Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Fantasy Czekają na Ciebie setki zrodzonych w wyobraźni światów. Czy magią, czy też mieczem władasz - nie wahaj się. Wkrocz na ścieżkę przygody, którą przed Tobą podążyły setki bohaterów. I baw się dobrze w Krainie Współczesnej Baśni.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-01-2018, 18:19   #51
 
Slan's Avatar
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
Samarytha rozprujbebech.

Samarytha była wyraźnie zirytowana tym, że Zgubusia pozbawiono jego ulubionych papryczków. Nie powinno się tak robić z przyszłymi narzędziami zagłady.

Ale potem przybyli wyspiarze. Gladiatorce aż oczy rozbłysły na ten widok. Nie była osobą, która rozmyślałaby o takich sprawach, jak sprawiedliwość czy słuszność sprawy, o którą się biła. Ważna była tylko krew możliwa do przelania.
- Tak, Tak! Będziemy walczyć, prawda? Prawda? Prawda. Proszę!. – podskakiwała radośnie.
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija
Slan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 21-01-2018, 00:48   #52
 
Prince_Iktorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Prince_Iktorn ma wyłączoną reputację
Stada mew wzbijały się w powietrze i nurkowały w okolicach raf w poszukiwaniu pożywienia. Zgubek spoglądał na nie łakomym wzrokiem, najwyraźniej udzieliło mu się podekscytowanie Samarythy.
Jeden żołnierzy przyniósł mały pęczek strzał zapalających i podał Diossosowi, stojącemu obok Marcusa. Niemowa szybko zapalił małą lampke oliwną i był gotowy do podawania strzał łucznikowi.

W ciągu kilkunastu minut wyspiarz sterujący małą łodzią podpłynął do burty „Jednorożca”, a marynarze na rozkaz kapitana zrzucili liny i pomogli wejść na pokład kobiecie i jej towarzyszowi. Stanowili oni z pewnością ciekawie wyglądającą parę. Sama dziewczyna wydawała się być młoda, choć w jej oczach znać było, że przeżyła wiele niemiłych doświadczeń. Bhatra, która na Ascai widziała wiele ciężarnych amazonek określiłaby ją na około 6-7 miesiąc. Na pokład dziewczynę podsadził jej kompan. Trudno było określić jego wiek. Był wysoki, prawie dorównywał wzrostem Enbowi z Sawanny, o pokrytej tatuażami twarzy, przewyższał wzrostem wszystkich na pokładzie Syrantyjskiego statku. Jego jedyne odzienie stanowiły sandały i przepaska biodrowa. Całe ciało pokryte było starymi bliznami oraz świeżymi ranami, których zakrzepła krew miejscami całkowicie zasłaniała skórę wojownika. W odróżnieniu od swojej towarzyszki sprawnie wskoczył na pokład sam, pomimo ran zwinnie wciągając się po burcie statku. W jednej ręce trzymał wielki, dwuręczny topór o spiżowym ostrzu. Cała głowica topora oraz część trzonka pokryte były zakrzepłą krwią.
- Nie bójcie się. Nie zrobimy wam krzywdy. Czy wszystko z tobą w porządku? Jak ci na imię? - Aemelia pokuśtykała do dziewczyny i podała jej rękę.
- Czemu was ścigają? - Hektor, dowódca żołnierzy nie bawił się w uprzejmości.
- Ścierwa. - wytatuowany wyspiarz odezwał się szorstkim i wyraźnie zachrypniętym głosem, po czym splunął za burtę.
- Oni... zabili mojego męża, chcą zabić i mnie. Jestem Malala, a to Manu. – dziewczyna wskazała na swojego towarzysza.
- Manu był przyjacielem mojego męża, jego bratem krwi. My...
- Patrzcie! - krzyk marynarza przerwał słowa Malali.

Na pokładzie jednej z łodzi, pomiędzy półnagimi postaciami wyspiarzy ukazało się pięć innych sylwetek.
Odziani w czarny jedwab i spiżowe zbroje, uzbrojeni w miecze, włócznie i wielkie tarcze czterej wojownicy w srebrnych maskach stanęli na straży wokół piątej postaci. Była ona dość wysoka, odziana w długie, powłóczyste szaty z kapturem, zaś jej twarz skrywała misternie wykonana złota maska.
Niemal zwierzęce warknięcie wyrwało się z gardła Manu, zaś Malala wskazała na zamaskowanego mężczyznę.
- To czarnoksiężnik. Omamił wielu wojowników i przy pomocy zdrajcy zabił starego wodza Kealani i jego syna, mojego męża. - w jej spojrzeniu mieszało się współczucie, poczucie winy i strach.
- Wybaczcie, że wciągnęliśmy was w nasze sprawy...

Nie dane jej było dokończyć, bowiem mężczyzna w złotej masce uniósł ręce i klasnął. Pogranicze, z którego pochodził Marcus słynęło ze swojej burzowo-deszczowej pogody. Dlatego gdy klaśnięcie przerodziło się w ogłuszający odgłos, przypominający trzask bata połączony z hukiem, przez głowę przemknęła mu myśl „grom z jasnego nieba”. Huk przetoczył się po całej okolicy wywołując gwałtowne i gniewne krzyki mew. Gdy załoga „Jednorożca” otrząsnęła się z zaskoczenia, ujrzała jak Czarownik ponownie unosi ręce nad głowę, po czym opuszcza je nagłym ruchem. Przez pierwsze uderzenia serca nic się nie działo. Potem nad wodą poniosły się okrzyki bólu i strachu. Stado mew zanurkowało prosto w pokład i załogę statku, raniąc i atakując każdego znajdującego się na pokładzie. Ptaki zachowywały się jak oszalałe, ale jednocześnie kierowane jakąś niepojętą wolą. Uderzały niczym pociski, wiele z nich połamało sobie karki trafiając w deski pokładu, zawsze jednak starały się dosięgnąć głów, oczu, czy stawów ludzi...
Deszcz białej śmierci sfrunął prosto na zgromadzonych, dziobiąc i drapiąc na wszystkie strony. Wiele z mew rzuciło się na Bhatrę i Samarythę, jakby wiedziały, że nie mają one zbroi... Amazonka, przetoczywszy się błyskawicznie chwyciła tarczę i zasłaniała się od góry, drugą ręką odpędzając oszalałe ptaszyska. Samarytha rozpaczliwie zwijała się, aby uniknąć podziobania i w jednej chwili, gdy zaplątała się w liny, jedna z mew znalazła się na wysokości jej twarzy. Gdy potężny dziób był już o cal od oczu gladiatorki, Zgubek z dzikim skrzekiem rzucił się na ptaszysko i silne szczęki latającej jaszczurki zacisnęły się na szyi ptaka. Marcus próbował odganiać się od roju wściekłego ptactwa, dzioby ześlizgiwały się z żelaznego pancerza, nie czyniąc mu większej szkody, podobnie zresztą jak opancerzonym żołnierzom Hektora. Mniej chronieni nie mieli tyle szczęścia. Diossos i Aemelia zostali dotkliwie poranieni, podobnie jak kapitan Gelon i wielu marynarzy. Po chwili cały rój albo zginął od ciosów broniących się ludzi, albo rozbił się pokład. Okazało się że wyspiarz, Manu zasłonił swoją towarzyszkę własnym ciałem, dodając kolejne rany do już imponującej kolekcji. Gdy podniósł się na nogi, wyraźnie widać było jak się chwieje. Oczom wszystkich ukazał się niespotykany widok. Cały pokład zasłany był krwią, piórami i ciałami ptaków, ludzie próbowali pomagać poranionym, pomimo lejącej się krwi, kapitan natychmiast chwycił wiosła sterowe i krótkimi rozkazami zaczął organizować załogę.
Po chwili nad wodą rozległ się donośny, dobrze słyszalny głos, gdy mężczyzna w Złotej Masce zwrócił się do załogi „Jednorożca”

- Niewierni! Właśnie doświadczyliście mocy sługi Nieśmiertelnego Władcy! Kobieta którą przyjęliście na pokład jest ofiarą która musi zostać złożona! Zostanie wrzucona do ognistej góry aby wypełniła się wola Nieśmiertelnego Pana! Przyjmijcie naukę jaką dostaliście i wydajcie dziewkę! W przeciwnym razie poczujecie na sobie gniew naszego Pana!
 
__________________
-To, że 99% ludzi jest innego zdania niż Ty, wcale nie znaczy, że to oni mają rację.
Prince_Iktorn jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 24-01-2018, 21:16   #53
 
Slan's Avatar
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
Samarytha od uciętych kończyn.

Gdy dziewka i jej facet, czy kim on tam był, weszli na pokład, dziewczę-gladiator przyjrzało się niewieście, zastanawiając się, czy nie można by z nią potem porozmawiać o urokach miłości pomiędzy niewiastami, lecz zdecydowanie bardziej zainteresowana tym co działo się po za statkiem, przywitała się uprzejmie.
- Jestem Samarytha, a to mój osobisty smok „Zguba wszelakiego życia”, czy możemy już rozpocząć walkę – wskazała mieczem na tambylców. Nagle zły i podły czarownik rzucił zaklęcie, i dla Samarythy tylko dzięki potędze jej smoczego drucha statek ocalał.
- Ty kastracie niedorżnięty, wsadź sobie lepiej wiosło w zadek, jak wy to szarlatany lubicie, bo jak nie, to osobicie odetnę ci tą twoją maną imitację męskości i dam świnią na pożarcie, bo nawet psy na jej widok zdechłyby ze śmiechu! – wrzasnęła do maga [/i]
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija
Slan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 25-01-2018, 22:06   #54
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
- Spokojnie moja droga! - zawołała Bhatra - Nie widzisz jaką maskę nosi? Taką samą jak tamci cośmy ich wyrżnęli, a ich pan uciekał ile sił w nogach. Nie krzycz tak, bo się wystraszy. Takie wielbłądzie sromy nie są zbyt waleczne.
 
Mike jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 25-01-2018, 22:43   #55
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Obie panie dawały popis swych zdolności językowych, lecz Marcus nie zamierzał poprzestawać na samych obelgach. Uważał zawsze, ze słowne argumenty powinny zostać poparte jakimiś konkretami.
Fakt - czarownik stał dość daleko. Z drugiej strony, gdyby oberwał, to sytuacja 'Jednorożca' znacznie by się poprawiła. A nawet to, że strzała doleci do tamtego statku, nie podniesie morale ścigających.

- Uciekajmy na pełne morze - rzucił w stronę kapitana. - Trochę ciszy morskiej też by się nam zdało, ale nie należy zbyt wiele wymagać od losu. Jeśli popłyną za nami, to zanim nas dopadną, wystrzelam część z nich.

Starannie wycelował, a potem strzelił do mężczyzny ze złotą maską.
 
Kerm jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 27-01-2018, 01:15   #56
 
Prince_Iktorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Prince_Iktorn ma wyłączoną reputację

- Co... co...co...? - Czarownika aż zatkało gdy niesione wiatrem obelgi dotarły do jego uszu.
- To skandaliczne! Bezczelne! Co za arogancja! Pokażę takim tanim portowym dziwkom jak wy, gdzie wasze miejsce! Mężczyzna w złotej masce ogarnięty wzburzeniem najwyraźniej zapomniał o czarach. Srebrne Maski stojący wokół niego zostali odepchnięci na boki gdy mag ruszył na przód łodzi. Marcus, który wytrzymał z napiętym łukiem przez chwilę miał zamaskowanego czarownika jak na dłoni. Z wysiłkiem naciągnął potężny Kyrosjański łuk i wypuszczona strzała w mgnieniu oka pokonała dystans pomiędzy statkami. Czy mag dostrzegł zagrożenie? To było niemożliwe do stwierdzenia. Na pewno pocisk wprawił go w kompletne osłupienie. To jednak nie dotyczyło towarzyszących mu wojowników w Srebrnych Maskach. Z oddaniem godnym prawdziwych fanatyków rzucili się do przodu aby tarczami i własnymi ciałami osłonić Złotą Maskę przed niebezpieczeństwem. Jeden z nich zdołał doskoczyć do maga i choć nie zdążył unieść tarczy, zasłonił czarownika własnym ciałem. Strzała trafiła go wprost w pierś, straszliwym uderzeniem przebijając spiżowy pancerz i serce wojownika. Bezwładne już ciało upadło na zakutanego w szaty maga, przewracając go na pokład, w tej samej chwili pozostali trzej wojownicy całkowicie zakryli Złotą Maskę tarczami.

Rozkaz kapitana Gelona wprawił w ruch wiosła „Jednorożca”. Skręcając wiosła sterowe skierował statek z powrotem na Wschód, na pełne morze. Łodzie wyspiarzy poruszyły żaglami niczym olbrzymie morskie motyle, po czym, wykorzystując każdy podmuch wiatru, ruszyły w ślad za umykającą galerą. Kilku marynarzy zaczęło szykować się do ponownego postawienia masztu i rozwinięcia żagli, ale kapitan zatrzymał ich pracę.
- Nie rozkładać! Idą na nas z wiatrem! Szykujcie się do taranowania!

Istotnie, płynąc na wschód, jedynie dwie spośród wyspiarskich łodzi zdołały utrzymać tempo i gdy tylko choć trochę złapały wiatr w żagle, pomagając sobie wiosłami, zaczęły dość żwawo zbliżać się do rufy „Jednorożca”. Kapitan Gelon pomimo ran trzymał się dzielnie za sterami i dobrze wyczuł zarówno fale jak i to, że wiatr ucichł na chwilę. Widząc kątem oka zbliżające się łodzie pełne wytatuowanych dzikusów, z okrzykiem:
-Sterburta wstecz! - skręcił stery. W jednej chwili marynarze wiosłujący na prawej burcie odwrócili kierunek wiosłowania, co w połączeniu ze skrętem wioseł sprawiło, że „Jednorożec” skręcił niemal pod kątem prostym. Wszyscy na pokładzie wylądowali na kolanach i chwytali się lin, i czegokolwiek co było pod ręką, aby nie znaleźć się za burtą. Gdy Bhatra jako pierwsza stanęła pewnie na nogach dostrzegła jak dziób jej statku nieubłaganie, niczym wyrok bogów pędzi wprost na burtę jednej z łodzi wyspiarzy. Na jej pokładzie wybuchła panika, ludzie rzucali się do wioseł i żagli, aby spróbować ucieczki przed mknącą jak strzała galerą. Na próżno. Zdołali jedynie obrócić się nieco, gdy oba statki zderzyły się z ogłuszającym hukiem i trzaskiem pękającego drewna. Wysunięte wiosła wyspiarzy jako pierwsze przyjęły na siebie siłę uderzenia. Samarytha widziała jak przesuwający się kadłub wyrywa długie drzewca z rąk wioślarzy – żaden człowiek, choćby największy mocarz, nie mógłby utrzymać wiosła w takiej sytuacji. Drzewce pozbawione kontroli, zaklinowane między nacierającym statkiem a dulkami własnego kadłuba miotały się bez kontroli, uderzając bezbronnych marynarzy. Na oczach Bhatry i Marcusa wiosłujący wyspiarze padali trafiani w plecy, piersi, ramiona, czy głowy, a każde takie uderzenie niosło dość siły aby połamać najtwardsze kości. W jednej chwili kakofonia krzyków wzniosła się nad łodzią, a potem drzewca popękały. Drzazgi i odłamki prysnęły na wszystkie strony rażąc nie tylko wioślarzy ale także wojowników na pokładzie łodzi. Mgnienie oka później, z ogłuszającym trzaskiem taran dosięgnął burty wyspiarskiej łodzi. Uderzył z boku, nieco pod kątem, a kapitan Gelon, wydawszy rozkaz wsunięcia wioseł, lekko skręcił stery tak, że „Jednorożec” nie zakleszczył się taranem w łodzi, ale niemalże „zeskrobał” z niej fragment burty tak, jak człowiek obiera pomarańczę. Galera przesunęła się mijając śmiertelnie trafioną łódź. Krzyki wyspiarzy niosły się nad wodą, gdy trafiona łódź tonęła.

Drugi sternik wyspiarzy nie dał się nabrać na żadne sztuczki zajętego taranowaniem Gelona. Sprawnie wykorzystał wiatr i gdy tylko zbliżył się do burty „Jednorożca”, jego wojownicy natychmiast rzucili haki abordażowe, i zaczęli skakać na pokład galery. Sam sternik nie nacieszył się tym długo. Strzała z Marcusowego łuku przebiła na wylot jego pierś, przyszpilając go do wiosła sterowego. Na pokładzie „Jednorożca” rozgorzała gwałtowna, bezpardonowa walka. Dzicy wojownicy z wyciem rzucili się na żołnierzy i stojące na pokładzie wojowniczki, aby samą swoją ilością zapewnić sobie zwycięstwo. Wioślarze próbowali pomóc obrońcom, jednak zmęczeni wiosłowaniem i usadzeni na ławkach wioślarskich nie mogli znacząco wpłynąć na przebieg walki. Bohaterowie Darsus stanęli na wysokości zadania. Bhatra i Samarytha z wyciem wygłodniałych furii ramię w ramię rzuciły się prosto w ciżbę nacierających dzikusów a ich żelazne miecze rzeźbiły w tłumie krwawe ścieżki. Marcus co chwila wypuszczał niechybne strzały i choć na karwaszu miał już wiele bruzd od cięciwy uderzającej w przedramię, nie zwalniał, co chwila wypuszczając kolejne pociski. W pierwszej chwili szturmu szał atakujących był taki wielki, że żołnierze musieli cofnąć się o kilka kroków. Choć zwarli szeregi zastawiwszy się tarczami, zwinni wyspiarze korzystając z przewagi liczebnej zdołali dopaść jednego z nich poniżej napierśnika, powalając zakrwawionego gwardzistę na pokład. Pozostali pasażerowie robili co mogli. Diossos wciągnął Aemelię pod pokład, pomimo swoich ran dbający o mentorkę. Manu zwarł się w zapasach z jednym z wyspiarzy i dosłownie zadusił swojego przeciwnika. Nie było jednak wątpliwości, że ci, którym „Jednorożec” zawdzięczał przetrwanie tego ataku, to dwie wojowniczki i łucznik z Pogranicza. Niechybne strzały oraz szybkie niczym myśl miecze zebrały straszliwe żniwo wśród atakujących. Po chwili, ku ich zdziwieniu okazało się, że nie ma z kim walczyć. Zginęła cała załoga wyspiarskiej łodzi.
Marynarze zdołali odciąć liny abordażowe i postawiwszy maszt oczekiwali na kolejne łodzie, gdy kapitan, po chwili obserwacji krzyknął:
-Odpuszczają! Nie zbliżają się do nas.

Istotnie, pozostałe cztery łodzie trzymały zdrowy dystans do „Jednorożca”.
-Śledzą nas. Na otwartym morzu, na żaglach, będą bardziej manewrowi niż my. Będą mieli przewagę, jeśli zdecydują się nas zaatakować. - kapitan mówił spokojnie, ważąc każde słowo.
-Mamy mnóstwo rannych. Jeśli nie zostaniemy na lądzie, wielu z nich nie przeżyje. - odezwała się Aemelia, która wraz z Diossosem zaczęła opatrywać ofiary starć.
-Na północ jest Fetia, wyspa wyrzutków. Wszyscy którzy tam popłynęli w końcu znikają. Ale mówi się, że przez kilka dni żyją tam normalnie, nawet domy sobie postawili. Tam Kealani mogą nie chcieć lądować. Możemy się tam schronić, nawet na dzień lub dwa. Malala, dołączyła do Aemeli i pomagała rannym.
-Jeszcze dalej na północ jest Heiarii i Jaskinia Wyroczni. Tam nikt nie odważyłby się za nami popłynąć. Albo możemy opłynąć Ilihię od północy i spróbować wylądować na Laki. Ludzie z Laki nie kochają Kealani, ale nie wiemy czy obecnie nie są sojusznikami.- dodała wyspiarka.

-Więc gdzie płyniemy? - Pytanie kapitana rozbrzmiało nad pokładem.
 
__________________
-To, że 99% ludzi jest innego zdania niż Ty, wcale nie znaczy, że to oni mają rację.

Ostatnio edytowane przez Prince_Iktorn : 27-01-2018 o 01:17.
Prince_Iktorn jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 27-01-2018, 23:08   #57
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Marcus, zbierający gratulacje za piękny strzał, przeklinał w duchu fanatyzm Srebrnych Masek. Gdyby nie ich poświęcenie, to mieliby głównego przeciwnika z głowy. Trudno by sądzić, by po śmierci Złotej Maski zapał ścigających nieco nie przygasł.

Strzał, kolejny, następny...
Każda wypuszczona strzała oznaczała jednego przeciwnika mniej, a mimo tego pościg trwał. Ścigające 'Jednorożca' statki były jak wilki, idące w ślad za rannym zwierzęciem. Tym razem jednak sfora nie trafiła na bezbronnego jelonka, tylko na tygrysa, który miał kły i pazury i potrafił zabijać.

Jednak staranowanie i zatopienie jednej łodzi nie zniechęciło pozostałych. Żeglarze kolejnej łodzi mieli tyle szczęścia, że zdołali przejść do abordażu.
I w tym momencie ich szczęście się skończyło.

Strzały, mogące przebić skórę słonia, przeciwko dzikusom w biodrowych przepaskach. Wynik mógł być tylko jeden...
Fakt - nie udało się jednym strzałem załatwić dwóch osób, ale było blisko...
I w końcu okazało się, że nie ma do kogo strzelać...

- Musimy w takim razie przybić do lądu - powiedział, gdy usłyszał opinię Aemelii na temat rannych. - Cztery łodzie na raz, z czarownikiem na dodatek, to nieco za dużo jak dla nas. Ale jeśli znajdziemy się na lądzie, to dopadną nas jeszcze szybciej, niż na morzu.
- Jeśli są zdecydowani, by nas dopaść, to nawet zła sława Heiarii ich nie powstrzyma - dodał. - Może powinniśmy poszukać sojuszników...
 
Kerm jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 28-01-2018, 21:53   #58
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
- Piękny strzał - pochwaliła Marcusa - Tylko następnym razem potrzebne będą dłuższe strzały, takie na chłopa długie.

*

Bhatra ruszyła z okrzykiem. Pierwszemu wrogowi rozpłatała gardło zanim ten opuścił ramię wzniesione do ciosu. Cios drugiego zablokowała tarczą i z rozpędu kopnęła go w pierś posyłając do tyłu, wprost na włócznię następnego wroga. Zanim przeciwnik uwolnił broń z pleców towarzysza stal rozszczepiła mu czaszkę. Cięła ponownie z góry na dół po skosie. żeglarz zasłonił się spiżowym mieczem, ale ten w spotkaniu ze stalą pękł niczym patyk. Ostrze Bhatry rozrąbało obojczyk, kilka żeber i wyszło w fontannie krwi pod pachą.

Nabijana maczuga z kolcami zatoczył łuk mając zgruchotać żebra amazonki. Ale jej już tam nie było. Zwinęła się piruetem wzdłuż maczugi i mijając napastnika przejechała mieczem po jego gardle. Wykorzystując siłę obrotu trafiła rantem tarczy tuż nad nosem następnego wysparza. Siła ciosu wyrwała mu pokład spod nóg. Nawet nie trudziła się dobijaniem. Dwóch żołnierzy osłaniało jej boki dokańczając to co zaczęła, a wiele roboty nie mieli.

Kolejny cios przyjęła na tarczę i cięła od dołu w ramię dzierżące broń. Trysnęła krew z odrąbanego kikuta. Przedramię z dłonią wciąż zaciśniętą na rękojeści długiego noża wirując znikło za burtą. Krzyk bólu stłumił spiżowy grot włóczni trafiając wprost w otwarte do krzyku usta. Żołnierz przekręcił ostrze i wyrwał włócznie wybijając kilkanaście zębów wyspiarzowi. Co już i tak nie miało większego znaczenia.

Bhatra była już kilka kroków dalej, schyliła się pod szerokim cięciem i chlasnęła po muskularnym brzuchu wyspiarza. Ten zgiął się wpół, a miecz amazonki ciągnąć za sobą warkocz krwi zatoczywszy łuk spadł na jego kark.

Bhatra odbiła się nogą od barku padającego wroga i poszybowała w górę nad pierwszą linią wyspiarzy. Lądując uderzyła tarczą wytrącając broń wrogowi. Skrwawiony stalowy miecz wniknął między żebra sięgając serca wyspiarza. Wyrwała broń i odwracając się szerokim łukiem sieknęła po plecach przeskoczonych wyspiarzy. To wystarczyło by dwaj podążający za amazonka żołnierze roznieśli przeciwników.

*

- Możemy wrócić między rafy i tam ich wymanewrować? - spytała Galeona wycierając miecz o zdarta przepaska biodrową jednego z wyspiarzy.
- Malala, Manu. Znacie te wody, możecie nam jakoś pomóc?
 
Mike jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 30-01-2018, 20:12   #59
 
Slan's Avatar
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
Samarytha Palce-obcinaczka.
- To oszustwo! – zawołała Samarytha, gdy maskowiec zasłonił czarownika, potem ku zaskoczeniu gladiatorki, okręt odpłyną od wyspiarzy na pełne może. Czuła się jak dziewczynka, której obiecano tort, a potem oddano go innym dzieciom. Potem jednak nagle zawrócili i gladiatorka upadła na pokład
- Zły statek! – rzekła i kopnęła okręt, gdy już była na nogach.
Potem była świadkiem taranowania i poczuła się, że życie znowu ją okrada z okazji do zabijania. Potem jednak załoga drugiego statku wdarła się na pokład i z upornym śmiechem rzuciła się w taniec śmierci.

Po walce gdy karmiła Zgubcia palcami pokonanych wrogów, rzekła.
- Ja jestem, żeby płynąć tam, gdzie będzie zabijanie lub zabawa…
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija
Slan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 31-01-2018, 00:22   #60
 
Prince_Iktorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Prince_Iktorn ma wyłączoną reputację

Malala podniosła głowę, odpowiadając na pytanie Amazonki.
- Tak, znam nasze wyspy. Kealani, mój dom, to wyspa położona na południowym wschodzie. Ojciec mojego zabitego męża, stary wódz, był ambitny, pragnął więcej władzy. Udało mu się to jak na razie tylko z Haheo, wyspą na zachód od Kealani. Nie wyzwał na pojedynek ich wodza, jak to było w zwyczaju, ale zaatakował znienacka wioski gdy mężczyźni byli na połowach. Z obawy o życie swoich rodzin, wojownicy przysięgli mu wierność. Potem przybyli obcy... wielki czarny okręt pełen zamaskowanych wojowników, ze skorpionem na żaglu. Dowódca tego statku wielokrotnie spotykał się ze starym wodzem, za każdym razem zostawiał skrzynie pełne złota. Wódz oszalał przez to bogactwo. Razem z przybyszem zaczęli snuć plany podbojów... mój mąż, syn wodza, sprzeciwiał się temu.

Wyspiarka opuściła głowę, kładąc dłonie na napiętym brzuchu.
- Dlatego ludzie przybysza zabili mojego ukochanego, gdy tylko umarł stary wódz. Wiedzieli, że nasi wojownicy stanęliby za nami. A tak... nasi są zagubieni, wielu nie chciało walczyć z Haheo, nie pragnęli podbojów, ale słuchali wodza. Gdyby udało się zebrać wszystkich, moglibyśmy przepędzić obcych i ich popleczników. Ci, którzy płyną za nami to głupcy, opętani pragnieniem bogactwa, które obiecał im obcy.

Na chwilę opuściła wzrok, po czym znów uniosła głowę. - Cóż, na zachód od nas, za rafami, jest Ilihia. Tamtejsi wyspiarze także byli odwiedzani przez wodza przybyszów. Podobnie jak na Kealani, pozostał tam jeden z jego sługusów, człowiek w masce z białej porcelany, takiej z jakiej robi się naczynia dla świątyń w Sedef i Zamaradzie. I tak jak u nas, tam także towarzyszą mu wojownicy w srebrnych maskach. Ale z tego co słyszałam, ludzie z Ilihii nie są przekonani czy dołączyć do przybyszów. Ilihia to dziwne plemię. Nie mają jednego wodza, nad wszystkim rozmawiają i rozmawiają godzinami...

-Ludzie w Srebrnych Maskach szukali nowych wojowników, chcieli żeby się do nich przyłączyć. Mówili, że są nieśmiertelni, że nie można ich zabić. Bzdura. Walczyłem z nimi i kilku rozszczepiłem łby. Ale nie boją się śmierci i walczą do ostatniego, to trzeba im oddać. - do tej pory milczący Manu włączył się do rozmowy.

- Dalej na zachód od Ilihii znajdują się dwie wyspy, Latai i Laki. Ich mieszkańcy się nienawidzą, kiedyś, przed ponad stu laty coś się wydarzyło, co zwróciło ich przodków przeciw sobie. I tak to trwa. Kolejne pokolenia uczą się nienawiści od rodziców. - Malala spojrzała szybko na Manu. Ten nie odwrócił wzroku, patrzył prosto w jej oczy.
- Za dużo krwi popłynęło między nimi. Latai i Laki sprzymierzyły się ze sobą przeciw Kealani, ale to tylko kwestia czasu nim jedni zdradzą drugich. - ton wyspiarza wyrażał kompletną pewność siebie.

- Na północ od nas leżą dwie przeklęte wyspy, Fetia i Kaulu. Fetię co noc spowija trująca mgła, która doprowadza ludzi do szaleństwa. Tam nikt nie ląduje, zwłaszcza wieczorem. Na Kaulu zaś, żadna osada nie przetrwała dłużej niż kilka tygodni. Po pewnym czasie wszyscy mieszkańcy po prostu znikają, pozostawiając nienaruszone domy i sprzęty. Nie znalazł się nikt, kto widziałby co stało się z ludźmi przybywającymi na wyspę. Ale ponieważ ludziom udało się tam budować domy, to pewnie przez jakiś czas dało się tam pozostać. Obie te wyspy stanowią częste miejsce zesłań przestępców.
Jeszcze dalej na północ leżą wyspy Heiata oraz Heiarii. To miejsce zakazane dla wszystkich wyspiarzy. W okolicach tych wysp pojawiają się morskie potwory niszczące każdy napotkany statek i nie pozostawiające nikogo żywego. Na Heiarii mieści się także owiana złą sławą Jaskinia Wyroczni. Podobno tylko ci którzy płyną do wyroczni mogą liczyć na to, że potwory ich nie zabiją. Wódz obcych wielokrotnie wpływał swoim statkiem do Jaskini Wyroczni, mówił o tym często wodzowi Kealani, a nawet raz zabrał go ze sobą. Podobno Wyrocznia coś mu przepowiedziała. Dwa miesiące później wódz zachorował i zmarł, a słudzy człowieka w złotej masce zabili jego syna. I to wszystko. Rafy po wschodniej stronie wysp są bardzo zdradzieckie, nie zalecałabym nikomu próbować je przepływać. - Malala wstała i podeszła do kolejnego rannego marynarza.

- Jeśli popłyniemy na pełne morze, dogonią nas. Jeśli wylądujemy na tej wyspie, Ilihii, na pewno nas dogonią, ale spotkamy tam sojuszników, albo wrogów.- kapitan Gelon stęknął, gdy Aemelia docisnęła opatrunek do jego rany.

- Jeśli wylądujemy na Fetii albo Kaulu, to zdrajcy nie popłyną za nami. Tak samo jeśli popłyniemy do Jaskini Wyroczni. To tchórze. Bali się atakować nas gdy stracili dwie łodzie.- stwierdził Manu.

-Jeśli będziemy płynąć gdzieś dalej, to stracimy dobrych ludzi. Naszym zadaniem jest ustalić co tutaj robił Xalotun, jakie są jego plany i wrócić do Darsus. Jeśli Tricarnijczyk chce przejąć Wyspy, to po co próbował porwać księżniczkę Aglaję w Darsus? Może byłoby dobrze spróbować wybadać co robił z Wyrocznią? Albo zatrzymajmy się na Kaulu. Z dwojga złego tam w nocy nie wypływa trująca mgła. Albo ryzykujmy na Ilihii. Z kilkoma Srebrnymi Maskami z zaskoczenia sobie poradzimy. A może macie inny pomysł...- kapitan Gelon zwrócił się do was.
 
__________________
-To, że 99% ludzi jest innego zdania niż Ty, wcale nie znaczy, że to oni mają rację.
Prince_Iktorn jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:54.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172