Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-11-2020, 12:49   #151
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Namiot zielarki wyglądał dla Leileny dokładnie tak samo, jak każdy inny, a mimo to Długi Kieł zaprowadził do niego dziewczyny bez chwili zawahania. Wejścia strzegła, dokładnie tak jak przestrzegał mężczyzna, młoda zmienna. Na podchodzacą trójkę nie zareagowała przyjaźnie. Wprost przeciwnie, zjeżyła się cała, jakby miała się rzucić do ataku.



- Przychodzę do Mądrej, by podzielić się wiedzą zdobytą na ziemiach czarodziei - Kieł powitał ją, zachowując spokój.
- Nie potrzebne nam plugawe sztuczki - odszczeknęła kobieta. Jej warkot był bardzo nieprzyjemny.
- Nie sztuczki - pokręcił głową. - Zielarstwo. Przepisy. Te dwie - wskazał na Leilenę i Siri - się nimi podzielą.
Strażniczka zmrużyła oczy. Źrenice zwęziły się u niej jak u wilka. Wciągnęła głęboko powietrze i jednym susem dopadła do czarnoskórej łapiąc ją za gardło.
- Jeśli choć krzywo spojrzysz na Mądrą - wypowiedziała w gardłowym, handlowym języku. - Rozpruję ci szyję.
Siri nie była w stanie odpowiedzieć, jedynie lekko pokiwać głową. Pokaz siły w połączeniu z potulną na niego reakcją usatysfakcjonował zmienną, która puściła swą ofiarę.
- Wejdźcie.
Gdy tylko rozchyliły się poły namiotu, Lei uderzył w nozdrza ciężki, roślinny zapach jakiegoś wywaru. Na środku niewielkiej przestrzeni stał blaszany garnek. Żar paleniska pod nim już wygasł, ale opary dalej unosiły się w powietrzu, wwiercając się w dziurki. Na posłaniu, przykryta kocem, leżała stara kobieta. Gdyby nie spłaszczony nos i spiczaste uszy mogłaby niemal uchodzić za człowieka. Jej ciało było prawie gładkie, tylko na odsłoniętych przedramionach porastały je jeszcze resztki siwego futra.
- O, Mądra - Długie Kieł przyklęknął z szacunkiem przed starowinką. - Przyprowadziłem z południa kobiety, które chcą podzielić się z tobą swoją wiedzą.
Czy to stare coś w ogóle jeszcze chodziło? Leilena zamaskowała wytrzeszcz lekkim ukłonem i dygnięciem. Lepiej żeby mądra była na chodzi, bowiem inaczej ten plan nie miał sensu.
- Witaj, Mądra - odezwała się z szacunkiem. Ciekawe ile miała lat stara kocica. - Kieł sądzi, że nasze przepisy z Akademii mogą okazać się użyteczne także tutaj - na wszelki wypadek zwaliła pomysł przyjścia tu na chłopaka.
- Przepisy? - język handlowy staruszki był bardzo płynny, w przeciwieństwie do tego jak posługiwali się nim jej młodsi pobratymcy, nie miał nawet warkliwego akcentu. Zielarka mówiła też płynnie i silnym głosem, nie jakimś szeptem osoby stojącej już nad swoim grobem. - Uczą was zielarstwa w waszych miastach?
- W naszej Akademii tak, Mądra. Choć zapewne Kieł byłby w stanie przekazać sporo sam, to jednak jego nie uczą kobiecych wywarów - Leilena skierowała rozmowę od razu na właściwe tory, zgodnie ze swoją obietnicą nie chcąc przebywać tu dłużej niż to konieczne.
Staruszka chyba zainteresowała się tym, co mogły jej przekazać dwie gładkie dziewczyny. Podniosła się bowiem ze swego barłogu. Była co prawda zgarbiona wiekiem, ale poruszała się bez pomocy żadnej laski, choć z pewnością nie za szybko.
- Kobiecych? - zaśmiała się. - Ale nasze kobiety są od waszych różne. I nasze płodne dni podlegają innym cyklom niż wasze. Tego się już chyba domyśliłyście? Bardzo was moje wnuczki obszczekały?
- Nie - zaprzeczyła grzecznie, choć zupełnie nieprawdziwie, Siri.
- U nas w Akademii są różne kobiety. Różnych ras. Nasza alchemia musi działać na wszystkie. W końcu Kieł też jest u nas - Lei pozwoliła sobie podsycić ciekawość Mądrej.
- Zatem opowiadajcie. A ja wam przyrządzę w międzyczasie specyfik, żebyście tak nie raziły w nosy moich wnusi. Nie miejscie im za złe, to taki okres w roku. Wy chyba macie podobnie? - zielarka całkiem sprawnie rozpaliła ognisko pod swoim kociołkiem, po czym chodząc to tu, to tam po namiocie wybierała z przeróżnych toreb jakieś zioła. Słuchała przy tym uważnie tego, co mówiła Leilena i Siri. Dopytywała o szczegóły, a czasem gdy handlowy język słabo przekazywał zawiłości nazw różnych ziół prosiła, by dziewczyny opisały jej ich wygląd. Napar, który podała im w drewnianych kubkach, pachniał całkiem przyjemnie. W jego smaku było trochę goryczki, ale nic od czego wykręcałoby usta.
- Od tego zaczniemy… jakoś inaczej pachnieć, tak? - dopytała Siri nim pociągnęła pierwszy łyk.
- Dokładnie. Teraz wasz pot jest dla nas bardzo charakterystyczny. I nie tylko pot - dodała, rubasznie się śmiejąc. - Podobają się wam moi wnuczkowie, co?
- Ale czy Kieł będzie nas po tym chciał? - zapytała nieśmiało Leilena. W swoim naturalnym wyglądadzie zawsze była ucieleśnieniem niewinności. - Jak to wypijemy? Jesteśmy tu dla jego użytku… I nigdy bym nie uległa innemu, chyba, że na polecenie. Co innego wnuczki - po swojemu trochę za bardzo paplała. Zwykle na taką gadaninę inni także więcej odpowiadali.
- Długi Kieł nie jest głupi. A ja coś niecoś słyszałam o tej jego magii. Nie bój się nic, między nogami nie uschniesz od tych ziół - zapewniła. Zmrużyła trochę oczy, ale nie wrogo, jak jej strażniczka przed wejściem. Chyba po prostu oczy już jej nie domagały. - A zatem to od wnusi taka jesteś wilgotna? Ech, ten Kieł. Najgorszy czas w roku wybrał na odwiedziny - cmoknęła językiem.
- Jego też dawno nie czułam i mi się chce. Ja zawsze taka jestem, jak u was ten czas jest raz w roku, to u mnie ciągle. Burza jest taka drapieżna... - przyznała szczerze całkiem. Wzięła łyk napoju. Akurat na coś takiego miała “antidota”. - Kieł nie miał dużego wyboru - wytłumaczyła go. - Teraz tylko mamy przerwę w nauce.
- To jak Kieł ma w głowie coś więcej niż wyschniętą trawę, to wam dzisiaj dogodzi. W podzięce za wiedzę, którą się ze mną podzieliłyście.
Wysłuchujący przytyków w swoją stronę tantrysta tylko zaciskał szczękę i patrzył pod nogi. Najwyraźniej w jego kulturze obowiązywał bezwzględny szacunek dla starszych. Audiencja w końcu dobiegła końca. Po wyjściu z namiotu, świeże powietrze które poczuła rudowłosa było prawie odurzające. I chyba nawet mikstura zadziałała, bo strażniczka już się tak nie jeżyła na widok dwóch ludzkich dziewczyn. Choć może po prostu wynikało to z tego, że była zadowolona, że już sobie idą? Na pewno coś pomieszało się z zapachami. Czasami najłatwiej było po prostu spytać i Lei zrobiła to, kiedy już nikogo blisko nich nie było.
- Kieł, jak teraz pachniemy?
- Prawie wcale. Czuję wasze ubrania, zapach waszych włosów. Ale nie czuję tych wszystkich seksualnych sygnałów, które normalnie bez przerwy wysyłacie - odparł. - Może teraz samice nie będą tak na was warczeć? Może - pokiwał głową sam do siebie.
- Może to ułatwić plan i jednocześnie go utrudnić - Lei mrugnęła do Siri. - No, ale skoro to dopiero jutro, to resztę zajęć organizujesz nam ty - tu już zwróciła się do chłopaka.
- Zajęć? - zdziwił się Kieł. - Do tańców was nie dopuszczą, polować nie lubicie - zaczął się zastanawiać.
- Ale lubimy się pieprzyć, co Lei? A przecież mądra pani zielarka powiedziała, że należy nam się nagroda - przypomniała.
- I jeszcze mógłbyś pewnie nas wykorzystać do podwyższenia swojego statusu, gdybyś tylko ruszył głową. Jak nic należy nam się to co lubimy najbardziej - zgodziła się z przyjaciółką Leilena.
- Nie wiem, czy jeszcze poszukuję statusu wśród swoich - przyznał nieoczekiwanie Kieł. - Zastanawiam się nad pozostaniem w Akademii i zgłębianiu mojej magii… i chętnych samic - zażartował, co nie było w jego stylu.
- Ja jestem bardzo chętna - zapewniła Siri. - Ci wszyscy silni mężczyźni... och, strasznie to na mnie działa. I muszę z tobą potrenować przed jutrzejszym występem.
Tantrysta ani myślał protestować. Ale żeby nie irytować samic, wstrzymał się od obłapiania dziewczyn aż do dotarcia do namiotu.
Mężczyzna nie był specjalnie utalentowanym magiem, ale przynajmniej właściwie obierał sobie priorytety. Opanował bowiem zaklęcie, które dodawało mu wigoru. W konfrontacji z niewyżytą Leileną może i go to nie ratowało, ale większość ludzkich kobiet mógł z pewnością wymęczyć do nieprzytomności. A do tego ogromne ilości spermy, które z siebie wyrzucał! Lei mogłaby pożywiać się wyłącznie nią i nie chodziłaby głodna. Wspólne figle trwały do późna, ale Lei wcale nie była gotowa spać. Po głowie chodziła jej bowiem ciągle jedna myśl. Zapytała zatem kolegę o to, gdzie śpi Burza.
- Nie bój się - zmienny po swojemu źle zinterpretował pytanie. - Daleko, nic nie słyszała i nie będzie ci robić kłopotów. Ona zawsze śpi na obrzeżach wioski, pierwsza gotowa bronić siostry i braci, gdyby zwiadowcy ostrzegli przed niebezpieczeństwem.
To już była jakaś informacja. Ostatecznie namiotowa osada nie była taka wielka, nastolatka nie musiałaby tak długo chodzić, jeśli miałaby sprawdzić tylko tipi na samym skraju.
- To wiesz czy nie wiesz? - Lei lekko przekrzywiła głowę, uśmiechając się tak jak gdyby to było wyzwanie, nie pytanie na które odpowiedź ją faktycznie interesuje.
Zadziałało. Kieł zmarszczył w zamyśleniu brwi.
- Lubi oglądać wschody słońca, więc na pewno rozbiła namiot po wschodniej stronie. No i nie dobrała sobie samca, więc będzie spać w małym namiocie - nie była to informacja idealna, ale już bardzo ograniczała teren do sprawdzenia.
- No dobrze, coś tam główkujesz - roześmiała się Lei i nie ciągnęła już dalej tego tematu, kierując rozmowę na inny.
 
Lady jest offline  
Stary 21-11-2020, 22:27   #152
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Gdy zapadła już noc, niestety z racji błyskawicznie zbliżającej się pełni niezbyt ciemna, Leilena przystąpiła do realizacji swojego pomysłu. Korzystając z zaklęcia niewidzialności wymknęła się z namiotu Długiego Kła. Okolica pogrążona już była we śnie. Dziewczyna wiedziała, że straż pilnująca obozowiska kryła się gdzieś na równinie, wypatrując niebezpieczeństwa z daleka i nikt nie powinien móc przyłapać jej na samowolnym spacerze. Zostało zatem tylko odnaleźć Burzę. I okazało się to całkiem łatwe. Namiotów na wschodnim obrzeżu nie było wiele, w dodatku z powodu typowych, halruańskich upałów, niemal każdy spał z uchyloną połą wejścia. Szczególnie zmienni, którzy będąc w rui pokrywali się futrem. Wystarczyło cichutko zajrzeć do kilku wnętrz i już. Ruda kocica spała sobie w najlepsze. Upewniwszy się gdzie jest, Leilena na wszelki wypadek cofnęła się i wybrała miejsce osłonięte z jak największej ilości stron, nie tuż przy namiocie Burzy, aby była jak najmniejsza szansa, że ktoś na nią przypadkiem wpadnie albo od razu wywącha. Starała się nawet stanąć pod wiatr. Dopiero wtedy odezwała się w głowie kocicy.
~Śnisz o mnie? ~
Myśli zmiennej, które dotarły z powrotem do Lei były rozproszone, senne i zdezorientowane.
~O kim?~
Lei przychodziło do głowy mnóstwo pomysłów, teraz kiedy już poczuła możliwości mocy od swojej pani. Niegrzecznych, nawet czysto złych, a czasami po prostu zabawnych. Postanowiła jednak z Burzą trzymać się początkowego planu.
~O swojej pani, do której się tulisz w nagrodę za bycie grzeczną kotką…~
No, może tylko trochę. Chciała sprawdzić reakcję kobiety, kiedy nie było nikogo, kto mógłby widzieć jej reakcję.
~Pani. Tak.~
Myśl niosła ze sobą uczucie przyjemności. Ze swojej kryjówki Leilena dostrzegła ruch w namiocie, Burza chyba przeciągała się przez sen.
~Będę nią. Spełnię twoje marzenie. Chcesz tego, Burzo? Rozszarpiesz moich wrogów, a w nagrodę obie oddamy się przyjemności. ~
Rudowłosa jak zawsze wypływała na pełne wody. Musiała przyznać, że takie kuszenie było podniecające. Czy powoli stawała się taka jak Nessalina? A może była nią już wcześniej?
~Tak. Będę ci posłuszna, pani. Będę wiernie służyć.~
Szkoda, że kocica praktycznie mówiła przez sen. Nie była to jeszcze ta forma komunikacji, do której był zdolny sukkub. Ale z pewnością w podświadomości Burzy siedziała chęć bycia zdominowaną. Gdyby tak jeszcze przekuć to na rzeczywistość…
~Wystarczy, że z rana po Rytuale Płodności opuścisz swoje plemię i udasz się na północ do najbliższego lasu. Będę tam czekać i zmienię twoje życie w to co najbardziej pragniesz.~
Obietnica została wystosowana, Lei trochę nie do końca wierzyła, że to wystarczy. No chyba, że pragnienie Burzy było naprawdę duże, a prawdziwe więzi z jej ludźmi luźne. Fantazjowanie nic jej jednak nie kosztowało. Zmienna przekręciła się na swoim pledzie.
~I co ze mną zrobisz, pani?~
~Pomyśl o najlepszej rzeczy, jaka cię do tej pory spotkała w życiu, największej przyjemności…~
Leilena postanowiła jeszcze wykraść nieco wiedzy o Burzy, splatając zaklęcie dzielenia się wspomnieniami. Po chwili zobaczyła kocicę. Młodszą, mniej postawną, mniej groźną. Wciąż jednak pokrytą futrem, co szybko wyjaśniła dalsza część wizji. Zmienna dyszała w objęciach dwóch samców, wypełniających jej obie dziurki, zaspokajających się nią jak zabawką. Wkoło niej poruszały się rozmazane sylwetki, widać niezbyt istotne w tym wspomnieniu. Jękom i powarkiwaniom samców towarzyszyło rytmiczne bębnienie, jakby jakiejś muzyki. Burza miała błogi wyraz twarzy, wyrażający odczuwaną przyjemność.
Dwóch samców. To odrobinę utrudniało sprawę, w końcu Lei wolałaby, aby to za nią uganiała się Burza. Poprosiła więc o coś innego.
~Jak zwierzęta. Doskonale. Teraz pomyśl o tym, czego pragniesz najmocniej, czego chciałabyś doświadczyć.~
~Dobrze, moja pani…~
Kobieta zamruczała w myślach Leileny. Wizja się zmieniła. Tym razem Burza była skrępowana. Związane ręce i nogi nie pozwalały się jej swobodnie poruszać. Była oddana na łaskę i niełaskę swego oprawcy. Nie mogąc niczego odmówić. Rudowłosa zadała kolejne pytanie, chcąc wyciągnąć jak najwięcej szczegółów.
~Od kogo?~
~Od ciebie, pani~
W skrytości swojej wyobraźni, Burza była faktycznie bardzo uległa. Przypominała przez to Leilenie Aithe i Jinę. A rudowłosą to podniecało, prawie tak mocno jak późniejsza wizja tulącej się do niej kotki, którą mogłaby głaskać. Aż zadrżała, ale nie był to czas na to.
~Doskonale. Poranek po Rytuale Płodności, w lesie. Gotowa do zostawienia swoich, aby oddać się innemu życiu. Poświęcić hedonizmowi. Wtedy będę czekać. ~
I przerwała komunikację, wracając do namiotu Kła.

(***)

Gdyby nie to, że Leilena praktycznie nie musiała spać dzięki magicznemu kolczykowi, to na pewno nie wyspałaby się po nocnych odwiedzinach u Burzy. Wioska bowiem ożyła jeszcze przed świtem. Każdy czymś się zajmował. Oprawiano zwierzęta, by podczas święta było co jeść, ubijano ziemię na środku obozowiska, by młodzi mieli się gdzie wykazać. Ogromne, skórzane zbiorniki napełniano wodą, nawet dzieci pomagały nosząc owoce.
Młodzieńcy skupiali się w tym czasie na sobie, ćwicząc. Jedni wymachiwali bronią, inni wykonywali skłony i przysiady by rozciągnąć i rozgrzać mięśnie.
- Oby się nie przemęczyli - jęknęła żartobliwie Siri, przypatrując się wszystkiemu z namiotu Kła. - Wolałabym ich w formie, kiedy będę ich ujeżdżać.
- Pewnie myślą tylko o jednym, dlatego tak się rzucili do pracy. Inaczej mogliby nie wytrzymać do nocy - roześmiała się Lei, która brak snu właśnie zajadywała, wpychając sobie do ust jedzenie niczym Lily.
- My też myślimy tylko o jednym, a nie pracujemy tak ciężko - odparła Siri, niezgodnie z prawdą. Sama bowiem, od przybycia do wioski pełnej rozpalających jej wyobraźnię barbarzyńców, imała się pracy kiedy tylko mogła.

Oczekiwanie sprawiało, że czas dłużył się niemożliwie. Dzień wydawał się nie kończyć, a niemal uwięziona w namiocie Kła Leilena po prostu się nudziła, nie mogąc zaspokoić ciekawskiej natury. Nadejście wieczora powitała z ulgą, gotowa do zrealizowania kolejnego kroku swojego zadania.
Księżyc w pełni świecił jasno, a do tego centrum namiotowej wioski rozświetlały ogniska. Podekscytowani zmienni niemal już wrzeli z podniecenia, co akurat wcale nie działało na korzyść ludzkich dziewczyn. Samice pilnowały bowiem swoich samców... nie swoich zresztą też, by trzymali się z dala od łysych. Jeszcze przez chwilę Lei i Siri musiały się zadowalać Kłem.
- Ostatnia szansa - poddenerwowana murzynka szeptała do ucha przyjaciółki, gdy razem z Długim Kłem zbliżały się do placu. Widzowie rozsiadali się na obrzeżach, a młode samce powarkiwały na siebie wzajemnie, trzymając dystans. Leilena wypatrzyła już posiłki i napitki, których się spodziewała. - Co robimy?
Rudowłosa zamiast odpowiedzi pocałowała najpierw Siri w usta. Też była nakręcona, choć ją bardziej ciekawiła kradzież Burzy. Oderwała się od przyjaciółki po dłuższej chwili.
- Pójdę tam jako Mądra i doleję rozweselacza do wody - zadeklarowała. - Mogłybyśmy spróbować pod niewidzialnością, ale duży tam ścisk i mają dobry węch. Ty lepiej poczekaj tutaj. Masz jakieś przydatne na dziś zaklęcia na podorędziu, w razie czego?
Ciemnoskóra oblizała z rozkoszą usta.
- Ekhm. Mam nadzieję, że przydatne. Uroki, uśpienie, niewidzialność i oczywiście wigor, dla chłopaków - wymieniła.
- W porządku. Jak mnie odkryją, to twoja głowa w tym byśmy dały radę uciec - Lei uśmiechnęła się. - Nie mogę wyjść z namiotu jako Mądra, więc zacznę od zniknięcia. Myślisz, że Kieł ucieszy się, jak wróci kobieta githzerai, czy może lepiej zostać sobą?
- Za Kła się nie wypowiadam. Ale ja wolę ciebie drobną, rudą i szaloną - odpowiedziała z przekonaniem przyjaciółka.
- Nie ma sprawy, myślałam, że chcesz specjalnie zadowolić swojego kolegę - mrugnęła do niej i chwilę później zniknęła po wypowiedzeniu zaklęcia. Teraz trzeba było tylko dotrzeć ostrożnie do namiotu Mądrej, w końcu skąd najlepiej było wyjść?
Wieloletnie doświadczenie w podkradaniu się, ukrywaniu i podglądaniu, znowu przyniosło owoce. Gwarne wioska była pełna zmiennych, przechadzających się nerwowo to tu, to tam. Cicha i niewidzialna nie wchodziła im jednak w drogę. I najwyraźniej napar, który dostały z Siri od starej zielarki też działał, bo niczyje nosy nie marszczyły się podejrzanie, gdy nastolatka mijała zwierzęcych ludzi. Pierwszy problem pojawił się dopiero pod namiotem Mądrej - jej strażniczka. Kobieta siedziała na ziemi, nerwowo grzebiąc pazurem w ziemi. Chyba nie była zbyt szczęśliwa z powodu obejmowania posterunku, gdy inni się bawili. Dla Lei to nie ona była problemem, a sama Mądra. Ilość zaklęć, którymi dysponowała Leilena, mogły spokojnie sobie z problemem strażniczki poradzić. Podkradła się od tyłu do namiotu i spróbowała, czy da się wśliznąć do środka podnosząc płótno odrobinę do góry. Prosty pomysł, okazał się nad wyraz skuteczny. Znowu potwierdzały się słowa Kła, że w samej wiosce nikt nie dbał specjalnie o jakieś środki bezpieczeństwa. Dziewczyna ostrożnie przypatrzyła się wnętrzu, chcąc znaleźć starą zmienną. Dostrzegła ją ponownie w jej barłogu, przykrytą pledem i oddychającą równo. Chyba sobie po prostu smacznie spała. Na to właśnie liczyła rudowłosa. Nie chciała nic robić tej kobiecie, w końcu całkiem dobrze się im przysłużyła. Powoli przesunęła się w stronę łóżka i bardzo ostrożnie dotknęła leżącej. Zaklęcie niestety wymagało dotyku. Staruszka mlasnęła tylko przez sen i zawinęła się mocniej w koc, ale na szczęście się nie obudziła. Czar po chwili zaczął działać i Leilena przyjęła nową, cieszącą się w okolicy dużym posłuchem, formę. Jedyną różnicą, jaką wprowadziła względem tego co widziała przy spotkaniu z Mądrą, była jej własna torba bez dna, w której znajdowało się wszystko, co było potrzebne. Lei wstała i przyjęła zapamiętaną postawę, powoli przesuwając się do wyjścia, a potem opuszczając namiot, przygotowana do szybkiego uciszenia strażniczki gestem i słowem. Nie chciała tu żadnych podniesionych głosów. I miała rację.
- Szacowna - strażniczka poderwała się z ziemi jak oparzona. Futro zjeżyło jej się ze wstydu, że została przyłapana w pozycji… cóż, mało formalnej. - Myślałam, że udałaś się na spoczynek - przynajmniej nie podnosiła głosu, odnosząc się do przemienionej Lei z uniżonym szacunkiem.
- Zmieniłam zdanie, wnusiu - “Mądra” wpatrywała się w strażniczkę. - Postanowiłam, że w tym roku uweselę wam rytuał. No już, biegnij tam. Dziś nie musisz starej pilnować.
- To żaden problem, Szacowna - strażniczka pokłoniła głowę. - Jeśli mam iść na rytuał, to i tak kierujemy się w tę samą stronę - poczucie obowiązku działało jednak na niekorzyść Lei.
- No już, szu! - stara machnęła ręką, jakby odganiając natrętnego kota. - Bo się rozmyślę. Pomożesz mi potem, sama dojdę! - obruszyła się.
Kobieta zdziwiła się taką reakcją, ale nie protestowała. Ukłoniła się tylko posłusznie i żwawym, sprężystym krokiem ruszyła przed siebie. Tak naprawdę rudowłosa chciała jej oddalenia tylko ze względu na jeszcze jedno zaklęcie, które zamierzała po sobie pozostawić. Cofnęła się i w wejściu do namiotu przywołała niewidzialnego służącego, który miał pomóc Mądrej, gdyby się obudziła i potrzebowała na przykład wody. Może po ciemku i w półśnie nie zorientuje się od razu, wszczynanie alarmu nie brzmiało na dobry pomysł.
Dopiero wtedy ruszyła ku miejscu przygotowanemu na rytuał. Powolny, przystający do starej postaci krok, pozwalał dziewczynie jeszcze lepiej przyjrzeć się panującej w wiosce atmosferze. Teraz lepiej wyłapywała pełne żądzy spojrzenia, jakie rzucali sobie wzajemnie zmienni. Samice wtulały się w swoich samców, a twarze samotnych mężczyzn wykrzywione były w gniewie i frustracji.
Kiedy Lei dotarła już do areny zmagań młodzieńców, rytuał już się rozpoczął. Dwójka młodzieńców krążyła wokół siebie jak… cóż, jak zwierzęta. Jeden wydawał się mieć znaczącą przewagę. Postawny, z ramionami grubszymi niż uda Leileny górował nad znacznie szczuplejszym przeciwnikiem. Zaatakował wściekle, z rozmachem… i spudłował. Drobniejszy zmienny okazał się bardzo szybki i na pozór bez trudu usunął się z drogi oponenta, doprowadzając go do wściekłego ryku. Widzowie klaskali i śmiali się. Z wyjątkiem zebranych we wspólnej grupce samic, które wszystkiemu przypatrywały się z wielką powagą. Oraz Siri, która siedziała na uboczu, wtulona w Długiego Kła.Inni zmienni trzymali się od nich z daleka. “Mądra” ruszyła wprost do miejsca z wodą i jedzeniem, pozornie nie zwracając na nic ani na nikogo uwagi. Skupieni na walce zmienni z kolei nie zwracali uwagi na staruszkę, która bez jakichkolwiek problemów dotarła do zbiornika z wodą. Tyle, że stała przy nim jedna z młodszych samic. Popijała z kubka, z szerokim uśmiechem oglądając wydarzenie. Lei nie sądziła, aby tak szanowana kobieta pytała w tej ich społeczności o pozwolenie na zrobienie czegoś, dlatego też wyciągnęła z torby pierwszy bukłak i odkręciła, zamierzając po prostu wlać do zbiornika, z którego kobiety czerpały. Młodsza nie zaprotestowała, ale nie omieszkała zadać pytania.
- Co to takiego?
- Pomyślałam sobie, że zrobię coś dla wnucząt, aby tegoroczny rytuał był wyjątkowo płodny - Mądra roześmiała się, takim tonem, jaki Lei zapamiętała ze swojego spotkania z nią.
- Och - młoda dziewczyna chyba się zarumieniła. Trudno było powiedzieć po futerkiem pokrywającym jej twarz. W zbiorniku wody było całkiem dużo, więc i alkoholu trzeba było dolać niemało. To, przynajmniej w teorii Kła, powinno zneutralizować agresję kocic. Leilena zamierzała wlać tyle, ile było trzeba, ale też nie tyle, aby “woda” zrobiła się tak mocna, że po jednym kubku powali pijącą z niego kobietę. Sprawdzała empirycznie, próbując. I mlaskając z zadowoleniem, pomrukując przy tym coś do siebie.
- Czy… mogę spróbować? - nieśmiało zapytała dziewczyna, gdy Leilena doprawiła już wszystko jak należy.
Mądra wzięła od niej kubek, zaczerpnęła do niego wody i podała kocicy.
- Pij wnusiu, byle szybko. Bo smak moich ziół nie bywa czasem najlepszy - roześmiała się znowu.
- Eee… no dobrze - dziewczyna skinęła głową, po czym wzięła dwa, duże hausty. Skrzywiła się trochę, ale chociaż nie rozkaszlała jak od taniego bimbru. - Piecze w język - podsumowała trochę niewyraźnie, dysząc przy tym w próbie ukojenia pieczenia.
- Nie ma być dobre - zarechotała Mądra. - Tylko skuteczne.
I z tymi słowy ruszyła w stronę namiotu Kła, licząc, że uda się zniknąć niepostrzeżenie z oczu zajętych obserwacją walki “wnucząt”. Świąteczny, zrelaksowany nastrój mieszkańców, bardzo ułatwiał Lei zadanie. Ponownie przyjęła swoją formę i ukradkiem wróciła do Długiego i Siri. Nikt nie zwrócił uwagi na jej powrót, nikt nie zaczął dopytywać, gdzie była. Zebrana grupka widzów, raptem kilkanaście osób, przyglądała się temu, jak o zwycięzcę walki kłóciła się mała grupka samic. Wielki siłacz, krwawiąc z rozciętego boku, ze spuszczoną głową zszedł z areny. Kieł wyjaśnił, że młodzi zawsze walczą do pierwszej krwi. Otrzymywanie i zadawanie ran jest częścią dorosłości i bez tego nikt nie może zostać uznany za mężczyznę.
 
Zapatashura jest offline  
Stary 05-12-2020, 17:34   #153
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Zadowolony z siebie, drobniejszy mężczyzna stał wyprostowany, dumnie prężąc wątły tors. Już tylko dwie samice powarkiwały na siebie, musząc ostatecznie określić swoją hierarchię. Która pierwsza będzie miała prawo wybrać samca. Była to Burza i trochę większa od niej dziewczyna o szarej sierści. Z tej dwójki to właśnie wypatrzona przez Leilenę kotka musiała odejść z podkulonym ogonem. I udała się do wodopoju. Nie sama zresztą, parę innych samic też gasiło już pragnienie.
- No, udało ci się? - podekscytowana Siri spytałą przyjaciółki, korzystając z tego, że widzowie pokrzykiwali radośnie, patrząc jak najważniejsza z samic odciąga swojego partnera na bok, by zrobić z niego pełnego mężczyznę.
Lei usiadła obok czarnoskórej, myśląc już jak to sprawić, aby Burza nie dostała żadnego z mężczyzn. Nie zamierzała przy tym oczywiście odmawiać zabawy przybranej siostrze.
- To się okaże, musimy trochę poczekać - wzrokiem wskazała na wodopój. - Zobaczymy co Kieł miał na myśli mówiąc o reakcji tych kocic na alkohol.
Na razie nie było widać żadnych reakcji. Kolejna para młodzieńców wyszła na arenę, gotowa za cenę krwi przypodobać się obserwującym ich kobietom. Z wyjątkiem jednej, która bez skrępowania pozbyła się ubioru i dosiadała właśnie publicznie pierwszego zwycięzcę. Pierwsi widzowie, głównie pary, zaczynali odchodzić gdzieś do swoich namiotów. Sami odczuwali przemożną chuć, a widok kopulującej parki wystarczył, by postanowili zająć się sobą. Kieł też wiercił się już niewygodnie, z dostrzegalnie wypchanymi spodniami.
- Ulżyć ci jakoś? - zaoferowała ciemnoskóra, sama potrzebująca od dawna ulgi.
- Wytrzymam - odparł krótko mężczyzna. Błyskawicznie się jednak rozmyślił. - Ale nie będę odmawiał.
Zadowolona tantrystka szybko rozsupłała jego spodnie, niczym urodzinową paczkę i wydobyła czerwonego, żylastego penisa.
- Chcesz też polizać? - spytała Lei. - Czy jest cały mój?
- Baw się dobrze - zachichotała rudowłosa. - Ja chętnie sobie pooglądam występy - zadeklarowała, choć usiadła tak, że sukienka podwinęła się praktycznie na sam koniec ud.
- Twoha staha - odpowiadanie z pełnymi ustami było niekulturalne, ale nikt chyba o tym nie wspomniał Siri. Zmienny jęknął z przyjemnością, gdy jego męskość zanurzyła się w ustach tantrystki.
Nowi konkurenci byli bardziej wyrównani pod względem umiejętności i fizycznych predyspozycji. Gdyby Lei miała większe predyspozycje do przemocy, może nawet pojedynek by się jej podobał. Zamiast tego jej uwagę bardziej przykuwało to, co robiły samice... albo czego nie robiły. Podczas pierwszego starcia wśród zmiennych toczyły się kłótnie i drobne przepychanki o to, która będzie mogła sobie przywłaszczyć zwycięzcę. Tymczasem wszystkie wyglądały dość potulnie. Czyli to rzeczywiście mogło działać. A potulne kocice mogły nie rozpalić zwycięzców, ani nawet nie zabrać ich. Lei zamierzała poczekać na pierwsze oznaki od samców, na razie skupiając się na Burzy. Zastanawiała się co mogłoby ją skłonić do odejścia z tej społeczności. Kompromitacja wśród nastawionych na agresywność pobratymców? Takim czymś mogłoby być oddanie “łysej” jakiemuś zwycięzcy. Rudowłosa zamierzała wykorzystać do tego magiczną sugestię, jak tylko nadarzy się do tego okazja. I zanim samce zabiorą się za nią i Siri.
Walka dobiegła końca i krew znowu zrosiła arenę. Jedna z samic podniosła się, zamierzając pójść do zwycięzcy. Burza zastąpiła jej drogę. Coś, co zapowiadało się co najmniej na poważną pyskówkę, walkę o dominację, skończyło się błyskawicznie. Jeden ryk i popchnięcia, wystarczyło by upojona kotka, na którą Lei ostrzyła sobie zęby, spuściła po sobie uszy i odpuściła, sprowadzając na siebie śmiechy jej towarzyszek. Usatysfakcjonowana triumfatorka złapała zwycięskiego samca za gardło i odprowadziła sobie na bok. Czekała ją długa zabawa, jeżeli wnioskować po pierwszej parce, która wciąż się sobą zabawiała. A mówiąc o parkach, nie sposób było nie wspomnieć o Siri, która właśnie doprowadziła Kła do głośnego orgazmu. Sperma, którą zaczął wystrzeliwać w gardło tantrystki bardzo szybko zaczęła jej wyciekać z ust, a taki widok tylko rozgrzewał Leilenę. Podpowiadały jej też, że trzeba było coś zrobić. Usiadła plecami do większości patrzących i zacięła się w dłoń, przywołując magię ze swojej krwi. Było to wygodniejsze niż wyciąganie tutaj języka i plastra miodu. Potem splotła nici magii, jej wzrok odszukał Burzę.
~Lubisz jak się z ciebie śmieją. Będziesz dziś przegrywać, a potem będziesz moja...~
- Wcale nie! - ofiary Lei krzyknęła na głos, co wywołało kolejną salwę śmiechu reszty samic. Ot, samospełniająca się przepowiednia. Podpite zmienne nie były jednak agresywne. Wprost przeciwnie. Jedna z nich złapała zdenerwowaną Burzę i przytuliła do siebie, a jakaś inna jeszcze napoiła ją alkoholem. Atmosfera drastycznie się zmieniła, przypominając coraz bardziej ludzkie biesiady. A to wprowadzało chcących się wykazać młodzieńców i widzów w konsternację. Nawykli do rywalizacji, nie za bardzo wiedzieli jak reagować na chichot. W efekcie kolejna grupka gapiów zaczęła się rozchodzić, a dorastający wojownicy niepewnie przystąpili do konfrontacji.
- Chyba ci się udało - Kieł zwrócił się do Lei, gdy fala przyjemności już z niego spłynęła. - Normalnie zaczynałyby się już szarpać, bo dobrych kandydatów jest coraz mniej - faktycznie, nie licząc dwójki na arenie, zostały już tylko czterech uczestników święta czekających na swoją kolej.
- Chyba czas sprawdzić, czy możemy się już zaprezentować - rudowłosa szturchnęła Siri. W końcu właśnie po to tu przybyły, zanim Lei wymyśliła sobie własny powód. To wcale nie znaczyło, że nie chciała zostać zerżnięta, jej dziurki aż pulsowały z niecierpliwości. Jak zwykle zresztą.
- Chcesz pójść do tych futrzastych imprezowiczek? Czy po prostu po walce chcemy złapać dzielnych, jurnych barbarzyńców dla siebie? - spytała. Choć cały pomysł oddania się stadu dzikusów był jej, o jednak spryt Lei stworzył cały plan.
- Może na początek sprawdźmy reakcję na nas, spacerujące wzdłuż areny? - zaproponowała rudowłosa.
- W porządku, ale brzmi trochę nudno. Może będziemy dopingować chłopaków? - Siri chyba namówiła sama siebie, bo wstała na równe nogi z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Nie przypominam sobie, by coś tego zakazywało - wtrącił się Kieł, chyba tylko po to, by być częścią rozmowy.
- Myślałam raczej o powolnym rozbieraniu się na ich oczach - ciemnowłosa chyba żartowała, myśląc, że Lei chce tylko grzecznie dreptać. Dziewczyna wstała i objęła przyjaciółkę, całując ją w usta. Poczuła słony posmak nasienia ich kolegi.
- Podoba mi się - zgodziła się murzynka. - A zatem stajemy do konkurencji. I w przeciwieństwie do nich - skinęła ku rozchichotanym samicom. - My się nie zadowolimy jednym.
- Ja mogę mieć nawet przegranych - zgodziła się panna Mongle i poprowadziła przyjaciółkę w stronę areny. Ani trochę nie mogła już się powstrzymać, więc w trakcie ugniatała jędrny pośladek. - Pokaż im wszystko, kochanie. Nie mogę się doczekać, aż się na ciebie rzucą.
- Byle z fiutami, a nie pazurami - zaśmiała się dla dodania sobie odwagi. Wzięła jeszcze jeden, głęboki oddech i zdecydowanym ruchem zdjęła z siebie bluzeczkę, obnażając swoje duże, krągłe piersi. Zakręciła ubraniem nad głową.
- Dalej, szary! - nie miała pojęcia jak nazywają się rywale, więc po prostu rozróżniła ich po kolorze futra. - Nie daj się.
Choć okrzyk miał w zamierzeniu zdopingować młodzieńca, wywarł przeciwny efekt. Ogłupiały mężczyzna zatrzymał się w pół kroku. I pewnie oberwałby w żebra, gdyby nie to, że jego przeciwnik też stanął jak słup.
- No ej, to bardzo ładne widowisko! - pogoniła ich Leilena, która oczywiście nie bawiła się w dużą ilość odzienia. Jej sukienka była jedynym jego elementem i teraz już praktycznie nie zasłaniała bioder małej dziewczyny. - Wygrany będzie mógł sobie wybrać, którą z nas się zabawi. Przegranemu zostanie ta druga.
Tego było za dużo nawet dla pijanych zmiennych. Dwie, najmniej zmęczone przez alkohol, wstały niepewnie na nieposłuszne nogi i ruszyły w kierunku dziewczyn. I jedną z nich był Burza.
- E, jedna na jedną to nie tak źle - rzuciła Siri. Teraz cieszyła się, że nie zrzuciła jeszcze z siebie spódniczki, bo dzięki temu miała pod ręką sakiewkę z komponentami. - Która jest twoja?
- Burza - odpowiedź przyszła natychmiast. Nie natychmiast natomiast przyszło Lei wybranie narzędzia. Cóż, może gdyby to była inna kocica… ale tu chuć podsuwała rudowłosej co powinna zrobić. Sięgnęła do swojej niedłącznej sakwy i jej dłoni pojawił się bicz. Uśmiechnęła się drapieżnie do zbliżającej się.
~Tak, to twoje przeznaczenie…~
Ruda potrząsnęła głową, jakby miało to jej pomóc pozbyć się natrętnej myśli. Warknęła, a pazury na jej palcach wydłużyły się. Gdyby nie to, że kiwała się już pijana na boki, pewnie byłaby całkiem straszna. Siri ruszyła na bok. Lekcje Theoduinna w końcu miały się na coś przydać. Dziewczyny dysponowały magią i panowały nad swoimi ciałami. Miały przewagę. A to oznaczało, że lepiej przejąć inicjatywę i okrążyć przeciwniczki. Lei nie zamierzała tego robić. Była zdecydowana upokorzyć Burzę szybko. Strzelił bicz, a rudowłosa wyzwoliła tkwiące w nim zaklęcie. Zamroczony trunkiem umysł zmiennej nie był w stanie mu się oprzeć. Uniesione gniewnie ręce momentalnie opadły, a i tak już rozbiegany wzrok teraz zrobił się zupełnie maślany. Druga tantrystka miała bardzo podobny plan, choć ograniczyła się do zaklęcia sugestii.
~Podejdź. Uklęknij. Daj wszystkim do zrozumienia, że jesteś moja.~
Panna Mongle nie miała litości dla swojej upatrzonej ofiary. Od czasu mamy i Aithe bardzo polubiła również tę stronę tego typu zabaw. Ruda kotka opadła na kolana. Tak wyglądała jeszcze lepiej, jak dobrze wytresowane zwierzątko. Podeszła do swojej pani, powoli machając ogonem. Zgodnie z magicznym rozkazem uklękła tuż przed nią.
- Jestem twoja - oznajmiła pustym, mechanicznym głosem.
Leilena nie mogąc się powstrzymać, położyła dłoń na głowie kotki i pogłaskała ją.
~ Grzeczna. Teraz pokaż wszystkim samcom, że pozwalasz im mnie mieć.~
Celowo przekazała to w ten sposób, nie mając tak naprawdę pojęcia o ewentualnych subtelnościach w tego typu sprawach.
Siri była niewiele mniej litościwa, kontrolując drugą zmienną, ale nie mniej widowiskowa. Pocałowała bowiem namiętnie nieznajomą, po czym dając jej delikatnego klapsa odesłała do towarzyszek. Burza zaś potulnie, nie wstając z ziemi, pocałowała stopy Leileny. Wśród nielicznych widzów, którzy wciąż siedzili wokół placu wywołało to nerwowe reakcje. Na szczęście zamiast do przemocy, skłoniło ich do wstania i opuszczenia widowiska.
Jeden z walczących samców skorzystał z całego tego zamieszania i w niezbyt honorowy sposób, z zaskoczenia, powalił i przygwoździł oponenta do ziemi. Jako kolejny zwycięzca powinien czekać na samicę, która go zechce… Ale żadna do niego nie podchodziła.
- Nie chciałbyś sam wybrać? - po chwili takiego bezruchu zapytała Leilena, pozostawiając Burzę na ziemi. Chwyciła swoją sukienkę i jednym ruchem zdjęła ją przez głowę. - Nasze ciała są równie dobre do rżnięcia. A może nawet lepsze.
- Ale… to zawsze samice wybierają. To...eee… ty możesz wybrać - wodził wzrokiem od Burzy do Lei. Najwyraźniej panna Mongle uzyskała oficjalnie prawo wyboru, choć młodzieniec kompletnie nie wiedział jak się w tak dziwacznej sytuacji zachować. Rozpite zmienne skwitowały to kolejna salwą śmiechu. Najwyraźniej gdy raz się rozweseliły, nic już nie mogło popsuć im humoru.
- Chcemy same wybierać, Siri? - rudowłosa wciągnęła przyjaciółkę w tę rozmowę. - Jak miałybyśmy to robić, gdy już będziecie się nami zaspokajali? Chyba nie myślisz, że jeden wystarczy którejkolwiek z nas? Nie chcesz wbić tu pazurów? - Lei objęła swoje piersi i ścisnęła z całej siły.
- Jak to nie wystarczy? - Leilena najwyraźniej wdrażała zupełnie obce dla chłopaka koncepcje.
Siri chyba udzielił się nastrój samic, bo sama się rozchichotała.
- Wiesz co? Ty sobie bierz zwycięzcę. Ja idę pocieszyć przegranych. Będę najlepszą nagrodą pocieszenia na świecie!
Panna Mongle wykonała zamaszysty, zapraszający gest. W końcu to było marzenie czarnowłosej, nie zamierzała jej nic sugerować. Sama natomiast zbliżyła się do wygranego, kołysząc biodrami.
- Mam trzy otwory - powiedziała głośno, opierając dłonie na jego włochatym torsie i mrucząc z przyjemności. - Lubię jak są wypełnione na raz. No chodź, chcę mieć na sobie ślady waszych pazurów…
Chłopak podrapał się niepewnie po głowie. Był wyjątkowy w dotyku. Jego ciemne futro było miękkie i bardzo przyjemne, ale jednocześnie okrywało twarde mięśnie.
- Eee… ty decydujesz. Prowadź, a ja pójdę - podjął w końcu decyzję. Miał się tej nocy stać mężczyzną, a zmiennym chyba nie robiło różnicy, z jaką kobietą przeżywali pierwszy raz.
- Doskonale - dłonie Lei zsunęły się na jego krocze i sprawnie pozbyły się opaski biodrowej. Chciała swoje kotki nagie. Odwróciła się do reszty. - Który jeszcze chce zostać mężczyzną?
Grupka czterech pozostałych młodzieńców zaczęła spoglądać po sobie niepewnie. W końcu jeden z nich, rosły, rudy i odziany w zbroję odpowiedział za grupę.
- Wszyscy. Ale to wymaga pojedynku!
Murzynka nie przejmowała się takimi sprawami, to właśnie odprowadzała swojego przegranego do pozostałych, liżących rany po porażce samców. Jej też miał tej nocy nie wystarczyć jeden kutas.
- W takim razie na co czekacie? Podnieca mnie to - przyznała, odciągając swojego zwycięzcę na bok i robiąc tym samym miejsce reszcie. Wymacała dłonią kutasa i zaczęła go pocierać. Odwróciła się i spojrzała mu w oczy. - Jak masz na imię? Będę chciała to robić tu na środku.
- Zwą mnie Onyks - przedstawił się. Żylaste, purpurowe prącie szybko twardniało pod zwinnymi paluszkami nastolatki. - Ale na środku trwają walki. Miłość dzieje się na obrzeżach - jakby chcą umocnić swoje słowa wskazała na dwóch wcześniejszych wygranych, dalej oddających się publicznie igraszkom.
- Dlatego poczekamy na ich koniec i weźmiecie mnie we trzech na arenie - Lei uśmiechnęła się. - Możesz mnie do tego czasu dotykać gdzie chcesz, ale pragnę ujrzeć jak upuszczają sobie krwi.
- Słyszałem o samicach, które brały sobie dwóch samców. Ale o trzech nie słyszałem nigdy - choć podniecenie Onyksa rosło, to wciąż sytuacja ogłupiała go tak bardzo, że nawet nie zaczynał macanek. Za to kolejni mężczyźni wyszli na arenę i wymienili pierwsze wymachy. Szło im o wiele gorzej niż poprzednikom. Czyżby dlatego byli zostawieni na koniec, czy to po prostu występ tantrystek tak wszystkich wybił z rytmu?
Kto wie, może po połowie z każdego powodu? Ale przecież Lei była dziś pełna mocy, gotowa robić z niej częsty użytek. W dodatku mogła użyć swojego ulubionego zaklęcia. Czy po jakże słodkim słowie mocy ich zapał wzrośnie? Na pewno zaklęcie wywarło efekt. Odziany w zbroję młodzian zaczął bowiem atakować pewniej i agresywniej. Chciał skończyć pojedynek jak najszybciej i spychał przeciwnika do szaleńczej defensywy.
Tymczasem Onyks postanowił przestać zadawać głupie pytania i zamiast tego zacząć w końcu badać gładkie ciało drobnej dziewczyny. Pazury, nawet schowane, drapały delikatna skórę. A uścisk okazał się silny, gdy palce zacisnęły się na jednej z piersi.
- Takie gładkie - chłopak mruknął do siebie.
Siri też nie próżnowała. Leilena ze swojego miejsca widziała jak jej najbliższa przyjaciółka zagoniła całą trójkę przegranych w jedno miejsce i zmysłowo zdejmowała przed nimi resztki swojego ubrania.
- Jak wam się znudzi to możecie się obaj przyłączyć! - krzyknęła do walczących rudowłosa, która była już zbyt podniecona, by się skupiać na walce. Jej palce pewniej objęły kutasa, gdy połowicznie obracała się do Onyksa. - Lubię twoje włosy - zamruczała, wolną dłonią gładząc jego bok. - A ty moją gładkość? Mam nadzieję, że zostawisz na mnie dużo śladów…
- Nasze samice są wytrzymałe, ale ty wydajesz się taka delikatna. Nic ci się nie stanie? - choć chłopak obmacywał pannę Mongle w najlepsze, wciąż miał jakieś wątpliwości.
Wściekłe natarcie przynosiło efekt, choć z pewnością nie taki, na jaki liczył rudy zmienny. Wkładając całą siłę w jedną szarżę szybko opadał z sił i tracił inicjatywę.
~Poddaj się! ~
Usłyszał w głowie, a Lei miała nadzieję, że to wystarczy, aby ten drugi wykorzystał szansę. Bo rudowłosa już chciała przejść do znacznie lepszych zabaw.
- Lubię ostry seks - zamruczała do Onyksa. - Będę rozczarowana, jeśli nie potraktujecie mnie jak swoich kobiet. Albo lepiej, jeszcze ostrzej. Nie przejmuj się, jeśli będę krwawiła od twoich pazurów - i rzeczywiście tak myślała. Leilena żyła chwilą, nie bawiła się w półśrodki. Pragnęła poczuć jak je wbija w jej miękkie ciało i aż jęknęła z podniecenia. Już dłużej nie mogła. Opadła na kolana i wzięła kutasa w usta. Był już śliski od soków, które same z niego wyciekały. Słony, twardy, a także imponująco długi. Anatomiczne różnice nie robiły w takiej sytuacji żadnej różnicy. Chłopak zawarczał gardłowo, czując nagle nową formę przyjemności. Niestety nie dane było Lei w spokoju się zabawić.
- Oszalałeś? Odstąp! Przegrałeś - krzyk na arenie zwrócił jej uwagę. Chyba znowu przedobrzyła ze swoją magią. Rudzielec krwawił z rozciętego ramienia, ale wcale się nie poddawał. Wprost przeciwnie, atakował z furią w oczach, najwyraźniej myśląc tylko o tym, by dobrać się do jakiejś samicy.
Byli jak dzieci. I pewnie tak było, ledwo dorastający młodzieńcy. Leilena już jednak miała coś ciepłego w ustach i ani myślała przerywać. Machnęła ręką, na której przedremieniu znajdował się artefakt. Ranny oberwał dawką fantazji, które musiały mu najwyraźniej wystarczyć, skoro nie umiał inaczej. Dziewczyna zaś w pełni skupiła się na ssaniu nowej formy członka, bardzo przyjemnego trzeba dodać. Siorbała głośno, patrząc w górę.
- Och, nie przestawaj. Jest mi bardzo dobrze - chwalił Onyks. Pomny słów swojej kochanki złapał ją też mocno za włosy, choć brakło mu odwagi by próbować nadawać tempo. Zaczęła go brać głębiej. I głębiej. Pokazywała mu co może z nią zrobić, gdy kutas zaczął znikać cały w gardle nastolatki. Pieściła przy tym jego uda, stymulowana miękkimi włosami. Przestała zwracać uwagę na arenę, choć nadal miała ochotę robić to na jej środku. Nie użyła jednak telepatii, ci tutaj byli zbyt strachliwi na taką formę komunikacji póki co. Jak na złość jednak, niedoświadczenie kochanka psuło dziewczynie zabawę. Onyks bowiem zamiast z wdzięcznością rozkoszować się języczkiem tantrystki, albo zacząć samemu nadziewać kochankę na swój trzon, zadał kolejne głupie pytanie.
- Eee… czy chcesz też tego zwycięzcę?
Za karę Lei odsunęła głowę i wstała. Byli niewiarygodni. Chłopcy w ich wieku u ludzi myśleliby tylko o tym jak tu jej wsadzić. Pociągnęła go za rękę na środek areny, wykorzystując to jako dobry pretekst.
- Jeszcze jedno pytanie i nie będziesz miał dziś kobiety. Jestem tu dla waszej przyjemności, wykorzystaj to - zagroziła i nawet zamierzała słowa dotrzymać, nawet jakby miała skończyć tak sfrustrowana jak Burza. - Ty tam, ciebie też to dotyczy - skinęła na drugiego zwycięzcę.
Ten rudy leżał półprzytomny na ziemi, zupełnie wyczerpany walką i fantazję, której doznawał. Triumfator na szczęście okazał się mądrzejszy od Onyksa, bo od razu stracił zainteresowanie walką i ochoczo podszedł do Leileny. Wciąż jednak pozostawała ostatnia dwójka, która jeszcze nie stoczyła walki.
Siri najwyraźniej przypadli lepsi kochankowie. Może i wszyscy trzej ulegli na placu boju, ale za to w tematach seksu radzili sobie bardzo dobrze. A może to właśnie przez przegraną byli bardziej skorzy do spełniania poleceń kobiety? Panna Mongle widziała jak jej przyszywana siostrzyczka obciągała jeden z kutasów, a pozostałe dwa masowała dłońmi. Musiało jej być jak w niebie. Leilena cieszyła się, to dla niej tu przybyli. Ona sama za dużo myślała o Burzy, może właśnie dlatego tak słabo jej szło? Nie zamierzała jednak rezygnować z chętnych drągów. Wskazała na tych, którzy jeszcze nie walczyli.
- Wy tam, ostatni! Przed wami inne zawody. Wygra ten, który ostatni się we mnie spuści! - nie miała pojęcia czy to zadziała, ale przynajmniej było zabawne. - Jak masz na imię? - zapytała drugiego zwycięzce.
Podobnie jak czarnowłosy Onyks, tak i szarowłosy chłopak imię najwyraźniej otrzymał zgodne z maścią swojej sierści.
- Popiół, proszę pani - przedstawił się.
Burza… Kocica, wciąż pod mocą zaklęcia, klęczała sobie smętnie na uboczu. Dalej pod władzą Leileny pozostawała pokusą tkwiącą z tyłu głowy nastolatki. Może jednak decyzja ostatnich młodzieńców, że nie ma sensu walczyć, gdy samica jest chętna, wystarczy jej by pozostawiła kobietę samą sobie do jutra? Miała ochotę ją wykorzystać. Upokorzyć bardziej, albo wręcz przeciwnie, tulić do siebie. Sprzeczne myśli wirowały w głowie rudowłosej, która znów uklękła i objęła dłońmi oba kutasy, powoli przesuwając po nich dłońmi.
- Co najbardziej upokorzyłoby jedną z tych kobiet, które wybierały? - zapytała nagle.
- Gdyby żaden mężczyzna ich nie zechciał - odpowiedział Popiół. Jego penis był mniejszy od kolegi, ale za to grubszy. Po chwili nastolatka została otoczona przez pozostałą dwójkę, która bez skrępowania pozbyła się swoich spodni i opasek biodrowych. Piżmowy zapach ich ciał był odurzający.
- Spełnię wasze wszystkie fantazje, jeśli powiecie Burzy, że żaden z was jej nie chce - powiedziała i wzięła w usta jednego z tych, co podeszli. Zamruczała, czując nowy smak i zapach.
- Zgoda - Onyks, który już doświadczył tego, co potrafi Lei, pierwszy ochoczo pokiwał głową.
Siri radziła sobie nie gorzej, o ile rudowłosa poprawnie interpretowała radosne okrzyki dobiegające ją z tamtego kierunku. Niewiele jednak widziała otoczona przez podnieconych, młodych mężczyzn w pełnej gotowości.
- Idź do niej teraz - wydyszała rudowłosa, cofając głowę. - I wróć, kładąc się. Dosiądę cię pierwszego - obiecała i tym razem przyjęła w buzię drugiego z tych co nie walczyli. Ssała mu mocno i szybko, napędzana swoim podnieceniem. Nie trzeba było wiele czasu, by bawiąc się ich instrumentami zaczęła wydobywać z mężczyzn muzykę jęków i westchnień. Nabuzowani adrenaliną i hormonami oddawali się bez oporów odczuwanej przyjemności. I nic ich nie obchodziło, że nie słyszeli o tym, by jakaś samica potrzebowała aż czterech samców. Właśnie, czterech. Zapracowana Leilena poczuła przesuwające się po jej plecach pazury, a potem place ściskające jej pośladki. To Onyks wrócił zwycięsko ze swojego niezbyt trudnego zadania i po choć najmniejszym zadowoleniu się ciałem pięknej, ludzkiej dziewczyny, kładł się właśnie na piasku areny. Lei tylko na to czekała. Jak tylko opadł na ziemię, ona oderwała się od kutasów i weszła na niego, twarzą ku jego twarzy. Bez żadnych dodatkowych gierek przytrzymała sztywnego drąga i nabiła się na niego szparką, wydając przy tym głośny jęk. Spragniony tunel z trudem otwierał się na intruza, masując go przy tym bardzo dokładnie. Dłonie Lei z czułością przesunęły się po owłosionym torsie, lecz usta znów wyszukały penisa, nasuwając na pierwszego, który znalazł się w zasięgu. Onyks, wiedziony instynktem, złapał kochankę za biodra. Pazury wrzynały się w skórę, jakby chciał upewnić się, że dziewczyna mu nie ucieknie. Ale Lei bardzo podobała się sytuacja, w której się znalazła. Zaraz otoczyli ją pozostali młodzieńcy, czekając na swoje pieszczoty. Powoli ruszała biodrami, nadziewając się raz za razem na twardą męskość. Potrzebowała tego, o tak. Z ust wydobywały się stłumione jęki, gdy cipka była wypełniana w pełni przez chętnego samca. Przez chwilę nie robiła nic więcej, skupiona na tym co ją wypełnialo, ale wreszcie cofnęła głowę. Jak zawsze chciała więcej.
- Z tyłu mam jeszcze jedno wejście - powiedziała głośno do pozostałych kotków, pochylając się mocno, niemal kładąc na aktualnym kochanku i całując jego usta.
Wolna dziurka była jedna, a chętnych aż trzech. To w nieunikniony sposób musiało doprowadzić do rywalizacji, którą zmienni uwielbiali rozwiązywać agresją. A przynajmniej większość z nich. Bowiem gdy dwóch z nich zaczęło już na siebie warczeć, Popiół wykorzystał okazję i ustawił się za nastolatką. Męskość zmiennych nadawała się idealnie do analnych zabaw, wąska, wilgotna końcówka bez trudności wślizgnęła się do środka, a potem z każdym wnikającym w tunel calem rozciągała go.
- Ej, kto zadecydował, że możesz się do niej dobrać? - zaprotestował jeden z "przegranych".
- Ja - przerwała mu Leilena głośnym jękiem. - Kto będzie marudził to mnie nie dostanie.
Przestała się poruszać, delektując się wsuwającym się w nią kutasem. Pupa wpuszczała go z oporami, wypełniona cipka zacieśniała niewspomagane magią wejścia rudowłosej. Była w końcu małą dziewczynką, lecz tym razem chciała to przeżyć w pełni naturalnie. Jej zboczona natura w końcu nawet ból związany z seksem przekładała na przyjemność. Ocierała się przy tym o Onyksa, pomrukując z dodatkowej przyjemności jaką dawało jej jego owłosienie i egzotyka.
Wypięta pozycja panny Mongle okazała się bardzo naturalna dla Popioła. W efekcie, niczym piesek i nie przejmując się za bardzo komfortem nastolatki, przyspieszył swoje ruchy. Nie starał się wchodzić cały, za to z rozkoszą ruszał biodrami w te i z powrotem. Oparł się o ramiona Leileny, jeszcze mocniej dociskając ją do drugiego kochanka. Wydała z siebie okrzyk rozkoszy, gdy została dociśnięta, a kochanek zaczął dbać tylko o swoją przyjemność. Czuła wyraźnie, jak obaj ocierają się o siebie, rozdzieleni jedynie cienką ścianką wewnątrz jej ciała. Uwielbiała to uczucie, połączone z pełnym wypełnieniem. Jedna z niewielu chwil, kiedy to nie potrzebowała więcej, a jedynie tego, żeby to trwało.
- Mocniej… - wyjęczała. - Nie traktujcie mnie… delikatnie…!
Jeszcze kilka ruchów i krzyknęła głośno, a jej ciało zadrżało mocno w orgazmie, pulsując na kochankach. Zachęcanie takich dzikich kochanków działało bardzo skutecznie. Na tyle, że chwilę po otwarciu ust w radosnym okrzyku, zostały one wypełnione penisem kolejnego zniecierpliwionego chłopaka. Wszyscy trzej byli zupełnie nie zgrani, przeszkadzali sobie wzajemnie, każdy próbując narzucić swoje tempo. Gdy Onyks chciał szturmować jej cipkę, Popiół dociskał dziewczynę do ziemi by lepiej rżnęło mu się jej tyłek. A bezimienny trzeci próbując wsuwać się w gardło rudowłosej, sprawiał że ta co chwilę obijała się nosem o jego brzuch. Miękkie futro było w tej sytuacji istnym błogosławieństwem. Lei nie próbowała im ułatwiać. Jej natura wzięła górę i stała się zabawką. Chciała, by było jej niewygodnie, boleśnie. Może się zniecierpliwią i staną się wobec niej całkiem agresywni? Leilena wydawała z siebie stłumione jęki, przyjmując ich wszystkich tak głęboko jak chcieli. Ręką nawet próbowała wymacać czwartego. Mimo swojego łatwego szczytowania, wiedziała, że może opuścić to miejsce bardzo niezaspokojona. Tak w głębi siebie. W idealnym nastroju do zniewolenia Burzy. Macanie w powietrzu szybko natrafiło na ostatni, niezaspokojony obiekt. Śliski i lepki od soków. Twardy, jak u jego kolegów. Tyle wspaniałych zabawek. Jakaż szkoda, że nie potrafili się nimi jeszcze sprawnie posługiwać. Przepychanki i walka o to, kto może wygodnie zaspokajać się ciałem panny Mongle trwały jeszcze parę minut, aż to Onyksowi udało się narzucić tempo. Jego penis zaczął pęcznieć, a z zabaw z Długim Kłem Leilena wiedziała czym to się kończy. Zaczął tryskać, raz za razem, z głośnym okrzykiem ciesząc się ze swego spełnienia. Panna Mongle cieszyła się razem z nim. Zajęczała, ale szybko zostało to stłumione przez twardego kutasa, któremu znów pozwoliła wejść w całości w gardło. Nie do końca już zdawała sobie sprawę co dzieje się dookoła, ale niezbyt ją to obchodziło. Ten drugi wciąż posuwał ją analnie, przez co lejąca się w pochwie sperma miała podwójną moc. Nastolatka drżała, ciesząc się, że może im przynosić przyjemność. Czterech prawiczków na raz! Choć ludzcy pewnie byliby bardziej zabawni, tryskając na prawo i lewo bez takiej wytrzymałości jaką wykazywały się kotki. Z drugiej strony, może chodziło o wyzwanie, które im postawiła? Ten, kto dojdzie ostatni, wygrywa? Zmienni uwielbiali rywalizację.
I najwyraźniej uwielbiali też przeszkadzać Lei w zabawie. Dziewczyna bowiem poczuła, jak ktoś szturcha ją ostrym palcem w bok.
- Wziąłaś sobie wszystkich samców - jakiś pijany, kobiecy głos odezwał się obok nastolatki. - A ja też bym jakiegoś chciała.
- A jak czekali to nie podeszłaś - zauważyła rudowłosa, wypowiadając te słowa z trudem. - Onyks już skończył, możesz go zabrać. Którego teraz dosiąść? - zapytała trochę półprzytomnie. Nie doczekała się odpowiedzi. Zamiast tego najbardziej zaniedbany z futrzaków złapał ją mocno pod ramiona i dosłownie wyrwał dotychczasowym kochankom, unosząc w powietrze. W efekcie na chwilę pozostawiając Leilenę nieprzyjemnie pustą.
- Teraz mnie zaspokoisz - warknął i jakby Leilena nic dla niego nie ważyła, opuścił ją na swojego kutasa. Nie kłopotał się nawet tym, by położyć ją na plecach. Brał swoją nagrodę na stojąco. A tej nagrodzie bardzo się to podobało. Objęła go rękami za szyję i jęknęła głośno, gdy wniknął w rozgrzaną jak piec cipkę.
- Bierz mnie - ona też warknęła, wreszcie widząc szansę na nieco drapieżności. Kołysała się na nim mocno, nadziewając do samego końca i pomagając mu w osiągnięciu jak największej przyjemności. Jedna z dłoni samca opadła na pośladek nastolatki. Pazury z piekącym bólem przebiły skórę. Tuż obok, ośmielona samica zaczęła ustami pobudzać Onyksa do życia, zmuszając bezimienną dwójkę do podjęcia decyzji - do kogo chcą się dobrać? Znowu do gładkiej Leileny? Czy do jednej ze swoich?
- Nie puszczę, dopóki cię nie zapłodnię! - zapewnił buńczucznie kochanek.
- Jednego… jeszcze wezmę w tyłek! - krzyknęła Lei, decydując się na łatwy podział po dwóch. Objęła mocno kochanka, przyciągając się na tyle blisko, aby ocierać się piersiami o jego futro, kiedy nadziewał ją na swój twardy trzon. Jęczała głośno, osiągając orgazm razem z impulsem bólu, gdy przebił jej skórę pazurami. Tego chciała, właśnie tak. Zaatakowała go mocniej, z całej siły biorąc go w siebie.
Na chętnego na jej ofertę nie musiała czekać długo. Jej anus w ciągu chwili został ponownie wypełniony. Palce zacisnęły się na jej włosach, odciągając głowę do tyłu. Widziała już tylko gwiaździste, rozświetlone niebo, gdy unosiła się i opadała na dwa twarde fiuty, przy akopaniamencie postękiwań i rozkosznych jęków toczącej się orgii. Dwa na raz, tak potrzebowała właśnie samców. Rozluźnione otworki nie opierały się inwazji, brały kutasy w całości, a Lei zaczęła otwarcie krzyczeć z rozkoszy. Zaciskała się na nich z całych sił i wystarczyło wtedy kilka ruchów, żeby osiągała kolejny orgazm. Ten z przodu przynosił dreszcze, ten z tyłu wpychał w odmęty perwersyjnej ekstazy. Dawali jej przyjemność przez długi czas. Nabuzowani adrenaliną wydawali się zupełnie nie męczyć nadziewając drobne ciało Lei na swoje członki. Była równocześnie obiektem i areną rywalizacji. Który pierwszy zaleje jej wnętrze? Która dziurka okaże się przyjemniejsza? W końcu się przekonała. Kolejny wybuch spermy wypełnił różową szparkę Lei. Mężczyzna zawył niczym wilk, a pazury jeszcze mocniej naznaczyły jej pupę. Rudowłosa wrzasnęła, czując dwa dodatkowe impulsy, które przywołały jeszcze jedno spełnienie. Dziewczynie już całkiem kręciło się w głowie, skupiona była tylko na braniu i dawaniu przyjemności. Poczuła jak opada delikatnie na ziemię, na czworaka. Penis wysunął się z rozepchanego anusa i wtargnął do zalanej cipki. Widziała obok siebie, jak przez mgłę, kotkę braną od tyłu i pieszczącą ustami jednego z młodzieńców. Onyksa? A może kogoś innego? Kutas zwycięzcy poruszał się w niej w dzikim tempie, kochanek niczego już sobie nie zabraniał i tak też kolejna porcja spermy wypełniła łono nastolatki. Czuła, jak ścieka jej po udach, skrapiając ziemię areny.
 
Lady jest offline  
Stary 15-12-2020, 14:51   #154
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Dalsze wydarzenia zmieniały się jak w kalejdoskopie. Leilena pamiętała fale orgazmów, ale ile ich było? Pieprzyła się z tymi samymi samcami, czy wymieniała się z Siri? Na pewno pamiętała, że zlizywała nasienie z twarzy przyjaciółki. I musiała mieć różnych partnerów, bo brał ją Długi Kieł... chyba.
Przebudziła się późnym porankiem, w namiocie. Tylko nie wiedziała czyim, bo wyglądał inaczej, niż Kiełka. Była obolała. I nic w tym dziwnego, bo jej smukłe ciało poznaczone było siniakami i strupami od licznych zadrapań. Sukienka gdzieś zniknęła, tak jak jej przyjaciółka i kolega z Akademii. Rozejrzała się pół przytomna i stwierdziła, że nie jest sama, ale nie rozpoznawała zmiennego, który spał obok. Może to był któryś z tej dwójki, która ostatecznie nie stoczyła na arenie walki? Spał z twarzą wtuloną w koc, więc nie mogła być pewna. I w sumie było jej obojętne. To była noc warta zapamiętania, taka, jakie Lei lubiła. Choć oczywiście nie tak silna w emocjach, jak zdarzało się to dziewczynie wielokrotnie nawet z jednym partnerem lub, częściej, partnerką. Teraz na początek musiała znaleźć Siri, aby ją obudzić lub chociaż przekazać wiadomość. Nie miała pojęcia czy Burza się pojawi, ale zdecydowanie chciała to sprawdzić. Usiadła, a potem wstała, ignorując ból. Wyjrzała na zewnątrz namiotu, próbując zorientować się gdzie jest. Niestety, dla niej wszystkie namioty wyglądały podobnie. Chyba była po północnej stronie wioski, a namiot Kła był gdzieś na południu. O ile Siri była z Kiełkiem. Temperamentna przyjaciółka również mogła spać na przypadkowym posłaniu. Lei zakładała jednak, że przynajmniej w poszukiwaniu jej, zajdzie do namiotu Kła - tam więc należało się kierować. Wyszła z namiotu… po czym się zatrzymała. Po takiej nocy miała przecież w sobie tyle mocy! Wyjęła komponenty i szybko wypowiedziała dwa zaklęcia. Po pierwszym stała się lekka i wolna, po drugim niewidzialna. Wniosła się w powietrze, wzdychając z rozkoszy, kiedy powietrze owiało jej nagie ciało. Miała zapasowe ubranie w torbie, lecz póki co pozwoliła sobie na tę wolność. Z powietrza wszystko wyglądało prościej. Od razu zorientowała się, gdzie jest. Wiedziała doskonale gdzie ma dotrzeć, a nie musząc kluczyć dotarła tam raz dwa. Kolega Lei siedział przed swoim namiotem z błogim wyrazem twarzy. Jego noc też była niezapomniana. Rudowłosa wylądowała niedaleko, odzywając się.
- Jest tu Siri?
- Co? - mężczyzna rozejrzał się zdezorientowany. Wciągnął jednak głęboko powietrze i zrelaksował się. - Ach, to ty. Jest, jeszcze śpi - wskazał kciukiem za siebie.
- Kiedy zamierzasz wyruszać w drogę powrotną? Ja… umówiłam się z kimś w lesie niedaleko stąd dziś w południe. Będziecie czekać czy może ruszasz szybko? - zadała kilka szybkich pytań, nie chcąc na razie bez potrzeby budzić Siri.
- Wiesz, nigdzie mi się nie spieszy. Do kolejnego semestru jeszcze sporo czasu - ten węch zmiennych musiał być bardzo przydatny. Choć kompletnie nie widział gdzie stoi Leilena, patrzył niemal wprost na nią. - Mogę na ciebie czekać ile chcesz. Spodziewałem się raczej, że to wy dwie gdzieś pognacie razem i zostawicie mnie wśród ziomków.
- Być może tak będzie, ale Siri musi spać dłużej niż ja - zachichotała. - Powiedz jej, że wrócę albo przyślę wiadomość, dobrze?
Zbliżyła się do niego i pocałowała w usta.
- Przekażę. Czy mam się zacząć martwić, jak nie wrócisz do wieczora? Bo zatrzymywać cię nie mam zamiaru, wiem że to bez sensu - zapytał, marszcząc śmiesznie czoło.
- Nie bój się, nic mi nie będzie. Jeśli nie wyślę nawet wiadomości, możecie się martwić - roześmiała się swobodnie, po czym sięgnęła do artefaktu na ramieniu, uaktywniając jego leczącą moc. Celowo zrobiła to tu, aby objąć mocą zaklęcia również przyjaciółkę. - To była udana noc - rzuciła jeszcze i już jej nie było, bo próbowała wykorzystać jeszcze swoje zaklęcia do przybliżenia się do celu.

Nawet przepełniona mocą po długiej, nocnej orgii nie dała rady utrzymać długo obu zaklęć. Ale i tak dystans pokonany w powietrzu była na tyle duży, że spacer do lasu nie zajął już wiele czasu. Trawa przyjemnie łaskotała nagie stopy, a słońce grzało nagą skórę. Dziewczyna wkroczyła między drzewa, wypatrując charakterytycznej, prążkowanej sierści Burzy. Tylko, że zmienna na łonie natury była w swoim żywiole. Na arenie Leilena była górą, ale w leśnych ostępach, to co innego. Jedynym ostrzeżeniem był nagły szelest liści. Nastolatka spojrzała w górę i zdążyła tylko zobaczyć spadającą z gałęzi sylwetkę. Burza całym ciężarem opadła na pannę Mongle, od razu powalając ją boleśnie na ziemię. Silne dłonie unieruchomiły ręce rudowłosej. Zmienna wykrzywiała wściekle swoją piękną twarz, obnażała ostre zęby.
- Upokorzyłaś mnie - wysyczała raczej jak żmija, niż jak kot. - A teraz ja się zemszczę.
~ Masz tylko chwilę... ~ - przy niej Leilena nie ukrywała swoich zdolności, nie bojąc się ani trochę. ~ ...na zejście ze mnie. Nie potrzebuję rąk. Choć ta drapieżność też mnie podnieca.~
Spojrzała Burzy w oczy, uśmiechając się do niej lubieżnie.
~ I nie kłamałam. Znam twe pragnienia.~
Zmienna zdecydowanie nie spodziewała się takiej reakcji ofiary. Strach, krzyk - pewnie. Ale uśmiech? Zbita z pantałyku prychnęła.
- Niby jakie pragnienia? Te, w których przegryzam ci gardło?
~ Nie lubię nudnych służek bez ikry i inicjatywy. Mogłabym cię zamienić w śliniącą się ofiarę, ale chcę twojej drapieżności. Chcesz gryźć? Dojdziemy i do tego. Może nawet ci pozwolę, gdy będziesz wisiała związana…~
Leilena powoli oblizała swoje wargi.
Zdecydowanie nie tak wyobrażała sobie zemstę Burza. Sytuacja kompletnie wymykała się jej z rąk.
- Upokorzyłaś mnie tylko dla przelotnej przygody? Myślisz, że co? Oddam ci się i zostawisz mnie jak jakąś lalkę? Chyba oszalałaś.
~ Nie. Będziesz mi służyła. Staniesz się akolitką kultu czystej rozkoszy. Z niej będziemy czerpać naszą siłę... ~
Lei miała już całkiem nieźle ułożone podstawy tego, co zaszczepiła jej w głowie Nessalina. Ta deklaracja oszołomiła Burzę na tyle, że aż puściła nastolatkę i usiadła tylko na niej okrakiem.
- Akolitką? - przekrzywiła głowę, chyba nie rozumiejąc trudnego słowa.
- Służką czczącą rozkosz. Wyznawczynią naszej własnej religii - Lei odezwała się normalnym głosem, choć przepełnionym obietnicą. Zaczynała istotnie wdawać się w swoją panią, choć tamta nie chciała wyznawców. Uniosła dłonie i położyła je delikatnie na bokach Burzy. - Będziesz mogła być taka, jaką być pragniesz w głębi swojego umysłu.
Kotka nie uciekła od dotyku. Zmrużyła jedynie oczy.
- Mów dalej - poprosiła. Może faktycznie jej prawdziwa natura dochodziła do głosu przy Leilenie? Rudowłosa sunęła dłońmi wyżej, z przyjemnością delektując się dotykiem włosków kotki.
- Będziesz służyła, duszą i ciałem. Ze mną, jako swoją panią. Masz ciało stworzone do tego. Będę jednak wymagała pełnego oddania, pełnego poświęcenia dla tej służby. Nawet kiedy będziesz musiała dawać rozkosz innym.
- A w zamian? Mam tak po prostu być na twoje każde zawołanie? - Lei miała już wszystko pod kontrolą. Z żądnej krwi, wściekłej lwicy, zrobiła już zaciekawioną kotkę. Wystarczyło już tylko czymś ją zachęcić.
~ Na początek dostaniesz to, o czym śniłaś. Czego pragniesz. ~
Dłonie nastolatki przesunęły się już na przód jej ciała, spragniona dziewczyna pragnęła sprawdzić czym różnią się kotki od kotów.
- Nazywaj mnie swoją panią - do głosu w głowie dodała szept. - Znam te pragnienia. Opowiedz mi o innych.
Pod miękkim futerkiem Leilena czuła kobiece krągłości. Zmienni mieli tylko domieszkę krwi likantropów. I choć w trakcie swej rui byli bardzo zwierzęcy, ich ciała pozostawały w gruncie rzeczy ludzkie. Burza pod leciutką koszulką miała niewielkie, ale kształtne i jędrne piersi.
- Nie, pani - pokręciła głową. - Najpierw chcę wiedzieć jak będziesz mnie wynagradzać za taką służbę - duma wojowniczki nie znikała tak szybko, nawet jeśli ograniczyła się już tylko do negocjacji.
- Będziesz wiązana. Prowadzana na smyczy - Lei zacisnęła dłonie na piersiach Burzy, patrząc w jej oczy. - Twoje ciało posłuży jako moja zabawka. Bardzo jestem ciekawa takiej egzotycznej piękności. Ile masz lat? - zapytała, nie wiedząc dokładnie czy wiek tego plemienia liczy się tak samo jak zwykłych ludzi, czy może dorastają szybciej albo wolniej.
- Dwadzieścia - wyznała. Czyli była trochę starsza od Leileny. - I ciągle mówisz, jak mam ci służyć. Nie, jak mi odpłacisz.
Biust kotki również pokryty był meszkiem. Dopiero palcami nastolatka wymacała prężące się sutki. Ciekawe gdzie przez resztę roku takie jak ona były porośnięte? Kieł był zarośnięty, ale na co dzień większość jego ciała nie odbiegała specjalnie od ludzkich mężczyzn. Rudowłosa miała dużo pytań, ale jej umysł był jeszcze zaćmiony po nocy. Wiele chciała odkryć, wiele poznać. Stawała się kolekcjonerką tego co egzotyczne. Potarła sutki kotki.
- Przepraszam, to przez to jak na mnie działasz. Najchętniej jako nagrodę dałabym ci siebie - uśmiechnęła się. - Powiedz mi, czego pragniesz, albo pokaż. Władzy? Kosztowności? Własnych sług? - pozwoliła sobie na dalsze kuszenie.
Burza zamruczała przyjemnie pod dotykiem tantrystki.
- Kosztowności. Luksusów. Wy magowie pławicie się w przepychu, kiedy my codziennie walczymy o pożywienie. Już nigdy nie chcę walczyć o jedzenie. A polować, tylko dla przyjemności - wymieniała warunki.
Szczerze mówiąc Lei została zaskoczona. I pewnie widać to było po niej.
- Kiedy już nasz kult urośnie, staniesz się kapłanką. To inni będą dbali o ciebie, twoje wygody. Obiecuję, że nie będziesz musiała walczyć o jedzenie, ani polować na nie. Lecz zdajesz sobie sprawę, że to twoje ciało będzie pracować na kosztowności?
- To po co byłabyś mi ty? - rezolutnie zapytała kocica. - Jeśli sama na nie zapracuję, to z tobą musiałabym się najwyżej dzielić.
- To dlaczego do tej pory wciąż nie wyrwałaś się od swoich? - dłonie Lei przesunęły się i złapały Burzę za tyłek. - Będziesz moja. Cała. To ja zdecyduję, na co przyda się twoje ciało - syknęła zupełnie innym tonem nastolatka. - Tylko od twojego posłuszeństwa zależy, czy będzie ci się to podobało.
- Brzmi jak zwykłe niewolnictwo - Burza prychnęła, tak kocio, jak to tylko było możliwe. I nie odpowiedziała na pytanie.
- Tylko dla nieposłusznych - Lei nie wytrzymała i roześmiała się, lekko i serdecznie. Po ostatniej nocy miała naprawdę zmienne nastroje. - Wszystko ze mną jest dobrowolne, Burzo. Lecz nawet rozkosz nie przychodzi sama. Trzeba chcieć ją dać i otrzymać. Ja jestem wcieleniem hedonizmu, lecz dla mnie to nie praca, gdy przyjmuję w siebie napalonego samca. Jeśli pragniesz być ze mną, nauczę cię wszystkiego. Wygodne życie nie pojawi się tylko dlatego, że tak powiedziałaś. To zupełnie co innego niż doświadczałaś do tej pory wśród swoich. Bez zazdrości, bez przemocy - o ile sama jej nie zechcesz. Bez walki o wszystko.
- Nauczysz mnie wszystkiego? Magii też? - kocica okazywała się bardzo bystra jak na rzekomą dzikuskę. I do tego najwyraźniej lubiła łapać za słówka.
- Nie umiem uczyć magii - przyznała, wcale nie myśląc o Burzy jak o dzikusce. Nie chciała mieć głupich dzikusek przecież. - Moja pochodzi z… seksu. Jak ta Kła. Moja nauka mogłaby się przydać tylko, jeśli odkryłabyś w sobie tę iskrę, zwykle ujawniającą się przy pierwszym razie.
- To jak nie magii, to co to jest to “wszystko”? - kocica przekrzywiła głowę, wciąż nie schodząc z leżącej Lei.
Rudowłosa przyglądała się jej przez moment, bez słowa. Ciągle zapominała, że to zupełnie odmienna kultura, ale za to całkiem podobało się, że Burza na niej siedzi. Mogła ją bez skrępowania dotykać.
- Do tej pory żyłaś w namiocie, przy swoim ludzie. Życie w mieście jest inne. Życie w luksusach łatwo utracić, jeśli się wie tak mało jak ty. Poza tym musisz to poczuć, musisz chcieć. Całą sobą. Nie pytaj co poczuć, to przyjdzie. Albo nie i wtedy nie będziesz należeć do mnie i pójdziesz swoją ścieżką.
- Zgoda - kocica dała się w końcu przekonać. Ale jak to kot, miała charakterek. - Ale jeżeli ta cała twoja nauka mi się nie spodoba, to pozostawię ci po sobie bolesną pamiątkę - na podkreślenie swoich słów wyciągnęła przed twarz Lei dłoń z naprawdę ostro wyglądającymi pazurami. - Co ty na to?
- Tylko jak zrobisz to ząbkami, inaczej musiałabym cię unieszkodliwić - rudowłosa uśmiechnęła się i wróciła do pieszczenia przedniej części ciała kocicy. - Zmieniacie się tak mocno na rytuał płodności, czy działa to inaczej? Kieł w Akademii ma znacznie mniej tego przyjemnego futerka.
- To nie problem. Zębami też cię rozszarpię - zapewniła. I brzmiała przy tym całkiem przekonująco. Ale jakby nigdy nic, odpowiedziała też na pytanie. - To silne emocje wywołują tę przemianę. Gniew, strach, podniecenie. A o tej porze roku wszystkie jesteśmy podniecone.
- A w innych porach? Kieł wydaje się całkiem nieźle podniecony praktycznie codziennie - zauważyła Lei.
- Niby przez co? Przez was? - prychnęła Burza.
- A patrzyłaś kogo rżnął podczas waszych rytuałów? - odparowała rudowłosa.
- Tę łysą czarną - kocica skrzywiła się, wyszczerzając kły. Miało to pewnie wyglądać groźnie, ale niestety użycie słowa “łysa” w stosunku do Siri i jej grzywy kręconych włosów było po prostu zbyt śmieszne. Burza wciąż pokazywała swoją nieokiełznaną maskę, zamiast potulnej natury, którą chciała ujawnić w niej Leilena. Rozmowa nie szła według pierwotnych założeń. Ale tak naprawdę rudowłosa jeszcze przecież nie zaczęła szkolić swojej kotki, zbyt wygodnie jej było na miękkiej trawie. Przychodził już jednak czas na zmianę i choć dziewczyna była mała i słaba fizycznie, to od czego były zaklęcia? Splotła palce i szybko wypowiedziała słowa, zaczynając się nagle powiększać. Jeszcze zanim stała się w pełni o połowę większa, pchnęła mocno Burzę, zrzucając ją z siebie.
- Czas na rozmówki się skończył - szepnęła złowróżbnym tonem. Oczy kotki rozwarły się w zdziwieniu. Lud Długiego Kła znał magię głównie z opowieści i legend, więc osobiste jej doświadczenie musiało wywrzeć należyte wrażenie.
- Co chcesz zrobić? - zapytała, odsuwając się powoli w tył. Zaskoczenie wybiło ją z buńczucznej natury.
- Pokazać ci to, czego nie mogą przedstawić słowa - szepnęła raczej groźnym tonem “powiększona” nastolatka, zbliżając się nieubłaganie do Burzy. Złapała ją za kark i pociągnęła w przód i w dół jednocześnie, wprost na swoje krocze. - Wyliż mnie. Czas, żebyś się do czegoś przydała.
Służba u Nessaliny poprawiła w niej także umiejętności robienia wrażenia i wzbudzania strachu. Tutaj ten strach rzecz jasna nie był głównym elementem gry, Leilena chciała słodką, przytulastą kotkę, a nie przerażony kłębek sierści. Zdecydowane, agresywne zachowanie Lei sprawiło, że Burza na chwilę zamarła. Jakby toczyła jeszcze wewnętrzną walkę. Poddać się swoim pragnieniom, czy wstać z dumą i godnością, otrzepać się i odejść? Żądza wygrała. Kotka niepewnie wysunęła język i przeciągnęła nim po szparce nastolatki. Dotyk był delikatny, niezborny. Najwyraźniej wiele trzeba było Burzę nauczyć.
- Postaraj się - widząc uległość, rudowłosa nie zamierzała stosować gróźb czy rozkazów jak w przypadku Aithe. Chciała, aby kotka entuzjastycznie podchodziła do każdego ich zbliżenia ostatecznie bez żadnych poleceń nawet. Ciekawe czy była podatna na naukę? Cudownie będzie ją trzymać na swoich kolanach. - Zapoznaj się ze swoją panią, jestem teraz duża, idealna do tego, byś się nauczyła jak mnie pieścić. Nie bój sie, liż. Moje jęki wskażą ci te właściwe miejsca, gdy się postarasz.
Zachęta wywarła pożądane wrażenie. Kobieta przerwała na chwilę, wzięła głęboki wdech i zaczęła ponownie. Tym razem język silnie naparł na czułe ciało. Pierwotną nieśmiałość szybko zastępowała ciekawość. Czubek języczka trącał badawczo łechtaczkę, by chwilę później wślizgnąć się między wargi. Burza nawet umościła się, wygodnie klękając przed swą nową panią. Zaklęcie powiększyło Leilenę o połowę, zadziałało na wszystko. Twarda łechtaczka miała wielkość sporego kamyka, a wnętrze zmieściłoby pewnie bez trudu ogrowego drąga. Języczek Burzy był przy tym malutki i słodki, bez trudu wywołała jęk zawsze spragnionej dziewczyny, gdy lizała łechtaczkę. Na powiększoną szparkę był jednak wiele za mały.
- Możesz używać paluszków, mój kotku. Ale tam bez pazurków! Nimi możesz mnie rysować w innych miejscach - tłumaczyła, jednocześnie przedstawiając głośno wizję ze swojej głowy.
Nowa rada została natychmiast wcielona w życie. Burza schowała swoje ostre pazury i śmiało dotknęła szparki tantrystki. Szybko jednak znudziła się masowaniem łona i zamiast tego postanowiła sprawdzić jakie doznania zapewnia wnętrze nastolatki. Pojedynczy palec zagłębił się w tunelu rozkoszy, a język zlizywał wyciekającą wilgoć. Dzikiej kobiecie chyba zaczynało się to podobać, a przynajmniej tak Leilena interpretowała jej pomrukiwanie.
- Jeden to za mało - pomimo tych słów nastolatka westchnęła z przyjemności, gdy włochaty paluszek w nią wniknął. - Nawet kiedy nie jestem taka duża. Śmiało, moja piękna kociczko.
Bezwiednie głaskała Burzę po głowie, czerpiąc z tego dodatkową przyjemność. Zacisnęła cipkę najmocniej jak umiała, znacznie zwężając mokry, gorący tunel.
Tym razem uwaga sprawiła, że kobieta wstrzymała swoją eksplorację. Uniosła spojrzenie w górę.
- Nigdy wcześniej nie robiłam tego z inną kobietą - przyznała. - Ile powinnam w ciebie wsunąć?
To zaciekawiło Lei, która patrzyła teraz prosto w oczy Burzy.
- Nawet ze sobą? - spytała, w sumie tylko trochę zdziwiona.
- Jak to ze sobą? - zdziwienie kotki było za to całkiem spore.
- No proszę, nigdy nie dotykacie się sami! - zachichotała Lei. - Mężczyźni też nie? Kieł wydaje się zawsze napalony, na początku myślałam, że to naturalne dla was wszystkich, ale najwyraźniej to płynąca przez niego magia.
- Po co dotykać się samemu, jak może to zrobić ktoś inny? - kobieta przekręciła głowę na bok, w geście zdziwienia.
- Nie wszyscy zawsze mają taką możliwość. W moim świecie zabronione jest dotykanie innych bez ich zgody, a ta jest nie taka częsta. Nie można też robić tego tak publicznie jak wy robicie - wyjaśniała Leilena. Poznawanie obcych kultur było ciekawe, prawie tak jak poznawanie nowych miejsc. Lub kochanków. - Zanim nie trafiłam do Akademii, musiałam ciągle się dotykać sama.
Wytłumaczenie nie rozwiało wątpliwości dzikuski. Przekręciła tylko głowę z prawa na lewo i dalej wyrażała swoje niezrozumienie.
- Nikt nie chciał cię dotykać?
- To nie tak. Byłam za młoda, mieszkałam z rodzicami. U nas seks jest pewnym tabu, jest też drogą do władzy czy złota jeśli użyty zostanie odpowiednio. Zobaczysz sama, gdy pójdziesz ze mną. W końcu mój kult będzie się opierał na hedonizmie, co znaczy wygoda i przyjemność - wyjaśniała panna Mongle. - Ciężko to tak po prostu opowiedzieć, ale na przykład nie można chodzić publicznie nago. Lub robić tego w miejscu publicznym. Jest dużo zakazów, ale też mnóstwo sposobów na ominięcie ich.
- Jesteście dziwni - stwierdziła tak po prostu Burza. - Jak twoje ciało chciało dotyku, to nie byłaś za młoda - wyraziła pierwszą sprzeczność. - I skoro obchodzicie zakazy, to znaczy, że wcale ich nie potrzebujecie. My zakazujemy zapuszczać się młodym do lasów skażonych czarami, bo się od tego umiera. I nikt tego zakazu łamać nie chce, bo by umarł - wyjaśniła coś, co dla niej było zupełnie oczywiste. - Jak wy w ogóle się poruszacie w tym całym bezsensie?
- Widzisz, bo nami rządzą potężne osoby, które chcą, aby było to łatwiej kontrolować. Bo ludzie są bardzo różni i choć wciąż jestem młoda, to już trochę rozumiem świat - rudowłosa uśmiechnęła się. W czasie tej rozmowy jej ciało zaczęło wracać do normalnych rozmiarów, a ona nie poczyniła starań o przedłużenie magii. - Bardzo wielu ludzi nie jest dobrych, wielu nie rozumie. Gdyby każdy mógł robić co chciał, to nie osiągnęlibyśmy nic, nie zgłębili na przykład magii. I powiem ci coś jeszcze. Gdyby nie te zakazy, nie moglibyśmy zarobić na przyjemnościach, na seksie. Gdyby był powszechny, moja moc byłaby znacznie mniejsza. A tak? Kult może stać się liczącą się siłą - teraz to już były bardziej marzenia Lei, ale już głęboko zakorzenione.
- Dalej tego nie rozumiem - zamiast jednak dociekać dalej, Burza po prostu wzruszyła ramionami, najwyraźniej znudzona przemową panny Mongle. Wróciła do tematu, który najwyraźniej ciekawił ją bardziej. - To ile mam ci wsadzić palców? Czy jak jesteś mniejsza, to wystarczy jeden?
Leilena zdała sobie sprawę, że papla za dużo, lecz to była pierwsza osoba, której mogła się z tego zwierzyć. Lily była zbyt dużą plotkarą, a Siri jeszcze nie miała odwagi się przyznać i być może ze względu na Nessalinę nigdy nie będzie mogła.
- Tak jak powiedziałam, jeden to za mało. Wsuń we mnie dwa. Poczuj mnie w pełni. Potem możesz próbować więcej - zamruczała, dociskając kotkę do swojego łona. - I nie przestawaj używać przy tym języka.
Burza wymruczała swoją zgodę wprost w cipkę nastolatki, do której ochoczo przywarła ustami. Posłusznie wepchnęła w kochankę dwa palce, które odrobinę łaskotały przez miękkie, króciutkie futerko, którymi były porośnięte. Sięgała nimi najgłębiej jak mogła, ciekawa ludzkiego ciała… albo kobiecego. Zastrzygła przy tym uszami, pamiętając, że miały prowadzić ją jęki Leileny. A ta ich nie żałowała, gdy palce wniknęły w znacznie ciaśniejszy teraz tunel. Kotka musiała doskonale czuć jak otulają ją miękkie ścianki, jak ślisko jest w środku innej kobiety.
- Liż… łechtaczkę… to twarde… - wystękała z wyraźną rozkoszą w głosie. Pomimo aktywnej nocy jej ciało chciało jeszcze. Potrzeba nigdy nie ustawała. Języczek szybko spełnił jej pragnienie. Kotka pieściła czuły punkt na różne sposoby - powoli, szybko, z boku na bok, robiąc kółeczka. Było to dla niej jak perwersyjna zabawa w ciepło-zimno. Gdy rudowłosa jęczała głośniej, Burza wiedziała, że robi coś dobrze i chętnie podwajała swe wysiłki. Czując się coraz bardziej komfortowo, zaczęła też wolną dłonią gładzić odsłoniętą nóżkę nastolatki, sunąc pazurami po skórze.
Pomimo faktu, że Burza się dopiero uczyła, Lei była wniebowzięta. Drażniące ją tam delikatnie włoski, egzotyka i ukryte pragnienia kotki stymulowały nastolatkę bardzo mocno i dzięki temu nie szczędziła jęków, głośniejszych i cichszych. Opierała się coraz mocniej na głowie liżącej ją kobiety, a kiedy tylko poczuła pazurki, wydała z siebie okrzyk rozkoszy i zaczęła drżeć.
- Mocniej… - tylko tyle zdołała z siebie wydusić, czując zbliżający się orgazm. I znowu, kotka posłusznie spełniła polecenie. Nastolatka poczuła trzeci palec rozciągający jej szparkę. Burza może i nie miała doświadczenia z kobietami, ale i nie była dziewicą. Wiedziała, że ruch jest podstawą przyjemności, zaczęła więc szybko i mocno szturmować cipkę kochanki. Objęła też ciasno ustami jej łechtaczkę, ssąc ją i trącając koniuszkiem języka, ciekawa reakcji, jaką to wywoła. Z pewnymi osobami spełnienia Leileny były bardzo szybkie, mocne i częste. Wyglądało na to, że Burza będzie się do nich zaliczać, bowiem jak tylko trzeciemu palcowi udało się ją rozciągnąć i wniknąć do środka, a usta przywarły mocniej do najwrażliwszego z punktów, nastolatka krzyknęła głośno i zaczęła szczytować, nie hamując się zupełnie. Co w jej przypadku oznaczało też małą powódź soków, wychlapywanych na zewnątrz przez palce. Burza momentalnie straciła zainteresowanie łechtaczką tantrystki i zamiast tego zaintrygowana zaczęła spijać soki dziewczyny. Musiały jej bardzo zasmakować, bo żeby nabrać ich do ust jak najwięcej wepchnęła też siłą język w zaciskający się tunel, nie kłopocząc się wyjęciem wcześniej palców. Rudowłosej zakręciło się w głowie, lecz przecież to była dziedzina, w której była ekspertką. Złapała się mocniej głowy kochanki i kiedy fale orgazmu przeminęły, była w stanie nawet wydać kolejne polecenia.
- Mocno… szybko… penetruj mnie… a gdy krzyknę, wyjmij palce… dam ci wtedy dużo… - wystękała. - Nie oszczędzaj swojej pani, kociaczku…!
Burza schowała więc język z powrotem do ust, ale bardzo się przy tym ociągała. Jednak gdy ponownie zaczęła szturmować szparkę Leileny, robił to tak, jak dziewczyna chciała. Do tego druga dłoń kotki dotarła do pośladka nastolatki. Pazury mocno zacisnęły się na krągłej półkuli, grożąc przebiciem skóry. Spojrzała pannie Mongle prosto w oczy i sugestywnie oblizała wilgotne usta. Jej futerko połyskiwało miejscami od wilgoci. Wyraz jej pięknej, kociej twarzy doprowadzał Lei do szaleństwa tak samo mocno jak ostre pazurki. A palce robiły swoje - a w takich warunkach każdy następny orgazm był łatwiejszy do osiągnięcia. Rudowłosa patrzyła głęboko w oczy kotki, jęcząc nieprzerwanie i skupiając się na tym, co planowała jej ofiarować. Wreczcie odchyliła głowę w tył i krzyknęła głośno. Zmienna zaś natychmiast wyjęła palce z rozciągniętego tunelu i otworzyła szeroko usta, w oczekiwaniu na nagrodę za swoje postępy. I dostała ją. Kiedy nadeszły skurcze, solidna porcja soków wręcz wystrzeliła w usta i na twarz Burzy. A za nią następna. Koty nie lubiły się moczyć, ale Leilena chyba trafiła na wyjątek. Kobieta bowiem nie tylko nie odsunęła się, ale wprost przeciwnie - próbowała połknąć tyle ile tylko mogła. Reszta zmoczyła jej nos, brodę, a nawet dekolt. Gdy powódź w końcu ustała, oblizała się ze smakiem i uśmiechnęła szeroko i promiennie.
- Jak mi poszło? - zapytała, niczym grzeczna uczennica, choć lekcja przecież była bardzo niegrzeczna.
- Bardzo dobrze - przyznała Lei, kiedy mogła już złapać oddech. Opadła na mech, także się uśmiechając szeroko. - Jesteś bardzo pojętną uczennicą, lubię takie, które nie są nieśmiałe - przyznała. - Ale teraz chcę zobaczyć i posmakować swojej kotki. Póki co miałam styczność tylko z waszymi samcami.
- Czy wasze kobiety często robią to z innymi kobietami? - jeśli futerko i szpiczaste uszy nie wystarczyłyby, żeby upodobnić Burzę do kota, to jej ciekawość z pewnością wystarczyła.
- Czasami. Ja i Siri jesteśmy z Akademii, tam prawie każdy jest chętny do eksperymentów w tym zakresie - Lei wyciągnęła dłoń do kotki i wzięła ją za rękę, przyciągając bliżej do siebie. Jej dotyk elektryzował rudowłosą. - Normalnie nawet jeśli niektóre lubią inne kobiety, zwykle za bardzo się tego wstydzą. Nie jest to jednak niespotykane, zdarza się jednak głównie za zamkniętymi drzwiami.
- Jest was więcej, niż samców? - wciąż dopytywała egzotyczna piękność. Nie była jednak ślepa na oczekiwania Lei i pozbyła się przepaski biodrowej. - To dlatego same dobieracie się w pary, gdy jesteście płodne?
- Nie, podejrzewam, że jest nas mniej więcej po równo - rudowłosa oblizała się, obserwując rozbierającą się bez skrępowania Burzę. - Niektóre z nas lubią tylko kobiety. Inne lubią urozmaicenia, jak ja. Ale ja jestem wyjątkowo seksualną istotą.
- Jesteście naprawdę dziwni - zaśmiała się zmienna. - Musisz mi koniecznie więcej opowiedzieć o waszych zwyczajach.
Zauważając jak nastolatka na nią patrzy, kobieta obnażyła też swoje piersi i klęczała teraz przy Lei zupełnie naga. Była szczupła, z wąską talią i piersiami niewiele większymi od Leileny. Futerko dodawało jej mnóstwa egoztyki, ale ukrywało też szczegóły. Gdy nastolatka wcześniej jej dotykała, czuła silne mięśnie, ale nie było ich wcale widać. Jedynie zesztywniałe stuki wystawały spomiędzy włosków.
- Co mam dokładnie zrobić?
- Pozwolić mi w pełni się zapoznać z moją kotką - Lei szepnęła z drapieżnym uśmiechem. - Opowiem ci wszystko, co będziesz chciała. O ile wytrzymasz mój wieczny głód, każdego dnia silniejszy niż wasz podczas rytuału płodności.
Nie pozwoliła już odpowiedzieć na te słowa, bo chwyciła z tyłu głowę Burzy i przyciągnęła do siebie, całując jej usta, a drugą ręką sunąc po udzie. W pierwszej chwili kocica zesztywniała, zaskoczona drapieżną pieszczotą, ale po pierwszym szoku odprężyła się w ramionach dziewczyny i pozwoliła się pieścić. Rozchyliła też bezwstydnie nogi, wiedząc dokąd podąża kochanka. Ta wsunęła język do ust Burzy, badając z ciekawością ich wnętrze. Nie była już agresywna ani się nie spieszyła, chcąc w pełni poznać tę piękną istotę. Tylko z dłonią się nie udało wstrzymać, ciekawość od razu popchnęła ją na łono, palce od razu zaczęły poznawać je dokładnie. Było mokre, gorące i pulsowało podnieceniem, ale anatomicznie niemal nie różniło się od ludzkiego. Nawet przypominało Lei Siri, która lubiła swoją naturalną fryzurę. Co innego usta. Dziewczyna szybko przekonała się, że zmienna ma ostre kły, na które trzeba było uważać by się nie skaleczyć. Skaleczenie nie przeszkadzały rudowłosej, nie podczas takich sytuacji, wycofała jednak język, a potem cofnęła głowę.
- Jesteś piękna - powiedziała szczerze, pocierając dwoma palcami po zewnętrznej części cipki Burzy. - Podnieciłaś mnie od pierwszego wejrzenia.
Nachyliła się i pochwyciła ustami sutek, ssąc go przez chwilę.
- Lubisz ostro czy delikatnie?
Kobieta przygryzła dolną wargę i zastrzygłą zabawnie uszami, zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Delikatnie - podjęła decyzję. - I… miło mi, że cię podniecam - wyznała. Zaraz dopytała też, z błyskiem w oku. - A co mogę zrobić, by podniecić cię bardziej?
- Być moją grzeczną, słodką kotką. Bezwstydną i chętną - odpowiedziała jej Lei, ale zaraz też popchnęła ją. - Połóż się. Nie wytrzymam bez posmakowania cię. Potem mogę ci pokazać co potrafi magia. Moją domeną jest transmutacja. Zmiana - na usta rudowłosej powrócił drapieżny uśmiech.
- Ja się zmieniam bez magii - słowa tantrystki nie wywarły na kocicy żadnego wrażenia. Co innego zachęta, by się obnażyła. Już wcześniej rozłożone nóżki, teraz rozchyliły się jeszcze mocniej ukazując wilgotną, różową szparkę. Krótki, puszysty ogon zamiatał z boku trawę.
Leilena nie zamierzała dalej mówić, Burza zdecydowanie należała do tych, którym trzeba było pokazać, aby uwierzyli i zrozumieli. Pchnęła ją na mech i przełożyła nogę nad jej głową, pozwalając przyglądać się bardzo wilgotnej, wciąż kapiącej cipce. Położyła dłonie na piersiach kotki i ścisnęła je, zanim zaczęła przesuwać w dół ciała, sama pochylając się. Leciutko dmuchnęła w szparkę kochanki i otarła się o nią policzkiem, pomrukując z zadowolenia.
- Jak często jest wypełniana przez samców? - spytała, zanim wysunęła języczek, drażniąc nim na razie te mniej wrażliwe rejony łona.
- W lecie? Bardzo często. Nawet co parę dni - odpowiedziała, w swoim rozumieniu, zupełnie rozwiąźle. Jej szparka pulsowała już od rozbudzonej chuci, a płodny okres jedynie potęgował potrzeby. Lei roześmiała się.
- Co kilka dni to zdecydowanie nie bardzo często, ja bym umarła robiąc to tak rzadko - wsunęła czubek nosa do szparki Burzy, wciągając jej zapach. - A w pozostałe pory roku? - aby umilić tę pogawędkę, czubkiem języka zaczęła pocierać łechtaczkę, wciąż drażniąc się ze swoją “ofiarą”. Kotka pachniała piżmem i podnieceniem, a pieszczotę przyjęła z pełnym rozkoszy pomrukiem.
- W pozostałe? - odpowiedziała dopiero po chwili. - No tak, wy zawsze jesteście płodne - pokiwała głową. - No bywa, że i dwa razy w miesiącu - przyznała, co dla nastolatki znowu zabrzmiało śmiesznie.
- Ze mną trzeba kilka razy, ale dziennie i niezależnie od pory - ostrzegła Leilena całkiem poważnie i przyssała się do łechtaczki kotki, jednocześnie wprowadzając palec do tej słodkiej, włochatej cipki.
- Aż tak często? Dlacze... - ale zmienna już nie dokończyła pytania. Przerodziło się ono w pisk, gdy nastolatka z wielką wprawą zaopiekowała się jej najczulszymi miejscami. Kobieta instynktownie złapała kochankę za głowę, absolutnie nie chcąc by nagłe uderzenie przyjemności miało zostać przerwane. Leilena nie wdawała się w dalsze dyskusje, w pełni skupiając się na dawaniu przyjemności, przy jednoczesnym rozsmakowywaniu się w egzotycznej cipce. Wsysała i drażniła łechtaczkę, a do penetracji wnętrza wkrótce dołączył drugi palec i oba wbijały się w pełni w miękkie ciało. Burza drżała, jęczała, pomrukiwała i wiła się pod pieszczotą Leileny. Nie trzeba było wcale dużo czasu, by wyrwać z jej piersi okrzyk orgazmu i poczuć jak zalewa się sokami.
- To... było... niesamowite - wydyszała z wielkim uznaniem. I potrzebowała dłuższej chwili, by uspokoić się na tyle, by mówić dalej. - Jeśli tak się czujesz za każdym razem, to ja też chcę częściej - stwierdziła z błogim uśmiechem, tak szeroki, że aż zadrżały jej szpiczaste uszy. - To... co teraz?
Teraz Leilena miała swoją pierwszą akolitkę. Nie, żeby brakowało jej chętnych partnerów i partnerek, ale Burza była pierwszym elementem większej układanki. Źródłem energii dla czarów i rytuałów. A także zalążkiem jej prywatnego kultu. Nie, żeby miała dokładnie ułożony plan, co z takim kultem zrobić, ale Nessalina na pewno będzie mogła jej coś podpowiedzieć, nawet jeśli sukkub nie chciał eksponować własnych wpływów.
Dziewczyny mogły wrócić do wioski. Kocica była zupełnie odmieniona - od żądnej krwi wojowniczki do ciekawskiej młódki, która dopytywała co jeszcze rudowłosa potrafi zrobić z palcami i językiem. Nastrój popsuł się Burzy dopiero przed samymi namiotami. Wszak Leilena upokorzyła ją w trakcie rytuału i teraz zmienna miała kłopoty ze spojrzeniem w oczy pobratymcom. Dlatego też do namiotu Kła dotarły dość okrężną drogą. Siri zdążyła już wstać, najeść się i do reszty dobudzić. Wiadomość o tym, że Burza do nich dołączy, przyjęła z lekkim zdziwienie, ale daleko jej było do protestowania. Halruanka była otwarta na wiele pomysłów Leileny, a zazdrość była emocją, której chyba nawet nie potrafiła doświadczyć. Pozostało zatem jedynie podjąć decyzję, gdzie też dziewczyny spędzą resztę semestralnej przerwy.
 
Zapatashura jest offline  
Stary 19-01-2021, 14:05   #155
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Pierwszy kierunek, przynajmniej dla Leileny, przyszedł jednak z zewnątrz. Gdy nastolatka poczuła bowiem burczenie w brzuchu i poszła coś zjeść z resztek pozostawionych po rytuale, w głowie usłyszała znajomy głos mistrzyni Faelittio. Wieszczka bez wątpienia korzystała z możliwości kryształowej kuli.
~Widziałam, że wczoraj świetnie się bawiłaś ~ myśl emanowała podnieceniem, od którego po ciele Lei aż przebiegł dreszcz.
Kontakt był zaskakujący, ale też bardzo przyjemny. O wieszczce rudowłosa miała wyłącznie ciepłe myśli, a jej serce zabiło szybciej.
~Dobrze, lecz Siri lepiej. To dla niej tu przybyłyśmy.~ - odpowiedziała może mniej kusząco, za to zgodnie z prawdą. W końcu obiecała jej, że nie będzie miała przed nią żadnych tajemnic i zamierzała słowa dotrzymać, ciekawa gdzie ją to zaprowadzi.
~Z mojej komnaty wyglądałaś na bardzo zadowoloną~ kolejna myśl była doprawiona rozbawieniem. ~Szczególnie, gdy rżnęła cię cała trójka. Podnieciłaś mnie tym. I to nie pierwszy raz podczas twoich ferii~ dodała, sugerując, że podglądała Leilenę częściej.
~Bo było mi dobrze, wiesz jak lubię seks. A ich było wielu i byli napaleni. Szkoda, że nie mogę cię teraz podniecić bardziej bezpośrednio. ~ - odpadła rudowłosa.
~Och, miałam swoją zabawę~ zapewniła Carmi.~Szczególnie, gdy podglądałam cię w domu~ nastolatka niemal usłyszała westchnienie swojej nauczycielki.
~Tak, z mamą i bratem było wspaniale. Która pozycja najbardziej ci się podobała? Mi było chyba najlepiej, gdy siedziałam na twarzy mamy, a Marcus brał mnie w tyłek.~
Dziewczynę znowu oblała fala podniecenia, gdy wieszczka przypominała sobie to, co widziała przed dekadniem.
~Kiedy kazałaś matce wylizać z siebie nasienie brata~ odpowiedź padła dopiero pod chwili, jak gdyby Faelittio nie mogła się zdecydować.~W tamtych dniach dotykałam się tak często, że aż trudno było mi pracować.~
Leilena zachichotała, choć sama też czuła duże podniecenie na myśl o dotykającej się wieszczce.
~Szkoda, że nie odezwałaś się wtedy, abym zrobiła coś specjalnie dla ciebie.~
~To by zepsuło zabawę~ przecząca myśl pojawiła się natychmiast.~Lubię, gdy osoby, które podglądam niczego nie wiedzą. Są wtedy naturalne. Szczere w swoich pragnieniach. Przecież ciebie też właśnie to podnieca w podglądaniu, prawda?~
~Też, ale w niektórych przypadkach lubię mieć ogólne polecenia. Jak wtedy z moją mamą~ - dziewczyna znów zachichotała w myślach.
~A czy ja mogę mieć dla ciebie polecenie? Choć nie wiem, czy ci się spodoba~ zaznaczyła od razu nauczycielka.
~Oczywiście, że możesz. Kocham cię~- odpowiedziała prosto i szczerze Lei.
~No dobrze, ale sama tego chciałaś~ przestrzegła jeszcze Carmi, zanim przeszła do rzeczy. ~Niedaleko od miejsca, w którym teraz jesteś, znajduje się stary zagajnik. Oparł się magicznym kataklizmom i ma swoją wyjątkową moc. Tętni wprost życiem~ emocje towarzyszące wypowiedzi wyrażały szczery zachwyt. ~Żyją tam wróżki, a Akademii przydałoby się odnowić zapas ich pyłku. Od kiedy Blessed rozgniewał je swoimi przyzwaniami, wciąż się boczą, a przecież nie będziemy odbierać go im siłą. Pomożesz? To na pewno zapewni ci parę punktów przy decyzji, czy pozwolić cię już na indywidualne badania.~
~Myślałam, że to już zostało ustalone?~ Lei wystawiła w myślach język do swojej nauczycielki, kochanki i kobiety jednocześnie. ~Jak daleko? Powinnam przekonać Siri, aby mi pomogła? Wolałabym jej nie zostawiać teraz samej, a przynajmniej spytać czy chce mi towarzyszyć. ~
~Boisz się, że ci ucieknie z Kłem?~ spytała rozbawiona Faelittio.
~Nie wiem jeszcze co zamierza, ale droga tu była długa i wracać samotnie jest nudno. Uciec z Kłem może, ja mam swoją nową zabawkę…~
Ostatnia deklaracja wzbudziła zainteresowanie mistrzyni magii.
~Zabawkę? Co przegapiłam?~
~Pamiętasz tę kotkę, którą upokorzyłam na początku wczorajszej zabawy? Widziałaś ją? Wzięłam ją sobie, na swoją akolitkę…~
Leilena doskonale wiedziała, że “dokłada do pieca” i robiła to celowo, chcąc trzymać wieszczkę z niepełną wiedzą.
~Już szykujesz sobie harem do eksperymentów? Tylko o nią dbaj i nie posuń się za daleko~ przestrzegła surowo. ~Mieliśmy już problemy z za daleko posuniętymi badaniami.~
~Wszystko co będzie robiła, zrobi z własnej woli lub zrezygnuje~ - obiecała rudowłosa, która ani myślała mieć przymusowych niewolników. ~Jej futerko jest takie miękkie…~
~No i teraz znowu będę musiała cię podglądać, żeby zobaczyć co z nią wyczyniasz. Robię się mokra na samą myśl~ zapewniła Carmi. Jednak nagle myśli przybrały poważny ton. ~Możesz zabrać ze sobą do zagajnika kogo chcesz, to żadna tajna misja. Ale bądź ostrożna. Żyją tam też druidzi, którzy nie przepadają za obcymi. Nie zasiedź się do nocy, a w im mniejszej grupie pójdziesz, tym mniejsza szansa, że zwrócisz na siebie uwagę~ przekazywała ostrzeżenia. Widać, to wcale nie był taki zwykły spacer po lesie.
~Co mi zrobią, gdy mnie złapią? Jestem niewinną dziewczynką… ~ zamruczała w myślach dziewczyna. ~Jak znajdę to miejsce? Jak daleko jest, idąc pieszo?~
Faelittio wytłumaczyła krok po kroku trasę, która okazała się być bardzo łatwa. Wystarczyło udać się doliną w kierunku najwyższego szczytu na północy, a zagajnik był po drodze. W te i z powrotem, góra dwa dni.
~Z druidami nigdy nie wiadomo~ przestrzegła. ~Może tylko cię wygonią, może sprowadzą jakąś niegroźną chorobę, a może przeklną i trzeba będzie pomocy Olomy. Nie rozdrażnij zatem wróżek, bo jeśli uznają, że skrzywdziłaś jakieś stworzenia w ich domenie, to będą bardziej zgryźliwi.~
~Jak mi się coś stanie, będziesz musiała się mną opiekować, kochanie ~ przestrzegła Leilena. ~Bardzo dokładnie opiekować. Osobiście. ~
~Gdyby groziło ci coś naprawdę niebezpiecznego, to bym cię o to nie prosiła~ myśl Carmi była niemal oburzona. ~Ale jeśli otrzesz sobie nóżkę o jakieś krzaki, to będę ją całować, aż się zagoi~ dodała już zdecydowanie bardziej żartobliwie.
~W moim przypadku to zdecydowanie co innego będzie otarte ~ przypomniała jej dziewczyna.
~Zatem jak wrócisz do Akademii, to pokażesz mi gdzie. I będę cię tam całować tak długo, że aż będziesz mnie błagać, żebym przestała~ obiecała kochanka.

Ponieważ Leilenie wyprawa do zagajnika wróżek całkiem się spodobała, a groźba złapania przed druidów działała bardziej jak afrodyzjak niż straszak, mogła podjąć tylko jedną decyzję - iść. Najadła się zatem, napiła, zrobiła trochę zapasów, po czym wróciła do dwójki tantrystów. Skoro Carmi nie robiła z wyprawy sekretu, to i Lei nie planowała trzymać języka za zębami. Wyjaśniła dokładnie co chce zrobić i dlaczego.
- Wiem, o którym miejscu mowa - Burza fortunnie znała już trochę okolicę. - Zapuściliśmy się tam, by nabrać wody. Przegoniła nas jakaś łysa z wilkami. - A widząc zaciekawione spojrzenie Leileny i zmartwiony wzrok Siri dodała - no, poszczuć nas nie poszczuła, ale pewnie by się nie zawahała, gdybyśmy się nie cofnęli.
Ciemnoskórą uspokoiło to tylko trochę. Dopiero, gdy Lei obiecała, że nie będzie nadmiernie ryzykować, przyszywana siostra puściła jej rękę, którą wcześniej chwyciła, jakby bała się, że przyjaciółka pobiegnie do druidów na łeb, na szyję.
- Ja się jeszcze nie nacieszyłam lokalnymi chłopakami, ale jeżeli chcesz, żebym ci pomogła, to możesz na mnie liczyć - zapewniła. Rudowłosa nie miała jednak serca odrywać kochanki od tych wszystkich jurnych barbarzyńców. Wszak orgie z nimi były jej wieloletnim marzeniem. Zapewniła zatem, że Burza w roli strażniczki w zupełności wystarczy.
I tak oto panna Mongle wyruszyła na pierwszą przygodę ze swoją akolitką. Z lekcji u Blesseda, dziewczyna pamiętała, że wróżki są istotami z natury radosnymi. Ich malutki rozmiar sprawiał, że nie były niebezpieczne, ale i z drugiej strony nie miały wrogów na łonie natury. Pomagały zapylać kwiaty, na jesień zrywały z drzew zeschłe liście - wykonywały mnóstwo małych zadań, by wspomóc naturę. A swoją ciężką pracę wynagradzały sobie równie ciężką zabawą: uwielbiały tańczyć, śpiewać i się bawić. No i gryźć w palce, gdy jakiś czarodziej nagle przyzywał je zaklęciami. Leilena doskonale pamiętała śmieszną scenę, gdy jej nauczyciel ssał krwawiący kciuk.

Często i intensywnie uprawiany przez Leilenę seks wyrobił u niej niezłą kondycję, bo wielogodzinny marsz potrzebny by dotrzeć na miejsce wcale nie sprawił, że padła z wyczerpania. Burza była doświadczoną tropicielką i myśliwym, zatem i po niej nie było widać znoju. Za to słońce miało dosyć swojej pracy i opadało już ciężko za góry Muru. Wieczór wydłużał cienie, tłumił światło, ale pozwalał też spostrzegawczej nastolatce wypatrzyć ogniki pełgające między drzewami gaju.



Faelittio przestrzegała jednak, by nie zapuszczać się do wróżek nocą… Tylko czy Lei miała zamiar jej posłuchać?
Podczas ich wędrówki, rudowłosa wprowadzała swoją akolitkę w tajniki świata cywilizowanego i odpowiadała na mnóstwo pytań. Nie przeszkadzało jej to wcale, było nawet wesoło, gdy porównywały swoje jakże odmienne światy. Burza kiedy odrzuciła swoją fałszywą butę, była bardzo przyjemną kompanką - do wielu rzeczy. Jej natura sprawiała też, że była idealną kandydatką, pozbawioną jakiejś wyuczonej obłudy i nauczonej kłamstw. Leilena ceniła naturalność. Kiedy dotarły w pobliże wróżek, zatrzymała się.
- Moja mistrzyni mówiła, że nocy jest większa szansa spotkać druidów po drodze. Chcesz zaryzykować? - błysnęła ząbkami wcale nie zrażona perspektywą złapania. - Wiesz może ile się idzie do wróżek z tego miejsca?
- Raz już ich spotkałam i żyję - kotka wzruszyła ramionami. Na wyprawę wzięła ze sobą włócznię, która okazała się być nie tylko bronią na wszelki wypadek, ale i kosturem na którym wygodnie wspierała się przez całą drogę. Teraz też zaparła ją mocno o ziemię, wpatrując się kocimi oczami w zagajnik. - To nie jest jakiś wielki las. Może z kwadrans do oczka wodnego. Ale chyba tych wróżek jest więcej i są bardziej rozproszone. Pewnie trafimy na nie szybciej.
Po pobycie w Akademii z cierpliwością Leileny było trochę lepiej… ale nie aż tak lepiej. Wciąż żywiołowa i chętna do działania od razu, nie zastanawiała się długo.
- Spróbujmy się przemknąć po cichu, skoro to taki niewielki las - zdecydowała. - Chyba, że wolisz tu zostać i poczekać na mnie?
- I się nudzić? Absolutnie nie - pokręciła przecząco głową. Spojrzała jeszcze raz na linię drzew i wskazała włócznią, jakby na chybił trafił, jakiś punkt. - Pójdziemy tamtędy. To lekkie zagłębienie, będziemy mniej widoczne.
Zmienna nie mnożyła problemów ani nie budowała w głowie czarnych scenariuszy. Po prostu ruszyła przed siebie, lekkim krokiem. Leilena była bardzo cicha, kiedy chciała, ale Burza ze swoim kocim krokiem była jak duch. Do tego zwierzęce oczy pozwalały jej dostrzec jej szczegóły, które nastolatce umykały. Tropicielka zatem prowadziła, a tantrystka szła za nią. Gaj nie był ani duży, ani specjalnie gęsty. Bardzo szybko natrafiły na strumyk, a ponieważ woda jest źródłem życia, to i minęło tylko parę chwil, zanim Burza zatrzymała rudowłosą i wskazała jej palcem malutką, nagą istotkę latającą tuż nad strumieniem.
 
Lady jest offline  
Stary 23-01-2021, 19:02   #156
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację

1

Oh, jakie one były piękne! Szkoda, że takie malutkie. Lei tak naprawdę nic o nich nie wiedziała, ale jak zawsze nie zrażało jej to wcale. Nie chcąc spłoszyć wróżki ruchem, odezwała się najpierw w jej głowie.
~ Nie uciekaj, chciałam tylko porozmawiać~ - zakomunikowała i zaczęła się powoli wychylać. Mogłaby teoretycznie przybrać ich formę, ale na razie chciała się pokazać taką, jaką była naprawdę. Wróżka załopotała skrzydełkami i odleciała. Na szczęście tylko kawałeczek, by wylądować na wystającym ze strumienia kamieniu.
- Kim jesteś? - zapytała na głos, ale ponieważ była nie większa od dłoni Leileny i oddalona o parę dobrych metrów, to ledwo było ją słyszeć nad szemraniem wody. - Nie możesz spać? Mam ci zaśpiewać kołysankę? - wyrzucała z siebie pytanie za pytaniem.
~Jestem Leilena i uwielbiam śpiew i taniec, lecz wolę radosne. Nie jestem śpiąca~ - odpowiadała, zbliżając się bardzo powoli. ~Mogę się stać taka jak ty? Będzie nam łatwiej…~
Burza nie wychylała się ze swojego ukrycia, ale nastolatka prawie czuła na swoich plecach jej zdziwione spojrzenie.
- Nie możesz się stać taka jak ja - wróżka roześmiała się, jakby Leilena opowiedziała jakiś przedni żart. - Tylko ja jestem taka jak ja.
~Ale ja mogę być podobna. Chcesz zobaczyć?~ - ton rudowłosej też stał się wesoły. W końcu jej wesoła, pozytywna natura dominowała zawsze… oprócz specyficznych sytuacji erotycznych.
- Chcę! - zawołała entuzjastycznie istotka, ale zaraz zasłoniła usta, rozglądając się dookoła.
Lei przyłożyła palec do ust, chichocząc cicho, lecz wesoło. Zbliżyła się do wróżki.
~Potrzebny mi tylko jeden twój włosek.~
Wróżka wyglądała na coraz bardziej zaintrygowaną nową znajomą, podleciała bowiem śmiało bliżej, lądując na brzegu, tuż obok nastolatki.
- A co mi za niego dasz? - zapytała poważnie, spoglądając prawie pionowo w górę, na twarz Lei.
~Swoją nową postać, z którą się pobawisz~ - dziewczyna wesoło wystawiła język.
- Czyli będziesz moja? - dopytała, a w jej cichutkim głosiku zabrzmiała groźna nuta.
~ Nie ~ - wesoła nuta nie zniknęła za to z głosu Lei, która nie miała problemu z takimi pułapkami. Przecież miała już prawdziwą panią. ~ Ale mogę poudawać kiedy będę jak ty. Będziesz się mogła mną pochwalić innym! ~
- Czyli nic mi dasz - fuknęła wróżka i splotła ręce na piersiach. - Bez zapłaty nic ci nie oddam - tupnęła nóżką dla podkreślenia swoich słów, co pewnie miało wyglądać agresywnie, ale było urocze.
~ Nie oddam ci siebie na stałe. Jaka inna zapłata byłaby wystarczająca? ~ - próbowała pytać Lei, która przecież o wróżkach wiedziała tyle, że umieją udziabać w palec. Bezimienna, filigranowa istotka zmrużyła oczy i nosek. Skrzydełka załopotały ponownie, gdy poderwała się w powietrze, zwisając na wysokości biustu Leileny. Stuknęła paluszkiem w koralik naszyjnika, który dziewczyna nosiła jako ozdobę swojej sukienki.
- Chcę to - stwierdziła, uśmiechając się promiennie.
Rudowłosa uśmiechnęła się promiennie, zerwała naszyjnik i podarowała wróżce koralik.
- Jest twój.
Resztę wrzuciła do swojej magicznej torby. Drobny prezent wywołał u wróżki ogromną radość. Uśmiechała się szeroko i chichotała jak mała dziewczynka. Koralik był jednak dla niej stosunkowo duży, przez co musiała mocno przyciskać go do piersi wraz ze swoim maciupeńkim instrumentem. Jednak, ponieważ umowa to umowa, sfrunełą na ziemię, odłożyła swój niewielki dobytek i urwała sobie włos, o który prosiła Leilena. Podleciała do twarzy nastolatki i zaoferowała go, dumnie prężąc piersi. Jej motyle skrzydełka mieniły się połyskującymi drobinkami, mimo coraz głębszej ciemności lasu. Czarodziejka delikatnie wzięła włos między dwa swoje palce i roztarła go, szepcząc jednocześnie słowa zaklęcia i wykonując zawiłe gesty drugą ręką. Magia pochłonęła cząstkę wróżki, a wraz z tym Leilena zaczęła się błyskawicznie kurczyć. A już po chwili…


2

...na pobliskiej gałązce siedziała nowa wróżka. Efekt był oszałamiający. Na tyle, że Burza aż westchnęła z wrażenia ze swojej kryjówki. Na tyle głośno, by przestraszyć małą wróżkę. Ta od razu wzbiła się w powietrze, gotowa do ucieczki.
- Co to było? - pisnęła przestraszona.
I jeszcze całkiem niedawno nic sobie nie robiła, kiedy Leilena jej mówiła, że transmutacja to jej domena. Przemieniona dziewczyna załopotała skrzydełkami i wzbiła się w powietrze.
- Moja koleżanka, która tu zostanie. Zaprowadzisz mnie do swoich przyjaciólek?
Burza chyba zasłoniła sobie usta, widząc do czego doprowadziła. W każdym razie, nie hałasowała już więcej. Wróżka trochę się uspokoiła. Nawet wróciła po swój malutki dobytek.
- Dlaczego miałabym cię gdzieś prowadzić? - zapytała, ale nie podejrzliwie. Była raczej zaciekawiona.
- Aby nas nikt nie usłyszał - Lei podfrunęła bliżej i wyciągnęła dłoń, ciekawa czy miała pozwolenie na dotykanie. Niebieskowłosa się nie odsunęła.
- A kto by miał nas podsłuchiwać? - spojrzała na strumyk. - Ryby?
Lei odsunęła jej włosy za ucho.
- Słyszałam coś o druidach - szepnęła grobowym tonem. Po czym znów przeszła na wesoły. - Jestem Lei, a ty?
- Nutka - przedstawiła się. Jej włosy były wyjątkowo delikatne w dotyku. Możliwe, że to przez ich bardzo mały rozmiar, a może po prostu wróżki już tak miały. - A druidzi nas bronią. Nie trzeba się ich obawiać - zapewniła. Tyle tylko, że mogli uznać Leilenę właśnie za kogoś, przed kim należało je bronić.
- I nie będzie im przeszkadzała nowa, przemieniona wróżka? - rudowłosa poniewczasie zorientowała się, że to pewnie za trudne pytanie dla istoty z zupełnie innym sposobem myślenia. - Ale ja bym chciała poznać twoje koleżanki!
Nutka zmarszczyła brwi, zastanawiając się nad pytaniem dziewczyny. Najwyraźniej jednak nie doszła do żadnych ciekawych wniosków, więc wzruszyła ramionami.
- Może nie będą - skoro to nie ona była w potencjalnym niebezpieczeństwie, to nie było się wszak czym przejmować. Zamiast się martwić, wepchnęła w rękę Leileny swój nowy koralik, a sama złapała za drugą. - Leć ze mną. To niedaleko.
Przynajmniej nie trzeba było prostodusznej istotki długo namawiać. Pofrunęła nad strumykiem, dosłownie ciągnąć nastolatkę za sobą, szybko zostawiając schowaną Burzę daleko z tyłu. Nutka była bardzo szybka, a w przeciwieństwie do tantrystki, latała całe życie. Lei musiała bardzo się starać by utrzymać w powietrzu równowagę. Na szczęście szalona podróż nie trwała długo. Gaj był wszak niewielki. W jego sercu, jak się okazało, znajdowało się wodne oczko. rozświetlone barwnym, ale przytłumionym, magicznym światłem. Panna Mongle szybko naliczyła z tuzin wróżek, które zażywały wieczornej kąpieli, albo drzemały w trawie. Każda wyglądała inaczej. Owszem, miały skrzydełka i były malutkie, ale na tym się cechy wspólne kończyły. Kolory ich skóry były przeróżne. Jedne zielone, inne czerwone jak pączki róż, jeszcze inne żółte jak pszczoły. Nutka wyglądała jak malutka elfka, ale niektóre miały cechy bardziej dzikie, zwierzęce.
- Oto i moje koleżanki - Nutka uśmiechnęła się promiennie.
Lei pomimo trudności z utrzymaniem tempa, była zachwycona nową perspektywą. Z punktu widzenia malutkiej, fruwającej wróżki, wszystko było kompletnie inne. Większe, lecz też piękniejsze. Czarodziejka śmiała się i w pełni wykorzystywała możliwości nowej formy, robiąc w powietrzu fikołki i skacząc po liściach. Te istoty miały naturę bardzo zbliżoną do natury samej Leileny, może dlatego tak dobrze się czuła w ich ciele? Psotne, chaotyczne i wesołe. Szczękę rudowłosa otworzyła jednak dopiero kiedy zobaczyła całą ich zgraję.
- To wszystko jest takie piękne! - westchnęła. - Poznasz mnie z nimi?! - zapytała podekscytowana, na chwilę zapominając o swojej misji.
- Jasne - Nutka chętnie pociągnęła za sobą nową znajomą, lądując na jakimś grzybie. - To jest Gloriosa. Wieczny głodomór - przedstawiła blondwłosą, zajętą właśnie jedzeniem, wróżkę. Ta łypnęła na tantrystkę okiem i nie przestając się opychać, pomachała jej dłonią.


3

- Czy to przypadkiem nie muchomor? - zachichotała Leilena i wywinęła fikołka w powietrzu, ciesząc się jak mała dziewczynka, którą to przecież nastolatka często była. Pomachała wesoło Gloriosie. - Ile was tu jest? Tylko dziewczyny? - dopytywała z ciekawością godną wróżki.
- Muchomory są najlepsze - stwierdziła blondyneczka, z trudem przełykając wielki kęs. Otarła usta ramieniem, zanim zaczęła kontynuować. - I nikt ich nie je poza nami, więc jest ich tak dużo - dodała radośnie. - Jest nas tyle, ile trzeba, by gaj dobrze się rozwijał. A chłopaków nie trzeba, bo przed intruzami bronią druidzi. Chłopaki pomagają gdzie indziej - wyjawiała bez oporów.
Może i bez oporów, ale też kompletnie bez szczegółów. A Lei lubiła szczegóły… zazwyczaj. Pomachała raz jeszcze i zerknęła na Nutkę.
- Fascynujące! Ciekawe czy teraz mogłabym robić wasz wróżkowy pyłek? - zawirowała w powietrzu, delikatnie poruszając kwestię tego po co tu przybyła.
- E tam. Tylko my to potrafimy - zaśmiała się wróżka. A ponieważ miała przedstawić Lei swoje koleżanki, a nie tylko koleżankę, to znowu złapała ją za rękę, porywając w kolejny szalony lot. Krewniaczki Nutki były z bliska jeszcze bardziej fascynujące. Jedna była cała zielona, z wyjątkiem włosów płomiennych jak te Leileny. Nazywała się, adekwatnie, Listeczek. Kolejna również miała roślinną naturę, jednak bardziej kwietną. Różowa i zalotna, zbiegiem okoliczności nazywała się Lily. Przedstawienia zostały jednak przerwane, gdy w trakcie kolejnego lotu drogę zastąpiła nowym znajomym czarnooka, dzierżącą w rękach igłę, opryskliwa istotka.
- A ty, to kto? - zapytała tonem, który brzmiał niemal jak oskarżenie o bycie diabłem.
- Lei, wielbicielka! - dobry humor nie opuszczał dziewczyny. - Chciałam was poznać - mrugnęła w stronę tej zalotnej. - Chyba nie macie nic przeciwko, prawda? - nagle posmutniała, patrząc pytająco na wróżkę z igłą.
- No i widzisz, co narobiłaś? - Nutka ofuknęła agresywną koleżankę i chcą pocieszyć Leilenę, przytuliła ją mocno. Dotyk nagiego ciała był bardzo przyjemny. - Teraz moja koleżanka jest smutna!
- No... ja... - czarnooka zmieszała się mocno. Nawet nieporadnie spróbowała schować wielką igłę za plecami. - Przepraszam. Jestem Osa - przedstawiła się.
- To smucenie jest bardzo przyjemne! - zachichotała znowu Leilena, przytulając Nutkę. I łapiąc ją przy tym za pupę. - Po co ci ta igła? - spytała tej “bojowej”. - Osy to chyba żądełko mają skierowane do tyłu - mrugnęła wesoło.
Nutka nie czuła się ani trochę skrępowana dotykiem tantrystki. Z drugiej strony, sama ograniczała się do platonicznego uścisku.
- By bronić przyjaciółek - odparła, wypinając dumnie pierś.
- Druidzi radzą sobie z tym doskonale - wtrąciła się różowiutka Lily.
- A widzisz tu jakiegoś druida? - chytrze wytknęła Osa. Lei zdawało się, że ta przekomarzanka miewała już miejsce wcześniej, bo kwietna wróżka przewróciła tylko oczami.
- Tam jest! - pisnęła rudowłosa i pokazała w losowym kierunku. Uzbrojona istotka odwróciła się na pięcie tak szybko, że aż jej spódniczka zawirowała. Pozostałe wróżki były albo bardziej spostrzegawcze, albo mniej łatwowierne, bo roześmiały się serdecznie. Na krótko. Nutka bowiem błyskawicznie zasłoniła sobie usta i uciszyła też pozostałe.
Leilena spojrzała na nią pytająco. Jak na razie to ciągle powtarzały, że druidzi je bronią i jednocześnie zdawały się ich bać.


__________________
1 - autora nie znam, chętnie poznam
2 - grafika autorstwa Exquad
3 - grafika autorstwa sparrow-chan
 
Zapatashura jest offline  
Stary 23-01-2021, 21:19   #157
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
- Jest późno - nowa znajoma odpowiedziała na niewypowiedziane pytanie. - Niektóre zwierzęta już śpią. Królikom nawet śpiewałam kołysankę. Nie chcę, by się pobudziły.
- Przecież tu nie ma królików - zauważyła Lily, powoli, kroczek po kroczku, zbliżając się do wtulonej Leileny.
- Ale głos bardzo dobrze niesie się po wodzie - nie odpuściła Nutka.
Wróżki były dziwne. Nie tak dziwne, jak mogłyby być takie magiczne istoty, ale i tak rudowłosa nie do końca nadążała. Oblizała się jakby mimiwolnie, zerkając na zbliżającą się.
- A wy nie śpicie? - pytała dalej, ciągle ciekawa wróżek. Temat ich pyłku jakoś ciągle się odsuwał.
- Śpimy - odpowiedziała różowa. - Kiedy jesteśmy zmęczone, albo nie mamy żadnej pracy do wykonania. Ale jeśli chcesz spać, to nikt ci nie pomoże tak jak Nutka. Ma najlepsze kołysanki - ten komplement sprawił, że niebieskowłosa cała się rozpromieniła. Z dumy prawie podrosła o pół cala.
- Oh, jestem pewna, że tak jest! - szybko zgodziła się rudowłosa i równie szybko dodała: - Ale jeszcze nie chce mi się spać. Jesteście takie fascynujące! - to była szczera prawda. - Co jeszcze lubicie?
- Różne, różne rzeczy - Lily rozłożyła palce, jakby chciała wszystko policzyć, ale szybko zrezygnowała. - Śpiew, taniec, gonitwy wśród liści, śmiech…
- Jedzenie! - zawołała Gloriosa, ale szybko dodała - przepraszam - widząc minę Nutki.
- A lubicie się kochać? - wypaliła Lei, przygryzając swoją maleńką teraz wargę.
- Niektóre z nas - potwierdziła Lily, stając tuż obok nastolatki. - To przecież przyjemne i naturalne.
- Ja to lubię bardziej niż Gloriosa muchomory - zachichotała dziewczyna.
- Nie możliwe. Gloriosa naprawdę bardzo je lubi - zachichotała Nutka. Widząc, że jej nowa znajoma czuje się już zdecydowanie lepiej, wypuściła ją z ramion. - Skąd jesteś? - teraz to wróżka chciała zaspokoić ciekawość.
- Te z was, które lubią, powinny mnie wypróbować - Lei dołączyła do chichotu. - Z daleka. Przybyłam w pobliże dla przyjaciółki, a potem usłyszałam o waszym gaju. Zawsze chciałam was poznać.
- Oj, ale gdzie z daleka? - nie ustępowała niebieskowłosa. - Z gór? Znad morza? Jeziora? Wielkiej puszczy? - wyglądało na to, że mogła tak wymieniać jeszcze długo.
- Z miasta - Lei powiedziała to trochę tak, aby zastopować Nutkę. Ta w końcu pamiętała chyba jeszcze, że dziewczyna nie była tak naprawdę wróżką.
- O, słyszałam o miastach - podjęła różowa. - To muszą być straszne miejsca. Bez trawy, drzew, strumieni - aż się otrząsnęła na samą myśl. - Naprawdę takie są?
- Zależy jakie miasto - przyznała Leilena. - Moje rodzinne miało dużo zieleni. Ogrody, winnice. Są jednak też takie, które mają same domy. To wcale nie takie złe, o ile lubi się kiedy dużo się dzieje - uśmiechnęła się.
- Nie rozumiem - zdziwiła się strażnika nocnej ciszy. - Tutaj też się zawsze dużo dzieje.
- Wierzę. Tam jest jednak inaczej. Musiałabym ci pokazać, ale wątpię, że byś chciała opuścić gaj razem ze mną - uśmiech nie zniknął z ust dziewczyny, choć dało się w głosie znaleźć smutne nuty. Z taką wróżką byłoby zdecydowanie ciekawie, gdyby kręciła się wokół, malutka, wesoła i golutka.
- Nie, nie, nie - od razu przecząco pokręciła głową. - Kto by usypiał nad ranem sowy? A im bardzo ciężko zasnąć, jak za mocno świeci - wyjaśniła ze współczuciem w głosie.
Lei zachichotała.
- Nie zamierzam cię porwać. I pewnie żadna inna z was też by nie miała ochoty opuścić tego miejsca? - zapytała przekornie, mrugając do Lily. Różana wróżka uśmiechnęła się zalotnie w odpowiedzi, ale oferta nie trafiłą na podatny grunt. Wróżki były zbyt mocno przywiązane do natury, by dać się skusić na miejskie życie.
- Ty przecież opuściłaś swoje miasto - zauważyła tymczasem Osa. - Więc nie może być tam tak fajnie, skoro wolisz być gdzieś indziej, o!
- Jestem niespokojną duszą, nie przywiązaną do jednego miejsca - stwierdziła zgodnie z prawdą nastolatka. - Lubię nowe miejsca. A przede wszystkim kocham poznawać nowe istoty.
- I nie boisz się? - podpytywała Lily. - Niektóre istoty są straszne i niebezpieczne.
- Niektóre - przyznała rudowłosa. - Dlatego uczę się magii. Te najgorsze, które nie chcą się ze mną kochać, mają przerąbane - zachichotała. To wyznanie wyraźnie uspokoiło różaną ślicznotkę.
- To dobrze, że szukasz miłości, nie konfliktu. Przemoc może się podobać tylko takim wariatkom, jak Osa.
- Ej, inaczej mówiłaś jak odgoniłam od ciebie tamtego wilka - obruszyła się czarnooka.
- Są różne rodzaje miłości, w niektórych użycie takiej igły także jest przyjemne - wyszczerzyła się Leilena.
- Fuj - Lily wykrzywiła twarzyczkę. Pomysł zdecydowanie nie przypadł jej do gustu. Co wywołało kolejny radosny chichot nastolatki. Lubiła naturę tych wróżek, były niczym… nie wiedziała co do końca, ale swoboda i radość w jakiś sposób promieniowały od nich.
- Gdybym chciała kupić od was wasz pyłek na pamiątkę, ile by mnie to kosztowało? - zapytała, tym razem bardziej w temacie. - Lubię przywozić pamiątki ze swoich wypraw.
- A do czego ci on potrzebny? Nie wyglądasz na zdjętą rozpaczą ani wyczerpaną - Osa pozostawała sceptycznie nastawiona do obcej i węszyła jakiś podstęp. Poważnie traktowała samozwańczą rolę obrończyni swoich przyjaciółek.
- To w tym on pomaga? Ja słyszałam, że sprawia, że ma się jeszcze większą ochotę na miłość - spojrzała na Osę z szeroko otwartymi oczami.
- Też - Lily zaśmiała się serdecznie. - Ma bardzo wiele zastosowań, jeśli jest się wróżką. Ale ty nie wyglądasz, jakbyś potrzebowała zachęty do miłości.
- Ale kocham pamiątki i czasem lubię dodać pikanterii. Ja naprawdę jestem seksualną istotą - rozłożyła bezradnie rączki. - Bez miłości więdnę.
- Rozumiem jak to jest - Lily pokiwała główką. Splotła ręce na piersiach, przygryzła wargę i przez chwilę tupała stópką o kamień. - A co byś mi dała w zamian za pyłek? - jak na duchy natury, wróżki były strasznymi materialistkami.
- Kiedy wyglądam jak wy, to mam tylko tyle co widać - zakręciła się w powietrzu, materiał sukieneczki aż się uniósł ukazując nagie ciałko pod spodem. - Więc mogę dać opowieści i przyjemność. W swojej zwykłej postaci mam trochę świecidełek - przyznała, pamiętając o koraliku Nutki. - Wszystko zależy na co masz chętkę - zaśmiała się.
- O, eee… hmm… - Lily co chwilę otwierała usta by dać swoją odpowiedź, ale zaraz zmieniała zdanie i milkła. Była tak niezdecydowana, że wyglądało na to, że Leilena musiała coś zaoferować z własnej inicjatywy. Dziewczyna podfrunęła do niej, objęła ją w talii od tyłu i szepnęła na uszko.
- Mogę ci dać przyjemność i dużo takich koralików jak Nutkowy - zamruczała, ocierając się o Lily.
- Słyszałam, że w miastach ludzie tworzą ubrania z dziwnych, delikatnych i trwałych materiałów - wróżka od razu wtuliła się w nastolatkę. - Masz coś takiego?
- Mam, ale są duże. Będziemy musiały jakoś ją do ciebie przystosować - języczek Lei wsunął się do uszka różowej wróżki.
- Szyjemy nasze ubrania z liści i trawy. Myślę, że dam sobie radę - mruknęła, przekrzywiając głowę, by Lei łatwiej było ją pieścić.
- Szkoda, że nie umiem zmniejszyć swojej sukienki, mam takie skąpe, wyglądałabyś w niej świetnie - rudowłosa przygryzła lekko uszko wróżki. Coś chyba zazgrzytało w kulturowych różnicach, bo Lily obróciła się jak oparzona i odepchnęła nastolatkę.
- Że niby nie wyglądam teraz świetnie?! - krzyknęła. Nutka odruchowo spróbowała ją uciszyć, ale zaraz zrezygnowała, gdy została spiorunowana wzrokiem.
- Wyglądasz obłędnie - Lei nie była zrażona. - I jestem pewna, że we wszystkim wyglądasz wspaniale.
- Tylko tak mówisz, żeby mnie przeprosić - Lily fuknęła gniewnie i ostentacyjnie odwróciła wzrok.
- Mogę ci pokazać jaka jestem mokra od patrzenia na taką ładną wróżkę jak ty! - zachichotała rudowłosa.
- Kłamiesz - skrzydlata dziewczyna pozostawała nieukojona w swoim gniewie, co zdążyło wzbudzić zainteresowanie pozostałych. Przyglądały się bacznie poczynaniom nastolatki, która ot tak obraziła ich przyjaciółkę. Lei podleciała bliżej i zawisła nieco wyżej niż Lily, szeroko rozkładając nóżki. Ta z początku uparcie udawała, że jej to nie obchodzi i nie chce patrzeć, ale ciekawska natura w końcu przeważyła. Marsowa mina rozpogodziła się nieco, a spięta, gniewna postawa rozluźniła.
- No, może nie kłamiesz - poszła na ustępstwo, które niemal wywołało westchnienie ulgi u pozostałych wróżek. Wyglądało na to, że te istotki były niczym nastoletnie ludzkie dziewczyny w najgorszym roku dojrzewania. Lei zachichotała.
- No jeszcze nie sprawdziłaś dokładnie! - zachęciła, odsuwając materiał sukieneczki jeszcze bardziej na bok. Lily nie trzeba było długo kusić. Sięgnęła dłonią do obnażonej kobiecości panny Mongle. Miała bardzo delikatną, miękką skórę. Nastolatka czuła się, jakby ktoś pieścił ją płatkami kwiatów. Rudowłosa westchnęła. Jej ciałko również było teraz wyjątkowo delikatne i wrażliwe.
- Moim zdaniem sprawdzasz zbyt powierzchownie… - zamruczała. - Największa wilgoć jest głębiej…
- Jak głęboko? - pytanie teoretyczne na szczęście wróżce nie wystarczyło i jeden paluszek zanurzył się w wiecznie niezaspokojonym wnętrzu nastolatki.
- Jak najgłębieeej! - słowo przeszło w jęk, kiedy paluszek się zanurzył i rzeczywiście poczuł wilgoć. Bardzo obfitą, ciepłą i lepką. Wróżki nie trzeba było długo zachęcać. Będąc ponownie w dobrym nastroju i mając tak dobrą okazję do pofiglowania, śmiało zaczęła badać szparkę tantrystki. Paluszek masował czułą ściankę, ale na tym się nie kończyło. Zaintrygowana Lily zaczęła również kciukiem sprawdzać miękkość warg Leileny i zapuszczać się do najczulszego guziczka. Ta pojękiwała coraz głośniej… aż zapomniała machać skrzydełkami i z krótkim okrzykiem spadła nieco w dół, zanim się zorientowała co się stało. Paluszki w tym czasie zostały daleko od cipki.
- Ups! - zachichotała. - Wierzysz mi teraz?
Różana istotka nie odpowiedziała jednak tak od razu. Nie skończyła jeszcze swoich badań. Musiała rozsmarować wilgoć między palcami, powąchać, posmakować. Dopiero wtedy ustąpiła.
- Tak. Wierzę ci.
- A jak smakuje? - wtrąciła się Gloriosa, która tylko jedno miała w głosie.
- Całkiem smacznie. Chcesz spróbować? - Lily zaoferowała swój paluszek, który bardzo szybko został wessany przez wygłodniałą wróżkę. Przynajmniej Lei zrozumiała jak blodynka utrzymywała smukłą sylwetkę mimo ciągłego opychania się: poruszała się szybko jak błyskawica.
- Może chcesz ze źródełka? - zaproponowała Lei, z której już poważnie kapało. Nieważne w jakim ciele, zawsze było jej mało, a teraz po długim marszu, ciało domagało się stymulacji. - Tylko może na jakimś mchu, bo zapominam machać skrzydełkami - zachichotała. Reszta wróżek do niej dołączyła, uznając te słowa za żart. Jedynie Gloriosa potraktowała je tak, jak powinna, czyli poważnie.
- Smaczna jesteś. Chcę - potwierdziła, zrywając się do lotu i rozglądając na lewo i prawo. - Tam będzie wygodnie, jest dużo trawy i kwiatków - wskazała gdzieś palcem. Lei od razu wzięła ją za rękę i pociągnęła we wskazanym przez nią kierunku.
- Szybko bo czuję jak się marnuje!
- Hej, a ja? - panna Mongle poczuła jak za drugą rekę łapie ją Lily, osadzając w miejscu.
- Myślałam, że polecisz z nami? - Lei pewne rzeczy brała za oczywistość. Oczywiście nie zawsze reszta świata myślała tak samo.
- No… w sumie racja. Mogłabym - potwierdziła, lekko zawstydzona swoją niedomyślnością. Tym samym Lei udało się zaciągnąć dwie śliczne, skrzydlate istotki w krzaki. No, nie do końca w krzaki, bo byłyby za duże, ale będąc tak malutką trawa i kwiaty sprawiały należycie duże wrażenie. Pozostałe wróżki zachowały dystans, pozostając przy wodnym oczku i pozwalając trójce na odrobinę prywatności.
Gloriosa oblizała pełne usta wpatrując się w Lei.
- To co? Mogę spróbować? Proszę - pisnęła niemal błagalnie.
- Lily była pierwsza, może wybrać co woli całować najpierw: moją cipkę czy usta, a może cycuszki? - bez zawahania zsunęła materiał ze swoich maleńkich wróżkowych piersi. Objęła je obie. - Wystarczy mnie dla was, nawet się z ochotę odwdzięczę. Dostanę pyłek w zamian?
- Jeśli będziesz smaczna - postawiła warunek Gloriosa, kompletnie nie przejmując się kolejnością. Opadła na kolana i zadarła spódniczkę nastolatki, wsuwając głowę między jej nóżki.
- I grzeczna - dodała różana ślicznotka, prychając widząc zachowanie swojej przyjaciółki. - Niczym jej nie odciągniesz od smakołyków - wyjaśniła. - Nie ma nawet sensu próbować.
Lei nie miała nic przeciwko. Myśl o byciu wylizywaną przez wróżki podniecała ją mocno.
- Jestem grzeczniutka… a ty taka piękna… - wydyszała, czując język na cipce. Chwyciła za gorsecik Lily i przyciągnęła do siebie, całując namiętnie w usteczka. Chętne języczki pieściły jej wargi na górze i na dole. Różana nie omieszkała też dłońmi sprawdzać jędrność krągłości przemienionej tantrystki - piersi, pośladów, ud. Za to wygłodniała blondynka przyssała się do szparki niczym umierający z pragnienia do wodopoju, jakby chciałą wylizać każdą, ostatnią kroplę wilgoci i zostawić Lei suchą jak pieprz. Rudowłosa nie pozostawała dłużną, jej ręce nie mogły oderwać się od ciała Lily, choć na początek miały inny cel: pozbawić wróżkę gorsetu, przez co błądziły trochę po omacku - w końcu te istotki nie używały takich samych zapięć jak ludzie. Nie ustawała w pocałunkach, jęcząc do ust różowej i dając wszystko co mogła tej wiecznie spragnionej. Ubranie wymykało się doświadczeniu rudowłosej, a przecież wiele zaprojektowała i jeszcze więcej zdejmowała. Ale to po prostu przylegało do ciała wróżki, jak skórka owocu albo pąk kwiatu. Jakby trzeba było Lily z tego obrać, ale co jeśli się przez to zniszczy? Rozgniewałaby się? Można byłoby spytać, ale jej usta były takie słodkie i miękkie, że żal byłoby się od nich oderwać. Szczególnie, że mruczała tak przyjemnie... A Gloriosa dodatkowo wsunęła język w rozpaloną cipkę tantrystki, mlaszcząc już i siorbiąc obscenicznie.
Lei poddała się, nie chcąc niszczyć jej stroju. Wróżki były na takie rzeczy zbyt nieprzewidywalne! Zamiast tego zaczęła pchać palce pod ten niezwykły materiał, aby się tylko dobrać do najlepszych kąsków. Język głodomora bowiem robił swoje i umysł nastolatki pracował jedynie w jednym trybie: seksualnym. Lily na szczęście nie była zupełnie roztrzepana i nie była w stanie przegapić, co tak bardzo interesowało Leilenę. Nastolatka nieoczekiwanie poczuła, jak materiał zaczyna się rozwierać niczym płatki rozkwitającej róży. Parę sekund później odpadł od gładkiego, ciepłego ciała, obnażając małe (nawet w stosunku do wzrostu) piersi, pupę i łono. Dziewczyna odsunęła od niej swoją twarz, patrząc na to z fascynacją.
- To wspaniałe! - jęknęła, wiedząc już jak będzie zaklinała swoje ubrania w przyszłości. I zaraz znów rzuciła na Lily, tym razem przysysając się do jej piersi i łapiąc za pupę.
- Więc ciesz się moim ciałem - wróżka okrzyk tantrystki zinterpretowała egotystycznie. Oczywiste, że to ona była wspaniała. - Całuj je, ssij, ugniataj.
Głodomorek na dole zaś nie mógł się nacieszyć sokami Lei. Blondyneczka wciąż chciała więcej i więcej, próbując palcami wycisnąć ze szparki jeszcze więcej wilgoci wprost do swoich otwartych ust. Rudowłosa dawała jej ile mogła, ale ten głód wydawał się nie do ukojenia. Za to entuzjazm sprawiał, że dziewczynie kręciło się w głowie i atakowała Lily bez kontroli nad sobą, robiąc dokładnie co tamta chciała. Lizała cycuszki, ściskała je, masowała, ugniatała i ssała, a nawet przygryzała sutki. Dłonie wędrowały wszędzie po tym małym, aksamitnym ciałku, od tyłeczka, przez cipkę po piersi, nie omijając żadnego fragmentu po drodze. Leilena czuła się trochę tak, jak gdyby ten pyłek na nią działał. Może i tak było?
Ciało Lily było takie przyjemne w dotyku. Ale równocześnie różniło się od tych, które panna Mongle miała okazję pieścić. Różowiutka istotka naprawdę była podobna do kwiatka. Delikatna, chłodna skóra pokryta była malutkimi żyłkami, jak na liściach. Nawet jej kwiatuszek naprawdę przypominał swoje poetycki porównanie. A gdy Lei mocno ściskała swą kochankę, czuła jaka jest pod spodem twarda, niczym łodyga.
- Podobam ci się? - mruczała, głodna komplementów równie mocno co pieszczot.
- Jesteś piękna, egzotyczna, wspaniała, podniecająca - wyrzucała z siebie uwielbiająca zaspokajać potrzeby innych nastolatka, która z wielką chęcią poznawała tak blisko nową istotę. Co prawda skrzydełka, miejsce i wariująca jej pod sukienką głodomorka pewne rzeczy utrudniały, to Leilena wcale nie narzekała. - Podleć wyżej, pozwól mi wylizać kwiatuszek!
- Na trawie byłoby wygodniej - skrzywiła się na chwilę kochanka. - Ale ją musiałabyś chyba oderwać siłą - pogłaskała Gloriosę. - Albo utopić - mrugnęła. Jej motyle skrzydełka załopotały. Uniosła się, siadając tantrystce na ramionach, a silny powiew zaczął rozwiewać włosy Lei.
- Ciekawe, czy ja też będę musiała cię odganiać, gdy posmakujesz jak słodka jestem.
- Jest taka przyssana - nastolatka wydała z siebie głośny, przeciągły jęk. Z trudem już powstrzymywała orgazm, starając się wytrzymać dłużej i dać dzięki temu więcej do wypicia małemu głodomorowi. Skoncentrowała się w pełni nad widokami przed sobą, miała ogromną ochotę tego spróbować. Rzuciła się na kwiatuszek niewiele mniej entuzjastycznie jak Gloriosa, przysysając do egzotycznej kochanki. Naprawdę była słodka. Jak nektar. A szparka nawet wyglądała jak rozwarty kwiat, z płatkami zamiast warg.
- Więc nie krępuj się… - Lily zamruczała czując język nastolatki. - Dojdź. Pokaż jej, że ci się podoba. Uwielbiam patrzeć, jak inni szczytują. Czując taką słodycz, Lei i tak nie mogła już dłużej. Zadrgała, wtulona w ten niesamowity kwiatuszek i wydała z siebie stłumiony jęk. Jej malutkie ciało nawet szczytowało inaczej, lecz nawet w takiej sytuacji dziewczyna potrafiła wyrzucić strumień nektaru wprost do ust Gloriosy, urzeczywistniając przepowiednię Lily o utopieniu. No, może blondyneczka się nie utopiła, ale zakrztusiła od nagłego przypływu soków. Rozkaszlało się biedactwo i musiało odstąpić od rozpieszczania nastolatki.
Różowa roześmiała się na ten widok, co nie było szczególnie grzeczne.
- Uważaj, żebyś nie skończyła tak samo - przestrzegła Leilenę drżącym głosem. - Tryskam, kiedy dochodzę.
To tylko zachęciło nastolatkę. Teraz nie rozpraszana już, w pełni skupiła się na lizaniu, ssaniu i pieszczeniu delikatnych płatków Lily, błyskawicznie uzależniając się od tego słodkiego nektaru, najsłodszego jakiego doświadczała jak do tej pory.
Wróżka jęczała już głośno i coraz trudniej było jej utrzymać w powietrzu równowagę. Coraz bardziej mokra, coraz bardziej rozpalona.
- Wypełnij mnie czymś - poprosiła. - Czymkolwiek.
Gloriosa jednak nie miała zamiaru tak po prostu pozwolić Leilenie skupić się na zadaniu. Apetyt rósł wszak w miarę jedzenia, a drobna blondyneczka potrafiła jeść i jeść. Wbiła się palcami w tyłeczek nastolatki i ponownie przywarła ustami do jej cipki. Byle móc zlizać i połknąć jak najwięcej. Panna Mongle wydała z siebie wysoki pisk, gdy nieprzyzwyczajona pupka przyjęła palce, a język znów zaatakował cipkę. Ruchy stały się znów chaotyczne, lecz wciąż tak samo entuzjastyczne, kiedy dziewczyna zaczęła sobie pomagać palcami. Dwa z nich wniknęły w kwiatuszek, dwa następne w pupę Lily, a to mogło nie być ostatnie słowo “dręczycielki”. Po drobnych ciałach kochanek przechodziły dreszcze. Coraz trudniej i trudniej było utrzymać pionową pozycję. Pierwsze zawiodły skrzydełka Lily, a gdy osiadła mocniej na ramionach Lei, to jej kolana odmówiły współpracy i zaraz cała trójka leżała splątana na długich źdźbłach trawy. Różowoskóra roześmiała się tylko i zaczęła podnosić, za to Gloriosa kompletnie nie przejmowała się niewygodami - nie w sytuacji, gdy językiem wciąż sięgała do źródła smakołyku. Taki atak bez trudu doprowadził pannę po raz drugi na sam szczyt. Nieważne jak małe miała ciało, potrzebowała orgazmów tak samo mocno. Jeszcze drżąc pełzła ku Lily, nie chcą przerwać zlizywania z niej ambrozji. Ten nektar był uzależniający!
- Już dawno nie widziałam nikogo... - różana wróżka musiała przerwać swe zdanie, gdy język nastolatki wyrwał z jej drobnych piersi okrzyk przyjemności. Egzotyczna szparka była cudowna - miękka, smaczna, o odurzającym zapachu. - Nikogo równie spragnionego, co Gloriosa - dokończyła z trudem. Rozłożyła szeroko nogi i spróbowała przyjąć jakąś wygodną pozycję.
Lei nie tylko była spragniona smaku, ale też dotyku i widoku. Musiała się tym nacieszyć dopóki mogła. Naśliniła paluszek i wcisnęła go w dupkę Lily, chichocząc przy tym, bo zaraz zaczęła pchać tam drugi. Języczek przy tym zaatakował szpareczkę, wjeżdżając prosto do dziurki, skąd rudowłosa mogła w pełni cieszyć się smakiem wróżki.
- Uwielbiam kochanków, którzy wiedzą co robią - pochwaliła Lily. I nie były to tylko słowa, jej ciało przeszywały dreszcze rozkoszy, palce wplotła w loki tantrystki, przyciskając do siebie, a łono szczodrze odpłacało za pieszczoty słodką wilgocią. Nie trzeba było wiele, by dać różowiutkiej ślicznotce kolejny orgazm, a potem następny. Nienasycona Gloriosa, nawet jeżeli wylizywała Lei zupełnie samolubnie, to przez stanowczość i nieustępliwość również dawała dużo rozkoszy. W końcu, po wielu pięknych szczytowaniach, Lily opadła ciężko na ziemię i owinęła się skrzydełkami.
- Mów, co mam ci dać - wysapała. - Jesteś cudowna i zasługujesz na każdą nagrodę.
Lilena też dyszała, odpoczywając po tej intensywnej porcji wróżkowej miłości. Ale jak to ona, zawsze bardzo szybko dochodziła do siebie.
- Dałaś mi nektaru, który był przepyszny. Chciałabym jeszcze wasz pyłek na pamiątkę - w końcu po to przyszła, a seksualne misje zawsze musiała zwieńczyć nagrodą. A tak naprawdę przecież wszystkie chciała rozwiązywać przy pomocy swojego wiecznie nienasyconego ciała.
- Zgoda, zasłużyłaś sobie - Lily z ociąganiem i niemałym trudem uniosła się na nogi, które wciąż jej trochę drżały. Popatrzyła krótko na Gloriosę i po przewróceniu oczami złapała swoją przyjaciółkę za stopy, siłą odciągając od Leileny.
- Hej, jeszcze tylko jeden łyczek - zaprotestowała blondyneczka, ale jej rozpaczliwe błaganie nie spotkało się ze zrozumieniem.
- Napiłaś się już dosyć, teraz trzeba podziękować - zestrofowała ją Lily. - Tylko gdzie my ci mamy tego pyłku nasypać? - zorientowała się, że czegoś jej brakuje i pytająco spojrzała na nastolatkę.
Lei też zauważyła ten brak, w końcu w tej postaci miała jedynie skrawek materiału na i przy sobie.
- Musiałabym wrócić do swojej prawdziwej postaci - przyznała dziewczyna szczerze.
- Co? - kompletnie nie zrozumiała Lily.
- No bo ja jestem wróżką tylko na chwilę - zachichotała Leilena, nie ukrywając tego faktu. W końcu Nutka wiedziała, a dziewczyna wcale nie chciała kłamać kiedy nie musiała. - Pokażę wam, tylko nie tu, nie chcemy nikogo przestraszyć.
- A gdzie? - Różana zapytała podejrzliwie. Gloriosa wprost przeciwnie, z zainteresowaniem zapytała.
- A jaka jesteś naprawdę? Jesteś wiedźmą?
- Jestem ludzką czarodziejką, nic tak wspaniałego jak wy - odpowiedziała. - Nutka mnie znalazła kawałeczek stąd, możemy się tam wrócić.
- No nie wiem - o ile Lily była bardzo chętna do figli z kimś swojego wzrostu, to już spacery z olbrzymami wyraźnie ją onieśmielały.
- Ludzką? Taką wielką? - Gloriosa rozłożyła szeroko rączki.
- Wielką dla was, ale polecę z wami jako wróżka - Lei uśmiechnęła się przyjaźnie. - Przecież nie przyszłam tu nikogo skrzywdzić, za to jestem przeszczęśliwa, że mogłam poznać was bliżej!
Oczy blondynki zaświeciły się i oblizała wciąż pokryte soczkami Lei usta.
- Pójdę - stwierdziła. - Ale pod jednym warunkiem - wyciągnęła palec. - Dasz mi się posmakować, jak będziesz już duża. Wtedy będziesz miała mnóstwo nektaru - zachichotała głośno i szczerze. Ten odprężony nastrój udzielił się na szczęście jej przyjaciółce, która wciąż miała jakieś opory, ale kiwnęła głową na znak, że się zgadza.
- Nie ma sprawy, tylko uważaj byś się nie utopiła! - Lei roześmiała się i pociągnęła obie wróżki w stronę miejsca, gdzie spotkała Nutkę. No, może nie aż tak daleko, w końcu wystarczy, że oddalą się trochę od innych. W dodatku, Leilena pochodziła z miasta. Lasy, zwłaszcza po ciemku, nie były jej naturalnym środowiskiem i chyba nawet się trochę zgubiła. Odnalazła strumyk, więc wiedziała gdzie iść, ale gdzie zostawiła Burzę? Tego już ocenić nie potrafiła. Pozostawało liczyć, że kotka radzi sobie w głuszy lepiej i to ona odnajdzie nastolatkę. Leilena zaś wybrała w końcu miejsce, które wyglądało w miarę podobnie i było już sporo oddalone od wodnego oczka, gdzie została reszta wróżek.
- Daleko jeszcze? - zaczęła dodatkowo marudzić Lily.
Przynajmniej rudowłosa upewniła się, że w rzeczywistości wcale nie chce, aby jakaś wróżka była ciągle przy niej. Byłoby to bardzo uciążliwe.
- Odsuńcie się - uśmiechnęła się i… zaczęła błyskawicznie wracać do swojej naturalnej postaci. Lily wtuliła się trwożnie w Gloriosę, ale blondyneczka tylko oglądała transformację z szeroko otwartymi oczami... i od razu zaczęła zadzierać głowę i zaglądać nastolatce pod kieckę. Lei ułatwiła jej to i uniosła materiał, stając nawet w lekkim rozkroku.
- Nie ma się czego bać - szepnęła do różowej, sięgając do swojej torby po sakiewkę na pyłek.
- Właśnie - poparła ją wiecznie wygłodniała wróżka. - Tak też wygląda smakowicie - słowa poparła oblizaniem ust.
- No, może i nie ma… - ustąpiła różana, odprężając się trochę. - Ale lepiej być ostrożną. Wiedźma nas ostrzegała - wyjaśniła.
- Wiedźma? - zapytała Lei, która po wyjęciu sakiewki pokazała ją Lily. - Taka może być na wasz pyłek?
- Może - odpowiedź padła bardzo powoli, gdy filigranowa istotka oglądała ogromną dla niej sakiewkę. - Ale tyle pyłku to ja nawet nie mam.
- No, wiedźma - potwierdziła Gloriosa, jakby było oczywiste o kim mowa. Najwyraźniej wszystkie wróżki ją znały. - Taka czarnowłosa, z druidami - mimo wszystko próbowała tłumaczyć.
- I ostrzegała przed czym? - Lei dalej interesowała się tematem. - A wielkością sakiewki się nie martwcie, moje wielkie łapki nie otworzyłyby malutkiej - zaśmiała się cicho. Usposobienie Lei uspokajało Lily coraz bardziej i bardziej, aż w końcu zdecydowała się podlecieć bliżej i nawet odwróciła się by strzepnąć trochę swego cennego pyłku, gdy niewyparzony język Gloriosy odpowiedział na pytanie tantrystki.
- Przed różnymi czarodziejami, którzy złapaliby nas do worka - wypaliła, co od razu skłoniło Lily do odlecenia na większy dystans. Wszak była na tyle malutka, że w sakiewce Lei zmieściłaby się cała.
- No dobrze, ostrzega was przed czarodziejami. Ale skoro nazywacie ją wiedźmą, to znaczy, że ona też jest czarodziejką, czyli jakby ostrzegała was przed samą sobą? - zapytała przekornie rudowłosa.
- No… może? - blondynka podrapała się po głowie, wyraźnie niechętna do rozstrzygania tak skomplikowanych spraw. Zamiast tego po prostu sama podleciała do sakiewki, wyraźnie nie biorąc sobie do serca własnych słów. - Dużo tego potrzebujesz?
- Ile tylko zechcecie mi dać - uśmiechnęła się jeszcze szerzej do nich. - To będzie wspaniała pamiątka po spotkaniu takich niesamowitych istotek jak wy!
Głodomorka zaśmiała się tylko i zatrzepotała mocno swoimi skrzydłami, z których zaczął sypać się drobny, połyskujący mimo ciemności nocnego lasu, pył. Nawet nieufna Lily trochę się zbliżyła.
- Ale wiedźma też ostrzegała, że tacy czarodzieje chcą tylko naszego pyłku. A ty go przecież chcesz - oskarżyła.
- A ona coś wam dała, czy tylko sobie ostrzega? - odbiła piłeczkę Lei.
- Pilnuje gaju. I nam pomaga. Nie pozwala ścinać drzew - wymieniała po kolei, licząc na palcach.
- Przecież w okolicy nie ma nikogo kto by chciał je ścinać. Zresztą, nieważne. Ja dałam wam swoje soczki i przyjemność, prawda? - dziewczyna postanowiła porzucić temat wiedźmy.
- No, nie bądź takie skąpiradło - Gloriosa poparła Leilenę, strzepując z krawędzi skrzydełka ostatnią porcję. - Nie ubędzie ci. A mnie do worka przecież nie zapakowała - wytknęła dodatkowo.
- No, faktycznie nic ci nie zrobiła - nie mogła zaprzeczyć różana ślicznotka. Wzięła zatem głęboki oddech, by dodać sobie odwagi i sama też podleciała do nadstawionej sakiewki, by podzielić się swoim pyłem.
Blondynka tymczasem obniżyła nieco loty, mniej więcej do kolan nastolatki.
- Zostało ci jeszcze trochę nektaru? - zapytała, wciąż myśląc tylko o jednym. - I czy w tej formie smakujesz tak samo?
- Musisz sama sprawdzić - Lei zamknęła sakiewkę i schowała ją do torby, następnie podwinęła sukienkę nad biodra i chwyciła się palcami za wargi sromowe, rozwierając je szeroko na boki. - Patrz jak tu gościnnie…
- Łał - westchnęła tylko blondyneczka i śmiało podleciała do obnażonej cipki. Małą dłonią pogładziła łechtaczkę i zaciągnęła się też głęboko zapachem. - Zawsze jesteś taka mokra? - pytała, bardzo ciekawa nowej znajomej.
- Często nawet bardziej - zamruczała Leilena, czując ten delikatny dotyk na najwrażliwszym miejscu. - Wskakujesz do środka? - zachichotała.
 
Lady jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:28.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172