Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-07-2018, 20:28   #11
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Po dniu i wieczorze pełnym wrażeń Leilena miała twardy sen i nie było wcale łatwo wstać jej na śniadanie. Żołądek domagał się jednak ofiary i w efekcie trochę spóźniona, ale jednak dotarła do stołówki. Jak się okazało, była jedną z nielicznych którzy tego dokonali. Lily nie było nigdzie widać, kadra nauczycielska była mocno przetrzebiona. Ze znajomych jej twarzy widziała tylko Olafa, do którego nie miała ochoty podchodzić, oraz Connora, który uśmiechnął się do niej przyjaźnie znad pełnego talerza. Pomachała do niego z sympatycznym uśmiechem. Dobrze widzieć przyjazną twarz w tym zbiorze indywidualności. Zanim do niego podeszła, wzięła tacę i nałożyła sobie obfitego śniadania. Co by nie mówić, to poprzedniego dnia spaliła bardzo dużo energii. Tak przygotowana podeszła do dużego chłopaka, siadając naprzeciwko niego.
- Hej! Będę musiała się przyzwyczaić do tych wczesnych godzin wstawania - to mówiąc ziewnęła, zasłaniając dłonią usta.
- Podobno wielu osobom sprawia to trudności - podjął rozmowę. - Ja zawsze wstawałem ze słońcem - rozejrzał się powoli po sali. - Dzisiaj jest wyjątkowo pusto. Chodziły o tym plotki.
- O czym? - spytała ciekawie Leilena, wkładając sobie łyżkę czegoś ciepłego i mokrego do ust. Było całkiem smaczne.
- Mogłaś nie słyszeć - Connor przypomniał sobie, że Lei ledwie zdążyła przybyć. - Podobno ma przyjechać nowy nauczyciel obrony przed magią. To by tłumaczyło czemu nie ma żadnych nauczycieli, zbierają się by go podjąć.
- To aż takie wydarzenie? - zapytała go, kiedy przełknęła porcję posiłku, wymachując przy tym łyżką. - Tak rzadko się tu coś zmienia? Pewnie nie wiesz, jesteś niewiele mniej nowy niż ja - zorientowała się i posłała mu uśmiech. - Ale to i tak dziwne, że trzeba się tak przygotowywać.
- Może po prostu są grzeczni? - zasugerował, choć bez przekonania.
- Musi być kimś wyjątkowym - podsunęła Leilena. - Może jest smokiem? - popłynęła w fantazji.
- Smoki chyba pożerają dziewice - chłopak pokręcił głową. - Tutaj by się nie najadł.
- To bez sensu, po co im dziewica? Co niby smaczniejsza, taka mało wyrobiona? - parsknęła z rozbawieniem. - No ale sam powiedz, szykują się na niego jakby był nie wiadomo kim.
- Ja tylko powtarzam plotki - wzruszył bezradnie ramionami. - Może to wcale nie o to chodzi? - i żeby mieć pretekst by nie ciągnąć tematu, wgryzł się w słodką bułkę.
Lei trochę przygasła i przez kilka następnych chwil skupiła się na jedzeniu.
- Mam już księgę o tej naszej magii. Podstawy. Czytałeś ją już może? - zapytała wreszcie, nie mogąc znieść całkowitej ciszy kiedy siedzieli tak blisko.
- Och… naprawdę? - jęknął szybko i trochę się skrzywił, jakby za późno ugryzł się w język. Może liczył na wspólną wyprawę do biblioteki, którą proponował zeszłego dnia. - Ja się jeszcze nie uczyłem - spróbował nie dawać niczego po sobie poznać. - To znaczy, przypominam sobie podstawy magii, ale nic w tym konkretnym temacie.
- Ja nie znam nawet podstaw - westchnęła. - Więc poszłam do biblioteki i poprosiłam o coś dla początkujących - przyznała się. - Ale i tak chętnie jeszcze zwiedzę tamto miejsce. Jest olbrzymie!
- To prawda - zgodził się, jakoś tak bez polotu. - I oprócz ksiąg magicznych ma też sekcję ze zwykłymi opowieściami, jakby ktoś się chciał oderwać od nauki.
- Od opowieści wolę czyny, jeśli tylko jestem w stanie działać - oświadczyła Lei, kończąc swój posiłek. - Nowy nauczyciel zostanie przedstawiony dopiero na rozpoczęciu roku pewnie? Planowałeś na dziś coś ciekawego?
- Myślę, że nowy nauczyciel wzbudzi dziś powszechną ciekawość. Jeśli się w ogóle pojawi - zakończył z namysłem. - Mam czas oprowadzić cię po bibliotece, a potem… No, nie mam nic na oku - przyznał.
- Chętnie się przejdę. Ja mam dziś poza tym w planie wyłącznie nudne czytanie. Nie może się okazać, że na początku roku tylko ja nic nie wiem o tej całej magii - zadeklarowała z pasją. Halruaa znana była z magów, a brak tych zdolności w jej rodzinie powodował, że prawdopodobnie będzie miała więcej nauki niż inni. A najgorsza w żadnym razie być nie zamierzała.
Słysząc zgodę, Connor nie marnował czasu. Szybko, przynajmniej jak na niego, odstawił talerz i wstał od stołu.
- Chodźmy zatem. A gdybyś chciała, mogę ci pomóc w nauce. Nie wiem tylko, czy wobec tej magii obowiązują te same reguły.
- Biorąc pod uwagę, że nie znam żadnych reguł… - Lei uśmiechnęła się krzywo i także wstała, odstawiając tacę i od razu kierując się w stronę biblioteki.
- Z magią jest trochę jak... - szukał jakiegoś porównania. - No, jak z szyciem. Z różnych nici chcemy stworzyć pożądany kształt. I tak samo jest ze Splotem. Tylko, że ja nie czułem Splotu naturalnie. Wyuczyłem się formułek i gestów, które potrafią go trochę kontrolować - rozgadał się nietypowo w drodze przez korytarze. - A z tą nową, pierwotną mocą jest inaczej. I nie wiem, czy te same rytuały podziałają.
- Skoro są, to czemu miałyby zniknąć? - zapytała Lei. - Prędzej pojawią się nowe możliwości. Tak ja to widzę, jako nowe możliwości - zadeklarowała. Dla niej to była też jedyna szansa na ciekawsze życie. - Szyć nie umiem, ja nie z tych dziewczyn - pokazała mu język.
- To dość popularne porównanie Splotu - zaczął się tłumaczyć. - Nie miałem na myśli nic złego.
- Wiem, wiem, nie musisz być taki poważny - teraz uśmiechała się sympatycznie. - Słyszałam trochę teorii, ale głównie siedziałam w rachunkach i towarach. Chociaż nie wiem po co, bo mam starszych braci, którzy po ojcu przejmą interes.
- Są czarodziejami? - zainteresował się chłopak.
- Kupcami - roześmiała się, rozbawiona. - My rodzinnie nie mamy talentu magicznego. No, chyba z moim wyjątkiem, ale jeszcze się okaże, czy to rzeczywiście talent.
- Skoro cię zaproszono, to na pewno masz talent. A jeśli go umiejętnie rozwiniesz, to przecież awansujesz społecznie. Nawet ponad braci - zamilkł na chwilę. - Masz z nimi dobre stosunki?
- Myślę, że tak, chociaż nie spędzaliśmy już tyle czasu ze sobą co w młodości. Najstarszy już od dość dawna ma swoją rodzinę - odparła, przekrzywiając głowę. - Czemu pytasz? Nie wiem czy chciałabym awansować ponad nich. Wolałabym pójść własną ścieżką, a rodzinę tylko wspomóc.
- Pytam, bo może oni odbierają twoją nagłą moc, jako zagrożenie. - Zamilkł nagle i pokręcił głową. - Przepraszam, to nie moja sprawa.
Przyspieszył trochę kroku (co z powodu jego wzrostu dało całkiem spory efekt) i pokonał ostatnie metry korytarza, dzielące dwójkę uczniów od drzwi biblioteki. Connor chyba miał w zwyczaju uciekać od niewygodnych dla siebie rozmów.
- Hej! - całe szczęście, że dopiero teraz przyspieszył, bo by się mocno zdyszała. - Moja rodzina jest w pełni zboczona, ale nasze wzajemne relacje nie są takie złe. No, może się na nich wkurzyłam za te zaręczyny, ale już mi przeszło.
- Na pewno masz rację - zgodził się, otwierając Leilenie drzwi. W jasnym świetle dnia biblioteka robiła jeszcze większe wrażenie. Dwa poziomy z pełnymi półkami, a przecież z wejścia widać było tylko jedno skrzydło. O tym, że gdzieś tu była czytelnia już słyszała, ale pewnie kryły się gdzieś większe tajemnice i rzadsze woluminy.
- Tu można spędzić lata i nawet nie przejrzeć wszystkich tytułów - westchnęła. - Jak na szkołę z tak niewielką ilością uczniów to robi wrażenie. Przynajmniej na mnie - przyznała.
- Podobno szkoły dla czarodziejów mają jeszcze większe biblioteki - odpowiedział chłopak, wchodząc do środka. Zza lady wyłonił się bibliotekarz, ale tylko skłonił młodym głowę, nie przerywając ich rozmowy… ani nie wspominając o okolicznościach, w jakich ostatni raz widział rudowłosą. - Taką z manuskryptami, rękopisami i takimi tam.
Leilena uśmiechnęła się przelotnie do bibliotekarza, nie przerywając swojego zainteresowania księgami. Nie takiego zainteresowania jakie mógłby okazać prawdziwy książkowy mol, lecz i tak sporego biorąc pod uwagę jej aktywną naturę.
- To przez to, że więcej wiedzy muszą pojąć i spisać, bo ich naturalny talent nie jest tak silny? - trochę o magii słyszała, ciężko być w pełni ignorantką w takim państwie jak Halruaa.
- Trudno mi powiedzieć, bo żaden ze mnie czarodziej. Ale to chyba po prostu dlatego, że ich magia jest najlepiej znana - zaryzykował przypuszczenie.
- Być może - zgodziła się bez przekonania. - To po jakich działach chciałbyś mnie oprowadzić? - uśmiechnęła się do niego.
- Mnie chyba najbardziej ciekawią księgi z czarami - przyznał po chwili. - Jeszcze nic z nich nie rozumiem, ale kiedy sobie pomyślę, że mógłbym latać, albo wyczarować ucztę z powietrza… - rozmarzył się.
- Albo będąc niewidzialnym podglądać kogo się zechce… - Lei dołączyła się do tych marzeń.
- Albo podglądać kogoś przez szklaną kulę - chłopak zaproponował alternatywę, pokazując Leilenie właściwy dział biblioteki. - To tu. Księgi czarów. Chyba należały do naszych nauczycieli.
- Przez kulę to nie byłoby już to samo, nie czułoby się tych emocji - wyszeptała, czerwieniąc się nagle. - Księgi naszych nauczycieli? - spytała zdziwiona, patrząc po oprawach i zmieniając przy tej okazji temat. - Tylko do czego mogłyby mi się przydać zaklęcia przez nich spisane? I dlaczego je tu umieścili?
- Żeby uczniowie mogli się z nich uczyć - odparł, wybierając pierwszy lepszy tom z półki. - Są tu spisane magiczne formułki, gesty i składniki potrzebne do rzucania zaklęć. Ale wolno z tych ksiąg korzystać tylko w czytelni - wskazał boczne drzwi biblioteki.
- A można spisywać wszystko co się chce? - Lei dopytała, ale sama wydawała się bardzo sceptycznie nastawiona. - Nigdy nie czytałam takich ksiąg, na pewno nie uda mi się rzucić zaklęcia. Zwłaszcza z tą obrożą - zachichotała. - Ale może mógłbyś mi coś pokazać, co sam umiesz?
- Mogę ci pokazać, jak się czyta takie księgi - zaoferował. - Pokazać parę gestów. Ale z obrożą i ja niczego nie wyczaruję.
- Czyli musimy nauczyć się kontroli, żeby nam zdjęli obrożę, aby zacząć prawdziwą naukę - podsumowała dziewczyna. - Mówili ci już jak nauczyć się tej kontroli? Bo ja kompletnie nie mam pojęcia.
- Lekcje się jeszcze nie zaczęły, to i nic nie wiem - przyznał. Pomilczał chwilę i zapytał - to co z tą księgą i pokazem?
- Jestem gotowa na wszystko, na co tylko masz ochotę - zadeklarowała dwuznacznie, z lekkim uśmiechem.
Connor chrząknął tylko, nie potrafiąc znaleźć dobrej odpowiedzi. Zamiast tego więc poszedł z Leileną do czytelni. Okazało się, że i tam nie brakowało regałów i książek, a wśród tych regałów znajdowały się stoły i krzesła. Rudowłosa jako pierwsza usłyszała, że zza jednej z półek dobiega czyjś stłumiony jęk. Zamrugała zdziwiona i spojrzała na Connora. Widząc, że ten nie słyszy, wskazała mu palcem i jednocześnie przytknęła swój do warg, cicho skradając się w tamtą stronę. Wielkolud posłusznie ruszył za nią. Nie był taki cichy, ale źródło jęków chyba niczego nie usłyszało. Rudowłosa ostrożnie zajrzała spomiędzy książek i zobaczyła zaczytaną dziewczynę. Brunetka o bardzo ciemnej karnacji siedziała bokiem do Leileny. Jedną dłonią wodziła po stronie jakiegoś tomu, a druga znikała jej pod podwiniętą sukienką.
Tym razem Lei nie zależało na tym, żeby za wszelką cenę pozostać niewidoczną. Zerknęła na Connora, mrugając do niego wesoło i skradała się jeszcze przez moment. Aż nagle zatrzymała się, przykładając dłoń do ust i udając szok.
- Oh! - pisnęła. - Bardzo przepraszam!
- Co? Oh, tak. Przepraszam - powtórzył chłopak, trochę bezrefleksyjnie naśladując koleżankę.
Nieznajoma zastygła w bezruchu i z ociąganiem i pewną niechęcią wyjęła dłoń spod sukienki. Odwróciła twarz do nowo przybyłych.
- Nie ma za co - zapewniła. Głos odrobinę jej zadrżał.
- Nie musisz przerywać - zapewniła Lei, z nieco drżącym uśmiechem. - Jestem Lei, a to Connor. Jestem tu zupełnie nowa, ale już wiem, że tu nie musimy się zbytnio krępować.
Dziewczyna była od nich trochę starsza. Przerzuciła nonszalancko rękę przez poręcz krzesła. Jej palce były wyraźnie wilgotne.
- Ja jestem Siri - przedstawiła się. - Jak na nowych jesteście bardzo pewni siebie.
Connor nie był. Milczał, trochę skrępowany, ale też nie miał zamiaru uciekać ani odwracać wzroku. Instynkty robiły swoje.
- Tak uważasz? - zapytała zdziwiona Lei, której spojrzenie zawisło na moment na wilgotnych palcach. - Przecież to czytelnia, każdy może tu wejść. A ja postanowiłam sobie, że dowiem się czegoś o magii zanim zaczną się zajęcia.
- Kujon - parsknęła Siri, ale zaraz wróciła do wcześniejszych słów rudowłosej. - Co będę miała z tego, jeśli wrócę do masturbacji? - zapytała wprost.
- Nasze wspaniałe towarzystwo? - spróbowała Lei z rozbrajającym uśmiechem. - I żadnego nazywania od kujonów, to nie ja tu w książkach siedzę!
Zerknęła na własny podręcznik.
- Punkt dla ciebie - zgodziła się. - Tylko widzisz, wcześniej dotykałam się dla własnej przyjemności. A teraz robiłabym to dla waszej przyjemności. Musielibyście się czymś odwdzięczyć. Szczególnie, że jesteście nowi - wyraźnie się droczyła.
Connor nie kwapił się do odpowiedzi. Próbował zebrać myśli, licząc na przebojowość Leileny, która usiadła przy tym samym stoliku co Siri.
- Nie tylko dla naszej, czyż towarzystwo nie uprzyjemnia tych… czynności? - zapytała, uśmiechnięta radośnie. - No i mój towarzysz chyba nie jest tak odważny. Trzeba go zachęcić. Może nam poczytasz?
Ciemnoskóra wprost przeciwnie, zamknęła z trzaskiem czytaną książkę.
- Nie mogę. To manuskrypty, których nie wypożycza się początkującym - wyjaśniła. - Ale mogłabym przynieść coś innego - zerknęła na Connora. - Chyba nawet mam pomysł na coś ośmielającego.
Ten, czując że wypada trochę niekorzystanie w tej rozmowie, odchrząknął i usiadł naprzeciw dziewczyn.
- Tutaj chyba bardzo łatwo znaleźć coś takiego.
- Niekoniecznie - Siri pokiwała palcem, wciąż lśniącym od wilgoci. - W tak przestronnych zbiorach trzeba umieć znaleźć perły - podniosła się i poprawiła trochę spódniczkę. - Zaraz wracam.
Zniknęła gdzieś wśród regałów.
- Nie żartowałaś, mówiąc że jesteś gotowa na cokolwiek - chłopak odzyskiwał głos.
- Przecież sam mnie tu przyprowadziłeś - odbiła piłeczkę. - Ja… po prostu lubię działać. Korzystać z okazji - wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się, sprawdzając czy Siri zostawiła księgę czy zabrała ją ze sobą. Chyba nie żartowała, że pewnych pozycji nie wolno udostępniać niedoświadczonym, bo stół pozostawiła pusty.
- No, ja jednak chciałem oprowadzić cię po bibliotece, a nie… To znaczy, nie narzekam - gmatwał się trochę we własnej wypowiedzi.
- Po biblliotece oprowadziłeś, teraz jesteśmy w czytelni - zauważyła Lei.
Czarnoskóra powróciła dość szybko, trzymając pod pachą inną książkę. Usiadła wygodnie naprzeciwko Connora i otworzyła na losowej stronie.
- Znacie już sposoby czerpania naszej magii? - zapytała.
- Nie - przyznała rudowłosa. - Dopiero zdobyłam książkę, założyli mi obrożę, a pierwszy raz był… trudny do zapamiętania - uśmiechnęła się.
Ciemnoskóra również odpowiedziała uśmiechem.
- Mistrz H'arton - klepnęła delikatnie okładkę trzymanego tomu - prowadził wieloletnie badania na ten temat. Nie dotarł niestety do żadnych twardych konkluzji, ale jego teorie są ciekawe. Otóż wiadomo powszechnie, że niektórzy kapłani potrafią czerpać moc od swych bogów. Czarodzieje zasadniczo nie czerpią z nikąd mocy, ale korzystanie z czarów wyczerpuje ich umysłowo i muszą odpocząć. U zaklinaczy energia pochodzi z wewnątrz i muszą odpocząć, by mogła się zregenerować. My, tantryści, czerpiemy moc z aktu miłosnego, ale H'arton zaczął się zastanawiać, czy to aż takie proste - rozgadała się, niczym profesor na wykładzie.
- No bo czy stosunek stosunkowi równy? A może jednak coś w tym między kim dochodzi do stosunku i w jakich okolicznościach, też ma znaczenie? Swoje obserwacje spisał w tej księdze. Są nie tylko interesujące, ale też napisane w absorbujący sposób - otworzyła losową stronę. - O proszę, "Uwiedzenie kapłanki Ilmatera".
Leilena usiadła wygodnie, z wielką ciekawością słuchając o rzeczach zupełnie dla niej nowych.
- Zgaduję, że to był jeden z pierwszych, którzy się przyznali do magii jaką operują i jeszcze spisali sposoby… na pozyskiwanie swoich mocy? - spytała trochę retorycznie. Już sam tytuł brzmiał dobrze. Poznała kilku Ilmaterytów w swoim życiu i zwykle ze świecą szukać było większych nudziarzy.
- Nie wiem - wzruszyła ramionami Siri. - Nie jestem historyczką magii. Może był jednym z pierwszych, może nie. Na szczęście to bez znaczenia. - Przesunęła palcami po stronie, mamrocząc pod nosem - nuda, nuda, nuda... O, tu się zaczyna - skończyła głośniej, ale zaraz ściszyła głos. To w końcu była czytelnia biblioteczna.
 
Zapatashura jest offline  
Stary 20-07-2018, 17:34   #12
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
- Kapłanka nie była nieprzychylna moim awansom. Uważa się, niesłusznie, że Ilmateryci lubują się w cierpieniu. Jest to jednak cecha wyznawców Loviatar. Ilmateryci chcą ulżyć w cierpieniu innym, nawet jeśli wiąże się to z ich własnym bólem. Jak każdy jednak, szukają też ulgi we własnym bólu, a jej tę ulgę zaoferowałem. Po modłach w kapliczce, gdy wierni zaczęli się rozchodzić, złapałem ją ukradkiem za pośladek. Była ubrana bardzo skromnie, może nawet niechlujnie, ale miała sprężyste, wysportowane ciało. I tamtego wieczoru mnie nie odepchnęła.
Connor westchnął nieoczekiwanie i oczy mu się rozszerzyły, choć przecież ciemnoskóra nie przeczytała jeszcze niczego szczególnie pikantnego. Lei przygryzła dolną wargę, przykładając do niej wskazujący palec.
- Ciekawa jestem, czy postanowił zrobić sobie życiowe wyzwanie w dzieleniu łożnicy z jak największą ilością kobiet - zastanowiła się na głos, ale cicho, ciekawa co było dalej.
- Brak sprzeciwu potraktowałem jako zachętę - kontynuowała po cichu dziewczyna. - Pieściłem mocno jej tyłeczek, a ona w ciszy odprowadzała wzrokiem wiernych. Podniecało ją to. Gdyby była na mnie zła za to, czego się dopuściłem, bez trudu złamałyby mi rękę. Ja jednak nie poprzestawałem. Przesunąłem dłoń wyżej i wsunąłem ją pod luźne spodnie. Jej skóra była gorąca, mimo ochładzającej się pogody.
Connor milczał i wyglądał na bardzo skupionego. Wzrok uciekał mu jednak od czasu do czasu w dół. Lei milczała, nie chcąc przeszkadzać czytającej dziewczynie. Musiała przyznać, że takie opowieści brzmiały bardzo przyjemnie dla ucha i nie tylko. Zaczynała czuć ciepło w podbrzuszu, zerkając to na Siri to na Connora. I dostrzegła, czemu jej kolega tak mocno reagował na opowieść. Ciemnoskóra, pod stołem, położyła mu na kroczu swoją nagą stopę, bezwstydnie masując jego przyrodzenie przez materiał spodni.
- Pieszczota odsłoniętego ciała była dla niej równie przyjemna, jak dla mnie. A może nawet bardziej? Gdy ostatni wierny zniknął z jej oczu, poprosiła jednak, bym przestał. Bez przekonania. Nawet nie starała się, by brzmiało to szczerze. Więc nie przestawałem. Wprost przeciwnie. Pociągnąłem jej spodnie w dół - to ostatnie zdanie Siri przeciągnęła wyjątkowo długo i mrugnęła do Lei.
- Wiedząc, że pisze takie rzeczy też dałabym mu pociągnąć w dół swoje - wymruczała rudowłosa, nie mogąc się powstrzymać przed zezowaniem na stopę dziewczyny. I na jej piersi. Pobudzenie sprawiało, że nawet nie próbowała tych spojrzeń ukrywać.
- Możesz docenić jego kunszt i zsunąć je teraz - zaproponowała Siri, wytrącając się z rytmu czytania. Na zachętę sama zsunęła dłoń, która zniknęła pod blatem. Odchrząknęła i zaczęła czytać dalej.
- Robiła się wilgotna, ale do penetracji była daleka droga. Nie planowałem jej zresztą tamtego wieczoru. Nie chciałem jej do siebie zrazić. Nie musząc się jednak przed nikim kryć, chętnie złapałem jej nagi tyłek w obie dłonie. Zakręciła nim kusząco. Może celowo, a może to był odruch jej ciała. Bez znaczenia.
Stópka śmiało nacierała na krocze milczącego Connora. Spodnie wybrzuszały mu się z każdą chwilą bardziej, i bardziej, i bardziej. Jakby rosnące przyrodzenie miało je rozsadzić. Ależ musiał być wielki! Lei zrobiło się sucho w ustach, kiedy z trudem odwracała spojrzenie od tego widoku.
- Muszę przestać chodzić w spodniach - wymruczała niezadowolona, spoglądając w dół na siebie. Potem jeszcze na Connora. A potem nie wytrzymała i rozpięła guziczek swojej dolnej garderoby. Tylko tyle i aż tyle.
Siri uśmiechnęła się szeroko.
- No wiesz, zawsze możesz je zdjąć - stwierdziła. Mruknęła i pokręciła się na krześle, szukając wygodniejszej pozycji. Kiedy podjęła się dalszego czytania, głos lekko jej drżał.
- Padłem na kolana, choć przyznaję z perspektywy czasu, że w kapliczce mogło to być trochę obrazoburcze. Wtedy jednak musiałem pocałować te dwie, prężące się półkule. Oparła się o ławkę i wypięła w moim kierunku. Chciała przyjemności. Potrzebowała tego.
Connor też sprawiał wrażenie, jakby chciał coś zrobić z nieustającą pieszczotą, która pobudzała go, ale nie dawała spełnienia. W przeciwieństwie do rudowłosej nie ośmielił się jednak rozpiąć spodni. Lei natomiast nie posunęła się dalej. Zamiast tego wpadła na inny pomysł i zsuwając trzewiczek ze stopy, wyciągnęła nogę i dotknęła palcami łydki Siri, sunąc po niej w górę i nie spuszczając teraz już spojrzenia z dziewczyny. Ciemnoskóra wydała się tym zdziwiona. Zawiesiła głos. Zaraz jednak się uśmiechnęła i Leilena poczuła, jak Siri powoli przesuwa nogę na bok. Nie za daleko, żeby nie stracić równowagi, ale dość by nic nie przeszkadzało rudowłosej w dalszej wędrówce.
- Widziałem, że była wilgotna - podjęła. - Bardzo kusiło mnie, by ugryźć ją w tyłek. Nie mocno. Tak, by ją pobudzić. Ale ona miała już dosyć bólu. Musiałem być delikatny. Przesunąłem językiem wzdłuż całej jej mokrej kobiecości, a potem wyżej, między pośladkami. Zadrżała.
Lei pomyślała, że ten mężczyzna musiał czerpać sporo przyjemności z samego opisywania tych niecnych czynności. Była coraz bardziej ciekawa zawartości tutejszej biblioteki, a stopa rudowłosej sama z siebie sunęła powoli po udzie Siri, docierając coraz dalej i dalej, aby bez zawahania dotknąć tego co najważniejsze. Leilena szybko poczuła na swojej stopie dłoń ciemnoskórej. Nie miała zamiaru jej jednak zatrzymywać, wprost przeciwnie - nakierowała ją na najczulsze miejsce. Mongle wyraźnie poczuła miękkie, kręcone włoski i sporo wilgoci.
- Wziąłem tę reakcję za dobrą monetę - głos dziewczyny co jakiś czas się łamał. - Przyssałem się na chwilę do jej łechtaczki i nie dała już rady zapanować nad głosem. Jęknęła głośno i ugięły się pod nią kolana. Trzymałem mocno jej biodra i tylko dzięki temu nie opadła na ławkę.
Connor też miał już problem z opanowaniem. Z tak bliska Lei dobrze słyszała, jak dyszy. Nie mógł się też zdecydować, czy zamknąć oczy i dać się pochłonąć przyjemności, czy spoglądać to na jedną, to drugą koleżankę. Narratorkę bardzo to bawiło i kiedy tylko podchwyciła spojrzenia chłopaka wolną dłonią obnażyła jedną ze swych piersi. Różowy, naprężony sutek mocno kontrastował z jej skórą. Lei aż westchnęła na ten widok, uśmiechając się do Siri, pomimo, że uwaga tamtej skupiona była na mężczyźnie. Rudowłosa dużym palcem u stopy odnalazła to czego szukała, twardą wypustkę w miękkim i wilgotnym otoczeniu. Zaczęła ją ostrożnie trącać i masować na boki, jednocześnie sama mimochodem rozpinając guziki swojego kubraczka.
- Och… - jęknęła ciemnoskóra. - Wy mnie chyba w ogóle nie słuchacie - udała oburzenie. - Może mam się przysiąść bliżej was, byście się w końcu skupili?
Connor spojrzał niepewnie na Lei. A zaraz potem przełknął ślinę, spoglądając z góry na odsłaniany dekolt. Dekolt dodatkowo zasłaniany przez koszulę znajdującą się pod kubraczkiem. Z drugiej strony Leilena doskonale zdawała sobie sprawę, jak cienka jest ta koszula. Nie przerywała rozpinania i ruchów stopy.
- Słuchamy! - zapewniła Siri. - Ale skupimy się jeszcze lepiej, kiedy usiądziesz Connorowi na kolanach. Patrz, to będzie wygodniejsze niż te krzesła - zapewniła, starając się nie patrzeć przy tym na wielkiego chłopaka.
- Też tak uważasz Connor? - nowa koleżanka obrzuciła go sugestywnym spojrzeniem.
- Tak - przełamał się w końcu, a potem pokiwał głową. - To biblioteka, chyba nie powinniśmy krzyczeć przez stół.
Ciemnoskóra była bardzo zadowolona z takiej odpowiedzi. Klepnęła pod stołem stopę Leileny i bez ociągania wstała z krzesła. Kręcąc biodrami obeszła stolik. Odsłonięta pierś falowała kusząco przy każdym kroku.
- No to siup - zachichotała, siadając na zaoferowanych kolanach. Od razu rozłożyła szeroko nogi, może dla równowagi, ale raczej by ułatwić rudowłosej wstęp między jej uda. Nie marnowała też czasu i od razu położyła dłoń na wybrzuszeniu w spodniach Connora. Ten zareagował cichym jękiem i bezskuteczną próbą zapanowania nad głupkowatym grymasem zadowolenia.
- Takie czytanie to ja rozumiem - zarumieniła się mocniej Lei, której wzrok przesuwał się z falującej piersi na nogi Siri i z powrotem. Kubraczek już rozpięty odsłonił całkiem wydekoltowaną koszulę z lekkiego materiału prawie wcale nie zakrywającego wyróżniających się na jasnej cerze sutków. - Tylko czy teraz dasz radę czytać, w tak wygodnej pozycji? - spytała, wymownie kładąc dłonie na udach drugiej dziewczyny i sunąc powoli po ich gładkiej powierzchni.
- Przekonajmy się - chrząknęła, by zapanować nad głosem. Położyła książkę na blacie, bo choć jedną z dłoni chciała mieć wolną. - Wtedy zamarła. Myślałem na początku, że szczytuje, ale była prawie zupełnie nieruchoma. I usłyszałem czyjś głos. Słaby i zachrypnięty. To jakaś staruszka wróciła do kapliczki. A kapłanka była naga od pasa w dół. Przed odkryciem chroniła ją tylko ławka.
Siri bardzo szybko znudziła się gładzeniem materiału spodni chłopaka i z dużą wprawą zaczęła rozwiązywać troczki. Sama była mocno podniecona, jej uda grzały prawie jak piecyk.
- Zaczyna się robić coraz ciekawiej - wyszeptała Lei, nie precyzując co ma na myśli, bowiem jej dłonie coraz bardziej i bardziej, prawie bezwstydnie, podwijały materiał. Zbliżyła swoją twarz i z namaszczeniem złożyła pocałunek na jednym z ud, kiedy łono Siri stawało się powoli widoczne. Wczorajsze wydarzenia sprawiły, że szybko zapominała o wstydzie i zahamowaniach w takich sytuacjach. Przecież ta dziewczyna sama prowokowała! I w końcu uporała się ze spodniami Connora! No, na tyle, na ile to było możliwe, siedząc mu na kolanach. Nabrzmiała i duża główka penisa wychynęła na widok rudowłosej, która miała głowę całkiem niedaleko.
- Nie mogła... mmm - mruknęła starsza koleżanka, gdy poczuła pocałunek. - Nie mogła pociągnąć spodni, bo by się wszystko wydało. Próbowała nie dać nic po sobie poznać i odpowiedziała na pytanie, mając nadzieję, że wierna sobie pójdzie. Nie poszła. A ja nie przestałem jej lizać i od razu odkryłem, że zrobiła się jeszcze wilgotniejsza.
- Nie dziwię się jej - skomentowała szeptem Leilena, zezując na penisa. To był dopiero drugi okaz widziany z tak bliska, aż oblizała się i lekko ugryzła udo Siri. Zaczęła sunąć mokrym językiem po ciemnej skórze, coraz bliżej najgorętszego punktu, który całkiem odsłoniła już i teraz jej oczy przesuwały się to w jedną, to w drugą, próbując ocenić, który widok lepszy. Oba kusiły na swój sposób, ale chłopak był jednak czymś nowym... czymś, czego jeszcze nie doświadczyła.
- Drżała, choć bardzo chciała się opanować. Głos się jej łamał, ale staruszka i tak chyba nie dosłyszała. Trwało to nie dłużej niż minutę i w końcu natrętna wierząca sobie poszła, a kiedy tylko to nastąpiło kapłanka przygryzła dłoń i doszła, dosłownie tryskając mi na twarz. Rzadko mogłem podziwiać tak silny orgazm, więc warto już było dla samej tej sceny. Przypływ mocy, który poczułem był jednak też nieprzeciętny. Ten dreszczyk niebezpieczeństwa i przełamanie tabu wyzwoliło więcej energii niż normalny stosunek.
Siri zamknęła książkę.
- I to tyle - stwierdziła, oddychając ciężko. - Mistrz H'arton opisał wiele takich sytuacji, w których silne emocje u partnera przekładały się na silniejsze źródło magiczne.
 
Lady jest offline  
Stary 20-07-2018, 21:59   #13
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
- Czyli można czerpać swoją moc również ze stanu innych - podsumowała panna Mongle, chociaż była nieco zawiedziona, że to już koniec. Mimo tego nie odsunęła się od uda Siri. Powoli przesunęła po nim językiem. - Czy teraz także czujesz dreszczyk?
- Nie. A powinnam? - kokietowała. No, może to za małe słowo, bo przesunęła palcami po odsłoniętym przyrodzeniu chłopaka. Nie wywołało to żadnych protestów.
- Pewnie już jesteś zbyt przyzwyczajona do napełniania się mocą, tak bardzo, że równie dobrze możemy przestać, bo wcale nie chcesz… - Lei także się droczyła, odsuwając usta od uda Siri i przestając poruszać dłońmi. Mimo tego nie umiała powstrzymać się przed zezowaniem na członka Connora.
- Ech - westchnęła ciemnoskóra i przewróciła oczami. - No dobrze, wygrałaś. Czuję dreszczyk. A jeszcze chętniej poczułabym twój języczek - przyznała. A zaraz potem zaskoczyła wielkiego chłopaka, odwracając twarz i całując go w usta.
Podniecona Leilena nie zastanawiała się długo. Zsunęła się z krzesła, aby mieć Siri jak najbliżej siebie. I nie tylko Siri, tak po prawdzie. Weszła między jej uda, klękając i znajdując sobie wygodną pozycję.
- Musisz przysunąć się trochę bliżej - zaproponowała cichym, zachrypniętym lekko głosem.
- Wiesz co? Ja mogę poczekać - stwierdziła nieoczekiwanie, przerywając pocałunek. Connor aż oblizał usta. Wstała, choć tylko na chwilę, bo od razu klęknęła po przeciwnej stronie chłopaka.
- Chcę zobaczyć jaki jesteś duży - szepnęła miękkim głosem.
Connor, jak to on, był trochę ospały, ale nie dał im długo czekać. Zsunął spodnie do ud i oczom dziewczyn ukazała się w całej okazałości naprężona męskość. Jedna z największych, jakie Lei widziała. A już na pewno największą widziana z bliska. W dodatku zupełnie pozbawiona włosów łonowych. Leilena szybko zapomniała o aromatycznej szparce, która jej właśnie uciekła. Widok był niesamowity i bardzo podniecający. Patrzyła się z szeroko otwartymi oczami, zupełnie bez skrępowania podziwiając ten organ. Uznała, że jest cudowny.
- Mmmmm…. - wydała z siebie pomruk, nie w pełni nawet świadomie się oblizując. Siri była nie mniej zauroczona, jej reakcja była niemal lustrzanym odbiciem rudowłosej.
- Wielki - zachichotała i śmiało objęła gruby trzon dłonią. - Widziałaś kiedyś takiego? - zapytała młodszą koleżankę, przynajmniej na razie traktując chłopaka jako fascynujący eksponat, a nie żywego uczestnika wydarzeń.
Panna Mongle pokręciła głową.
- Z tak bliska widziałam tylko jednego - przyznała się. - Jestem całkiem nowa nie tylko w tej całej magii - westchnęła, nie spuszczając wzroku z “obiektu”. - Wygoliłeś włosy tak jak kapłanka, Connor? - zapytała. Zdała sobie sprawę, że bez nich wydawał się jeszcze większy niż te, które zdarzyło się jej widzieć u podglądanych mężczyzn.
- No… - chłopak wyraźnie się zawstydził, choć w sytuacji w której był już w sumie nie było więcej z czego. - W mojej rodzinie wszyscy mężczyźni mają mało włosów. Tyle co na głowie. Nawet brody nie mogę zapuścić.
- A mi się to nawet podoba - stwierdziła ciemnoskóra. - Włoski nie utkną między zębami - stwierdziła i objęła główkę penisa ustami. Connor od razu jęknął.
- Mi też się podoba - wyszeptała Lei. - Sama bym chciała mieć tam na dole mniej włosów…
Uwaga rudowłosej w pełni była już skupiona na tym co robiła Siri. Nigdy wcześniej nie mogła oglądać, jak część męskości znika w czyichś ustach. - Jest smaczny? - zapytała jak zwykle nie umiejąc powstrzymać swojego języka.
- Hoche hony - odparła z pełnymi ustami, po czym z ociąganiem odsunęła się do tyłu. - Trochę słony - powtórzyła. - Ale mi smakuje.
- Lubisz je ssać? - Lei nie przestawała być bezpośrednia, zezując na członka. - Ja też bym chciała spróbować, ale on jest taki duży, że chyba mi się nie zmieści…
Podniecenie znowu nią zawładnęło, jak zawsze przestała w pełni kontrolować narząd mowy. Zaschło jej też w gardle od samego patrzenia. Wyciągnęła nawet dłoń, nieśmiało dotykając nią sporego woreczka.
- To pewnie przez tutejszą atmosferę, ale… tak, bardzo lubię je ssać. Albo lizać. Dotykać - wymieniała, powoli masując nabrzmiały trzon. - A najbardziej lubię czuć nasienie. Jak tryska wewnątrz ust, albo na twarz.
Connor słysząc to wszystko wyglądał, jakby sam miał zaraz wybuchnąć.
- Co ci szkodzi spróbować? - zapytała wprost koleżanka, kierując główkę ku Lei. - Tylko uważaj z zębami - przestrzegła.
Rudowłosa oblizała wargi, zerkając to na Siri, to na nabrzmiałą główkę członka. Zachowała tyle świadomości, aby spojrzeć też w górę, na Connora.
- Mogę? - zapytała cichutko, choć jej dłoń już i tak masowała mosznę chłopaka, najwyraźniej nie zamierzając przestać.
- Tak - sapnął z entuzjazmem kiwając głową.
- Widzisz? Wszyscy się zgadzają - zaśmiała się czarnoskóra. - Szczególnie, kiedy oferują takie fajne dziewczyny jak my.
- Ja też będę się zgadzała, jak mnie o coś poprosi… - Lei wyszeptała to niemalże wstydliwie, ale tak obecnie czuła. Podniecenie mogło mieć dużo do gadania, czuła je w powietrzu. A może to było złudzenie? Tak czy inaczej, zbliżyła się bardziej i wyprostowała, aby sięgnąć ustami do członka. Objęła go delikatnie wolną dłonią i po krótkim wahaniu pocałowała w czubek. Był dość wilgotny i odrobinkę lepki. Smak faktycznie był słonawy.
- Mężczyźni nie są specjalnie skomplikowani - Siri chyba podobała się rola nauczycielki. - Tak długo, jak nie będziesz gryzła, albo ściskała za mocno, to wszystko im się spodoba. A pewnie są i tacy, których podnieca gryzienie.
Connor miał się czym pochwalić, przez co i dla starszej koleżanki znalazło się na nim miejsce na dłoń. Pod pieszczotami jednej i drugiej chłopak mógł tylko jęczeć z przyjemności.
- Chcesz bym zaczęła im zazdrościć? - zachichotała Lei, ale szybko ciekawość i pożądanie wzięło górę. Otworzyła szeroko swoje usta i starając się uważać z ząbkami, nasunęła je na męskość, czując jak żołądź wypełnia jej buzię. Starała się przyjąć go jak najwięcej, ale był za duży i szybko musiała się wycofać. - Ale wielki… - wyszeptała, kiedy znów mogła mówić. Nie dziwne, że Lily bała się go podrywać. Chyba by ją rozerwał!
- Dlatego jest fajny. To jak wyzwanie - mrugnęła Siri. - Ale przecież nie trzeba go od razu połykać. Jest tyle miejsca do lizania - stwierdziła pochylając się i powolnym, hipnotyzującym ruchem przeciągnęła językiem po całej długości, od góry aż po samą nasadę. - No i można jeszcze bawić się jądrami, ale to już sama zauważyłaś.
- Wydaje się być jeszcze zabawniejszy niż szparki - wymruczała Lei, której zawahanie i nieśmiałość, jeśli w ogóle były, to całkiem zniknęły. - Podoba mi się jak wzdychasz i pojękujesz, Connor - uśmiechnęła się do chłopaka, a zaraz potem przyłączyła się do Siri i polizała członka. Przesunęła też po nim dłonią, poruszając skórką. - Chyba mogłybyśmy spróbować razem się nim zająć…
- Chętnie - zgodziła się, jakby tylko na to czekała. - No, zrzucaj spodnie - poleciła chłopakowi. - Przecież w takich wokół kolan utrudniasz nam robotę.
- Ale… co jak ktoś wejdzie? - zachowywał jakimś cudem resztki rozsądku.
- No nie. Wy naprawdę nie słuchaliście co czytałam!
- O przepraszam, ja słuchałami jestem zawiedziona, że tak szybko się tam skończyło! - zaprotestowała panna Mongle. - Tu musimy pociągnąć to dalej.
- To ty za jedną nogawkę, a ja za drugą - nakazała ciemnoskóra, z entuzjazmem zsuwając zbędną garderobę. Connor nie próbował się opierać. Lei z chichotem chętnie pomagała pozbyć się jego spodni.
- Coraz bardziej mi się tu podoba!
Nagi od pasa w dół, kolega wydawał się prezentować jeszcze bardziej okazale. Ciemnoskóra bez oporów rozstawiła jego nogi.
- Co wolisz? Woreczek czy maczugę? - spytała, spoglądając rudowłosej w oczy.
- To i to? - zaproponowała odpowiadając spojrzeniem. - Możemy się zmieniać… i chcę cię przy tym pocałować…
- Skąd w tych młodych takie pomysły? - zaśmiała się, choć była starsza o nie więcej niż dwa lata. Przesunęła ustami wzdłuż penisa, śmiało korzystając z języczka.
Lei zamierzała się od niej uczyć, więc zrobiła dokładnie to samo - tylko z drugiej strony członka. Przesunęła po całej długości, starając się zahaczać swoim języczkiem o ten należący do drugiej dziewczyny. Jednocześnie nie zdjęła dłoni z woreczka, drugą jednak tym razem kładąc na kolanie Siri. Ta chętnie wychodziła naprzeciw okazjonalnym liźnięciom, aż do chwili gdy dotarła do żołądzi. Wtedy objęła głowę Leileny i przyciągnęła do siebie, całując ją wokół wilgotnej główki. Smak ust mieszał się z posmakiem penisa. Rudowłosa jęknęła, odpowiadając na ten niezwykły pocałunek z wielką werwą. Aż przy tym mocniej ścisnęła jądra Connora. Chwilę później nasunęła usta na aksamitny trzon na momencik, zaraz zwalniając miejsce Siri. Ta z przyjemnością przyjęła swoją kolej, przyjmując twardy pal głębiej, ale i ona musiała w końcu skapitulować przed rozmiarem.
- Ja już… długo nie wytrzymam. - Oznajmił, gdy wyszedł z jej ust.
- Szkoda…- mruknęła czarnowłosa. - Ale byłeś takim grzecznym chłopcem, że pozwolimy ci wybrać, gdzie chcesz skończyć. Prawda? - spytała młodszej koleżanki.
- To on może tylko raz? - Lei zapytała z głupia frant i polizała go raz jeszcze. - Pewnie, że tak. Całkiem tam gdzie chce.
Okazało się, że nie był szczególnie wybredny. A także u kresu swojej wytrzymałości. Ostatnie liźnięcie rudowłosej przelało czarę i nasienie wytrysnęło obficie. Część trafiła w rozchylone usta, ale większość oblała jej twarz przy akompaniamencie przeciągłego, pełnego zadowolenia westchnienia Connora i cichego chichotu Siri. Leilena nie odsunęła się. Wręcz przeciwnie, po pierwszych dwóch salwach oblewających jej twarz, przysunęła się jeszcze bliżej i objęła wargami czubek penisa. Bardzo chciała spróbować tego smaku i teraz miała na to wreszcie okazję! Cóż, był dość słony. Trochę wyraźniejszy, niż posmak który czuła przy lizaniu. To raczej gęsta konsystencja była nowym doświadczeniem.
- Smakuje? - szepnęła ciemnoskóra. - Chodź, sama sprawdzę - przysunęła się i zlizała resztki z policzka dziewczyny.
Nie było to złe. Ciepłe, lepkie. Smak nie przeszkadzał, za to forma podania bardzo podniecała rudowłosą. Westchnęła, odsuwając się odrobinę od Connora i spojrzała wprost w oczy Siri, lekko uchylając usta, ukazując ich zawartość. Ciągle taką samą, bo ani nie przełknęła, ani nie wypluła męskich soków.
- Rodzice dobrze cię wychowali, umiesz się dzielić - pochwaliła koleżanka w mig pojmując intencje Mongle. Przechyliła twarz i wpiła się w oferowane usta, od razu języczkiem podbierając oferowany poczęstunek. I to dopiero było idealne smakowanie nasienia. Lei odpowiedziała na ten pocałunek, splatając swój brudny języczek z tym oferowanym przez Siri i przelewając do jej buzi sporo soczku zmieszanego z jej śliną.
- Łał - wydusił z siebie Connor, gdy dziewczyny przerwały pocałunek. A potem jeszcze się powtórzył, gdy przełknęły jego wytrysk.
- Zdecydowanie nadajecie się do tej Akademii - stwierdziła ciemnoskóra wstając z podłogi.
- Ciekawe czy nasze nadawanie się będzie szło w parze z szybkim przyswajaniem wiedzy - zaśmiała się Leilena, jeszcze rzucając spojrzenie na członka, ciągle obnażonego i ślicznie błyszczącego. W dodatku wcale nie mającego zamiaru maleć. Wielkolud dalej był bardzo podniecony.
- No wiecie, zawsze możecie się starać dwa razy bardziej, jeśli braknie wam talentu - Siri rozłożyła ręce.
- A… czy ta forma magii bardzo się różni od czarodziejskiej? - spytał Connor. - To znaczy, jeśli chodzi o manipulację Splotem?
- Oj, różni się - odparła. - To zupełnie inny sposób oddziaływania. Ale same idee i wzorce gestów oraz formuł są w sumie zbliżone.
- Słyszałam, że magowie muszą spać, aby odnawiać swoją moc. Jak to jest z nami? - Lei wstała także, ciągle dzieląc uwagę pomiędzy nowe dla siebie zagadnienia. Penisa i magię.
- My czerpiemy magię z aktu… no wiecie, z pieprzenia - zaśmiała się. - Tylko, że jakby nie patrzeć to czynność fizyczna. Ciało w końcu się męczy, więc bez snu i tak się nie obejdzie. Ale i tak korzystamy z łóżka w ciekawszy sposób niż czarodzieje.
- Każdego aktu, czy tylko jakbyś… - Lei się zawahała - …na niego usiadła?
- Och, spójrzcie tylko na swoje obroże. Mało brakuje a wybuchną od zgromadzonej energii - wskazała na metalowe ozdoby. - A siedziałyśmy tylko na krzesłach.
Rudowłosa zerknęła odruchowo na Connora, ale u niego to było jasne, w końcu doszedł.
- Obawiam się, że mogę bardziej polubić gromadzenie energii niż jej używanie - wymamrotała z lekkim uśmiechem.
- Tylko do momentu, aż rzucisz swoje pierwsze zaklęcie. To potrafi uzależnić - zaprzeczyła.
- To chyba prawda - wtrącił chłopak. - Ja umiem ledwo co, a też uważam że to świetne uczucie. Zmieniać świat samym gestem i słowem.
- Czyli mówicie, że to dobre połączenie? - panna Mongle postanowiła im na razie uwierzyć na słowo. - O ile coś rzucę. Na razie co najwyżej mogę zrzucić ubranie.
- Nie przejmuj się. Na pewno dobrze ci pójdzie - zapewnił Connor, choć nie miał innych podstaw do tego, jak dobra wola.
- Jak do tej pory szło mi dobrze? - zapytała dwuznacznie, celowo go lekko prowokując i uśmiechając się szeroko. W końcu on miał ciągle męskość na wierzchu, a ona rozpięty kubraczek i cienką koszulę z kilkoma rozpiętymi z góry guzikami.
- No… - trochę zapomniał słów. - To znaczy… Bardzo mi się podobało - zapewnił i wyraźnie było widać, że nie kłamał.
- Czy to także warto często ćwiczyć? - tym razem spojrzała na Siri. Ciągle czuła niespełnione podniecenie, stąd jej umysł bardzo mocno osadził się w tym temacie.
- Pytasz o celach rekreacyjnych, czy magicznych? - wyszczerzyła ząbki w uśmiechu, poprawiając sukienkę. Jak na złość raczej się ubierała, niż rozbierała.
- A lepsza technika i wytrzymałość zmieniają stopień gromadzenia magicznej energii? - odpowiedziała pytaniem na pytanie Lei.
- A wiesz, że nawet tak? Dłuższy stosunek jest bardziej satysfakcjonujący, a to przekłada się na więcej energii magicznej - wyjaśniła.
- A jego intensywność? - ciekawość rudowłosej nie znała granic. - Liczy się tylko to co nam daje mocniejsze doznania, czy są jakieś ogólne… założenia?
- Naprawdę nie słuchaliście - mruknęła w odpowiedzi, ale zaraz dodała głośniej. - Mistrz H’arton zdobył sporo dowodów na to, że intensywność doznań ma duże znaczenie. Nowe doświadczenia, przełamywanie swych ograniczeń. Ale to może być niebezpieczna ścieżka - zastrzegła. - Niektórym czarodziejom odbija i stają się liczami, nam pewnie też może coś odbić - rozłożyła ramiona.
- Od nadmiaru wrażeń? - spytała z powątpiewaniem Leilena. - Aby być liczem, to chyba najpierw trzeba być potężnym. Na razie mi nie grozi - mrugnęła wesoło. - A Connor chyba chciałby więcej - zasugerowała, zezując na twardą męskość.
- No… nie protestowałbym - przyznał.
- Tacy młodzi i tacy niewyżyci - zaśmiała się Siri. - Ale to przecież biblioteka, nie miejsce do takich rzeczy - nijak w wypowiedzeniu tego zdanie nie przeszkodziło jej to, co sama przed chwilą robiła.
- Chcesz pójść gdzieś indziej? - Lei natomiast zdecydowała się na bezpośredniość, bowiem żar pomiędzy nogami robił się stanowczo zbyt intensywny.
- Tutaj i tak nas już poniosło - skinęła głową. - Tylko gdzie mielibyśmy pójść? Nie mam prywatnej komnaty, a nie chcę się wami dzielić.
- No cóż, dopóki mamy to - Lei wskazała na obrożę - to mamy też własne komnaty. Cele bardziej - zasugerowała. - A u Connora jeszcze nie byłam. On musiał dostać wielkie łóżko!
- I pewnie jest tak samo twarde, jak on sam - skomentowała, ale nie brzmiało to jak protest.
- Jest trochę twarde - przyznał chłopak. - Ale ja takie nawet lubię.
- Ja też lubię twarde - zgodziła się dwuznacznie Siri. - Wciągaj spodnie i chodźmy. Ty miałeś swoje pięć minut, a my wciąż potrzebujemy pieszczot - mrugnęła do Lei.
 
Zapatashura jest offline  
Stary 22-07-2018, 16:24   #14
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
I wszystko szło sprawnie, aż do chwili gdy cała trójka dotarła do zamkowego placu. Tam bowiem natknęli się na duże zbiegowisko. Nauczyciele zebrali się w grupce, a i uczniowie wychylali się z okien dormitorium, albo wyszli na placyk. Przez otwartą bramę, na karym ogierze, wjeżdżał właśnie blondwłosy elf, na spotkanie którego wychodziła lady Aurora.


- No tak - palnęła się w czoło Siri. - Nowy belfer. Ale sobie wybrał moment.
- Taki wymuskany elf - zachichotała Lei. - Nic dziwnego, że wszyscy się napalili. Pewnie wszędzie jest gładki jak i ja.
- U Connora ci ta gładkość nie przeszkadza - zauważyła.
- Bo to zupełnie inna gładkość. Tę Connorową bardzo lubię - powiedziała bez zawahania, uśmiechając się do dużego chłopaka. - Zresztą nie mówię, że przy tym elfie to źle. Nigdy jeszcze nie widziałam jak dwaj mężczyźni razem… no wiecie.
- Jak elf, to od razu lubi z mężczyznami? - spytała Siri.
- Nie wiem - przyznała niezrażona Lei. - Ale chciałabym to zobaczyć - zachichotała. - Mam nadzieję, że będzie dobrze uczył, skoro mu takie powitanie robią - znów zwróciła swoją uwagę na przedstawienie.
- Uczy obrony przed magią, a tego się w murach uniwersyteckich nie wytrenuje. To albo jakiś żołnierz, albo awanturnik. No i jak to elf, może ma sto lat, a może dwieście? Doświadczenie robi swoje - chłopak dołączył do rozmowy.
- A czy u nich sto lat to jeszcze nie dziecko? To dopiero dla mnie abstrakcja - Lei pokiwała głową, zbliżając się nieco do bramy, aby może coś usłyszeć z tego oficjalnego powitania.
- Nie, sto to już dorosłość - wyjaśniła ciemnoskóra. - Jak ja bym chciała być taka gładka gdy będę dobiegać takiego wieku - westchnęła.
Z daleka słychać było raczej słabo. Nowy nauczyciel zwinnie zeskoczył ze swego rumaka i ukłonił się dwornie przed panią rektor, która odpowiedziała równie wyszukanym dygnięciem. Pompa była godna szlacheckiego dworu… i trochę śmieszyła, skoro Lei wiedziała że w miejscowej bibliotece można się kochać zamiast czytać.
- No, to tędy już do dormitorium nie wrócimy - stwierdziła Siri. - Jeszcze nas pogonią za przeszkadzanie w powitaniu.
- Możemy jeszcze spróbować murami, albo schować się w jakiejś baszcie - Lei nie miała za dużo pomysłów. Ale to tylko dlatego, że jeszcze nie znała tego miejsca za dobrze. - Lub poczekać. Takie powitanie chyba nie może trwać szczególnie długo, prawda?
- Albo skorzystamy z jakiejś sali wykładowej - zaproponowała starsza koleżanka. - Przecież do rozpoczęcia roku nikt do nich nie chodzi.
- Ty tu znasz tę akademię - rudowłosa był skłonna oddać pałeczkę Siri, jako tej, która wie gdzie najlepiej się skryć. - Na pewno masz jakieś miejsca, gdzie… no wiesz, regenerujesz moc.
- Jak sobie życzysz - złapała nowych znajomych za dłonie i pociągnęła z powrotem do głównego budynku. Tam zaprowadziła ich na piętro i w głąb korytarza. Przyglądała się to jednym to drugim drzwiom aż podjęła decyzję. Pociągnęła za klamkę i… sala była zamknięta.
- To jaki mamy plan C? - zapytał lekko rozbawiony Connor.
- Nie mamy, człowieku małej wiary. Stój i ucz się - uciszyła go ciemnoskóra. Wzięła głęboki wdech i zaczęła powoli rysować palcami w powietrzu jakieś kształty albo znaki. Nuciła przy tym pod nosem jakieś niezrozumiałe słówka. Zajęło to może trzy oddechy, po czym coś trzasnęło cichutko w drzwiach i te uchyliły się.
- Zapraszam - Siri uśmiechnęła się triumfalnie i wprowadziła kolegów do przestronnej sali, która mogła pomieścić kilkanaście osób. Głównym jej elementem był spory półokrąg wyrysowany na podłodze pod jedną ze ścian, wokół którego ustawione były rzędy stołów.
Lei przez chwilę zapomniała nawet po co tu przyszli. Weszła do środka. Użycie zaklęcia przez Siri nie wzruszyło jej mocno, od dziecka widziała przecież przejawy magii, lecz nigdy wcześniej nie była jeszcze w sali wykładowej. A ta wyglądała inaczej niż sobie to wyobrażała rudowłosa.
- Czego tu uczą? - spytała ciekawie.
- Podstaw magii - padła odpowiedź. - Nic groźnego się tu nie dzieje, ale i tak na wszelki wypadek wyrysowano krąg ochronny.
- To możemy mieć ciekawe wspomnienia, kiedy trafimy do tej sali - szturchnęła przyjacielsko Connora, błyskając ząbkami w uśmiechu.
- Myślę… myślę, że już to trafienie będę dobrze wspominał - odparł.
- Jeszcze nigdzie nie trafiłeś, tamten strzał na ślepo się nie liczy - rudowłosa miała naprawdę dobry humor, jak zwykle zresztą. Spojrzała na Siri. - Tylko jak zrobimy, żeby było wygodnie?
- Możemy rozłożyć ubrania - zaproponowała w odpowiedzi. - I tak by się pomięły. Poza tym i tak je zrzucimy - na podkreślenie swych słów osunęła jedno ramiączko sukienki.
- Podoba mi się twoje podejście do życia - zgodziła się Lei, nieruchoma przez chwilę, jak gdyby to ramiączko miało w sobie jakieś hipnotyczne siły. - Wiem też na czyim będzie najwygodniej!
Jej własne dłonie drugi raz tego poranka sięgnęły do guziczków kubraczka.
- Myślę, że nie będzie ci to robiło różnicy - roześmiała się koleżanka, spoglądając jednak w kierunku wielkoluda, który też nie tracił czasu i zaczął ściągać przez głowę koszulę. Był szczupły, a gdyby trochę popracował fizycznie mógłby do tego nabrać ładnej muskulatury. Na takim gładkim ciele mięśnie bardzo ładnie by się prezentowały.
- Szkoda, że Connor jest taki duży, dźwiganie nas nie przysporzy mu wielkich problemów. Bo te wchłanianie mocy to może wymagać dużej ilości sił - zachichotała Leilena, której kubrak już powoli zsuwał się z ramion, odsłaniając białą, zwiewną i koronkową koszulę pod spodem. Tym razem zdjęła go całkiem, a nie tylko rozpięła jak poprzednio.
- Oho, a czemu miałby nas dźwigać? - spytała Siri. Tej się jakoś wyjątkowo nie spieszyło. Miała najbardziej zwiewną kreację, odsłaniającą ramiona, brzuszek i łydki, ale strategiczne miejsca wciąż zakrywała.
- Wtedy nie byłoby problemu z niewygodnym miejscem, a on by nabrał tężyzny, nieprawdaż? - zaśmiała się rudowłosa, zsuwając ze stóp trzewiki.
- No, nie jesteście za duże - stwierdził chłopak, nie chcąc znowu tylko milczeć. Ciemnoskóra była wyższa o Lei i miała pełniejsze kształty, ale przy Connorze i tak wyglądała na małą.
- To miał być komplement? - zaśmiała się czarnulka. Wzrokiem przesuwała to po koleżance, to po koledze, który zzuwał z siebie buty.
Lei przestała się rozbierać, ogniskując spojrzenie na ociągającej się Siri.
- Może sobie pomożemy? - zaproponowała.
- Jeśli lubisz rozbierać kobiety, nie będę się bardzo przed tym bronić. Tylko troszeczkę, żebyś nie pomyślała, że jestem łatwa - zaśmiała się. W jej kreacji wystarczyło chyba tylko porozwiązywać parę rzemyków i wszystko samo by się z niej zsunęło.
Leilena już wiedziała, że będzie lubiła wszystkich rozbierać. Nagość lub częściowa nagość były przecież wspaniałe. Podeszła dwoma szybkimi krokami do drugiej dziewczyny i obejmując ją w pasie, pocałowała w usta. Jej dłoń odnalazła i zsunęła powoli drugie ramiączko. Materiał trzymał się na pełnym biuście na słowo honoru. Siri z entuzjazmem odpowiedziała na pocałunek, przygryzając delikatnie wargę rudowłosej. Dziewczyna poczuła jak zgrabne dłonie zaciskają się na jej pośladkach i ugniatają je przez chwilę przez materiał spodni. Potem dotyk minął, za to zaczęła być pozbawiana paska. Lei nie przerywała pocałunku, wsuwając język tak głęboko jak mogła do ust ciemnowłosej, spijając z niej podniecenie i dokładając swoje. Uwielbiała się całować, chociaż była w tym nowa. Nie spieszyła się z rozbieraniem, pozwalając dłoniom nowej koleżanki nadrobić różnicę w ilości części garderoby. Przez to pasek wkrótce poleciał na jakieś przypadkowe krzesło, a spodnie zostały zsunięte do połowy ud, między które wsunęło się kolano Siri. Starsza koleżanka raz pocierała nim rozgrzaną muszelkę, a raz naciskała w dół, jeszcze bardziej zsuwają dolną garderobę. Wolne dłonie zaczęły podwijać w górę koszulkę. Leilena doceniała ten entuzjazm, odpowiadając swoim. Pociągnęła materiał w dół, jednym ruchem odsłaniając piersi ciemnowłosej i przytulając się do niej. Z pomrukiem przyjemności otarła się o ciemne sutki, wcale też nie zatrzymując dłoni, które z każdą chwilą odkrywały więcei i więcej ciała Siri. Jej biust był duży, prawie taki jak lubił Agatus i tak przyjemnie uginał się pod dotykiem.
- Podnieś ręce - poprosiła kochanka przerywają namiętny pocałunek. - Chcę zobaczyć twoje.
- Moje nie są takie imponujące - przyznała, posłusznie unosząc ręce i pozwaląc ściągnąć z siebie koszulę, pod którą oczywiście już nic nie miała. Skorzystała z tego lekkiego odsunięcia się także do tego, aby dokładnie przyjrzeć się stojącej przed nią dziewczynie. Nie była taka szczupła jak Lei, ale przez to kusiła na swój sposób pełnymi krągłościami. Od pasa w górę odziana była już tylko w naszyjnik i bransoletkę na ramieniu, a od obnażenia jej od pasa w dół dzieliło tylko silniejsze szarpnięcia za owijającą się wokół jej ud sukienkę.
- Ale za to sprężyste - odparła, nie mogąc oderwać od nich oczu. Ponownie przytuliła się do rudowłosej, rozgniatając swój biust na jej piersiach i wpijając się łapczywie ustami w usta.
Lei jęknęła. Miękkie piersi bardzo przyjemnie przytuliły się do jej własnych. Rudowłosa wiedziała już, że bardzo lubi krągłości, miękkość i nawet lekko przesadzoną okrągłość u innych kobiet. Może dlatego, że sama była szczupła i chłopięca. Oddała pocałunek i teraz już nic nie powstrzymało jej dłoni przed zsunięciem materiału z pupy Siri i natychmiastowym chwyceniu za jej pośladki. Teraz, obie nagie, obściskiwały się chętnie i badawczo. Dłonie ciemnowłosej gładziły jej plecy, biodra, ale najchętnie i najdłużej spoczywały na tyłeczku Leileny, ciesząc się jego jędrnością.
- Podobam ci się? - szepnęła kochanka, kiedy tylko nabrała powietrza po przedłużającym się pocałunku.
- Bardzo - wyszeptała rudowłosa, którą egzotyka przyciągała. I nie tylko sama egzotyka, sama miękkość ściskanych pośladków wystarczyłaby do podobnej odpowiedzi w tym momencie. - Ale chyba kogoś zaniedbałyśmy…
- No nie wiem. Chyba bardzo podoba mu się przedstawienie. Aż stanął na baczność - kiwnęła brodą w kierunku Connora, który też był już zupełnie nagi. Męskość sterczała mu jak włócznia.
- Czyli myślisz, że jeszcze powinnyśmy kontynuować i poczekać, aż już dłużej nie wytrzyma? - spytała rudowłosa z zawadiackim uśmiechem i korzystając z okazji kładąc dłonie na dużych piersiach. Zamruczała z przyjemnością, obejmując je nieco od dołu, ściskając delikatnie i unosząc.
- Mała kusicielka - jęknęła kochanka w reakcji na dotyk. - Kontynuuj - poprosiła. - Ale mów też, co chcesz, żeby ci zrobił. Niech ma okazję się przygotować.
- Oh, sama nie wiem jeszcze co może mi zrobić… - Lei przesunęła dłonie po sutkach kochanki, biorąc je pomiędzy palce i odrobinę ściskając, zanim przeszła wyżej, pozwalając piersiom ponownie opaść. - Na pewno chcę go poczuć w sobie. Nigdy jeszcze nie miałam mężczyzny, będzie moim pierwszym.
- Ale jest taki duży - zaniepokoiła się Siri. - Nie za duży na pierwszy raz? - mruczała pod dotykiem, wyginając się do przodu, jakby chciała zaoferować jak najwięcej.
- Jak będę odpowiednio śliska… to mam nadzieję, że nie - wumruczała podniecona Mongle, nachylając się. Uniosła znowu jedną z piersi ciemnowłosej, tym razem łapiąc sutek między swoje wargi i ssąc przez krótki moment. - Wczoraj pobłogosławiła mnie tutejsza kapłanka… chyba lubię rzucać się na głęboką, a w tym przypadku wielką, wodę - zachichotała.
- Och tak? To co ma zrobić Connor, byś zrobiła się bardzo, bardzo śliska? - zapytała i sama położyła dłoń na jej łonie. Jeden z palców od razu zagłębił się między wargi.
Stęknęła cichutko, łapiąc drugi sutek w usta i ściskając go odrobinę mocniej w ramach “zemsty”.
- Sama jego sztywność jest podniecająca… ale jakby się postarał, i mnie odpowiednio dotykał… albo chociaż sam siebie, kiedy mam cię tak blisko… - słowa się zaczynały rwać, kiedy palec Siri wsunął się w mokry, gorący tunel.
- Podobają mi się… twoje pomysły - jej sutki robiły się jakby jeszcze bardziej sztywne. Jęknęła cichutko. - Słyszałeś, prawda?
- Tak - potwierdził chłopak.
- Więc zacznij się dotykać - poleciła ciemnoskóra. - A ty się odwróć. I podziwiaj - szepnęła do ucha Lei.
Ta posłusznie spełniła to polecenie, patrząc na Connora błyszczącymi oczami. Szeroko otwartymi, jak gdyby bała się coś stracić.
- Chcesz mnie od tyłu? - wymruczała przy tym do Siri.
- Czytasz mi w myślach - odparła, zmieniając pozycję. Teraz Leilena stała naprzeciw kolegi. Jego dłoń masowała nabrzmiały organ, przesuwając się powoli to w górę to w dół. Ciemnoskóra przywarła do jej pleców i pocałowała w płatek ucha. - Strasznie kręci mnie twój tyłek - powiedziała.
- Strasznie mnie kręci, że mi mówisz takie rzeczy - przyznała szczerze rudowłosa, ocierając się swoim ciałem o kochankę i nie spuszczając wzroku z organu Connora. - Tylko nie skończ - powiedziała do niego głośniej, z lubieżnym uśmiechem na ustach. - Soczki są nasze.
- Dd...dobrze - zająknął się i zwolnił jeszcze bardziej. Z żołądzi wypłynęła pierwsza, wilgotna kropla.
- Lubisz takie pikantne rozmowy w trakcie aktu? - pytała koleżanka, zsuwając się niżej i całując ramiona rudowłosej.
- Bardzo. Im bardziej pikantne tym lepiej - przyznała się od razu, sięgając dłońmi w tył, do ponętnych bioder Siri. - Lubię twoją miękkość… - wymruczała.
Kochanka strąciła z siebie jej dłonie.
- Na mnie przyjdzie pora - stwierdziła, kreśląc pocałunkami drogę w dół pleców. - Chcę, żebyś się dotykała. Inaczej Connor gotowy jest poczuć się niezręcznie - stłumiła chichot.
- A ty co będziesz robić? - zapytała z chichotem Lei, ale sięgnęła dłonią do cipki. Wsunęła palce w rude włoski i dwoma z nich zakreśliła kółeczko po twardym guziczku. Jęknęła cichutko. - Dobrze to robię…?
- Bardzo dobrze - pospieszył z pochwałą chłopak. Siri tymczasem osuwała się niżej i niżej. Nie trudno było przewidzieć, gdzie ją ciągnie.
- Ładnie pachniesz - skomplementowała przy tym. - To jakieś specyfiki z łaźni?
Opadła na kolana i ścisnęła mocno pupę Leileny.
- Mmmm… - zamruczała ta w odpowiedzi, skupiona na własnych palcach krążących po tym najwrażliwszym miejscu. Kontynuowała to przez moment, zanim pozwoliła sobie zachęcić Connora jeszcze bardziej. Jeden z palców zsunął się niżej i wsunął do środka. Wydała z siebie jęk. - ...jestem pewna, że czystość… jest w tej akademii ważna… i specyfiki z łaźni są wyjątkowo dobrej… jakości… - wydyszała.
- To dobrze, bo mam bardzo kosmate myśli - stwierdziła Siri. Delikatnie rozchyliła pośladki rudowłosej i przesunęła między nimi językiem.
Rudowłosa głosno zassała powietrze, czując język w tak intymnym miejscu. To było takie perwersyjne! Sama wypięła się odrobinę bardziej, a palec głębiej wsunął się do szparki. I dołączył do niego drugi, kiedy dziewczyna próbowała ogniskować spojrzenie na Connorze.
- Nie jesteś… zbyt blisko…? - zapytała zachrypniętym od emocji głosem.
- Nie - pokręcił głową. Z jego penisa leniwie sączyły się kolejne zawiesiste kropelki, sprawiając że główka wprost lśniła. - Wytrzymam.
Tymczasem ciemnoskóra była dokładnie tam, gdzie pragnęła i nie miała zamiaru zachowywać się grzecznie. Jej języczek sunął do ciasnej dziurki Leileny i gdy do niej dotarł, zaczął wokół niej krążyć. Raz szybko, to znowu wolniej.
- Czuję język Siri… jest coraz bardziej niegrzeczna… - głos Lei zniżył się do szeptu, ale takiego, który Connor doskonale musiał słyszeć. Na jego użytek to mówiła. - W środku jestem już taka śliska… masz ochotę się tam zanurzyć…?
Wyjęła palce i takimi mokrymi i lepiącymi się potarła sutek. Nowa koleżanka rozochociła się na usłyszane słowa. Rozchyliła mocniej pośladki Lei i naparła czubkiem języka na ciasne wejście, chcąc wślizgnąć się do środka.
- Ja - chłopak przełknął ślinę. Jego dłoń poruszała się na członku coraz szybciej, jakby tracił nad nią kontrolę. - Ja bardzo bym chciał cię posiąść - przyznał.
- To musisz uważać… aby nie skończyć zanim Siri… się nie znudzi moją pupą… - rwany głos Lei zawierał w sobie wszystkie te pozytywne, silne emocje, które obecnie czuła. Naparła pupą bardziej na twarz ciemnoskórej i jęknęła głośniej. Języczek pokonał opór i wtargnął do środka. Uczucie było odmienne od tego, gdy Lily pieściła tę drugą dziurkę. Może to przez to jak perwersyjny wydawał się ten akt?
- Poczekam, ale... nie jest łatwo - przyznał. Wprost pożerał rudowłosą wzrokiem. Nie mógł się zdecydować czy patrzeć na piersi czy cipkę, więc oczy skakały mu to tu to tam.
To uczucie nie dawało tyle czystej przyjemności ile pieszczoty szparki, za to wyjątkowo mocno wzmagało podniecenie i uczucie… robienia czegoś bardzo niegrzecznego i bardzo ciekawego jednocześnie. Złapała między palce pieszczony sutek i poruszyła nim mocno na boki, w prawdziwym przedstawieniu na użytek Connora. Druga dłoń poruszała się chaotycznie na łechtaczce, pocierając i zataczając szybkie kółka.
- Wytrzymaj… chcę byś zrobił to we mnie… nawet od razu… - wydyszała z trudem, nie panując nad podnieceniem.
Siri, z pewnym ociąganiem, ale jednak odsunęła się od Leileny.
- Chyba już wilgotniejsza nie będziesz - zauważyła, ale na wszelki wypadek bez ostrzeżenia wsadziła jej dwa palce w szparkę. - Ale to i tak może boleć - ostrzegła, rozciągając ciasne wnętrze.
- Chcę być z mężczyzną - jęknęła Lei, która była obecnie gotowa na wszystko. Wizja bólu zupełnie jej nie przerażała, nawet zachęcała. Mózg przestawił się na odbieranie seksualnych bodźców. - Jak to zrobimy? - spytała, licząc na podpowiedź ciemnoskórej.
- No, skoro Connor tak ładnie rozłożył ubrania, kiedy się przytulałyśmy, to szkoda z tego nie skorzystać - wskazała palcem równą stertą obok pierwszej ławki. - Nie ma po co wybrzydzać, po prostu się połóż.
- A ty - skinęła na chłopaka - podejdź do mnie. Ciebie też trzeba przygotować - oblizała zmysłowo wargi.
 
Lady jest offline  
Stary 13-08-2018, 19:18   #15
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Rudowłosa była w nastroju do słuchania poleceń, jeśli tylko wiązały się z możliwością ugaszenia żaru, który czuła wewnątrz siebie. Nie potrafiąc uspokoić oddechu, z sercem bijącym mocno, prawie podbiegła do ubrań, kładąc się na nich i zupełnie bezwstydnie rozchylając nogi. Tak, jakby chciała jeszcze bardziej sprowokować biednego już Connora.
- Tylko nie przesadź, bo się nie doczekam - Leilena miała to powiedzieć żartobliwym tonem, ale zachrypnięty głos przerodził to w coś na kształt błagania.
- To potrwa tylko chwilę - obiecała. - A ty się pilnuj, Connor. Jak mi wybuchniesz w gardle, to cię zamienię w żabę - zagroziła łapiąc sztywny pal. Wsunęła sobie główkę do ust, a następnie powoli zaczęła wsuwać penisa głębiej i głębiej. Nie dała rady pochłonąć go całego, wkrótce zakrztusiła się i musiała go wyjąć. Był do połowy mokry od śliny.
- Ekhu, ekhu… Musiałabym się sporo nauczyć by cię całego połknąć - stwierdziła, gdy opanowała kaszel.
- Czy teraz już mogę? No wiesz, z Leileną? - trochę nieporadnie spytał chłopak.
- Chyba tak. Ale zawsze możesz poczekać, aż zacznie cię błagać - zaśmiała się Siri. Wielkolud nie miał takiego zamiaru i szybko podszedł do leżącej dziewczyny, klękając między jej udami.
- Chcesz tego? - spytał z wielkim pożądanie w głosie.
- T...tak… - szepnęła, patrząc mu w oczy. Wyciągnęła dłonie i oparła je o jego duży tors, uśmiechając się nagle nieśmiało. Nogi pozostały rozchylone, a cipka błyszczała od nagromadzonej wilgoci. Na twarzy chłopaka odmalowała się jakby… ulga? Był nie mniej rozochocony od Lei. Starał się jednak być delikatny. Przyłożył żołądź do wejścia do jej groty i pchnął. Był szerszy od fallusa, którym rozdziewiczyła ją Oloma, ale nie sprawił jej bólu. Wprost przeciwnie. Jęknęła, kiedy poszerzył tunel, rozwarł ją dostosowując do swojej wielkości. Drgnęła, wbijając paznokcie w skórę chłopaka i zerkając w dół. Uwielbiała patrzeć, a członek wnikający w małą szparkę należał do najpiękniejszych widoków.
- Głębiej… - zachęciła ochrypłym głosem.
Connor zacisnął szczękę i pchnął mocniej. Czuła, jak przełamuje jej opór, a ilekroć ten stawał się zbyt silny, chłopak wycofywał się i pchał jeszcze raz.
- Nie miałem jeszcze… takiej ciasnej - sapnął.
Umysł Lei zamglił się wraz ze wzrokiem. Każde to pchnięcie wywoływało tak silne odczucia, że miała wrażenie, że widzi gwiazdy. Spróbowała go objąć swoimi szczupłymi nogami w naturalnym odruchu i próbie przyciągnięcia bliżej siebie.
- Jesteś… moim pierwszym… i to takim… wielkim… - stękała z trudem wydobywając z siebie słowa. Ale nawet w tej sytuacji nie chciała zamilknąć.
Próbowała się rozluźnić, aby wpuścić go dalej, ale skutkowało to wręcz odwrotnym skutkiem i mimowolnym zaciśnięciem wewnętrznych mięśni.
- To wysoko… postawiłem… poprzeczkę - zdołał zażartować, ale zaraz zamilkł po prostu utykając.
- Musisz się trochę… rozluźnić - poprosił. - Bo dalej nie dam rady.
Ciemnoskóra tymczasem przysiadła obok w milczeniu, bez zawstydzenia przypatrując się kochankom.
- Prze… przepraszam… daj mi trochę czasu… - wydyszała, próbując zapanować nad swoim ciałem chociaż odrobinę. Objęła go za szyję. - Pocałuj mnie…. Mocno… i pchnij… - zaproponowała wreszcie, starając się nie ściskać przez kilka chwil jego męskości.
Tylko skinął głową. Pochylił się mocno i przywarł do jej warg. Zaskakująco delikatnie, jak na pożądanie, które biło z jego oczu. Wycofał się kolejny raz i naparł, pokonując kolejny centymetr.
- Tak się właśnie obawiałam - wtrąciła się Siri. - Może jednak wam pomóc? Są odpowiednie czary - wyjaśniła.
- Zrób to… - wydyszała rudowłosa, kiedy na chwilę przerwali pocałunek. Pogladziła Connora po policzku, czule i delikatnie. - Czuję jak bardzo chce być we mnie cały…
Ona też chciała. Wypełnienie tam należało do najlepszych doświadczeń w jej życiu. Może nawet było najlepsze. Chciała więcej, zdecydowanie więcej. A zmieszczenie takiego olbrzyma w takim małym ciele jak ona wydawało się idealnym wyzwaniem. Takie chciała sobie stawiać w życiu. Siri przyklęknęła tuż za głową Leileny i rzuciła kolejne zaklęcie. Jej dłoń zaczęła lekko lśnić. Pochyliła się do przodu i dotknęła męskość Connora, a przynajmniej tę część która nie mogła się zmieścić w rudowłosej.
- Powinno pomóc. Spróbuj teraz - poleciła, a chłopak pchnął. Dalej była ciasna, ale tym razem opór ustępował szybciej. - Świetnie na nim wyglądasz - szepnęła ciemnoskóra. Uniosła głowę koleżanki i położyła na swych udach, by ta też mogła w szczegółach widzieć jak jest wypełniania. Wielkolud stęknął, naparł jeszcze raz i dotarł do samego końca z wyrazem przyjemności na twarzy.
- Chyba długo w tobie nie wytrzymam - przyznał i uciekł z zawstydzenia wzrokiem.
- Nie musisz… - jęknęła, choć w głębi miała ochotę już nigdy go nie wypuszczać. Był ogromny, rozciągał ją wręcz niesamowicie. A mimo to, zmieściła go! Czuła rozkosz i euforię, żadnego bólu. Może to ekscytacja tak zadziałała, albo błogosławieństwo kapłanki z dnia poprzedniego, ale wiedziała już na czym będzie chciała większość czasu w tej akademii nie poświęcanego na naukę. - Ważne, że… jesteś we mnie cały… - rozkosz wykrzywiła jej twarz, kiedy się znowu poruszył w głębi ciasnego tunelu. Wysuwał się i wysuwał, jakby nie miał końca, a potem ponownie naparł całą długością. Widok był naprawdę podniecający, ale uczucie było znacznie lepsze. Siri musiała nacieszyć się patrzeniem, ale już to bardzo ją podniecało. Oddychała szybko, co wprawiało jej duże piersi w kołysanie tuż, tuż nad głową Leileny. Rudowłosa czuła się wspaniale. Podtrzymująca jej głowę dziewczyna i poruszający się w cipce mężczyzna. Postękiwała z każdym jego pchnięciem, drżąc od ogromej ilości wrażeń. Spróbowała nawet sama ruszać biodrami, aby jeszcze bardziej otrzeć się o niego i podrażnić. Connor niestety nie żartował. Wkrótce po tym, jak Lei zaczęła wychodzić mu naprzeciw westchnął. Jego penis zadrżał w jej ciasnym wnętrzu i zaczął wystrzeliwać nasienie.
- Przepraszam… przepraszam.
Nie usłyszała go. Kiedy zaczął tryskać, krzyknęła. Z zaskoczenia i przyjemności, bowiem uczucie było wspaniałe. Sama nie zdążyła szczytować, ale nie miało to znaczenia przy tych wystrzałach docierających w najgłębsze rejony szparki. Zadrżała, starając się nogami i rękami przyciągnąć go bliżej i przytulić do niego w tym jakże intymnym, ale i przyjemnym wydarzeniu. Objął ją, a ponieważ był większy i silniejszy, bez trudu przyciągnął do siebie i pocałował. Nie przerywał pocałunku nawet, gdy minął jego orgazm. Wciąż chciał się nacieszyć bliskością koleżanki. Obecnie bardzo… bliskiej koleżanki. Oddała mu pocałunek z pasją i pożądaniem, jeszcze nawet próbując ruszać biodrami. Ciągle twardy jak stal obleczona aksamitem sprawiał jej ogromną przyjemność także w bezruchu.
- To było… świetne - nie był to najbardziej wyszukany komplement, ale szczery. - Muszę ci jakoś wynagrodzić to, że skończyłem tak szybko.
- Możesz tam zostać, gdzie jesteś… - jęknęła Lei, której biodra nabierały wprawy w kręceniu kółeczek na tkwiącym w niej drągu. Stękała przy tym, przymykając oczy w bardzo wyraźnie zwiększającej się rozkoszy. - Będę cię chciała ciągle…
- Nie wiem, czy będę ciągle gotowy.
- Wiesz, jeśli chcesz to możesz przejąć inicjatywę Leileno - wtrąciła się ciemnoskóra. - Jeździsz konno? - spytała nieoczekiwanie.
- Niezbyt… dobrze… - przyznała rudowłosa, nie przestając ruszać biodrami. Powoli traciła kontakt z rzeczywistością, skupiona prawie wyłącznie na tej czynności.
- Możesz poćwiczyć na nim - zasugerowała. Trzon chłopaka wcale nie wiotczał, czy to od czaru Siri, czy to przez młodzieńczy wigor.
- Co masz na myśli? - zapytał Connor.
- To, że położysz się na plecach, a nasza ognista znajoma będzie poruszać biodrami nie tylko na boki, ale też w górę i w dół.
- O tak…! - jęknęła Lei, czy to od kolejnego mocnego ruchu, czy to słysząc propozycję Siri. Bez osiągnięcia spełnienia ani myślała ustąpić miejsca koleżance.
- Słyszysz? Jej się pomysł podoba - mruknęła Siri.
- Mnie też.
- To kładź się. Ale powoli, na pewno nie chce żebyś z niej wyszedł, prawda Lei? - mruknęła.
- Mmmm… - potwierdziła rudowłosa, mocniej obejmując Connora i starając się być na niego w pełni nabita, kiedy się poruszył, zabierając ją za sobą. Dla niego taka kruszynka jak ona na pewno praktycznie nic nie ważyła. Poradził sobie ze zmianą pozycji całkiem sprawnie. Teraz to on leżał na stercie ubrań, a Leilena siedziała na nim okrakiem.
- Masz śliczny biust - skomplementował i sięgnął dłonią do jednej z piersi.
- Dziękuję - odpowiedziała z szerokim uśmiechem, cała czerwona na twarzy. Z emocji i przyjemności, bo chłopak wcale nie zmalał. Ułożyła dłonie na jego torsie i zaczęła eksperymentować z jazdą na koniu. Unosiła delikatnie biodra, zerkając w dół, na to co się działo, na to jak się z niej wysuwał prawie cały.
- Masz coś przeciwko mojemu uczestnictwu? - spytała Siri, kładąc dłoń na jej pośladku, do którego wciąż ją bardzo ciągnęło. - Bo trudno mi się powstrzymać patrząc jak się wypinasz.
Leilena nie odpowiedziała słowami. Zamiast tego zamruczała, a potem jęknęła, bo właśnie wykonywała drogę powrotną, czując jak ciasna cipka przesuwa się po wypełniającym ją członku. Ponownie usiadła, mając go całego w sobie. Dotknęła się dłonią tam, gdzie powinna znajdować się główka, gdzieś na środku brzucha.
- Oh… - jęknęła i ruszyła ponownie w górę. - To jest niesamowite… Jestem gotowa na wszystko… co jest związane z uprawianiem miłości…
- Bardzo odważne słowa - stwierdziła ciemnoskóra z chichotem i ponownie zaczęła błądzić językiem po pośladkach dziewczyny. Tym razem jednak było jej znacznie trudniej z powodu ruchu.
- Mi się ta odwaga… podoba - zapewnił Connor, sięgając po drugą pierś i ugniatając je obie na raz.
- To takie przyjemne… - jęknęła przeciągle wykonując biodrami okrężne ruchy na połowicznie wsuniętym członku. - Uwielbiam twojego fiutka, Connor… - z każdą chwilą bardziej “odpływała”, powoli przyspieszając swoje ruchy. Stawały się także intensywniejsze, ich ciała wydawały klaskające odgłosy, gdy opadała na niego z impetem.
- A ja twoją cipkę - odparł ośmielony chłopak. Tymczasem Siri zmieniła swoje podejście. Nie mogąc znaleźć wygodnej pozycji do zabawy oralnej, postanowiła puścić w ruch palce, wślizgując je między pośladki rudowłosej i muskając opuszkami ciasne wejście. Ta skwitowała to jeszcze głośniejszym jękiem, zapominając zupełnie gdzie się znajdują. Liczyły się tylko przesunięcia wnętrza szparki po naprężonym prąciu, coraz szybsze i gwałtowniejsze. Zakończyła je eksplozja wewnątrz Lei, która przestając się poruszać krzyknęła i wygięła w tył, drżąc i przeżywając najmocniejszy orgazm w życiu. Connor jego część także mógł odczuć w postaci gwałtownego pulsowania cipki, które prawie i jego doprowadziło do szczytu. Dwa poprzednie razy jednak pozytywnie wpłynęły na jego wytrzymałość. Zamiast tego spoglądał na koleżankę z miną, która mogła wyrażać wszystko - radość, dumę bądź przyjemność.
- Dobrze, że wszyscy są na placu. Słychać cię było chyba na całym piętrze - stwierdziła Siri.

Rudowłosa zarumieniłaby się, gdyby nie to, że niewiele słyszała, dochodząc do siebie. I nie to, że już cała była czerwona, nawet piegi nie były przy tym tak widoczne. Byłaby jeszcze została, lecz miała w sercu nieco dobra. Z pewnymi oporami zeszła z Connora, klękając tuż przy nim i robiąc tym samym miejsce dla Siri.
- Dasz jeszcze radę? - zagadała wesoło do chłopaka. Teraz, gdy nie miała już w sobie wielkiej męskości, czuła jak wycieka z niej trochę nasienia. Niemało śladów zostało też na wciąż sztywnym trzonie.
- Chyba już umarłem i jestem w niebie, więc czemu nie? - odparł, ale dyszał ciężko. A przecież przez ostatnie parę minut tylko leżał.
- I bardzo dobrze, bo naczekałam się na swoją kolej - ciemnoskóra nie dosiadła jednak kochanka. Zamiast tego opadła na czworaka i wypięła się w stronę nowych znajomych. - To które z was chce zacząć mi dogadzać?
- Potrafisz zachęcać… - wymruczała Lei, patrząc na tył koleżanki. Zajęta była właśnie wsuwaniem palców do swojego wnętrza i wyjmowaniem ich już ubrudzonych gęstymi sokami. Wsunęła do ust i oblizała. - Niech Connor to zrobi. Ja po nim posprzątam - zachichotała.
- No to dalej ogierze, bierz mnie - zachęciła ciemnoskóra, ale zaraz się opamiętała. - Albo może lepiej nie szalej, planuję jednak chodzić w najbliższych dniach.
Chłopak reprezentował jednak sobą połączenie niezwykłej ochoty z wielkim opanowaniem. Ustawił się za kochanką i wszedł w nią powoli, najpierw samym czubkiem. Samo to już jednak wywołało pełną entuzjazmu reakcję.
- O tak, tego mi było trzeba! Głębiej - poprosiła, a Connor z chęcią prośbę tę spełnił.
- Jest wspaniały, prawda? - skomentowała to rudowłosa, zbliżając się, aby dobrze widzieć jak się w nią wsuwa. Kiedy wszedł cały, stanęła za jego plecami i objęła czule, przytulając się i przesuwając twardymi ciągle sutkami po plecach chłopaka. - Bierz ją… - szepnęła mu do ucha. - Jaka jest w porównaniu do mnie? - zapytała ciekawie.
Kolega zastanowił się chwilę, nim odpowiedział.
- Równie dobra - sapnął, nabierając trochę tempa.
- Tak, właśnie taaaak - starsza koleżanka nieoczekiwania zadrżała i wydała z siebie przeciągły jęk zadowolenia. Doszła znacznie szybciej od Lei. Szybciej nawet od Connora, który wszak pozostawał w gotowości już jakiś czas.
- Komuś się dużo nazbierało od tego patrzenia - zachichotała rudowłosa, opadając na kolana i sunąc dłońmi po torsie chłopaka. Wreszcie dotarła do miejsca, gdzie stykały się oba ciała, dotykając i pieszcząc. - Pchnij mocniej. Chcę zobaczyć jak Siri się cała rusza.
Nie trzeba było mu powtarzać dwa razy. Ujął pewnie kochankę i przyspieszył ruchy. Ciemnoskóra z początku nie miała sił nawet zareagować. W końcu jednak złapała oddech i z początku powoli, lecz z każdą chwilą coraz chętniej, zaczęła wychodzić naprzeciw pchnięciom, od których jej krągłości falowały.
- Tylko... nie kończ w środku - zabroniła. - Chcę jeszcze raz poczuć twój smak.
- Nie przestawaj! - zachęcała go Lei. - Ale to piękny widok!
Zmieniła pozycję, aby widzieć ich od boku i jednocześnie móc położyć dłoń zarówno na jądrach Connora jak i piersi ciemnoskórej.
- Spraw, by była głośna! - Mongle bardzo dobrze bawiła się zarówno będąc tą posuwaną jak i znajdując się z boku.
- Lubisz... słuchać - stwierdziła rozbawiona Siri, po czym dla żartu zaczęła jęczeć wyjątkowo głośno. Nie trwało to jednak zbyt długo. Pod natarciem chłopaka znowu zaczęła tracić opanowanie i jej westchnięcia robiły się coraz mniej i mniej kontrolowane.
- Nie wyobrażam sobie, żeby dla magii siedzieć z nosem w książkach - odezwał się wielkolud - kiedy jest taka droga.
Jego słowom towarzyszyły mlaszczące odgłosy szybkiego seksu.
- Trzeba będzie się nauczyć czytać podczas… - Lei ścisnęła lekko zarówno mosznę, jak i pierś - ... tego! - śmiejąc się, choć jej własne podniecenie znów urosło do takich granic, że miała ochotę natychmiast zamienić się z Siri. Nawet ustawiła się w podobnej co ona pozycji i zamachała kuperkiem, usta ciemnoskórej na chwilę łapiąc swoimi. Ta nie kwapiła się jednak do przedłużania całusów. Wprost przeciwnie - prychnęła jak kotka.
- Próbujesz ukraść mi kochanka? - spytała wprost, wodząc wzrokiem po jej ciele.
- Próbuję go zachęcić do wymiany dziurek - przyznała Lei, śmiejąc się. - Może dłużej wytrzyma, jak trochę zwolni?
- Albo znowu w tobie nie wytrzyma - zaprotestowała.
- Wydaje mi się, że teraz dam radę dłużej - wtrącił się Connor, wywołując żywiołową reakcję Siri.
- O nie, ani mi się waż, zostań!
Nie było to jednak spowodowane słowami, lecz czynem. Rudowłosa poczuła bowiem na biodrach silne dłonie, a potem wsuwającego się w nią penisa. Nie obróciła się, a nie widząc intruza, przeżyła jego inwazję jeszcze silniej. Jęknęła, kiedy ponownie zanurzył się w jej cipce.
- Przepraszam, Siri… ale ta twarda pałeczka jest zbyt dobra… - wydyszała. - Tylko pamiętaj Connor… nie zaniedbuj… i ona chce do buzi… na koniec…
- Dam z siebie wszystko - obiecał.
Teraz, przy drugim stosunku, poruszał się już sprawniej, ale i tak wydawał się obchodzić z Leileną delikatniej niż z drugą kochanką. Uczucie i tak jednak było wspaniałe. Wchodząc od tyłu docierał jeszcze głębiej, o ile to w ogóle było możliwe.
- To mi chociaż daj swoje palce - poprosiła Siri.
- Albo zmieniaj… nas co chwilę - wyjęczała Lei, której najbardziej, oprócz samego spełnienia, spodobało się to pierwsze wejście. Wypięta na czworakach stękała głośno z każdym pchnięciem wielkiego chłopaka. - O jak dobrze… lubię tę… magię… - dyszała, choć samej magii w tym co teraz robili to nie było zbyt wiele.
Connor posłuchał sugestii. Po dłuższej chwili opuścił Lei i skupił się na jej koleżance. Taka wymiana trwała całkiem długo nim w końcu chłopak wykrztusił z siebie:
- Zaraz skończę.
Ciemnoskóra zareagowała szybko, odwracając się i podnosząc na kolana. Objęła ustami męskość na skraju wytrzymałości i zaczęła ją pieścić. Skinęła też dłonią na towarzyszkę, zachęcając do pomocy. Panny Mongle zachęcać nie było trzeba. Szybko znalazła się tuż obok, a jej wargi chwyciły jedno z jąder, ssąc je. Drugie pocierała dłonią, klęcząc tak blisko Siri, aby móc się o nią ocierać. Młodzieniec nie był w stanie nawet wyrazić ostrzeżenia słowami. To co wydobyło się z jego ust było pomiędzy jękiem i pomrukiem. A to co wpłynęło do ust ciemnoskórej bardzo jej smakowało i w przeciwieństwie do panny Mongle w bibliotece, ona nie chciała się dzielić. Przełykała salwę za salwą, aż z szerokim uśmiechem odsunęła się od kochanka.
 
Zapatashura jest offline  
Stary 17-08-2018, 17:48   #16
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
- Postanowiłam zostać waszą korepetytorką - oznajmiła, uprzedzając ewentualne zażalenia Leileny. - Gdybyście mieli jakieś kłopoty w nauce to chętnie wam pomogę, skoro tak miło spędza się z wami czas.
- Na razie przy tej znajomości ciężko mi sobie wyobrazić naukę - roześmiała się Leilena, wstając i siadając na krześle. Rozchyliła nieco nogi i spojrzała w dół, gdzie wyciekało z niej sporo Connora. - No chyba, że mówimy o takiej nauce jak dzisiaj.
- Będziecie zatem musieli nauczyć się trzymać rączki przy sobie, zamiast tak kusząca siadać - odparła, sama siedząc na podłodze, jakby nie ufała, że jej własne nogi ją utrzymają.
- Rączki mam tutaj - Lei uniosła je z uśmiechem, za to nogi trochę rozchylając i chichocząc przy tym. - Podoba mi się tutaj. Coraz bardziej się w tym utwierdzam, chociaż zajęcia mogą to zweryfikować. I jak się okaże, czy mam jakikolwiek talent oprócz tego do sprawiania kłopotów.
- Nie przejmuj się - koleżanka machnęła lekceważąco dłonią. - Jak nie talent, to ciężka praca. No i nie każdy musi od razu być Elminsterem.
Lei skrzywiła się na tę ciężką pracę.
- Wolałabym talent - mruknęła. - Idziemy zobaczyć, czy ta ceremonia się już skończyła, czy zostajemy tu jeszcze trochę?
- Chodźmy, zanim znowu mnie na coś skusicie - stwierdziła.
- No i tutaj chyba trzeba trochę przewietrzyć - dodał chłopak, pociągając nosem.
- Pewnie nie pierwszy raz - odparła ciemnoskóra, ubierając sukienkę.

Trójka uczniów nie dotarła z powrotem na plac, a przynajmniej nie wszyscy. Na spiralnych schodach spotkali bowiem samą panią rektor. Siri i Connor zatrzymali się i stanęli prawie na baczność. Lei poszła za ich przykładem, starając się być wzorową i grzeczną dziewczynką. Nie był to czas na podpadanie najważniejszej osobie w akademii.
- Dzień dobry, uczniowie - wbrew zasadom etykiety, to lady przywitała się pierwsza. Ośmieliło to trochę towarzystwo, które przystąpiło do opowiadania. - Panno Mongle, czy mogę poprosić cię ze sobą?
W normalnych okolicznościach Lei już by się trzęsła ze strachu, jeśli rektor uczelni wzywałby do siebie. Tu było inaczej. Nie dość, że widziała jak ta pani rektor uprawia seks to jeszcze została ostrzeżona, że będzie chciała z nią porozmawiać.
- Znajdę was później - rzuciła do Connora i Siri i poszła za kobietą, która dość szybko zagadnęła uczennicę konwersacyjnym tonem.
- Tyle spraw na głowie, że nie sposób za wszystkim nadążyć. A przecież muszę zapytać, czy wszystko ci się tutaj na razie podoba?
- Tak, pani profesor - odpowiedziała, nie do końca wiedząc jak powinna zwracać do rektorki. - Chociaż nie mogę się doczekać, aż się czegoś nauczę - przyznała całkiem zgodnie z prawdą. No, może nie do końca. Bo seksu to już się uczyła od dnia poprzedniego.
- Tylko czegoś? - spytała, wyraźnie w dobrym humorze. - Miałam nadzieję, że będziesz się uczyć magii.
We dwie wchodziły coraz wyżej i wyżej po schodach, mijając kolejne piętra. Lei nie miała pojęcia, że magii nie można było nazywać “czymś”. Szła grzecznie za panią rektor, starając się wzrokiem nie sięgać tam gdzie nie powinna.
- Magii, ale także panowania nad tym… talentem. I może czegoś więcej o świecie. Rodzice wpajali mi same mało fascynujące rzeczy do mojej głowy, pewnie dlatego z takim marnym skutkiem… - ugryzła się w język, zanim poprowadził ją dalej.
- Wiedzy o świecie akurat nie obiecuję. Siedzenie w szkolnych murach w końcu musi mieć jakieś minusy - nogi zaczynały protestować wobec ciągłej wspinaczki, lecz lady Aurora weszła wreszcie w jakiś korytarz. Do szczytu budynku zostało jednak jeszcze parę pięter. - A ja zaprosiłam cię właśnie w tym temacie. Muszę cię oficjalnie powitać i pewnie masz sporo pytań.
- Na trochę odpowiedzieli mi inni studenci - przyznała. - Większość z nich wydaje się bardzo pomocna i sympatyczna. Ale nadal nie wiem wiele o tym czego będę się na początku uczyła, oprócz panowania nad mocą i jak do tego się przygotować.
- Czuję się w obowiązku zaspokoić twą ciekawość - zapewniła rektorka. Dotarły do drzwi na samym końcu korytarza. Aurora przyłożyła tylko do nich dłoń a te same się otworzyły. - Zapraszam do gabinetu - uśmiechnęła się i weszła przodem.
Komnata odznaczała się należnym dla stanowiska przepychem. Pod ścianami stały szafki, których zawartość mieniła się od kolorów i kształtów. Były tam buteleczki i fiolki z jakimiś specyfikami, kolekcja różdżek, tomy ksiąg. Po przeciwnej stronie pomieszczenia stało parę drewnianych manekinów, na których prezentowały się różne kreacje, jak w garderobie jakiejś szlachcianki. Tylko, że szlachcianki nie ubierały się zazwyczaj tak... wyzywająco.
- Pierwsze pół roku spędzisz pod okiem mistrzów Danilla i Meleghosta - podjęła gładko Aurora przysiadając na swoim biurku. Rozcięcie w jej sukni odsłoniło zgrabną nogę, aż do uda. Mogła pewnie usiąść w swoim fotelu, ale z jakichś powodów tego nie zrobiła.
Lei nigdzie nie przysiadła, zatrzymując się odrobinę niepewnie i rozglądając ciekawie. Najwięcej uwagi poświęciła sukniom i oczywiście samej pani rektor.
- A czego uczą? Panowania nad talentem i podstaw magii? - zapytała ze szczerą ciekawością.
- Tego uczy Danillo. Ma do tego smykałkę. Meleghost jest alchemikiem. Nasza sfera magii wiąże się z pewnymi niebezpieczeństwami, dobrze zatem umieć stworzyć parę przydatnych mikstur - wyjaśniła kobieta. - Ponieważ nasi uczniowie to nie dzieci, nie prowadzimy żadnych lekcji podstaw czytania, matematyki czy znajomości świata. Przyjmujemy, że takie rzeczy po prostu uczniowie znają.
Lei skinęła głową. Miała już za sobą sporo nauki. Dopiero teraz miała zacząć czerpać z niej przyjemność.
- I tylko z nimi będę miała zajęcia, czy na inne także będę co jakiś czas uczęszczała? Wszyscy nowicjusze uczą się razem? - dopytywała dalej.
- Na początek to będzie aż nadto - zapewniła Aurora. - I tak, wszyscy nowicjusze uczestniczą w zajęciach razem. Poznałaś już ich?
- Większość - przyznała. - Przynajmniej tych otwartych na poznawanie nowych osób i nie traktujących swojego pobytu tu jako najgorszej kary - uśmiechnęła się nieznacznie.
- Ach tak? Czy słusznie się domyślam, że spotkałaś młodego Olafa?
- Powiedzmy - westchnęła Lei. - Obraził mnie już na początku, więc nie starałam się… pogłębić naszej znajomości - spłoniła się, bo jednocześnie myślała o tym jak pogłębiła ją z gnomką i Connorem. - Nie poznałam za to zupełnie elfki, trzyma się z… niedostępną grupą.
- Rozumiem - rektorka nie przeciągała tematu. - Czy mogłabym jednak prosić cię o cierpliwość wobec krasnoluda? Jest niebywałym przypadkiem, a jednocześnie swój talent uważa za klątwę. Nie będę trzymała go tutaj siłą, a jednak szkoda by mi było, gdyby po prostu odszedł.
- Nie będę go… - zastanowiła się - ...namawiała do odejścia ani nic w tym stylu. Prawdopodobnie nie będę się jednak do niego odzywać kiedy nie będę musiała - przyznała.
- To już coś - skinęła głową, co sprawiło że pojedyncze pasemko włosów wysunęło jej się ze skomplikowanej fryzury i opadło na czoło. - Ale to ty przecież na razie miałaś zadawać pytania - zorientowała się.
- Chyba już wiem większość rzeczy - Lei podrapała się po policzku, przestępując z nogi na nogę. Takie przesłuchiwanie było odrobinę krępujące. - Czy muszę się przed zajęciami jakoś przygotować? Mieć jakieś… pomoce naukowe? - pytała w ciemno, bo nie miała pojęcia jak może wyglądać nauka magii tantrycznej.
- Właściwe księgi, czy alchemiczne narzędzia otrzymasz na pierwszych zajęciach, na razie nie musisz się tym przejmować. Jest jednak pewien temat, którym powinnaś zająć się sama - kobieta uśmiechnęła się i było w tym uśmiechu trochę flirtu, żartu i ciepła. - Musisz mieć jakieś źródło magii.
- Ta obroża chyba wszystko tłumi… - wymamrotała rudowłosa odrobinę pod nosem.
- Taki jest jej cel - Aurora uśmiechnęła się jeszcze szerzej i wyciągnęła palce w kierunku metalowej ozdoby. - Mogę? - spytała.
Lei zbliżyła się, stremowana, ale i nagle pobudzona. Dłoń czarodziejki dotknęła obroży. Lady przymknęła na chwilę oczy.
- Już jest w niej dużo energii - stwierdziła po chwili, wciąż nie otwierając oczu. - Musi być dość świeża.
Panna Mongle nie odpowiedziała nic na to, jedynie jej rumieniec się poszerzył.
- Czy mam przez to rozumieć, że nie będzie panna miała problemów z odnawianiem swoich rezerw mocy? - spytała otwarcie rektorka odsuwając dłoń i mrugnęła porozumiewawczo.
- Ja… to znaczy… ile tej mocy się odzyskuje? - zapytała trochę nieporadnie, starając się unikać spojrzenia rektorki.
- To już zależy od tego ile się tej mocy zużyje - odpowiedziała z profesorską manierą. - Większość tantrystów uprawia jednak miłość raz dziennie. To trochę jak kapłański obrządek… A jak pomyślę o Olomie, to nawet dokładnie jak kapłański obrządek - stwierdziła.
- Oloma chyba nawet robi to częściej? - Lei wymruczała cicho i nie umiejąc powstrzymać języka dodała. - A jak to jest u pani?
- Różnie - odpowiedziała bez skrępowania. - Bardzo różnie. Ale atrakcyjnej kobiecie nie jest trudno znaleźć partnera, o czym sama z pewnością wkrótce się przekonasz… albo już przekonałaś - dodała zerkając na obrożę.
Aurora nie odpowiedziała na jej pytanie, ale Lei miała jeszcze na tyle oleju w głowie, aby nie drążyć tematu.
- Ja jestem prawie jak chłopak. Dziewczyny mają łatwiej?
- W tych sprawach, tak - potwierdziła. - Ale tego jak podrywać mężczyzn akurat nie mamy w planie wykładów.
- Na razie to mi chyba bardziej wychodziło podrywanie kobiet - przyznała cicho, nie mogąc zapanować nad tym diabelskim rumieńcem.
- Nie oceniam - kolejny raz mrugnęła okiem. - Sama mam słabość do obu płci… - a zachęcona rumieńcem uczennicy dodała - między innymi.
- Między innymi? - dała się złapać rudowłosa.
- Tyle jest przeróżnych istot we wszechświecie, jeśli ktoś odważy się na eksperymenty - odpowiedziała, ale nie wdawała się w szczegóły. - Jest jeszcze jeden temat, może nie naglący, ale ważny - zmieniła temat. - Opłata czesnego. Obawiam się, że wraz z postępami w nauce pomoce stają się coraz droższe i droższe, a my nie możemy się pochwalić oficjalnymi dotacjami Rady Starszych.
- Ja… - ten temat był dla niej bardzo krępujący - … ja sama nie posiadam środków. Moi… moi rodzice co najwyżej. Chyba, że mogłabym jakoś… zapracować na część… - zaczęła dukać, jeszcze bardziej unikając wzroku Aurory. Rektorka pokiwała głową.
- Wielu uczniów ma taki sam problem. Panny rodzina wpłaciła wystarczającą sumę za pierwsze półrocze, jeśli to nie były wielkie oszczędności, to drugie półrocze też nie powinno nadwyrężyć państwa zasobów. Dalsze lata jednak… - zamyśliła się. - Jeśli nie ma panna jakiegoś wyuczonego zawodu, to awanturnictwo na północnych rubieżach zawsze było popularne wśród żaków.
- Awanturować to mogę się tylko ustami - westchnęła. - Moi rodzice zrobili ze mnie kupca, to może zacznę coś sprzedawać na mieście - dodała dość ironicznie i gorzko. - Prawdziwe skarby, prosto z uczniów tajemniczej Akademii! - uśmiechnęła się krzywo, ale szybko spoważniała przypominając sobie z kim rozmawia.
- Z uczniów? Chce panna sprzedawać używaną bieliznę? - zaśmiała się Aurora.
- Albo coś bardziej… bezpośrednio z nich - parsknęła, ale pokręciła głową. - Będę musiała coś wymyślić.
- Czy chce panna jeszcze o coś spytać?
Mongle pokręciła głową i westchnęła.
- Mimo wszystko nie mogę się doczekać, aż nauczę się nad tym panować. I pierwsza w rodzinie nauczę się panować nad magią - tym razem spojrzała prosto na ponętną panią rektor i uśmiechnęła się szczerze.
- W takim razie dziękuję za rozmowę - lady wstała i uścisnęła uczennicy dłoń. - Gdybyś miała jakieś problemy, moje drzwi stoją otworem. A gdybym była zajęta, możesz też ze swoimi problemami przychodzić do Zorastyra. Jego gabinecik jest tuż obok, to te drzwi na lewo.
- Dziękuję - mimowolnie raz jeszcze przejechała spojrzeniem po ponętnej nodze Aurory i skierowała się w stronę wyjścia.
 
Lady jest offline  
Stary 19-08-2018, 21:16   #17
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Pozostałe dni do rozpoczęcia roku akademickiego przebiegały bez urozmaiceń. W efekcie Leilena mogła skupić się na czytaniu. "Magia sensualna w praktyce" okazała się dużo mniej pikantna niż sugerowałaby nazwa. Była pełna fachowej terminologii i wszystko opisane w niej było bardzo sucho i konkretnie. Trochę jak w traktatach kupieckich, które Lei musiała czytać w dzieciństwie. Niemniej była też skarbnicą wiedzy. Otóż magia tantryczna posiadała trzy ścieżki wedle których można było ją zgłębiać. Klasyczna, o ile jakakolwiek praktyka tego typu magii mogła być klasyczna, nie różniła się wiele od praktyk magów. Studiowanie zwojów i tomów, powtarzanie w koło i w koło stosownych inkantacji. Druga ścieżka wymagała samodyscypliny. Ponieważ energia magii sensualnej pochodziła ze stosunku cielesnego, to niektórzy jej praktycy skupiali się na poznawaniu własnego ciała. Ta droga wymagała treningów i medytacji - poprzez zrozumienie swego ciała, poznawało się też magię. Ostatnia ścieżka stawiała na pewnego rodzaju oświecenie. Skoro moc manifestowała się podczas uprawiania miłości, należało badać przepływ mocy w trakcie kopulacji i na takiej podstawie kreować zaklęcia. Zaznaczono jednak, że niewielu ma do tego dość naturalnego talentu.
Wszystkie trzy ścieżki prowadziły jednak do tego samego celu - manipulacji Splotem, magiczną osnową, którą manipulowali wszyscy magowie by wpłynąć na rzeczywistość. Od teorii o owym Splocie, które spisano w księdze, aż puchła głowa. Przed eksplozją uratowało Leilenę ciche pukanie do drzwi. Pora była już późna, więc to raczej nie była żadna oficjalna wizyta.

Trzecia opcja wydawała się Lei najciekawsza, najbardziej emocjonująca. Nawet ona widziała w tym mnóstwo problemów, lecz zastanawianie się nad nimi już teraz nie miało sensu. Może jej nauczyciel pokieruje w odpowiednią stronę? Byłoby przyjemnie dowiedzieć się, że jednak ma się jakikolwiek talent. Odłożyła księgę i wstała, uchylając drzwi i zerkając kto to ją odwiedził. Była to Lily, uśmiechnięta od ucha do ucha i trzymająca w wyciągniętych rękach zieloną sukienkę.
- Zdążyłam - oznajmiła z satysfakcją.
Lei wpuściła ją od razu, uśmiechając się szeroko.
- Nie będę wyglądała jak chłopiec na inauguracji! - ucieszyła się szczerze. - Pokaż!
- W tej kiecce będziesz wyglądała jak młoda bogini - zapewniła z dumą gnomka, wręczając koleżance kreację. - I mamy jeszcze ten wieczór na ewentualne poprawki.... O ile będziesz chciała coś skrócić - dodała już znacznie ciszej.
Rudowłosa zamknęła drzwi za gnomką i jednym ruchem, bez większego skrępowania, ściągnęła z siebie koszulę nocną, którą już miała na sobie. Natychmiast sięgnęła po sukienkę i zaczęła ją wciągać na siebie. Była taka, jak obiecywała Lily. Krótka, sięgała ledwie połowy uda, z głębokim dekoltem i bez choćby sugestii rękawów. Przylegała blisko ciała i ostatecznie tylko kolorem przypominała opasłą suknię, jaką Lei dostała od matki. Lei zaśmiała się i obrócila wokół własnej osi.
- Łaaaa! Jest świetna, dziękuję! - uśmiechnęła się do gnomki.
- Czego się nie robi dla przyjaciół? - odparła na pozór skromnie, ale aż puchłą z dumy. - Nic nie uwiera? Albo co gorsza, czy nie jest nigdzie za luźno? Chciałam trochę podkreślić twoją figurę.
Lei sprawdziła wszystko, powyginała się, nawet usiadła, żeby zobaczyć jak wtedy przesuwa się materiał. Dała gnomce kilka uwag, ale była wyraźnie zadowolona. Jej pierwsza krótka sukienka!
- Moją chłopięcą figurę, dobrze, że chociaż trochę mi te cycki urosły - zachichotała.
- No wiesz, dla mnie nie są takie małe. No i chciałabym mieć takie długie nogi - Lily poczuła się w obowiązku sypnąć parę komplementów.
- Na ludzkie standardy jestem niska - przypomniała gnomce. - Ale z moimi nogami to dopiero wyglądałabyś dziwnie - zachichotała, stając przy białowłosej i pokazując gdzie sięgałyby, gdyby je zamienić nogami.
- No, może nie dosłownie takie długie - mruknęła. - Ale tak proporcjonalnie długie? - spróbowała innej drogi.
- To musimy się pilnie uczyć. Ty sobie magią wydłużysz nogi, a ja uczynię moją sylwetkę bardziej okrągłą - mrugnęła Lei wesoło, zdejmując sukienkę. Nie chciała, aby się jeszcze przed inauguracją pobrudziła albo co gorsza uszkodziła. Nie była w końcu przyzwyczjona do noszenia takich lekkich, zwiewnych kiecek.
- Może jeszcze się trochę zaokrąglisz sama?
- Czyli mam się obżerać? - Lei wzięła się pod boki, patrząc z góry na gnomkę.
- Co? Nie, nie - pokręciła głową tak mocno, że loki spadły jej na oczy. - Nie o to mi chodziło. No i wcale nie potrzebujesz się zaokrąglać, wyglądasz ślicznie - zapewniła jednym tchem. - I chyba za dużo gadam i powinnam już iść - spuściła zawstydzona wzrok.
Lei roześmiała się szczerze i nachyliła, aby cmoknąć Lily w usta. Tego akurat koleżanka się nie wstydziła i chętnie na pocałunek odpowiedziała.
- Jutro nasz wielki dzień. Już się nie mogę doczekać!
- A to normalne cieszyć się na rozpoczęcie nauki? Jak mnie uczyli rachunków, to wcale się tak nie cieszyła. Owszem, było to przydatne, ale się nie cieszyłam.
- Tu nie dość, że to nauka magii - zauważyła Lei - to połączona z bardzo przyjemnym zbieraniem energii.
- Z taką postawą pewnie zostaniesz pupilkiem nauczyciela - Dims wyszczerzyła ząbki.
- Jeśli będzie jakiś chętny i odpowiedni - bez skrępowania odparowała rudowłosa, również się szczerząc.
- Panno Mongle, to nie wypada… czy tutaj jednak wypada? - bawiła się świetnie tą rozmową.
- Będę musiała zapytać - Leilena popukała się w brodę. - Panie nauczycielu, czy to dozwolone byśmy mogli uzupełniać swoją energię podczas lekcji?
- Oj, żebyś nie dostała za takie pytania klapsa przy całej klasie - Lily pogroziła paluszkiem.
- To zależy czy na gołą pupę - zachichotała rudowłosa.
- Na pewno na gołą. Inaczej nie byłoby efektu - koleżanka przyłączyła się do śmiechu.
- Mam nadzieję, że to naprawdę nie będzie tak nudne jak zajęcia z rachunków i geografii - dodała Lei poważniej, kiedy się już uspokoiły.
- Przekonamy się. Może będzie, może nie, ale to czego się nauczymy na pewno będzie fajniejsze niż umiejętność wyrecytowania nazw nadmorskich wiosek - stwierdziła z pewnością. - I chyba musimy się wyspać przed jutrzejszym dniem. Więc… dobranoc i niczego jutro nie zapomnij - przestrzegła.
- Założę majteczki - obiecała Lei i dała koleżance buziaka na dobranoc.
Gnomka nie skomentowała już tej uwagi, tylko uściskała koleżankę i wymknęła się na korytarz.
Leilena z kreacją gotową na inaugurację roku i głową pełną nowej wiedzy z książek, w dodatku podekscytowana nadchodzącym dniem miała spore problemy z zaśnięciem. Nie oznaczało to jednak, że miała zaspać. Wprost przeciwnie - obudziła się wcześnie i w dodatku bardzo głodna. Na szczęście od tego była stołówka.
Leilena mogła spodziewać się, że na śniadaniu pierwszego dnia semestru będą prawdziwe tłumy, ale było wprost przeciwnie. Jakby prawa akademickiej natury wzięły nad wszystkim górę i zarówno uczniowie jak i profesorowie chcieli skorzystać z ostatnich chwil wolności. Dopiero w auli głównego budynku, tak jak tłumaczył Zorastyr pierwszego dnia - zaraz po śniadaniu, pojawił się spory tłumek osób. Na podwyższeniu zebrali się nauczyciele, na uczniów czekały proste, drewniane krzesła. Towarzystwo było bardzo zróżnicowane wiekowo, a także rasowo co w Halruaa było rzadko spotykane. Wszyscy jednak ubrali się bardzo szykownie, a niektórzy także wyzywająco. Przodowała pod tym względem sama rektorka, której dekolt sukni nie chciał się kończyć, materiał na plecach nie chciał się zacząć, a piersi sprawiały wrażenie jakby w każdej chwili mogły wymknąć się na zewnątrz. I choć w arystokratycznych kręgach nic takiego by nie nastąpiło, bo zwiewność sukni byłaby tylko iluzją, to w Akademii... lady Aurora pewnie nawet by się nie zaczerwieniła. Albo cała jej suknia była iluzją i w rzeczywistości była naga!
Lily siedziała przy koleżance i ubrana była bardzo podobnie jak w dniu, gdy się poznały. Jej błękitna suknia odsłaniała ramiona i kończyła się tuż nad kolanami. Ponieważ krzesło było dla niej za wysokie, bez skrępowania machała nogami w powietrzu.
Po oficjalnym przemówieniu rektorki pierwsze skrzypce przejęli nauczyciele. Pierwszy przedstawił się Danillo Blessed, o którym Lei już wiedziała, że uczył podstaw magii. Mimo, że całość tego wszystkiego była dla drugoroczniaków i wyżej całkiem zapewne nudna, to Lei chłonęła szczegóły, zapamiętywała twarze i stroje i zastanawiała się jak bardzo zmienia się od teraz jej życie. Siedziała w swojej sukience, jeszcze nigdy tak nie odsłonięta za dnia i tylu ludziach. Ale nie czuła skrępowania, raczej odwrotnie: nawet ją to pobudzało dodatkowo, świadomość skąpego stroju i tego, że nikomu wokół szczególnie to nie przeszkadzało. Była pewna, że od pani rektor przyjdzie się jej wiele nauczyć. Blessed musiał pochodzić z daleka. Zdradzał go akcent oraz strój, który był równie obcy w gorącym Halruaa, co te które nosiła matka Lei. Wysokie, skórzane buty, zielona kamizelka oraz jasny dublet sprawiały jednak, że wyglądał dystyngowanie... I chyba cieszył się, że apel odbywał się w budynku, bo na placu pewnie zacząłby się szybko pocić, szczególnie ze swą jasną karnacją. Akurat jego przemówienie skierowane było do nowych uczniów. Składało się jednak głównie z pięknych ogólników o wielkich szansach i bezpiecznym środowisku, w których mogli testować granice swojej mocy.
- To podobno jakiś światowiec - cichutku szepnęła Lily.
- Nie tylko on, tu jest naprawdę zróżnicowane towarzystwo - odszepnęła jej Lei, która co prawda przyglądała się uważnie nauczycielowi, ale niezbyt go słuchała. - Ciekawe czy zna egzotyczne sposoby na odzyskanie energii - zachichotała pod nosem.
- Nie bądź taka monotematyczna - gnomka z trudem stłumiła śmiech.
Po nauczycielu podstaw magii, na podium znalazł się mężczyzna, którego aż chciało się nazwać czarnoksiężnikiem. Co prawda nie ubierał się na czarno, jego długi płaszcz był raczej ciemno-purpurowy, ale jego postawa była niemal żywcem wyjęta z tawernianych opowieści o złym magu z wieży. Opierał się o laskę, a na jego ramieniu siedział wielki kruk, który przyglądał się bacznie uczniom... jakby zastanawiał się któremu wydłubać oko. To był Meleghost, drugi z nauczycieli Leileny. Przemawiał powoli, z emfazą i cicho. Typowe dla dużych zebrań pomruki i szepty ucichły. Jeżeli Danillo miał światowy splendor, to alchemik miał po prostu charyzmę. W swych słowach zwracał głównie uwagę na to, że nie wszystkie problemy świata można rozwiązać machnięciem różdżki, a nie każde rozwiązanie jest zapisane w magicznej księdze. Świat należy badać, poznawać i zrozumieć.
Lei zgadzała się z tymi dwoma pierwszymi twierdzeniami. Bo zrozumienie pozostawiała innym, niektórych rzeczy zrozumieć się nie dało i tyle.
- Mam nadzieję, że na lekcje nie będą ubierać tych swoich dziwnych strojów. Jak moja matka z sukniami. W tym można umrzeć z gorąca! I strasznie się wszystko poci… - wyszeptała do gnomki, trochę przerażona ilością i grubością garderoby alchemika.

Pierwszoroczniakom nie było dane wysłuchać wszystkich nauczycieli. Dla nich apel skończył się wraz z wypowiedzią Meleghosta. Zaraz potem bowiem Danillo kazał im wstać i iść za sobą na pierwszy wykład. Towarzystwo było w komplecie - naburmuszony Olaf, prosta jak trzcina elfka, zwana przez Lily Elką, uśmiechnięty Connor, gnomka i Leilena. Trudno było określić, czy to dużo czy mało. Ile mogło być na świecie osób z takimi mocami jak oni?
- Szkoda, że nas tak szybko wyciągają - marudziła Lily. - Chciałam posłuchać tego nowego elfa.
- Spróbuję się później dowiedzieć o czym mówił - obiecała Lei, myśląc oczywiście o podpytaniu Siri. Tymczasem szła grzecznie za magiem, niecierpliwie wręcz czekając na początek nauki, choć w głębi siebie wiedziała, że duża jej część może być po prostu nudna.
 
Zapatashura jest offline  
Stary 06-09-2018, 18:04   #18
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Salka wykładowa nie była duża, ale w takim gronie i tak wystarczyła z nadmiarem. Danillo stanął na środku, wcześniej ściągając dublet i kładąc go na jednym ze stołów. Tak jak podejrzewała Lei, musiało mu być gorąco. Zaczął od trochę nudnawego wstępu o teorii magii. Magicznym Splocie stworzonym przez boginię Mystrę, którego manipulacja pozwalała na odprawianie czarów. Kiedy już skończył, przeszedł płynnie do następnego tematu - naturalnym predyspozycjom do sztuki magicznej.
- Każde z was trafiło tutaj, bo ma naturalny talent. Bo spontanicznie posłużyło się magią. To rzadka zdolność, najczęściej biorąca się z silnej linii krwi. Potomkowie smoków, aniołów czy diabłów sporadycznie odkrywają, że potrafią manipulować Splotem. W waszym przypadku jest podobnie. Powinniście zacząć od próby odtworzenia czaru, który po raz pierwszy rzuciliście. Eloro, co to było w twoim przypadku? - odwrócił się do elfki.
- Telekineza - odparła, odwracając się ku swym kolegom. - To manipulowanie przedmiotami na odległość - wyjaśniła z wyższością w głosie, jakby była pewna że musi to wytłumaczyć.
- A u ciebie Leileno?
- Błyskawica - powiedziała pewnie, choć zrobiła przy tym nieco zawstydzoną minę. - Nieduża na szczęście.
- Imponujące - uznał nauczyciel. - Jednocześnie naturalne dla tego typu magii. Zaklęcia wykorzystujące żywioły przychodzą tantrystom wyjątkowo łatwo. To powinno ułatwić ci opanowanie podstaw - uśmiechnął się, po czym przeszedł do wypytywania po kolei dalszych uczniów. Krasnolud z niechęcią przyznał, że wytworzył rozbłysk światła. Gnomka była pod tym względem podobna do Elki, ale o tym już rudowłosa wiedziała. Connor wyjaśnił, że zorientował się, że posiada magiczne moce tylko dlatego, że studiował wcześniej podstawy magii. Jego manifestacja nie była bowiem spektakularna i sprowadziła się do oszołomienia kochanki. Wywołało to chichot Dims, która miała swoje opinie o tym, jak wielkolud mógł ją oszołomić. Gdy Blessed skończył, miał już w zanadrzu kolejną “atrakcję”.
- Naturalny talent sam w sobie niewiele wam niestety da. Umiecie instynktownie wpływać na Splot, ale w przeciwieństwie do zaklinaczy, nie potraficie go instynktownie kształtować. To tak, jakby dać wam dłuto, zawiązać oczy i kazać coś wyrzeźbić. Tutaj wkrada się podobieństwo do czarodziejów i ich magicznych formuł. Musicie nauczyć się posługiwać dłutem - po krótkiej przemowie rozdał wszystkim uczniom po jednej, solidnie oprawionej księdze.
Leilena nie komentowała talentów pozostałych uczniów, zbyt podekscytowana tym wszystkim, aby wprawić w ruch swój język. Zamiast tego przyjrzała się dokładnie temu co dostała.
- Słyszałam kiedyś o ślepym rzeźbiarzu. Był podobno bardzo dobry w swoim fachu - cóż, jej milczenie nie mogło trwać wieki.
- A co rzeźbił? - podłapała od razu Lily.
- Postacie - odparła Lei, odrobinę powątpiewająco. - Podobno bardzo realistycznie, co sprawiło, że nie wszyscy wierzyli, że jest ślepy.
- To musiał się dużo namacać tych postaci, żeby wiedzieć co robi.
- Tego już nie wiem, mnie nie rzeźbił - zachichotała w odpowiedzi rudowłosa.
- Na rozmowy będzie czas w przerwie - upomniał Danillo lekkim tonem, ale w sposób który nie pozostawiał pola na dyskusję.
Rozdane przez niego księgi były prawie zupełnie puste. A przynajmniej ta, którą dostała Lei taka była. Jedynie na pierwszej kartce starannie wykaligrafowano litery i symbole.
- Od dziś waszym ulubionym zajęciem będzie nauka pisania - oznajmił nauczyciel z szerokim uśmiechem. - Magiczne formuły, jak sama nazwa wskazuje, mają swoją formę. Liczy się skład atramentu, liczy się kształt liter, liczy się grubość linii. Musicie opanować czytanie i zapisywanie czarów, bo to będzie wasz sposób na posługiwanie się dłutem.
Lei zapanowała nad ustami, które chciały się skrzywić. Przecież tego mogła się spodziewać, prawda? W głębi duszy co prawda miała nadzieję, że magia przyjdzie do niej sama i tylko poćwiczy jej formowanie. Zapisywanie zaklęć… cóż, nic jej nie mówiło póki co. Podobnie jak to co było w księdze zapisane. Blessed resztę swojej lekcji poświęcił na tłumaczeniu swym podopiecznym znaczenia niektórych symboli oraz tego jak prawidłowo je zapisywać. Na sam koniec przygotował nawet zadanie domowe.
- Każde z was musi zapisać się w bibliotece i wypożyczyć księgę, która zawiera zapis zaklęcia, które rzuciliście gdy obudziła się w was moc - po kolei zaczął dyktować każdemu uczniowi o jakie zaklęcie chodzi. W przypadku Lei nazywało się ono “Porażający dotyk”... co nie brzmiało zbyt zachęcająco.
- To tyle na dzisiaj. Oddaję was w ręce Meleghosta, który czekać będzie na was w swojej szklarni za pół godziny.
Pierwszoroczniacy spojrzeli po sobie niepewnie i zebrali się do wyjścia. Niewiele się to różniło od prawdziwych lekcji. I chyba nie było co się spodziewać niczego więcej na początek, z drugiej strony. Porażający dotyk może nie brzmiał imponująco i zachęcająco, ale czy dało się dawkować go tylko odrobinę dla zupełnie innych odczuć? Będzie musiała o to zapytać. Tymczasem ruszyła za innymi do wyjścia, po alchemii nie spodziewając się niczego ciekawszego.
- Studiowałem magię, ale ta tutaj jest jakaś inna - Connor postanowił zagadnąć Lei w drodze. - Symbole są inne. I pewnie inaczej się je wypowiada - dodał.
- Przynajmniej zaczynamy z podobnego poziomu - obdarzyła go przelotnym uśmiechem. - Ale sama nie wiem. Kaligrafia strasznie mi się kojarzy z innymi nudnymi zajęciami z mojej dotychczasowej nauki.
- Bo w gruncie rzeczy jest nudna sama w sobie - przyznał, ale po chwili dodał. - Ale czy udało ci się do tej pory podpalić coś kaligrafią?
- Prędzej coś, aby kaligrafi nie mieć - pokazała mu język.
Na to nie miał gotowej żadnej odpowiedzi i rozmowa zwyczajnie się urwała.

Lei mijała szklarnię codziennie w drodze na stołówkę, ale tego dnia pierwszy raz miała okazję wejść do środka. A wnętrze robiło spore wrażenie, od razu atakując zmysły. Było tam parno i dziewczyna mogła się cieszyć z tego, jak zwiewna była jej sukienka. Powietrze przepełniały zapachy różnorakich kwiatów i ziół, a gdzie się nie rozejrzeć widać było jakieś nowe kolory i kształty. Wszystko to nie zrobiło wrażenia jedynie na krasnoludzie, czy też raczej nie zrobiło pozytywnego wrażenia. Olaf krzywił się tylko po swoim zbyt ciepłym strojem.
- Pięknie tu - stwierdziła z zachwytem Lily.
- No dobrze, alchemia jest aż tak związana z zielarstwem? - zapytała na głos Lei, także się rozglądając. Była przekonana, że trafią gdzieś do podziemi, gdzie będą się przelewały w rurkach kolorowe substancje. Z drugiej strony, mieszanie substancji było równie mało ciekawe w teorii jak ścieranie i mieszanie ziół.
- W sumie jak już pytasz - zamyśliła się gnomka - to chyba dość słabo. Alchemia kojarzyła mi się zawsze z martwą materią, jakimiś metalami albo płynami
Pierwszy dzień prawdziwej nauki okazywał się z każdą mijającą chwilą... mało ekscytujący. Jedyną nietypową obserwacją, jakiej dokonała Leilena było zauważenie, że stoicka i wyniosła na codzień Elka w szklarni rozglądałą się na lewo i prawo jak mała dziewczynka. Wprost oczy jej się świeciły na widok całej tej roślinności.
- Czy wszyscy się już zebrali? - rozległ się silny, męski głos. To Meleghost wyłonił się z jednej z gęstych alejek.
- Tak - odpowiedziała Elora, odzyskując panowanie nad sobą.
- Bardzo dobrze. Im szybciej zaczniemy, tym szybciej się czegoś nauczycie. Kto powie mi na czym polega alchemia? - pytanie zawisło w powietrzu.
To się co prawda nazywał stereotyp, ale zainteresowanie elfki roślinami jakoś nie dziwiło Lei zupełnie. Z tego co słyszała i czytała, ta rasa mogłaby nie wychodzić z lasu. Albo tylko część tej rasy? W każdym razie padło pytanie i zamyślona rudowłosa jak gdyby rozpędem, jak zwykle nie panując nad językiem, rzucając pierwszą odpowiedź, która przyszła jej do głowy.
- Między innymi na mieszaniu różnych substancji w celu uzyskania konkretnego efektu?
- Z grubsza poprawnie - zgodził się nauczyciel. Nie brzmiało to jak pochwała, raczej jak powstrzymywanie się od nagany, że rudowłosa nie podała jakiejś formalnej formułki. - Zielarstwo jest dziedziną zbliżoną do alchemii. Polega na mieszaniu specyfików w celu uzyskania mikstury lub specyfiku o pożądanych cechach. Jak co roku mam monotonny obowiązek nauczenia nowych uczniów jak przyrządzić podstawowe mikstury, które pozwolą wam bezpiecznie spółkować z kim tam chcecie - oznajmił sucho.
Rudowłosa nie zareagowała na jego słowa, patrząc się jak na zwykłego, nudnego nauczyciela. Tak wyglądał i sam pewnie tak się czuł. Wiedziała też, co będą tu najpierw robić, więc żadnego zaskoczenia. Po prostu czekała na instrukcje. I takie nastąpiły. Sprowadzały się głównie do “słuchajcie uważnie i patrzcie”. Meleghost pokazywał rośliny, które hodował w swej szklarni, zwracając szczególną uwagę na ich charakterystyczne cechy: kształt i fakturę liści, długość łodyg, barwę. Wszystko to kazał zapamiętywać, bowiem w przeciwieństwie do Danillo nie rozdał żadnych przyrządów do pisania. Jedynie Olaf był przewidujący i przyniósł własny pergamin i pióro, przez co większość czasu spędził siedząc na ziemi i notując. Jak na kogoś, kto nie chciał tam być bardzo przykładał się do nauki.
- Osobno te rośliny mają swoje, przeważnie niezbyt spektakularne właściwości. Ta jest przyprawą, ta powoduje rozstrój żołądka - wskazywał. - Ale ich odpowiednie połączenie tworzy naturalne środki antykoncepcyjne.
Po tym wstępie zaczął opowiadać o składzie dwóch mikstur, z których pierwsza miała osłabiać czasowo męskie nasienie, a druga zapobiegać kobiecej ciąży.
- Jutro zaczniecie ćwiczyć przyrządzanie obu mikstur. Ścinanie roślin, rozdrabnianie ich, mieszanie, gotowanie - wymieniał. - Czy są jakieś pytania?
Lei pokręciła głową, obiecując sobie przychodzić z przyborami i książką na zajęcia. Podobnie jak Olaf chciała się nauczyć podstaw jak najszybciej, choć z innego powodu niż krasnolud.
- A… a czy to wszystko co pan opowiadał jest gdzieś spisane? - spytała Lily, która może i wszystkiego bacznie słuchała, ale informacji było tak wiele że nie było sposób tego wszystkiego spamiętać.
- To były tylko elementarne podstawy, jeśli nie umiesz zapamiętać już tego, to wróżę ci kariery czarodziejki - odparł oschle Meleghost. Jakoś nikt inny nie miał ochoty ryzykować kolejnych pytań i lekcja dobiegła końca.

Zbliżała się pora obiadowa, dokładnie tak jak mówił Presmer pierwszego dnia zajęcia trwały od posiłku do posiłku. Cała grupa udała się więc do stołówki.
- Dupek z tego alchemika - burknęła gnomka tak, żeby wszyscy mogli ją usłyszeć.
- Chyba nie lubi uczyć. Albo uczniów - Lei była o wiele mniej przejęta. W swoim życiu zdążyła już poznać pełną gamę nauczycieli. Mówiła też o wiele ciszej. - Może uważa, że jest mu pisane w życiu coś o wiele większego. To po prostu nie będzie mój ulubiony przedmiot.
- Alchemik uczy tak, jak uważa za stosowne. To obowiązkiem ucznia jest pozyskiwać wiedzę z jego wykładów - stwierdziła górnolotnie elfka.
- Ciekawe czy tak samo mówiłabyś, gdybyśmy pod ziemią uczyli się o skałach - cięty język Lei zripostował od razu.
- Alchemia zajmuje się też metalami, a je przecież pozyskuje się z kopalnii - odpowiedziała bez wahania. - Jeśli trzeba będzie do takiej pójść, to pójdziemy.
- Chętnie popatrzę jak je wydobywasz, a ty Olafie? - Lei stłumiła rozbawienie postawą spiczastouchej. Rzeczywiście była tak wyniosła, że już towarzystwo milczącego krasnoluda wydawało się o wiele przyjemniejsze. Rudowłosa jednak nie narzekała, nie jej wtrącać się do tego jacy chcieli być inni. Co nie znaczyło, że będzie ich podjudzać. W końcu musiała sobie gdzieś zrekompensować to, że to oni mieli kilkadziesiąt lat więcej na zdobywanie wiedzy. Cholerna długowieczność. Ciekawe czy magia mogła ją zapewnić?
- Rozbiłabyś sobie śliczną główkę o strop, elfico - podsumował krótko krasnolud. Elora tylko się żachnęła i nic już nie odpowiedziała.
Lei także nic już nie powiedziała, zamiast tego wzięła tacę i ruszyła po jedzenie. Jeszcze czuła głód po wczorajszych aktywnościach, jej ciało przetwarzało energię wyjątkowo szybko. Choć nie tak szybko co Lily, która w małym ciele wydawała się mieścić tyle co Connor.
- A jak ty widzisz nasze dalsze życie w tym miejscu pod okiem nowych nauczycieli? - zapytała tego ostatniego, kiedy już siadali przy stole. Jak zawsze niezbyt blisko wyniosłej elfki, bo Leilena wątpiła, żeby tamta zmieniła zdanie i nagle chciała trzymać z ich grupą.
- Nauczyciele… Danillo wydaje się sympatyczny - odpowiedział ostrożnie. - A z Meleghostem pewnie wytrzymamy. Ważne, że cel nauki ciekawy, a koleżanki fajne.
Lei zachichotała i posłała chłopakowi buziaka.
- Pewnie masz rację. Ja z moim roztrzepaniem nigdy pewnie nie będę dobra w alchemii. Nie tak widzę swoją karierę - mrugnęła do niego.
- A jak? - podpytała jak zawsze ciekawska gnomka.
- W magii oczywiście. Jak tylko uda mi się jej nauczyć - odpowiedziała bez namysłu, wkładając sobie do ust widelec pełny całkiem dobrego obiadu.
 
Lady jest offline  
Stary 08-09-2018, 11:44   #19
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Po skończonym posiłku nie przyszło jednak popędzić Leilenie do biblioteki w celu odrobienia zadania domowego. Do jej stolika podeszła bowiem trójka starszych uczniów akademii. I choć przeważnie takie kontakty między rocznikami nie kończyły się pozytywnie, to w tym przypadku chyba nie było się czego obawiać. Na ich czele szła bowiem uśmiechnięta Siri.
- Dzień dobry młodziki - przywitała się z przekąsem.
- Cześć staruszko - Lei nie miała nic przeciwko kontaktom ze starszymi. Przecież nawiązywanie przyjaźni szło jej całkiem nieźle, o ile nie była to rasa krasnoludzka lub elfia patrząc na ostatnie przypadki. Wyszczerzyła się do Siri, zerkając też ciekawie na pozostałą dwójkę. Dwoje chłopaków, a raczej już młodych mężczyzn starało się stłumić chichot wywołany ripostą rudowłosej. Ogorzali i ubrani w tradycyjne halruaańskie szaty musieli pochodzić z okolicy.
- Oj, bo zmienię swoje zamiary i wcale nie będę miła - ciemnoskóra postanowiła udać oburzenie. - A przychodzę w bardzo ważnej sprawie oczepin.
- Och, słyszałam o tym. To taki czas, kiedy gnębi się pierwszoroczniaków - westchnęła rudowłosa. - To sobie odbijesz. Ciekawe jak wyglądają w tej akademii. I nieważne co zrobicie, miny elfki i krasnoluda będą bezcenne.
- Może poproszę Aldyma, by je namalował dla przyszłych pokoleń - skinęła dłonią na kolegów. - Wy się zajmijcie nimi - wskazała Lily i Connora. - Leilena jest moja. Za mną czerwonowłosa - nakazała i odwróciła się do korytarza.
- Oho, nie owijacie w bawełnę - wymruczała pod nosem dziewczyna, ale ciekawość wzięła górę. Spakowała swoje rzeczy i ruszyła za Siri, nie mogąc się opanować, aby nie patrzeć na ruszające się biodra. Nie zaszły daleko. Starsza koleżanka zatrzymała się w ustronnej wnęce.
- Byłaś dla mnie niemiła i teraz jestem strasznie obrażona za to, że wytknęłaś mi moje zmarszczki - stwierdziła zupełnie nieszczerze. - Dlatego dostaniesz arcytrudne zadanie.
- Twoje zmarszczki tam na dole są bardzo ładne - uśmiechnęła się do niej Lei, ale rozejrzała się też. - Dziwne te otrzęsiny. Myślałam, że odbywają się, no wiesz, publicznie.
- Zaprawdę nie wiem co wy młodzi macie w głowie - rozłożyła ramiona. - Twoje zadanie jest bardzo niepubliczne. Masz podwędzić Meleghostowi ziele fajkowe - wyjaśniła.
- Ah. Takie kwiatki - parsknęła rudowłosa, kręcąc głową. - Co w nim takiego wyjątkowego, że będzie się dało rozpoznać i nikt mi nie wmówi, że tego nie zrobiłam?
- To, że daje wyjątkowego kopa - uśmiechnęła się w odpowiedzi. - To jego specjalna mieszanka, nie kupisz czegoś takiego w mieście.
- Dostanę jakieś podpowiedzi? Mogę na nie zapracować - zachichotała, mrugając wesoło do Siri.
- Wiesz co? Chciałam ci podpowiedzieć z czystej sympatii, ale teraz… no nie wiem. A co proponujesz? - koleżanka zamieniła się w słuch.
- To jeszcze mam coś proponować? - uniosła brew. - Wyjdę na rozpustnicę i wytykaczkę niewidocznych zmarszczek!
- Nie, to nie - prychnęła Siri, ale zaraz się roześmiała. - Maruda pracuje w swoim laboratorium w tym budynku, albo przesiaduje przy swoich ukochanych kwiatkach. Tylko nie sposób zgadnąć kiedy jest gdzie, bo ma nieregularny harmonogram. Ale jest jedna sztuczka. Wieczorami zawsze pali przed swoją szklarnią. A to jest gwarancja, że nie ma go w środku i nie pilnuje swojego biurka. No i nie musisz się bać, że cię zamknie na noc. Nigdy nie zamyka szklarni.
- No dobra. Po czym poznam, że mam właśnie to i ile mam czasu na wykonanie tego zadania? - dopytała jeszcze szczegółów. Lepiej żeby wcześniej nauczyła się tej mikstury, bo przyłapana… nie, nie zostanie przyłapana.
- Ziele zawsze trzyma w woreczku z wygrawerowanym “M”. Jest bardzo charakterystyczny. A czasu… powiedzmy, że masz tydzień. Taki skok trzeba przecież dokładnie zaplanować.
- Inni pewnie nie dostaną rzeczy, za które mogą być wydaleni, co? - zapytała Lei, mimo wszystko przyjacielskim tonem.
- Wydaleni? Nie przesadzaj - machnęła lekceważąco ręką. - Nie naraziłabym cię na coś takiego. Meleghost dużo warczy, ale mało gryzie.
- Od zawsze jest taki… - zastanowiła się - ...niechętny?
- Od kiedy tu jestem - przynała. - Ma dużą wiedzę i gdyby naprawdę aż tak nas nie lubił, to by przecież rzucił tę robotę. Po prostu jest marudny, dlatego nazywamy go Marudą… tylko żeby tego nie usłyszał - aż się obróciła.
- Będę pamiętać. Może to od tego ziela, aż go zakadziło - mrugnęła wesoło, ale też troszeczkę ściszyła głos, jakby alchemik miał czekać tuż za rogiem.
- Możliwe, jeśli pali je od lat - Siri zmarszczył brwi, jakby naprawdę się nad tym zastanawiała.
- Wtedy można by powiedzieć, że wyświadczam mu przysługę, o - podsumowała Lei z uśmiechem.
- Jeśli dzięki temu będziesz potem spać spokojnie - koleżanka wzruszyła ramionami. - No, to obmyślaj swój niecny plan. A jak się spiszesz, to podtrzymuję moją obietnicę korepetycji gdybyś kiedyś potrzebowała.
- W razie czego to ty wysyłasz list do moich rodziców! - pokazała jej język, ale za chwilę posłała całusa.
- Już go sobie przygotowuję. “Szanowni Państwo Mongle, z przykrością informuję, że państwa córka okazała się pospolitą złodziejką” - odpowiedziała pokazaniem swojego języka, po czym pomachała Lei i poszła w swoją stronę.
- Jeszcze przyjdzie moja kolej… - wymruczała pod nosem, po czym ruszyła z powrotem do biblioteki. Musiała dokończyć te zadania, które zaczęła, pomimo wszystko zamierzała się starać. I dopiero wieczorem ruszyć na obchód szklarni. Chyba tylko dzięki ingerencji starszaków w bibliotece zostały jeszcze jakieś księgi czarów. Dzięki Connorowi wiedziała gdzie się znajdują. Gorzej było już ze zrozumieniem jaki czar zapisano w której z nich. Cóż, nie spodziewała się, że tak po prostu zrozumie zaklęcia. Spróbowała poszukać księgi, która mogłaby zawierać “porażający dotyk”. Przez moment. Chwilę później uznała, że lepiej poszukać bibliotekarza. Był poprzednio nawet miły. Znalazła go po chwili szukania w czytelni, gdzie wykładał na regałach jakiś rękopisy.
- Panna… Mongle? Dobrze pamiętam? - zapytał, kiedy zauważył przybyszkę.
- Dzień dobry - przywitała się z uśmiechem. - Widzi pan, już jestem grzeczną dziewczynką - zarumieniła się. - Szukam księgi z czarem porażającego dotyku. Jest tu jakiś spis, dzięki któremu mogłabym odnaleźć ją szybciej?
- Obawiam się, że nie - przyznał bibliotekarz. - Ale wiem, w której księdze jest taki czar. Chodź ze mną - poprosił. Poszło to wszystko zaskakująco łatwo. Mężczyzna szukał właściwego tomu tylko chwilę, po czym zdjął go z półki.
- Porażający dotyk to będzie… - wertował przez chwilę strony - o tutaj! Dziesiąta strona - wręczył Leilenie książkę.
- Dziękuję bardzo! - ucieszyła się, zbliżyła dosłownie w uderzenie serca i cmoknęła go w policzek, zabierając księgę. - Teraz tylko muszę się nauczyć to czytać - mrugnęła do niego wesoło.
- Och - odpowiedział, czy raczej mruknął zaskoczony. - Mistrz Blessed tego uczy… To znaczy, czytania.
- Ale ja miałam dopiero pierwszą lekcję - westchnęła. - I się kazał uczyć tego co, no wiesz, pokazało mój niby talent.
- Początki zawsze są żmudne. Jednak gdy już opanujesz podstawy, dalsze zgłębianie magii jest fascynujące.
- Taką mam nadzięję. Dziękuję za pomoc! - posłała mu jeszcze jednego całusa i zabierając księgę poszła studiować to zaklęcie, które jej wskazał.

Próby rozszyfrowania zaklęcia w zaciszu swego pokoiku nie przynosiły rudowłosej wielu sukcesów. Jak bardzo Leilena nie wpatrywała się w zapisaną fikuśnymi linijkami księgę czarów to nie mogła niczego z niej zrozumieć. Litery tworzyły jedynie bełkot i musiała uwierzyć na słowa Thosta, że na stronie dziesiątej naprawdę znajduje się właściwe zaklęcie. Gdyby bibliotekarz chciał oszustwem ukarać nagi spacer Lily i Lei, to rudowłosa nie miała się jak przed nim obronić.
Nawet nie rozumiejąc tego, co było napisane magicznym pismem, panna Mongle mogła je przepisać… czy raczej przerysować. I tak miała trenować kaligrafię. A kiedy już miała tego dość mogła poświęcić się planowaniu swej pierwszej w życiu kradzieży. Bo przecież podwędzanie małych rzeczy z własnego domu to nie było wcale kradzenie! W pewnym momencie wszystkie te znaki zaczęły się jej mienić w oczach, wstała więc i zamiast sukienki wciągnęła swoje obcisłe spodnie i wdziała koszulę, nie zawracając sobie już głowy resztą swojej zwyczajowej garderoby. Na stopy wsunęła pantofelki nie wydające odgłosów na kamieniach i ruszyła w stronę szklarni.
Na pozór taka szklarnia była fatalnym miejscem do złodziejskich podchodów. Przecież była cała ze szkła! Ale we wnętrzu było pełno gęstej zieleni w której łatwo było sie schować przed niechcianym wzrokiem. Ruch na dziedzińcu też działał na korzyść Leileny bo nikt nie zwracał uwagi na jeszcze jednego ucznia przechadzającego się w tę czy tamtą stronę. Pozostawał jeden kłopot, czyli sam Meleghost. Gdyby natknęła się na niego w środku, to musiałaby odłożyć w czasie swoją próbę, a dodatkowo mógłby nabrać podejrzeń. Czy ktoś z wcześniejszych roczników próbował już podkraść mu ziele?
Zbliżała się jednak pora kolacji, a rudowłosa przypominała sobie, że widziała alchemika na tych posiłkach. Może to była okazja? Podczas gdy Maruda zaspokajałby głód, ona wykonałaby swoje zadanie. Miała jednak na to tydzień. Jej język był w gorącej wodzie kąpany, lecz podchody znała aż nazbyt dobrze. Nie znała jeszcze obyczajów, ale na wszelki wypadek wzięła ze sobą pióro i papier. Zawsze to pewna forma ewentualnej wymówki. Obeszła całą szklarnię, szukając oznak ruchu i gotowa zaraz sprawdzić, czy alchemik rzeczywiście jest na kolacji. Pewne rzeczy mogła robić całkiem popędliwie - jak nagie odwiedziny biblioteki - do innych jednak potrzebowała się przygotować.
Wnętrze wydawało się rzeczywiście puste. Kłopotem był jednak niewidoczny z zewnątrz kantorek, a to w nim właśnie alchemik trzymał swoje rzeczy. Rudowłosa przyłożyła nawet ucho do szyby, żeby coś podsłuchać, ale odpowiedziała jej jedynie cisza. Nie czując pośpiechu udała się zatem na kolację. Zatrzymała się jednak przed wejściem do sali jadalnej i ostrożnie wychyliła się by wypatrzeć Melegosta. Był tam! Jadł posiłek w towarzystwie rektorki i nowego, elfiego czarodzieja. Lei ucieszyła się i ruszyła po tacę, nakładając sobie niewielką kolację. Chciała sprawdzić jak wiele czasu alchemik tu spędza, aby mniej więcej wiedzieć na co może potem liczyć.
Ze znajomych Leileny na sali był tylko Connor. Było to o tyle dziwne, że Lily mimo małych rozmiarów była głodomorem. Niewykluczone jednak, że mogła się tylko spóźnić.
- Cześć - rzucił krótko chłopak.
- Hej - klapnęła obok niego i zaczęła szybko wcinać. Zamierzała ruszyć znowu jak tylko alchemik opuści salę. Nie śledzić go krok w krok, lecz poznać zwyczaje było trzeba. W swoim domu wiedziała dobrze kto gdzie kiedy jest i co zwykle robi. - Ty już pewnie znasz na pamięć swoje zaklęcie? - zagadnęła tymczasem kolegę.
- Nie - pokręcił przecząco głową. - Połowy nie umiem nawet odczytać.
- Ja nie potrafię nic. Tylko uczę się szlaczki rysować - westchnęła. - No, ale głowa do góry. Jeszcze ze dwa lata i będę rzucać zaklęcia na prawo i lewo.
- Chyba, że nas wcześniej wyrzucą przez oczepiny - mruknął pod nosem, ale Lei zdołała to usłyszeć.
- To zależy. Możesz ich zignorować, jak sądzę, jeśli to co kazali ci zrobić to jakieś szaleństwo - rudowłosa wzruszyła ramionami, trochę już Connora znając. - To co czytałam o oczepinach było zupełnie inne niż tu, pewnie przez specyfikę tego miejsca. Mimo to lepiej nie iść z tym do nauczycieli.
Chłopak spojrzał na koleżankę, chyba trochę zawstydzony tym, że go usłyszała.
- Nie pójdę na skargę, wiem na czym to wszystko polega. Tylko wydaje się to… - długo szukał dobrego słowa, ale w końcu poprzestał na tym co powiedziała Leilena. - Szalone.
- Nie tak bardzo jak sposób, w jaki odnawiać mamy swoją energię - roześmiała się.
- To raczej jest przyjemne, nie szalone - zaoponował.
- Przyjemne zdecydowanie. Ale pomyśl, zrobiłbyś to wszystko przed przybyciem tu, znalazłbyś dwie chętne dziewczyny tak po prostu? - uśmiechała się do niego szczerze i z sympatią, myśląc o tym co robili.
- Ekhm… - trochę się zaciął. - Ale takie szaleństwo mi się podoba - stwierdził.
- W takim razie trzeba się też dostosować do innych tutejszych szaleństw - podsumowała pogodnie, kończąc swoją niewielką kolację. Rychło w czas, bo Meleghost też skończył wstając od stołu. Uścisnął dłoń elfa, skłonił się lady Aurorze i wyszedł na korytarz. Lei ostrożnie ruszyła za nim. Kierował się na górę. Po dwóch kondygnacjach schodów wszedł w korytarz, możliwe że do jednego z laboratoriów, ale nieoczekiwanie odwrócił się w miejscu i ruszył wprost w kierunku skrytej za rogiem dziewczyny. Już myślała, że została przyłapana, ale alchemik minął ją niczego nie zauważając i wrócił na schody udając się (jak się okazało) do biblioteki. Okazywało się, że jednak był nieprzewidywalny. Lei nie poszła za nim, już się przekonała o zaklęciach wplecionych w bibliotekę. To nasuwało jej pewne pytanie: czy czegoś podobnego nie było w szklarni. Postanowiła sprawdzić, udając się tam teraz. Nie do samego kantorka alchemika, a tylko do zielska, które pokazywał im na lekcji. Mimo wieczorowej pory we wnętrzu wciąż było gorąco i parno. Lei pokręciła się po wnętrzu, starając się chociaż udawać, że jest szczerze zainteresowana ziołami, które Meleghost prezentował na lekcji. I nawet nie musiała długo czekać by usłyszeć jak drzwi szklarni się otwierają. Czyli jednak! Tu też były zabezpieczenia, a całe zadanie od Siri było zwykłym podstępem! Alchemik jednak ani nie zawołał dziewczyny, ani nawet nie zaczął jej szukać. Udał się prosto do kantorka, który zresztą chwilę później opuścił i wyszedł na plac. Zgodnie z informacjami od ciemnoskórej przyszła jego pora na fajkę.
W takim razie co robił tak krótko w bibliotece? Lei zdążyła wyrysować - prawie na ślepo - kawałek jednego z kwiatków. Fajka. Ciekawe ile trwa jej palenie? Nie mogła teraz wyjść, skoro nic nie zauważył. Lub zignorował. Zamiast tego zbliżyła się do kantorka, zastanawiając się czy jest w jakiś sposób zabezpieczony przed nieproszonymi gośćmi. Okazało się, że wprost przeciwnie - był otwarty na oścież. W słabo oświetlonym wnętrzu można było dostrzec jakiś stół i różne, leżące na nim kształty. Zdaje się, że jakiś misek i słoików. Nie były to jakieś starożytne artefakty, których rzeczywiście trzeba było strzec, a kto by chciał ot tak okradać maga? Zrobiła krok do przodu, przekraczając próg i zaraz się wycofując, nasłuchując. Wiedziała, że traci na to dużo czasu, ale hej, jutro też był dzień. Tak w razie czego. Nic nie wybuchło. Nie rozbrzmiał żaden alarm. Lei nawet nie zmieniła się w żabę, ani Meleghost nie wtargnął do szklarni. Panowały cisza ze spokojem.
Skoro już tu była, to nie było sensu się cofać, czyż nie? Palenie fajki chyba zajmowało więcej czasu niż te kilka chwil co minęło. Spróbowała się wkraść i zobaczyć, czy alchemik nie zostawił gdzieś na wierzchu tego czego szukała. Nie było to takie łatwe w półmroku. Ostrożnie podeszła do stołu. Oczy przyzwyczajały się do ciemności i wyłapywały kształty. Tutaj leżał nożyk, tam moździerz, a jeszcze dalej... woreczek! Dziewczyna poczuła pod palcami charakterystyczny haft. Już się odwracała by wyjść gdy usłyszała w powietrzu łopot i jakiś czarny kształt opadł na stolik.

Szlag. O chowańcu nie pomyślała, a przecież alchemik też był magiem! W dodatku z tego co wiedziała, to te cholery umiały gadać. Odwróciła się ku niemu powoli, zastanawiając się, czy zaraz zacznie wrzeszczeć.
Kruczysko dość niezgrabnie pacnęło o drewno i otworzyło ślepia. Dopiero one były wyraźnie widoczne, bo czarne jak smoła pióra świetnie sprawiały się jako kamuflaż.
- Niegrzeczna dziewczynka - powiedział cicho kruk. Nie skrzeknął, ani nie wykrakał. Płynnie i wyraźnie powiedział. - Dziewczynkom nie wypada kraść.
- Nie kradnę, pożyczam - odpowiedziała od razu cichym głosem, opanowując chęć sprawdzenia, czy alchemik się nie zbliża. - Życie pierwszoroczniaka nie takie proste, kiedy trzeba lawirować między nauczycielami a starszymi rocznikami!
- O tak… pożyczasz jak kruk - przekrzywił główkę. - Chyba powinienem wezwać Meleghosta… - rozpostarł lekko skrzydła i cały się nadął gotowy do krakania. Ale robił to wyjątkowo powolnie.
- Nie wzywanie go może ci się opłacić! - rzuciła szybko. Tylko handel, grożenie nie miało sensu kiedy potem będzie mógł i tak wszystko wygadać.
- Handel? Lubię handel. Ale co mi możesz zaoferować? - zapytał, a zaraz potem nastroszył pióra. - Ziarno?
- Ziarno. I nie tylko. Nie wiem czego pragnie ktoś taki jak ty. Jedzenia tylko? Może rozrywek? Jestem rozrywkową dziewczyną, a ty musisz się tu nudzić - zasugerowała. - Musi być coś, co sprawia ci… przyjemność.
W sumie nie myślała dwuznacznie przy kruku, ale i tak właśnie w ten sposób to zabrzmiało.
- Ooo… dobry handel - ptaszysko się rozochociło. - To chcę ziarno, ale takie smaczne. Z górnej półki. I...i ślimaki - dodał. Podreptał chwilę po blacie w zamyśleniu, aż łypnął okiem na dziewczynę. - I całusa - zakończył.
To było trochę… mało przyjemne, ale Lei nie zastanawiając się cmoknęła ptaka w dziób. Czego się nie poświęca dla pewnych rzeczy!
- Dużo ziarna i ślimaków, pewnie. A ty nic nie powiesz Meleghostowi.
Ptaszysko machnęło skrzydłami co przypominało wzruszenie ramionami.
- Nie rozumiem co widzicie w tych całusach. Nic ciekawego. - Łypnął okiem na woreczek. - Zgoda. Bierz to śmierdzące zielsko. Tylko sakiewkę zostaw, bo się od razu zorientuje.
- Postaraj się kiedyś przemienić w człowieka, to poznasz sekret buziaków - zachichotała cichutko, postępując zgodnie z sugestią. Siri w końcu nie powiedziała ile ma zwinąć, więc Leilena wzięła jedynie część zioła. Może nawet nie zauważy, tylko pomyśli, że tyle wypalił? Chwilę później już jej nie było w kantorku. Od razu zaczęła poszukiwać dobrej kryjówki, z dala od trasy powracającego alchemika za to blisko drzwi - aby wymknąć się kiedy już nie będzie “wartował” tam na zewnątrz. Wszystko udało się zgodnie z planem. Może podyktowane było to szczęściem, ale sukces zawdzięczała raczej wieloletniemu doświadczeniu w podkradaniu się w miejsca, gdzie nie powinno jej być. Tak też po paru minutach była bezpieczna w swoim pokoiku. Skrzętnie zapakowała zdobyte ziele w kawałek materiału. Wystarczyło tylko przekazać je Siri i rytualne otrzęsiny miała za sobą. No i musiała się wywiązać z obietnicy złożonej chowańcowi. Skąd można było wziąć ślimaki? Zebrać z jakiegoś pola?
 
Zapatashura jest offline  
Stary 28-09-2018, 21:16   #20
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Dobry nastrój towarzyszył dziewczynie do śniadania. Kiedy w stołówce po raz kolejny nie zastała Lily trochę się zaniepokoiła. Connor też nie był zbyt rozmowny, a przecież ostatnio tak bardzo się na Leilenę... otworzył. Wydawało się, że nad czymś intensywnie rozmyśla.
Gnomka, ku uldze Lei, pojawiła się na zajęciach. I wyglądała... zwyczajnie. Uśmiechnięta, z burzą niesfornych, czarno-białych włosów, w krótkiej sukience w jej ulubionym, niebieskim kolorze. Panna Mongle tego dnia także wystąpiła w swojej jedynej jak na razie, nadającej się do tego zielonej sukience. Uśmiechnęła się do gnomki i szturchnęła Connora.
- No powiedz co cię trapi. Może będę w stanie pomóc!
- Nie, nie - pokręcił głową. - Nie trzeba - zapewnił o wiele za szybko.
- Patrzcie, jaka szybka reakcja. Jak nie Connor! - zachichotała, mrugając do niego wesoło. - No weź, przecież nie zaznaczyli, że nie można mieć pomocy.
- Może… mógłbym ci powiedzieć po zajęciach? - niepewnie spojrzał na elfkę i krasnoluda.
- Nie będę naciskać - zgodziła się bez problemu, machając na Lily. - Nie powiesz chyba, że zaspałaś?
- Nie, czemu? - spytała autentycznie zdziwiona.
- Bo do jedzenia zawsze byłaś pierwsza - zauważyła Lei.
- A bo… nie byłam głodna - wyjaśniła, ale oblała się przy tym czerwienią. Lei podejrzewała, że brak apetytu nie wzbudzał na co dzień u gnomów aż takiego wstydu. Najwyraźniej i koleżanka coś przed nią ukrywała.
Rudowłosa postanowiła odpuścić, wzruszając ramionami. Jeśli będą chcieli, sami się podzielą - w końcu ona sama o swoim zadaniu także nie mówiła. Zaczęła pałaszować śniadanie, nie chcąc spóźnić się na zajęcia.

Lekcje drugiego dnia nie odbiegały formułą od dnia poprzedniego. Tylko na zajęciach z zielarstwa Lei trochę się obawiała, czy Meleghost nie zrobi jakiejś awantury o brakujące ziele. nie powiedział jednak na ten temat ani słowa. Może faktycznie nie zauważył nawet braku i rudowłosej wszystko miało ujść na sucho?

Na obiad Leilena nie dotarła, a przynajmniej nie punktualnie. Connor zaprosił ją na spacer, najwyraźniej dochodząc do wniosku, że może się jej zwierzyć.
- Trochę boję się moich oczepin - przyznał, gdy miał pewność, że są sam na sam. - I nie wiem jak się za nie zabrać. Bo... - szukał przez pewien czas słów. - Kazali mi ukraść bieliznę którejś ze starszych koleżanek, a najlepiej nauczycielki. A potem z tą bielizną... - nie dokończył i uciekł wzrokiem.
- Oh, takie zadanie to bym chciała - westchnęła. - Jesteś dużym, ładnym chłopcem. Taką bieliznę pewnie byś dostał tak po prostu, gdybyś… no wiesz… pomógł im odzyskać trochę energii - zasugerowała z niewinnym uśmiechem.
- Ale to nie o to chodzi - westchnął, kompletnie przegapiając komplement. - Bo chodzi o to, żebym takie ukradł i się na nie… no wiesz - machnął ręką. - A potem zostawił w widocznym miejscu. Taki żart.
- Typowe. A jak mają zamiar zweryfikować skąd pochodzi ten konkretny skrawek bielizny?
- Pewnie będą patrzeć, która kobieta się wścieknie - przypuścił.
- Nie wszystkie muszą się na to wściec - wzruszyła ramionami. - Albo zauważyć. Próbowałeś zajrzeć do suszarni?
- Nie - przyznał. - Biję się z myślami. A co, jeżeli wybiorę bieliznę nauczycielki i zamieni mnie w żabę? - zapytał całkiem poważnie.
- To przemienię cię z powrotem całusem - parsknęła. - Zawsze mogę dla ciebie podejrzeć, która dziewczyna gdzie swoją wiesza, byś się tak nie bał, że jakimś niezwykłym zaklęciem odkryją, że to byłeś właśnie ty.
- Naprawdę? Mogłabyś? Jesteś super - zakrzyknął w nietypowym dla siebie okazaniu ekspresji. Nawet się pochylił i ją ucałował. Szkoda tylko, że w czoło.
- W czoło to chyba się siostrę całuje - skomentowała ten “wybuch” z kwaśnym uśmiechem. - Pranie robi się raczej po zajęciach, wieczorem. Przejdę się tam kilka razy, ale najpierw obiad - zadecydowała.

Wybór był już niestety dość mały. Rozmowa z Connorem nie trwała może aż tak długo, ale dość by reszta studenckiej braci wybrała co smakowitsze kąski. Lily z pełnym talerzem z całą pewnością była jedną z winnych, ale Lei ucieszyła się, że koleżance wrócił apetyt. Gnomka była już przy końcu talerza, gdy spóźnialscy dopiero zaczęli jeść, ale zanim wyszła szepnęła do rudowłosej.
- Mogę cię dziś odwiedzić? Muszę skończyć drugą suknię.
- Jasne - rudowłosa zgodziła się od razu i z uśmiechem. - Zawsze kiedy chcesz.

Panna Dims nie kazała długo na siebie czekać. Lei usłyszała pukanie do drzwi niecałą godzinę po obiedzie. Gnomka prawie nie wystawała spod czerwonego materiału sukni, wielkiego kuferka i kilku owiniętych wokół siebie taśm. Mimo to poruszała się całkiem pewnie, kiedy została wpuszczona do środka.
- To trochę inny krój - rzuciła w ramach wyjaśnienia. - I nie wiem, czy nie przesadzę z tym wycięciem, to chcę to potwierdzić z tobą.
- W tej akademii chyba nie można przesadzić z wycięciem - zaśmiała się Lei, wpuszczając koleżankę.
- Rektorka chodzi w takich dekoltach, że czasem trudno mi się skupić na tym, co mówi, ale mi raczej chodzi o to, żebyś ty się czuła komfortowo - odpowiedziała, ostrożnie układając swój bagaż na łóżku.
- Jeśli to będą miłe spojrzenia to na pewno będę się czuła komfortowo - rudowłosa przyglądała się ciekawie cóż takiego przygotowała dla niej mała koleżanka. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że Lily zabrakło materiału na kreację. Wcale nie przypominała tej bufiastej sukni, którą kupiła jej matka. Po przeróbkach gnomki w ogóle nie zasłaniała pleców.
- Na pewno będą miłe. A pewnie nawet trochę podniecone. Bo masz się czym chwalić - zapewniła czarno-biała. - No, bierzmy się do przymiarki. Zrzucaj ciuszki - uśmiechnęła się promiennie.
- Przyznaj się, po prostu chciałaś zobaczyć mnie nago? - zachichotała Lei, zdejmując z siebie zieloną sukienkę, pod którą nie miała nic więcej. Zarumieniła się lekko, odkrywając ten fakt przed Lily.
- Bardzo - pokiwała głową, ale nabierała przy tym podobnego odcienia na policzkach co Leilena. Nie tracąc jednak rezonu sięgnęła po nowy ubiór. - Wciąż nie znalazłyśmy nikogo, kto umiałby się posługiwać sprawnie brzytwą - zerknęła na odsłonięte łono.
- To prawda - zerknęła na swoje rude włosy, czując pogłębiający się rumieniec. - Przy tej sukni to zdecydowanie muszę nad tym popracować. Może kapłanka da mi rady…
- Bo ja może kogoś poznałam - cichutko poinformowała koleżanka.
- Oh! - cała uwaga w pełni skupiła się na Lily. Nie z zaskoczenia, bo znała już gnomkę wystarczająco. - Mów! - rozkazała, szczerząc się. Dims jeszcze bardziej się zaczerwieniła, ale jak to ona, nie pozwoliła wstydowi się powstrzymać.
- Na otrzęsinach poznałam paru starszych kolegów. Było dość… niegrzecznie - zachichotała. - U ciebie pewnie też, co?
- I to koledzy radzą sobie z brzytwami w… takim miejscu? - Lei zapytała jakby automatycznie, próbując sobie to zwizualizować, nie w pełni ogarniając do czego pije gnomka, z jeszcze jednego konkretnego powodu. - Jak to, jakich otrzęsinach?!
- Bo jak wzięła cię na bok ta czarnula, to do mnie podszedł jej kolega i… - głos trochę jej zadrżał. Wręczyła rudowłosej suknię, żeby dać sobie chwilę czasu na zebranie myśli. - Zaprosił mnie popołudniu do jednej z sal lekcyjnych. Powiedział, że ma dla mnie zadanie.
- Ohhhh…. - Lei nagle załapała co to za zadanie. - … to sobie chłopcy widzę tu tak używają na pierwszorocznikach. Pewnie cię teraz obgadują - zachichotała.
- A skąd wiesz, co miałam zrobić? Przecież niczego nie powiedziałam - ale z tonu jej słów łatwo było wyczytać, że chętnie powie.
- Mówisz to tak, jakbyś zrobiła to od razu! - rudowłosa popatrzyła na nią znacząco i zaczęła zakładać sukienkę.
- Może zrobiłam - błysnęła ząbkami w uśmiechu. - Ale opowiem, jeśli ty powiesz na czym polega twoje zadanie.
Strój przygotowany przez gnomkę leżał całkiem nieźle, ale były pewne niedociągnięcia. Z niezadowoleniem rudowłosa stwierdziła, że jest trochę za luźny w biuście. No i wycięcie, którym tak “straszyła” Lily kończyło się w połowie uda.
- Chyba trzeba tu kilku poprawek - zauważyła, oglądając się ze wszystkich stron. - Ta sukienka będzie na specjalne okazje, nie musi być grzeczna, za to musi być… odpowiednio dopasowana - zachichotała. - Moje zadanie było nudne i dotyczyło pożyczenia sobie czegoś od nauczyciela.
- Eee…kręcisz - nie uwierzyła. - Musiał być jakiś podtekst. Albo chociaż podglądanie.
Wyjęła parę rzeczy z kuferka i spojrzała na koleżankę. Zdecydowała się wziąć jeszcze krzesło i wdrapała się na nie by zmierzyć Leilenę w biuście.
Dziewczyna stała, cierpliwie czekając aż gnomka skończy. Kręciła tylko głową.
- Żadnych podtekstów, zwyczajne rzeczy. O ile coś takiego można nazwać zwyczajną rzeczą ma się rozumieć. Ale ty masz opowiadać!
- Jak sobie pani życzy - odpowiedziała z wielką emfazą i skłoniła się. - Ten chłopak zabrał mnie do sali, a tam czekało już trzech kolejnych. Różnych, młodszych, starszych, wyższych, niższych. Było w czym wybierać - zachichotała. - Oznajmili, że jeśli chcę zostać zaakceptowana w gronie studentów, to muszę napić się ze złotego kielicha. I faktycznie mieli ze sobą kielich. Ale mnie nie oszukali. To tandeta była. Zwykła miedź, tylko pomalowana - zupełnie zboczyła z tematu, schodząc na narzekanie na rękodzieło.
- Ja bym im to wytknęła - wtrąciła Lei. - Pewnie też ten kielich był jeszcze pusty i trzeba było go czymś napełnić?
- Skąd wiesz? - spytała naiwnie, zeskakując na podłogę.
- Jestem domyślna - pochwaliła się z uśmiechem.
- No, to tak. Był pusty, ale powiedzieli że chętnie go dla mnie napełnią. I zsuneli spodnie - zaczerwieniła się, ponownie zbliżając do Lei. - Pozwolili mi wyjść, gdyby mnie to krępowało - położyła dłoń na odsłoniętej nodze koleżanki i powoli sunęła nią w górę, wzdłuż rozcięcia.
Lei zamruczała.
- Chyba dobrze wiedzieli, że ty nie z tych co wychodzą. Duże mieli?
Lily dźgnęła palcem w pierś Leileny, którą miała na wysokości własnego czoła.
- Dla mnie wszystkie są duże - stwierdziła. - Ale tylu na raz jeszcze nigdy nie widziałam… - zamilkła na chwilę. - W sumie to niewiele ich widziałam. I to jak rosły, kiedy… no wiesz, dotykali się na moich oczach.
Dotarła palcami do końca rozcięcia, ale to wcale nie powstrzymało jej wędrówki.
- Jeden miał takiego, że nawet bym z nim spróbowała… - przyznała.
- I tylko patrzyłaś? - podpuszczała rudowłosa, nie przeszkadzając małej rączce w wędrówce. - Musisz w pierwszej kolejności nauczyć się zaklęć takich… dostosowujących. Abyś mogła… no wiesz… - mrugnęła do gnomki wesoło.
- Co wiem? - podpuściła od razu rudowłosą.
- Mieć wystarczająco duże otworki - szepnęła konspiracyjnie Lei, szczerząc się do mniejszej koleżanki.
- Na razie z tym poczekam. Wolałabym jeszcze potem coś czuć między nogami - pokazała język. - Dla mnie tutaj prawie wszyscy byliby za duzi. To tak jakbyś ty spróbowała z Connorem - stwierdziła, zupełnie nieświadoma sytuacji. Lei czuła jak palce koleżanki wślizgują się pod materiał i suną wyżej i wyżej po udzie. Zamruczała, ocierając się dodatkowo o małą rączkę.
- Czy ja wiem? Uważam, że duże jest super - odpowiedziała po chwili namysłu nie zdradzając jeszcze swojej zażyłości z kolegą z roku. - Ale odbiegamy od tematu. Co było dalej?
- Chyba ich podniecało to, że patrzyłam, bo robili się tacy sztywni - przełknęła ślinę. - To mnie nawet rozluźniło, bo zrozumiałam, że nie tylko mnie podnieca bycie oglądaną. No i szybko poczułam, że sama robię się wilgotna. Wyobraź sobie tylko, czterech rozgrzanych mężczyzn, którzy rozbierają cię wzrokiem - mruknęła, a jej dłoń niby przypadkiem osunęła się na pupę Leileny.
- Pomogłaś im trochę z tym rozbieraniem? - zapytała mrucząc i ocierając się o dłoń koleżanki.
- Nie - pokręciła głową. - Doskonale dali sobie radę. To już raczej ja miałam ochotę się rozebrać, bo jakoś nie pasowałam go zgromadzenia - zachichotała, ochoczo ściskając pośladek. - Ale dałam radę się opanować i tylko patrzyłam... no, przynajmniej do momentu gdy pierwszy z nich zaczął jęczeć. Wtedy zapytałam, czy mogę go dotknąć. Dasz wiarę, że zgodził się od razu? Jego… jego… - szukała dobrego słowa i spojrzała na koleżankę.
Ta mała dłoń bardzo mocno działała na wilgoć, którą Lei czuła już wewnątrz siebie, powoli spływającą do wyjścia.
- Członka? - podpowiedziała delikatnie, choć w głowie miała już znacznie inne określenia. - Drąga? - zachichotała. - Nie dziwię się im, jesteś malutka i egzotyczna. To oczywiste, że chcieli byś dotykała… i na pewno sami chcieli dotykać ciebie…
- Drąg - powtórzyła cicho Lily. - Podoba mi się! No więc kiedy złapałam jego drąga, to aż się cały wyprężył. Był twardy jak głaz... no, może nie jak taki prawdziwy głaz, ale był twardy.
Rączka gnomki nieoczekiwanie (i niepożądanie) przerwała pieszczotę i przesunęła się na biodro.
- Pozostali zaraz mnie otoczyli. Miałam ich członki wszędzie w koło, takie na wyciągnięcie ręki. I oczywiście nie umiałam się powstrzymać, więc złapałam drugiego. Chyba masz rację, że podobało im się to przez mój wzrost. W moich palcach wyglądali na olbrzymy - zaśmiała się i klepnęła koleżankę tuż poniżej talii.
- Tutaj nie będzie za wysoko? - spytała nagle urywając wątek.
Złapana na bardzo daleko idących myślach, Leilena przez chwilę milczała, zanim spojrzała na co pokazuje gnomka.
- Hm… nie chcę prześcigać pani rektor i to wcięcie powinno zasłaniać tyle, aby nic… nie odkryć podczas chodzenia. Głośno dyszeli, kiedy ich dotykałaś? - wróciła od razu do ciekawszego tematu.
Gnomka się odrobinę zasmuciła.
- Tak nic a nic ma nie odkrywać? - spytała, śmiesznie marszcząc nosek. - Tylko sobie wyobraź te ukradkowe spojrzenia. I jak chłopaki będą marzyć, by materiał się zsunął i odkrył skrawek łona. No i ja w sumie też bym marzyła - przyznała od razu zalewając się rumieńcem. - Ale nie, to nie. Twój wybór - zsunęła dłoń do uda, spoglądając rudowłosej w oczy, czy tak wystarczy. - Nie tylko dyszeli - wróciła też do opowieści. - Prawie się przekrzykiwali zachęcając mnie, bym zajęła się tym albo drugim. I prowokowali, bym nie wykorzystała nie tylko paluszki, ale też języczek. Próbowałam kiedyś, no wiesz, z kuzynem, ale w tej sali lekcyjnej to było zupełnie co innego. Atmosfera, ten zapach… no nie wiem, żądzy? Więc wsunęłam sobie tego najmniejszego do ust. Bardzo fajne doświadczenie.
- Ma nie odkrywać tylko cipki - sprecyzowała rudowłosa, z rumieńcem przysłuchując się opowieści. - Zmieścił ci się?! - spytała z niedowierzaniem. - Ale musiał być ogromny w twojej buzi… ładnie pachnieli? Chyba lubię odgłosy, jak teraz sobie wyobrażam. I męskie i damskie, te odgłosy przyjemności - westchnęła, co zabrzmiało jak jęk.
Dims zaznaczyła sobie pożądaną wysokość i ponownie wróciła do swojego kuferka po nożyce krawieckie.
- Może to przez to, że tak dużo jem, ale umiem zmieścić w buzi całkiem sporo - stwierdziła buńczucznie. - Pachnieli… bo ja wiem? Jakby piżmem? Nie, to chyba zbyt zwierzęco. Z drugiej strony byłam prawie jak kotka w rui, więc może to właściwy opis - zaśmiała się. - I byłam bardzo niegrzeczna przy jedzeniu. Mlaskałam i siorbałam, a im się to tylko coraz bardziej podobało. A ty w ogóle lubisz słuchać. I podglądać. I opowiadać - wymieniała na placach, wracając do roboty. - A teraz się nie wierć, bo nie chcę cię skaleczyć - nakazała, ostrożnie nacinając materiał kreacji.
Leilena posłusznie stanęła prosto i nie ruszała się.
- Kiedy się podniecam, to wszystko brzmi dobrze. Na przykład jak mnie skaleczysz i zliżesz krew… - zagryzła wargę, nie chcąc ani dalej ciągnąć tematu, ani się roześmiać. Z drugiej strony w stanie pobudzenia brzmiało to dobrze. - Szkoda, że cię wtedy nie widziałam. Ja… - postanowiła jednak zdradzić coś przyjaciółce juz teraz - ...też nie byłam zbyt grzeczna. Tę dziewczynę co mi dawała zadanie to spotkaliśmy z Connorem w bibliotece… i ona nie tylko czytała, ale też… no wiesz… dotykała się - tłumaczyła trochę rwącym się głosem.
- Panno Mongle, no jak panna tak może bezwstydnie się przyznawać - czarno-biała zaśmiała się serdecznie. - To mi wszystko grzecznie wyśpiewasz, ale najpierw ja. Bo widzisz, moi nowi koledzy nie wytrzymali zbyt długo z twoją głodną koleżanką i pierwszy sięgnął po kielich. W paru ruchach doprowadził się do, no wiesz, do końca. Jego nasienie trysnęło do naczynia o dłoń od moich oczu. A ponieważ miałam się napić, to nie czekałam tylko zabrałam mu ten kielich i wychyliłam do dna. Pozostali nie byli specjalnie zadowoleni, że zdjęłam z nich swoje rączki - przyznała. Ciach, ciach rozcięła suknię i odstawiła nożyce na bok. - Nie ruszaj się jeszcze chwilę. Muszę obszyć krawędź, bo inaczej się wszystko rozpruje - znowu wyskoczyła ze swojej opowieści.
- Powinnaś poczekać, aż wszyscy tam swoje soczki zmieszają! - Lei zaprotestowała prawie tak jak ci niezadowoleni chłopcy z opowieści. - I jak ci smakowało?
- Całkiem, całkiem. Nie umiałabym powiedzieć, czy oni smakowali lepiej, czy ty. I po prawdzie ty mnie też kręcisz na równi z nimi. Uznajmy, że w obu przypadkach jest po prostu świetnie - pokiwała głową, a jej niesforne włosy trzęsły się na wszystkie strony. - A z tego kielicha to wcale nie chciałam pić, bo był tandetny - prychnęła, ale zaraz się rozpromieniła. - Więc napiłam się prosto ze źródła. Kazałam im kończyć w moich ustach. Jestem znacznie fajniejszym kieliszkiem, niż jakiś tam kawałek miedzi - wprawnie zakręciła igłą i nicią i wzięłą się pod boki. - No i po przymiarce. Możesz się rozbierać.
- Tu się zgodzę - zaśmiała się Lei, ostrożnie chwytając materiał i zsuwając go z siebie, aż opadł na ziemię, odsłaniając zupełnie nagą rudowłosą, której sutki obecnie sterczały mocno. I to nie od wieczornego chłodu. Lily ostrożnie złożyła suknię, co chwila zerkając na koleżankę.
- Podsumowując: uznali mi te otrzęsiny, nigdy w życiu nie miałam tylu drągów, zasmakowało mi nasienie i znam kolegę, który mógłby pomóc nam się ogolić. A ty co robiłaś niegrzecznego w tej bibliotece? - zapytała.
- Siri nam czytała - zachichotała. - I podchwyciliśmy to jej dotykanie się. Ale to opowieść na inny wieczór, nie można tyle na raz! Teraz jak się zastanowię, to jestem ciekawa, czy bibliotekarz się wtedy nam przyglądał.
Lily aż się zaświeciły oczy.
- Myślisz, że on tak regularnie podgląda co tam u niego wyczyniamy? Paradujemy nago i tak dalej… to musi być całkiem przyjemne pracować w takiej bibliotece.
- I nudne jednocześnie - Lei nie była taka podekscytowana. - Czasami pewnie podejrzeć coś można, ale poza tym to siedzi się tam samemu. Lepiej nauczyć się każdego zakamarka akademii i przemykać tu i ówdzie. Jestem pewna, że tu dzieje się mnóstwo niesamowitych rzeczy.
- I nieprzyzwoitych - dodała z chichotem gnomka.
- Pewnie większość jest nieprzyzwoita. Ale teraz muszę iść do pralni, coś obiecałam Connorowi - Lei nie była szczególnie zachwycona tą perspektywą, ale nie zamierzała rezygnować z raz danej obietnicy.
- Tylko nie zapomnij się ubrać - poradziła jej koleżanka, pakując swoje narzędzia.

Spośród wszystkich miejsc, jakie można było odwiedzić w Akademii, pralnia akurat nie zaliczała się do najciekawszych. Czy czarodzieje nie mogli sobie wyczyścić ubrań ot tak, pstryknięciem palców? Przyjmując jednak, że nie mogli, to pralnia w takim miejscu przydawała się bardzo. Ubrania uczniów i uczennic miały tendencje do plamienia i gniecenia się.
Gdy Leilena dotarła do suszarni, ta nie była pusta. Służka kończyła właśnie rozwieszać pranie. Zwiewne haleczki, koronkowa bielizna. Najwyraźniej zakończono czyszczenie damskiej odzieży. Dziewczyna, nie mogła być starsza od Leileny, podeszła do kosza z brudnymi ubraniami i z jakiegoś powodu zaczęła uważnie rozglądać się na boki. Stojąca w drzwiach rudowłosa miała tylko chwilę by zdecydować się czy lepiej się schować, czy też nie. Nie widziała powodu do chowania się, potem byłoby więcej pytań niż to warto. Przecież nie robiła nic złego, przyniosła do prania swoją własną bieliznę.
- Dobry wieczór - przywitała się grzecznie i błysnęła zębami w uśmiechu. Służka aż podskoczyła, odwracając się szybko.
- Dobry wieczór - a przyjrzawszy się przybyszczce dodała szybko. - Proszę pani.
- Jaka tam ze mnie pani - Lei machnęła ręką. - Jesteś pierwszą służką spotkaną przeze mnie w akademii. Ukrywacie się czy jak?
- Nie, proszę panny - zrozumiała uwagę zupełnie opacznie. - Po prostu mało nas tutaj. Kucharki, sprzątaczki, praczki i trochę strażników w nocy.
- Oh, rozumiem - rudowłosa nie ciągnęła rozmowy ze zbyt grzeczną służką. - Nie przeszkadzaj sobie - dodała, sama zajmując się swoim praniem.
- Pomogę - zaoferowała od razu. - To w końcu moja praca.
- Następnym razem. Jestem tu tak niedawno, a to dobre miejsce, aby trochę rzeczy przemyśleć - powiedziała szybko Lei, jak zawsze mając wymówkę.
- Ale tutaj wystarczy, że zostawi panna brudne rzeczy w osobnym koszu, a ja upiorę i wysuszę - wyjaśniła, ale nie narzucała się. - To może ja zostawię pannę samą, skoro chce myśleć o swoich czarach - stwierdziła ostrożnie i dygnęła niezdarnie. Halruaańska hierarchia dawała o sobie znać. Czarodziejom należy ustępować. W efekcie Leilena znalazła się sam na sam z ogromnym wyborem niepilnowanych majtek.
Sama może pochodziła z niezbyt bogatej rodziny kupców, lecz jednak na tyle bogatej, aby mieć służbę. Była więc przyzwyczajona, a może raczej - znała trochę zachowania. Ostatecznie uznała, że jednak nie będzie za dużo prała sama. Zamiast tego zaczęła się przyglądać temu co miała do wyboru. Wyglądało na to, że będzie musiała losować. Zachichotała. W końcu to było zabawne! Wyglądało na to, że uczennice przywiązywały dużą wagę do swojej bielizny, bowiem wisząca na sznurze kolekcja zawierała egzemplarze od ładnych po drogie, w dodatku połowa wbrew nazwie wcale nie była biała. Jedne, wyjątkowo skąpe, były nawet czerwone. Patrząc po specjalizacji tej akademii to i tak było całkiem grzecznie. Postanowiła odrzucić wszystkie białe - elfka z jej roku mogła taką nosić. I wszystkie małe, aby nie trafić na coś Lily. Z tego co pamiętała, miała to nie być uczennica pierwszego roku. Wybrała czarną bieliznę, nie najdrożej wyglądającą, ale i nie najtaniej, w rozmiarze pasującym na ludzką kobietę. No cóż, tyle mogła Connorowi pomóc. Schowała majteczki pod ubranie i skierowała się do wyjścia. Całe te studenckie rytuały zabierały dużo czasu, a przecież jeszcze musiała wykupić się u kruka. A to wymagało przecież zgody któregoś nauczyciela, żeby mogła opuścić mury i udać się do miasta. No bo gdzie indziej znajdzie ziarno i ślimaki?
 
Lady jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172