14-01-2018, 21:50 | #81 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014 Nieobecna 28.04 - 01.05! |
14-01-2018, 22:24 | #82 |
Reputacja: 1 | Zahija skończyła leczyć tropicielkę i osunęła się na kolana w wilgotną nocną ziemię. Czuła jak zmęczenie ściska ją niby konopny sznur. Wokoło meczetu rozgorzało zamieszanie i wszyscy pognali tam w następnej kolejności by dokończyć to co rozpoczęli. Zahija została gdzie stała, a właściwie kucała. Krew z rozoranych dłoni - ofiara dla Khajuna, poiła trawę i ryjące ziemię robactwo. Zahija zdawała sobie sprawę, że w tym stanie jest bezużyteczna. Będzie bardziej zawadzać niż pomagać. Przeczeka tutaj. Zresztą, nie miała ani siły ani ochoty się podnieść. |
16-01-2018, 00:51 | #83 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Igwe Tanaba chciał z początku ruszyć w pogoń za wilkiem, jednakże równocześnie nie mógł przejść obojętnie obok rannej towarzyszki. Zwierzę i tak było zbyt szybkie jak na jego nogi, dlatego Blizna musiał tym razem zrezygnować z pościgu.
__________________ [URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019 |
17-01-2018, 01:26 | #84 |
Reputacja: 1 | Tylko Zahija pozostała na miejscu. Pozostali ruszyli pod meczet, rozdzielając się tak, aby podejść pod budynek z trzech stron. Wilki znajdujące się na placyku przed świątynią wpadły w szał. Skakały, wyły, gryzły się nawzajem i rzucały się do gardeł towarzyszy. Wycie dobiegające ze środka meczetu przerodziło się w upiorny, na wpół ludzki śmiech. Śmiech naznaczony piętnem szaleństwa. Pierwszy w stronę rozszalałej watahy strzelił Cedmon. Strzał byłby z pewnością celny, gdyby nie to, że naciągnięta cięciwa wydała rozpaczliwy jęk i pękła. Gmanagh został ze strzałą w rękach i bolącymi palcami. Enki wychynęła zza rogu chaty najbliższej meczetowi i również wypuściła strzałę. Pocisk ugrzązł w ciele jednego z wilków, który zachwiał się i z wyciem upadł. Wokół ciała zakotłowało się, a chwilę potem wilki uniosły ku księżycowi umorusane krwią pyski. I w tym momencie drzwi meczetu rozwarły się, gwałtownie uderzając o ściany. Uderzenie było tak silne, że z murów posypały się kawałki tynku. W portalu wiodącym do świątyni Fahima stał potężny wilkołak. Był o połowę większy od pozostałych, martwych już mustadhyibów. Jego futro miało czarną barwę, a oczy świeciły na czerwono. W potężnych, muskularnych łapach trzymał jakiś okrągły przedmiot. Zawył przeciągle i cisnął ową rzeczą przed siebie. Oderwana od ciała głowa brodatego mężczyzny, z wyłupanymi oczami i pociętą skórą potoczyła się w pył placu. Wycie urwało się nagle i jakby na ten sygnał, wszystkie wilki pognały do przodu. Wprost na znajdujących się całkiem blisko awanturników. Wilkołak również ruszył do ataku, sadząc długimi susami i odbijając się od ziemi wszystkimi czterema łapami. Futrzana, wyjąca furia spadła na awanturników. Zafurkotał toporek ciśnięty przez Bliznę. Trudno było nie trafić. Wilk zwinął się w powietrzu i wyrżnął o ziemię, z jego uda sterczało stylisko głęboko zaklinowanego w kościach toporka. Inne wilki atakowały, nic nie robiąc sobie ze strat. Mumamba ciął pierwszego wilka, który na niego skoczył. Ostrze szabli dosięgło łapy zwierzęcia, rozerwało futro i skórę, miażdżąc staw. Wilk wył. Drugi skoczył wprost na tors wojownika. Mumamba zasłonił się, upadł w pył. I znów z pomocą ruszył mu Igwe. Zaraz obok bronił się Cedmon. Odrzucił na ziemię łuczysko i dobył szabli. Jednego wilka trzasnął płazem po głowie, na chwilę ogłuszając. Drugie zwierzę zaatakowało nisko, gryząc w udo. Zęby przebiły się przez skórzane warstwy zbroi. Łucznik poczuł ból w nodze, zachwiał się. Naprzeciw Enki i Ianusa stanęły trzy oszalałe zwierzęta. Zaatakowały niemal równocześnie, z trzech stron, aby uniemożliwić skuteczną obronę. Tropicielka musiała niemal paść na ziemię, gdy jeden z wilków skoczył na nią. Poczuła zapach futra i krwi. Drugie zwierzę atakowało legionistę. Accipiter ukrył się za tarczą i czekał. Gdy nadeszła odpowiednia chwila, pchnął z całej siły. Poczuł opór, co znaczyło że po drugiej stronie scutum coś było. Naparł i pchnął mieczem, przebijając ciało drapieżnika. W tym momencie uderzył na niego trzeci wilk. Ianus, wiedząc że nie zdąży uniknąć ani sparować ciosu, spojrzał wprost w przekrwione, złe oczy. Thoer poczuł ukłucie w czaszce, gdzieś między oczami. A potem wilk zatrzymał się. Po prostu znieruchomiał w pół kroku, szykując się do ataku. Widać było jak walczył z obezwładniającym go paraliżem, napinał mięśnie chcąc się poruszyć, toczył bój o każdy oddech... Przywódca sfory, czarny wilkołak podążał za swoimi podwładnymi. Wpadł między awanturników. W przelocie chciał trafić Igwe, pirat jednak uskoczył, ale nie zdążył zaatakować zmiennokształtnego - ten był już przy Cedmonie. Bestia górowała nad Gmanagh, była od niego niemal dwa razy większa. Sytuację strzelca pogarszało jeszcze to, że oprócz mustadhyiba, miał przeciw sobie dwa wilki. |
18-01-2018, 20:30 | #85 |
Administrator Reputacja: 1 | Jak pech, to pech... Ledwo jedna pustogłowa niewiasta zaproponowała rozdzielenie się, a od razu wszyscy się rozleźli. Jakby do nich nie dotarło, że nie da się w cztery osoby otoczyć ponad dwukrotnie liczącego stada. No i Cedmon został sam. A chwilę później los ponownie kopnął go w zadek. Całkiem jakby się na niego uwziął. Bo jak inaczej wytłumaczyć to, że Cedmon został z łęczyskiem w jednej dłoni, a ze strzałą w drugiej? Oczywiście miał zapasowe cięciwy, trudno było jednak powiedzieć wilkom, by zechciały poczekać, aż on skoczy po drugą cięciwę, założy, i będzie gotowy do walki. Jakby tego było za mało, akurat na nim skupił swą uwagę przeklęty mustadhyib. Jakby wiedział, że szabla Cedmona jest bezsilna wobec wilkołaka. O dwóch towarzyszących wilkołakowi kundlach nawet nie było co mówić... Cedmon skupił swą uwagę na bestii. Miał zamiar zrobić unik i wbić w brzuch wilkołaka srebrną strzałę. A potem pozostały mu modły. |
22-01-2018, 22:30 | #86 |
Reputacja: 1 | Od dziecka wpajano mu, młodemu wojownikowi, że w bitwie chwałę chcąc zdobyć i poklask bogów, winien taki jak on nieustannie, pomimo własnych ran oraz niedogodności rzucać się do boju z największym zagrożeniem. |
22-01-2018, 22:31 | #87 |
Reputacja: 1 | Zahija ruszyła w stronę zawodzącego człowieka. Leżał w trawie. Broczył krwią. Wyglądał na przerażonego. Krzyczał. Na oko młody. Miał nie więcej niż dwadzieścia lat. Zahija próbowała go uspokoić. Miał rany po wilczych pazurach ciągnące się przez całą długość pleców. - Nie ruszaj się, opatrzę cię. Podarła dół swojej szaty na długie szarpie. Owijała ciasno wokół ciała aby zatamować krwawienie. Chłopak drżał z bólu i pojękiwał. Gdyby miała więcej mocy, mogłaby go uleczyć. Ale była pusta. Osuszona niemal na wiór. Bezużyteczna. Zresztą sama ledwie trzymała się na nogach. - Jesteś stąd? - próbowała odwrócić jego uwagę od bolesnych zabiegów. - Mhm. Z Hazalah - przytaknął. Jego rodzina prawdopodobnie została rozszarpana przez wilki. Możliwe, że niedługo do nich dołączy. Zahija podarła kolejny fragment szaty. Teraz sięgała jej powyżej kolan. Zwykle szczelnie ukrywała ciało i od razu poczuła się nieswojo. Może dlatego, że jej nogi, choć zgrabne i złotobrązowe, pokrywały rozliczne rany po cięciach. Jedna przy drugiej, jak zwierzęce cętki. - Nie umieraj, dobrze? Jutro zaradzę lepiej na twoje rany. Musisz wytrzymać. Ostatnio edytowane przez liliel : 22-01-2018 o 22:33. |
23-01-2018, 00:20 | #88 |
Reputacja: 1 | Nie miał pewności, czy zwierzę po drugiej stronie tarczy padło od gladiusa, czy miota się ranione tylko. Zgiełk był za duży by usłyszeć, a pozycja uniemożliwiała wyjrzenie bez utraty inicjatywy. Dlatego mocno pchnął scutum raz jeszcze by powalić zwierzę, nim rzucił się na wilka, który przyparł do ziemi ghaghankę. Dobicie znieruchomiałego burka zostawił na koniec. Pozwalając sobie w myślach na nieme przekleństwo wobec maga, który nie odróżnił zaskoczonego spojrzenia wobec ataku z flanki od ich umówionego znaku. A może i spojrzał "w ten sposób"? Trzeba będzie zmienić znak... Ale to później. Teraz wilki. Potem wilkołak.
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
23-01-2018, 01:55 | #89 |
Reputacja: 1 | Enki zmęłła w ustach przekleństwo, kiedy wylądowała na brzuchu, spadając ciałem na twardą glebę. Odruchowo puściła łuk; delikatna konstrukcja mogła ucierpieć przy upadku, a dzikie zwierzęta były zbyt blisko, by dokładnie celować.
__________________ "Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014 Nieobecna 28.04 - 01.05! |
23-01-2018, 21:39 | #90 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Widok kolejnego zmiennokształtnego raz jeszcze zjeżył włosy na karku pirata. Dosłownie w ostatniej chwili Blizna rzucił się w bok, omijając wystawione do ataku szpony, które z dziecinną łatwością mogłyby go przeciąć w pół. Mimo to Igwe nie wyglądał na zrażonego kolejną sytuacją na pograniczu śmierci. Postawny pirat poprawił chwyt na stylisku topora oburęcznego, po czym ruszył na ratunek Cedmona, wrzeszcząc przy tym ile sił w gardle. Chciał w ten sposób odwrócić uwagę wilkołaka od wydawałoby się łatwiej ofiary, jaką niewątpliwie był ów łucznik stepowy. Blizna czuł jak krew wrze mu w żyłach z każdym pokonanym krokiem, ale na powrót było już za późno. Zacisnął mocniej zęby i będąc kilka metrów przed swoim przeciwnikiem, wyskoczył wysoko w powietrze, aby z całą nadaną przez nogi siłą, zatopić srebrne ostrze topora w ciele bestii. Nie zwracał przy tym większej uwagi na kręcące się wokół wilki, bowiem wierzył, że wyeliminowanie samca alfa pozwoli im odnieść ostateczne zwycięstwo nad wygłodniałą sforą.
__________________ [URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019 |