22-04-2017, 04:03 | #11 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Krieger : 22-04-2017 o 17:25. |
22-04-2017, 17:24 | #12 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
22-04-2017, 20:36 | #13 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014 Nieobecna 28.04 - 01.05! Ostatnio edytowane przez Autumm : 23-04-2017 o 17:33. |
22-04-2017, 21:20 | #14 |
Administrator Reputacja: 1 | Kto szybko daje, ten dwa razy daje. Tak przynajmniej mawiano, według Cedmona całkiem niesłusznie. Pięć sztuk srebra stale było tylko pięcioma sztukami srebra, bez względu na to, czy wpadły do sakiewki zaraz po rozmowie, czy dzień później. Ale miłą rzeczą ze strony handlarza było to, że zaliczkę dał. Co prawda Cedmon zakupów żadnych robić nie musiał, ale brzęczące w sakiewce monety były czymś przyjemnym. Podziękowawszy skinieniem głowy zgarnął srebro, po czym zaczął załatwiać sobie nocleg. Co prawda wolałby spędzić noc w namiocie, ale od biedy mógł to być nawet pokój w gospodzie, szczególnie jeśli gospoda oferowała posiłek i kąpiel. Niektórzy (o czym przekonał się osobiście) unikali wody całymi tygodniami, ale on wolał czystość niż smród niemytego ciała. Po kolacji i kąpieli sprawdził, czy do pokoju trudno jest się dostać bez woli lokatora, i czy łatwo go opuścić, na przykład przez okno. A potem poszedł spać. |
22-04-2017, 23:20 | #15 |
Reputacja: 1 | - Jeśli tylko taka jest Twoja wola, czarownico - z ust Hamadrio uśmiech ani na chwilę nie zniknął. Tłustym paluchem obtarł wargi z okruszków i sięgnął po wino. - Może być i co wieczór, skoro tak często chcesz mnie widywać. Po pieniądze zapraszam więc do mojego wozu, każdego wieczoru będę Cię z utęsknieniem oczekiwał. Wychylił puchar do dna i na zakończenie parokrotnie mlasnął. A potem wybuchnął śmiechem. - Wszystkie Wasze życzenia zostaną spełnione, Panie - odpowiedział Thoerowi oberżysta. - A co do Twego Panie pytania o rozrywkę, to niestety ale w Baranim Ogonie tego nie uświadczysz. W Eferalo jest jednak specjalne miejsce, służące rozgrywaniu pojedynków, czy to na pięści, czy bronią. Udaj się Panie na Salle Como za klasztorem. Jest tam mała arena, gdzie możesz robić zakłady, albo samemu stanąć do walki. Tylko uważaj, Panie, bo niektórzy przeciwnicy walczą do końca i zdarzało się, że przegrani byli wynoszeni na grobowe pole za miastem. Ranek, jak niemal codziennie, okazał się być wilgotny, parny, dżdżysty i mglisty. Mimo takiej aury, Plac Niewolniczy tętnił życiem. A to za sprawą karawany kupca Hamadrio, która właśnie się formowała. Mumamba i wszyscy inni, którzy byli obecni z zainteresowaniem przyglądali się dziesięciu sporym wozom zaprzężonym w powolne, acz cechujące się niezwykłą wytrzymałością i uporem czarne woły. Pięć z tych wozów przeznaczono dla ludzkiego towaru. Były w całości drewniane, z małymi kratowanymi okienkami i solidnymi wrotami z tyłu. Do każdego pojazdu grupa ośmiu najemników pod czujnym okiem Halbarta wprowadzała ludzi, których Hamadrio miał sprzedać w Kias. Większość niewolnych stanowiły kobiety, które zostały zamknięte po pięć w czterech wozach. Piąty pojazd miał za pasażerów sześciu muskularnych mężczyzn. Niewolnicy i niewolnice w większości byli w młodym wieku i stanowili mieszankę ras, od lokalnych Torillo, przez ciemnoskórych Ghaga, Okarów, niewielkich Yassan, a na Relhadach i Shaerach kończąc. Wehikuł, którym miał podróżować kupiec był pojazdem mieszkalnym z wypukłym dachem, pomalowanymi na biało burtami, niewielkimi okienkami i rozkładaną osłoną przeciwdeszczową nad jedną z burt. Jeden niewielki w porównaniu z pozostałymi wóz przeznaczony był na ekwipunek podróżny i zapasy i ten jako jedyny zaprzężony był w dwa konie. Pozostałe cztery wozy były to pękate pojazdy o burtach osłoniętych płótnem rozpiętym na pałąkach i w tych Hamadrio wiózł dobra przeznaczone na sprzedaż. Gdy wszystko było gotowe, Hamadrio wychylając swoje tłuste cielsko przez okno wozu dał znak do odjazdu; poganiacze smagnęli batami zwierzęta, najemnicy wskoczyli na konie i karawana ruszyła ku Puerta Principe - Bramie Książęcej, aby wyjechać z Eferalo traktem wiodącym na zachód, ku Asleucie. W okolicach bramy jadący na czele karawany Halbart von Kunth pozdrowił czekających tam najemników. Karawana przeszła mimo, pod łukowatym sklepieniem bramy i dalej w zasnute mgłą i mżawką przedpole miasta. Okar otarł wąsy z wody. - Jak widzicie karawana liczy dziesięć wozów i tyle ma dotrzeć do Kias. Przewiduję, że podróż nie potrwa dłużej niż pięć dni, ale jedna Alerman raczy wiedzieć, co nas czeka na szlaku. Jako, że pan Hamadrio chce dotrzeć do Kias jak najszybciej już jutro opuścimy bity trakt i skierujemy się na południe bezdrożami. Znam tą drogę, już nieraz nią chodziliśmy. Ci z Was, którzy mają konie będą jechać bokami, nie dalej niż strzelanie z łuku od wozów. Ci bez koni dołączą do woźniców. Broń miejcie pod ręką, gdyż nie wiadomo co nas czeka. Na najbliższym popasie zapoznajcie się z moimi ludźmi, to udana kompania. Ale pamiętajcie, nie toleruję zbytniego picia. Od dziewek trzymać mi się z daleka, chyba że Pan Hamadrio da zgodę. Wtedy możecie używać - spojrzał na Enki i Rusanamakę. - To samo tyczy się mężczyzn... |
23-04-2017, 01:35 | #16 |
Reputacja: 1 | Wczesnym rankiem nim jeszcze miejskie uliczki zalała śmierdząca horda tutejszych, Mumamba wymknął się z oberży i skierował na Puerta Principe. Wiedział gdzie iść, w przeszłości bywał w Eferalo, wykonał nawet parę drobnych zleceń dla miejscowych bogaczy i kupców. Lubił miejskie tereny, gdzie pracy dla rębajłów jest jak na pęczki, a na każdym rogu zagrać można w kości, albo obstawić walkę psów czy niewolników. Zarabiał pieniądze, a część z nich przeznaczał na ekwipunek i przeżycie. Pytasz, co robił z resztą? Parę monet przegrywał w karty, a co zostało rzucał jako jałmużnę dla tych, którym wiodło się stokrotnie gorzej. Częściej jednak, kiedy miewał gorsze dni, kupował urodziwych niewolników obojga płci - dla uciechy własnej, lub też grywał nimi, rzucając biedaków w otchłań nielegalnych aren. Przeważnie ginęli szybko, Mumamba to chodzący pech. Jak ognia unikał pakowania się w burżuazyjne wygody i pijaństwo. Dobrze wiedział, że srogi Rugug nie toleruje tych, co chcą sobie cukrem tył podcierać. Spora część niewolników prezentowała się jako bliscy krewni Mumamby. Niespecjalnie przejmował się ich pochodzeniem. Ważne, że on stoi wolny, a oni gniją w kajdanach. Czekając na pracodawcę, przechadzał się wzdłuż nieszczęśliwych niewolnych, oceniając żywy towar pod kątem jego różnorakiej przydatności. Czas miło płynął, aż wreszcie ujrzał nadzorcę oraz pracodawcę, pakującego swoje tłuste dupsko do umalowanej jak na święta karocy. Potem przypomniał sobie, że święto faktycznie trwa i dojadł wielkiego herbatnika, którym okoliczny piekarz częstował oszalałą dziatwę. Wojownik na brzdąca nie wyglądał, lecz dobrodziej nie raczył się sprzeciwiać. Sprawdzając własny ekwipunek słuchał słów Okara. Podróżował oczywiście pieszo, był gotowy do drogi. |
23-04-2017, 17:21 | #17 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014 Nieobecna 28.04 - 01.05! Ostatnio edytowane przez Autumm : 23-04-2017 o 17:39. |
23-04-2017, 18:23 | #18 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Krieger : 23-04-2017 o 22:48. |
24-04-2017, 18:41 | #19 |
Administrator Reputacja: 1 | Cedmon na miejscu zbiórki pojawił się odpowiednio wcześnie. Zdecydowanie wolał nie zaczynać pracy od spóźnienia się. Deszczem się nie przejął - nie był z cukru; trochę wody nie mogło mu zaszkodzić, a ekwipunek miał zabezpieczony przed lecącymi z nieba kroplami. Gdy karawana ruszyła, zajął miejsce niedaleko ostatniego wozu. Spoglądając na grupę wozów, tworzącą karawanę i wiozącą nie tylko niewolników, Cedmon zastanawiał się, komu warto napadać na kupca. Czy nie lepiej było poczekać, aż Hamadrio sprzeda swój towar i ukraść złoto? Wtedy nie strzegłoby go ponad tuzin najemników. I zdecydowanie łatwiej byłoby uciec z workiem złota, niż z kilkoma wozami, których zawartość i tak trzeba by zamienić na złoto. Chyba że ktoś chciałby sobie założyć harem. Podjechał bliżej, by przyjrzeć się niewolnikom i ocenić, które z nich warte by były zainteresowania. Z jego punktu widzenia - wszak różne bywały gusty. Musiał przyznać, że parę zasługiwało na uwagę... Ale, z drugiej strony, po co brać sobie na kark tyle bab? Czasami z jedną było dosyć kłopotów... Ponownie zwolnił i pozwolił, by większa część wozów go minęła, a potem zaczął się zastanawiać, w jaki sposób zaatakowałby karawanę, w zależności od tego, czy chciałby ją przejąć, czy jedynie zniszczyć. Najgorsze było to, że nie miał pojęcia, jak wygląda teren, przez który będą podążać. Stanął na moment w strzemionach i rozejrzał się dokoła. Wszak atak pod osłoną deszczu to też niezły pomysł. Tylko kto by zaatakował tuż z miastem? Chociaż... idiotów nigdy nie brakowało. |
25-04-2017, 01:37 | #20 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin Ostatnio edytowane przez Marrrt : 25-04-2017 o 15:02. |