Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-02-2018, 22:55   #1
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
[Conan BRP] Heretycy z Tarantii



Przez stulecia kult Mitry był jedyną religią wyznawaną w potężnej Akwilonii - wszystkich innych wierzeń zakazywał królewski edykt. Jednakże wstąpienie na tron Króla Conana zmieniło ten stan rzeczy. Sam Conan był wyznawcą ponurego cymmeryjskiego bożka Croma, a jego barbarzyński umysł nie był w stanie pojąć, że można by prześladować kogokolwiek za to, że oddaje cześć takiemu a nie innemu bóstwu. Będąc niejednokrotnie świadkiem religijnej nietolerancji, Król Conan ogłosił, że w jego królestwie każdy może wyznawać tego boga, którego wybierze.

Edykt Króla Conana wzbudził, co oczywiste, niechęć wśród wyznawców Mitry, którzy stanęli murem w obronie starego porządku. Wielu obawiało się, że zgoda na jawne funkcjonowanie innych hyborejskich religii w granicach państwa, doprowadzi do jego upadku, poprzez rozbicie najsilniejszego czynnika jednoczącego akwilońską ludność - religii. Mimo protestów, jawych buntów, a nawet zawoalowanych gróźb, Król Conan nie ustąpił.

Chociaż mineło już kilka lat od wprowadzenia edyktu o równouprawnieniu, Akwilonia nie rozpadła się, a kult Mitry nie stracił na znaczeniu. Ze wszystkich "pogańskich" religii, najmocniejszą pozycję, poza starożytnym kultem Bori w zakątkach Gunderlandu, miał Asura. Ale nawet jego wyznawcy stanowili zaledwie ułamek populacji i spotykali się na obrzędach w tajemnicy, mimo zapewnień króla o religijnej tolerancji.

Mimo obaw kleru, kult Mitry pozostał dominującą religią, przyćmiewając wszystkie inne wyznania obecne w Akwilonii. Opowieści i kazania głoszone z ambon przez złotoustych kapłanów, a mówiące o ludzkich ofiarach i bestialskich rytuałach wzbudziły w wyznawcach Mitry, niespotykaną dotąd wrogość i nieufność w stosunku do innych religii.

Obawa, że wyznawcy odejdą ku innym kultom, a wraz z nimi pomniejszą się wpływy i władza miała nikłe szanse na realizację, jednak drążyła umysły niektórych kapłanów niczym rak. Teraz, ci najbardziej niezadowoleni z królewskiego edyktu odnajdywali się i gromadzili w kręgi i konwenty, spływając niczym malutkie strumyczki, w końcu zbierające się w wielką rzekę. Szeptali i naradzali się, knuli i spiskowali, podsycali swoje lęki i przemieniali podejrzenia w pewność. Pewność, że kraj chyli się ku całkowitemu zatraceniu w bezdennej otchłani zła i nieprawości.

Z tej pewności narodziła się żarliwa, płomienna potrzeba zatrzymania potencjalnego rozpowszechnienia innych religii i ocalenia, zarówno Akwiloni, jak i chwały Mitry od zła spowodowanego szalonym edyktem barbarzyńskiego króla. Odczytując najświętsze religijne traktaty, poszukując odpowiedzi i uzasadnienia dla swoich czynów, kapłani w imię wiary, ogołocili słowa z kontekstu, odnajdując w błogosławionych tekstach promujących pokój i przebaczenie, uzasadnienie dla przemocy, grzechu i ciemności. A wszystko to w imię czegoś, co uznali za najwyższe dobro...


Życie wśród zuagirskich rebeliantów szybko znudziło się trójce poszukiwaczy przygód. Okazało się, że nie obfituje ono w piękne kobiety, wystawne uczty ani nie daje możliwości szybkiego wzbogacenia się. Zuagirowie bogactwo liczyli nie złotymi monetami, a liczebnością kozich stad, a do tego kóz strzegli z równą zaciętością co swoich kobiet. Nawet Nameela, uratowana z rąk małpoludów siostra Baahim-Bala, zuagirskiego hetmana, mimo że początkowo okazywała przychylność swoim wybawcom, szybko zmieniła swoje zachowanie i stała się zupełnie niedostępna.

Pewnej chłodnej nocy Makhar, Theo oraz Berwyn postanowili, że opuszczają nieprzyjazne, pustynne podnóża Gór Kezankijskich i ruszają na zachód, ku bardziej cywilizowanym regionom świata. Jako wyrównanie rachunków za uratowanie księżniczki zabrali ze sobą trzy juczne konie, które obładowali zapasami i prowiantem na drogę. Szlak jaki obrali wiódł przez Khauran, Koth i lasy Ophiru, do Akwiloni.

Już na kothyjskiej pustyni dołączył do trójki bohaterów, Arslan. Hyrkańczyk, który błąkał się po okolicy, po tym jak uszedł przed łowcami głów. Kompania powiększyła się ponownie, w momencie przekraczania Czerwonej Rzeki stanowiącej granicę między Ophirem a Akwilonią. Do grupy przyłączył się cymmeryjski barbarzyńca Areon, wiedziony ku cywilizacji chęcią zemsty.

W tym składzie, pięcioosobowa drużyna po kilku dniach zawitała do Tarantii, stolicy najpotężniejszego królestwa hyboryjskiego, rozwijającego się prężnie pod rządami rodaka Areona, Króla Conana...


Tarantia, dom dla ponad osiemdziesięciu tysięcy mieszkańców oferowała przybyszom wszystko co tylko mogli sobie wymarzyć, pod warunkiem, że byli w stanie za to zapłacić. Wino lało się strumieniami, uczty zamieniały się w orgie obżarstwa, wszeteczne dziewki zarabiały w ciągu nocy fortuny, a handlarze uzbrojeniem zacierali ręce na myśl o workach złota, jakie zarobią sprzedając swoje wyroby. Ta opowieść jednak zaczyna się nieco później, gdy po jednej z nocnych biesiad, awanturnicy, upojeni winem i oparami opium wracali do swojej siedziby...


Światło pochodni pełzało po murach i bruku, gdy bohaterowie przemierzali pogrążone w ciszy ulice. Zbliżała się północ i zimne podmuchy, poruszające nieliczne chmury na wygwieżdżonym niebie, uderzały o skórę, wzbijały tumany kurzu, szeleściły szatami. Nieco z przodu, ktoś wolno kroczył ulicą, wykorzystując ścianę jako punkt podparcia. Na pierwszy rzut oka, sprawiał wrażenie kolejnego pijaka, wracającego do domu po aktywnie spędzonej nocy. Gdy jednak znalazł się nie dalej niż kilkanaście kroków od awanturników, ci byli w stanie stwierdzić, że pierwszy osąd okazał się fałszywy. Postać odziana była w ponure, czarne szaty przynależne kapłanom Mitry, a jej niezdarny sposób poruszania się sugerował, że jednak nie chodzi o nadużycie napojów wyskokowych. Kapłan zataczając się zrobił jeszcze kilka kroków, aby w końcu oderwać się od ściany i runąć na kolana, a potem na twarz. Wtedy dało się zobaczyć, że z jego pleców, spomiędzy łopatek sterczy pierzasty promień strzały. Mężczyzna z wysiłkiem podniósł się i wyciągnął rękę w błagalnym geście, aby ktoś się do niego zbliżył.

- Zdrada... - szeptał z wysiłkiem. Artykułowanie słów utrudniał mu rwący się oddech i cieknąca z ust, wymieszana z krwią ślina. - Herezja... wszystko kłamstwa... powstrzymajcie Bractwo... północ... cmentarz... w Delvyn... - ostatnie słowa były ledwie słyszalne i z trudem można było je zrozumieć. Wysiłek, który kapłan włożył w mówienie, ostatecznie go pokonał i jego głowa opadła na kamienie. Oczy zaszły mgłą. Nie żył.
 
xeper jest offline  
Stary 09-02-2018, 13:58   #2
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Trzeba będzie znaleźć coś, co znów napełni nam kabzę - powiedział Berwyn, spoglądając w niebo, jakby się spodziewał deszczu srebrnych monet. - To miasto jest gorsze od bandy złodziei, tak szybko opróżnia sakiewki.

W jego przypadku chodziło może nie o całą Tarantię, a o jedną z mieszkanek tego miasta - Brythunkę, której wdzięki warte były grzechu, lecz nie pozostawały obojętne dla wspomnianej wcześniej sakiewki. Był pewien, że jeszcze parę takich nocy, a nie tylko skończą się rozkosze stołu i łoża, ale i ich gospodarz wywali całą czwórkę na zbity pysk.

Nie sądził, by źródłem zasilającym sakiewkę miał być pijany w trupa kapłan Mitry. Aż tak nisko Berwyn nie upadł, by opróżniać kieszenie pijaczkom.
Okazało się jednak, że to nie nadmiar wina zwalił z nóg kapłana. Ktoś nieszczęśnikowi chciał zamknąć usta, lecz nie do końca mu się to udało.
Spisek... Za tym mogły się kryć niezłe pieniądze, albo i śmierć, co było widać po leżącym u stóp Berwina kapłanie. Ale, zdaniem Bossończyka, warto było zaryzykować.
Łup lub śmierć - znane wszystkim zawołanie znów było aktualne.

- Idziemy sprawdzić? - spytał, wyrywając strzałę i ocierając jej grot o szatę nieboszczka. Nie bardzo wierzył w to, że uda się znaleźć poprzedniego właściciela strzały, ale kto wie...
 
Kerm jest offline  
Stary 09-02-2018, 14:37   #3
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Areon przyklęk przy zabitym, lecz nie kierowały nim altruistyczne pobudki. Po prostu sprawdzał czy zabity niema przypadkiem sakiewki, bo jego własna żałośnie się skurczyła. Jak na cywilizowany kraj straszne panowało tu złodziejstwo. Tu za gościnę trzeba było zapłacić! A gdzie prawo gościnności nakazujące przyjąć gościa do domu i nakarmić? A to cymmeryjczyków nazywano barbarzyńcami.
- Tobie złoto i srebro już nie potrzebne...

Areon był rosłym młodzieńcem, szerokie bary i spore bicepsy rozpychały skórzaną kurtę. Jak wszyscy cymmeryjczycy był wysoki, czarnowłosy i błękitnooki. Podczas podróży zdradził, że ściga pewnego łotra, który usiekł jego brata z zasadzki. Zamiast jak prawdziwy mężczyzna zarąbać w uczciwej walce. Zanim popłynęło zbyt wiele alkoholu dało się dowiedzieć, że poszło o jakąś kobietę.
Cymmeryjczyk był wesołym kompanem, lubił pośpiewać - choć nie umiał. Ale jak mawiał jego dziad Corwald: co się nie dogra to się do tupie. I tak samo bywało z pieśniami, które śpiewał, a których słowa mu uleciały z pamięci. Ale jako, że śpiewał we własnym jeżyku to dotychczas nikt go nie przyłapał na tym. Co przy jego kunszcie artystycznym i tak nie miało większego znaczenia.
- Wypada spełnić ostatnią prośbę.
 
Mike jest offline  
Stary 09-02-2018, 20:16   #4
 
lShadowl's Avatar
 
Reputacja: 1 lShadowl ma wspaniałą reputacjęlShadowl ma wspaniałą reputacjęlShadowl ma wspaniałą reputacjęlShadowl ma wspaniałą reputacjęlShadowl ma wspaniałą reputacjęlShadowl ma wspaniałą reputacjęlShadowl ma wspaniałą reputacjęlShadowl ma wspaniałą reputacjęlShadowl ma wspaniałą reputacjęlShadowl ma wspaniałą reputacjęlShadowl ma wspaniałą reputację
Arslan jak zwykle trzymał się lekko za resztą grupy. Mimo iż zdążył się już zaaklimatyzować w wśród nowych towarzyszy i wysnuć kilka wniosków z ich obserwacji, to jednak jego pochodzenie wywoływało uczucie odstawania od reszty. Nie przeszkadzało mu to jednak. Zawsze uważał, że o człowieku świadczą jego czyny, a nie słowa. Dodatkowo podróżowanie w drugiej linii było stworzone dla łucznika.

Choć Arslan był w tej grupie raczej człowiekiem cichym i zamyślonym to jednak, starał się wychwytywać większość kluczowych słów. "Hmm trzeba przyznać, że i moje zasoby bogactwa ucierpiały" - chwycił za swoją sakiewkę słysząc wzmiankę o złocie. W tym samym momencie jego wzrok przykuł dziwny człek. Na początek Arslan jedynie obadał go wzrokiem i zainteresował się niebem, jednak kiedy usłyszał dźwięk upadającego ciała opuścił wzrok i ujrzał strzałę tkwiącą w plecach nieznajomego. Doświadczenie jako łucznik spowodowało, że w pierwszym odruchu, Arslan obrócił się dookoła spoglądając na najbliższe dachy budynków w poszukiwaniu potencjalnego zamachowca. Dopiero potem podszedł do ciała i wyciągnął rękę w stronę Berwyna. - Daj. Przechowam ze swoimi. Moje oko zna. - Arslan chciał w późniejszym czasie obadać budowę strzały i poszukać jakichś charakterystycznych cech.
 
lShadowl jest offline  
Stary 10-02-2018, 12:13   #5
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Makhar spojrzał na na martwego kapłana z mieszaniną niepokoju i zainteresowania. Była to to być może, jak zauważył Berwyn,
okazja do powiększenia kurczących się funduszy, ale bardziej prawdopodobne, że wplątanie się w intrygi kulty Mitry nie przyniesie nic dobrego, szczególnie jemu....

Póki co pobyt w Tarantii był bezowocny. Makhar trzymał się wciąż Berwyna i Theo, przebiegłych i odważnych awanturników, którzy wykazali swoją wartość podczas przeżytych wspólnie przygód. Cymmeryjczyk i nomad którzy do nich dołączyli mogli niewątpliwie być użyteczni, barbarzyńca mógł zastąpić zabitego przez potworne małpy Draugdina. Jako stygijski renegat (chociaż wygląd zdradzał, że nie był czystej krwi stygijczykiem - wąsy i śniady odcień skóry wskazywały na hyrkańską krew, choć ogolona głowa, szczupła postura i przenikliwe, hipnotyzujące spojrzenie wskazywały na stygijczyka - słusznie, Makhar był bowiem synem stygijskiego kapłana i hyrkańskiej niewolnicy) nie miał wielu przyjaciół. Szczególnie tutaj i teraz, kiedy rosła wrogość do obcych religii, musiał być ostrożny.
Bogactwa, które jego kompani zużywali na hulanki, on przeznaczał na swoje badania. Odkąd po śmierci ojca musiał uciekać ze Stygii zawzięcie szukał mocy i pogłębienia czarnoskięskiej wiedzy, zarówno dla zaspokojenia swojej ambicji jak i zemsty na wrogach....

Słowa Areona i Berwyna wyrwały go z ponurej zadumy.

- Nie wiem, czy coś dobrego nam przyjdzie z wdawania się w intrygi sług Mitry, ale skoro bogowie postawili nam na drodze tego martwego głupca, czy jest to znak który możemy zignorować? Kończą nam się pieniądzie, może udałoby się dostać jakąś nagrodę za wykrycie heretyków? - Niestety, z tego co Makhar wiedział, kult Mitry nie praktywował sztuk tajemnych.
 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 11-02-2018 o 17:39.
Lord Melkor jest offline  
Stary 11-02-2018, 23:24   #6
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
- Przyjaciele! - pokręcił ze smutkiem głową Theo, przyklękając obok Areona, co okazało się pewnym wyzwaniem i ostatecznie zmusiło go do wspomożenia się rękoma. - Po wszystkim, co razem przeszliśmy, wy wciąż skaczecie głową naprzód w pierwsze napotkane problemy. Czyż nie kosztowało nas to już jednego towarzysza... umm... - Theo zamarł z uchylonymi ustami, przerywając przeszukiwanie trupa kapłana na wypadek posiadania przezeń jakiejś biżuterii bądź czegokolwiek wartościowego i wpatrując się tępo w ścianę przed sobą. - No, jakkolwiek się zwał, poległ on w walce z paskudnymi małpoludami, w którą tak niefrasobliwie się uwikłaliśmy. Niech jego los będzie dla was przestrogą! Z drugiej strony - dodał po chwili, przytrzymując się muru, by wstać. - Cmentarz może warto sprawdzić, kto wie, co tam zakopano...
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline  
Stary 13-02-2018, 23:10   #7
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację

Theo wygrzebał z szat martwego kapłana kilkanaście srebrnych monet i niewielką złotą plakietkę przedstawiającą brodatego mężczyznę we władczej pozie, boga Mitrę. Przy przeszukiwaniu trupa Theo miał okazję przyjrzeć się ranie, która spowodowała śmierć kapłana. Miejsce, w którym tkwiła wyrwana przez Berwyna strzała było koloru sinozielonego. Nienaturalna barwa rany wlotowej wskazywała na użycie zatrutego pocisku.

Pozostawiając ciało zastrzelonego kapłana w miejscu, w którym upadł, awanturnicy szybkim krokiem przemierzali ulice śpiącego miasta, kierując się ku dzielnicy Delvyn. Theo, który miał pojęcie o mieście, w którym przebywali, szybko przedstawił kompanom miejsce, do którego zmierzali. Delvyn było jedną z pięciu dzielnic biedoty w Tarantii, plątaniną wąskich uliczek i cuchnących zaułków, zabudowanych posklecanymi z różnorakich materiałów domami, szopami i innymi konstrukcjami, które z trudem można by nazwać mieszkalnymi. Było tu kilka zapuszczonych i zarośniętych skwerów, tuzin odwiedzanych przez najgorszy sort ludzi tawern i mordowni, jakieś sklepiki prowadzone przez handlarzy o wielce wątpliwej reputacji i ogromny cmentarz.

Słowa Theo potwierdzały się w stu procentach, gdy piątka awanturników pokonywała kręte, wznoszące się i opadające ulice, przecinała zagruzowane placyki lub cofała ze ślepych zaułków. Ciszę nocną zakłócały pijackie śpiewy, krzyki bitych, łkania gwałconych i wszelkie inne odgłosy tak charakterystyczne dla miejsc tego typu, niezależnie od ich geograficznego położenia.

W końcu jednak bohaterom udało się odnaleźć drogę na cmentarz i ich oczom ukazał się otaczający grobowe pole, popękany i porośnięty roślinnością mur. Gdy dotarli do bramy, czuli że północ już tuż-tuż. Przed nimi roztaczał się widok na pokrytą niezliczoną ilością drewnianych i kamiennych znaczników przestrzeń. Chowano tu głównie biedotę, zakopując ciała w pozycji pionowej w wąskich dołach, a miejsce pochówku oznaczając słupkiem lub kamieniem. W wielu miejscach znajdowały się zagłębienia w powierzchni ziemi, wskazujące na lokalizację masowych grobów, w które wrzucano po kilkadziesiąt ciał, a dla szybszego rozkładu posypywano je wapnem. Nad cmentarzem górowało kilkadziesiąt rozłożystych platanów, a w ich cieniu usytuowano groby bogatszych obywateli. Były tam obeliski, figury, a nawet małe mauzolea. Wszystkie jednak wolno obracające się w ruinę. I gdzieś w tej plątaninie zarośli, grobów, ścieżek, chwastów i kup kamieni było coś, o czym wspominał zamordowany kapłan...

Do uszu bohaterów dobiegł w pewnym momencie krzyk. Nie było wątpliwości, że krzyczała jakaś kobieta, a gdy krzyk ów gwałtownie się urwał, dało się słyszeć jakieś niezrozumiałe zaśpiewy i śmiechy. Głosy dobiegały od strony dwóch drzew i stojącego w ich cieniu grobowca z pokruszoną figurą. Po popękanych kamieniach przesuwały się wątłe refleksy i cienie - znak, że od strony przeciwnej niż znajdowali się awanturnicy pali się jakieś światło.
 
xeper jest offline  
Stary 14-02-2018, 14:12   #8
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Na odgłos krzyku Areon dobył miecz, a z pleców zdjął tarczę.
- Chyba przybywamy w porę - rzekł - osaczmy ich z kilku stron, by żaden się nie wymknął.
Gdy pojawiła się szansa na rozróbę na twarzy młodego cymmeryjczka zagościł uśmiech.
 
Mike jest offline  
Stary 14-02-2018, 15:11   #9
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Dobrze, że Theo znał trochę miasto, dzięki temu nie musieli błądzić w różnych zaułkach, tracąc srebro na zdobywanie informacji, bądź marnując czas podczas używania perswazji.
Ale i tak wyglądało na to, że impreza, na którą się spieszyli, co najmniej się zaczęła.

- Chyba przyszliśmy trochę za późno. - Berwyn skomentował słowa Areona. - Wygląda na to, że właśnie ją zadźgali i ratowanie dziewicy przeszło nam koło nosa.
- A co do reszty, to masz rację
- dodał. - Weźmy ich z dwóch stron. Parę strzał na początek... Tylko trzeba uważać na tego łucznika, który ustrzelił kapłana Mitry. No i dobrze by było wziąć kogoś żywcem.
 
Kerm jest offline  
Stary 14-02-2018, 18:06   #10
 
lShadowl's Avatar
 
Reputacja: 1 lShadowl ma wspaniałą reputacjęlShadowl ma wspaniałą reputacjęlShadowl ma wspaniałą reputacjęlShadowl ma wspaniałą reputacjęlShadowl ma wspaniałą reputacjęlShadowl ma wspaniałą reputacjęlShadowl ma wspaniałą reputacjęlShadowl ma wspaniałą reputacjęlShadowl ma wspaniałą reputacjęlShadowl ma wspaniałą reputacjęlShadowl ma wspaniałą reputację
Arslan podążał za resztą grupy jak zwykle lekko cofnięty. Cały czas obserwował górne partie budynków otaczających ulicę. Nie chciał trafić w zasadzkę, a w końcu ktoś mógł ich obserwować kiedy przeszukiwali truchło. "Miejmy nadzieję że mieszanie się w tę sprawę nie przyniesie jakichś ogromnych problemów. W końcu jest nas jedynie piątka, a nigdy nie wiadomo z jak wielką kliką przyjdzie nam się spotkać." Myśli nomada przerwały odgłosy owianej złą sławą dzielnicy. Arslan nie chciałby tu spędzić samotnie ani jednej nocy i cieszył się, że ma obok tak oddanych towarzyszy, którzy napewno nie zostawiliby go w potrzebie. Zresztą on również uważał, że największym ścierwem wśród ludzi są ci którzy pozostawiają swych towarzyszy.

Widok cmentarza nocną porą nie był zbyt pięknym pejzażem do podziwiania. Mimo wszystko jednak Arslan od razu zainteresował się nowym miejscem. Od zawsze ciągnęło go do tajemniczych i mrocznych miejsc. Dawniej jego ulubionym zajęciem było poznawanie napotkanych jaskiń czy też ruin. Nie bał się zjaw i innych zabobonów. Uważał że wszystko zależy od siły psychiki, a największym zagrożeniem dla niego jest jedynie inny człowiek. Nagle usłyszał krzyk, a jego mięśnie które działają automatycznie zerwały z pleców łuk oraz strzałę. W mgnieniu oka miał już w połowie naciągniętą cięciwę, gotową aby wystrzelić w razie potrzeby.
-Lepiej jeden strzelec w ciemności. Trzeba możliwości gdy wróg liczniejszy. - Wydukał tak jak zawsze, byleby towarzysze zrozumieli jego przekaz.
 

Ostatnio edytowane przez lShadowl : 14-02-2018 o 18:08.
lShadowl jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:06.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172