lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Fantasy (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/)
-   -   [BRP] Nóż Czarnoksiężnika - cz.3 - Yarakan (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/17887-brp-noz-czarnoksieznika-cz-3-yarakan.html)

Prince_Iktorn 19-06-2018 22:49


Życie marynarza nie czyni człowieka biegaczem. Na dodatek uciekinier znał miasto lepiej od Relhada, więc Egil nawet się nie zdziwił, gdy tamten zaczął się oddalać. Co gorsza, chyba ktoś zaczął ścigać jego. Może to wspólnik Osana? Nie byłoby dobrze dopaść zbiega, mając kolejnego wroga za plecami.

Egil zdecydował, że spróbuje zaskoczyć tego, kto biegł za nim, bo na doścignięcie Osana szans już nie widział. Za kolejnym zakrętem wbiegł w ciemną bramę i zatrzymał się, aby obserwować ulicę i wyskoczyć, gdy tylko zbliży się ten, kto go ściga.

xeper 21-06-2018 23:43

Rusanamańskie ceremonie religijne miały to do siebie, że były długie. Niektóre rytuały ciągnęły się nieraz po dwa dni. A nie dość, że były długie, to były jeszcze nad wyraz ekspresyjne. Dlatego też, gdy zagrzmiały surmy, zgromadzeni na dziedzińcu ludzie jak jeden mąż zaczęli szlochać, płakać, krzyczeć, szarpać włosy i drzeć szaty. Po jakimś czasie to minęło i wówczas wyniesiono na widok publiczny zwłoki szejkowego syna, Khalila. Sam szejk, odziany w białe szaty, szedł w towarzystwie swego brata Jajira. Tego, z którego pałacu niedawno ukradziono niezwykle drogocenne klejnoty. Z dwoma synami Raula podążały ich żony i gromada młodszych dzieci, a także dostojnicy i kapłani. Wszyscy mieli czerwone, opuchnięte od płaczu oczy i podrapane twarze. Najbliższa rodzina zmarłego młodzieńca miała również twarz i włosy wysmarowane popiołem.

Gdy ciało chłopaka położono na przygotowanym w tym celu podwyższeniu, zrozpaczony szejk zawodząc i wyjąc padł na kolana. Najstarszy quadi, kapłan zaintonował pieśń żałobną, która powtórzona przez setki gardeł wzbiła się w niebo. Potem wyrecytowano kilkanaście aj ze świętych ksiąg, odmówiono litanię i okolicznościowe modlitwy. Nadszedł czas na wychwalanie zalet i dokonań Khalila.

Opary kadzidła spowiły pogrążoną w żałobie rodzinę i ciało. Quadi znów zawodził, jego głos to wzbijał się, to opadał. Lud powtarzał wersety. Do Ianusa podeszła zawoalowana postać. - Uciekaj, kafir. Nie czekaj na koniec ceremonii... - po głosie rozpoznał Ihab. Po przekazaniu ostrzeżenia, dziewczyna oddaliła się.


Egil wtopił się w mrok zalegający w bramie. Dłoń trzymającą rękojeść miecza miał mokrą od potu. Serce mocno waliło po wysiłku związanym z biegiem po ulicach. Czekał, a kroki się zbliżały. W końcu w jego nieco ograniczonym polu widzenia pojawiła się sylwetka. Odziana na czarno, w kaftan i bufiaste spodnie, z chustą na głowie, szła z kindżałem w dłoni, rozglądając się na boki. Relhad bez trudo rozpoznał w niej swoją pracodawczynię, Sabihę.

Kerm 22-06-2018 12:42

Rankiem zbrojmistrza co prawda nie było, za to obiecana kolczugi jakoś się znalazła. Co bardzo mile Cedmona zaskoczyło. Słowo 'jutro', w niektórych kulturach, oznaczało "może jutro, a może za parę dni".
Jakimś dziwnym trafem tutaj tak nie było.

Przyodział się i ruszył, nie zapominając o naprawionej kolczudze, mieczu i o sakiewce (żadnej z tych rzeczy nie było widać spod obszernej, białej szaty) na miejsce, gdzie zabrali się inni uczestnicy ceremonii. A choć każdy starał się wepchnąć jak najbardziej do przodu i jak najwięcej zobaczyć, to Cedmon nie miał zamiaru aż tak naśladować innych i stanął skromnie z boku.

Czy wylewane publicznie i tłumnie łzy były szczere? Tego Cedmon nie wiedział i, prawdę mówiąc, niewiele go to obchodziło. Jemu nie było żal młodego głupca, więc dbał tylko o to, by zachowaniem nie odróżniać się od tłumów.

Atmosferę pogrzebowego skupienia przerwał nagle Ianvs, przynosząc wieści, z których Cedmon nijak nie czerpał radości, a których - podświadomie - stale się spodziewał.
Czy było to dzieło szejka, czy kóregoś z jego doradzców - to nie było ważne. Ważne było, że trzeba było wziąć nogi za pas.

Cedmon poczekał jeszcze chwilę, a potem odsunął się od zgromadzonych ludzi, by wymknąć się z dziedzińca.
Miał zamiar dostać się do komnaty, którą dzieł z pozostałymi, zabrać łuk Hundura, a potem...
Potem było daleko w przód, ale najchętniej zabrałby swego wierzchowca, opuścił pałac a potem miasto.
A gdyby się nie dało spokojnie, w siodle, to musiałby kombinować. Na przykład uciekać przez mur. W żadnym wypadku nie miał zamiaru wpaść w łapy ludzi szejka, nawet gdyby miał posłać paru z nich w objęcia ich boga.
Miał nadzieję, że szaty (i związane z pogrzebem zamieszanie) pozwolą mu na zrealizowanie planu.

Marrrt 24-06-2018 01:34

Noc z thoerskim legionistą nie jest czymś co obliguje do ostrzeżenia wartego życia. Prędzej Ianvs uznałby, że wręcz przeciwnie może kosztować życie. A jednak Ihab z jakiejś przyczyny przyniosła ostrzeżenie. I legionista poważnie rozważał, czy to nie jaki fortel aby by go wywabić z bezpiecznego szejkowskiego otoczenia w łapy władców ulicy, którym zapewne Ihab służyła. Ostatecznie jednak gdy ostatnio posłuchali ostrzeżenia, uszli z życiem. Toteż Accpiter posłuchał doświadczenia. Ostrzegł Cedmona i obrzucił kilka razy otoczenie spojrzeniem poszukując pilnujących ich oczu. Po czym korzystając z białego zawoju spróbował wtopić się w tłum i wycofać do stajni gdzie została jego kobyłka. W razie potrzeby gotów był wzniecić małe zamieszanie, a nawet użyć sztyletu na strażniku i w ten sposób ujść. A potem ostrzec Zahiję. Gdziekolwiek wiedźma się ukrywała. I to szybko. Bo wyglądało na to, że lada moment Yarakan przestanie być bezpiecznym miastem. I bogowie raczyli wiedzieć, czy to stary szejk czy ten jego dzieciaty brat za tym stali.

Prince_Iktorn 25-06-2018 00:06

Sabiha nie biegła, raczej skradała się, idąc ostrożnie. Egil wahał się przez chwilę, po czym zdecydował, że zaryzykuje i spróbuje zaufać kobiecie i dowiedzieć się o co tu chodzi. Spokojnie wyszedł z cienia, jednak ukryta pod płaszczem ręka nie puszczała rękojeści miecza.

- Uciekał, jakby goniły go diabły z Helheimu. Zgubiłem go w tych uliczkach. Co się stało? Oszukał cię?

xeper 30-06-2018 13:17

- Tu nie będziemy rozmawiać. Zaraz zaroi się tu od strażników. Chodź - warknęła Sabiha i poprowadziła Relhada labiryntem uliczek. Starał się zapamiętać trasę, ale po kilkuset krokach musiał uznać, że się zgubił. Natomiast Rusanamanka szła pewnie i bez wahania. W końcu weszli do jakiegoś pobielonego budynku z płaskim dachem. Sabiha wskazała Egilowi zydel w kuchni, nalała rozcieńczonego wina do kubka. - Wszystko szło gładko. Wykiwaliśmy strażników. Jajira nie było w komnacie. Weszliśmy i odnaleźliśmy skrytkę. Wewnątrz był Czarny Klejnot, o któym mówią, że zdobił głowę samego Amurdinha, a potem należał do szalonego wezyra-czarnoksiężnika Massana ibn Abdurha! Oczarował nas tak, że przez chwilę staliśmy i wpatrywaliśmy się w jego nieziemski blask. A potem drzwi otwarły się i do komnaty wkroczył sam brat szejka! Nie było drogi ucieczki. Skoczyłam na niego, chcąc przebić mu serce sztyletem a Osam zamiast mi pomóc powalić wroga, ominął go i uciekł ciemnymi korytarzami dworu. Jajir omal mnie nie zabił. A przeklęty Osam nie czekał - uciekał jakby ścigało go stu jinni na usługach Nir-shaitana. Widziałam, jak strażnicy pałacowi schodzili mu z drogi, gdy pędził pałacowymi korytarzami. Musiał być z nimi w zmowie! Wszędzie wokoło roiło się od gwardzistów, którym przewodził sam Jajir. Jednak udało mi się uciec i na murach krzyknęłam do Ciebie, żebyś złapał zdrajcę. Jednak uciekł! Muszę odzykać klejnot. To sprawa honoru. Jednak widzieli mnie, bo w czasie walki Jajir zerwał zawój z mej twarzy. Ja muszę zniknąć. Ale Ty jesteś czysty. Zbierz grupę awanturników. Na tysiąc łask Fahima, odzyskaj Czarny Klejnot Amurdinha, a będziesz niewyobrażalnie bogaty. Zrób to dla mnie - spojrzała głęboko w oczy Sternika. W jej źrenicach ujrzał, że jest gotowa zrobić wszystko byle odzyskać skarb.


Wolno, aby nie zwracać na siebie uwagi znajdujących się wokoło ludzi, Ianus i Cedmon skierowali się z powrotem do budynku, w którym znajdowała się ich tymczasowa kwatera. Co dziwne, nikt ich nie niepokoił. Wszyscy wokoło zajęci byli obrzędami pogrzebowymi, które swoje apogeum miały mieć w chwili złożenia Khalila na pogrzebowym stosie. Ale ta chwila miała nastąpić dopiero po południu, albo nawet później.

Bez przeszkód dotarli do swoich komnat. W pośpiechu pakowali rzeczy. Thoer, gdy był już gotów, zastukał do drzwi pokoju zajmowanego przez Zahiję. Odpowiedziała mu cisza. Drzwi nie były zamknięte, więc zaglądnął do wnętrza. Było puste! Nie było ani Zahiji, z którą nie widział się od wczorajszego dnia, ani żadnych jej rzeczy. Komnata, w której rezydowała ghagańska tropicielka była również pusta. Obie kobiety zniknęły.

Razem z Cedmonem zastanawiali się, czy ich szukać czy czym prędzej iść do stajni po psa i konie. Jednak ta decyzja nie należała do nich. Usłyszeli kroki.

- Opuszczacie gościnę szejka bez podziękowań? - zapytał ich Harmas, który zmierzał ku komnatom na czele oddziałku złożonego z czterech zielono odzianych gwardzistów z obnażonymi szablami.

Kerm 05-07-2018 15:58

Pierwszym niepokojącym sygnałem była nieobecność obu dziewczyn - ani Zahiji, ani Enki nie było w ich pokojach. Zniknęły też ich rzeczy. A to oznaczało, że albo uciekły wcześniej, albo też wpadły w łapska szejka i jego ludzi, a Cedmon bał się, że chodziło o to drugie.
Problem na tym polegał, że cokolwiek stało się z dziewczynami, to Cedmon i tak nie mógłby nic zrobić. Ani nie znał pałacu, ani nie miał tu znajomości na tyle dobrych, że mógłby zdobyć jakieś informacje o losie zaginionych. Na razie trzeba było ratować własną skórę, a o pozostałych zatroszczyć się później.

Jak się okazało, z tą dbałością o swoją skórę trzeba było się pospieszyć. Na dodatek mogło to być trochę trudne, jako że między nimi a wolnością stanął Harmas, na dodatek w towarzystwie czterech strażników z bronią w łapskach.

- To miłe, że przestrzegacie prawa gościnności - powiedział Cedmon - i o bezpieczeństwo gości dbacie nad podziw. Ale zbrojna eskorta nie jest nam potrzebna, gdy chcemy iść na spacer.

Nie miał pretensji ani do Harmasa, ani do żołnierzy, którzy wszak robili to, co powinni - wykonywali rozkazy. Z chęcią rozprawiłby się z szejkiem (jeśli to on stał za tym wszystkim), ale Rasul ibn Raul stał za wysoko, jak na jego możliwości.
Mimo wszystko bardziej dbał o swoje życie, niż cudze i gdyby tamci zaczęli przejawiać objawy wrogości, na przykład chcieli użyć broni by ich zatrzymać, Cahnyr miał zamiar ustrzelić tylu, ilu się da, a potem uciekać.
Chyba że wycięcie w pień dałoby lepsze efekty. Wtedy można by się przebrać w stroje strażników...

Prince_Iktorn 05-07-2018 23:31


Egil słuchał Rusananamanki popijając rozwodnione wino. Jak w mordę strzelił, wuj Ivar znów miał rację. Baba i sprawy czarowników niezmiennie sprowadzały kłopoty. Rozważał słowa kobiety. Czarny klejnot z korony jakiegoś czarownika. Sabiha okradła i zaatakowała brata szejka. Na Skajold coś takiego nie uszłoby bez odpowiedzi i coś mówiło Sternikowi, że tutaj będzie podobnie. Najmądrzej by było czmychnąć stąd jak najdalej, ale niestety wtedy mógłby zgubić trop… cóż, jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Przecież w ostateczności może zwrócić klejnot szejkowi lub jego bratu. I dlaczego strażnicy pozwolili Osmanowi uciec? Egil musiał przyznać, że sprawa ciekawiła go coraz bardziej. Byłoby dobrze porozmawiać z Szybkonogim Osmanem, najlepiej zanim zaczną się bić. Spojrzał prosto w ciemne oczy kobiety.
- Zgoda. Pomogę ci odzyskać ten klejnot. Szykuj skrzynię złota w nagrodę – parsknął popijając wino – a skoro już o złocie mowa, to dasz jakiś zadatek? Bo coś mi mówi, że na obietnicę fortuny to tylko głupcy zaoferują pomoc, dobrych ludzi trzeba by przekonać czymś bardziej namacalnym. I masz jakiś pomysł gdzie on mógłby się udać? Przyznam, że ja zgubiłem się w tych uliczkach zanim mnie tu doprowadziłaś. – dodał szczerze.

xeper 08-07-2018 21:17

- Marny żart - mruknął Harmas, słysząc o spacerze. - Zaraz dołączycie do Waszych kobiet. Muszę przyznać, że sprawiły nam nieco kłopotu. Mam nadzieję, że Wy okażecie się bardziej rozsądni i nie dojdzie do rozlewu krwi...

Po tych słowach dał znak strażnikom, którzy wolno, ostrożnie ruszyli w stronę dwójki mężczyzn. Harmas został z tyłu, nie chcąc angażować się w starcie. Pozostało zaledwie kilka kroków. Cedmon podniósł łuk. Zaskrzypiało łęczysko. Gwardziści popatrzyli na siebie niepewnie, zastanawiając się którego na cel obrał sobie łucznik.

Ale nim Cedmon wypuścił cięciwę z rąk, do akcji włączył się Saddi. Ianus lekko się zachwiał. Oczy uciekły mu wgłąb czaszki, a z ust wydobył się nieartykuowany jęk. Prawa ręką, w której trzymał obnażonego gladiusa wystrzeliła do przodu. Miecz upadł na ziemię, gdy dłoń zaczęła wykonywać skomplikowane ruchy. Przez gardło Thoera przeszły dziwaczne, niezrozumiałe dla niego słowa, wypowiedziane w starożytnym języku khaankharyjskim, zaadaptowanym do potrzeb plugawych rytuałów Nefer-Inet.

Fioletowe światło objęło dłoń, a potem przeskoczyło na oniemiałych strażników, wnikając w ich oczy, nosy, usta i uszy. Ianus machnął dłonią i wypowiedział ostatnie słowo inkantacji. Wówczas strażnicy padli na ziemię, niczym kukły porzucone przez animatora. Harmas wrzeszcząc rzucił się do ucieczki.

Ianus przez chwilę stał, a potem zatoczył się i z krwią tryskającą z nosa upadł na podłogę, nieprzytomny.

*

Sabiha wstała z krzesła i podeszła do pieca. Wyciągnęła zza niego małą szkatułkę. Jej palce przebiegły po kunsztownych, roślinnych wzorach i wieko pudełka odskoczyło, popchnięte przez ukrytą sprężynę. Rusanamanka wyjęła z wnętrza sakiewkę i podała Sternikowi. Od razu sprawdził zawartość - wewnątrz było kilka złotych i kilkadziesiąt srebrnych monet. Na zachętę, dobre i to.

- Poszukiwania rozpocznij w domu Subby al'Zabija. Znajduje się on przy Placu Białych Drzwi. Tylko pod żadnym pozorem nie idź tam sam - ostrzegła złodziejka.

Kerm 10-07-2018 11:18

Sposób, w jaki strażnicy znaleźli się na ziemi, był bardzo efektowny, ale całość akcji pozostawiała jednak nieco do życzenia. I chociaż Cedmon był pod wrażeniem, to pewne rzeczy trzeba było uzupełnić.
Nie dość, że Ianvs leżał na ziemi, w nie najlepszym stanie, to na dodatek Harmas, cały i zdrowy, uciekał, wydzierając się pod niebiosa.
Nie myśląc więc wiele Cedmon wpakował w niego strzałę, gotów zaraz posłać następną.
Zabijać go nie miał zamiaru (żywy mógł być przydatnym źródłem informacji), ale lepiej by było wysłać tamtego w objęcia jego boga (syn szejka miałby przynajmniej kolejnego towarzysza), niż pozwolić, by Harmas narobił rabanu i wrócił w znacznie liczniejszym towarzystwie.

Dalsze plany zależały od rozwoju sytuacji, ale - ogólnie biorąc - Cedmon miał zamiar schować ciała w jakiejś komnacie, wyciągnąć z Harmasa ile się da, doprowadzić Ianvsa do stanu jakiej takiej używalności, przebrać (ich obu) w stroje strażników, uciec...


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:58.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172