|
| Narzędzia wątku | Wygląd |
08-05-2018, 00:51 | #81 |
Reputacja: 1 |
|
09-05-2018, 10:49 | #82 |
Reputacja: 1 | Hektor patrzył przez moment nieobecnym wzrokiem na maga. W końcu wrócił do niego uwagą i oblizał rybie usta. - Przysięga za możliwość - stwierdził kwaśno. - Niech vędzie. Wyciągnął miecz jednym płynnym ruchem i złapał go ostrzem w dół trzymając bezpośrednio za łączenie jelca z ostrzem. - Przysięgam ci Ristofie. Zachować milczenie oraz nie kwestionować twych metod. Na ten miecz, na me życie i na mą przeszłoghrlść. |
09-05-2018, 19:43 | #83 |
Reputacja: 1 | Esmond ospale usiadł na krawędzi łóżka, przeciągając oczy. Usiłował zabrać myśli i przypomnieć sobie twarz, którą utworzyły motyle. Obraz nie dawał mu spokoju, lecz nie był w stanie skupić się na tyle ,by przypomnieć sobie szczegóły. Nie będąc w stanie obudzić maginii, ubrał pancerz, zabrał uzbrojenie i opuścił pokój, zauważając kotare. Przywitawszy się z domownikami, wyszedł na zewnątrz by zaczerpnac porannego powietrza i rozejrzeć się za pozostalymi.
__________________ Once the choice is made, the rest is mere consequence |
10-05-2018, 06:49 | #84 |
Reputacja: 1 | Gveir powstał czym prędzej, strącając gryfika z siebie. Owładnęło go uczucie grozy, coś, czego nie znał wcześniej i co wcale mu się nie podobało. Przeciwnie, to, że emocje, które kazał odczuć mu sen sprawiły, że czuł złość, głównie na samego siebie. - Więc tak to jest, czyż nie tak? - rzekł do siebie Gveir i pogładził swoją srebrną brodę, odzyskawszy panowanie nad sobą. - Ktokolwiek używa snów do walki przeciwko mnie, wkrótce przekona się, jak bardzo słabe są to środki. Naprędce dokonał porannej toalety (pomimo tego, że był całkiem stary wyznawał zasadę, że człowiek, tak jak miecz, musi być czysty) i skierował swoje kroki na zewnątrz domu w poszukiwaniu maga. Czymkolwiek miała być ta afera ze snami, ktoś, kto używał tego przeciwko nim musiał zostać unieszkodliwiony czym prędzej. |
30-05-2018, 19:41 | #85 |
Reputacja: 1 |
|
31-05-2018, 09:58 | #86 |
Reputacja: 1 | Gdy łowca schodził na dół zobaczył odrobinę ukradkowe spojrzenia domowników. Matka przygotowywała posiłek, a synowie siedzieli przy stole. - Aaa gdzie pana śliczna towarzyszka? - zagaił najstarszy z uśmieszkiem na twarzy. - Jano! - matka zganiła syna, ale jego spojrzenie wciąż było utkwione na Esmondzie. - Śpi strudzona wczorajszą drogą- odpowiedział oschle, niespecjalnie przejmując się głupkowatym uśmiechem chłopca. Spodziewał się podobnej reakcji u podrostka, który zapewne pół nocy spędził snując domysły. -Dziękuję za gościnę - dodał, zwracając się uprzejmie do Pani domu. Śniadanie przebiegło możliwie spokojnie. Oczywiście chłopcy coś tam do siebie gadali, ale samotna matka zawsze ich uciszała. Po skończonym posiłku należało się spakować, wszak Ristoff niewątpliwie będzie ich gnał dalej. Podróż w zimowych klimatach była czymś bardzo rzadko robionym. Wszystkim zależało na czasie.* Najedzony, Esmond wrócił do pokoju w którym nocował po resztę swojego skromnego dobytku. Podchodząc, zapukał o framugę drzwi, by nie powtórzyć niedawnej sytuacji. Cisza. Izabela musiała dalej spać. Po wejściu zastał scenę dokładnie taką jaką zostawił wychodząc na śniadanie. Magini leżała na łóżku tak samo jak wcześniej. -Izabelo, wkrótce czas ruszać - stwierdził, chwytają magini za ramię i wstrząsając, mocniej niż poprzednio. Brak reakcji był nieco niepokojący. Zdążył się już przekonać, że magia bywała niebezpieczna dla użytkownika. Magini nie reagowała na szarpanie. Oddychała, jej serce biło, ale nie reagowała na żadne bodźce. Spała jak zaklęta. Widać obawy łowcy były słuszne. Coś musiało się stać. Wstał zirytowany. Nic nie układało się po jego myśli. Znane mu, skuteczne sposoby budzenia mogły skończyć się różnie, a nie miał zamiaru obcować maginii wiadrem wody. Nie mając innego wyboru, zdecydował się odnaleźć Ristoffa. Jeśli problem faktycznie miał podłoże magiczne, tylko on mógł mu pomóc.
__________________ Once the choice is made, the rest is mere consequence |
06-06-2018, 23:45 | #87 |
Reputacja: 1 |
|
23-06-2018, 17:11 | #88 |
Reputacja: 1 |
|
25-06-2018, 23:08 | #89 |
Reputacja: 1 | - Zatem jedźmy - odparł smutno Hektor. |
29-06-2018, 18:17 | #90 |
Reputacja: 1 | Maginii została ułożona w wozie najwygodniej jak to możliwe. Przy dużej ilości (powoli topniejącej) beczek z jedzeniem i kufrów oraz plecaków samych podróżników Izabela ostatecznie na wpół siedziała. Karhu i Rybożer wciąż byli podziabani po ataku poprzedniego dnia. Wylizali sobie rany, ale nim się zaleczą zapewne minie jeszcze czas. Póki co dwójka zbrojnych dosiadła swoich wierzchowców i ruszyła za wozem. Gdy opuszczali wioskę przez bramę czuli na swoich plecach spojrzenia wieśniaków. Nie na wszystkich robiło to wrażenie. Na innych jednak bardzo duże. Esmond siedzący obok karła mógł dostrzec jak zaciska od czasu do czasu ręce na lejcach. Jak jego mimika tężeje i łagodzi się na przemian. Był chyba osobą, która najwięcej ucierpiała ze wszystkich. Jego bark wciąż był w bandażach tak samo jak noga. Jego jataki były dużo bardziej stoickie. Jak i wcześniej tak i teraz pomrukiwały do siebie ciągnąc wóz z coraz większą ilością pasażerów. |
| |