Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-04-2017, 04:03   #11
 
Krieger's Avatar
 
Reputacja: 1 Krieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputację
Khazra oniemiał, patrząc na stojące przed nim monety. Nie znał znaczenia słowa 'zaliczka', ale sądząc po zachowaniu reszty najemników, Hamadrio właśnie podarował im te pieniądze zupełnie za darmo. Młodzieniec niepewnie wyciągnął rękę po swoją działkę i zagarnął ją jednym ruchem smukłej dłoni. Srebrniki momentalnie zniknęły gdzieś bez brzdęku, jak gdyby wtopiły mu się pod skórę.

Khaankharu spojrzał z ukosa na rusamańską wiedźmę. Wychowanemu w podzielonym na kasty społeczeństwie Khazrie ciężko było przyzwyczaić się do zachowania bardziej wyemancypowanych ludów. Kiedy podchmielony żołnierz zaczął targować się o podwyżkę jeszcze przed zaprezentowaniem swoich umiejętności, chrupiąc przekąski i popijając je zasponsorwanym przez torillczyka winem, chłopak w pełni spodziewał się że kupiec wyrzuci go na zbity pysk i przepędzi na cztery wiatry. Zamiast tego opłaciło się to nie tylko żołdakowi, ale i całej reszcie, a Hamadrio obdarował ich na dobry początek sowitą jałmużną, która w tych stronach zwała się 'zaliczką'. A teraz czarownica nie tylko spojrzała darowanemu koniowi w zęby, ale jeszcze otwarcie obraziła kupca insynuując jakoby nie stać go było na ich żołd, który chwilę wcześniej zakwalifikowała do skromnych. Khazra powoli zaczynał rozumieć grę interesów której właśnie był świadkiem, ale wywracała ona jego światopoglądem do góry nogami. Na targu w Asa-Tohti torillczyk kupiłby sobie takie dziewczę na wieczność za równowartość kilku z błyskotek które akurat miał na sobie. Ale nie byli w Asa-Tohti. Byli na północy, gdzie włóczędzy mogą napluć w twarz możnym, a ci obdarowują ich pieniędzmi i winem za samo wyrażenie zainteresowania oferowaną pracą. I to jego nazywano złodziejem!

Zaiste, Khazra znajdował się w krainie mlekiem i miodem płynącej. Tutaj jego marzenia z pewnością się spełnią.

Młodzieniec wymsknął się z Baraniego Ogona bez dalszych ceregieli i udał się na długi spacer ku obrzeżom miasta. Gdzieś w zakamarkach jego bujającego w obłokach wymarzonych bogactw umysłu pojawiały się ostre igiełki niepokoju, że to wszystko wyglądało aż za dobrze. Będzie musiał mieć oko na torillskiego magnata i na swoich nowych współpracowników - ostrożności nigdy za wiele!
 

Ostatnio edytowane przez Krieger : 22-04-2017 o 17:25.
Krieger jest offline  
Stary 22-04-2017, 17:24   #12
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Thoerczyk wstał i bez słowa zgarnął swój stosik monet skinieniem głowy kupcowi przyklepując oznajmione warunki umowy. Widocznym było, że nieznaniecznie, utykał na lewą nogę, którą nieco nad kolanem zdobiła imponującej wielkości blizna po wyrwanym dawno temu kawałku ciała. Nie przeszkadzało mu to jednak nijak w poruszaniu się po alkierzu. Tak samo zresztą jak wypite wino.
- Nie wiem jak wy - spojrzał na resztę świeżo zatrudnionych najmitów nieco dłużej zatrzymując spojrzenie na tajemniczych oczach czarodziejki i posępnym wzroku czarnego wojownika, który jednak zdawał się kierować do wyjścia - Ale ja to srebro w tym przybytku zostawić zamierzam.
Co rzekłszy wyprostował się i przeciągnął wprawiając w głuchy trzask większość zastanych bezczynnością stawów. Następnie zgarnął ze stołu dla gości nieopróżnioną jeszcze karafkę z winem i w ślad za wspomnianą dwójką i khaankharskim chłopcem, wyszedł do głównej izby. Odprowadził ich wzrokiem do różnych wyjść, w których zniknęli, po czym łyknął wina tym razem prosto z karafki i westchnął ciężko. Chwilę później odstawił naczynie i skinął na oberżystę.
- Pokój by mi się zdał - rzekł - Każcie przenieść do niego rynsztunek mój, który w alkierzu kupca Hamadrio czeka. I na konia mego baczcie. U was w stajni stoi. Gniada kobyła. Rezina się wabi. Gryzie wredna starucha więc byle smard niech jej nie dogląda - rozejrzał się po pomieszczeniu jakby coś ważąc i oceniając - A walki zapaśnicze to tu urządzacie? Macie kogoś kto by się chciał dziś spróbować?

Tak właśnie miał się plan na dzisiejsze popołudnie Ianusa Accipitera, byłego thoerskiego legionisty. Rozruszać się porządnie i poczuć krew w żyłach. Umyć w łaźni po raz ostatni przed długą drogą w kurzu i pyle. Zjeść coś. I pójść spać. Samemu bądź nie, zależnie od efektu rozruszania, które czasem nawet pozwalało płacić rachunki z jakiejś wyperfumowanej kiesy. Sława i chwała Oktawiusowi, synu Thoeru.

Słuchając jednym uchem odpowiedzi oberżysty z zainteresowaniem dostrzegł drobną rusamankę, która ustalała coś z Jolitą.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 22-04-2017, 20:36   #13
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
Ciemnoskóra zwiadowczyni zsunęła swój stosik ze stołu do sakwy po pasie, nie zadając sobie wiele trudu, by przeliczyć pieniądze, ani wykłócać się o należność. Nie rozumiała tej miłości innych ludów do srebra i złota, miękkich, nieprzydatnych do niczego metali; stal, żelazo, mosiądz - to były materiały prawdziwie cenne, mające swoją wartość, bo użyteczne. Ze sztabki żelaza można było wykuć porządną siekierę albo zrobić groty do strzał, które szarpały skórę jak kły dzikich zwierząt... a co można było zrobić ze sztabką srebra? Tylko wymienić na coś innego - i tak zamierzała zrobić po zakończeniu podróży: zamienić całą sumę na coś, co przyda jej się podczas kolejnej misji. Na razie srebrne okruchy były dla niej tylko ciężarem bez większej wartości.

Zamknięte budynki działały na nią wyjątkowo źle; zatłoczona karczma o ciemnej powale i ciasnych salkach była miejscem które wręcz krzyczało "niebezpieczeństwo". W takiej gęstwie zakamarków, rogów, ścian i osłon wręcz niemożliwe było dostrzec ewentualne zagrożenie i skutecznie zareagować... tak, Enki zdawała sobie sprawę, że w mieście t e o r e t y c z n i e nie ma ma chcących spaść jej na głowę drapieżników, łowców niewolników czy mogących się niespodziewanie obsunąć skał, ale przyzwyczajenia były w niej wciąż silne - w końcu dzięki swojej nieustającej czujności wciąż żyła i dzięki niej zarabiała...

Dlatego jak najszybciej się dało, nie rozmawiając z nikim, opuściła karczmę, wychodząc na nie mniej zatłoczoną, ale mimo wszystko szerszą i otwartą ulicę, gdzie dopiero mogła odetchnąć pełną piersią. Na resztę dnia nie miała planów; w sumie w głębi duszy czuła się nieco podenerwowana i zawiedziona, że nie ruszają od razu. Popytała kilka osób o "Puerta Principe", czymkolwiek to nie było; wiedziała, że błądząc po mieście bez celu, prędzej czy później zgubi się w nim dokumentnie. I choć nikt nie zaczepił jeszcze silnej, uzbrojonej kobiety, Enki nie miała zamiaru dłużej testować swojego szczęścia.

Miała plan udać się na miejsce zbiórki i zostać w nim tak długo, aż pojawi się tam nadzorca i reszta kompanii - i będą mogli nareszcie opuścić ciasne mury. Noc zamierzała spędzić - jak zawsze - pod gołym niebem, bezpiecznie schowana w jakimś niedającym się zauważyć miejscu - pod mostem, na dachu jakiegoś magazynu, czy gdziekolwiek coś znajdzie; robiła tak w każdym mieście, bo perspektywa spania w małym pokoiku, w karczmie czy zajeździe, była dla niej tak samo ekscytująca, jak danie się pogrzebać żywcem...
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!

Ostatnio edytowane przez Autumm : 23-04-2017 o 17:33.
Autumm jest offline  
Stary 22-04-2017, 21:20   #14
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Kto szybko daje, ten dwa razy daje. Tak przynajmniej mawiano, według Cedmona całkiem niesłusznie. Pięć sztuk srebra stale było tylko pięcioma sztukami srebra, bez względu na to, czy wpadły do sakiewki zaraz po rozmowie, czy dzień później. Ale miłą rzeczą ze strony handlarza było to, że zaliczkę dał. Co prawda Cedmon zakupów żadnych robić nie musiał, ale brzęczące w sakiewce monety były czymś przyjemnym.

Podziękowawszy skinieniem głowy zgarnął srebro, po czym zaczął załatwiać sobie nocleg. Co prawda wolałby spędzić noc w namiocie, ale od biedy mógł to być nawet pokój w gospodzie, szczególnie jeśli gospoda oferowała posiłek i kąpiel. Niektórzy (o czym przekonał się osobiście) unikali wody całymi tygodniami, ale on wolał czystość niż smród niemytego ciała.

Po kolacji i kąpieli sprawdził, czy do pokoju trudno jest się dostać bez woli lokatora, i czy łatwo go opuścić, na przykład przez okno.
A potem poszedł spać.
 
Kerm jest offline  
Stary 22-04-2017, 23:20   #15
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
- Jeśli tylko taka jest Twoja wola, czarownico - z ust Hamadrio uśmiech ani na chwilę nie zniknął. Tłustym paluchem obtarł wargi z okruszków i sięgnął po wino. - Może być i co wieczór, skoro tak często chcesz mnie widywać. Po pieniądze zapraszam więc do mojego wozu, każdego wieczoru będę Cię z utęsknieniem oczekiwał.

Wychylił puchar do dna i na zakończenie parokrotnie mlasnął. A potem wybuchnął śmiechem.


- Wszystkie Wasze życzenia zostaną spełnione, Panie - odpowiedział Thoerowi oberżysta. - A co do Twego Panie pytania o rozrywkę, to niestety ale w Baranim Ogonie tego nie uświadczysz. W Eferalo jest jednak specjalne miejsce, służące rozgrywaniu pojedynków, czy to na pięści, czy bronią. Udaj się Panie na Salle Como za klasztorem. Jest tam mała arena, gdzie możesz robić zakłady, albo samemu stanąć do walki. Tylko uważaj, Panie, bo niektórzy przeciwnicy walczą do końca i zdarzało się, że przegrani byli wynoszeni na grobowe pole za miastem.


Ranek, jak niemal codziennie, okazał się być wilgotny, parny, dżdżysty i mglisty. Mimo takiej aury, Plac Niewolniczy tętnił życiem. A to za sprawą karawany kupca Hamadrio, która właśnie się formowała. Mumamba i wszyscy inni, którzy byli obecni z zainteresowaniem przyglądali się dziesięciu sporym wozom zaprzężonym w powolne, acz cechujące się niezwykłą wytrzymałością i uporem czarne woły. Pięć z tych wozów przeznaczono dla ludzkiego towaru. Były w całości drewniane, z małymi kratowanymi okienkami i solidnymi wrotami z tyłu. Do każdego pojazdu grupa ośmiu najemników pod czujnym okiem Halbarta wprowadzała ludzi, których Hamadrio miał sprzedać w Kias. Większość niewolnych stanowiły kobiety, które zostały zamknięte po pięć w czterech wozach. Piąty pojazd miał za pasażerów sześciu muskularnych mężczyzn. Niewolnicy i niewolnice w większości byli w młodym wieku i stanowili mieszankę ras, od lokalnych Torillo, przez ciemnoskórych Ghaga, Okarów, niewielkich Yassan, a na Relhadach i Shaerach kończąc.

Wehikuł, którym miał podróżować kupiec był pojazdem mieszkalnym z wypukłym dachem, pomalowanymi na biało burtami, niewielkimi okienkami i rozkładaną osłoną przeciwdeszczową nad jedną z burt. Jeden niewielki w porównaniu z pozostałymi wóz przeznaczony był na ekwipunek podróżny i zapasy i ten jako jedyny zaprzężony był w dwa konie. Pozostałe cztery wozy były to pękate pojazdy o burtach osłoniętych płótnem rozpiętym na pałąkach i w tych Hamadrio wiózł dobra przeznaczone na sprzedaż.

Gdy wszystko było gotowe, Hamadrio wychylając swoje tłuste cielsko przez okno wozu dał znak do odjazdu; poganiacze smagnęli batami zwierzęta, najemnicy wskoczyli na konie i karawana ruszyła ku Puerta Principe - Bramie Książęcej, aby wyjechać z Eferalo traktem wiodącym na zachód, ku Asleucie.

W okolicach bramy jadący na czele karawany Halbart von Kunth pozdrowił czekających tam najemników. Karawana przeszła mimo, pod łukowatym sklepieniem bramy i dalej w zasnute mgłą i mżawką przedpole miasta. Okar otarł wąsy z wody.

- Jak widzicie karawana liczy dziesięć wozów i tyle ma dotrzeć do Kias. Przewiduję, że podróż nie potrwa dłużej niż pięć dni, ale jedna Alerman raczy wiedzieć, co nas czeka na szlaku. Jako, że pan Hamadrio chce dotrzeć do Kias jak najszybciej już jutro opuścimy bity trakt i skierujemy się na południe bezdrożami. Znam tą drogę, już nieraz nią chodziliśmy. Ci z Was, którzy mają konie będą jechać bokami, nie dalej niż strzelanie z łuku od wozów. Ci bez koni dołączą do woźniców. Broń miejcie pod ręką, gdyż nie wiadomo co nas czeka. Na najbliższym popasie zapoznajcie się z moimi ludźmi, to udana kompania. Ale pamiętajcie, nie toleruję zbytniego picia. Od dziewek trzymać mi się z daleka, chyba że Pan Hamadrio da zgodę. Wtedy możecie używać - spojrzał na Enki i Rusanamakę. - To samo tyczy się mężczyzn...
 
xeper jest offline  
Stary 23-04-2017, 01:35   #16
 
Szkuner's Avatar
 
Reputacja: 1 Szkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputację
Wczesnym rankiem nim jeszcze miejskie uliczki zalała śmierdząca horda tutejszych, Mumamba wymknął się z oberży i skierował na Puerta Principe. Wiedział gdzie iść, w przeszłości bywał w Eferalo, wykonał nawet parę drobnych zleceń dla miejscowych bogaczy i kupców. Lubił miejskie tereny, gdzie pracy dla rębajłów jest jak na pęczki, a na każdym rogu zagrać można w kości, albo obstawić walkę psów czy niewolników. Zarabiał pieniądze, a część z nich przeznaczał na ekwipunek i przeżycie. Pytasz, co robił z resztą? Parę monet przegrywał w karty, a co zostało rzucał jako jałmużnę dla tych, którym wiodło się stokrotnie gorzej. Częściej jednak, kiedy miewał gorsze dni, kupował urodziwych niewolników obojga płci - dla uciechy własnej, lub też grywał nimi, rzucając biedaków w otchłań nielegalnych aren. Przeważnie ginęli szybko, Mumamba to chodzący pech. Jak ognia unikał pakowania się w burżuazyjne wygody i pijaństwo. Dobrze wiedział, że srogi Rugug nie toleruje tych, co chcą sobie cukrem tył podcierać.

Spora część niewolników prezentowała się jako bliscy krewni Mumamby. Niespecjalnie przejmował się ich pochodzeniem. Ważne, że on stoi wolny, a oni gniją w kajdanach. Czekając na pracodawcę, przechadzał się wzdłuż nieszczęśliwych niewolnych, oceniając żywy towar pod kątem jego różnorakiej przydatności.
Czas miło płynął, aż wreszcie ujrzał nadzorcę oraz pracodawcę, pakującego swoje tłuste dupsko do umalowanej jak na święta karocy. Potem przypomniał sobie, że święto faktycznie trwa i dojadł wielkiego herbatnika, którym okoliczny piekarz częstował oszalałą dziatwę. Wojownik na brzdąca nie wyglądał, lecz dobrodziej nie raczył się sprzeciwiać.
Sprawdzając własny ekwipunek słuchał słów Okara. Podróżował oczywiście pieszo, był gotowy do drogi.
 
Szkuner jest offline  
Stary 23-04-2017, 17:21   #17
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
Dzień przywitał ich deszczem i chłodem. Zwiadowczyni mocniej zaciągnęła poły opończy; po impregnowanej wełnie ściekały strużki wody, łącząc się na dole płaszcza w równo cieknący strumyczek. W kościach wciąż czuła zimno ostatniej, spędzonej bez ognia, nocy, ale nie założyła kaptura - wolała już moknąć, niż ograniczać sobie pole widzenia. Za to wrażliwy na wilgoć łuk owinęła w nieprzemakalną skórę, by najcenniejszy element jej dobytku nie doznał większego uszczerbku, ale wciąż był łatwy do dobycia.

Jej niemal bose stopy szybko oblepiło mokre błoto; nie przeszkadzało jej to wcale, a nawet sprawiało przyjemność - czuć grunt pod stopami to znaczyło być w kontakcie z ziemią-matką Derbago - i korzystać z jej łaskawej opieki.

Z obojętnością przyglądała się pakowanym do wozów niewolnicom, choć niektóre pochodziły z jej nacji. Cóż. Prawo silniejszego. Jeśli ktoś był na tyle głupi i słaby, że dał się złapać i sprzedać jak zwierzę, na lepszy los nie zasługiwał. Większą uwagę poświeciła mężczyznom - puszczając mimo uszu kpiny Halbarta - i starając się zgadnąć, którzy z nich sprawiać będą najwięcej problemów. Ucieczki z karawany się zdarzały - wcale nie tak rzadko - a jej zadaniem zapewne w takiej sytuacji będzie dogonić zbiegów. Wolała więc wcześniej wiedzieć, na kogo powinna szczególnie uważać.

Najmitom nie poświęciła wiele uwagi; skoro kupiec zatrudnił właśnie ją, znaczyło to, że nikt z nich nie był dobrym zwiadowcą. A Enki przekonała się już dawno, że jej rola jest na tyle specyficzna, że bratanie się z resztą kompanii niewiele ma sensu. Tak, warto było ufać, że reszta przyjdzie jej z pomocą w razie zasadzki czy innego niebezpieczeństwa, ale zapewne reszta bandy będzie przytulała się do wozów jak dziecko do cycka, by choć trochę osłodzić sobie trudy i niewygody podróży. A ona - taki zwiadowczy los - będzie zawsze na szpicy. Sama, bo niewyszkolony towarzysz na głowie tylko by jej przeszkadzał. A jeśli nawet ukrywał się tu gdzieś inny szperacz, to zapewne obstawiałby drugi koniec karawany. To nie była praca sprzyjająca zawieraniu nowych znajomości, inaczej niż fucha strażników, którzy zawsze znajdowali czas na wesołe pogaduchy czy wzajemne przekomarzanie się i rubaszne przechwałki.

Rozgrzała ręce, chuchając w nie i pocierając o siebie, sprawdziła czy broń jest natłuszczona i dobrze wychodzi z pochew i ruszyła naprzód, przed pierwszy wóz. Sam diabelny Rugug nadał chyba ten cholerny deszcz - lejąca się z nieba woda rozmywała ślady, zagłuszała dźwięki, ograniczała widoczność i tłumiła zapachy, sprawiając, że karawana miała mniejsze szanse na zauważenie z dala ewentualnych kłopotów. Ale Ekenedilichukwu miała i na to swoje wypracowane sposoby: być w ciągłym ruchu.

Pilnowała się, by nie odejść od zaprzęgów dalej niż przykazał nadzorca - ów wyglądał na takiego, co lubi ludzi trzymać krótko i nie waha się użyć bata nawet na własnych ludzi - ale doglądała wozów z każdej strony, raz będąc z przodu, to znów przechodząc na tył czy przemykając między drepczącymi powoli wołami z jednej strony na drugą. Czy wspinając się czasem na kozioł, by stamtąd mieć odrobinę lepszy widok.

Doświadczenie mówiło jej, że *coś* na pewno zdarzy się podczas tej wyprawy... zawsze się zdarzało. Ale zamierzała dołożyć wszelkich starań, by cokolwiek by to było, nie zaskoczyło ich jak aligator niczego nie podejrzewającą gazelę przy wodopoju.
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!

Ostatnio edytowane przez Autumm : 23-04-2017 o 17:39.
Autumm jest offline  
Stary 23-04-2017, 18:23   #18
 
Krieger's Avatar
 
Reputacja: 1 Krieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputację
Khazra stawił się w punkt zborny cięższy o tobołek na skórzanym pasku i krótki łuk, wygięty na modłę rusamańską. Młodzieniec cieszył się, że nie ma konia - dzięki temu uniknął pięciu dni spędzonych w siodle na rzecz wylegiwania się na koźle wozu, którego nie musiał nawet prowadzić. Uczciwa praca wyglądała coraz lepiej, zwłaszcza, że ktoś tak majętny jak Hamadrio mógł nie zauważyć że któryś z jego łańcuchów lub pierścieni zawieruszył się podczas podróży... Ale prawdziwa nagroda czekała na Khazrę gdy karawana dojedzie do Kias, a niewolnicy zamienią się w sztabki srebra. Młodzik zdążył nauczyć się, że cierpliwość popłaca.

Khaankharu wskoczył na jeden z wozów zręcznym susem i omiótł karawanę z wysokości czujnym wzrokiem. Sporo zakazanych mord, całe mnóstwo broni. Hamadrio poważnie podchodził do idei ochrony swojego mienia przed zewnętrznym zagrożeniem. Khazra starał się patrzeć na karawanę z punktu widzenia żądnego łupu banity, którym niejednokrotnie przyszło mu być. Każda zbroja miała swoje słabe punkty.

Gdzieś pośród gotujących się do drogi najemników mignęła mu krępa sylwetka Ianusa, thoertańskiego legionisty. Imperium Kha-Ank-Ha-Ru i Imperium Thoertańskie od setek lat łączyła zawzięta rywalizacja o wpływy w basenie Mare Halexii. Khazra słyszał historie o legendarnej skuteczności zakutych w stal thoertiańskich legionów, ale musiał przyznać że występując pojedynczo legioniści nie przedstawiali sobą budzącego respekt widoku.

-Droga daleka, tatku.- Khaankharu gwizdnął, chcąc zwrócić na siebie uwagę Ianusa. -Ustąpię ci miejsca na wozie, jeśli zmęczysz się jazdą.- Wyszczerzył się czarnooki nikczemnik.
 

Ostatnio edytowane przez Krieger : 23-04-2017 o 22:48.
Krieger jest offline  
Stary 24-04-2017, 18:41   #19
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Cedmon na miejscu zbiórki pojawił się odpowiednio wcześnie. Zdecydowanie wolał nie zaczynać pracy od spóźnienia się.
Deszczem się nie przejął - nie był z cukru; trochę wody nie mogło mu zaszkodzić, a ekwipunek miał zabezpieczony przed lecącymi z nieba kroplami.

Gdy karawana ruszyła, zajął miejsce niedaleko ostatniego wozu.

Spoglądając na grupę wozów, tworzącą karawanę i wiozącą nie tylko niewolników, Cedmon zastanawiał się, komu warto napadać na kupca. Czy nie lepiej było poczekać, aż Hamadrio sprzeda swój towar i ukraść złoto? Wtedy nie strzegłoby go ponad tuzin najemników. I zdecydowanie łatwiej byłoby uciec z workiem złota, niż z kilkoma wozami, których zawartość i tak trzeba by zamienić na złoto. Chyba że ktoś chciałby sobie założyć harem.
Podjechał bliżej, by przyjrzeć się niewolnikom i ocenić, które z nich warte by były zainteresowania. Z jego punktu widzenia - wszak różne bywały gusty. Musiał przyznać, że parę zasługiwało na uwagę... Ale, z drugiej strony, po co brać sobie na kark tyle bab? Czasami z jedną było dosyć kłopotów...

Ponownie zwolnił i pozwolił, by większa część wozów go minęła, a potem zaczął się zastanawiać, w jaki sposób zaatakowałby karawanę, w zależności od tego, czy chciałby ją przejąć, czy jedynie zniszczyć.
Najgorsze było to, że nie miał pojęcia, jak wygląda teren, przez który będą podążać.
Stanął na moment w strzemionach i rozejrzał się dokoła. Wszak atak pod osłoną deszczu to też niezły pomysł. Tylko kto by zaatakował tuż z miastem? Chociaż... idiotów nigdy nie brakowało.
 
Kerm jest offline  
Stary 25-04-2017, 01:37   #20
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Gdy Jolita zniknęła za kotarą jednego z pomieszczeń zostawiając Rusamankę samą, Ianus skinął oberżyście głową i ruszył w stronę tej drugiej.
- Wybieram się na arenę w Salle Como - powiedział do niebieskich oczu - I nie pogardziłbym czarującym towarzystwem. Co ty na to Zahijo?
- Ha. Ha, ha. Czarujące towarzystwo -
zaśmiała się, choć mało w tym było żywiołowości, raczej chłodna kalkulacja. - To taka gra słów. Ponieważ param się magią?
- Taaaa... -
Thoerczyk podrapał się jakby zakłopotany po głowie i zaśmiał - Choć poza tym, że parasz się magią więcej o tobie nie wiem więc ciężko było coś lepszego wymyśleć.
- Chcesz walczyć czy obstawiać? -
wróciła do jego poprzedniej wypowiedzi.
- Walczyć - odparł ze wzruszeniem ramion - Do obstawiania nie potrzeba towarzystwa.
- Hmmm. -
Zmrużyła oczy. Odwróciła się w stronę miejsca, gdzie zniknęła Jolita. Znów spojrzała na legionistę. - Dobrze. Ale jedna walka. Później tu wrócimy bo zdążyłam już za coś zapłacić, a nie lubię wyrzucać monet w błoto.
- Świetnie -
ucieszył się - Ani się obejrzysz, będziesz z powrotem. Swoją drogą... samotna Rusamanka to rzadki widok.
- Ale samotna wiedźma, już niekoniecznie.


***

Przeciwnikiem Thoerczyka był rosły Ghaga. Niewolny w dodatku, co jednak nie zdawało się robić legioniście ujmy na honorze. Pozostawił Rusamankę samą na parę chwil, zorganizował walkę z właścicielem Ghagi i przyjął zakład. Walka zaczęła się niedługo później.
Z początku kołysząc się na nierównych nogach Ianus tylko okrążał przeciwnika ograniczając się głównie do obrony. Z każdą jednak kolejną próbą powalenia jakie podejmował Ghaga, legionista coraz niżej opuszczał gardę. Prowokował częściej i dosadniej. Więcej i więcej przyjmując ciosów i coraz bardziej się po nich chwiejąc. I nie wyglądało to bynajmniej na element jakiejś strategii. W końcu pochwycony w żelazny uścisk zdawało się już że padnie, ale jakimś cudem się wyswobodził i sam przystąpił do ataku. Siła ciosów nie była wielka, ale ich celność wystarczyła, by Ghaga legł po chwili na piachu. Thoerczyk prawie padłby obok, ale jednak ustał przytrzymany przez kogoś. Rozglądał się dookoła jakby nie do końca wiedząc gdzie się znajduje, a zobaczywszy Zahiję uśmiechnął się i skinął jej głową.
Walka była skończona. Odebrał wygraną z zakładu i oboje wrócili do Baraniego Ogona. Tak jak w tamtą stronę czas upłynął im przy luźnych komentarzach dotyczących wiedźm i mężczyzn piorących się po mordach, tak w tą już milczeli. I dopiero na miejscu Ianus nieoczekiwanie zaproponował wspólne wino. Zgodziła się. Zastał ją później już po wizycie w łaźni i obiedzie w jednej z alkow w towarzystwie niewyrzuconej w błoto monety. Miała gładki, muskularny tors, silne uda i usługiwała Zahiji we wszystkim czego wiedźma sobie życzyła. Ponadto prawie nic nie mówiła. W przeciwieństwie do dwójki najemników. Ianus, a raczej Ian jak kazał się nazwać był już równie wylewny co napity od rana, ale Rusamanka dopiero teraz z pucharka na pucharek nabierała rumieńców i nawet odzywała się sama z siebie. Dowiedziała się, że Thoerczyk już osiem lat nie służy w legionie, choć nadal walczy in nomine Octaviusam. Że żyje od zlecenia do zlecenia. Że ma w Bolacium, skąd pochodzi, rodzinę żyjącą z rozległych gajów oliwnych. Dwóch braci, siostrę i rodziców. Że kiedyś pewnie tam wróci. Że nie lubi psów. Że nie znosi podróży statkami…
W końcu jednak mrok nocy zaczął ustępować świtowi i Ianus mocno już chwiejnym krokiem ruszył do swojego pokoju życząc wiedźmie dobrej nocy.

***

Załadunek miał w dupie. Ale przy Puerta Principe był o czasie. Rezina lśniła od wyczesania, a on sam prezentował się w swojej lorice zupełnie jakby w rzeczy samej gdzieś nieopodal stacjonował legion.
Spojrzał poważnie na młodego zasłyszawszy jego zaczepkę.
- Za brzydki jesteś Khaankarze na mojego syna.
Dopiero po chwili się uśmiechnął

Nie omieszkał też podjechać do Zahiji.
- Dobrze pamiętam, że cię zaciągnąłem na arenę? - zapytał kręcąc głową przepraszająco - Zrób mi przyjemność i udawaj, że tak nie było.

Po czym zajął swoją pozycję wskazaną przez Okara. Jego planem na teraz było pozbyć się kaca. Pół dnia drogi w siodle powinno wystarczyć.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin

Ostatnio edytowane przez Marrrt : 25-04-2017 o 15:02.
Marrrt jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:16.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172