lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Fantasy (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/)
-   -   [BRP] Nóż Czarnoksiężnika - cz.3 - Yarakan (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/17887-brp-noz-czarnoksieznika-cz-3-yarakan.html)

Obca 23-10-2018 21:09


Kibria zamyśliła się.
- Niby wszystko się zgadza z tym co mówisz. Jasne, jak słońce nad pustynią... - Powiedziała patrząc w nocne niebo - ...ale ruiny to tylko dwie godziny drogi od tego miejsca dużo nie stracimy a zaoszczędzimy wyklinania siebie po siedem pokoleń wstecz za to że tego nie zrobiliśmy. I akurat moja teoria była prawdziwa. - Stuknęła staruszka parę razy delikatnie między żebra zaczepnie patykiem - No dalej staruszku co powiesz na małe zwiedzanko ruin? Gdzie twój zew przygody?

Avitto 23-10-2018 21:34

- Dokładnie tam gdzie kolor mych włosów, kobieto. I przyjaciele. Mimo to zgodzę się. Jeśli tutejszy kupiec twierdzi, że nie zostało tam nic poza gruzami a mimo to ktoś tam zdąża to zapewne nie bez powodu. Pozostaje liczyć, że trud się opłaci - podsumował staruszek i nie zwlekając zaczął się oporządzać do wyjazdu.

Marrrt 24-10-2018 00:08

Rusamanamska gościnność... Owszem. Robiła niejakie wrażenie kulturowe na legioniście, który sam przecież był ekwitą i do czerni nie należał. Za każdym razem jednak bardziej zaskakiwało go, że nie ma potrzeby gladiusem wymuszać pomocy, co zapewne byłoby wskazane zarówno w Torillo jak i w Imperium Thoertianum... Chyba, że działo się coś, czego nie z Cedmonem nie rozumieli.

Tym niemniej upewnił się, do którego konkretnie domu zostały zaprowadzone Enki z Zahiją rychło planując upewnienie się, czy napewno nic im nie grozi.
- A gdzie jednooki? - Ozwał się nieufnie gdy znaleźli się we wnętrzu domostwa.

Dary od losu zwykł Thoer przyjmować bez pytania. Ale gościnę wynegocjowaną przez więźnia w środku nocy jak i sam fakt, że ostatnią niemal przypłacili życiem, odbierał z ostrożnością w rozluźnieniu się i bez nadmiernego opuszczeniu gardy.
- Twój dom? - zapytał już ciszej byłego strażnika, ruchem głowy zataczając po domostwach.

xeper 24-10-2018 14:22

Szybko wyjaśniło się, gdzie poszedł Salman. Nie dość, że był starszym wioski, to równocześnie znał się na leczeniu wszelkich przypadłości, a do tego Fahim, niech będzie chwała Jego imieniu, obdarzył go w swej nieskończonej mądrości, częścią swojej boskiej mocy. Był więc niezbędny przy kobietach, zwłaszcza Zahiji, której uzdrowienie wykraczało poza zdolności zwyczajnego człowieka.

Przy posiłku Fahd wyjaśnił skąd zna wieś. Sam z niej nie pochodził, ale jego brat Agdim wziął za żonę kobietę z Gmiqdif i stąd znał tą okolicę. Bywał wraz z bratem u rodziny żony, ale tym razem nie odwiedził ich w ich rodzinnym domu, bo okazało się, że z kolei oni wybrali się do jakiegoś swojego krewnego.

- Rankiem wyjedziemy – zaproponował, a raczej zdecydował. – Nie możemy narażać tych ludzi na gniew szejka. Oby tylko stan Waszych kobiet, a w szczególności czarownicy na to pozwolił…

Chwilę potem okazało się, że wyjazd będzie możliwy, jednak z pewnymi ograniczeniami. Wrócił Salman i oznajmił, że Enki ma się dobrze, a Zahija będzie żyła. Nie zgadzał się w jej przypadku na żadne poważne eskapady i sugerował długi odpoczynek.


Słońce ledwo zaróżowiło horyzont, a stary Relhad już był na nogach. Zbudził towarzyszkę, która chyba nie tak wyobrażała sobie poranne wstawanie. Rusanamani wciąż spali, więc para awanturników opuściła obozowisko, tylko po cichu pozdrawiając wartownika.

Jako, że Livia poprzedniego dnia w miarę dokładnie wywiedziała się o drogę, teraz jechali tak szybko naprzód, jak pozwalał chód osiołka i wytrzymałość Torstiga. Słońce było już na niebie, kiedy z dwóch obiecywanych przez Okaryjkę godzin zrobiły się cztery i zjechali z głównego traktu. A kiedy złoty dysk zbliżał się do zenitu, daleko w stepie zobaczyli ruiny osady.

Rzeczywiście, poza resztkami kamiennych domostw niewiele tam było. Porośnięte trawą, smagane stepowym pyłem ruiny robiły ponure wrażenie. W niebo sterczał, niczym palec, wyszczerbiony minaret meczetu a resztki ziemno-drewnianych obwarowań zlewały się z otoczeniem, zupełnie nie zapewniając obrony.

Obca 24-10-2018 14:44


Kibria przez całą drogę co jakiś czas musiała odpowiadać Torstigowi na pytanie “Daleko jeszcze?”, może niepotrzebnie mówiła staruszkowi że to tylko dwie godziny drogi a nie sześć ale bała się że inaczej nie pójdzie.

W końcu około południa udało im się dotrzeć, Kibria rozejrzała się za znakami obecności dwóch jeźdźców albo ich koni. W końcu zamienie osiołka na konia było bardzo opłacalne w ich sytuacji. Za to ich osiołka i Plujkę uwiązali w okolicy meczetu.
- Mhm wygląda jakby się jednak nie zatrzymali chodźmy się rozejrzeć, rozprostujemy nogi i zrobimy szybki odpoczynek. - Zaproponowała i zaczeła myszkować po ruinach zaczynając od ruin meczetu.

Avitto 24-10-2018 16:01

Po wzmożonym wysiłku związanym z sześciogodzinną przejażdżką bez przerw Torstig łypał groźnie na Kibrię. Gdy na miejscu zwlekł się z siodła odpasał się i wszedł w najbliższe ruiny by podczas defekacji nie rozpraszał go wzrok młodej, podstępnej towarzyszki.

Zbyt stary był jednak i zdystansowany na robienie awantur z tak błahego powodu. Zanotował sobie jednak w pamięci jak zręcznie i bez skrupułów Kibria manipulowała informacjami. Znów złapał się na tym, że zamyślenie odcięło go od rzeczywistości. Szybko naciągnął spodnie na tyłek i spacerując rozglądał się domyślając pierwotnego przeznaczenia niektórych budowli. Podpierając się na dwuręcznym toporku wszedł na wał i poruszając się po nim taksował otoczenie.

Kerm 25-10-2018 21:39

Mieli szczęście, że trafili na Fahda... I do Gmiqdif. A Enki i Zahija miały szczęście, że trafiły w ręce Salmana. Nie mogło jednak tak być, by ich szczęście stało się nieszczęściem wszystkich mieszkańców wioski. Łatwo było sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby wpadli tu 'z wizytą' jeźdźcy szejka i znaleźli choćby jednego uciekiniera ze stolicy.

- Salmanie - powiedział Cedmon. - Wdzięczni jesteśmy za okazaną nam pomoc, ale nie chciałbym, by nasza wizyta przyniosła twoim krajanom śmierć i zniszczenie. Dlatego musimy wyjechać. I Zahija też powinna opuścić wioskę. Co musimy zrobić, żeby przeżyła taką wyprawę?

Marrrt 28-10-2018 23:15

Wyjaśnienie odnośnie Salamana, legionista przyjął zdawkowym skinieniem głowy, które na upartego mogło być podziękowaniem. Tak samo zresztą jak zalecenie Fahda, co do rychłego opuszczenia sioła. Nie miał ani siły ani ochoty na gadanie. Tym bardziej, że mieszkańcy nijakich odpowiedzi od niego nie oczekiwali. Dowiedziawszy się, że wszystko z wiedźmą będzie dobrze, posilił się i planował czym prędzej pójść spać.

- Powinniśmy jechać do Sabol, nawet gdyby to miało trwać znacznie dłużej, niż te osiem dni - ozwał się Cedmon gdy Rami wyjaśniał im jak daleko mają stąd do Sabol i jaki powinni obrać kierunek - Ale musimy się dowiedzieć, jaką jechać trasą, by nie umrzeć z pragnienia i głodu.
Fahd, który zdaje się w jakiś sposób wiązał swój los ze współuciekinierami, usłużnie tłumaczył każde słowo z torillo na rusamanami i odwrotnie.
- Tu wszędzie jak okiem sięgnąć jest step - odparł były strażnik - Tylko tam na północ, gdzie majaczy płaskowyż, rozciąga się południowe zbocze Res Horab. Dzień drogi nam zajmie dotarcie tam. Jeśli Fahim pozwoli. Ale wasza towarzyszka jest w złym stanie. Będzie nas opóźniać.
- Pojedziemy prosto do Sabol - poparł Gmanagha Ianvs, który skończył przegląd ich ekwipunku. I zdawał się zadowolony z jego efektów - Przez Hortorum. Najkrótszą drogą. Enki da sobie radę wierzchem. A dla Zahiji zawiążemy nosze między dwoma końmi. Wy dwaj zaś... jeśli i wy nie macie czego tu już szukać, to możemy wędrować razem. A w Sabol postanowić co dalej.

Odnaleźć Salamana nie było trudno. Starzec cieszył się nie tylko szacunkiem, ale i towarzystwem. Legionista podchodząc do niego z Fahdem, który miał tłumaczyć, wyłuskał kilka złotych monet z grobowca, które następnie mu wręczył. Po udzielonej wiedźmie pożyczce, z której nie zostało nic, uszczupliło to nieco stan jego posiadania.
- Za pomoc. Poświęćcie wiosce, Fahimowi, czy komu tam. Ale nim odejdziemy potrzebne będą nam skóry, koce, rzemienie i kilka belek. I zapasy wody i żywności. Na osiem dni.

xeper 01-11-2018 22:35

Rankiem Cedmon i Ianus byli gotowi do drogi. Udało się skonstruować zmyślną kołyskę, która po zawieszeniu między dwoma końmi umożliwiała Zahiji w miarę wygodne podróżowanie. Enki miała się znacznie lepiej - opuchlizna powoli schodziła, a siniaki zaczynały nabierać cieplejszej barwy, co powodowało, że twarz dziewczyny wyglądała jak pokryta plamami. Rami i Fahd nadal wyrażali chęć podróżowania z awanturnikami, ale raczej nie było w tym nic dziwnego. W przypadku wpadnięcia w ręce Yarakańczyków czekała ich obu śmierć.

Zaopatrzeni we wskazówki dotyczące drogi i nieco żywności, którą podzielili się mieszkańcy Gmiqdif, żegnani przez Salmana, opuścili wieś, kierując się na północ, ku górom. Celem było Sabol, a przed nimi rozciągały się bezkresne bezdroża, coraz bardziej wznoszące się ku górze i niedostępne. Res Horab, w miarę jak zbliżali się ku górom, stawało się coraz bardziej dzikie i nieprzyjazne.

- Myślałem, że mówiąc we wsi, że zamierzamy przeprawić się przez góry, wprowadzacie celowo Salmana w błąd - perorował Fahd, bacznie rozglądając się na boki. Przejeżdżali właśnie przez ciemny, porastający zbocze jakiejś góry las, a chwilę wcześniej w ledwo wilgotnym korycie strumienia widzieli ślady drapieżników. - Po to, żeby zmylić ewentualną pogoń. Ale, na łaskę Boga, Wy rzeczywiście chcecie przejechać przez góry! Rami mówił mi, a Wam z pewnością potwierdzi, że jeśli skręcimy na wschód, dotrzemy do Alassip...

- To zaledwie dwa dni drogi. Możemy jeszcze teraz tam zakręcić - włączył się do rozmowy strażnik. - Alassip leży już poza włościami szejka Yarakanu. Będziemy tam bezpieczni. Z pewnością w tak dużej osadzie, jak Alassip znajdzie się też miejsce, w którym czarownica będzie mogła pozostać na dłużej...

- Cisza - syknęła nagle Enki, powstrzymując konia. Zaczęła nasłuchiwać. Jej mina wyrażała zaniepokojenie. - Nie jesteśmy tu sami - powiedziała szeptem. Wskazała głową kierunek: z przodu, nieco wyżej, po lewej stronie. - Nie wiem co lub kto to jest, ale są tam...


Torstig oddalił się w ustronne miejsce, a Kibria ruszyła do meczetu. Minaret rzucał przyjemny cień i dziewczyna przez chwilę stała przy murze, delektując się chłodem kamienia. Potem weszła do środka, w rozpraszany snopami światła przenikającymi przez dziury w dachu mrok wnętrza budowli. I stanęła jak wryta! Dosłownie zamarła w pół kroku.

Pod przeciwległą ścianą stały trzy konie. Dwa z nich były niemal jak dwie krople wody. Kare, z przyciętymi grzywami i ogonami, o smukłej sylwetce. Trzeci był zwyczajniejszy, pośledniejszej krwi. Wszystkie trzy zwierzęta miały spętane pęciny, a na szyjach zawieszone worki z obrokiem. Ich właściciele znajdowali się nieopodal.

W mroku Kibria nie była w stanie dokładnie się im przyjrzeć. Siedzieli przy posiłku, co chwila sięgając do miski stojącej między nimi. Rozmawiali o czymś, ale nie robili tego zbyt głośno, tak że dziewczyna z miejsca, w którym stała nie mogła się zorientować, czego dotyczy konwersacja.

Kerm 01-11-2018 23:32

Udało im się wyrwać z paszczy śmierci, udało im się wydostać z rąk szejka (a raczej jego brata). I Cedmon nie miał nic przeciwko temu, by ten stan trwał i trwał... A że im trudniejszą wybierali drogę, tym mniejsze szanse były, iż pościg ich dopadnie, więc łucznik nie miał nic przeciwko podróży przez najdziksze góry. Pod warunkiem, że zdołają tamtędy przejechać konie.
W bezpieczeństwo w odległym o parę dni drogi Alassip, Cedmon nieco wątpił. Jeśli Jajir był tak zajadły, jak sądził Cedmon, to lepiej było się oddalić o kilkadziesiąt dni konnej jazdy. No i zrobić coś z Zahiją, która w takim stanie spowalniała ich wędrówkę. A nie mogli się spieszyć, jeśli wiedźma miała przeżyć.
Najlepiej by było, gdyby się rozdzielili, bo z pewnością większa grupa przyciągała większą uwagę, ale to mogło oznaczać kolejne kłopoty, innego dla odmiany gatunku.
Tak źle i tak niedobrze.

Rozmyślania przerwały słowa Enki.
Cedmon zatrzymał wierzchowca i zsunął się z siodła.
- Podkradnę się i zobaczę, z kim mamy do czynienia - powiedział szeptem.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:48.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172