08-04-2019, 15:27 | #251 |
Administrator Reputacja: 1 | Oglądane wcześniej dzieła sztuki sugerowały, że budowniczowie piramidy lubowali się w zadawaniu cierpienia. Niestety w komnacie, do której dotarli, trudno było znaleźć kogoś chętnego do rozmowy, za to łatwo było znaleźć dowody potwierdzające wcześniejsze spostrzeżenia. A mieszkaniec tej komnaty zajmował się czymś, co trudno byłoby nazwać czynieniem dobra. I Cedmon nie dziwił się, że Enki strzeliła. Sam również naciągnął łuk i posłał strzałę w stronę małpoluda. |
11-04-2019, 23:13 | #252 |
Reputacja: 1 | Ianvs nie sądził, że to możliwe, ale wzdrygnął się na widok jaki zastali w salce. Widział dużo krwi mężczyzn i kobiet. Bywało, że i dzieci. Ale ta scena miała w sobie jakąś tak pierwotną bestialskość, że natychmiast zapragnął zabić to zwierzę. Tak jak zabija się wściekłego psa. Odłożył delikatnie Zahiję na podłogę i z mieczem dołączył do walczących. Wiedząc jednak, że daleko mu do pełni sił, postanowił wyczekać sytuacji gdy małpolud w bezmyślnym szale się odsłoni, lub gdy Enki i Cedmon będą tego potrzebować.
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
12-04-2019, 15:31 | #253 |
Reputacja: 1 | Wyjąc małpolud pędził w kierunku grupki ludzi, którzy wtargnęli do jego królestwa. Patrząc na niego wiedzieli, że nie mają do czynienia ze zwyczajnym potworem. Mówiły to jego oczy, owładnięte szaleństwem. Wiedzieli, że nie powstrzymają go dwie wystrzelone z bliska strzały. Coś w sposobie w jaki się poruszał, wył i patrzył, wskazywało, że jest kimś innym niż wygląda. Że w ciele pół-bestii ukrywa się jakiś duch; byt z dawnych czasów... być może jeden z patronów zagubionej wśród wierzchołków Hortorum przeklętej świątyni... Kiedy strzała Enki wbiła się w ciało małpoluda, ten zachwiał się. Zwolnił krok. Uderzenie potężnej broni Cedmona, znalezionej w kurhanie antycznego wodza cisnęło potworem wstecz. Nie zatrzymało go. Wycie narastało, wręcz świdrując uszy. Szalone oczy błyskały białkami, a z pełnej wielkich, żółtych zębów gęby lała się krew, plamiąc futro na piersiach. Brzytwa, trzymana niczym miecz zataczała szerokie łuki. Małpolud skierował się ku czarnoskórej zwiadowczyni, zwinnie wskakując na stół i unikając kolejnej strzały. Ianus, już bez brzemienia Zahiji na plecach błyskawicznie zrobił dwa kroki do przodu i z wykroku pchnął w bestię, właśnie przeskakującą obok niego. Sztych gladiusa wszedł głęboko w bok, z mlaśnięciem rozcinając warstwę skóry i mięśni. Thoer przekręcił nadgarstek, aby ostrze znajdujące się w ciele narobiło więcej szkód, szatkując organy. Pomieszczenie wypełnił wrzask bólu. Małpolud, pozbawiony równowagi wywrócił się i zsunął z ostrza, lądując po przeciwnej stronie stołu, znikając awanturnikom z oczu. |
12-04-2019, 16:15 | #254 |
Administrator Reputacja: 1 | - Czy bogowie nie mogliby wreszcie postawić na naszej drodze kogoś przyjaznego? - rzucił Cedmon, gdy małpolud wylądował na podłodze. - Wściekł się, czy jakiś demon go opętał? - W każdym razie - zwrócił się do Ianusa - skoro pokonałeś wodza tych... małpoludów... to możesz teraz sam zostać ich wodzem. Przez moment wpatrywał się w miejsce, gdzie spadł małpolud, cały czas czekając, kiedy bestia wyskoczy zza stołu, po czym powoli zaczął obchodzić stół, trzymając się w miarę z daleka, by nie zostać zaskoczonym przez nagły atak potwora. |
12-04-2019, 23:22 | #255 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
13-04-2019, 20:58 | #256 |
Reputacja: 1 | - Czego chcesz od starego Saadiego? – głos czarnoksiężnika był zbolały, ale Ianus wiedział, że to poza. Duch się nie męczył. – Co wyczuwam? Śmierć. Duszyczka właśnie uleciała gdzieś w zaświaty... Cedmon i Ianus obchodzili stół, spodziewając się, że małpolud zza niego wyskoczy. I nie pomylili się! Zakrwawiona kreatura wrzasnęła opętańczo i skoczyła w górę, gdy tylko Cedmon znalazł się za rogiem stołu. Mebel zachwiał się i wywrócił. Ostrze brzytwy błysnęło złowrogo. Przerażony Gmanagh odskoczył, wywracając się, a Thoer zachował zimną krew. Po raz kolejny pchnął małpoluda gladiusem. Naparł na ostrze całym ciałem, przebijając klatkę piersiową potwora na wylot. Impet ciosu był tak duży, że ostrze zazgrzytało o przeciwległą ścianę. Humanoid wywalił jęzor, a jego gałki oczne zatańczyły szaleńczo. Potem jeszcze kilka razy drgnął na ostrzu i ostatecznie padł na zakrwawioną posadzkę. Tym razem już martwy. |
14-04-2019, 18:09 | #257 |
Administrator Reputacja: 1 | Niespodzianki dość często bywają niemiłe. Zdarzenia, których się spodziewamy, też potrafią być nieprzyjemne. Tym razem, na szczęście, Ianusowi dopisało szczęście i umiejętności i to małpolud padł trupem, a nie Cedmon. - Brawo! Piękny cios - powiedział łucznik. - Kolejny łeb nad kominek - dodał z lekką ironią, gdy upewnił się, że przeciwnik definitywnie wyzionął ducha. - Sprawdźmy, czy warto coś stąd zabrać i idziemy dalej. |
15-04-2019, 21:50 | #258 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
16-04-2019, 17:32 | #259 |
Reputacja: 1 | - Duch tej rusanamańskiej wieśniaczki, oczywiście – odparł Saadi. – Widziałem jak unosi się z ciała, wylatując przez usta i teraz krąży gdzieś wokół już stygnącego trupa... A w tym czymś siedziało coś o wiele potężniejszego. Coś poza moim i Twoim pojmowaniem. Jakiś byt spoza czasu... Może demon... Uleciał... Najwyraźniej Nefer-Inet uznał, że takie wyjaśnienia wystarczą, bo ucichł i schował się gdzieś głęboko w zakamarkach Ianusowego jestestwa. Cedmon i Thoer przeczsywali pomieszczenie. Enki im w tym nie pomagała, siedząc w kącie i tępo wpatrując się w ścianę. Najwyraźniej była na skraju przepaści, a może już zrobiła o jeden krok za dużo. W sali tortur było wszystko o czym każdy kat śni w najskrytszej godzinie nocy. Delikatne, wręcz subtelne igły i ostrza; noże, piły i rozwieraki; pejcze i obcęgi; zaciski, gwoździe, haczyki i haki do zdzierania skóry; stalowe buty z kolcami, imadła do miażdżenia stawów; pasy do duszenia i wiele, wiele innych utensyliów, których przeznaczenia można się było tylko domyślać. Ianus oglądnął ciało zarżniętej kobiety. Saadi miał rację, była wieśniaczką. Miała spracowane, duże dłonie, brudne paznokcie i zniszczoną przez ciągłe przebywanie na słońcu i wietrze skórę. Chodząc po pomieszczeniu, legionista wyczuł woń, dolatującą zza kotary. Smród fekaliów, moczu, potu i ludzkiego strachu. Gdy zbliżyli się do przejścia, odór stał się nieznośny. Słyszeli też jęki i zawodzenia w mowie rusanamani. Cedmon delikatnie uchylił zasłonę. W kolejnym pomieszczeniu znajdowały się dwie, sklecone z konarów zagrody. Obie wypełnione były ludźmi tak szczelnie, że kończyny tych znajdujących się na skraju wystawały na zewnątrz. Większość z jeńców żyła, wychudła i pokryta wrzodami. A ci, co umarli nadal stali, rozkładając się, gdyż nie było możliwości aby opadli na ziemię. Spomiędzy krat wypływała mieszanina krwi, ropy i nieczystości, spływając do dziury na środku pomieszczenia. Jeńcy jęczeli, wyli i zawodzili, upchani w klatkach i żaden z nich zdawał się nie zauważać znajdujących się w przejściu awanturników. Między klatkami można było przejść do kolejnych, tym razem solidnych, starych i pokrytych patyną brązowych drzwi. - Jest tutaj...- mruknął Saadi. |
16-04-2019, 22:14 | #260 |
Administrator Reputacja: 1 | Trup małpoluda nie krył w sobie żadnych więcej nieprzyjemnych niespodzianek, a że sala nie kryła w sobie żadnych cennych przedmiotów, można było iść dalej. - Enki... - Cedmon podszedł do siedzącej pod ścianą kobiety. - Wstań, proszę. Nie możesz tu siedzieć. Musimy iść dalej. "Dalej", jak się okazało, było jeszcze gorzej. Koszmarnie wprost. I Cedmon przez moment pomyślał, że Bogini sprowadziła ich w to miejsce by mogli uratować tych wszystkich nieszczęśników. - Powinniśmy ich uwolnić - powiedział powoli - ale chyba najpierw musimy sprawdzić, co jest za tamtymi drzwiami. Kolejne małopoludzkie niespodzianki nie są nam potrzebne. |