18-11-2017, 22:33 | #11 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Podróż nie należała do szczególnie interesujących i dość szybko przerodziła się w monotonną oraz męczącą wędrówkę. Prawdę mówiąc, Igwe nie przepadał za wszelkiej maści wierzchowcami, a w szczególności za wielbłądami, których smrodem człowiek przesiąkał w ciągu kilku chwil spędzonych na ich grzbiecie. Zapach był jednak najmniejszą z niedogodności, bowiem jako pirat zdążył już przywyknąć do podobnych warunków. Wielbłądy były jednak temperamentnymi zwierzętami, zaś Igwe otrzymał od Irunoiczyków wyjątkowo upartą bestię (a przynajmniej tak to tłumaczył innym), która podczas podróży okazała się być szczególnym utrapieniem. Nie mniej jednak po wielu dniach spędzonych na grzbiecie Śmierdziela, jak go Igwe nazywał, tak wierzchowiec, jak i jego jeździec, zdążyli przywyknąć do swego towarzystwa. Można było nawet pokusić się o stwierdzenie, że wreszcie zaczęli się dogadywać ze sobą...
__________________ [URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019 |
19-11-2017, 00:05 | #12 |
Reputacja: 1 | Podróż ich nie rozpieszczała a dni wlekły się jak jelita ze złożonego w ofierze niewolnika. Zahija medytowała w siodle, poza siodłem jadła i spała, czasem pykała wodną fajkę. Nie rozmawiała dużo. Przyglądała się w skupieniu legioniście gdy jej się zdawało, że ten nie patrzy. Rozważała czy zagadnąć. Czasem poczyniła nawet kilka kroków ale później wycofywała się rakiem. Nocami kiepsko sypiała. Bo czy można dobrze sypiać gdy tylko skrawek ziemi dzieli cię od nekromanty, którego zamiarów nie znasz? * Nazajutrz jednak się przemogła. - Czego chcesz? - burknął legionista gdy Rusamanamka zrównała swojego konia z Resiną. - To pytanie powinnam raczej ja zadać. Czego ty chcesz? Od legionisty. Od nas. Siedzisz w nim, wiem to. Czasem mówisz jego ustami. Nie wiem tylko którego z was jest tam więcej - odparła z nutą złości i żalu jednocześnie. Legionista kaszlnął co mogło być zarówno oznaka pustynnego pyłu jak i zniecierpliwienia. - Po co pytasz skoro i tak nie wierzysz? - Nie wierzę w co? - Że to wciąż ja. - Udowodnij. Ianus wymamrotał coś niewyraźnie i gniewnie po czym ściągnął wodze i odwrócił się w stronę Zahiji pukając się w głowę. - Niby jak? - Patrzył przez chwilę wyczekująco po czym pokręcił głową - Zniknij w Vazakh. To cię przerasta Zahija. - Tego chcesz? Żebym zniknęła na dobre, hm? - podjechała bliżej i stuknęła ostro zakończonym paznokciem w pierś Ianusa. - Chcesz bym zmieniła nastawienie? Daj mi księgi. Przejrzę je, może coś znajdę. Spojrzał na wymierzany paluchem cios z niejako zaskoczeniem po czym odruchowo poprawił na sobie ordynek. - Już raz się wstawiłaś bezmyślnie za niewolnicą. Pamiętasz? Wtedy tuz po północy cośmy Hamadrio z wozu wytaszczyli? - Albo się jej zdawało albo jakoś znacząco podkreślił słowa "po północy". - Co ma do tego niewolnica? Wzruszył ramionami. - Nic. Niewolnik... Cóż. Każdy nim czasem jest. Prawda? - Daj mi księgi. - Nie. Nalezą do Saadiego. A on nie widzi potrzeby by się z Toba nimi dzielić. - Czy ty siebie słyszysz? Masz jeszcze cień własnego zdania, tam w środku? - postukała się palcem po okrytej materiałem skroni. - Myślałam, że jesteś silniejszy Ianusie Accipiter. Zdominował cię i posiadł jak tanią ladacznicę. Nawet się nie starasz walczyć. - I splunąwszy pod nogi spięła konia. * Rankiem Cedmon i Enki wypatrzyli jeźdźców. To jeszcze o niczym nie świadczyło ale zważając na niegościnność tej krainy i zamieszkujących ją ludzi powinno wzbudzać czujność. I wzbudziło. Pirat zasugerował, że ma talenty do języków a i powinna z nim podjechać bliżej obcych. Zahija nijak nie podzielała jego zapału by wyjść ewentualnym wrogom na spotkanie. - Stój - poleciła niepomna czy jej posłucha czy pogalopuje sam. - Nie należy się rozdzielać, to się zawsze źle kończy. - Kątem oka spojrzała na Thoera jakby to co mu się przytrafiło to była ewidentnie jego wina. - A tamci i tak dojadą, po co ta wyrywność... I faktycznie jej się nie spieszyło. Ostatnio wiedźma przetasowała nieco swoje priorytety. Stanęła obok Enki i Cedmona i ani myślała pchać się jeźdźcom pod kopyta. Miała czas prześledzić ich zamiary i wyszykować ewentualne zaklęcia. Ostatnio edytowane przez liliel : 19-11-2017 o 01:31. |
19-11-2017, 10:08 | #13 |
Reputacja: 1 |
|
19-11-2017, 14:48 | #14 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | - Obyśmy go jednak nie musieli używać - odparł Mumambie pirat, po czym pognił wielbłąda, ruszając galopem w stronę jeźdźców. Nie odjechał jednak zbyt daleko, albowiem chciał witać nieznajomych będąc pod zasięgiem strzał swych kompanów.
__________________ [URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019 |
20-11-2017, 23:39 | #15 |
Reputacja: 1 | Cedmon pospiesznie odjechał, z zamiarem ostrzeżenia pozostałych podróżników i kupców o nadciągających nieznajomych, a tymczasem Enki obserwowała zbliżających się jeźdźców. Im byli bliżej, tym więcej szczegółów dostrzegała. Szybko udało jej się ich policzyć - było ich tylu, ile palców miała u obu rąk, a więc dziesięciu. Po chwili wiedziała już, że nie są jakąś zbieraniną przypadkowych ludzi, a oddziałem wojska, na co wskazywały identyczne ubrania i zawoje, a także identyczna uprząż i broń. Ich przywódca jechał na przedzie, na karym koniu, a w ręku dzierżył nasadzony na drzewce, ozdobiony końskim ogonem i srebrnymi wstążkami buńczuk. A potem Enki musiała wracać, bo zbliżający się kawalerzyści spięli konie i zaczęli się niebezpiecznie zbliżać. Ale broni nie wyciągnęli, co mogło wskazywać na brak wrogich zamiarów. Jadąc z powrotem, tropicielka natknęła się na oddalających się od karawany pobratymców. Dwóch Ghaga najwyraźniej przypadło sobie do gustu, bo obaj śmiali się i wygladali na gotowych do bitki. Enki zrelacjonowała im, czego się dowiedziała, a jeźdźcy w tym czasie przybliżyli się znacznie. Akurat na odległość, na jaką można się było porozumieć krzykiem. - Sala'am! - odkrzyknął buńczuczny, jadący na czele oddziałku. Pozostali jeźdźcy uformowali za nim wklęsły półokrąg. Konie dyszały ciężko po biegu, niektóre skubały trawę, inne tylko przebierały nogami. Słychać było chrapanie, stukot kopyt i pobrzękiwanie metalowych elementów rynsztunku. - Nie obawiajcie się, nie jesteśmy stepowymi łupieżcami! Wasza karawana jest bezpieczna. Jestem Aga Agdir ibn Hene'j, w służbie Rasula ibn Raula al Alabema, władcy Yarakanu. Czy podczas waszej podróży nie widzieliście może, albo nie słyszeliście czegoś na temat czcigodnego Khalilla ibn Rasula, syna i następcy Szejka? Kilka dni temu oddalił się niezauważenie wraz ze swymi poplecznikami z pałacu w Yarakanie i wyruszył na stepy. Szczęśliwie nam panujący Rasul ibn Raul al Alabem, niechaj Fahim zachowa go w zdrowiu, upoważnił mnie do przekazania informacji, że ten, kto wieści o jego synu, niech Siedmiu Proroków nad nim czuwa w potrzebie, przekaże, opłacony zostanie odpowiednio do wagi owych wieści, a kto Khalilla żywym przywiezie, pięćset złotych monet ze skarbca Szejka dostanie. |
21-11-2017, 10:59 | #16 |
Administrator Reputacja: 1 | Czasami żołnierze wyglądali porządnie, a zachowywali sie jak rozbójnicy (w drugą stronę raczej to nie działało), więc Cedmon nie miał zamiaru zawieszać czujności na kołku. Lepsza odrobina nieufności, niż mogiła stepie szerokim. Przybysze jednak potrafili udowodnić, że wiedzą, jak się zachować - na przykład nie podjeżdżali za blisko. A jeśli ich dowódca mówił prawdę, to mieli na głowie ważniejsze sprawy, niż zbójowanie. Podjechał dwa kroki w stronę żołnierzy. - Jedziemy z Al'Geif - powiedział. - Nikogo po drodze nie spotkaliśmy, nawet śladu podróżnych, czy to konnych, czy pieszych. W licznej grupie wyruszył Khalill ibn Rasul? Dwa-trzy konie mogli przegapić, ale nie, na przykład, dziesięć. |
21-11-2017, 22:30 | #17 |
Reputacja: 1 | To dobrze, że unikneli bitki. Zahija nie czuła się w nastroju do walki. Wysłuchała słów wykrzyczanych z daleka. Zanotowała w głowie najistotniejsze fakty. Khalill ibn Rasul, syn i następcy Szejka. Pięćset złotych monet. - Jak wygląda syn szejka? - odkrzyknęła bo naszła ją myśl, że skoro wymknął się z pałacu to zapewne biega po stepach anonimowo i nawet gdyby na niego wpadli może z miana się nie przedstawić. Właściwie zapytała bardziej z wrodzonej ciekawości. Z przymusu by wszystko sobie w głowie układać i dla potencjalnych pięciuset monet, rzecz jasna. Zahija zastanawiała się chwilę jak może wyglądać człowiek wart takiego majątku i jeno za jego złapanie jak krnąbrnego konia i przyprowadzenie jeno do zagrody. Co innego za zabicie wroga, na to z kiesy nikomu nie żal. Ale dla rozpuszczonego szczeniaka? Ciekawe zaiste. A może i nieciekawe wcale. Wiedźmie jedno tylko chodziło po głowie aktualnie. Dotrwać do północy i wybudzić wtedy legionistę jak jej przekazał w zawoalowanych wskazówkach. Czy wówczas Saadim śpi i będzie mogła wreszcie pomówić z Ianusem? |
23-11-2017, 15:25 | #18 |
Reputacja: 1 | Zanim Enki wróciła do obozu i łamanym handlowym (a także z wydatną pomocą rąk) wytłumaczyła, kto zbliża się do karawany, dwójka jej awanturniczych pobratymców nieostrożnie wysforowała się naprzód, ku ciężko ukrywanej irytacji łowczyni. Po co ona z Cedmonem trudzili się starannym zwiadem, skoro na najmniejszą oznakę niebezpieczeństwa dwójka głupców pędziła w kierunku zagrożenia?
__________________ "Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014 Nieobecna 28.04 - 01.05! |
23-11-2017, 21:23 | #19 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Igwe słysząc słowa przywódcy oddziału, zjechał orszakowi z drogi, umożliwiając jeźdźcom zbliżenie się do karawany i jego towarzyszy. Nie mniej jednak jedna z jego dłoni wciąż spoczywała na zatkniętym w pas toporku do rzucania. Blizna z uwagą wysłuchał przemowy buńczucznego, samemu przez dłuższą chwilę milcząc, a kiedy ten wspomniał o zaginionym następcy lokalnego szejka, rzucił w jego stronę:
__________________ [URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019 |
23-11-2017, 23:41 | #20 |
Reputacja: 1 |
|