Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-08-2019, 21:43   #341
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
- Rzekłeś czarowniku, że zwrócisz właścicielowi ciało w którym zamieszkasz po wywarciu pomsty - legionista nie krył niezadowolenia z obrotu jaki przyjmują sprawy. Cena za zgładzenie małpich bestii... Nie był pewien czy gotów jest ją opłacić. Ale czuł, że Zahija nie miałaby za złe wiedząc, że to poświęcenie zrobi światu różnicę. A zawalenie świątyni musiało być miłe nie tylko jej krwawemy bogu, który napewno konkurencji nie lubił. Sama też by te bydlęta wybiła z przyjemnością do nogi - Będę w Hedeb by Ci w zemście dopomóc jak obiecałem. I dopilnować byś słowa dotrzymał. Ale wcześniej pojedziemy z Tobą do Dakhi, a potem rozdzielimy się i zamkniemy sprawę z Irunoi w Sabol. Czekaj na nas w Hedeb. I... nie uszkodź jej.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 28-08-2019, 14:06   #342
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
- Najpierw pojedziemy do Hedeb, żołnierzyku – Saadi podkreślił pierwsze słowo. Białe ząbki Zahiji błysnęły w gniewnym grymasie. – Potem możecie sobie jechać do Sabol, czy gdziekolwiek chcecie… A teraz do Dakhi.

Wyruszyli w drogę, posiłkując się mapą jaką Ianus znalazł przy trupach wiszących na wielkim drzewie. Tym razem, po zniszczeniu świątyni Res Hora’ab milczało. Nie słychać było przeklętych bębnów ani jakichkolwiek odgłosów krwiożerczych małpoludów w gęstwinie. Jedyne co się nie zmieniło, to komary. Nadal ich chmary krążyły nad jadącymi awanturnikami, tnąc na potęgę.

Trzy dni minęły, ale nadal nie dotarli do Dakhi. Wyjechali natomiast z gór, zagłębiając się w pokryte nielicznymi skupiskami drzew, wysuszone pogórze. Niektóre doliny jakimi jechali były zieleńsze, wilgotne od płynących ich dnami rachitycznych cieków. W którejś z kolei dolince między wzgórzami, Jahmilla oznajmiła, że poznaje okolicę. Minęli zniszczone gospodarstwo, potem kolejne.
- To małpoludy – wyjaśniła księżniczka. – Z tamtej przełęczy będzie już widać Dakhi.


Siedziba szejka nie zrobiła na podróżnych zbyt dużego wrażenia. Zabudowania rozlewały się wokół stoków wzgórza, na którym znajdował się meczet i schodziły nad błotnistą, wolno płynącą strugę, która pełniła rolę nie tyle obronną co kanalizacyjną. Nad jej brzegiem wzniesiono w kilku miejscach kamienne odcinki murów, z których w górę pięły się wieżyczki. Nad wszystkim powiewały czarno-granatowe proporce z symbolem naciągniętego łuku.

Jahmilla skierowała się do brodu. Obecni tam strażnicy, widząc kto nadjeżdża podnieśli larum. Ktoś pognał zawiadomić władcę Dakhi i powrocie porwanej córki. Zaciekawieni ludzie zbierali się przy głównej ulicy, chcąc zobaczyć o co chodzi. Gwardziści formowali kordon.

Jahmilla przybrała władczą pozę, zupełnie nie współgrającą z jej opłakanym wyglądem i pozdrawiała tłum, trzymając się pleców Cedmona, za plecami którego jechała. Saadi okutał się w zawój Zahiji, zasłaniając całą swoją aparycję. Mruczał coś pod nosem, ale jadący obok Ianus nie mógł zrozumieć słów. Już wcześniej Czarnoksiężnik wymógł na nim zwrot skrzynki, jaką legionista wydobył w jego krypcie. – Mam nadzieję, że nie zabawimy tu zbyt długo – odezwał się głośniej. – Spieszy mi się do tego Hedeb… Już tak blisko…

Jechali główną aleją, wzdłuż kramów, warsztatów, kawiarni i palarni, a naprzeciw nich, z pałacu wyszła, a raczej wybiegła grupa osób. Przewodził jej wysoki, chudy mężczyzna w czarno-granatowej, wyszywanej złotymi monetami szacie. Miał ciemną brodę, przetykaną siwizną i krótko ścięte, siwiejące włosy. Jego czoło zdobił wytatuowany werset z Świętej Księgi.
- Córko. Dziękować Fahimowi, żeś zdrowa wróciła w domowe pielesze – sięgnął w górę i ściągnął Jahmille z konia. Skinął komuś z tyłu i natychmiast wystąpiła zawoalowana kobieta, która owinęła księżniczkę błękitnym zawojem. Córka szejka pokłoniła się i wycofała bez słowa, stając wśród podobnych sobie, identycznie odzianych kobiet.

- Dostaniecie swoją nagrodę… - zaczął szejk, ale umilkł przyglądając się kompanii. Zmrużył podejrzliwie oczy, przeskakując wzrokiem po twarzach i sylwetkach. – Kim jesteście? Nie z Wami umawiałem ratunek córki.
 
xeper jest offline  
Stary 28-08-2019, 15:38   #343
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Cedmon miał czarnoksiężnika powyżej uszu i gdyby nie chodziło o Zahiję, to dawno zrobiłby w tył zwrot i zostawiłby Saadi'ego w lesie. Najlepiej bez głowy...
Bez słowa spojrzał na Ianusa. Z Saadim nie chciał przebywać, ale i kompana nie chciał zostawić.

Droga przez dżunglę przebiegła bez dalszych niespodzianek, całkiem jakby zniszczenie świątyni pozbawiło małpoludy animuszu i chęci do atakowania podróżnych.
Jedynym problemem był prowiant, ale coś się dało upolować, a coś jeszcze znaleźć w zniszczonych przez małpoludy gospodarstwach.
W każdym razie udało im się nie umrzeć z głodu, nim dotarli do Dakhi. A tam tłum mieszkańców powitał Jahmillę, a chwilę później okazało się że dziewczyna nie okłamała ich co do swego pochodzenia.
Wysokiego - jak na tutejsze standardy, oczywiście.

- Wasza wysokość... - Cedmon znalazł się na ziemi tuż po tym, jak księżniczka opuściła koński grzbiet. Skłonił się, acz niezbyt uniżenie. - Cedmon, do usług - powiedział, po czym przedstawił pozostałych członków ekspedycji, nie zdradzając tego, że w ciele Zahiji kryje się duch czarownika. - Co prawda nie nam zlecono ocalenie córki waszej wysokości, ale dzięki łasce Fahima odnaleźliśmy ją w siedzibie małpoludów i wyrwaliśmy ją z łapsk tych potworów, przy okazji wybijając znaczną ich liczbę.
 
Kerm jest offline  
Stary 01-09-2019, 22:48   #344
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Kłócenie się z czarownikiem o kierunek mijało się z celem. Tym bardziej, że nadal byli w dżungli, bez wyposażenia i z perspektywą kilku dni poszukiwania siedlisk ludzkich. Bez słowa zatem skinął Zahiji głową i wyruszyli. Choć gdy zostawiali zwalone resztki świątyni za sobą legionista czuł, że nie jest im pisana śmierć z rąk dzikich zwierząt, czy głodu.

Dakhi, może i nie było miastem pokroju Yarakanu. Ale po tym co musieli znieść przez ostatnie tygodnie, dla Ianvsa było wspanialsze niż pałac cesarski w sercu imperium. Z nieskrywaną ulgą przywitał więc gwar ludzkich głosów i zapach palonej kawy.
- Wyruszę z nim do Hedeb - oznajmił Enki i Cedmonowi gdy Zahija znalazła się nieco dalej - Ale zrozumiem, jeśli was drogę gdzie indziej powiedzie.
Ucieszyło go, że Gmanagh nie zamierza go zostawić. Byli z Enki jego jedynymi przyjaciółmi. I Gagance nie miał za złe, że nie odpowiedziała.

- Panie - Thoer pochylił głowę przed władcą - Najęci przez ciebie ludzie polegli nieopodal przeklętej świątyni. Znaleźliśmy ich ciała w obozowisku wraz z tą mapą.
Co rzekłszy przekazał pergamin władcy.
- Małpoludy, które ich zabiły zostały pogrzebane w ruinach swojej świątyni. Nie powinny już nękać twoich poddanych. Gdybyś był łaskaw wyprawić nas w drogę do Hedeb, bylibyśmy wdzięczni.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 03-09-2019, 12:46   #345
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Szejk, uznając najwidoczniej, że rozmowa z obcymi jest poniżej jego godności wycofał się. Przez moment rozmawiał z jednym ze swoich podwładnych. Do przodu wystąpił brodaty, ubrany w białozielony zawój mężczyzna z brodą, która strzyżona była co najmniej kilkanaście lat temu. Do pasa przytroczone miał złocone tuby z zwojami zapisanymi wersetami Pisma. Skłonił się niemal niezauważalnie. To on odebrał mapę od Thoera.

- Zostaniecie nagrodzeni, gdyż miłościwie nam panujący Mannoud ibn Najikh zwykł dotrzymywać słowa. Możecie też przenocować w kwaterach, jakie zostaną Wam przygotowane. Dostaniecie jucznego wielbłąda i zapas wody, abyście nie zginęli na Pustkowiu. Nikt Was nie będzie w Dakhi zatrzymywał, więc wyruszyć będziecie mogli jutrzejszym świtem bądź najpóźniej pojutrze… Na tym łaska szejka się kończy…

- I to mi się podoba. Jak najszybciej w drogę – wypaliła Zahija. Mężczyzna spiorunował ją wzrokiem. Jego palce przebiegły po zwojach. Pismo rozjarzyło się białą poświatą. – Zamilcz, przeklęta. Prorok Ismael mówi: nie ma wśród was miejsca dla tych, którzy nie chodzą ścieżkami Pana. Niech ich języki zostaną wyrwane, a oczy wydłubane. A ich ciała niech zostaną rzucone sępom na pożarcie…

Cekiny zabrzęczały, kiedy Saadi gwałtownie machnął ręką. Brudne, połamane paznokcie Zahiji zaczęły się wydłużać… Starcie magów wisiało w powietrzu…
 
xeper jest offline  
Stary 03-09-2019, 14:02   #346
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wszystko układało się mniej więcej dobrze... No, raczej mniej... Przynajmniej zdaniem Cedmona. Bo gdyby Jahmillę przywieźli tamci, których wynajął szejk, powitanie (być może) byłoby serdeczniejsze. A może i nie, bowiem szejk najwyraźniej gardził obcymi - ludźmi, którzy nie wywodzili się z jego plemienia, chociaż nie zawahał się korzystać z ich usług, gdy jego współplemieńcy nie mieli odwagi ruszyć na poszukiwanie księżniczki.
I zamiast powitać pogromców małpoludów jak bohaterów, zrobili wszystko, by pomniejszyć ich, obcych, zasługi.

Po takim 'serdecznym' powitaniu Cedmon nie miał zamiaru zatrzymywać się dłużej. Ani też mówić, że - najwyraźniej - szejk, niech jego imię idzie w zapomnienie, dość nisko ceni sobie swą córkę, tudzież zachowuje się jak cham i prostak, które te słowa zdecydowanie podgrzałyby atmosferę.
No a ta stała się gorąca bez udziału łucznika...

- Przestańcie! - powiedział, robiąc parę kroków do przodu, by znaleźć się między zwaśnionymi stronami. - Nie godzi się walczyć w tak radosnym dla wszystkich dniu. I obrażać w ten sposób szejka Mannouda ibn Najikha... niech Fahim pomnoży jego dni.
 
Kerm jest offline  
Stary 03-09-2019, 23:16   #347
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Ianvs szybko złapał wiedźmę za nadgarstek, by zatrzymać cokolwiek zamierzała i stanął twarzą w twarz z rozsierdzonym fahimitą, którego przez chwilę mierzył wzrokiem. Cedmon w zasadzie słusznie czynił zatrzymując tych dwóch zdziadziałych magów. I to powołując się na majestat szejka. Pewnie byliby uratowani gdyby na tym to zakończyć. Ale ten kapłan i legionistę rozdrażnił swoim pianiem. Jemu podobny w Yarakanie zapewne doprowadził wiedźmę do stanu w jakim była przez ostatni miesiąc. Nawet jeśli było ryzyko, że z tego nie wyjdą, upokorzenie go było tu właściwe.
Nagle złapał więc kapłana mocno za dłoń i zaskoczonemu wcisnął mu w nią rękojeść jednego z rytualnych ostrzy z przeklętej świątyni. Po czym wskazał mu zachęcająco na Zahiję.
- Język sam się nie wyrwie, a oczy same nie wyłupią. Czyń kapłanie swą powinność! - Po czym zaśmiał się zgarniając z jakiegoś straganu dorodnego daktyla i wkładając sobie do ust. Wypluwszy zaś pestkę dodał - Ten sztylet kapłanie jest dla ciebie. Demonom Ruguga, które go wcześniej dzierżyły, a które stały za porwaniem szlachetnej Jahmili, okaleczanie niepodążających ścieżką Ruguga, też było miłe.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 04-09-2019, 21:08   #348
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Napięcie rosło. Saadi wprawdzie opuścił ręce Zahiji i cofnął się o krok, ale Ianus czuł wzbierającą pod jej skórą magię. Zwoje wciąż jaśniały mocą, a rusanamański mag wpatrywał się z wściekłością w wciśnięty w jego rękę sztylet.

- Odpuść – odezwał się do niego szejk, jednak nie zrobił ani kroku i nie wykonał żadnego gestu. Same słowa. – Odpuść, Quadim. Niegodni są gniewu Najwyższego Pana – po tych słowach zwrócił się do oswobodzicieli swojej córki. – Nie macie czego tu szukać. Wynoście się z miasta. Dostaniecie to, co obiecałem. Ale poczekacie za bramą. Niech Fahim zlituje się nad Wami, gdyż kroczycie ścieżką nieprawości.

- A gdybyście spróbowali postawić stopę w Dakhi, poczujecie gniew Pana – dodał Quadim. Jego oczy płonęły bielą. Sztylet z brzękiem wylądował u stóp Ianusa. Mag nie ruszył się o nawet o krok. Naprzeciw niego stała Zahija, w zniszczonym, podartym zawoju. Widoczne spod nikabu oczy śmiały się złośliwie. Wyglądało na to, że Saadi chce ponownie wypróbować wrogiego maga i zaraz coś powie, ale zrobił inaczej. Odwrócił się na pięcie i wolno drobiąc małymi kroczkami pomaszerował w stronę bramy.
 
xeper jest offline  
Stary 04-09-2019, 23:16   #349
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Sprawa została załatwiona, można by rzec, ku niezadowoleniu obu stron, a Cedmon po raz kolejny doszedł do wniosku, że 'współpraca' z duchem, który aktualnie pomieszkiwał w ciele Zahiji nie opłaca się im w najmniejszym stopniu. Chociażby dlatego, że kultura czarnoksiężnika była mniej niż niska, a sam Saadi miał w nosie skutki swoich działań.
Ale lepiej było zostać wyrzuconym z miasta, niż nafaszerowanym strzałami czy podziurawionym dzidami.

Nie komentując ni jednym słowem całej sytuacji Cedmon ruszył w stronę bramy, prowadząc za sobą wierzchowca.
Miał nadzieję, że szejk dotrzyma słowa i da im jakieś zapasy. No i że znajdzie się ktoś, kto zechce im sprzedać jakąś broń i jakieś wyposażenie, przydatne podczas wędrówki.
 
Kerm jest offline  
Stary 05-09-2019, 13:18   #350
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Odprowadzani wrogimi spojrzeniami mieszkańców, awanturnicy skierowali się do bramy. Wyglądało na to, że na pomoc lokalnej ludności nie mają co liczyć. Wprawdzie nikt nie wykonywał jakichkolwiek wrogich gestów, ale niechęć wisiała w powietrzu. Nieopodal bramy Zahija zwolniła, wpatrując się w dwie stojące w cieniu budynku, opierające się plecami o mur postaci. Tych dwoje nie patrzyło wrogo, a ich spojrzenia wyrażały zainteresowanie. Nie byli z pewnością tutejsi. Stary mężczyzna, sądząc po elementach ubioru i ekwipunku wystających spod ciemnej abaji był Relhadem. Towarzysząca mu kobieta miała również jasną karnację. Okaryjka?

- Spotkamy się za miastem, strzelanie z łuku od bramy – oświadczyła Zahija przechodząc obok nich. I poszła dalej. Na nieśmiałe pytanie Enki, o co chodzi, odpowiedziała, że właśnie tacy ludzie mogą im pomóc w obecnej sytuacji.

Jakiś czas potem przez bramę wyszło dwóch pałacowych parobków prowadząc objuczonego wielbłąda. Przyprowadzili zwierzę w miejsce, w którym siedzieli awanturnicy. Jeden z nich rzucił pod nogi Ianusa skórzaną sakiewkę. – Oto nagroda za sprowadzenie córy łaskawie nam panującego szejka, niech Fahim mu błogosławi – zostawili zwierzę i odeszli. Po jakimś czasie ich miejsce zajęli nieznajomi, „zaproszeni” przez Saadiego. Ich rola, na razie sprowadzała się do zdobycia w Dakhi zaopatrzenia na wyprawę do Hedebu. Czarnoksiężnik chciał też, aby dołączyli do grupy wyruszającej na Pustkowia.
 
xeper jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172