Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-06-2017, 20:34   #21
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Bitwa zakończyła się równie szybko jak rozpoczęła i chociaż opowieści głosiły i o takich, które potrafiły trwać tygodniami, ta do nich nie należała. Zbyt potężna moc została obudzona i udział w walce wzięła by czas starcia osiągnął owe legendarne wręcz długości. Po prawdzie to całe zajście nie zajęło nawet połowy godziny, chociaż z pewnością dla uczestników czas ten wydawał się o wiele dłuższym.
“Morska Wiedźma” wyszła zwycięsko, nie znaczyło to jednak, że bez strat. Nikt z tych, którzy wraz z Litworem wyruszyli nie powrócił. Odeszli do Ogrodów, odprowadzeni przez znajdującą się na pokładzie kapłankę Tahary. Ich dusze zaznały spokoju i rozpoczęły swe oczekiwanie na ponowne wezwanie.


Kolejne dni mijały spokojnie. Już kolejnego ranka na pokładzie pojawiły się nowe twarze, mimo iż do portu statek nie zawijał ani żaden inny nie podpłynął by nowych mieszkańców “Wiedźmy” dostarczyć. Była to jedna z owych tajemnic, którymi ów statek był przesiąknięty. Litwor odpoczywał w swej nowej kajucie dochodząc do zdrowia pod troskliwą opieką Lif. Nie mógł przy tym narzekać na brak gości, którzy zwykle pojawiali się gdy kapłanka znikała by odpocząć.
Przynajmniej raz dziennie odwiedzała go Gwiazda wraz z bratem, pytając o zdrowie i rozmawiając przez chwilę. Młodzian trzymał się w trakcie tych rozmów z tyłu, wyraźnie nadal żywiąc urazę do wojownika za wypowiedziane przez niego słowa. Odwiedzała go także i Origa, częściej nawet niż inni, w końcu był on jej opiekunem. Pojawił się także i Mir, odmiennie od reszty przychodząc w trakcie warty wybranki by prosić ją o przysługę. Na czym miałaby ona polegać, tego Litwor się nie dowiedział bowiem oboje opuścili pomieszczenie w którym leżał, nim kapitan wyjawił swą sprawę.
Tą, która Aigama nie odwiedziła, była Sena. Duszę statku czuł jednak stale, tak jakby jakaś jej część nawet na chwilę nie opuszczała jego boku, pilnując by miał pod ręką wszystko czego tylko potrzebował. Czy była to miększa poduszka, czy lżejsza narzuta, czy bukłak miodowego napitku który kogoś innego pewnie by powalił, a jemu jedynie humor poprawił.


Jako że opiekun księżniczki nie był dyspozycyjny, Nichael zaproponował iż poćwiczy z nią jeżeli tylko będzie chciała, a nawet pokaże kilka sztuczek, dzięki którym przewagę nad przeciwnikiem mogła zyskać. Wyraźnie młodzian czuł się za nią odpowiedzialny, niemal jak za siostrę swoją i Lif, która także zdawała się znajdować w jego kółeczku dam. Propozycja jego spotkała się z kpiącym śmiechem Mir’a, który oczywiście akurat przechodzić obok musiał i posłyszał słowa Nichaela. O mały włos przy tym walka między tymi dwoma się nie wywiązała, zaniechana jedynie z powodu Gwiazdy, która tą chwilę wybrała na jedną ze swoich licznych wycieczek po pokładzie. Nikt zdawał się lepiej na Toresa nie działać od tej delikatnej, złotowłosej istoty, którą traktował niczym królową. O wiele lepiej niż Origę, w której żyłach faktycznie błękitna krew płynęła. Nie sposób mu jednak było się dziwić. Moonria bowiem roztaczała wokół siebie ciepłą aurę, niczym słońce w letni poranek, w którego promieniach chciało się pławić i do których się tęskniło gdy tylko kryło swe oblicze za chmurą.


Dnia piątego wpłynęli na wody Morza Zguby. Każda magiczna istota od razu poczuła tą zmianę. Coś, jakby zimny wiatr, owionęło ciała wyczulonych na magię, wprawiając je w niespokojne drżenie. Blask słońca jakby słabiej przygrzewać począł, a ochota by zawrócić targnęła duszami morskich wędrowców. Było to dziwne miejsce, pozbawione wiatru, pozbawione fal, pozbawione chmur i wszelkiego życia. Wody miały dziwny odcień szarości, jakby i one martwą pustkę chciały sobą wyrazić. Gdzieś tam, w tej przestrzeni po której płynęli, znajdowała się zaginiona Wyspa Bogów. Nikt do niej nigdy nie dopłynął, a ci którzy próbowali albo nie wracali ze swej wyprawy albo też wracali odmienieni. Ich umysły pełne były przerażających wizji, ich duch złamany. Magią władający czuli w sobie pustkę, w miejscu gdzie płonęła jej iskra. Została im ona wydarta, wchłonięta przez… Przez co, tego nie wiedzieli. Teraz zaś udawali się tam oni, załoga legendarnej “Morskiej Wiedźmy” i ci, dla których ryzykowali tą wyprawę.
Litwor zdołał odzyskać większość swych sił akurat na czas by na pokładzie się znaleźć gdy rozległ się alarm. Był on jednym z pierwszych którzy dostrzegli potencjalne zagrożenie.


Wał, wysoki niczym góry Naszyjnika, które widzieli przepływając w pobliżu zachodniej granicy Nemerii. Kłębiące się, czarne niczym noc chmury, które go tworzyły, raz po raz rozświetlały szkarłatne błyskawice, nadając owej konstrukcji złowieszczy wygląd. Opłynąć jednak się jej nie dało, a przynajmniej nie widać było ku temu sposobu, bowiem przeszkoda ta zasłaniała cały horyzont. “Morska Wiedźma” nie zamierzała jej jednak opływać co stało się jasne gdy tylko Sena pojawiła się przy Litworze i właściwie całej załodze wraz z gośćmi, która się na pokładzie zebrała. Okręt nie zmienił kierunku wciąż płynąć wprost na spotkanie owym chmurom i fioletowej mgle, która wyruszyła im na spotkanie.

 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 03-07-2017, 15:01   #22
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Zagubiona księżniczka

Księżniczka od czasu bitwy nie mogła sobie znaleźć miejsca i zwykle, jeśli akurat nie siedziała w kajucie ze swoim opiekunem, dotrzymując mu towarzystwa to snuła się bez celu po różnych częściach statku. Nie wybierała się jednak na powietrzne wycieczki. Nie miała na to po prostu ochoty - jak zawsze kiedy nastrój jej nie dopisywał.
Origa nie zwracała uwagi na nowe twarze, które pojawiły się na pokładzie Wiedźmy, zastępując poległych w bitwie. Nie było się jednak czemu dziwić, skoro błękitnokrwista nie nawykła do interesowania się kręcącą się wszędzie służbą na dworze, gdzie spędziła przecież całe swoje życie.

Od czasu incydentu w jej kajucie z udziałem kapitana, Origa traktowała Mira niczym powietrze ostentacyjnie ignorując jego obecność. Bardzo więc na rękę jej było, że i Tores przestał się nią interesować. Anielica uznała, że zrezygnował on ze swojej dotychczasowej rozrywki widząc, że skrzydlata może nie mieć tyle cierpliwości co pełnej krwi przedstawiciel białoskrzydłej rasy i ludzka natura może sprawić, że w końcu księżniczka zdecyduje się za to odgryźć. Pokaz jaką mocą Origa posiadała mógł tylko bardziej zniechęcić do testowania jaki będzie wynik, gdy młoda się wkurzy.

Ratunek jaki przyniosła Lif i Gwiazda Litworowi sprawiły, że tą pierwszą Origa przestała traktować jak wroga, a tą drugą obdarzyła jeszcze większą sympatią, niż to miało miejsce na początku. Anielica podobnie jak każdy lubiła przebywać w towarzystwie moonrii.

Natomiast o ile z Nichaelem chętnie podjęła naukę, w zastępstwie za jej opiekuna, to wyraźnie było widać, że anielica nie wkłada w te lekcje serca. Origa sama musiała przyznać, że odkąd jej naukę walki prowadził Aigam, to każdy inny nauczyciel wydawał się być nudny, dużo mniej kompetentny i wymagający. Nie miała jednak tego chłopakowi za złe, bo przecież był w tym samym wieku co i ona, więc i nie miała wielkich wymagań. Po prostu było to zajęcie dzięki któremu szybciej mijał jej czas, w oczekiwaniu na polepszenie stanu zdrowia Litwora.
A przez brak treningów z nim i zarazem braku konieczności regenerowania się po nich, czasu miała tak wiele, że nawet zaczęła z nudów zaglądać do ksiąg danych jej na drogę przez brata. A była to idealna lektura do łóżka. Księżniczki nic bardziej nie potrafiło ululać do snu.

Jednego dnia, kiedy Litwor wciąż jeszcze ledwo ciepły dochodził do siebie w swej kajucie, doglądany przez wszystkich znających się na medycynie naturalnej, Origa po treningu z Nichaelem, zdecydowała się podjąć temat, który nurtował ją od dnia walki, kiedy to pierwszy raz mogła bez skrępowania uwolnić swoją magię.
- Zabiłeś kiedyś kogoś? - zapytała chłopaka, gdy podeszła do niego by odebrać ćwiczebny miecz. Jej spojrzenie wykazywało zainteresowanie i ciekawość.

Ten w odpowiedzi wzruszył ramionami, gubiąc przyjazny uśmiech, którym zwyczajowo witał księżniczkę.
- Kilku - rzucił obojętnym tonem, ważąc w dłoni ćwiczebny miecz. - Mój ojciec to w końcu skytobójca, tak jak i wój. Do tego cała rodzina trudni się uprzykrzaniem życia ciemnej stronie. W tej grze albo się zabija albo ginie. Jak widać wciąż żyję - zakończył, delikatnie uderzając w ostrze jej miecza, zachęcając do jego uniesienia i rozpoczęcia sparingu.
Odpowiedź, ta pierwsza, ucieszyła anielicę, bo reszta akurat ją nie interesowała. Nie o to jej chodziło, gdy zadawała pytanie by wymieniać kto z rodziny zabił ile osób. Origa przecież też mogła się tym "pochwalić". Jej natomiast chodziło o co innego.
- I jak się z tym czujesz? - pytała dalej. - Znaczy co czułeś gdy odbierałeś życie drugiej istocie? - dociekała.
Westchnął, opuszczając miecz. Czubek ostrza wydał cichy stuk przy zderzeniu z pokładem.
- Pierwszy raz był ciężki - przyznał, wbijając wzrok w błękit morza. - To było w walce, nawet dość wyrównanej ale wciąż było zgaszeniem iskry życia, którą należało chronić za wszelką cenę. Matka zawsze nam to powtarzała. Zabijajcie gdy musicie i tylko wtedy, życie jest zbyt cenne zarówno by je tracić bez powodu jak i odbierać. To jej słowa - na jego twarzy pojawił się lekki, melancholijny uśmiech. - Pamiętam że porzygałem się zaraz po - przyznał, spoglądając na nią. - Czułem się… winny, pomimo tego że zabiłem w obronie własnej i gdybym tego nie zrobił to facet zabiłby mnie. Ta świadomość jednak niewiele wtedy pomagała, nadal czułem się… brudny? Chyba można to było tak nazwać. Ale to był ten pierwszy raz. Ojciec zawsze nam powtarzał że będzie to dla nas moment przełomowy. To określi jacy się staniemy, jaką ścieżkę dla siebie wybierzemy. Czy będziemy mogli żyć z winą, czy nas nie złamie, czy zakosztujemy w krwi czy też nabierzemy szacunku dla cudzego życia. Miał rację ale… No, po prostu ją miał - zakończył, sprawiając wrażenie nieco zaskoczonego ilością słów które opuściły jego usta.
Origa słuchała bardzo uważnie tego co mówił Nichael. Można było nawet odnieść wrażenie, że anielica traktowała go jak swego rodzaju eksperta w temacie, który podjęła.
- Aha... Dziękuję ci za szczerość - odparła i zamyśliła się intensywnie nad tym co jej powiedział.

Z każdą kolejną chwilą milczenia, księżniczka zdawała się być na coraz bardziej niezdecydowana. Wyglądało na to, że dziewczę zupełnie zapomniało z jakiego powodu się spotkali na pokładzie.
- Moi rodzice mają chyba dość skrajne podejście do tego. Choć oboje nie chcą o tym rozmawiać wprost. Hymm, szczerze to ojciec nigdy nic nie chciał powiedzieć w tym temacie - wzruszyła ramionami i niedbale rozłożyła skrzydła. - Najwięcej mi opowiadały kapłanki. "Jeśli ktoś grozi naszemu bezpieczeństwu lub bezpieczeństwu królestwa to nie należy się wahać, bo wahanie może nas zgubić". Tak mawia ciotka Rhodes, a mama jej nie poprawia, więc ... - uśmiechnęła się lekko do chłopaka. Zaraz jednak jej oblicze nieco spoważniało. - Już kolejny dzień zastanawiam się co sama czuję. Tamtego dnia po raz pierwszy w życiu swobodnie uwolniłam swoją magię. A to było wspaniałe uczucie. Męczące, ale było w tym coś fascynującego - opowiadając o tym rozpromieniła się. - Nawet nie sądziłam, że jestem w stanie wywołać aż takie zniszczenia, nawet w magii. Ha, teraz będę musiała przeprosić nauczycieli magii mojego brata, za to że twierdziła, że przesadzają z bezpieczeństwem - zaśmiała się lekko i jakże niewinnie. - Ale nie zrozum mnie źle, to nie jest tak, że polubiłam zabijać. Ja... - zamyśliła się. - Nie czuję się źle, że tamci zginęli w wyniku działania mojej magii. Chyba po prostu słowa ciotki do mnie najbardziej przemawiają - spojrzała na ćwiczebny miecz. - Chyba dziś jednak odpuszczę trening.
Także spojrzał na jej miecz, następnie na swój. Nie przerywał jej gdy mówiła, tylko słuchał uważnie jakby słowa, które z jej ust padały, miały dla niego niezwykłą wagę. Mogła to być tylko gra, maska kryjąca znudzenie, a mógł faktycznie być zainteresowany jej zdaniem i tym co chciała mu przekazać w trakcie tej przemowy.

Na koniec uśmiechnął się.
- No i zabijanie magią to jednak nie jest wbijanie ostrza w ciało ofiary - stwierdził, odkładając miecz. Głownia stuknęła o drewno. Dźwięk ten był cichy, łatwo wplatający się w szum fal, krzykliwe nawoływania mew, których obecność świadczyła o bliskości jakiegoś lądu i nieco bliższych rozmów marynarzy. Ci ostatni nie zwracali już takiej uwagi na treningi młodej księżniczki, więc wokół dwojga młodych pasażerów nie kręcił się tłumek zainteresowanych. Rzec można było nawet, że wpleceni zostali w zwyczajowy obraz pokładu, stając się jego kolejnym, stałym elementem.
- Inaczej się czuje gdy się patrzy umierającemu przeciwnikowi w twarz, a inaczej gdy się nawet nie ma pojęcia gdzie dokładnie stoi - kontynuował Nichael, obrzucając wzrokiem najbliższe otoczenie, jakby czynność ta pomagała mu zebrać myśli. - Masz potężną magię w sobie i to, że nie czujesz się winna śmierci tamtych istot wydaje mi się niedobre. Nie żebym był świętym czy coś, albo oskarżał cię o bycie bezdusznym potworem, tylko… Tylko że pierwsze odebrane życie, czy nawet życia powinny chyba zostawiać jakiś trwały ślad. Coś jak taki znak, sygnał ostrzegający przed nieodwracalnością czynu. Uśpione zaklęcie, które aktywuje się gdy przekroczysz granicę.
- Nie jestem dobry w te gatki
- dodał po krótkiej chwili milczenia, przenosząc ponownie wzrok na swą rozmówczynię. - Moje siostry lepiej się do tego nadają, a nawet większość z braci. Mówię tylko to co myślę, czego nauczył mnie ojciec i matka. Wuj pewnie by określił ten sygnał za wiadomość o wejściu na właściwą ścieżkę, na której czekała moc i potęga, ale on ma specyficzne podejście do tych spraw. Chyba sama musisz do tego dojść. Do tego czy zabijanie stanie się dla ciebie chlebem powszednim czy jednak będzie powoli rozdzierało ci duszę. I to zarówno zabijanie tych złych jak i dobrych. Iskry życia, tak przynajmniej twierdzi matka, są w każdej istocie takie same. One nie są złe czy dobre. Mogą być silniejsze lub słabsze, ale nie obierają stron. Gasząc je powinno się mieć to na uwadze. Heh… Za dużo gadam - zakończył uniesieniem kącików ust i wzruszeniem ramion. Jego wzrok powędrował w stronę zejścia pod pokład, z którego wyłoniła się właśnie Gwiazda, skupiając od razu uwagę załogi. Pomachał dziewczynie, a ta mu odmachała jednak kroków swych nie skierowała w stronę brata i anielicy. Zamiast tego rozpoczęła powolny spacer, tym powolniejszy, że przerywany co chwilę koniecznością zamienienia paru słów z kolejnymi, napotykanymi marynarzami.

Anielica intensywnie myślała nad monologiem chłopaka. Skrzyżowała ręce przed sobą, ale moonri, na której obecność również zareagowała przyjaznym uśmiechem, odmachała końcówką skrzydła.
- No cóż... - zaczęła niepewnie. - ... Albo u mnie jest to kwestia siły przekonań co do słuszności moich działań, albo zwyczajnie nie mam sumienia - westchnęła odwracając spojrzenie. - Pewnie nie dowiem się póki kogoś nie zabiję bez użycia magi, mieczem czy sztyletem - mruknęła w zamyśleniu i skierowała wzrok ku niebu. Sama nie była w stanie określić jak to było z nią naprawdę. Nigdy wcześniej w swoim życiu nie musiała zmagać się z takimi przemyśleniami. Trzymana za bezpiecznymi murami zamku w Aler była z dala od wszelkich problemów, a na co dzień niczego jej nie brakowało. No może trochę tęskniła za rodzicami, którzy choć obecni to zawsze mieli na głowie dobro królestwa i obowiązki względem niego.
- Sumienie to rzecz względna, bym powiedział - jako że wzrok skierowany miała w innym kierunku, jedynym indykatorem tego, że Nichael się uśmiecha były wesołe nuty brzmiące w jego głosie. Najwyraźniej nie zamierzał traktować całej sprawy na poważnie albo też starał się dla jej dobra zbagatelizować problem posiadania, lub też nie, sumienia.
- Nie zaprzątaj sobie tym teraz głowy, księżniczko. Z czasem dojdziesz do odpowiedzi, a teraz wybacz ale pora bym ruszył siostrze na ratunek - dodał, po czym zostawił ją samą by, jak rzekł, udać się w stronę Gwiazdy, którą jak zwykle zdążyli już otoczyć marynarze.

Origa zazdrosnym spojrzeniem powiodła za rodzeństwem. Gdy ich widziała razem wtedy tym bardziej tęskniła za własnym bratem, który został w Alezji. Anielica była bardziej jak pewna, że on by wiedział jak ona się czuje. W końcu rozumieli się bez słów.

Nie chcąc się dłużej irytować, Origa odwróciła się na pięcie i podeszła do burty, oparła się na niej łokciami i wypatrzyła się w dal. Miała przy tym skwaszoną minę, jak to można było się spodziewać po niezadowolonej księżniczce.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 11-07-2017, 22:22   #23
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Leżący w łożu boleści Litwor starał się nie narzekać. Co by nie powiedzieć, po raz kolejny uniknął śmierci o włos, tym razem faktycznie nieco przeholował. Niepotrzebnie skakał na tą łódź. Z drugiej strony, przynajmniej nikt, kto pozostał jeszcze wtedy na tamtym statku, a była to garstka nic nie znaczących demonów, nie przeżył Z jednej strony mógł sobie gratulować, a z drugiej pluć sobie w brodę. Nie lubił zabijania. Co prawda czasem było nieuniknione, ale go nie lubił i basta. Na dodatek, miał całe mnóstwo czasu, kiedy leżał w łóżku i zżymał się sam z sobą.

Starając się nie przewracać z boku na bok, w czasie wizyt, podpytywał Senę Lif jak i Gwiazdę, o magię krwi, której ktoś zdawało się użył w czasie starcia. Nie spotykał się z nią zbyt często, a była paskudna zazwyczaj, co więcej, ciekawiło go, czy któraś z mocy czy odwiecznych zarządza tą mocą, czy też opiera się wyłącznie na rytuałach wyciągających moc z dusz i przelanej krwi. Osobiście nie był zainteresowany, ale wolał wiedzieć nieco więcej, na wypadek, gdyby musiał tępić plugastwa jej używające.

Rekonwalescencja była bolesna, ale na szczęście wylizanie się z ran, które swobodnie mogłyby po rozdzieleniu starczyć na wytłuczenie części załogi, zajęło Aigamowi tyle czasu, co porządne przeziębienie. Tylko objawy były dużo ostrzejsze. Po trzech dniach, zaczął powoli wstawać z łóżka i się przechadzać z wolna po kajucie. Była to bezpiecznie nieduża odległość i zawsze miał się czego złapać. Jednak kiedy dojrzał ścianę wiecznego sztormu, nie był pewien czy się z tego powodu cieszyć, czy znowu zwalić wszystko na swoje zezowate szczęście. Żadna iskra magii nie została z niego wydarta, ale nosem czuł różnicę. Tam, gdzie wcześniej dookoła można było wyczuć delikatny zapach magii, niczym wilgoć w powietrzu, teraz było jedno wielkie nic, całkiem jakby nagle dookoła powstała pustynia. Wieczny sztorm również nie był kojącym nerwy widokiem... a jednak wracał do domu. O ile mieli przeżyć przepłynięcie przez to coś. Słyszał niekiedy opowieści, ale nijak się nie umywały do rzeczywistości. - Sześć błota stóp i dziesięć sążni wody... sześć błota stóp i tysiąc sążni wody - Zaczął śpiewać swoją wersję jednej z szant, po krótkiej poprawce, na prawdopodobną głębokość okolicznych wód. Tutaj nawet Kraken mógł przypływać na okres godowy i mieć dość na to miejsca.

Poza śpiewem Litwora na pokładzie panowała cisza. Na twarzach załogi widać było niepokój, wiążący się z niewiadomym jutrem, nieznanym zagrożeniem, a także samy poczucie opuszczenia przez… No właśnie, przez co? Ci, którzy na magii się znali mogli odpowiedzieć na to pytanie. O ile bowiem w nich magia wciąż tkwiła tak poza nimi była tylko pustka. Dziwne nawet wydawało się to, że sam statek wciąż istniał, z magii wszak stworzony. Sena jednak nie sprawiała wrażenia zaniepokojonej swym losem. Czuć od niej było ciekawość, ekscytację nieznanym. Te same emocje poczęły wkrótce emanować z każdej deski, liny i kawałka płótna jakie tworzyły “Morską Wiedźmę”.
Wał chmur zbliżał się, z każdą chwilą coraz bardziej, napędzany niecierpliwością Wiedźmy.
- Ciekawe jakiego powitania powinniśmy się spodziewać? - Ciszę przerwał głos Mir’a, który tak jak i reszta ludzi i nie-ludzi znajdujących się na statku, porzucił swe obowiązki i uwagę skupił na tym, co przed dziobem się znajdowało.

- Uwertury na pioruny i sztorm, z domieszką niepewności, za to po drugiej stronie, może będą syreny i zapach w powietrzu jak nigdzie indziej. Powietrze tam jest wręcz przesycone pewną rzeczą, ale to za ścianą. Mam nadzieję. - Odparł na pytanie Mir’a, chyba jako jedyny wiedział co jest po drugiej stronie. -Sena, kiedy ostatni raz widziałaś nowe morza?- Litwor wyszczerzył się do Wiedźmy.

Origa zainteresowana zebraniem najważniejszych osób na statku, zaraz też i sama się pojawiła tam. Standardowo zignorowała obecność Mira, skupiając się na słowach Litwora. Anielica podobnie jak i Dusza Statku, była podekscytowana. Uśmiechnięta blada buźka czarnowłosej skrzydlatej przyglądała się to w dal, na mgłę, to na jej opiekuna. Po tym jak Aigam zaczął zachwalać powietrze po tamtej stronie, księżniczka rozłożyła po swoich bokach skrzydła, jakby jakby chcąc pochwycić powiew wiatru i w zniecierpliwieniu rozważała by podlecieć tam samej.
- Daleko jeszcze? - zapytała Origa spoglądając to na opiekuna to na Senę.

Litwor tylko wzruszył ramionami. Nie miał absolutnie żadnego pojęcia. Mogły to być godziny, dni, tygodni, a może nawet miesiące. Równie dobrze czas mógł nie istnieć wewnątrz burzy, albo mogło ich tam coś unicestwić. Zastanowił się chwilę nad odpowiedzią i uznał, że pytanie równie dobrze mogło się odnosić do Rivoren, dna, albo śmierci, a że ostatnie o czym śpiewał, to sześć błota stóp, mógł dać tylko jedną odpowiedź. - Miejmy nadzieję, że tak.

- Minęły wieki - cichym głosem odpowiedziała Wiedźma, uśmiechając się do Litwora i anielicy. - Wszystko zależy od tego co jest za tym wałem i czy zdołamy go pokonać. Możliwe że znajdziemy się w chaosie magicznych zawirowań, które rozniosą ten statek i nas na drobne kawałki. Pozostaje czekać i liczyć na to, że przychylność Trójcy wystarczy byśmy uszli z tej przygody cało.
Pomimo raczej ponurych przewidywań, cały statek wraz z jego Duszą tchnęły radością. Nie dało się jej ignorować bowiem znajdowała się w każdym wdychanym hauście powietrza, w każdej kropli morskiej wody, która zraszała ich twarze gdy mknęli przez wody Morza Zguby. Na twarzach marynarzy strach mieszał się z wyczekiwaniem, jakby i oni stanowili w jakiś sposób część statku, a tym samym i Seny. Jakby wszystkich i wszystko łączyła niewidzialna więź i tylko ci, którzy gośćmi jedynie na pokładzie byli obcy. Na twarzach Lif, Nichaela i Gwiazdy widać było przede wszystkim niepokój. U każdego jednak miał on nieco inny wyraz. U kapłanki był to niepokój okraszony stanowczą postawą osoby, która wie że w miejscu do którego zdąża czeka ją nieprzyjemne powitanie ale i tak nie zawraca, a prze do przodu. U Nichaela był to przede wszystkim niepokój zabarwiony troską o dobro siostry, na której ramieniu spoczywała jego dłoń. U Gwiazdy zaś był on niepokojem połączonym z pogodzeniem na los, jaki czekał na nią i otaczające ją istoty tam, za granicą kłębiących się chmur i wyładowań.


Wkrótce czas oczekiwania na odpowiedzi tyczące się tego co czekało na nich tam, po drugiej stronie, dobiegł końca. “Morska Wiedźma” znalazła się tuż przed wałem, a jej załoga została postawiona w stan najwyższej gotowości. Zwijano żagle, sprawdzano liny, zabezpieczano co się dało. Litwor czuł jak z każdą chwilą, w której górująca nad nimi, pochłaniająca horyzont kotłowanina chmur zbliża się do niego, coś coraz mocniej przyciąga go do niej. Wrażenie było niezwykle silne, jakby jakaś siła zarzuciła haczyk, który wbił się w jego serce i teraz próbowała to serce przyciągnąć, a wraz z nim jego duszę i całą resztę. Było to uczucie dotąd nieznane, a jednak nie budzące niepokoju. Miało w sobie bowiem coś znajomego, jakąś aurę, która do niego przemawiała.
Niczego takiego nie odczuwała jego młoda podopieczna, dla której wał chmur był jedynie tym czym był, granicą za którą krył się nieznany, fascynujący świat. Może nieco przerażający, z całą pewnością pełen niebezpieczeństw, ale dający szansę na przeżycie przygody jej życia. O ile życie to zachowa i nie stanie się ona jej ostatnią.

W końcu nastąpiło to, co zdawało się nie tylko nieuniknione ale i wyczekiwane. Dziób “Wiedźmy” wniknął w tą dziwną, chmurną powłokę. Statkiem wstrząsnęło, jakby stworzona była nie z miękkich chmur a z litej skały. Po pokładzie poniosły się odgłosy okrzyków zaskoczenia i bólu, bowiem nie dla każdego lądowanie na deskach było przyjemne. Okręt jednak nie stanął w miejscu, a poruszał się dalej, wnikając w wał niczym w gęstą melasę. Wiatr towarzyszący wałowi rozwiewał włosy i wdzierał się pod ubrania, sprawiając wrażenie jakby chciał je rozerwać na strzępy, a wraz z nimi ciała ich nosicieli, a także statek, którym płynęli. Były to wiatry magii, tak chaotycznej i dzikiej, że nie pozwalała się określić nawet takiemu doświadczonemu wojakowi jak Litwor, którego zmysły przytłoczone zbyt wieloma bodźcami, odmawiały posłuszeństwa.
Cal za calem, fragment po fragmencie, “Morska Wiedźma” znikała im z oczu, pożerana przez nieznaną im siłę, która utworzyła zaporę. W końcu i oni zostali przez nią pożarci…


Po drugiej stronie nie było morza, lądu ani… W sumie nie można było powiedzieć by było tam niebo. Przestrzeń, która się przed nimi rozciągała była dokładnie tym, przestrzenią. Pozbawiona była kierunków i znanych im punktów odniesienia. Pełna za to była kolorów i, co mógł stwierdzić nie tylko Litwor ale i Origa, magii. Była wszędzie, silniejsza niż kiedykolwiek mieli okazję doświadczyć. Wdzierała się w nich i w statek, przewiercała na wylot, wypełniała i brała w posiadanie. Sena zniknęła, a wraz z nią zniknęli marynarze. “Morska Wiedźma” zaczęła się rozpadać na drobne kawałeczki tuż pod ich stopami. Zaczęli spadać w dół dając fałsz wrażeniu, że dołu nie było. Był, był czarny i niezgłębiony, odcinał ich od zmysłów, od ich ciał, w końcu odciął także od świadomości.


Ta ostatnia postanowiła w końcu powrócić, dając im znać iż żyją. Bo żyć musieli sądząc po bodźcach dostarczanych przez ciała. Czuli chłód wiatru owiewającego mokrą skórę i przemoczone odzienie, które ją okrywało. Czuli ból mięśni, całkiem jakby zmusili je do ciężkiej pracy przez czas zdecydowanie dłuższy niż te były w stanie pracować. Czuli też tępy ból głowy, jak po nocy spędzonej na ostrej hulance. Gdy otworzyli oczy powitał ich widok nie lada.





Majaczący w oddali brzeg, upstrzony szczytami spowitymi w całunie stalowych chmur. Równie stalowa była woda i niebo i… Zdawało się że wszystko co ich otaczało, włącznie z samym powietrzem które wtłaczali do płóc. Szybko też stało się jasnym dlaczego ich ubrania i ciała były przemoczone. Ciężko bowiem było pozostać suchym gdy się znajdowało w wodzie, a konkretnie leżało na uplecionej z wodorostów siatce rozciągniętej na wodzie i napędzanej przez syreny o poważnych, niemych obliczach. Obok leżeli pozostali członkowie załogi “Morskiej Wiedźmy” oraz goście okrętu wraz z samą Duszą, która wspomagała syreny w holowaniu ich do brzegu. Także na jej twarzy malowała się powaga, strach nawet i coś, co kojarzyć się mogło z żalem.
- Gdzie jesteśmy, Litworze? - zadała pytanie jedynej osobie, która mogła się orientować w miejscu, do którego trafili, o ile faktycznie było to miejsce należące do zaginionej Wyspy Bogów. I mógł stwierdzić śmiało iż było. Znał ten zapach, który wdzierał się w nozdrza, znał tą aurę magii, którą nasycone było powietrze. Tak, był w domu bowiem całe Rivoren było właśnie tym, jego domem. To jednak co przed sobą widział nie należało do krainy, w której się wychował, a do jej zakazanej części. To była druga strona Rivoren, zakazane ziemie Margh i ich wybrzeże.

Księżniczka miała minę jakby dopadła ją silna choroba morska. Siedziała w klęczki ze skrzydłami szeroko rozpostartymi, opierając się na tej dziwnej siatce z wodorostów. Skupiła się na oddychaniu i wyczuwaniu tej potężnej magii, która tu ją otulała niczym kokon. Po zadaniu przez Senę pytania skierowanego do Litwora Origa spojrzała w ich kierunku na krótką chwilę. Jednak oczekując jego odpowiedzi, wróciła do przyglądania się majaczącemu przed nimi lądowi. W spojrzeniu anielicy widoczny był błysk fascynacji na to nieznane, które na nich tam czekało.

-W ciemnej dupie. Witamy w Margh. Co prawda to niby część Rivoren, ale ten, no… zakazane ziemie i tak dalej. Tu jest niebezpiecznie i mówię to ja. Co ze statkiem, da się go jakoś odtworzyć, czy tylko pozostał gdzies za nami? - Litwor poruszył prawdopodobnie drażliwy temat. Rozglądając się jednocześnie za swoimi bagażami. Wolałby, żeby pewne rzeczy nie przepadły.

Na twarzach wszystkich odmalował się strach. Każdy wszak słyszał o Margh, Przeklętej Krainie, o której krążyły opowieści z rodzaju tych, którymi matki straszą swe dzieci gdy te nie chcą słuchać.
- Nie wiem - Sena dopiero po dłuższej chwili odpowiedziała. - Nadal żyję więc musi w jakiś sposób istnieć, chociaż nie wiem co dokładnie się stało w trakcie przejścia. Może uzyskamy odpowiedź w tej krainie, o ile przeżyjemy na tyle długo by móc zadać pytania.
Wizja nie była optymistyczna, nie dało się ukryć. Tak jak nie dało się ukryć braku bagaży, które podobnie jak statek, zniknęły zostawiając podróżników tylko z tym, co mieli przy sobie.
- Znasz tą krainę lepiej niż my - podjęła Wiedźma, a jej spojrzenie zdawało się przewiercać Aigama na wylot. - Czy jest ktoś z kim mógłbyś się skontaktować, a kto mógłby udzielić nam pomocy? Przynajmniej na samym początku..
-Noo, Margh, ewentualnie któraś z jej kapłanek, Łapacze, może jakaś demonica czy elfka, unikajcie magów i nie pokazujcie od razu, że macie magiczne zdolności. Najlepiej w ogóle, jeśli nie będzie to konieczne. Zaś co do kontaktowania się, myślę, że niedługo sami nas znajdą, w miarę szybko nawet. - Dodał po chwili zastanowienia Aigam.

- Czemu mamy unikać magów? - wtrąciła się Origa ze swoim pytaniem.
-Bo tutaj się ich zabija za to tylko, że istnieją.- Odparł Litwor spokojnie. W końcu sam był magobójcą z zawodu.
- No dobrze... - mruknęła pod nosem anielica i owinęła wokół siebie skrzydła, by osłonić się od nieprzyjemnego wiatru. Dla niej zastosowanie się do zalecenia Litwora nie stanowiło dużego problemu, bo na co dzień i tak miała zakaz używania magii więc nawet nie nawykła do korzystania z niej. - I Margh nas zaprowadzi do Riv? - zapytała, wykazując przy tym coś na kształt entuzjazmu, o który w czystej formie jednak ciężko było będąc mokrym i płynąc niestabilnym substytutem łodzi.
-Ori, nie chcę cię martwić, ale prawdopodobnie ma na głowie ważniejsze sprawy obecnie, niespecjalnie lubi jak jej się za bardzo zawraca dupę, ale może trafimy na jakąś świątynię albo kapłankę. Kto wie, w ostateczności będziemy musieli jakiś czas polegać na tym co sam wykombinuję lub znajdę. Szczury lądowe się czasem przydają. - Rzucił na koniec kiepskim żartem.

- W takim razie większość z nas może mieć poważne problemy - podsumował Nichael. Nie można było odmówić racji jego słowom. Każdy z nich posiadał jakąś moc, którą można było określić mianem magicznej. Chociażby sama Sena, istota utkana z magii. Chociażby Gwiazda, fizyczna manifestacja mocy Trójcy. Lif także nie pozostawała w tyle i nawet sam Nichael mógł do magów zostać zaliczony z jego umiejętnością zmiany kształtu.
Zanim jednak którekolwiek z nich zdążyło włączyć się do rozmowy, przerwała im kapłanka Tahary, wskazując dłonią horyzont i widniejący na nim brzeg, do którego zmierzali.
- Ktoś się zbliża - poinformowała, zmieniając kształt i już jako sokół silnym machnięciem skrzydeł wzbiła się w powietrze. I faktycznie, gdy się nieco lepiej przyjrzeli, dostrzegli niewielki punkt, który z każdą chwilą rósł, przybierając postać upadłej.


Postać znajomą, chociaż tylko jednej osobie.
Kobieta zatoczyła koło nad siecią, mierząc ich obojętnym spojrzeniem. Nie sprawiała wrażenia chętnej do ataku, co mogło nieco dziwić księżniczkę, bowiem od zawsze upadli byli w stanie wojny z aniołami i przy każdej okazji jedno dążyło do zniszczenia drugiego korzystając z każdego dostępnego środka. W końcu jednak nieznajoma zamarła nieco z boku, w pobliżu Litwora. Na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech gdy przemówiła.
- No, no, kogóż my tu mamy.

Niechęć - delikatnie nazywając to uczucie - była głęboko zakorzeniona w jestestwie każdego anioła. Nawet takiego będącego półkrwi i który nigdy wcześniej nie spotkał swego czarnoskrzydłego "pobratymca". Origa widząc upadłą rozłożyła skrzydła i zamachnęła nimi by strzepać z nich wodę. Czujnie przyglądała się obcej, jakby oczekując, że może ich zaatakować w każdej chwili. Księżniczka zacisnęła dłonie w pięści i kątem oka spojrzała na Litwora, oczekując jego reakcji.

- Cholera, znowu umarłem i znalazłem się w niebie! Co tam słychać Kaz?! - Krzyknął wesoło Aigam, machając do kobiety. -Jak dużego zamieszania narobiliśmy? - Zapytał z ciekawości.

- Znowu? - mruknęła Origa ze zdziwieniem powtarzając słowo wypowiedziane przez jej opiekuna. Od razu też, po przyjacielskiej reakcji Litwora na upadłą, księżniczka przestała być spięta niczym panna młoda w noc poślubną. Ponownie owinęła się skrzydłami osłaniając się przed zimnym wiatrem i uważnie zaczęła się przysłuchiwać rozmowie.

- On już tak ma - na pytanie anielicy odpowiedziała upadła, którą Litwor nazwał Kaz i z której przybycia był zadowolony. - Jeszcze żadnego, o ile mi wiadomo ale to się w każdej chwili może zmienić - odpowiedziała na pytanie Aigama, opadając nieco niżej wyraźnie nie mając zamiaru lądować na wodorostowej sieci.
- Wolelibyśmy uniknąć jakiegokolwiek zamieszania tak długo, jak to tylko możliwe. - Głos zabrała Sena, przyglądając się skrzydlatej z zaciekawieniem pozbawionym podejrzliwości.
- Czyli przynajmniej do czasu gdy postawimy stopy na stałym gruncie - dorzucił Nichael, którego niechęć wcale nie zmalała pomimo wyraźnie ciepłego przyjęcia, jakie urządzili upadłej pozostali. Nawet dłoń Gwiazdy, która w geście uspokojenia spoczęła na jego barku, niewiele w tej kwestii zmieniła.
- To powinno się udać o ile się pospieszycie. Ahri czeka na plaży pilnując by nikt niepowołany nie znalazł się w pobliżu. Ucieszyła się na wieść o twoim przybyciu - ostatnie słowa Kaz skierowała do Litwora, wyginając ku górze kąciki ust. Spomiędzy warg wyłoniły się wyraźnie odcinając od szkarłatu ust, zęby. Uśmiech był radosny, chociaż oczy pełne niepokoju. Raz po raz uciekała spojrzeniem w kierunku, w którym zmierzali.
- Wybrałeś sobie nienajlepszy czas na wizyty, chociaż znając życie wyboru wielkiego nie miałeś. Dobrze jednak że przybyłeś wraz ze swymi towarzyszami. Każda pomoc jest teraz na wagę złota bowiem czasy nastały ciężkie dla obu krain. Mam nadzieję, że dzięki wam uda się powstrzymać zagrożenie - rzekła, spoglądając na każdego z osobna. Nieco dłużej jej wzrok spoczywał na Oridze, Senie i Gwieździe, jednak na koniec powrócił do Litwora.
- Bramy tracą swą moc. Wszystkie, nie tylko ta, którą wzmacniają Filary. Coś kradnie ich moc, a bez niej… - poruszyła skrzydłami, strzepując z nich krople wody, które na nich opadły. Jednocześnie ruch ten był wzdrygnięciem, wyrazem.. Strachu? Tak, strach zdawał się być najbliższy, chociaż sporo w tym było także pożądania wynikającego z mrocznej natury upadłej, o której istnieniu Aigam przekonał się gdy wraz z nią stał w pobliżu jednej z owych Bram.

-Pamiętasz, jak mówiłem że zrobiłem to, co do mnie należało i że bardzo nie lubię, jak mi mówią tylko część tego co potrzebuję wiedzieć? Właśnie tak to się kończy. Tak bardziej na poważnie, pałętałem się po Zaris, kiedy się dowiedziałem o większych kłopotach. Widział ktoś Darkara albo Avarona od mojej ostatniej wizyty? Cieszę się, że jeszcze żyjesz, to samo z Ahri, najwyraźniej się sprawdziła nieco lepiej niż się to zapowiadało z początku. Ktoś jeszcze ze znanych twarzy? - Aigam przerwał na chwilę na zaczerpnięcie oddechu. -Jak się nieco uspokoi, to będzie trzeba odzyskać parę rzeczy, które były na statku. Kilka rzeczy, które trzeba by było zniszczyć, zanim znowu wpadną w niepowołane ręce, bardziej niż moje. - Dodał szarpiąc w zamyśleniu brodę. Zastanawiał się jak fatalnie wyglądała sytuacja na chwilę obecną. Strach u Kaz był sprzeczny z naturą rzeczy, starał się jednak nie dać po sobie poznać nutki niepokoju. -Seno, będziesz w stanie stanąć na lądzie? - Gdyby nie była w stanie, wolał nawet nie myśleć, jakie mogło to powodować komplikacje.

Z całego towarzystwa chyba tylko Origa nie zdawała sobie powagi sytuacji. Księżniczka z naburmuszoną miną wpatrywała się w brzeg. W tej chwili jedyne o czym marzyła to dotrzeć do lądu, obmyć się ze słonej, gryzącej wody i przebrać się w coś suchego.

- To się okaże - odpowiedziała Wiedźma, ignorując zaniepokojone spojrzenia swojej załogi. Nikt wszak nie wiedział co by się z nimi stało gdyby także Dusza okrętu zniknęła. Czy mogła zniknąć? Dlaczego wciąż istniała skoro nie istniało ciało? Pytania te widniały na twarzach syren, ludzi i przedstawicieli pozostałych ras, które tworzyły jej załogę.
- Z drużyny pozostałyśmy tylko my dwie - Kaz odpowiedziała dopiero po chwili. - Reszta nie miała tyle szczęścia, chociaż w obecnej chwili można chyba powiedzieć, że to my nie miałyśmy. Łaska Trójcy to kapryśny dar - dodała, wzbijając się nieco wyżej. - Sprawdzę wody, może część z owych przedmiotów uda się odzyskać. Przykro mi z powodu twojego statku - rzuciła w stronę Seny, zdradzając tym samym iż wie z kim ma do czynienia. - Jestem pewna że stało się tak z dobrego powodu, jednak na wszelki wypadek chwila ta jest dobrą aby pożegnać się z wszystkimi. Porozmawiamy gdy wylądujecie, to już niedaleko - dodała, słowa kierując do Litwora, po czym nie czekając na odpowiedź wzbiła się w powietrze. Jeszcze przez chwilę tkwiła nad nimi wypatrując czegoś na tle stalowego nieba, po czym ruszyła w stronę przeciwną do tej, z której przyleciała.
- Czy możemy jej zaufać? - zapytał Nichael, dla którego kwestia ta zdawała się być ważniejszą niż wszystkie inne. Widać też było, że na owe zaufanie nie ma ochoty, jednak samo pytanie świadczyło o tym, że był gotów dać skrzydlatej szansę o ile Litwor da mu swoje słowo.
- Zbliżamy się - zanim Aigan miał szansę odpowiedzieć wtrąciła się Sena, wskazując na ląd, który nagle znalazł się niemal na wyciągnięcie ręki. Widać już było szary piasek plaży i linię drzew. Doskonale także widać było oba szczyty, dumnie wyrastające ponad koronami gęstego lasu. Ich wierzchołki zasnuwały nisko wiszące chmury. Były one niczym całun nałożony na trupa krainy, co wcale nie poprawiało nastroju rozbitkom. Szybko jednak znaleźli przyjaźniejszy punkt, na którym można było zawiesić spojrzenia. Drobna postać odziana od stóp po głowę w białe, zwiewne szaty, czekała na nich po kolana zanurzona w wodzie.


Wiatr targał jej szatami i rozwiewał srebrne włosy. Na ich widok oderwała dłoń, którą przytrzymywała odzienie i pomachała radośnie.

-Można. - Powiedział Litwor po chwili namysłu. Ciężko byłoby streścić wszystko co wiedział na temat tej grupy Łapaczy oraz historii ostatniego odnawiania Filarów. Na widok kapłanki, zamachał energicznie, a po chwili odwrócił się do Seny. -Co o tym myślisz? Bo dla mnie to za wysoka szkoła magii, żeby powiedzieć coś sensownego. - Zwrócił się do Seny. Kotłowoało się w nim sporo emocji, w tym całkiem sporo znużenia tym, że kiedy we wszystko zamieszane były Potęgi, większość spraw za bardzo przypominała wojnę, zakrojoną na szeroką skalę, gdzie nie liczyły się koszta, ofiary i poświęcenie. Przynajmniej nie na dłuższą metę, za to ciężko było się nudzić, czy przewidzieć jak długo się będzie żyło.

Origa natomiast stwierdziła, że ma dość siedzenia na siatce z wodnej roślinności. Rozłożyła skrzydła, z których pomocą złapała równowagę na ich środku transportu morskiego, a następnie zrobiła nimi silny zamach, wzbijając się w powietrze. Księżniczka zamierzała na własną rękę postawić nogę na suchym lądzie. Skierowała się do machającej do nich istoty.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...

Ostatnio edytowane przez Plomiennoluski : 11-07-2017 o 22:24.
Plomiennoluski jest offline  
Stary 11-07-2017, 22:44   #24
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
- Wkrótce zobaczymy - odparła Sena, przyglądając się drobnej postaci, która czekała aż przybiją do brzegu. I faktycznie, wkrótce kwestia tego czy Wiedźma przetrwa lądowanie na suchym lądzie została rozwiązana. Gdy tylko znaleźli się na tyle blisko, że wszyscy znajdujący się w sieci, a także ci którzy ją holowali byli w stanie postawić swe stopy na piaszczystym dnie morza, zarówno Sena jak i jej marynarze napotkali przezroczystą ścianę, której żadne z nich nie było w stanie przekroczyć. Każda próba wiązała się z bolesnym odepchnięciem, tak jakby kraina nie chciała mieć z nimi nic wspólnego, jakby za wszelką cenę pragnęła obronić się przed ich obecnością na jej ziemi.
Pozostali, ci którzy w skład załogi nie wchodzili, a jedynie gośćmi na statku byli, podobnego problemu nie mieli i bez przeszkód mogli dołączyć do anielicy i odzianej na biało istoty. Istota ta, jak się okazało gdy zdjęła ze swej głowy kaptur, była elfką. Drobna, o dziecięcym wyglądzie, uśmiechała się przyjaźnie do wszystkich, chociaż nie dało się ukryć, że największą radością wita pojawienie się Litwora. Jej radość zmalała jednak widocznie, gdy zwróciła się do Seny.
- Twoja klątwa, Odwieczna, nie została zniesiona. Jej oddziaływanie jest jednak słabsze w tej krainie więc powinno ci się udać przełamać zaporę, by tego dokonać będziesz jednak musiała użyć większych pokładów swej mocy. Pokładów zakazanych - dodała z wyraźnym smutkiem.
- Tego zaś nie uczynię, Kluczniczko, o ile nie będzie to konieczne - odpowiedziała jej Wiedźma, z podobnym smutkiem, który i w jej głosie dało się posłyszeć. - Wezwijcie mnie, jednak dopiero gdy innego wyjścia nie będzie. Mam jednak nadzieję, że tego nie uczynicie. Do czasu naszego kolejnego spotkania spróbuję odtworzyć swe ciało. Powodzenia - zakończyła, wyraźnie unikając “żegnaj”, które jednak zawisło w przestrzeni która ich dzieliła.


Po pożegnaniu ruszyli dalej, w głąb Margh, prowadzeni przez elfie dziecię, które okazało się być kapłanką samej Margh, patronki tej przeklętej krainy, w której wylądowali. Ahri, takim bowiem imieniem przedstawiła się towarzyszom Aigama, doprowadziła ich do niewielkiego obozu rozbitego nad niewielkim jeziorem. Droga minęła im w ciszy i w stanie stałej gotowości. Przeklęta kraina nie była miejscem bezpiecznym, nawet w spokojnych czasach, a obecne najwyraźniej do spokojnych nie należały. Każde mijane drzewo i krzew zdawały się kryć w sobie zagrożenie. Aura lasu, do którego wkroczyli po opuszczeniu plaży, była mroczniejsza niż wszystko z czym Origa kiedykolwiek miała do czynienia. Zdawało się nawet, że w porównaniu z tym lasem, Vole Kes było idealnym miejscem na piknik. Nawet Litwor, który wszak zdążył nieco poznać Margh, czuł że wiele się zmieniło od jego ostatniego pobytu w tym miejscu. Zmiany zaś zdecydowanie nie wyszły krainie na dobre. Jego czuły nos czuł w tym miejscu coś, czego wcześniej brakowało. Czuł magię. Ciężką, oślizgłą magię, która wręcz na siłę próbowała wedrzeć się do jego duszy, skazić ją, splugawić. Wrażenie było silne, niemal obezwładniające i tak nieprzyjemne, że gdy w końcu wyszli na ów skrawek otwartej przestrzeni otaczającej jezioro z trzech stron, uświadomił sobie że od dłuższej chwili wstrzymywał powietrze. Ulga była widoczna nie tylko na jego twarzy, każdy bowiem w jakiś sposób jej doznał. Całkiem jakby do tej pory tonęli i dopiero teraz udało im się wystawić głowy ponad taflę wody.
W pewnej odległości od drzew stały dwa, małe namioty obok których pasł się siwy wierzchowiec, który na ich powitanie uniósł łeb i zarżał cichutko. Na małym skrawku ziemi, który dzielił namioty od jeziora, przygotowano drewno na ogień i wytoczono koło z kamieni, wyraźnie mające ów ogień ugościć. Nieco z boku leżały juki, których ilość wskazywała nie tylko na większą ilość koni, ale i obozowiczów. Względnie na to, że pobyt w tym miejscu trwać miał czas dłuższy niż jedna czy dwie noce.
- Przenocujemy i za dnia ruszymy dalej - poinformowała ich Ahri, po czym dodała pytanie. - Czy ten ptak należy do was?
Ptakiem oczywiście była Lif, która zataczając koła w powietrzu, wcale nie sprawiała wrażenia chętnej do tego by wylądować i dołączyć do pozostałych.


Kaz przybyła akurat na kolację, gdy reszta namiotów w liczbie trzech, została rozbita i na dobrą sprawę wszystkie prace obozowe wykonane. Czy było to przez nią zaplanowane czy nie, tego nie dało się ocenić. Nie przybyła jednak z pustymi rękami udało się jej bowiem odnaleźć rzeczy Litwora, chociaż tylko te, które ten miał spakowane w plecaku. Niestety, broni wśród nich nie było, był jednak Kare-Nus i był płaszcz cieni. Także plecak księżniczki udało się odzyskać, chociaż nie było w nim ani pięknych sukien ani klejnotów. Były za to ubrania na zmianę, co prawda obecnie ociekające morską wodą, ale lepsze to niż ich kompletny brak.
- Odnalazły się też szczątki statku, chociaż rozsiane chyba po całym morzu - poinformowała upadła, przysiadając się do ogniska i bezczelnie korzystając z pracy cudzych rąk.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 15-07-2017, 16:55   #25
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Księżniczka choć postury była bardzo drobnej, to jednak z rozłożonymi do suszenia skrzydłami, którymi co jakiś czas potrząsała, zajmowała bardzo dużo miejsca przy ognisku. Na wieść, że spędzą noc na gołej ziemi bez dachu nad głową, na buźce Origi zagościł niezadowolony grymas. Wzdrygnęła się i to bynajmniej nie z powodu chłodu jaki przyniósł zapadający zmrok. W tym miejscu było niezwykle nieprzyjemnie, coś w tutejszej aurze otoczenia było bardzo nie w porządku i Oridze tylko pozostawało się domyślać, że ma to związek z tym czymś co ponoć chce wykraść magię z wyspy bogów.

Na pytanie o ptaszysko kręcące się nad obozowiskiem anielica spojrzała w górę.
- Tak - mruknęła do Ahri w odpowiedzi. - To Lif, kapłanka Tahary, uczennica mojego ojca - dodała bez jakiegokolwiek entuzjazmu.

Powrót upadłej księżniczka przywitała z zainteresowaniem, które jednak minęło gdy okazało się, że niczego, poza ubraniami jej torba nie zawierała. Origa jęknęła cichutko, lecz nie skomentowała tego w żaden sposób. Zaraz zaczęła wyciągać elementy ubioru i dość niezdarnie, jak to księżniczka, rozkładać je do suszenia.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 16-07-2017, 00:06   #26
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Litwor z kolei, zanim zaczął rozwieszać to, co nadawało się jeszcze do wysuszenia ze swoich bagaży, zdecydował się wszystko przeprać, żeby potem nie mieć ciuchów sztywnych od morskiej soli. Gdy już wszystko wisiało rozwieszone jak najbliżej paleniska, ale na tyle w jednym miejscu, żeby nikomu nie przeszkadzać w ruchach, przyszedł czas na pytania. Fakt, że obie znajome były na miejscu, miał nadzieję pozytywnie wpłynie na gadatliwość obydwu. Chociaż elfka zwykle bardziej rozmowna była na osobności jak dobrze pamiętał. - Ahri, Kaz, co tu się do diaska dzieje? Tak na poważnie, poza tym, że bramy zaczynają wariować, a ktoś próbuje sięgnąć po gigantyczną moc. Ja rozumiem samobójcze pakowanie się gdzie mnie nie chcą, robię to od dawna, ale wolałbym wiedzieć tym razem co dokładnie się dzieje, niezależnie, czy są jakieś odwieczne zasady, które mówią co powinienem wiedzieć a co nie. Już raz to przerabiałem, zdaje się, że wtedy tylko my graliśmy według zasad, a przeciwnik według swoich, całkowicie ignorując wcześniejsze ustalenia. Kto tak naprawdę jest przeciwnikiem, też miło by było wiedziedzieć. I co się dzieje z Margh, że czuć tu tak paskudną mieszankę magii. - Skończył wreszcie, straciwszy zapas powietrza w płucach.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 22-09-2017, 22:46   #27
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Obie przedstawicielki Łapaczy spojrzały po sobie. Ich miny jasno pokazywały, że same niewiele wiedzą, jednak ze słów Litwora wynikało, że ten wie nawet mniej zatem nadzieja na uzyskanie dodatkowych informacji spełzła na niczym.
- Nie znamy imienia naszego przeciwnika - przyznała Kaz, krzywiąc się przy tym i odstawiając misę z gęstym, głównie mięsnym daniem, na bok. - Wiemy że to ktoś z waszych ziem - spojrzała na pozostałych. - I wiemy że ma u nas kogoś, kto mu pomaga. Wiemy że Rivoren póki co opiera się ich działaniom, a przynajmniej nie są one tam aż tak widoczne jak u nas. Ta cała magia to wynik… - Kaz urwała, najwyraźniej zastanawiając się czy powinna mówić dalej lub też próbując dobrze dobrać kolejne słowa. Chwilę ciszy wykorzystała Ahri, która co prawda we wspomnieniach Litwora zwykle siedziała cicho, widać jednak jej zwyczaje zmieniły się nieco od tamtych czasów.
- Wynik podstępu Darkara i Avarona - wyjaśniła, dając dowód na to że wciąż nie przepadała za zabieraniem głosu w większym towarzystwie, bowiem ten był cichy i wskazujący na niepewność, którą dziewczyna odczuwała gdy spojrzenia zebranych przy ognisku skupiły się na jej drobnej postaci.

- Nadal ze sobą współpracują od czasu Filarów - kontynuowała, wbijając wzrok w złączone na kolanach dłonie. - Jakimś cudem udało im się wypaczyć działanie Filarów tak, że teraz wysysają magię z Rivoren i przenoszą ją do nas. To samo dzieje się z magią waszego świata - uniosła głowę na chwilę, by spojrzeć na towarzyszy Litwora.
- Mamy pewne… podejrzenia odnośnie tego, kto może stać za problemami po naszej stronie ale brak nam konkretów - Kaz przejęła pałeczkę, dając odetchnąć elfiej kapłance. - Byliśmy w trakcie zbierania informacji gdy nadeszło wezwanie. Nie mieliśmy czasu zweryfikować doniesień szpiegów i musiałyśmy zostawić to pozostałym, a same czym prędzej ruszać tutaj.
Poruszyła skrzydłami, wyrażając tym gestem swoje niezadowolenie, jednak na jej twarzy przede wszystkim malował się niepokój. Niepokój, który w jakiś dziwny sposób zdawał się podsycać niezbyt wesołą atmosferę jaka zapanowała przy ognisku. Informacji nie było wiele, ot ślad ledwie który mógł ale wcale nie musiał prowadzić do odpowiedzialnych za problemy, które ściągnęły do Margh Litwora i młodą księżniczkę oraz ich towarzyszy. Bez wątpienia jednak szykowała się kolejna, niebezpieczna misja, na których urosła legenda Aigama.

- Po naszej stronie odpowiedzialnym jest Ganir - nagle głos zabrała Lif, odzywając się po raz pierwszy odkąd ponownie przybrała swą ludzką postać. - On i córka jego Kalis.
- Kalis?! - głowy zarówno Kaz jak i Ahri zwróciły się w stronę mówiącej. Podobnie uczynili Gwiazda i jej brat. Na twarzy każdego malowało się zaskoczenie. Widać przy tym było także, że obu stronom imiona te były jak najbardziej znajome. Czyżby właśnie odkryli wspólny fragment układanki, dzięki któremu jej dwie połówki mogły zostać ze sobą połączone?
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 24-09-2017, 21:36   #28
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Anielica spojrzała krytycznie na wywieszone przez siebie ubranie po czym wróciła do swojego miejsca przy ogniu by dosuszyć śnieżnobiałe pióra. Odpięła od pasa pochwę ze Słonecznym Ostrzem i siadła w klęczki, rozpościerając skrzydła, przypadkowo trącając tych, którzy byli najbliżej niej.

Położyła miecz na swoich kolanach przyglądając się jego zdobionej kapłańskimi symbolami rękojeści. Cieszyła się, że ze wszystkich bogactw z jakimi posłano ją na tą wyprawę, ostała jej się właśnie ta broń. Jej rodzicielka posiadała taki sam i była z nim nierozłączna, nosząc go przy sobie nawet na wytworne bankiety. Dzięki treningom z Aigamem miecz leżał Oridze w ręku jeszcze lepiej niż kiedykolwiek.

Księżniczka słuchała i przyglądała się prowadzącym żywą rozmowę, ale jej mina jasno wskazywała, że nie wiele z tego rozumie. Położyła dłoń na chłodnej rękojeści miecza i słuchała. Na wspomnienie bóstw Darkara i Avarona nieco się ożywiła, jednak wcale jej to nie pocieszyło, bo kolejne imiona już były jej zupełnie obce. Wyglądało na to, że ze wszystkich tu zebranych wie najmniej.

- Chyba rzeczywiście przyprowadzili mnie tu tylko po to by złożyć w ofierze - burknęła pod nosem księżniczka, dochodząc do tych nieciekawych wniosków.

Origa wyprostowała się, złożyła skrzydła, ale tylko odrobinę i uniosła głowę spoglądając na Lif.
- Kim jest Ganir? - burknęła anielica zirytowana tą niewiedzą, strosząc pióra na skrzydłach. - I kim jest ta cała Kalis?! - dodała ze wzburzeniem i z zaciętą miną, domagając się odpowiedzi.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 26-09-2017, 18:57   #29
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
W czasie, gdy padały ważkie informacje, imiona Odwiecznych i tym podobne drobiazgi, z zapałem pałaszował kolację. Miał pojemny żołądek, a nie wiedział, kiedy następnym razem będą mogli sobie pozwolić na względne wygody w postaci obozowiska z ogniem i ciepłym posiłkiem. Gdy wszystkie obecne już się wypowiedziały, a sam był pełen, doprowadził swoją brodę do porządku i sam się wreszcie odezwał.
- Ha, wiedziałem że nieobecność Avanora wtedy, kiedy Riv i Oren wzywały swoje dzieciaki, mocno mi śmierdzi. Tylko co ja tam wiem, jestem tylko zwykłym śmiertelnikiem, któremu nawet nie chcą przedstawić reguł gry, zanim go wyślą do ratowania świata. Koniec jednak mojego zwykłego marudzenia, młoda ma rację, kim są Ganir i Kalis. Słyszałem tylko, że próbują zebrać w swoich rękach wszystkie artefakty w Zaris, Dzwonek z Daske im przeszkadzali i to by było tyle ile wiem. Więc, gdzie są, czemu nie można było do nich wcześniej dotrzeć i zwyczajnie ich zabić czy coś? Zaś co do podstępu, to zadam takie pytanie. Czy możliwe jest, że Avanor i Darkar wypaczyli Filary tak, że czerpią moc z Rivoren na zewnątrz, poprzez połączenie z Ogrodami, wykorzystując świątynię na spalonej ziemi i bliźniaczą dwoistość mocy śmierci i ich arcykapłanów? - Tak tylko pytam, nie dlatego że miewam paranoiczne teorie, które co kilka lat zdają się sprawdzać czy coś. Wyrzucił z siebie Aigam niczym kusza pistoletowa i dossał się do bukłaka, by zwilżyć usta, które zdążyły wyschnąć na wiór.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 28-09-2017, 18:36   #30
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację

Od strony jeziora powiało chłodem, który wniknął pod ubrania i sprawił że skóra pokryła się gęsią skórką. Kłęby mgły widoczne między drzewami zawirowały, jakby sam dźwięk wypowiadanych imion zdolny był sprawić że kraina zadrżała. W ciszy która nastała po pytaniach Origi i Litwora, trzask pożeranych przez ogień gałęzi, brzmiał niczym odgłos zbliżającej się burzy. Burzy, która na zawsze miała odmienić świat który znali.

- To ojciec i córka - Lif podjęła temat, wpatrując się w owe zachłanne płomienie. - On jest potężnym magiem, a moc którą zebrał przez lata swego cichego panowania, sprawiła że niemal równać się on może bogom. Kalis jest tylko niewiele od niego słabsza. Oboje przekroczyli już granicę podarowanego im życia, utrzymując swą egzystencję dzięki przymierzu z Darkarem. O Avaronie nie wiedzieliśmy nic…
- My natomiast nie wiedzieliśmy nic o tym całym Ganirze chociaż wiedzieliśmy że ktoś jest. - W przerwę, którą uczyniła kapłanka Tahary w swej przemowie, wtrąciła się Kaz. - Kalis jest nam jednak znana. Pojawiła się w Margh w jakiś czas przed Czasem Odnowienia, jak określamy dzieło Wybranych. Z początku nie zwróciliśmy na nią uwagi, jednak obecnie stanowi ona naszą główną podejrzaną. Niestety, brak nam dowodów - wyjaśniła, zaciskając dłonie w pięści.
- Jeżeli jednak to co mówisz - Ahri zwróciła się do Lif - jest prawdą, to możemy założyć, że działania Łowców, nawet bez poparcia ich dowodami na które liczyliśmy, będą usprawiedliwione. Nadal jednak musimy uzyskać zgodę naszych przywódców.
- Biurokracja - prychnęła Kaz, zaraz jednak się opamiętała i nim ponownie odezwałą, rozejrzała się wokoło. - Ahri ma jednak rację. Bez ich zgody mamy związane ręce. Przynajmniej dopóki nie dostaniemy bezpośredniego nakazu od Mocy - przy tych słowach wzrok jej spoczął na Gwieździe, która jednak wyraźnie udziału w rozmowie brać nie zamierzała. Czyżby Kaz widziała w niej szansę na ominięcie zasad?

- Możliwe że twoje podejrzenia mają słuszność, Litworze - kontynuowała kapłanka Margh, dłubiąc patykiem w ognisku, posyłając przy tym snop złocistych iskier wysoko w czerń nieba. - Niestety, na chwilę obecną nie jesteśmy w stanie sprawdzić tej teorii.
Także i wzrok Ahri powędrował w stronę Gwiazdy, która oparta o brata, zdawała się nie dostrzegać tych spojrzeń ani nie słyszeć wypowiadanych słów. Jej wzrok utkwiony był w widocznych nad koronami drzew, górach i lśniących na niebie odpowiedniczkach jej imienia. Nichael objął siostrę opiekuńczym ramieniem, butnie odpowiadając na te spojrzenia, wyraźnie dając przy tym do zrozumienia czyje dobro jest dla niego najważniejsze.

- O świcie wyruszymy w drogę do twierdzy Łapaczy. Jeżeli będziemy ostrożni powinno nam się udać dotrzeć tam bez wzbudzania zainteresowania. Chociaż to akurat będzie trudne do osiągnięcia - spojrzenie Kaz ponownie na Gwieździe spoczęło, jednak zaraz przemknęło w kierunku Origi i Litwora. Wyraz jej twarzy wyraźnie wskazywał, że jej wiara w powodzenie planów wędrówki incognito, była niewielka.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:37.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172