą w działaniu zaklęcia. W sumie nie powiedziałeś mi jakiej broni szukasz, to przygotowałem kilka wariantów w zależności od kategorii. Możliwe, że będe musiał to jeszcze skorygować, no ale. To powiedz mi dokładnie panie Gveir jakiej broni poszukujesz? - Aureluis spojrzał wyczekująco na najemnika.

- No cóż - Gveir uśmiechnął się szeroko na wspomnienie o broni - mieczami posługuję się czas już jakiś, trzeba przyznać, że każdy mężczyzna powinien przynajmniej raz w swoim życiu dzierżyć miecz w ręce, inaczej to baba jest. Kobiety preferują sztylety i zakrzywione noże, rzeczy, którym można nie odmówić gracji, ale nie przystoją wojownikowi.

Gveir odchrząknął. Z tematu, który poruszył smok, był bardzo kontent. Potrafił godzinami rozprawiać o zaletach broni białej, o różnicy pomiędzy używaniem lancy albo włóczni do szarży, o tym, jakie są mocne strony miecza półtoraręcznego w pojedynkach, a jakie miecza dwuręcznego, a także potrafił wymienić parę uwag co do używania berdysza w powstrzymywaniu jazdy. O mieczach Gveir mówił przez jakiś czas. Nie zapomniał także wyrazić swojej opinii o buzdyganach i pokrewnych im lagach okutych żelazem, które w ostatnich czasach były w modzie.

- ...widziałem jednakowoż pewną broń dzierżoną przez jednego z jeźdźców podróżujących ze wschodu, rzecz wyjątkową w naszych stronach. Były to ostrza wykute z nieznanego mi metalu, połączone łańcuchem. Człowiek wprawny w posługiwaniu się nimi wydawał się uczynić sztukę z tej broni. Od tego czasu poszukiwałem kowala, który mógłby wykuć coś podobnego, jednak żaden nie podjął się zadania lub zawsze pokpiwali robotę, bowiem żadna z tych broni nie miała lekkości ani zajadłości tych ostrzy. Zaiste, gdybym tylko mógł znaleźć coś podobnego…

Gveir pogładził brodę, zabębniwszy palcem o rękojeść miecza. Przemyśliwał strukturę broni, o której właśnie teraz opowiedział.

- Tak, tak. Wiem o czym mówisz. To można by było zrobić. Mhm… - smok na moment umilkł pisząc coś na kartkach.
- Dobrze… Do wykonania tego zaklęcia potrzebne będą ci… Cząstka ostrości, definicja elastyczności oraz istota nierozłączności. - smok spojrzał na najemnika milcząc przez moment po czym się zreflektował.
- Eee znaczy chodzi o coś co kojarzyłoby ci się z tymi rzeczami. Ostrość, rozciągłość i trwałość. Oczywiście im potężniejsze składniki tym mocniejszy czar. No i twoja broń na sam koniec będzie potrzebna.


- Powiadają, że najostrzejszą rzeczą, jaką może mieć wojownik, to jego umysł – Gveir zaśmiał się. - Ale wątpię, bym musiał zabrać część swojego mózgu. Być może pomoże mi w tym mag – najemnik pogładził brodę. Zabrać cząstkę mojego... Umysłu. Co do rozciągłości, nie ma bardziej rozciągłej rzeczy niż flaki dzikich bawołów żyjących w tych stronach. Zapewne będę musiał jednego upolować. Co do trwałości zaś... Ha! Będę musiał to przemyśleć. Znam wiele rzeczy, które są trwałe, ale żadna nie jest tak trwała, jakbym sobie tego życzył.

Humor najemnika szybko się jednak popsuł.

- Jedyną rzeczą, którą mogę sam zrobić z tej listy, to polowanie, choć i ono nie będzie należało do najłatwiejszych. Jak mógłbym zdobyć to wszystko? Nie jestem pewien... Ale na pewno zacznę od polowania.

Wyrzekłszy to, najemnik skłonił się i skierował swoje kroki, aby oporządzić swój ekwipunek.

Smok patrzył spokojnie na wojownika.
- Cokolwiek uznasz za właściwie. Potęga broni będzie zależeć od potęgi składników. Pamiętaj o tym… no i o obietnicy, że najpierw tych łowców pokonacie.
Dizi wyjrzał zza wozu patrząc niepewnie na najemnika i jego rozmówcę. Do stodoły wszedł Hektor.
 
Santorine jest offline  
Stary 31-05-2018, 09:58   #86
 
Asuryan's Avatar
 
Reputacja: 1 Asuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputację
Gdy łowca schodził na dół zobaczył odrobinę ukradkowe spojrzenia domowników.
Matka przygotowywała posiłek, a synowie siedzieli przy stole.
- Aaa gdzie pana śliczna towarzyszka? - zagaił najstarszy z uśmieszkiem na twarzy.
- Jano! - matka zganiła syna, ale jego spojrzenie wciąż było utkwione na Esmondzie.

- Śpi strudzona wczorajszą drogą- odpowiedział oschle, niespecjalnie przejmując się głupkowatym uśmiechem chłopca. Spodziewał się podobnej reakcji u podrostka, który zapewne pół nocy spędził snując domysły.
-Dziękuję za gościnę - dodał, zwracając się uprzejmie do Pani domu.

Śniadanie przebiegło możliwie spokojnie. Oczywiście chłopcy coś tam do siebie gadali, ale samotna matka zawsze ich uciszała. Po skończonym posiłku należało się spakować, wszak Ristoff niewątpliwie będzie ich gnał dalej. Podróż w zimowych klimatach była czymś bardzo rzadko robionym. Wszystkim zależało na czasie.*

Najedzony, Esmond wrócił do pokoju w którym nocował po resztę swojego skromnego dobytku.
Podchodząc, zapukał o framugę drzwi, by nie powtórzyć niedawnej sytuacji.

Cisza. Izabela musiała dalej spać. Po wejściu zastał scenę dokładnie taką jaką zostawił wychodząc na śniadanie. Magini leżała na łóżku tak samo jak wcześniej.

-Izabelo, wkrótce czas ruszać - stwierdził, chwytają magini za ramię i wstrząsając, mocniej niż poprzednio.
Brak reakcji był nieco niepokojący. Zdążył się już przekonać, że magia bywała niebezpieczna dla użytkownika.

Magini nie reagowała na szarpanie. Oddychała, jej serce biło, ale nie reagowała na żadne bodźce. Spała jak zaklęta. Widać obawy łowcy były słuszne. Coś musiało się stać.

Wstał zirytowany. Nic nie układało się po jego myśli.
Znane mu, skuteczne sposoby budzenia mogły skończyć się różnie, a nie miał zamiaru obcować maginii wiadrem wody. Nie mając innego wyboru, zdecydował się odnaleźć Ristoffa. Jeśli problem faktycznie miał podłoże magiczne, tylko on mógł mu pomóc.
 
__________________
Once the choice is made, the rest is mere consequence
Asuryan jest offline  
Stary 06-06-2018, 23:45   #87
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
Hektor

Hebald patrzył na rycerza z góry oceniając szczerość słów rycerza. Kiwnął głową akceptując jego przysięgę.
- Zdejmij rękawicę i karwasze. Potrzebuje twojego przedramienia.

Hektor otworzył szerzej oczy, a rybie usta ułożyły się w zaskoczone “O”.
- Teraz? No dobrze - ściągnął rękawicę i odwiązał karwasz, które ze stuknięciem wylądowały na ziemi. Podwinął rękaw wilgotnej koszuli odsłaniając blade przedramię.

Mag zacisnął dłoń na przedramieniu rycerza. Położył palec bliżej zgięcia i wypowiedział magiczne słowa. Hektor momentalnie poczuł jak go zaczyna piec skóra tam gdzie dotykał palec. Mag nie przerywał rysując na przedramieniu zamknięte oko. Gdy tylko skończył, puszczając rękę, stodoła stała się osobliwie… cicha. Niewidzialny ciężar spadł z ramion rycerza.

Utopiec uświadomił sobie dopiero teraz jak się czuł przez ten cały czas. Wypuścił powietrze, które trzymał w obolałych płucach przez cały zabieg. Zagulgotał wpierw coś niezrozumiale, a potem odchrząknął i odezwał się już bardziej składnie.
- Co to było?

- Runa spojrzenia. Działa w dwojaki sposób. Broni przed spojrzeniem oraz wskazuje czy zwracasz na siebie uwagę. Będziesz czuł ciężar tego spojrzenia. Jest to rozwiązanie krótkotrwałe. Runa zniknie po dwóch dniach. Do tego czasu uzbroję cię w zamiennik… a, lepiej nie pokazuj tego innym.
Mag skrzywił się i zaczął masować sobie nadgarstek.
- No ale, jeśli dzisiaj ci się coś przyśni to będziesz pewny, iż nie jest to wpływ mocy wyższej.

Utopiec spojrzał na miejsce po którym mag kreślił znak.
- Jest tu teraz tak… cicho - wyszeptał jakby obawiając się, że zburzy ten stan rzeczy. - Dzięki ci Ristofie. Pokładam wiarę w twych czynach i zapewnieniach.
Rycerz położył magowi dłoń, na ramieniu i skinął mu głową. Już bez słowa odwrócił się i wyszedł ze stodoły.

Rycerz powracający do domostwa natknął się ponownie na ukradkowe spojrzenia i strach w oczach domowników. Czuć było wręcz namacalną ociągłość przy jakichkolwiek prośbach utopca. Ostatecznie został sam w wyznaczonym pokoju na poddaszu. Był chłodniejszy niż reszta domostwa, ale musiał wystarczyć. Hektor miał drobny problem z zaśnięciem po wydarzeniach tego wieczora oraz ponownie nieprzychylną temperaturą. Ostatecznie jego umysł odpłynął w odmęty ciemności…
Hektor biegł korytarzem pogrążonym w mroku. Ktoś go prowadził. Przez wąskie okna w murze dostrzegał ciemne, zachmurzone niebo. Zbliżała się noc. Dotarli do rozdzielenia się korytarzy. Trafili tam na kolejnego człowieka, brązowowłosego, starszego mężczyznę. Przykładając palec do ust pokazał on dokąd mają iść, samemu chwile potem chowając się w jednym z pokoi. Znak księżyca przebijającego słońce mignął Hektorowi w dłoni mężczyzny, miał niejasne wrażenie, że go zna, znał. Doradca króla. Jeden z kilku. Biegli dalej, przeczucie, że coś ich goniło narastało. Młodzieniec, który prowadził rycerza zaczął opadać z sił. W końcu musiał się zatrzymać aby złapać oddech. Oparł się o ścianę pochylając głowę. Gdy się podniósł zbladł, a jego twarz wykrzywiła się w grymasie strachu. Rycerz ledwo zdążył się odwrócić kiedy zza jego pleców wyskoczyła bestia. Duży sowi gryf rzucił się na młodzieńca rozszarpując go na miejscu. Żółte oczy spojrzały przenikliwie na Hektora.
- Doradca Lombrahau - usłyszał we własnej głowie i z własnych ust. Bestia go minęła i pobiegła przez korytarz za rycerzem. Ten odetchnął z ulgą. Szedł dalej. Trzeba było znaleźć kolejnych. Noc zapowiadała się na długą…

Hektor obudził się. Był poranek. Było mu nieco zimno, ale lepiej niż w karczmie.

Przez dłuższy moment wpatrywał się w sklepienie. Nie chciał, by cokolwiek zwiało te okruchy snu z jego pamięci. Skoncentrował się na nich i próbował zrozumieć. Ristof twierdził wszak, że dzięki runie tym razem utopiec będzie miał pewność, że wizja nie jest sprawką sił wyższych. Na zwykły sen to też nie wyglądało. Musiała to być zatem jego przeszłość. Jeśli tak… jaką rolę tam odegrał. Królewski zamek? Polowanie na…
Przełknął ślinę i gwałtownie podniósł się z łóżka. Zakręciło mu się w głowie, ale ponure myśli nie umknęły. Był zdrajcą… to by tłumaczyło dlaczego Otto był wobec niego przyjaźnie nastawiony. Stali po tej samej stronie barykady.
Podszedł do miecza i ujął go tak, by ujrzeć w świetle słońca symbol słońca przebitego księżycem. Po chwili pokiwał głową w końcu godząc się z własnymi przypuszczeniami.
Otto mówił o sekretnym zakonie rycerzy, którym nie w smak było łączenie królestw. Należał do tego zakonu, lecz działał jednocześnie przeciwko niemu. Ten sen… to była noc wymierzenia kary rebeliantom. Hektor brał w tym czynny udział. Polował na nich, korzystając z tego że mu zaufali.
Odłożył miecz i zaczął się ubierać i szykować do wyjścia. Był zadowolony z faktu, że kolejna część układanki trafiła na swoje miejsce, ale czuł też ciężar na sercu. Jedna myśl go pocieszała bardziej niż inne.
To było poprzednie życie…
Gdy był już gotowy zszedł na śniadanie, a potem na zewnątrz, by spotkać się z towarzyszami.

Hebald, Gveir, Dizi i smok byli już w stodole z wozem. Brakowało tylko łowcy i magini. Smok coś żywo opowiadał najemnikowi, a mag kręcił głową z niedowierzaniem.
 
Jaracz jest offline  
Stary 23-06-2018, 17:11   #88
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Esmond łatwo domyślił się gdzie szukać reszty. Świeże ślady na śniegu prowadziły jednoznacznie do stodoły. Gdy tam wparował dojrzał już resztę uczestników wyprawy oraz tego tajemniczego jegomościa uratowanego poprzedniego dnia. Wyglądało jakby Gveir już zaznajomił się z rudowłosym. Oboje żywo rozmawiali ze sobą. Hektor był bardziej sceptyczny. Lecz nikt nie wiedział co przytrafiło się łowcy.
-Maginii się nie budzi, nie reaguje na żadne bodźce - zaczął bezpośrednio.
- Co? - Ristoff stanął jak wryty. Zaraz podszedł do Esmonda mierząc go z narastającym gniewem. - Co się stało?!
-Użyła swojej magii podczas snu by mi pomóc. Żyje - zapewnił - ale zdaje się być w jakiegoś rodzaju śpiączce.
Gveir milczał. Słuchał Ristoffa i łowcę, nie do końca wiedząc, co odpowiedzieć. Nie znał się na tych magicznych interesach.
- Śpiączce? - powtórzył zaskoczony utopiec. - Tragreghedia! Nikt nie próbował…
Urwał i machnął ręką. Musi działać, a znał jedną legendę która w istocie mogła tu zdziałać cuda. Ruszył natychmiast zamierzając szturmem wziąć pokój Izabeli.
Gveir ruszył, zaciekawiony, za Utopcem.
Zaraz za nimi żwawo podążył też Ristoff. Naprowadził utopca, błędnie idącego do domu w którym Izabela miała spać, do właściwego domostwa. Samotna matka, która zamieszkiwała domostwo była blada i nerwowo patrzyła na pochód jaki wpadł do jej domu. Trójka synów tym razem bez wygłupów trzymała się blisko niej.
Izabela leżała bez ruchu na wąskim łóżku. Widać było, że jej oddech jest miarowy. Pod zamkniętymi powiekami czasem poruszały się oczy. Spała. W pokoju jedyne co zwracało uwagę, poza śpiącą maginią były świeczki ustawione na podłodze. Wszystkie dawno temu zgaszone.
Widok ten strwożył Hektora. Niewiasta stąpała na granicy życia i śmierci pozostając w świecie snów. Miał nadzieję, że legenda niosła w sobie ziarno prawdy.
- Szybkhro, zapalcie te świeczki - ponaglił towarzyszy. - Trzebghra ją ratować!
Żwawym krokiem podszedł do łóżka i uklęknął przy kobiecie. Złapał jej dłoń w swoją. Tylko lekko się wzdrygnął gdy okazała się cieplejsza od jego. Był wszak utopcem, ale miał podejrzenie, że będąc w takim stanie, magini będzie zimniejsza. Po chwili namysłu odebrał to jednak jako dobry znak.
Czekał cierpliwie, aż wszystkie świeczki zostaną zapalone.
- Hektor, co ty chcesz zrobić? - Ristoff patrzył zaniepokojony na utopca.
- Ani słowa więghrcej. - odparł utopiec plując na boki. - Legenda głosi, że czas jest naszym wrogiem.
Spojrzał pobieżnie po towarzyszach. Esmond, Gveir, Ristoff...
- Brakuje czterech - szepnął gdy nagle sobie uświadomił braki. - Trzebghra jeszcze czterech. Wołajcie gospodynię i jej synów. I wszyscy muszą klęczeć… no chyba że są dziećmi.

Gveir zgromił wzrokiem dzieci i kobietę.

- Gospodyni! - zawołał. - Na kolana! Słyszeliście, czego potrzebuje rycerz.

Miał nadzieję, że domownicy skojarzą koncepcję rycerza z Utopcem, który nie do końca mógł się kojarzyć komukolwiek z rycerzami. Niemniej, jeśli uratowanie magini było kolejnym zadaniem, jakie mu przyszło wykonać, aby dopełnić zadania, wolał je uczynić czym prędzej.

Esmond postępował zgodnie z instrukcjami utopca, zaskoczony posiadaniem przez niego takiej wiedzy. Wrócił na poddasze, ciągnąć za sobą najstarszych synów gospodyni, jej męża oraz ja samą.
-Jest czwórka. Co dalej?

Przestraszona gospodyni i jej synowi wparowali do pokoju bladzi z leksza. Zaraz klękli posłusznie pod groźnym spojrzeniem Gveira. Hebald stał z boku z miną co najmniej nietęgą i ewidentnie zagubioną.

Rycerz skinął głową Gveirowi i Esmondowi w podzięce za wsparcie. Następnie wstał z klęczek i podszedł do łowcy.
- Teraz twojghra kolej. Mówiłeś że użyła magii by ci pomóc we śnie? Więc wszystko jasne - Hektor wydawał się być absolutnie pewien tego co mówi. - Twoją rolą jest ją wybudzić.

Rycerz stanowczo pokierował Esmonda w kierunku łóżka.

- Choć to dziwne… - nachylił się w stronę łowcy, tak, by tylko ten go słyszał. - Legenda mówi, że musisz ją pocałować w obecności siedmiu osób.

Esmond spojrzał na utopca ze zdumieniem.

-W rzeczy samej nietypowe-odpadł, pozwalając prowadzić się w stronę maginii-Nie jestem pewien czy dziecięce bajki pomogą w tej sytuacji….ale nie zaszkodzi spróbować. Podobno zawsze jest w nich ziarno prawdy.

Podchodząc do łoża spojrzał na Izabelę. Miał nadzieję, że plan Hektora zadziała. Nie chciał śmierci kolejnej czarodziejki.

-Oby się udało- mruknął jeszcze, nim uchylił się i pocałował śpiącą.

Siedem osób klęczało wokół łóżka wypełniając cały pokój. Łowca pochylił się nad śpiącą i złożył pocałunek na jej ustach. Podniosła chwila oczekiwania, pełna nadziei, przeminęła bez skutku. Magini nie otworzyła powiek jak w legendzie. Może to przez fakt, że osób w pokoju był tak naprawde więcej? Może brak pełnego przekonania całującego? Tego nikt z obecnych nie był pewny. Gospodyni i jej synowie patrzyli na siebie i resztę zdezorientowani. W końcu Hebald odchrząknął.
- Możecie już iść. Bardzo dziękujemy za pomoc - mag ostrym spojrzeniem zachęcił ludzi do opuszczenia pomieszczenia. Odczekał chwilę aż uczestnicy podróży zostali sami. Założył ręce na piersi.
- Hektor, co do kurwy? Nie, nie chcę wiedzieć. - zatrzymał wszelkie głosy gestem dłoni. - Esmond, Izabela pomagała ci poprzez senny trans tak? Czy pamiętasz co się w nim stało?

-Prowadziła mnie w moim śnie.-zaczął opowiadać, usiłując przypomnieć sobie szczegóły- Zniknęła nagle, gdy.. ukazał mi się “duch” ojca. Nie widziałem jej już więcej...ale tuż przed obudzeniem się, widziałem czarne motyle składające się w obcą twarz.

Ristoff zmarszczył brwi. Widać było, że jest zły, ale i zaniepokojony. Zapadając w myśli zaczął okrążać pokój.
- Po zobaczeniu tej twarzy się obudziłeś? Tak po prostu? Musiało coś pójść nie tak, a OCZYWIŚCIE nie raczyliście powiadomić nikogo z nas to tej fantastycznej próbie. Trzeba stąd odjechać.

Gveir uśmiechnął się.

- Wolę szlak - rzekł. - Próba była warta tego… Choć podejrzewałem, że tak się stanie. W wojnie nie ma cudów, wygrywa tylko ten silniejszy. Pójdę oporządzić Karhu.
 
Santorine jest offline  
Stary 25-06-2018, 23:08   #89
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
- Zatem jedźmy - odparł smutno Hektor.
W istocie miał nadzieję, że w legendzie będzie tkwiło ziarno prawdy. Jednak nie mógł być nawet pewien czy zrobili wszystko poprawnie. Pozostawało tylko zdać się na opinię Hebalda i ruszyć dalej w szlak. Wstał z klęczek i zaczął opatulać Izabelę w koc pod którym spała.
- Esmondzie, pomóż mi ją zanieść do wozu.

Łowca nie mówił nic więcej. Zebrał rzeczy należące do maginii, po czym wraz z Hektorem przenieśli śpiąca do wozu.

Całe zamieszanie z maginią sprawiło, że we wsi zapanowało poruszenie. Plotka rozniosła się natychmiastowo. Gdy rycerz z łowcą nieśli nieprzytomną, gapie stali już w drzwiach i oknach ich domów. Ich spojrzenia były różne, przestraszone, podejrzliwe, niektóre nawet wrogie. To właśnie ci ostatni zaczęli wołać.
- To wy! To wasza wina!
- Wynoście się!
Hebald czekający przy wyprowadzonym wozie ściągnął brwi jakby starając się zrozumieć co się dzieje.
- Koszmary nam nasłaliście! Żona mi postradała zmysły! Yankowi koza zdechła!
- Stara była Juzu! Koza i tak by zdechła.
- A co z moją żoną co? Co?! Też stara była? Minę ma taką jakby umarli jej się przyśnili. Siedzi teraz i buja się na łóżku! Co mi po takiej babie?
Rozochoceni ludzie zaczęli podchodzić w stronę podróżników. Karhu, którą Gveir zdążył już oporządzić, ryknęła na wieśniaków studząc ich zapał. Jeden wyszedł na przód, starszy nieco, siwiejący. To on ich przyjął poprzedniej nocy zapewniając im nocleg. Teraz patrzył na nich z niezadowoleniem.
- Zapewniliśmy wam pokoje, ochronę przed zimnem i śniegiem, a teraz wszystkim nam koszmary się przyśniły. Co powiecie na to nieznajomi? Co żeście uczynili, że na nas taki los sprowadzacie?.

Gveir milczał. Wieśniacy nie stanowili dla nich żadnego problemu, zatem postanowił po prostu pozwolić, aby bardziej biegli w gadce członkowie jego drużyny rozwiązali ten problem. Wątpił, żeby prości ludzie z gminu potrafili zrozumieć naturę ich misji… Lub też zapędy Siewcy.

Rycerz podniósł obie dłonie ku górze w uspokajającym geście.
- Spokghrój ludzie! - rzucił gromko. - Nie my na was takie rzeczy zsyłamy. Nie nasza to sprawka. Jak kraj długi i szeroki, dziwy się dzieją. W gospodach się szepta, że konia było widać. KONIA!
Hektor niemal wypluł te słowa nie będąc do końca przekonany, czy to nie jednak ich sprawka, że akurat na tym szlaku tak się dzieje. Nie pozwolił jednak, by wątpliwość wkradła się w jego słowa.
- Usłyszcie mnie prości ludzie i uwierzcie w me słowa lub zadajcie im kłam. My już odjeżdżamy i raz jeszcze dzięki składamy za gościnę. Jeśli zaś hart ducha u was tak samo silny jak zapał, by rzucać oszczerstwa, nie bójcie się. Baba rychło zacznie gadać, a koza… a koza stara była i tak.

Esmond pozostawił rozmowy pozostałym. By nie kusić losu i nie nadwyrężać cierpliwości wieśniaków, pomógł Dizziemu by jak najszybciej uporać się z przygotowaniami do odjazdu. Nie miał zamiaru sprawdzać do czego mógł być zdolny tłum zabobonnych kmiotów.

- Twierdzicie więc, że to nie wasza sprawka? To czemu w noc jaką przyjechaliście koszmary nam się śniły? Spokój był wcześniej. Kto inny jak nie wy je ze sobą przywieźliście hmm? - mężczyzna nie odpuszczał patrząc na rycerza złowrogo - bogowie nie są łaskawi dla tych co pobłażają grzesznikom. Mówcie też cóżeście uczynili?

Hektor jeszcze hełmu nie założył. Wszyscy więc mogli ujrzeć jak twarz przecina grymas gniewu.
- Bogowie nie są łaskawi dla nikogo - rzucił ostro. - Jeśli teraz tak łatwo ci przychodzi ich przywołać, to nie dziw dla mnie że koszmary wam zesłano. Zważ takoż żem równie niepobłażliwy jak Oni dla tych, co stanu nie szanują i kłam mi zadają.

Sołtys drgnął zaskoczony słowami rycerza. Stracił animusz i speszył się. Jego wzrok uciekł na bok. Odchrząknął.
- Wybaczcie panie, nie… nie khm. Być może pochopnie na was naskoczyliśmy.
- Sołtys! No co ty?!
- Zawrzeć gęby! Ich towarzyszka też ucierpiała. Nieprzyzwyczajeni do częstych gości jesteśmy - zwrócił się do rycerza.- Szczególnie o tej porze roku.
- Tchórz - wyrwało się temu co tak pieklił się wcześniej. Nikt nie podłapał dalszego buntu. Było zimno i ciężko było tak stać na zewnątrz. Bardzo powoli ludzie zaczęli się rozchodzić do swoich domostw. Sołtys wciąż miał mieszane uczucia i widać było, że nie jest pewien swojej decyzji. Podobną minę miał Dizi, choć on nie uczestniczył w rozmowie. Hebald srogo obserwował topniejący tłum bawiąc się swoim wisiorkiem. Tylko smok opierał się o wóz z miną jakby nie wiedział co się stało. Nawet uśmiechnął się do rycerza z podziwem kiwając głową. Sytuacja wydawała się zażegnana. Można było odjechać.
 
Jaracz jest offline  
Stary 29-06-2018, 18:17   #90
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Maginii została ułożona w wozie najwygodniej jak to możliwe. Przy dużej ilości (powoli topniejącej) beczek z jedzeniem i kufrów oraz plecaków samych podróżników Izabela ostatecznie na wpół siedziała. Karhu i Rybożer wciąż byli podziabani po ataku poprzedniego dnia. Wylizali sobie rany, ale nim się zaleczą zapewne minie jeszcze czas. Póki co dwójka zbrojnych dosiadła swoich wierzchowców i ruszyła za wozem. Gdy opuszczali wioskę przez bramę czuli na swoich plecach spojrzenia wieśniaków. Nie na wszystkich robiło to wrażenie. Na innych jednak bardzo duże. Esmond siedzący obok karła mógł dostrzec jak zaciska od czasu do czasu ręce na lejcach. Jak jego mimika tężeje i łagodzi się na przemian. Był chyba osobą, która najwięcej ucierpiała ze wszystkich. Jego bark wciąż był w bandażach tak samo jak noga. Jego jataki były dużo bardziej stoickie. Jak i wcześniej tak i teraz pomrukiwały do siebie ciągnąc wóz z coraz większą ilością pasażerów.

Aurarius Opus również umieścił się wewnątrz wozu. Promieniał optymizmem pomimo mało przyjemnych zdarzeń. Może to przez umowę z Gveirem. Smok zdawał się nie widzieć śpiącej Izabelli za problem, ani nastrojów jakie panowały. Jego rudowłosy czerep wyglądał czasem na zewnątrz i przyglądał się z ciekawością otoczeniu.

- O! To tam mnie dopadli! – krzyknął gdzieś w połowie dnia pokazując gdzieś w pole.
- Pewnie nie widzicie, ale tam daleko jest taki ciekawy głaz narzutowy. Chyba postawiony przez same Panie, a używany przez druidów! To było naprawdę ciekawe odkrycie! Ach, gdybym tylko miał swoje notatki!

Rzeczywiście żaden z uczestników podróży nie dostrzegł ani głazu, ani śladów w śniegu. Co innego jeśli chodziło o drogę. Tam pojawiły się ślady. Koła od wozu zostawiły w śniegu głębokie koleiny. Przyjechały z kierunku który wskazał Aurarius, lecz prowadziły dalej drogą jaką jechali. Łowców nagród byli gdzieś przed nimi. Był jednak jeszcze inny problem nad jakim trzeba było się zastanowić.

- Co robimy z Izabellą? - Ristoff zapytał podczas wieczornego postoju. Odgrzewali nad ogniskiem zupę zrobioną z zasuszonych kawałków mięsa, grzybów i ziół. - Chciała się odłączyć i jutro pewnie będziemy na rozstaju dróg. Byłbym w stanie ją wysłać, ale nie mam pojęcia do kogo chciała przybyć i czy ktokolwiek jej tam pomorze. Jadąc z nami robi nam problem.
 
Asderuki jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:16.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172