15-04-2018, 20:00 | #61 |
Reputacja: 1 | Kiedy odnaleźli skarb, wszystko zaczęło dziać się bardzo szybko. Willie nie zdążył nacieszyć oczu znaleziskiem, bo coś gdzieś świsnęło i usłyszał przeraźliwy krzyk Doderica. O cóż znowu chodziło? Pająk usiadł mu na nosie? |
18-04-2018, 09:49 | #62 |
Reputacja: 1 | Taktyka instynktownie przyjęta przez hobbitów zwykle dezorientuje wroga. Gobliny jednak niezrażone szarżowały nadal, jednak wyraźnie obrały sobie za cel Gimbrina, którego uznały za najgroźniejszego przeciwnika. Jednak krasnolud nie próżnował i zdążył posłać żelazną kulkę prosto w paszczę jednego z wilków. Efekt był piorunujący. Biegnące zwierzę jakby zgasło. Jego naprężone złością mięśnie nagle zwiotczały i wilk gwałtownie się zatrzymał dosłownie wysadzając z siodła dosiadającego go goblina, który koziołkując po ziemi wyleciał z wieży przez przeciwległe wrota. Drugi w tym czasie wyprowadził szablą wredne płaskie cięcie wycelowane w gardło krasnoluda. Jednakże pocisk wystrzelony z procy Madoca trafił goblina prosto w nasadę nosa co wstrzymało cios i zapewne uratowało krasnoludowi życie. Niestety oszołomiona raną Mirt pomimo, tego, że udało jej się wystrzelić pocisk w nikogo nie trafiła. Za to poczuła, że kręci jej się w głowie i by nie upaść musiała przytrzymać się ściany. Czuła się dziwnie, jakby cały świat wirował wokół niej. Tymczasem jeździec, choć krew puściła mu się z rozbitego nochala zawrócił swoje zwierzę i natarł na Gimbrina. Zupełnie ignorując hobbitów, co wkrótce okazało się poważnym błędem. Krasnolud tymczasem odrzucił kuszę i dobył topór. Naprzeciwko siebie miał goblina z jego zakrzywionym mieczem i co gorsze wilka z paszczą ostrych jak brzytwy kłów. Jedyne co mógł zrobić, to bronić się. Machał więc toporem starając się zniechęcić wilka do ataku i parował jednocześnie ciosy szablą. Tych kilka chwil walki pozwoliło niziołkom otrząsnąć się z pierwszego zaskoczenia. Nie tylko im. Goblin, który wyleciał przez wrota, także już podnosił się na nogi. Willi, który ściskał w dłoniach elfi mieczyk poczuł w sobie przypływ odwagi, czy wręcz awanturnictwa. Oczami wyobraźni widział siebie w błyszczącej zbroicy, ratującego księżniczki z rąk złych smoków. Cóż z tego, że księżniczka była brodatym krasnoludem, a smok pokraką na wielkim wilku. Zarówno Willi, Hildi, jak i Madoc stali nieco z boku i z tyłu walczących mając bliżej do napastników. Niemalże równocześnie zaatakowali, zupełnie jakby się zmówili. Dwa kamienie poleciały w stronę goblina. Jeden trafił go w plecy, a drugi w głowę. Jednakże to atak Williego przyniósł najbardziej spektakularny efekt. Niziołek podkradł się do wilka i biorąc zamach ciął przez zad bestii. Wkrótce przekonał się ile jest prawdy w powiedzeniu „przejść jak przez masło”. Elfie ostrze niemal nie napotkało oporu i dosłownie rozpłatało wilka. Bestia zdążyła zaskomleć tak, że aż uszy wszystkich zabolały i padła na bok krwawiąc obficie. Goblin runął także. Jednak Gimbrin wykorzystał swoją szansę i uderzył toporem w jego łeb pogrążając w nim do połowy swe ostrze. Walka była skończona … prawie. Pozostał drugi goblin, który zdążył już się pozbierać i dotrzeć z powrotem do wieży. Był w opłakanym stanie. Lewy polik miał podrapany, zabrudzony ziemią i krwawiący, zaś lewa ręką wisiała mu bezwładnie wzdłuż ciała. Jednak prawa dzierżyła zakrzywioną szablę, której ostrze znajdowała się ledwie o kilka cali od szyi tracącej przytomność Mirt. Dziewczyna nie wyglądała dobrze. Rana wciąż krwawiła, choć nie wyglądała na zbyt groźną. Jednakże gobliny cieszyły się złą sławą zatruwaczy strzał. Mirt miała przymknięte powieki i powoli osuwała się wzdłuż ściany. Jakby w parodii czułości odprowadzana sztychem gobliniej szabli przy swojej szyi. Goblin uśmiechnął się krzywo ukazując krzywe, żółte zęby. - Umiera. – powiedział ze złośliwą satysfakcją – Rzucić broń pokurcze, albo skrócę resztę jej życia i dołączy do swego koleżki. Wskazał głową w kierunku leżącego bez ruchu Doderica. Zapadła pełna napięcia cisza. |
18-04-2018, 11:03 | #63 |
Administrator Reputacja: 1 | Dobra proca nie jest zła. Tak to sobie zawsze powtarzał Madoc, a wiele osób powtarzało, że ma w tym kierunku smykałkę. No i okazało się, że mieli rację. To właśnie pocisk Madoca walnął goblina między oczy, dzięki czemu pokonanie goblina stało się nieco łatwiejsze. Niestety chwilę później okazało się, że gdy się walczy z paroma przeciwnikami, to nie można się skupić na jednym z nich, bo pozostali narobią kłopotów. Tak i teraz się stało, gdy goblin, który spadł z wilka na swój zielony pysk, dorwał Mirt w swe brudne łapska. A potem zaczął rzucać groźbami. Czy mógł je spełnić? Tego Madoc był pewien. Czy można było spełnić jego żądania? I tu Madoc miał całkowitą pewność, że nie. Nie dość, że kwestia ocalenia Mirt stałaby pod wielkim znakiem zapytania, to równie pewną rzeczą by było, że wszyscy staliby się jeńcami zielonej pokraki, a z jego łap raczej by się nie wydostali. Madoc żałował nieco, że nie zabrał od Gimbrina paru kulek. Skoro jedna zwaliła z nóg wielkiego wilka, to może druga, rzucona przez Madoca, zdołałaby powalić goblina? A tak... Jedyną nadzieją było, zdaniem Madoca, zagadanie goblina, odwrócenie jego uwagi, a potem niespodziewany atak. - Ni siostra to, ni narzeczona - powiedział - a każdy musi kiedyś umrzeć. A różnica, jest taka, że jeśli jej nie zostawisz, to będziesz umierać długo i boleśnie. Jak ją wypuścisz, to będziesz mógł stąd wyjść. Razem z bronią. Wybieraj. Miał cichą nadzieję, że goblin okaże się na tyle mądry, że posłucha. Jeśli nie... Nie miał zamiaru zostać jeńcem (czy przekąską) goblina, a pod ręką miał procę. I nie zawahałby się jej użyć. |
18-04-2018, 11:52 | #64 |
Reputacja: 1 | Ręce cały czas trzęsły mu się niemiłosiernie. Na kilka rzuconych kamieni, w cel trafił może jeden, góra dwa kamienie. Na szczęście nie martwił się, aż tak bardzo swoją nieudolnością, gdy widział, że jego towarzyszom trafianie w gobliny idzie całkiem dobrze. Już zaczął powoli się uśmiechać, wyglądało na to, że walka wkrótce dobiegnie końca. Krasnolud szalał ze swoim toporem, a Madoc sprawnie używał swojej procy. Niestety, w całym tym ferworze walki, nie dostrzegli tego, że jednemu z potworów udało się dostać do rannej Mirt i wziąć ją jako zakładniczkę. Wtedy nastąpiła totalna cisza, a przynajmniej tak wydawało się Hildiemu. Cała radość z zakończonej walki, szybko z niego wyparowała. Goblin zaczął rzucać w ich stronę groźbami, trzymając szablę przy szyi młodej hobbitki. Hildi poczuł, jak uginają się pod nim kolana. Nie mógł się ruszyć, nie mógł wydobyć z siebie żadnego słowa. Był kompletnie sparaliżowany przez strach. Możliwe, że stracili Doderica, a teraz ten sam los mógł spotkać jego towarzyszkę. Nie wiedział, co robić w takiej sytuacji. Pierwszy raz w życiu miał do czynienia z czymś takim. Widział, jak Madoc mówi coś do goblina, ale w uszach słyszał tylko szum. Bał się, że zaraz zemdleje. Miał tylko nadzieję, że jego towarzyszom uda się ocalić Mirt. Ostatnio edytowane przez Morfik : 18-04-2018 o 18:35. |
23-04-2018, 11:47 | #65 |
Reputacja: 1 | Mirt poczuła jak słabnie, zakręciło się jej w głowie - przez moment widziała podwójnie, próbowała jeszcze raz zakręcić procą ale nie miała już na to sił. Próbowała chwycić się muru by nie upaść, przez moment zdawało się jej że widzi jedną z szkarada zmierzającą w jej stronę - próbowała coś powiedzieć, ale nie miał sił. Mirt osunęła się, zamykając oczy poczuła dotyk czegoś zimnego na gardle.
__________________ ''Zima to nieprzyjemny czas dla jeży, dlatego idziemy spać'' |
24-04-2018, 22:41 | #66 |
Reputacja: 1 | Willie wciąż ściskał mocno za rękojeść elfickiego mieczyka, dzięki któremu poczuł w sobie przypływ siły i odwagi. Nie za bardzo przejmował się tym, że ostrze tej pięknej broni całe ubabrane było w wilczej krwi, jak zresztą również jego koszula, spodnie i prawy policzek. |
27-04-2018, 11:12 | #67 |
Reputacja: 1 | Oczy goblina pociemniały z gniewu i przybliżył ostrze do gardła Mirt. Po dłuższej chwili jednak wzrok jego złagodniał. Zmrużył oczy, a jego wąskie wargi ułożyły się w coś co można było przy odrobinie dobrej woli uznać za uśmiech. - Dobre niziołki, grzeczne niziołki i miły, łagodny krasnolud. Jak będziecie dobrzy i mili dla Murga, to i Murg będzie dla was miły. Zaczął przymilnie. Cały czas jednak trzymał ostrze przy szyi Mirt. - Ale zabiliście mojego wilka, a ja bardzo go lubiłem. – powiedział z udawanym żalem – Potłukłem sobie w dodatku zadek. Dlatego dacie mi kucyka. Temu co tam leży i tak jest niepotrzebny. Zgoda? Będę miły. Powiem co dać na truciznę z naszych strzał, to jak … umowa? Spytał w końcu chowając szablę. Idąc tyłem i cały czas patrząc na drużynę podszedł do kucyków. Dziwnym trafem, a może to i nie był traf, chwycił za uzdę wierzchowca Doderica. Odbił się lekko i wskoczył na siodło. Widać jego rzyć nie miała się tak źle. Kucyk zarżał i zatańczył w miejscu. Jednak goblin posługując się jedną ręką ściągnął uzdę i zmusił zwierzę do posłuszeństwa. W tym momencie był całkowicie bezbronny i skazany na łaskę wrogów. Wydawało się jednak, że przestał się tym przejmować. Spoglądał jedynie z ukosa na Gimbrina, który patrzył na niego z nienawiścią ściskając w rękach kuszę, jednak krasnolud nie robił żadnych innych wrogich gestów. Murg tymczasem wyjechał na zewnątrz wieży. - Słuchajcie. Przy moim kompanie znajdziecie odtrutkę w zielonej buteleczce. Podajcie tej małej trzy krople. Nie więcej, bo ją zabijecie i zróbcie to szybko. Sięgnął ręką do sakiewki przy pasie i wyjął mały drewniany pojemnik, który rzucił w ich kierunku. - Tą maścią posmarujcie jej ranę. Szybciej się zagoi. Iiiiiicha!!! – zawył na koniec dziko, obrócił kucyka i pocwałował w dół wzgórza. Gimbrin tylko na to czekał. Załadował kuszę i wycelował w plecy odjeżdżającego goblina. Nie pomny umowy gotów był strzelić, jeśli nikt go nie powstrzyma. |
27-04-2018, 15:10 | #68 |
Administrator Reputacja: 1 | Albo zadziałała siła argumentów i widoczna w słowach determinacja, albo też goblin nie był taki głupi, na jakiego wyglądał... W każdym razie udzielił wskazówek, jak pomóc Mirt. Czy mówił prawdę. tego Madoc nie wiedział, ale bardzo chciał w to uwierzyć... - Nie strzelaj! - rzucił w stronę krasnoluda, który, najwyraźniej, miał ochotę posłać ostatniego z zielonoskórych do piachu, na wieczny odpoczynek. Nie sprawdzając, czy Gimbrin posłucha, czy nie, Madoc rzucił się do plecaka, chcąc jak najszybciej znaleźć buteleczkę, o której mówił Murg. I była. Zielone szkło błysnęło w słońcu. Zielony to podobno kolor nadziei, więc i Madoc miał nadzieję, że lekarstwo podziała. Wlał do kubka nieco wody, nieco drżącymi rękami odmierzył trzy krople mikstury. - Pomóżcie mi - powiedział do towarzyszy. - Muszę jej to jakoś wlać do gardła, by się przy okazji nie udusiła. |
05-05-2018, 09:54 | #69 |
Reputacja: 1 | Hildi poczuł ulgę tak ogromną, jakiej nigdy w życiu nie było mu dane poczuć, gdy goblin zaczął się wycofywać. Strata jednego kucyka, nie była dużą ceną, jaką przyszło im zapłacić, za pozostawienie przy życiu. Gdy goblin zaczął odjeżdżać, krasnolud wycelował w niego kuszę. Madoc krzyknął coś, ale Hildi z zapartym tchem patrzył, jaką decyzję w końcu podejmie krasnolud. Nie miał zamiaru powstrzymywać towarzysza przed strzałem, dostatecznie dużo już wycierpieli przez te potwory. Wszystko działo się bardzo szybko, nie miał czasu podziwiać umiejętności strzeleckich Gimbrina, gdyż trzeba było ratować biedną Mirt. Madoc już przygotowywał miksturę, wystarczyło tylko wlać ją do gardła hobbitki. Hildiemu cały czas trzęsło się całe ciało, ale udało mu się dojść do Mirt. Przyklęknął przy niej, złapał ją za głowę i delikatnie podniósł, żeby biedaczka nie udusiła. - Mam nadzieję, że to rzeczywiście pomoże – powiedział drżącym głosem do Madoca, gobliny to w końcu podstępne stwory, nie wiadomo, co tak naprawdę może znajdować się w buteleczce, ale teraz i tak nie mieli innego wyjścia. |
07-05-2018, 20:02 | #70 |
Reputacja: 1 | Willie popatrzył na Gimbrina wyczekująco. |