Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-04-2020, 18:04   #111
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Wsunął się między nogi panny Mongle. Wyprężony trzon był już bardziej niż gotowy po wcześniejszych zabawach, tak samo jak łono Leileny. Uznając grę wstępną za zakończoną, wepchnął główkę między mokre wargi i zaczął wsuwać się głębiej, pokonując opór ciasnego tunelu. Jęknęła cicho, patrząc na jego twarz. Pragnęła wyczytać z niej, jak bardzo mu przyjemnie, ile czerpie rozkoszy ze swojej pracy. Zacisnęła się mimowolnie i mała cipka stała się jeszcze mniejsza. Drgnęła, uda same z siebie nieco się zbliżyły do siebie.
- Taki… ciepły… - wystękała, gdy żołądź z trudem zanurzył się cały.
- Ty też... i do tego taka miękka - Rogacz miał już kłopoty z płynnym wysławianiem się, a przecież dopiero zaczął swoją prawdziwą robotę. Oparł dłonie po bokach kochanki i napierał nieustępliwie biodrami, chcąc dać jej tyle rozkoszy ile tylko mógł.
Temu wszystkiemu niemo przyglądała się Aithe. Jej dłonie zaciskały się mocno na udach, aby nie zaczęła dawać sobie ulgi bez zgody swojej pani. Cipka była tak ciasna, że Lei aż popłynęły łzy, gdy kochanek się w nią wciskał. Ciekawe ile miał takich? Nie były to zły bólu czy rozpaczy. Lei uśmiechała się, kąciki ust drgały jej w rozkoszy.
- To wspaniałe… pana przyrząd jest taki twardy… nie wolno ci dojść, służko - powiedziała to do Aithe, nie zabraniając jej się dotykać. Wiedziała, że to będzie większa kara, gdy będzie wstrzymywać orgazm.
- Wiem, proszę pani. Ale jest mi tak ciężko się powstrzymać. Tak bardzo pragnę pani dotyku -nauczycielka wypowiadała się tonem, który można było opisać wyłącznie jako błagalny.
- No proszę, proszę. A jak to dotykasz swojej służki... że tak cię o to - diablę pchnęło mocniej, dociskając się do końca. - Prosi! - zawołał tryumfalnie.
- Biję ją, jak jest niegrzeczna… - przyznała łamiącym się głosem Leilena. - Musi wiedzieć, kto jest jej panią.
Przymknęła oczy, gdy wypełniła ją całą sztywna męskość. Lekko uniosła biodra, jakby pragnąc jej jeszcze więcej. Diablę dość szybko zaczęło się ruszać, bardzo płynnie, z doświadczeniem wynikającym ze swojego zawodu.
- A tutaj jest tyle sposobów… żeby ją zbić - powiódł krótko wzrokiem po pomieszczeniu, ale szybko stwierdził, że Lei jest jednak najatrakcyjniejszym widokiem.
- Mogę zbić was oboje… - dyszała dziewczyna, ponownie w pełni rozkładając uda na boki. - Po tym jak mnie pan zbeszcześci… podnieca mnie to tak jak wizja uległego męża…
- Mogłem się na to zgodzić w kręgu, ale teraz? Gdy jestem wolny? Dlaczego miałbym ci ulegać? - poczyniał sobie coraz śmielej, rozciągając wąską szparkę silnymi, coraz szybszymi ruchami.
- Ja… też mogę zrobić… coś dla pana… - sapała z trudem dziewczyna, unosząc głowę i spoglądając na miejsce, gdzie łączyły się ich ciała. Patrzyła jak czerwień znika wśród delikatnych fałdek cipki. - Tak mi dobrze…
- A co taka mała dziewczynka może zrobić… - przez ciało kochanka przeszedł dreszcz, który zmusił go do przygryzienia wargi, by odzyskać nad sobą kontrolę. - Dla diabła? - zdołał dokończyć.
- Same niegrzeczne uczynki - szepnęła patrząc mu w oczy. Sięgnęła wreszcie dłońmi do jego pośladków i złapała je, leciutko wbijając pazurki. - Takiego diabła… mogłabym przywoływać ciągle… nauczyć się mieścić w sobie jego oba ogonki… całe…
- Myślisz, że dałabyś radę? - by podkreślić swe słowo, przesunął ogonem po łóżku, tak że jego koniec znalazł się niedaleko głowy nastolatki. Nawet sama końcówka była grubsza od jego penisa, a im dalej tym był coraz szerszy i szerszy. - Bo to bardzo kusząca wizja.
- Z drobnymi… przygotowaniami… - wyjęczała Lei i na widok ogona wygięła się w łuk. Drobne ciało napięło się, z ust wydobyło się przesycone rozkoszą stęknięcie i nastolatka zadrgała, pulsując gwałtownie na penetrującym ją członku. Niemal sprawiło to, że mężczyzna sam doszedł… niemal. Przygryzł wargi jeszcze mocniej, do krwi. Zwolnił, w zaciskającej się cipce i tak nie był w stanie ruszać się szybko. Ale jednak, wciąż wykonywał posuwiste, miarowe ruchy.
- A kto by cię przygotował?
- Być może moja służąca potrafiłaby ulżyć mojej pupce na tyle, abym wzięła w nią ten piękny ogonek? - Lei odezwała się, gdy orgazm przeminął na tyle, by była w stanie w ogóle mówić. Objęła dłońmi nasadę ogona, zwracając głowę w stronę Aithe.
- Jeśli to zobaczę, to na pewno cię opryskam. Taki widok to za dużo nawet dla diabła - zapewnił.
- Chcę by pokryło mnie diabelskie nasienie… chcę być też go pełna… - szeptała Leilena, masując czule nasadę ogona. - Taki gruby, wyobrażasz już sobie jak będzie wyglądał w moim ciałku?
Wciąż spoglądała na nauczycielkę, w końcu to mistrzyni polimorfii musiała użyczyć trochę mocy, aby uczennica mogła spełnić swoją perwersję i przyjąć wreszcie coś tak długiego w pupę.
- Wspaniale… - jęknęła tylko Aithe. Pewnie powinna udawać przestraszoną, albo jakoś oponować, ale była tak bardzo ogarnięta przez swoją chuć, że nawet się na to nie siliła.
- Czy to znaczy, że mam cię wypuścić? - diablę spytało Leileny, nie ustając w swym rozkosznym ruchu.
- Nie chcę byś wychodził - przyznała dziewczyna. Nastolatka jakby do podkreślenia tego objęła go udami. I palcem pokiwała na Aithe, każąc jej się zbliżyć.
To wystarczyło w pełni. Tantrystka nie mogła się doczekać, by móc zbliżyć się do swojej pani i w mgnieniu oka pochylała się nad łóżkiem, jej duże, ciemne piersi kołysały się w rytmie przyspieszonego oddechu.
- Jak mogę ci służyć?
- Przygotuj moją pupę na przyjęcie całego ogona… jak się sprawisz, to pozwolę ci dojść… może nawet na mojej twarzy? - Lei wpatrywała się w piękne ciała na i obok siebie, pojękując cicho przy każdym ruchu diabelstwa i jego twardej męskości.
- Jak sobie życzysz, tylko... - kobieta przesunęła spojrzniem po leżącej na plecach uczennicy. - Musiałabyś się odwrócić.
- Jestem tu w pełni zależna… od mojego diabła… - zamruczała nastolatka, patrząc w oczy rogacza. Ten mrugnął w odpowiedzi i przycisnął kochankę całym ciałem do pościeli. Objął ją w pasie i w ramionach, po czym przetoczył się z nią na własne plecy. Wyszło mu to na tyle zwinnie, że nie wysunął się z pulsującego wnętrza ani nawet nie zrobił sobie krzywdy.
- Wolny tyłeczek raz - oznajmił z rozbawieniem.
Nauczycielka skorzystała z okazji natychmiastowo. Pośliniła obficie swój palec a Leilena poczułą wkrótce jak opuszkiem zaczyna masować wejście do jej drugiej dziurki. Nastolatka skorzystała z nowej pozycji, aby wygodnie położyć się na kochanku. Chciała, aby czuł jak jej twarde sutki przesuwają się po jego torsie. Liznęła ciekawie jego wargi, dłońmi obejmując rogi, a biodrami ruszając bardzo powoli. Jęknęła głośniej jak tylko poczuła paluszek. Otworek pupy był mały i zaciśnięty, do przyjęcia ogona w całości była oczywiście potrzebna magia i Lei wiedziała, że Aithe o tym wie… ale przecież to dawało jej okazję do braku pośpiechu.
Diablę, czując na swych wargach dziewczęcy języczek, skorzystało z okazji i pocałowało ją namiętnie. Dłońmi błądził po jej udach i plecach, pozwalając kochance kontrolować rytm. Jedno Leilena musiała mu przyznać - panował nad sobą wzorowo. Większość kochanków już dawno napełniłoby jej łono nasieniem.
Nauczycielka również nie próżnowała. Naparła na zaciśnięty zwieracz, aż udało jej się wepchnąć palec do środka. Poruszała nim w jedną i drugą stronę
- Powiedz mi pani, kiedy będziesz gotowa na kolejny - poprosiła.
Dziewczyna nie za bardzo mogła odpowiedzieć. Wpiła się w usta kochanka, jej język nadrabiał wolne, spokojne ruchy bioder. Nawet się nie unosiła, kręciła nimi odrobinę, starając się utrzymać rogacza jak najdłużej na skraju orgazmu. Schelbiało jej, że mu z nią dobrze. Palec Aithe jedynie dodał pikanterii. Zamruczała, gdy zaczął się ruszać w niegrzecznej dziurce, bezsłownie zachęcając do dalszych działań. Podobnie jak wcześniej z Olgą, Leilena pozwalała sobie na ostre zabawy z palcami. Zupełnie odwrotnie od bardzo ostrożnego pieszczenia penisa. Starsza tantrystka po modlitwie albo dwóch zaczęła wpychać w wąski tyłek kolejny długi palec. Towarzyszyła temu jednak znana już pannie Mongle inkantacja zaklęcia. Ciało nastolatki stało się w dolnych regionach znacznie bardziej rozciągliwe i przyjmowało nowego intruza z łatwością.
- Mogę przyspieszyć, jeśli chcesz pani. Albo jeszcze mocniej cię rozepchnąć - głos ciemnoskórej "służącej" ociekał wprost seksem.
- Tak, błagam, poszerz mnie… - nie wytrzymała Lei, której podniecenie przekroczyło pewną linię, przed którą się kontrolowała. - Niech każdy potencjalny mąż wie, jakie mam już zużyte otworki…
Biodra zaczęły się odrobinę unosić i opadać na sztywnego drąga, wciąż nie za szybko, lecz z mniejszą już kontrolą. Stękała przy każdym pełnym nabiciu się, czule pieszcząc zakrzywione rogi i spoglądając głęboko w oczy kochanka.
- Dobrze, proszę pani - z uległością zgodziła się mistrzyni transmutacji. Nie musząc się już obawiać, że zrobi swojej uczennicy jakąkolwiek krzywdę wyjęła z niej dwa palce i zaczęła obficie ślinić kolejne dwa. Wepchnięcie prawie całej dłoni w magicznie uelastyczniony odbyt wywołało jęk mężczyzny.
- Czuję palce twojej służącej na swoim kutasie - poinformował zdziwiony. - Nie wytrzymam już dłużej. Chcę skończyć… na twojej… twarzy - ostatnie zdanie wyrzucał już z siebie urwanymi oddechami.
Lei przestała się poruszać, jej dłoń objęła czule jego policzek. Sama zagryzała dolną wargę, dostosowując się do palców.
- A co z ogonem w mojej pupce, mój słodki diable? - wyszeptała.
- Wezmę cię… drugi raz - mocno zacisnął palce na pościeli. Był gotów wystrzelić w środku Lei, gdyby ta się jeszcze ociągała.
Wiedziała o co prosiła. Chciała mieć go na buzi i tak opuszczać to miejsce. Uniosła biodra na tyle, że z niej wypadł. Ale palce Aithe zostały.
- Zbeszcześć mnie. Wrócę taka do domu…
Diablę nie odpowiedziało. Gwałtownie odsunął się na łokciach, uniósł na kolana i w kilku ruchach własnej dłoni doszedł. Jego wytrysk okazał się gęsty i obfity, kiedy strzelał na czoło, nos i policzek młodej dziewczyny. Sapał przy tym donośnie, bez wątpienia czerpiąc z aktu prawdziwą przyjemność. Lei dyszała przy tym od penetrujących tyłek palców i z samego podniecenia związanego z byciem opryskaną. To była jedna z przyjemniejszych chwil, widzieć jaką rozkosz daje kochankowi. Zostać przez niego naznaczoną. Trwała nieruchomo, pozwalając mu się oblać tak jak miał na to ochotę. Lepkie pasma ciepłej spermy spływały po jej twarzy gdy skończył i z zadowoloną miną opadł na łóżko. Jego czerwone przyrodzenie zwiotczało ku niezadowoleniu Leileny, ale to w końcu było u mężczyzn normalne. Ciekawe jak szybko diabli potomkowie odzyskiwali siły?
- Pani - to Aithe odezwała się nieśmiało. - Czy zasłużyłam na nagrodę?
- Przyjmij pozycję, w której będę mogła sprawdzić, czy jesteś odpowiednio podniecona. Taką, by moja pupa mogła być sprawdzana diablim ogonem, gdy będę cię weryfikować - powiedziała zdecydowanym tonem uczennica.
Nauczycielka nie myślała nad niczym skomplikowanym. Zresztą wyglądała, jakby w ogóle ledwo myślała. Żądza przesłaniała już u niej chyba wszystko. Po prostu usiadła rozkładając szeroko swoje długie, zgrabne nogi. Jej uda wprost błyszczały od soczków, które ściekały z jej wyposzczonej cipki.
- Jestem bardzo blisko. Możesz zrobić co chcesz, tylko błagam daj mi spełnienie.
- Dobrze wiesz, jak mało satysfakcji da ci tylko jedno - Leilena obróciła się do niej i uśmiechnęła niemal sadystycznie. Na czworakach zbliżyła się, weszła między uda kobiety. Kropla spermy skapnęła jej z brody. Nachylała się boleśnie powoli, patrząc w oczy Aithe, a gdy już usta były może dwa centymetry od mokrej cipki, nastolatka chuchnęła na nią leciutko. Tantrystka pisnęła, a ze szparki pociekła kolejna strużka. Nogi drżały jej, choć przecież siedziała. Wstać nie byłaby już w stanie.
- Błagam pani. Potrzebuję cię. Zrobię wszystko! - krzyknęła.
- Zrobisz… - szepnęła zachrypniętym nieco głosem dziewczyna, ale wcale nie przestała się znęcać. Przesunęła głowę i wysunęła język, dotykając nim uda, pięknego uda Aithe. Zbierała sok, wyraźnie delektując się jego smakiem. - Moczysz się tak nieprzyzwoicie, suko…
- Bo tak bardzo mnie podniecasz pani - odpowiedziała natychmiast. Nie odważyła się jednak zrobić niczego, by zmusić nastolatkę do zaspokojenia swoich potrzeb. A mogła przecież po prostu złapać ją za głowę i pchnąć ją do swego łona. - Czego ode mnie chcesz? Czym mogę sobie zasłużyć na twój język? Palce?
- Lubię patrzeć jak wijesz się w takim cierpieniu. Jak się moczysz. Słyszeć jak błagasz.
Przyjechała językiem po mokrym udzie, tym razem mocno i szybko.
- Tak mi ciepło w dziurkach i sercu jak czuję i widzę i wiem, że jesteś moja - zamruczała Lei i uderzyła otwartą dłonią w cipkę Aithe.
- Tak! Tak - krzyczała kobieta, zadowolona nawet z otrzymywanego bólu. - Bij mnie, a dla ciebie dojdę. Zaleję twoją piękną twarz.
- Nie możesz ze mnie zmyć spermy - Lei klepnęła ją jeszcze raz. - Celuj w moje usta - uniosła się trochę i rozchyliła szeroko wargi. Uderzyła mocniej. Orgazm nauczycielki w takiej sytuacji podniecał ją o wiele bardziej niż chciała tu przyznać. Orgazm przy otrzymywaniu bólu naprawdę musiał dowodzić oddania. I dowód taki otrzymała. Plecy nauczycielki wygięły się w łuk, biodra poderwały w górę a z cipki wytrysnął wartki strumień soków. Dochodziła prawie jak rogacz chwilę wcześniej. Ciepły płyn trafił do buzi Lei, ale tylko częściowo. Większość wylądowała na jej ramionach i pościeli między nimi.
- Dziękuję, dziękuję - bełkotała w kółko półprzytomna z rozkoszy kobieta.
Leilena połknęła wszystko co trafiło do buzi, ale nawet zanim Aithe skończyła, przystawiła usta do łechtaczki nauczycielki i zaczęła bardzo szybko i mocno pocierać językiem twardy guzik, nie dając swojej suce odetchnąć. Smak nauczycielki zbyt mocno działał na zmysły dziewczyny. Wypięta w stronę diablęcia pokręciła swoją pupą. Najęty kochanek potraktował to jako zaproszenie. Leilena poczuła jak na jej plecy opada gładki i całkiem ciężki koniec ogona, niespiesznie zsuwając się w dół, przesuwając rozkosznie między pośladkami.
- Niewiele kochanek jest go w stanie zmieścić. Ale ty chyba dasz radę....
Tantrystka tymczasem nie skończyła jeszcze przeżywać swego pierwszego orgazmu, gdy stymulacja łechtaczki ponownie przeniosła ją przez granicę przyjemności. Gorące soki ponownie z niej wystrzeliły, tym razem prosto w słodkie usta panny Mongle. I było ich tak dużo, że szybko je wypełniły. Nastolatka zadrżała, ogon wywołał wyjątkowo przyjemne dreszcze. Ruchy języka przerwała na krótki moment, żeby połknąć soki. Pyszne. Jęknęła.
- Wylej z siebie wszystko, zasłużyłaś suczko… - wydyszała przywierając ponownie do szparki Aithe, której orgazm wydawał się nie mieć końca. Nie, żeby dziewczynie się dłużyło. Końcówka diablego ogona niemal zsunęła się z wypiętej nastolatki, gdy mężczyzna chwycił ją w dłoń i nakierował na jej pupę. Pchnął mocno, spodziewając się dużego oporu, ale sprawiło to tylko że parę cali grubego, ciepłego ciała wypełniło wnętrze Leileny. Krzyknęła wprost w lizaną cipkę. Penetracje tego typu od zawsze były dla niej obezwładniająco przyjemne, od pierwszego razu z Connorem. Tyłek był do tego stworzony, zwłaszcza z pomocą magii. Mieszczenie w sobie obcego ciała, czucie jak porusza się wewnątrz… Panna Mongle lubiła każdy seks, ale ten perwersyjny podniecał ją najbardziej. Gdy wiązał się z olbrzymimi przedmiotami lub drągami, to była w niebie.
- Głębiej! - sapnęła.
- To nie jest tyłek dziewicy - mężczyzna pokręcił głową. - Czyżby ta straszna krasnoludzica cię tak wytrenowała?
Ogon im bardziej się zagłębiał, tym stawał się grubszy rozpychając drobne ciało coraz mocniej i mocniej. Aithe tymczasem w końcu przestała tryskać i ciężko opadła na pościel, spełniona… Przynajmniej na razie.
- To dzieło mojej służki… ma prawdziwy talent… prawda? - jęczała Leilena. - Cipka miała być dla męża, dopiero dziś nie wytrzymałam… o moim tyłku nikt nie wspominał…
Nie była w stanie lizać, zbyt przejęta tym co działo się w pupie. Ogromny, gruby ogon wywołał pierwszy zboczony, analny orgazm już po chwili. Nastolatka stęknęła, starając się go przezwyciężyć i rozluźnić na tyle, by diabeł mógł wejść dalej. Mimo magii czuła już pieczenie zwieraczy, ale absolutnie chciała więcej. Rogacz zaczął wycofywać się i napierać na przemian, by spełnić niewypowiedzianą prośbę kochanki. Czy jemu też sprawiało to przyjemność, czy też była to część pracy było w gruncie rzeczy bez znaczenia, bo Lei czuła się świetnie.
- Twój tyłek jest wspaniały - chwalił w głos kochanek. - I ja na pewno będę go wspominał.
- Będziesz… pchaj głębiej, włóż cały… - Lei postękiwała z każdym ruchem ciała penetrującego jej niegrzeczne wejście. Czuła jak skręca i zaczyna wić się w środku, rozpychając się w małym, ciasnym wnętrzu. Ból był nieznaczny, w pełni zastępowała go ekstaza. Nastolatka już się nie ruszała, wypięta i nadziewana ogonem.
Skręcając się we wnętrzu dziewczyny, organ stał się w końcu szeroki jak męskie ramię. Dopiero wtedy kochanek zdecydował, że to dość głęboko. Uczucie wypełnienia było niesamowite.
- Jak się podobają diabelskie możliwości? - mężczyzna zachęcał Lei do mówienia, samemu skupiając się na powolnych ruchach w jej wnętrzu.
- Niesamowite… - wystękała słabo, cicho. Głosem przepełnionym potężnymi emocjami. Gdy dopchnął ogon, wydała z siebie przeciągły dźwięk, ni to rzężenia, ni to jęku. Przed oczami zrobiło się biało, świat się zakręcił. Szczytowała całą sobą na tym wijącym się organie. Opadła na łóżko, ani trochę nie kontrolując już swojego ciała. Gdyby kiedyś nie miała partnera do zaspokajania się, wyczaruje sobie ogon. Bez dwóch zdań!
- Czuję, że ci się podoba. Mam wrażenie, jakbyś nie chciała mnie w ogóle wypuścić. Może twój tyłeczek jest lepszą pułapką na diabły niż magiczny krąg? - dywagował sobie kochanek, dodatkowo sięgając palcami ku szparce Lei i zaczynając ją masować.
Biel zamieniła się w błyski i gwiazdy. Już po pierwszym dotknięciu z cipki nastolatki popłynął sok. Uwięziła diabła, ale sama została uwięziona w rozkoszy. Orgazm powracał co chwilę, ciągle tak samo silny.
- Posiądź… mnie… - udało się jej wydusić.Nie miała pojęcia czy w szparce pozostało miejsce, lecz obecnie Lei nie była w stanie posługiwać się mózgiem. Liczyła się tylko przeogromna rozkosz.
Rogacz nawet się nie droczył. Sam był ponownie twardy jak kamień i podniecony tym co widział. Przewrócił dziewczynę na plecy, a kręcący się przy tym w jej pupie ogon wywołał kolejną falę przyjemności. Złapał ją za nogi i przyciągnął do siebie z łatwością jej drobne ciało. Lei była nieustannie mokra, dzięki czemu doświadczony kochanek posiadł ją jednym, płynnym ruchem.
- Ciaśniutka - mruknął z uznaniem, mrużąc przy tym złote oczy. - Uwielbiam takie.
Szybko wypracował sobie rytm. Kiedy wpychał się w nią penisem, wycofywał swój długi ogon. Kiedy zaś ogon rozpychał zupełnie jej odbyt, musiał prawie w całości wyjmować swój trzon. Czuła jak jego kutas ociera się o ogon przez cienką ściankę wewnątrz jej wrażliwego ciała. Krzyknęła głośno, ostatkiem sił. Tak potężnego orgazmu nie miała od dawna. Zmoczyła się przy nim, zupełnie nie panując nad ciałem. I zupełnie oklapła, półprzytomnie dając się bezcześcić. Mężczyzna skrzętnie z tego korzystał, biorąc kochankę jeszcze przez kilka minut zanim głośno ostrzegł:
- Wkrótce dojdę. Gdzie mnie pragniesz?
Wydała się z siebie tylko niezrozumiały dźwięk, postękując słabo z każdym jego ruchem. Rogacz podjął zatem decyzję sam. Po kolejnych paru sztychach wyszedł z nastolatki i gramoląc się na nią niezgrabnie opryskał jej piersi. Prawie tego nie czuła, ani nie widziała. Dysząc ciężko łapała oddech, a jej smukłe ciało drżało od potu.
Czas płynął szybko wśród fal rozkoszy wywoływanych przez bardzo doświadczonego kochanka, co miało tę nieprzyjemną konsekwencję, że się za szybko skończył. Godzina okazała się jednak wystarczająca by zarówno Leilena jak i Aithe wychodziły z diabelskiego pokoju na chwiejących się nogach. Ta młodsza dodatkowo wciąż miała na swoim ciele mnóstwo diablej spermy. Sama myśl o tym, że będzie tak wracać przez miasto rozbudzała w niej nigdy nie nasyconą rządzę.
 
Lady jest offline  
Stary 12-04-2020, 21:13   #112
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Po bardzo przyjemnie spędzonym dniu wolnym, Leilena powróciła z werwą do nauki. Przynajmniej przez kilka dni. Rektorka wydała bowiem zgodę na uczestnictwo w badawczej wyprawie Rere dla Lei, Umbero i Aldena. Dzika czarodziejka zorganizowała już swoich pomocników: tragarzy, kucharkę a nawet medyka, choć niezmiennie zapewniała, że nie ma żadnego ryzyka w jej ekspedycji.
Para awanturników postanowiła na wszelki wypadek przygotować się jak na wyprawę wojenną, a przynajmniej Leilena miała takie wrażenie. Ich ciężkie plecaki i sakwy przy pasach musiały mieścić chyba tyle rzeczy, ile dziewczyna w ogóle posiadała w swoim pokoju. Meleghost przygotował dla każdego ucznia dwie leczące mikstury oraz fiolkę magicznego antidotum, która rzekoma neutralizowała niemal wszystkie trucizny; Theoduin podarował kilka zwojów z ochronną magią a lady Aurora sypnęła z uczelnianej kiesy złotem na nieprzewidziane wydatki.
Trójka młodych tantrystów, wyekwipowana i wyściskana przez przyjaciół, którzy żegnali ich przy bramie, udała się do centrum miasta, gdzie zebrała się już mała karawana. Fourtail była dobrze sytuowana, ale nie aż tak by pozwolić sobie na jeden ze słynnych, halruaańskich, powietrznych statków. Dlatego karawana składała się z trzech zwykłych wozów, które przez portal miały przejechać do małej mieściny Maeruhal, o której panna Mongle wiedziała tylko tyle, że założyli ją górnicy wydobywający złoto we wschodnim masywie Muru, łańcuchu górskim otaczającym kraj. Rere nie byłaby jednak sobą, gdyby nie wykazała się jakąś ekstrawagancją. Tym razem był to czarny jak smoła wierzchowiec, z którego czoła wyrastał kręcony, wyglądający na ostry róg. Rumak był piękny, ale na tyle, na ile dziewczyna słuchałą wykładów Danillo, jednorożce były białej maści i nie opuszczały swoich kniei.


Alder i Umbero zwracali jednak uwagę na inne rzeczy.
- Strasznie mało tu kobiet - westchnął blondwłosy. Uczestnikami karawany byli bowiem niemal wyłącznie mężczyźni - ludzie i dwójka krasnoludów. Wśród najętych przez Fourtail pomocników płeć piękną reprezentowała tylko krągła kucharka i jeszcze jedna młoda kobieta, której funkcji Lei nie znała.
- Lepiej, żeby po drodze było sporo zamtuzów - przytaknął szatyn. - Inaczej nasz biedny rudzielec nie wyjdzie z naszych namiotów - przy tych słowach szturchnął koleżeńsko Leilenę w ramię.
- A co innego robić po drodze? - odparowała Lei, wzruszając ramionami. - Te krasnoludy wyglądają na długodystansowców, może się z nimi zapoznam? - mieszkanie w Akademii tantrystów i bycie jednocześnie panną Mongle zupełnie uodparniało na zawstydzenie. Nie wzięła wielu rzeczy, jedynie najpotrzebniejsze drobnostki i kilka ubrań, samych lekkich. Na drogę ubrała swoją zieloną tunikę, nie chcąc od razu siać zgorszenia. W niej odsłaniała tylko całe nogi. Pierścień od niepogody miała na palcu, laska zaklęta w bransoletę spoczywała na przedramieniu. To były jedyne “artefakty” mogące służyć poszukiwaczowi przygód. Kto wie, może się jej spodoba i na takie wyprawy będzie ruszała częściej?
- Jak lubią pić, to idę w twoje ślady - zaśmiał się Umbero.
Pani organizatorka jako jedyna spóźniła się na umówioną godzinę, czego Lei w gruncie rzeczy się spodziewała. Widać jednak było, że miała istotny ku temu powód - przebrała się!


Czarna, gruba suknia z motywem piór była wielkim kontrastem w stosunku do odważnego kostiumu, w którym dziewczyna zwyczajowo ją widziała. I czego nie omieszkał skomentować Umbero.
- Czy ty przypadkiem nie wspominałaś, że ona chodzi praktycznie z cyckami na wierzchu? - szepnął. - Nawet sobie nie pooglądam nic w trakcie tej wyprawy.
- Może cyckami świeci tylko u siebie w domu? - Lei zastanowiła się na głos. - Dla mnie jej ekscentryczność przekreśla seksualność. O ile podniecenie w niej nie wzrośnie na tyle, że zapomina o swoich eksperymentach i artefaktach. Gdybyś miał coś dla niej interesującego wymagającego rozebrania się to na pewno od razu zrzuciłaby ciuszki - zachichotała rudowłosa.
- O, na pewno to zapamiętam.
Rere powitała wszystkich zebranych i jakby nigdy nic oznajmiła, że czas ruszać. Wykorzystanie kręgu teleportacyjnego poszło sprawnie i w niecałą godzinę cała grupa była już w zupełnej innej części Halruaa.

Maeruhal było małą mieściną, szczególnie, gdy jak panna Mongle, widziało się Caliport. Ułożona na zielonych wzgórzach osada była niemal przytłoczona przez góry do których było może trochę ponad milę drogi. To, czego w Calimporcie jednak nie było, to podniebne statki. Aż dwa takie przycumowane były przy największych domach w osadzie, bez wątpienia należących do członków Starszyzny magów.


Zgodnie z tym, co wyjaśniła Fourtail, był to ostatni cywilizowany przystanek na ich drodze. Dalsza wyprawa przebiegać miała wzdłuż północnego dopływu jeziora Maeru. Tym samym była to ostatnia szansa na zakup dodatkowych zapasów, które mogły na miejscu być tańsze niż w stolicy.
- Chcesz pozwiedzać? - zagadnął Umbero. - Czy od razu idziesz z krasnoludami do tawerny na piwo i bara-bara?
- Chętnie zobaczę nowe miejsce, odkryłam, że lubię je poznawać - przyznała, przypominając sobie Wrota Baldura. - Potem poznam resztę grupy. Warto wiedzieć z kim się podróżuje.
Zwiedzanie nie trwało za długo, bo i po prawdzie nie było czego zwiedzać. Prócz zwykłych chat, w miasteczku znajdowały się dwie krasnoludzkie gildie najemnicze, które pomagały w wydobyciu złota. Z tego powodu znacząca część mijanej na uliczkach populacji była szeroka w barach i sięgała dziewczynie do brody. Duże posesje lokalnych wielmoży (nazywających się Pulgro i Errowd, o czym gadatliwa i towarzyska Lei dowiedziała się bardzo szybko) swoją magiczną architekturą z różowego koralowca mocno kontrastowały z raczej prostymi budowlami dookoła. W temacie rozrywki królowała Pijana Wiwerna, lokalna tawerna i szulernia w jednym. Miejscowi nie należeli jednak ani trochę do ponuraków, bo uliczki rozbrzmiewały muzyką zaskakująco licznych grajków, a na skrzyżowaniach swymi wdziękami kusiły kobiety, które niemal na pewno nie były tantrystkami. To ten ostatni widok sprawił, że kompani Leileny spojrzeli po sobie porozumiewawczo i zwrócili się do koleżanki.
- Idź przodem do tawerny. Dołączymy do ciebie później.
Dziewczyna zachichotała, kręcąc głową. Po co płacić za coś takiego jak seks? Przecież ktoś taki jak oni mógł kochanków zdobyć na setki sposobów. A może to tylko przekonanie Leileny? Dziarsko ruszyła do karczmy, chcąc się po trochu zapoznać z każdym. Nawet wypić z krasnoludami. Bo dlaczego nie, w końcu w pobliżu nie było ani nauczycieli, ani rodziców!
W Pijanej Wiwernie było bardzo gwarno i nastolatka pewnie szybko by się pogubiła, gdyby ponad ciżbę nie uniosła się gruba, okryta ćwiekowanym karwaszem ręka, zachęcająco do niej machając.
Przy stole siedziała brodata dwójka najemników. Ten, który przed chwilą machał pykał sobie z fajki. Mongle nie znała wielu krasnali, ale ten wydawał się być jeszcze młody. Przynajmniej wnioskując z długości brody.


Jego rudy towarzysz zmuszony był bowiem swoją zatykać za pas, a zapuszczenie czegoś takiego musiało przecież zająć dekady, prawda?


- Napijesz się z nami panienko? - zapytał ten starszy, klepiąc zachęcająco zydel. - Stawiam piwo.
- Piwo? Nowi ci z kopalni wyszły, ale łeb został - fuknął zaraz młodszy. - Toć to młoda dama, takie wino piją i to w dodatku z wodą - wyjaśnił. - Na mój koszt, kielich czego sobie wybierzesz - zaoferował, prawie zagłuszając przy tym utyskiwanie kompana.
- Woda, tfu! Przecież do tego ryby szczają.
- Nie tylko ryby, jeśli mamy być dokładni. Mi się też kiedyś zdarzyło. Napiję się tego co wy, na dobry początek wspaniałej znajomości! - błysnęła zębami, jak zawsze absolutnie nie skrępowana. Usiadła tuż obok młodszego. - Nie mieliśmy się jeszcze czasu odpowiednio poznać. Mam na imię Leilena - wyciągnęła dłoń na powitanie, która szybko została ujęta w pewnym, ale nie za mocnym uścisku.
- A ja jestem Barig - przedstawił się blondyn. - A mój bardziej doświadczony towarzysz nazywa się Kirrick.
- Już ty się tak nie odmładzaj. Masz sześćdziesiąt lat, dla niej jesteś już dziadkiem - odciął się drugi, usiłując zwrócić na siebie uwagę obsługi.
- Nie nazywam tego wiekiem, a doświadczeniem - roześmiała się dziewczyna. - Jak mnie upijecie to chociaż będziecie wiedzieć jak to wykorzystać. Od dawna znacie panią Rere?
- Będzie ze trzy lata - odpowiedział Kirrick, łapiąc za ramię przechodzącego karczemnego i zamawiając dla nastolatki kufel.
- Płaci dobrze, robota ciekawa. A już na pewno lepsza niż pilnowanie bramy jakiemuś czarodziejowi - zgodził się blondyn. - A ty? Wcześniej cię nie widziałem.
- Nie jestem jeszcze doświadczoną poszukiwaczką przygód. Dopiero się uczę, a panią Rere poznałam kilka miesięcy temu - odpowiedziała dziewczyna. - Kiedy zaproponowała mi doświadczalne badania magicznego artefaktu - roześmiała się.
- O nie, to nie na mój łeb - starszy pokręcił przecząco głową. - Ja jestem od machania mieczem i dźwigania. Badać to se mogą kapłani.
- Wybacz mojemu prostodusznemu przyjacielowi. Taki już jest - młodszy zaciągnął się fajkowym zielem. - Choć ja na tej całej magii też się znam jak świnia na gwiazdach - wyznał.
Kufel pieniącego się, złotego trunku został przyniesiony do stolika całkiem szybko, a Kirrick zgodnie z obietnicą uregulował należność.
- Wiecie, w tym przypadku polegało to na wsadzaniu artefaktu w moją cipkę - powiedziała poważnie, celowo prowokując i zastanawiając się ile mogą znieść. - Pewne eksperymenty najwyraźniej nie są bardzo skomplikowane.
Uniosła kufel dwoma rękoma i upiła spory łyk, smakując niezbyt często pitego - delikatnie mówiąc - trunku.
Krasnoludy początkowo zdębiały, ale Barig nagle wybuchł gromkim śmiechem i klepnął dziewczynę w plecy, najwyraźniej uznając jej słowa za żart.
- A mogą sobie te czarodziejki wsadzać co chcą, gdzie chcą, byle się złoto zgadzało.
Rudowłosa mało się nie zakrztusiła, właśnie testując piwo. Przełknęła, zapominając o tej krasnoludzkiej gwałtowności.
- Tak, złoto się zgadzało. Z niego był ten magiczny fallus zrobiony.
- Czego to wy ludzie nie wymyślicie? - parsknął rudobrody, od razu wywołując reakcję u młodszego kolegi.
- Skąd wiesz, że to był ludzki wynalazek? Moja ciotka zawsze lubiła złoto do przesady. Kto ją tam wie, co w kuźni sobie wykuwała po godzinach?
- Fuu, nie chcę sobie tego wyobrażać!
- Był całkiem spory, może to odcięte przyrodzenie jakiegoś króla, obleczone złotem? - zasugerowała Lei, wcale nie wyobrażająca sobie tego w negatywnym świetle.
- To się chłopina musi nudzić w zaświatach - roześmiał się krótkobrody i pociągnął solidny łyk piwa.
- Zrywa dorodne jabłka z niebiańskich jabłoni - parsknęła dziewczyna, także biorąc łyk. - Dobrze, że ja jestem tak niegrzeczna, że na pewno tam nie trafię. Znacie pozostałych członków tej wyprawy? Oprócz tych dwóch co mi towarzyszą i Rere ma się rozumieć.
- No, jest Zoe. Zajmuje się tymi przeklętymi końmi. Nie wiem co ona widzi w tych tępych bestiach - Kirrick pokręcił w zadziwieniu głową, marszcząc krzaczaste brwi.
- Nerissa zawiaduje garnkami ze swoim bratankiem, Elamem - dodał blondyn. - Królewskie żarło to nie jest, ale pichci tłusto i dużo, czyli tak jak lubię. I to w sumie tyle. Reszta to ciury obozowe, przynajmniej nie trzeba będzie samemu namiotu rozkładać.
- Lepiej gadaj takie rzeczy cicho, albo twój namiot rozłożą na mrowisku.
Kiedy mówili, Lei rozglądała się po karczmie i popijała trunek. Szybko zaczynało się jej kręcić w głowie, ale starała się odnaleźć wzrokiem też pozostałych członków wyprawy, aby im się chociaż przedstawić. Może też przy okazji znajdzie się ktoś, komu można będzie wskoczyć do łóżka, krasnoludy były zabawne, ale trochę grubiańskie. Musiała do tego więcej wypić lub wpaść w specyficzny nastrój.
Ponieważ reszta ekipy była mniej charakterystyczna od bezpośrednich, brodatych najemników, wyłapanie ich w ciżbie nie było aż takie łatwe. Dla towarzyskiej Leileny takie wyzwanie nie było jednak straszne i chodząc ze swym kuflem od stolika do stolika zapoznała się jeszcze z paroma tragarzami. Różnili się wiekiem i urodą, ale wszyscy byli prostymi ludźmi z niskiej kasty, korzystającymi z ostatniej okazji do wypicia i sprawdzenia swego szczęścia w grze w kości albo karty. Wyprawa bowiem równie dobrze mogła zająć trzy dni co cały dekadzień.
W Pijanej Wiwernie brakowało pozostałych dwóch kobiet, o których wspominały krasnoludy - Zoe i Nerissy. Mongle dowiedziała się jednak, że ta pierwsza jest w stajni, a druga pewnie dokupuje przyprawy na miejscowym targu. Z braku innych zajęć, albo z czystej determinacji, rudowłosa postanowiła dotrzeć przynajmniej do tej w stajni, uprzednio opróżniwszy kufel z piwem i cmokając w usta tego z krasnoludów, który za niego wcześniej zapłacił. Czknęła i z chichotem opuściła tawernę.

 
Zapatashura jest offline  
Stary 13-04-2020, 11:33   #113
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Stajnia była niedaleko, jej drzwi były szeroko otwarte. Lei bez trudu wypatrzyła ciemnoskórą, piegowatą halruaankę, która rozczesywała grzywę jednego z koni, szepcząc mu coś do ucha.



Rzeczywiście wyglądało na to, że bardziej lubiła konie niż ludzi. Lei mimo tego odchrząknęła, zwracając na siebie uwagę, po czym uśmiechnęła się po swojemu.
- Hej, jestem Lei. Wyglądasz jakbyś nie lubiła tłumów, ale może przynieść ci coś z karczmy? Też musisz mieć siły na wyprawę, nie tylko one - wskazała brodą na zwierzę. Od razu przypomniały się jej centaury.
- Och - kobieta niemal podskoczyła, zaskoczona nagłym chrząknięciem. - Cześć… nie usłyszałam cię - gdy odwróciła się przodem, na jej nosie można było dostrzec jasną, poprzeczną bliznę. - Ja… - odkaszlnęła, bo głos trochę się jej załamał. - Ja jestem Zoe. Miło mi - może nie robiła się czerwona i nie podziwiała własnych butów, ale widać było, że luźne pogadanki nie były jej najmocniejszą stroną. - Wolę tu nic nie jeść. Po drodze upoluję coś świeżego.
- Zanim to zrobisz, minie trochę czasu, a jeszcze trzeba przyrządzić - zauważyła rudowłosa. - Ja wolę jeść regularnie. Ale nie będę namawiać - wzruszyła ramionami.
- Może masz rację - ustąpiła Zoe. - To może jakiś udziec? Tylko nic dużego, bo nie przejem - zaznaczyła, sięgając do sakiewki po pieniądze.
- Podzielimy się - powiedziała Lei, bo właśnie sobie przypomniała, że też nie jadła i szybko pobiegła złożyć odpowiednie zamówienie. A ponieważ na pierwszy rzut oka sprawiała wrażenie niewinnej dziewczynki, którą trzeba się zaopiekować, karczmarz potraktował ją priorytetowo. Już po kilku minutach mogła wrócić do nowej znajomej z wciąż ciepłą i cieknącą tłuszczykiem zdobyczą. Zoe w międzyczasie znalazła w stajni dwa stołki, na których można było usiąść. Może nie za wygodnie, ale lepsze to niż stanie. Lei to nie przeszkadzało. Mało rzeczy jej przeszkadzało tak po prawdzie. Postawiła kolację.
- Zapomniałam sztućców - powiedziała wesoło i ugryzła pierwsza.
- To mi nie przeszkadza - uśmiechnęła się halruaanka, sięgając po zaoferowana strawę i samej odgryzając spory kęs. - Przywykłam jeść prosto z ogniska.
Leilena nie skomentowała, przez chwilę skupiając się na napełnianiu żołądka, zanim zapytała.
- Skąd znasz panią Rere? Nie wydajecie się mieć wiele wspólnego…
- Bo nie mamy - przyznała. Ugryzła jeszcze kawałek, żeby dać sobie chwilę na obmyślenie odpowiedzi. - Wynajęła mnie dwa lata temu do innej wyprawy. Jako zwiadowcę i ogólnie kogoś, kto nie umrze w dziczy po zjedzeniu pierwszego owocu z krzaka. No i ta współpraca się utrzymuje - zakończyła.
- Wyprawy bywają niebezpieczne? To moja pierwsza taka - przyznała Lei, nie mogąc powstrzymać się od pytań.
- Owszem. Nasz kraj jest wciąż pełen magicznych bestii z tych wszystkich dawnych katastrof. Im dalej od miast i traktów, a bliżej do dawnych ruin, tym łatwiej się na taką natknąć. No i są też dzikie zwierzęta, ale z nimi da się żyć - uśmiechnęła się.
- Pewnie nawet bardziej je wolisz - mrugnęła rudowłosa wesoło. - Nie dla mnie takie samotne chodzenie po bezdrożach, mam za duże… potrzeby do tego.
- Ze zwierzętami jest łatwo, bo zawsze wiadomo czego chcą. I można wtedy odpowiednio zareagować - wyjaśniła. - A na bezdrożach nie jest tak źle. Można wytrzymać parę dni bez wanny - Zoe kompletnie nie zrozumiała sugestii dziewczyny.
- Bez wanny tak, ale bez towarzystwa innych nie mam swojej magii, a bez niej czuję się… nieswojo. Ile potrwa ta podróż? - zapytała jeszcze, biorąc kolejnego gryza.
- Tylko dwa dni, jak nic złego się nie stanie po drodze - odpowiedziała, w swojej opinii uspokajająco, kobieta. - Jesteś czarodziejką? - zainteresowała się.
- Tak. Tantryczną. Te ruiny, do których zmierzamy podobno są zaklęte magią, którą ja i moi przyjaciele możemy okiełznać - Lei nie była dobra w tajemnice, jeśli ktoś nie powiedział jej, że coś jest tajemnicą oczywiście.
- Eee… - kobieta otworzyła usta, długo szukając głosu. - Ja się nie znam za bardzo na odmianach magii. Ze dwie sztuczki z dzieciństwa i tyle.
- Ja i moja rodzina byliśmy całkiem niemagiczni niecały rok temu - opowiadała Lei. - Aż do mojego pierwszego razu z niedoszłym narzeczonym - zachichotała. - Wtedy strzeliłam go błyskawicą i ze ślubu nici. Za to teraz uczę się magii.
- Och! - taka otwartość błyskawicznie spłoszyła Zoe, która odruchowo trochę się odwróciła od nastolatki. - Przepraszam, nie wiedziałam.
- Och, zupełnie nieszkodzi - machnęła ręką Leilena, biorąc jeszcze dwa kęsy i dając znak, że już ma dość. - Znałam go tylko dwie godziny, a i nic mu się na szczęście nie stało.
- Aha, no to chyba dobrze - powiedziała niepewnie. Milczenie trochę się przeciągało, więc żeby je ukrócić spytała jeszcze. - Skąd pochodzisz?
- Z południa, z okolic małego miasta - bez podawania konkretów odpowiedziała Leilena. I ziewnęła. - Chyba pójdę się zdrzemnąć, to piwo, które wypiłam z krasnoludami mnie zmogło. Do zobaczenia jutro.
Pomachała i udała się na spoczynek. Tego dnia nawet odnawianie mocy porzuciła, powieki jej ciążyły. Chyba jednak wolała to elfie wino!

(***)

Tej nocy Leilena wyspała się bardzo dobrze, a z rana miała okazję poznać Nerissę. Kobieta okazała się niska jak Lei, korpulentna i wiecznie uśmiechnięta. Przygotowała dla członków wyprawy pożywną owsiankę, którą rozdawała równo, grożąc chochlą każdemu, kto próbował podkraść więcej niż mu się należało.

Wyruszyli z miasteczka około pół godziny po posiłku. Mogliby pewnie wcześniej, ale jak zawsze odpowiedzialna Rere po prostu zaspała. Tragarze nie marudzili, bo płacono im od godziny, a regularni współpracownicy kwitowali to tylko westchnieniami.
Z czarnym jednorożcem na czele, wozy ruszyły na północ. Gdzieś hen, za rozlewiskami i bagniskami na które wkroczyli, kryła się dolina Nath z tymi wszystkimi barbarzyńcami o których opowiadała Siri. Tymczasem jednak, zamiast rozwiązłych dzikich, Leilenę obłaziły zwykłe komary. I choć dziewczyna nie miała nic przeciwko kąsaniu i ssaniu, to na pewno nie w takiej formie! Karawana poruszała się jednak szybko i przed wieczorem dotarli do przeprawy, którą mieli przekroczyć tarasujący im drogę dopływ rzeki. Dopiero tutaj pojawiły się komplikacje. Zoe wróciła ze zwiadu z kwaśną miną.
- Czarotknięte bestie zgromadziły się przy wodopoju. Jeżeli podjedziemy na pewno zaatakują - ostrzegła Fourtail.
- Wiele?
- Widziałam pięć, ale w chaszczach może czyhać więcej.
Rere spojrzała na krasnoludy oraz trójkę tantrystów.
- Czujecie się na siłach, by przetrzebić trochę potworów?
Zwiadowczyni wtrąciła się jednak, zanim zdążyli ktokolwiek zdążył odpowiedzieć.
- Nie będą tam siedzieć wiecznie. Jeśli coś upolują, wrócą do leża. Możemy przeczekać.
- Nie jestem bojową czarodziejką - Leilena nie była przekonana co do rozsądności szturmu na biedne zwierzaki. Niezależnie czy rzeczywiście były biedne. - Ale to pani decyduje czy lepiej zużywać naszą energię czy czas. Energię będziemy musieli… odnowić - zachichotała.
- E, no nam płacisz za machanie żelastwem - Kirrick poklepał rękojeść swojego młota. - Spuścimy potworzyskom łomot i po sprawie.
Wyglądało na to, że nastroje są raczej bojowe, przez co Fourtail szybko podjęła decyzję, że oczyszczą przeprawę. Tragarzom kazano ukryć się w wozach i czekać na powrót "ekipy uderzeniowej". Rere, choć Lei bez trudu wyliczyłaby sporo jej wad, była groźną czarodziejką i nie została z tyłu. Szła krok w krok za prowadzącą Zoe.
- Słuchaj Lei - Umbero zrównał krok z koleżanką. - Trzymaj się lepiej z tyłu. Nie wiem ile pamiętasz z lekcji kłapoucha, ale czarotknięte potwory zazwyczaj zieją ogniem albo potrafią polimorfować ofiary.
Lei pamiętała... trochę. Że Plaga Czarów sprzed dekad sprawiła, że wiele zwierząt uległo nieodwracalnym deformacjom, zyskując szczątkowe magiczne zdolności, ale jednocześnie popadając w obłęd.
- Ani myślę pchać się na pierwszą linię - zapewniła, mając nadzieję, że jej czary pozwolą jej chociaż skutecznie uciec. Zbliżyła się do krasnoludów. - Któryś z was chce być znacznie większy?
- A czy to nie oznacza, że będziemy większym celem? - zapytał absolutnie nie skuszony taką propozycją Barig.
- Większym, znacznie silniejszym celem - dziewczyna uśmiechnęła się słodko. - Da się wykorzystać też w łożnicy.
- Nie mam zamiaru ciągnąć jakiegoś potwora do łożnicy - odciął się blondyn.
- Czy ja wiem. Twój gust do płci przeciwnej jest dyskusyjny - starszy krasnolud nie przepuścił okazji do wbicia szpili.
- Cicho - syknęła Zoe, każąc się wszystkim zatrzymać. Dotarli nad brzeg rzeczki, gdzie w odległości kilkudziesięciu metrów widzieli chłepczące wodę… coś. Trudno było jednoznacznie opisać obserwowane istoty. Rozmiarem dorównywały dzikom, ale długie łapy i podłużny, kosmaty łeb był bardziej wilczy. A raczej byłby, gdyby szczęki potworów nie otwierały się szeroko jak u jakichś węży. Ich cielska pokrywały ohydne, guzowate narośle.
- Nie są zbyt rozgarnięte - szeptała zwiadowczyni. - Ale nasi wojowie nie utrzymają wszystkich w jednym miejscu. Jeśli chcemy je ubić bez strat własnych, lepiej skorzystać z zaskoczenia i pierwszej salwy czarów - słowa te kierowała głównie do Rere, nie wiedząc do czego zdolni są tantryści.
- Na mnie w walce nie liczcie, nie posiadam bojowych zaklęć - odezwała się cicho Lei. Porażenia nie liczyła, działało z bliska i nie było zbyt silne na postrzymanie od razu takiej paskudy. - Mogę powiększyć wojowników i to tyle z przydatności. Postaram się przeszkadzać tym stworzeniom, ale nie wiem jak na nie zadziała reszta moich zaklęć.
- Mojego wojownika możesz powiększać, kiedy tylko będziesz miałą ochotę - zaproponował Alden z uśmiechem, który w jego mniemaniu miał podkreślać pewność siebie. W nagrodę oberwał w łeb od Umbero.
- Nie teraz, mistrzu romansu - skwitował. - Ale to nie jest zły pomysł. Jak już podpalimy potworom ogony, rzuć zaklęcie na Aldena. Pomoże krasnoludom w utrzymaniu ich na dystans, zgoda?
- Zgoda. Ja swoje pierwsze zaklęcie rzucę na pierwszego z naszej lewej - zadeklarowała dziewczyna.
Decyzje zostały podjęte. Przyszedł czas na akcję. Rere strzeliła palcami, jakby w ramach rozgrzewki, i wykonała ciąg skomplikowanych gestów. Towarzysząca temu inkantacja była zupełnie Lei nieznana. Z tym, co wyczarowywał Umbero było łatwiej. O chmurze ostrzy słyszała na wykładzie Theoduina. Sama obrała sobie cel w grupce i nasłała na potwora żądzę. Ten zatoczył się otumaniony, a chwilę potem ostre odłamki pojawiły się wśród zaskoczonych, a potem wyjących z bólu bestii. Dziewczyna nie zdążyła jednak dostrzec jak sobie z tym poradziły, gdyż nagle zniknęły zakryte gęstą, zgniło-zieloną mgłą. Z wnętrza słychać było tylko wwiercający się w uszy skowyt. Efekt zaskoczenia okazał się zatem skuteczny, ale nie trwał wiecznie. Po kilkunastu sekundach z upiornej chmury wytoczył się pierwszy z potworów, krwawiąc z paru ran. Potoczył wściekłym wzrokiem po okolicy, a gdy dostrzegł kryjących się napastników rzucił się biegiem w ich kierunku. Krasnoludy pewnie wybiegły mu naprzeciw. Lei w tym czasie podbiegła do Aldena, wyjmując z małej sakiewki sproszkowane żelazo. Mrucząc formułę roztarła je palcami jednej dłoni, drugą zakreślając wyuczony gest i przykładając ją do krocza chłopaka. Uśmiechnęła się do niego i mrugnęła wesoło, kiedy zaczął rosnąć.
- Wiedziałem, że to będzie świetna zabawa - skwitował ze śmiechem, ruszając wślad za najemnikami. Sadząc wielkie kroki odrobił dystans raz dwa. I bardzo dobrze, gdyż wściekła bestia plunęła ogniem na Kirricka. Ten zdążył jedynie zasłonić się ramieniem. Błękitna kurta szybko się zajęła i zgrany, krasnoludzki szyk poszedł w rozsypkę. Alden jednak dotarł do krasnoluda i korzystając z tego, że czar Lei zrobił z niego olbrzyma, bezpardonowo wepchnął go do wody, samemu wykrzykując słowo mocy. Potwór zamarł w miejscu i zaczął trząść łbem na wszystkie strony. Kompletnie nie reagował na poczynania Bariga, który nie przepuszczając okazji doskoczył i wbił mu topór w kark, kończąc jego żywot.
Z trującej chmury wyczłapały pozostałe cztery bestie. Trzy z nich szybko dostrzegły ogromnego, blondwłosego maga, ale czwarta... rzuciła się na jednego z członków własnego stada.
Rere i Umbero byli już gotowi. Chłopak wyczarował kwasową strzałę, która trafiła pierwszą z maszkar w bok. Kobieta miała dostęp do znacznie silniejszego arsenału. Powietrze rozciął oślepiający błysk, któremu towarzyszyło uderzenie gromu. Trafiony potwór stanął cały w ogniu, instynkt zmusił go do ucieczki. Ale chyba nie wszystko poszło zgodnie z planem dzikiej czarodziejki, bowiem siła czaru przewróciła ją na plecy. Spróbowała się podnieść, ale zaraz fiknęła kozła na jakiejś oleistej substancji, która znikąd pojawiła się pod jej stopami. Bycie dziką czarodziejką zaiste nie było proste! Z drugiej strony bardzo ekscytujące. Lei od razu podjęła decyzję, że zużycie mocy jest tego warte i wyjęła piórko, rzucając je w powietrze. Dłonie zawirowały wokół niego, a zaklęcie w ustach radosnej rudowłosej zabrzmiało niczym piosenka. Chwilę później dziewczyna już unosiła się w powietrzu, płynąc do Rere i pomagając jej wstać i wyjść z plamy oleju.
Alden i Barig radzili sobie z rannym potworem gorzej, niż można się było spodziewać. Człowiek korzystał z magii, a wściekły, szamoczacy się przeciwnik nie ułatwiał koncentracji. Z kolei krasnolud nawykł do walki w parze i samemu zadawał tylko lekkie rany. Przynajmniej zaklęcie Leileny okazało się przydatne, bo dwie z czarotkniętych istot zajęte były sobą.
Fourtail okazała się strasznie śliska, całe jej ubranie pokryte już było mazią i pomoc w doprowadzeniu jej do pionu wymagała sporo wysiłku. Nagroda na szczęście była tego warta. Gdy już kobieta złapała równowagę, delikatnie wyjęła ze swojej sakiewki metalowy pręt i wycelowała nim w maszkarę. Sekundę po tym, gdy czar został rzucony, kawałek metalu wyśliznął jej się z palców i upadł w trawę, ale przynajmniej cel zamarł nagle w bezruchu i stał się prostym celem dla krasnoludzkiego topora.
Reszta poszła już łatwo. Zmoczony, ale cały Kirrick dołączył do walki i ostatnie dwa brzydactwa zostały powalone raz dwa.

Lei wylądowała na miękkiej trawie, prostymi sztuczkami próbując oczyścić swoje dłonie i ciało Rere, żałując trochę, że kobieta nie ma swojego “domowego” stroju, w którym wyglądałaby obecnie zjawiskowo.
- Moja pierwsza bitwa - powiedziała ni to do siebie, ni to do innych.
- Pierwszego razu się nigdy nie zapomina - podłapał Alden z uśmiechem. - Jak się podobało?
- Z mojej odległości nie było tak strasznie - przyznała rudowłosa. - Ale wciąż wolę batalie w sypialni.
- A już myślałem, że połkniesz bakcyla jak Lily - mrugnął.
- Przecież już po zajęciać widać, że interesuje mnie coś innego - pokazała mu język. - Za to bardzo lubię nowości, przygody i odkrycia zamiast tych bojowych zaklęć.
- No dobrze, wystarczy przekomarzanek - wciąż umorusana Rere nie była w dobrym nastroju. - Wracajmy do wozów i przedostańmy się na drugą stronę, zanim pojawi się tu więcej tych dziwadeł - splunęła. Przez prawie całą powrotną drogą magicznymi sztuczkami próbowała pozbyć się śluzu z piór i włosów. Wyglądał trochę, jakby wytrysnął na nią jakiś gigant.
 
Lady jest offline  
Stary 15-04-2020, 19:05   #114
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Dalsza część wyprawy przebiegła bez komplikacji. Wieczorem, w obozie, urodziwa Leilena nie miała najmniejszego problemu w znalezieniu chętnego kochanka, by ponownie wzniecić w sobie pełnię swoich mocy. Silnych tragarzy miała do wyboru do koloru. Za to jej awanturniczy koledzy mieli więcej problemów. Z Fourtail woleli na wszelki wypadek nie zaczynać, w środku obcego im bagniska. Zoe nie wydawała się zainteresowana, a Nerissa zdzieliła Umbero chochlą, gdy zaczął się do niej przystawiać. A jednak, z jakiegoś powodu, nie zwrócili się do Lei o pomoc. Ciekawska dziewczyna postanowiła przekonać się czemu i szybko odkryła sekret… a raczej tajemnicę poliszynela. Szmuglowali wynajętą w Maeruhal prostytutkę! Ukryta w jednym z wozów kobieta nie narzekała na brak adoratorów z pełną sakiewką i chucią wymagającą czyjejś uwagi.

Wyprawa dotarła na miejsce następnego popołudnia. W głębi podmokłego lasu znajdowała się kamienna konstrukcja, gęsto porośnięta mchem i innym zielskiem. Cel podróży. Fourtail kazała całej ekipie zostać przy wozach, a ze sobą zabrała tylko Leilenę, Aldena i Umbero. Straszliwie zabłocone wejście blokowały kamienne drzwi, ale te Fourtail potrafiła aktywować własną magią. Za nimi kryły się zdradziecko śliskie, wykute w skale schody prowadzące do ciemnego przedsionka. Na to również Rere była przygotowana, biorąc ze sobą magiczną latarnię. To w jej świetle ekipa badawcza mogła podziwiać nieprzyzwoite płaskorzeźby na ścianach.


- Całkiem zabawne - skomentowała Leilena, rozglądając się ciekawie. Jej dłonie splotły proste zaklęcie wykrycia magii i koncentrując się na nim dziewczyna wędrowała od jednej płaskorzeźby do drugiej, obserwując wyjątkowe pozycje. - Muszę kiedyś spróbować niektórych z nich, część wygląda na taką męczące, że bez magii się nie obejdzie.
- No to dobrze, że my umiemy czarować - Umbero chętnie dołączył do wymiany uwag. - Ale chyba musielibyśmy to zrobić na jakimś apelu. To przecież orgie.
Nastolatka poczuła magię bardzo szybko. Jej obronna odmiana pulsowała słabo od ścian, chyba chroniąc płaskorzeźby przed zabójczym działaniem czasu. Najsilniejsza emanacja dobywała się jednak z kolejnych kamiennych drzwi. Bardzo charakterystycznych, bowiem zamiast uchwytów miały dwa zwisające, kamienne fallusy. Za tą dominującą magią kryło się coś jeszcze, bardzo przytłumionego i dziewczyna miała problem z ocenieniem, co to było. Zbliżyła się do drzwi, ciekawie przyglądając “uchwytom”. Dotknęła na próbę jednego z nich, potarła delikatnie. Ktoś bardzo przyłożył się do swojej artystycznej roboty, gładki kamień miał nawet naturalnych rozmiarów żyłki biegnące przez całą długość. Kryła się też w nim magia. Z początku Lei jej nie wyczuła, podobnie jak przy złotym fallusie, który badała kiedyś u Rere, ale “klamka” po kilku potarciach zaczynała robić się ciepła.
- Reaguje na mnie, ale nie wiem jak miałabym przelać w to swoją magię. Musiałabym być o wiele bardziej podniecona - powiedziała głośno, z ciekawości klękając i przyjmując koniuszek “klamki” w usta i pocierając go językiem.
- No to nie możecie się jakoś… podniecić? - spytała nijako Fourtail, wywołując uśmieszki u towarzyszących im mężczyzn.
Kamienny fallus bez wątpienia reagował, ale to jeszcze nie było to. Artefakt podczas eksperymentów pulsował, a tutaj Leilena niczego takiego nie czuła.
- Musiałaby pani jakoś chłopcom w tym pomóc. I mi przy okazji - całkiem poważnie powiedziała rudowłosa, już trochę wiedząc kiedy Rere dawała z siebie więcej.
Fourtail skierowała niepewne spojrzenie na Aldena i Umbero. Dobrze zbudowani, młodzi mężczyźni, całkiem przystojni i pewni siebie. Nie byli to źli kandydaci na przygodny romans. Lei pamiętała jednak też, że dzika czarodziejka potrzebowała się trochę podniecić nim padały u niej bariery.
- A nie możecie tak… no, między sobą?
Tantryści przezornie milczeli, pozostawiając inicjatywę koleżance.
- Bardziej nas pobudzi nowe ciało. Mnie już widzieli nago i to nie raz. Po ile razy mnie już braliście? - Lei jak zawsze postanowiła się trochę pobawić, zerkając na chłopców i nie przestając przy tym pocierać “klamki”.
- Nie aż tak często - Alden wzruszył ramionami. - Dziesięć, może dwanaście.
- Tylko? Chyba wspominałeś, że obciągała ci w łaźni - dołączył Umbero.
- Eeee… no to się chyba nie liczy, prawda Lei?
- Cóż, możemy teraz podbić te numerki, wtedy może pani Rere pokaże nam, że lubi kutasy - roześmiała się dziewczyna i nieco podwinęła tunikę. Była tak krótka, że praktycznie od razu odsłoniła przy tym sporą część pośladków.
- Nie przeszkadza pani, że zaczniemy? - Alden nawet nie czekając na odpowiedź zaczął rozpinać koszulę, szybko odsłaniając szeroki tors. Lei nie umknęło to, jak Fourtail na to zerkała.
- Po to poprosiłam o pomoc waszą Akademię - odpowiedziała pewnie. - Więc bierzcie się do roboty.
- Tyle kutasów, tak mało rąk - zanucił Umbero, grzebiąc już przy swoim pasku.
- Zwłaszcza, że będę musiała obsługiwać to - Leilena zerknęła na drzwi. - Wolicie mnie nagą, czy w ubraniu? - droczyła się, podwijając strój na tyle, że odsłonił nagie biodra i jak zwykle u niej brak majtek.
- Ubraną.
- Nagą.
Jednocześnie padły dwie sprzeczne odpowiedzi.
- Och, no daj spokój. Po co jej teraz ubrania? - zdziwił się blondyn.
- Odrobinka tajemnicy dodaje pikanterii - tłumaczył się szatyn. - I podnieca.
- Mnie tam kręcą jej cycuszki, a pod tym ubrankiem ich nie widać - odciął się kolega.
- Zerżnij mnie ubraną… - poprosiła słodkim głosem nastolatka. - I w trakcie zedrzyj ze mnie ubranie dla swojego przyjaciela.
Pochyliła się nad “klamką”, stajac w lekkim rozkroku. Cipka już lśniła od soku. Lei zaczęła pieścić językiem kamiennego fallusa.
- I jak tu się dziwić, że jesteś prymuską, kiedy dysponujesz taką mądrością? - skomplementował, z lekkim tylko przekąsem, Umbero. Zrzucił z siebie spodnie, koszulą i lekką kamizelką zupełnie się nie przejmując. Jak na tantrystę przystało, był już w pełnej gotowości. Przysunął się do rudowłosej, wsuwając jedną dłoń między jej uda, przesuwając palcami po szparce. - Wziąć cię od razu? Jesteś chyba dość mokra.
- Nigdy mnie o to nie pytaj. Możesz mnie mieć zawsze i wszędzie, od razu. Lubię ból gwałtownego wejścia… - Lei jeszcze podgrzewała atmosferę. - Każde z was może. Jestem po to, by mnie używać do własnej rozkoszy.
- Jak cię tu nie kochać, rudzielcu? - zaśmiał się kolega i zgodnie z życzeniem zaczął wpychać się w chętne wnętrze, pojedynczym, zdecydowanym ruchem. - Jak ty to robisz, że dalej jesteś taka ciasna? - domyślając się, że wypowiedzi Leileny są skierowane głównie do Rere, kontynuował sprośną rozmowę.
- Jestem malutką, niewinną dziewczynką… - jęknęła głośno, czując w sobie członka. Wreszcie, tragarz poprzedniej nocy nie miał wytrzymałości wystarczającej do jej potrzeb. Zacisnęła spragnioną cipkę. - Wspaniały kutas, dlaczego… tak rzadko mnie odwiedza? - dyszała, starając się przy okazji skupiać też na pieszczeniu tej kamiennej rzeczy. Obliśniła “klamkę” już w pełni i starała się też brać w usta, ale to nie było wygodne przy wygięciu kamiennego fallusa.
- Wspaniały, co? Masz duże porównanie? - dłonie mężczyzny zaczęły przesuwać się po jej bokach, opadając ku piersiom. - Bo nie zdziwiłbym się, gdybyś mogła konkurować z kurtyzaną, którą miałem w miasteczku. Choć entuzjazmem ją przebijasz - poruszał biodrami powoli, nie spieszno było mu do orgazmu, jednocześnie chciał pozwolić Leilenie na “badanie” drzwi.
- Ile miała lat? Ja się pieprzę dopiero od pół roku… - Lei czuła się wulgarnie i tak też zachowywała. Wypychała biodra i kręciła nimi odrobinę, ale także nie zwiększała tempa. Starała się pomimo tych odczuć, tego rozciągania odczuwanego w szparce i pikantnej rozmowy, skupić także na odczuwaniu magii. Swojej i tej z drzwi. Na pewno należało je jakoś połączyć, ale do tego musiała rozgrzać wszystkich i wszystko wokół.
- Dobre pytanie. Dwadzieścia dwa? Może dwadzieścia trzy - dłonie objęły kuszące półkule panny Mongle, ściskając je przez materiał. - Ona już dawno zgubiła rachubę ilu miała mężczyzn. A ty jeszcze się doliczysz?
- Samych mężczyzn... czy kobiety też…? - głos Lei zaczynał się rwać. Seks zawsze dawał jej nieopisaną rozkosz, prawdopodobnie znacznie większą niż większości ludzi. - Nie masz wrażenia… że moje piersi powiększyły się odkąd trafiłam… do Akademii?
- Sprawdźmy - zawołał radośnie i szarpnął za materiał, rozrywając dekolt kubraczka, a potem odrywając guziki koszuli. - Chyba trochę tak, ale nie jestem pewien - dziewczyna poczuła na swych piersiach męskie palce. - Tak, robisz się bardziej kobieca. Myślisz, że będziesz bardziej podniecać kochanków, gdy twojej cycki będą duże? Czy teraz, taka niewinna i dziewczęca jesteś lepsza? Bardziej kusząca? - panował nad sobą z coraz większym trudem, co Lei czuła po tym jak przyspieszał w jej środku.
- Lubię być mała i niewinna - jęki rudowłosej także stawały się głośniejsze. Wąski tunel młodej cipki otulał intruza całym sobą, zaczynając pulsować. Każdym pchnięciem musiał pokonywać opór. - Ale nie bez powodu najbardziej… lubię szkołę transmutacji… wtedy mogę być każdym… aby najpełniej zaspokajać chętnych…
- Czy wy musicie przy tym tak dywagować? - wtrąciła się Rere, głosem który miał pewnie być poirytowany, ale zdradzał budzące się podniecenie.
- Mi to pomaga się przygotować - w obronę wziął ich Alden, który samemu zdążył się już rozebrać i masował swój sterczący tron. To, że dzika czarodziejka rzucała na niego co chwilę spojrzenie również nie umknęło uwadze panny Mongle. Która jednak nie mogła się przyglądać, bowiem starała się skupiać na drzwiach. Pieściła ustami i dłonią kamiennego fallusa na ile mogła, a drugą próbowała sięgnąć do drugiej “klamki”. Stękała przy tym z zupełnie nieudawanej przyjemności. Nawet nie za duży kutas tragarza potrafił przynieść nastolatce spełnienie, a jej obecny kochanek o wiele bardziej wiedział co robi. Sok Lei płynął po udach. Umbero również rozgrzewał się coraz bardziej. Dłońmi gorączkowo szukał szwów kubraczka swojej kochanki, a kiedy na nie trafił zaczął go rozrywać.
- Z ubraniem… jest więcej zabawy - zachwalał, ale i jemu głos zaczynał odmawiać posłuszeństwa. Podniecenie zaczęło też oddziaływać na magię w pomieszczeniu. Leilena nie tylko poczuła skok energii dzięki wciąż aktywnemu zaklęciu sondującemu. Tkwiący w jej ustach kamienny penis zaczął… sztywnieć byłoby złym słowem, twardy był wszak cały czas. Ale prostował się, jak w erekcji. Zamruczałaby z zadowolenia, ale pchnięcia męskich bioder i rozrywane ubranie wywołało krzyk rudowłosej.
- Rżnij mnie mocno!
Z prostym było znacznie więcej ciekawych pozycji, gdy tylko była taka możliwość, dziewczyna przyjęła go w pełni do ust. Pozwalała kochankowi napychać się na kamiennego fallusa. Wciąż jednak nie było to łatwe, kiedy jej drobne ciało było szarpane wraz z rozrywanym ubraniem. Na jej szczęście materiał w końcu ustąpił, a biała koszulina nie broniła się długo.
- Prezent rozpakowany - ucieszył się kochanek, wpychając się już z pożądaniem, mocno trzymając nastolatkę za biodra. Twardy fiut ocierał się rozkosznie o ciasne wnętrze.
Spojrzenie Lei zamgliło się, gdy wpychający się w gardło fallus odcinał dopływ powietrza. Mózg rudowłosej odbierał wtedy bodźce ze dwa razy mocniej i dławiąca się i śliniąca dziewczyna po kilku następnych wbiciach zaczęła szczytować. Cofała się razem z kochankiem, tylko po to, aby następny sztych czuć jeszcze bardziej. I on też musiał czuć jak mała cipcia się zaciska, miękkie mokre imadło. Tego było za dużo nawet jak na tantrystę. Jeszcze kilka mocnych pchnięć, głośny jęk i Leilena doprowadziła go do wytrysku głęboko w jej łonie. Wtedy też sztuczny fallus wyprężył się na całą długość, ale zamiast też jakoś magicznie wybuchnąć, jakby poluzował się na zawiasach i zaczął chwiać w górę i w dół, niczym dźwignia. Drugi trochę się już prężył, ale do pełnej aktywacji chyba jeszcze sporo mu brakowało. Cofnęła głowę dopiero jak Umbero pozostawił po sobie pustkę. Rozchyliła palcami wargi sromowe, pokazując wszystkim jak wycieka z niej sperma.
- Trzeba obsłużyć oba. Nie wiem czy będę w stanie sama - zauważyła, na drżących nogach przechodząc jednak do drugiego fallusa i zaczynając go lizać. - Jak i ten stanie, będziecie mnie musieli na nie nabijać… - zamruczała kuszącym głosem.
- Ja tam słabo się znam na obsłudze penisów. Ze swoim musiałem trenować całe lata - zażartował Alden.
- Mam tak samo. Ech, trzeba było zabrać ze sobą Stora - westchnął teatralnie i obaj mężczyźni spojrzeli na Fourtail.
- Czemu się tak na mnie gapicie? - zdziwiła się kobieta i zrobił krok w tył.
- Próbowała pani już tego typu artefaktów - zasugerowała Leilena. - Alden, pospiesz się. Nie możemy dopuścić do tego, żeby znów opadły - poruszyła biodrami kusząco. - Chyba nie wstydzisz się po koledze?
- Ani trochę. Ma dobry gust - odciął się. - Poza tym masz więcej, niż tylko jedną dziurkę - dodał ze śmiechem, zastępując Umbero, który potrzebował chwili, by ponownie nabrać sił.
- Może i… coś tam z nimi eksperymentowałam - zgodziła się Fourtail. - Ale pozostawię tę sprawę specjalistom - opierała się niestety dalej. Tym bardziej było to niekorzystne, że Leilena zauważyła jak pierwszy, z niemałym (choć bardzo przyjemnym) trudem postawiony do pionu fallus zaczynał już lekko opadać.
- Bez pomocy to może się nie udać. Ale i tak jest świetnie, wreszcie nie muszę ich zachęcać do bawienia się mną - zachichotała Lei, łapiąc swoje pośladki i rozchylając je dla Aldena. - Wczoraj pewien pan prawie zasłabł, jak mu powiedziałam, że tu też można.
Cóż, dziewczynie nie spieszyło się za bardzo.
- Świat jest pełen niespodzianek, jeśli ktoś jest skłonny zaryzykować - przyznał blondwłosy, przykładając główkę do ciasnego otworka Leileny. - Gotowa czy nie, nadchodzę - oznajmił wpychając się do środka.
- Ale jeżeli nie dacie rady w trójkę, to... Coś za tymi drzwiami jest przeznaczone dla całej grupy? - płaskorzeźby orgii mogły delikatnie sugerować coś takiego, ale najwyraźniej Rere nie skojarzyła wcześniej tych faktów.
- Tym lepiej dla nas - wystękała Leilena, której pupa przyjmowała z oporami twardego kutasa. Kiedy wpadł do środka, wjeżdżając w tyłek, jęknęła przeciągle. - Musimy utrzymać oba… sztywne…
Nie zmieniona magicznie brązowa dziurka była naturalnie ciasna i ciepła.
Czarodziejka teatralnie westchnęła.
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 22-04-2020 o 16:35.
Zapatashura jest offline  
Stary 17-04-2020, 15:51   #115
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
- Do czego ty mnie doprowadzasz, Leileno? - Jednak jak na kogoś niezadowolonego z rozwoju wydarzeń, zaczęła rozpinać swoją suknię zaskakująco szybko. Umbero był tym rozwojem wypadków szczerze zainteresowany, za to Alden… o, jemu podobało się tam, gdzie był.
Lei przerwała lizanie fallusa, aby odwrócić głowę i popatrzeć. Rozbierające się kobiety były dla niej bardzo pobudzającym widokiem. Rozbierający się mężczyźni w sumie też, o ile nie byli tacy jak pewien grubas z dalekich krain. Pewny standard należało zachować. Stękała cicho, biorąc Aldena w całości w swoją małą, ale coraz bardziej doświadczoną pupkę.
Fourtail, nawet jeśli pod względem osobowości nie była ulubioną znajomą panny Mongle, to pod względem figury była całkiem kusząca. Gdy obnażyła już swój pełny biust, Umbero bez skrępowania zaczął pomagać sobie dłonią w uzyskaniu jak najszybciej sztywności. No, jeszcze by się czarodziejka zdążyła rozmyślić i przepadła by mu taka gratka.
Pas trzymający suknię został rozwiązany, ciężka tkanina opadła na ziemię, a i bielizna, która kryła się pod spodem nie utrzymała się długo na ciele. Fourtail pewnie podeszła do spółkującej z kolegą Leileny.
- Co mam robić? - zapytała rzeczowo. Tylko zbierająca się między jej udami wilgoć trochę kontrastowała z profesjonalną fasadą.
- To proste - wysapała nastolatka i stęknęła, gdy kochanek otarł się wyjątkowo dobrze o wnętrze. - Och Alden… - skupiała się z trudem. - Musi pani z jednej strony stymulować fallusa z dzwi, a z drugiej Umbero…
- Czy wy nie moglibyście tego po prostu skonstruować tak, by móc rzucić czar kołatki? - swoją pretensję zgłosiła nie wiadomo do kogo, ale równocześnie skrzętnie przystąpiła do realizacji słów nastolatki. Oparła się rękami o wrota, jedną dłonią obejmując kamienny członek.
- Gotowy tam już jesteś? - odwróciła głowę do szatyna.
- Tak - tantrysta wyglądał, jakby miał zasalutować przy tych słowach, ale jakoś się opanował.
- No to bierz się do roboty - nakazała chłodno. Kręcenie przy tym pośladkami niestety kompletnie rujnowało postawę obojętności. Nie, żeby chłopak się tym przejmował. Złapał w dłonie krągły tyłeczek i zaczął wpychać się w oferowane mu łono. Reakcja w magicznej aurze była natychmiastowa… zresztą tak samo, jak głośny jęk Rere.
- Uwielbiam orgie - jęknęła Lei, ale przypomniała sobie wreszcie po co tu byli. Odwróciła się w stronę drzwi i przyjęła w usta kolejnego kamiennego drąga. Zaczęła ssać niczym prawdziwego, nieustannymi stęknięciami komentując poczynania Aldena, który był znacznie mniej opanowany od swojego kolegi. Gdyby nie przyjmowała go w ciasnej pupie, gotowy byłby sprintem gonić do orgazmu. Od kiedy Lei ich poznała, blondyn był gwałtowniejszy.
Do ucha nastolatki dobiegło chwilę potem mlaskanie i pokasływanie, gdy i starsza z kobiet zaczęła oralnie stymulować magiczne prącie. Magia robiła się coraz mocniejsza, to samo działo się z tym słabym echem, które wcześniej czuła gdzieś na samej granicy - aura reanimacji. Czyżby tego dawni tantryści użyli do ożywienia fallusów? Nekromacji? Członki w dotyku na pewno były kamienne. Przecież chyba nikt nikomu nic nie ucinał i nie zamieniał w kamień… Dawna magia, która prawdopodobnie została zapomniana. Ale może uda się zgłębić niedostępną gdzie indziej wiedzę? Lei zdwoiła wysiłki, choć prawdę mówiąc do kochanek się wysilał bardziej, napychając ją bardziej i bardziej na fallusa, aż zaczęła się ślinić i lekko dusić po wzięciu go do gardła. Czekała na przebudzenie mocy, starając się z ogromnym trudem kontrolować orgazm i nie dojść przedwcześnie.
Wysiłki całej czwórki pogrążonych w chuci kochanków przyniosły rezultat. Oba kamienne fallusy wyprężyły się i pociągnięte ciężarem uwieszonych na nich kobiet opadły w dół. W sali zaterkotał jakiś mechanizm, tyle że dźwięk dobiegał z niewłaściwego kierunku. Nieoczekiwanie coś ciężkiego upadło na ziemię, z potwornym hałasem, zmuszając wszystkich do odwrócenia się. Kawałek jednej ze ścian odpadł, uwalniając jakieś monstrum, które wytoczyło się na wolność. Twór miał siedem stóp wzrostu i wystarczył jeden rzut oka, by Leilena nabrała pewności do czego została wykorzystana nekromancja. Ciało istoty wyglądało na pozszywane ze żmudnie dopasowanych do siebie kawałków. Szeroki, umięśniony i zielonkawy tułów wygląda na orczy. Długie, silne nogi były chyba ludzkie. Głowa, o gładkiej i beznamiętnej twarzy oraz spiczastych uszach należała kiedyś do pięknego elfa. Za to to, co dyndało potworowi między nogami od razu przypomniało Leilenie centaury.
- Czy to coś jest wrogie? - zapytał Alden, wciąż wepchnięty w tyłek koleżanki. Odpowiedział mu jedynie wściekły ryk i szarża golema. A magiczne komponenty leżały gdzieś pośród pozrzucanych ubrań.

Och, czyli jednak mieli dodatkowe zabezpieczenia! Lei zareagowała szybciej niż by siebie o to podejrzewała. A na dodatek zrobiła coś wyjątkowo szalonego. Wyswobodziła się od Aldena i wybiegła naprzeciwko golema, rzucając jedyne zaklęcie, które mogła tak szybko bez komponentów: pojedyncze słowo mocy. Nie miała pojęcia czy zadziała, ale hej, to przecież bestia tantrystów. No i oprócz niego miała do dyspozycji laskę od Nessaliny, ale leczenie z niej jeszcze na pewno się przyda.
Czar zadziałał wzorcowo. Może nawet lepiej, niż się Leilena spodziewała. Monstrualne przyrodzenie ożyło podobnie jak wcześniej kamienne fallusy, tyle że to było chyba nawet większe niż ramię dziewczyny. Stając aż zaburzyło równowagę golema, który zatoczył się do przodu wpadając na rudowłosą i boleśnie powalając ją na ziemię.
- O szlag, szlag - klęła Fourtail, rzucając się pędem do swojej sukni.
- Lei, co ty wyprawiasz?! - zawołał bardzo zaniepokojony Umbero.
- Pozbądźcie się tego kiedy to zajmuję! - zdążyła tylko krzyknąć, zanim została przygniecona. Bałaby się, gdyby nie wcześniejsze podniecenie. Jakimś cudem zdołała się jednak skupić na myśleniu o seksie. O twardym zwierzęcym kutasie. Nie była na nie magicznie przygotowana i przez to nie będzie w stanie przyjąć go całego… ale jej seksualne ciało nie zamierzało się opierać. Była przecież tak blisko orgazmu. Rozchyliła nogi, sama. Zanim racjonalizm wszedł do gry. Olbrzymie przyrodzenie wylądowało na jej brzuchu, już tryskając słabo jakąś wydzieliną. Piękna, elfia twarz patrzyła na nastolatkę bezmyślnym wzrokiem, ale magia która animowała pozszywane ciało radziła sobie sprawnie bez myślenia. Biodra golema zaczęły się gorączkowo poruszać, gdy niezgrabnie próbował zsunąć się niżej.
- Co to w ogóle jest? - gorączkował się Alden. - Jakiś nieumarły?
- Nie wiecie? - Fourtail odkrzyknęła z kolan, rozrzucając gorączkowo swoje ubrania. - To przecież wasza szkoła magii!
- Ale ma chyba z tysiąc lat. Żadna księga w naszej Akademii nie jest nawet w połowie tak stara!
To sobie znaleźli czas na historyczne dysputy. I racjonalna Lei krzyczałaby na nich za to. Ale teraz działała prawdziwa krew Mongle, która wreszcie mogła posmakować pierwszego prawdziwego gwałtu. Tak jakby, bo wcale się nie broniła. Wręcz odwrotnie, gdy już poczuła na swoim ciele tego fiuta, nie mogła już odpuścić. Starała się trochę unieść biodra i przesunąć wyżej, aby mógł zakosztować przyjemności po śmierci. Czy będzie w ogóle coś czuł?
Coś tym stworem jednak powodowało, nawet jeżeli były to najbardziej podstawowe instynkty. Odpełznął na kolanach aż twardy trzon ześlizgnął się ku rozchylonej szparce i pchnął z siłą godną końskiego przyrodzenia. Szeroka jak pięść główka zaczęła boleśnie rozciągać wargi. Leilena wrzasnęła i wygięła się w łuk, kiedy posiadł jej małe ciało. Był ogromny! A ona lubiła ogromnych. Miała wrażenie, że rozrywa małą cipcię… z a drugiej strony nie było to nic, czego nie naprawiłaby magia, a wrażnie było wrecz niesamowite. Położyła dłonie na jego torsie, jakby w próbie odepchnięcia, ale nawet tego nie próbowała. Daleko nie mogła go przyjąć i tego żałowała najbardziej. Bardziej rozsądne myśli całkiem wyparowały. Był ciepły, niemal gorący. Pierś, którą dotykała nie unosiła się w oddechu, ale kołatało w niej mocno serce, skóra była zupełnie naturalna. A biodra, nie ograniczane normalnymi możliwościami ciała, poruszały się w zawrotnym tempie wpychając się ile tylko było to możliwe.
- Lei, trzymaj się! - dobiegł jej uszu krzyk, chyba Aldena.
Usłyszała to jak przez mgłę. Krzyczała, głośno. Każde pchnięcie docierało do końca szparki, wywołując bolesne impulsy. Ciało aż podrygiwało, malutkie pod tą bestią. Umysł nastolatki trafił do zupełnie innego miejsca, czystej ekstazy, w której nawet ból penetracji przybliżał bardzo szybko do orgazmu. Pierwszy poczuła prawie od razu. Zaczęła niekontrolowanie drżeć, przez całe ciało przechodziły niesamowite fale rozkoszy. A za nim zbliżały się następne. Rozerwana pochwa brała go w siebie coraz łatwiej. Dziewczyna nie wiedziała jak długo trwała ta brutalna inwazja, ale nagle poczuła, że jest pusta. Nic nie przyciskało jej do ziemi. Ktoś się nad nią pochylał, miał jasne włosy. Alden? Czy Rere? Świadomość powracała dość ospale.
- Lei, co z tobą? Odezwij się.
Zamrugała z trudem, próbując złapać oddech. Czy naprawdę to się stało? Dała się zgwałcić? Ciało jednocześnie bolało jak i odczuwało błogą rozkosz wielokrotnego orgazmu. Uśmiechnęła się słabo.
- Udało się? - wychrypiała.
- Jeszcze nie - to jej kolega się nad nią pochylał, teraz ostrożnie biorąc ją na ręce. - Fourtail wysłała go do innego wymiaru, ale zaraz się wyrwie. Tyle, że teraz będziemy gotowi.
Leilena została położona na miękkiej stercie ubrań. Ledwie zdążyła się trochę otrząsnąć, a monstrum znowu pojawiło się na środku sali, przy akompaniamencie grzmotu i jasno migającego powietrza. Zanim jednak zdążyło cokolwiek zrobić z trzech stron zaatakowała je magia. Ogień, kwas i czarodziejskie, metalowe ostrza do spółki szybko już uporały się ze strażnikiem. Dziewczyna w tym czasie wykorzystała zaklęcie leczące z bransolety będącej początkowo magiczną laską. Nie chciała tego robić kiedy uwaga będzie na niej, w końcu to może wzbudzić ciekawość.
W końcu ciszę w sali zakłócały tylko ciężkie oddechy wymęczonych, nagich magów. Żaden inny potwór się nie pojawił, falliczne dźwignie w kamiennych wrotach dalej pozostawały proste i gotowe do użycia. Fourtail odzyskała głos jako pierwsza i zdecydowała się go wykorzystać do zamartwiania nad napadniętą nastolatką.
- Jak się czujesz? Jesteś ranna? To naprawdę nie powinno się zdarzyć - przyklęknęła przy dziewczynie.
- Gdyby istniał żywioł seksu, to byłabym jego żywiołakiem - wyszeptała, uśmiechając się i lekko unosząc. - W ten sposób nie da się mnie zranić. To przez orgazmy odpłynęłam.
Dzika czarodziejka odetchnęła z ulgą, słysząc takie słowa.
- To dobrze. Bardzo dobrze - pokiwała głową. - Chyba lepiej będzie się ubrać. I… no nie wiem. Wrócić do obozu?
Stali przed wrotami do jakiegoś antycznego skarbca i teraz Fourtail zebrało się na rozsądek? Po tym, co już Leilena przeszła?
- Nie wiem czy wiesz, ale przed pojawieniem się tej bestii to właściwie ładowaliśmy swoją moc - zachichotała dziewczyna. - Ja jestem jej pełna. Nie widzę powodu, aby teraz wracać. Chłopcy? - zapytała Aldena i Umbero. Nic sobie nie robiła z własnej nagości.
- No, jeśli faktycznie nic ci nie jest - rzucił ten pierwszy. - Narobiliśmy się trochę przy tym wszystkim, a nie wiem ile te fallusy utrzymają magii. A co, jeśli przy ponownym ich aktywowaniu wyrwie się coś innego? Ja bym otwierał.
- No, najwyżej uciekniemy - poparł go drugi. Tym samym Rere została przegłosowana.
- Skoro tak chcecie - uległa. - Ale wy to otwieracie. W końcu z was takie jurne, silne chłopy.
Mężczyźni, choć nagość krępowała ich w takim samym zakresie co Mongle, ubrali się naprędce, by tym razem mieć wszelkie potrzebne do czarów składniki pod ręką. Fourtail przy wkładaniu swojej sukni potrzebowała pomocy młodszej dziewczyny. Gdy już wszyscy byli gotowi, Alden chwycił za jedną dźwignię, Umbero za drugą i pociągnęli z całej siły. Z sufitu opadł tuman kurzu, kiedy wrota zaczęły otwierać się do środka ze świdrującym uszy zgrzytem. Za nimi znajdowały się ciemne schody, które Fourtail ponownie musiała rozjaśnić swą magiczną latarnią.Stopnie okazały się być w znacznie lepszym stanie, niż podmokły przedsionek i nie schodziły zbyt nisko. Kończyły się jakąś przestronną salą, dość dużą by pojedyncza lampa nie była w stanie wyłonić wszystkiego z mroku… z wyjątkiem jednego kształtu. Kobiecy tułów wyskoczył z ciemności, sunąć na długim, wężowym ciele. W gęstych, czarnych włosach istoty powbijane były połyskujące ostro sztylety. Ręce miała rozłożone szeroko, jakby zaraz miała zamiar kogoś pochwycić w zabójczym uścisku i do tego krzyczała:
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję!
No to ostatnie jakoś nie pasowało do układanki. Leilena, która właśnie prostym czarem naprawiła swoją tunikę i skończyła ją na siebie nakładać, uniosła szybko wzrok. Kolejna pułapka? Nie miała jednak zaklęć mogących rozproszyć oszustwo, dlatego rzuciła pierwsze, które przyszło jej na myśl. Zaatakowała - niegroźnie - umysł zbliżającej się istoty, próbując z niego wyssać jak najwięcej wspomnień i być może z nich coś wywnioskować. Od magii bojowej byli inni.
Wizje, których doznała były bardzo nieprzyjemne. Czuła dojmującą samotność. Widziała małą figurkę, którą tuliła do piersi i nuciła kołysankę. Stała przed lustrem, wrzeszcząc na swoje odbicie. Drapała kamień, czując jak krew spływa jej po dłoniach, a skóra odchodzi boleśnie płatami. Wizja urwała się, kiedy Lei zobaczyła we wspomnieniach sztylet, którym przeciągnęła sobie po gardle.
Kompani rudowłosej cofnęli się o krok unosząc dłonie w bojowych inkantancjach, ale istota widząc to zatrzymała się błyskawicznie i padła na ziemię.
- Nie, nie, błagam!
- Czekajcie. Czym… kim jesteś? - rudowłosa wyszła przed resztę, marszcząc brwi. - Masz wspomnienia. Wydaje się, że żyjesz. Ale musiały minąć setki lat. Widziałam jak podrzynasz sobie gardło.
Nieznajoma uniosła się powoli. Jej ludzka część nie była większa od tułowia Rere, ale wężowe zwoje były długie i grube, przez co wyprostowana z łatwością górowała nad innymi.
- Setki? Bogowie, setki? - załkała. - Próbowałam nas zabić tyle razy, ale ja nie mogę umrzeć. Jestem strażniczką tego przybytku.
- To naga - Fourtail pacnęła się w czoło. Słówko w języku halruaańskim miało zabawne konotacje, szczególnie gdy istota faktycznie nie miała na sobie żadnego ubrania.
- Strażniczką, która się cieszy, że ktoś wszedł do środka? - Leilenie coś tu nie pasowało. Nawet jeśli na istotę przyjemnie się patrzyło. - Dlaczego nam dziękujesz?
- Spędziłam tu setki lat. Tylko z nimi - wskazała rękami… powietrze. - Chcę stąd wyjść! Bierzcie sobie stąd co tylko chcecie, tylko pozwólcie mi wyjść - załzawiona i łkająca brzmiała bardzo wiarygodnie, ale przecież to mógł być mimo wszystko podstęp.
- A co z właścicielami? - Fourtail pozostawała nieufna.
- Pieprzyć ich! - krzyknęła naga, obnażając przy tym dwa długie, groźnie wyglądające kły. - Zostawili mnie tu na wieki, a sami pewnie poumierali.
- Kim byli? - zaciekawiła się rudowłosa. - Lubię się pieprzyć - powiedziała bez związku.
- Czarodziejami, którzy specjalizowali się w cielesnej magii - odpowiedziała szybko, chyba zadowolona z tego, że może z kimś porozmawiać.
- I wszystko tak tutaj zostawili? I ciebie też? - zainteresował się Umbero.
- Tak. Kiedyś przychodzili… codziennie? - spojrzała w bok. - Prawie codziennie? - powtórzyła ciszej, rozmawiając sama ze sobą. - Nie pamiętasz? Ja też nie. Ale byli tu często. - Odwróciła się ponownie do mężczyzny. - Aż przestali przychodzić. W ogóle.
Lei nie była specjalistką w temacie historii swego państwa, ale wiedziała o magicznej katastrofie sprzed wieków, która rozbiła niegdyś wielkie, magiczne Imperium na którego resztkach rozwinęło się Halruaa. Może to właśnie przez taki kataklizm strażniczka została uwięziona?
- Gdzie pójdziesz, jeśli cię wypuścimy? - zapytała jeszcze Lei. Ta istota była fascynująca i mogła mieć niesamowitą wiedzę o tym co było kiedyś.
- Ja, ja… - bezimienna zaniemówiła i zwinęła się w kłębek. Ani trochę nie wyglądała już na groźną strażniczkę. - Nie wiem. Gdzieś. Nie tu. Gdzie mogę odpełznąć?
- Świat się zmienił - westchnęła rudowłosa. - Nie znam tych okolic, ale takich jak ty w okolicy się raczej nie spotyka…
- Cóż, to w sumie prawda - włączyła się Rere. - Ale z drugiej strony, sama dysponujesz magią, prawda? To wystarczy, by zdobyć w naszej krainie szacunek. I większość czarodziejów wie, że żaden z ciebie potwór, więc nie zrobią ci krzywdy - postawa nagi najwyraźniej przełamała jej ostrożność.
- Mogłabyś ruszyć z nami - wypalił Alden. - Jedziemy do stolicy, tam najlepiej mogłabyś się we wszystkim zorientować. A my możemy ci pomóc, prawda? - spojrzał na Umbero i Lei.
- Eee… no - mruczał coś niepewnie kolega.
- O ile masz zaklęcia potrafiące zamienić dolną część twojego ciała w bardziej ludzką - rudowłosa jak zwykle wcale nie widziała problemu. No i naga była piękna. To działało nie tylko na Aldena. - Moje jeszcze nie są tak silne.
- Dlaczego miałabym to robić? - zmrużyła zdziwiona oczy, o wąskich jak szparki, wężowych źrenicach.
- Bo wzbudzisz strach. Ciekawość. Ktoś na pewno w końcu postanowi zdobyć cię dla siebie. Jesteś w dodatku piękna - wymieniała Leilena. - Nawet w ludzkiej postaci przyciągniesz wiele uwagi. Dopiero gdy się gdzieś zadomowisz, poznasz ten świat, to będziesz mogła oswajać otoczenie ze swoją prawdziwą naturą. No, albo pójdziesz gdzieś, gdzie prawie nie ma innych istot… ale z tego co widzę, to masz już dość samotności.
- Nie, nie, nie - pokręciła gwałtownie głową. - Nie chcę być sama - w mgnieniu oka, jak żmija wyskoczyła do przodu, łapiąc Leilenę za ręce, w chwyt silny jak imadło. - Ale ja nie umiem zmieniać postaci.
Umbero i Rere aż podskoczyli, ale naga wciąż nie była agresywna. Alden był spokojniejszy. Podszedł do koleżanki i poklepał ją po ramieniu.
- Oj, nie mnóż kłopotów. Nikt się nie będzie jej bał w naszym towarzystwie. A że wzbudzi ciekawość, to i co z tego? Zazdrość przez ciebie przemawia, że nie będą się gapili tylko na ciebie - uśmiechnął się ciepło do pół-żmii, która trochę uspokojona poluźniła chwyt.
To było aż dziwne, dobrze wiedział, że Lei nie czuła zazdrości. Przedstawiał sprawę znacznie prostszą niż w rzeczywistości była. Dziewczyna postanowiła sprawdzić jego myśli, ale jeszcze nie teraz. Wtedy, gdy nie będzie się spodziewał.
- Jak masz na imię? - zapytała zamiast tego nagi. - Ja jestem Leilena. Czy zostały tu jeszcze jakieś pułapki i inne niespodzianki?
- Nazywam się… - strażniczka urwała, a jej oczy otworzyły się szeroko. - O bogowie, nie pamiętam!
W międzyczasie, korzystając z zamieszania które wprowadzała szalona naga, Alden zaczął rozglądać się po wnętrzu. Chyba nie dosłyszał pytania o pułapki.
- No dobrze, w razie czego nadamy ci nowe. A pułapki? - nie ustępowała Leilena.
- Nie ma żadnych - zapewniła naga, w końcu zupełnie puszczając Leilenę. - Kiedyś były. Ale ona rozbroiła je z nudów - istota machnęła głową w kierunku absolutnie niczego.
- Mówisz, jakby był tu ktoś oprócz ciebie - zauważyła rudowłosa. - Czasem wręcz z kimś rozmawiasz. To z samotności?
- No cóż… oni nie są prawdziwi, ale bez nich bym oszalała - odparła z żelazną logiką wariata. - Słucham? - znowu zapytała swoje głosy. - Nie, ci są prawdziwi. Przecież nawet dotknęłam tej rudej. Och, masz rację. Nie dotykałam innych!
To odkrycie sprawiło, że wielka wężowa istota zaczęła pełzać od jednej osoby do drugiej i je macać. Ponieważ nikt nie miał ochoty jej irytować, znosili to z godnością. Alden korzystając z okazji nachylił się do Lei i szepnął.
- Rozumiesz, czemu wolałbym mieć ją na oku z nami?
Tajemnice były ciekawe, ale w tym przypadku rudowłosa trochę wolałaby trzymać się od tej jednej z daleka. Niewiele wiedziała o długiej samotności, ale jeśli naga była strażniczką, to na pewno mogła być śmiertelnie niebezpieczna. Zamiast tego dziewczyna zaczęła się rozglądać wokół. Może będą też jakieś pozytywy z przyjścia tutaj? W końcu miała obiecany udział w łupach, czyż nie?
Okazało się, że pozytywów było całkiem sporo. Czas skutecznie zniszczył meble, dywany i inne dekoracje, ale magiczne przedmioty pozostały nienaruszone. Okulary z obsydianu, oprawione w srebro, które po założeniu sprawiły, że ciemne pomieszczenie stało się jasne jak w środku dnia. Zestaw miedzianych dzwoneczków, którego zastosowania nastolatka nie znała. Kilka płaszczy i szat, które wyglądały tak świeżo, że na pewno musiały kryć w sobie magię. Zwieńczona krzyżem, złota laska opierała się o ścianę, a przez całą jej długość wiły się magiczne runy. Był też długi, skórzany bicz, który równie dobrze mógł służyć do poganiania niewolników, jak i czegoś… przyjemniejszego. Okryte mocno poprzecieranymi płachtami stały też dwa identyczne lustra, wysokie na dwie stopy. W sali znajdowały się też resztki regałów, a pod nimi w stertach leżały pożółkłe, wysuszone stronice. Sprawiały wrażenie, jakby mogły się rozpaść od samego dotyku. A to były tylko rzeczy, które można było łatwo wypatrzyć. W stosach zniszczonych mebli pewnie kryły się jeszcze inne znaleziska.
Umbero i Alden wzięli na siebie ciężar uspokajania strażniczki, a Rere dołączyła do rudowłosej. Oczy prawie jej się zaświeciły, gdy zobaczyła zestaw szat. Dziewczyna sporo krążyła, zanim wybrała sobie skórzany pejcz. Może wręcz bardziej bicz. Strzeliła nim na próbę z marnym skutkiem, lecz ostatnie wydarzenia z jej życia bardzo zbliżały ją do tego typu… przedmiotów. Mógł też przecież służyć jako broń, jeśli takich wypraw będzie więcej to lepiej się nauczyć czymś posługiwać. Już miała wracać do nagi, gdy w oczy wpadła jej mała torba na ramię, długości dwóch dłoni. Chwyciła ją bez namysłu, ciekawie zaglądając do środka i nie widząc tam nic.
- Oh - mruknęła do siebie.
Stan torby był jednak zbyt dobry, by była takim zwykłym kawałkiem materiału. Musiała się w niej kryć jakaś magia. Trzeba było zwyczajnie trochę poeksperymentować.

Eksperymenty okazały się jednak ciężką pracą. Przede wszystkim trzeba było zająć się nagą i wyprowadzić ją na zewnątrz, nim odbiłoby jej na tyle, że wyrwałaby się sama. Po wiekach spędzonych w samotności, wielka pół-żmija była złakniona towarzystwa i od razu zasypywała każdego zobaczonego człowieka dziesiątkami pytań. Halruaańscy tragarze byli mocno przestraszeni, ale na własne szczęście nie popadali w panikę. W końcu nawet najprostsi chłopi w państwie słyszeli to i owo o magii i magicznych istotach, dzięki czemu nie chwytali za widły i pochodnie. Wiedzieli, że nic by nimi nie zdziałali.
W środku było jeszcze gorzej. Trzeba było wszystkie znaleziska skatalogować, zabezpieczyć, a te najbardziej obiecujące - zidentyfikować na miejscu. I patrzeć przy tym Rere na ręce, bo Lei wciąż nie ufała do końca roztrzepanej czarodziejce. Handlowe doświadczenie kazało jej dbać o interesy własne oraz Akademii.
A zabezpieczanie resztek ksiąg i zwojów to już była czysta mordęga. Awanturnicze opowieści Umbero i Aldena jakoś nigdy nie wspominały o żmudnym rozklejaniu kartek. W efekcie, po dwóch pełnych dniach harówki, Lei była wdzięczna, że karawana wyruszyła w powrotną drogę. Wszystko to było bardzo ciekawym doświadczeniem, ale zwyczajnie rwały ją już plecy od ciągłego schylania się i targania eksponatów.

Ekspedycja okazała się bardzo intratna. Wiele ze zidentyfikowanych przedmiotów okazało się niezwykle cennych. Na czoło wysunęły się magiczne lustra i kryształowa kula. Te pierwsze były ze sobą sprzężone i niezależnie od tego, jak bardzo były od siebie oddalone, osoba stojąca przy jednym z luster, mogła swobodnie rozmawiać i widzieć osobę przy drugim. Kryształowa kula okazała się być bez mała artefaktem dawnej magii. Nie tylko pozwalała oglądać i podsłuchiwać niemal każde miejsce w Krainach - dzięki niej można też było nawiązać telepatyczny kontakt z obserwowaną osobą! Lady Aurora (za gorącymi namowami mistrzyni Carmi) wytargowała kulę jako zapłatę za pomoc Akademii. Fourtail nie była zbyt zadowolona, ale bardzo przytomnie (przynajmniej jak na siebie) nie przeciągała struny. Leilenie w nagrodzie przypadła magiczna torba, której wnętrze okazało się przestronne jak szafa, choć wcale nie nabierała wagi po wypełnieniu, oraz bicz, w którym okazało się, że zaklęto moc dominacji. Zdawało się, że na tym wszystkim najgorzej wyszli Umbero i Alden, bo otrzymali w zapłacie tylko trochę złota, ale za to zyskali nową przyjaciółkę - Iziss. Naga faktycznie wróciła z karawaną do Halagardu, wzbudzając przy tym niemałe zainteresowanie. Wieści o niej szybko dotarły do Rady Starszych, której członkowie chętnie porozmawialiby sobie z istotą pamiętającą czasy sprzed magicznego kataklizmu... A to był wystarczający pretekst dla rektorki, by odebrać im tę szansę oferując Iziss gościnę w Akademii. Kto jak kto, ale tantryści byli towarzyską grupą i zaakceptowali wężową kobietę bardzo szybko. Blessed, będąc badaczem magicznych istot, niemal się w niej zakochał.
Leilena nie mogła też tak od razu wypocząć po powrocie do dormitorium. Jak zwykle ciekawska Lily od razu zaczęła ją wypytywać o wyprawę. Na obiedzie, w przerwie między lekcjami, wszystko musiała opowiedzieć raz jeszcze, bo Connor i Siri też byli ciekawi co też się działo w dawnym miejscu spotkań tantrystów. A jakby ciekawości kolegów i koleżanek było mało, po zajęciach została po cichu zaproszona przez Selunarrę do jej gabinetu, na kolejne, osobiste przesłuchanie.

Iluzjonistkę dziewczyna zastała wygodnie ułożoną w swoim fotelu. Długie, zgrabne nogi kobiety wystawały z wysokich wycięć jej czarnej sukni, bez wątpienia mając działać na wybujałą wyobraźnię nastolatki.
- Przyszedł do ciebie list od mamusi - oznajmiła, wachlując się przy tym kopertą. - Ciekawe rzeczy się dzieją u niej w domu - zaczęła rozmowę.
Leilena wróciła z tego wszystkiego zmęczona i wyposzczona. Tego typu wyprawy nie zaspokajały w pełni jej apetytu, nic więc dziwnego, że od razu złapała się na ten widok, przesuwając po nogach spojrzeniem zanim spuściła wzrok w dół.
- Czy… czy mogę przeczytać? - zapytała cicho, nawet nie próbując dyskutować z tym, czy jej pani ma prawo czytać prywatną korespondencję. Oczywiście, że miała, rudowłosa była przecież jej własnością. Jak wszystkie rzeczy do niej należące - o których nauczyciele wiedzieli ma się rozumieć. Prawdziwa pani w końcu mogła być tylko jedna.
- Oczywiście, że możesz Leileno - za słowami nie szły jednak żadne gesty. Nauczycielka dalej wachlowała się papierem. - Jest tam sporo pikantnych kawałków o tęsknocie za twoją słodką cipką. To chyba nieodpowiednie słowa przy waszym pokrewieństwie, ale kim jestem by was krytykować - uśmiechnęła się nieszczerze. - Co możesz mi powiedzieć o nadze, z którą wróciliście? - zmieniła jakby nigdy nic temat.
- Twierdzi, że była strażniczką tamtego miejsca, że odczuwała ogromną samotność. Rozmawia sama ze sobą, a jej wspomnienia nie należały do miłych. Próbowała się zabić jak z nich zrozumiałam - dziewczyna opowiadała wszystko co wiedziała. - Mam wrażenie, że tkwi w niej jakaś tajemnica, ale nie jestem w stanie zgadnąć jaka. Ona sama też prawdopodobnie nie wie.
- Biedaczka. Na pewno potrzebuje pomocy, by sobie wszystko poukładać w głowie po takim czasie - Selunarra udała przejęcie. - A w czasie wyprawy? Spotkało was coś nietypowego?
- Oprócz kilku stworów, które widziałam po raz pierwszy i pułapki przy wejściu do tego miejsca chyba nic więcej - rudowłosa odparła po krótkim zastanowieniu. - Zostałam zgwałcona przez potwora - powiedziała niemal z dumą.
- I przyjmujesz to z taką lekkością? - iluzjonistka uniosła w zdziwieniu brew.
- Jako jedyny podczas tej wyprawy przyniósł mi porządny, wielokrotny orgazm… - wyszeptała, mocno się czerwieniąc.
- Biedaczka - Orbrynsar zmarszczyła brwi. - Twoja matka pisze w podobnym tonie. Coś o tym, że nie może patrzeć na konie, bo wywołują u niej nieprzyzwoite myśli - zdradzała fragmenty listu. - A ten potwór? Co to było?
- Jakiś zszywaniec, twór dawnych twórców tamtego miejsca. Przyszyli mu końskie przyrodzenie, między innymi… - Lei głośno przełknęła ślinę.
- Niedaleko pada jabłko od jabłoni - nauczycielka postukała palcem o oparcie. Przełożyła rozmyślnie i powoli nogę na nogę, odsłaniając na chwilę nagie łono. - Ten zszywaniec… jego szczątki zostały w tych ruinach?
Panna Mongle nie mogła nie spojrzeć. Przeszedł ją dreszcz podniecenia.
- Chyba tak, nikt go ze sobą nie zabierał.
- Dobrze wiedzieć - spojrzała na trzymaną kopertę i w końcu wyciągnęła ją w stronę uczennicy. - To twoje, miłej lektury.
Lei wyciągnęła rękę, przejmując list.
- Dziękuję, pani. Mogę przeczytać teraz?
- Proszę bardzo, jeśli chcesz.
Rudowłosa nie należała do wyjątkowo cierpliwych. Wyciągnęła zawartość koperty i zaczęła czytać. Początek wyglądał jeszcze normalnie. Jina informowała, że w domu wszyscy są zdrowi i dobrze się im układa. Interesy szły zgodnie z planem. Inis spędzała dużo czasu ze swoją przyjaciółką, za to w domu przebywała krótko. Potem jednak zaczynało się robić coraz mniej przyzwoicie. Matka chwaliła się z wykonania polecenie Leileny. Puściła się z synem sąsiadów. Lei go pamiętała, lekko otyły, nieśmiały chłopak. Jeśli wierzyć w słowa Jiny, a nie było podstaw by uważać że kłamie, zapewniła mu najlepszy dzień jego życia. Na tym jednak sprośności się nie kończyły. Regularnie sypiała też z Marcusem, próbując zaspokoić swoją żądzę. Było jej z tym jednak coraz trudniej. Faktycznie wspominała o tym, że od patrzenia na konie przypomina jej się noc z centaurami i chciałaby ponownie poczuć w sobie wielkie, końskie przyrodzenie. Najbardziej jednak brakowało jej bliskości córki. Tego, jak jest przez nią traktowana, jak może jej służyć i pieścić. Słowem, bardzo tęskniła, ale na pewno nie tak, jak matka powinna tęsknić za córką. W zakończeniu Jina wyrażała nadzieję, że uda im się jak najszybciej spotkać i jest gotowa wykonać każde polecenie Leileny. Słowo każde podkreśliła dwa razy.

Rudowłosa miała tego dnia na sobie białą, ultra krótką sukienkę. Dzięki temu było dokładnie widać, jak wraz z każdym czytanym słowem, po udzie szybciej płynie strumyczek. Wreszcie skończyła, chowając list do koperty. Rumiana na policzkach nie uniosła spojrzenia.
- Muszę napisać mamie o tym potworze…
- Możesz odejść, nie będę cię powstrzymywać. Rodzina jest najważniejsza, prawda? - z jawną kpiną zapytała iluzjonistka.
- Zostanę przy tobie pani, tak długo jak będziesz mnie chciała - powiedziała szczerze. - Nie mogłabym mieć lepszej pani…
No cóż, tu trochę kłamała, ale przecież taka była jej natura, przejmowana od demonicy powoli lecz nieustannie.
- Jesteś urocza - zaśmiała się Orbrynsar. - Ale na razie mam od ciebie wszystko, czego chciałam. Idź już - odesłała ją ruchem dłoni.
- Tak, pani. Dziękuję - powiedziała nastolatka, starając się ukryć żal i czym prędzej opuściła pomieszczenie. W pierwszej kolejności rzeczywiście zamierzała odpisać mamie.
 
Lady jest offline  
Stary 21-04-2020, 17:05   #116
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Leilena, po swojemu, dzieliła swój czas na naukę i oddawanie się przyjemności. Miała na oku wielu kochanków i kochanek, ale w szczególności osoby niedostępne działały na jej wyobraźnię. Piękna rektorka pozostawała poza zasięgiem, ale mistrzyni Faelittio to już co innego. Lei była bardzo pilna na zajęciach wieszczki i nie marnowała też okazji, by korzystać z jej korepetycji. Wspominając ich wcześniejsze spotkania w łaźni, czy przy przymiarkach strojów nie była nawet subtelna w swoich flirtach, lecz Carmi pozostawała nieugięta... jeszcze. Panna Mongle miała bowiem wrażenie, że opory jej nauczycielki maleją.
W przeciwieństwie do kadry nauczycielskiej, Lei była bardzo przystępna i wieści o tym rozchodziły się coraz szerzej po Akademii. Możliwe, że to właśnie dzięki nim odważył się do niej pewnego dnia podejść Tegym. Był to ostatni z pierwszoroczniaków, z którym rudowłosa nie miała jeszcze okazji intymnie się poznać. Całkiem przystojny, ciemnoskóry Halruaańczyk, zawsze dbający o swój wygląd. Lei podejrzewała, że przejmował się konkurencją wśród starszych kolegów i nie chciał wypadać blado na ich tle.
- Cześć - zagadnął. - Masz może chwilę na rozmowę? - chyba wracał z zajęć, trzymał bowiem w rękach skórzaną torbę.
- Jasne, zawsze - Lei uśmiechnęła się przyjaźnie. - Przynajmniej kiedy jestem w stanie mówić - mrugnęła do niego.
- Eee… co masz na myśli? - albo nie zrozumiał, albo zdziwił się tak jawnym, sprośnym żartem.
- No wiesz, jakbym akurat ssała penisa, albo lizała cipkę - wzruszyła ramionami, zupełnie niezrażona dziewczyna. Oczywiście robiła to specjalnie, taka już była. Chłopak tym razem szczerze się roześmiał.
- Racja, mogłem się zorientować - kiwnął głową. - Bo ja do ciebie w sumie w takim celu - przyznał.
- Obciągnąć ci? - zapytała. - Wystarczy, że poprosisz. Albo mi każesz. Moje ciało ma sprawiać radość - przesunęła dłońmi po skąpej sukience.
- A nie, nie do końca o to mi chodzi - zaprzeczył, ale szybko naszły go wątpliwości. - To znaczy, pewnie byłoby fajnie, ale mam na myśli coś innego. - Sięgnął do swojej torby, wyjmując arkusz papieru i węgielek. - Zawsze lubiłem szkicować i Danillo w ramach zadania powiedział, żebym nauczył się zaklęcia, które potrafi zaklinać w papierze poruszające się obrazy. Szukam kogoś, kto by dla mnie pozował - wyjaśnił.
- O, podoba mi się! - pozytywnie nastawiona do świata rudowłosa objęła chłopaka w pasie. - Cieszę się, że wybrałeś mnie. Nasza magia bardzo pasuje do artystycznej duszy. Ja się spełniam projektując stroje.
- Słyszałem o tym. To prawda, że niektóre zaprojektowałaś dla tutejszych nauczycielek? - śmiało samemu położył dłoń na biodrze rudowłosej.
- Tak, kilka z nich się zgodziło coś ode mnie i Lily kupić. Teraz mam nadzieję nauczyć się te stroje zaklinać, mam tyle pomysłów - zaśmiała się. - Malowałeś przed pojawieniem się w naszej Akademii?
- Tak, ale to były głównie portrety, albo szkice jakichś kwiatów, czy roślin. Tutaj chyba bardziej pasowałoby coś śmiałego.
- Możesz się spełniać w czym tylko zechcesz - dała mu buziaka w policzek. - Ja pochodzę z rodziny kupieckiej, więc przy okazji planuję jak się dorobić. Oczywiście sama sprawdzam się tylko w tych śmiałych rzeczach.
Halruaańczyk przez krótką chwilę zastanawiał się, czy zapytać jeszcze o coś. Zdecydował się, że tak.
- A mogłabyś zaprosić do pozowania jakąś koleżankę? Taki rysunek byłby trudniejszy, więc byłoby to lepsze ćwiczenie - niezbyt przekonująco próbował wytłumaczyć swoją fantazję.
Leilena zachichotała.
- A czym miałabym ją do tego przekonać? - postanowiła się podroczyć.
Tego chyba w swoich fantazjach młodzieniec nie przewidział.
- No… uwiecznieniem jej urody na płótnie? - zaproponował, ale bez przekonania.
- Eee… - podrapała się po policzku, wyobrażając sobie reakcje koleżanek na taką propozycję. I potrząsnęła głową. - Próbuj dalej. Może są tu dusze artystek, ale nie wśród moich znajomych. No dobra, cofam. Elfka by pasowała, ale to byłby najnudniejszy obraz świata. No i zawsze możesz poprosić Olomę, nie odmówi. Ale ty prosisz.
- Kapłankę? E, lepiej nie. Tematyka religijna bywa kontrowersyjna - nie zdecydował się. - No, a co mógłbym zrobić, żebyś kogoś zaprosiła? Zostać obiektem jakichś twoich magicznych eksperymentów? - zaryzykował.
- Ja już się zgodziłam. To raczej ich eksperymentów. Nie polecam Lily, za bardzo polubiła ciskanie magią bojową - Leilena roześmiała się szczerze wyobrażając sobie to. - Kogoś szczególnego upatrzyłeś sobie, żeby zobaczyć ze mną?
- Widzę, że przyjaźnisz się z Siri i z Lily. Z jedną i drugą tworzysz piękny kontrast. Albo kolorystyczny, albo rozmiaru - odpowiedział zaskakująco szybko, jakby poświęcił już tym rozważaniom trochę czasu. Leilena znała ekshibicjonistyczne zapędy gnomki, która pewnie nie miałaby nic przeciwko. Za to Siri, choć bez wątpienia pozbawiona zahamowań, lubiła się bawić na swoich zasadach.
- Twój wybór. Jesteś słodki, dlatego moja podpowiedź: Siri będzie ci trudniej przekonać. A ja dawno nie zrobiłam nic zabawnego z Lily. Możemy iść do niej od razu - zaproponowała.
- Naprawdę? To znaczy, jasne. Chodźmy. Jestem gotowy - Tegym próbował jakoś opanować zadowolony uśmieszek wykrzywiający mu usta. Lei miała przeczucie, że z takim entuzjazmem bardzo dobrze odnajdzie się w Akademii.
Gnomkę po zajęciach najłatwiej było znaleźć w komnacie, którą dzieliła z Leileną. Pracowita dziewczyna albo się uczyła, albo szyła jakieś zamówione kreacje. Tego dnia leżała na swoim łóżku, wertując tomisko, którego format zdecydowanie nie był planowany dla małych ras. Gdy rudowłosa wprowadziła nowego kolegę, czarno-biała podniosła głowę i błysnęła ząbkami w uśmiechu.
- Cześć. Kogo nam przyprowadziłaś do zabawy? - zapytała przyjaciółki.
- Tegym chce ci coś zaproponować - Lei podobnie błysnęła ząbkami, odsuwając się na bok, prezentując chłopaka obiema rąkami i mrugając wesoło. Lubiła osoby nie mające dużych problemów z nieśmiałością, były podobne i łatwiej było się rudowłosej z nimi porozumieć. I zabawa z nimi bywała zazwyczaj lepsza.
- Zaproponować? - zaciekawiona przyklękła na pościeli. Krótka sukienka podwinęła się przy tym odsłaniając kształtne uda. - Przyjmuję obiady i kochanków, ale swojej ręki nie oddam - zażartowała.
- Nie, nie - Halruaańczyk pokiwał głową. - Nie chcę się oświadczać. Widzisz, jestem malarzem i mistrz Danillo dał mi za zadanie nauczyć się czaru, który wprawia obrazy w ruch. I pomyślałem sobie, że mógłbym namalować was dwie.
- Ach, pierwsze zaklęcie - gnomka pokiwała głową ze zrozumieniem. - Pamiętasz nasze pierwsze próby Lei? Wysadzałaś jabłka, nie?
- To zabawne, że moje pierwsze zaklęcie bardziej pasowało do ciebie, co? - zaśmiała się rudowłosa. - Ciekawa jestem co malowałeś, że ujawniła się twoja magia… - zwróciła się już do chłopaka.
- Nie, moja magia ujawniła się już po tym, jak namalowałem portret mojej sąsiadki. I dałem jej w prezencie - wyjaśnił śmiało. - Chyba bardzo jej się spodobał, bo wylądowaliśmy w łóżku jej rodziców - uśmiechnął się do swoich wspomnień.
- Oh, a mi się podobają takie historie - przyznała się Leilena. - Ja się zgodziłam, Lily, ale powiedziałam, że ciebie musi przekupić.
- Uuu… przekupstwa? - zatarła dłonie. - Lubię przekupstwa. Chyba zaczniemy od tego, że opowiesz nam więcej o swojej sąsiadce - zaproponowała.
- Zaczniemy? To będę musiał zrobić coś jeszcze? - chłopak pytał tylko dla zachowania pozorów, bo już nawet zamknął za sobą drzwi pokoju.
- Pewnie, że tak. Chyba nie chcesz mi zasugerować, że jestem tania? - gnomka pokazała mu język. - No, to jaka była ta sąsiadka? Twoja koleżanka z podwórka?
- No, nie - przeczesał w zakłopotaniu swoje kręcone włosy. - Matka mojej koleżanki.
- Oho, zaczyna się ciekawie - Lily mrugnęła do Lei, znając jej własne preferencje do kobiet.
- Moje ulubione - przyznała otwarcie rudowłosa, popychając chłopaka na swoje łóżko. Jak tylko na nim usiadł, władowała mu się na kolana i objęła za szyję. - Takie historie bardzo na nas działają. Może najlepiej byłoby, gdyby opowiadał podczas malowania? - zwróciła głowę do gnomki, mrugając do niej tak, żeby chłopak nie widział.
- Oj, ale to by znaczyło, że zgadzam się w ciemno - przyjaciółka udała protest. - No i jak będziemy pozować z książkami, jak grzeczne uczennice którymi jesteśmy, to co zrobimy, jak jego opowieść okaże się podniecająca? - podpuszczała Lei.
- Staniemy się niegrzecznymi uczennicami, taki obraz może być całkiem wartościowy - zamruczała rudowłosa. - Niektórzy mają takie fantazje…
- Zawsze mogę wykonać kilka szkiców - Tegym przełknął ślinę. Rudowłosa będąc tak blisko czuła, jak szybko biło mu serce. A przecież jeszcze do niczego nie doszło. Wyobraźnia musiała jednak już u artysty pracować.
- To brzmi nawet przekonująco - Lily wspaniałomyślnie się zgodziła. - To co, Lei? Chcesz przyjść do mnie?
- Masz tu wszystko czego potrzebujesz? - zapytała go jeszcze dziewczyna, sięgając po jedną ze swoich książek. W końcu miały być grzecznymi uczennicami. - Życzysz sobie jakieś konkretne stroje na nas? - dolewała jeszcze oliwy do ognia. Chłopak jednak czuł się dzięki temu jak w niebie i ani trochę się nie zawstydzał.
- Najchętniej zobaczyłbym was bez strojów - rzucił, ale od razu kontynuował. - Coś, co by podkreślało wasze kształty? Krótkie spódniczki, dekolty - zaproponował.
- Nasze spódniczki są chyba dość krótkie? - zapytała go panna Mongle, kładąc sobie jego dłoń na nagim udzie. Jej sukienka z ogromnym trudem zakrywała w tej pozycji łono. - Jeśli twoja historia nas rozpali, zrobisz nowy szkic. Akt.
- Czuję się zachęcony - Halruaańczyk przełknął głośno ślinę, jednocześnie nie mogąc się oprzeć ściśnięciu sprężystej, dziewczęcej skóry.
- A ja zawsze mogę rozpiąć guziczki w mojej koszuli - zaoferowała Lily, która choć była filigranowa, to proporcjonalnie miała całkiem spory biust. I nie marnując okazji, wyeksponowała je dla malarza.
- Zdecydowanie mogę ci w tym pomóc - zamruczała Lei, stając zwinnie z kolan chłopaka i przesiadając się zwinnie na łóżko przyjaciółki. Swoją księgę położyła obok. - Jakieś ulubione pozycje? - zapytała Tegyma.
- Och, tyle że aż trudno wybrać - rozmarzył się na chwilę. - Ale gdybyś ty Leileno usiadła prosto, a Lily położyła się z głową na twoich udach - przedstawił swoją koncepcję.
- Całkiem wygodnie - stwierdziła drobna kobietka. - Choć wolałabym mieć głowę między twoimi udami, Lei - zachichotała, czerpiąc przyjemność z droczenia się z chłopakiem.
- Jestem pewna, że da sie to zorganizować - panna Mongle usiadła tak jak prosił, ale na jej ustach pojawił się chochliczy uśmiech. - Nie wiem jak ty Lily, ale uważam, że do takiego obrazu, aby w pełni nas oddać, malarz nie powinien mieć na sobie krępujących go ubrań. Co myslisz?
- O, o, to - entuzjastycznie zareagowała przyjaciółka. - To jest kolejna część mojej ceny. Wyskoczysz z ciuchów. Do golasa - nakazała.
Trzeba było oddać Tegymowi, że nie wahał się długo. Był nieporównywalnie śmielszy od Olafa. Od Tabithy, która wymagała sporo namawiania też. Odłożył swoje przyrządy malarskie, czyli arkusze papieru i węgielek i zaczął ściągać koszulę.
- A co, jeśli nad sobą nie zapanuję i mi stanie?
- Phi, obrażę się, jak ci nie stanie - odcięła się od razu gnomka.
- Ja jestem trochę obrażona, że jeszcze nie stoi - dodała Lei, przyglądając mu się ciekawie.
Był szeroki w barkach, ale jednocześnie szczupły. Nie miał się co mierzyć w zapasach z Connorem, ale z drugiej strony w przeciwieństwie do niego miał po męsku owłosiony tors. Kiedy zsunął z siebie spodnie również nie miał się czego wstydzić między nogami… choć rzeczywiście, obraźliwie nie był jeszcze wyprostowany na baczność.
- Czy teraz moje muzy są zadowolone? - zapytał ponownie siadając na łóżku panny Mongle.
- Będą, gdy zacczną na ciebie działać - mruknęła z przekąsem Lei. - Kładź się, Lily. Jestem ciekawa tej historii.
- Ja też - zachichotała i umościła głowę na odsłoniętym udzie przyjaciółki. - Opowiadaj. I nie szczędź żadnych pikantnych szczegółów. Uwielbiamy je.
- No dobrze, od czego by tu zacząć? - Tegym badawczo wpatrywał się w swoje modelki. - Faktycznie, przyjaźniłem się z dziewczyną z sąsiedztwa. Ma na imię Mina, jest ode mnie trochę młodsza. Bawiliśmy się w chowanego, w czarodziejów i potwory, takie tam dziecięce sprawy. Ale kiedy zacząłem dorastać i… no wiecie, interesować się kobietami… to Mina wciąż wyglądała jak dziewczynka. Ale jej mama - wzrok uciekł mu w bok, gdy w oczach wyobraźni przywoływał jej wygląd. - Miała długie włosy, które zawsze wiązała w gruby warkocz. A ten przy pracy często zsuwał jej się z pleców, tak zabawnie okręcał na barku i zawsze lądował między jej piersiami. Miała naprawdę sporą parę. I zacząłem na to bardzo zwracać uwagę - przyznał.
- Oj tak, wierzę. Dojrzałe kobiety z dużym biustem, niewiele jest lepszych rzeczy… - Leilena powoli oblizała wargi. Jedna z jej dłoni powoli przesuwała kartki księgi, w udawanym uczeniu się. Druga spoczęła na brzuszku gnomki, gdzie bawiła się guziczkiem jej koszuli. I ostatecznie odpinając go, odsłaniając nieco skóry pod nim.
- Ja nie mogłem się na te piersi napatrzyć. Naprawdę, bo nie miałem za dużo okazji. Wiecie, nie chciałem, żeby mnie przy tym przyłapała. To w końcu mama mojej przyjaciółki. Znała dobrze moich rodziców, mnie zresztą też, bo często bywałem w jej domu. Więc rzucałem tylko ukradkowe spojrzenia i wyobrażałem sobie, jak mogły wyglądać po jej tuniką - westchnął i zaczął nanosić na papier pierwsze, szybkie linie. - Ale im dłużej sobie wyobrażałem, tym bardziej się nakręcałem, a im bardziej się nakręcałem, tym więcej chciałem zobaczyć… No, nie owijając w bawełnę, jednego wieczora podkradłem się pod jej łaźnię i zajrzałem przez okienko, kiedy się myła. Wtedy chyba pierwszy raz mi naprawdę stanął - słowa były bez wątpienia prawdziwe, bowiem same wspomnienie tego wydarzenia wystarczyło, by zaczął teraz sztywnieć przed Leileną i Lily.
- Ja też jestem małą podglądaczką. Jak zasłużysz to ci opowiem… - rudowłosa uśmiechnęła się, nie zmieniając pozy. Rozsunęła już odrobinę na boki materiał koszuli przyjaciółki, zabierając się za drugi guzik, który poddał się tak samo. Co prawda nie poszerzała dekoltu, a rozpinała ją od dołu, ale efekt był równie kuszący, gdy pojawił się na widoku pępek gnomki. Drobna kusicielka uniosła przy tym nogę, pozornie by wygodniej oprzeć o nią swoją książkę, ale naprawdę chciała podkreślić swoje uda.
- Od opowiadań Lei też by ci stanął - potwierdziła. Po dziś dzień uwielbiała słuchać historii swojej współlokatorki.
- Była całkiem naga i mokra. A do tego właśnie się namydlała. Wcierała mydliny w te swoje wielkie piersi, a ja od razu zacząłem marzyć, że to ja ich dotykam i ugniatam. Była w wieku mojej własnej matki, ale kompletnie mi to nie przeszkadzało. Dla mnie była ideałem kobiecości. Potem zaczęła myć się niżej i niżej, no wiecie, brzuch, nogi. Ale kiedy sięgnęła do swojego łona… ech - jęknął, zawstydzony. - Nie pamiętam, czy się wierciłem, czy co, ale narobiłem jakiegoś hałasu i mnie zauważyła. W życiu się tak nie zawstydziłem, jak wtedy. Od razu zeskoczyłem i uciekłem do domu.
 
Zapatashura jest offline  
Stary 25-04-2020, 20:47   #117
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
- Ciekawe czy to wtedy zaczęła o tobie myśleć - zachichotała Leilena. Już była przy trzecim guziku, tuż pod pięknym biustem Lily. Jego też rozpięła powoli, celowo przedłużając ten proces. Przyjaciółka ani trochę się przed tym nie wzbraniała. Lubiła się obnażać, być oglądana. To chyba była dla niej jeszcze lepsza zabawa niż dla Lei.
- A wiesz, że chyba właśnie tak było. Byłem pewny, że czeka mnie wielka awantura. Ojciec mnie zleje na kwaśne jabłko, matka nakrzyczy i się rozpłacze, ale wiecie co? Nic takiego się nie stało. Sąsiadka nic im nie powiedziała. Oczywiście dalej się strasznie wstydziłem i jej unikałem, ale w końcu fantazja znowu zaczęła mnie ponosić. Znowu na nią zerkałem, odwiedzałem Minę w domu i nie dostałem żadnej reprymendy. Żadnej kary - chłopak skończył wstępny szkic i znowu zaczął baczniej przyglądać się nastolatkom. Fakt, że jedna z nich robiła się coraz bardziej naga dzięki poczynaniom rudowłosej nie mógł mu umknąć, a jego penis widocznie to zdradzał. - Jak pewnie się domyślacie, w końcu przyszedł wieczór, kiedy zdrowy rozsądek się u mnie ulotnił i znowu poszedłem ją podglądać w kąpieli. Tym razem obiecałem sobie, że będę ostrożniejszy. Zęby zaciśnięte, kolana razem. I znowu zobaczyłem moją erotyczną boginię, jak oblewała się wodą z wiadra. Strumyczki ściekały jej po nogach i pośladkach, a kiedy się wycierała, pochylała się w przód tak, że prawie mogłem zobaczyć jej cipę… - urwał. - Eee, mogę tak mówić?
- Oczywiście - od razu powiedziała Leilena. - Pełne szczegóły, pamiętaj. Dobrze ci idzie, czuję jak wilgoć spływa we mnie… - posłała mu całusa i palce odpięły kolejny guzik, ten dokładnie pomiędzy sutkami Lily. Trzymały jeszcze dwa bliżej szyi i dzięki temu materiał odsłonił tylko połowicznie obie półkule.
- Było chyba wtedy za ciemno i wcale nie jestem pewny jak dużo zobaczyłem, ale jedno jest pewne. Ona zobaczyła mnie. Nie byłem wcale tak cicho jak mi się zdawało. Ale tym razem nie była zszokowana, ani zdziwiona. Daję słowo, że się uśmiechnęła i dalej się wycierała, jakby nigdy nic. Przełożyła ręcznik między swoimi nogami i zaczęła powoli wycierać swoje łono, kręcąc przy tym biodrami. Myślałem, że rozerwie mi spodnie, taki byłem twardy - opowiadając sam był już w pełni wyprostowany, przez co musiał się trochę lepiej usadzić na łóżku. Szkicowanie dalej szło mu jednak nad wyraz sprawnie… no, chyba bo przecież modelki nie widziały rezultatów. - Na koniec po prostu odłożyła ręcznik i wyszła z łaźni, zostawiając mnie samego pod oknem. Tamtej nocy pierwszy raz się masturbowałem - przyznał.
- Miły sposób na inicjację - przyznała Leilena, zamyślając się. - Ja swoją miałam chyba oglądając rodziców. Ale u mnie w domu tyle się działo, że ciężko spamiętać… - zachichotała, nie przestając prowokować. I rozbierać przyjaciółki, której przedostatni guzik właśnie się poddał. Ten ostatni przy szyi zupełnie nie radził sobie z zasłanianiem tych młodych, jędrnych cycuszków. Czarno-biała dodatkowo wyprężyła się jak kotka, sprawiając że rozpięty materiał dodatkowo się zsunął, kusząc artystę pięknym widokiem.
- Rodziców? - nawet wśród tantrystów takie wyznania wzbudzały zainteresowanie, ale to jak daleko w tym temacie posunęła się Lei pozostawało pomiędzy nią a Siri. Pokręcił jednak głową i wrócił do swojej opowieści. - Po tamtym razie zakradałem się częściej. Potem dowiedziałem się, że podniecało ją to, że taki młody chłopak jak ja ją podgląda, że wzbudza moje zainteresowanie. Mąż coraz rzadziej się z nią kochał, kretyn. Ja nie wypuszczałbym jej z łóżka - zagalopował się w zwierzeniach. - Kąpała się specjalnie dla mnie. Nawilżała swoje cycki, a miała takie duże, że potrafiła ssać własne sutki. I czasami to dla mnie robiła. Strasznie mi się to podobało. Przestałem się wstydzić i trzepałem sobie na miejscu patrząc na jej wspaniałe ciało. Za drugim razem, gdy to robiłem nie wytrzymałem i wytrysnąłem na ścianę. Po ciemku nie mogłem wszystkiego zetrzeć, więc postanowiłem wrócić rano i posprzątać, ale niczego nie znalazłem. To ona zmyła moje nasienie po tym, jak już wróciłem do domu. Potem powiedziała mi, że to był dla niej komplement - zaśmiał się.
- Na pewno był. To się nazywa sąsiadka, przywracająca wiarę w Halruę - Lei błysnęła ząbkami. Już dla formalności rozpięła ostatni guzik, a potem jej dwa paluszki zaczęły krążyć wokół jednego z sutków gnomki. Uda rudowłosej też jakby samoistnie się nieco rozsunęły. Głowa Lily leżała już tylko na jednym. - Kiedy zaczęliście rozmawiać?
Gnomka odwróciła twarz ku przyjaciółce i głośno wciągnęła powietrze. Szepnęła potem teatralnie.
- Czuję, że ci się podoba ta opowieść.
Tegym odchrząknął zanim zaczął kontynuować.
- To ona zaczęła. Chalana, tak ma na imię. Niedługo po tamtym wytrysku, przy okazji jak pomagałem jej sprzątać po obiedzie, który zrobiła dla mnie i Miny. Wcześniej dzień i noc to były dwa światy. Gdy słońce było na niebie, Chalana była tylko mamą mojej przyjaciółki. Po zmroku była obiektem mojej żądzy. Ale wtedy, w kuchni zaczęło się to zlewać. Powiedziała mi, że dotyka się myśląc o mnie. Wyobrażacie sobie? Kobieta moich marzeń, mężatka, robiła sobie dobrze fantazjując o mnie. To wyznanie mnie, mnie… uskrzydliło - uderzył w poetyckie tony.
- Nie dziwię się, ani jej ani tobie - przyznała zwariowana Leilena. Złapała w paluszki sutek Lily i uniosła go nieco do góry, puszczając chwilę później. Musiał mieć dobry widok na to jak drga pierś gnomki. - Domyślam się, że potem popłynęliście…
- Można tak powiedzieć - polizał jeden z palców i zaczął coś rozmazywać na papierze. - Zaprosiła mnie nad rzekę. Czasem robiła tam pranie, kiedy chciała odpocząć trochę od domu. Ubrała się w cieńkie, letnie materiały. Och, jak kusząco w nich wyglądała. Nie mogłem oderwać wzroku. Na miejscu zawiesiła swą ślubną szarfę na gałęzi i rozpuściła warkocz. Tamtego dnia była wolna i była moja. Choć to raczej ja byłem jej - uśmiechnął się. - Kompletnie nic nie wiedziałem o miłości, ale ona była gotowa mnie wszystkiego nauczyć. Kazała mi ściągnąć spodnie. Byłem wtedy tak sztywny jak - zastanowił się chwilę - chyba jak teraz - stwierdził. - Uklękła przy mnie i zaczęła pieścić językiem. A kiedy wzięła mnie do swoich cudownych ust, to nie wytrzymałem. No i wtedy zamanifestowała się moja magia - opowiadanie zgrało mu się ze szkicowaniem. Uśmiechnął się do swoich modelek. - Skończyłem.
Lily za to jęknęła niezadowolona.
- Ale ja nawet nie zaczęłam.
- Już na etapie wsunięcia do ust! - westchnęła równie rozczarowana Leilena. - Pierwszy prawdziwy raz miałeś dopiero tu, w Akademii?
- Ej, nie śmiej się - obruszył się Tegym. - To był mój pierwszy raz i to z kobietą moich sennych marzeń - bronił się. - I skąd pomysł, że nie zrobiliśmy z Chalaną nic więcej?
- Bo ciągle zapominam, że nie wszyscy na etapie wchodzenia w cipkę razili błyskawicami - zachichotała rudowłosa. - Jak się ujawniła twoja magia?
- Raziłaś kogoś błyskawicą? - ton chłopaka był równie zdziwiony co współczujący. - Co mu się stało?
- Nic poważnego, nie jestem zbyt potężna w tym zakresie, a wtedy to już w ogóle. Tylko nastroju już nie było - dłoń Lei przesuwała się właśnie po brzuszku Lily, palce powoli zagłębiały się między ciało a spódniczkę. Krótkość ciała gnomki ułatwiała ten manewr. - Ale nie opowiedziałeś na moje pytanie!
- Potrafię kontrolować wodę - odpowiedział, a Lily od razu rozłożyła szerzej nóżki. - No nie, to zabrzmiało lepiej niż jest w rzeczywistości - poprawił swoją tłumiącą magię obrożę. - To prosta sztuczka. Potrafię ją zamrozić, albo zmusić ją by przyjęła jakiś prosty kształt. Wtedy tylko pokryłem wartewką lodu trochę wody na brzegu. Jasne, to było dziwne i niesamowite, ale miałbym przez to zostawić moją wymarzoną kochankę? Nic z tego - uderzył się dumnie w nagi tors. - Poprosiłem, by się dla mnie rozebrała. Zgodziła się szybko, przecież już tyle razy ją podziwiałem, ale dla mnie i tak było to niesamowite. Te cycki na wyciągnięcie ręki - przymknął oczy oddając się wspomnieniom. - No i oczywiście je dotknąłem. Och, jak ja ich dotykałem. Takie miękkie, ciężkie i cudowne. A potem poprosiła bym je possał. Krew od razu zaczęła mi wracać do fiuta.
- Takie są wspaniałe, prawda? - westchnęła rozmarzona Lei. Jej dłoń zniknęła pod materiałem krótkiej spódniczki i dotknęła gnomiej łechtaczki, pocierając ją powoli. Zrobiła to w ten sposób, aby chłopak nie widział dokładnie co tam się działo. - Jest tu kilka takich, no i magia transmutacji też potrafi przyjść z pomocą. Jakbym była chłopcem to przy moim pierwszym razie z taką pewnie trysnęłabym bez dotykania pałki - przyznała z chichotem.
- Haha, sama widzisz - zakrzyknął tryumfalnie, jakby miał powód. - I to może prawda, że za pierwszym razem nie wytrzymałem długo. Ale za drugim, kiedy położyła się na ziemi i rozłożyła dla mnie swoje cudowne nogi. Och, wszedłem w nią i kochaliśmy się pół godziny - oznajmił buńczucznie, ale szybko spuścił z tonu. - No, czułem się jakby to było pół godziny. Była tak cudownie mokra i miękka. Jęczała, kiedy ją brałem. Pewnie trwało to z dwie minuty - przyznał. - Nie zdążyłem wyciągnąć i zalałem jej wnętrze, ale ona się tylko roześmiała. Mówiła, że to bezpieczne dni.
Lily zaczęła cicho pojękiwać. W połowie było to pewnie wywołane przyjemnością i faktem, że ktoś na nią patrzy, ale w dużej mierze na pewno chodziło jej też o to, by podniecić artystę. Lei te dźwięki uznała za zachętę, palec przesunął się niżej i wsunął w cipkę gnomki. Powoli wciskała go ile tylko mogła w tej pozycji.
- Sąsiadka idealna. Jaka szkoda, że została tam. Czy może już tu w Akademii co innego wpadło ci w oko? - kokieteryjnie spytała rudowłosa.
- Tutaj jest tyle pięknych kobiet, że prawie odpada mi głowa od wiecznego rozglądania się - przyznał. - Jakie są nauczycielki? Widuję je tylko w sali jadalnej.
Lily podobała się pieszczota, ale potrzebowała czegoś więcej. Podwinęła swoją spódniczkę tak, że Halruańczyk mógł dostrzec co robiły palce Lei. Spodobało mu się, bo jego penis aż zadrżał.
- Są… różne - przyznała rudowłosa szczerze. - Ale nie licz na to, że zaciągniesz je do łóżka, rektorka surowo tego zabrania. Większość jest jednak przyjazna i lubi jak się na nie patrzy. Ze starszych kobiet zawsze dostępna jest tylko Oloma - uśmiechnęła się, zaczynając ruszać palcem w przód i w tył, palcując szparkę. Wizualnie przy tych proporcjach jej palec wyglądał jak członek. Panna Mongle oczywiście wiedziała znacznie więcej o nauczycielkach, ale umiała dotrzymywać tajemnic.
- To prawda, jest bardzo… dostępna - skinął głową. - Ale wy też jesteście piękne. Dlatego chciałem was namalować. Na razie to tylko szkic, muszę poprawić go farbami, a potem spróbować to całe zaklęcie - nie wstając ze swojego miejsca pokazał swym muzom wstępny rezultat prac. Jednak zamiast dwóch pilnie uczących się dziewczyn, przedstawiał Lei pieszczącą piersi Lily.
- Jak niegrzecznie - zachichotała gnomka. Nie będąc jeszcze w pełni zadowolona z tego, jak dobrze było ją widać uniosła się lekko i przekręciła ku Tegymowi.
- Czy ja wiem, nie namalował jak cię palcuję. Albo liżę - zastanawiała się na głos Leilena, nie przerywając ruchów palca. Wolną dłonią sięgnęła do swojej szyi i rozwiązała wiązanie sukienki, pozwalając materiałowi opaść i zsunąć się ze sterczących, jakby większych niż kiedyś piersi. - Czego już zdążyłeś spróbować w naszej Akademii?
Lily nie miała zamiaru przegapić nadarzającej się okazji. Od razu sięgnęła dłonią i złapała jeden z cycuszków, ciesząc się ich kształtem.
- Spróbować? No, lekcji u mistrza Blesseda i Meleghosta - choć nie brakowało mu entuzjazmu, to niewinności miał w sobie za dużo.
- Mhm - głos Lei był zwodniczo słodki i zachęcający. - O jakiż to jeszcze nudnych rzeczach będziesz próbował mówić dwóm niemalże nagim dziewczynom? Do eksperymentów magicznych się jeszcze nie nadajesz z tą obrożą. Ja pytam o eksperymenty związane z naszą naturą. Jakiego seksu już próbowałeś? Z kim? - normalnie nie zadawałaby tak pomocnych pytań, ale była już zbyt mokra i niecierpliwa. No i była przecież strasznie ciekawska.
- Ach, no tak - zaśmiał się nerwowo. - Z Olomą. Tabitha jest nieprzystępna - wyjaśnił. Kapłanka Bast lubowała się w zaspokajaniu nowo-przybyłych. Nawet mimo bardzo sugestywnego zachowania Leileny, kleryczka wciąż była pierwszym przystankiem dla niezaspokojonych. - Bardzo podoba mi się jej religia. Pozwala się brać od tyłu na ołtarzu swojej bogini. I nauczyła mnie jak zaspokajać kobiety ustami. To całkiem fajne.
- Sprawdzimy ile się nauczył, prawda Lily? - zamruczała rudowłosa, której sutki bardzo mocno już stwardniały. Małe rączki miały na nie wyjątkowo silny wpływ. - Biedaku, ja bym takiemu przystojnemu chłopcu dała nawet na korytarzu pomiędzy zajęciami. Nie jestem bardzo religijna, ale równie albo i bardziej przyjazna od Olomy - mrugnęła do niego, uśmiechając się słodko. W końcu chciała mieć u każdego odpowiednią reputację.
- Powinien posmakować młodego ciała, bo nie wie co go omija - podjęła gnomka. - Z drugiej strony, jeśli do nas przyjdzie to nie będzie nas malować.
- Jeden szkic już mam - wtrącił się pierwszoroczniak. - A nie wiem czy chcecie, żebym prezentował wasz akt na zaliczenie.
- Mi to nie przeszkadza, a tobie? - Leilena zapytała gnomki z uśmiechem. - Chyba nawet bym chciała.
- Wszyscy mogliby mnie oglądać kiedy się z tobą kocham? Marzenia się spełniają - zarumieniła się podniecona przyjaciółka. - Co im zaprezentujemy? To jak całujesz moją szparkę? Czy jak ja wpycham ci moje paluszki?
- To artysta powinien zdecydować jak wulgarne powinnyśmy być do jego obrazu. Gdy będzie czuł inspirację to i pierwsze zaklęcie stanie się od razu łatwiejsze - zadeklarowała rudowłosa, której paluszek nie opuszczał wąskiej dziurki przyjaciółki.
- A czy nasz artysta widział kiedyś dwie kochające się dziewczyny? - rozochocona Lily zaczęła poruszać biodrami w rytm ruchów rudowłosej.
- Niestety nie - przyznał.
- No to jak ma nam podpowiadać Leileno? - rezolutnie zapytała czarno-biała.
- Używając wyobraźni. Jestem ciekawa jak bardzo ma wybujałą. Wiesz, że lubię wyciągać ze wszystkich ich najskrytsze perwersje… - palcami drugiej dłoni pociągnęła się mocno za sutek, aż syknęła. Patrzyła przy tym łakomie na Tegyma. Ten przełknął ślinę pod tak badawczym spojrzeniem.
- Chciałbym zobaczyć - zwrócił się do Lei - jak liżesz swoją przyjaciółkę - poprosił.
- Gdzie liżę? - droczyła się rudowłosa. - Gdzie mam wylizać malutką Lily…?
- Zastanów się dobrze - dodała przyjaciółka. - Jest tyle możliwości, a Lei nie ma zahamowań - kusiła.
- Jej...ekhm… - odkaszlnął, napięcie utrudniało mu koncentrację. - Chcę zobaczyć jak wylizujesz jej cipkę.
- Och - westchnęła dziewczyna. - Tyle możliwości, a wybrał najoczywistszą. Ma szczęście, że bardzo to lubię - z chichotem uniosła się z uda przyjaciółki i przesunęła się na skraj łóżka, bezwstydnie rozkładając nogi i prezentując swą dwukolorową, intymną fryzurkę.
- Jeszcze się nauczy… - zamruczała panna Mongle i wstała. Wsunęła palce pod wciąż zasłaniającą biodra sukienkę i zatrzymała się. - Mam zsunąć czy jeszcze mieć na sobie troszkę materiału? Jak się wypnę to i tak zobaczysz moją szparkę… - nie odpuszczała chłopakowi. Musiało już mu się robić strasznie niewygodnie, tak długo utrzymywać erekcję bez żadnej ulgi.
- Ty zostań w tym co nosisz. Ale Lily chcę zobaczyć nago.
Ta zareagowała chętnie i od razu zsunęła z ramion i tak już rozpiętą koszulę. Uniosła biodra i raz dwa zrzuciła też z siebie spódniczkę.
- Proszę bardzo. Jedna naga, drobna i chętna gnomka!
- Jak długo wytrzymujesz z Olomą? - zapytała ciekawsko Lei, która już opadła na kolana i kiedy Lily była gotowa, zbliżyła się do niej na czworakach. Nachyliła powoli, prezentując Tegymowi wypięte biodra, nad które w tej pozycji sukienka z łatwością się podwijała, odkrywając mokrą cipkę. Z pomrukiem zadowolenia przesunęła po łonie gnomki swoim językiem., smakując wilgoci która zdążyła już niej wypłynąć. Lily jęknęła przeciągle, śmiało okazując odczuwaną przyjemność.
- Coraz dłużej - odpowiedział malarz. - Kilkanaście minut nawet.
- Jestem pod wrażeniem. Masz wspaniały potencjał - Lei mówiła nie odrywając się prawie od smakowitej szparki. Język niespiesznie drażnił wszystkie wypukłości i nierówności łona gnomki. Delikatnie położyła paluszki po obu stronach cipci i rozwarła ją, aby dziurka stała się w pełni widoczna. Najprzyjemniejsza zabawa na świecie! Panna Mongle ruszała biodrami, delektując się smakiem.
- Lei też uczyła się od Olomy. Oddała jej dziewictwo na moich oczach - mruczała Lily. - A czy ty nas przypadkiem nie powinieneś szkicować? Czy wolałbyś raczej złapać za swój pędzel? - dziewczyna bawiłą się znakomicie.
- Oczywiście, już się biorę za pracę - rudowłosa usłyszała za sobą pośpieszne zapewnienia.
- Jhag szie szprawisz, to my sziem za czebie werzmiemy! - Leilena powiedziała to przyciśnięta do gnomki i słysząc sama siebie, zachichotała. Język przez dłuższą chwilę pocierał łechtaczkę, po czym zsunął się odrobinę niżej i naparł na ciągle rozwieraną perwersyjnie cipcię. Lily była tak cudownie ciasna dzięki swoim rozmiarom, a jednocześnie bardzo elastyczna dzięki czemu rudowłosej udało się wepchnąć całkiem daleko. Kochanka szybko zaczęła sapać z przyjemności, nie mając najmniejszego zamiaru się powstrzymywać. Złapała Lei za włosy i przycisnęła mocniej do swojego łona.
- Koniecznie oddaj wiernie… jak szczytuję - nakazała Tegymowi. - Wtedy… jestem najpiękniejsza.
Na szczęście Lily nie miała za dużo siły, rudowłosa cofnęła głowę.
- W takim razie niech to będzie odpowiednio silne, a skoro mam używać tylko języka… - Leilena na momencik popsuła klimat, bo skupiła się na coraz lepiej znanym zaklęciu. W jego przypadku obchodziła się wręcz bez komponentów. Dotknęła swojego języka, który wydłużył się i rozwidlił. Z diablim uśmiechem zaatakowała nim ponownie wejście koleżanki. Tej szybko przeszła ochota na gadanie. Oddychała już tylko głęboko, co chwila wydając z siebie rozkoszne jęki. Ciasne wnętrze produkowało coraz więcej wilgoci,a drżące nogi Lily wskazywały, że jej ciało było już gotowe do osiągnięcia szczytu przyjemności.
- Twoja twarz faktycznie wygląda teraz pięknie. Wytrzymaj jeszcze trochę, chcę to dobrze oddać - poprosił, ale gnomka chyba już go nawet nie słyszała.
Lei też nie zamierzała ułatwiać artyście. Gruby, wijący się język naprężał i wił się w cipce, rozciągając ścianki malutkiego wnętrza. Rozwidlona końcówka lizała sam kraniec szparki, gdy rudowłosa wciskała go do końca, aby po chwili zabrać i otrzeć się przy okazji o całą długość wrażliwego środeczka. Kołysała przy tym swoją pupą, jeszcze bardziej starając się zaburzyć skupienie chłopaka. Na pewno udało jej się zaspokoić przyjaciółkę, bo z krzykiem doszła na jej twarzy boleśnie przy tym ciągnąc ją włosy. Owinęła jednak swoje nóżki wokół głowy Lei, nie chcąc by ta przestawała. Skoro nie dała rady powstrzymać orgazmu, to zdecydowała od razu przeżyć drugi i niech w taki sposób Tegym podziwia swoją rozpustną muzę. Rudowłosa nie chciała wcale przerywać. Zmieniła strategię, po orgazmie od środka, zaczęła pracować nad tym od zewnątrz. Wyciągnęła jęzor i położyła go na cipci gnomki, pocierając ją całą, ale rozwidlonym końcem skupiając się na twardym guziczku.
- Wyglądacie niesamowicie - szepnął z tyłu chłopak. - Już kończę.
Choć brzmiało to dwuznacznie, Lei i tak nie miała się jak odwrócić uwięziona w miłosnym uścisku drobnej koleżanki. Czarno-biała złapała swoje okrągłe piersi, pieszcząc mocno sutki. Cała ta stymulacja wystarczyła, by ponownie przekroczyła granicę, tym razem szczytując długo i wyczerpująco, aż opadła oklapnięta na łóżko, wcześniej obficie mocząc twarz rudowłosej, która zwróciła ją do artysty i zaczęła się powoli oblizywać, zbierając sok Lily swoim gadzim, długim językiem. Patrzyła przy tym bardzo łakomie na sterczącego kutasa, który ociekał już od śluzu. Jakimś cudem jednak panował nad sobą na tyle, by swym węgielkiem dopracowywać ostatnie szczegóły swego drugiego portretu.
- Jesteście równie podniecające co Chalana - skomplementował. - Często się tak bawicie? Czy to tak specjalnie dla mnie?
Rudowłosa nie mogła odpowiedzieć podczas trwania zaklęcia, a nie chciała jeszcze się go pozbywać. Uśmiechnęła się tylko szerzej i na czworakach podeszła do chłopaka, bez ostrzeżenia zbierając śluz z jego żołędzia, delikatnie się wokół niego owijając językiem.
- No wiesz… ja miałem was tylko rysować - protestował słowami, ale ciało wiedziało czego chce.
Dziewczyna owijała się wokół niego coraz bardziej, aż mogła zacząć poruszać się w górę i w dół po sztywnym członku, powoli, zostawiając na nim mokre ślady śliny.
- Hej, to niesprawiedliwe - usłyszała za sobą głos gnomki, a potem odgłos jej zeskakiwania z łóżka. - Od razu bierzesz sobie jego kutasa dla siebie. A może to ja chcę poczuć jak mi tryska w gardle?
Jeśli Lily chciała wyegzekwować swoją żądania, to musiała się spieszyć. Leilena czuła bowiem jak penis chłopaka pęcznieje. Parsknęła w myślach, nie dość, że była lizana, to jeszcze chciała zabrać jej soczek! Anulowała zaklęcie i powoli przyjęła fiuta w usta, nasuwając się na niego i patrząc przy tym w oczy artysty. Wyczytała w nich czyste pożądanie. Jakiekolwiek artystyczne myśli wywietrzały mu już z głowy.
- Zaraz wystrzelę - zdołał jedynie ostrzec.
- Podzielisz się chociaż? - spytała gnomka stając tuż obok przyjaciółki i wpatrując się z głodem w znikający w jej ustach penis.
Lei tylko zamruczała w odpowiedzi. Cofnęła głowę tak, aby tylko główka kutasa znajdowała się w jej ustach i pieściła go językiem powoli, celowo jeszcze wydłużając jego agonię. Pokazała gnomce resztę jego długości, jąderka i dupkę, sugerując przyjaciółce dokończenie artysty w taki sposób na jaki ma ochotę. Uśmiechnięta Lily od razu złapała swoją drobną dłonią jego trzon i zaczęła go szybko pocierać. Nie zajęło to nawet kilku sekund, a Tegym wytrysnął obficie w usta Leileny, z zadowoleniem przy tym sapiąc. Przestała się poruszać, cierpliwie czekając aż skończy, po czym cofnęła głowę, pokazując mu co ma w ustach i dopiero jak się przyjrzał, pocałowała Lily, przelewając do ust gnomki spermę. Ta oddała namiętnie pocałunek, przywierając mocno do ciała rudowłosej, a nasienie przelewało się z ust do ust.
- Łał - pierwszoroczniak był pod wielkim wrażeniem. - Jeszcze dużo muszę się nauczyć.
Lei bawiła się tak jeszcze chwilę, wreszcie z trudem odrywając się od przyjaciółki i przełykając resztę nasienia. Uśmiechnęła się do artysty.
- Możesz wpadać kiedy zechcesz, lubimy uczyć. I siebie i kogoś.
- Zdecydowanie - potwierdziła Lily, oblizując się sugestywnie.
- Wiecie co? Chętnie skorzystam z waszych korepetycji - zapewnił Tegym, co wcale nie było zaskakujące. - Ale teraz chyba muszę postudiować moje zaklęcie, skoro już mam to co potrzebne - starannie i równo ułożył wykonane szkice, po czym schował je do torby.
- Koniecznie zaprezentuj klasie nasz akt - nakazała gnomka.
Chłopak ubrał się i wkrótce opuścił pokój Leileny i Lily. Gnomka jednak z ubieraniem za bardzo się nie spieszyła. Wszak jej przyjaciółka tyle się napatrzyła, a nikt jej nie zaspokoił...
 
Lady jest offline  
Stary 28-04-2020, 19:37   #118
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Nie minęły nawet dwa dekadnie od zakończenia archeologicznej wyprawy z Rere, a wyglądało na to, że Lei czekało jakieś nowe zadanie. Owszem, zdarzało się, że Orbrynsar zapraszała swoją uczennicę na dodatkowe praktyki magiczne, albo po prostu by wykorzystać ją seksualnie, ale ostatnio wydawała się za bardzo zainteresowana odkryciami Fourtail. Tym razem jednak zaprosiła ją na pozornie niewinny spacer po zamkowych murach. Przechadzka nie miała chyba konkretnego celu, bo nauczycielka zatrzymywała się od czasu do czasu i po prostu spoglądała na miasto.
- Piękny widok, prawda? - tuż przed wieczornym zmrokiem, skąpany w czerwonym świetle słońca i mieniący się magicznymi ognikami Halagard faktycznie wywierał spore wrażenie.
Rudowłosa uczennica nie była pewna bezinteresowności takiej przechadzki, a szkoda, bowiem było to bardzo przyjemne. Korzystała z chwili, aby móc być blisko swojej pani.
- Wspaniały, moja pani - przyznała szczerze, gdy została zapytana. - Nie wiedziałam, że lubi pani takie spacery - pozwoliła sobie dodać, spuszczając nieśmiało wzrok.
- Jeszcze wiele o mnie nie wiesz, moja mała, słodka dziwko - korzystając z tego, że nikogo nie było w pobliżu, iluzjonistka pozwalała sobie na więcej. - A nie znudziło ci się może patrzeć wciąż na to samo miasto? Na świecie jest ich tak wiele.
- Ostatnia wyprawa wzbudziła we mnie chęć podróży i przygód, pani - przyznała dziewczyna, która aż drgnęła słysząc jak jest nazywana. - Na razie jednak nie chciałabym robić tego kosztem nauki.
- Ale na najbliższy wolny dzień nie masz niczego w planach, prawda? - nauczycielka spojrzała na nią w oczekiwaniu na jedyną, poprawna odpowiedź.
- Oczywiście, że nie. Jestem do pani dyspozycji - odpowiedziała od razu nastolatka.
- Na pewno? Nie tresujesz swoich suczek? - zapytała przesadnie słodkim, przedrzeźniającym tonem.
- Przede wszystkim chcę służyć swojej pani… - szepnęła cicho zarumieniona dziewczyna.
- Wzorowa postawa - pochwaliła kobieta. - Zatem w twój wolny dzień udamy się na spacer. Chcę, żebyś z tej okazji ubrała się dla mnie jak dziwka. Mam dla ciebie w planach wyjątkowe doznania, jak ostatnio z mamusią - kusiła.
- Nie mogę się doczekać, pani - przyznała szczerze Leilena. - Będę gotowa.
- Doskonale - Selunarra uśmiechnęła się szeroko. - Do zobaczenia zatem - pożegnała się i sama zaczęła odchodzić ku głównemu budynkowi Akademii. - Ah, zapomniałabym - zatrzymała się na chwilę. - Bądź gotowa z samego rana. I przebierzesz się dopiero w moim gabinecie - zaznaczyła na odchodnym.
Dziewczyna skinęła głową, dając znać, że będzie przygotowana.

Umówionego dnia, w uzgodnionej porze uczennica posłusznie stawiła się przed gabinetem pani Orbrynsar. Po uprzednim, grzecznym zapukaniu, została zaproszona do środka. Nauczycielka wygładzała właśnie materiał torby, całkiem podobnej do tej, którą niedawno otrzymała sama Leilena.
- Wzorowa punktualność - suchym tonem pochwaliła mistrzyni.
- Dziękuję, pani. Wzięłam ze sobą strój. Czy musi coś zasłaniać? - zapytała drżącym z podekscytowania głosem.
- Niekoniecznie - odpowiedziała zaintrygowana Selunarra. - Czyżbyś naprawdę chciała, żebym potraktowała cię dzisiaj jak dziwkę?
- Bardzo - przyznała się od razu dziewczyna, wyciągając ciemny strój z drobnej siateczki. - Przebrać się już teraz?
- Chyba się przede mnie nie wstydzisz? - kobieta utkwiła spojrzenie w nastolatce i przygryzła delikatnie swoją wargę.
Leilena od razu chwyciła rąbek sukienki i jednym ruchem ściągnęła ją przez głowę, odsłaniając zupełnie nagie ciało. Od razu także zaczęła wciągać obcisłe wdzianko, nie zasłaniające tak naprawdę niczego. Krocze miało nawet wyciętą dziurę jak wcześniej kazała nosić Aithe. Tylko piersi częściowo zasłaniały wzorki.
- Bardzo sugestywne - pochwaliła iluzjonistka. Choć kobieta zachowywała swoją dominującą postawę, Lei wiedziała, że widok jej ciała podnieca Selunarrę. I choć nie potrzebowała na to dowodu, nauczycielka podeszła do niej i bez pytania o zgodę złapała ją za jedną pierś. - Ale zdaje się bardzo delikatne. Podatne na rozdarcia.
- Jest dość elastyczne, ale jeśli klient zechce to podrzeć, to może to zrobić - westchnęła rudowłosa, gdy została złapana za pierś. - Nie powinny być większe do tego stroju?
- Czy ja wiem? Lubię ich kształt. Są jędrne i dobrze leżą w dłoni - mimo swych słów zaczęła sięgać niżej, sunąc po brzuchu ku łonie. - Wolałabyś mieć duże?
- Nie, obecne dobrze pasują do reszty mojego ciała - przyznała dziewczyna. Jej oddech przyspieszał wyraźnie. - Ale większe w tym konkretnym stroju bardziej przyciągałyby wzrok, bujając się w rytm ruchów.
- Cycata, mała dziwka - mruknęła Orbrynsar, wsuwając palce między uda i gładząc wargi nastolatki. - Tak, faktycznie przyciągałabyś wtedy wzrok i rozpalała wyobraźnię. Niech i tak będzie, powiększ je sobie - nakazała.
Zaklęcie zmiany siebie Lei miała opanowane do perfekcji i zawsze przygotowane. Kilka sekund później jej piersi powiększały się dwukrotnie, wraz z sutkami i brodawkami. Chciała wyglądać dziś bardzo wulgarnie.
- Czy cipka też powinna być bardziej zużyta?
- Nie - zaprzeczyła od razu jej pani. - Młode łono silniej działa na mężczyzn. Będą szybciej w tobie tryskać - cofnęła palce i podetknęła je dziewczynie pod nos. - Wyczyść mnie.
Lei wzięła je od razu do ust, językiem wylizując całą swoją wilgoć. Jednocześnie przesunęła palcami po szparce i wciąż działające zaklęcie jeszcze bardziej ją uniewinniło. Wręcz teraz nie pasowało do dziwki, a bardziej do niewinnej nastolatki.
- Grzeczna dziewczynka - iluzjonistka cofnęła się. - Ja też muszę się przebrać - odwróciłą się plecami do nastolatki i odgarnęła długie włosy z karku. - Rozwiąż moją suknię - nakazała. Mogłaby to bez trudu zrobić sama, bowiem poza wiązaniem za szyją więcej już sznureczków nie miała, ale gdzie byłaby w tym zabawa? Uczennica bardziej niż chętnie zbliżyła się i szybko rozwiązała kokardkę, pozwalając materiałowi spływać po pięknym kobiecym ciele. Orbrynsar schyliła się i wypięła, celowo ocierając się pupą o ciało swojej uczennicy, kiedy zsuwała ubiór ze swoich długich, zgrabnych nóg, konsekwentnie rozbudzając w Lei podniecenie. Szybko jednak się wyprostowała i podeszła do przygotowanej wcześniej dla siebie kreacji. Musiała się niemal wciskać w bardzo mocno dopasowaną do jej figury, czarną suknię. Krój nie był w jej typowym stylu, raczej przypominał kreacje lady Aurory, z dekoltem sięgającym poniżej pępka. Ubieraniu towarzyszyło jeszcze rzucenie zaklęcia iluzji, które miało na celu lekkie odmłodzenie kobiety i zaokrąglenie jej normalnie ostrych rysów twarzy. Kiedy już odwróciła się przodem do Lei sama wyglądała jakby pracowała w ekskluzywnym zamtuzie. Wszystko było tak ciasne i przylegające, że dało się nawet dostrzec zarys jej cipki. Uczennica jęknęła.
- Wygląda pani zjawiskowo - szepnęła głosem odrobinę zachrypniętym z podniecenia i głośno przełknęła ślinę.
- Naprawdę? Czyżby podniecał cię mój widok? - spytała, choć odpowiedź znałą z góry.
- Dałabym wszystko, aby móc panią częściej tak oglądać… - westchnęła nastolatka.
- Tylko oglądać? - zdziwiła się mistrzyni.
- Chciałabym wszystko, pani. Zaspokajać cię całymi dniami… Ale samo oglądanie też byłoby dla mnie nagrodą, tak jak jest teraz… - dziewczynie trudno się było skoncentrować na wypowiadaniu słów, gdy w głowie kłębiły się same strasznie zboczone myśli.
- Intrygujesz mnie, moja dziwko - Selunarra oparła się wygodnie o stół i dumnie wypięła pełne piersi. - Śmiało, podaj mi jakiś przykład jak byś mnie zaspokoiła, gdybyś dostała zgodę. Może to będzie twoja nagroda za dzisiejsze usługi? - kusiła.
- Gdybyśmy miały odpowiednio dużo czasu, to mogłaby pani siedzieć mi na twarzy i studiować, kiedy mój język i usta mogłyby smakować pani słodkości. Mogłabym nawet posłużyć za nocniczek, żeby nie musiała pani przerywać, aby wyjść do wychodka… - Leilena wypowiedziała pierwszą rzecz, która przyszła jej do głowy. Po pomysłów miała nieskończenie wiele.
- Podobają mi się twoje pomysły - przyznała iluzjonistka. Jej kreacja nie pozwalała ukryć podniecenia, prężące się sutki widać było pod materiałem. - Może faktycznie je przetestuję, jeśli dziś za dużo wypiję - zasugerowała, sięgając po torbę i z gracją ruszając do drzwi. Zanim je otworzyła, spojrzała na rudowłosą. - Nie chcę, żeby ktoś się nas czepiał za niewinny spacer, więc na razie uczynię cię niewidzialną. Ale po wyjściu z kręgu teleportacyjnego wystawię cię na publiczny widok. Przed każdym będziesz kołysać tymi cyckami - obiecała.
- Tak, pani - zgodziła się jak zawsze dziewczyna, nie mogąc odwrócić wzroku od swojej pani.
Nauczycielka sięgnęła do torby, wyjmując kawałek gumy potrzebny do czaru. Lei pamiętała zaklęcie z wycieczki do domu razem z Siri, tyle że w wykonaniu mistrzyni iluzji wydawało się zgrabniejsze. W końcu kobieta wyszła na korytarz, pewnie idąc do teleportacyjnego kręgu, który jakiś czas temu przeniósł Leilenę i Jinę na ich perwersyjny występ. Orbrynsar ponownie musiała posłużyć się zwojem, by krąg aktywować, a to kazało pannie Mongle sądzić, że jej pani miała w tym jakiś swój interes. Choć kusząca była myśl, że tak piękna kobieta mogła wydać drobny majątek tylko po to, by zabawić się swą uczennicą, to kupiecki rozsądek poddawał tę opcję pod wątpliwość.
Celem teleportacji okazał się niewielki, ale przestronny pokój, którego trzy ściany zajmowały okna. Za nimi rozciągał się widok na obce dla Lei miasto, oraz bezkresny przestwór błękitnej wody. Halagard wybudowany był na brzegu zatoki, ale to co było za oknem bardziej przypominało dziewczynie krótki pobyt we Wrotach Baldura. Wyglądała za okno ciekawie, coraz bardziej podekscytowana możliwościami magii, wielkością świata i nowymi przygodami.
- Gdzie teraz jesteśmy, pani?
- We Wrotach Zachodu, nad Wewnętrznym Morzem - podsumowała krótko kobieta, podając nazwę akwenu daleko na północ od Halruaa, w centrum kontynentu. - To zagłębie przemytu, szpiegostwa i paserstwa, ale nie wypominaj tego tutejszym. Wspaniałe miejsce do handlu, jeśli pozbyć się paru skrupułów.
- Chętnie przehandluję swoje ciało - szepnęła podnieconym głosem rudowłosa.
- Dokładnie. Przecież powiedziałam, że dziś potraktuję cię jak dziwkę. Żaden z twoich otworków nie pozostanie dzisiaj pusty - zapewniła.
- Dziękuję - jęknęła uczennica, ocierając o siebie swoje uda.
- A skoro już o tym mowa - powiedziała, zwracając uwagę rudowłosej na kroki dochodzące zza drzwi. Po chwili do pokoju wszedł mężczyzna, w wieku który zwykło określać się jako średni. Miał podkrążone oczy kogoś, kto nie prowadzi zbyt zdrowego życia. Na trochę zbyt szerokie ciało narzucił kilka warstw grubych szat, co pewnie miało mu nadać bogaty wygląd, ale prawda była taka, że wyglądał jak manekin u krawca.
- Kto śmie używać… - rozpoczął awanturującym się tonem, ale szybko przystopował widząc dwie piękne i nieskromne kobiety.
- Witaj Glezafie - odezwała się Selunarra. - Dawno się nie widzieliśmy.
Mężczyzna zwany Glezafem zmarszczył i tak już naturalnie pomarszczone czoło, skupiając się na twarzy kobiety. A było to bardzo trudne, kiedy jej kształtny biust niemal wyskakiwał spod czarnego materiału.
- Pani Orbrynsar? - bardziej strzelał, niż był pewny, ale tak czy inaczej trafił.
- Nie inaczej. Koszty wynajęcia twego kręgu pozostały niezmienione? - zapytała rzeczowo i nie czekając nawet na odpowiedź wyjęła ze swej magicznej torby małą sakiewkę, pobrzekującą monetami.
- Cóż, szczerze mówiąc podskoczyły - odchrząknął, próbując nadać swemu głosowi surowe brzmienie. Wyszło mu słabo. - Wojna handlowa sprawiła, że wszystko podrożało - wyjaśnił.
Selunarra jakby tylko czekała na taki rozwój wypadków, spojrzała bowiem od razu na Leilenę.
- A ja sobie już wszystko wcześniej dokładnie odliczyłam. Masz jakiś pomysł czym wyrównać niedopłatę, moja mała?
- Czy ma pan ochotę na moje ciało? - zapytała bardzo bezpośrednio nastolatka, biorąc w dłonie swoje piersi. - Odrobinę odprężenia w ciasnej dziurce? - stanęła w delikatnym rozkroku, aby wycięcie w kroczu było w pełni widoczne. - Jest sporo warta, staram się, żeby zawsze ściskała z całej siły każdego fiuta.
Mężczyzna zdębiał tak, że aż opadła mu szczęka.
- Żartujesz? - zdołał tylko z siebie wydusić, pytając iluzjonistki.
- Ani trochę. To moja prywatna dziwka. Dobrze wytrenowana, posłuszna i wcale nie kłamie opisując swoje ciało. Śmiało, ulżyj sobie - zachęciła. - I będziemy kwita.
- Hehehe - zaśmiał się lubieżnie i zatarł z zadowoleniem ręce. - Czemu nie? Chodź no rudzielcu, moja sypialnia jest piętro niżej…
- Nic z tego - przerwała mu Selunarra. - Zerżniesz ją tutaj, przy oknie. Jest pierwszy raz w twoim pięknym mieście i jeszcze się na nie nie napatrzyła.
- Ale jak to? A jak ktoś zauważy?
- O tej porze? - kobieta parsknęła śmiechem. - Wszyscy albo jeszcze śpią, albo biegają z dostawami. Kto ci będzie patrzył po oknach? - Odwróciła się do Lei. - Nasz gospodarz chyba nie wie, co go może ominąć. Pokaż mu - rozkazała.
- Będzie mógł się pan potem chwalić, jaką miał młodą i ładną kochankę - rudowłosa nie była teraz nieśmiała i niepewna siebie, wręcz odwortnie. Podeszła do okna, kręcąc biodrami i oparła się o parapet, wypinając swoją pupę opiętą siateczką. Stanęła w lekkim rozkroku i palcami sięgnęła do cipki, rozwierając trochę ukryte w fałdkach wargi, aby odsłonić już na pierwszy rzut oka bardzo mały, delikatny, różowy środek. - Jeszcze nikt mnie tu porządnie nie rozepchał…
- A niech was diabli - rozsądek szybko ustąpił przy takich perspektywach i Glezaf zaczął gorączkowo podciągać swoje szaty, jednocześnie niezgrabnie krocząc do wypiętej nastolatki. Na ulicy pod oknem panował spory ruch, jeśli oceniać go standardami rzadko zaludnionego Halruaa. Ludzie ciągnęli za sobą obładowane wózki, albo po prostu śpieszyli w górę lub dół ulicy. Lei patrzyła na nich z góry, z drugiego, może trzeciego piętra. Niby wysoko ponad czyjąkolwiek linią wzroku, ale z drugiej strony gdyby ktoś uniósł głowę…
- Mogłabym otworzyć okno? - zapytała wręcz. - Miałabym lepszy widok, gdy moja cipcia przyjmie tego miłego pana - zwróciła się do Selunarry.
- Może Glezafie? Poczułaby morską bryzę - słodko zapytała iluzjonistka.
- Absolutnie wykluczone - nie zgodził się gospodarz, dopadając w końcu Lei i zaczynając się w nią gorączkowo wpychać. Nie był szczególnie imponujący, ani pod względem długości ani szerokości, ale przecież nie o rozkosz Leileny chodziło teraz jej pani. - Potem bym się musiał tłumaczyć - warknął, gniewnie odpychając się do końca. - Jaka ciasna - mruknął z uznaniem.
- Bardzo młoda - jeszcze podjudzała go nastolatka, z głośnym jękiem przyjmując go w siebie. Wielkość w takiej chwili nie miała znaczenia, istotniejszy był powód i to z kim to robiła. - Niech się pan… mną zaspokoi… aby moja pani była ze mnie zadowolona… - stękała, jednocześnie ruszając biodrami i faktycznie oglądając miasto za oknem. - Taki twardy, mmmm…
- Bardzo? - zainteresował się od razu. - Jak bardzo? - skupiał się na własnej przyjemności, biorąc Lei szybko. W pokoju rozchodziły się mlaszczące odgłosy ich kopulacji.
- Nie wiem… czy wolno mi mówić… - zostawiła ewentualne kłamstwo swojej pani, skupiona na zadowalaniu klienta. Wychodziła na spotkanie jego pchnięć i zaciskała się miękką cipką na drażniącym ją rozkosznie kutasie. Nie chodziło tu przecież o jak najdłuższy seks, w każdym razie nie z perspektywy dziwki. Jakiś przechodzący tragarz otarł czoło i łapiąc oddech odchylił głowę. Jego spojrzenie spotkało się z Leileną.
- Ależ powiedz mu - zachęciła gdzieś z tyłu nauczycielka, którą bardziej podniecało pozwalanie Leilenie samej się upadlać. - Wtedy pewnie szybciej się w tobie zleje.
Musiał widzieć przyjemność wymalowaną na twarzy posuwanej nastolatki. Dała sobie chwilę, zanim wystękała.
- Mam czternaście lat…
- Kłamiesz… - sam stęknął, ale jakby powiększył się w kochance. - Nie z takimi wielkimi cyckami.
Na ulicy ktoś pchnął tragarza, bo zastawiał drogę. Ten bardzo niechętnie wrócił na swą trasę, ale odwrócił się jeszcze raz do okna, zanim zniknął za rogiem.
- Moja pani… wybrała mnie ze względu na nie.. I moją uległą naturę… - sapała dziewczyna, zastanawiając się, czy nie lepiej po wyjściu stąd stać się jednak sobą, albo wręcz płaską dziewczyną, jeśli jest na takie wzięcie. - Nie czuje pan... jak świeża jest moja cipka? Od tak niedawna jest używana…
- To prawda, jest bardzo… świeża… - przyspieszył jeszcze bardziej, teraz już po prostu pieprząc kochankę i oddając się swoim najprostszym instynktom, blisko orgazmu.
- O tak… - jęki Leileny stawały się coraz głośniejsze. Starała z pomocą dźwięków dodatkowo podniecać, działało to zarówno na innych jak i na nią samą. - Niech pan zaleje… moją młodą cipcię!
Pokazała mu jeszcze jedną sztuczkę. Jej wrażliwe, seksualne ciało nie potrzebowało wytrwanego kochanka, dużo czasu i nie wiadomo jakiego przyrodzenia. Zaczęła szczytować tu i teraz, pulsując na twardym drągu i dygocząc, trzymana w uścisku klienta, który nie wytrzymał takiego bodźca. Nadział się na młode ciało i sam zaczął szczytować, wypełniając łono Leileny swoją spermą. Nie trwało to długo, ale przeżycie okazało się dla gospodarza tak intensywne, że aż zatoczył się do tyłu, opuszczając ciasne wnętrze.
- No, to zapłata uiszczona - stwierdziła iluzjonistka, rzucając mężczyźnie sakiewkę. Ten nie zdążył jej złapać i monety rozsypały się po podłodze. - Możemy już iść, prawda?
- Tak, tak. Idźcie - wysapał Glezaf, teraz trochę zdenerwowany tym, że musiał na kolanach zbierać swoją należność.
- Chcesz się trochę ogarnąć maleńka? - mistrzyni zwróciła się do uczennicy.
- Za drzwiami, pani - przyznała cicho i dopiero kiedy wyszły, rzuciła prostą sztuczkę czyszczącą jej cipkę. - Inni klienci raczej nie chcieliby tego tam, choć ja sama lubię nie wycierać - przyznała szeptem to, co już iluzjonistka wiedziała.
- Ale dzisiaj nie jesteś tutaj dla swojej przyjemności - postanowiła przypomnieć mistrzyni. Znając drogę, poprowadziła młodszą dziewczynę na schody, a potem na dół. Nie wyszła jednak na ulicę. Wcześniej wygrzebała ze swojej magicznej torby kolejną rzecz - obrożę ze smyczą.
- Nie mogę prowadzić suki po mieście bez smyczy. Jeszcze mi się wyrwiesz w cieczce i nieszczęście gotowe - uśmiechnęła się złośliwie, wręczając zestaw Leilenie.
Uczennica wzięła obrożę, przyłożyła ją do szyi i odwróciła się tyłem.
- Zapnie mi ją pani? Proszę… - jej glos zdradzał podniecenie, znów pogłębione tym oddaniem.
- Ma się rozumieć - nauczycielka zaciągnęła obroże i zapięła zatrzask. Nie zrobiła tego ciasno, w końcu Lei miała przespacerować się po mieście, a podduszana szybko straciłaby siły. - Jakaś ostatnia prośba, zanim zaczniesz się pokazywać wszystkim przechodniom?
- Nie oszczędzaj mnie, pani - poprosiła Leilena. - Ale pokaż mi czasami, że twoja dziwka cię podnieca.
- Spisałaś się całkiem dobrze jak na razie - przyznała Selunarra. - Niech ci będzie, daj rękę.
Nie czekając na reakcję panny Mongle, sama złapała ją za dłoń i przyłożyła ją do swego podbrzusza, tam gdzie kończył się dekolt. Z pewnym trudem odchyliła materiał sukni, pozwalając nastolatce sięgnąć głębiej.
- Sprawdź sama, czy jestem tam mokra - zgodziła się.
Dłoń Lei aż drżała. Zaczęła ją wsuwać pod strój nauczycielki. Aż jęknęła, gdy dane jej było dotknąć łona pani.
- Dziękuję… dziękuję… - szeptała, oddychając szybko. Działania Leileny nie pozostawiły jej pani niewzruszonej. Wręcz przeciwnie, jeszcze trochę i zaczęłaby plamić swoją suknię, choć tym się najwyraźniej nie przejmowała.
- Służysz mojej przyjemności - zapewniła. - Dam ci znać, kiedy przestaniesz mnie bawić - po krótkim milczeniu dodała jeszcze: - możesz oblizać palce. Posmakuj mnie.
- Jestem tylko po to, żeby sprawiać pani przyjemność - zgodziła się Lei, którą podniecały te wyznania. I każde słowo Selunarry. Wsunęła palce do ust, z podniecenia aż jęknęła i pociekło jej z cipki. Smak pani ustępował tylko demonicznym sokom Nessaliny.
- Skoro już nacieszyłaś się nagrodą, czas iść - klepnęła nastolatkę mocno w tyłek i otworzyła drzwi, popychając ją przodem.
 
Zapatashura jest offline  
Stary 01-05-2020, 11:06   #119
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Aromat miasta był… mało przyjemny, niestety. Może i czuć było jakąś bryzę, ale w Halagardzie powietrze było czyste dzięki magii. Wrota Zachodu okazały się tu bardziej naturalne i trąciły trochę rybą. Co tam jednak zapachy, gdy przechodnie od razu zaczęli się odwracać za Leilenę, niektórzy nawet gubili krok! Rumieniła się i spuszczała wzrok, próbując jakoś zapanować nad podnieceniem. To było jej życie, półnaga dziwka prowadzona publicznie na smyczy. No dobrze, pół życia, drugie pół wypełniała magia i rodzina. Szła za swoją panią, a soki lały się po udach, ukrywane przez ciemny strój. Pełne piersi kołysały się hipnotyzująco, ostatecznie zapomniała spytać panią o zmniejszenie ich. Spojrzenie, choć wydawało się śledzić własne stopy, zwykle nie odrywało się od pośladków Selunarry. Słyszała gwizdy mijanych mężczyzn, ale taki spacer w milczeniu mimo wszystko znudził Orbrynsar.
- Co odpisałaś matce? - zapytała nieoczekiwanie, w halruaańskiej mowie, która pewnie była zupełnie nieznana w tym daleki mieście.
- Że cieszę się, że uwiodła tego chłopca i poprosiłam ją, aby mi to dokładnie opisała. Że brakuje mi mojej uległej mamusi i jej szerokiej cipy. I opisałam jej przygodę, zwłaszcza tę część z potworem - odpowiedziała posłusznie dziewczyna.
- Żadnych nowych poleceń? Zrezygnowałaś z trenowania jej? - iluzjonistkę chyba bawiła znajomość tak intymnego sekretu uczennicy.
- Kazałam jej poszerzać swoją reputację, tym razem z jakąś kobietą - przyznała dziewczyna. - Ale listownie nie jest to tak wygodne. Muszę popracować nad stałą i szybką komunikacją z nią.
- To cały problem? Porozmawiaj z Carmi, przecież to dzięki tobie Akademia uzyskała tę nową, kryształową kulę - zasugerowała, odganiając jakiegoś przechodnia, który poczuł się zbyt odważnie.
- Ale przecież nie będę mogła jej używać zbyt często. Pewnie w końcu poproszę - przyznała dziewczyna, kulę uzyskano przecież nie tak dawno temu.
- Za często? - zaśmiała się kobieta. - Jak często chciałabyś rozmawiać z matką?
- Jak najczęściej, zwłaszcza kiedy będę mogła ją widzieć - odpowiedziała cicho nastolatka. - Bardzo mnie podnieca, zwłaszcza jak tak łatwo ulega moim słowom…
- Może kiedyś zabierzesz ją na taki spacer, jak ten? - przeszły już spory kawałek, a uliczki wydawały się coraz tłoczniejsze. Jakby wieść o dwóch półnagich kobietach rozchodziła się po mieście. - Zrobisz z niej swoją własną, posłuszną dziwkę? Chciałabyś?
- Tak… - przyznała. - Ona i Aithe mnie tak podniecają w tej roli. Albo to pani poprowadzi nas obie…
- Kto wie, kto wie. Ale szczerze mówiąc, bardziej mnie bawi wizja, w której owijasz ją sobie wokół paluszka.
Perwersyjna rozmowa musiała jednak dobiec końca. Tak lubieżne zachowanie musiało w końcu zwrócić uwagę władz. Przechodząc przez zadaszoną wiatę zostały zatrzymane przez dwójkę strażników. Jeden starszy, postawny i wąsaty, drugi gołowąs, pewnie dopiero przyuczający się do służby.
- Stać - rozkazał głośno wąsacz. - W imię prawa. Dziwkom nie wolno kupczyć poza portem.
- Ależ panie władzo, my właśnie zmierzamy do portu.
- W takim stroju? To dezorganizuje ruch - stwierdził surowo i dla podkreślenia autorytetu położył dłoń na drewnianej pałce przypięte do pasa. Lei pamiętała jednak słowa swej pani o korupcji panującej w mieście. Nie trzeba było długich namów, by sierżant (bo taka przysługiwała mu ranga) przyjął trochę złota. Ale ku zadowoleniu nastolatki, na tym się łapówka nie kończyła.
- Taki odważny mąż stanu zasługuje na nagrodę za swoją służbę - zachęcała, ciągnąć za smycz Lei. - Może chciałby pan skorzystać z ust mojej dziwki? No, zaprezentuj się - uderzyła mocno w pośladek uczennicy.
Ta wyszła przed swoją panią. Na pewno rzadko w takich okolicach, na ulicy, pojawiała się dziwka tak chętna jak rudowłosa dziewczyna. Oblizała się lubieżnie, chwytając piersi i mocno je ściskając.
- Czy mogę obciągnąć pana pysznego kutasa w ramach podziękowania? - zapytała słodkim głosem.
- Ale tak… na ulicy? - nie, żeby mężczyzna nie był chętny. Chyba nawet nie chodziło o obecność podwładnego, ale trzeba było myśleć o autorytecie.
- Może pan wskazać jakąś alejkę - zaproponowała Orbrynsar. - I postawić młodego na straży - dodała. Szeregowy strażnik od razu zrobił się cały czerwony.
- No, nie wiem - sierżant wciąż się wahał.
- Wszystko połknę - obiecała Lei. - Chce pan pomacać moje cycuszki najpierw? Pani wybrała mnie bo mi tak szybko urosły.
- A do diabła, raz się żyje - opory zostały przełamane. Zaletą pracy w straży była dobra znajomość miasta i wkrótce Leilena ze swoją panią, oraz wąsatym strażnikiem stali w pogrążonej w półmroku bocznej alejce. Zgodnie z wcześniejszą sugestią Selunarry, młodszy strażnik został pozostawiony na czatach. Co pewnie nie było mądrym posunięciem ze strony dowódcy, ale krew zdążyła mu już odpłynąć z mózgu.
- No to bierz się do roboty, mała - nawykły do rozkazów mężczyzna, wskazał palcem na pannę Mongle. - Rozepnij mi spodnie.
- Już, panie władzo - zamruczała nastolatka, klękając. Cały brud na szczęście dało się wyczyścić prostymi sztuczkami. - Mam taką mokrą cipkę na myśl, że mogę zaspokoić władzę…
Już mówiąc to rozpinała mu spodnie, wyjmując członka na zewnątrz i bez wahania przyjmując go w ciepłe usta.
- Bardzo dobra, obywatelska postawa - pochwalił. Nie był jeszcze sztywny, ale w mokrych ustach szybko pęczniał. - Ale złamałaś przepisy i to ma być kara - dodał.
Cofnęła głowę, aby móc mówić.
- Niech więc mnie pan ukarze. Za moje włosy dobrze się łapie - od razu wróciła do drąga, nasuwając się na niego i dłonią pomagając ustom ściągnąć do końca napletek, dzięki czemu język mógł swobodnie bawić się żołędziem, trącając te najwrażliwsze rejony.
- Jest doskonale wyszkolona - zawtórowała jej pani. - Nie musi się pan ograniczać. Niech pan ją bierze jak chce.
- O, w takim wypadku - mężczyzna próbował brzmieć władczo, ale już bardzo słabo mu to wychodziło. - Poczujesz buławę sprawiedliwości - oznajmił, faktycznie łapiąc w dłonie rude włosy i zaczynając się wpychać głębiej, sięgając gardła.
Otworzyła się na niego. Dała mu tego co chciał. Ciągły trening sprawiał, że zwyczajne penisy potrafiła już połykać bez używania magii. Musiał poczuć, gdy zmieścił się nastolatce do gardła, odcinając jej dopływ powietrza. Nie protestowała, pozwalała się używać, śliniąc mocno.
- Myślisz sobie, że możesz tak bezkarnie łazić? - nakręcał się strażnik. - Świecić tą swoją mokrą cipą i nie spotka cię za to kara?
Jego biodra zaczęły się miarowo ruszać, wysuwał się dość by dziewczyna mogła złapać urywany oddech, a potem wsuwał się ponownie. Niestety nie mogła mu odpowiedzieć, za to starała się za każdym razem przyjąć go całego, dotknąć ustami jego krocza. Wątpiła, aby kiedykolwiek przeżywał coś takiego. Dłonią trzymała jego jajka, a kiedy pchał to wydawała z siebie stłumione stęknięcia. Od braku powietrza trochę kręciło się dziewczynie w głowie, ale to tylko mocniej ją nakręcało. Być może Selunarra widziała jak z cipki nastolatki kapie. Sierżant nie okazał się jednak długodystansowcem. A może to doznania, których dostarczała Lei były zbyt silne? Tak czy owak, poczuła słony wytrysk mężczyzny, a przez szum w uszach doszły ją jakieś słowa Orbrynsar. Kiedy panna Mongle wypuściła z ust wiotczejącego penisa, sierżant stał tępo jak słup soli.
- Myślę, że ta usługa była więcej warta niż to, czego spodziewałeś się po łapówce - nauczycielka uczyła nie tylko iluzji, ale też uroków. I najwyraźniej skorzystała z tego, że strażnik był przed chwilą zupełnie rozproszony. - Oddaj ją grzecznie.
- Oczywiście - głuchym tonem zgodził się mundurowy, odpinając swoją sakiewkę i zaczynając mechanicznie liczyć monety.
- Nie bądź taki drobiazgowy, dawaj wszystko - pogoniła go kobieta, a kiedy dostała czego chciała, wyjęła garść monet i schowała do własnej torby. Sakiewkę oddała, w końcu czar w końcu musiał minąć, a jawna kradzież pewnie skończyłaby się poszukiwaniami. Niewątpliwie krótkimi, bo przecież taka dwójka kobiet zwracała masę uwagi.
- Miłego dnia, panie władzo - mistrzyni pomogła Lei się podnieść i wyprowadziła ją na ulicę, uśmiechając się jeszcze na pożegnanie do wciąż stojącego u wylotu alejki gołowąsa.
- Całkiem przydatna z ciebie służąca. Chyba wypłacę ci premię z otrzymanej reszty - zaproponowała.
- Służba tobie to czysta rozkosz, pani. I mogę się wielu rzeczy nauczyć - przyznała, od jakiegoś czasu traktując Selunarrę nie tylko jako nauczycielkę magii. Leilena nie miała zbyt wielu wyrzutów sumienia. Może to wpływ Nessaliny, ale aniołek był z niej żaden.
W końcu kobiety dotarły do portu, który był jednocześnie sercem miasta. O ile jednak centra innych miast, które widziała Lei, były najbogatszymi sąsiedztwami, regularnie patrolowanymi przez straż i po których spacerowała arystokracja wraz ze swoją świtą, centrum Wrót Zachodu wyglądało jak okolica, do której nie chce się trafić po zmroku. Straż zniknęła, za to było widać sporo uzbrojonych zabijaków, wielu z nich zresztą wykrzykiwało wślad za mijającymi ich pięknościami wulgarne zaczepki. Po Selunarze spływało to jak po kaczce, zdawała się ich nawet nie słyszeć. Pannie Mongle też nie przeszkadzały, raczej była zainteresowana tym jaką wzbudza sensację. Gdy kroczyły wzdłuż jednego z doków, drogę zastąpiło im dwóch wyrostków, niewiele starszych od Leileny, ale wyraźnie gorzej potraktowanych przez życie - w połatanych ubraniach i z brakami w uzębieniu.
- Gdzie się tak spieszycie kurewki - zagadnął jeden z nich. - Ile chcecie za wasze dupy?
Iluzjonistka przewróciła oczami. Nie potrzebne jej były problemy z miejską strażą, więc wolała uciec się do przekupstwa i kupczenia uczennicą, ale dwóch wyrostków mogło szybko wyczerpać jej cierpliwość.
- Więcej, niż zarobicie przez resztę życia - odpowiedziała stanowczo, ale na zbirach nie wywarło to żadnego wrażenia.
- Chodzicie po naszym doku. Myślę, że wasze dupy weźmiemy sobie jako myto - zarechotał drugi, a żeby dodać swym słowom wyraźne znamiona groźby poklepał gruby tasak zatknięty za pasem.
- Co byś z nimi zrobiła Leileno? - nauczycielka była znudzona zamiast przestraszona.
- Jest taka rzecz, której się nauczyłam na podobne sytuacje - przyznała cicho dziewczyna, myśląc o jednym z zaklęć Nessaliny. - Któryś z was chciałby przeżyć niezapomniany orgazm?
- No, młoda dobrze gada - zarechotał zbir, łapiąc się obscenicznie za krocze. - No to chodź na skrzynie, wyrucham cię za wszystkie czasy - machnął głową gdzieś w kierunku magazynu.
Zbliżyła się do niego powoli, z delikatnym, kuszącym uśmiechem na twarzy. Nigdy jeszcze nie miała okazji w pełni przetestować tego zaklęcia, które tak głęboko siedziało w jej umyśle. Wypowiedziała je cicho, podobnie jak inne moce od demonicznej pani nie potrzebowało komponentów. Kiedy już była tuż przy chłopaku, położyła dłoń na jego kroczu.
- Miłej zabawy - oczy błysnęły jej złowieszczo, gdy szybko się cofnęła.
- Pewnie, że się zaba… - dalsze słowa zagłuszył krzyk bólu. Wyrostek złapał się obiema dłońmi za przyrodzenie. Nogi nagle się pod nim zarwały i padł jak długi na drewniane deski.
Jeżeli Orbrynsar była zdziwiona mocą swej podopiecznej, to nie dała tego po sobie poznać.
- Ty też chcesz, żeby zgnił ci fiut, czy wolisz spierdalać? - zapytała równie wulgarnie co ostro. Zbir widząc i słysząc cierpienia kompana od razu stracił całą odwagę. Odwrócił się i pobiegł w przeciwnym kierunku, a iluzjonistka po prostu pociągnęła Lei za sobą, kontynuując spacer.
- Zaraz dotrzemy na miejsce - poinformowała, choć Leilena dalej nie wiedziała co to miało być za miejsce. - Jak się podobało podniecanie całych dzielnic?
- Mam nadzieję, że podniecałam - przyznała zarumieniona ciągle dziewczyna. - I ktoś będzie o nas myślał robiąc niegrzeczne rzeczy.
- Jestem o tym przekonana. Szczególnie ci wszyscy chłopcy, tak nerwowo odciągani przez ich matki.
- Szkoda, że nie mogli się chociaż dokładnie przyjrzeć - zachichotała Lei.
- Może jeszcze będą mieli kiedyś okazję. No wiesz, nie wszystkie matki są takie jak twoja. Niektórzy muszą się wyrwać z ich ramion - może to widok wijącego się przed chwilą pod jej nogami rzezimieszka, albo relaksujący wpływ spaceru nad szumiącą wodą, ale mistrzyni była w nastroju na swobodną rozmowę, choć pikantną rozmowę.
- Gdybym jakiegoś znała, chętnie bym mu pomogła się otworzyć na nowe doznania - przyznała bez oporów rudowłosa. - Podnieca mnie sprowadzanie na złą drogę i bawi, kiedy mój kochanek nie może wytrzymać i błyskawicznie tryska…
- Sprowadzanie na złą drogę? - kobieta aż odwróciła się do panny Mongle. - Proszę, proszę, czego ja się o tobie dowiaduję - uśmiechnęła się. - Jakie to zło ci chodzi po głowie?
- Nic takiego szczególnego, już mi się raz na mieście udało zrobić to z prawiczkiem. Był uroczy - przygryzła wargę.
- Kto wie, może kiedyś puszczę cię samopas po jakimś mieście i mogłabyś pozbawiać cnoty kogo tylko byś chciała, nie obawiając się o reprymendy od rektorki - kusiła Selunarra.
- Obawiam się, że mogę też skończyć jako ciało do rżnięcia przez kogo popadnie - przyznała Lei. - Zależnie od stopnia pobudzenia i potrzeb…
- W takim wypadku znajdę ci inne miasto. Tutaj mogliby cię zarżnąć naprawdę - zakończyła na makabrycznej nucie, zatrzymując się przed jakąś tawerną. Nazywała się Wypięta Syrena, a jakby ktoś akurat nie umiał czytać, na szyldzie miała sugestywny malunek. Przed wejściem stało jednak dwóch rosłych zabijaków, wyglądających zdecydowanie groźniej niż ci, których przeraziła Lei. Okazało się jednak, że nie był to dla Orbrynsar żaden problem. Po prostu z nimi chwilę porozmawiała. Panna Mongle nie rozumiała słów, ale ich rytm brzmiał jak wtedy w wielkiej sali z centaurami. Zbrojni rozstąpili się, jeden z nich nawet otworzył przed kobietami drzwi.
- Za mną, moja słodka dziwko - nauczycielka ponownie przywołała swój chłodny, dominujący sposób mówienia.
Wnętrze ani trochę nie przypominało arystokratycznej architektury z pamiętnej orgii. Drewniane ławy i krzesła, prosta lada za którą uwijało się dwóch karczmarzy, oraz spora grupka żeglarzy, z których część obłapiała już kobiety, których ubiór pozostawiał mało wątpliwości co do ich profesji.
- Będziesz tutaj dostępna dla każdego, kto nabierze ochoty. Na pewno ci się to spodoba - rzuciła do nastolaki.
- Tak, pani. W końcu jestem dziwką - przyznała Leilena, posłusznie podążając za swoją panią. Starała się nie rozglądać zbyt ciekawie, choć wnętrza takich miejsc zawsze ją ciekawiły. Jednak to, że dziewczyna starała się nie gapić naokoło, nijak nie powstrzymało okolicy przed gapieniem się na nią. I wcale nie kończyło się tylko na patrzeniu. Gdy Orbrynsar prowadziły ją ku schodom na antresolę nad szynkiem, jeden z marynarzy złapał ją za tyłek.
Przez moment zastanawiała się jaką pozę przyjąć, ale uznała, że bycie sobą jest zawsze najlepsze. Gdy tylko poczuła dłoń na pupie, uśmiechnęła się słabo i pokręciła biodrami, posłusznie ciągle podążając za swoją panią.
Na górze, przy stoliku pod ścianą, siedziało dwóch mężczyzn. Czerwone szaty i ogolona głowa jednego z nich od razu przypomniały Lei ostatnią wycieczkę z nauczycielką. Naprzeciwko nich siedziała kobieta. Jej szata była również czerwona, przy czym daleko jej było do obszernego kroju jej kompanów. Czubek jej głowy pokrywał wyłącznie skomplikowany tatuaż. Selunarra przysiadła się swobodnie, pociągnięciem smyczy zmuszając pannę Mongle do uklęknięcia. Cała czwórka rozpoczęła rozmowę w tym ich obcym języku, ale coś się w niej wyraźnie nie kleiło. Męskie spojrzenia uciekały bowiem ku klęczącej nastolatce. Po paru minutach Orbrynsar roześmiała się perliście i przeszła na język handlowy.
- Tak, to ta sama co na przyjęciu - odpowiedziała jednemu z mężczyzn. - Możesz przedstawić się moim przyjaciołom - poleciła nastolatce.
Najwyraźniej znajomi pani również dużo podróżowali i lubili się spotykać w różnych dziwnych miejscach. Panna Mongle nawet nie była szczególnie zaskoczona, cały ten spacer i gra wstępna w niecodziennym wydaniu sprawiły, że czuła głównie podniecenie i chuć.
- Jestem dziwka Leilena - przedstawiła się posłusznie, klęcząc przy nogach Selunarry.
- To dobrze, że znasz swoje miejsce i status - pochwalił łysy mężczyzna. - Twoja pani ma wiele takich jak ty?
- Nic nie wiem o innych - zgodnie z prawdą odpowiedziała dziewczyna.
- Nie wstydzisz się chyba odpowiadać na nasze pytania, gdy twoja właścicielka jest obecna? - dopytała kobieta.
- Jestem własnością, nie mogę się wstydzić i mieć żadnych tajemnic - od razu powiedziała rudowłosa. Oczywiście, że kłamała z tym drugim, ale w końcu chodziło o zabawę. Przynajmniej dla niej, skrupuły czy inne pomniejsze problemy dla niej nie istniały.
- Na pewno? - to pytanie było już skierowane do Selunarry, która skwitowała je krótkim śmiechem i wstaniem od stołu.
- Skoro obawiacie się, że mogę wam zepsuć zabawę z moją suczką, to zostawię was na chwilę samych. Zobaczę, czy w tej tawernie można wypić coś innego niż siki.
Smycz wręczyła swej przyjaciółce, która owinęła ją sobie lekko wokół palców.
- A ta druga, starsza? - mężczyzna wrócił do zaspokajania swojej ciekawości.
- To moja mama. Poprosiłam ją, aby mi wtedy pomogła - dziewczyna nie widziała powodów do ukrywania prawdy.
- Przepraszam, powiedziałaś “mama”? - wtrącił się, milczący do tej pory, mężczyzna w kapturze. Pytanie wywołało chichot jego towarzyszki.
- Tak, no wiecie, taka prawdziwa - potwierdziła Lei, nie próbując się zastanawiać, czy to język handlowy był trudny dla nich czy może to zwykłe niedowierzanie. - Pochodzę z bardzo seksualnej rodziny.
- A niech to szlag - nieoczekiwanie zdenerwował się, ale w oczach jakby zabłysnęła mu iskra nadziei. Za to jego zaprzyjaźniony z brzytwą kompan złośliwie się uśmiechał. - To była iluzja Selunarry, tak? Nie lizałyście się naprawdę?
- Dlaczego miałybyśmy nie robić tego naprawdę? - zdziwiła się dziewczyna. - Jaka w tym przyjemność, udawać? Jestem dziwką z urodzenia i wyboru jednocześnie.
- No, to bezapelacyjnie przegrałeś zakład - ucieszył się łysy. - Możesz pokryć moją część dzisiejszej inwestycji.
Zakapturzony nic nie odpowiedział, powracając do milczenia.
- Mówisz z urodzenia - kobieta kontynuowała przepytywanie. - Twoja matka też jest dziwką?
- Obecnie tylko moją. Zachęcam ją jednak, aby zdradzała mojego tatę jak najczęściej - chętnie odpowiadała nastolatka.
- Wpływ Selunarry, zatem? Ona cię tak wytresowała? - kobieta pociągnęła za smycz, chcąc by nastolatka się do niej przysiadła. Ta chętnie się zbliżyła, ocierając o półnagie ciało.
- Jestem z natury uległa, pani. Tak jak moja mama, którą bardzo podnieca spełnianie moich poleceń. Szybko się uczę być dobrą zdzirą i dziwką.
Ogolona objęła ją ramieniem, przyciągając blisko do siebie. Złoty łańcuszek między jej piersiami zabrzęczał cicho.
- Ciekawy z ciebie narybek… Jak ci tam było na imię?
- Leilena, pani - szepnęła, przytulając się chętnie i równie chętnie przyglądając wszyskiemu, co odkrywał skąpy strój kobiety.
- Otrzymałaś smycz i od razu zabierasz się do prezentu? Egoistycznie - skrytykował zakapturzony, z wciąż pobrzmiewającą w głosie irytacją.
- Otrzymałam smycz, bo wiem jak się bawić takimi zabawkami - odcięła się bezimienna. - Mój kompan stracił przez swoją lekkomyślność dużo pieniędzy, ale uważa że to twoja wina, Leileno - ona również wodziła wzrokiem po tylko w teorii skrywanych pod materiałem kształtach rudowłosej. - Myślisz, że umiałabyś mu to wynagrodzić?
- Tylko jeśli lubi karać albo pieprzyć takie młode dziewczynki jak ja - szepnęła dość “teatralnie” rudowłosa, spuszczając pokornie wzrok. Akurat to było jej na rękę, bo mogła znowu popatrzeć sobie na pełny, delikatnie kołyszący się biust.
- Patrz sobie, nie ubędzie mi - zachęciła jej tymczasowa opiekunka. - Możesz się nawet oblizywać, ale na dotykanie potrzebujesz pozwolenia, jasne?
- Tak, pani - Lei aż westchnęła z wyraźnego podniecenia, rzeczywiście się oblizując. - Ma pani piękne ciało - odważyła się pochwalić.
- Tak jak i ty… “dziewczynko” - z dużym przekąsem powiedziała kobieta.
- To wracając do tej kary - zakapturzony próbował wtrącić się do wymiany zdań, ale towarzyszka powstrzymała go gestem dłoni.
- To ile dziewczynka ma lat? - spytała zamiast tego, wolną dłonią zaczynając wodzić delikatnie po dużych piersiach rudowłosej.
- Czternaście - Lei postanowiła kontynuować swoje kłamstwo, ciekawa czy zadziała. - Piersi poprzednio miałam prawdziwej wielkości, te są powiększone, aby pasowały do stroju - przyznała się, w końcu tu każdy z nich był zapewne magiem.
- Cycata, ciasna czternastolatka - pokiwała głową, spoglądając na kompanów. - A ile ja mam według ciebie lat? - gładka, niemal idealna cera, jędrne, sterczące piersi. Brak włosów wykluczał z góry siwiznę, ale i tak wyglądała na młodą kobietę.
- Dwadzieścia? - spróbowała nastolatka, doskonale wiedząc, że dobra czarodziejka mogła mieć i ze trzy razy tyle i z łatwością to ukryć.
- Dziękuję za komplement, ale znacznie więcej - otarła się mocniej o nastolatkę. - Skoro zatem stwierdziłyśmy, że wiek można ukryć i podać jaki się chce, dlaczego się odmładzasz?
- Moje zaklęcia nie działają długo, ale chyba nie muszę się odmładzać - zdziwiła się Leilena. - Tylko piersi są zmienione, choć muszę się przyznać, że mi rosną troszeczkę jak dorastam.
- Nie, nie - kobieta pokręciła głową, wprawiając w kołysanie swoje wielkie kolczyki. - Jak to będzie w handlowym? Dlaczego podajesz się za młodszą, niż jesteś?
Dziewczyna zamrugała. Jeśli nie przy nich trenować swój talent do bycia przekonującą, to gdzie? Im trudniejszy oponent tym lepiej.
- A ile według pani mam lat? - zapytała zdziwionym tonem.
- Wyuzdana, doświadczona kusicielka - stwierdziła w odpowiedzi. - Myślę, że dwadzieścia dwa.
Lei zachichotała i potrząsnęła głową.
- Mój pierwszy raz był niecały rok temu, to prawda - przyznała. - Ale od dziecka podglądałam rodziców, którzy robili to z każdym gościem w naszym domu. W wielu kombinacjach. Mam to we krwi, pani, a przez ostatni rok bardzo wiele się nauczyłam.
- Czyli obstajesz przy swoim? Młodziutka ladacznica?
- Dziwka pani Selunarry - sprecyzowała dziewczyna. - Nie stoję na ulicy ani nie pracuję w żadnym burdelu.
- Tylko pani Selunarry? Czy teraz, gdy trzymam twoją smycz i ja mogę zrobić z tobą co zechcę? - nachyliła się do Lei. Czuć było od niej drogie, ale subtelne perfumy.
- Pani Selunarra dała pani smycz, więc teraz jestem też pani suką - potwierdziła cicho, oddychając szybciej i głębiej.
- To świetnie. W takim razie suka powinna siedzieć pod stołem, nie przy nim - stwierdziła, wypuszczając dziewczynę ze swych objęć. - I kto wie, może dostanie tam od kogoś kość do polizania.
Nastolatka od razu zsunęła się pod stół, klękając dokładnie przed nogami kobiety i czekając na polecenia. Lub lizaka.
- Czy już skończyłaś swoje przesłuchanie? - Leilena rozpoznawała już poirytowany ton zakapturzonego.
- Tak, skończyłam. Ale jeśli nie chcesz, by ona się rozgadała, to może zapchaj jej czymś usta?
Nie potrzebował dalszej zachęty. Rozpiął pas i po chwili walki ze spodniami wyjął na wierzch całkiem pokaźne, pół-sztywne przyrodzenie. Panna Mongle też nie potrzebowała zachęty, jej dziwkarska natura od razu przejmowała kontrolę. Chwyciła męskość w małą dłoń i przyjęła żołądź w usta, zsuwając z niego napletek i od razu zaczynając pieścić językiem całą główkę, najbardziej skupiając się na wrażliwym wiązadełku. Sporo razu sama miała już penisa, wiedziała więc jak je najlepiej ssać. Wolała sama tak się bawić, niż być brana tak jak robił to strażnik - ale cóż, była tylko suką, każdy mógł się nią zabawiać jak lubił.
- Oho, tylko się tam nie udław - dumnie ostrzegł obsługiwany.
- Dała sobie radę z centaurami, z tobie też sobie da - kolega podciął mu skrzydła.
Dziewczyna tylko wydała z siebie pełny zadowolenia pomruk, gdy zaczęła brać go głębiej w usta. Język pracował nieprzerwanie, nawilżając i pieszcząc, a wargi sunęły w górę i w dół po przyrodzeniu. Pomagała sobie jedną dłonią owiniętą wokół trzonu, paluszkami drugiej drażniąc jąderka. Zadanie jakie dostała Lei szło sprawnie i smacznie… do czasu. Coś zaczęło ją rozpraszać. Tym czymś była stopa, która od tyłu sunęła szybko między jej nogami, zatrzymując się na kroczu i zaczynając je pocierać.
- Ja też nie słyszę, żeby się dławiła. Najwyraźniej w rok można się wiele nauczyć - to jej opiekunka dołączyła do przekłuwania ego zakapturzonego, który osiągnął już w ustach dziewczyny pełną sztywność.
Ciekawe czy nabijaliby się z niego bardziej, gdyby szybko trysnął? Zaciekawiona przyspieszyła swoje ruchy, klęcząc tak, aby stopa miała jak najwięcej miejsca między jej nogami. Szybkim ruchami głowy brała drąga aż do gardła, a kiedy się cofała - skupiała się na intensywnym pieszczeniu tych najwrażliwszych miejsc na żołędziu. Dłoń też przyspieszyła ruchy. Duży palec kobiety zaczął wpychać się między wilgotne wargi, sunąc w górę i w dół.
Kochanek się spiął. Dziewczyna czuła jak twarde zrobiły się jego uda, gdy walczył o zapanowanie nad sobą.
- Tak, jest z całą pewnością - odchrząknął - doświadczona.
Ani myślała mu odpuścić. Wolała określenie “uzdolniona”, ale nie mogła go chwilowo poprawić. Zamiast tego zaczęła go połykać w całości, dając pełny pokaz swojego zamiłowania do seksu. No i chciała go troszeczkę upokorzyć. Coraz bardziej lubiła jak kochanek nie mógł wytrzymać i tryskał bardzo szybko. W desperackiej próbie przedłużenia swojej przyjemości kochanek sięgnął dłonią do głowy Lei, ale to nie mogła uniknąć szyderstw.
- Rączki na blat, kolego. Nie pomagaj nastolatce, da sobie radę - głos kobiety ociekał złośliwością.
Nie mogąc już nijak spowolnić nadchodzącego końca, pogodził się z finałem. Rudowłosa poczuła jak jego jądra zaczynają pulsować, a zaraz potem ciepła sperma zaczęła wlewać się do jej ust. Cofnęła usta i przyjmowała ją w nie, zamiast do gardła, gdzie nie mogłaby czuć jej smaku. Czekała spokojnie aż się opróżni, delikatnie przy tym gładząc językiem żołądź. Pomimo chęci błyskawicznego spuszczenia go, chciała jednak, aby miał z tego pełną przyjemność. Może tylko niezbyt długą.
- A gdzie to zgubiliście moją sukę?
Lei poznała głos Orbrynsar od razu. Była też pewna, że widać ją pod stołem i jej pani tylko rozpoczyna kolejną formę zabawy z nią.
- Gdzieś tu była, ale jest taka malutka i ruchliwa, że trudno ją upilnować - to mężczyzna, który przynajmniej na razie trzymał wszystko w spodniach, odpowiedział iluzjonistce.
- A z tobą co? Strułeś się czymś?
Pytanie było bez wątpienia kierowane do pogrążonego w ekstazie zakapturzonego. Był w stanie tylko coś odkaszlnąć, kiedy jego penis dopiero uspokajał się pod opieką Lei. Dziewczyna wypuściła go z ust, gdy skończył się spuszczać. I głośno, żeby wszyscy słyszeli, połknęła jego spermę.
- Coś długo cię nie było - siedzący przy stole rozpoczęli swobodną rozmowę, szybko i chyba nieświadomie przechodząc na obcą mowę. I jak na złość wydawali się zapominać o klęczącej pod stolikiem dziewczynie.
Rudowłosa nauczyła się już posłuszeństwa. Skierowała wzrok w stronę nóg obu kobiet, ciesząc się tym widokiem i ciągle w klęczącej pozycji czekała aż zostanie ponownie wywołana. I obiecywała się nauczyć odpowiedniego zaklęcia na następną wyprawę w obce miejsca. Czekanie się przedłużało, aż w końcu Selunarra zrzuciła na podłogę nóż. Schyliła się po niego i nawet udała zdziwienie, widząc swoją zabawkę.
- A co ty tutaj robisz? - zapytała, pozostając w niewygodnej, zgiętej pozie, która jednak niesamowicie eksponowała jej półnagie piersi.
- Pani kazała mi tu wejść - wskazała wzrokiem na nogi drugiej z kobiet.
- I długo tu tak siedzisz? - kompletnie nie przejęła się wskazaniem winnej.
- Odkąd moja pani wróciła - odpowiedziała posłusznie, wgapiając się w jej biust.
- I nie zgłodniałaś tam? Nie jesteś spragniona? - spytała sugestywnie.
- Byłabym wniebowzięta mogąc wylizać trochę wilgoci… - przyznała cichutko Lei.
- Naprawdę? Pomyślę nad tym - zakończyła nagle i sucho mistrzyni i wyprostowała się na krześle, ciasno łącząc nogi. - Moja suczka uwielbia siedzieć na czyichś kolanach, wiesz? - odezwała się do siedzącego naprzeciw niej przyjaciela.
- Ale jest posłuszna i nie wchodzi nigdzie bez pozwolenia? - zauważył ten.
- Dokładnie.
- A jakbym ja jej na to pozwolił?
- Pewnie się zaraz przekonamy. Słyszałaś tę zgodę, moja suko?
- Tak, pani - Lei poruszyła się, częściowo wychylając i patrząc na mężczyznę. - Czy mała dziwka może usiąść na pana kolanach?
- Zapraszam - ogolony poklepał się zachęcająco po udzie.
Od razu wyszła spod stołu na czworakach i wspięła się na męskie uda, siadając potulnie bokiem do niego i słabo, nieśmiało się uśmiechając. Nie spuszczała przy tym wzroku z jego twarzy, dając mu poznać, że jej się podoba.
- Dziękuję - szepnęła cichutko.
- Taka dobrze ułożona suczka. Tylko ogonka jej brakuje, żeby mogła nim merdać - uwaga wywołała ogólną wesołość wśród reszty, nawet jeśli nie była aż tak błyskotliwa. Choć w panującej atmosferze była sugestywna.
- Mogę być kim zechcecie. I zrobić co tylko moja pani wam pozwoli zrobić… - przejechała językiem po nieco spierzchniętych wargach. - Czuję się wspaniale mogąc komuś dawać przyjemność i będąc oglądaną także. A pan jest bardzo przystojny…
- Oglądanie cię, to faktycznie prawdziwa przyjemność - bez żadnych zahamowań wsunął dłoń między jej uda i zaczął macać jej cipkę. - Więc może dasz nam przedstawienie? Próbkę swoich możliwości?
Westchnęła, gdy przejechał po lepiących się od śluzu wargach. Rozchyliła odrobinę uda, aby miał pełen dostęp.
- Co chciałby pan zobaczyć? Nie mam absolutnie żadnych zahamowań.
- Moja załoga musiała się namęczyć, by dotrzeć do tego portu - spojrzał w kierunku sali poniżej. - Przydałby im się relaks.
- Moja pani? - Lei spojrzała na Selunarrę. - Czy twoja dziwka może dać im wszystkim się zerżnąć?
- A chciałabyś? Oddać się kilkunastu rozpalonym facetom? - iluzjonistka specjalnie zadała to pytanie mruczącym, erotycznym głosem.
- Jeśli tylko moja pani chce widzieć jak moje ciało jest ruchane przez coraz to nowe kutasy - głos Lei był aż zachrypnięty z podniecenia. Od dawna chciała czegoś takiego spróbować. - Jak zużywają moje nastoletnie ciało.
- Coś zbyt chętnie się na to godzisz - cmoknęła niezadowolona mistrzyni, odchylając się na krześle. - Więc nie, nie zgadzam się. Ale - uniosła palec - dam ci wyzwanie. Chcę, żebyś wszystkich tych marynarzy zmusiła do orgazmu, pozwalając się dotykać tylko jednemu z nich. Za to możesz z nim robić co ci tylko przyjdzie do głowy - wyszczerzyła się w sadystycznym uśmiechu.
- A kto ich powstrzyma, aby się do mnie nie dobrali? - zapytała tylko Lei, nawet nie zawiedziona. Lubiła być tak traktowana przez Selunarrę.
- Wymyśl coś - odparła po prostu. - Bo jeśli cię zgwałcą, to będę niezadowolona.
 
Lady jest offline  
Stary 02-05-2020, 15:56   #120
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Leilena nachyliła się i cmoknęła w usta mężczyznę, zsuwając się z pewnym żalem z jego kolan i bez słowa podążyła w stronę głównej sali. Szła powoli, kołysząc biodrami i wyszukiwała odpowiedni cel. Doszła do wniosku, że najlepszy będzie duży i silny, który jeszcze nie miał dziwki ani nie był zbyt pijany, aby wiedział co dzieje się wokół niego. Znalezienie takiego nie było nawet trudne. Jeden mężczyzna górował nad pozostałymi. Trochę starszy, z bardzo krótko obciętymi włosami i muskularnymi rękami, dodatkowo podkreślonymi koszulą z urwanymi rękawami. Zobaczy to jednak jedno, a dostać się do niego to drugie, bo kusząca dziewczyna nie umknęła uwadze innych marynarzy.
- Hej maleńka, nie smutno ci tak samej? - jeden z nich odchylił się na krześle, zagradzając drogę.
- Kto powiedział, że jestem sama? - spytała z uśmiechem, starając się go zwinnie ominąć. Po drodze przygotowała swoje pierwsze zaklęcie, gotowa aktywować je tak w razie czego. Ale ruch i wzrok kierowała na “dużego”, pozwalając marynarzowi samemu się domyślić kogo miała na myśli. Zadziałało. Podpity facet gwizdnął bowiem pod nosem, a zaraz potem zarechotał donośnie.
- Bosman, wpadłeś małej w oko.
Zainteresowanie było obustronne, bo cel Lei patrzył już na nią zainteresowany, podziwiając jej nogi, kołysanie bioder a w szczególności podskakujące w rytm kroków piersi. Zbliżała się do niego, nie odrywając spojrzania od jego oczu. Podniecało ją jego zainteresowanie, podniecało ją jak coraz więcej oczu patrzy na jej praktycznie nagie ciało. Od jakiegoś już czasu była w stanie zupełnej chcicy, potrzebowała kogoś w sobie. Natychmiast. Gdy dotarła na miejsce, nachyliła się. Tak, aby on mógł złapać co chciał. A ona szeptać mu do ucha.
- Możesz mieć mnie za darmo, w dowolny sposób. Wezmę cię w każdą dziurę, tu, publicznie. O ile zachęcisz innych do walenia sobie i dotykania mnie, gdy będziesz mnie rżnął. I powstrzymasz ich przed próbami skorzystania ze mnie w inny sposób niż ręką, otwory są tylko dla twojego kutasa - kusiła go wulgarnie.
Przez twarz bosmana przetoczył się szereg uczuć. Zdziwienie, niedowierzanie, odrobina szoku, lecz w jego oczach dziewczyna widziała dominujące pożądanie. Złapał ją za tyłek jedną ręką i przyciągnął do siebie mocno, zmuszając do tego by usiadła mu na kolanie.
- Ale co ty będziesz z tego mieć? - zapytał. Z tak bliska, rudowłosa czuła rum w jego oddechu. - No i co oni mają z tego mieć?
Najbliższy marynarz poprawił swoje krzesło, by lepiej podsłuchiwać rozmowę. Objęła go za szyję i nachyliła się do jego ust, aby liznąć wargi. Zapach jej zupełnie nie przeszkadzał.
- Zostałam już opłacona. Jeśli chcesz skorzystać z mojego nastoletniego ciała, sam zachęcisz kolegów, aby sobie walili i mnie macali - pocałowała go tak namiętnie, jak na pewno nie robiła mu jeszcze żadna inna portowa dziwka. - To moje warunki. Mam chcicę i bardzo ciasną, mokrą cipę. Ale jeśli przekonanie ich to dla ciebie zbyt wiele…
Mężczyzna zdecydowanym ruchem wsunął dłoń między jej uda i sunął szybko do jej łona.
- Aż mnie teraz zaciekawiłaś. Jaki awaryjny plan może mieć taka kruszyna, kiedy już jest w moich łapach? - zmarszczył groźnie krzaczaste brwi.
- Chcesz sprawdzić, skarbie? - wyszeptała mu do ucha i ugryzła mocno, z lubieżnym pomrukiem, wcale mu nie przeszkadzając w obmacywaniu się. Między udami było bardzo gorąco i bardzo mokro. - Tylko wtedy już się nie pobawisz…
- Nie, nie będę ryzykował - odszepnął, a zaraz potem przemówił donośnie do zebranych na sali. - Ta panienka mówi, że strasznie ją wszystko swędzi, a jedynym lekarstwem są męskie dłonie. Pomożecie jej?
Na apel odpowiedziały entuzjastyczne, pijackie okrzyki.
- Macajcie do woli, ale nic więcej! - zastrzegł. Ponownie nachylił się do ucha Lei i dodał znacznie ciszej - rozgrzej moją załogę, to zobaczymy co się da zrobić z twoją zachcianką.
Na zachętę, nastolatka dostała jeszcze siarczystego klapsa.
Zsunęła się z jego kolan, ocierając o mężczyznę całym swoim ciałem, a następnie zaczęła spacerować między stolikami. Robiła to powoli, zmysłowym krokiem, z zachęcającym uśmiechem, ocierając się i dotykając wszystkich mężczyzn.
- No śmiało, pomacajcie mnie, ściskajcie, dawajcie klapsy… lubię ostro, nie mam żadnych granic… sprawdźcie jaką dziwkę będzie rżnął…
Zebranym nie trzeba było powtarzać dwa razy, na ofertę Leileny reagowali z wielkim entuzjazmem. Czuła, jak silne dłonie dłonie przesuwają się po jej ciele obłapiając piersi, uda, pupę. Ci szybsi dawali radę przez sekundę wsunąć palce w jej mokrą cipkę, ci brutalniejsi dawali mocne klapsy. I choć zebranym mężczyznom bardzo się to podobało, to już lokalne prostytutki miały na to inny pogląd. Kiedy rudowłosa przechodziła nieopodal jednej z nich, została mocno złapana za nadgarstek.
- Co ty sobie myślisz, mała kurwo? - syknęła. - To nasz rewir.
- Puść - syknęła w odpowiedzi Leilena, w której oczy błysnęły niczym ciągle trzymane w pogotowiu zaklęcie. Wszystko to co robiła i moce otrzymywane od Nessaliny, przekuwały się nie tylko w urok, ale i siłę nastolatki. - Zaspokajam jednego, reszta będzie rozgrzana i gotowa więcej wydać. Podziękujesz mi później.
Coś w spojrzeniu dziewczyny przestraszyło nierządnicę na tyle, że odsunęła rękę jak oparzona i nie miała już ochoty na dalsze protesty. Krótkie starcie ani trochę nie ostudziło atmosfery, jeśli już to nawet ją podkręciło.
- Patrzcie, taka wygłodniała, że aż kąsa - zaśmiał się ktoś.
- Mogę cię nakarmić moją parówą - zaoferował ktoś inny.
- Możesz mi ją pokazać - zaproponowała otwarcie Leilena, a uśmiech od razu powrócił na jej usta. - Wszyscy możecie. Może któraś będzie się jeszcze nadawała do użytku, po tym jak bosman ze mną skończy?
Wróciła do swojego spaceru, wracając już jednak powoli do swojego “wybranka”. Zachęta nastolatki padła na podatny grunt. Piwo, rum oraz długa samotność na morzu skutecznie pozbawiały ograniczeń i pierwszych dwóch marynarzy spuściło swoje spodnie prezentując bezwstydnie swoje maszty.
- Chcesz pociągnąć za linę? To postawi mi do końca żagiel - zaśmiał się jeden z nich, ostatni którego mijała.
- Och, myślałam, że będzie to twardy maszt, a nie powiewający żagielek… - wydęła usta z rozczarowaniem i usiadła okrakiem na kolanach bosmana, oplatając go rękami za szyję. - Mam nadzieję, że ty mnie tak nie rozczarujesz? - zamruczała i nachyliła się, aby liznąć jego wargi.
- Możesz sprawdzić sama, jeśli cię ciekawość zżera - zaoferował, a nastolatka widziała że przód spodni miał już wyprężony.
- Zżera mnie ciekawość, czy miałeś kiedyś tak ciasną dziewczynkę jak ja… - jej dłonie przesunęły się na tors bosmana, palce zaczęły rozpinać koszulę.
- To już zależy od tego jak bardzo jesteś ciasna - odpowiedział. Sam nie czuł potrzeby rozbierania nastolatki, choćby dlatego że i tak niemal wszystko było widać. Co nie znaczyło, że trzymał ręce przy sobie. Zaczął ściskać mocno tyłeczek Lei.
- Za chwilę się przekonasz. Gdy rzucisz mnie na ten stół i zaczniesz rżnąć. Moja cipka nie może się już doczekać… - zaraz po rozpięciu koszuli, palce dziewczyny sprawnie przeszły do rozwiązywania jego spodni, szybko obnażając gruby, sztywny trzon.
- Jak sobie życzysz.
Leilena była mała i lekka w rękach rosłego bosmana, który bez trudu uniósł ją i położył na stole. Chwycił rudowłosą za kolana i zdecydowanym ruchem rozłożył jej nogi.
- Zaraz będziesz piszczeć - zapewnił buńczucznie, zaczynając wpychać swoją główkę w ciasną szparkę. Dziewczyna czuła na sobie wzrok zebranej klienteli, to jak lepił się do jej ciała. Krzyknęła z rozkoszy, gdy wreszcie jakiś drąg zaczął w nią wchodzić. Spragniony otworek aż pulsował od chuci i gorąca, nie ułatwiając wejścia w głąb małego ciała. Wyposzczony mężczyzna mógł w ten sposób szybko skończyć, ale Lei nawet jakby chciała, to nie umiała mu odpuścić.
- Taki gruby… - zajęczała. - Nie krępujcie się, podejdźcie bliżej… - stękała w stronę pozostałych marynarzy, odchylając głowę w tył. Strój idealnie się sprawdzał. Zachęceni widowiskiem zaczęli przysuwać bliżej swoje krzesła, wokół pieprzonej dziewczyny zaczęło tworzyć się kółko. Jeden, szczególnie nabuzowany, zsunął spodnie a opłacona prostytutka masowała mu fiuta.
- I co? Dobrze ci? Tego chciałaś? - bosman sapał w rytm długich, mocnych pchnięć.
- Bardzo… pieprz mnie! Ciasna jestem? - złapała się za piersi i ścisnęła mocno. Cały stolik ruszał się w rytm pchnięć. Leilena zaś bardziej skupiała się na oglądaniu otoczenia niż swojego kochanka. Podnieceni ludzie bardzo na nią działali, tak jak pokazywanie siebie. Jęczała głośno, gdy cudowny kutas poszerzał spragnioną cipkę. - Nie wstydźcie się… pomacajcie mnie… i siebie… gdy ktoś mi zaimponuje, może jego też wybiorę… - stękała.
Ostatnia sugestia, choć daleka do obietnicy, była wystarczająca by przekonać tych młodszych. Dłonie zaczęły opadać na krocza albo wsuwać się za paski, żeby ulżyć narastającemu napięciu. Inne dłonie zaczęły sięgać do dziewczęcego ciała. Ktoś zaczął wsuwać palec do jej ust, ktoś inny uszczypnął wyprężony sutek.
- Jesteś najciaśniejsza… jaką miałem.
- Mówiłam… ci… - oplotła go nagle udami i jeszcze mocniej dociskała do niego, gdy brał ją mocnymi sztychami. Jęki zamieniały się powoli w krzyki, a ciało dziewczyny drżało od pchnięć. Była chyba coraz lepsza we wstrzymywaniu orgazmów, bo dopiero teraz poczuła, że już wiele dłużej nie wytrzyma. Ssała palec i sięgnęła dłońmi na boki, szukając fiutów. Nie było nic o tym, że nie może im pomagać, jednocześnie udostępniając się w pełni na ich dotyk. Pokusa pozwolenia im wszystkim stawała się bardzo silna. A oni tylko ją wzmagali. Szybko powiem poczuła pod swymi palcami sztywne trzony szczęściarzy, którzy byli najbliżej.
- Jak mi zwalisz, to strzelę ci na twarz - zapewnił jeden z nich.
W powietrzu czuć już było odurzającą woń żądzy. Jedna z prostytutek opierała się niedaleko o krzesło i była mocno brana przez swojego klienta, który jednak wolałby być z Lei. Po co innego by na nią cały czas patrzył? Zresztą nie tylko rozpaleni samcy skupiali się na rudowłosej. Gdy dziewczyna spojrzała w górę, zobaczyła podziwającą tę scenę Selunarrę. W końcu to dla swojej pani oddawała się w ten sposób. Gdy tylko zobaczyła jej spojrzenie, krzyknęła głośno i wygięła się na ile mogła w tym uścisku, dochodząc gwałtownie i mokro. Każde pchnięcie mlaskało coraz głośniej, dziewczyna chaotycznie trzepała trzymane kutasy.
- Jeszcze… więcej… ! - błagała. - Dajcie mi swoje nasienie, możecie na mnie kończyć! - stękała i jęczała, zamglone spojrzenie koncentrując teraz głównie na Selunarze. Czuła tylko wbijającego się drąga i obłapiające ją dłonie, każde z nich elektryzowało, wysyłając coraz to nowe impulsy rozkoszy. Po pierwszym orgazmie błyskawicznie przyszedł drugi.
- Ale się zaciska - jęknął rżnący ją mężczyzna, samemu już chyba będąc na skraju, bo poruszał się coraz bardziej chaotycznie. - Podoba ci się mała zdziro? Chcesz, żebym zalał cię w środku? - pytał wulgarnie, ogarnięty swymi instynktami. I choć on doznawał największej stymulacji, to jednak inny marynarz doszedł pierwszy. Jeden z trzymanych kutasów zadrżał i wystrzelił w powietrze nasienie. Kilka pasemek opadło Lei na brzuch i spływało po dłoni. Dziewczyna od razu zaczęła szukać następnego.
- Zlej się we mnie…! - odpowiedziała mu głośno, jęcząc. - Spuść się w cipę swojej młodej dziwki!
Oderwała wzrok od pani i zamiast tego skupiła się na nim. Lubiła widok twarzy, gdy jej kochankowie osiągali orgazm. Wolna dłoń szybko została zajęta nowym drągiem, ale to bosman dawał jej najwięcej rozkoszy. Pchnął jeszcze parę razy, wpychając się w młode ciało tak daleko jak tylko mógł i wytrysnął.
- Masz! - krzyknął z satysfakcją. Przeżywając swój orgazm zamknął oczy i rozchylił usta. - Zapracowałaś sobie.
Przyciągnęła go udami tak mocno jak mogła. Czuła doskonale jak tryska sperma. Struga po strudze, do środka cipki. Każda kolejna wywoływała falę rozkoszy, któraś z nich wywołała z ust Lei głośny krzyk. Sok prysnął z nastolatki, drąg wepchnięty do środka tylko częściowo go zatrzymał. Dygocząca rudowłosa starała się jeszcze resztką świadomości nadal trzepać trzymane członki.
- Dasz radę… jeszcze… w drugi... otwór…?
- Chciałbym - zapewnił, nieprzestając pożądliwie patrzeć na jej ciało. - Ale potrzebowałbym chwili. Może w międzyczasie ktoś inny cię wypełni? - zaproponował, ale to było wbrew zasadom wyznaczonym przez jej panią. Mógł ją mieć tylko jeden.
- Nie, skarbie. Dziś moje ciało jest tylko dla ciebie… - oblizała się lubieżnie, nie puszczając penisów. - Jak mogłabym ci pomóc?
Spojrzenie jej pani, zainteresowanie jakie okazywała, wystarczyło, aby Lei była posłuszną suką.
- Obciągnij mu - zaproponował jeden z widzów. - Posmakuj sama siebie.
Bosman tymczasem wysunął się z jej wnętrza. Pierwszy strumyczek spermy zaczynał skapywać na blat. Nie oponował, nastolatka więc wymsknęła się tym dłonią, które jeszcze jej dotykały i zsunęła ze stołu. Członki puściła jedynie na krótką chwilę.
- Nie uważacie, że jestem za czysta, panowie? - zapytała, rozglądając się wokół. - Możecie mnie udekorować…
Z tymi słowami uklękła ulegle przed bosmanem i pochwyciła ustami żołądź jego penisa.
- Ja już nie wytrzymam - usłyszała obok siebie młody głos. - Spójrz na mnie - poprosił, a gdy Lei się odwróciła wystrzelił jej na twarz.
Jęknęła z podniecenia, patrząc mu w oczy, gdy tryskał prosto na jej buzię. Samo ciepło i zapach spermy znów zakręcił jej w głowie, ale jak tylko chłopak skończył, ponownie wróciła do bosmana, biorąc go teraz głębiej w usta, połykając całego. Z początku wciąż wiotczał po przeżytym orgazmie, ale pod pieszczotami jej języka sytuacja zaczęła się powoli odwracać. Ktoś klęknął obok niej i wepchnął palce w jej cieknącą szparkę.
- I jak? Lubisz swój własny smak? - zapytał. Szumiało już jej w uszach, gdzieś niedaleko słyszała głośne, kobiece jęki.
Zamruczała potwierdzająco, wydając z siebie stłumiony jęk. Zaczęła poruszać głową, pieszcząc smakującą spermą i sokami męskość. Wargami zbierała napletek z żołędzia i w jego miejsce pojawiał się ruchliwy język.
- O, szlag - jęknął bosman. - Nigdy nie miałem takiej chętnej. Jesteś najlepszą dziwką w moim życiu - pochwalił ją, pęczniejąc coraz szybciej. Palce w cipce Lei przyspieszały, wydając mlaszczące odgłosy.
Nie potrafiła się przed nimi bronić. Doszła znowu, pulsując na tym intruzie i chaotycznie ssąc członka. Był już cały w jej ślinie, więc odgłosy były głośne i mokre. W chwilach wolnych od innych zajęć to było jej miejsce, dziwka nie mogąca przestać szczytować, gdy otaczali ją obcy, napaleni mężczyźni. I patrzyli inni.
Bosman znowu był gotowy, szybciej niż można było się spodziewać po mężczyźnie w średni wieku. Ale i Leilena nie była zwykłą kochanką.
- Jak cię teraz zerżnąć maleńka? - zapytał, a głos drżał mu z podniecenia.
- Ty wybierasz - powiedziała, cofając głowę i oblizując się. - Ale zgaduję, że zwykłe dziwki rzadko dają w dupę?
- Bardzo drogo - przyznał. Jednak zanim rudowłosa zdążyłą odpowiedzieć, marynarz który bawił się z jej cipką wsunął ubrudzone palce w usta.
- Wyczyść mnie! - warknął, co pewnie miało zabrzmieć dominująco, ale wyszedł z tego jęk prośby.
- Dziś możesz za darmo wcisnąć tego grubasa w moją nastoletnią dupę - Lei uśmiechnęła się lubieżnie, pozostając lubieżną dziwką i przyjęła palce w usta, wylizując z nich spermę i soki.
Bosman, będąc ponownie w stanie gotowości, szybko przystąpił do dzieła. Złapał rudowłosą za ramię, podrywając z podłogi i pchając przodem na stół.
- No to wypnij dla mnie tę dupeczkę - nakazał. W karczemnej sali panowała już mała orgietka. Prostytutki obsługiwały swoich klientów, rozochoconych zachowaniem Leileny. Jedna pieściła klienta ustami, pozostałe były gwałtownie brane na stole i krześle. Wciąż jednak pozostawło kilku marynarzy, którzy masturbowali się tuż obok nastolatki. Uczennica położyła się górną połową ciała na blacie, stając w szerokim rozkroku i oglądając za siebie.
- Obsłuż się - zamruczała, kręcąc biodrami. Ręce wyciągnęła na boki i chwyciła dwa kutasy, delikatnie przesuwając po nich swoimi paluszkami. - Zmieszczę cię całego…
- Lepiej dla ciebie, żebyś zmieściła - złapał mocno za jej pośladki i rozchylił na boki. - Inaczej będziesz wyła z bólu.
Jego żołądź była cała wilgotna, ale nawet mimo to, gdy zaczął się wpychać anus zapiekł boleśnie.
- No dalej, wypnij się - warknął na nią kochanek.
- Lubię… ból.. - wystękała dziewczyna, czując jak żołądź ją rozwiera, jak wciska się w bardzo ciasne przejście. Podniecało ją to, jej własne ciało stawiające w takiej chwili opór. Ból, rozchodzący się po całym ciele, ale jednocześnie stymulujący najwrażliwsze rejony, doprowadzał ją do stanu ekstazy. - Pchaj. W żadnej już czegoś takiego nie… poczujesz… - jęknęła głośno, gdy główka członka wpadła do środka brązowej dziurki.
- Więc się nacieszę za wszystkie czasy - sapnął, wpychając się na siłę głębiej, skupiony wyłącznie na własnej przyjemności. Wkrótce drobne ciało Lei znowu poruszało się w tył i w przód z całym stolikiem. Po paru chwilach marynarz przed nią sapnął zadowolony i bez żadnego dodatkowego ostrzeżenia opryskał jej twarz kolejną porcją nasienia.
- Podoba ci się, co? Lubisz być dziwką? - zapytał nieco bełkotliwie.
- Moje ciało służy do dawania rozkoszy… - wyjęczała, przełykając te krople spermy, które trafiły do rozchylonych ust. - Bycie dziwką mam we krwi…
Anus otulał intruza w pełni, prawie go masował, gdy Leilena poruszała dodatkowo biodrami. Niezależnie od sytuacji chciała zawsze dać pełnię przyjemności kochankowi, nawet jeśli zaraz po tym planowałaby go zabić.
Kolejne orgazmy posypały się jak klocki domina. Nasienie tryskało na pannę Mongle znacząc jej włosy, dłonie, ramiona i twarz, gdy marynarze dochodzili jeden po drugim. Ostatni skończył bosman, długo ciesząc się ciasnym tyłkiem nim zalał go własnym wytryskiem.
- To było świetne - pochwalił ją, dysząc przy tym ciężko. - Dla takich okazji wilk morski zawija do portów - zaśmiał się, dając nastolatce mocnego klapsa w tyłek gdy z niej wychodził.
- Może następnym razem też tu będę - mrugnęła do niego wesoło, zbierając palcem część spermy z policzka i wsadzając sobie do ust. Wiedziała, że to niemożliwe, ale niech ma nadzieję. Pomachała mu i skierowała się w stronę swojej pani. Kiedy już weszła po schodkach, zauważyła że łysy mężczyzna gdzieś zniknął, choć z antresoli nie było żadnego innego wyjścia. Selunarra nie miała też już przy sobie magicznej torby. Przysiadała na skraju stolika, najwyraźniej dopiero co wróciła znad barierki gdzie oglądała orgię.
- Brawo. Zadanie wykonane poprawnie… tylko strasznie się przy nim ubrudziłaś - uśmiechnęła się do swej uczennicy.
- Musiałam im coś dać, pani. Byli tacy napaleni… - Lei stanęła przy swojej pani, osuwając się na kolana. Podejrzewała, że załatwiali tu inne interesy, ale nie miała potrzeby dowiadywania się jakie.
- Słyszałam - Orbrynsar skinęła głową.
- Wszyscy słyszeliśmy - potwierdziła jej ogolona koleżanka. - Bardzo ci się podobało, prawda?
- Tak. Gdyby nie to, że pani mi zabroniła, pozwoliłabym im wszystkim. Ich żądza bardzo działa na moją - przyznała nastolatka.
- Chcesz powiedzieć, że cię nie zaspokoili? - wciąż bezimienna nieznajoma pochyliła się kusząco w stronę nastolatki, przygryzając lekko wargę. Wszystko to co zobaczyła i usłyszała i w niej wzbudziło żądzę.
- Doszłam kilka razy, ale jeśli otacza mnie tyle chętnych osób to potrzebuję znacznie więcej, żeby moje ciało przestało tak bardzo potrzebować seksu… - odpowiedziała cichutko uczennica.
- Biedactwo - mruknęła iluzjonistka. - Bo my właśnie skończyliśmy nasze spotkanie. Więc chyba już czas wracać do domu - wyprostowała się, poprawiając dopasowaną suknię. - Chyba, że chciałabyś coś zaproponować? - mistrzyni spojrzała uczennicy w oczy.
- Co tylko moja pani sobie zażyczy, nawet gdybym miała cierpieć zupełnie bez orgazmu - od razu rzekła Lei, naprawdę tak myśląc. To też była tortura, która potrafiła bardzo mocno podniecać. I później wybuchnąć efektownie, gdy napięcie stawało się zbyt wielkie.
- No to sobie pocierpisz - bez mrugnięcia okiem stwierdziła nauczycielka, odwracając się do swych kompanów. - Miło było was znowu spotkać.
- Ciebie też. Potrafisz zapewnić… unikalne okoliczności - przyznał zakapturzony.
Kobieta w czerwonej sukni nie odezwała się. Wciąż jednak pożerała Leilenę wzrokiem, dając jej do zrozumienia, że ma na nią ochotę. Z jakiegoś jednak powodu tego nie wypowiedziała.
- Leileno, pożegnaj się z państwem - rzuciła Selunarra.
Podniecona dziewczyna podeszła na czworakach najpierw do kobiety i nachyliwszy się pocałowała ją w stopę.
- Do widzenia pani…
Ta od razu, bezwstydnie rozłożyła przed nią nogi, czekając na reakcję. Leilena była zbyt podniecona, aby odmówić. Przesunęła się bardziej między uda, aby pocałować także łono kobiety, pozbawione choćby jednego włoska i bardzo mokre… za to z kolczykiem w łechtaczce. Jęknęła przeciągle, czując usta rudowłosej.
- No wiesz co? Miałyśmy już iść - zaśmiała się Orbrynsar, ale nie pogoniła swojej dziwki. Nastolatka też jęknęła. To była dekoracja, na którą sama miała ochotę. I w sutkach i pępku też. Nie mogła się tak szybko od tego oderwać, drażniąc szybkimi ruchami języka ten piękny guziczek, trącając zarówno kolczyk jak i łechtaczkę mocnymi pociągnięciami. Bezimienna ścisnęła lekko udami jej głowę, drżąc od przyjemności.
- Ten dzień jest pełen niespodzianek - zaśmiał się zakapturzony i nagle jakby czar prysnął. Okolczykowana dama położyła dłoń na głowie Lei i odepchnęła ją, delikatnie ale zdecydowanie. Dziewczyna posłusznie się oddaliła. Najwyraźniej kobieta miała jakąś pozę, którą chciała utrzymać. Dziwka od razu skierowała się do mężczyzny i powtórzyła pożegnanie, całując go w stopę.
- Do widzenia panu.
- Mam taką nadzieję - zapewnił z uśmiechem.
Kiedy jednak Lei się podniosła, jej pani trwała w bezruchu, zastanawiając się nad czymś i intensywnie wpatrując w koleżankę. W końcu uśmiechnęła się łobuzersko i zwróciła do swej uczennicy.
- Taka brudna nie będziesz przecież szła przez miasto. Poproś karczmarza o balię i pokój na zapleczu, dobrze?
- Tak, pani - skłoniła głowę, ale wstała i udała się w stronę baru. W przeciwieństwie do klienteli, obsługa nie była aż tak zadowolona z występu rudowłosej. Ostatecznie, to oni będą musieli wszystko posprzątać. Pieniądz jednak im nie śmierdział, więc szybko zabrali się za realizację zamówienia. Trio zeszło tymczasem do wspólnej sali i wymieniło ostatnie pożegnania. Ubrana w czerwienie para poszła do wyjścia, a przyobleczona w czerń podeszła do Leileny.
 
Zapatashura jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:25.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172