Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-04-2018, 11:00   #11
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Świątynia okazała się taka sama, jak każda inna - zróbcie to, zróbcie tamto, a my zrobimy wszystko, żeby wasza misja się powiodła. Oczywiście pod warunkiem, że nie będziemy musiały sięgać do naszej kieszeni.
Żeby chociaż dali jakieś błogosławione 'wspomagacze', amulety odpędzajace zło i takie tam... Nie żeby Camden wierzył w coś takiego, ale zawsze byłby to miły gest.

Skąpstwo kapłanek nie było zbyt zachęcające, jako że gdyby modlitwy miały załatwić sprawę, to niepotrzebni byliby najemnicy. Jedyna nadzieja zarobku tkwiła w owym skarbie, którego ponoć nie zdołały znaleźć ci, co zrównali świątynię Yrrhedesa z ziemią.
Ale Camden słyszał już setki razy opowieści o ukrytych skarbach, ale żadnego nie znalazł. No i obawiał się, że jedynym zyskiem z tej wyprawy będą guzy i, ewentualnie, wyniosłe 'dziękuję', jakie wydusi z siebie matka Vanir. A może i tego nie będzie, bo kapłanka zapewne uważała, że zniszczenie Oka to obowiazek, a możliwość zrobienia czegoś dla światyni to wystarczająca nagroda.

- Porządne lampy by się też zdały - dorzucił kolejny element do wymienionej przez Uldira listy. - Takie, jakich się w kopalniach używa. A może i pobłogosławiona przez świętobliwe kapłanki woda? Słyszałem, że na demony to działa.
- No i jedzenie na te kilka czy więcej dni
- dodał. - Wszak polować nie będziemy mogli po drodze.
 
Kerm jest offline  
Stary 08-04-2018, 21:05   #12
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
“Rozkapryszona panienka? Już ja ci pokażę rozkapryszoną panienkę! Ciekawe czy dalej będziesz się tak wywyższać, cnotko-niewydymko, kiedy jednym gestem przywołam piorun. Może jak cię zdrowo popieści, to zrozumiesz, że nie warto lekceważyć czarodziejek!”
Iskra zacisnęła szczęki, ledwo się powstrzymując przed wypowiedzeniem swoich myśli na głos. Wokół jej palców u dłoni złowieszczo podskakiwały coraz to wyraźniejsze iskry, jakby miały zwiastować urzeczywistnienie gróźb, które do tej pory siedziały jedynie w głowie młodej czarodziejki.
Już przypominała sobie magiczną formułę, kiedy do jej uszu dotarł tembr tak dobrze znanego jej męskiego głosu, w którym dało się słyszeć wyraźną nutę nonszalancji.
Przymknęła na moment powieki i odetchnęła głęboko, powoli wypuszczając powietrze lekko rozchylonymi ustami. Wargi miała muśnięte karminową pomadką. Rozbestwione iskry zaczęły znikać wraz z wydechem, a kiedy czarodziejka otworzyła oczy, nie było już po nich śladu.
Spojrzała wtedy zza rzęs na Rysia i uśmiechnęła się łagodnie. Nawet nie zdawał sobie sprawy, jak wiele w tej chwili zawdzięczały mu kapłanki Delibe.

- Głęboko w... poważaniu mam wdzięczność tych cnotek od siedmiu boleści! - powiedziała półszeptem do łowcy, kiedy kapłanki opuściły świątynię, zostawiając ich w towarzystwie krasnoluda i pozostałej czwórki ludzi. - I tak, miałam powiedzieć “w dupie”, ale się powstrzymałam, bo nie przystoi mi się tak wyrażać - dodała po chwili z lekką irytacją w głosie, kiedy spostrzegła rozbawienie na twarzy Rysia. Często bywało tak, że ledwo powstrzymywała się przed powiedzeniem czegoś, co nie wypadało szanującym się czarodziejkom.

Nie była wcale zadowolona z faktu, że najbliższa w tym towarzystwie jej osoba wcale nie poparła jej w walce o opóźnienie ewentualnego wyruszenia w drogę. Obrzuciła łowcę bardzo wymownym spojrzeniem, mrużąc przy tym powieki. Zdawać by się mogło, że zaraz miała zacząć syczeć jak rozwścieczona kobra, ale powstrzymała się jedynie do wyprowadzenia ciosu w ramię mężczyzny, kiedy ten zaproponował jej maskę karnawałową z martwego orka. Nie pomogło wcale to, że tylko tym bardziej rozbawiła Rysia, bo uderzenie jej pięści nie było zbyt efektowne.

Na prośbę półolbrzymki jedynie wzruszyła ramionami. Nie to, że chciała być dla niej niemiła, bo w końcu ta sympatyczna blondynka nic złego jej nie zrobiła, ale Iskra była już wystarczająco poirytowana, a poza tym wcale nic nie wspominała o tym, że nie zamierza wybrać się z nimi na tę szaloną misję. Chciała jedynie wyruszyć nieco później, by móc się odpowiednio przygotować. Dlaczego nikt nie potrafił tego zrozumieć? Przecież kąpiel i zadbanie o własną higienę były podstawowymi potrzebami ludzi cywilizowanych! A ze zwierzętami chyba nie miała do czynienia…

Wtedy głos zabrał krasnolud. Ten cholerny, stary kurdupel śmiał nazwać ją bęcwałem! Tego było już za wiele. Iskra zacisnęła pięści i już chciała coś powiedzieć, chociażby odpyskować, a w najgorszym razie rzucić na tego nieokrzesanego pajaca mikrego wzrostu jakąś straszliwą klątwę, kiedy coś ją powstrzymało. Odezwał się zdrowy rozsądek. Czarodziejka fuknęła tylko pod nosem, odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę wyjścia.
Potrzebowała odetchnąć świeżym powietrzem, przespacerować się i ochłonąć. Byleby z dala od tego kurdupla, bo jeśli miała spędzić w jego towarzystwie najbliższe dni, to musiała szybko nauczyć się go tolerować.

Gdy opuściła tereny świątyni, od razu poczuła się lepiej. Świeże, górskie powietrze orzeźwiło jej umysł i zmysły. Odetchnęła głęboko i uśmiechnęła się.
W końcu dotarła na obrzeża miasta Vetteburg. Nie wiedziała ile zajęło jej spacerowanie, nawet nie zauważyła, kiedy się tak ściemniło. Znajdowała się na jakimś wzgórzu, z którego miała widok na całe miasteczko.
Podmuchy wiatru rozwiewały jej kasztanowe włosy. Była z nich dumna. Uważała długie włosy za jedną z podstawowych cech kobiecości. Zawsze nosiła je rozpuszczone, co według niej symbolizowało wolność i niezależność.
Uniosła spojrzenie zielonych oczu ku niebu, które mieniło się blaskiem miliona gwiazd. Nie było ani jednej chmury.
Iskra przymknęła powieki i rozłożyła ręce na boki. Jej purpurowa spódnica szeleściła cicho, poruszana przez wiatr. Po chwili uniosła obie dłonie ku niebu, wyszeptała jakąś formułkę i ku górze wystrzeliło kilka piorunów. Zaśmiała się wtedy melodyjnie i powtórzyła gest, dalej się wesoło śmiejąc. Rozbawiła ją myśl, że mieszkańcy Vetteburga musieli zachodzić w głowę, co właśnie się działo na wzgórzu.

Kiedy skończyła, usiadła na trawie, dysząc lekko ze zmęczenia. Wciąż się uśmiechała. Miała wyśmienity nastrój i zupełnie zapomniała o przykrościach, które miały miejsce w świątyni. Zaczęła nawet zastanawiać się, gdzie był i co robił Ryś? Miała nadzieję, że zauważył dziwną anomalię pogodową i od razu domyślił się, co było jej sprawką, bo właśnie bardzo zapragnęła jego towarzystwa.
 
Pan Elf jest offline  
Stary 08-04-2018, 22:14   #13
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
- Uuu... Ryś wykrzywił teatralnie twarz i potarł ramie w miejscu gdzie trafiła piąstka Iskry. - Mogę liczyć na więcej? - Zapytał z nadzieją w głosie.

Jednak ich przekomarzanie przerwał Krasnolud, po słowach którego Ryś odruchowo odchylił się od towarzyszki. Jednak zaskakująco nic się nie wydarzyło. No może poza tym, że Iskra szybkim krokiem wymaszerowała z pomieszczenia.

- Niebezpiecznie zwracać się tak do Iskry Zardhanie. Bywa... - Przez chwilę szukał odpowiedniego słowa. - ...porywcza. - Pokiwał na potwierdzenie głową. - A co gorsza, jej błyskawice mają tendencje do przeskakiwania na pobliskie obiekty, więc proszę miej w przyszłości na uwadze niewinnych postronnych. - Ręką wskazał własną pierś, podkreślając których "niewinnych postronnych" miał na myśli.

- Pomimo pierwszego wrażenia, mogę ręczyć za umiejętności Iskierki i jej niemałą wiedzę w sztukach magicznych, wiec z pewnością będzie istotną częścią grupy. Teraz jedynie muszę udobruchać te kotkę, więc tobie zostawie przygotowanie wyprawy. Widzimy się przed świtem. - Na pożegnanie wykonał niedbałą parodie salutu i równie szybko co czarodziejka wyszedł z komnaty.


***


Na zewnątrz udało mu się jeszcze wypatrzyć purpurową smugę sukienki, znikającą za bramą świątyni. Idealny obiekt łowów na wieczór. Uśmiechnięty ruszył przed siebie, ostrożnie stawiając kroki. Podążanie za błądzącą bez celu czarodziejką nie stanowiło większego problemu, a szybko zachodzące słońce dodatkowo ułatwiło pozostanie niezauważonym.

Za miastem otoczenie dodatkowo ułatwiło mu podchody. Przyczaił się w cieniu i w ciszy oglądał przedstawienie z "pierwszego rzędu", jakby to opisał będąc bardem. Lecz bardem nie był i określenie "krzak" musiało wystarczyć.

Gdy Iskra usiadła zmęczona na trawie, Ryś zostawił broń owiniętą płaszczem w swojej tymczasowej kryjówce i niezwykle ostrożnie stawiając kolejne kroki, podkradł się do pleców czarodziejki. Gdy był tuż za nią, delikatnie wsunął dłoń w jej włosy, gładząc ją po karku.

- Chyba nigdy się nie napatrzę... - Wyszeptał, zginając palce i delikatnie drapiąc szyję kobiety. Przesunął rękę w dół jej karku i pleców, jednocześnie odchylając jej głowę do tyłu.
- Mam nadzieje, że znajdzie się tu dla mnie nieco miejsca. - Wyszeptał, delikatnie podgryzając płatek jej ucha.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.

Ostatnio edytowane przez Cattus : 08-04-2018 o 22:16.
Cattus jest offline  
Stary 10-04-2018, 15:01   #14
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Kea przez dłuższą chwilę zastanawiała się nad tym co zostało powiedziane. Nurtowało ją kilka mniej i bardziej ważnych kwestii. Czy skoro jej pytanie pozostało bez odpowiedzi, to znaczy że nie powinna go była zadawać? Ale chciała się dowiedzieć, co jest celem ich wyprawy. I nie mogła wymyślić, o co chodziło z tym korzeniem i tego jak klejnot miałby się w nim znaleźć...
A dlaczego pan krasnolud zaoferował akurat trzydzieści sztuk złota? Skoro jest ich siedmioro, to nie da się tego podzielić. No nie da się!... Chyba, że nie liczył przy tym siebie, to wtedy będzie, yyy, po pięć na każdego.

- Zapasy trzeba kupić. Musimy się zaopatrzyć, żeby potem było nam lepiej - zgodziła się z opiniami innych, kiwając potwierdzająco głową.

Zmartwiła się trochę zarówno słowami Zardhana, jak i reakcją czarodziejki. Kobieta najwidoczniej została urażona tym co powiedział krasnolud, a to nie dobrze. Zawsze lepiej gdy towarzystwo woli pożartować i pośmiać się, a niżeli prawić sobie przykrości - nawet jeśli te są niezamierzone... A swoją drogą, co to są te "aroganckie bęcwały"?

Kea chciała zamienić z krasnoludem dwa słowa na osobności. Pomówić tak bardziej prywatnie i uzyskać odpowiedzi na kilka pytań... No, może kilkanaście.
Szybko jednak doszła do wniosku, że czasu na rozmowy będzie bardzo dużo, gdy już wyruszą. A teraz zaś nie mieli go już wcale, bo była to już najwyższa pora aby iść spać... i na to ostatnie Kea była bardziej niż gotowa.
 

Ostatnio edytowane przez Mekow : 11-04-2018 o 11:59.
Mekow jest offline  
Stary 11-04-2018, 14:45   #15
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
Noc była krótka, a poranek zaskakująco chłodny. Część z was zamiast snu wybrała rozmyślanie o skarbach, zaopatrzeniu czy współtowarzyszach, inni zaś zgłębiali w tym czasie największą tajemnicę wszechświata. Klasztorne podwórze, pomimo tak wczesnej pory, tętniło życiem. Kapłanki i nowicjuszki przemieszczały się pomiędzy budynkami, wierni z pochylonymi głowami udawali się na modlitwy, a na samym środku, pod rozłożystym kasztanowcem, Fungi pokrzykiwał na swoich pomocników.

- Jesteście już wszyscy? Bardzo mnie to cieszy – zaskoczył was widokiem starej, choć zadbanej kolczugi. – W skrzyniach znajdziecie ekwipunek, taki, jak udało się zorganizować w tym krótkim czasie. Są liny, haki i latarnie. A, i łom się znalazł. I zapasy na podróż. Panie Uldir, Matka Vanir kazała wam przekazać pergamin i buteleczkę z inkaustem. I skąd kurwa pomysł, że ja cokolwiek wiem o budowaniu krypt? Umm, tak siostro, to istotnie plugawy język, wybaczcie starcowi.

Krasnolud wydawał się mocno pobudzony, tak jakby sama perspektywa wyprawy odjęła mu co najmniej 20 lat. Rzucił niewielką sakiewką wyciągniętą zza paska w stronę Camdena. – Obiecana zaliczka! Jak mówiłem, wasza sprawa jak się nią podzielicie. – Zerknął na młodą czarodziejkę, otworzył usta, ale jednak zrezygnował z komentowania stroju i fryzury, na co miał wielką ochotę. Odciągnął za to na chwilkę jej towarzysza, szepcząc mu do ucha – Ryś, tak? Przekaż swojej, jak ją sam określiłeś, porywczej – to ostatnie słowo mocno zaakcentował - przyjaciółce, żeby powstrzymała się od napieprzania piorunami, przynajmniej do czasu, kiedy będzie w co napieprzać. Do Czerwonego Rogu wolałbym dotrzeć tak cicho, jak to możliwe.

Wracając do grupy poklepał Liwarda po plecach, wciskając mu w rękę kawałek kredy – Tak, tak, synku, milczenie jest złotem. Miła to odmiana po słuchaniu niektórych osób.

- No dobra, czas się zbierać! Podzielcie się ekwipunkiem i zapasami. Ruszamy do przystani i... Jakie kurwa korzenie? – Patrzył szeroko otwartymi oczami na Keę - Dziecinko, nie…. Tak siostro, wiem, język, wybaczcie! Dziecinko, nie teraz, pakujmy się!

Nikt nie pożegnał grupki obładowanej bagażami i bronią.
 
Phil jest offline  
Stary 11-04-2018, 16:44   #16
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Już jakiś czas temu Camden nauczył się, że gdy tylko jest okazja, to trzeba jeść. To samo dotyczyło spania. Nie tracił więc czasu na próżne rozmyślania czy nic nie dające rozmowy. Dlatego też zaraz po kolacji przejrzał po raz kolejny ekwipunek, po czym poszedł spać.

* * *

Nigdy nie lubił wczesnego wstawania, ale z wylegiwania się w łóżku rzadko płynęły jakieś wymierne korzyści, dlatego też, chcąc nie chcąc, przyzwyczaił się do opuszczania łóżka nawet o najbardziej barbarzyńskich porach dnia (a raczej nocy).
Tego ranka również zwlókł się z posłania bez marudzenia, a potem stracił tylko trochę czasu na szybkie śniadanie. Zdecydowanie nie miał zamiaru się spóźnić, a potem biec za pozostałymi.
No i na dziedzincu pojawił się o czasie. W sam raz, by odebrać wspomnianą wcześniej zaliczkę. Tylko nie do końca wiedział, po co mu to złoto w tej chwili. Miał wyskoczyć do karczmy na dzban wina? Teraz? A może w czasie wyprawy rzucać złotem w przeciwników?
Pozostawało rozdzielić pieniądze między pozostałych, co Camden natychmiast uczynił. Na szczęście trzydzieści przez sześć dało się podzielić...
Dało się również podzielić ekwipunek, przygotowany przez siostrzyczki (lub wyszabrowany przez Fungiego z klasztornych schowków i spiżarek). W ręce (a raczej na plecy) Camdena trafił worek udający plecak, latarnia, oliwa, zapas jedzenia na trzy dni i manierka. Krzesiwo wylądowało w kieszeni.
- Bierzemy też muła? - spytał, gdy ujrzał ogromniasty zwój liny, ważący ze dwadzieścia kilogramów.
Muła nie było, a nikt jakoś nie wyrażał ochoty targania takiego ciężaru na własnych plecach. Z tego też powodu Camden uciął kawał liny, mniej więcej jedną trzecią, po czym zwinął ją i wpakował do worka.
- Podzielcie się resztą - rzucił w stronę swych towarzyszy podróży. - I nie zapomnijecie o kotwiczkach.

Gdy tylko wszyscy się spakowali, Camden ruszył na szlak. Nie jako pierwszy, ale zaraz za przewodnikiem.
 
Kerm jest offline  
Stary 11-04-2018, 17:43   #17
 
Reinhard's Avatar
 
Reputacja: 1 Reinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputację
Sporą część wolnego czasu Uldir spędził, podziwiając budynki klasztoru. Co tu kryć, kler był inwestorem lepszym nawet niż arystokracja, więc i dzieła biegłych majstrów oglądać było można.
Przyjął pergamin i inkaust, zignorował odzywkę krasnoluda. I tak było to delikatne w porównaniu z językiem robotników budowlanych.
Czuł potrzebę powrotu na szlak, miejsce to zbytnio przypominało mu sprawy, przed którymi chciał uciec.
Spodobało mu się to, że Camden rozdzielił zaliczkę sprawiedliwie. Nie lubił strzępić języka po próżnicy, ale swoje zapamiętał.
Wziął linę, co prawda olbrzymka pewnie była od niego silniejsza, ale nie zamierzał migać się od wykorzystania swojego atutu - krzepy - na rzecz grupy. Wziął również jedną kotwiczkę.
 
Reinhard jest offline  
Stary 12-04-2018, 12:46   #18
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację


Iskra spojrzała powłóczyście na Rysia, kiedy ten odchylił jej głowę. W jej zielonych oczach odbijał się blask gwiazd, które mieniły się na granatowym niebie. Uśmiechnęła się, tak prawdziwie i szczerze, łagodnie, czarująco. Takim uśmiechem czarodziejki nie zwykły obdarowywać byle kogo. Zawsze zarezerwowany był dla kogoś, kogo darzyły silnymi uczuciami, z kim były emocjonalnie związane - choć najczęściej nie śmiały się do tego przyznawać.
Przymknęła powieki, kiedy poczuła lekkie ugryzienie na płatku swojego ucha. Zamruczała cicho, gdy poczuła ciepło oddechu mężczyzny na swoim policzku, szyi, karku.
- Wiedziałam, że mnie znajdziesz - wyszeptała cicho, poddając się czułym pocałunkom składanym na jej szyi. Przez jej ciało przechodziły dreszcze, podobne do tych, kiedy korzystała z magii, choć o wiele bardziej przyjemne.

Iskra ujęła twarz Rysia w dłonie, zatapiając na moment smukłe palce w jego gęstej brodzie. Spojrzała mu głęboko w oczy, a na jej twarzy wciąż gościł ten czarujący, hipnotyzujący wręcz uśmiech.
Objęła łowcę jedną dłonią za kark i przysunęła ku sobie na tyle blisko, by ich usta mogły złączyć się w długim i pełnym pasji pocałunku. Czuła, jak zarost mężczyzny drażni jej delikatną skórę, ale nie zważała na to. Nie mogła oderwać się od jego ust, łaknąc kontaktu coraz bardziej, jak gdyby ich rozłąka trwała całe wieki, a nie tylko czas, jaki zajęło jej dotarcie na wzgórze z klasztoru kapłanek Delibe.
Wolną dłonią w tym czasie rozpięła ciasną kamizelkę, zwinnie rozsupłała wiązania na swojej dopasowanej koszuli i odpięła skórzany gorset, który miała pod biustem, dając tym samym swojemu kochankowi pole do manewru na dodatkowe pieszczoty.


Czarodziejka obudziła się przed świtem. Niebo jeszcze było lekko granatowe, świeciło kilka gwiazd. Obok leżał Ryś, zupełnie nagi, odwrócony pośladkami do bladego księżyca. Zauważyła, że koc, którym się przykryli, musiała przez sen zabrać cały dla siebie, a łowca, przyzwyczajony zapewne do spędzania nocy pod rozgwieżdżonym niebem, nawet tego nie zauważył.
Uśmiechnęła się złośliwie, przez krótką chwilę obserwując jego całkiem zgrabną pupę. Podniosła się do pozycji siedzącej, okrywając się kocem, i zerwała źdźbło trawy, którym zaczęła smyrać mężczyznę po pośladkach.
- Wracam do miasta wziąć kąpiel i przygotować się do podróży - powiedziała, starannie wiążąc swoją białą koszulę. Wcześniej przykryła kocem Rysia, którego zdołała wybudzić ze snu. - Widzimy się przy klasztorze tych wariatek - dodała, kiedy zakładała na stopy swoje pantofle. Nachyliła się jeszcze nad mężczyzną i pocałowała go w usta, by następnie wrednie uszczypnąć go w tyłek. Zaśmiała się jak chochlik, po czym opuściła go, ruszając w drogę powrotną do miasta.

* * *

Iskra nie zamierzała odpuścić swoich codziennych rytuałów, nawet gdyby miała później wysłuchiwać gburowatych komentarzy krasnoluda na temat tego, że musieli na nią czekać.
W zajeździe, w którym się zatrzymała, dobrze wiedzieli, że bladym świtem miała być przygotowana kąpiel. Opłaciła z góry cały pobyt, tak więc liczyła, że gospodarze wywiązali się tego ostatniego dnia.
Na całe szczęście nie zdziwiła się, kiedy dotarła na miejsce. Drewniana balia z gorącą wodą już na nią czekała, tak więc mogła przystąpić do kąpieli. Zanim weszła do wody, dolała do niej kilka kropel olejku zapachowego.
Po starannym obmyciu całego ciała, usiadła na stołku przy stoliku, na którym stało lustro i sięgnęła po szczotkę. Nienawidziła, kiedy jej włosy nie były porządnie rozczesane lub kiedy nie układały się w taki sposób, w jaki sobie życzyła. Głównie tyczyło się to jej grzywki, której kosmyki każdego ranka wyprowadzały ją z równowagi.

Następnie sięgnęła po kosmetyczkę. Podkreśliła węgielkiem linię swoich oczu, tuszem wydłużyła sobie rzęsy, nałożyła odrobinę różu na policzki i przypudrowała twarz i szyję. Na koniec użyła karminowej pomadki do ust i skropiła się perfumami o owocowym zapachu.

Strój, jaki wybrała na podróż, był zarówno praktyczny (w jej mniemaniu), jak i odpowiednio podkreślający jej status społeczny i profesję, jaką się zajmowała.
Lubiła purpurę, więc i tym razem miała ją na sobie. Prosta spódnica z aksamitu, rozcięta wzdłuż od lewego uda aż do samego spodu, a pod nią bawełniane legginsy. Na jej biuście opinała się biała koszula z bufiastymi rękawami i odpowiednim dekoltem, w który wpadał naszyjnik z obsydianem, a pod biustem zapięty miała gorset. Na nogach miała buty na obcasie z długą cholewą sięgającą pod kolano, które dobrze dopasowane były do jej łydek. Miały także dodatkową funkcję, ponieważ kryły w sobie sztylet - tak na wszelki wypadek. Tego nauczyła się od Rysia, by zawsze mieć przy sobie jakieś ostrze.

Na miejsce dotarła, o dziwo, o czasie. Nie była ani modnie spóźniona, ani niepotrzebnie za wcześnie. Przywitała wszystkich zebranych miłym uśmiechem, choć nie wiadomo na ile szczerym. Najistotniejsze było wszak to, że najwidoczniej była w dobrym nastroju.
Z lekką niechęcią za to spojrzała na ekwipunek, jaki otrzymali na czas podróży. Nie to, że wybrzydzała czy miała coś przeciwko - po prostu nie podobało jej się to, że miała to wszystko dźwigać.
Spojrzała bardzo błagalnie na Rysia. Bo o ile nie miała nic przeciwko sakiewce, którą mogła dopiąć do paska, o tyle worek i ciężkie sprzęty nieco ją zniechęciły do całej tej wyprawy.
- Latarni nie potrzebuję - powiedziała, odkładając ją z powrotem do skrzyni. Jeśli chodziło o światło, to doskonale radziła sobie za pomocą magii. Przynajmniej jeden zbędny ciężar mniej.
 
Pan Elf jest offline  
Stary 12-04-2018, 21:13   #19
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
Ryś pochylił się nad przygotowanym ekwipunkiem i dumał tak w milczeniu przez chwilę.

- Wezme część zapasów, ale jako zwiadowca nie za bardzo moge się objuczać. W końcu pójdę w awangardzie, wypatrując patroli wroga. - Zapakował do worka cześć jedzenia i podniósł jeden z bukłaków. Nie zwlekając odkorkował go i powąchał, a następnie spróbował zawartości, krzywiąc się lekko. - A co ja, koń? - Burknął pod nosem cicho i zerknął na Zardhana.

Wykorzystał moment kiedy krasnolud odciągnął go na bok. - Spokojnie przyjacielu. - Również odpowiedział przyciszonym głosem. - Nie musisz obawiać się Iskry. Ona nie gryzie. - Urwał nagle, marszcząc czoło w zastanowieniu. - W sumie to gryzie... aaale ty nie musisz się o to martwić. Pokręcił głową, jakby odganiał jakąś natrętną myśl. - Po prostu jej nie obrażaj i będzie cacy. Poklepał go uspokajająco po ramieniu.

- Dobrze się jednak składa, bo chciałem z tobą pomówić o naszych zapasach. - Pokazał mu bukłak. - Mianowicie mam na myśli to. Widzisz, głupio tak o samej wodzie wyruszać. Jak zwierze. Źródło, czy strumień można znaleźć po drodze. Aaale... nie uwierzę, że siostrzyczki nie mają tu wina schowanego w jakiejś chłodnej piwniczce. Z pewnością nie spostrzegą, że przelejemy baryłeczkę do bukłaków. Nie oszukujmy się. Nie uwierzę też, że nigdy im nie podbierałeś. Większość będzie i tak zajeta teraz modłami, więc nikt nawet nie będzie nas o nic pytał. Żadnego ryzyka, a kiedy nam się powiedzie, to kapłanki i tak będą nam dozgonnie wdzięczne. Same plusy. - Zachęcał przyciszonym głosem, ręką wskazując na kwitnące kląby, pokryte poranną rosą. - Słyszysz jak radośnie ćwierkają ptaki? Nawet one by się zgodziły, gdyby mogły mówić.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.

Ostatnio edytowane przez Cattus : 12-04-2018 o 23:22.
Cattus jest offline  
Stary 13-04-2018, 01:47   #20
 
CHurmak's Avatar
 
Reputacja: 1 CHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputację

Noc minęła niespokojnie. Przed tak poważnym wyzwaniem ciężko zasnąć.
Próbował zmusić się do snu. Było to wszak niezbędne. To mogła być ostatnia szansa na spokojny odpoczynek. Dopiero gdy nie miał siły myśleć, a godzina była już bardzo późna, Liward zapadł w sen. Gdy się obudził, zdążyło się już rozjaśnić. Obawiał się, że nie zdążył na spotkanie. Wbiegł, zapewne zderzyłby się z Uldirem, gdyby ten ostatni zapatrzył się na jakąś wieżę albo ornamentację.
Ale Liward zdążył. Wyrobił się w ostatniej chwili i od razu dostał kredę do ręki.
-Dziękuję, mistrzu. - jeszcze na lekkim wydechu odpowiedział Fungiemu. Nie zapomniał również podziękować, z wyrazem pozytywnego zaskoczenia, gdy należną mu część zaliczki wręczył Camden. Każdy pieniądz się liczył, nawet taki którego nie można było od razu spożytkować.
Gdy przyszło do ekwipunku, Liward postanowił wziąć latarnię, której nie potrzebowała Iskra. Zaoferował również, że jeśli ktoś nie chce nosić haków do lin, weźmie tyle ile zdoła. Nie brał tylko liny, ponieważ miał własną. Uznał, że lepiej przyda się innym. Może Kea zdoła ją unieść?
Za to słowa Rysia wprawiły go w niesmak. Z winem nie zdążył się oswoić, kiedy je pił haustami, co potem odchorowywał, jak to trunkowy nowicjusz. Aż zapomniał ugryźć się w język, przypomniawszy sobie te doświadczenia.
-Ale po co to brać? Przecież napić się można po misji, nie czas teraz na takie rzeczy. - Liward rzucił w stronę Rysia, spoglądając nieprzyjemnie zdziwiony.


 
CHurmak jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:59.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172