Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-05-2017, 19:07   #1
 
Googolplex's Avatar
 
Reputacja: 1 Googolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputację
Wzgórza Jednorogów

Czas się zatrzymał, ciemność wyciągnęła swe oślizgłe macki, zgasiła wszelkie światło, ból, pragnienia, w końcu świadomość. Nie zdołała jednak zgasić wszystkich żyć. Drobne iskierki, ledwo tlące się w mroku znalazły nową siłę, nowe pragnienie, eksplodowały silnym płomieniem.

Otwierasz oczy i oślepiajace światło natychmiast pozbawia Cię wzroku. Wszędzie jest pył skalny, w twych ustach zmieszany z krwią, w twych nozdrzach, teraz sypie się też do oczu. Natychmiast zamykasz powieki i próbujesz się poruszyć. Ból niemal Cię paraliżuje. Z trudem łapiesz oddech i zanosisz się potężnym kaszlem. Płuca bez udziału twej woli chcą pozbyć się pyłu. Z trudem powstrzymujesz się by nie zwymiotować, w końcu Ci się udaje, spazmy targające twym ciałem ustępują, a Ty zaczynasz trzeźwo myśleć. Odsuwasz niewielki kamień przygniatający Cię. Dzięki niech będą Pięciu Łaskom, nic Ci nie jest, w każdym razie nic poważnego. Rozglądasz się szybko dookoła. Nie wszyscy mieli tyle szczęścia, wszędzie leżą martwe ciała legionistów i kupców którzy tak jak Ty zmierzali do Lantis. Krew jeszcze nie zdążyła zaschnąć. Wtem dostrzegasz ruch, ktoś jeszcze przeżył, kolejny i jeszcze jeden. Nie jest tak źle, nie jesteś sam…
Powoli z wielkim wysiłkiem sześciu ludzi, brudnych i poobijanych, lecz żywych, podnosi się z ziemi. Znów płynie dla nich czas, znowu mogą oddychać, a ich oczu nie przesłania mrok. Jeden nachyla się nad przygniecionym mężczyzną, centurionem, jeszcze niedawno tak potężnym, teraz zaś zmienionym w krwawy ochłap przez ogromną skałę wyduszającą z niego życie. Marek Vespian wydaje ostatnie w swym życiu rozkazy, zbyt cicho by mógł je usłyszeć ktokolwiek prócz Primusa. Chwilę później milknie na wieki.
Z czarnego wozu więziennego słychać uderzenia i szuranie, ktokolwiek jest tam zamknięty teraz walczy by wydostać się na wolność. Sam wóz nie został nawet uszkodzony, choć dwa wozy kupieckie są niemal doszczętnie zniszczone. Wszędzie dookoła walają się resztki towarów, sery, i mięso, rozbite amfory z których wycieka olej i wino. Bele tkanin nasiąkają krwią kupca sukiennego, a groty włóczni spływają wnętrznościami ucznia kowalskiego. Biedny chłopak, kamień przygniótł go do beczki a ostrza w niej schowane dokończyły dzieła, wybebeszając go.
Nagle kanion wypełnia ryk osła, jakimś cudem jednemu ze zwierząt udało się zerwać z uprzęży i uciec przed spadającymi kamieniami, wróciło teraz wiernie, lecz jego własciciela nie było już wśród żywych.
 

Ostatnio edytowane przez Googolplex : 12-05-2017 o 00:07. Powód: Czerwony kolor jest zarezerwowany dla obsługi. (naprawiłem, już nie ma koloru ;) )
Googolplex jest offline  
Stary 10-05-2017, 00:14   #2
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Primus podniósł się i otrzepał się z pyłu. Pojedyncze zadrapanie nie było warte jego uwagi. Rozejrzał się i zauważył że inni nie mieli tyle szczęścia. Podszedł do miejsca gdzie przed lawiną znajdował się dowódca ich małej karawany. Centurion żył jeszcze. Ledwo. Nie było czasu na rozmowę, ledwo na przekazanie ostatnich słów, słuchał więc. Po chwili pochylił się nad zmarłym i zamknął mu oczy. Był tak pochylony przez dodatkową chwilę, ostatecznie wyprostował się i rozejrzał. Oprócz niego żyło jeszcze kilku ludzi. Niestety, może jeden z nich miał doświadczenie wojskowe. Trudno. Primus i tak się nie zmartwił. Rozkazy zostały wydane, były jasne i proste, jedyne co musieli zrobić to je wykonać. Nic nowego. Czekał na koniec służby dwadzieścia lat, te kilka dni nie zrobi różnicy.

Mogło się zdawać że krztusząc i posapując, spod zawału wygrzebał się właśnie niedźwiedź. Lecz szybko jasnym się stało że to tylko Aulus ze swoim kapturem z niedźwiedziego łba naciągniętym na głowę. Potężnie zbudowany mężczyzna bez słowa podniósł upuszczoną włócznię, rozejrzał się i podpierając się nią niczym laską, podszedł do Primusa. Niestety centurion już nie żył.
- Co powiedział? - Zapytał przyciszonym głosem. - Musimy dalej eskortować więźnia...- Nie czekając na odpowiedź dokończył samemu. Kiwając w zamyśleniu głową skupił wzrok na czarnym wozie, do tej pory ochranianym przez legionistów.

Zapytany Primus wypowiedział więcej słów niż przez ostatnie trzy dni łącznie:
- Ostrzegł przed jednorogami. Wydał rozkazy. Więzień z czarnego wozu musi dotrzeć do Lantis. Nie patrzeć na niego. Na razie kazał zaprowadzić was do starego fortu kawałek stąd. I tam pójdziemy - poinformował wszystkich. Obejrzał sobie Aulusa i zadał mu pytanie -Który Legion? Jaki stopień?

Rinmotoki wstał, kaszląc paskudnie i przeplatając tę czynność masą ciężkich bluzgów ze wszystkich stron świata. Z delikatnej, niebieskiej togi niewiele już zostało, teraz bardziej nasuwała na myśl brudną, zakrwawioną szmatę.
Wstał, upewnił się, iż nic sobie nie połamał, po czym podszedł do zbiegowiska uznając, że widocznie wydarzyło się ważnego, jeśli nie liczyć lawiny.
- Jak pamiętam, jego transportował cały oddział legionistów. A nas jest ośmiu, z czego wojskowi są w mniejszości. To ten tego, panowie… Jak my se mamy z nim poradzić? - odparł, nie dając po sobie poznać, że jest cały obolały.

- Ósmy. Aulus odpowiedział po dłuższej pauzie. - Ale to było dawno temu. W poprzednim życiu, można by powiedzieć. Zaśmiał się. - Teraz służę w zakonie Iustitii, ale niewiele to zmienia. Rozkaz był jasny. Cel wiadomy. Przetarł twarz i z sapnięciem zrzucił z pleców podróżny worek. Wyciągnął z niego bandaż i zaczął prowizorycznie opatrywać swoje rany.

- A z czym tu sobie radzić? Aulus zapytał Rinmotokiego, czy jak tam nazywał się ten cudzoziemiec. - To tylko jeden, zamknięty w wozie człowiek. Bardziej bym się martwił o pozbieranie zapasów i jak najszybsze ruszenie w drogę. Im dłużej tu siedzimy, tym większa szansa że wytropią nas Jednorogi. Ponoć mają nos do krwi.

- Tylko się tam nie rozgadujcie, przydałoby się ruszyć w drogę - głos brodacza odezwał się ze strony osły i czarnego wozu.

- A prowiant? Czy masz zamiar żreć później kamienie? Odkrzyknął nieco poirytowany Aulus.

- To pozbieraj prowiant. Kto ci broni? - ku ewentualnemu rozczarowaniu Aulusa Aaron nie wyglądał ani nie brzmiał na zbyt przejętego jego irytacją.

- I broń - - dodał Primus nie tłumacząc czemu i po co. Zebrał swoje rzeczy, podniósł sześć nieuszkodzonych pila i tyle żywności ile mógł znaleźć bez specjalnego przeszukiwania gruzowiska, wziął sześć zapasowych grotów do pila oraz trzy do włóczni , a po chwili zastanowienia także zapasowy gladius.
Namiot miał swój, zignorował więc inne znajdźki, zamiast tego rozejrzał się, czy ktoś nie potrzebuje pomocy. Zauważył leżące na brzegu zwałowiska ciało bez oznak poważnych obrażeń. Oddychało. Zrzucił przygniatający go kamień, zgarnął z niego gruz i kopnął lekko nogą by go obudzić.
-Wstawaj albo zostaniesz.

Aulus zignorował Aarona i dokończył opatrywanie, bandażując nogę. Następnie zebrał dwa zapasowe groty i zaczął pakować do znaleźnego worka tak dużo żywności jak mu w ręce wpadło.
- To gotowy macie ten wóz? Gotowi do wymarszu? Zapytał głośno.
Primus nie odpowiedział, po prostu rozgarnął co większe kamienie spod kół wozu i ustawił się przed nim w pozycji: “kolumna sił głównych”.
- Gotów. Po dłuższej chwili Aulus dołączył do towarzysza. - Kto powozi? Ja niby umiem… jakoś. Wrzucił worek prowiantu obok ławki woźnicy.

Widząc, iż dyskusja szybko przerodziła się szykowanie się do drogi, Rinmotoki zrezygnował z dalszej rozmowy i zamiast tego postanowił przeszukać miejsce w którym był niedawno zagrzebany w poszukiwaniu czegoś, co mogło mu wypaść w czasie lawiny. Upewniwszy się, iż niczego mu nie brakuje i wymieniwszy ewentualne zniszczone rzeczy, a wracając do powozu rzucił krótko:
- Ja nie. Był kto u więźnia upewnić się, że się nie zranił i teraz nie zdycha?
Nie czekał nawet na odpowiedź i sam poszedł to sprawdzić.
- Nie patrzeć na więźnia - powstrzymał cudzoziemca Primus, wyciągając w poprzek rękę z włócznią i blokując mu drogę.
- Dobrze - odparł Rinmotoki, przystając na chwilę. - Zna magię czy co?
Włócznia zniknęła sprzed Rinmotokiego, a Primus wzruszył ramionami w odpowiedzi.
Rozkaz to rozkaz, nie ma się co zastanawiać po co i dlaczego. Nic dziwnego, że Imperium podbiło większość znanego świata, skoro barbarzyńcy nawet tak prostej rzeczy nie potrafili zrozumieć i ciągle zadawali nieistotne pytania.

Obcokrajowiec już miał zamiar wskoczyć na wóz i czekać na wyruszenie, jednak dostrzegł, iż jeden z członków wyprawy jeszcze nie wstał. Podszedł do niego i niefachowym okiem ocenił jego stan.
Uznając, że nic poważnego mu się nie stało, a po prostu oberwał w głowę czy co i jest nieprzytomny, zataszczył go jakoś na wóz i upewnił się, że nie spadnie. Następnie pozbierał walające się dookoła fiolki, mając nadzieję, że to jakiś napój wyskokowy używany przez legionistów podczas długich wart. W najgorszym wypadku wywali to świństwo i tyle.

***

Na pierwszy rzut oka zdawało się, że to wielka kupa skór i brudnych, płowych, splątanych włosów, koło której krążył szop, lecz po chwili poruszyła się, powstała na nogi i otrzepała. Okazał się to niezbyt wysoki, barczysty, brodaty chłop odziany w brunatne, skórzane, gdzieniegdzie połatane i dziurawe odzienie. Spojrzał na szkody spowodowane przez lawinę, ale nie trwało to długo, gdyż jego uwagę przykuły dudnienia dochodzące z rozwalonego z czarnego wozu więziennego. Zwierzę odeszło za brodaczem, który powoli kierował się w kierunku wielkiej “czarnej skrzyni”.
Im bliżej brodacz podchodził tym wyraźniej słyszał, że dźwięk ten powodowany jest przez uderzające o drewno metalowe narzędzie. Drugim spostrzeżeniem było, iż najpewniej jest tam zamknięta jedynie jedna osoba, w dodatku osłabiona lub otumaniona.

Clarit miał dosyć. Definitywnie i ostatecznie. Wszystko go bolało, ale jednak wiedział, że jego misja to coś co może wkrótce zbawić cały świat. Wygrzebał się więc z trudem spod zgliszczy, aby jego oczom ukazało się pobojowisko. Trupy wszędzie, krew wszędzie, co to będzie, co to będzie? Nic nie będzie. Co najwyżej jakaś epidemia lub zaraz zlecą się dzikie zwierzęta. Pospiesznie odszukał swoje rzeczy, przerzucił łuk przez ramię, na szczęście ten żył i miał się dobrze. Odetchnął z ulgą, ale niestety i bólem w klatce piersiowej. Nie pamiętał kiedy ostatnio tak oberwał więc rozzłoszczony odczuwanym dyskomfortem zbył trupowisko i wesołe gwary wokół siebie. Z oddali mógł usłyszeć, że ochraniany przez karawanę osobnik miał się dobrze i oświadczał to całemu światu nawalając czymś w pręty. W takim wypadku nie było innego wyjścia…
- Chodź tu tym głupim osłem i daj się złapać grubasie - warknął bardziej do siebie niż zwierzęcia próbując się zbliżyć, dostrzegł zaraz, że do kopytnego zbliża się już jakiś mężczyzna.
- Zwierze jest w szoku. umiesz coś zrobić oprócz wystraszenia go?

Brodacz wysilił się, żeby pójść po osła, choć w normalnych warunkach nie podejmowałby się pewnie działań, woląc się rozkoszować lenistwem. Do osła trzeba było zaprzęgnąć wóz z więźniem, który o dziwo dość dobrze zniósł lawinę. O ile tamten osioł nie będzie uparty.
Był uparty, choć nie nastręczało brodaczowi złapanie zwierza, to już przymuszenie do jakiejkolwiek współpracy było trudne. Gdyby nie szop i jego ugryzienie w ośli tył, oporny zwierz pewnie nawet nie ruszyłby się z miejsca.
Brodacz zwany Aaronem gadkę-szmatkę trzech kompanów z drużyny olał, zajęty zaprzęganiem osła do wozu.
- Tylko się tam nie rozgadujcie, przydałoby się ruszyć w drogę - “futrzasty” odezwał się do “gaduł”, podczas gdy szop dosiadł osła i na nim siedział.
- A prowiant? Czy masz zamiar żreć później kamienie? Odkrzyknął nieco poirytowany Aulus.
- To pozbieraj prowiant. Kto ci broni?
Aaron westchnął w myślach. Gadali jak straganiarki na targu, zamiast brać dupę w troki i ruszać dalej. Nie żeby jemu się specjalnie chciało spieszyć, ale okoliczności były jakie były. Sam miał niemal znikomy ekwipunek, więc ewentualnie poza żarciem nie miał czego zbierać.

Clarit był szczerze zaskoczony tym co zobaczył, ale nie miał zamiaru się nad tym rozwodzić, wzruszył jedynie ramionami na widok jadącego na ośle szopa.
- Dobrze wytresowałeś tę swoją fretkę - powiedział tylko z lekko kpiącym uśmiechem na twarzy, ale zaraz dosłyszał resztę ekipy. Skrzywił się niechętnie na myśl o tym, że miałby podróżować z całą tą zgrają, ale nie miał zamiaru ogłaszać tego wszem i wobec, bo jeszcze mość panowie gotowi byli się obrazić.
- Proponuję zabrać co się może przydać i zawijać stąd jak najszybciej. Zwierzęta już na pewno chwyciły trop, tylko czekać aż się zbiegną. Nie mówiąc o tym co się może podziać kiedy za długo przebywa się niedaleko trupów. Jedno słowo: rozkład - rzekł beznamiętnie i sam począł rozglądać się za jakimiś przydatnymi rzeczami. Może trochę prowiantu? Nowy sztylet? Niektóre wozy kupieckie wyglądały naprawdę solidnie!

Luthias jakoś się ocknął, czuł co się dzieje wokół niego, ale nie był w stanie rozpoznać głosów, ni wykonać jakiegoś większego ruchu. I jeszcze ten dziwny ciężar na nogach. Po chwili ciężar zniknął i usłyszał głos, nie rozumiał co mówi. Próbował się zebrać w sobie, żeby chociaż wstać i ujrzeć co się stało. Mimo to przeleżał na ziemi dobre kilka minut, po czym poczuł jak ktoś zaczyna go nieść i kładzie na czymś twardym. Usłyszał gwar wokół siebie, zrozumiał z tego, że wszyscy zbierają co się da z resztek karawany otworzył oczy i zobaczył, że jest na jednym z wozów, spróbował wstać, ale przeszkodził mu w tym ból przeszywający jego prawa nogę, więc postarał się chociaż usiąść, żeby sprawdzić co z nogą.

Aaron zbył uwagę Clarita na temat wytresowanej fretki, poszukał trochę żarcia, ale że uważał się za hardcore’a, to nie zamierzał babrać się zabawkami typu broń albo tarcze, niemniej sam się chętnie władował na wóz. Ale zanim to, to szop musiał dostać zasłużony poczęstunek w postaci mięsa.
- Następnym razem sami gryźcie sobie osła w tyłek - prychnął szop do siebie pod nosem, na tyle cicho, by tylko Aaron mógł to usłyszeć, i zaczął pałaszować mięso.
I jeszcze pozbierać jakieś tałatajstwa leżące w pobliżu wozu, dalej mu się nie chciało ruszać.
- Suń się - rzucił do Luthiasa, przesuwając go, sam się wepchał i zajął sobie miejsce. - Chyba wszystko gra. Ruszamy? - rzucił pytanie do reszty ekipy.

Łucznik zebrał nieco racji żywnościowych martwych już legionistów, dorzucił do tego suszone mięso i owoce, a na koniec zgarnął z dwa bukłaki wypełnione wodą z oliwą. Jak dawno nie jadł suszonych owoców!
Po swoich łowach wrzucił swój bagaż na wóz i walcząc przez chwile z niechęcią sam na niego wsiadł. Teraz miał czas w końcu na opatrzenie ran i nieco odpoczynku. Dopiero jak rozwalił się z tyłu poczuł jak stres odpuszcza i wprawia dłonie w lekkie drżenie. Żałosne...
Nie spuszczał też oczu z szopa. Coś mu to niecodzienne zwierze śmierdziało i to nie tylko dosłownie.

Samuraj wskoczył zgrabnie na dach powozu i zaczekał tam na resztę ewentualnych “pasażerów”.

A Primus, gdy reszta była gotowa, wziął osła za uzdę by pomóc przeprowadzić go woźnicy przez gruzowisko. W razie potrzeby zmieni Aulusa na koźle.


 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez Grave Witch : 11-05-2017 o 20:09. Powód: Czerwony kolor jest zarezerwowany dla obsługi.
hen_cerbin jest offline  
Stary 11-05-2017, 23:02   #3
 
Googolplex's Avatar
 
Reputacja: 1 Googolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputację

Wyruszyli bez zwłoki, pozostawiając ciała niedawnych towarzyszy tam gdzie spotkała je śmierć. Nie było czasu na właściwy pochówek ani modlitwę za zmarłych. Kiedy szóstka ocalałych opuszczała kanion, słońce właśnie zachodziło. Aulus poganiał osła, a reszta pomimo ran i bólu jaki im towarzyszył, maszerowała szybkim równym tempem.
Podążali prawie godzinę nim Primus odnalazł stary szlak odbijający od głównego traktu którym podążali. Wedle słów centuriona była to droga do fortu. Slak kluczył między niewielkimi wzniesieniami na których z rzadka rosły zdziczałe drzewa owocowe. Osioł protestował, wyraźnie bojąc się tej drogi, lecz nie było odwrotu, mogli ruszyć dalej lub w tym miejscu czekać na rogatą śmierć. Zniecierpliwiony Primus chwycił zwierzę za uzdę i nie zważając na jego protesty poprowadził za sobą.

Noc zastała ich za drugim wzgórzem, a wraz z nią do ich uszu doleciało odległe rżenie. Dźwięk przypominał nieco ten wydawany przez konie, jednak było w nim coś niepokojącego, coś co mroziło krew w żyłach i jerzyło włosy nawet najdzielniejszym.
Grupa przyspieszyła kroku, zdobywając się na jeszcze jeden wysiłek tego dnia. Niedługo później ich oczom ukazał się fort, a właściwie nie tyle sam fort co jego ruiny. Po zewnętrznych umocnieniach nie zostało nic więcej niż gruzowisko, lecz wewnątrz ciągle były mury które choć spękane i w wielu miejscach do połowy zwalone, stanowić mogły dobrą ochronę przed zwierzętami. Za wewnętrznymi murami wznosiła się wysoka, czteropiętrowa wieża.
Nawet największy laik w sprawach architektury wojskowej, mógł z całą pewnością stwierdzić, że ów fort nie przypomina, żadnego z fortów Imperium. Jasnym było, że wszelkie pierwotne umocnienia postawiono tylko po to by chronić ową wieżę w centrum. Nie to jednak było największym zaskoczeniem dla ocalałych ludzi, lecz fakt, że w najwyższym z okien widać było światło.
Kiedy podeszli bliżej, pojawił się kolejny problem. Gruzowisko pozostałe po zewnętrznych umocnieniach, skutecznie blokowało drogę wozu. Bez skonstruowania jakiegoś rodzaju podjazdu, lub uprzątnięcia gruzu nie było mowy aby przejechać przez taką przeszkodę, a czasu nie mieli ani na jedno ani drugie.
 

Ostatnio edytowane przez Googolplex : 12-05-2017 o 00:06.
Googolplex jest offline  
Stary 13-05-2017, 15:36   #4
 
Snigonas's Avatar
 
Reputacja: 1 Snigonas ma wspaniałą reputacjęSnigonas ma wspaniałą reputacjęSnigonas ma wspaniałą reputacjęSnigonas ma wspaniałą reputacjęSnigonas ma wspaniałą reputacjęSnigonas ma wspaniałą reputacjęSnigonas ma wspaniałą reputacjęSnigonas ma wspaniałą reputacjęSnigonas ma wspaniałą reputacjęSnigonas ma wspaniałą reputacjęSnigonas ma wspaniałą reputację
- Ile waży ten powóz? Może damy radę go przenieść? A jak nie, to więźnia z igłacza, związać i zakneblować i po problemie. - Zaczął Primus.

- Powóz może by i nie był problem, ale Marek jeszcze w Keht mówił, że bez jego zezwolenia nie można się zbliżyć do więźnia. Teraz chyba Ty powinieneś po nim przejąć przynajmniej część obowiązków, więc decyzję co zrobić z więźniem pozostawiłbym raczej Tobie. - Odpowiedział Luthias

- Jesteś… Byłeś po imieniu z centurionem? Świetnie, może wiesz co to jest?
- Primus wyciągnął zza pazuchy przedmiot i pokazał medykowi.

- Centurion wziął mnie tutaj z powodu którego raczej zdradzać nie powinienem. Faktycznie chyba wykroczyłem trochę poza granice z zawracaniem się po imieniu, lecz te krzyki… Bardzo dziwnie brzmią i odczuwam coś więcej niż niepokój. - Teraz ujrzał, że Primus trzyma w ręku coś dziwnego, lecz nie był w stanie tego rozpoznać - Co to jest?

- Miałem nadzieję, że Ty wiesz. - Primus schował go ponownie.

- Też nie wiem, na oczy nie widziałem niczego podobnego, ale w księgach w Lantis wyczytałem, że niekiedy wiadomości przechowywano w różnych miejscach, naszyjnikach, otwieranych kolczykach, może to coś podobnego? -Odparł z zdziwieniem, a po chwili zastanowienia dodał - Chciałbym się temu dokładniej przyjrzeć ale raczej tego nie otworzę, możesz Ty spróbować.

- Dzięki. - Primus kiwnął głową i zajął się pilniejszymi sprawami.

- Wozu nie przeniesiemy. To jasne. Zbytniośmy też poturbowani żeby odkopać gruz. W pełni sprawni to może, ale tak nic z tego. Popieram Primusa. Igłacz, związać, zakneblować, worek na łeb i przeczekamy w wieży. Osioł sam przelezie. Jednorogi raczej nie zniszczą pustego wozu.- Wyglądało to na jedyne sensowne rozwiązanie obecnej sytuacji. - Będziemy na zmianę wartować przy więźniu. W sensie ja, Primus i Luthias. - Doprecyzował Aulus po chwili. - Reszcie niezbyt ufam.

- Zostane i popilnuje wozu. Sprawdźcie kto tam w tej ruinie siedzi i czy bezpiecznie przenieść więźnia.- Zaproponował Aulus, zajmując pozycję wartownicza przy drzwiach do powozu i bacznie rozglądając się po okolicy.
 

Ostatnio edytowane przez Snigonas : 13-05-2017 o 16:28.
Snigonas jest offline  
Stary 13-05-2017, 15:54   #5
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
Akcja zwiadowcza

Przede wszystkim potrzebowali bezpiecznego miejsca na noc, więc Primus zajął się sprawdzaniem, czy na pewno jest bezpieczne. Zrozumiawszy, że nie dadzą rady przenieść wozu podniósł tarczę wyżej, zacisnął rękę na wyciągniętym gladiusie, a włócznię podał, Luthiasowi. Pochylony i skulony za tarczą, powoli i ostrożnie wszedł na teren fortu gotów do walki na wypadek zasadzki. Kwestię więźnia zostawił innym. Najwyraźniej Luthias wiedział jak się nim zająć.

Nic nie mówiąc, Rinmotoki dobył katany, zeskoczył z wozu i dołączył do Primusa, starając się nie narobić przy tym hałasu.

Przekroczywszy uchylone, okute drzwi znaleźli się na wewnętrznym dziedzińcu, który z braku lepszego określenia można by w tej chwili nazwać tylko… ogródkiem warzywnym. Obaj zwiadowcy niemal wdepnęli w główki kapusty. Dostrzegli też ładny stos drewna na opał, ułożony pod ścianą wieży. Zaś przy murze, niewielkie drewniane pomieszczenie, podejrzanie przypominające składzik na narzędzia.

Legionista spojrzał na Rinmotokiego i rozłożył ręce, jakby pytając o co tu chodzi.

Rimnotoki zbliżył się nieco do niego, aby móc szeptać bez obaw, że legionista go nie usłyszy:
- Coś jeść musi, nie? - Wzruszył ramionami. - Przeszukujemy szopę?

- Hej! W wieży! Opowiedz się! - krzyknął Primus. Skoro jest światło, to pewnie nie śpi, wnioskował.

Cienie się poruszyły, a po chwili z okna wyjrzała jakaś postać. Niestety światło padała na nią od tyłu więc widoczny był tylko jej zarys.

- Coście za jedni? - Zapytał, mieszkaniec wieży, głosem nieco zachrypniętym. Znać było, że od dawna z nikim nie rozmawiał, gdyż mówił z przerwami, jakby potrzebował chwili dłużej by przypomnieć sobie jak wymawiać słowa.

- Podróżni w potrzebie. Jedzenie mamy własne, noclegu potrzebujemy

- I desek może jakiś, aby wóz tu wtaszczyć - dorzucił samuraj, chowając miecz do pochwy, jednak zostawiając na nim na wszelki wypadek rękę.

Mieszkaniec wieży chwilę zwlekał, być może wpatrywał się w podróżnych, albo zwyczajnie myślał co z takim fantem zrobić. Po około dwóch minutach takiej ciszy, odwrócił się od okna, a zwiadowcy mogliby przysiąc, że usłyszeli zrezygnowane westchnienie. Światło wewnątrz wieży poruszyło się i przygasło, po czym znów rozjaśniało lecz tym razem na niższym piętrze. Powtórzyło się to jeszcze dwa razy.
Drzwi wieży zaskrzypiały i otwarły się na zewnątrz, a w nich stanął niewysoki człowiek, z długą posiwiałą brodą. W ręku trzymał niewielką oliwną lampkę którą sobie przyświecał kiedy schodził po schodach.


- Pocoście tu przyleźli? - zapytał niegrzecznie. - O tej porze to nie miejsce na wycieczki.

- Lawina spadła nam na głowy i jakoś musieliśmy się pozbierać - powiedział obcokrajowiec. - A innego schronienia nie znaleźliśmy.

Skoro ktoś przyjął rolę “gadacza” na siebie, Primus skupił się na obserwowaniu. Zapytał jedynie czy starzec znał Marka Vespiana, bo to od niego dowiedzieli się, że tu jest bezpieczne schronienie.

- Lawina mówisz, no to nic nie poradzimy - Starzec westchnął po raz kolejny godząc się z losem który zesłał mu nieproszonych gości. [/i]- Vespian? Pierwsze słyszę, no ale wchodźcie skoro nie ma innego wyjścia, nie zostawię was przecież jednorogom na pożarcie.[/i] - Sam zaś odwrócił się i poczłapał z powrotem do środka, po chwili ciepły blask lampki znów rozświetlił wnętrze.


Primus pokazał Rinmotokiemu by dotrzymał towarzystwa staruszkowi, a sam wrócił do wozu.


“Barbarzyńca” nie wydawał się zbytnio zachwycony tym, iż sam musiał iść do starca. Jeszcze się okaże, że będzie musiał robić za jakiegoś lidera czy co… Ale z braku innych możliwości poszedł za starcem, przyglądając mu się badawczo.

- Dziękujemy za gościnę, to sporo dla nas znaczy.

Gospodarz przyjrzał się uważnie swemu gościowi.
- Jesteś ze wschodu prawda? - Raczej stwierdził niż zapytał. - Byłem kiedyś na wschodzie, dawno temu, pewnie jeszcze przed twoim urodzeniem… ile to już lat, czterdzieści, może pięćdziesiąt?

- Jeśli tak, to faktycznie byłby tam przed moim urodzeniem - stwierdził obojętnie. - Ja opuściłem wschód tak z pięć lat temu.

- Niespokojny duch, co? - staruszek uśmiechnął się. - Znałem ja takich jak ty, nigdy na miejscu nie mogli usiedzieć, wiecznie tylko się po świecie szwendali, a jakie historie potem opowiadali… hohoho… aż samemu miało się ochotę ruszyć ich śladem. Ty pewnie też mógłbyś mi coś opowiedzieć, nie krępuj się, te stare uszy chętnie posłuchają dobrej historii.

- Ja tam świata dużo nie zwiedziłem, większość mojego życia w Imperium spędziłem w jednym mieście. Jednak mogę ci opowiedzieć historię z mych rodzimych stron, może jej nie znasz… “Choć jeśliś był na wschodzie to w to wątpię…” - dodał w myślach, niezadowolony z faktu iż nie poświęcał należytej uwagi opowieściom krążącym po dalekim wschodzie.

- Wiele, wiele lat temu, jeszcze zanim jakiekolwiek zwierzę czy człowiek chodzili po tej ziemi, zanim w ogóle powstała owa ziemia, a razem z nią lasy, deszcze, wiatr i wszystko inne, istniały jedynie smoki. Stworzenia te w swojej nieskończonej dobroci oraz mądrości zapragnęły stworzyć nowy świat. W tym celu poświęciły siebie i przemieniły swą krew w pranę, która dała początek wszelkiemu innemu istnieniu - zakończył Rimnotoki, niezbyt zadowolony z długości tej opowieści.

Nim starzec zdążył coś odpowiedzieć, do wieży zaczęli kolejno wchodzić towarzysze Rinmotokiego.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.
Cattus jest offline  
Stary 13-05-2017, 16:50   #6
 
Okaryna's Avatar
 
Reputacja: 1 Okaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputację
Akcja przy wozie

Alchemik nie był zadowolony z samego faktu podróżowania z nowopoznanymi, a co dopiero mówić o rozmawianiu z nimi. Siedział więc na dachu wozu i przypatrywał się z uwagą dwóm “odważnym”, którzy skradali się do fortu. Uśmiechnął się pod nosem z nutką kpiny, ale nie miał najmniejszej ochoty dołączać się do cyrkowców za to może miał nieco czasu, aby zorientować się co robi reszta… A i nasłuchiwał w ciszy ściągając z pleców łuk. Może i był leniwym dupkiem i nie miał zamiaru dopuszczać do zwarcia z domownikami wieży, ale i nie za bardzo też uśmiechała mu się opcja bycia nabitym na róg.

Luthias stał lekko zdezorientowany z włócznią legionisty. Zastanawiał się co z nią zrobić, skoro i tak nie umie walczyć… Starał się nasłuchiwać co się dzieje w forcie i jednocześnie zbliżył się do wozu by sprawdzić czy więzień jeszcze daje jakieś znaki życia.

Jedyne oznaki życia jakie przy wozie zauważył, należały do Clarita, sprytnie ulokowanego na jedynym w tej chwili bezpiecznym miejscu.

Doszedł go krzyk jednego ze skradających się mężczyzn i tylko cud sprawił, że nie spadł z dachu. Wielu rzeczy się spodziewał, ale na pewno nie tego. Pokręcił z dezaprobatą głową i spojrzał w dół na boidupka.
- Hej, ty tam. Jak z więźniem? Chociaż możliwe, że to nasze najmniejsze zmartwienie teraz…

- Hę…? - Clarit obudził Luthiasa, który opierając się o wóz i wsparty na włóczni mimo lekkiego strachu zasnął z zmęczenia - Nie, nic nie słyszę, ale wolałbym nie sprawdzać co z nim. Poczekajmy na Primusa. *ziew* - powiedziawszy to wrócił do wcześniejszej pozycji.

Przewrócił oczami słysząc, że najwyraźniej właśnie obudził drugiego mężczyznę. No tak, w końcu to była idealna chwila na drzemkę. Nie mógł zrozumieć jak bardzo można mieć wylane w takiej chwili. Nie szkodzi... Po prostu wiedział kto w razie czego odpadnie jako pierwszy.

Aaron zszedł z wozu, żeby rozprostować nogi. Nie pchał się na akcję zwiadowczą, bo już poszło jego zdaniem wystarczająco wielu; korzystał z chwili względnego spokoju. Szop też miał okazję ruszyć się z miejsca. Poza tym, że zwierzątko ruszyło się z miejsca, to wciąż było zmuszone udawać zwyczajnego szopa, co nie zmieniało faktu, że potajemnie sprawdzało, czy i jak daleko znajduje się za nimi pościg. A Aaron jadł kolację, bo był głodny i mógł jeść.
Szop to, co wypatrzył najbardziej interesującego, to wyjątkowo tłusty czerw, którego złapał i przegryzał w tym momencie. Czyli nie coś, co mogło interesować towarzystwo zebrane przy (i w) wozie.

- Kto ma igłacz? - zapytał lekko znudzonym głosem Aulus. - Wygląda na to że więźnia trzeba będzie przenieść. Luźny worek też by się przydał żeby mu na łeb zaciągnąć.

Aaron ruszył leniwie z miejsca, by poszukać igłacza. Wyszło na to, że mieli dwa egzemplarze tego rodzaju ogłuszacza, z których jeden wkrótce znalazł się w ręce pustelnika.
- Mam igłacza - oznajmił Aulusowi.

- No to czekamy na resztę, aż się rozeznają czy jest w ogóle gdzie przenieść więźnia - odparł Aulus.
- Aron, tak? Skąd jesteś? - zapytał jakby dla zabicia czasu.

- Z Imperium - odparł Aaron. - Dokładniej to z jednej z wielu wiosek bez nazwy - dorzucił mnich od niechcenia, a szop skończywszy posiłek, niuchał za kolejnym. - A ty? - zapytał mnich, też dla zabicia czasu.

- A też głupie pytanie. Ja przez lata służyłem w Ósmym, ale od dłuższego czasu jestem członkiem zakonu Iustitii- odwinął połowę płaszcza z pleców, na chwilę pokazując symbol wyszyty po jego prawej stronie.

“No pięknie”, pomyślał Clarit poprawiając płaszcz na ramionach i zeskakując z wozu z gracją. Przerzucił łuk przez ramię i zmierzył obu rozmawiających wzrokiem.
- A nie można wystawiać wart czy czegoś tam? - zapytał bez przekonania, bo i tak widział, że reszta ma już swój własny plan działania - Jakby rozpalić ogniska to nic nie powinno podleźć.

- Wątpię żeby jednorogowi twoje ognisko w czymkolwiek przeszkodziło. Słyszałem, że agresywne sukinsyny. Jeśli już to łatwiej cię wytropią. Na noc musimy się przenieść do środka wieży - nie zgodził się Aulus.

- Nie znam się na tych jednorogach, więc nie będę się o nich wypowiadać - stwierdził Aaron. Nie miał w zwyczaju szukać kłopotów tam, gdzie ich nie było ani przejmować się problemami, które nie istniały w danej chwili. - Z ogniskiem na pewno możemy się bardziej ujawnić tak czy siak. Co do wieży, nasi jeszcze z niej nie wrócili. Można by chwilę zaczekać na nich, jak nie wrócą, wtedy pomyśli się co dalej.

- Ja też niezbyt się znam na tutejszym tałatajstwie, ale bezpieczniej przyjąć najczarniejszy scenariusz, czyż nie? - zapytał retorycznie Aulus. - No, ale wrócą to się przeniesiemy.

- Nie będę się martwił na zapas, szkoda nerwów i sił na to. Jak będzie się miało wydarzyć najgorsze, to i tak się wydarzy - Aaron pośrednio podzielił się swoją “mądrością”, a jednocześnie poglądami. Szop tymczasem był bardziej zainteresowany pełzającym jedzonkiem niż rozmową trzech kolegów.

Wzruszył na to ramionami. Alchemik musiał w końcu przyznać, że sam gówno wiedział o tych całych jednorogach. Pierwszy raz spotykał się ze zwierzęciem, które nie zdradzało żadnych obiekcji przed zbliżeniem się do źródła ognia, ale jak widać po prostu jeszcze wszystkiego w życiu nie widział i nie słyszał.
- Komu mielibyśmy się zdradzić? Co jest takiego niezwykłego w naszym więźniu? - zapytał z przekąsem - Jest nas sześciu na jednego. Czym musi w takim razie być, że aż tak się go obawiacie?

- A cholera go wie. Oddział zbrojnych go eskortował, więc musi być istotny. No i ponoć takie były ostatnie słowa centuriona aby nie kontaktować się z pojmanym. nic więcej nie trzeba - Aulus wzruszył ramionami.

- Jestem alchemikiem, zawsze mogę go przebadać i sprawdzić czy ma jakieś magiczne zapędy - zaproponował Clarit, ale nie liczył na entuzjazm drugiego mężczyzny.

Pustelnik nie uważał się za niańkę Clarita, więc jego stanowisko brzmiało jak: “Rób co uważasz”.

Luthias cały czas uważnie przysłuchiwał się rozmowie reszty drużyny. Słysząc, że Clarit chce wejść do więźnia postanowił zareagować, ale starał się przy tym nie poddać emocjom.
- Nie radziłbym. Byłem już tam, jeszcze w Keht… Strach był stać obok niego, mimo, że został potraktowany czarnokrzewem. Dużą ilością czarnokrzewu... - myślał co może jeszcze powiedzieć, ale obawiał się reakcji towarzyszy, więc na tym skończył.

- Czyli wiesz coś o nim. Gadaj więc, abyśmy i my mieli pojęcie na czym stoimy! - ponaglił Aulus.

- Nie mogę. Przysięgałem na Łaski przed Vespianem. Już chyba i tak powiedziałem zbyt wiele.

- No nic. Siłą tego z ciebie nie wyciągnę. Ale przynajmniej możesz potwierdzić że więzień jest niebezpieczny? - zapytał już spokojniej.

- Na takiego wygląda. Jak już powiedziałem, był oszołomiony dużą ilością czarnokrzewu, normalny człowiek w teorii nie powinien przeżyć takiej dawki, a sami słyszeliśmy jak się szamotał w wozie - odpowiedział, starając się nie zdradzać strachu przed więźniem, aczkolwiek w głosie można było wyczuć ciekawość.

- No to nagle te przenosiny przestają wyglądać tak sensownie - zamyślił się Aulus, obserwując kupę gruzu tarasującą przejazd. - Na pewno nie damy rady tego ruszyć? - zapytał jakby sam siebie.

- Dalej z chęcią bym się mu przyjrzał, w końcu mamy zapas czarnokrzewu więc to nie powinno sprawić kłopotu. Chyba, że szanowny pan zdradzi nam ileż to soku poszło na naszego kolegę z wozu? I nie jestem pewny od kiedy równoznacznikiem bezpieczeństwa jest - nic wam nie powiem, to dla waszego dobra. Błąd. Sprawiasz, że tylko inni zaczynają się go bać bardziej, a ja z większą chęcią bym sobie pogadał z miłościwym panem.

- To pytaj się Primusa. Jak dla mnie to on tutaj teraz dowodzi. Ja jedynie staram się dotrzymać rozkazów Vespiana. A co do więźnia, nie wiem ile tego weszło w niego, nie liczyłem. Twarzy też nie zobaczyłem bo była zasłonięta. I w sumie tyle o nim wiem, jakby ktoś chciał go poznać dokładniej to musielibyśmy go dostarczyć do Lantis zanim sobie coś zrobi w tej klatce. Poczekajmy na Primusa, wtedy wszystko ustalimy, dopóki nie ma tu jednorogów, to chyba nic nam nie grozi. - nie miał pomysłu jak uciąć rozmowę, więc zostawił wszystko na barkach Primusa.

- Mieliśmy nie gadać to nie gadamy - odpowiedział twardo Aulus.
- A z przenosinami zobaczymy, choć pewnym jest że tu nie może zostać.

- Jeśli musimy tego więźnia przetransportować w jednym kawałku, to w razie najazdu tych jednorogów trzeba pewnie będzie przenieść go do wieży - pogdybał na głos Aaron, próbując od czasu do czasu rzucić okiem na to, co porabia jego szop.

Nadchodzący Primus usłyszał końcówkę rozmowy.
- Żaden z nas nie może zostać na zewnątrz. W środku będzie bezpieczniej. Jeden staruszek. Wieża wygląda na solidną. Do niej powozem nie wjedziemy.

- No to ogłuszymy parszywca, spętamy jak szynkę i nie powinien sprawiać problemów. Dajcie igłacz, mamy jakieś liny? Worek na łeb też mu jakiś naciągniemy. Nie marnujmy więcej czasu - zaproponował Aulus.

- Byle na niego nie patrzeć. Najlepiej i nie gadać bez potrzeby. Musi dotrzeć do Lantis. Nie było rozkazu że musi dotrzeć żywy, chyba, że Luthias wie więcej.
Primus nie czekał na odpowiedź. Kiwnął głową Aulusowi zadowolony, że ktoś przejął dowodzenie, odebrał włócznię od Luthiasa i poszedł za wóz. Wpatrywał się w ciemność ubezpieczając drużynę. W razie ataku jednorogów będzie bronił tyłów wycofującego się oddziału.

- Ma być żywy. Vespian nie określił w jakim stanie ma przybyć do Lantis, ale ma być żywy. -Odpowiedział zgodnie z prawdą - Primusie, widziałeś go, czy jestem jedyną osobą, która wie jak to wygląda? - dodał jeszcze pytanie.
- Nie - Odparł krótko Primus nie odwracając się - Waszych rozkazów też nie znam. Centuriona poznałem dopiero w trasie. W ostatnich słowach kazał was tu odstawić i zakazał patrzeć na więźnia.

- Nie dostałem innych rozkazów niż reszta - odparł Aaron.

- Nie interesują mnie za bardzo Wasze rozkazy, ale tak jak Primus powiedział - musimy schronić się w wieży, nawet jeśli jednorogi nie pojawią się w okolicy, to i tak bezpieczniej będzie mieć jakiś dach nad głową. Nie widzę teraz innej możliwości prócz tej, którą zaproponował Aulus. Proponuję, żebyśmy tam w trójkę weszli, ja, Aulus i Primus, obaj wyglądają na takich którzy są w stanie okiełznać więźnia, a ja spróbuję wbić w więźnia czarnokrzew. Jakoś. Jeśli pojawiłyby się problemy, będziemy wołać. Co Wy na to? - zaproponował szybko Luthias, prawie nie myśląc o wojowniku z wschodu, który pozostał w forcie.

- No to róbcie, co trzeba - Aaron zasygnalizował towarzystwu, że mogą wcielać plan w życie. Sam miał igłaka w razie potrzeby.

Trzech mężczyzn ruszyło do wozu, chwilę majstrowali przy skoblu, otworzyli drzwi, a w ciemności dostrzegli…


Oczy. Tak dziwne i nieludzkie, wwiercające się w każdego swoją soczystą zielenią pionowych źrenic. Aulus szybko skupił wzrok na jego smukłej posturze omijając ten jeden punkt, pomny przestrogi centuriona i Primusa. Spiczaste uszy wystawały spod długich włosów, a niemal mlecznobiała cera widziana w świetle księżyca, dodatkowo nadawała mu obcy, nieludzki wygląd.
Aulus zostawił włócznię na zewnątrz i wszedł do środka jako pierwszy, niemal musząc się przeciskać przez ciasne dla niego drzwiczki. W środku postąpił krok do przodu dając możliwość przejścia i załatwienia sprawy czarnokrzewem, lecz nie odsłaniając więźniowi bezpośredniego wyjścia na zewnątrz.

Widząc Aulusa pewnie wchodzącego do klatki i Primusa osłaniającego tyły, Luthias zabrawszy igłacz również wszedł do środka. Oniemiał na widok więźnia, w świetle księżyca wyglądał dostojniej niż w Keht. Z lekko drżącymi dłońmi spróbował wycelować igłaczem w okolice klatki piersiowej. Mimo, że stworzenie wyglądało na spokojne to i tak się tego czegoś obawiał, z trudem powstrzymywał się od zadania pytania “Czym ty jesteś?”.

Więzień wiedział co miało się zaraz zdarzyć, podobną procedurę przechodził już wiele razy. Jednak tym razem było inaczej, tym razem człowiek celujący do niego z igłacza nie był z tą bronią tak dobrze obeznany jak centurion. Z zadziwiającą prędkością rzucił się do wyjścia próbując przebić się między Luthiasem a Aulusem. Ten pierwszy nie wytrzymał i odruchowo nacisnął spust igłacza. Pocisk trafił, lecz nie dokładnie tam gdzie celował Luthias. Z siłą rozpędu więzień runął na swych oprawców. Obalił na ziemię Luthiasa lecz nie miał szans z siłą i masą Aulusa, od którego po prostu się odbił. Po kilku chwilach czarnokrzew zaczął działać, jak zawsze niezawodny, mięśnie więźnia zwiotczały, a on padł na ziemię jakby był nie więcej niż szmacianą lalką.
Dopiero teraz Aulus dostrzegł, że ręce więźnia zakute są w dyby wzmocnione żelaznymi okuciami, zaś w jednej z dłoni trzymał czarną chustę. Prócz tego więzień miał na sobie tylko bieliznę.

- Wyrywny jak kot- skomentował Aulus klękając nad więźniem. Z jego ręki wyjął chustę i obwiązał mu nią głowę, zakrywając oczy.
- To chyba było tutaj- skomentował.
Z braku kawałka liny, Aulus zdjął swój pas i związał nim nogi więźnia.
- No to koniec tego biegania bratku- przerzucił go przez ramię niczym worek i i był już gotów do wyjścia.

- Niech ktoś zajmie się osłem, ja zaniosę tego tu- potrząsnął trochę więźniem jakby chciał pokazać kogo miał na myśli.

Aaron słysząc rumor w wozie przygotował się do wystrzału na wypadek, gdyby więzień miał zwiać, ale okazało się to niepotrzebne.
- A nogi i ręce mu połamaliście? - zapytał facetów, którzy wychodzili z wozu.

- Nie. Nie będziemy go uszkadzać. Przynajmniej na razie. Odstawi coś głupiego to się pomyśli, ale najlepiej chyba będzie postarać się nie uszkodzić zbytnio więźnia - odpowiedział Aulus.

Luthias spróbował wstać po szarży więźnia. Poczuł lekki ból w tyłku, ale stwierdził, że to nic takiego. Zauważył, że Aulus już wyszedł z więźniem, więc także wyszedł z wozu, zamknął drzwi i ruszył bez słowa za Aulusem.

- Aronie, odepniesz osła? Zwierze musi nocować z nami w wieży - Aulus zapytał kompana.

- Się zrobi - Aaron najpierw rzucił okiem za szopem, a kiedy wyszło na to, że szop skończył małe polowanie na robaczki i wrócił do kompanii, to mnichu zajął się odprowadzaniem osła w ustalonym kierunku (szop usiadł na ośle).

"Nawet sprawnie poszło", pomyślał sobie alchemik-łucznik i poprawił odruchowo broń na ramieniu. Nie mógł jednak odpuścić sobie przyjrzenia się sparaliżowanego czarnokrzewem więźniowi. Z tą chustą na głowie nie wydawał się odstępować niczemu innym ludziom, no może tylko niezwykła bladość skóry, lecz i to można było czymś wytłumaczyć, ale jego uwagę zaraz zwróciły wzmacniane okowy na rękach. Gwizdnął cicho pod nosem i odwrócił się do reszty plecami.
- To co? Ruszamy ku przygodzie? - zapytał z nutką wesołości idąc już samemu w kierunku wieży.
 
__________________
Once upon a time...

Ostatnio edytowane przez Okaryna : 15-05-2017 o 23:43.
Okaryna jest offline  
Stary 15-05-2017, 17:37   #7
 
Googolplex's Avatar
 
Reputacja: 1 Googolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputację

Staruszek uśmiechnął się przyjaźnie i zaprosił gestem wchodzących by usiedli przy nim i odpoczęli. Jednak jego mina zrzedła gdy ujrzał co robił Aulus.
- Nie, nie, nie, nie i jeszcze raz nie! Nie wprowadzisz mi osła do domu… - zarzekał się, lecz po kilkunastu minutach poddał się. Nie miał zbyt wielkich szans przekonać iustitianina który zafiksował się na punkcie zwierzaka, nie był też dość silny by przeforsować swoje zdanie w fizycznym starciu z byłym legionistą. Westchnął tylko ciężko i pogodził się z losem, bo cóz innego mu pozostało.
W tym czasi na piecu zagotował się woda, i staruszek poczłapał zalać sobie ziółka, dosypał też trochę nowych. Nie uszło uwadze Luthiasa ani Clarita, że zioła których staruszek dosypał sobie, miały działanie uspokajające. Przydały mu się zresztą od razu, kiedy Aulus zażądał Liny do skrępowania więźnia. Starzec tylko pobladł i wziął głębszy oddech wskazując iustitianinowi drzwi prowadzące na parter wieży. -...osioł… lina… rok pracy… a żeby go jednoróg popieścił - mamrotał w bezsilnej złości i popijał ziółka, nie minęła nawet godzina od kiedy zaprosił tych wędrowców a już zdążył dwa razy tego pożałować.
Wziąwszy lampkę oliwną, aulus zszedł po stromych schodach na parter wieży, pełniący rolę piwnicy. Pomiędzy amforami z oliwą a koszami pełnymi zapasów na zimę znalazł haki na których wisiało kilka zwojów lin konopnych. Wybrał jeden który najlepiej służył jego potrzebom. Zauważył przy tym, że wnętrze tej piwnicy jest zbudowane z innego kamienia niż zewnętrze. Przysunął lampkę bliżej by się upewnić co do swego odkrycia, a wówczas dostrzegł regularne linie wykute w kamieniu tuż ponad jego głową, odsunął kosze by przyjrzeć się lepiej. Jego oczom ukazał się napis w nieznanym mu języku, nawet alfabet którym go zapisano był obcy, niepokojąco obcy.
Wtem, płomień lampki zamigotał. Aulus przesunął go kilka razy przy ścianie, w końcu poślinił dłoń i przesunął nią blisko ściany, a wówczas nabrał pewności, między kamieniami przedostawał się niewielki podmuch powietrza, ale przecież ściany były zbyt grube by mógł to być podmuch z zewnątrz, w dodatku iustitianin był niemal pewien, że piwnica znajduje się poniżej poziomu gruntu, choć trudno to było ocenić.
Kiedy więzień odzyskał przytomność zobaczył nad sobą ciekawskie oblicze Clarita. Aż usiadł z wrażenia, tylko po to by odkryć, że jest związany lepiej niż szynka w wędzarni.
Clarit z wielkim zapałem zabrał się za badania, oczywiście nie mógł sobie pozwolić na nic więcej niż oględziny i może powierzchowne badanie przepływu prany. Nie miał tu wszystkich swoich, jakże niezbędnych mu w pracy narzędzi, brakowało także ziół… choć, nie, zioła może by się i znalazły, staruszek z wieży wydawał się być nieźle zaopatrzony. To jednak nie była główna przeszkoda, największym problemem był przyglądający się wszystkiemu Aulus. Skończyło się więc na kilku wnioskach, których i wcześniej Clarit był prawie pewien. Więzień nie był człowiekiem, i choć fizycznie człowieka przypominał to jednak szczegóły anatomii (prócz oczywistych jak oczy i uszy, znikoma pigmentacja), zdawał się temu przeczyć. Choćby paznokcie więźnia, były niezwykle mocne i odrobinę inaczej zbudowane niż ludzkie, bardziej przypominając pazury dzikiego zwierzęcia, choć zauważył również, że jeszcze niedawno musiały być utrzymywane w idealnym stanie, którego nie powstydziłby się nawet sam imperator. Claritowi udało się nawet nakłuć więźnia, i przyjrzeć się jego krwi, znacznie jaśniejszej niż ludzka, o pięknym rubinowym odcieniu. Za swe badanie zarobił kilkoma wyzwiskami w obcym języku, a plwocina więźnia trafiła go prosto w lewe oko. Lecz prócz tych kilku obelżywych (sądząc z tonu jakim zostały wypowiedziane) słów, więzień nie odzywał się już więcej.
Dalsza część nocy przebiegała spokojnie, dopiero nad ranem Primus i Aaron usłyszeli rżenie z zewnątrz. Przerażony osioł próbował podejść jak najbliżej ludzi upatrując w nich swego ratunku. Kiedy wyjrzeli przez okno, zobaczyli pięć śnieżnobiałych bestii, każda z potężnym pojedynczym rogiem na czole. Jednorogi były wielkości sporego konia, i w spokoju skubały trawę. Wyglądały pięknie i majestatycznie, przynajmniej dopóki ktoś nie przypatrzył się bliżej pyskom na których ciągle widać było krew, znak niedawnej uczty. Kolejne rżenie utwierdziło wartowników w przekonaniu, że ta piątka jednorogów to tylko część większej grupy otaczającej ich schronienie.

 
Googolplex jest offline  
Stary 15-05-2017, 23:40   #8
 
Okaryna's Avatar
 
Reputacja: 1 Okaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputacjęOkaryna ma wspaniałą reputację
Noc. Oględziny więźnia


- No i jak? Zapytał nieco zbyt ogólnie Aulus po oględzinach, które bacznie obserwował. - Kim on jest? Czym? Wybryk natury? Pieprzony demon? Ostatnie wypowiedział żartobliwym tonem. - Dobrze byłoby wiedzieć na czym stoimy i z kim mamy do czynienia.

Alchemik otarł ślinę więźnia z twarzy z obojętnością, wyraźnie już nie takie rzeczy w swoim życiu widział i przechodził.
- Uspokój się. Nic ci nie zrobię - zapewnił więźnia nad wyraz spokojnym tonem. Ten jednak nic więcej nie odpowiedział. Clarit się nie dziwił i nie skarżył, długo jednak milczał zanim odwrócił się do Aulusa.
- Daj mi czasu na zebranie potrzebnych ziół, a dowiem się więcej. Na razie mogę tylko zapewnić, że nie jest zwykłym więźniem.

- W sumie można wywnioskować… Pokiwał głową Aulus. - A jakich ziół i po co? Zapytał ciekawie.

Clarit westchnął głęboko na pytania Aulusa, to on zwykł być nauczanym i uczącym się, a nie na odwrót.
- Zioła to i tak najmniejszy problem. Najgorszy jest brak narzędzi. Jeśli i ty jesteś ciekaw co z naszym gościem jest nie tak to mógłbyś mi pomóc odciągając uwagę reszty. Obawiam się, że obu z nas by nieźle obito jakby się dowiedzieli, że pozwalasz mi przy nim majstrować. Kij ich wie do czego chcą go wykorzystać, ale nie obrażę się jeśli i ja na tym nieco skorzystam - powiedział z lekkim uśmiechem. Oj jak byłoby wspaniale się móc dobrać do obiektu badań z pełnym oprzyrządowaniem!
- Ale tak między nami to myślę, że dziadzia mógłby nas w tym poratować - dodał już znacznie ciszej.

- Już widzę to obijanie… - Zaśmiał się Aulus i strzelił kośćmi karku, przechylając głowę na lewo i prawo.
- Ale dalej nie rozumiem co chcesz zrobić. Momentalnie zmienił ton na poważniejszy. - Jakby nie było, czuje się odpowiedzialny za dowiezienie więźnia do celu w jak najlepszym stanie. Primus by gadał inaczej, ale chce wiedzieć jak najwięcej o jeńcu żeby uniknąć niespodzianek. Niestety wszystko się pokomplikowało i trzeba nagiąć zasady. Trudno. - Wyjaśnił.

- Chcę zobaczyć co z jego praną. To kluczowe. Dzięki temu dowiem się czy rzeczywiście jest taki niebezpieczny jak myślą inni - powiedział bez ogródek. Wiedział, że inaczej nie zyska przychylności zakonnika mimo jego ciekawości. Ach, jak on nienawidził legionu i tych tresowanych piesków preriowych!

- Hmm… Zamyślił się Aulus. - Jeśli stary ma odpowiedni sprzęt to z nim pogadaj i rób swoje. Z chęcią poobserwuję. Pokiwał głową. - A odwracać uwagi nie ma potrzeby. Rozsądek powinien wziąć tu górę, a potrzebna nam ta wiedza. Czyż nie? Zapytał retorycznie. - Jak zajdzie potrzeba to pogadam z Primusem.

Wprawdzie skrzywił się nieco na wzmiankę o Primusie, ale kiwnął głową na znak, że rozumie i zgadza się na taki układ.
- Tylko bez paniki jak będę robił coś czego nie rozumiesz - dodał spokojnie chociaż w myśli już wiedział, że odnosi się to do niemal całego zabiegu - I ani słowa Clementi. Mam wrażenie, że on wszystko dokładnie wie tylko nie chce nam nic powiedzieć. Śmierdzi mi on i cała ta wyprawa.
Szczególnie, że miał podejrzenia, iż mężczyzna został uprowadzony, a wnioski wyciągał z zadbanych paznokci więźnia.

- Panika to ostatnie czego możesz się po mnie spodziewać. Nie takie rzeczy oglądałem jeszcze w legionie.- Aulus na chwilę zamilkł, przypominając sobie pewną paskudną noc.
- A co do Luthiasa to może wie coś więcej. Może nie. Nie moim zadaniem wycisnąć z niego tę wiedzę. Może jeszcze nie…

Nie umknęło Aulusowi to, że alchemik był mile zaskoczony, że ten wziął chociaż pod rozwagę opcję wymuszenia na zakonniku Clementi szczerości wobec reszty drużyny. Obstawiał raczej na ślepy sojusz między legionem, a zakonem.
- Na pewno wie. Po co wtedy by się tak ochoczo pchał do wozu jakby nie wiedział co zobaczy i co się może wydarzyć? Ale może to rzeczywiście jeszcze za wcześnie. Na razie spróbujemy dowiedzieć się sami ile damy radę. Nie mam zamiaru umierać, bo jakiś pacan w sukience stwierdził, że śluby milczenia w obecnej sytuacji są ważniejsze niż bezpieczeństwo grupy, która nota bene ma pomóc w dostarczeniu zagadkowego więźnia do punktu docelowego. Chyba, że uważa że może to zrobić sam. - zakończył nieco kąśliwie swoją wypowiedź.

- Pożyjemy zobaczymy. Skomentował zwięźle Aulus. - Na razie rób swoje, a jak już coś ustalisz to daj znać.

- Dziękuję za współpracę - odparł na to nieco żartobliwie, ale nie z zamiarem obrażenia drugiego mężczyzny. Czasami jednak bardziej opłaca się być miłym!
 
__________________
Once upon a time...

Ostatnio edytowane przez Okaryna : 17-05-2017 o 14:47.
Okaryna jest offline  
Stary 17-05-2017, 18:26   #9
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Noc. Zmiana warty Aulus/Clarit - Primus/Rinmotoki

Gdy Clarit z Rinmotokim zmieniali się na warcie, Primus zaczepił Aulusa:
- Na ile można im zaufać? - wiedział, że jego zdolności oceny charakterów są słabe, uznał jednak, że zakonnik Iustitii zna się na tym.

- Pytanie, na ile trzeba? Bo jesteśmy teraz z nimi związani czy tego chcemy, czy nie. Luthias wydaje się najpewniejszy. W końcu zakonnik i do tego medyk. Reszta? Nie sądzę żeby stanowili zagrożenie. Nawet ten obcokrajowiec. Ale jak to niektórzy mawiają: Ufać trzeba, ale kontrolować przede wszystkim. Miejmy oczy otwarte. Zakończył nieco obojętnie Aulus.

Primus upewnił się, że więzień śpi, a staruszek nie kręci się nigdzie w pobliżu, a sam pokazał Aulusowi amulet znaleziony przy centurionie.
- Jest magiczny. To na pewno. I zawiera coś w środku. Ani ja ani Luthias nie potrafimy tego otworzyć. Jeśli i Tobie się nie uda, trzeba będzie dopuścić innych - Mówił szeptem na stronie, gdy Clarit i Rinmotoki zajęci byli pilnowaniem więźnia. Przedmiot to cylinder wykonany ze srebra, pusty w środku... tyle że nie do końca pusty, coś w środku jest.


- Magiczny? Zdziwił się Aulus i obejrzał sobie dokładnie wisiorek. - I miał go centurion? Rozkazy? A może należał do więźnia? Czy czasem nie zniszczymy tego co w środku jeśli dobierzemy się do niego siłą? Wzruszył ramionami i oddał świecidełko. - Niestety nie znam się na takich rzeczach i jesli ty sie do niego nie dostałeś to i ja nie mam innego pomysłu, poza zniszczeniem skorupy.

- Tak myślałem. Może komu innemu się uda - Jeśli Aulus nie miał nic przeciwko, sam popilnował przez chwilę więźnia, dając trójce towarzyszy sposobność badania tajemniczego przedmiotu, prosząc Aulusa o zwrot gdy skończą. Od tej pory zawsze będzie nosił go sam gdy nie śpi, a przed pójściem spać, będzie oddawał go Aulusowi.

- A właściwie to czemu aż tak musisz zajrzeć do środka? Aulus zapytał po chwili milczenia. - Może więzień wie coś na ten temat? Zasugerował.

- Bo jest zamknięte - odparł Primus. Wyglądało na to, że nigdy się nad tym nie zastanawiał.
- Centurion nie zdążył wypowiedzieć całych rozkazów. Mogą być w środku.

- Moooże. Nieprzekonany Aulus odpowiedział nieco przeciągle. - Choć całą swoją służbę nie widziałem tak przechowywanych i przekazywanych rozkazów. Bardziej mi to wygląda na własność jakiegoś dostojnika, albo innego szlachetnie urodzonego. Kogoś, kto może sobie pozwolić na tak misterne i zbędne w wojsku zdobienia. Nie sądzisz? Jeśli miałbym postawić na to pieniądze, to powiedziałbym że nasz więzień wie o tym czymś więcej. Podrapał się po brodzie.

- Aż tak ciekawy nie jestem. Skoro go uwięzili, jakiś powód widać był. Nie nasza rola kwestionować rozkazy.

- Jeśli ktoś chciałby się czepiać, to powiedziałby że nie jesteśmy w wojsku. Nieco zaczepnie i z rozbawieniem skomentował Aulus. - Fakt, więźnia trzeba nam odeskortować, ale sytuacja zupełnie inna. Chyba nie zaszkodzi zapytać jeńca? Najwyżej nic nie powie.

- Po dwudziestu latach niełatwo się odzwyczaić - Primus powiedział coś co przy odrobinie dobrej woli można było wziąć za autoironiczny żart.
- Rozkazy to jednak rozkazy. Nawet patrzeć niebezpiecznie. Co dopiero rozmawiać.

- Niebezpiecznie to wałęsać się po tych wzgórzach. Aulus odbił argumentem. - Zobaczymy jak rano da mu się coś żreć. A nuż jakoś zareaguje?

- Dlatego siedzimy w wieży. Póki nie muszę, nie będę z nim rozmawiał. Amulet magiczny, a i on wygląda na magicznego. I raczej nas nie lubi. Wolę pokazać go nawet obcokrajowcowi niż jemu. A właśnie - pewnie zastanawiają się już czemu odeszliśmy. Przejmę wartę.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline  
Stary 17-05-2017, 20:45   #10
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
Aaron usłyszał podejrzane rżenie. Poszukał szopa, który był zajęły żarciem trzeciej kolacji.
- Szopen, idź na dach - szepnął do szopa.
Zwierzę przerwało posiłek.
- A co ja, wiewiórka jestem? - spytało z wyrzutem.
- Ej, jak chcesz, to mogę cię lepiej przekonać, wiesz o tym?
- Nie wyrzucisz mnie~

Aaron wystawił szopa za okno.
- Aa. dobra, dobra! Pójdę na dach - szop wierzgał, po czym łapką dał znać mnichowi, żeby go dał na parapet.
- Tylko sza, Szopen - mnich pogonił zwierzę. - Rozeznaj się w sytuacji i wracaj.
- Zastanowię się - burknął szop i jakimś cudem wdrapał się na dach.

Mam nadzieję, że nikt tego nie słyszał”, mruknął Aaron.
Osioł był w domostwie. Dziwoląg też. Teraz trzeba było coś zrobić z tymi przerośniętymi krwiożerczymi konikami.

Primus wyjrzał przez okno. Jednorogi odcinały drogę do Keht. Szanse przebicia się siłą ocenił na minimalne. Szanse na przewiezienie więźnia przy okazji - na zerowe. Nie widział jednak machin oblężniczych, uznał więc, że nie ma się co spieszyć.
- Pora obudzić resztę - zwrócił się do Aarona, odezwawszy się może drugi raz podczas tej warty.
Czekał na śniadanie i przejęcie obowiązku pilnowania więźnia przez innych. Z chęcią przespałby jeszcze ze dwie godzinki, skoro i tak nie mają jak wyruszyć dalej w tej chwili.

Aaron upewnił się, że Primus jeszcze popilnuje więźnia, poszedł obudzić resztę.
- Panowie, jednorogi otoczyły nam siedzibę.

Kiedy zaś obudził resztę, postanowił udać się na ostatnie piętro, żeby odebrać Szopena wraz z jego raportem.
Na szczycie wieży znalazł spore pomieszczenie wypełnione różnorakimi przedmiotami których przeznaczenia nie potrafił odgadnąć. Jedynie trzy wydawały się na tyle znajome że mógł zgadywać czym są, astrolabium, sekstans i jakaś dziwna aparatura gorzelnicza.
Na obecną chwilę mnicha bardziej interesowało występowanie okna w tym pomieszczeniu. Musiał jakoś odebrać Szopena. Otworzył więc to okno bez większego zastanowienia i rozejrzał się za swoim zwierzem.
Dach wieży był stromy, lecz Szopenowi udało się dotrzeć do okna i wleźć przez nie do pomieszczenia.
- Wybacz, stary, musiałem cię jakoś zmusić - mruknął Aaron do futrzastego.
- Jeśli mi załatwisz jakieś porządniejsze owocki, to ci wtedy wybaczę - mruknął Szopen.
- Widziałeś co ciekawego?
- Jednorogi - oznajmił szop.
Bardzo odkrywcza wieść.
- A ile?
Szop pokazał łapkę raz, potem drugi raz. Po chwili z wyraźną konsternacją pokazał trzecią.
- Dobra, niech zgadnę, nie umiesz liczb? - mnich nieco się zażenował.
- Liczby?
Aaron westchnął ciężko.
- To dużo nie pomoże.
- No, jest ich więcej niż ja mam palców na łapach, to na pewno. W każdym razie - są wszędzie. Wylegują się, jedzą trawę, takie tam.
- Powiedz mi jeszcze, że wiesz, jak można się z nimi uporać.
- Nie. Znaczy się, nie wiem. Przecież nie jestem chodzącą ency… no, takim czymś na wiedzę. - żachnął się szop. - Ale za to czuję jedzenie na dole.
- Nie sądziłem, że to powiem, ale chyba pójdę zwiedzić bibliotekę staruszka - mruknął Aaron. - Może coś tam znajdziemy o tych całych jednorożcach.
- Ja tam bym wolał pójść na jedzenie. W tej bibliotece nie wiem co jest, ale chyba nie jedzenie - stwierdził szop. - Ale pójdę z tobą, nie chcę siedzieć sam z tym knurem, co mnie nazwał fretką. Wygląda mi na stukniętego i jeszcze brakuje mi tego, żeby ze mnie zrobił sobie szalik.

***

Mnich wraz z szopem ruszyli w kierunku biblioteki.
- Chyba ktoś tam śpi - stwierdził szop.
Aaron zapukał do jej drzwi. Odpowiedziała mu tylko cisza, przerywana głośnym chrapaniem. Po tym mężczyzna sprawdził, czy drzwi są otwarte, i wszedł cicho do komnaty, a szop polazł za nim.
W sypialni staruszka panował nieporządek, na wielkim biurku leżała otwarta księga, sądzac po obrazkach był to zielnik. Po kątach walały się stare ubrania, zupełnie jakby gospodarz miał za mało czasu by zwyczajnie zebrać je w jedno miejsce. Pysznił się tu też regał pełen ksiąg podobnych do tej na biurku. Większość traktowała o gwiazdach ziołach, kilka było poświęconych teorii magii i wykorzystania prany w magicznych urządzeniach. Jest jeszcze jedna księga, nie bardzo pasująca tematyką do pozostałych “Historia Zachodniej Prowincji”.
Clarit nawet nie miał zamiaru wyglądać za okno. Już usłyszał o tych zawszonych jednorogach i wiedział, że nic im nie zrobi. Zerknie na nie najwyżej przy okazji kiedy będzie chciał się już zabić z nudy. Odruchowo sprawdził czy wszystkie jego rzeczy są na miejscu po czym rozejrzał się za czymś do jedzenia i picia. Gdy już jednak zaspokoił swoje najniższe potrzeby to postanowił rozejrzeć się po wieży. Zdążył już wywnioskować, że starzec musi mieć chociaż trochę ziółek gdzieś na zbyciu więc na pewno się nie pogniewa jak alchemik sobie nieco ‘pożyczy”. Tak też trafił na wyższe piętra i otwarte drzwi więc nie czaił się tylko wkroczył za poprzednikami.
- Węszymy? - zapytał cicho mając nadzieję, że wystraszy Aarona.

Jeśli chodziło o takową nadzieję, to cóż, Clarit był całkiem blisko z tym wystraszeniem. Gdyby Aaron nie był bardziej opanowany, Clarit pewnie w tym momencie skończyłby z rozkwaszonym nosem. Szop miał coś powiedzieć w momencie, gdy Clarit znalazł się blisko drzwi, o mały włos się nie wygadał, zdążył z powrotem do udawania zwykłego szopa.
- Mnie pytasz czy kogo? - mnich zadał retoryczne pytanie. Widać, że nie czekał nawet na odpowiedź alchemika, bo wnet dorzucił. - Za czym tu przyszedłeś? - pytanie mogło sugerować oschły ton, ale nic z tych rzeczy; ton był jak najbardziej neutralny.

- Za ziołami... A ty? - zapytał podobnym tonem, ale już dostrzegł kolekcje książek i wyminął Aarona i podszedł do zbioru, aby go zbadać.

- Za księgami - mnich wzruszył ramionami. - Myślałem nad poszukaniem jakiegoś sposobu na te przerośnięte kuce - dodał od niechcenia, też rzucił okiem na księgi. Miał dość ciężki wybór, ale nie w kwestii jednorogów, niemniej jakby miał na nie spróbować coś zaradzić… postanowił na szybko przejrzeć Historie Zachodniej Prowincji, spróbuje w niej poszukać wskazówek.
Księga była ciężkim, opasłym tomiskiem. I było w niej informacji zdecydowanie więcej niż Aaron mógłby się spodziewać, a przy tym były spisane bez żadnego dającego się pojąć wzoru, zupełnie jakby autor pisał to co akurat sobie przypomniał lub uznał za ważne. Aaron nie usatysfakcjonowany wynikami poszukiwań odstawił księgę. Popatrzył więc za pierwszą księgą, która nie zajmowała się zagadnieniami magicznymi, a mogła być użyteczna na przykład w lecznictwie. I od razu pomyślał o otwartym na biurku zielniku, tym którego kolorowe, misterne ilustracje ujrzał zaraz po wejściu do komnaty. Toteż zaczął ją studiować.
A alchemik szybko pochwycił porzuconą przez Aarona księgę i sam zaczął ją wertować. Nie ufał im i obawiał się utracenia każdej ważniejszej informacji. Nie miał też zamiaru odpuszczać woluminom traktującym o magii zaś po tym.. Po tym miał zamiar iść zwiedzać dalej co dziadzia mógł sobie urządzić w takim miejscu. Zerkał tylko co jakiś czas na kudłacza z szopem kontrolnie, aby w razie czego wiedzieć czy ten coś znalazł wartego uwagi.
Aaron znów miał pecha, nie znalazł niczego, co by go zainteresowało, więc porzucił dalsze przepatrywanie księgi, jak i dalszego studiowania ksiąg. Tymczasem do szopa uśmiechnęło się szczęście, znalazł coś co z pewnością było coś warte, choć niestety nie było jedzeniem, zwracał teraz na siebię uwagę Aarona, a ten poszedł obejrzeć znalezisko. Niewielkie pudełeczko które staruszek trzymał pod łóżkiem, nie było zamknięte, zaś w nim Aaron znalazł plik kartek, wygladały jak oficjalne dokumenty legiony, ze wszelkimi sygnaturami. Brakowało na nich tylko treści, były całkowicie puste i na pewno nowe, nie został bowiem żaden ślad po wywabianiu atramentu.
Historia Zachodniej Prowincji zawierała kilka ciekawych informacji, jeśli wiedziało się jak ich szukać. Po pierwsze, była tam wzmianka o jednorogach, choć nazwano je nieco inaczej, po drugie jedyna taka wzmianka pojawia się dopiero po czasach Czarnego Mnicha, wcześniej nie ma o nich słowa, choć sama księga opisuje czasy odległe nawet o kilka stuleci. Wspomina się również o wieży owego złoczyńcy, która zgodnie z opisem jaki zawiera księga, jest obecnie wieżą bractwa alchemików nieopodal Pasaram. Lecz księga wspomina również, że wieżę było widać ze wzgórza na którym znajdował się fort legionów. Fragment ten jest dość niejasny, i przypomina raczej kopię raportu lub pamiętnika legionisty niż opracowanie historyczne. Alchemikowi udało się ustalić, że był to o dziwo fragment opisujący wydarzenia poprzedzające Rebelię Czarnego Mnicha.
Clarit nie czekał długo aż zagubi gdzieś informacje i po prostu rozejrzał się za czymś do pisania i chociaż skrawkiem czystej kartki, aby utrwalić to czego się dowiedział. Na razie wprawdzie nie mówiło mu to wiele, ale coś czuł, że to może się zmienić w najbliższej przyszłości. Czarny Mnich i jednorogi tuż po nim...
Tymczasem Aaron nie był zajęty czytaniem informacji o Czarnym Mnichu czy jednorogach, natomiast starał się wziąć pudełko bezszelestnie i sprawdzić dokładniej papiery. Stwierdził, że “zarekwiruje” cichaczem kilka papierów, może się do czegoś przydadzą. Reszta papierów wylądowała na starym miejscu. Sęk w tym, że zrabowanych papierów nie miał jak przechować.
- Miałbyś gdzie przechować dokumenty? - spytał się Clarita, pokazując pozyskane arkusze.

Odwrócił się w stronę drugiego mężczyzny i spojrzał co też tamten pochwycił. Wziął do ręki jedno z pism i aż zamrugał zaskoczony.
- Nasz dziadzia bawi się w fałszerkę? - po czym spojrzał na Aarona i wziął resztę papierów - Myślę, że miejsce się znajdzie.. No kto by pomyślał? - dodał nieco rozbawiony zaistniałą sytuacją.

- Jakaś księga by się przydała - stwierdził Aaron. Tylko że nie wiedział, kto z ferajny był molem książkowym. - Albo co płaskiego i składanego.

Posłał mu spojrzenie pełne zawodu, Naprawdę myślał, że wsadzi to w skarpety?
- Rozumiem, zaopiekuję się nimi, a nuż się nam przydadzą.. Inną sprawą jest to dlaczego w ogóle znalazłeś coś takiego u tego miłego staruszka zajmującego się ziółkami na kompletnym pustkowiu.

- Znalazłem przypadkiem - Aaron wzruszył ramionami, nie tłumacząc wiele. Szop zaś nie znalazł już więcej nic ciekawego.

Zakonnik chyba nie zrozumiał co alchemik miał na myśli. Nie interesowało go jak Aaron to znalazł tylko dlaczego w ogóle staruszek coś takiego miał w swoim posiadaniu. Wzruszył więc na zapewnienie drugiego mężczyzny ramionami.
- Potem możemy o to najwyżej zapytać samego podejrzanego, ale teraz musisz mi wybaczyć. Idę sobie dalej pozwiedzać. Może wpadnę na coś jeszcze. Nie wiem. Jeszcze się okaże, że dziadek jest w zmowie z jednorogami i dzielą się łupami albo przerzuca je za pomocą tych papierów za granicę - zażartował - W razie czego zgłoś się po te dokumenty to ci je oddam - dorzucił na odchodne.

- Coś mi się wydaje, że dziadek niechętnie podzieli się z nami odpowiedzią, po co mu te dokumenty, o ile nie przyprze się go do muru - Aaron rzucił do Clarita. - No to miłego węszenia - dodał. Kiedy Clarit wyszedł z pomieszczenia, mnichu rzucił jeszcze okiem na księgi.

Gdy alchemik oddalił się wystarczająco daleko od mężczyzny i szopa, zwierzę rzuciło półgębkiem do swojego właściciela:
- Uf, mało brakowało. Ale by było, jakbym się przy nim wygadał.
Aaron zamknął drzwi do sypialni staruszka po tym, jak szop opuścił pomieszczenie.
- Całkiem dobrze ci idzie udawanie zwykłego zwierzaka.
- Dziękuję. Mam nadzieję, że coś jeszcze na dole zostało z jedzenia.
- Pewnie zostawili ci okruszki.
- To wezmę od więźnia - stwierdził szop. - A ty będziesz się za mnie tłumaczyć, co się stało z jego jedzeniem.
- Pewnie, że nie będę się za ciebie tłumaczył. Ja nie będę gadał z tym dziwolągiem. Kto wie, czy jakie czary na nas nie rzuci i nie będziemy rzygać własnymi bebechami czy coś w tym rodzaju.
I tak duet udał się na dół, żeby się posilić.
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.
Ryo jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172