19-04-2019, 22:46 | #261 |
Reputacja: 1 | Dwa worki z ludzkim cierpieniem. Ten widok był tak wymowny, że legionista prawie wypuścił gladius z rąk. Okrucieństwo nie było dla niego niczym nowym. Dobry pokaz bestialstwa może wygrać bitwę. Ale to tu nie było dla niczyjego pokazu. Ci ludzie cierpieli dla zachcianki jakichś kutasów spoza... czasu? O ile to co znajdowało się w klatkach jeszcze było ludźmi. W co Accipiter szczerze wątpił. Ale to co było teraz najważniejsze to Enki. Z Ghaghanką było źle. A nie mogli jej stracić.
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
23-04-2019, 21:43 | #262 |
Reputacja: 1 | - Nie zrozumiałeś mnie legionisto – Saadi był zły. Ianus odczuwał jego gniew, jako nieprzyjemne igiełki bólu wbijające się w podstawę czaszki. – On nie jest tam... On jest tutaj... – Accipiter zrozumiał, że „tutaj” znaczyło: w klatkach, zagrodach dla ludzi. Enki, zupełnie bez zapału, ale przynajmniej świadomie, zabrała ze stołu sporych rozmiarów tasak. Zważyła go w dłoni i weszła do pomieszczenia z klatkami. Teraz jeńcy ją zauważyli. Powietrze wypełniło wycie, krzyki, przekleństwa i płacz. Zgromadzeni w klatkach ludzie chyba do końca nie rozumieli co ma się właśnie wydarzyć. Przynajmniej nie wszyscy. Dłuższa chwila obserwacji, pozwalała zauważyć, że ci znajdujący się bliżej wejść do zagród są w lepszym stanie, jakby trafili do niewoli niezbyt dawno. W ich oczach widać było strach, niepewność i... człowieczeństwo. Enki zaczęła uderzać w skobel, rozłupując go na kawałki. Nie zwracała uwagi na to, że podczas tej czynności rozpłatała komuś ramię, a inny jeniec wył z bólu, bo pokaźna drzazga ugrzęzła mu w twarzy. Kilka ciosów i drewniana rama puściła, uwalniając zawartość. Ci, którzy byli przy samym wejściu, pod naporem ludzkiej masy stłoczonej wewnątrz zostali wypchnięci i obaleni w cuchnące odpady. Wijąca się, skomląca i skołtuniona gęstwa brudnych, okrawawionych ciał wylała się niczym ciecz na zewnątrz, rozlała i rozpełzła. Niektórzy już podnosili się na nogi, inni czołgali w gównie, jeszcze inni leżeli bez ruchu, gnieceni i tratowani. A pośród nich stała Enki, z tasakiem w ręku... Cedmon i Ianus, ten ostatni trzymający Zahiję stali już po przeciwnej stronie, przy przejściu. Gmanagh uchylił drzwi, zaglądając co znajduje się po przeciwnej stronie. Zdziwił się, bo zamiast kolejnego pomieszczenia pełnego odrażających niespodzianek i oszalałych małpoludów zobaczył pusty korytarz. Prosty jak strzała i tak długi, że widział zaledwie jego pierwsze kilkanaście kroków. Dalsza część ginęła w ciemności. |
24-04-2019, 12:25 | #263 |
Administrator Reputacja: 1 | Zostawić ich tu nie mogli, ale Cedmon nie potrafił sobie wyobrazić, jak ten tłum wynędzniałych ludzi da sobie radę po wydostaniu się na wolność. No i obawiał się, przez moment, że któryś z uwolnionych może zaatakować tych, co otworzyli bramy więzienia i wypuścili ich zza krat. Na szczęście wyglądało na to, że więźniowie bardziej boją się Enki i jej topora, niż myślą o atakowaniu kogokolwiek. No i w razie czego można było uciec do korytarza i zamknąć za sobą drzwi. - Enki, chodź do nas! - powiedział Cedmon. - Idziemy dalej? - spojrzał na Ianusa. - Tylko trzeba by załatwić jakieś światło. |
26-04-2019, 22:48 | #264 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
29-04-2019, 09:34 | #265 |
Reputacja: 1 | Pełzająca, przerażona ludzka masa składała się niemal w całości z Rusanamani. Byli tu starcy, dzieci, młodzież i dorosłe osoby, mężczyźni i kobiety. Tak jakby małpoludy brały w jasyr wszystkich, jak popadnie. Skąd pochodzili ci ludzie i dlaczego trafili do niewoli, na razie pozostawało tajemnicą. Kiedy Ianus zadał pytanie, długo nikt nie odpowiadał. Saadi w głowie legionisty, wiercił się i niecierpliwił, co dla Thoera było nieco irytującym swędzeniem pod czaszką. W końcu jednak wolno i ostrożnie na nogi podniósł się jakiś mężczyzna. Miał długą, ciemną, teraz posklejaną krwią i wymiocinami brodę i długie włosy w nieładzie. Na jego ramieniu ropiała paskudna rana. Na brzuchu i udach miał ślady od uderzeń rzemieniami. Popatrzył wokoło nieprzytomnym wzrokiem, zachwiał się i upadł na kogoś, kogo akurat miał pod stopami, ale zaraz podniósł się znowu. - Ja… – wychrypiał przez pokryte strupami wargi. – Ja znam Sahira Jusufa z Hedebu… |
29-04-2019, 15:09 | #266 |
Administrator Reputacja: 1 | I oto, niespodziewanie, okazało się, że ich wyprawa zakończyła się sukcesem. Nie jakimś olśniewającym, który by sprawił, iż wszyscy byliby szczęśliwi, bezpieczni i tak dalej, ale malutkim, który mógł im pomóc w pozbyciu się tego "czegoś", co zamieszkało w Ianusie. Ale był jeszcze problem uwolnionych przed chwilą ludzi. No i ciemny korytarz, który mógł kryć wiele ciekawych, mrocznych lub groźnych tajemnic. - No to musimy porozmawiać. - Te słowa Cedmon skierował i do Ianusa, i do uwolnionego mężczyzny. - Wiesz, co się tam znajduje? - Wskazując ciemny korytarz zwrócił się do tego ostatniego. - Enki - podniósł głos - pilnuj tamtego wyjścia, by nikt się stąd nie ruszył. |
29-04-2019, 23:52 | #267 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
30-04-2019, 13:23 | #268 |
Reputacja: 1 | Nieszczęśnik pił łapczywie, aż woda lała mu się po brodzie na tors i brzuch, kilka razy się zakrztusił. Znajdujący się wokoło niego ludzie początkowo patrzyli tępo na to co się dzieje, ale w końcu któryś zdecydował się na ruch. Wyrwał mu manierkę i sam zaczął pić. Brodacz chciał ją odebrać, ale dostał pięścią w poraniony brzuch. Szczęśliwy posiadacz wody tylko chwilę tryumfował, bo nie minął moment został obalony na ziemię. Ci co mieli wystarczająco sił, zaczęli walczyć o życiodajny płyn. Brodaty mężczyzna zdołał wydostać się z gęstwy ciał i z błaganiem spojrzał na Ianusa. Enki odeszła od drzwi. Wrzeszcząc coś w swoim języku i depcząc po tych, którzy leżeli na jej drodze, bezlitośnie zaczęła okładać oszalałych jeńców łęczyskiem. |
30-04-2019, 20:29 | #269 |
Administrator Reputacja: 1 | I stało się to, czego Cedmon się podświadomie obawiał - wypuszczona na wolność tłuszcza, miast radować się wolnością, rzuciła się na najbliższe źródło wody, nie myśląc o tym, że mogą nie tylko stratować innych, ale i to źródło wody zniszczyć. Bezmyślność, czy może doszli do wniosku, że i tak dla wszystkich nie starczy, a kto pierwszy, ten lepszy? Ratować manierki Cedmon nie miał zamiaru, ale doszedł do wniosku, że lepiej się nie zdradzać z tym, że mają jeszcze pełen bukłak. Skończyłoby się na tym, że uwolnieni stratowaliby tych, co ich uratowali, a tego Cedmon pewnie by nie przeżył... - Chodźmy gdzieś do kąta, porozmawiać - zaproponował. - A potem idziemy stąd jak najszybciej i jak najdalej. No, może najpierw pokażemy tym tu, gdzie jest woda... |
01-05-2019, 23:58 | #270 |
Reputacja: 1 | Ianvs nie obdarzył brodacza jakimś szczególnym względem. Przeżył klatkę więc rywalizację o wodę, którą i tak pił pierwszy również przeżyje. Nawet jeśli ją przegra.
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |