03-05-2018, 13:51 | #121 |
Reputacja: 1 |
|
03-05-2018, 18:02 | #122 |
Reputacja: 1 | Ialdabode obserwował całe zdarzenie z mieszaniną niechęci i nieufności. Ponownie zadawał sobie pytanie co go trzyma z tak parszywą gromadą? Gdy inni zajęli się szpiclem, telepata postanowił przeskanować blond-dziunie; wszak bardzo łatwo wpakować innego w tarapaty, a złodziej najgłośniej krzyczy łapać złodzieja. Trzymał się w pogotowiu na wypadek nagłego ataku i skupił się na umyśle dziewczyny próbując dowiedzieć się jaki miała cel w tej dystrakcji. |
03-05-2018, 18:09 | #123 |
Reputacja: 1 | R spojrzała obojętnie na trupa. Nie miała w planach zabijać go od razu, bo trupów nie da się przepytać na milion różnych sposobów, ale na zaszłą śmierć nic nie poradzi. Najwyraźniej tutaj taki mieli klimat. Na pytanie pirata blond dziunia odparła z takim wyjebaniem, najwyraźniej też bawiąc się w te klimaty: - Ja Gabrysia. Miałam was znaleźć. Macie pozdrowienia od Gaduły.
__________________ Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't. Na emeryturze od grania. |
03-05-2018, 19:53 | #124 |
Reputacja: 1 | - szpicel za mną? Może chciał mnie do kroniki towarzyskiej zaprosić - zaśmiał się, po czym próbował znaleźć miejsce gdzie można skitrać zwłoki w końcu był to jego szpicel, więc półork był za niego nijako odpowiedzialny. Rozejrzał się do okoła choć ze swoim super wzrokiem nie spodziewał się nikogo zobaczyć. |
03-05-2018, 22:25 | #125 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | Po trafieniu szpiega w klatkę piersiową – co samo w sobie nie było takim znowu osiągnięciem – Vince potruchtał doń i bez trudu zarzucił sobie na bark. - Chodź, Andrzejku, nic ci nie będzie. Zaraz będziemy w domu - powiedział uspokajająco. Nie mówił do zgromadzonego towarzystwa, ale zabrał „przyjaciela” z oczu postronnych. Zrobił to wchodząc w ciemno do najbliższej szopki licząc, że pozostałe na zewnątrz gaduły załatwią gadkę. Nie czekając jednak na efekty ich starań znalazł drzwi, przez które mógł opuścić budynek z drugiej strony. Wychylił z szopki na chwilę dłoń, by dać znać pozostałym, że można i tędy. |
04-05-2018, 22:54 | #126 |
Reputacja: 1 | Szpiedzy nie wróżyli dobrze całej operacji. Ktoś namierzał Berdycha albo ich kompanię i na pewno nie byli to standardowi wrogowie orka. Za dobrzy byli na zwykłych wrogów. Zamęt pogłębiała blondyna, choć to ona ostrzegła przed szpiclem. Nie należało jej ufać. |
07-05-2018, 15:30 | #127 |
Reputacja: 1 | Andrzejek stawał okoniem i leciał przez ręce jakby chciał zrobić na złość Vinceowi. Drzwi szczęśliwie były otwarte więc obaj z Andrzejkiem wtarabanili się do środka. Tam posadził go przy stole, niestety Andrzejek ani myślał siedzieć. Chylił się ku upadkowi najwyraźniej czekając jak tylko Vione spuści go z oka. Grubas dał znać reszcie i byłby ruszył do drugich drzwi gdyby nie nagły cios miotłą. Zamroczyło go z lekka, siwa i przygarbiona babuleńka poprawiła drugi raz. - A masz psi dzwońcu! Ty obszczymurze ty! Wynocha z domu i zabieraj tego drugiego. A ten drugi wykorzystał nadarzającą się okazję, spłynął rucham zwinnym niczym łasica na podłogę. - Oż ty kurwa… - zdołał stęknąć Vince, a potem wypierdolił o Andrzejka. Kolejne ciosy miotły spadały na jego głowę. Tłumek gapiów otoczył miejsce zdarzenia. Ktoś wołał straż, ktoś kazał łapać zbójów, choć na wołaniu się skończyło. Ktoś tam zdecydował, że nie ma co tu stać, bo patrząc na pyski prowodyrów to tylko można samemu po pysku zebrać. Albo i gorzej. Gdzieś w oddali rozległy się gwizdki strażników. Najwyraźniej postanowili urozmaicić sobie te piękne przedpołudnie. |
08-05-2018, 11:22 | #128 |
Reputacja: 1 | Sprawy coraz bardziej się komplikowały, a oni nawet nie zdołali wykonać zadania. Trzeba było ratować dupę, a zbliżający się strażnicy byli coraz bliżej. Porywczy Berdych krzyknął do towarzyszy - Biorę ich na siebie - miał na dzieję, że reszta ucieknie, - Spieprzajcie - dodał dla pewności, po czym pognał w stronę nadbiegających strażników. |
08-05-2018, 18:34 | #129 |
Reputacja: 1 | Ialdabode przez chwilę sondował kobietę z coraz większym zdziwieniem, by wreszcie stwierdzić, że jest chyba pojebana. Nie miał czasu na bardziej dogłębne badania, gdyż tłum wokół nich zgęstniał i choć nikt nie kwapił się z powstrzymaniem ich, to gwizdki straży było słychać nieopodal. ~ Spotkamy się za trzy kwadranse w dokach ~przekazał towarzyszom (za wyjątkiem nowej dziewczyny), po czym ruszył w kierunku zaułka. Przywołał magię skupiając się na swoim ciele i skoczył w górę, wzmocniony magiczną energią odbił się nogą od ściany i wylądował na dachu. Spojrzał jeszcze na towarzyszy chcąc zobaczyć jak sobie radzą, po czym ruszył ostrożnie w miasto celem zgubienia potencjalnych gapiów. |
08-05-2018, 20:02 | #130 |
Reputacja: 1 | R nie miała nic przeciw, żeby ork wziął na siebie ochroniarzy. Nie miała też nic przeciw, żeby Vincent zwany Tony'm dostał w łeb miotłą. Nawiasem mówiąc jedyne, co mogło ja pchnąć do działania była świadomość, że złapanie przez straż wywoła efekt domina, który mógłby się zakończyć bitwa na kije i patyki. Tajemniczy kapturnik pobiegł swoją drogą, więc został tylko pirat bez papugi i jego kolega. Zetknęła na pirata, niespecjalnie się przejmując inicjatywą orka. - No to może później się spotkamy, gdzieś tam, kiedyś tam - rzuciła do niego na odchodnym, po czym jak gdyby nigdy nic odbiegła od grupy, niespecjalnie czekając na odpowiedź któregoś z nich. Nie miała zamiaru czekać na straż, publiczność też miała gdzieś, więc odbiegła daleko od grupy, żeby zgubić gapiów, żeby długo i dużo później wtopić się w zupełnie inny, anonimowy tłum. Specyficzna wyjebańczość była czasem błogosławieństwem, pozwalała i dobrze maskować popełnione wcześniej przez kogoś fuckupy, których było się przypadkowym świadkiem. Przy większej dozie prywatności, bez niechcianych świadków. - Jak chcesz, możesz mieć ich na oku. - Ich? Po co? - prychnął Cień. - to bezmózgie worki na mięso, założę się, że wzięliby kąpiel w lawie i nie przyszło by im na myśl, że to będzie dla nich niezdrowe. - przyznam, że nie ułatwiają nam zadanie ani trochę. - Tobie nie ułatwiają, to Twoje zadanie - "poprawił" ją Cień znudzonym głosem. - ja bym sie rozerwał, a dokładnie porozrywał innych, ja jestem tylko cieniem. - usprawiedliwił się cień. - zamiast martwić się o tych gamoni, najpierw zająłbym się nami. Po czym pomajtał przed jej oczami... sercem wyrwanym z jednego ze zbirów, co załatwili Lorenza. - Idę się rozejrzeć, czy ktoś za nami nie lazł - Cień rzucił niedbale ochłapem do R. - smacznego. - potwór zmył się w międzyczasie z miejsca. R. wpatrywała się chwilę w kawał surowego mięsa, po czym po chwili wahania wpałaszowała go na siłę. Szwendanie się z mrocznymi bytami miało swoją cenę.
__________________ Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't. Na emeryturze od grania. Ostatnio edytowane przez Ryo : 08-05-2018 o 20:32. |