Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-06-2020, 11:52   #81
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Hantrel padł, ale nie wyglądało na to, że cała sprawa została rozwiązana. I nie chodziło nawet o motywy, jakimi kierował się kupiec. To mogło poczekać. A nawet musiało, bowiem w kantorku toczyło się starcie, w którym 'swoi' mogli potrzebować wsparcia.

Jako że panna Volume miała rację, Tanyr ruszył za Davidem, chcąc zobaczyć, kto z kim walczy i zapobiec dalszemu rozlewowi krwi. Ewentualni jeńcy mogliby udzielić obszerniejszych wyjaśnień, niż garść truposzy.
 
Kerm jest offline  
Stary 02-06-2020, 20:17   #82
 
Aronix's Avatar
 
Reputacja: 1 Aronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputację
Zevran wyciągnął miecz z ciała Huntera i odwrócił się do zgromadzonych. Był pewien, że po wydarzeniach, których był świadkiem nic go już nie zdziwi, jednak widok dwóch ostrzy w rękach lady Volume zdecydowanie zweryfikował to przedwczesne twierdzenie.

Chwilę zajęło Piwnemu Rycerzowi zorientowanie się w aktualnej sytuacji. Dodatkowo poczuł ból w boku i chwycił się mocniej w okolicach miejsca, gdzie został zraniony. Prawdę mówiąc najchętniej zostałby tu na miejscu, jednak nie widziało mu się odpuszczać, gdy Księżna zdecydowanie miała zamiar ruszyć za Tanyrem i Davidem
Cóż, zakończmy to zatem raz na zawsze. - rzucił tylko spoglądając na nią, po czym ruszył pewnie za magiem oraz golemem.
 

Ostatnio edytowane przez Aronix : 08-06-2020 o 18:48.
Aronix jest offline  
Stary 04-06-2020, 20:59   #83
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Mimo wielu nurtujących pytań i zmęczenia po tym wszystkim co się działo do tej pory, ani Tanyr ani Zevran nie mieli zamiaru rezygnować z walki - nie teraz, na samym jej końcu.
Mijając uśpionych sojuszników, David Zevran i Tanyr ruszyli we trzech, spiesząc z pomocą żołnierzom w ostatecznej walce. Nie byli sami, gdyż panna de Vilan szła za nimi, zaś Novio wiernie trzymał się blisko czarodzieja.

Marmurowy golem jako pierwszy dopadł do drzwi i po ich otwarciu od razu wtargnął do środka. Zevran trzymał się raczej za nim z uwagi na swoją ranę, zaś Tanyr stał na tyłach wedle ich strategii ustalonej już dawno temu.
Natychmiast po przekroczeniu progu, wszystkim rzucił się w oczy pełen obraz toczącej się tam walki. Pomieszczenie w którym się znaleźli było nieznacznie tylko mniejsze od sypialni i od razu widać było, że z całą pewnością nie są to żadne archiwa. Było to jakieś tajemnicze laboratorium, pełne podejrzanie wyglądającego sprzętu, a w powietrzu dało się wyczuć zapach śmierci.
Ważniejsi od wystroju byli jednak walczący tam ludzie. Nowo przybyłym, najpierw wpadał w oko jeden z żołnierzy, który chwiejąc się lekko na nogach, ostatkiem sił walczył z dwoma zombiakami.


Te zombie... Co prwda bohaterowie widzieli już dzisiaj zombie i walczyli z nimi, więc kolejne dwa aż taką niespodzianką nie były. Nie mniej jednak, jeden z nich wyglądał nadzwyczaj znajomo! Wyjaśniało to pewne zagadnienia, ale jednocześnie budziło kolejne pytania.
Po środku pokoju, sierżant straży walczył na miecze przeciwko jednym z ninja. Jeden i drugi ostro na siebie atakowali, a uniki ninja wyrównywała kolczuga żołnierza, przez co pojedynek ten wyglądał na bardzo wyrównany.
W głębi zaś pomieszczenia była ubrana na czarno kobieta.


Nikt jej co prawda nie atakował, ale wyglądała na bardzo niezadowoloną z całego zajścia. Tanyr od razu dostrzegł, że kobieta rozpoczęła już rzucanie jakiegoś zaklęcia.
Jeśli zaś chodzi o kobiety parające się magią, to w rogu pokoju, na skromnej kanapie siedziała ich znajoma.


Tym jednak razem, "niewidzialna czarodziejka" była zupełnie widoczna, nawet bardziej niż zapewne by chciała. Tayra była na wpół naga, a do tego dało się zauważyć, że została związana i zakneblowana.
Ostatnim co było godne uwagi, były leżące nieruchomo ciała dwóch zbrojnych, zaraz po lewej od wejścia, jeden ochroniarz "Edmunda" i jeden z żołnierzy - efekty dotychczasowej walki.
 
Mekow jest offline  
Stary 16-06-2020, 19:39   #84
 
Aronix's Avatar
 
Reputacja: 1 Aronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputację
Piwny Rycerz rozejrzał się szybko po pomieszczeniu szybko oceniając sytuację. Nie było ona szczególnie komfortowa, ale do tego zdążył się już w tym domu przyzwyczaić, o tyle dobrze, że siły były mniej więcej wyrównane. Widok zaciekle walczących żołnierzy wyzwolił w Zevranie nową dawkę adrenaliny, tak że Piwny Rycerz praktycznie zapomniał o swojej ranie i był gotów rzucić się w wir walki. Oczywiście nie było tutaj mowy o szarży bez ładu i składu.

Zza jego pleców, w stronę ubranej na czarno czarodziejki poleciały jakieś pociski, co oznaczało, że Tanyr już obrał sobie cel.
- Davidzie może zajmiesz się Zombie a ja pomogę sierżantowi? - rzucił krótko pamiętając, jak skutecznie golem poradził sobie z przeciwnikami w korytarzu, po czym ruszył w stronę walczącego sierżanta oraz ninja, chcąc zaatakować tego drugiego od lewego boku.
- Zgoda - Odparł krótko David i ruszył na zombiaki.
Piwny Rycerz w tym czasie przeskoczył już nad leżącym na podłodze żołnierzem, który na jego oko jeszcze oddychał. Następnie Zevran zaatakował mieczem z flanki na ninja i trafił go w ramię na tyle mocno że polała się krew. Gdy już miał się zamachnąć z kolejnym ciosem, nastąpił nagły błysk i ninja zniknął w kłębie dymu.
Daleko w tle Zevran dostrzegł związaną Tayrę w samej bieliźnie, co motywowało go do działania. Nieco bliżej zaś dostrzegł jak spod sukienki czarownicy wyłazi pająk wielkości psa, który na szczęście pomknął w innym kierunku. Nie było jednak czasu się nad tym zastanawiać. Ninja pojawił się nieomal za ich plecami! Kopnął sierżanta w nogi - od tyłu na wysokości kolan i zamachnął się mieczem na jego gardło. Żołnierz sparował cios miecza, ale w wyniku tego podwójnego ataku nie był w stanie utrzymać się na nogach i upadł na plecy. Piwny Rycerz odwrócił się w kierunku przeciwnika i nie czekał długo. Momentalnie uniósł miecz i przeprowadził błyskawiczny, w swoim mniemaniu, atak cięcia z góry. Niezależnie od powodzenia tego ciosu miał zamiar od razu przeprowadzić następny, tym razem z prawej strony od dołu licząc, że być może to zaskoczy przeciwnika na wypadek sparowania pierwszego ciosu. Zevran widział jak Tanyr rzucał zaklęcie i w powietrzu pojawiła się lodowa fala mrozu, która zahaczyła także o ramie ninja. To zapewne pomogło Piwnemu Rycerzowi i jego pierwszy cios ominął blokadę i trafił w przeciwnika. Ninja wykonał przy tym niezły unik, przez co rana nie była zbyt głęboka, ale nadal rozciągała się ona prawie od obojczyka aż do ostatniego żebra i polało się przy tym sporo krwi.
- Aaaaa - mężczyzna krzyknął przeraźliwie. Zanim jednak ostrze Zevrana zdążyło go po raz drugi dosięgnąć, ten wskoczył na stół pod oknem unikając ciosu. Zevran obrócił się, aby mieć przeciwnika na oku i móc w razie czego od razu zareagować. Wiedział też, że tym manewrem cwany ninja znalazł się też poza zasięgiem miecza sierżanta, który leżąc na podłodze próbował go zranić. Mimo wszystko dopadła go Volume de Vilan, która wbiła jedno ze swych ostrzy w jego łydkę, przebijając mu nogę na wylot.
- Aaa! - Ninja krzyknął ponownie. Mimo ran, odsunął się tak szybko i sprawnie, że ostrze wyszło z rany tak samo gładko jak tam trafiło i zostało w dłoni Volume. Zamachnął się jeszcze mieczem na Zevrana, ale sparowanie tego ciosu nie było żadnym problemem.
- Ulecz mnie - zakwilił ninja spoglądając na nekromantkę, zanim w średnio kontrolowany sposób zajął pozycję leżącą na brzegu stołu.
Wtedy to, w plecy Piwnego Rycerza uderzyła nagle silna fala powietrza, która wzrokowo przypominała chmurę czarnego dymu. Odczuł to jak coś znacznie więcej niż silny wiatr, ale mniej niż uderzenie taranem. Odrzuciło Zevrana do przodu i ledwo co udało mu się nie podeptać leżącego na podłodze nieprzytomnego żołnierza. Utrzymał się też na nogach, ale to dzięki temu, że wpadł na Volume i trochę na stół.
- Ał - wyrwało się jej niechcący.
Na szczęście Volume przytrzymała się stołu, a co ważniejsze w zderzeniu tym nikt nie nadział się na niczyją broń.

Widok uzbrojonej damy dworu Księżnej zaskoczył Zevrana, ale pomimo tego Piwny Rycerz nie spodziewał się, że lady Volume tak ochoczo dołączy do walki oraz, że tak wprawnie będzie posługiwać się swoimi ostrzami. Oczywiście Zev wielokrotnie napotykał na swojej drodze kobiety władające świetnie bronią białą, zarówno po swojej jak i po przeciwnej stronie, niemniej jednak Volume de Vilan z pozoru wyglądała na typową podwładną swej Pani, której zdecydowanie bliżej było do ustalania listy gości weselnych i szczegółowego sposobu ich usadzenia, aniżeli do wymachiwania dwoma ostrzami i to na pierwszej linii. To nietypowe połączenie było dla Piwnego Rycerza nowością, która zdecydowanie intrygowała.

Siłą rzeczy, rzucony na podwładną Księżnej Zevran musiał poważnie się natrudzić, aby nie stracić kompletnie równowagi, uniknąć ostrzy wyżej wymienionej, jak również nie naruszyć cały czas niezabliźnionej rany w boku. O dziwo, wszystkich tych rzeczy udało się uniknąć. Udało się to również dzięki temu, że Zev wolną ręką odruchowo chwycił lady Volume w talii co pozwoliło mu nieco zamortyzować siłę podmuchu. Pomimo zaskoczenia i panującego zamętu Piwny Rycerz zdecydowanie docenił korzystne położenie w jakim znalazła się jego dłoń i nie chodziło tu bynajmniej o uchronienie się przed upadkiem.
- Wybacz, Pani - rzucił od razu, kwitując całe zajście i spoglądając na damę, nie potrafiąc powstrzymać przy tym lekko szelmowskiego uśmiechu.
Na więcej uprzejmości niestety czasu nie było. Zev odwrócił się szybko w stronę atakującej ich czarodziejki. Kątem oka dostrzegł, że David powalił jednego zombie i blokuje jak może drugiego, tego zombie-Hantrela; pająk walczy z Novio, a ninja ledwo zipie, leżąc na stole. W takiej sytuacji oczywistym był fakt, że najgroźniejszym przeciwnikiem jest właśnie czarodziejka. Nie chciał co prawda przeszkadzać Tanyrowi w walce, jednak uznał, że teraz jest najlepszy moment aby zaatakować, a w dalszej kolejności zająć się resztą. Chwycił mocniej miecz i ruszył pewnie uważając na leżącego na ziemi żołnierza. Miał zamiar zaatakować szybko i z marszu, dając czarodziejce jak najmniej czasu na reakcję. Liczył na to, że zdąży przed kolejnym atakiem, a jeśli nie, to że lukę w obronie kobiety wykorzysta Tanyr.

Doskoczył do niej szybko i sprawnie. Kobieta nieustannie rzucała swoje mroczne zaklęcia, ale cios wymierzony w poruszające się szybko ręce musiałby być bardzo precyzyjny. Zevran uderzył więc niżej - gdzie cios był pewniejszy i aby zaatakować szybciej nie czekał z wymierzeniem ciosu aż dobiegnie, tylko znakomicie skoordynował zamach z biegiem. Ostrze miecza uderzyło kobietę w brzuch i ześlizgnęło się z niego wraz z kontynuowanym rozmachem. Powinno było zostawić po sobie długie i dość głębokie nacięcie... Niestety w momencie uderzenia, w jego miejscu, pojawił się ciemnozielony odblask i choć czarownica wygięła się pod wpływem ciosu i odskoczyła jak oparzona, to Zevran miał wrażenie jakby uderzył ją kijkiem a nie porządnie zaostrzonym mieczem.
Piwny Rycerz zdał sobie sprawę, że ma do czynienia z magią chroniącą przed ciosami fizycznymi. Nie miał zbyt wiele doświadczenia w tej dziedzinie, ale wiedział wystarczająco wiele aby ją rozpoznać. Jeśli kobieta sama rzuciła na siebie zaklęcie, to tym ciosem pozbawił ją już ochrony i kolejne ciosy z pewnością zrobią jej krzywdę. Jeśli posiadała magiczną suknię, co było mało prawdopodobne ale możliwe, wówczas należało uderzać tam gdzie jej nie miała - najlepiej w jej głowę. Jeśli zaś miała przy sobie jakiś amulet, na przykład jeden z tych które miała Tayra, to mogło być różnie.

Nagle! Czarna latająca breja trafiła czarownicę w krocze, a kobieta skrzywiła się wyraźnie niezadowolona. Zevran nie wiedział którym zaklęciem Tanyr ją zranił, ale musiało ono mieć ciekawy efekt i po wszystkim czarodziej pewnie podzieli się informacjami. Ten czar, w połączeniu z ciosem Zevrana nastąpiły natychmiast po sobie i razem sprawiły, że nekromantka uciekła nieomal w róg pokoju.
- Panie sierżancie - zameldował żołnierz, słabym głosem.
- Już dobrze, brońcie drzwi - odpowiedział krótko dowódca, który mimo odniesionych ran dzielnie pozostał w pierwszej linii.
David trzymał tylko zombie, nie mając chyba zamiaru już nikogo atakować, ale i bez niego było ich teraz trzech na jedną nekromantkę i w razie czego mieli jeszcze Volume de Vilan w rezerwie - iście bojową kobietę.

- Coście za jedni?! A macie! - rzuciła do nich z wyraźnymi pretensjami, jednocześnie machnąwszy ręką i niczym gracz w trzy kości cisnęła w każdego z nich czarnym pająkiem wielkości dłoni.
- Za wcześnie! Wszystko zepsuliście! - marudziła niezadowolona i energicznym ruchem drugiej ręki rzuciła w każdego kolejnym pająkiem.
Piwny Rycerz uchylił się przed jednym, a drugiego od razu strącił na podłogę. Pomimo tego, że w pomieszczeniu wręcz zaroiło się od czarnych pająków, Zev nie miał zamiaru poświęcać im teraz uwagi. Miał jasny cel, wyeliminować atakującą ich czarodziejkę. Kopnął mocno pająka, który wcześniej wylądował na jego klatce piersiowej, ale szybko został zrzucony na ziemię. Teraz znów ruszył pewnym krokiem w stronę czarownicy, chcąc zakończyć całą sprawę jednym mocnym cięciem z góry.
Kopnięcie pająka po części miało na celu pozbycie się go, ale Zevranowi bardziej chodziło o zdekoncentrowanie czarownicy przed atakiem, gdyż celował nim właśnie w nią. Niczym piłkę posłał pająka w kobietę i z zadowoleniem zobaczył jak ośmionóg wylądował centralnie na jej twarzy, a do tego już tam pozostał.
Wtedy to, seria trzech magicznych pocisków Tanyra trafiła nekromantkę w korpus, w okolice serca. Każdy z nich jakby osobno wygiął jej ciałem, a wspólnie sprawiły że opadła jej szczęka, choć najwidoczniej nie była w stanie krzyknąć. Stanęła jak wryta w ziemię, stając się łatwym celem i Zevran dobił ją potężnym ostatecznym ciosem. Ostrze jego miecza wbiło się dość mocno w jej kark i szyję, a krew trysnęła z rany niczym fontanna.
Kobieta padła na kolana, a pająk na jej twarzy zamienił się w czarny dym. W tym samym momencie wszystkie pozostałe pająki też się ulotniły, dokładnie w ten sam sposób. Kobieta padła przed siebie na podłogę, martwa. Zevran stanął nad jej ciałem oddychając ciężko, cały czas mocno ściskając rękojeść miecza. Wyglądało na to, że najgorsze już za nimi.
 
Aronix jest offline  
Stary 17-06-2020, 18:42   #85
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Zdaniem Tanyra jedynym plusem całej sytuacji, jaką zastali w pomieszczeniu, było to, że było wiadomo, kto jest wrogiem a kto sojusznikiem.
Oczywiście w normalnej sytuacji Tanyr zwróciłby baczną uwagę na Tayrę (która - szczególnie w tym stroju - warta była nie jednego, a wielu bacznych spojrzeń), ale - ku jego żalowi - nie było czasu na podziwianie jej wdzięków. Podobnie jak i na jej uwolnienie, chociaż jej pomoc z pewnością ułatwiłaby sprawę.
Najgroźniejszym przeciwnikiem zdała się Tanyrowi na czarno przyodziana czarodziejka. Była za daleko na wpakowanie jej sztyletu pod żebro, na sięganie po kuszę nie było czasu, więc mag posłał w jej stronę garść magicznych pocisków. Trafił i wstrząsnęły nią tak, że przez krótki moment wyglądała jakby zaatakował ją mały rój pszczół. Następnie miał zamiar łyknąć kolejną miksturę, by odzyskać nieco energii. Akurat był na to odpowiedni moment, gdyż Zevran ruszył w jedną stronę i David w drugą, a obaj przemknęli przez linię strzałów jego zaklęć. Gdy pole ostrzału było wolne, a eliksir już zadziałał, Tanyr mógł poprawić następną porcję tychże pocisków, które także trafiły kobietę, z pewnością ją raniąc.
Jednak nie pozostała mu ona dłużna. Rzuciła własne zaklęcie i czarna kula energii wystrzeliła z jej dłoni, trafiając Tanyra w korpus. Mężczyzna poczuł jakby go ochlapano wrzątkiem, ale w mniej niż sekundę uczucie to nieomal całkiem zniknęło, pozostawiając po sobie tylko delikatne swędzenie. Czuł się słabiej, ale był już pewny, że ma do czynienia z czarną magią używaną przez nekromantów. Nastał pojedynek na czary.
- Bierz go! - warknęła kobieta i Tanyr dostrzegł do kogo lub czego mówiła. Spod jej sięgającej do kostek sukienki, z góry wyszedł czarny pająk.


Jak i po co kobieta trzymała go między nogami, to nie miało znaczenia; mogła go też wyczarować lub nawet urodzić. Najważniejsze było to, że ośmionoga bestia niewiele tylko mniejsza niż Novio, w pośpiechu ruszyła z atakiem na Tanyra.
Jednocześnie, czarodziej rozpoznał rzucane przez nią zaklęcie tarczy, które świadczyło o tym iż nie chciała więcej oberwać.
Pozostając na tyłach, Tanyr miał też dobry widok na całe pole walki. Żołnierz po prawej przyjął na siebie ciosy wściekle machających kończyn zombiaków i otrzymawszy zmiennika w postaci golema, resztkami sił odsunął się do tyłu i oparł o ścianę. Po lewej zaś ninja użył jednej ze swoich sztuczek i mimo iż walczył sam przeciwko dwóm, udało mu się powalić sierżanta na podłogę.
Sądząc z reakcji na czarno przyodzianej wiedźmy Tanyr dobrze wcześniej ocenił, że i ona należy do przeciwników, a jedyne, czego żałował, to to, że nie zdołał jej od razu wysłać do krainy przodków.
Wypił kolejną miksturę, by znów odnowić zapasy magicznej energii, po czym zrobił krok do przodu i przyklęknął, po czym użył jednego z ciekawszych zaklęć, mogących dosięgnąć paru przeciwników. A tych w pomieszczeniu było więcej, niż poprzednio...

Strumień mrozu miał objąć nie tylko pająka, ale i ninję tudzież wiedźmę. Pająk został trafiony w grzbiet, w efekcie czego zatrzymał się i skulił przywierając do podłogi, odruchowo unikając mrozu. Żołnierz uniknął obrażeń, choć pozostałym dwóm celom raczej się dostało, ale Tanyr nie czekając na ostateczny efekt cofnął się za próg.
- Bierz go! - polecił, wskazując cel, a Novio ruszył do ataku. W tej samej chwili Tanyr łyknął kolejną miksturę, która dla odmiany miała pomóc mu w odzyskaniu części utraconego zdrowia.
Novio rzucił się na pająka, szczekając i kłapiąc groźnie zębami. Ugryzł go, ale ośmionogi wyślizgnął się zanim pies porządnie zwarł szczęki.
Volume też nie stała bezczynnie i wbiegła do środka pokoju. Omijając łukiem walczące ze sobą zwierzęta, zaatakowała ninję. Tanyr jednak nie dostrzegł efektu tego ataku, gdyż drzwi nagle się przed nim zatrzasnęły. Niewiele brakowało a czarodziej zostałby nimi uderzony, na szczęście w porę zrobił instynktowny unik.
Bez przeciągu, drzwi nie miały zwyczaju zamykać się same i Tanyr od razu wyczuł, że był to efekt działania magii.

- Aaa! - czyjś okrzyk wyróżnił się ponad inne odgłosy walki.
Kto oberwał, tego Tanyr nie wiedział, ale uznał, że walka jeszcze się nie kończyła. I doszedł do wniosku, że nie może zostawić sojuszników samym sobie, na pastwie czarodziejki, która przy odrobinie szczęścia mogła sobie poradzić ze wszystkimi przeciwnikami.
Łyknął kolejną porcję mikstury, która mu miała przywrócić choćby odrobinę magicznej energii, a potem otworzył drzwi, chcąc poczęstować czarodziejkę kolejną porcją magicznych pocisków.
Niestety kobieta przesunęła się i między nią a Tanyrem stało dwóch wojaków. Na dodatek Novio miał łapę przyczepioną do podłogi czarną pajęczyną i szczekał na pająka, ale nie mógł go dosięgnąć.
Novio dzielnie się trzymał, ale jeśli był obezwładniony, to walka z ogromnym pająkiem różnie się mogła skończyć. Poza tym ciężko było patrzeć, jak szczeka na przeciwnika i stara się do niego doskoczyć, ale nie może.

Dwa magiczne pociski trafiły w czarnego ośmionoga, w wyniku czego ten pisnął krótko i został odwołany. Tanyr jako doświadczony czarodziej wiedział z czym mniej więcej miał do czynienia. Jeśli coś było tylko i wyłącznie iluzją to zwyczajnie znikało. Jeśli zaklęciem z prawdziwą formą mogącą już zranić, to zamieniało się w dym, którego kolor i wygląd świadczył o charakterze magii. Jeśli zaś był to prawdziwy przyzwaniec, w momencie jego odwołania dym ten był tylko formą, którą wracał do przedmiotu, istoty lub wymiaru z którego pochodził. W tym wypadku, pająk zmienił się w czarny dym do złudzenia przypominający ciecz i czym prędzej odleciał trafiając nekromantkę w okolice pasa. Z pewnością nie robiąc jej krzywdy, ale po drodze wystraszywszy dwóch strażników, którzy z czarną magią z pewnością nie mieli wiele styczności.
Gdy to zagrożenie zniknęło, uwolnienie Novio było już bardzo proste. Magiczna sieć pająka, która przymocowała jedną z jego łap do podłogi, co prawda nie zniknęła wraz z nim, ale najwidoczniej osłabła. Wystarczyło złapać niefortunną kończynę i za pierwszym szarpnięciem Novio odzyskał swobodę ruchu.
- Hau! - pies szczeknął radośnie.
Pozostało zająć dobrą pozycję do ataku, na ostatniego stojącego na własnych nogach przeciwnika. Tanyr widział, że David najwidoczniej wzbraniał się przed zabiciem zombie-Edmunda i tylko go przetrzymywał. Nie mniej jednak stanowił on najlepszą osłoną w pomieszczeniu, więc czarodziej ustawił się tuż za nim.
Tuż obok niego dwaj żołnierze pozbierali się z podłogi.
- Panie sierżancie - zameldował się jeden, głosem wycieńczonego skazańca.
- Już dobrze, brońcie drzwi - dowódca szybko odesłał rannego na tyły, samemu zostając w pierwszej linii.
Zevran stanął dalej, w pełni gotów do akcji. W tych okolicznościach i Tanyr nie widział powodu aby się kryć i dołączył do szeregu, tylko trochę korzystając z osłony Davida. Było ich trzech na jedną, plus Novio w rezerwie, a do tego zapędzili ją nieomal w róg pokoju.

- Coście za jedni?! A macie! - rzuciła z pretensjami machnąwszy ręką i na tej samej zasadzie co magiczne pociski Tanyra, cisnęła w każdego z nich czarnym pająkiem wielkości dłoni.
- Za wcześnie! Wszystko zepsuliście! - marudziła i energicznym ruchem drugiej ręki powtórzyła to samo zaklęcie.
Narzekanie i niezadowolenie w wykonaniu czarodziejki mogło przybrać różne objawy, niekiedy niebezpieczniejsze niż w przypadku zwykłej kobiety. A czarno przyodziana brunetka była czarodziejką i rzucała nie tylko pełnymi niezadowolenia słowami, ale i zaklęciami.
Przywołane przez tamtą pająki nie wyglądały sympatycznie, a Tanyr nie zamierzał sprawdzać, czy są równie groźne, jak sugeruje to ich wygląd.
Uchylił się przed jednym, oraz strącił na ziemię i rozdeptał drugiego. Tym pierwszym zajmować się nie musiał, bo tego załatwił Novio.
Tanyrowi pozostało do zrobienia tylko jedno - wysłał w stronę przeciwniczki garść magicznych pocisków. Miał nadzieję, że to definitywnie załatwi sprawę. A jeśli nie, to w odwodzie pozostawał jeszcze Zevran.
A Piwny Rycerz nie próżnował. Kopnął jednego z pająków, a ten wylądował centralnie na twarzy nekromantki i już tam pozostał. Kobieta musiała nawet zamknął lewe oko, bo dwie lub trzy nogi tegoż pająka znalazły tam swoje oparcie.

Zaraz potem seria trzech magicznych pocisków trafiła nekromantkę w okolice serca. Każdy z nich jakby osobno wstrząsnął i wygiął jej ciałem. Wspólnie sprawiły, że z bólu aż jej szczęka opadła i tak jej zaparło dech w płucach, że nie była nawet w stanie krzyknąć.
Mimo szoku i uszkodzeń od silnego zaklęcia, nadal stała o własnych siłach - przynajmniej przez krótki moment, gdy Zevran doskoczył z lewej flanki i dobił ją ostatecznym ciosem. Sieknął ją mieczem w kark, jednocześnie uszkadzając chyba przy tym tętnicę szyjną - sądząc po ilości krwi jaka trysnęła.
Kobieta padła na kolana, a pająk na jej twarzy zamienił się w czarny dym. W tym samym momencie wszystkie pozostałe pająki też się ulotniły, co było zupełnie normalne w momencie śmierci osoby która je wyczarowała. Zaraz potem kobieta padła przed siebie na podłogę, martwa.

Tanyr odetchnął z ulgą, po czym ruszył, by uwolnić związaną Tayrę.
 
Kerm jest offline  
Stary 24-06-2020, 16:59   #86
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Kobieta w czarnej sukience padła na podłogę, co praktycznie zakończyło całą walkę. Jedynie David nadal trzymał rzucającego się nieco zombie. Edmunda Hantrela - tego drugiego, prawdziwego. A sądząc po jego wyglądzie, podmiana nastąpiła z pewnością zanim konwojenci podjęli się całego zadania. I któż mógł przypuszczać, że pozornie prosta sprawa transportu szkatułki, okaże się spiskiem nekromantów mającym na celu... Co dokładnie zamierzali "ci źli" i kim byli, to jeszcze nie wyszło na jaw.
- Obetnij mu głowę, nic innego nie możemy dla niego zrobić - powiedziała zdecydowanie Volume de Vilan i ciężko się było nie zgodzić.
Nie tracąc czasu, David zakończył całą walkę jednym porządnym ciosem. Zgodnie z poleceniem.

Tanyr odetchnął z ulgą, po czym ruszył, by uwolnić związaną Tayrę. Po drodze oczywiście wyminął ciało nekromantki, gdyż nie wypadało chodzić po czyiś zwłokach jak po dywanie.
Zevran też odetchnął spokojnie, dając swojemu umysłowi odpocząć po walce. Został ranny, ale wygrali i zapobiegli katastrofie co było najważniejsze.
Po ich stronie zginął tylko jeden strażnik, chyba że jeszcze żył. Leżał i się nie ruszał. Ale co ważne - było już po wszystkim.

- To jeszcze nie koniec - powiedział nagle sierżant. - Mam w rękawicy magiczny kamień otwierający bramę wejściową. Została ona właśnie otwarta, a nikogo się nie spodziewaliśmy - wyjaśnił.
Nie było czasu do stracenia. Jej Wysokość nadal była w niebezpieczeństwie i koniecznym było sprawdzić kto się tym razem wprosił.
- Chodźmy - powiedziała Volume i nie tracąc czasu ruszyła w stronę wyjścia z pokoju.


* * *

Zevran zacisnął dłoń na rękojeści miecza i od razu ruszył wraz z panną de Vilan. Była to kobieta pełna niespodzianek, a kolejną było to, jak szybko się poruszała w eleganckiej sukni, która zdawało by się powinna krępować ruchy. Przeszli przez sypialnie do gabinetu, zamieniając po drodze kilka zdań, gotowi do kolejnej walki.
David poszedł za nimi.

Wcześniej Zevran otworzył główną bramę, wpuszczając straż do środka. Od tamtej chwili panowało niemałe zamieszanie i nikt nie pomyślał nawet o tym, aby ją zamykać. Toteż, gdy Zevran i Volume znaleźli się w holu, przez otwarte drzwi zobaczyli kto przybył nieproszony do domu Edmunda...


* * *

Tanyr zaś został w laboratorium. Był już mocno wyczerpany jeśli chodzi o rzucanie zaklęć na ten dzień i pił już dostatecznie dużo eliksirów. Wiedział, że za dużo nie powinien i że teraz najlepiej będzie mu ograniczyć się do kuszy. Ale to nie tyczyło się Tayry, która z pewnością była po ich stronie i miała pełnię energii magicznej... Poza tym, przecież zdecydowanie należało pomóc, damie w opałach.
Czarodziej podszedł bliżej i rzucił okiem na wiązania liny.


Lina ta wyglądała na mocną, na drogą, była doskonale wykonana, z dbałością o szczegóły, bardzo elegandzka i prezentowała się po prostu wspaniale, idealnie pasując do sylwetki Tayry. Ta lina.
Początkowo Tanyr miał zamiar załatwić sprawę przy pomocy noża, ale gdy znalazł się przy związanej czarodziejce, zorientował się, że ma do czynienia z magicznym przedmiotem. Nóż więc odpadał - albo nie wystarczy, albo uszkodzi przedmiot, który oczywiście warto było zachować.
- Mmmhm - mruknęła Tayra.
Knebel! On był zupełnie zwykły - niemagiczny i można go było łatwo usunąć.
 
Mekow jest offline  
Stary 01-07-2020, 15:05   #87
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Miło cię ujrzeć ponownie, Tayro - powiedział mag, stając obok czarodziejki i przyglądając się więzom... przy okazji zahaczając wzrokiem o kształty swej koleżanki po fachu. - Już cię uwalniam od tego knebla... - dodał, równocześnie zabierając się za spełnianie swej obietnicy. Odgarnął jej włosy i sięgnął do jej karku, aby odwiązać krępującą jej usta czerwoną chustę.
Gdy ta została zdjęta, kobieta odwróciła głowę i z lekkim trudem wypluła jakąś kulkę lub piłkę, po czym głośno westchnęła, wyrażając wyraźną ulgę.
- Od razu lepiej - powiedziała. - To magiczna lina, przez nią nie mogłam rzucić żadnego zaklęcia - pożaliła się, spoglądając na omawianą linę.
Tanyr zauważył, że kobieta wolała nie spoglądać bezpośrednio na niego i była wyraźnie zawstydzona, zarówno z powodu swojej bezsilności jak i braku kompletnego odzienia.
Tanyr widział w swym życiu już mniej przyodziane kobiety, ale wolał tego nie mówić.
- Postaram się z nią zaraz uporać - obiecał - a ty w tym czasie opowiedz, co się tu w zasadzie stało. I czy wiesz, kto za tym stoi.
Zaczął rozplątywać główny węzeł, dzięki któremu, jego zdaniem, całość tak zgrabnie oplatała Tayrę.
- Jeśli chcesz, mogę zamknąć oczy - zaproponował - ale wtedy może to potrwać nieco dłużej - uprzedził.
- Nie zamykaj, im szybciej tym lepiej - odpowiedziała kobieta, zerkając przez chwilę na rozmówcę, a zaraz potem na ciało nekromantki.
- Ona przybyła tu wczoraj wieczorem i miała być nowym ogrodnikiem - zaczęła opowiadać, podczas gdy Tanyr starał się rozwikłać zagadkę magicznego węzła. - Ale nocowała tutaj, a nie z nami i... - zastanowiła się przez chwilę. - Wcześniej Edmund zabronił tu zaglądać więc trzymałam się z daleka, ale w nowych okolicznościach moja ciekawość wzięła górę i weszłam tu pod osłoną niewidzialności, ale mnie przyłapali i obezwładnili - powiedziała szczerze, podczas gdy Tanyr nie mógł sobie poradzić z jej rozwiązaniem i to wcale nie celowo - wiązanie było jakby zapieczętowane.
- Poczekaj przypomniałam sobie, jak mnie wiązali to we dwójkę na raz. Chyba trzeba jednocześnie - zasugerowała i obróciła się nieznacznie, aby ułatwić Tanyrowi dostęp do jej związanych za plecami rąk.
- Interesujący przedmiot - powiedział zaklinacz. - Aż szkoda go niszczyć... - dodał, przy okazji mocowania się z węzłem przyglądając się plecom (i nie tylko plecom) czarodziejki, która nosiła dość skąpą i dość kuszącą bieliznę. Prawdę mówiąc, aż żal było ją uwalniać. Czarodziejkę, znaczy.
- Spróbujemy razem - powiedział, próbując tak przesunąć węzeł, by i Tayra mogła go dosięgnąć palcami. Miał nadzieję, że nie trzeba będzie używać rąk tych, co rzucili zaklęcie, bo czekałoby go trochę pracy. - Czy wiesz coś o ich planach? Może wspomnieli o czymś przypadkiem? Chcieli zabić księżnę, czy zastąpić ją jakimś sobowtórem? Ciekawe, jakich mieli wspólników...
Dzięki Tanyrowi, czarodziejka złapała koniec liny, który znajdował się za jej plecami i krępował ręce, choć chwyt ten nie był zbyt mocny.
- Nic ważnego nie mówili, ale odkąd się obudziłam byli tu tylko we dwoje. Ona i tamten. Nie licząc zombie - mówiła kobieta, wskazując nieznacznie głową na odpowiednie osoby i w dość ograniczony sposób ciągnąc za jeden koniec liny. Tanyr tymczasem kucnął przy niej, aby uporać się z wiązaniem przy jej kostkach, przy okazji oglądając z bliska jej piękne i właściwie całkiem odkryte nogi.
- Wszystko zaczęło się niedawno. Ninja przyniusł szkatułkę i zaczeli wypakowywać z niej owoce. Potem usłyszeli Edmunda i gdy ninja poszedł sprawdzić nekromantka wyjęła ze szkatułki list - mówiła, a więzy coraz bardziej puszczały, choć ograniczało się to do postępów jakie robiła Tayra, a te były raczej skromne.
- Jak wrócił to zabrał owoce, a ona w pośpiechu wykładała ze szkatułki tamte maski - wskazała głową na stolik w rogu pokoju. I w tym momencie wiązania zostały zwolnione.
Lina sama zaczęła się ruszać niczym wąż i odwinęła się z dłoni i kostek kobiety, a następnie z jej pasa i ud, aby dość szybko znaleźć się na podłodze w kłębku.
- No, nareszcie - podsumowała kobieta, wstając i przeciągając się, przez chwilę zapominając o stanie swojego odzienia. Zaraz jednak okryła się obiema rękami.
Tanyr stłumił uśmiech. Tayra zachowała się tak, jakby była naga i bosa, a do tego stanu jeszcze trochę brakowało.
- Te maski sprawdzimy za chwilę - powiedział, równocześnie podnosząc linę. - Gdzie schowali twoje rzeczy? - spytał. - Mam wrażenie że uważasz, że w tym momencie źle się prezentujesz - zażartował.
- Nie, ja - zaczęła się tłumaczyć, ale przerwała tak nagle jak zaczęła. - Nie wiem, obudziłam się tak. Ale gdzieś tutaj muszą być - powiedziała, nadal starając się jakoś zakryć.
- A może byś pomógł szukać, a nie się tak tylko patrzysz? - rzuciła do żołnierza siedzącego na podłodze.
- No już - Tanyr pogonił wojaka energicznym gestem, wskazując drzwi do sąsiedniego pokoju. - Znajdź tam coś, choćby koc - polecił.
- Już przynoszę, oczywiście - odpowiedział żołnierz wstając. - Może pani użyć magii i uratować kolegę? - zagadał przed wyjściem, wskazując nieznacznie na leżącego żołnierza, a Tayra w odpowiedzi pokiwała potwierdzająco głową.
Sam, chociaż z pewnym żalem, ściągnął kurtkę i podał Tayrze.
- Dziękuję - odpowiedziała z delikatnym uśmiechem, odbierając ją i zakładając na siebie.
- To ci musi chwilowo wystarczyć - powiedział. - No i mamy tu suknię, ale nie wiem, czy by ci odpowiadała... - Wskazał na nieżywą czarodziejkę.
Kobieta pokręciła przecząco głową i podeszła bliżej leżącego na podłodze żołnierza. Kurtka Tanyra nie sięgała jej nawet do pół uda, zasłaniała jednak najciekawsze rejony jej ciała. Jednak sytuacja nieco się zmieniła, gdy czarodziejka pochyliła się nad rannym ciężko żołnierzem.
Obserwowanie zgrabnego tyłka Tayry, przyodzianego w dość kuse majteczki, było nad wyraz przyjemne, lecz mag z żalem doszedł do wniosku, iż są ważniejsze sprawy.
Przyklęknął więc przy leżącej wiedźmie i zaczął ją przeszukiwać. "Łup" nie był zbyt obfity - pięć złotych monet i trzy srebrne dublony (które Tanyr przełożył do swojej kieszeni), medalion Tayry i żadnego listu. Czarodziej szybko się zorientował, że czarna suknia miała tylko drobne symboliczne kieszenie i jedynym miejscem gdzie nekromantka mogła schować kopertę, był jej dekolt. Obmacywanie nieboszczyków nie należało do ulubionych zajęć maga, ale jak mus, to mus. No i okazało się, że jednak list się tam znajdował. Za dekoltem, znaczy. List był on zaadresowany do Hantrela i zapieczętowany pieczątką z kaligrafowanymi inicjałami D.R., więc Tanyr go nie otwierał.
- No, przeżyje. - Tayra odwróciła się do Tanyra.
Ten podał jej medalion.
- To chyba twoje - powiedział.
- Och dziękuję - odpowiedziała kobieta, zakładając go na szyję i przerzucając przez niego swoje bujne blond włosy. - Miałam jeszcze inne, pewnie są tu gdzieś razem z sukienką, ale obawiam się że nie mamy już czasu - powiedziała, nie chcąc zostawiać nieobecnych towarzyszy sam na sam z nowo przybyłymi intruzami.
Wtedy to chwiejnym krokiem wszedł do pokoju strażnik, z jedwabną narzutą na łóżko.
Tanyr odebrał od niego narzutę i zarzucił Tayrze na ramiona.
- Chwilowo tyle musi wystarczyć - powiedział z lekkim uśmiechem. - Jak wszystko się uspokoi, to przeszukamy całą posiadłość od piwnic po dach i znajdziemy twoje rzeczy. A teraz chodźmy sprawdzić, kto nas odwiedził - zaproponował. - Ty tu zostań - powiedział do żołnierza. - Gdyby coś się zaczęło dziać z rannym, to wołaj.
Strażnik kiwnął głową na zgodę, zaś Tanyr i Tayra ruszyli do frontowej części domu.
 
Kerm jest offline  
Stary 01-07-2020, 15:31   #88
 
Aronix's Avatar
 
Reputacja: 1 Aronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputację
Piwny Rycerz już miał zdecydowanie dość przemierzania pomieszczeń domu Hantrela. Miał szczerą nadzieję, że gdy to wszystko się skończy nie będzie musiał tutaj więcej zaglądać. Pomimo jednak wydarzeń, które się rozegrały w tym miejscu, faktem było, że wygrali kolejne już starcie, cały czas byli z tarczą. Ta okoliczność wprawiła Zevrana w dobry nastrój.
Zev ruszył pewnym krokiem tuż za lady Volume, z niemałym podziwem obserwując jak szybko, sprawnie i z gracją zarazem porusza się podwładna Księżnej.
- Zdecydowanie zapamiętam to zlecenie na długo, zwroty akcji oraz spotkane podczas niego osoby były naprawde nadzwyczajne.- Zagadnął doganiając ją. - No ale muszę przyznać, Ty Pani zaskoczyłaś mnie chyba najbardziej.- dodał uśmiechając się lekko, nie ukrywając podziwu w głosie.
- Och dziękuję. Mało kto spodziewa się zdolności bojowych po damie dworu, a takie zaskoczenie daje mi istotną przewagę - odpowiedziała Volume, odwzajemniając delikatnie uśmiech.
- Pan też znakomicie walczył, panie Zevran - pochwaliła go. - Z wielką ochotą wysłucham potem całej pańskiej historii - powiedziała z uśmiechem, spoglądając na Zevrana z zainteresowaniem.
- No cóż, gdybyś chciała Pani usłyszeć całą moją historię, to obawiam się, że nie starczyłoby nam dnia. - odpowiedział lekko rozbawiony Zev, zerkając przez moment na leżące w kałuży krwi ciało, które rzekomo miało być ciałem Hantrela. - No ale oczywiście mam szczerą nadzieję, że gdy ten cały bałagan się uspokoi, uda nam się w spokoju choć rozpocząć historię. - dodał odwzajemniając uśmiech.
- Ależ chętnie wysłucham całości - odpowiedziała Volume, z gracją wymijając krew na podłodze. - Czas z pewnością będzie, oczywiście już po wszystkim - dodała, tym razem spoglądając na Zevrana od stóp po czubek głowy. - Dasz radę jeszcze powalczyć? - spytała, odnosząc się zapewne do rany Piwnego Rycerza, ale jej głos zdradzał bardziej zainteresowanie i podziw, a niżeli troskę.
- Bełt nie wbił się głęboko i nie czuję aż takiego bólu, nie z takimi ranami szło się w bój! - odpowiedział hardo Zev wypinając dumnie pierś. - Poza tym nie odpuszczę za nic możliwości walki u Twego boku. - dodał puszczając do Volume lekko oko, nie zwalniając jednak kroku.
- Dziękuję, miło mi to słyszeć - odpowiedziała kobieta ze szczerym uśmiechem... Bardzo szczerym, na tyle, że Zevran miał wrażenie, jakby odwzajemniała ona puszczone do niej oczko.
Wtedy to Zevran i Volume znaleźli się w holu i przez otwarte drzwi główne zobaczyli kto przybył nieproszony do domu Edmunda. Oboje zatrzymali się, nie widząc już powodów do pośpiechu.
Strażnik pilnujący wcześniej karety, Amis Cabrera i dwoje kleryków lub kapłanów, z pewnością nie stali po złej stronie. Zev odetchnął głęboko, opuszczając miecz. Widocznie szykowała się pierwsza miła niespodzianka od bardzo długiego czasu.
- Lepiej późno niż wcale! - rzucił do przybyłych mężczyzn i kobiety. - Na szczęście w miarę ogarnęliśmy sytuację. Przydałby się też ktoś kto się zna na leczeniu. - dodał, wsuwając wolną rękę na swój zraniony bok i sycząc lekko z bólu, po czym odwrócił się zaraz do Volume.
- Jednak najpierw trzeba jeszcze sprawdzić jak się ma Księżna - powiedział po czym ruszył do drzwi do jadalni i je otworzył eleganckim gestem wskazując swojej towarzyszce, by ta przeszła przodem. Volume skinęła mu uprzejmie głową i ruszyła przodem.
- Zaraz, więc to co mówił ten facet to prawda?! Nekromanci tutaj?! - z niedowierzaniem dopytał się żołnierz.
- Owszem - odpowiedziała mu krótko Volume.
- Znamy się na magii leczącej - odpowiedział kleryk. - Gdzie ranni? - spytał od razu.
Kapłanka zaś nie zadawała takich pytań i nawet w marszu, w korytarzu zaczęła leczyć ranę Piwnego Rycerza. Zaklęcie działało szybko i było bardzo kojące. Zevran czuł jak z każdą chwilą ból się zmniejsza, aż w końcu w ogóle ustał.
- Dziękuję od razu lepiej! - skwitował z uśmiechem skinając uprzejmie głową w stronę kapłanki, po czym przyspieszył kroku by dogonić Volume, gdy ta wchodziła już do jadalni, a następnie w stronę kuchni.
- Sytuacja wydaje się opanowana Wasza Wysokość. - powiedział od razu wchodząc do pomieszczenia i spoglądając na Księżną. Słysząc te wieści, Jej Wysokość uśmiechnęła się delikatnie.
 
Aronix jest offline  
Stary 05-07-2020, 12:54   #89
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Zevran osobiście przekazał Jej Wysokości wieści o zakończeniu walki i powstrzymaniu zagrożenia, za co w nagrodę otrzymał wyjątkowy i skierowany wyłącznie do niego, uśmiech Księżnej. Oczywiście był to tylko wyraz uprzejmości, ale prawdziwa nagroda z pewnością ich nie ominie. Najważniejsze obecnie było to, że sytuacja została opanowana i nikomu nie zagrażało żadne niebezpieczeństwo.
Tanyr i Tayra szybko dołączyli do zgromadzonych i choć gotowi byli podjąć dalszą walkę, to szybko okazało się, że nie była ona konieczna. W domu byli sami swoi.
Czarodziejkę zaskoczyło osobiste spotkanie z Jej Wysokością. Była nieco zbita z tropu i od razu przeprosiła za swój strój, gdyż toga ze złotobrązowej jedwabnej narzuty na łóżko i męska kurtka, z pewnością nie odpowiadały standardom dworskich dam. Księżna Margot okazała się jednak być pod tym względem jak najbardziej tolerancyjna i zareagowała z uśmiechem.
Szybko wyjaśniło się, że Amis Cabrera był zaniepokojony wieściami o nekromantach, które usłyszał od swojego syna. I dlatego postanowił udać się do świątyni po pomoc i przybył wraz z odpowiednim wsparciem. Tak na wszelki wypadek. Przybyli może i po czasie, ale dzięki niemu Tayra nie była sama w wyleczeniu rannych.

W pierwszej kolejności postanowiono dokładnie przeszukać cały dom, aby mieć absolutną pewność, że niczego nie przeoczono. Posiadłość została dobrze sprawdzona i upewniono się że nikt więcej się tam nie ukrywał. Zabezpieczono też szkatułkę. Tayra natomiast odzyskała swoje ubranie i biżuterię, które były w jednej szufladzie w laboratorium.
Oczywiście szybko zadbano o rannych i odczarowano uśpionych, z radością donosząc Księżnej że po ich stronie obeszło się bez ofiar śmiertelnych. Oczywiście nie licząc sześciu przemienionych w zombie osób, w tym prawdziwego Edmunda, dla których było już o wiele za późno. Ale przecież ich śmierć miała miejsce tygodnie temu i odpowiadali za to wyłącznie spiskowcy. Tego dnia zaś, tylko po stronie spiskowców doszło do paru śmierci, a w ich szeregach przeżyło jedynie dwoje ninja, którzy zostali zatrzymani. Było nawet zabawnie, gdy straż zabierała ocalałych ninja na podwórze. Zostali oni wyleczeni tylko na tyle na ile to było konieczne i ledwo byli w stanie iść. Mężczyzna wyraźnie utykał i trzymał się za klatę, zaś kobieta szła jak kukiełka na sznurkach i miała wielką dziurę w spodniach na tyłku która od spotkania z Novio ujawniała jej zielone majtki w białe kwiatki.

Zevran zamyślił się przez chwilę, słysząc o dwojgu ninja. Wcześniej, gdy fałszywy Edmund dał mu klucz do zbrojowni, z odległości ośmiu lub nawet dziesięciu metrów facet rzucił tylko okiem na ninja i powiedział, że nie wie kim są ci dwoje. No właśnie. Zdradził wtedy, że wiedział iż są to mężczyzna i kobieta, czego w ich strojach nie można było w żaden sposób dostrzec z takiej odległości. Oczywiście w zamieszaniu i pośpiechu łatwo było nie zwrócić uwagi na jego dobór słów. Ale i tak najważniejsze że wszystko się dobrze skończyło.
Tanyr, na spokojnie analizując wydarzenia, zorientował się że to faktycznie Edmund wszystkich usypiał. Nie tylko Zevrana tuż przed swoją śmiercią, ale i innych, zaczynając od momentu gdy jego plany miały zostać pokrzyżowane. Zawsze był przy tym obecny i gdy rzucał zaklęcia zdawało się że tylko tak gestykulował. Trzeba było przyznać, że dobrze się z tym maskował. Nie miało to teraz żadnego znaczenia, z resztą nie tylko Tanyr, ale dosłownie nikt nie zwrócił na to uwagi - bo kto by podejrzewał swojego pracodawcę i człowieka niewładającego magią, o rzucanie złych zaklęć.

Był jeszcze jeden, bardzo ważny dowód całego spisku. Tanyr ujawnił zdobyty list, od Doneda Razora do Edmunda Hantrela. Koperta została szybko otwarta, a treść listu odczytana.
Edmundzie"
Miałeś rację twierdząc że Księżna nie przybędzie osobiście do Amaraziliji, tylko zwróci się z tym do kupca. Gratuluję też zdobycia tego zlecenia - eliminacja konkurencji to sprawdzony sposób.
Jak zapewne zauważyłeś, nie wysyłam do ciebie całego tuzina. Postanowiłem zachować jedną maskę dla siebie i tobie radzę zrobić to samo. Bez obaw, nasi zwierzchnicy na pewno to przewidzieli.
Mam nadzieję, że przyślą ci specjalistę alchemii, gdyż to może być konieczne do roli Margot.
Życzę powodzenia. Tymczasem pełnię swoją rolę i czekam na dalsze instrukcje z góry.
Doned Razor"
List ten wyjaśniał pewne kwestie, ale jak to zwykle ostatnio bywało, budził także kolejne pytania.
Tayra zdradziła od razu, że nekromantka zabrała ten list, choć ten nie był on adresowany do niej... Zaraz po tym czarodziejka spojrzała na Tanyra ze szczerym uśmiechem. Widziała gdzie tamta kobieta go schowała i rozbawiło ją, że mimo to list trafił w ręce czarodzieja.
Księżna zapragnęła zobaczyć owe maski i wraz z odpowiednim towarzystwem udała się do laboratorium. Zwłoki Edmunda w sypialni minęła jeszcze w miarę normalnie, ale wejście do laboratorium nie było dobrym pomysłem. Leżały tam dwa rozkrojone zombie, zwłoki rycerza i nekromantki, a duża ilość krwi pokrywała nie tylko dywan. Dwóch żołnierzy i ninja o mało nie stracili tam życia, co także przyczyniło się do solidnego zakrwawienia pokoju. Jej Wysokość źle zniosła cały ten widok i Volume de Vilan musiała ją wyprowadzić... Maskę przyniesiono zatem do Księżnej, do sypialni, gdzie mogła się jej spokojnie przyjrzeć.
Po chwili zabrała głos.
- Na planowanym weselu obecni będą wszyscy władcy. Musimy dowiedzieć się jak te maski dokładnie działają, kim są wspomnieni zwierzchnicy z góry i co najważniejsze musimy ich powstrzymać - zarządziła Jej Wysokość.
W tym jednak celu, należało zgromadzić odpowiednich ludzi. Drużynę, która ujawni cały spisek i rozprawi się ze złymi nekromantami. Oczywiście na miejscu nie brakowało chętnych, ale wiadomo było, że będą potrzebni także inni. Ale to, już inna opowieść.


Koniec. Części pierwszej. C.D.N.
 
Mekow jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:37.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172