Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-01-2019, 20:04   #41
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Trochę dłużej zeszło mu na rozsupłanie troczków przy spodniach, jednak kiedy w końcu mu się to udało, Lily aż pisnęła. Jego przyrodzenie było dalekie od pełnej sztywności, ale nawet lekko uniesione było w oczach malutkiej dziewczyny masywne.
Oboje dołączyli do swej nauczycielki. Przejrzysta woda nie była w stanie niczego ukryć.
- No… ja też mam mówić? - zaczęła Dims. - Przecież opowiadałam ci, jak tylko się poznałyśmy.
- Tak, ale wtedy była opowieść, a teraz zbieranie faktów - Lei tak naprawdę dawała sobie tym czas na wymyślenie sposobu podejścia do tego. - Ja rzucając teraz zaklęcie czuję przepływającą przeze mnie magię. I uważam, że to strasznie trudno wyjaśnić, dlatego szukam drogi. Nauczycielka to ze mnie nigdy nie będzie - uśmiechnęła się, trochę przepraszająco.
- To już my ocenimy po lekcji - mrugnęła czarno-biała. - Dobrze - nabrała tchu. - Jak wiesz, mój pierwszy raz miałam z… - zacięła się zezując na Connora. Leilena dobrze wiedziała, że jej koleżanka kochała się z własnym kuzynem, ale najwyraźniej wstydziła się to powiedzieć przy wielkoludzie. - Z Valposem - dokończyła w końcu. - To był taki pierwszy, nieśmiały kontakt. Bardzo się lubiliśmy, a w sumie to dalej go lubię. I raz przydarzyła się okazja. Za rybacką chatą, kiedy naprawialiśmy sieci. Najpierw się pocałowaliśmy, a potem poszło już z górki. Przytulanie, dotykanie. Valpos robił się natarczywy, chciał spróbować jak to jest… i ja też chciałam. Rozebraliśmy się, ja byłam na dole, on się na mnie położył i wszedł we mnie - przymknęła oczy, przypominając sobie scenę, którą przeżyła. - Nie szło mu za dobrze, ale był przy tym czuły… No i sam fakt, że tego doświadczyłam. Podniecało mnie to. Tylko, że ani się nie obejrzałam, a nasze ubrania zaczęły latać w powietrzu. Przestraszyliśmy się jak króliki, bo byliśmy pewni, że nas przyłapano. Musieliśmy wyglądać bardzo śmiesznie, kiedy skakaliśmy za naszymi koszulami - zaśmiała się dźwięcznie. - Tylko ja nie pamiętam co dokładnie wtedy czułam. Przyjemność, ciepło, dreszcze - wymieniała, ale w końcu tylko wzruszyła ramionami.
- To może spróbuj porównać to do tego, co robiłyśmy tu na uczelni - zaproponowała Leilena. - Czy tamto zbliżenie, tuż sprzed tego latania rzeczy, różniło się od spółkowania w obroży?
- Tak, ale to chyba nie przez obrożę. Po prostu tutaj… próbowałam odważniejszych rzeczy - uśmiechnęła się szeroko. - No i po instrukcjach Blesseda chyba czuję w sobie magię, ale to tak jakbym czuła krew we własnych żyłach. Przecież jej nie zatrzymam - stwierdziła, a Connor skinął na to głową, jakby miał podobny pogląd.
- No właśnie chodzi o to, aby ją zatrzymać - poprawiła ją Lei. - A ty, Connor?
Zbliżyła się do niego tak, że piersi o twardych sutkach oparły się o jego brzuch. Palcami delikatnie dotknęła jego członka.
Szybko zareagował na dotyk, zaczynając rosnąć.
- Ja... Mój pierwszy raz był ze znajomą mojego ojca. Jest ode mnie sporo starsza, ale wciąż bardzo atrakcyjna - wyznał. - I to ona zaczęła. Prosiła ojca, bym pomógł jej w domu. Jest wdową i nie ma dzieci, więc pretekst był dobry. Z początku niczego nie zauważałem, ale gdy byliśmy sami nosiła lżejsze ubrania. Odsłaniała nogę, pochylała się, bym mógł zobaczyć jej dekolt. Tylko, że do głowy mi nie przyszło, że mnie podrywa. Myślałem o niej bardziej jak o ciotce niż kobiecie - chłopak wodził wzrokiem od tego, co rudowłosa robiła pod wodą, do jej piersi i twarzy. - W końcu chyba stwierdziła, że subtelnością nic nie wskóra i zaprosiła mnie do swojej sypialni. Rozebrała się i tego już nawet ja nie mogłem zrozumieć źle.
Lily przyłożyła dłoń do ust by nie chichotać na głos.
- Wiele mnie nauczyła tamtego wieczoru. Jak dawać przyjemność językiem. Jak dotykać kobiety. I pozwoliła też mi się posiąść. Kiedy skończyłem, myślałem że… - spróbował znaleźć właściwe słowo, ale w końcu poprzestał na dość pospolitym - zrobiłem jej dobrze. Ale kiedy zaczęła się zataczać i przewróciła, zrozumiałem, że coś jest nie tak.
- No no, takie przyjemne przygody! - wymruczała tuląca się do niego dziewczyna, zerkając na Lily i uśmiechając się do niej zapraszająco. - Co wtedy czułeś? Potrafię sobie doskonale wyobrazić odczucia Lily, ale cóż, ty masz to - objęła mocniej palcami jego męskość.
- Taką… błogość? - nie był do końca pewny jak to opisać. - Jakby w jednej chwili schodziło ze mnie całe napięcie, albo jakbym nagle przestawał czuć zmęczenie. Nic, tylko przyjemność.
Gnomka pozostawała z boku. Bacznie przyglądała się działaniom Leileny, ale nie zbliżała się onieśmielona rozmiarem wielkoluda.
- A magiczna energia? Którędy próbuje się wydostać? - zapytała z błyskiem w oczach rudowłosa, powoli masując dużą, tak bardzo się jej podobającą męskość.
- Ja - głos Connorowi zadrżał. Był już cały sztywny, tak długi jak pamiętała. - Nie jestem pewien. To takie przelotne uczucie.
Wielkolud, w opinii nauczyciela, był jeszcze niedoświadczony i może to nie była mentorska złośliwość. Rudowłosa zastanowiła się. Nie przestała przy tym poruszać dłonią.
- Myślicie, że jesteście w stanie powstrzymać swoje orgazmy, jeśli zdejmę wam obroże już teraz? Cała sztuka polega na wyzwoleniu energii seksualnej, a zatrzymaniu magicznej. Nie umiem uczyć inaczej niż poprzez praktykę.
- Mogę spróbować - powiedział chłopak, ale słychać było, że nie jest pewny czy podoła. Lily z kolei nie ukrywała swych wątpliwości.
- Czyli chcesz nas torturować - zarzuciła. - Rozpalić i zostawić na krawędzi? Miałam nadzieję, że ta lekcja będzie przyjemniejsza - wydęła gniewnie usta.
- Nie chcesz to nie, ale bycie na krawędzi to też nauka - Lei nie zrażała się negatywną postawą gnomki. - Może wtedy łatwiej poczuć moc, ale jednocześnie jest szansa dla was nad nią zapanować?
Objęła Connora za szyję, uniosła się wyżej i pocałowała go namiętnie w usta.
- To za chęci do nauki.
Objął ją i przyciągnął do siebie. W jego objęciach czuła się taka... delikatna. Choć nie do końca na takiego wyglądał, miał siłę niczym kowal. Ciekawe, czy to tylko z powodu jego rozmiarów, czy też trochę ćwiczył, albo pracował fizycznie.
- Co mogę zrobić, by zasłużyć na kolejną nagrodę? - zapytał spoglądając jej w oczy.
Odpowiedział mu figlarny błysk.
- Zachęcić Lily, aby także chciała zasłużyć na nagrodę - zachichotała.
- Lily tu siedzi i wszystko słyszy - prychnęła Dims. Na tyle, na ile znała ją Leilena, tylko się droczyła i nie była tak naprawdę zła.
- Co nie zmienia faktu, że wielkość Connora cię przeraża. A nie powinna. Zrobi tylko to co będziesz chciała - zamruczała Lei, patrząc na mniejszą przyjaciółkę.
- Oczywiście - od razu potwierdził wielkolud. - Nigdy bym ci nie zrobił krzywdy - zapewnił.
- Może i nie, ale twoje zabawki są za duże dla takiej kruszyny, jak ja - odpowiedziała, ale kąciki ust wyginały się jej w uśmiechu. No i nie mogła oderwać wzroku od przyrodzenia kolegi.
- Nie będziemy mieli pewności, dopóki nie porównamy jego wielkości bezpośrednio z twoim słodkim ciałem - Lei kusiła, ciągle obejmując mocno Connora i ocierając się o jego ciało.
- To chyba masz problem z oczami. On jest wielki jak moje przedramię - skontrowała czarno-biała, zbliżając się do towarzyszy i wyciągając przed siebie jedną rękę na poparcie swoich słów.
- Chyba trochę przesadzasz - wtrącił Connor, ale zaraz spotkał się z ripostą.
- Wcale, że nie!
- Sprawdzimy! - Lei odsunęła się odrobinę, prezentując gnomce męskość mężczyzny. - Chciałabym mieć w sobie takie przedramię… - wymruczała, zapominając, że jej przyjaciele nie wiedzą nic o tym co wyprawiała z Olomą i sukkubem.
- Kiedyś widziałam na jednym rynku brzuchomówcę. On miał lalkę wsuniętą na swoją rękę. Może powinnaś go poszukać? - gnomka wyszczerzyła ząbki. - No dobra, pokaż no tę swoją dumę.
Chłopak wstał z wody, przez co jego penis znalazł się mniej więcej na wysokości oczu filigranowej dziewczyny. Ta spłoniła się jeszcze bardziej, ale raźno przystawiła swoją rękę do męskości Connora. Wyszło na to, że się myliła. Penis był dłuższy.
- Sama widzisz - odwróciła się do Leileny tryumfalnie.
- Wspaniałe - westchnęła Lei, która od czasu rozmowy z Siri lubiła duże w małym. Pocałowała raz jeszcze Connora i puściła go, tylko po to, aby porwać gnomkę i na jej ustach też złożyć mokry pocałunek. Sięgnęła po kluczyki.
- Obiecajcie, że będziecie jak najdłużej wstrzymywać spełnienie i odepnę wam te obroże.
- No dobrze - niechętnie zgodziła się Lily, usilnie próbująca nie zerkać między nogi kolegi.
- Obiecuję - dodał zaraz wielkolud, znacznie pewniejszym głosem. Schylił się też, by rudowłosej łatwiej było dosięgnąć jego szyi. No to czas było przetestować tę nową zyskaną władzę. Używając kluczy spróbowała zdjąć obojgu ich obroże, odkładając je na brzeg basenu. Poddały się natychmiast, dobrze odlane i naoliwione. Możliwe, że sama magia w nich zaklęta też dbała o to by nie rdzewiały i się nie wypaczały.
- To… jak planujesz podniecać naszego kolegę? - zapytała Dims i nie mogąc się oprzeć położyła dłoń na wielkim przyrodzeniu. Nie była nawet w stanie objąć całego palcami.
- Myślisz, że trzeba go bardziej podniecać? - zapytała mniejszej przyjaciółki i wyciągnęła dłoń, aby objąć mosznę mężczyzny i zacząć ją masować. - Connor, pokaż Lily, że Twoje dłonie potrafią być bardzo delikatne.
Chłopak trochę się zakłopotał, bo przy tak znacznej różnicy wzrostu wcale nie łatwo było mu dotknąć gnomki. Najwyżej poczochrać włosy.
- Może jakbyś usiadła na murku - zaproponował niepewnie. Czarno-biała trochę się z tym ociągała. Kiedy już przełamała pierwszy strach i dotknęła kolegi to już wcale nie chciała puszczać. Przemogła się jednak i wygodnie usiadła na brzegu baseniku, dzięki czemu Connor mógł ostrożnie sięgnąć do jej piersi.
- No to teraz to już na pewno nabawię się kompleksów - burknęła Dims. - W twojej dłoni są maleńkie.
- Wcale nie - zaprzeczył. - Wprost przeciwnie, są całkiem spore.
- I mają wspaniały kształt, prawda? - podchwyciła przyglądająca się temu rudowłosa. - Najprzyjemniejsze są w ustach. Nie tak dobre jak jej cipka, ale i tak cudowne.
Stanęła za Connorem, ocierając się swoim ciałem o jego tył i sięgając do przodu, aby móc ciągle dotykać jego przyrodzenia, przesuwając po nim paluszkami powolnymi ruchami i ściągając skórkę.
- Mogę? - wielkolud przeniósł spojrzenie od biustu do oczu Lily. Ta poczerwieniała jeszcze bardziej, ale pokiwała głową. Musiał przyklęknąć w wodzie, aby chociaż móc spróbować objąć wargami sterczące piersi, ale dla chcącego nic trudnego. Gnomka jęknęła w reakcji, pochylając się do przodu by jak najbardziej ułatwić kochankowi dostęp do siebie.
- Wspaniale, pieść ją. Jak tylko przestanie się obawiać, to zechce mieć cię w sobie - kusiła Lei, która nie puszczała członka, pobudzając go niespiesznie, lecz nieustannie. Czując jak rośnie jej własne podniecenie, przesuwała twardymi sutkami po plecach Connora, przynajmniej w ten sposób się stymulując.
- No, no, no - zaprzeczyła zaraz koleżanka. - Wolałabym jednak móc w przyszłości jeszcze coś poczuć między nogami. Nie nakręcaj się olbrzymie, nie dam się rozerwać.
Protesty nie osłabiały jednak podniecenia chłopaka. Słowa rudowłosej sprawiły, że aż zadrżał pod jej dotykiem. Nie próbował wcale podejmować dyskusji, zamiast tego woląc porównywać, która pierś jest smaczniejsza, jędrniejsza. Po tym jak często zmieniał obiekty swych pieszczot, ewidentnie nie mógł się zdecydować.
- Jestem pewna, że istnieją zaklęcia, dzięki którym żadne rozerwanie nie nastąpi - zamruczała Lei, której trudno już było wytrzymać. Ta dwójka wyglądała razem jeszcze bardziej seksownie i perwersyjnie. - Ja tam pozwolę Connorowi wejść we mnie kiedy tylko zechce. I nawet wybrać dziurkę - głowa pracowała już w samych seksualnych kategoriach, gdy palce poruszały się w przód i w tył na twardej męskości.
- Nie żartuj. Ty też jesteś mała. Nie zmieści się w żadnej - nie uwierzyła Lily.
- Musisz jej udowodnić, ogierze - zachęcała Lei.
Chłopak, z delikatnym ociąganiem, odwrócił się od tak podobających się mu cycuszków.
- A jesteś… no wiesz. Wystarczająco mokra? - zapytał.
- Ja jestem ciągle mokra, skarbie - zachichotała. - Szczególnie w basenie.
Connor przełknął ślinę. Takiej pokusie trudno byłoby się oprzeć, nawet gdyby chciał spróbować.
- Wypniesz się dla mnie? - spytał, wstając z kolan. Lśnił od ściekającej po nim wody.
- Zrobię wszystko co zechcesz - powiedziała, uśmiechając się do niego szczerze. Ostatnio spodobało się jej służenie. Podeszła do krawędzi basenu, ale nie tej gdzie siedziała Lily. Chciała, aby gnomka wszystko dobrze widziała z boku. Oparła się dłońmi o murek i wypięła pupę. - Weź mnie, ogierze.
Wielkolud chętnie zabrał się do dzieła. Dziewczyna wkrótce poczuła, jak jego główka ociera się o jej wargi. Swą dłonią przytrzymał jej biodra i naparł. Powoli, ale mocno, próbując przełamać opór. Lei przypomniała sobie, jak za pierwszym razem z Connorem, Siri musiała pomóc w penetracji magią. Teraz była trochę bardziej elastyczna, ale chłopak nie miał szans by posiąść ją mocno jak rumak.
- No i co? Wcale nie tak łatwo - zachichotała Dims, ale nie umiała ukryć podniecenia w swym głosie.
- Jeszcze… mocniej… - dyszała Lei, która próbowała się tam rozluźnić. Chciała go w sobie. Chciała w sobie wszystkich olbrzymów. Napierała biodrami na jego męskość, pragnąc aby w nią wszedł jak najgłębiej. - Moja cipka się za tobą tak stęskniła…
- Że co?! - Dims aż krzyknęła słysząc te słowa. - Wy się już ze sobą? Jak, kiedy?
W efekcie tego wybuchu wielkolud zamiast napierać, wprost przeciwnie - wycofał się.
- Oh, nie uciekaj! - zaprotesowała Lei. - Siri nam pomogła - powiedziała w ramach wyjaśnień do Lily.
- I jeszcze z Siri!? - gnomka wcale się nie uspokoiła. - Oszustka! - czego jednak miało to oszustwo dotyczyć, dziewczyna już nie uściśliła.
- A do Olomy to kto chodzi? - zachichotała niewzruszona rudowłosa. - Jeśli chcesz, mogę ci opowiadać o swoich przygodach. Tylko musisz w nie wierzyć, bo jestem pewna, że będą coraz bardziej szalone.
- Przecież wiesz, że lubię słuchać twoich opowieści - naburmuszona założyła ręce na piersiach. - A tu ukrywasz takie smaczki. Nieładnie.
- Obiecuję nie ukrywać więcej opowieści o drągach penetrujących moje chętne dziurki! - zadeklarowała na poły poważnym tonem Leilena, ciągle się uśmiechając. - Connor, nie przestawaj, proszę… - zmieniła ton na błagalny. Chciała go nawet jakby to miało bardzo boleć.
- A ty się tak nie rozpędzaj, olbrzymie - uparta gnomka nie dawała za wygraną. - Należy ci się jakaś pokuta za takie ukrywanie tajemnic przed przyjaciółką - stwierdziła wyszczerzając równe ząbki w złośliwym grymasie.
- Jestem pewna, że jakąś wymyślisz i będzie ją musiał tu i teraz zrealizować - zachęcała Mongle.
- Jasne, że tak. Jak się tak dobrze znacie, to chcę zobaczyć jak go przyjmujesz w pupę - zawyrokowała. Connorowi pomysł wcale nie przypadł do gustu.
- To chyba nie jest dobry pomysł… - zasugerował.
- Nie jestem już tam dziewicą… - Lei wcale się nie przestraszyła. - Ja… przy okazji tego panowania nad mocą uczyłam się jeszcze jednego zaklęcia. Jeśli mi się uda, to mogę się tam magicznie rozluźnić - zaproponowała.
- Bez tego chyba nie damy rady - stwierdził. - Ja jestem chyba za duży na takie zabawy. A nie chcę sprawiać przy tym bólu.
- Ból też może być przyjemny. Trochę czasu w tej uczelni i już jestem spaczona - zachichotała, ale szybko spoważniała. Wyprostowała się i spróbowała sięgnąć po zaklęcie od sukkuba, wyobrażając sobie przy okazji, że jej pupa jest o wiele bardziej elastyczna. Efekt był natychmiastowy, czarcia moc jakby tylko czekała na to by ją uwolnić. Leilena instynktownie wiedziała co ma robić. Nie potrzeba było żadnych słów, ani gestów. Wszystko po prostu… stało się.
- Ha, tyle z twojego oszukiwania. Co to niby za czary bez żadnych formuł? - zaśmiała się Dims, nieświadoma tego co się naprawdę stało.
- Najlepsze - wymruczała Lei i pokręciła pupą. - Spróbuj mi włożyć, Connor. Brałeś już kogoś w to niegrzeczne, perwersyjne miejsce?
- Chyba nie znam żadnej kobiety, która by się odważyła… No, może Oloma - dodał po chwili. - Jeśli zaboli to od razu powiedz - nakazał poważnie i naparł na ciasny otworek Mongle… który okazał się wcale nie być taki ciasny. Żołądź wsunęła się bez większego oporu i wielkolud z niemałym zdziwieniem zaczął wchodzić głębiej cal za calem.
- Ej, ty naprawdę oszukujesz - w głosie Lily nie było już wyrzutu, jedynie podziw. Nie mogła już usiedzieć na miejscu i zeskoczywszy do wody podeszła do kochanków.
Leilena jęknęła głośno, czując jak w niegrzecznej dziurce zanurza się taki olbrzym. Mimo powiększenia czuła go tak dokładnie!
- Uwielbiam w pupę… - wydyszała, sama wypychając biodra w stronę kochanka. - To takie perwersyjne… Chcę cię tam całego, chcę czuć cię w brzuchu…
- Zgoda… - zdołał tylko wykrztusić wielkolud. Złapał pewnie Lei za biodra i w paru pchnięciach wsunął się cały. Uczucie wypełnienia było niesamowite, porównywalne chyba tylko z ogonem Nesseliny. A kiedy zaczął się wysuwać przez jej ciało przeszedł potężny dreszcz.
Dims położyła dłoń na pupie koleżanki i z bardzo, bardzo bliska śledziła cały akt.
- Jakie to uczucie? - spytała, a Leilena mogła poczuć na skórze jej oddech.
- Wspaniałe… - jęknęła rudowłosa, której całe ciało wprawiane było w drżenie, kiedy Connor się cofał. To było najprzyjemniejsze przy analnym zbliżeniu. Wyjątkowo niegrzeczne, jakby robiło się coś jeszcze “brudniejszego”. - Wspaniale wypełnia mnie całą, moje małe ciało… - dyszała.
Erotyczną atmosferę nagle zakłóciło miarowe stukanie obcasów. Łaźnia przecież była powszechnie dostępna w Akademii i każdy mógł sobie do niej przyjść kiedy tylko chciał. Wielkolud zamarł w pół ruchu, a gnomka odwróciła się w kierunku dźwięku. Po kamiennej posadzce szła Carmi, wieszczka z porannej lekcji. Wciąż ubrana była w swoją kasztanową kreację, ale zniknął gdzieś ozdobny płaszczyk z piór. W wycięciach w sukni przy każdym kroku pojawiały się okryte czarnymi pończochami nogi.
 
Zapatashura jest offline  
Stary 02-02-2019, 12:29   #42
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Leilenie to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, poczuła dodatkowy impuls przyjemności.
- Nie przestawaj, błagam… bierz moją pupę… - wystękała patrząc wprost na piękną kobietę w pięknym stroju. W końcu to co robili nie było zabronione. Pchnęła biodrami do tyłu i jęknęła, czując jak ponownie głębiej w nią wszedł.
- Ale… - chłopak wyraźnie się speszył i nawet jakby zmiękł we wnętrzu rudowłosej. Co innego Lily. Ona lubiła być oglądana. Celowo odwróciła się przodem do Faelittio, by ta mogła ją dokładnie zobaczyć.
- Ależ nie przeszkadzajcie sobie - nauczycielka machnęła niedbale dłonią. - Zachowujcie się, jakby mnie tu nie było.
- Jest pani taka piękna… - wydyszała rudowłosa - ...że byłoby trudno… - uśmiechnęła się, kierując na nią ciągle swoje zamglone spojrzenie.
- Nawet nie jestem twoją nauczycielką, nie musisz się mi podlizywać - odparła kobieta konwersacyjnym tonem. Usiadła sobie w oddali, zakładając nogę na nogę. Suknia zsunęła się trochę, odsłaniając skrawek nagiego uda i podwiązkę.
Rozochocona Lily sięgnęła rączką do jąder Connora, pieszcząc je delikatnie. Pomogło - olbrzym znowu twardniał w anusie Lei.
- Nie podlizuję się… ja dostrzegam piękno i jestem… szczera - przymknęła oczy, czując jak Connor znowu się powiększał, wypełniał ją bardziej. - Ruszaj się, ogierze… dopóki nie skończysz bez pozwolenia to możesz mieć moje ciało jak tylko zechcesz…
- I nie uważasz za niestosowne komplementować nauczycielkę? - zachowywała się bardzo swobodnie, ani trochę nie skrępowana sytuacją, którą napotkała. A może się jej spodziewała? Może dzięki jakiemuś wieszczeniu dokładnie wiedziała co dzieje się w łaźni?
Chłopak trochę niepewnie podjął przerwany ruch. Powolnie wychodząc i wchodząc w tak przyjemnie otulający go tyłeczek. Czuła tak dokładnie jak wchodzi w jej małe, mięciutkie ciało. Dotknęła dłonią brzucha, tam gdzie czuła końcówkę twardego drąga. Pomasowała się tam, ciągle wpatrzona w zjawiskową kobietę.
- Dlaczego komplementy… mogłyby by… być niestosowne? - z trudem uczestniczyła w tej konwersacji, szczególnie kiedy znów zaczął się cofać. - OOoooch… - zajęczała przeciągle.
- W takim miejscu, w takich okolicznościach, komplementujesz mój wygląd? W dodatku jako podopieczna. Nie sądzisz, że już raczej powinnaś stanąć na baczność?
Dims wyciągnęła się trochę aby pochwycić jedną z kołyszących się piersi Leileny. Z jej zachowania łatwo było wyczytać, że miała już ochotę aktywniej uczestniczyć w tym co się działo.
- W innych okolicznościach… też komplementowałam… - przypomniała Lei, której wzrok był coraz bardziej zamglony. Małe rączki Lily tego stanu nie poprawiały. - Potem jednak… stanę jak pani zechce…
Rudowłosa nie obawiała się niczego, dopóki związane to było z seksem. Jej odziedziczona najwyraźniej po rodzicach natura w pełni rozbudzała się na tej uczelni.
- Dotknij brzucha - wysapała do gnomki. - Czuć jak się przesuwa…
- E, to chyba niemożliwe - stwierdziła sceptycznie, ale faktycznie przesunęła rączkę w dół. - Och!- sapnęła zaraz. - Nie żartowałaś. A to tylko potwierdza, że mnie by rozerwał.
Ruchy Connora były bardzo płynne, ale nieodmienne powolne. Widać bał się, by nie przekroczyć cienkiej linii między przyjemnością a wytryskiem.
- Potem? - podjęła Carmi. - Czyli nauczycielka ma czekać na swoją uczennicę? - pochyliła się przy pytaniu do przodu. Materiał osłaniający jej piersi trochę opadł, ale Lei była już prawie oślepiona rozkoszą i nie widziała dokładnie.
- Musiałabyś mu polecić… aby ze mnie wyszedł… pani… - słowa docierały jeszcze do rudowłosej, choć jej odpowiedzi były już częściowo niezrozumiałe przez ilość rozkoszy je przepełniającej. Jednocześnie chciała i nie chciała, aby wieszczka powstrzymała Connora. Lei była już na skraju perwersyjnego, analnego orgazmu.
- No nie wiem. To już po godzinach lekcyjnych, nie chciałabym przeszkadzać wam w relaksie. No, chyba że to wcale nie jest relaks - dodała.
Dims czując chyba jak blisko jest jej przyjaciółka, z premedytacją przesunęła dłoń jeszcze niżej i zaczęła pocierać paluszkami nabrzmiałą łechtaczkę. Ciało Leileny zadygotało, potężny dreszcz wyzwolił jęk i soki, które pociekły po udzie.
- Zaraz… zaraz dojdę… jestem… na waszej łasce… - uległość i seksualne tortury mocno weszły do głowy dupczonej uczennicy.
- Aha, a ty nam chciałaś tego zabronić. Nic z tego, wciąż jestem na ciebie zła. Masz natychmiast przestać Connor - Lily nie żartowała. Aż uderzyła chłopaka piąstką by wyszedł z niezaspokojonej kochanki. Nagłe uczucie pustki było straszne.
Lei aż westchnęła. Z trudem powstrzymała się przed sięgnięciem dłonią do cipki i “dokończeniem” dzieła samodzielnie. Zamiast tego trwała w tej wypiętej pozycji, z głową ciągle zamgloną od nadmiaru wrażeń.
- Zrobię co zechcecie… - wydyszała błagalnym tonem.
- Co my zechcemy? A nie miało być na odwrót? - droczyła się czarno-biała.
- Tylko w kwestii waszego… spełnienia… które musicie nauczyć się… kontrolować… - oddech i słowa Lei ciągle się rwały, anus rudowłosej wcale nie chciał się w pełni zamknąć, jak gdyby sam w sobie błagał o ponowne wypełnienie.
- Och, czyli to lekcja? - wtrąciła się Faelittio.
- Tak miało być - potwierdziła Lily, w którą przy świadkach jej erotycznych wyczynów wchodził diabeł. - A mogę zapytać po co pani tu przyszła?
- Możesz. Przyszłam się wykąpać - odpowiedziała po prostu.
Dims bez ostrzeżenia wsunęła dwa paluszki w pupę Leileny, popychając ją trochę do przodu.
- A nie potrzebowałaby pani pomocy w rozbieraniu? - zapytała bezczelnie. - Szkoda byłoby takiej pięknej sukni. Jestem krawcem-amatorem, trochę o tym wiem.
Nauczycielka zaśmiała się, ale szybko odzyskała rezon.
- Nie powinniśmy się kochać z uczniami, ale nie ma żadnego przepisu, który zakazywałby robić wam za garderobiane.
- Słyszałaś Lei? - spytała cichutko gnomka. - Pójdź pomóc nauczycielce. Na czworakach. Chcę sobie popatrzeć na twój rozwarty tyłeczek.
- Jak sobie życzysz - wychrypiała Lei, wychodząc z basenu i posłusznie na czworakach podążyła w stronę nauczycielki. Patrzyła na nią, teraz trochę bardziej widzacym wzrokiem, a ciała skapywała woda. W przypadku szparki również coś innego. - Jak służka mogłaby pomóc swojej pani? - zapytała, zatrzymając się tuż przed wieszczką.
- Chyba mogłabyś zacząć od zdjęcia ze mnie pończoch… Ale najpierw się wytrzyj. Inaczej mogłabym równie dobrze wskoczyć do wody - podała Lei ręcznik.
Nie zmieniając pozycji dziewczyna zaczęła się posłusznie osuszać, szczególnie dolne partie, zanurzone w wodzie podczas stosunku. Kiedy skończyła oddała ręcznik.
- Jak każesz, piękna pani - wymruczała i podeszła bliżej, aby wyciągniętymi dłońmi dotknąć uda, a tym samym pończochy Carmi. Jęknęła przy tym z podniecenia. Nauczycielka swobodnie wyciągnęła nogi przed siebie, nie mając zamiaru utrudniać zadania.
- Myślisz, że twoje metody dydaktyczne są poprawne? - zagadnęła. - Nauczyciel powinien wzbudzać posłuch, a nie słuchać się swoich uczniów - spojrzała ponad rudowłosą, w kierunku Lily i Connora.
- Przepraszam - wyszeptała, na tyle cicho, żeby tylko nauczycielka usłyszała. - Chciałam pani służyć jak tylko panią zobaczyłam - mówiła przepraszającym tonem, powoli ściągając najpierw jedną, potem drugą pończochę ze zgrabnych nóg.
- Uległa natura… - mruknęła. Pomagała Lei, unosząc to jedną, to drugą nogę. Miało to też uboczny efekt, sprawiało że sukienka unosiła się, odsłaniając czarną, koronkową bieliznę. - Nie ma w tym nic złego, ale trzeba wiedzieć kiedy można się jej poddać. Podniecam cię? - spytała wprost.
- Bardzo… - jęknęła Lei patrząc na majteczki. - Jest pani taka piękna. Ja… nauczę się wszystkiego - obiecała, ściągając pończochy do końca.
- To, jak cię brał od tyłu. To, jak na mnie teraz patrzysz. Jesteś blisko prawda? Jeszcze tylko parę ruchów i krzyczałabyś z rozkoszy, prawda? - pytała cicho, prawie mrucząc.
- Tak, wyjął go ze mnie w ostatniej chwili - wyszeptała. - Byłam tak blisko…
- A chciałabyś doprowadzić mnie do takiego stanu? - zapytała i bezwstydnie odchyliła swoje majteczki, tak by Lei mogła zobaczyć jej różową szparkę. - Mogłabym się odwdzięczyć - kusiła. - Chcesz?
- Pragnę panią zaspokoić swoim językiem i dłońmi… - Lei wydyszała te słowa, wciąż pochłonięta niedawną przyjemnością, brakiem spełnienia i chaosem powstałym przez to w jej głowie. Oblizała się. - Tu także jest pani taka piękna…
Nagle, zupełnie innym, naglącym tonem Carmi zadała pytanie z zupełnie innej beczki.
- Ile jest siedem razy osiem plus piętnaście?
Zaskoczona Lei zamrugała kilka razy. Pewnie większość uczennic w takim momencie nie odpowiedziałaby wiele, albo niezbyt poprawnie, albo niezbyt szybko. Ale akurat córka kupca była uczona od dziecka błyskawicznego rachowania.
- Siedemdziesiąt jeden - odpowiedziała prawie od razu, bezwiednie.
- Przyznaję, nie spodziewałam się tak szybkiej odpowiedzi. - Sprawiając zawód Lei kobieta puściła paseczek bielizny, okrywając swe łono. - Pytanie miało udowodnić, że bardzo trudno w podnieceniu skupić myśli na czymkolwiek innym.
- I tak jest - przyznała rozczarowana rudowłosa. - Ale jestem córką kupca, liczę od dziecka. Nie muszę przy tym myśleć.
- I o to też chodzi w opanowaniu naszej magii. Ta kontrola musi być instynktowna. Nie wiem, czy twoje koleżeństwo jest gotowe na takie ćwiczenia, w stanie skrajnego podniecenia. Ale ich moce nie są groźne, a ty znasz ich lepiej...
Wstała i odwróciła się do Leileny plecami.
- Pomożesz mi zdjąć suknię? Ma sznurowanie z tyłu, w talii.
- Kiedyś słyszałam, że czasami warto rzucić na głęboką wodę, kiedy warunki są w miarę kontrolowane - Lei powiedziała to trochę przepraszającym tonem, nie miała bowiem przygotowanego warsztatu do nauczania. Sama dopiero się przecież uczyła. Uniosła się na kolana, ciągle świecąc przyjaciołom swoją gołą pupą i zaczęła rozsznurowywać suknię nauczycielki. Nie było tego dużo, chyba kobiety w Akademii ceniły sobie możliwość szybkiego zrzucenia ubrań. Materiał opadł swobodnie, pozostawiając Carmi w samych majtkach i z pasem do pończoch.
- Chyba twój pomysł nie jest zły - zgodziła się i celowo pokręciła pupą przed twarzą dziewczyny. - Zechciałabyś zdjąć jeszcze ze mnie bieliznę?
- Z ogromną przyjemnością - szepnęła i włożyła palce pomiędzy ciało a materiał majteczek, powoli zsuwając je z bioder, pupy i zgrabnych nóg, zaraz potem zabierając się za zrobienie tego samego z pasem od pończoch. Faelittio zupełnie rozmyślnie się przy tym wierciła i pochylała, by jeszcze bardziej rozgrzać i tak już do granic podnieconą dziewczynę.
- Dziękuję za pomoc - powiedziała, gdy była już naga. Odwróciła się do Lei, pokazując pełne, nagie piersi. - Wypełniłaś karę wzorowo, możesz wracać do koleżeństwa. Choć wcale się nie nudzą.
Gdy Lei spojrzała ponownie w kierunku gnomki i Connora, zobaczyła jak oboje siedzą na kamiennym murku spoglądając w kierunku nauczycielki. Nie ograniczali się jednak tylko do tego. Wielkolud zagłębiał już palec w szparce Lily, która odwdzięczała się za to masując jego trzon.

Lei jęknęła, widząc piękno nagiej nauczycielki. W tym momencie bardziej preferowała dojrzałe kobiety, ich kształty, krągłości i doświadczenie. Mimo to była pokorną, posłuszną dziewczynką i odwróciła się, podążając na czworakach ku swoim przyjaciołom. Palec w szparce gnomki wyglądał tak samo podniecająco jak jej małe rączki na wielkim członku. Żałowała co prawda, że nie przyszło jej kochać się na ich oczach z wieszczką, ale potrzeba spełnienia była tak silna, że Lei nie odmówiłaby niczego.
- Jestem do waszej dyspozycji - wyszeptała, kiedy była już blisko nich, patrząc wzrokiem błagalnym i maksymalnie podnieconym.
- Noo… - mruknęła czarno-biała, znowu uśmiechając się chytrze. - Proszę pani, a czy są jakieś przepisy, które zabraniają uczniom pomagać nauczycielom w kąpieli?
Carmi zatrzymała się wchodząc do wody.
- Niech panna uważa, żeby nie przeciągnąć struny - ostrzegła poważnie, ale po chwili spuściła z tonu. - Ale nie, nie ma takich przepisów.
- Lei, chciałabyś się pobawić w łaziebną? - rozochocona swym chytrym planem trochę się zapomniała przyspieszając masaż connorowej męskości. Chłopak jęknął ostrzegawczo.
Rudowłosa położyła dłoń na tej gnomiej, wstrzymując ją.
- Będę łaziebną. Ale wy będziecie się kontrolować - zastrzegła, wypadając na moment z uległej roli. - Czujesz wzbierający orgazm Connor? Czujesz przy tym coś więcej? - wykorzystała chwilę do zgłębienia wiedzy.
- Nie… nie jestem pewien - przyznał. - Jakby gorąco, ale tutaj jest tak duszno, że może to naturalne - oddychał głęboko żeby się opanować.
- A może nie. Musimy to kontrolować, trzymać cię na skraju - zamruczała dziewczyna, uśmiechając się złowieszczo, bo sam pomysł takich tortur bardzo się jej spodobał. Czy to wpływ sukkuba? - A teraz bądźcie grzeczni i żadnych orgazmów na razie!
Pogroziła im palcem, a potem popłynęła do wieszczki, z niewinnym uśmiechem na ustach.
- Mogę pani w czymś pomóc?
- A co oferujesz? - uśmiechnęła się zachęcająco, opierając wygodnie plecami o murek.
- Wszelkie usługi, które przyjdą pani do głowy - uśmiechnęła się czarująco do nauczycielki, zupełnie nie tak jak uczennica powinna się uśmiechać.
- Naprawdę? Przyniesiesz mi lampkę wina i ciastko? - przeciągnęła się przy tych słowach kusząco, eksponując biust.
- Jeśli takie będzie pani życzenie - przyznała Lei. - Chociaż może to trochę zająć, bo nie wiem gdzie je znaleźć - uśmiechnęła się szerzej, wręcz kokieteryjnie.
- A co możesz zaoferować lokalnie?
- Tylko to co widać - wstała i powoli obróciła się wokół własnej osi. - I wszystkie usługi, jakie to małe ciało może wykonać. Zaczynając od pomocy w kąpieli.
- Od tego chyba zaczniemy… - stwierdziła cicho, uważnie i z zainteresowaniem przyglądając się nagiej dziewczynie. - Tam jest mydło - wskazała palcem.
Rudowłosa posłusznie je przyniosła, mydląc dłonie i odkładając mydło na murek. Odszukała wzrokiem oczy Carmi i widząc przyzwolenie, zaczęła ją namydlać. Powoli, niespiesznie przesuwała dłońmi, zaczynając od barków.
- Mam użyć gąbki czy wyłącznie dłoni?
Nauczycielka mruknęła zadowolona.
- Pewnie powinnam powiedzieć, że gąbki… Ale pozwolę ci wybrać.
Rudowłosa oczywiście nie sięgnęła po gąbkę, a jej dłonie zaczęły się zsuwać. Najpierw na plecy, potem piersi, które mydliła powolnymi ruchami, dokładnie i z uczuciem. Rumieniła się przy tym bardzo, ale ani na moment nie przestawała.
- Powinna pani wyjść z wody, abym mogła namydlić odpowiednio wszystko.
- Ty jesteś łaziebną, na pewno wiesz lepiej - Faelittio nie oponowała, bardzo chętnie wykonała polecnie. Jej sutki zdążyły już stwardnieć od pieszczot biustu i chyba przyspieszył jej oddech. Woda przygładziła paseczek włosków porastający jej łono. Leilena wyszła za nią, znowu mydląc dłonie. Tym razem przeszła za kobietę i dokładniej myła plecy, nieustannie zsuwając się w dół, aż dotarła do pośladków, których jej dłonie zdecydowanie nie pomijały. Co więcej, namydlone palce wsuwały się w rowek między nimi i tam również dokładnie czyściły.
- Ojej, czyżbym była tam tak brudna? - spytała kokieterynie Carmi. Choć była wyraźnie starsza od Lei, jej ciało niechętnie poddawało się upływowi lat. Może kadra nauczycielska korzystała z magii by powstrzymać starzenie?
Cóż, to było w przyszłości planem także w głowie Lei, która nie przejęła się słowami nauczycielki. Opuszek jednego palca zagłębił się odrobinę w ciasnej dziurce, zaraz wycofując. Potem wzięła misę i czystą wodą spłukała wszystko z tego wrażliwego miejsca.
- Trzeba tam być czystą, proszę pani. Chociaż słyszałam, że niektórzy wolą inaczej - zachichotała.
- Ja wolę być czysta - zapewniła, rozstawiając szeroko nogi i rozchylając dłońmi pośladki. - Proszę, wyczyść mnie dokładnie - albo to Lei miała taki wpływ na innych, albo tantryści byli naturalnie rozwiąźli, ale Carmi była już wyraźnie podniecona i jedynie z trudem zachowywała pozory. Tej konkretnej uczennicy zupełnie to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Po spłukaniu piany uklękła tuż za wieszczką i przycisnęła swoje usta do jej anusa. Liznęła wejście z czułością.
- Wyczyszczę jak tylko będę mogła. Głęboko mam sięgnąć? - zapytała jeszcze i zaczęła pracować języczkiem, próbując wwiercić go w dziurkę.
- Nie… nie powinnaś mnie lizać - zaprotestowała wpierw. Siła woli szybko się z niej jednak ulotniła. - Głęboko! - jęknęła.
A Lei pragnęła wykonać to polecenie. Starała się wsunąć język jak najdalej, ale samo to nie działało tak dobrze. Dlatego zaczęła pomagać sobie palcem, którego opuszek rozchylał anus i starała się jednocześnie pchać tam język i sięgnąć jak najdalej. Kobieta z pewnością nie była tam z tyłu dziewicą. Namydlona i rozciągnięta przyjmowała szturm rudowłosej bardzo głęboko, doceniając starania uczennicy nieustannym pojękiwaniem. Jako wieszcz powinna raczej lubić oglądać, ale nie miała nic przeciwko temu by dać pokaz Lily i Connorowi, którzy nie przestawali wzajemnie się pieścić. Otwartość nauczycielki pogłębiła ciekawość Leileny, której palec wszedł na całą swoją długość i co więcej, zaczął się odginać w bok. Koniuszkiem wskazującego palca drugiej dłoni dotknęła tego samego wejścia, ale nie zagłębiała się, a jedynie naciągała je w drugą stronę tak, aby spróbować wsunąć język jak najdalej do środka.
- Nie sądzisz… że już jestem tam dość wymyta? - spytała, biorąc wcześniej głęboki oddech by zapanować nad głosem.
Leilena wyjęła palec z pupy i wstała, oblizując go na jej oczach.
- Tak, chyba tak. Teraz reszta - zapewniła, mydląc dobrze dłonie i kładąc je delikatnie na brzuchu wieszczki, powoli masując okrężnymi ruchami, niespiesznie schodząc w dół. Ominęła łono i podążyła wprost na biodra, a potem nogi, myjąc je całe w pozycji klęczącej, na wprost szparki nauczycielki. Ta była mokra i to wcale nie od wody. Faelittio łaknęła dotyku chyba nie mniej od Lei, ale nic nie mówiła. Tylko jej ciało drżało lekko z podniecenia. Łono zostawiła sobie rudowłosa na koniec. Najpierw jej pełne piany palce przesunęły się kilka razy po włosach rosnących tuż nad. Potem jeden z nich przejechał w dół, omijając najwrażliwsze rejony z jednej, potem z drugiej strony. Dopiero za trzecim razem dziewczyna sunęła nim dokładnie po łechtaczce i pomiędzy wargami, celowo zwalniając i z zachwytem obserwując jak fałdki owijają się o szczupły paluszek. Zaczęła pocierać nim powoli. Carmi zadrżała mocniej. Ugięły się pod nią kolana i musiała oprzeć się o brzeg basenu. Soczki, które z niej wypłynęły od razu zmoczyły dłoń Lei, ale kobieta przygryzła wargi i nic nie mówiła. Nie prosiła o więcej, ale z drugiej strony niczego też nie zabraniała. Uczennica dołożyła drugi palec i rozwarła nimi trochę bardziej ten mięciutki kwiatuszek, zataczając po nim małe kółeczka. Niespiesznie, dokładnie, z czułością. Słuchała z podnieceniem wydawanych przez to mokre miejsce dźwięków i przez jakiś czas skupiła się jedynie na rozprowadzaniu tej wewnętrznej wilgoci, wcieraniu jej w twardy guziczek rozkoszy. Wreszcie nie wytrzymała i zabrała rękę, przywierając do szparki swoimi głodnymi wargami. Spowodowało to już nie jęk, a głośny krzyk u Carmi. Wypchnęła biodra w tył, instynktownie chcąc pomóc w tej przyjemnej penetracji. W przeciwieństwie jednak do odruchów ciała, umysł nauczycielki wcale nie dążył do spełnienia.
- Myślisz, że jestem kotem, żeby mnie myć językiem? - zapytała drżącym głosem.
- Natychmiast przestaję, proszę pani - powiedziała Lei, która rzeczywiście oderwała się od łona nauczycielki i trzymała ręce przy sobie z niewinnym uśmiechem na delikatnych ustach. - W takim razie uważam, że jest już pani czysta.
- Tak...tak - kobieta, trochę rozedrgana, zgodziła się z uczennicą. - To była bardzo przyjemna kąpiel. Czy mam się za nią jakoś odwdzięczyć? - spytała, a jej piersi falowały od ciężkiego oddechu.
- Nie trzeba, proszę pani. Pokorna służka robi to dla przyjemności swojej pani - ton był oficjalny, ale niewinny uśmiech dziewczyny poszerzył się.
- A myślała, że robiłaś to bym była czysta - mruknęła. - W takim razie, dziękuję. A twoja koleżanka chyba już niczego więcej nie wymyśli, możesz już do nich wracać - skinęła głową ku wielkoludowi i gnomce.
- Czy czystość nie jest przyjemna? - zapytała retorycznie Lei. - Dla mnie przyjemniejsze są tylko soki pokrywające moje ciało - zarumieniła się. - Pójdę spróbować ich czegoś nauczyć, ale gdyby pani kiedyś czegoś potrzebowała, przybiegnę.
Wiedziała, że nie powinna tak robić, otwarcie kokietować nauczycieli. Ale do Carmi od razu miała dużą słabość. Uśmiechnęła się jeszcze raz i zaczęła wracać do przyjaciół, których podniecenie zmieniło podejście do wzajemnych pieszczot. Całowali się w odrobinę niewygodnej pozycji z siedzącym chłopakiem i stojąca gnomką. Odsunęli się od siebie dopiero gdy Lei podeszła na parę kroków.
- Coraz trudniej się opanować po takich widokach - przyznała Lily. Connor tylko potwierdził to skinieniem głowy. Jego żołądź wprost lśniła od śluzu, jakby mógł dojść od byle muśnięcia.
Lei postanowiła to sprawdzić. Nachyliła się i liznęła główkę penisa, takin soczystym, długim pociągnięciem języka.
- Smaczny. Jak myślisz, uda mi się utrzymać go na skraju wyzwolenia? Czy może ty chcesz? - zapytała gnomki.
- Ja już naprawdę dłużej nie mogę…- jęknął chłopak, przygryzając wargę.
- Ja nie mam doświadczenia z takimi olbrzymami - odparła czarno-biała. - Poza tym wolę jak eksplodują.
- Skup się na swojej magii, Connor - poleciła mu Lei. - O tym, jak rzucasz zaklęcie dodające ci wigoru po połowie nocy spędzonej z nami dwiema na raz…
Rudowłosa stosowała najdelikatniejszą z pieszczot, opuszkami palców sunąc po długości członka.
- Ale ja nie znam takiego zaklęcia - stwierdził. Cóż, w obecnej sytuacji już raczej nie myślał głową.
- Oj, to pomyśl o takim, które znasz - podpowiedziała gnomka, spoglądając to na wielkoluda, to ponad ramieniem Lei. Zaciekawiona rudowłosa też rzuciła okiem za siebie. Czyściutka Faelittio widocznie miała brudne myśli, bo zamiast się wycierać siedziała w basenie, z rękami pod wodą i wpatrzona w nastolatków.
- Patrz na mnie, Connor. Pamiętaj o magii. Podobam ci się? Chcesz jeszcze raz moje ciałko? Dobrze ci było w pupie?
Zasypywała go pytaniami i prowokowała, aż jej usta otworzyły się szerzej i zaczęła nasuwać usteczka na mokry żołądź. Tego już nie wytrzymał. Pierwszy wytrysk spermy strzelił głęboko w usta dziewczyny, gorący i obfity. Ale na tym wcale się nie kończyło. Po całym tym powstrzymywaniu się dochodził bardzo długo. Nie patrzył już ani na nauczycielkę ani na Leilenę. Przeżywał swą rozkosz z zamkniętymi oczami. Pierwsze dwie porcje nasienia rudowłosa połknęła, ale pozostałe zaprezentowała dwóm obserwatorkom. Cofnęła głowę i trzymając w dłoni penisa, pozwalała oblewać swoją twarz i włosy, pokrywać je białą, lepką, odurzającą substacją. Dyszała przy tym z własnego niezaspokojenia, starając się skupić uwagę na Connorze i zarejestrować jak radzi, albo nie radzi sobie z kontrolą. Trudno było ocenić. Uśmiechał się spełniony i oddychał głęboko. Nie pełgały po nim żadne magiczne ogniki. Mongle pamiętała jednak z lekcji jakiego czaru nauczył się jej kolega - oszołomienia. A oszołomiona wcale się nie czuła. Lily też na taką nie wyglądała, jedynie na bardzo podnieconą. Nie inaczej było z Carmi. Ta nawet nie kryła się specjalnie z tym, co działo się u niej pod lustrem wody. Jej ramiona poruszały się w rytm jej masturbacji, gdy drażniła swą pierś i łono.
- Właśnie takie eksplozje lubię… - stwierdziła głośno gnomka. - Jest tego tak dużo. Dochodzisz jak jakiś koń - zaśmiała się, wprowadzając Connora w lekkie zakłopotanie.
- Są takie istoty, nazywają się centaury - popisała się wiedzą ubrudzona Lei, oblizując się lubieżnie ze spermy na wargach. - Ciekawe czy mają większe niż Connor. Wspaniale mnie pobrudziłeś. Chcesz zlizać, Lily?
Nie puściła członka, ciągle delikatnie go masując i uważając, aby woda nie spłukała tej pachnącej maseczki z jej twarzy.
- Coś czułeś oprócz zwykłej przyjemności? - zapytała chłopaka. - Nikt z nas chyba nie jest oszołomiony…
Wielkolud milczał, zbierając własne myśli. Dalej był twardy, jakby po tych erotycznych torturach potrzebował znacznie więcej.
- Chyba zaczynam rozumieć - powiedział ostrożnie. - Czułem coś, jakby… falę ciepła. Ciepły powiew? Nie umiem dokładnie opisać - przyznał.
Dims przytuliła się do przyjaciółki i szepnęła jej do ucha.
- Ledwo nad sobą panuję, gdy ona na mnie patrzy. Zliżę z ciebie co zechcesz, ale pozwól mi w końcu dojść.
- Połóż się. Doprowadzę cię. Tylko pamiętaj o magii - odszepnęła Lei i pocałowała namiętnie gnomkę, przez chwilę pozwalając przyjaciółce smakować też i Connora. Do niego zwróciła się zaraz potem.
- Chcesz we mnie wejść i zweryfikować to, kiedy będę lizała Lily? - zapytała bezpośrednio.
- Bardzo - odrzekł z entuzjazmem. Był szczery, wszak i tak nie miał jak ukryć swojego stanu.
Lily tymczasem błyskawicznie spełniła polecenie, celowo kładąc się tak, by nauczycielka mogła widzieć jak najwięcej. Jej mała szparka wprost ociekała z podniecenia, a aromat był oszałamiający jak najlepsze perfumy. Connor też nie próżnował przyjmując pozycję za rudowłosą. Zaczął wodzić główką wzdłuż warg i między pośladkami koleżanki.
- Gdzie mnie chcesz? - zapytał, a Lei wyłapała w jego głosie jak naglące było to pytanie. Jak bardzo chciał ją znowu posiąść.
- Spróbuj w cipkę - poprosiła. Przy takich dawkach podniecenia, ciągle była na skraju. Mokra, gorąca i bardziej niż gotowa. Chciała go tam, bez pomocy magii. - Wepchnij mi go tam, Connor - poprosiła błagalnym tonem, nachylając się. Oparła się dłońmi o krawędź basenu i obniżyła głowę. Język wysunął się i przejechał powoli po całej długości szparki Lily. Gnomka zajęczała przeciągle. Jej smukłe nóżki owinęły się wokół głowy kochanki, jakby bała się iż rudowłosa będzie jeszcze chciała się z nią drażnić. Dłonie położyła na własnych piersiach aby jeszcze bardziej przyspieszyć upragniony szczyt.
Chłopak też nie bawił się już w czułości. Wiedząc, że Lei może go przyjąć pchnął mocno aby jak najprędzej ją wypełnić. Bolało tylko trochę, przyjemność była nieporównywalnie większa. Odgłosom ich miłości towarzyszyły bezwstydne jęki Carmi, która podziwiając przedstawienie chyba sama doprowadziła się do orgazmu. Zapach i smak gnomki, wraz z twardym, wielkim wypełnieniem jakie poczuła w jednej chwili, wystarczyły spokojnie do orgazmu. Lei powstrzymała go z ogromnym trudem, chcąc przedłużyć swoją niesamowicie przyjemną torturę do czasu doprowadzenia Lily. Nie bawiła się w podchody, język od razu zaatakował łechtaczkę w szalonym tempie. Czarno-biała doszła z krzykiem, który nie powinien się móc wydobyć z tak małego ciała. Trysnęła swymi soczkami tak obficie, że zmoczyła Leilenie cały nos i brodę. Nie oznaczało to jednak, że ma dość.
- Nie przestawaj, bogowie! Nie przestawaj! - krzyczała. Connor nie pozostał nieporuszony takim widokiem. Sam przyspieszył ruchy i wkrótce Mongle poczuła jak wypełnia ją całą swoją długością i porusza się w niej od nasady po sam koniec.
Tego było już za dużo również dla Leileny. Duma z tego, że przyjęła go całego, wypełniła głowę razem z uświadomieniem sobie, jak duży Connor jest. Krzyknęła w łono gnomki, w oczach zobaczyła gwiazdy i chwilowo nie była w stanie skupiać się na niczym innym niż potężnym spełnieniu, które wstrząsało drobnym ciałem. Nawet nie poczuła jak dużo soków z niej w tym samym momencie popłynęło. Z trudem trzymała się na nogach, ale język zastąpiły palce. Tylko nimi mogła jeszcze jakoś, chaotycznie, dotykać Lily, która wiła się z przyjemności czując kolejne, narastające fale przyjemności. Wielkolud zaczął coś mówić, ale Lei nawet go nie rozumiała. Dopiero po dłuższej chwili odzyskała zmysły na tyle, by zobaczyć jak kilka kroków od niej lata sobie wiadro. Sytuacja była zbyt emocjonalna i pochłonięta rudowłosa nie powiedziała nawet słowa. Nie była w stanie w kakofonii głośnych dźwięków rozkoszy.
- Nie przestawaj! - rozkazała Connorowi. Lily zajmie się później. Gnomka podczas orgazmu wyraźnie całkiem się nie kontrolowała, ale z kolei Lei z własnej woli nie umiała teraz przestać. Chłopak chyba też nie. Nie wiedział nawet za bardzo co zrobić z własnymi rękami, które błądziły po ciele Leileny - plecach, biodrach. Ściskały jej pupę. Na szczęście doskonale wiedział co robić z własnymi biodrami, które poruszały się w bardzo satysfakcjonującym tempie, sprawiając że jego wielki trzon tak cudownie rozciągał jej wnętrze. Seks był taki wspaniały! Zamglony umysł czuł tylko te pchnięcia, każde z falą rozkoszy przetaczającą się po ciele. Oczy widziały tylko malutkie, nagie gnomie ciało. Palce posuwały je w rytmie pchnięć Connora. Lei jęczała i stękała, pochłonięta całkiem. Zapomniała na chwilę o tym jaki był w ogóle powód zaczęcia tego co robili. Zgubiła poczucie czasu. Szaleńcza orgia mogła jeszcze trwać minuty, a może to raptem było pół modlitwy? Zakończyła się dopiero, gdy wielkolud z pełnym satysfakcji westchnieniem nabił się zupełnie w cipkę Leileny i doszedł, wypełniając ją swym nasieniem. W tym samym czasie wijąca się do tej pory z przyjemności gnomka znieruchomiała zupełnie, a ręce opadły jej bezwładnie po bokach.
 
Lady jest offline  
Stary 10-02-2019, 17:38   #43
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Leilena przez chwilę jeszcze delektowała się odczuciami, szczególnie wypełniającą ją głęboko spermą. A chwilę później zaczęła chichotać, nie mogąc się powstrzymać na widok oklapłej gnomki.
- Connor trója, Lily pała. Lekcję będzie trzeba powtórzyć - wymamrotała bardziej niż powiedziała wyraźnie. - Ale nie dziś - dodała, czując jak jest rozciągnięta. O ile bycie z kobietą jak najbardziej wchodziło jeszcze w grę, to z tym olbrzymem już zdecydowanie nie tego wieczora!
- Ja... przepraszam - wymamrotał chłopak. Odzyskiwał zmysły, przez co pospieszył do półprzytomnej koleżanki.
- Lily - potrząsnął nią bardzo delikatnie.
- Bez obaw! - zawołała Carmi. - Wkrótce dojdzie do siebie i nic jej nie będzie.
Faktycznie, czarno-biała zaczynała mrugać i reagować na potrząsania Connora. Rudowłosa nie przejmowała się tym, przecież znała zaklęcia koleżeństwa i widziała, że nie są groźne. Wyszła z basenu i pocałowała Lily w usta, akurat kiedy ta wracała do przytomności.
- Niestety oblany egzamin oznacza powrót do obroży - obwieściła im, pokazując przedmioty.
- Jak mus - westchnęła gnomka pomiędzy pocałunkiem Lei, a drugim który zainicjowała sama - to mus. Ale było fajnie. Nie mam nic przeciwko takim zajęciom dodatkowym - zaśmiała się. - I chyba zaczynam rozumieć w czym rzecz.
- Ja też - wtrącił chłopak. - To jak przepływa przeze mnie magia. Wcześniej nie zwracałem na to uwagi.
- Udało ci się nawet nad tym zapanować za pierwszym razem - pochwaliła Lei, zakładając im obojgu obroże. - Ale potem chyba za dużo bodźców. Następnym razem musi być ich jeszcze więcej. Jak zapanujecie nad tym w ekstremalnym podnieceniu to potem już będzie przychodziło samo.
Gadała jak stara wyjadaczka, ale trochę tak się czuła. Jej przyszło to z taką łatwością!
- Chyba się już nie da podniecić bardziej niż dziś - powątpiewała Lily biorąc się za wycieranie i ubieranie. Connor poszedł w jej ślady.
- Leileno, czy mogłabyś jeszcze chwilę zostać? - zapytała nauczycielka, gdy gnomka i chłopak byli gotowi do wyjścia.
Dziewczyna bez słowa została, nie sięgając nawet po ręcznik. Zamiast tego zaczęła się myć, czekając aż przyjaciele pójdą, a kobieta wyjaśni czemu ją zatrzymała. Lei nie oszczędzała spojrzeń pięknej wieszczce. Szkoda tylko, że wciąż siedziała w wodzie, zamiast pokazywać swe ciało światu… a przynajmniej Mongle.
- Byłoby ci trochę łatwiej ich uczyć, gdybyś nauczyła się widzieć magię - podpowiedziała Carmi, kiedy były już same. Była już w pełni opanowana… jeśli nie liczyć tego jak spoglądała na rudowłosą.
- Moja znajomość zaklęć jest ciągle bardzo ograniczona, ale pójdę za tą radą i tego spróbuję nauczyć się w następnej kolejności - zgodziła się Lei, brzmiało to w końcu bardzo sensownie.
- Słyszałam od mistrza Blesseda, że uczyłaś się czytania magii. Z tymi dwoma zaklęciami będziesz miała wszystkie narzędzia potrzebne do zgłębiania tajników Sztuki - zapewniła. - Masz duży talent. Jestem pewna, że daleko zajdziesz.
Tyle, że talent brał się z demonicznego paktu. Tego jednak kobieta wiedzieć nie musiała. I Leilena miała nadzieję, że sobie nie wywróży. Rudowłosa poczuła rumieniec na policzkach, dlatego trochę głębiej zanurzyła się w wodzie.
- Mam nadzieję, bo na razie mnie nie stać na długą naukę tu, więc muszę się starać. W każdej dziedzinie - nie mogła powstrzymać się przed dodaniem tego i uśmiechem.
- I przynosi to wymierne efekty - stwierdziła wstając. Lśniąc od wody jeszcze bardziej przyciągała wzrok. - Próbowałaś zaciągnąć się na służbę u któregoś z miejskich czarodziejów? To niezgorszy sposób na dorobek - zapytała, sięgając po ręcznik i zaczynając się wycierać.
Oczy Lei nie odrywały się od pięknego ciała.
- Nie wiedziałam o tej możliwości, ale to chyba nie dla mnie. Zmarnowałabym mnóstwo czasu i prawdopodobnie nic nie osiągnęła, jeśli dobrze zrozumiałam nauki o naszej magii - westchnęła. - Kupczenie… - to słowo zabrzmiało bardzo dwuznacznie - …bardziej mnie pociąga, to chyba przez wychowanie. Myślałam o strojach. Pani suknia jest piękna, skąd pani ją ma?
- Tę? Zamówiłam u pewnego krawca pod miastem. Czyżbyś miała do zaproponowania alternatywę? - Faelittio zupełnie nie przeszkadzał wzrok Leileny wędrujący po jej biodrach i biuście.
- Wiele z nas preferuje inny styl od Halruańskiego. I gwarantowałabym, że śmiałość stroju nie wykroczyłaby poza te mury - Lei uśmiechnęła się szczerze.
- Czy ja wiem, czy aż taki inny? Halruaańskie stroje są bardzo zwiewne - stwierdziła. Ubrała tylko swoją suknię, nie kłopotała się bielizną. - Ale zaintrygowałaś mnie. Jakieś szczegóły?
- Zwiewne, ale też przykrywające, szczególnie dół ciała - Lei także wyszła z wody i zaczęła się wycierać. - A przecież chodzi o to, aby czuć się tu swobodnie, prawda? Tak bardzo, bardzo swobodnie.
- Czyli umiesz szyć? Myślałam, że znasz się na handlu - w tej rozmowie nauczycielka rzadko patrzyła Lei w oczy. Bezwstydnie korzystała z okazji do oglądania innych partii jej ciała.
A Lei chętnie je pokazywała, nie trudząc się zakrywaniem czegokolwiek.
- Nie ja, Lily zna się na szyciu. Ja na handlu. We dwie mogłybyśmy zapewnić stroje dla całej akademii. Poufnie i takie jakie kto wymarzy bez obaw o to, co pomyśli sobie krawiec u którego się zamawia.
- Na pewno? Bo odniosłam wrażenie, że z koleżanką macie bardzo lubieżne myśli - uśmiechnęła się. - Daj mi proszę znać, gdy będziecie już gotowe. Z przyjemnością wypróbuję wasze usługi.
- Jesteśmy lubieżne. I dlatego stroje również takie mogą być. A wiedza o nich nie wyjdzie poza akademię, w końcu chodzi o pewną dyskrecję - rudowłosa skinęła głową na ostatnią prośbę Carmi. - Na pani wszystko będzie tak cudownie wyglądać - rozmarzyła się.
- To macie już nawet gotowe kroje? - kobieta chyba zrozumiała uczennicę trochę opacznie.
- Pomysły to możemy mieć dla siebie, ale klient nasz pan! Albo pani w tym przypadku - roześmiała się swobodnie, wcale nie traktując teraz Carmi jak nauczycielki. - Klienci sami powinni określać swoje potrzeby, w których ja zawsze chętnie pomogę.
- Tylko w potrzebach garderobianych? - zapytała z karykaturalnie udawaną niewinnością.
- W moim przypadku zdecydowanie nie tylko. Uwielbiam pomagać - Lei użyła tego samego tonu, uśmiechnięta niby to nieśmiało.
- Będę o tym pamiętać - zapewniła Faelittio. - Dobranoc - pożegnała Leilenę. Wychodząc nie omieszkała kręcić kusząco biodrami.

(...)

Lei może i nie osiągnęła pełnego sukcesu prowadząc lekcję dla Lily i Connora, ale po pierwsze nie od razu Halagard zbudowano, a po drugie skłamałaby, gdyby stwierdziła, że nie ma ochoty na kontynuowanie takich korepetycji. Teraz dobrze rozumiała dlaczego Siri tak ochoczo jej pomagała.
Elora z drugiej strony, nie mogła się pochwalić nawet najmniejszym sukcesem. I bardzo jej się ten fakt nie podobał. Przyznała się do tego przed Mongle następnego dnia i miała przy tym minę kwaśną jak cytryna.
- Ten kamienny łeb chyba złożył śluby cnoty - wycedziła przez równe, białe ząbki, odciągając koleżankę na bok przy okazji śniadania.
- Tak, rozmawiałam z nim raz i od razu mnie do siebie zraził - westchnęła rudowłosa, która mimo zachowania elfki, traktowała ją obecnie rzeczywiście jak koleżankę. - Connor mówi, że jest w porządku, może krasnoludowi potrzebny no wiesz, samiec? - zachichotała. - Bo gdybyś się tylko uśmiechnęła to każdy lubiący kobiety by się w tobie od razu zakochał, nawet cnotnik.
- Ten się nie zakochuje. Naprawdę myślisz, że woli mężczyzn? Wtedy jesteśmy z miejsca skazane na porażkę - zupełnie zignorowała komplement.
- Nie wiem jak jest naprawdę - przyznała Lei. - Nie znam go. Musiałbyśmy zorganizować… ja wiem, może jakiś pokaz? I sprawdzić jak reaguje. Jak mu stanie, to znaczy, że mamy szansę.
- Mam inny pomysł. To przecież krasnolud, więc z pewnością pije jak smok. Dodajmy mu lubczyku do napoju. Może jak zrobi mu się za ciasno w spodniach, to będzie bardziej skory do nauki? - aep Sinn miała naturalny talent do zielarstwa, taki plan przyszedł jej zatem do głowy naturalnie.
- A kiedy się zorientuje, to w życiu do niego nie dotrzemy. Co ci powiedział, jak z nim rozmawiałaś?
- Że to niegodne krasnoluda ryćkać się z przygodną dziewką, czy jakoś tak - prychnęła. - Ślubów się chamowi zachciało.
- No tak, miałabym mnóstwo odpowiedzi na to, żadna by go niczego nie nauczyła. - westchnęła. - Może zaproponujemy mu, żeby sobie robił dłonią? Z tego co pamiętam, to jego celem jest jak najszybsze opuszczenie akademii. Więc jak podda się naszej nauce, to będzie mógł odejść. Ten argument powinien zadziałać. Pamiętasz co się działo, jak nie opanował magii? Bo ja już wyparłam to z pamięci.
- Nic ciekawego, tworzył jakieś iskierki światła. A masturbacją nic nie wskóra, ona prawie w ogóle nie daje nam energii magicznej - przypomniała.
- Jeśli będzie patrzył na coś odpowiedniego, to wystarczy, że go zbliży do tego co powinno. I wtedy może pomożemy dokończyć, aby wyzwolić te całe iskierki - zaproponowała swój plan Leilena.
- A niby jak go przekonasz, by się masturbował przy nas? Prędzej weźmie jakiś kilof i zakopie się pod ziemię - nie była przekonana. Burknęła do tego pod nosem - wciąż łatwiej byłoby z lubczykiem.
Jak na długowieczną, elfka była bardzo niecierpliwa. I próbowała tych swoich najprostszych dróg.
- Ciebie przekonałam do nauczania mnie, jego przekonam, by poddał się mojej nauce. A jak się nie uda, to spróbujemy po twojemu.
Prawdę powiedziawszy, nie miała na to wielkiej ochoty. Krasnolud ją odrzucał tak samo jak Elkę, ale nie widziała innej możliwości. Może to chociaż sprawi, że zniknie z ich życia?
- Droga wolna - wskazała dłonią stolik krasnoluda.
- Ale idziesz ze mną - zastrzegła rudowłosa.
- Zgoda - westchnęła blondynka.
Olaf, jak to zwykle bywało, siedział sam z talerzem jajecznicy i kiełbasą. Na podchodzące dziewczyny spojrzał trochę nieufnie, ale pomiędzy jednym gryzem a połknięciem nawet się przywitał.
- Dzień dobry.
- Hej. Wiesz po co przyszłyśmy? - zapytała na wstępie Lei, która zamierzała podążać prosto do celu.
- Znowu gadać o konieczności ryćkania się? - Hardrock też nie owijał w bawełnę.
- O tym, że chcesz opuścić tę uczelnię. My chcemy tego samego dla ciebie. A do tego musisz nauczyć się kontrolować moc, z czym sobie nie radzisz, zgadza się?
- Oho. A ryćkanie się to niby jest samokontrola? - Spytał raczej ze zrezygnowaniem niż konfrontacyjnie.
- To jedyny sposób, żeby zapanować nad tą magią - wtrąciła spokojnie elfka.
- Znaczy jest jeszcze jeden, możesz zeskoczyć z murów na główkę - poradziła Lei z uśmiechem. - Ale jeśli jednak wolisz być potem bardziej żywym, to musisz nauczyć się robić sobie i komuś dobrze. Ot, cała filozofia. Jak ty w ogóle zdobywasz moc potrzebną do zajęć? - zapytała z pewną dozą ciekawości.
- No wiesz! - obruszył się.
- I tak wiemy, że masz kochankę czy tam kochanka - Elka wzruszyła ramionami. - Nikogo to tutaj nie gorszy.
- Porządny krasnolud nie pcha do nikogo łap bez zaślubin, tłumaczyłem ci to już - zaprzeczył. Ale to się po prostu nie dodawało. Rzucał, choć nieudolnie, zaklęcia. A tantryści musieli uprawiać seks by zyskać magiczną energię. Lei mgliście pamiętała rozmowę z rektorką, która wspominała że Hardrock ma jakiś nietypowy talent.
- To zrobimy szybkie zaślubiny, potem je odwołamy. Co ty na to? - rudowłosa nie zaprzestawała bezpośredniego podejścia. - Co wydarza się w akademii, zostaje w akademii. Nie rozumiem cię, chciałeś stąd uciec jak najszybciej. To dlaczego nie chcesz dać sobie pomóc? Aż takie brzydkie jesteśmy, bo z innej rasy?
- Wcale nie jesteście brzydkie. Ale na Moradina, nie mogę sobie kpić z boskich nakazów. Wy może macie bogów, którzy zezwalają na takie...baa - burknął tylko. - Ale Sharindlar nie patrzy przychylnie na takie rzeczy.
- Każde z nas ma wielu bogów. Nie możesz odwołać się do innego, skoro to taki problem? Natura obdarzyła cię tym a nie innym rodzajem zdolności, jak sobie wyobrażasz dalsze życie z takimi problemami już na początku nauki?
- Krasnoludy mają tylko dwie boginie miłości, narzeczeństwa i małżeństwa. Innej miłości nie ma - stwierdził. - I nie obdarzyła, tylko przeklęła, bo tu nie da się uczyć nie obrażając bogów.
Elfka klepnęła koleżankę w ramię. Z jej miny wynikało, że nie ma co kontynuować takiej dyskusji.
- W takim razie mógłbyś zrobić wszystko, aby przepisać się do jednoosobowej grupy specjalnej, dzięki czemu nie będziesz nam przeszkadzał kontynuować nauki? - Lei też miała dość. Krasnolud był jaki był i nie szukał rozwiązań, więc jej rola tu się kończyła. - Będziesz miał nasze poparcie w tej osobnej nauce bez udziału osób trzecich. Może za sto lat opuścisz akademię.
Olaf westchnął ciężko
- Niech wam będzie. Nie chcę wam przeszkadzać - powiedział szczerze. - Wasze życie, wasi bogowie. Ja się po prostu do tego nie nadaję.
- Zmień bogów na naszych, o ile nie jesteś kapłanem to nie widzę problemu. Oloma ci wytłumaczy jak może wyglądać pobożność. Tak byś pomógł nam najbardziej. Zastanów się nad tymi propozycjami, jak tylko przestaniesz być tak twardogłowy i niechętny do kompromisów to jestem otwarta na wszystko - uśmiechnęła się jeszcze do niego, tak współczująco i wstała. Aep Sinn poszła w ślad za nią.
- Uparty, krasnoludzki łeb - stwierdziła. - Ale ten twój pomysł z Olomą nie jest chyba zły. Skoro jego tradycje nie dają mu tutaj żyć, to może kapłanka będzie umiała coś zaproponować. Ja nie wiem nic o krasnoludzkich bogach.
- Ja też nie, mam nadzieję, że chociaż z kimś o tym problemie porozmawia. Dajmy mu na to trochę czasu, Connor i Lily ciągle potrzebują nauki. Jeśli chcesz to możesz zająć się chłopakiem - uśmiechnęła się do elfki.
- Cały jest taki wielki? - spytała spoglądając ukradkiem na wielkoluda.
- Oj tak. Niesamowicie przyjemny - potwierdziła bezwstydnie rudowłosa.
- No to czemu nie? - zgodziła się bez dalszego wahania. - Lily jest twoja, mnie kobiety nie pociągają.
- Powtarzasz to przy każdej okazji - westchnęła Lei, która była tym faktem ciągle przygnębiona. - Możemy was podglądać? Potrzebuję dla niej silnych bodźców jeśli ma w pełni panować nad mocą.
- Nie mam nic przeciwko temu. W fizycznej miłości nie ma niczego, czego trzeba byłoby się wstydzić. Niezależnie co myślą o tym krasnoludy. Ludzie w sumie też. Możesz przekazać wieści przyjaciołom, ja muszę coś zjeść przed zajęciami - stwierdziła, ruszając ku przekąskom.
- Podoba mi się twój tok myślenia - Lei uznała, że nie jest tak uprzedzona do elfki jak Lily. W sumie w ogóle nie jest, ona była po prostu inna. Jak i Olaf, ale do krasnoludzkiej zawziętości i powtarzania w kółko tego samego nie umiała się przemóc. - Daj tylko znać gdzie i kiedy z nim będziesz - mrugnęła wesoło i pobiegła do przyjaciół, po drodze puszczając jeszcze całusa Siri i jej kolegom. Hardrock był najwyraźniej przegraną sprawą, skupienie się na pozostałych uczniach było zatem zupełnie naturalne. Zaczynając od rozmowy z nimi o planach podzielenia się obowiązkami korepetytorki pomiędzy Leileną a Elorą. Connor przyjął ten pomysł z zadowoleniem i trudno było mu się dziwić. Blondwłosa, zgrabna elfka odpowiadała wszak stereotypowym opiniom o elfiej urodzie. Lily… miała inne spojrzenie na ten temat.
- Masz zamiar kochać się z tym soplem lodu? - gnomka spojrzała na kolegę wyjątkowo podejrzliwie. - Kutas ci się od tego odmrozi - ostrzegła i nie chcąc kontynuować tematu skupiła się na swym talerzu.
Dla Leileny skupienie się na edukacji koleżanki było nawet na rękę. Co prawda zabawy w szerszym gronie były bardzo przyjemne, ale w sytuacji sam na sam mogła omówić swe plany biznesowe. Priorytetem w najbliższym czasie była jednak jej własna nauka - opanowanie za sugestią Carmi zaklęcia wykrycia magii.

Po dziennych lekcjach i obiedzie, Lei udała się do biblioteki. Thost, jak zwykle uprzejmy i pomocny, wskazał rudowłosej księgę z której mogła zacząć się uczyć. Tego dnia czytelnia była była trochę bardziej oblegana - dwoje starszych uczniów, którzy z pewnością mieli już dwadzieścia parę wiosen również potrzebowała zasięgnąć spisanej wiedzy. Czytelnia niestety nie sprzyjała swą atmosferą nawiązywaniu znajomości… a może po prostu ci uczniowie nie byli tak perwersyjni jak Siri? Tak czy inaczej Lei skoncentrowała się na nauce. I tak, jak w przypadku poprzedniego czaru, tak i ten nowy po prostu “wchodził” jej do głowy. Raz przeczytane formuły zostawały jej w pamięci, a palce same układały się w potrzebne gesty. Czy tak miało być już zawsze, czy też pewnego dnia natrafi na mur i będzie musiała oddawać się coraz większym i większym perwersjom by móc dalej zgłębiać magię? Cóż, to był problem na inny dzień.

Lily nie miała nic przeciwko szyciu sukni, sukienek, tunik, czy czegokolwiek co wymyśliliby sobie potencjalni klienci. Postawiła tylko jeden warunek - skoro ona miała pracować, to Leilena miała zdobyć potrzebne materiały i nici. Te naturalnie swoje kosztowały, ale jeśli obie chciały trochę dorobić, to musiały zainwestować. To można było rozwiązać na co najmniej dwa sposoby - zwrócić się o pomoc do rodziny, która nie powinna mieć problemu wysłać córce trochę zapasów, albo zdobyć kolejną przepustkę do miasta. Kiedy już temat zakładu krawieckiego został domknięty nadszedł czas na przyjemniejszą część wieczoru - korepetycje. Lily pozostawała równie słodka i chętna jak za ich pierwszym razem i choć miała problemy z samokontrolę, to była dość bystra by wszystko w końcu załapać. Może tylko Lei miała nadzieję, że nie nastąpi to za szybko. Podobała jej się rola korepetytorki.

(***)

Najbliższe dni przebiegały rutynowo, co wcale nie znaczy, że nieprzyjemnie. Okazją do odmiany było przypadkowe spotkanie na korytarzu wieszczki. Kasztanowłosa ubrana była w krótką tunikę i proste sandały - dzień był wyjątkowo upalny. Poinformowana o tym, że zakład krawiecki Lily i Leileny jest gotowy na pierwsze zamówienia uśmiechnęła się zalotnie.
- Czy to znaczy, że mam przyjść na jakieś przymiarki? - spytała.
- Albo my przyjdziemy do pani - uśmiechnęła się w odpowiedzi rudowłosa, która pożerała wzrokiem ciało kobiety.
Niedawno zdobyła się na napisanie do rodziny. Nie prosiła o pieniądze, ale przecież w magazynach było dużo towaru, który się nie sprzedał i była mała szansa, że to szybko się zmieni. W ten sposób nie musieli wydawać złota - ona w szczególności - co dawało duże szanse na większy zysk.
- Chyba tak byłoby lepiej. O ile nie macie gdzieś swojego kramu, to w moim gabinecie będzie znacznie więcej miejsca niż w waszych pokoikach. Za ile możecie przyjść?
- Jak tylko złapię Lily. I dowiem się, gdzie pani gabinet - zaśmiała się swobodnie, przygryzając po tym dolną wargę, zapatrzona na zgrabne nogi.
- To zacznij jej szukać- zaśmiała się w odpowiedzi, a potem wytłumaczyła jak dotrzeć do jej pokoi. Jak się okazało, były o piętro niżej od gabinetu lady Aurory.
Rudowłosa musiała się trochę nabiegać za swą koleżanką, nim znalazła ją flirtującą sobie ze Storem w kąciku zamkowego dziedzińca. Podeszła do nich swobodnym krokiem.
- Hej sikorki - uśmiechnęła się do nich. - Lily, mogę cię zabrać na jakiś czas? Carmi zaprosiła nas do swojego gabinetu - mrugnęła konspiracyjnie.
- Oho, coś przeskrobałyście? - zapytał rozbawiony mężczyzna.
- Nie, bo jesteśmy zawsze bardzo grzecznymi i posłusznymi dziewczynkami - odparła od razu Lily, pokazując koledze język. Kiedy jednak dziewczyny oddaliły się trochę, czarno-biała zapytała.
- A tak między nami, to dlaczego idziemy do pani Carmi?
- Wykonać pomiary do naszego pierwszego zamówienia oczywiście - odparła Lei. - Więc lepiej weź miarkę.
- Och - mruknęła tylko. Całkiem szybko przebierała swymi nóżkami, by zabrać ze swego pokoiku niezbędne przybory. Ciekawe, czy to możliwość dotykania Faelittio przy pomiarach tak ją ekscytowała… czy to tylko Lei miała takie myśli?

Gabinet wieszczki sprawiał wrażenie… no, magicznego. Na ścianach narysowano magiczne symbole, a pod dwiema ścianami stały postumenty - jeden ze złotą misą a drugi z magiczną kulą, dokładnie taką jak z opowieści. Kobieta przyjęła swe uczennice stojąc już przed drzwiami, elegancko wyprostowana i z nienaganną posturą. Cóż, nie trzeba było przecież czarować, by wiedzieć, że zaraz przyjdą.
- Dzień dobry - przywitała Dims, która dygnęła na to niezgrabnie. W końcu pochodziła z rybackiej wioski, a nie z dworu. - Tutaj chyba nie ma miejsca na krawieckie prace. Macie coś przeciwko, jeśli zaproszę was do swego buduaru? Rozumiem, że mogłoby to zostać opacznie zrozumiane.
- Och, ja tak jak mówiłam, jestem otwarta na wszystkie… propozycje pomocy - zachichotała Leilena, która zupełnie nie traktowała Camri jak nauczycielki. Bardziej pasowało to do starszej koleżanki, albo prędzej takiej kobiety, którą próbuje się zbałamucić. - Miejsce nie ma znaczenia. Tak będzie nawet przyjemniej.
- Zapraszam zatem - odwróciła się wdzięcznie i poprowadziła młode dziewczyny do bocznych drzwi. Tak jak przed paroma dniami w łaźni, kręciła przy tym kusząco biodrami, co szczególnie spodobało się niziutkiej gnomce. Do tego stopnia, że aż przygryzła wargę.

Ponieważ Akademia znajdowała się w dawnym zamku, buduar miał typowo zamkową architekturę.Z kamiennymi łukami, drewnianą podłogą… a także ogromnym łóżkiem, wielkimi oknami i... prywatną wanną. Faelittio wcale nie musiała chodzić do łaźni.


- Rozgośćcie się - zaoferowała gospodyni. - Macie ochotę się czegoś napić?
- Ja na razie dziękuję, Lily? - zapytała gnomki, której oczy były dokładnie na wysokości pośladków Carmi, nie dziwne więc, że bardzo lubiła poruszające się biodra. Zresztą Lei także. - O jakim stroju pani myślała?
- Szczerze? Miałam nadzieję, że coś mi doradzicie. Albo zaproponujecie - sama podeszła do stolika z karafką czerwonego płynu, najpewniej wina, i nalała go sobie do kielicha. - Sama mówiłaś Leileno, że macie bardzo nieprzyzwoite myśli.
Oczy Lily rozszerzyły się zdumienia, gdy spojrzała na koleżankę. Chyba nie spodziewała się, że można tak bezpośrednio odzywać się do nauczycieli.
- Zgadza się, jestem pełna pomysłów - Lei żyła dla takich chwil i rozmów. - Ale jeszcze nie wiem, co pani lubi. Albo czego nie lubi i na pewno nie chce, tak powinno być prościej. I ile pragnie pokazać.
- Och, to zależy od okazji i komu chcę się pokazać - wydęła wargi w zamyśleniu. - Na oficjalnych spotkaniach nie mam nic przeciwko prezentowaniu swego dekoltu i nóg. Uważam, że nie mam się czego wstydzić - pogładziła wolną dłonią odsłonięte udo.
- Jeśli mogę mówić śmiało i szczerze, to całe pani ciało jest wspaniałe i nie musiałaby pani zasłaniać żadnego konkretnego fragmentu - uśmiechnęła się Lei, jak zwykle nie odrywając wzroku od Carmi. - Uważam jednak też, że umiejętne zakrywanie części jest czasami bardziej miłe niż odsłanianie wszystkiego. To ma być oficjalny strój?
- Dam wam szansę - stwierdziła po krótkiej pauzie. - Chcę jedną kreację oficjalną. Elegancką, trochę kuszącą, ale taką w której mogłabym się stawić przed Radą Starszych. A drugą… - oblizała dolną wargę. - Możecie zaszaleć. Wszystko wchodzi w grę - mówiąc skupiała się raczej na Leilenie, spoglądając jej głęboko w oczy.
- Doskonale, to może zacznijmy od tej oficjalnej. Cudownie pani wygląda w długiej sukience z rozcięciami, ale taką już pani ma. Więc może coś bardzo obcisłego, z cienkiego materiału, opinającego biodra i sięgającego do kolan? Na górze w stylu gorsetowym, wiązane z tyłu, bez ramiączek? To trochę odważne, za to kuszące.
- Jak bardzo obcisłego? Mam tu na myśli uda. Wolałabym, żeby schody nie stały się moim największym utrapieniem - uśmiechnęła się.
- Mogłybyśmy zrobić lekkie wycięcia po bokach. Nie za wysokie, żeby nikogo nie… - zastanowiła się jakiego słowa użyć i w końcu zdecydowała na - kusić. I w zależności od chęci, czy pogody mogłaby pani założyć pończochy, albo jakiś szal na ramiona - podpowiedziała, przenosząc spojrzenie z nauczycielki na rudowłosą.
- A czy gorset w tym klimacie nie zagrozi mi uduszeniem? - spytała sceptycznie.
- W stylu gorsetowym, ale tak naprawdę nie gorset. Taki oszukany, lekki, podkreślający piersi. Mogłyby być wypchnięte do góry ukazując górne ich połówki, lub dekolt mógłby mieć wycięcie, wystawiając na widok bok piersi. Do tego stroju idealnie sprawdzają się też wysokie obcasy.
- Bok byłby już chyba zbyt sugestywny - zaprotestowała. - Ale nie licząc tego, podoba mi się. A kolor?
- Właśnie dlatego rozmawiamy, aby wykluczyć to co pani uważa za przesadę. Skoro to oficjalny strój, polecałabym stonowane kolory. Jakie są pani ulubione? - Lei rozejrzała się. - Ciemna zieleń, ciemna czerwień i brąz wnioskując po wystroju i tym co już widziałam?
- Dokładnie - potwierdziła. - Pasują mi do włosów. No i są bardziej oficjalne, niż coś jaskrawego - dokończyła wino i odstawiła puchar.
- Doskonale - Lei ponownie się uśmiechnęła, notując wszystko w pamięci. - Może Lily zacznie już mierzyć, kiedy my porozmawiamy o tym drugim stroju? Na jaką on miałby być okazję? Wiem, że dopuszcza pani dużo dla niego, ale różne rzeczy zaproponuję na koszulę nocną, inne na frywolne spotkanie, a jeszcze inne na przechadzkę po akademii.
- Przymiarka chyba będzie najwygodniejsza przy łóżku - zauważyła wieszczka, różnica wzrostu między gnomką była wszak spora. - Czy mam się rozebrać do mierzenia? - spytała żartobliwie.
Czarno-białą zatkało i spojrzała pytająco na Leilenę.
- To ty jesteś tu krawcową - zauważyła rudowłosa powstrzymując śmiech. - Mi się wydaje, że wtedy wymiar jest najdokładniejszy, czyż nie?
- No, jest - przyznała, wciąż jeszcze nie w pełni dochodząc do siebie.
- I tak już widziałyście mnie nago, nie ma się co rumienić - łatwo było powiedzieć, ale gnomka i tak pąsowiała.
- Ekhm… No to tak, proszę się rozebrać - Lily wydusiła wreszcie z siebie słowa, które Carmi chętnie spełniła. Przepasana tunika wymagała raptem paru ruchów, by dostatecznie ją rozluźnić, a potem zdjąć. Pod spodem kobieta nie miała już nic, tylko równiutko przycięty trójkącik włosów.
- Mam na myśli coś na, jak to określiłaś, frywolne spotkania. W Akademii nie mogę sobie pozwolić na przesadę i kuszenie uczniów bądź uczennic - podjęła temat, zupełnie nie zważając na to, że jej słowa stały w jawnej sprzeczności z czynami.
- Dobrze, może więc zasugeruję na początek coś bardzo otwartego. Tunikę, sukienkę lub dwuczęściowy strój, który odsłaniałby w pełni jeden z pani atrybutów? Pod przejrzystym materiałem wszystko byłoby widać, ale tylko w tym jednym miejscu, resztę pozostawiając przyzwoitą.
- Jeden z atrybutów? Który? - ustawiła się tyłem do Lily, która wdrapała się w międzyczasie na łóżko, z miarką w dłoni. Nauczycielka rozłożyła szeroko ręce pozwalając się mierzyć w talii.
- Pani decyzja. Lecz to musiałby być jeden z kluczowych. Piersi, pośladki, łono… - Lei oblizała się dość ostentacyjnie, patrząc na nagą Carmi.
- Łono to chyba przesada - jakby na dowód przesunęła palcami po pokrywających je włoskach, ale zaraz ponownie uniosła dłoń, by gnomka mogła przepasać ją w biodrach. - Ale piersi… tylko czy wtedy w ogóle warto je zakrywać?
- Możemy wcale nie użyć materiału w ich rejonach - przyznała Leilena. - Pośladki przy założeniu braku bielizny, także byłyby kuszącym widokiem. Taka przyzwoita po otwarciu drzwi, a zaraz po obróceniu się taka… dostępna - Lei przełknęła ślinę, zaczynało wysychać jej w gardle.
- Nie jestem przekonana do tego pomysłu - pokręciła głową. - Jeśli już mam kusić, to chciałabym widzieć efekt. Gdybym kusiła tyłkiem, to musiałabym chodzić z lusterkiem by zaglądać za własne plecy.
- Doskonale, w takim razie przód. Kolory jak mniemam pozostawiamy w tej samej tonacji? Lubi pani pończochy? Preferuje w bieliźnie czy bez?
- Z kolorami możemy bardziej zaszaleć. W końcu mało kto mnie zobaczy w tej kreacji. I uwielbiam pończochy. Bieliznę też. Lata niestety lecą, więc trzeba czymś poprawić swój wygląd - było to niemal jawne domaganie się komplementów, bo tantrystka nie miała jeszcze żadnej zmarszczki, albo przynajmniej miała świetne kosmetyki.
- Jak dla mnie jest idealnie, ma pani niesamowicie piękne ciało - Lei jak zawsze mówiła szczerze. - W takim razie przygotujemy strój zgodnie z tymi preferencjami. Gdyby się zupełnie nie spodobały, nie pobierzemy za nie opłaty - obiecała.
Gnomka tymczasem brała się do mierzenia nauczycielki w biuście. Rudowłosa musiała się bardzo powstrzymywać przed roześmianiem, bo jej koleżanka miała zupełnie maślane oczka. Niemniej starała się zachowywać profesjonalizm i mimo wielkich chęci nie obłapiała Carmi.
- Wierzę, że staniecie na wysokości zadania. I dziękuję za komplement, wasze ciała są też przepiękne - zapewniła z uśmiechem, który można było opisać jedynie jako lubieżny.
- Dziękujemy. Bardzo mi się podobało usługiwanie w kąpieli - roześmiała się Mongle. - Muszę tylko uważać z tym służeniem, bo ktoś powie, że to z chęci uzyskania lepszych not u nauczycieli a nie tak jak jest naprawdę czyli przez moją naturę.
- Zdecydowanie nie wypada podlizywać się nauczycielom. To nie tylko może być uznane za nieprzyzwoite, ale i tworzyć konflikty wśród rówieśników - Dims ściągała kolejne miary. - Zebrałyście już sporo klientek?
- Dopiero zaczynamy - przyznała Lei, obróciła się w swojej zielonej sukience. - To jedna z tych uszytych przez Lily. Mamy nadzieję, że zadowolone klientki przekażą wieści innym chętnym.
- Mądra strategia. Jakość zawsze zwraca uwagę we właściwych kręgach.
- Pani Faelittio, skończyłam - wtrąciła gnomka. - Jeszcze muszę zmierzyć pani nogi.
- Ależ oczywiście.
Nauczycielka odsunęła się, pomagając drobnej dziewczynie zejść na podłogę. Rozstawiła szeroko nogi, tym samym dając jej wspaniałe przedstawienie z bardzo bliska. Lily przygryzła wargi, nie umiejąc oderwać wzroku od kobiecego łona.
- A jak wygląda kwestia płatności? Z góry? Zaliczka? - jakby nigdy nic Carmi kontynuowała rozmowę, ale nie umiała ukryć reakcji swego ciała. W szczególności piersi, których sutki widocznie zesztywniały.
- Po odebraniu stroju, tak będzie uczciwie. Normalnie wzięłabym zaliczkę na potrzeby materiału, ale jest pani pierwsza no i jest też pani nauczycielką.
Lei teraz zazdrościła gnomce. I współczuła, bo trzeba było się skupić na pracy jeszcze przez chwilę.
- Chyba, że ma pani chęć na zaliczkę w… naturze - przemawiające przez rudowłosą podniecenie jak zawsze nie umiało powstrzymać języka.
- W naturze - roześmiała się w głos. - I jak miałaby taka zapłata wyglądać, Leileno? - tak jak się spodziewała, nauczycielka wcale się nie obraziła. Podniecenie miało też wpływ i na nią.
- Lily na pewno chciałaby spróbować jak to jest z nauczycielką - rudowłosa nie wycofała się, jak zawsze w te sprawy brnęła tylko dalej. - Ja także, ale też jestem otwarta na inne potrzeby tak pięknej kobiety. Idealnej i pociągającej, której oddałabym tak wiele, aby móc chociaż siedzieć na kolanach i się tulić, ssąc jedną z tych pięknych piersi - wymruczała absolutnie jednoznacznie.
- Kusicielka… Ty też masz na to ochotę, Lily?
Gnomka nie dała rady odpowiedzieć, jedynie entuzjastycznie pokiwała głową.
- No nie wiem, przepisy na to nie pozwalają - prężyła się kusząco przy Dims, która drżącymi dłońmi kończyła zbierać ostatnie wymiary. - Nie powinniśmy wykorzystywać naszych uczniów do uzyskiwania magicznej energii. To byłoby niemoralne.
- Chciałabym być wykorzystana, niczym laleczka - szeptała Lei, której uległa natura znów się uwidaczniała w pełni. - Niemoralnie wylizać panią Carmi, służyć jej, oddać się i zaspokoić tę wspaniałą kobietę… - zacisnęła mocniej uda, aby się nie dotykać. - Zaspokoić w całkowicie niemoralny sposób…
Wieszczka oblizała zmysłowo usta. Czerwona już po koniuszki uszu Lily przypatrywała się otwarcie jej szparce. Atmosfera była bardzo napięta. Kobieta zrobiła krok w kierunku Leileny, szybko pokonując dzielącą je odległość. Nachyliła się do jej ucha i zmysłowym głosem, na tyle głośnym by i gnomka go usłyszała, rzekła.
- A ja bardzo chciałabym, żebyś to zrobiła. Poczuć twój język głęboko w moim ciele. Twoje palce na mym biuście. Zaspokoić się tobą dziko i namiętnie… - odsunęła się o krok. - Ale to niemożliwe. Pozostanę dla was zakazanym owocem. Przynajmniej do dnia, aż skończycie naukę.
- W takim razie pozwól mi służyć w innej roli, pani - Lei szepnęła, starając się wytrzymać to podniecenie. - Tak jak wtedy w łaźni, lub w inny sposób. Bym mogła być czasami blisko.
Przymknęła oczy, starając się uspokoić oddech.
- Myślę, że to się da zaaranżować. Przecież ktoś będzie musiał pomóc mi przymierzyć rękodzieła Lily. Która była dobrze wychowaną damą i nie skorzystała z okazji, by mnie obłapiać - dodała. Dims na szczęście była już tak czerwona, że nie mogła zawstydzić się bardziej.
- Kiedy tylko zawołasz, ja przyjdę - wyszeptała Lei, także czerwona. Wcale nie czuła, że w jakikolwiek sposób się upokarza, albo próbuje zyskać coś u Carmi, oprócz oczywiście chęci przebywania blisko. Taka była jej natura, wyzwolona nagle przez sukkuba.
- Czyli będziesz w przyszłości punktualna na moich lekcjach, to dobrze - zaśmiała się. - A teraz już zmykajcie. Widzę, że chętnie przetestowałybyście moją silną wolę, a nie będę ryzykować.
Lei spojrzała jej jeszcze w oczy, uśmiechnęła się i pociągnęła za sobą Lily, opuszczając pomieszczenie. Była jaka była, ale była też posłuszna. Albo po prostu wiedziała, kiedy nie przeginać struny. Czarno-biała odzyskała głos dopiero gdy były na korytarzu.
- Jestem cała wilgotna od tej przymiarki. Lady Aurora, mistrzyni Faelittio. Myślisz, że wszystkie nauczycielki są takie… no… kuszące?
- Mam nadzieję - przyznała ze śmiechem Lei. - Jak się postarasz ze strojami, to wszystkie będziesz miała okazję pomierzyć.
- Żartujesz sobie ze mnie - wielkie, gnomie oczy wpatrzyły się w twarz rudowłosej.
- Przecież wiesz, że nie. Wcale nie żartowałam, że rozkręcam interes.
- Yhmm… No to masz bardzo zadowoloną pracownicę. I mam nadzieję, że po tym wszystkim mnie jeszcze wieczorem zaspokoisz - dodała. - Bo to z pewnością była lekcja panowania nad swoim podnieceniem.
- Tak jest, lekcja panowania dziś wieczorem - zachichotała Lei. - Dla smaczku proponuję gdzieś publicznie. Albo podglądać Connora.
- To może publicznie podglądajmy Connora? Po co wybierać? - wyszczerzyła ząbki.
- Jestem za - zachichotała rudowłosa i obie udały się na dół.
 
Zapatashura jest offline  
Stary 10-02-2019, 17:57   #44
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Leilena nie musiała nawet poszukiwać elfki. Nie żeby ją znalazła, za to znalazł ją nietypowy posłaniec. Kruk Matthew podleciał do niej gdy zdążyła już pożegnać się z Lily. Zakrakał powitalnie, a przynajmniej tak to zinterpretowała dziewczyna, po czym przeszedł na ludzką mowę.
- Ta sianowłosa cię szukała - poinformował.
- Sianowłosa i spiczastoucha? - dopytała Lei. - Gdzie jest teraz?
Ptak dziobnął ziemię w geście raczej kurzym niż kruczym nim odpowiedział.
- Tak, spiczastoucha. Przy drzewie, na wewnętrznym dziedzińcu - podskoczył rozprostowując skrzydła. Nie odleciał jednak, tylko przesunął się o stopę w bok. - Mówiłaś, że interesują cię ciekawe informacje. Mam taką ciekawą informację - wyznał ostrożnie, łypiąc na rudowłosą jednym okiem.
- Jeśli rzeczywiście jest ciekawa, to możesz liczyć na ślimaki - zapewniła Leilena.
- Do rektorki dotarł list, który ją rozwścieczył - wyjawił. Na szczęście nie poprzestał na takim ogólniku. - Podobno Rada Starszych zwróciła się do niej, by wskazała spośród swych uczennic damę do towarzystwa dla jakiejś zagranicznej delegacji.
- Oh, czyli potraktowano akademię jako burdel - Lei aż zagwizdała. - Nie dziwię się, że ją rozwcieczył. Słyszałeś coś jeszcze?
- Podobno lady Aurora ciska gromy z gniewu, ale ja żadnego nie słyszałem - potrząsnął gwałtownie główką. - Dzisiaj ma zwołać w swym gabinecie całe grono nauczycielskie, aby wspólnie mogli powiedzieć Radzie co myślą o takich poleceniach.
- To rzeczywiście ciekawa informacja - przyznała dziewczyna. - Szkoda tylko, że nie ma bezpośredniego przełożenia na mnie.
- To zależy, czy wyjdziesz przed szereg i się zgłosisz. Bo nie wiadomo jak zareaguje Rada, gdy lady Aurora każe im się wypchać. Albo sama kogoś przekonasz - machnął skrzydłami, jakby to było wzruszenie ramionami.
- I jeszcze mnie wyrzucą za podsłuchiwanie! - parsknęła. - Sam musiałbyś im wykrakać, że jestem gotowa na takie poświęcenie za upust w następnym czesnym.
- Mnie faktycznie nie wyrzucą - przyznał po chwili. - Mogę poinformować swojego mistrza, a on poinformuje lady Aurorę - na chwilę zamilkł. - Co to czesne? - spytał nagle.
- Opłata za semestr nauki - wyjaśniła. - Jak wynegocjujesz dobre warunki, to dostaniesz całą michę ślimaków - uśmiechnęła się do niego.
- Tych smaczniejszych? - spytał od razu.
- Oczywiście, najlepszych - potwierdziła. W końcu to nie było małe poświęcenie dla zwykłej dziewczyny i liczyła na dużą zniżkę. Albo i cały semestr! Nikt nie musiał przy tym wiedzieć, że traktuje to jak najlepszą przygodę. Przynajmniej na razie nie musiał wiedzieć.
- Zgoda. Widzisz? Umiem się targować - stwierdził z zadowoleniem Matthew. - Poinformuję cię, jak mi się uda. Albo wezwie cię jakiś nauczyciel - wykonał trzy niezgrabne podskoki i odleciał.
Lei nawet się nie zastanawiała w co mogła się władować. Życie to była zabawa i przygoda, czyż nie? Ruszyła na poszukiwanie elfki. I zgodnie ze słowami kruka, spotkała ją przy małym ogrodzie w wewnętrznych murach. Wokół rozłożystego drzewa rosła bujna, zielona trawa i trochę dzikich kwiatów. Nikt specjalnie tego nie doglądał, choćby dlatego, że każdego ogrodnika zalałaby krew, gdyby ktoś nieustannie deptał jego pracę. A w tym miejscu niechybnie coś takiego by nastąpiło. Trawniczek był bowiem ulubionym miejscem ćwiczeń niektórych uczniów. Gdy Lei dotarła na miejsce, czwórka adeptów w pocie czoła wykonywała przeróżne ćwiczenia. Trójka mężczyzn i jedna dziewczyna, choć z całej grupki Leilena znała tylko Umbero. Elora nie zaliczała się do tych aktywnych - siedziała sobie cichutko z boku. Lei przysiadła przy niej, ciekawie patrząc na ćwiczących.
- Lubisz oglądać ćwiczenia? - zapytała konwersacyjnym tonem.
- Tak - przyznała po prostu, bez żadnego kręcenia. - To prezentacja możliwości ciała i jest w tym pewne piękno.
Fakt, że dwóch spośród ćwiczących miało na sobie tylko luźne, halruaańskie spodnie i prężyli wysportowane mięśnie na pewno nie miał nic do rzeczy. Lei przyjrzała się dokładnie. Niektóre cechy osobowości elfki były jej obce, ale to rozumiała.
- Mhm, możesz mieć rację. Starasz się dostrzegać piękno we wszystkim, czy raczej wolisz to bardziej… bezpośrednie - wygięła kącik ust, mając na myśli te napinające się mięśnie i eksponowane krągłości w przypadku dziewczyny.
- Nie muszę się starać. Natura jest piękna. To drzewo jest nie mniej urodziwe, niż ten mężczyzna. Inne, ale urodziwe - stwierdziła. - Wy, ludzie, czasem wydajecie się tego nie widzieć.
- To bardzo możliwe, z drugiej strony nie wszystko jest piękne i nie zawsze da się widzieć więcej tych dobrych stron - rudowłosa nie była aż tak elfia, przyziemność córki kupców pozwalała jej funkcjonować. I cieszyć się tym zamiast kontemplować. - Podobno mnie szukałaś?
- Tak. Dzisiaj będę uczyć Connora, a ty mówiłaś, że chcesz to oglądać. Więc ci o tym mówię - stwierdziła, ot tak po prostu. Bez żadnego kokieteryjnego uśmiechu czy mrugnięcia okiem.
Tym podejściem zdecydowanie się różniła. Ciekawe co sobie pomyśli Connor? Lei zdecydowanie musiała to zobaczyć, choćby tylko dlatego. Sprawdzić czy sam wygląd wystarczy.
- Jasne. Gdzie i kiedy?
- Po zmroku, ale jeszcze nie wymyśliłam dobrego miejsca. Podobałoby mi się tu - wskazałą dłonią na trawnik. - Ale Connor nie wygląda na takiego, który miałby się na to zgodzić. Więc chyba w jego pokoju. Mogę jednak wysłuchać innych propozycji.
- Mi się podoba wizja robienia tego na łonie natury - przyznała Leilena. - Trzeba go tylko do tego przekonać. Podniecony zgodzi się na wszystko.
- To wcale nie jest dobrze, bo powinno mu zostać dość rozsądku by myśleć o swoich zdolnościach - Elora skrzywiła się odrobinę.
- Im będzie więcej myślał, tym mniejsze prawdziwe postępy w nauce. Chodzi o to, aby pojął intuicyjnie w czym rzecz, nawet w stanie wielkiego pobudzenia - Lei przedstawiła swój sposób na naukę. - Poprzednio dał radę za pierwszym razem zapanować nad mocą. To z Lily mam większy problem, bo ona odpływa do innej krainy.
- I myślisz, że nagle spłynie na nich olśnienie? Muszą najpierw osiągnąć samoświadomość, potem mogą przestać o niej myśleć - usadowiła się przodem do rudowłosej, odwracając się od ćwiczących. - To jak z nowym domem. Nie wiesz, gdzie co się znajduje. Musisz wszystkiego szukać. Ale gdy się zadomowisz, to wiesz gdzie wszystko jest. Nie musisz myśleć, ani nawet patrzeć. Ale za pierwszym razem niczego nie znajdziesz bez skupienia.
- Niekoniecznie, nie znając nowego domu, tej akademii, od razu zaczęłam ją zwiedzać. Nie musiałam się zadomawiać, to przychodzi samo - Lei uśmiechnęła się do elfki szczerze, nagle rozbawiona. - Jesteśmy jak ogień i woda. Szkoda, że nie lubisz kobiet, bo mogłybyśmy uczyć ich razem z tak odmiennymi podejściami mogłoby być ciekawie.
- Na razie wypróbujmy swoje własne metody. Po rezultatach będziemy się zastanawiać nad zmianami - aep Sinn pozostawała poważna. To chyba właśnie dlatego Lily jej nie lubiła. Roześmiana, energiczna gnomka kompletnie nie pasowała do takiej stoickiej osobowości. Leilena też nie widziała tej elfki jako swojej przyjaciółki. Nie ta osobowość. Inna sprawa, że wiedziała, że bez trudu utrzyma z nią dobre stosunki, bo nie wyglądało na to, aby Elorze miało coś odbić. Choć kto wie, może po nauczeniu ponownie uniesie głowę w chmury i będzie się dumnie prowadzać tylko ze starszymi.
- Niech będzie, mam pomóc przekonać Connora do ćwiczeń na świeżym powietrzu?
- Jeśli sprawi ci to przyjemność… - odpowiedziała wymijająco.
- Prawdę mówiąc nie do końca, wolałabym, aby zrobił to bez przekonywania - Lei zmarszczyła brwi. Seksualna niewolnica to jedno, to bawiło. Ale robienie czegoś za kogoś już nie zawsze, a Elora nie zaliczała się do grona przyjaciół rudowłosej, dla których ta mogłaby się poświęcać. - Spróbuj najpierw sama, najwyżej pomożemy z Lily.
- Myślę, że pomoc nie będzie potrzebna. Kto normalny nie chciałby się kochać na trawie? - jeżeli to był żart, to wypowiedziany ze śmiertelnie poważną miną. - Będziecie podglądać z murów?
- Znajdziemy sobie jakieś miejsce. Może nawet niezbyt ukryte - dziewczyna rozejrzała się, już teraz zastanawiając się nad kryjówką. - Myślę, że nie spłoszymy Connora nawet jak zobaczy, że jest podglądany.
- Wierzę na słowo. Tu, w waszym kraju, jest ciepło nawet w nocy, więc pewnie nie potrzebujecie nawet koca. To do zobaczenia, albo nie, wieczorem. Dziś będzie piękny księżyc - stwierdziła spoglądając na czyste niebo.
- Wszystko będzie świetnie widać - zachichotała Lei i nie licząc na zrozumienie wstała i poszła poszukać Lily.

Już wieczorem, panny Mongle i Dims, ukradkiem zbliżały się do zamkowego ogródka. Gnomka ubrała tę samą, niebieską sukienkę, w której rudowłosa pierwszy raz ją zobaczyła. I wyglądała równie rewelacyjnie jak wtedy, z odsłoniętymi nóżkami i z wyeksponowanym, krągłym biustem.
- Ja myślę, że z tego nic nie będzie. Czy Connor kiedykolwiek musiał obchodzić się z lodem? - gderała pod nosem.
- Nie bądź taka sceptyczna. Ja chcę zobaczyć co ten lód ma pod sukienką - zachichotała rudowłosa. Sama ubrała tylko koszulę do pupy, białe majteczki i sandałki, przemykając się cichutko korytarzami. - Masz ochotę się ukryć, czy… będziemy dziś ostentacyjne? Wyglądasz tak kusząco!
- Przed Elką? Mam ochotę się ukryć po drugiej stronie akademii - odparła od razu.
- Przed Connorem też? - palce Lei delikatnie dotknęły policzka gnomki. - Możemy wejść na mury, wybrać jakiś krzaczek, albo rozebrać cię na samym środku i pozwolić podziwiać twoje piękne, małe ciałko.
- Nie kuś - pogroziła palcem. - Niech będą mury. Po wewnętrznych nie chodzą strażnicy, to ich nie zgorszymy - czarno-biała była jakby nie swoja, ale może po prostu jeszcze się wystarczająco nie podnieciła.
- Dobrze - zgodziła się na razie Lei, już planując sprowadzenie jej tu z powrotem zaraz po rozgrzaniu. Ruszyła ku schodom, ukryta za cienkimi majteczkami pupa była dla Lily doskonale widoczna.
- Warto było ją w ogóle zakładać? To znaczy bieliznę? - usłyszała rudowłosa, a zaraz potem drobna dłoń klepnęła ją w tyłeczek.
- Bardzo często częściowa nagość jest lepsza od pełnej - zakołysała pupą. - I lepiej działa wyobraźnia i można potem być rozebraną…
- Może i słusznie… ale i tak je z ciebie ściągnę przy pierwszej okazji - zapewniła koleżanka.
Jak się wkrótce okazało, dotarły na czas. A może nawet przed czasem, bo elfka i chłopak po prostu siedzieli wspólnie pod drzewem, Elora twarzą, a Connor plecami do muru. Z ruchów warg widać było, że blondynka coś mówi, ale za cicho by można było podsłuchać.
- Oczywiście, że zdejmiesz. I obiecasz, że będziesz pamiętać o ćwiczeniu swojej kontroli, bo inaczej ja nie zdejmę tego - pokazała gnomce kluczyk do obroży. Rozejrzała się po szczycie murów, szukając najlepszego miejsca. Zakole w murze wyglądało kusząco. Ktoś zostawił tam jakąś beczkę, więc od biedy było na czym usiąść a i blanki były niższe, przez co Lily byłoby łatwiej podglądać.
- Myślisz, że tak u elfów wygląda miłość oralna? Tak tylko gadają? - spytała złośliwie gnomka, zmieniając temat.
- Dlaczego jesteś wobec niej taka złośliwa? - zapytała ciekawie Lei, która miała w sumie tego dość. - Jakoś nie słyszałam, żebyś tak gadała o Olafie, a on jest jeszcze mniej przyjazny.
- Olaf jest cnotką, co cierpi za narody. A Elka jest wyniosła i patrzy na mnie z góry, a ja tego nie cierpię - to chyba nie był dobry moment na jakieś żarty z jej wzrostu.
- Ja tam jej współczuję. Ona spędziła… pewnie ze sto lat, wśród takich jak ona. Marna zabawa, wszystko tak na poważnie. To i tutaj nie umie inaczej. Podobnie jak Olaf, który jest strasznie zakutym łbem.
- No i widzisz? Też się wyzłośliwiasz - złapała ją za słówko. - Ale możemy się zająć czymś innym. Wciąż mam przed oczami cipkę Carmi - celowo zamknęła powieki, żeby lepiej sobie wszystko wyobrazić. - Była wilgotna. Trochę miałam nadziei, że do czegoś dojdzie.
Lei nie zamierzała dalej dyskutować i jeszcze dodać, że to nie złośliwości, tylko stwierdzenie faktu. Zamiast tego skierowała myśli gdzie indziej.
- Też miałam nadzieję. Ciekawe czy wytrzyma kiedy będziemy przymierzać na niej stroje? - zamruczała. - Była bardzo różowa w środku?
- Yhmm… Ale ty jesteś bardziej. Ale może to przez kolor włosów? Tę twoją czerwień… O, coś się dzieje - skinęła brodą na trawnik.
Elora, ubrana w bardzo asymetryczną, żółtą sukienkę, zasłaniającą lewą część jej ciała i kusząco odsłaniającą prawą, położyła się na trawie. Lei podsadziła gnomkę na beczkę. Nie tylko dlatego, żeby tamta lepiej widziała, ale też chciała mieć dostęp do pupy przyjaciółki. Wsunęła dłoń pod sukienkę i złapała za pośladek.
- Mnie podnieca, że jesteś taka malutka - przyznała szczerze rudowłosa, patrząc na widowisko na dole.
- Powinnam dopytywać dlaczego? Rozumiem chłopaków, bo w moich dłoniach są olbrzymi, ale jaką ty masz wymówkę?
Connor, co dziwne, zamiast też się położyć stanął obok elfki. Z ospałych ruchów dłoni nietrudno było zgadnąć, że czaruje. A ponieważ czar znał jeden to i efekt był z góry znany.
- Uwielbiam cię tulić, dotykać i oglądać. Może to egzotyka, może wielkość? - Lei mówiła szczerze. - Twoje ciało jest takie inne dla mojego języka i dłoni, tak bardzo przyjemne. Nie ma lepszej cipki do lizania niż twoja… - wraz ze słowami poruszały się palce, badając ciało pod sukienką..Od razu jasne stały się uwagi o bieliźnie - Dims takowej na sobie nie miała. Dlatego Lei mogła bez trudu obłapiać jej pośladki.
- Naprawdę? A masz duże porównanie? - zachęcająco podciągnęła kieckę.
Tymczasem na dole aep Sinn po prostu sobie leżała oszołomiona, jak jakaś księżniczka z legend. Lily zauważalnie to śmieszyło. W sumie było to trochę zabawne. Ale właśnie też to chciała zobaczyć, ciekawa czy samo piękno działa równie skutecznie co bardziej zwyczajny wygląd, za to o wiele większa aktywność, chęci i zaangażowanie. Przesunęła w bok materiał, podziwiając nóżkę i pośladek gnomki.
- Nieduże - przyznała. - Ty, Oloma, Siri. I mycie Carmi - zachichotała, nie wspominając oczywiście o sukkubie.
- Czyli jestem młodzieńczo słodka… Podoba mi się ten komplement - przyznała. - Za to ty podniecasz mnie jak nikt inny. To przez twój charakterek, choć twoje nogi wcale nie przeszkadzają - oderwała wzrok od podglądanej parki i spojrzała na Lei. Akurat przegapiając jak Elora otrząsa się i wstaje. I choć Lei mogła mieć nadzieję że to wstęp do czegoś ciekawego, to niestety zapowiadało się na kolejny wykład blondwłosej.
Gdyby była tu sama, to by się zanudziła. Na szczęście miała Lily. Zmniejszyła dystans i pocałowała przyjaciółkę w usta. Jęknęła czując ten mały języczek i oderwała się po chwili.
- I moja frywolność? - zaśmiała się. - Otwartość do wszelkich eksperymentów? - mrugnęła wesoło.
- Dokładnie. Z tobą nie sposób się nudzić, nie to co z królową lodu. I z tobą jestem gotowa… no, prawie na wszystko.
Chętnie sięgnęła do piersi Lei, które zaczęła delikatnie dotykać przez materiał.
- Rozepnij mi koszulę - wyszeptała rudowłosa. - Uwielbiam twoje małe rączki.
Sama nie zaprzestała bawieniem się dłońmi pod sukienką gnomki, pieszcząc biodra, pupę i nogi przyjaciółki. Niespiesznie i czule, nie chcąc jej od razu rozbierać.
- A ja uwielbiam cię słuchać. Tych twoich sprośności, fantazji, opowieści. Mogłabyś mi je tylko opowiadać, a ja doprowadzałabym się do szczytu - zapewniła, sprawnie zajmując się guziczkami i wkrótce odsłoniła piersi przyjaciółki, które od razu zaczęła masować.
- Wiesz jak dobrze jest czuć Connora? - Pocałowała kącik ust Lily, wtulając się w nią na chwilę. Wyjęła dłonie spod sukienki i użyła ich wraz z kluczykiem do rozpięcia obroży. - Jest olbrzymi. Kiedy był w pupie, było mi nieziemsko. Mogłabym odlecieć całkiem, jeśli bym wtedy doszła. Muszę się przyznać, że chyba bardzo lubię, jak wypełnia mnie coś wyjątkowo dużego…
- No, a całujesz się z najmniejszą kochanką, jaka jest w okolicy - zachichotała. - Może coś ci się pomyliło? - ujęła w palce sutki Leileny, pocierając je delikatnie kciukami.
- Która ma cudowne dłonie - odparła szeptem Lei, delikatnie się odsuwając. Policzki miała całe czerwone.
- Bardzo precyzyjne - pokiwała głową, nie przerywając swoich pieszczot. - A języczek też mam cudowny? - pochyliła się i zaczęła ssać i drażnić językiem jeden z sutków koleżanki.
Pod drzewem nastąpiły w końcu jakieś zmiany. Elora popchnęła chłopaka na pień drzewa i zaczęła ściągać jego koszulę. Czy też raczej kazała jemu ściągnąć ją przez głowę. Może i była wyższa od Leileny, ale Connor był jednak wielkoludem. Mając przed sobą nagi, męski tors przystąpiła do badania jak jest umięśniony, gładząc go dłońmi.
- Coś ostatnio wszystkie damy mojego serca pragną moich komplementów - zachichotała rudowłosa i zaraz jęknęła, bo usta i języczek gnomki były bardzo przyjemne. Może trochę małe, ale za to jakie ruchliwe!
- Może są zazdrosne, pomyślałaś o tym? - odpowiedziała. A ponieważ wiązało się z tym to, że miała na chwilę wolne usta, to zmieniła pieszczony sutek. Nie popadała też w rutynę, tym razem delikatnie go przygryzając.
- Auć, bez gryzienia! - w ramach kary Lei znów przesunęła materiał sukienki koleżanki i dała jej lekkiego klapsa. Zachichotała. - O mnie nie można być zazdrosnym. W mojej naturze jest obdarzać miłością wszystkich, którzy chcą być kochani!
Zerkała co chwilę w dół, ciekawa czy zrobi się tam wreszcie gorąco, czy będzie to bardzo… sterylny akt. Na pewno był niespieszny. Zadowolona z tego jak silny był Connor, Elora zabrała się za jego spodnie. Nawet niezupełnie jeszcze sztywny zrobił na blondynce niemałe wrażenie, bo aż się na chwilę cofnęła. Tylko na chwilę. Złapała członek w obie dłonie i zaczęła go masować.
- No to może po prostu lubię komplementy? - Lily znowu skupiła uwagę Leileny na sobie. - No i wiesz, wcale nie muszą być słowne - powiedziała sugestywnie.
- Mhm, takie lubię najbardziej - szepnęła Leilena, zsuwając powoli ramiączko sukienki. Opuszkiem palca sunęła dalej po ramieniu przyjaciółki, zbliżając się na tyle, że Lily została przyciśnięta jędrną piersią rudowłosej, która nachyliła się i w ramach zemsty przygryzła lekko szyję gnomki. Ssała ją wciśniętą między wargi i lizała, starając się zostawić po sobie ślad. Naznaczyć swoją dziewczynę.
- Ał. No przepraszam za to gryzienie, przepraszam - zachichotała i zaczęła odganiać Lei swoimi piąstkami, bardzo słabo i niezdecydowanie.
Lei wgryzła się jeszcze mocniej na krótki moment, zanim puściła i zamiast tego złapała delikatnie wargami płatek ucha gnomki. Chuchnęła do środka i wsunęła tam język, bawiąc się nim i badając wszelkie zakamarki.
- Schrupię to twoje słodkie ciałko - szepnęła.
- A nie mogłabyś zostać przy całowaniu i lizaniu? Bo będę cała w śladach - sama zsunęła drugie ramiączko, obnażając swój biust, po czym wtuliła się mocno w ciało rudowłosej.
- Oh nie, będzie tylko jeden ślad. Żeby każdy wiedział, że jesteś moja - zachichotała rudowłosa, zsuwając bardziej sukienkę z małego ciałka. - Nasza parka zaczyna się powoli rozkręcać. Ciekawe czy przyspieszą bardziej niż do szybkości rosnącej na słońcu trawy?
- Na pewno nie… Elka się nie może podniecić, bo by się stopiła - Lily rozmasowała szyję. - To mają być jakieś zaręczyny, ta malinka? Myślałam, że to się u nas robi przez podpisanie kontraktu. Choć noc przedślubną faktycznie mamy za sobą - roztrajkotała się. Krąglutkie piersi wyglądały tak kusząco… Ale poczynania pod drzewem też ciekawiły Lei.
Wielkolud był już sztywny, ale trzeba było przyznać aep Sinn, że jej to nie odstraszało. Pieściła chłopaka jeszcze chwilę, po czym najwyraźniej kazała mu się położyć. Łatwo było to wywnioskować po tym, że się położył. Mogło to być preludium do właściwego seksu - leśna elfka ujeżdżająca swego kochanka. Tyle, że Elora nawet nie zdjęła sukienki. Oparła się wygodnie o pień i położyła stopę na drągu wielkoluda.
- To może być ciekawe przy nauce jak przedłużyć zbliżenie - zauważyła Lei całkiem poważnie, jednocześnie nie mogąc się już powstrzymać i obejmując wargami jeden z sutków i przy okazji całą brodawkę Lily. Wessała w usta z pomrukiem zadowolenia, bowiem jej dłonie oswobodziły już gnomkę z sukienki.
- Takie deptanie? - czarno-biała nie do końca zinterpretowała co się działo. - Wygląda raczej boleśnie.
Sama zaczęła wodzić dłońmi po szyi, ramionach i plecach przyjaciółki. Było to przyjemne, nawet czułe, ale dalekie od zaspokojenia żądzy rudowłosej. Ta się dopiero budziła, więc także utrzymywała się we względnie kontrolowanym stanie. Palec Lei przesunął się po nóżce gnomki i potarł dolne wargi, zagłębiając się pomiędzy nie, a później wręcz do środka.
- Wszystko zależy od użytej siły - wymruczała Mongle, przenosząc uwagę ust z jednej piersi na drugą. - To co może sprawiać przyjemność jest dozwolone, nieważne gdzie, z kim i jak. Takie jest moje przekonanie po czasie spędzonym w tej akademii.
- To chyba nauczania Sharess. Słyszałam od Olomy…- mruknęła z satysfakcją. Choć ich zabawa była jeszcze niewinna jak na ich standardy, to gnomka okazała się bardzo wilgotna. - Mmm… tak bardzo tego potrzebuję przez panią Carmi.
- Mogłabym być służką Sharess - przyznała Lei, kiedy już przestała zajmować się piersią gnomki. - Lecz nie taką… stacjonarną jak Oloma. Jestem żywiołem, który potrzebuje szukać nowych wyzwań i przygód.
Pocałowała przyjaciółkę w usta, kiedy palec wsuwał się na całą swoją długość. Tunel Lily był tak ciasny i gorący! Język podnieconej rudowłosej ruszał się jak szalony, oderwała się od tego zajęcia z trudem. Oczy zdążyły się nieco zamglić.
- Jesteś taka ciasna i mała… pamiętasz to zaklęcie, którego użyłam do wpuszczenia Connora? Mogłabym teraz go użyć, wyczarować sobie małego członka i cię posiąść… - wymruczała swoją fantazję. Znała zaklęcie już od jakiegoś czasu, ale to była pierwsza chwila, w której chciała poczuć jak to jest w tę stronę.
Oczy gnomki rozszerzyły się tak bardzo, jak tylko było to możliwe. Sama propozycja sprawiła, że różowy tunel dziewczyny zacisnął się mocniej na penetrującym go palcu.
- Mogłabyś… jak mężczyzna? - spytała nieskładnie, zdziwiona ale jednocześnie zaintrygowana.
- Nigdy tego nie robiłam, nie wiem co z tego wyjdzie. Za to mogę być tak duża, jak sobie zażyczysz - odparła Lei z psotnym uśmiechem.
- To może… Zabawiałam się trochę ze Storem, więc… - usiłowała złożyć jakieś sensowne zdanie. - Może trochę większy, niż Stora? On bardzo lubi to, jak jestem ciaśniutka, więc dla ciebie chcę być jeszcze przyjemniejsza - mrugnęła.
- Mmm… w takim razie sprawdźmy jak mi to wyjdzie. Zdejmij ze mnie majtki... - Lei sięgnęła po magię, wyobrażając sobie członka Stora, a raczej: członka nieco większego od tego należącego do chłopaka. Czarno-biała zeskoczyła z beczki i od razu sięgnęła palcami do bielizny Leileny. Zaraz się jednak rozmyśliła i zamiast tego złapała ząbkami skraj materiału i w ten sposób zaczęła zsuwać go w dół, przesuwając noskiem po intymnej fryzurze, chłonąc zapach jej podniecenia. Demoniczna magia znowu zadziałała zupełnie instynktownie. Uczucie było trudne do opisania, ani nie był to ból, ani łaskotanie. Łechtaczka Lei, i tak już nabrzmiała od emocji, zaczęła gwałtownie rosnąć i zmieniać kształt. Lily pisnęła na ten widok, odruchowo się odsuwając. Potrzeba było tylko paru sekund, a na wysokości oczu gnomki zaczął się prężyć gotowy do akcji penis.
- Łał - tyle tylko zdołała wydusić z siebie Dims.
- Łał - przyznała Lei. - Chcę go w ciebie wsadzić - powiedziała bardzo bezpośrednio do gnomki, nie mogąc się doczekać sprawdzenia odczuć z tego płynących. Dziewczyna tylko pokiwała głową, nie mogąc oderwać spojrzenia od wyczarowanego penisa. Kiedy jednak wdrapywała się na beczkę by umożliwić zbliżenie, rudowłosa rzuciła okiem na Connora i jego korepetytorkę. Postęp ich zabaw był mniej imponujący niż to co działo się na murach, ale jednak następował. Elora siedziała już naprzeciwko wielkoluda i dotykała jego drąga obiema stopami, całkiem sprawnie go w ten sposób masturbując. Albo miała w tym doświadczenie, albo elfy były po prostu zwinniejsze? Lekcja nie pozostawała też bez wpływu na aep Sinn. Wreszcie się trochę obnażyła, podciągając sukienkę i uwalniając jedną z piersi, którą sama namiętnie ugniatała.
- Gotowa - Dims skupiła uwagę na sobie. Bezwstydnie rozchylała nogi, siedząc na samej krawędzi swego improwizowanego fotela. Jedno spojrzenie wystarczyło, by wiedzieć że mówi najszczerszą prawdę - była już bardzo wilgotna. Próbując naśladować swych dotychczasowych kochanków, Leilena objęła swe przyrodzenie i westchnęła. Było bardzo wrażliwe na dotyk. Nakierowała się na wejście do rozkosznej, gnomiej szparki i naparła. Czuła, jak obejmuje ją ciepłe, pulsujące żądzą miejsce.
- To nie jest iluzja - pisnęła Lily. - Ty naprawdę…
- Oj, naprawdę - jęknęła Leilena, której nowe doznania aż zaszumiały w głowie. Magia dawała tak niesamowite możliwości! Pchnęła ostrożnie, zanurzając się w kochance i patrząc na to z szeroko otwartymi oczami. - Taka gorąca… - sapnęła, kiedy już dalej wejść nie mogła. - Ciekawe… jak odczujemy mój orgazm… bo on będzie bardzo niedługo… - wydyszała, patrząc to na Lily, to na parę poniżej. I wtedy właśnie jej spojrzenie podchwyciła Elora. Nie zareagowała w żaden sposób, po prostu spoglądała wprost na rudowłosą. Ciekawe czy dopiero teraz ją zauważyła? Tak czy inaczej nic sobie z tego nie robiła, dalej powoli i metodycznie pobudzając Connora i nie pozwalając mu dojść. Miała postawę nauczycielki a nie kochanki. Leilena to co innego. Nowe doznania były tak intensywne, że chłonęła je cała. Poruszanie się w przyjaciółce było niczym rozkoszny masaż, od którego coś wzbierało w jej podbrzuszu.
- Myślisz, że będziesz miała wytrysk? - spytała gnomka. Była już zarumieniona po koniuszki uszu, co było niepodrabialnym dowodem jej podniecenia. Sięgnęła ku piersiom Lei, potęgując jej doznania.
- Nie wiem… wyobrażałam sobie… tylko jego… - sapała rudowłosa, czując, że spojrzenie elfki jeszcze wzmaga tę przyjemność. Odwzajemniła je, przyspieszając ruchy. - Pamiętaj… o magii… i kontroli.. Bo ja już… - jęczała głośniej panna Mongle, czując jak dociera na szczyt przyjemności. Narastające w niej napięcie osiągnęło punkt krytyczny, jakby pękła jakaś wewnętrzna tama. Jej penis zadrżał cały, kiedy zaczęło przepływać przez niego nasienie i tryskać głęboko we wnętrzu gnomki. Rudowłosa instynktownie zagłębiła się w chętnej szparce tak bardzo jak tylko mogła. Ten nowy, męski orgazm był nagły i bardzo intensywny. Zupełnie nieprzyzwyczajoną do niego Lei aż zamroczyło na kilka sekund, lecz uczucie tak jak nagle się pojawiło, tak samo szybko ustąpiło po wypełnieniu kochanki. Dopiero wtedy usłyszała stłumiony krzyk Lily, która przeżywała swój własny orgazm. Rudowłosa od razu spróbowała oprzytomnieć, aby skupić się na magii przepływającej przez gnomkę i ewentualnych skutkach braku kontroli. Niestety trochę się już spóźniła. Magiczny Splot, który widziała dzięki czarowi, falował wokół Dims, trochę jak lustro wody po wrzuceniu do niego kamyka. Nie czuła jednak żadnego oszołomienia, więc gnomka nie czarowała w trakcie szczytowania. Raczej… nie utrzymała w sobie części energii.
- Nie było źle, ale musimy to powtórzyć - wydyszała Leilena i zaczęła się znowu ruszać, wsuwając i wysuwać swojego magicznego członka, który dał jej tyle przyjemności, choć wygasającej znacznie szybciej niż to do czego była przyzwyczajona. - Spróbuj utrzymać całość w sobie, pochwycić energię, przekazać ją choćby i w stronę szparki…
- Aha, łatwo powiedzieć - filigranowa dziewczyna oplotła nogi wokół bioder Lei, przyciągając ją do siebie. - Ale z tobą jest mi tak przyjemnie, że trudno się skupić- jej szparka zacisnęła się mocniej na penetrującym ją członku, jakby nie miała zamiaru go z siebie wypuścić.
Lei jęknęła, oczy przymknęły się same z nadmiaru przyjemności. Uczyła się ruszać biodrami niczym mężczyzna, czerpiąc czystą rozkosz z obcowania w małej szparce.
- Musisz… dać radę! Potem… samo przyjdzie… - dyszała głośno, dzieląc uwagę między Lily a wydarzeniami na trawie, które najwyraźniej dobiegały końca. Connor nie mogąc dłużej opierać się zwinnym stopom elfki wytrysnał obficie. Sperma ochlapała Elorę aż do ud, plamiąc jej strój. Wzmocnione magią oczy rudowłosej nie dostrzegły jednak niemal żadnego poruszenia Splotu. Metody aep Sinn nie były może efektowne, ale efektywne... to co innego. Uśmiechnięta blondwłosa, wyraźnie zadowolona, spoglądała wyzywająco na Leilenę. Ze swej pozycji pod drzewem nie widziała wiele ponad głowę i ramiona Mongle, nie była więc świadoma tego co naprawdę działo się na murach. Lei nie dziwiła się, że Connor się powstrzymał. Pieszczota mogła być przyjemna, ale nie była wywołana przy skrajnym podnieceniu. Widząc wytrysk rudowłosa przyspieszyła, wbijając się w kochankę coraz mocniej. Jęczała przy każdym pchnięciu.
- Następnym razem… stworzę sobie olbrzymie jajeczka… żeby tryskać jak fontanna… - zachrypiała przeszytym przyjemnością głosem.
- Mogłabyś mnie obmyć swoimi sokami - Lily podjęła rękawicę, dorzucając swoje sprośności. - Moją twarz i piersi… A potem mogłybyśmy ją zlizać jak miód - sama była już bliska drugiego orgazmu. Drżała w ramionach kochanki, a po jej ciele rozchodziła się gęsia skórka.
- Zaleję całe twoje ciało, aby płynęły, a potem zasychały. Wyglądałabyś tak wspaniale… - Lei zmusiła się do zwolnienia ruchów, tym razem kontrolowała pchnięcia w głąb kochanki, kontrolowała jej drżenie. - Czujesz jak nadchodzi? Skieruj to tam, gdzie najprzyjemniej, kontroluj…
- Spróbuję… - rzuciła niepewnie. Energia wprost się w niej kotłowała, wzbierając falami i gromadząc się wyżej i wyżej. Ale po instrukcjach Lei coś zaczynało się zmieniać, przynajmniej część mocy odpływało w dół. Gnomka czyniła postępy. - A jeśli… to opanuję. To dalej będziesz mnie uczyć? - zapytała z chytrym błyskiem w oczach.
- Dalej będziemy uprawiać miłość na wszelkie możliwe sposoby… - wolne ruchy członka pozwalały Lei dokładniej poznawać tę męską część anatomii i tego jak czują się podczas seksu. - Tylko już bez żadnych ograniczeń i pamiętania o kontroli… będziemy cię poszerzać, aż wreszcie przyjmiesz i Connorowego… - dyszała nie przestając ruszać biodrami.
- Do tego… koniecznie będę potrzebować… magii - mówienie przychodziło jej z coraz większym trudem. Jeszcze tylko parę chwil minęło, a rudowłosa poczuła jak cipka zaciska się na niej jakby chciała wyssać z niej choć trochę nasienia, a sama gnomka jęknęła rozkosznie i zamknęła oczy.
Tym razem rudowłosej udało się powstrzymać. Zamarła wsunięta w głąb cipki, dokładnie obserwując magię zaklętą w ciele małej gnomki. Ta zawirowała dziko, rozbijając się na dwie, nierówne plamy. Jedna, mniejsza co z satysfakcją stwierdziła Lei, uszła z drobnego ciałka zaburzając Splot wkoło kochanek. Druga rozbiła się wokół łona, pozostając wewnątrz gnomki. Uznając, że dość tych obserwacji, rudowłosa pchnęła jeszcze kilka razy. Już wiedziała co właśnie czuje kiedy umysł przestawał zupełnie pracować, więc szybko wyjęła członka i nakierowała go na piersi Lily, pocierając się szybko dłonią. Jej drugi orgazm również był obfity, szybko pokrywając sterczące cycuszki Lily białą, lepką spermą, wywołując u dziewczyny pełen zadowolenia śmiech.
- Nie możesz o tym pisnąć słowa Storowi, bo będzie zazdrosny - nakazała. Dłońmi zaczęła rozprowadzać wytrysk po swoim dekolcie. - Ciekawe, czy to ma jakieś właściwości odmładzające. Nie miałabym nic przeciwko takiej maseczce na twarzy.
- Jeśli będziemy stosować codziennie i bardzo obficie… - zamyśliła się Lei. - Trzeba próbować - zachichotała. - Nie powiem Storowi, ale ty mi dokładnie będziesz opowiadać co z nim robisz. Tylko co jeśli całą cię tak udekoruję i go wtedy spotkasz?
- Hmmm… - zamyśliła się. - Będę udawać magiczną bestię? - zaproponowała niepewnie.
- To musisz się szybko tej magii nauczyć - Mongle pokiwała głową. - I co, nadal nie chcesz zejść na trawkę?
- Nie. Zresztą oni się już zbierają - zauważyła Lily. Faktycznie, Connor zakładał nawet spodnie. Jak na taką pewną siebie elfkę, to trochę dziwne, że nawet nie spróbowała jak to jest z takim olbrzymem.
- Hmpf, te elfki - Lei wzruszyła ramionami. Jej zaklęcie powoli też się kończyło. - Jak ona chce stopami nauczyć kogoś pełnej kontroli? Ale i tak bym ich śledziła. Z ciekawości.
- Myślisz, że coś ukrywa? - podłapała od razu Lily.
- Ukrywa? Raczej jestem ciekawa, czy planuje coś więcej - Lei sięgnęła po swoje ubranie, kiedy członek zniknął. - Muszę się nauczyć stawać niewidzialną.
- Oj, co z ciebie wyrośnie - zaśmiała się czarno-biała. - Najpierw magiczne członki, potem niewidzialność, żeby podglądać. Wiesz, że magia może mieć inne zastosowania? - drażniła się, samej sięgając po swoje fatałaszki.
- Oczywiście, można nauczyć się latać i zrobić to w powietrzu. Albo przyzwać sobie jakąś ciekawą istotę… - Lei udawała, że zrozumiała słowa gnomki opacznie.
Elora nie zaszła z Connorem za daleko. Rozstali się przy bramie w wewnętrznych murach. Chłopak poszedł dalej, pewnie do dormitorium, za to elfka zawróciła w kierunku schodów prowadzących na mury.
- Oho, no i nas przyłapała - prychnęła gnomka. Ale chcąc pokazać, że jej nie wcale nie obchodzi, kontynuowała rozmowę. - Jaką istotę masz na myśli? Jakie to cudowne perwersje chodzą po głowie mojej przyjaciółki?
Lei zupełnie się nie przejęła tym, że elfka je zobaczy. Przecież dobrze wiedziała, że o nich wie.
- Jest tyle możliwości. Coś z mackami. Albo taki centaur. W bibliotece na pewno mają też kompendia o różnych istotach.
- To już ci chłopcy i dziewczynki nie wystarczą? A to raptem parę dekadni w Akademii… - mruknęła w odpowiedzi.
Elora, w lekko potarganej i przekrzywionej sukience, ale z nienaganną fryzurą zbliżyła się do koleżanek z roku.
- Dobry wieczór. Mam nadzieję, że się czegoś nauczyłyście z podglądania.
- Oczywiście, najlepiej się uczyć od innych - Lei uśmiechnęła się do elfki, nie dodając, że w tym przypadku nauczyła się raczej tego jak się do tego nie powinno podchodzić. A każdym razie jak ona sama nie będzie. Życie było za krótkie na podchody i opanowanie.
- I jak wam poszło? - zapytała, zerkając z pewnym zdziwieniem na ślady spermy na dekolcie Lily.
- Wybuchowo - roześmiała się Lei widząc wzrok tamtej. - Nic nie latało. No, prawie nic, ale to z innego powodu.
- To… dobrze - z miny aep Sinn można było wyczytać, że jest zaintrygowana tym co nastąpiło, ale jednocześnie była zbyt dumna aby zapytać. - Jeśli wszyscy podciągniemy się przed końcem tego semestru, to mistrz Blessed będzie mógł zacząć nas uczyć prawdziwej magii, a nie tylko prostych sztuczek.
- Jak wszyscy się podciągnięmy to wspólnie zaczniemy pracować nad Olafem - przypomniała jej Lei i pociągnęła Lily ku ich pokojom. Elfkę dało się tolerować, ale zwykle była strasznie nudna.
 
Lady jest offline  
Stary 18-02-2019, 20:26   #45
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Ten dekadzień miał się okazać dla Leileny bardzo pracowity. Nazajutrz bowiem, zaraz po zajęciach, przyszedł po nią Presmer. Nie miała nawet okazji zjeść obiadu!
- Rektorka chce cię widzieć - powiedział dyskretnie, wiedząc że takie wezwanie może wzbudzić plotki wśród innych uczniów. Dziewczyna zastanawiała się, co było powodem. Kruk wywiązał się ze swych butnych obietnic? Meleghost odkrył, że ukradła mu ziele? Albo, co gorsza, dowiedziała się o Nesselinie?! Nie było jednak sensu roztrząsać czarnych scenariuszy, szczególnie, że Lei była z natury optymistką. Więc kiedy Zorastyr wpuścił ją do gabinetu lady Aurory, weszła z uśmiechem.
Tego dnia mistrzyni magii ubrana była w wariację sukni, w której Mongle pierwszy raz ją zobaczyła. Dekolt miała dosłownie do pępka, jak zwykle chętnie eksponując swoją ponętne kształty.


Wyszła zza biurka na bosych stopach i przywitała uczennicę.
- Leileno, cieszę się, że cię widzę. Mamy do omówienia dwie ważne sprawy.
- Ja również się cieszę, że panią widzę - rudowłosa nie miała żadnych negatywnych myśli uśmiechając się do rektorki. Skoro została tu wezwana to na pewno z tego dobrego powodu. A tu jeszcze się okazuje, że z dwóch!
- Proszę, usiądź sobie - wskazała fotel, a sama przysiadła na biurku, w tej samej, wystudiowanej pozycji, co wtedy gdy Lei była w jej gabinecie po raz pierwszy. Tym razem jednak suknia odsłaniała nogę niemal w całości.
- W pierwszej kolejności muszę pogratulować ci wyników w nauce i zdjęcia obroży - rektorka uśmiechnęła się ciepło.
Lei zgodnie z poleceniem czy też prośbą, usiadła na wskazanym miejscu, zakładając nogę na nogę. Był to wcześniej zwyczajny dzień, miała więc na sobie spodnie, koszulę i kubraczek, strój którego ciągle nie udało się jej zupełnie pozbyć z dziennej rutyny. Wszystko przez to oszczędzanie.
- Dziękuję. Jestem zdeterminowana, aby osiągać jak największe postępy.
- Słyszałam wiele dobrego o dotychczasowych - zapewniła. - Jedynie Meleghost wypowiada się o pannie z umiarkowaniem. Kwiatki nie są wysoko na twojej liście zainteresowań?
- Wierzę, że zielarstwo i alchemia są bardzo przydatne, proszę pani - odpowiedziała dyplomatycznie Leilena. - Nie widzę jednak swojej kariery w taki… stacjonarny sposób.
- Nie można być mistrzem we wszystkich dziedzinach - lady zbyła temat ogólnikiem. - Doszły mnie za to znacznie bardziej niepokojące suchy, związany z paniczem Hardrockiem - zawiesiłą zdanie, badając reakcję uczennicy.
- Nie umiem go przekonać, żeby pozwolił nam sobie pomóc - przyznała Lei ze smutkiem.
- Za to nie mogę mieć pretensji. Nakłaniać go jednak do rezygnacji z nauki, to już zupełnie co innego - stwierdziła surowo.
Rudowłosa otworzyła szerzej oczy, potem je zmarszczyła i pokręciła głową.
- Nie namawiałam go do rezygnacji z nauki. Stwierdziłam tylko, że skoro nie chce się uczyć, to nie powinien stopować innych i powinien postarać się o indywidualny tok nauczania. Może mnie trochę poniosło, ale zasugerowałam mu też wizytę u Olomy, bo on ciągle coś o bogach mówił.
Aurora pochyliła się do przodu, żeby lepiej przyjrzeć się twarzy Leileny. Ubocznym efektem było to, że jeszcze bardziej wyeksponowała swój biust.
- Indywidualny tok nauki, powiada panna?
Oczy Lei zjechały tam na moment, ale szybko znów je uniosła, aby bardziej nie podpaść.
- No… bo pan Blessed powiedział, że nie ruszymy dalej z nauką zanim pozostali nie zdejmą obroży. Olaf nie chce się uczyć, nie chce byśmy mu pomogły, więc mamy przy tym związane ręce. Tak przynajmniej wtedy mi się wydawało jak z nim rozmawiałam.
- Czyli to tak wygląda panny strona opowieści - rektorka w zamyśleniu kiwała stopą. - Wierzę ci - zdecydowała w końcu. - Koniec przesłuchania - mrugnęła okiem, żeby rozluźnić trochę atmosferę. - Pozostaje nam drugi temat, można by rzec, ornitologiczny.
Rudowłosa uśmiechnęła się lekko i jej natura wzięła górę, kiedy wzrok znów zsunął się na ponętny dekolt rektorki. I na jej nogę.
- Z ptakami radzę sobie niewiele lepiej niż z roślinami - przyznała.
- Za to najwyraźniej umie panna z nimi rozmawiać. Tylko, żebyśmy uniknęły kolejnych nieporozumień, byłoby dobrze gdybyś sama mi powiedziała co kazałaś zrobić chowańcowi mistrza Meleghosta - kobieta wcale nie przejmowała się wędrującym wzrokiem dziewczyny.
- Noooo… - Lei przełknęła ślinę, decydując się na szczerość. Bo po co kłamać? W tym przypadku w każdym razie. - Kazałam przekazać wiadomość. Albo raczej zgłosić mnie na ochotnika.
- A wiesz, do czego się zgłaszasz? - dopytywała.
- Nie do końca, oprócz tego, że dotyczy to dotrzymywania komuś towarzystwa - przyznała, unosząc znowu spojrzenie.
- Zatem weszłaś w negocjacje w ciemno i zażądałaś wysokiej stawki: dwie trzecie upustu w opłacie czesnego. Jesteś córką kupca, czy hazardzisty? - spytała z niemałym rozbawieniem.
- Z tą stawką to przesadził - kąciki ust Lei nieco się uniosły. - Bo wszystko zależy od tego co dokładnie musiałabym zrobić. Ojciec zawsze powtarzał, że aby zyskać, trzeba zaryzykować. Mam ciągle nadzieję, że nie mam takiego pecha jak on.
- Nie byłabym wcale taka pewna. Twoja rola sprowadzałaby się do zabawiania zagranicznego dyplomaty i szczerze mówiąc, wątpię by był zainteresowany tańcami i rozmową - wyprostowała się i przyjęła poważniejszą pozę. - Przetestujmy to twoje szczęście. Jak myślisz, z jakiej to krainy ma przybyć delegacja?
- Wolę nie zgadywać, nigdy nie byłam poza Halruą - stwierdziła po prostu Leilena. - Domyślam się o co chodziło z tym towarzystwem, inaczej nie byłaby pani wściekła po otrzymaniu tej wiadomości. I jeśli gwarantują moje przeżycie to nie widzę problemu, aby rzucić się w ten ogień.
- Delegacja ma przybyć z Podmroku - ostrzegła surowo, mając na myśli podziemną krainę zamieszkałą głównie przez potwory i parę inteligentnych, ale sadystycznych ras.
- A czy akademia może sobie pozwolić, aby odmówić temu… - zawahała się - ...nakazowi?
- Możemy sobie pozwolić na odmowę każdej obraźliwej prośbie - stwierdziła surowo Aurora. - Drowy nie mają dobrej reputacji, a ja nie jestem skora rzucić im na pożarcie jakiejś swojej uczennicy.
- Poddam się pani ocenie, czy warto ryzykować - zgodziła się Lei. - W mojej głowie wszystko wygląda przyjemnie i pozytywnie, nawet jak jest w tym trochę bólu - przyznała się z rumieńcem na policzkach.
- Czuję się w obowiązku o wszystkim cię poinformować, zanim zadecydujesz - zastrzegła lady. - Ambasadorem jest kobieta, ale nie licz, że to oznacza jakąkolwiek delikatność. Wśród drowów to właśnie kobiety są silne i dominujące. Gwarantuje listownie, że przyprowadzonej towarzyszce nie grozi żadna trwała krzywda, ale już to sformułowanie jest podejrzane. A do tego Rada oczekuje, że wskazana przez nas uczennica dowie się od delegacji tyle, ile tylko zdoła. A to może być niebezpieczne. Nie sposób odgadnąć, czy mroczne elfy mają jakiś interes w kontaktach z Halruaa, czy to jakaś intryga.
- Oh, to pierwsze nie brzmi aż tak źle - Lei wręcz poczuła, że robi się wilgotna. Naprawdę wszystkie jej myśli były zboczone! - Ale to drugie… nie znam nawet ich języka. Byłabym w stanie dowiedzieć się jedynie tego, co zobaczę - powiedziała szczerze.
- Ale znasz wspólny, prawda? Jako córka kupca?
- Wspólny tak, ale między sobą raczej będą rozmawiać po swojemu - zauważyła.
- Prawdopodobnie tak, ale powinni rozumieć co ty mówisz. A my możemy dzięki magii zapewnić, że ty zrozumiesz ich… - rektorka urwała. - Ale nie wybiegajmy w przeszłość. Przemyśl dobrze, czy chcesz ryzykować. Poproś Thosta o jakąś książkę mówiącą o drowach, albo porozmawiaj z Elorą. Dopiero potem zadecyduj - poprosiła.
- Zrobię tak - zgodziła się. - Ile mam czasu?
- Dwa dni. Potem przekażemy Radzie Starszych naszą decyzję, nieważne jak będzie brzmieć. Nie chcę, byś czuła jakąkolwiek presję - zaznaczyła.
- Dobrze, proszę pani - raz jeszcze się zgodziła. To brzmiało wystarczająco ekscytująco do tego, żeby podjęła decyzję już teraz. Optymizm przez wielkie O. W razie czego mogła w końcu wcale nie szpiegować i powiedzieć, że niczego nie udało się dowiedzieć. O służenie dyplomatce się nie martwiła, wręcz przeciwnie. Pobudzenie Lei wzrosło, objawiając się także na policzkach.
- W takim wypadku, to wszystko z mojej strony. Ale może ty chcesz o coś zapytać? - mając trudną rozmowę za sobą, Aurora wyraźnie się rozluźniła, swobodnie opierając się o blat swojego biurka.
Rudowłosa podniosła się z fotela i już miała się żegnać, kiedy język zaczął być kierowany podnieceniem.
- Nauczycielom nie wolno z uczniami, prawda?
- Bardzo bezpośrednie pytanie, panno Mongle - nie wydawało się jednak gorszyć nauczycielki. - Rada wydając zgodę na powołanie tej Akademii wyraźnie zaznaczyła, że ma to być miejsce nauki a nie harem mający służyć rozwijaniu mocy nauczycieli. Nie dokładnie w tych słowach, ale w takim duchu - wyjaśniła pokrótce.
- Rozumiem - skinęła głową. - To daje jednak trochę do interpretacji? Przepraszam za moją bezpośredniość - dodała, ale jakby bez prawdziwej skruchy.
- Owszem, nie jest to jednoznaczne, wykute w kamieniu prawo - skinęła głową. - I pewnie dałoby się je nagiąć na różne sposoby. Mówiąc teoretycznie, rzecz jasna - zaznaczyła z przekąsem.
- Rzecz jasna. Przecież nikt by się nie dowiedział? - bardziej stwierdziła niż zapytała. - Ja… powinnam już iść, prawda? - uśmiechnęła się trochę zbyt zalotnie.
- Czarodzieje w radzie raczej nie zniżaliby się do tego, by zaglądać komukolwiek do łóżka - Aurora odpowiedziała na pierwsze pytanie. - I faktycznie, chyba powinna już panna iść - zgodziła się, ale jednocześnie sugestywnie przełożyła nogę na nogę. - Może zostało jeszcze coś do jedzenia w kuchni.
- Teraz to dopiero jestem głodna - szepnęła z mocno czerwonymi policzkami, ale nie próbowała dalej. Nie dziś, choć wiedziała, że bez wahania zatrzymałaby się na każdy gest rektorki. Skierowała się do wyjścia. Coś zjeść. Ulżyć sobie. I pójść po książkę.

Lektura o mrocznych elfach okazała się z jednej strony dość straszna. Fanatyczni wyznawcy złej bogini Lolth, wiecznie knujący intrygi, sadystyczni i pozbawieni szacunku do jakiegokolwiek życia, może z wyjątkiem pająków. W istotach z powierzchni widzieli jedynie ofiary albo niewolników. Obraz, jaki się z tego tworzył był niemal równie zły, co ten z opowieściach o smokach sprzed Rozłamu. Tyle, że Lei większą uwagę skupiała na innych elementach ich kultury. Drowki ceniły piękno, wyszukane kreacje, drogie perfumy. Były dekadenckie i bezpruderyjne, władcze i pewne siebie. No i (co mogło choć trochę uspokajać), drowy nie czuły się pewnie na powierzchni. Pradawna klątwa sprawiała, że słońce je oślepiało i sprawiało ból. Łupieżcze wyprawy, o których pisano, były głównie skierowane przeciw małym wioskom lub w najgorszym wypadku miasteczkom. Leilena była halruaanką, nie do pomyślenia było dla niej by mała delegacja śmiała podnieść rękę na najpotężniejszych czarodziei Faerunu w ich własnej stolicy.
W efekcie, przy następnym spotkaniu z rektorką, panna Mongle była gotowa podać swą decyzję - pozytywną.
- Rozumiem - Aurora skinęła jedynie głową. Nie chciała dyskutować na ten temat, skoro jej uczennica dokładnie sprawę przemyślała. - Pozostaje zatem tylko parę kwestii. Nie ufam drowom, więc zostaniesz obłożona przez nas zaklęciami ochronnymi. W Halruaa nie powinno to wzbudzić żadnych podejrzeń. No i zmienimy twój wygląd - dodała.
- Dobrze, jak długo będą działać te zaklęcia? - zapytała Lei. - Dostanę też odpowiedni strój do tego… zadania?
- Nie będziemy oszczędzać, każde z zaklęć wytrzyma przynajmniej pół doby, ale nie powinny być potrzebne na tak długo - odpowiedziała rzeczowo lady. Na drugie pytanie odpowiedziała jednak własnym pytaniem, któremu towarzyszył delikatny uśmiech. - A jaki strój ma panna na myśli?
- Nie wiem jakie obowiązują w takich delegacjach - przyznała. - A moja garderoba jest skromna. Mimo wszystko chciałabym się podobać pani dyplomatce, zachęcić ją do wykorzystywania sytuacji. Abym mogła się jak najwięcej dowiedzieć oczywiście - dodała szybko ze słabo maskowanym rumieńcem.
- Wierzę, że jeśli coś zaproponujesz, to na pewno dyplomatce się spodoba. Słyszałam, że sama rozkręcasz podobny interes - widać informacje w Akademii szybko docierały do uszu rektorki.
- A czy są jakieś ograniczenia i wskazania co do strojów, czy mogłabym mieć taką suknię, jaką nosi pani? - uśmiechnęła się nieśmiało do rektorki.
- Skoro szanowna Rada wnioskowała o damę do towarzystwa, to pewnie nie oczekują, że będzie ubrana w habit - prychnęła, najwyraźniej wciąż niezadowolona z całego tego pomysłu. - Jeśli życzy sobie panna którąś z moich sukni, poprawimy ją na miejscu - obiecała.
- Niekoniecznie którąś z pani sukien, ale podobną w kroju. Długą, ale z wycięciem dużym w dekolcie i odsłaniającą przynajmniej jedną nogę. Lubię taki styl - przygryzła wargę, nie odrywając spojrzenia od pani rektor.
- Chyba nie mamy czasu na uszycie takiej - rozłożyła bezradnie ręce. - Będzie zatem panna musiała poprzestać na jakiejś dostępnej pod ręką. Z mojej garderoby, czy też którejś z nauczycielek.
- Będę zaszczycona mogąc nosić którąś z pani sukien - powiedziała od razu Lei.
- Którą? - spojrzała na stojące w jej gabinecie manekiny.
- Myślałam o takiej - wskazała na czarną kreację w stylu bardzo otwartym. - Lub taką - pokazała następną. - Ewentualnią .
Każda była jeszcze bardziej nastawiona na seks od poprzedniej.
- Wszystkie są dostępne - zapewniła bez wahania. - Wystarczy, że się zdecydujesz. Albo zastanowisz, jak chciałabyś wyglądać? Trochę wyższa, trochę niższa, czarnowłosa, blondynka - wyliczała na palcach. - Skoro już masz wypełniać misję, równie dobrze możesz mieć z tego trochę zabawy.
- Trochę wyższa. Z większymi piersiami i biodrami, długimi blond włosami. Powinny przyciągnąć ich uwagę? Albo z rudymi? Bo oni w większości mają białe, prawda? - zastanawiała się na głos Leilena. - Do tego dość niewinna twarz. W której z tych kreacji będę jako taka osoba wyglądać najlepiej?
- W białej - stwierdziła po chwili wahania Aurora. - W końcu biel to kolor niewinności. I może prawdą jest, że przeciwieństwa się przyciągają? A co najmniej byłaby panna dla drowów egzotyczna.
- W takim razie wybieram białą - zdecydowała od razu Leilena, uśmiechając się bardziej niż przyjaźnie do pani rektor. Ta wydawała się nad czymś myśleć, można to było poznać po lekko nieobecnym wzroku. Kiedy jednak doszła do siebie, jedynie potrząsnęła głową.
- Dobrze. Jutro, po obiedzie, przyjdź prosto do mojego gabinetu. Rzucę zaklęcie transmutacji i poprawimy tę sukienkę do twojej nowej figury. Potem dołączy do nas mistrz aep Norlynn i mistrzyni Faelittio żebyśmy dokończyli rzucanie czarów ochronnych - wyjaśniła pokrótce plan. - A potem pojedziemy do rezydencji, w której odbędą się rozmowy. Wszystko jasne?
- Tak jest! - Lei stanęła na baczność z uśmiechem na twarzy. Po niej zupełnie nie dało się poznać, że wybiera się robić coś niebezpiecznego.
 
Zapatashura jest offline  
Stary 08-03-2019, 19:00   #46
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Nic nie pokrzyżowało powziętych planów, dzięki czemu nazajutrz Leilena punktualnie zapukała do drzwi gabinetu. Odpowiedziała jej zachęta do wejścia. Lady Aurora ubrana była na czarno, w jedną z kreacji nad którą rudowłosa sama się zastanawiała. Biała suknia czekała rozłożona równiutko na biurku.
- Zamknij drzwi rozbierz się, panno Leileno - poleciła bez żadnego wstępu rektorka.
Rudowłosa zdążyła się już od samego wejścia oblizać na widok Aurory w jednym z tych skąpych strojów. Nie czuła strachu przed tym co miało się wydarzyć, czuła czyste podniecenie. Zamknęła drzwi i zaczęła zsuwać z siebie kamizelkę i zaraz potem rozpinać koszulę. Bez odwracania się tyłem czy tym bardziej szukania jakiejś kotary. A druga kobieta chętnie się jej przyglądała. Może bez oblizywania, czy jakichkolwiek gestów, ale też bez żadnego zawstydzenia. Za to z dostrzegalnym zainteresowaniem, którego nawet nie próbowała kryć. Cierpliwie czekała, aż uczennica będzie zupełnie naga. Panna Mongle najpierw odłożyła na fotel złożony kubraczek, potem koszulę pod którą nic nie miała i od razu zabrała się za buty i spodnie, które szybko znalazły się obok. Pod spodniami nie miała nawet śladu po majteczkach. Ułożyła wszystko równo i z pewną nieśmiałością spojrzała na panią rektor.
- Dobrze, że nie nosisz bielizny, bo zupełnie nie pomyślałam o żadnej parze do tej sukni - pogładziła biały materiał.
- Nie lubię jej, chociaż do czerwonej sukni byłaby potrzebna - Lei się uśmiechnęła. - Lubię się czuć… swobodna i dostępna - rumieniec się pogłębił po tych słowach.
- Nie mam zamiaru krytykować takiej postawy. To miały być… większe piersi, szersze biodra, parę cali wzrostu, włosy blond i niewinna twarz? - przypomniała prośbę Leileny w gestii wyglądu.
- Długie blond włosy. Tylko czy one nie będą zbyt elfie? Oni chyba nie lubią elfów - zastanowiła się nagle Lei. - Może lepiej zostawimy rude, tylko znacznie dłuższe i może trochę falowane?
- Elfy mają najróżniejsze kolory włosów, a w taki sposób te stare pryki nie będą cię w przyszłości kojarzyć. Wystarczy, że nie zrobię ci spiczastych uszu - zapewniła.
- No dobrze, niech będą długie blond włosy - zgodziła się dziewczyna po krótkim namyśle.
Lady klasnęła w dłonie i roztarła je, jakby potrzebowała je dodatkowo ogrzać w halruaańskich upałach. Dopiero potem zaczęła czarować. Wykonała kilka gestów i wygłosiła formuły, które pozostawały na razie niezrozumiałe dla Lei. A potem zbliżyła się na wyciągnięcie dłoni do dziewczyny… głównie dlatego, żeby móc na niej dłonie położyć. Były ciepłe i delikatne. Najpierw na piersiach, które urosły w oczach. Potem kolejno na biodrach, ramionach, twarzy i włosach. Każde dotknięcie wywoływało natychmiastową, bezbolesną reakcję. Leilena od razu zauważyła, że podrosła, ale niektóre zmiany wprost prosiły się o lustro. Na szczęście rektorka była na to przygotowana.
- Możesz się przejrzeć w tamtym kącie - wskazała niewielką kotarę, która raczej miała chronić przed nadmiarem rażącego słońca niż zapewniać prywatność. Dziewczyna od razu tam podeszła, ciekawie przeglądając się w lustrze. Nie mogła się powstrzymać, aby nie dotknąć swoich nowych piersi. Oczywiście z zaklęciem od swojej pani mogła pojedynczo modyfikować elementy swojego ciała, ale po raz pierwszy przemiana była aż tak globalna.
- Chyba ich zachęcę, prawda? - zapytała bez odwracania się do Aurory.
- Dla mnie wyglądasz bardzo zachęcająco - odpowiedziała bez ogródek. - Nie przesadziłam z piersiami? Zdecydowanie będę teraz musiała poszerzyć suknię.
- Zawsze chciałam mieć duże - przyznała bez oporów Leilena. - Cieszę się, że tak dla pani wyglądam…
- Dzisiaj akurat nie dla mnie - przemienionej dziewczynie mogło się coś przesłyszeć, ale zdawało się jej, że Aurora szczególnie podkreśliła słowo “dzisiaj”. - Pomóc pannie w założeniu sukni? - zaoferowała.
- Poproszę, nigdy nie miałam takiej na sobie - poprosiła, choć jej czerwona suknia uszyta przez Lily była w podobnym stylu. W przyszłości na pewno Aurora i jej styl będą muzą Leileny, która na wszystko co bardziej oficjalne chciała chodzić właśnie tak jak pani rektor. Choć kreacja była dość wymyślnie skrojona, zakładało się ją bardzo łatwo. Co wcale nie znaczyło, że ognistowłosa rektorka miała zamiar ograniczyć się tylko do instrukcji.
- Unieś ręce, zakłada się ją od góry -poleciła, stając za uczennicą.
Podsłusznie spełniła to polecenie, unosząc ręce i jakby samoistnie delikatnie kręcąc krągłymi biodrami. Rektorka przywarła do niej, choć wcale nie musiała i wsunęła na nią delikatny, jedwabny materiał. W gorącym powietrzu wydawał się niemal chłodny. Dłonie kobiety dopasowywały go do kształtów Lei, bardzo chętnie ich dotykając.
- Tak jak myślałam. Jest za wąska w biuście - mruknęła, odstępując na krok. - A zatem teraz poprawki - zanim jednak przystąpiła do czaru, poszła po komponenty do swojego biurka, pozostawiając dziewczynę w negliżu.
Lei ostatniego czego się wstydziła to takiej nagości i to w obecności takiej kobiety! Powoli przeszła się po komnacie, dostosowując krok i obserwując kołysanie się dużych piersi. Dotknęła też swojej szparki, ciekawa czy się zmieniła. Na pewno powinien kolor włosków nad nią. Kształt był znajomy, fryzura ta sama. Faktycznie zmienił się wyłącznie kolor.
- Gotowa - oznajmiła lady Aurora, trzymając w dłoni igłę i nitkę. - Nie ruszaj się. Zaklęcie niby nie robi żadnej krzywdy, ale lepiej zachować ostrożność - przestrzegła, a potem rzuciła czar. Drobna igiełka wystrzeliła szybko jak piorun, wirując tuż przy ciele Leileny. Uczucie przypominało powiew wiatru, było zbyt szybkie by dało się odróżnić poszczególne ściegi czy rozprucia. A kiedy wszystko dobiegło końca, suknia leżała na dziewczynie idealnie a igła gdzieś zniknęła.
- No i po krzyku. Wystarczy się tylko zapiąć z przodu.
- Zrobi to pani? - wyszeptała Lei z rumieńcem, proszącym tonem.
- Dla moich uczniów, wszystko - zamruczała, podchodząc do niej zwinnie niczym kotka. Przesunęła palcami po odsłoniętym udzie, wodząc nimi bardzo powoli do srebrnego zapięcia, niby zupełnym przypadkiem muskając włoski na jej łonie, aż w końcu dokończyła akt ubierania.
- Kontrast bieli i czerni będzie wyglądał naprawdę świetnie - stwierdziła.
Dłoń Lei nie wytrzymała i bardzo delikatnie dotknęła biodra Aurory.
- Czy górę też powinnam na początku zapiąć, proszę pani? - zapytała cichutko, sunąc spojrzeniem po kuszącym ciele rektorki.
- Decyzja należy do ciebie… choć ja zostawiłabym to tak, jak jest. Takie piersi należy podziwiać - nie odepchnęła dłoni, ani nie odsunęła się.
- Chciałabym je pani częściej pokazywać - dziewczyna przełknęła ślinę, ale dłoni nie zabrała. Oparła ją mocniej o biodro Aurory. Jej sukienka miała taki krój, że tak naprawdę trzymała ją na skórze kobiety. - Ale dla nich chciałabym na początku uchodzić za niewinną.
- Skoro tak chcesz - lady zaczęła zapinać suknię wyżej, tak by zakryć dekolt i pozostawić jedynie odsłonięty skrawek brzucha. - Choć mnie bardziej podniecają niegrzeczne dziewczynki - zapewniła, szerzej rozstawiając nogi. Czyżby w zaproszeniu?
- Nawet dla nich to tylko udawanie, proszę pani… - szepnęła i poruszyła dłonią bardzo powoli, odrobinę wsuwając palce pod czarny materiał. - Dla pani nie muszę niczego udawać, aby pożądać.
Rudowłosa pomyślała przez moment, że ma ciekawe fetysze. Wolała młodszych chłopców i starsze kobiety.
- No, czas nas goni - stwierdziła czarodziejka, odsuwając się. Moment przeminął. - Pozostali nauczyciele zaraz do nas dołączą. Kiedy skończymy, będziesz najbezpieczniejsza kobietą w całej krainie - obiecała.
- I najbardziej pobudzoną - Leilena uśmiechnęła się, wcale nie zawiedziona. To kuszenie, emocje związane ze spotkaniami z nauczycielkami, to była wspaniała gra.

Zarówno mistrz Theoduin, jak i wieszczka Carmi faktycznie pojawili się po paru minutach. Inicjatywę szybko przejął elf, jako doświadczony bojowy mag najlepiej wiedział jakimi to ochronnymi dweomerami zabezpieczyć Leilenę… która od razu przypomniała sobie, że przynajmniej jednym takim czarem chronił swoje własne kochanki. Kobiety głównie pomagały, choć Faelittio dodała od siebie zdolność rozumienia języków, jak zapewniła - ukrytą głęboko wśród splecionych zaklęć i niewykrywalną na wypadek, gdyby drowy chciały ją sprawdzić. Magię obronną i transmutacyjną łatwo było wyjaśnić dzięki czemu obok zabezpieczenia, spełniały też rolę przykrywki.
Kiedy wszystko było już gotowe, sama rektorka zaprowadziła rudowłosą do zaparkowanej przed Akademią karocy, do której obie wsiadły.
- Ponieważ nie jestem członkinią Rady Starszych, nie będę uczestniczyć w rozmowach. Naszą magokrację będzie reprezentować trzech członków Rady. Drowy reprezentuje oficjalnie tylko jedna posłanka, ale oczywistym jest, że będzie miała świtę. Zgodnie z jej prośbą, masz jej towarzyszyć i umilać czas spędzony w Halagardzie. W praktyce nie wyjdzie poza rezydencję, w której odbędą się pertraktacje - objaśniała rzeczowo lady Aurora. - Nie ryzykuj, uważaj na siebie i pamiętaj, że jeśli do czegokolwiek złego miałoby dojść, to jesteś magiem. A Halruaa broni swoich - zapewniła.
Stolica był duża, przez co nawet w karocy dotarcie do celu zajęło kobietom ponad piętnaście minut. Przed ładną rezydencją z różowego koralu przybyłą Leilenę odebrał mężczyzna o włosach przyprószonych siwizną. Nazywał się Drelius Drugi i jak poinformowała dziewczynę rektorka, był uczniem poprzedniego zarządcy miasta, Basela Indoulura. Zachowywał się całkiem grzecznie, nie czyniąc żadnych komentarzy i próbując utrzymać wzrok na wysokości twarzy obu kobiet.
- Rychło w czas - stwierdził po wymianie uprzejmości. - Delegacja z T'lindhet przybyła ledwie chwilę przed wami. Mogę od razu… pannę - wybrał słowo po krótkim, ale zauważalnym namyśle - do nich zaprowadzić.
Aurora spojrzała na swą uczennicę, czekając na jej zgodę… lub ostatnią szansę na rozmyślenie się. W przypadku Leileny jego wzrok nie musiał walczyć aż tak mocno, zapięta sukienka podkreślała co prawda kształty, ale nic nie odsłaniała. Dziewczyna wysiadła, pozwalając sobie w tym pomóc i skinęła mu głową, posyłając jeszcze pożegnalne spojrzenie rektorce. Nie było miejsca na zawahania, wahali się ci, którzy nie lubili wyzwań i przygód!
Spacer nie był długi. Akurat starczył Dreliusowi na niezbyt angażującą rozmowę o pogodzie, nim weszli do posiadłości i dotarli pod drzwi pilnowane przez obcokrajowców. W to, że pochodzili z Halruaa nie uwierzyłby nikt. I nie chodziło nawet o hebanową skórę, bo taka się zdarzała wśród halruaańczyków, ani o białe włosy, bo każdy miał prawo osiwieć. Byli ubrani od stóp po czubek głowy na czarno. I musiało być im przez to bardzo gorąco.


Stali jednak na baczność, jak posągi. Z przypasanym mieczem i kuszą, dwójka gwardzistów wyglądała prawie jak lustrzane odbicia.
- Zgodnie z życzeniem waszej pani, szacownej Rauvquiri Tanor'Thith, oddajemy do jej usług służącą - czarodziej odezwał się we wspólnym języku. Drowy ledwie spojrzały na Leileną, ale jeden z nich otworzył drzwi, wpuszczając dziewczynę do środka rozległego i bardzo eleganckiego pokoju. Drelius został na korytarzu.
Dyplomatki, Rauvquiri jak się dopiero co dowiedziała, nie musiała szukać nawet przez sekundę. Mroczna elfka półleżała na szezlongu, kosztując winogron. Jej z pewnością nie było za gorąco. Miała co prawda na sobie długą, purpurową suknię, ale od pasa w górę była niemal zupełnie naga. Ledwie dwa skrawki materiału dbały o pozory przyzwoitości.


Kobieta nie odezwała się, ale skinęła na nowoprzybyłą dłonią w uniwersalnym geście zaproszenia do podejścia. Lei zastanawiała się po drodze jaką postawę przyjąć. Uznała, że udawanie strachliwej i nieśmiałej wymagałoby zbyt wiele aktorstwa, pozostała więc przy nieśmiałej tylko trochę i niewinnej, za to bardzo posłusznej. I musiała przyznać, że pani dyplomatka miała na sobie bardzo ciekawy strój, nie pozostawiający wiele wyobraźni. Usłużnie podeszła w jej stronę i dygnęła leciutko, zatrzymując się w przyzwoitej odległości od Rauv. Dłuższej wersji imienia nie umiała zapamiętać, kto im tam je wymyśla?!
Drowka jeszcze raz skinęła dłonią, wyciągając w kierunku dziewczyny kiść winogron. Lei zauważyła też, że nie rzucając się w oczy, w rogu pomieszczenia przebywał jeszcze jeden drow. Ubrany był podobnie do wartowników na zewnątrz, lecz bez płaszcza, przez co jego długie, mlecznobiałe włosy swobodnie opadały mu na ramiona.

Dziewczyna zignorowała go, mogła być ich dowolna ilość. Zgodziła się i teraz musiała brać udział w tej grze. Zbliżyła się trochę bardziej, aby móc wziąć od drowki kiść. Uklękła przy nogach kobiety, zerwała jedno winogrono i podała w kierunku ust swojej tymczasowej pani. Ta połknęła owoc, oblizując przy okazji palce Leileny.
- Masz jakieś imię? - przerwała panującą ciszę. Miała dźwięczny głos, a słowa wypowiadane we wspólnym języku akcentowała bardzo starannie, w efekcie brzmiały trochę sztucznie, ale i nie słychać w nich było obcego akcentu.
- Iris, pani - odpowiedziała cicho obecnie nie-rudowłosa, podając wymyślone wcześniej imię. Palce trzymała na tyle długo, aby kobieta mogła je oblizać jak chciała, a potem sięgnęła po następny owoc, aby znowu wyciągnąć go w stronę egzotycznych ust. Rauvquiri celowo obejmowała wargami jak najwięcej, wsuwała swój języczek między palce nim w końcu odbierała owoc. I przypatrywała się przy tym Iris swoimi oczami w barwie jasnej czerwieni. Wyraźnie badała jej reakcje. Lei spuściła nieśmiało i posłusznie swoje spojrzenie, posłusznie trzymając palce. Z ust wydobyło się jej ciche westchnienie, zaraz sięgnęła po następny owoc i czym prędzej - ale nie przyspieszając swoich płynnych ruchów, znowu podała swojej pani. Nie mogła powstrzymać powoli rosnącego podniecenia.
- A powiedz… Iris - drowka ostrożnie wypowiedziała nowe dla niej imię, wsłuchując się w to jak brzmi. - Jakiej to rozrywki mi dostarczysz? Śpiew? Taniec?
- Wykonam każde twoje polecenie, pani, a moje ciało ma dać ci uciechę. Nie jestem jednak najlepszą śpiewaczką - przyznała szczerze.
- Każde polecenie? - powtórzyła, a jej piękna twarz wykrzywiła się w bardzo niepokojącym grymasie.
- Każde, które nie narazi życia mojego, ani niczyjego innego - sprecyzowała odrobinę.
- Nie narazi… życia? - drążyła, bawiąc się rozmową niczym kot, który złapał mysz.
- Wolałabym też nie robić nikomu krzywdy… - szepnęła, celowo nie dodając nic o traktowaniu jej samej.
- Tylko wolałabyś? - zapytała jeszcze raz, ale nim dziewczyna zdążyła odpowiedzieć uniosła dłoń, by ją uciszyć. Najwyraźniej sama znudziła się tym łapaniem za słówka. Zamiast tego uważnie, taksująco obejrzała sobie sylwetkę Leileny. - Pochodzisz stąd? - zupełnie zmieniła temat, wskazując przy okazji palcem na winogrona.
- Urodziłam się w Halruaa, ale moi rodzice nie - wyjaśniła swoją jasną karnację i włosy najprościej jak się dało i trochę zgodnie z prawdą.
- Czy wy… - ucięła w pół zdania, jakby powstrzymując się przed użyciem jakiegoś słowa, dopiero po chwili kontynuując - ludzie, macie różną skórę tak jak włosy?
Panna Mongle stłumiła zdziwienie. Jak na dyplomatkę, to ta tu cholernie mało wiedziała o powierzchni. Albo udawała.
- Zależnie od regionu, różnimy się wzrostem, budową, kolorem skóry, włosów czy oczu. Ubiorem często także - posłusznie wyjaśniła Leilena, podając tak podstawową wiedzę, że nikt o zdrowych zmysłach nie uznałby tego za zdradzanie jakichkolwiek tajemnic.
- I twój kolor skóry nie przeszkadza ci w tym regionie? - ponaglająco wskazała owoce.
Lei posłusznie podała kolejne winogrono.
- Nie jest aż taki niezwykły, mniej niż włosy. Ale kobiety czasami zmieniają ich kolor. To nie przeszkadza, raczej zwraca uwagę.
- Nie pytam, czy wyróżniasz się wśród innych. Pytam, czy nie przeszkadza ci… pogoda - szukała chwilę abstrakcyjnego dla siebie słowa.
- Nie, pani. Bardzo lubię ciepło… - ostatnie słowa prawie wymruczała dotykając delikatnie winogronem ciemnych warg mrocznej elfki.
- Czyli wasz wygląd nie ma większego wpływu na to, jak radzicie sobie w różnych regionach? To chyba dobrze, bo przecież nikt z was nie pochodzi stąd. Za krótko żyjecie - drowka chyba jednak była poinformowana, skoro wiedziała że przez cały wiek kraina Halruaa znajdowała się na zupełnie innym planie multiwersum. Sama Lei urodziła się krótko po powrocie państwa do Faerunu.
Nie zamierzała dyskutować z drowką, nie po to tu była. Zdobyć informacje, ale skoro to byłą dyplomatka, to w ten sposób i przy tych okolicznościach nie mogła liczyć na coś pikantnego.
- Ciemniejszy kolor skóry lepiej sobie zwykle radzi na słońcu - poniewczasie zorientowała się, że przy drowach to nie działa. - Ale ja się już przyzwyczaiłam, w razie czego można się od niego osłonić.
- I bardzo dobrze - drowka przewróciła oczami. - Ale chyba powinnyśmy odłożyć tę rozmowę na inną okazję. W końcu robi się ciemno - spojrzała na zasłonięte kotarami okno - a to, jak mi tłumaczono, sygnał, że mamy rozpocząć pertraktacje.
Podniosła się z szezlonga i zwróciła się do siedzącego w ciszy drowa. Słowa były obce, ale w uszach Lei jakby nakładały się na nie halruaańskie odpowiedniki.
- Przynieś mi obrożę, synu. Nie chcę by moja służka mi uciekła.
- Do czego ci wogóle jest ten odpad, matko? - nawet gdyby Mongle nie rozumiała słów, z samego ich tonu mogłaby wywnioskować, że są nieprzyjazne.
- Nie odpad, synu, tylko służka. Sprzymierzeniec. Nie zapominaj po co tu jesteśmy - Tanor'Thith odparła karcąco, na czym rozmowa się skończyła. Mężczyzna posłusznie podszedł, trzymając w dłoniach skórzaną obrożę i smycz.
- Masz mnie bawić swoim ciałem, tak Iris? - kobieta wróciła do wspólnej mowy. - Chcę się przekonać, czy umiesz chodzić jak wytresowana jaszczurka.
Lei nie próbowała za wszelką cenę udawać, że nic nie rozumie, bo to mogłoby wyjść nienaturalnie. Zamiast tego przepuszczała te słowa przez uszy, śledząc wzrokiem swoją panią. I kiedy pojawiła się obroża, chętnie i posłusznie wyciągnęła szyję.
- Tak pani, będę pani zwierzątkiem - powiedziała gorliwie. Na co mroczna elfka zaśmiała się na głos.
- Wspaniała odpowiedź. Moje zwierzątko. Podoba mi się - odebrała smycz od syna i zaskakująco delikatnie założyła ją Leilenie. Skóra była doskonale wyprawiona i miękka, tak że w porównaniu z metalową, magiczną obrożą którą musiała jeszcze niedawno nosić w Akademii, tej Lei prawie nie czuła.
- Chodźmy zatem. Chyba nie wypada kazać czekać gospodarzom.
- Tak, pani.
Musiała hamować swoje podniecenie, które wcale nie dawało za wygraną, nawet przy świadomości tego za kogo ją mają. A może właśnie dlatego? Wiedziała jak chodzą zwierzęta, dlatego wcale nie starała się podnieść i podążyła za drowką na czworaka. Poniżenie na nią nie działało, było częścią gry i przyjemności. Skoro innych podniecało jej zachowanie, to znaczyło, że robiła to dobrze.
Mroczna elfka zatrzymała się zdziwiona.
- Przynajmniej zna swoje miejsce - stwierdził ze złośliwą satysfakcją mężczyzna w swoim języku. Jego matka miała najwyraźniej inny pogląd.
- Wstań - poleciła Tanor'Thith. - Nie traktujemy swych sprzymierzeńców jak bydła. A pobawić się w dzikie zwierzę możemy później.
- Tak, pani - Leilena posłusznie wstała i już na nogach podążyła za mroczną elfką. Bezwarunkowe posłuszeństwo. Przyszło jej na myśl, że kiedyś musi spróbować opornego. Może nie przy Nessalinie, ale była pewna, że trafią się jeszcze okazje.
 
Lady jest offline  
Stary 13-03-2019, 21:12   #47
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Tak, jak mówiła Aurora, w pertraktacjach w imieniu Halruaa występowała trójka mężczyzn. Dwóch niewątpliwie było czarodziejami, ale trzeci był nietypowy. Nosił więcej biżuterii niż drowka i równie chętnie odsłaniał ciało, w bardzo zresztą podobnym odcieniu.


1

Wejście do sali Rauvquiri prowadzącej jakby nigdy nic za sobą młodą dziewczynę, wzbudziło w halruaańczykach zdziwienie i pewne zmieszanie.
- Dziękuję członkom rady za tak dobrze ułożoną służącą - przemówiła mroczna elfka. - Doprawdy, chodzi za mną krok w krok.
I faktycznie podprowadziła Leilenę do stołu negocjacyjnego, ustawiając tuż za swym krzesłem. Drowi gwardziści zostali daleko z tyłu.
Ten najśmielej ubrany mężczyzna pierwszy odzsykał głos i jak się wkrótce okazało, był głównym negocjatorem.
- Poważnie podchodzimy do naszych zobowiązań, jeśli już się ich podejmiemy.
Pierwsza faza negocjacji była dla Lei wyjątkowo nudna. Same ogólniki, ładne słówka, do konkretu nikt się nawet nie zbliżał. Ani czego chciały drowy, ani czego oczekiwali magowie. Dowiedziała się tyle, że jej pani na jeden wieczór była wysoko urodzoną szlachcianką, reprezentującą kilka klanów z podziemnego miasta. A biedna Leilena tylko stała jak ten kołek. Na szczęście rozmowy zostały przerwane, gdy do sali weszli służący znosząc tace z jedzeniem. I to nie jedną, czy dwie. Przygotowano całą ucztę.


- Nie krępuj się Iris, zjedz z nami - zaproponowała nieoczekiwanie elfka, ściągając na siebie zdziwione spojrzenia magów. No kto to widział, by służba jadła z lepiej postawionymi? Nawet nie było wolnego krzesła po jej stronie stołu.
- Dziękuję pani, ale nie trzeba - szepnęła Lei, niezbyt sobie to wyobrażając.
- Na pewno? Nie masz na nic ochoty? - otoczyła rękami stół przed sobą.
- Tylko jeśli moja pani pragnie, abym jadła - odpowiedziała, nie wiedząc za bardzo do czego dąży drowka.
- Skoro tak skromnie odmawiasz - machnęła niezgrabnie dłonią, strącając na ziemię nóż. - Ojej, jak niezgrabnie z mojej strony. Podniesiesz go dla mnie? - spytała podejrzanie słodkim tonem.
- Oczywiście, pani - no tak, to już miało pewnie więcej sensu. Grała w jakąś grę, Leilena nie miała powodu, aby w tym nie uczestniczyć. Uklękła i podniosła nóż, podając go ostrzem w swoją stronę.
- Dziękuję. Ale chyba zsunął mi się też pierścionek. Nie widzisz go gdzieś? - nie zmieniła tonu, odebrała jednak sztuciec i odwróciła wzrok ku magom.
Coraz bardziej ciekawa do czego to dąży, posłusznie zaczęła szukać czegoś, co jak sądziła nie istniało. Na klęcząco, na czworakach sprawdzając wokół krzesła mrocznej elfki, która jakby nigdy nic zzuła jeden z pantofelków wyciągając stopę w kierunku dziewczyny. Sam gest był dla rudowłosej podniecający. Spróbowała wejść głębiej pod stół, aby móc swobodnie ująć stopę w dłonie i zacząć powoli masować tę jakże egzotyczną skórę. Rauvquiri nawet jej to ułatwiła, unosząc odrobinę połę obrusu.
- Czy do przyrządzenia tej uczty wynajęliście kucharzy, czy to wszystko wasza legendarna magia? - drowka zagaiła swobodniejszą część rozmowy nad stołem, pod stołem oddając się masażowi.
Kiedy tylko obrus nieco zasłonił Leilenę, ta z ochotą zbliżyła usta do stopy i wzięła w nie duży palec Rauv, zaczynając go wolno ssać, pieścić językiem i odrobinę drapać ząbkami, kiedy jej dłonie nieustannie pieściły śródstopie i piętę.
- Doprawdy, kucharzy? - rudowłosa słyszała ze swojej pozycji głównie jedną stronę konwersacji. - Wybaczcie, szanowni członkowie Rady. Myślałam, że nad dzieła rąk, magię cenicie sobie… wyżej - to ostatnie słowo z jakiegoś powodu powiedziała głośniej i z akcentem.
Lei jeszcze przez chwilę traktowała duży palec jak członka, nasuwając na niego usta i cofając je. Słysząc słowa porzuciła tę pieszczotę. Przesunęła językiem po całej długości stopy, kostce, a potem objęła łydkę dłońmi, jednocześnie podwijając materiał sukienki i wędrując ustami jeszcze wyżej.
- My? Zazwyczaj jesteśmy ostrożni w kwestiach jedzenia - mroczna elfka bezwstydnie rozłożyła nogi, by ułatwić do siebie dostęp i sama sięgnęła dłonią by podciągnąć suknię. - Tak to już jest w arystokratycznych królestwach. Ktoś dosypie trucizny do wina i liczy, że mu się wszystko… uda.
Oczywiście, że uda - pomyślała Lei, nie czując żadnych oporów przed podążaniem dalej. Z łydki na uda przesunęły się najpierw dłonie, a chwilę później usta i język, wędrujące po czarnej skórze. Zostawiały mokry ślad, nieustannie zbliżając się do łona. Już czuła jego zapach, jeszcze mocniej podrażniający zmysły i rozpalający żar. Widziała je, bowiem Tanor'Thith nie uznawała bielizny. Kontrast między jasno-różową szparką i gładką, czarną skórą był wspaniały.
- Skąd mamy wino? Wytwarzamy je, oczywiście. W Podmroku flora jest bardzo bujna, tylko trzeba umieć ją uprawiać. Podejrzewam, że tak samo jest tu, na powierzchni. Głównym napojem pozostaje jednak woda. Mamy podwodne rzeki, z których nasze sługi przynoszą je w dzbanach. Podobno jednak najprzyjemniej jest spijać ją… wprost...ze… źródła - pieszczoty już chwilę trwały. Ciekawe, czy mężczyźni zaczynali się już orientować co się działo?
Lei o to nie dbała. Była zbyt ciekawa, zbyt podniecona. Koniecznie chciała spróbować tej wody prosto z rzeki. Ciekawe czy nie była wyschnięta? Pokonała ostatnie centymetry i język przesunął się po wargach, wnętrzu i łechtaczce. Czy była taka sama jak inne? Tyle pytań, na które teraz otrzymywała odpowiedzi, badając uważnie szparkę mrocznej elfki swoimi ustami. Była miękka, jak na lud o reputacji groźnych morderców, ich ciała były bardzo delikatne. Do tego smakowała słodko i podobnie pachniała, trochę jak świeże owoce. Przez myśl dziewczyny przeszło, że jej pani przyszykowała się na tę okazję i skorzystała z jakichś kosmetyków. Było to całkiem prawdopodobne, to już przy pierwszym dotyku była mokra i gotowa.
- Słucham? - głos drowki stracił sporo na opanowaniu. - Ach tak, moja służka. Faktycznie jest tam bardzo długo. Iris - zamruczała. - Czy znalazłaś już mój skarb?
- Niewiele widzę, pani - oderwała się na moment, wiedząc jak przytłumiony jest jej głos. - Mam kontynuować poszukiwania?
Po zadaniu pytania nie czekała na odpowiedź. Przyssała się mocno do twardego czarnego guziczka, ssąc go i trącając językiem w momencie, kiedy pojedynczy palec wnikał w różowe wnętrze, korzystając z tej podziemnej rzeczki, która tu płynęła.
- Tak - jęknęła. - Nie ustawaj. Myślę, że jesteś… blisko - poleciła.
Jej uda drgały od wzbierającego podniecenia, ale podjęła dalszą rozmowę, rozkoszując się nie tylko pieszczotą, ale też atmosferą.
- Przy takich wodopojach jest zazwyczaj niebezpiecznie. Fauna naszych ziem jest drapieżna. Staramy się nigdy nie przebywać przy źródle w pojedynkę. Drowy są zawsze… co najmniej dwa.
Co najmniej. Lei sobie nie żałowała. Drugi palec dołączył prawie od razu jak dziewczyna wyczuła, że wnętrze jest na to gotowe. Czuła tak bardzo dokładnie jak mięśnie cipki je otulają, dają tak przytulne schronienie. Język kręcił szalone kółeczka na łechtaczce i panna Mongle wcale już nie trudziła się na powolność i delikatność. Trzeci palec dołączył, dociskając się z dużą siłą. Celowo robiła to szybko, aby wyraźnie słyszeć mokre odgłosy palcowanego otworka.
Drowka uderzyła dłonią o stół, w nieudanej próbie zapanowania nad sobą.
- Ależ nie, wszystko jest dobrze - zapewniła magów. - Bardzo dobrze. Zaraz, zaraz dojdę… do siebie.
Nie powstrzymywała się, dając się ponieść fali rozkoszy. A jej ciało chętnie dało temu dowód, zalewając palce i usta Leileny intymnymi sokami. Były słodkie i niemal gorące. Dziewczyna spiła część z nich. Jej podniecenie było na tyle duże, że pozwoliła reszcie pozostać na swojej twarzy. Była pewna, że błyszczy teraz od wilgoci. Wyjęła powoli palce, kiedy skurcze ustały i oblizała je.
- Chyba znalazłam, pani - powiedziała, ostrożnie wychodząc spod stołu, na co Rauv zareagowała dyskretnym wsunięciem w dłoń dziewczyny pierścionka. Te pozory niczego nie mogły ukryć. Lei widziała zawstydzone spojrzenia mężczyzn, którzy zupełnie nie wiedzieli co zrobić z tym czego byli świadkami.
- Och, dziękuję ci. Ale czymś się tam strasznie ubrudziłaś - mroczna elfka chciała jeszcze trochę przeciągnąć krępująca scenę.
- To przez ten obrus, było tam bardzo ciemno, pani. Powinnam się wytrzeć? - Lei bawiła się wcale nie gorzej od drowki.
- Pomogę ci - kobieta wzięła serwetkę a drugą dłonią przyciągnęła do siebie twarz Leileny, znacznie bliżej niż było to konieczne. Kiedy tak wycierała dowody swego orgazmu, dziewczyna mogła z bliska przyjrzeć się sygnałom jak wciąż jest podniecona. Skrawki materiału nie były w stanie ukryć zesztywniałych sutków, a jej policzki były zaczerwienione.
- O, już - zadecydowała Tanor'Thith, puszczając twarz służki. - Widzę, że panowie skończyli jeść. Możemy wracać do pertraktacji.
- Dziękuję, jest pani dla mnie bardzo dobra - podziękowała cicho Lei, ale nie tak cicho, aby nikt jej nie słyszał. Wyprostowała się i ponownie stanęła na swoim miejscu za plecami ciemnoskórej.
Drowka szybko podjęła kluczowe dla siebie tematy, nim krew magów mogła odpłynąć z ich penisów i trafić na powrót do głowy. Miasto T'lindhet znajdowało się pod ziemiami ludzkiego państwa Dambrath, które w krwawej rebelii obaliło rządy drowów i półdrowów. Poważnie nadszarpnęło to dobrobyt mrocznych elfów, które żyły z handlu. W powrocie Halruaa, Rauvquiri widziała dla swojego ludu możliwość otwarcia dróg handlowych przez Podmrok. Magiczne królestwo było izolowane łańcuchem górskim przed inwazjami i wymianą kulturową od królestw powierzchni, ale drowom nie zależało na ścisłych sojuszach politycznych, a jedynie na pieniądzach, a jakikolwiek plan inwazji podziemnymi tunelami był dla magów absurdalny i wogóle nie rozpatrywany jako zagrożenie. Drowy w zamian mogły zaoferować rzadkie magiczne komponenty i dzielenie się własną arkaniczną wiedzą.
Dyplomatka szybko osiągnęła wstępne zapewnienia od przedstawicieli Rady Starszych, nim ogłoszono półgodzinną przerwę. Kobieta wstała od stołu i wyprowadziła za soba na smyczy Leilenę. Już będąc na korytarzu, przyciągnęła dziewczynę bardzo blisko siebie i ściszonym głosem zagaiła rozmowę.
- Nie myślałaś o karierze w dyplomacji. Z tak zwinnym językiem daleko byś zaszła.
- Chciałabym, aby moje ciało i umiejętności stały się najwyżej cenionymi w tym kraju - szepnęła Leilena, częściowo zgodnie z prawdą. Zanurzyła się spojrzeniem w egzotyczne oczy mrocznej elfki.
- A myślisz, że przypadną też do gustu przyjezdnym?
- Taką mam nadzieję, ale to bardziej do ciebie należy odpowiedź na to pytanie, pani.
- Będę zatem musiała je wypróbować - uśmiechnęła się lubieżnie, błyskając zębami. Po księdze, którą czytała Lei, niemal spodziewała się, że będą to ostre kły, ale w rzeczywistości wyglądały tak samo, jak u Elory.
Kiedy tylko cała grupka dotarła do gościnnych pokoi, mroczna elfka ponownie usiadła na szezlongu, zaś jej syn stanął cicho pod ścianą. Milczący gwardziści pozostali na korytarzu.
- O jakich to umiejętnościach i walorach swego ciała mówiłaś?
- Wszystkich, które moja pani zechce wypróbować - odparła Lei, klękając ponownie przy nogach mrocznej elfki. - Służę całą sobą. Mogę swoją panią zadowalać dając lub oferując zabawę moją posłuszną osobą.
- W takim wypadku, moje zwierzątko, twoja pani życzy sobie masażu - ułożyła się wygodnie na plecach. - Gdyby coś ci w nim przeszkadzało, nie krępuj się usuwać przeszkody.
- Tak, pani.
Lei wstała, bowiem na klęcząco trudno byłoby masować, rozglądając się za czymś, czym dałoby się naoliwić ciało.
- Z olejkiem będzie przyjemniej - wyjaśniła.
- Synu, przydaj się na coś i przynieś mi moje kosmetyki - polecenie było wydane w ostrym, ale równocześnie śpiewnym języku drowów. Mężczyzna skrzywił się, ale bez słow protestu wypełnił polecenie, przynosząc Leilenie skórzany worek wypełniony fiolkami i słoiczkami. Milcząc, położył go u jej stóp.
Dziewczyna nachyliła się i otworzyła go, wyszukując to co ją interesowało i stawiając obok siebie, na oparciu. W pozycji na plecach wypadało zacząć od dolnych rejonów, podwinęła więc suknię mrocznej elfki, odsłaniając w ten sposób większą część nóg. Nałożyła olejek na dłonie i rozpoczęła od masażu stóp. I zaczęła wolno oraz w miarę delikatnie, próbując wyczuć preferencje swojej pani. Ta jednak przymknęła jedynie oczy i przeciągnęła się rozkosznie jak kotka. Miała taką gładką skórę… ciekawe, czy było to wrodzone u elfek, czy też jako arystokratka mogła sobie po prostu pozwolić na dbanie o każdy szczegół swojego wyglądu. Lei nie spieszyła się, ale też nie spowalniała. Dłonie ze stóp sprawnie przesunęły się na łydki, a potem uda. Nie miała w tym doświadczenia, ale relaksacyjny masaż nie potrzebował go aż tak dużo.
- Najwygodniej byłoby zdjąć suknię, pani, ale nie wiem, czy mamy na to czas.
W końcu przerwa była krótka. Miała być taka w każdym razie.
- Przecież beze mnie nie zaczną - odpowiedziała lekceważąco. - Zdejmuj, nie mam się czego wstydzić.
Przez uderzenie serca albo i dwa Lei zastanawiała się jak do tego podejść. Ostatecznie zaczęła podwijać sukienkę dalej, aż ukazały się biodra i łono ciemnoskórej. Wtedy się zatrzymała, wyciągając z nieśmiałym uśmiechem dłonie do pomocy w tym, co potrzebowała od elfki.
- Mogę panią prosić delikatne uniesienie się?
- Dobrze - odparła, kładąc stopy na siedzisku i unosząc biodra w górę. Pozycja ta tylko podkreśliła jej zgrabne nogi. Leilena natychmiast to wykorzystała, przesuwając materiał najwyżej jak się dało w tej pozycji.
- Dziękuję, pani - uśmiechnęła się szerzej, przyjaźnie, tak jak umiała. Znów nawilżyła dłonie i tym razem wylądowały na biodrach, masując je i powoli przesuwając się na talię i brzuch.
- Myślałam, że mnie po prostu rozbierzesz - stwierdziła, trochę rozczarowana. - Co, jeśli usmarujesz mi ubiór?- Miałam zamiar za chwilę, kiedy wsparuję w swoją panią kolejną porcję olejku - wyjaśniła Lei,
nie przestając nawilżać ciała mrocznej elfki. Kiedy uznała, że dłonie ma czyste, sięgnęła znów do sukienki i tym razem ściągnęła ją zupełnie ze swojej pani, odsłaniała piersi i nie mogąc się powstrzymać, aby na nie nie spojrzeć.
- Tak jest znacznie swobodniej - mruknęła z zadowoleniem, otwierając swe czerwone oczy i spoglądając na swą służkę. - Na co się patrzysz? - zapytała, ale bez nagany. Wprost przeciwnie, jej ton był zachęcający. Miała takie smukłe ciało. Jej piersi były nie większe niż u Leileny… no, akurat teraz były nawet mniejsze po ingerencji lady Aurory. Róż sutków mocno odcinał się na tle hebanowej skóry. Podobny efekt wywierała szparka, którą Tanor'Thith bezwstydnie eksponowała rozchylając nogi. Nie miała ani jednego włoska poniżej szyi, jedynie łaknącą dotyku skórę.
- Jest pani nieskazitelnie piękna, dziękuję, że mogę dotykać i pieścić pani ciało - odpowiedziała szczerze Lei, ponownie nawiżając dłonie i tym razem zaczynając od brzucha, lecz szybko zsuwając się ku intymnym fragmentom, w które także zaczęła wmasowywać olejek. Powoli i z namaszczeniem.
- Yhmm… - drowka nie przestawała mruczeć. Dziewczyna wyraźnie czuła i widziała, jak pewne partie jej ciała się odprężają, za to inne… nabierały gotowości na coś więcej. - A co z twoim ciałem Iris?
- Jest dla pani i dla wszystkich, którym pani pozwoli - odparła bez wahania, sunąc teraz w górę, po brzuchu prosto na piersi drowki, które także zaczęła delikatnie masować. Elfka od razu wyprężyła się, jakby chcąc wyeksponować biust, oddać się pieszczocie tak bardzo, jak tylko się dało.
- Dla wszystkich… - powtórzyła cicho, zerkając na chwilę w bok, na milczącego jak grób drowa.
- Tak, pani, moje ciało je w pełni do pani dyspozycji, nawet jako zabawka dla innych - głos Leileny zdradzał podniecenie dziewczyny, które to pogłębiało te deklaracje. Dłonie powoli pieściły i masowały biust kobiety, skupiając się na nim dłużej niż na innych rejonach ciała.
- Nie lubię się dzielić… Wolę się najpierw tobą nacieszyć, moja zabawko. Obnaż się - nakazała z pożądaniem.
- Tak, pani.
Zaczęła podwijać swoją sukienkę, zostawiając na razie bawienie się zapięciami. Odsłaniała najpierw nogi, biodra, brzuch i piersi, ściągając bez wstydu ubranie i stając zupełnie nago przed swoją panią. Musiało jej się spodobać to, co zobaczyła, uśmiechnęła się bowiem i oblizała sugestywnie wargi.
- Wiele z was ma takie duże piersi? - spytała.
- Wielkości są bardzo zróżnicowane. Są kobiety z większymi, sporo także ma bardzo małe - pośpieszyła z wyjaśnieniami, ujmując swój pełny biust w dłonie i prezentując go drowce.
- Chcę go poczuć na swym ciele… - mruknęła. - Masowałaś już kogoś swoimi cyckami, zabawko?
- Jeszcze nigdy, pani, ale bardzo chętnie uczynię to dla ciebie - od razu nałożyła olejek na dłonie, wmasowując go w swój biust i nie każąc długo czekać nachyliła się, opierając piersi o ciemne ciało. Czuła jak twarde sutki wbijają się w skórę i powoli zaczęła się poruszać, ocierając się o brzuch, ale także częściowo o półkule mrocznej elfki. Ta nie zamierzała sobie żałować i od razu wyciągnęła własne dłonie by badać ciało swej służki. Przynajmniej z początku ograniczała się jednak do jej policzków, szyi i ramion. Dziewczyna pomagała sobie dłońmi, aby ograniczyć trochę ruchy piersi i w ten sposób coraz mocniej opierała się o swoją panią, masując jej ciało. Piersi, brzuch, zjechała nawet niżej, na uda, zahaczając jednym z sutków o łono. I zaraz wróciła wyżej, aby pani mogła bez przeszkód dotykać jej nagiego ciała.
- Więcej… - mruknęła, rozkładając nogi jeszcze szerzej. - Chcę twojego języka. A jeśli będziesz dobra, to może pani dogodzi również tobie - kusiła.
Lei ponownie nie zamierzała pozwolić jej czekać. Stojąc ciągle tuż przy kobiecie nachyliła się mocno, obniżając głowę między uda drowki. Ciężkie piersi oparły się o brzuch, a usta przywarły mocno do łona, obejmując je sobą i ukrywając język, który od razu zaczął ruszać się, kręcąc kółka po twardej łechtaczce.
- Właśnie tak… dobre zwierzątko - dziewczyna poczuła, jak dłoń Rauv obejmuje i ściska mocno jej pośladek. - Smakuje ci twoja nowa pani?
- Ma pani pyszną cipkę - Lei nie kontrolująca w pełni swojego podniecenia wydyszała do odrywając się jedynie na moment. Zaraz wróciła do swojego zajęcia, z łechtaczki przesuwając się też w dół, zbierając soki z wejścia w różowy tunel i okalających go warg.
- Szkoda, że nie widziałaś min swoich rodaków, gdy byłaś pod stołem. Nie wiedzieli co zrobić z oczami, ani uszami - zaśmiała się do własnego wspomnienia, a potem jęknęła gdy Lei trafiła języczkiem w czuły punkt. W spazmie przyjemności przesunęła mocno paznokciami po wypiętym tyłeczku służącej, która jęknęła prosto w słodką szparkę, zagłębiając na chwilę język do środka i wyjmując kilka razy. Zaraz wróciła do tego wrażliwego punktu, a potem znów na łechtaczkę. Zmieniała miejsca co chwilę, czekając aż drowka zacznie się zbliżać do orgazmu, aby wtedy w pełni skupić się wyłącznie na twardym guziczku.
- Pani jest… bardzo zadowolona - mruknęła z uznaniem ciemnoskóra kochanka. - Chodź do mnie, chcę sprawdzić jak ty smakujesz - nakazała.
- Jak pani mnie chce? - zapytała cichutko dziewczyna, unosząc się z mokrą twarzą, której ponownie nie wycierała.
- Usiądź mi na twarzy - wydała polecenie. - Skończysz mnie zaspokajać później.
- Mogę to robić siedząc na twarzy swojej pani - wyszeptała podniecona Lei, wdrapując się na kobietę i przekładając nogę przez to hebanowe, piękne ciało. Opuściła się wprost na usta, czując jak soki kapią w nie prosto z przepełnionej pożądaniem dziurki, ale jednocześnie sama się nachylała znowu, aby zanurzyć głowę między uda swojej pani.
- Nie - zakazała krótko drowka. - Chcę się skupić.
Nie przyssała się od razu do domagającej się atencji kobiecości dziewczyny. Zaczęła całować skórę wokół niej, o milimetry od wilgotnych warg.
- Jesteś mokra - rzuciła lekko. - Bardzo mnie zmoczysz, jeśli dam ci spełnienie?
- Zawsze bardzo się moczę, przepraszam, pani - dziewczyna wyprostowała się odrobinę, nie chcąc, aby szparka kusiła zbyt mocno zapachem i wyglądem. Westchnęła czując pocałunki, ale powstrzymała ruchy bioder. Widziała w nowej pozycji, jak drow usilnie wpatruje się we własne buty. Jego matka zupełnie nie przejmowała się jego obecnością, mocno sobie folgując, ale dla niego było to co najmniej krępujące.
- To dobrze. Lubię mokre - wyznała, sięgając w końcu jej kwiatu. Wsuwając końcówkę języka między wargi i sunąc wzdłuż nich, smakując ją. Dłońmi na przemian masowała pupę i uda Leileny, chyba nie mogąc się zdecydować, które woli.
Służka jęknęła głośno, czując strumyczek soków podążający tunelem wprost do wyjścia. Podniecenie rosło w niej od tak dawna, że teraz była tam wyjątkowo wrażliwa.
- Dziękuję… pani… - stękała, nie zwracając zupełnie uwagi na syna swojej pani. Oparła się dłońmi o szczupłą talię elfki, starając się nie stymulować za bardzo, lecz nie mogąc się powstrzymać przed lekkim pocieraniem czarnej skóry.
Dyplomatka wwierciła się jeszcze głębiej, chętnie przyjmując podniecenie swej zabawki. Wkrótce jednak wycofała się i zamiast tego objęła ustami jej łechtaczkę, ssąc i trącając ją językiem. Lei dyszała i jęczała, nie mogąc już powstrzymać delikatnych ruchów bioder i paznokci samoistnie wbijających się w ciemną skórę. Ciekło z niej ciurkiem, białawe soki wypływały ze szparki wprost na twarz egzotycznej kochanki. Zaczęła drżeć, wszystko w niej tężało, a plecy odginały się w łuk. Zamilkła nagle, cicho jedynie posapując i starając się powstrzymać nadchodzącą falę jeszcze przez chwilę. Im dłużej to robiła, tym więcej potem było soków, których przecież chciała drowka. Wreszcie nie mogła już dłużej. Głośnym krzykiem oznajmiła ogazm, mając nadzieję, że rozkurczające się mięśnie wyrzucą wystarczająco płynów jak na gust jej pani.
- Grzeczna zabawka - zaśmiała się Rauv, lecz szybko musiała skupić się na spijaniu dowodów rozkoszy, żeby w nich nie utonąć. Jedynie okrzyk Leileny zagłuszał obsceniczne odgłosy lizania i siorbania. Gdy szczyt przyjemności minął, mroczna elfka delikatnie zepchnęła z siebie kochankę. - Tego było mi trzeba - stwierdziła, zlizując długim językiem ślady wokół swych ust. Mimo to, cała jej broda i policzki wciąż lśniły. - Myślisz, że potrafisz odpłacić mi się tym samym?
- Pragnę sprawić ci przyjemność, pani. Lizać, ssać i zagłębiać się w najpiękniejszą szparkę, sprawić by moja pani spłynęła sokami - deklarowała z zaangażowaniem ciągle dysząca Leilena, stojąc obok drowki. - Mam to zrobić w tej pozycji, czy pragnie się pani inaczej ułożyć?
- Zrobimy to inaczej - stwierdziła po krótkiej chwili, wstając z gracją z szezlonga. - Chcę cię widzieć na kolanach, jak mi wiernie służysz. W końcu kto to widział, żeby zwierzątka chodziły wyprostowane - uśmiechnęła się znowu, rozstawiając szeroko swoje długie nogi.
Lei klękała powoli, posłusznie, patrząc wiernie w oczy swojej pani. Kiedy już znalazła się na kolanach, położyła dłonie na ciemnych udach i przesunęła nimi po aksamitnej skórze. Usta same podążyły w stronę łona, które objęła wargami, przywierając szczelnie i zbierając zgromadzone tam soki swoim językiem. Drowka wplotła palce w jej włosy, kierując jej ruchami - wyżej, wolniej, intensywniej. Drobne szarpnięcia, ukłucia bólu przekazujące wolę arystokratki, która nie przestawała wpatrywać się w swoją służkę.
- Synu, ile zostało nam jeszcze tej przerwy? - spytała w swoim języku.
- Zgodnie z planem, tylko parę minut - odpowiedział cicho.
- W takim razie przygotuj mi grzebień i ręcznik. Będę musiała się przyszykować - a już w języku powierzchni zwróciła się do Lei. - Potrzebuję skończyć szybko, postaraj się.
Dziewczyna nie zamierzała więc oszczędzać mrocznej elfki. Przyssana do łechtaczki trącałą ją językiem w zawrotnym tempie, nawilżając mocno swoją śliną i jednocześnie wsunęła do pochwy dwa palce, poruszając nimi w podobnym tempie co językiem. Tanor'Thith co prawda utrzymywała władczą postawę, ale w gruncie rzeczy była bardzo rozpalona zabawami z Leileną i wkróce doznała silnego orgazmu. Soki wprost z niej trysnęły, oblewając twarz dziewczyny, a kolana ugięły się tak mocno, że musiała wesprzeć się na ramionach klęczącej kochanki.
- Tego mi było trzeba. Chyba zaczynam cię lubić, Iris - skomplementowała, po czym jakby nigdy nic wzięła od syna przyszykowany ręcznik i otarłą z twarzy soki Lei. - Masz jakiś pomysł, jak rozpraszać twoich szanownych władców? - zapytała lekko, podchodząc do lustra.
- Moja sukienka ma zapięcia, pani. Można je rozsunąć - zasugerowała. - Wtedy nie będą patrzeć tylko na twoje piękne piersi.
Nie poszła jednak po strój, czekając na polecenie.
- Podoba mi się ta sugestia. Możesz śmiało ją zrealizować - poleciła, rozczesując zmierzwione w trakcie seksu włosy. - Samców tak łatwo rozproszyć…
- Tak, pani - trudno powiedzieć, czy mówiła o samcach czy poleceniu. Poszła po sukienkę i włożyła ją na siebie. Powoli rozsunęła oba zapięcia, jedno uwalniało na razie nogę do połowy uda, drugie lekko ukazywało zarys dolnej części jednej piersi. Tu się na razie zatrzymała. - Jak bardzo mam rozsunąć?
- Co? - kobieta była skupiona na poprawkach swego wyglądu. - No, na tyle by uszło to przy stole negocjacyjnym. Nie wiem na ile sobie tutaj pozwalacie. Nie wiedziała, czy udawała, że nie wie? Lei trochę to zastanowiło, szczególnie przy uwzględnieniu tego jak wyglądała suknia Rauv. Przesunęła oba rozpięcia jeszcze trochę, ale tak, aby nie ukazywać nic oczywistego. Wciąż musieli się domyślać czy ma na biodrach jakiś skrawek bielizny czy nie. A u góry sprawdziła, czy oba sutki są zasłonięte, bo boki piersi chętnie pokazała.
Rauv tymczasem zdążyła się już doprowadzić do porządku i była gotowa wrócić do dyskusji przy stole. Nie omieszkała się jednak uważnie przyjrzeć służce.
- Przy takim wyglądzie na pewno będziesz ich rozpraszać. Kto wie, może nawet ja znowu będę musiała coś zgubić pod stołem - rzuciła, uśmiechając się lubieżnie.
Chwilę później obie kobiety były już na sali, przy czym w drodze Lei zauważyła, że syn jej pani poruszał się jakoś wyjątkowo sztywno i bez gracji. Jakby uwierały go jego własne spodnie.


__________________________
1 - grafika autorstwa markothesketchguy
 
Zapatashura jest offline  
Stary 15-03-2019, 22:37   #48
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Drugi etap pertraktacji okazał się bardziej wyrównany.. Przedstawiciele Rady dociekali, co konkretnie mogło im zaoferować miasto mrocznych elfów - rasy, która słynęła ze swych kapłanek, nie czarodziejów. Żadną przy tym tajemnicą nie było to, że halruaańczyków niewiele obchodził świat za otaczającymi ich krainę górami, jeśli nie mógł pochwalić się wyjątkową magią. Tanor'Thith zwlekała z udzieleniem odpowiedzi, w końcu uciekajac się do wykorzystania swojej służki.
- Iris, mogłabyś mi nalać wina? - spytała, wyciągając w jej kierunku dłoń z kielichem.
Dziewczyna natychmiast podniosła dzban i nachyliła się - za bardzo jak na potrzeby tej czynności - dzięki czemu piersi zawisły swobodnie pod materiałem. Jedna prawie wypadła na wierzch przez rozcięcie, sutek mignął przez chwilę. Skoro rada ją w to wpakowała, to niech sobie z tym radzi. Nalała wina drowce i ponownie się wyprostowała. Piersi trochę się przy tym przesunęły, ale nie poczyniła żadnych stań, aby je poprawić. Zresztą, miała na głowie co innego - delikatną, kobiecą dłoń, która wsunęła się pod jej suknię i zaczęła gładzić wewnętrzną część jej uda.
- Dziękuję - powiedziała jakby nigdy nic drowka.
- Wszystko dla mojej pani - szepnęła Lei w odpowiedzi, nie próbując nic robić z dotykającą jej dłonią, która pozwalała sobie na coraz więcej, sunąc szybko w górę i zaczynając ocierać się o wargi służki.
- Szanowni panowie patrzą na magię przez pryzmat Mystry - drowka podjęła przerwany wątek. - Ale przecież Splot nie różni się tak bardzo od pajęczyny…
Lei stanęła w lekkim rozkroku, praktycznie bezwstydnie. Jej noga dzięki tej pozycji ukazała się w całej okazałości, a dziewczyna cicho westchnęła. Mroczna elfka wykorzystała sytuację i bez ostrzeżenia wsunęła w szparkę panny Mongle dwa paluszki.
- Mamy zresztą innych bogów niż Lolth. W pajęczynie naszego panteonu kryją się tacy, którzy aktywnie, choć skrycie, patronują magii. Na przykład dzikiej.
Mężczyźni byli… rozproszeni. Szczególnie ten frywolnie ubrany nie przegapił tego, co działo się z blondwłosą służącą. Może dlatego uwaga o dzikiej magii, która od powrotu z Abeiru, innego planu, była źródłem mocy wielu magów, poruszyła ich bardziej niż powinna? Tak czy siak, w Lei poruszało się coś zupełnie innego. Zaczęła szybciej i trochę głośniej oddychać. Jej tunel wypełniony był gęstymi, lepkimi sokami, które palce wypychały na zewnątrz. Ciasna szparka zaciskała się na dwóch intruzach, a dziewczyna z trudem zachowywała wyprostowaną postawę. Mimo to bezwstydnie patrzyła to na radę, to na swoją panią.
Drowka pieściła swoją służkę powoli, chciała utrzymywać ją w stanie podniecenia, ale nie potrzebowała sceny wybuchowego spełnienia. I szło jej to bardzo sprawnie. Zatrzymywała się, by dać jej trochę ochłonąć, po czym wznawiała ruchy. Cały czas przy tym kontynuowała rozmowę, która znowu toczyła się po jej myśli. W efekcie, chyba ku zdumieniu samych magów, Halruaa zgodziło się na wymianę handlową i pierwszą, próbną karawanę z Podmroku. Rauvquiri opuściła salę bardzo zadowolona, a Lei bardzo podniecona.
- Wspaniale się spisałaś Iris - pochwaliła ją nawet mroczna elfka, gdy kolejny raz tego wieczora... a w praktyce już nocy, przemierzały korytarze posiadłości. - Możesz nawet prosić o nagrodę.
Podniecenie podnieceniem, ale bycie szpiegiem także miało w sobie pikantną nutkę. Rozbudzona ciekawość Lei oraz słabość rady magów sprawiła, że dziewczyna chciała dowiedzieć się więcej o tym, co tu się wydarzyło.
- Chciałabym jeszcze przez chwilę pozostać twoją służką, pani - wypowiedziała życzenie, mając nadzieję, że dzięki temu kobieta się z czymś nieopatrznie zdradzi przy okazji na przykład rozmowy z synem. Mała nadzieja, ale zawsze coś, a póki co bycie w jej służbie okazywało się samą przyjemnością.
- Ależ Iris, to żadne życzenie. Mam cię na całą noc - wyjaśniła. - I niech ci nawet przez głowę nie przejdzie, że ja będę spać - oblizała sugestywnie usta.
- W takim razie nie potrzeba mi niczego innego, pani - odparła posłusznie służka, mając nadzieję, że zaklęcia wytrzymają tyle czasu.
- Doskonale wytresowane zwierzątko - mruknęła z zadowoleniem kobieta.
Kiedy tylko ponownie weszły do pokoju gościnnego, Tanor'Thith zrzuciła z siebie ubranie, zostawiając je na podłodze… przynajmniej na chwilę. Kazała bowiem synowi odłożyć je równo na łóżko. Sama wolała zabawić się rozmową.
- Powiedz mi, Iris, czy faktycznie trenowali cię w roli służącej? Czy po prostu tak podobają ci się kobiety? - położyła dłoń na ramieniu Leileny, obchodząc ją powoli dookoła.
- Jestem po to, aby służyć, pani - odparła dyplomatycznie dziewczyna. - A kiedy coś robię, robię to z chęcią i całą sobą.
- To się dobrze składa, bo cała mi się podobasz - dłoń szybko zmieniła miejsce, chwytając Leilenę mocno za pupę. - Ale chyba będę musiała się tobą podzielić. Widzisz, mój syn będzie kontynuował nudne elementy pertraktacji. Taryfy, koszty i tak dalej. A teraz chyba myśli tylko o jednym - drowka przywarła do pleców dziewczyny i złapała zębami jej ucho.
- Jestem do waszej dyspozycji - szepnęła nieśmiało Leilena, wzdychając kiedy poczuła zęby mrocznej elfki. Lekko, ale wyczuwalnie zadrżała, starając się nie myśleć o tym, co miało się wydarzyć.
Drow starał się nie patrzeć w kierunku kobiet, ale daleki był od stoicyzmu. Nerwowo przenosił ciężar z nogi na nogę.
- Masz taki wyćwiczony języczek - szeptała dalej Rauv. - Zaprezentuj mu, jak z niego korzystasz - pchnęła dziewczynę w kierunku syna.
- Tak, pani - Lei skinęła głową i bez ociągania się ruszyła w kierunku drowa. Nie patrzyła mu w oczy, starając się być uległą każdym ruchem. Skoro traktował ją jak przedmiot, to chciała być dla niego przedmiotem. Klęknęła przed nim i od razu zajęła się odsupływaniem jego spodni. Co dziwne, wzdrygnął się przy tym, choć nie odgonił dziewczyny. Pozwolił jej obnażyć swoją całkiem już nabrzmiałą męskość. Nie była ani bardzo duża, ani mała. Taka w sam raz, można by powiedzieć, ale na jej korzyść przemawiało to jaka była w dotyku. Może było to rodzinne u Tanor'Thith, ale jego skóra była bardzo miękka, niemal aksamitna.
- Każesz mi spółkować z czymś z powierzchni? - prychnął lekceważąco mroczny elf nad głową Leileny, w tym swoim śpiewnym języku.
- Na spółkowanie z drowką nie licz. A ta kobieta jest bardzo utalentowana. Poza tym obrażasz mnie, jeśli myślisz że nie widziałam z jakim pożądaniem na nią patrzyłeś - wzięła ją w obronę dyplomatka.
Cóż, te spojrzenia akurat Lei musiała przegapić. A teraz dodatkowo ignorowała rozmowę, której przecież zupełnie nie rozumiała. Takie chciała, aby odnieśli wrażenie. Niezrażona otworzyła usta i przyjęła w nie żołądź twardego penisa. Język zatoczył na nim kółeczko, kiedy wsuwała go sobie coraz głębiej, delektując się jego aksamitnością. Nie używała do tego rąk, wyłącznie ust. Był już wilgotny od własnych płynów, a jego jądra mało nie pulsowały chcąc wyrzucić z siebie nasienie. Jego ciało nie było w stanie kłamać, choć wciąż z powodu jakiegoś głupiego uporu stał jak gwardzista na służbie.
- Możesz go dotykać gdzie chcesz - zachęciła dyplomatka. - A jeżeli dalej będzie się tak opierał, to po prostu odejdzie z niczym.
Leilena nie chciała go dotykać dłońmi, właśnie żeby przedłużyć tę “torturę” jaką zadawała ustami. Nasuwała się głęboko, aż do samego gardła, dawała mu poczuć jak tam jest. I cofała głowę, pracując niezbyt śpiesznie, ale systematycznie. Członek zaraz zaczął błyszczeć od ilości używanej przez nią śliny. Palcami jednej dłoni delikatnie ujęła jądra, masując bardzo delikatnie, koniuszkami paznokci, starając się je nieustannie stymulować. Okazało się, że to wystarczyło, by przelać czarę. Dziewczyna zdążyła poczuć jak drży zanim zanim doszedł w jej ustach, czy raczej dochodził. Nie był to krótki wybuch, raczej seria eksplozji, jakby zbierał w sobie nasienie od długiego czasu. Podejrzewała, że skoro matka tak kontrolowała całe jego życie, to seks nie był tu wyjątkiem. Może i uważał ją za jakiś odpad, ale długiego braku ulgi nie dało się ukryć. Lei zamarła, trzymając w ustach główkę czarnego członka i przyjmując z oddaniem nasienie do swojej buzi.
- Hahaha, tylko tyle wytrzymałeś? - Tanor'Thith ani trochę nie powstrzymywała się od śmiechu. - Kapłanki oćwiczyłyby cię batem. Powinieneś być wdzięczny tej niewolnicy.
Drow czuł jednak tylko wstyd i gniew. Brutalnie odepchnął od siebie Leilenę i podciągnął spodnie. Uniósł dłoń, jakby miał jeszcze uderzyć blondwłosą, ale jedynie wykonał jakiś skomplikowany gest palcami.
- Idź już. Masz wynegocjować korzystne warunki, ale jeśli będą się opierali, kontakt z powierzchnią jest ważniejszy niż zysk - nakazała mroczna matrona.
- Tak, matko - wycedził jedynie przez zęby i wyszedł na korytarz.

Leilenie oczywiście nie było go żal. Połknęła wszystko co jej dał, jak zawsze ciekawa smaku nasienia różnych ras i odwróciła się w stronę drowki, ciągle udając, że kompletnie nie wie, co do siebie mówią. Patrzyła na kobietę szeroko otwartymi, ufnymi i oddanymi oczami.
- Dlaczego wy nie trzymacie swoich samców tak krótko? - zagadnęła lekko dyplomatka, ani trochę nie wzruszona niezadowoleniem własnego syna. Zamiast się przejmować, nalewała sobie wina.
- Bo niektóre z nas lubią im ulegać - dziewczyna odpowiedziała po krótkim zastanowieniu. - Tak jest również ciekawiej. Wiele z nas lubi też inne sposoby dominacji, poprzez zakazane, dawkowane lekko owoce.
- Samców należy trzymać krótko - powtórzyła z przekonaniem Rauv. - Ale zainteresowałaś mnie zakazanymi owocami. Co masz na myśli?
- Chodzi o przedstawianie siebie, jako zakazanego owocu, którego nie mogą mieć - wyjaśniła swoją wizję tego porównania. - Ale i tak będą do niego dążyć i robić wszystko, aby go dostać.
- Tutaj się to nie sprawdzi. Ja mogę cię mieć jak tylko zechcę. Na przykład teraz zastanawiam się jak przetestować te wszystkie ochronne zaklęcia, które na sobie masz - oznajmiła, zdradzając swoją wiedzę o zabezpieczeniach Leileny.
Rudowłosa nie zdziwiła się, w końcu sama pani rektor mówiła, że to na pewno zostanie odkryte, dlatego wśród tego wszystkiego łatwiej ukryć co nieco.
- Ja jestem tylko służką, pani. Lubię dawać. Kocham ulegać. Ale wśród mojego ludu kobiety są bardzo różne - nie odrywała spojrzenia od drowki.
- Taka posłuszna… Ciekawe, czy da ci się to posłuszeństwo wybić z głowy? - zastanowiła się na głos Rauvquiri, przemierzając pomieszczenie nagle ożywionym krokiem i przeszukując swoje rzeczy. Po chwili z pełnym satysfakcji uśmiechem wyjęła bicz. - Niby byłaś grzeczna - stwierdziła odwracając się do dziewczyny - ale u nas to nie gwarantuje żadnej nagrody.

Lei mimowolnie zadrżała, widząc co bierze w dłonie kobieta. Czy wcześniej hamowała się ze względu na obecność syna? Pewnie nie. Prędzej ze względu na negocjacje same w sobie. Brutalna, egzotyczna kultura drowów. Oprócz delikatnego ukłucia strachu dziewczyna poczuła znacznie intensywniejszy dotyk podniecenia.
- Będę posłuszna aż do końca, pani… - szepnęła, trochę dramatycznie. Ale czyż tak efekt nie stawał się lepszy?
- To bardzo dobrze, bo Nefryt nie lubi nieposłuszeństwa - drowka zwinęła swą broń. W końcu gdyby okaleczyła swą służkę, negocjacje mogłyby się nie powieść. To jednak wcale nie uspokoiło Lei, bo zobaczyła dlaczego kobieta nadała swemu biczowi imię - kończył się zieloną głową węża! Ostatnia iskra nadziei, że to tylko ozdoba prysła, gdy wąż otworzył oczy i wysunął rozdwojony język. - Posłusznych nie gryzie, chyba że mu każę.
Dziewczyna patrzyła na to z szeroko otwartymi oczami. Tak jak od początku, nie grała tu płaczki błagającej, aby jej nie robić krzywdy, a posłuszną, chętną służkę.
- Chciałabym sprawić swojej pani jak największą przyjemność. Zbijesz mnie, moja pani? Proszę. Chciałabym zobaczyć przyjemność w pani oczach, kiedy będę pejczowana…
Rauvquiri nie trzeba było prosić ponownie. Naga, władczo wyprostowana zaczęła leniwie kręcić swą bronią, obchodząc dziewczynę dookoła. Pierwsze uderzenie przyszło bez ostrzeżenia, lei poczuła jak zapiekł ją uderzony pośladek. Z piersi wyrwał się jej okrzyk zaskoczenia raczej, nie bólu. Jakimikolwiek zaklęciami wspomógł ją Theoduin, sprawiały się bardzo dobrze. Kolejny raz spadł na jej plecy i tym razem mogła poczuć suchą i chłodną, wężową skórę. Drowka kontynuowała swój obchód z nieprzyjemnym, sadystycznym uśmiechem. Pejcz świsnął głucho uderzając w poprzek pełnego biustu. Tym razem zabolało, choć pewnie znacznie słabiej niż mogło.
Lei nie chciałaby czuć tego z prawdziwą siłą. A jeszcze bardziej nie chciałaby mieć po tym stałych śladów. Krzyknęła, tym razem już w pełni wchodząc w rolę. Spodziewała się, że drowka tego oczekuje. Dziewczyna wsiąkała w tę grę, dawała przyjemność swoimi reakcjami. Czuła jak rośnie jej podniecenie.
Mroczna elfka wciąż chodziła wokół swej “ofiary”, kusząc ruchem bioder i unoszącym się w oddechu biustem. Nagle leniwym ruchem przerzuciła końcówkę swego bata przez ramię Lei i przywarła do jej pleców.
- Plotki o waszych magicznych talentach wytrzymują starcie z rzeczywistością - szepnęła, odsuwając blond pukle z ucha dziewczyny. - Ale tak przyjemnie przy tym krzyczysz, że Nefryt może cię nawet nagrodzić - zaśmiała się, a wąż jakby zareagował na słowa swej właścicielki. Zaczął pełznąć w kierunku pokaźnych piersi Lei, zupełnie sam, żywy i tak bardzo realny. Gładkie łuski zsunęły się po ramiączku sukni i głowa zaczęła wsuwać się w odsłonięty dekolt.
Podniecenie Lei rosło w błyskawicznym tempie, kiedy poczuła jednocześnie ciało mrocznej elfki oraz tego magicznego węża, sunącego po jej ciele. Jęknęła mimowolnie, śledząc wzrokiem główkę. Biodrami poruszyła samoistnie, delikatnie, stymulując nimi drowkę, o którą się ocierała. Gad wpełzał dalej i dalej, zaczynając owijać się wokół jednej z piersi. Na tym jednak nowe doznania się nie kończyły - wąż wysunął długi, rozdwojony język, którym badał dziewczęcą skórę.
Drowia matrona nie pozostawała przy tym wcale bierna.
- Czemu wypinasz tyłek na swoją panią? Mało ci klapsów? - warknęła, ale nawet nie siliła się na pozory gniewu. Niemniej uderzyła pupę Leileny całkiem mocno.
Dziewczyna jęknęła tak, że nie było najmniejszej wątpliwości, że był to odgłos czystej rozkoszy.
- Dominuj mnie, pani. Rozkazuj mi - szeptała, pozwalając na wszystko. I chcąc tego. Wąż na gołej skórze powodował dreszcze i gęsią skórkę. Sutki sterczały mocno, stwardniałe z emocji, a aureole wokół nich ściągnęły się mocno w podnieceniu.
- Rozbieraj się - rozkazała zatem, szarpiąc za bat. Nefryt zasyczał, ale posłusznie wyślizgnął się spod materiału wracając do swej pani. - Mam ochotę oćwiczyć twój tyłek.
Wystarczyło kilka ruchów, aby wykonana z delikatnego materiału suknia spłynęła po ciele dziewczyny i zatrzymała się dopiero na posadzce. Lei zrobiła krok do przodu i już była zupełnie naga i nieskrępowana.
Czarnoskóra elfka od niechcenia smagnęła ją batem, nawet nie bolało.
- Musisz się dla mnie wypiąć - nakazała. - I rozstawić nogi. Hmm… możesz oprzeć się o szezlong.
Lei spełniła to polecenie bez zawahania. Oparła się na wyprostowanych dłoniach i cofnęła swój tył, prezentując pełne pośladki i strumyk soków podniecenia płynący po udzie.
- Czy tak jest dobrze, pani?
- Idealnie - Tanor'Thith oblizała się lubieżnie. A potem wzięła zamach. Świst powietrza, klaśnięcie uderzenia, a potem nagły, piekący ból. Wężowe ciało było grube, przez co broń nie przecinałaby skóry nawet gdyby rudowłosa nie była chroniona przez zaklęcia, ale i tak nie zaliczało się do przyjemnych pieszczot. Drowka uderzyła jeszcze raz i jeszcze, to z lewej to z prawej, z sadystyczną satysfakcją. Leilenie przypominały się podobne sceny, w których główną rolę grał mistrz Theoduin. Rudowłosej jednak wcale nie musieliby płacić za poddawanie się temu. Z jej ust wydobywały się krzyki przy każdym uderzeniu bicza, krzyki gdzie mieszały się ból, przyjemność i pożądanie. Nigdy nie sądziła, nie przed spotkaniem Nesseliny w każdym razie, że uległość i ból mogą sprawić rozkosz. Pieczenie rozchodziło się po całym ciele, które drżało od wymierzanych przez drowkę razów.
Rauv zaprzestała swej tortury. Zamiast tego położyła chłodną dłoń na obolałym pośladku.
- Tak ładnie się zaczerwienił. Na tej twojej białej skórze widać wszystkie ślady - kobieta mówiła raczej do siebie, pochłonięta własnymi fantazjami i żądzą. Bez ostrzeżenia zsunęła dłoń na rowek między kuszącymi półkulami i wsunęła palec w anus Lei. - Zerżnę cię w ten tyłek, moje zwierzątko.
Dziewczyna westchnęła głośno, czując jak ciasna dziurka rozchyla się na tyle, aby mroczna elfka mogła ją wypróbować. Samoistnie zacisnęła się na tym intruzie z całej siły, jak tylko wszedł cały.
- Tak, pani. Chcę ci oddać swoją ciasną pupę, użyj jej dla swojej przyjemności! - deklarowała przesyconym podnieceniem, cichym głosem.
I używała z wielką ochotą! To nie był pierwszy ani drugi raz, gdy Lei przyjmowała kogoś w ten drugi otworek, ale to doświadczenie było inne. Drowka nie przejmowała się tym, czy jej służce się to podoba, czy jest rozciągnięta i czy sprawia jej to przyjemność. Istotne było tylko to, czy jej się to podoba. Wkrótce wepchnęła jeszcze drugi palec, dodatkowo przyspieszając tempo.
- Podoba ci się? Chcesz więcej? - Rauv zapytała ponaglająco. Reakcje dziewczyny podniecały ją nie mniej, niż własne działania.
- Tak… pani… moje ciało jest twoje… nie oszczędzaj mnie… - dyszała wypięta ciągle najmocniej jak umiała, przyjmując ją w ciasną pupkę przemienionego ciała. Brązowa dziurka wydawała się nie zmienić przy tej transformacji, bardzo mocno obejmowała palce dręczycielki, ze wszystkich sił starając się utrudnić jej poruszanie.
- To dostaniesz więcej - zapewniła mroczna elfka, ale zamiast wpychać kolejny palec, gwizdnęła. Chwilę potem, Leilena poczuła na stopie wężowe łuski. Nefryt zaczął owijać się wokół jej kostki, a następnie łydki. - Więcej niż się spodziewasz - mruknęła jeszcze zadowolona Tanor'Thith, nie przerywając swego natarcia.
- Przyjmę… wszystko… - zapewniła z głośnym jękiem, który wydobył się z jej ust kiedy poczuła dotyk węża na nodze. Sapała coraz głośniej, stymulowana inwazją na anus. A magiczny bicz piął się i piął, szybko mijając kolano a następnie owijając się ciasno wokół uda. Może to przez podniecenie, a może pakt podpisany z demonem, ale dotyk węża był przyjemny. Drobne łuski były gładkie i miękkie, gdy nie służyły do okładania ciała ofiary. Nefryt zasyczał wysuwając język i smakując soków spływających powoli po nodze rudowłosej. Był już bardzo blisko szparki. Chciała go. Chciała go w sobie. Ta myśl przyszła nagle i wywołała tak silną falę rozkoszy, że Lei przeżyła mały orgazm, stękając głośniej i mocząc się jeszcze obficiej.
- Niegrzeczne zwierzątko - zaśmiała się elfia matrona. - Tak polubiłaś Nefryta?
- Przepraszam, pani. Jest mi z panią tak dobrze… - szeptała przyspieszonym z podniecenia głosem Lei. - Tak trudno wytrzymać…
- Zadałam ci pytanie - Rauv warknęła i dała służce klapsa.
Dziewczyna syknęła, obity pośladek potraktowany w ten sposób wysłał kolejną piekącą falę bólu i rozkoszy.
- Tak pani, jest dla mnie taki dobry…
- Może być jeszcze lepszy. Czasem pozwalam mu się zabawić z moimi niewolnicami - zwolniła swe ruchy, zamiast wpychać się na siłę w tyłeczek kochanki zaczęła z wyczuciem go penetrować. - Jest długi i zwinny. Chciałabyś, żeby zabawił się też z tobą?
Propozycja była niebywale perwersyjna. Magiczny czy nie, to w końcu był wąż. Ale sukkub przecież mówił, że moc Leileny będzie rosła wraz z każdą popełnianą perwersją. Już teraz czuła, jak moc w niej narasta i szuka ujścia.
- Tak, pani… - wyjęczała błagalnie dziewczyna. - Pragnę poczuć jak mnie rozwiera… i wnika do środka…
Sama myśl niemal wywołała spełnienie. Rozluźniony juź anus coraz łatwiej brał w siebie palce.
Dyplomatka zagwizdała krótko i wąż z ochotą wykonał jej niewypowiedziany rozkaz. Wysunął rozwidlony język, podpełzając jeszcze wyżej i trącił nim łechtaczkę dziewczyny. Już to sprawiło, że Mongle przeszły dreszcze, lecz Nefryt nie miał zamiaru się ograniczać. Trójkątna główka przesunęła się po mokrych wargach, szukając chwilę wejścia do rozkosznego tunelu a potem zaczęła się w nie wwiercać, skręcając się przy tym to w lewo to prawo. Leilena była już tak wilgotna, że intruz bez trudu zdołał zagłębić się do środka. Widząc to, Rauvquiri wybuchła perlistym śmiechem. Dziewczyna jej nie słyszała. Jej uszy wypełnił szum, kiedy wężowa główka zanurzyła się w gorącej, spragnionej szparce. Jęknęła głośno, przymykając oczy i koncentrując się na tych niezwykłych doznaniach. Czuła jak samoistnie pulsuje na tym intruzie, jak mokry tunel staje się jeszcze ciaśniejszy, a doznania bardziej intensywne. Postawa drowki również ulegała zmianie. Jej oddech był przyspieszony, a jej zanurzone w kochance palce pieściły zamiast wulgarnie rżnąć. Leilena czuła, jakby elfka próbowała głaskać swój bicz przez cienką ściankę oddzielającą ją od głowy Nefryta. Przede wszystkim czuła jednak, jak gad kręci się w jej wnętrzu i smakuje je językiem!
O było przeżycie jedyne w swoim rodzaju. Każdy ruch języka po wrażliwych ściankach wywoływał dreszcz i jęk. Kręciła biodrami, jakby jeszcze bardziej zachęcając do podrażniania, stymulowania, sięgania głębiej. I jedno i drugie wypełnienie zlały się razem w jedną niezwykłą rozkosz. Szybko pędziła ku następnym orgazmom, wulgarnie i bezwstydnie wypięta.
- To wspaniałe… być waszą zabawką… - stękała cicho, z trudem składając słowa.
- Oczywiście, że tak. To dlatego, że ja potrafię się tak dobrze bawić - Rauv coraz trudniej było utrzymywać postawę stoickiej i dominującej pani, kiedy widziała jak Lei wiła się z przyjemności. Wolną dłonią sięgnęła do własnej szparki chcąc choć trochę sobie ulżyć. - Dojdź… - wymruczała po chwili. - Dojdź a potem zajmij się mną.
To zapewne miało brzmieć jak rozkaz, ale ton był niemal błagalny. Lei go zresztą nie słyszała, wszystko co się liczyło to orgazm. Potężna przyjemność wybuchła gwałtownie w głębi jej ciała, które wydało z siebie wrzask. Z ogromnym trudem, samą siłą woli, dziewczyna utrzymała pozycję pionową, ale cała dygotała, szczególnie na nogach z trudem utrzymujących jej ciężar. Ta chwiejna równowaga nie potrwała długo, dyplomatka pchnęła ją bowiem na szezlong po czym jednym szarpnięciem wyrwała bicz z pulsującego od rozkoszy wnętrza. Nefryt, cały wilgotny, zasyczał zdenerwowany.
- Niedobra służąca. Prawie go utopiłaś... albo zmiażdżyłaś - zarzuty brzmiałyby może autentyczniej, gdyby elfka nie cisnęła niedbale broni na podłogę.
Obeszła leżącą na brzuchu Leilenę i stanęła przed jej twarzą.
- Przeprosisz mnie teraz za nieposłuszeństwo - poleciła, rozstawiając szeroko swe gładkie, strzeliste nogi.
Leilena błyskawicznie klęknęła, jakby rzeczywiście wystraszyła się mrocznej elfki. Przywarła ustami do miękkich, wilgotnych fałdek i zaczęła gorliwie lizać i trącać, w szczególności twardą łechtaczkę. Przyssała się naprawdę mocno, pracując językiem w szaleńczym tempie przerażonej ewentualną karą służki. Rauvquiri doszła zaskakująco szybko. Nie było to może oślepiający, wstrząsający orgazm, ale zadrżała rozkosznie jęcząc. Wplotła palce w blond pukle “Iris”. Nie mogąc już bardziej przyciągnąć kochanki do swego łona, ciągnęła za nie tylko po to by zadać trochę bólu.
- Tak… takie przeprosiny mogę uznać - ogłosiła dumnym tonem, gdy odzyskała nad sobą panowanie.
Lei nie przestała, tylko teraz robiła to wolniej, delikatniej. Czubek języka przesuwał się po całej cipce, zanurzając odrobinę w środku i kończąc ruch na łechtaczce, wokół której robił kółeczko. Pomrukiwała przy tym z wyraźnym zadowoleniem.
- Gdyby ci wasi samczy władcy zaoferowali cię jako część umowy handlowej, to chyba byłabym skuszona by pójść na jakieś ustępstwa - zaśmiała się drowka. Zaspokojona, znowu potrafiła zapanować nad sadystyczną częścią swojej natury. Odepchnęła delikatnie Leilenę i podeszła do jednego ze swych bagaży, z którego po chwili wyjęła pierścień z drogocennym kamieniem. Jakby nigdy nic rzuciła go dziewczynie.
- Potem jeszcze zapomnę cię wynagrodzić. A nikt mi nie zarzuci, że nie wynagradzam tych, którzy mi się przysłużyli.
- Możliwość bycia z tobą, pani, jest wystarczającą nagrodą - Lei zadeklarowała, choć pierścień złapała. - Pani nektar jest tak cudownie słodki.
- Nie krępuj się, możesz mnie komplementować dalej - matrona rozsiadła się leniwie na łóżku. - Masz jeszcze jakieś talenty? Możesz mnie zabawić inaczej niż swoim ciałem? - zapytała nieoczekiwanie.
- Bardzo podoba mi się kolor pani skóry i jej aksamitność - skorzystała więc z tej zachęty Lei. - Niestety nie mam talentów artystycznych, a nie wiem co moja pani lubi i pragnie robić - dziewczyna postawiła na szczerość. - Od nauki śpiewania zawsze wolałam przeżywać przygody, poznawać nowe osoby i miejsca.
- Nowe miejsca? - podchwyciła drowka. - Nie znam dobrze waszej krainy. Jest tu coś ciekawego pod tym paskudnym, oślepiającym słońcem?
- Nie zdążyłam jeszcze poznać tych najciekawszych, niebezpiecznych miejsc. Zwłaszcza tych pod ziemią. Ale wciąż jestem młoda - uśmiechnęła się słabo.
- Wątpię, byś przetrwała pod ziemią. Jesteś taka miękka, delikatna… - kobieta oblizała usta, ale opanowała się. - Nawet jeśli nie znasz takich miejsc, to przynajmniej o nich słyszałaś.
- Nasz kraj znany jest z magii, pełno tu tajemniczych miejsc - przyznała, sama była przecież ich bardzo ciekawa. - Choćby nasza stara stolica, zniszczona przez Plagę Czarów. Podobno zamieszkuje ją teraz olbrzymii ent.
- Olbrzymie co? - no tak, co drow mógł wiedzieć o drzewach.
- Ent. Takie… żywe drzewo? - spróbowała. - Niewiele o nim wiem, ale to podobno leśne stworzenia, magiczne. A ten jest wyjątkowo wielki. Oczywiście to tylko opowieści, pani - uśmiechnęła się przepraszająco.
- Czyli to taki wasz przerośnięty grzyb? - dyplomatka zdecydowała, że rozumie o czym mowa. - My mykonidów po prostu palimy, kiedy plenią się za blisko naszego miasta - stwierdziła.
- Ale u was nie mogą urosnąć na pięćdziesiąt metrów w górę, prawda? - zapytała dość retorycznie Leilena.
- Prawda, nie mogą - ustąpiła. - Coś jeszcze? To nie była najdłuższa opowieść świata - zadowolona z siebie drowka najwyraźniej nabrały ochoty do rozmów… co stwarzało szansę dowiedzenia się czegoś o mrocznych elfach. Leilena opowiadała zatem o bagniskach Akhlaur, które powstały gdy przed wiekami pewien mag otworzył portal do Planu Wody, ale nie zdołał go już zamknąć bo porwały go potwory. Albo o innym bagnisku, Kilmaruu, które pełne było żywych trupów i tajemnic z dawnych czasów. Mogłaby co prawda wspomnieć o czymś mniej odpychającym, ale coś podpowiadało jej, by raczej nie wymieniać halruaańskich miast i wiosek.
Rauvquiri opowiadała znacznie mniej. Najwyraźniej T'lindhet, jej rodzinne miasto, zbudowane było na podziemnym płaskowyżu otoczonym wkoło przez rwącą rzekę pełną ślepych, drapieżnych ryb, gotowych rozszarpać wszystko co wyczują. Mimo tak nieprzyjemnych okoliczności przyrody drowy trudniły się handlem na jednym z brzegów rzeki naprzeciwko miasta. Duergarzy, svirfneblin czy ludzie - nie robiło to żadnej różnicy. Złoto było dla T'lindhetczyków uniwersalnym językiem.
W końcu jednak drowka zaspokoiła swą chęć konwersacji, za to znowu poczuła żądzę w swych lędźwiach. Drapieżna i bezpruderyjna, dotrzymała obietnicy, że "Iris" nie zmruży tej nocy oka. Każda przerwa, czy to związana z posiłkiem, czy konsultacjami jej syna w sprawie istotniejszych elementów umowy handlowej, nieodzwonie kończyła się kolejną łóżkową eskapadą. W efekcie, gdy nadszedł świt i Tanor'Thith zwolniła służkę z jej obowiązków, Lei była w pełni zaspokojona i zupełnie wyczerpana. Rozczochrana i rozchełstana, na chwiejnych nogach ledwie dotarła do powozu, który czekał na nią przed posiadłością. Drzwi otworzyła jej lady Aurora, ubiegając w tym stangreta.
- Wszystko w porządku? - zapytała troskliwie rektorka, pomijając powitania i grzeczności.
- Mhm - zdołała tylko wymruczeć Leilena, opadając na siedzenie ciężko. - Męcząco, ale nic poza tym. Zaklęcia sprawiły się bardzo dobrze.
- Nie omieszkam podziękować nauczycielom - zapewniła Aurora. - Możesz się zdrzemnąć - poduszki w powozie faktycznie zdawały się zachęcać, by ułożyć na nich głowę - ale i tak za kwadrans będziemy na miejscu.
- Dam radę - uśmiechnęła się słabo dziewczyna, przyglądając ciekawie pani rektor. Jak zawsze uwielbiała ją podziwiać, zakochana w tych sukienkach i ciele pod nimi słabo ukrytym. - Niestety nie udało mi się nic dowiedzieć. Jedno zdanie zaledwie: “bardziej od korzystnych warunków handlowych zależy nam na kontakcie z powierzchnią”, coś takiego.
- Kiedyś drowy pośrednio rządziły Dambrath, sąsiednią krainą - kobieta podzieliła się swą wiedzą. - Ponieważ sami nie mogą znieść słońca, w ich imieniu władzę trzymały półdrowy, dzieci niewolników i branek.
Lady przypatrywała się uważnie swojej uczennicy.
- Na pewno nic ci się nie stało? Nie skrzywdzili cię?
- Nie, czuć, że nie jest to miła rasa, ale jednocześnie chyba się podobałam tamtej kobiecie - uśmiechnęła się do Aurory. - Bez zaklęć pewnie byłabym jednak obolała.
- Jeszcze przed Plagą Czarów zdarzało się, że pół-elfie barbarzynki najeżdżały nasze wschodnie granice. Historia nie wspomina ich ciepło - stwierdziła cierpko rektorka. - Ale dobro magokracji jest najważniejsze.
- Barbarzynki? Mężczyźni nie? - zaciekawiła się Lei. - Te drowy mają swoją cywilizację, ale ich metody wydają się straszne. Zbyt wiele szczęścia i śmiechu tam pod ziemią nie mają.
- Panuje u nich matriarchat, mężczyźni to niewiele więcej niż niewolnicy. To przykra nauczka co się dzieje z tymi, którzy podążają za niewłaściwymi bogami - kobieta westchnęła ciężko.
- Z drugiej strony nasza rada powinna mieć więcej kobiet przy takich negocjacjach - zauważyła rudowłosa.
- Masz rację. Ale ponieważ mnie nie przyjęli, to nie miałam jak protestować - nie kryła nawet niezadowolenia.
- Niestety. Za to ode mnie nie mogli oderwać wzroku - zachichotała Leilena. - To chyba niezbyt dobrze o nich świadczy, że taka mała odciągaczka wzroku jak ja zamgliła jasność myślenia tak doświadczonym negocjatorom.
- Myślę, że ktoś taki jak ty zamgliłby oczy niejednemu. Niech się cieszą, że nie poszłaś tam w swej normalnej postaci, bo zapomnieliby języka w gębie - skomplementowała starsza z kobiet.
- Dobrze, że jestem zmęczona, bo bym się strasznie zarumieniła - wymruczała cicho Lei, i tak się czerwieniąc. Ale wcale nie spuszczając wzroku z pani rektor. - To dzięki pani sukni tak się na mnie patrzyli.
- Ja tam myślę, że patrzyli się tak, marząc o tym by zobaczyć co kryje się pod suknią - rzuciła lekkim tonem.
- Przez te rozcięcia było widać tak kusząco dużo, uwielbiam być tak ubrana! - mimo zmęczenia Lei była wyraźnie podekscytowana tym wszystkim, co się działo.
- Możesz sobie zachować tę suknię. Zasłużyłaś na dodatkową nagrodę.
Mięciutkie poduszki i miarowy tętent powozu wkrótce sprawiły, że dziewczyna nawet nie wiedziała kiedy zasnęła. Obudziło ją delikatne potrząsanie za ramię.
- Masz dyspensę na dzisiejsze zajęcia - szepnęła rektorka. - Wyśpij się, zasłużyłaś.
Do pokojów pomógł jej już dotrzeć stangret.
 
Lady jest offline  
Stary 23-03-2019, 15:32   #49
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Początkowo pozbawiony snów odpoczynek zaczęły urozmaicać czerwone plamki.Szkarłatne kropelki to tu, to tam, niczym jarzębina albo korale. Punkciki zaczęły się w końcu zlewać w większe plamy, a te w rwącą, szumiącą wśród czerni rzekę. Lei stała po kostki w krwi, na dnie jakiejś wyjątkowo wysokiej przepaści.


1

Nim zdążyła zacząć panikować, usłyszała znajomy, przypominający pomruk głos.
- Robisz wyjątkowe postępy, moja droga.
Nesselina leżała w krwistej sadzawce w bardzo nieskromnej pozie.


2

- Witaj, moja pani - Leilena delikatnie dygnęła. - Wyglądasz pięknie.
Strach szybko się ulotnił, zastąpiony przez ciekawość. Była w prawdziwym świecie swojej pani? A może to tylko sen? Wszystko wydawało się być tak bardzo dziwne, ale i realne.
- Dziękuję - Nesselina rozczesała włosy, odgarniając jeden wyjątkowo niesforny kosmyk za róg. - Nie próżnujesz w tej swojej akademii. Czuje, jak narasta w tobie coraz więcej mocy.
- Staram się - przyznała ze słabym uśmiechem. - Choć moje perwersje nie rozwinęły się jeszcze w pełni.
- Doprawdy? Seks z własną matką uchodzi za bardzo perwersyjny w większości kultur - sukkub wspomniał ich pierwszą noc.
- Mhm, ale na razie nie był prawdziwy - zachichotała Leilena. - I to na pewno nie jest kres moich możliwości, pani.
- Mrrr… - demon dosłownie zamruczał. - Podejdź do mnie - skinęła dłonią. - Trzeba jakoś ukierować moc, którą zebrałaś. Nie chcę, by cię rozerwała od środka.
Lei zaczęła powoli brodzić we krwi, starając sobie wmawiać, że to nic złego ani strasznego, ani nieprzejemnego. Zbliżyła się posłusznie do swojej pani, zatrzymując się tuż przed nią. Skrzydlata kobieta uniosła się, jej zgrabne nogi ociekały posoką, a w powietrzu unosił się metaliczny zapach. Ujęła twarz swojej służki, w bardzo intymnym, niemal miłosnym geście i ucałowała ją mocno w usta. Lei oddała ten pocałunek całą sobą, wkładając w niego wszystkie uczucia, pożądaniem i oddaniem na czele. Jęknęła w usta swojej pani, splatając z nią swój język. Wkrótce poczuła, nie usłyszała, ale właśnie poczuła w swej głowie słowa. Brzmiały obco, twardo i upiornie. Nessa odsunęła się, oblizując usta równie karminowe co sadzawka.
- Nie mogę pozwolić by coś się stało tak obiecującemu nabytkowi. To zaklęcie, które teraz słyszysz może sprawić wiele bólu komuś, kto chciałby ci zagrozić. A dodatkowo, przysporzy mu jeszcze wstydu - roześmiała się z żartu, który tylko ona rozumiała.
- Tak, pani. Szczególne pomysły wymagają w razie czego środków obronnych - przyznała Leilena, myśląc chociażby o tych barbarzyńcach Siri.
- Nie oprę się pytaniu. Jakież to pomysły chodzą ci po głowie? - sukkub, choć przerwał pocałunek, nie kwapił się by wypuścić dziewczynę ze swych ramion. Wodził dłońmi po jej ramionach i plecach.
- W tym przypadku? - zamruczała rudowłosa, zadowolona bardzo z tej pierszczoty. - To pomysł nie do końca mój, ale myślałam o stadzie barbarzyńców lub czegoś bardziej nietypowego, którzy posiądą moje ciało. Ja… myślałam też na przykład o centaurach. Mam bardzo bujną wyobraźnię - zwierzała się swojej pani, ufnie i chętnie.
- Centaur? W takim malutkim ciałku? A nie byłoby mu za ciasno?
Jedna z dłoni bezwstydnie zawędrowała na pośladek Lei, ściskając go, rozkoszując się jędrnością młodego ciała.
- Mam nadzieję mieć bardzo rozciągliwe ciało - szepnęła cichutko, zawstydzona odrobinę swoimi planami. - A nawet jeśli to w razie czego mam zaklęcie od swojej wspaniałej pani.
- Bo pani dba o swoje sługi - zapewniła. - Szczególnie, gdy jest z nich zadowolona. A nauka? Jak ci idzie?
- Dobrze - przyznała. - Tylko krasnolud czekający na ślub nas trochę spowalnia.
Lei nawet nie myślała, że mogłaby cokolwiek ukrywać, albo z czegoś się nie zwierzyć Nessalinie.
- Zajmuj się sobą, a krasnoludami się nie przejmuj - poradziła, zbliżając twarz do twarzy rudowłosej. - Pachniesz seksem, taka… kusząca - wyszeptała. - Z kim to robiłaś?
- Z mroczną elfką, której mnie oddali do zabawy - wyznała głosem pełnym przeżytej niedawno przyjemności. - Bawiła się mną przez cały wieczór i noc. A mimo to przy tobie czuję jak bardzo znowu mi się chcę, moja pani…
- Z drowką? - sukkub w zdziwieniu aż się cofnął ku niezadowoleniu dziewczyny. - Gdybym wiedziała wcześniej, kazałabym ci przekazać jej jakąś ofertę. Są takie dumne, a jednocześnie tak łatwo je nakłonić do spółkowania z demonami.
- Może jeszcze zdarzy się okazja? - w głosie Lei pojawiła się nadzieja. - Otwierają jakąś współpracę z magami.
- Och, ty zawsze mówisz takie romantyczne rzeczy - zaśmiała się Nessa. - Czy moja służka jeszcze sobie czegoś życzy?
- Nie śmiałabym prosić o coś więcej od najwspanialszej pani w multiświecie - wyszeptała żarliwie dziewczyna.
- W takim razie śpij dobrze, moja miła. I grzesz, och grzesz jak najwięcej do czasu aż cię wezwę.
Demon roześmiał się i zaczął wirować. A może to tylko Leilenie kręciło się w głowie? Czerwień znowu zastąpiła ciemność i już żadne sny nie burzyły spokoju Leileny.
Lei obudziła się dopiero po południu. Wielki biust gdzieś zniknął, zeszczuplała też w biodrach. Polimorficzne zaklęcie się skończyło, ale dziewczynie wciąż zostały pamiątki z przeżytej nocy: suknia, obecnie za luźna, pierścień i czerwone ślady na pupie po smagnięciach biczem. Oraz wypalone w pamięci demoniczne słowa nowego zaklęcia.

W ciągu kolejnych paru dni, Lei odkryła jak cenny był pierścień, który dostała w podarku od Rauvquiri. Po spieniężeniu i odłożeniu kwoty na obniżone czesne, zostawało jeszcze sto złotych monet na własne wydatki... albo rozkręcanie interesu. Ta druga opcja kusiła o tyle, że rodzice w liście z domu zaoferowali się pomóc w dostarczeniu bel materiału z północy, z przesmyku Talath, a na dowód swych słów przysłali pierwszą próbkę. Niemniej doradzali ostrożność, bowiem w stolicy konkurencja była duża. Leilena jednak zdawała sobie z tego sprawę i celowała w bardzo wąskie, wyspecjalizowane grono - w szczególności w mistrzynię Carmi, na której kreację miała zamiar przeznaczyć otrzymaną partię.
Rzecz jasna nie tylko zarobki miała w głowie panna Mongle. Nauka i przyjemności zajmowały czołowe miejsce, szczególnie gdy szły w parze. Wspólne lekcje z Lily i Connorem przynosiły coraz lepsze rezultaty, aż w końcu oboje byli w stanie zapanować nad swoją mocą. Na tym polu jednak to aep Sinn wspięła się na wyżyny. Udało jej się bowiem przekonać krasnoluda do tego, by wziął się za naukę i ograniczył swą honorową cnotliwość! Elfka pyszniła się tym osiągnięciem, ale nie chciała zdradzić jak tego dokonała. Leilena nie miała zamiaru błagać ją o tę informację i wkrótce wszystkiego dowiedziała się z innego źródła - od Olomy. Otóż to kapłanka zaproponowała, by przypomnieć Hardrockowi o Hanseathie, krasnoludzkim bogu alkoholu, wojny i hulanek. Tak długo, jak Olaf nie chędożył na trzeźwo i nie dobierał się do krasnoludzic, Hanseath był po jego stronie. Pozostawał jeszcze pewien problem teologiczny pod postacią pretekstu do świętowania, kiedy młodzian nie wygrał żadnej bitwy, ale od biedy można było pod to podciągnąć sukcesy w nauce.

Kolejne dekadnie mijały na nauce zaklęć, szyciu sukni, przymiarkach u mistrzyni Faelittio, ważeniu eliksirów i przyrządzaniu maści. Zielarstwo okazało się całkiem interesujące, bo mistrz Meleghost uczył trochę tego, trochę owego. Mikstury przeciwdziałające ciąży, wywary na potencję u mężczyzn, specyfiki na pospolite choroby i dolegliwości. Jedne szły Lei trochę lepiej, inne trochę gorzej, ale zrozumiała jak dużo interesujących efektów można było uzyskać bez żadnych czarów. Poza tym, zielarstwo uczyło precyzji i trzymania się receptur, co ułatwiało opanowywanie czarów.
I tak, ani się Leilena obejrzała, a nadszedł miesiąc Flamerul a wraz z nim przerwa semestralna. Młodsi i starsi uczniowie nerwowo przemierzali korytarze Akademii, snując przeróżne plany. Alden i Umbero wyruszali na bagna Akhlaur, żeby wyszumieć się i dorobić jako awanturnicy. Connor, który jako jedyny miał dobry kontakt z Olafem, postanowił zabrać kolegę do Góry Talath, która była jednocześnie najwyższym szczytem w Halruaa, jak i centrum kultu Mystry, bogini magii. Może po takiej wycieczce Hardrock jednak zmieni zdanie i nie porzuci Akademii? Lily długo zastanawiała się jak spędzić wakacje, ale w końcu postanowiła po prostu leniuchować nad jeziorem Halruaa, a w międzyczasie odwiedzić rodziców na południu.
Lei natomiast zaczepiła Siri, siadając przy niej przy jednym z ostatnich posiłków w akademii przed przerwą.
- Hej. Nadal chętna na odwiedzenie mojej rodziny, czy wolisz jednak szukać swoich barbarzyńców? - zagadała wesoło. W końcu było co świętować! Jak codzień, w przypadku kogoś tak pozytywnego jak Leilena.
- Hmmm… no nie wiem - ciemnoskóra wydęła usta w zamyśleniu. - A obiecasz, że zrobisz wszystko by dobrać się do szparki swojej mamy? - postawiła zboczony warunek.
- Tylko kiedy zrobisz wszystko, aby mi w tym pomóc - rudowłosa uśmiechnęła się słodko i niewinnie.
- No tak, powinnyśmy mieć jakiś plan - Siri wzięła koleżankę pod rękę i odciągnęła do odleglejszego stolika, najwyraźniej nie chcąc być podsłuchaną. - Wiesz, czy twoja mama gustuje w kobietach?
Lei usiadła bardzo blisko koleżanki.
- Nigdy nie przyłapałam jej z inną kobietą - odpowiedziała po krótkim zastanowieniu. - Tylko na uśmiechach, dotyku, drobnych gestach.
- Oho, no to już coś - uśmiechnęła się starsza koleżanka. - Masz nosa do takich spraw, ale z drugiej strony może cię ponosi wyobraźnia. To jak to bylo? Widziałaś coś, czy bardzo chciałaś zobaczyć?
- Nie dowiemy się dopóki nie sprawdzimy, prawda? Tylko przyłapanie na gorącym uczynku byłoby niepodważalnym dowodem. Dlatego musimy się postarać, aby się tobą zainteresowała - zbliżyła usta i cmoknęła Siri w policzek.
- To się nie różni specjalnie od planu dorwania się do spodni twojego taty - zauważyła z rozbawieniem, otaczając koleżankę ramieniem.
- On to na pewno nie zastanawiałby się długo, gdybyś dała mu znać, że chcesz - Lei przytuliła się, jej dłoń spoczęła na udzie ciemnowłosej. - Czyżby plan zakładał zrobienie to z większą częścią mojej zboczonej rodziny?
- A masz jeszcze kogoś w swoich zboczonych myślach? Myślałam, że chcesz tylko odwdzięczyć się rodzicom za to, że wydali cię na świat - Siri chętnie rozłożyła szerzej nogi. Przy jej kroju sukienki, z rozcięciami po bokach, otwierało to pewną drogę do… eksploracji.
Mała dłoń Lei bardzo chętnie podążyła tym tropem, nie zważając na miejsce, w którym były. Paznokcie przesunęły się po udzie Siri.
- Tylko cały świat, skarbie - zachichotała. - Ja tylko jestem otwarta na propozycje. Mam jeszcze siostrę i braci, ale szczerze to nie wiem kto będzie w domu w tym czasie oprócz mamy. Inni mają swoje sprawy, domy albo właśnie jeżdżą i handlują.
- Czyli musimy liczyć na to, że jakaś bogini się do nas uśmiechnie? - spytała lekko koleżanka.
- Och nie, my sprawimy, że pewna bogini aż sama nas pobłogosławi za nasze zaangażowanie - wymruczała rudowłosa, delektując się dotykiem ciała ciemnowłosej.
- A jak to sprawimy? Jakąś ofiarą? Albo modlitwą?
- Ofiarą z naszych rozgrzanych po seksie z kimś z mojej rodziny ciał - Lei zbliżyła usta i pochwyciła w ząbki płatek uszka Siri.
- Nie powiem, brzmi to całkiem ofiarnie - zgodziła się, wtulając się tak blisko rudowłosej jak tylko mogła. Przyciągnęło to kilka spojrzeń, ale tego dnia sala jadalna była już w duże mierze opustoszała. Choć Leilena podchwyciła wzrok mistrzyni Faelittio. Na chwilę nawet zatrzymałą spojrzenie na nauczycielce, dokładnie w chwili, kiedy palce pod materiałem docierały już do łona,
- Jak bardzo pragniesz poświęcić się dla bogini pożądania i rozkoszy?
- Nigdy nie byłam jakoś szczególnie religijna, moja droga - mruknęła, czując dotyk tak blisko swej kobiecości. - Co masz na myśli? To znaczy wiesz, teraz. Pewnie nie starczyłoby ci dnia, by opowiedzieć wszystko co masz na myśli.
- Na jak wiele pozwolisz, ile pokażesz i komu - sprecyzowała rudowłosa, bawiąc się kręconymi włoskami pod sukienką - kiedy będziesz u mnie w domu.
- Dotykałam się fantazjując, jak razem pieścimy twoją mamę. I jeżeli zastaniemy tam twojego tatę, to muszę posmakować jego nasienia. Więc, chyba jestem gotowa na całkiem sporo. W twoim domu chcę być chętną dziwką - wyszeptała.
Lei trąciła palcem jej łechtaczkę i pocałowała w nagłym impulsie podniecenia. Długo, namiętnie, bezpośrednio. Oderwała się oddychając szybko.
- Wyjeżdżamy jutro. Dziś idziemy na zakupy po odpowiednio skąpe stroje. Przyniesiemy do mojego domu również nową modę, prosto z akademii.
- Ech, diablica z ciebie. Wspaniała, zboczona diablica. Wódź mnie zatem na pokuszenie - uśmiechnęła się szeroko i z pewnym ociąganiem wstała od stołu.
Roześmiana Leilena pociągnęła ją w stronę wyjścia, jeszcze po drodze rzucając jedno szybki spojrzenie w stronę nauczycielskiego stołu. Carmi, tego dnia ubrana w jedną z sukienek uszytych przez Lily, oderwała się od rozmowy z Meleghostem, żeby jej pomachać na pożegnanie.


_______________________
1 - grafika autorstwa Matteo Bassini
2 - grafika autorstwa Mitcha Fausta
 
Zapatashura jest offline  
Stary 23-03-2019, 16:32   #50
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Posiadłość rodziny Mongle mieściła się przy małym miasteczku Alaurim, przy brzegu rzeki Aluar. Przed wiekami było stamtąd niedaleko do dawnej stolicy państwa, Halarahh, ale obecnie społeczność utrzymywała się głównie dzięki spławnej rzece, będącej prostą drogą do jeziora Halruaa. Rzecz jasna w Alaurim znajdował się krąg teleportacyjny, ale na taką formę podróży nie było stać ani Leileny ani Siri. Pozostawała zatem kilkudniowa wyprawa wozem i przeprawa promem przez rzekę. Przynajmniej Siri oszczędzała koleżance dźwigania bagaży, tworząc przezroczysty, lewitujący dysk na którym układały wszystkie swoje podróżne torby ilekroć trzeba je było przenieść z miejsca na miejsce. Choćby na ostatniej prostej, bo karawana na którą załapały się koleżanki zatrzymywała się w samym sercu miasteczka, skąd do domu Lei był jeszcze pół godzinny spacer. W upalnym, letnim słońcu Halruaa.
- Macie przy domu studnię? - zapytała ciemnoskóra, wachlując się słomkowym kapeluszem i powłócząc nogami. Mimo skwaru ubrała się dość konserwatywnie, nie chcąc od razu wprawiać Jiny w zakłopotanie. Oznaczało to cienkie, ale bardzo bufiaste spodnie i lekką kamizelkę odsłaniającą trochę brzuch. Leilena nie bawiła się w konserwatywność, a na pewno nie bawiła się już w spodnie. Sukienka może nie była aż tak odsłaniająca jak co poniektóre nabyte na ostatnim wypadzie do miasta, ale i tak jej krój był całkiem inny niż standardowy strój harluański. Odsłonięte nogi i plecy, piersi przykryte tylko cienkim materiałem. Rudowłosa objęła koleżankę.
- Oczywiście, że mamy. Ale dotrzemy tam dopiero za pół godziny. Chcesz się tu gdzieś schłodzić zanim podejmiemy ten ostatni fragment podróży?
- A potem wlec się noga za nogą, jeszcze raz spocić i znowu się myć? Nie, bez sensu. Lepiej chodźmy od razu.
- W takim razie za mną! - zadeklarowała dziewczyna i raźnym krokiem podjęła marsz. - Nauczenie się zaklęcia teleportacji będzie cudownym przełomem.
- Moje stopy będę się z niego najbardziej cieszyć - marudziła ciemnoskóra, ale to była tylko fasada. Z dłuższymi nogami i wcale niezłą kondycją zmuszała Lei do przyspieszania kroku. Na szczęście to rudowłosa musiała prowadzić, dzięki czemu spacer nie przerodził się w trucht. I faktycznie, dokładnie tak jak pamiętała, wystarczyło pół godziny by dotarły do rodzinnej posiadłości.
- A co napisałaś o mnie rodzicom? - spytała ni z tego ni owego Siri.
- Że przyjadę ze starszą koleżanką - Lei wzięła ciemnowłosą za rękę. - Nie powiedziałam jak dobrą…
- Raczej miałam na myśli to, co o mnie nazmyślałaś. Że zionę ogniem, czy coś takiego.
- Że jesteś nieziemska w łóżku, ale to sama prawda! - zachichotała dziewczyna, zbliżając się do bramy wejściowej niewielkiej posiadłości.
- Eee… wcale tego nie napisałaś, prawda? - dziewczyna wcale jednak nie była taka pewna, czy aby jej postrzelona koleżanka nie była zdolna do czegoś takiego.
- To coś złego? Przecież to świetne referencje do tego co mamy tu robić.
- A nie zareagują na to jakoś… no wiesz?
- Moja mama na pewno nie, tata może cię trochę pomacać. W razie czego dam mu po łapkach - Lei wyraźnie dobrze się bawiła.
Wciąż niepewna, czy Mongle stroi sobie z niej żarty, starsza dziewczyna postanowiła nie ciągnąć tematu. Obie minęły bramę i krótką dróżkę, by stanąć na ganku dużego domu.
- Chyba się trochę denerwuję - wyznała Siri, nienaturalnie nieśmiałym tonem.
- Myśl o seksie. Mi to pomaga - wymruczała Lei i załomotała kołatką w drzwi. Nie chciała przyjść aż tak niepostrzeżenie. W końcu nie przybyły tu unikać rodziny Mongle, wręcz przeciwnie.
- Lei, to ty?- z wnętrza domu dobiegł tak bardzo znajomy głos matki, a zaraz potem dało się usłyszeć szybkie kroki. Drzwi otworzyły się z rozmachem, a rozradowana Jina od razu rzuciła się do uściskania niewidzianej od miesięcy córki. Rudowłosa wyszła jej naprzeciw, obejmując matkę prawie tak samo szczupłą ją ona sama. Wtuliła się wyjątkowo mocno, inaczej niż przed wizytą w akademii. Dłonie trzymała całkiem blisko pośladków Jiny. Oderwała się od niej po chwili.
- Mamo, poznaj Siri. Siri, to moja mama, Jina - przedstawiła je.
- Bardzo miło mi panią poznać, Leilena dużo o pani opowiadała - dziewczyna skłoniła się w tradycyjnym powitaniu, które gospodyni odwzajemniła. W przeciwieństwie do córki i na przekór panującej pogodzie, Jina ubrana była w obszerną suknię, pasującą raczej do dalekich krain Wybrzeża Mieczy, niż czarodziejskiego państwa.
- Mam nadzieję, że tylko tych dobrych rzeczy?
- Zdecydowanie. Przedstawiła panią z najlepszych stron i z najlepszych sytuacji - nie dopowiedziała już jednak, że chodziło głównie o sytuacje intymne.
- Tyle się nauczyłam dzięki Siri! - Lei objęła koleżankę i pocałowała ją w policzek. - Umiem już czarować, mamo. Troszeczkę - zachichotała.
- To wspaniale - kobieta nie zareagowała na przyjacielskiego buziaka. - Koniecznie musisz mi o tym opowiedzieć. Ale może lepiej w środku? Na dworze jest tak gorąco.
- Bardzo chętnie, ten spacer nas trochę za bardzo… rozgrzał - mrugnęła do ciemnowłosej koleżanki i pociągnęła ją za rękę w głąb domu. - Chcesz się najpierw przebrać, Siri?
- Przebrać? Niekoniecznie, ale z przyjemnością bym się ochłodziła - zaproponowała. - Może jakiś napój, albo jeszcze lepiej wiadro wody ze studni.
- W łazience jest pełna balia - uczynnie podpowiedziała pani Mongle. A Lei pociągnęła tam koleżankę. Kiedy były już poza zasięgiem słuchu Jiny, Siri postanowiła podzielić się swoją pierwszą obserwacją.
- Jesteś pewna, że ona urodziła piątkę dzieci? I dalej ma taką talię?
- Nie uważasz, że jestem bardzo podobna? - zapytała Lei, jednym ruchem zdejmując z siebie sukienkę kiedy już były w łaźni. Podniosła wiadro z wodą. - Rozbieraj się! - zachichotała.
- Ciebie się nie wyprze, ale co z resztą? - naturalnie tantrystka nie okazała ani trochę nieśmiałości, szybko ściągając z siebie bluzkę a potem spodnie.
- Jeśli ich poznasz, to na pewno nie będziesz miała wątpliwości - polewała koleżankę wodą, pozwalając jej się ochłodzić i jednocześnie z przyjemnością oglądając mokre ciało. - Krew mojej mamy jest w nas bardzo silna. W ten czy inny sposób.
- Mhmm… mam nadzieję - odgarnęła z twarzy zmoczone włosy. - Jak proponujesz, żebyśmy się wzięły do roboty?
- Myślę, że na początek wystarczy, jak będziemy wyjątkowo otwarte, swobodne i… nie wiem jak to nazwać. Miłe? Dla siebie i mojej mamy. Bardziej niż miłe - zaproponowała, podając Siri wiadro.
- Czyli mam ją tak po prostu… poderwać? - dziewczyna szybko napełniła wiadro wodą z balii. Była wyższa i silniejsza od Lei, więc bez większego trudu polewała koleżankę, z dużym zainteresowaniem oglądając jej ciało.
- A dlaczego nie? Znaczy dokładniej to we dwie musimy, w końcu chciałaś - uśmiechnęła się, wzdychając z przyjemnością, kiedy woda chłodziła ciało. Po całej procedurze podała koleżance ręcznik, wycierając się swoim. Siri jednak zamiast wycierać siebie, z wielkim entuzjazmem zabrała się za wycieranie piersi Leileny.
- I co? Tak po prostu się skusi, by sięgnąć po zakazany owoc? Jest aż tak zboczona jak jej córka?
- To się okaże, prawda? Jak plan A nie zadziała, to wymyślimy plan B - Lei jak zawsze była w pełni optymistycznie nastawiona, z pomrukiem przyjemności dając się wycierać, a następnie zabierając się za osuszanie ciała Siri.
- A ja już myślałam o jakichś szantażach, czarach, czy innych lubczykach - prężyła się chętnie, wystawiajac swe pełne kształty na karesy koleżanki. - Ale spróbujemy po twojemu, w końcu to twój dom.
- Spójrz na mnie. Moja mama się wiele ode mnie nie różni. Myślisz, że będą tu potrzebne takie środki? - zachichotała rudowłosa. - Jeśli lubi kobiety, to jeszcze dziś możecie wylądować w łóżku. Jeśli będzie problem to tylko z moim dołączeniem.
- No dobrze, dobrze. Już nie mnożę problemów - obiecała ze śmiechem. - Ubierajmy się i chodźmy po te obiecane napoje.

Jina czekała na swoich gości w kuchni i od razu ożywiła się na ich widok.
- Lei, musisz mi się koniecznie pochwalić, czego się nauczyłaś - no tak, zdolności magiczne były w Halruaa przepustką do lepszego życia.
- Och, tak przy Siri? - udała zdziwienie dziewczyna, chichocząc pod nosem. W końcu jej mama wiedziała co nieco o tym jak przywracają swoją moc.
- No, znaczy się… - zakłopotała się matka. - Chodziło mi o jakieś zaklęcie.
- Umiem czytać i widzieć magię. Kilka innych sztuczek… no i to co się wyzwoliło po raz pierwszy i jest raczej bolesne - uśmiechnęła się trochę krzywo Leilena. - Ale przede wszystkim umiem już w pełni kontrolować tę moc. To jest cudowne!
- Och, nie trzymaj tak matki w napięciu - Siri dała jej kuksańca. - Przecież znasz czary, które można bezpiecznie pokazać… no, zachowując stosowną ostrożność.
- No dobrze. Tylko nie nauczyłam się jeszcze bardzo pomocnych zaklęć, dopiero w końcu zaczynam… - splotła palce i wyszeptała cicho zaklęcie, które miało sprawić, że mama miała poczuć gęsią skórkę. Na pupie i przyległościach. I poczuła! Aż podskoczyła na krześle, obracając się niepewnie.
- Leileno Mongle - powiedziała surowym tonem. - Ładnie to tak stroić sobie żarty z własnej matki?
Siri od razu skorzystała z okazji, by zyskać w oczach kobiety i sprzedała rudowłosej kolejnego kuksańca.
- No wiesz, nie dość ci robienia takich głupich żartów w akademii?
- To nie był żart, żart jest wtedy, kiedy tym samym zaklęciem szczypię. To czego użyłam jest bardzo miłe, prawda? - zapytała matki zupełnie niezrażona Leilena.
- Nie powiedziałabym. Taka gęsia skórka… jakby mi ktoś po grobie przeszedł - wzdrygnęła się, ale także… zarumieniła? Choć może to była tylko sztuczka światła.
- Musisz mieć jakieś złe myśli, skoro tak to odczuwasz - podsunęła Leilena. - Jak było tu w domu? Ktoś z rodziny jeszcze jest?
- Twoja siostra jest w miasteczku, myślałam, że się spotkacie. A ojciec powinien dojechać jutro, najwyżej pojutrze z Marcusem. Więc będziesz się mogła spotkać z większością - poinformowała z radością matka.
- Siostrą? Wszystkie trzy wyglądacie jak bliźniaczki? - wtrąciła ciemnoskóra.
- Inis ma jaśniejsze włosy, ale figury mamy podobne. I ma jeszcze mniejsze cycki ode mnie - zachichotała wesoło Lei. Kiedy mieszkała z rodziną czasami miała część jej członków dość, ale kiedy się spotykało po takim czasie to było coś całkiem innego. Szczególnie ze świadomością, że znowu się wyjeżdża. - Jak idą interesy? Kogoś w tym czasie jeszcze będziemy gościć w domu?
- Tylko twoją przyjaciółkę. Teraz jest tak gorąco, że nawet nie chce się handlować - Jina machnęła ręką, ignorując uwagę o biuście swych córek. - A biznes jak biznes, czasem idzie lepiej, czasem gorzej. Nie narzekamy.
- Cieszę się. Jedna z nauczycielek już nosi sukienki, które zaprojektowałam - powiedziała z dumą. - Taka co mam na sobie to najodważniejsza, którą można normalnie kupić. Dlatego w akademii mam szansę trochę zarobić. Jeszcze muszę coś dla Siri zaprojektować, bo ona tak grzecznie się ubiera.
Koleżanka pokazała tylko w odpowiedzi język.
- Może pani chciałaby coś przymierzyć? Skoro podoba się arcyczarodziejkom, to to musi być ostatni krzyk mody.
- Och, chyba nie. Jestem przyzwyczajona do ubrań z moich stron. Te tutejsze są zbyt… no nie wiem, zwiewne. A ubranie powinno przecież chronić.
- A przed czym musisz się chronić, mamo? - zapytała ciekawie Lei. - Bo chyba nie przed tym upałem?
- Leileno, a jakby tak zaczęło padać?
- To błogosławiłabym bogów i tańczyła w deszczu - zaśmiała się Siri, choć pytanie nie było skierowane do niej.
- To jedno - zgodziła się Leilena. - W tej temperaturze nawet na deszczu lepiej mieć znacznie lżejsze ubranie. Jakby się do ciebie mamo przykleiło, to nie opędziłabyś się od mężczyzn. I kobiet też - zachichotała bezwstydnie.
- Leileno - syknęła zawstydzona.
- Mhm… coś w tym jest. Naprawdę wygląda pani jak starsza siostra Lei, a nie jej matka. To rodzinne, czy to jakieś kosmetyki? Bo jak to drugie, to ja też chcę takie - śmiało komplementowała ciemnoskóra, tylko potęgując zmieszanie Jiny.
- W dodatku pod takimi ciężkimi sukniami musi być nieprzyjemnie - wzruszyła ramionami panna Mongle. - Mogę ci pokazać jedną z tych co kupiłam. Sama zawsze powtarzałaś, że całe życie musimy się uczyć. To teraz mam misję nauczyć cię odpowiednio ubierać. Do swojej urody i… potencjału.
- Może… może później córciu. Nawet się nie napiłyście - sięgnęła do dzbanka.
Rudowłosa podsunęła kubek.
- Nie myśl sobie, że się poddam. Szczególnie kiedy nie ma taty i Marcusa mogłabyś spróbować czegoś nowego. Musi ci się tu strasznie nudzić samej - nieustępowała.
Starsza tantrystka postanowiła uciec się do bardziej psotnych metod i pod stołem wykonała gesty prostej sztuczki, szturchając magicznie naczynie, kiedy gospodyni nalewała z niego wodę z kawałkami owoców. Płyn chlusnął na spódnicę, a Jina zerwała się na równe nogi.
- Aj, niezdara ze mnie.
- No widzi pani? Nawet Beshaba chce, by się pani przebrała.
- Koniecznie! - zadeklarowała Lei, wstając od stołu. - Jeśli ci się nie spodoba, to wrócisz do swoich sukienek przed powrotem męskiej części naszej rodziny.
- Śmiało. Trochę takiej babskiej zabawy przecież nam nie zaszkodzi - zachęcała dodatkowo Siri. Jina w końcu ustąpiła i z westchnieniem powiedziała.
- No już dobrze, zgoda.
- Świetnie! - ucieszyła się Leilena, podbiegając do swoich bagaży. Szybko wyciągnęła stamtąd sukienkę, dłuższą trochę od tej co miała na sobie, ale ze śmielczym dekoltem. Podała mamie. - Możemy pomóc się ubrać - zaproponowała przy okazji ze szczerym uśmiechem.
- Nie trzeba. Nie jestem taka stara, żeby trzeba mi było pomagać.
- Za to jest pani tak ładna, że byłaby to przyjemność.
Jina nie miała odpowiedzi na tak bezpośredni komplement, więc tylko przycisnęła bliżej podany ubiór i zarumieniona opuściła kuchnię by się przebrać.
- I gdzie ta zboczona krew Mongle? - spytała Siri po krótkiej chwili.
- Moja mama prowadzi razem z tatą poważną firmę, za tą fasadą ukrywa się wiele lat - odparła niezrażona Lei. - Ale ja widziałam co widziałam.
Korzystając z nieobecności Jiny rzuciła zaklęcie przenikania wzrokiem wszelkiego odzienia i oblizała się na widok piersi Siri.
- Tak? A co jak mi nakłamałaś, żeby ściągnąć mnie do swojej posiadłości i ukatrupić z dala od świadków? - zapytała zupełnie od rzeczy.
- Ukatrupić przez nadmiar seksu? - machnęła ręką. - To ci nie grozi. Co jednak będzie, kiedy ja się z tobą na tych barbarzyńców wybiorę?
- Pewnie obedrą nas ze skóry a potem zjedzą - kiwnęła głową, jakby miała pewność że ma rację.
- Ale może najpierw będą nieustannie przez kilka godzin gwałcić? - podrzuciła pomysł. - Chcesz zobaczyć moją mamę nago? Mogę ci użyczyć zaklęcia - nagle zmieniła odrobinę kierunek rozmowy.
- Bardzo chcę. Szczególnie z tobą, między jej nogami.
- I tobą siedzącą okrakiem na jej twarzy - szepnęła Lei, przesiadając się na kolana koleżanki. Objęła dłonią jej pierś przez przeźroczyste dla niej ubranie i wyszeptała to samo zaklęcie, które wcześniej rzuciła na siebie. Ciemnoskóra od razu spojrzała jej między nogi.
- Ktoś tu się robi wilgotny - zauważyła. - Ciebie też oblałam?
- Teraz widzisz, ja mam tak zawsze. Jestem pewna, że to po mamie - rudowłosa nie przestała pieszczoty piersi koleżanki, nie bojąc się powrotu Jiny. Wręcz go oczekując. Co innego jej koleżanka.
- Na pewno chcesz, żeby nas tak przyłapała? Jak udaje taką cnotliwą, to może narobić awanturę - nie zrobiła jednak nic by odtrącić jej dłoń.
- Chcę, żeby zobaczyła, że obie lubimy inne kobiety - nachyliła się i zaczęła powoli lizać ucho Siri. - I nie mogę się też powstrzymać. Jestem uzależniona.
- Twój dom, twoje zasady. Ja tu jestem po to, żeby się dobrze bawić.
W korytarzu rozległy się kroki. Gospodyni nie straciła dużo czasu na przebierankach. Lei postanowiła zachować tyle przyzwyoitości, aby cofnąć dłoń. Mimo to pozostała na kolanach ciemnowłosej i co więcej, pocałowała ją w usta.
- Nie jestem przekonana do tego kro… - Jina nie dokończyła zdania, zamiast tego wydała z siebie okrzyk zaskoczenia pojawiając się w drzwiach.
Lei oderwała się od koleżanki, ale nie zeszła z jej kolan. Spojrzała na mamę, zarumieniona. Teraz widziała nie tylko sukienkę Jiny, lecz także wszystko pod nią. Przełknęła ślinę.
- Och, przepraszam mamo - wymruczała. - Bardzo się przyzwyczaiłam do zwyczajów w akademii. Przeszkadza ci, że lubię też dziewczyny? A krój jest idealny na tobie…
Co wcale nie dziwne, nie udało jej się skierować rozmowy na temat garderoby. Matka uniosła dłoń do ust i przez chwilę stała tak, zszokowana.
- Ja… nie spodziewałam się, że jesteście tak bliskimi przyjaciółkami - wydusiła z siebie.
- Przepraszam, jeśli to pani nie odpowiada to już się odsuwam - powiedziała Siri, ale nawet nie drgnęła. Zamiast tego chłonęła wzrokiem ciało gospodyni.
- Siri mnie wiele nauczyła, również otwartości na te sprawy - leciutko skłamała Leilena. - Lubimy być ze sobą… w każdy sposób. Czy to źle?
- No, jesteś już dorosła, więc… - Jina jakoś nie umiała znaleźć słów.
- A nasza otwartość? - dopytywała dalej przytulona do ciemnowłosej.
- To trochę… krępujące - przyznała.
- No, to złaź - murzynka klepnęła Lei w ramię. - Nie chcę zawstydzać twojej mamy.
Rudowłosa zsunęła się z kolan i zbliżyła powoli do mamy, starając się patrzeć w jej oczy. Mimo to małe, ciągle - mimo wieku - sterczące piersi i kształtne biodra bardzo przyciągały spojrzenie. Zaczęła delikatnie poprawiać sukienkę, którą Jina założyła.
- Wyglądasz pięknie, mamo. Ty także nie powinnaś się przy nas krępować. Wszystkie jesteśmy kobietami - zbliżyła się do ucha i szepnęła. - I bardzo podobasz się Siri.
Jina cała spąsowiała.
- Musicie być bardzo zmęczone po takiej podróży - kobieta odchrząknęła by zapanować nad głosem. - Przygotowałam ci twój pokój Leileno, a dla Siri jest pokój gościnny - spróbowała uciec od wstydliwego tematu.
- A zostniesz w tej sukience, czy chcesz przymierzyć inną? - nie dała się zbyć rudowłosa, odsuwając się o krok i nie mogąc się powtrzymać na zerknięcie w dół, na łono swojej matki, ciekawa jak wygląda z bliska i jak reaguje na to wszystko. Nie zdziwiło jej nawet, że była dokładnie wygolona, bez żadnego włoska. Przeciwieństwo Siri, która przycinała się tylko trochę, dla higieny. I była też odrobinę podniecona. Lei ucieszyła się też, że nie wygląda tam wcale a wcale na niewinną, wręcz odwrotnie. Przełknęła ślinę, czekając nadal na odpowiedź, ale uniosła wzrok.
- Może być ta - bąknęła tylko.
- To może my się szybciutko rozpakujemy, a potem mogę odpowiedzieć na pani pytania. Jesteśmy z pani córką bardzo bliskimi przyjaciółkami - zaproponowała Siri, próbując zapanować nad własnym wzrokiem. W końcu z jej perspektywy widziała w objęciach nagą matkę i córkę.
- To prawda, chętnie odpowiemy na wszystkie pytania - zgodziła się od razu Lei. - Chodź, pokażę ci pokoje - zaproponowała ciemnowłosej. Ta zgrabnie wstała i ruszyła za Lei. Przystanęła tylko na chwilę przy Jinie i coś do niej szepnęła, ale zaraz ruszyła dalej.
- Chcę się rżnąć - jęknęła rudowłosa, jak tylko odeszły kawałek. - To za duża dawka perwersji.
- No nie wiem. Może taki niedosyt lepiej cię zmotywuje? Bo na razie to chyba tylko mamusię odstraszasz - jak na złość naszła ją ochota na drażnienie się. Podeszła do ganku i skinęła na swój magiczny dysk, który posłusznie poleciał za nią z torbami.
- Nie zmotywuje - Lei pokręciła głową. - Zamieni w kłębek rozpalonego do czerwoności ciała. Skoro już teraz tak się przy mamie zachowuję, to co będzie wtedy?
Poprowadziła najpierw do gościnnego pokoju, był bliżej. Otworzyła drzwi, zapraszając koleżankę do środka.
- Rzucisz się na nią i posiądziesz na kuchennym stole? - Siri nie opuszczała ochota na żarty, choć po jej stwardniałych sutkach było widać, że też jest podniecona. Puściła magiczną sferę przodem, a potem sama weszła do pokoju.
- Albo zacznę się masturbować na waszych oczach, głośno jęcząc - wyszeptała Lei, wchodząc za nią i łapiąc przy okazji za pośladek. - Uwielbiam cię nago, Siri.
- Oczywiście, że uwielbiasz. Przecież jestem cudowna - mimo swych słów strząsnęła z siebie dłoń rudowłosej. - Ale na nagrodę trzeba zasłużyć. Więc skup się najpierw i powiedz co robimy dalej. Bo potem wróci twoja siostra i wszystko się tylko skomplikuje.
- Teraz musi trochę ochłonąć, nie możemy tak siłą - nawet Lei potrafiła być rozsądna. - Bo w razie czego mam i na to zaklęcia. Takie do przyspieszenia procesu, ale nie chcę ich używać. Opowiemy jej o uczelni. Te pikantne szczegóły?
- I będę oceniać kto się szybciej czerwieni, ona czy Lily? Ale jeśli myślisz, że to ją pchnie w nasze ramiona… Można spróbować. Na razie nas nie wygoniła.
- Mogę też pokazać jej jeszcze jakieś zaklęcia - zachichotała, mając na myśli także to, pod którego były wpływem. - Chcesz kontrolować moje orgazmy, podczas pobytu tu?
- Tak naprawdę, to nie. Wolę jak jesteś swobodna i szalona - ciemnowłosa zaczęła układać swoje pakunki pod ścianą.
- Świetnie - skomentowała to młodsza z dziewczyn, podwijając swoją sukienkę, odsuwając na bok lekkie majteczki i z westchnięciem ulgi wsuwając sobie paluszek w gorące wnętrze.
- No, ale to już jest przesada - ciemnowłosa wzięła się pod boki. - To ja, starsza adeptka, gość w twoim domu torby taszczę, a ty się zabawiasz?
Lei dołożyła drugi palec i z przymkniętymi oczami poruszała nimi szybko przez kilka chwil. Wyjęła je nagle i znowu westchnęła.
- Wybacz - wcale nie było jej przykro. - Chcesz wylizać w ramach przeprosin? - zaproponowała swoje mokre palce.
- A niech cię, ty diablico - Siri postawiła ostatnią z toreb i podeszła do koleżanki szybkim krokiem. Jednak zamiast sięgnąć po zaoferowane palce, uklękła i zanurzyła twarz między jej uda, od razu przywierając ustami do szparki.
Lei jęknęła i zaraz zachichotała, przykrywając głowę koleżanki swoją sukienką. Oparła się plecami o ścianę, stając w szerszym rozkroku i zaczęła sama pocierać mokrą cipką o buzię Siri.
- To samo musisz zrobić… mojej mamie…
- Mhmm… - odparła jedynie. Jako grzeczna dziewczynka nie zwykła bowiem mówić podczas jedzenia. Zamiast tego łapczywie zlizywała wilgoć Lei, wodząc językiem wzdłuż warg, w tę i z powrotem. Rudowłosa korzystała z tych ruchów, stękając cicho z przyjemności i ruszając biodrami na boki, dzięki czemu nie tylko była masowana we wszystkie strony, ale i cała twarz ciemnowłosej musiała być już w gęstych, obficie lejących się sokach.
- Widziałaś jaką ma szparkę? Patrzyłaś…? - z trudem formowała jeszcze bardziej stymulujące ją pytania.
Tym razem kochanka postanowiła odpowiedzieć. Uwolniła głowę spod sukienki, ale nie chcąc pozostawiać rudowłosej niespełnionej, swój język zastąpiła dwoma, szybko poruszającymi się palcami.
- Tak. Jest tam taka gładka… myślisz, że często przyjmuje gości?
- O tak… - jęczała zbliżająca się do orgazmu dziewczyna. - Widziałaś jakie miała ciemne, duże wargi? Jej cipka musi być bardzo często używana…
- Gdybym miała w domu taką chętną cipkę, to korzystałabym z niej codziennie… Ale przecież mam, prawda? Ty jesteś moją chętną cipką - uśmiechnęła się lubieżnie. Jej twarz faktycznie lśniła wilgocią Leileny.
- Jestem… twoją… chętną… cipką… - wystękała rudowłosa z trudem i z jej ust wyrwał się krótki okrzyk spełnienia, które popłynęło też po dłoni Siri. Zadrżała i oparła się mocniej o koleżankę. - Musimy ją uwieść… - dodała kiedy już doszła trochę do siebie.
- Musimy - zgodziła się. - A ja jestem gotowa zrobić wszystko, by do tego doprowadzić. Mów tylko co mam robić. Tylko najpierw pokaż mi swój pokój, bo mój dysk zaraz się rozpadnie, a nie będę taszczyć twoich ubrań - podniosła się i zaczęła rozglądać się za czymś, czym mogłaby się wytrzeć.
- Nie wycieraj się - poprosiła Lei, która pocałowała koleżankę w usta. - Chcę byśmy nosiły na sobie ślady naszych uniesień. Pachniały sobą nawzajem - dziewczyna wyraźnie nie miała dość po tym szybkim orgazmie. Poprowadziła za to do innego skrzydła domu, gdzie znajdował się jej stary pokój dzielony przez część lat z Inis. Młodsza siostra wyniosła się z niego dopiero kiedy najstarszy brat wyprowadził się razem ze swoją rodziną. Teraz wszystko stało tu niemal nieruszone od momentu jej nauki w akademii. Niewiele rzeczy, którymi mogłaby się chwalić, niestety. Wypakowała więc szybko swoje rzeczy.
- Masz ochotę na rewanż, czy idziemy od razu poszukać mojej mamy? - zapytała z niewinnym uśmiechem kiedy już skończyła wszystko układać w skrzyni.
- Poczekam z moim orgazmem. Wtedy będzie mocniejszy. Którąś z was po prostu zaleję - zachichotała. I choć do pewnego stopnia żartowała, to w niewielkim stopniu. Wszak wciąż widząca przez materiał Leilena widziała jak bardzo już jej koleżanka była mokra.
 
Lady jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:46.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172