21-10-2019, 01:36 | #21 |
Reputacja: 1 | Reakcji Uny Geir przyglądał się bardzo uważnie i w skupieniu. Zakładał różne reakcje wilczycy. W tym takie, które mogłyby się okazać niebezpieczne. Ku jego zaskoczeniu zwierzę wyraźnie nie zobaczyło w przedmiocie niczego dla siebie niepokojącego. Jakby tak samo Kadlin mogła jej pokazać pióro jednej z kur. Kapłan zamyślił się więc na dłuższą chwilę gdy wieszczka słusznie poszła po jakieś rzeczy należące do Kari, by tym razem zdać się na wilczy węch, a nie instynkt. Po zastanowieniu poprosił Kadlin by jeszcze zapytała kamienie o pióro i odszedł. Wcześniej tylko ostrzegł towarzyszącego jej wojownika, że ostatnio w okolicy pojawił się niedźwiedź. A nie widziano ich w okolicy dawno… Choć po prawdzie groźniejszy od niedźwiedzia będzie Ulf jeśli się odnajdzie gdzieś w okolicy… Niedźwiedź. Kruk. Kari. Część tej historii mogła mieć sens. Pozostałą nadal spowijała irytująca mgła… - Zła krew - Agot wzruszyła ramionami. W gospodarstwie Dagfinna również wiedziano już, że Kari zniknęła. - Pewno z tym wielkim obcym nogę dała. Dagfinn skwapliwie przytakiwał każdemu jej słowu. Geira jednak żadne jej słowa nie interesowały teraz i zwrócił się właśnie do mężczyzny. Czym brat Kari był nieco zakłopotany. - Nie o nią mi chodzi. - odparł przyglądając się wnętrzu gospodarstwa - Psy w nocy w całej wsi głośno na coś szczekały. A to szczególna dla bogów noc. Szczególnie dla kruków Odyna. Nie naszliście aby gdzie w obejściu pióra kruczego? Dagfinn spojrzał zaskoczony na żonę. Niemniej zaskoczona Agot spojrzała na kapłana i pokręciła głową. - A rok temu? Albo dwa? Albo trzy? Kiedykolwiek? Geir uparcie pytanie kierował do mężczyzny, który tym razem zdecydował się zabrać głos. - Nie, kapłanie. Nigdy. - Dobrze to - pokiwał głową, choć wolałby inną wiadomość usłyszeć - Jakbyście znaleźli, przynieście. Huginn i Muninn są jak brat i siostra. Mogą się zjawiać tam gdzie źle w rodzeństwie. Zsyłać jałowość za karę… Ale na mnie czas. Bywajcie. Teraz pozostało wrócić do Eydis i dołączyć do poszukiwań.
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
05-11-2019, 08:09 | #22 |
Reputacja: 1 | Wilczyca ochoczo obwąchała ubranie Kari. I zaczęła węszyć. Najpierw oczywiście przy domu i zabudowaniach. Dokładnie obeszła każdy kąt z nosem przy ziemi. Następnym punktem był dom brata zaginionej. Tu również Una zatrzymała się na dłużej. A towarzysząca jej dwójką ludzi spotkała się z niezbyt przyjaznymi spojrzeniemi pani tego domu. Czuły, wilczy nos doprowadził zwierzę oraz towarzyszących mu ludzi po niemal całej osadzie. Przy niektórych domostwach, jak choćby dom w którym mieszkał starszy brat Kadlin czy domostwo Eydis, wilczyca zatrzymała się na dłużej. Do tych domów możnaby i zaliczyć dwa domy w których mieszkali nieżonaci woje oraz kilka, w których mieszkali mężczyźni z żonami. Pod każdym z tych domostw wilczyca zatrzymywała się na dłużej dokładnie obwąchując okolicę. I tutaj Kadlin i Bjorn spotykali się niekiedy z niezadowoleniem mieszkańców. W większości przypadków byli ignorowanie przez dorosłych. Ostatnim przystankiem na tej małej wycieczce był do Eydis. Wilczyca weszła długo wokoło. Z nosem przy ziemi kilkakrotnie odeszła dom. Jej skupienie zostało rozproszone przez Geira, który pojawił się tam. Na widok kapłana wilczyca radośnie ruszyła w jego stronę merdając przy tym ogonem i poszukując. Kadlin musiała przywołać Unę do porządku i jeszcze raz dać złapać trop. I złapała. Wilczyca szybko wprowadziła towarzyszących jej ludzi poza osadę. Trop prowadził ubitym traktem, który miejscowi dobrze znali. Z jednej strony prowadziła w góry, do świątyni. I właśnie w tę stronę szła wilczyca. Podróż tą trasą była stosunkowo łatwa i ludzie mogli nawet za zwierzęciem nadążyć.Droga była jeszcze zamarznięta, ale rośliny już budziły się do życia. Wilczyca długo podążała traktem, na którym ludzie nie mogli dostrzec śladów czyjejkolwiek bytności. Tym bardziej niepokojącym mógł wydawać się fakt, że odeszli już daleko od osady i osobą w stanie Kari tej trasy nie mogłaby pokonać sama. Wilczyca szła jednak dalej z nosem przy ziemi. Gdy słońce stało juz wysoko, a oni sami zaczęli odczuwać głód Una wyskoczyła naraz w zarośla, które w tym odcinku stały się już gęstsze. Wilk zaczął również cicho powarkiwać, zupełnie jakby chciał ponagalić towarzyszących mu ludzi. Radzi, nie radzi musieli za zwierzęciem podążyć. A gdy przedarli się przez niskie drzewa i krzewy ich oczom ukazało się opuszczone obozowisko. Takie na czterech czy pięciu ludzi. Z całym sprzętem jaki był potrzebny do długiej podróży. Nad ogniskiem wisiał jeszcze pełne kociołek. Ogień już dawno wygasł, ale ze śladów odczytać można było, że najdalej dzień wcześniej ktoś, jacyś zbrodni, nocowali tu. Tylko, że teraz nikogo tu nie było. Una nie wykazywała żadnych znaków niepokoju. Siedziała grzecznie wpatrując się w swoją panią z tym wzrokiem domagającym się uwagi, pochwał i nagrody. Zarówno Geir jak i Bjorn zdali sobie sprawę, że grupa, która tu nocowała nie była przypadkową zbieraniną jakichś obwiesi tylko dobrze zorganizowaną wyprawą. Nie mieli żadnych znaków, które pomógłby ich zidentyfikować. Ale broń która częściowo pozostawili należała to tych droższych i lepszych. Dodatkowo Geir znalazł kilka kruczych piór, niedbale porzuconych na obrzeżach obozowiska.
__________________ - I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała. - W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor. "Rycerz cieni" Roger Zelazny |
07-11-2019, 08:53 | #23 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Obca : 07-11-2019 o 17:41. Powód: Bo Gulasz jest zimny a śniegu nie ma bo ktoś przesolił. |
09-11-2019, 13:38 | #24 |
Administrator Reputacja: 1 | Bjorn był nie tylko wojownikiem, ale i myśliwym, ale musiał przyznać, że gdyby nie Una, to on sam nigdy nie trafiłby na to obozowisko. Nie umiał tropić w powietrzu, a zdawać się mogło, że właśnie w powietrzu szła Kari. - Świetna robota - powiedział pod adresem wilczycy, po czym zaczął się rozglądać po obozowisku. Jasną rzeczą było, iż obozowało tu kilka osób. Pięć najwyżej. I że zniknęli, pozostawiwszy po sobie broń, nieco piór, trochę krwi. Ale broń była czysta, najwyraźniej nie została użyta, a przynajmniej nie skutecznie. Tylko gdzie się podziali właściciele tejże broni? Zamienili się w kruki i odlecieli, wraz z Kari, której śladu nie potrafiła wywąchać nawet Una? We wszystko wmieszał się Odyn, czy może Loki? Pospieszne przeszukanie okolicy przyniosło kolejne znalezisko - pięć koni. I jednego trupa, który nie zginął od miecza czy innej ludzkiej broni i którego twarzy nie dało się rozpoznać, jako że dobrały się do niego dzikie zwierzęta. Przyjechali konno, poczekali, aż przyjdzie Kari, a potem zniknęli, zostawiając rzeczy, które przeszkadzałyby w lataniu? Opowieść godna pieśni bardów. Tylko kto w nią uwierzy? Prędzej padną słowa, iż kiepscy tropiciele nie potrafili znaleźć śladu dość licznej grupy osób. - Zabierzmy to wszystko - powiedział. - Może ktoś rozpozna tego nieboszczyka po ubraniu? A może Sindri zdoła coś powiedzieć na temat mieczy. Wszak każdy kowal ma swój styl wykuwania broni. |
20-11-2019, 23:58 | #25 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
29-01-2020, 21:42 | #26 |
Reputacja: 1 | Powrót do osady trwał znacznie krócej niż. Ciało, a rzeczy nieżywego bezimiennego zapakowano na konie. Zwierzęta z początku bały się ludzi, może ze względu na obecność wilczycy. W końcu jednak dały się obłaskawić i osiodłać. Z zapakowaniem ciała było trochę problemu. Koń nijak nie chciał z początku dbać załadować na siebie krwawego strzępu jakim było truchło nieznajomego. W końcu dały się obłaskawić i mężczyźni mogli zarzucić im ciężar na grzbiet. Geir miał nieodparte wrażenie, że gdzieś tam, ukryte wśród zarośli, znajduje się czujne oko, które ich śledzi. Jednak Una zachowywała się spokojnie. Gdy opuszczali obozowisko z drzew, głośno kracząc, poderwało się stado czarnych jak smoła ptaszysk. Zatoczyło koło nad miejscem, z którego czworo ludzi właśnie dochodziło i ruszyło w przeciwnym kierunku. Droga do osady była dość monotonna. Nie licząc małego ekscesu, gdy wilcza towarzyszka młodej wieszczki, wpatrzywszy w zaroślach jakiegoś zająca, puściła się za nim w pogoń. W osadzie panował spokój. Pochłonięci swoim zajęciami mieszkańcy ciekawie spoglądali w stronę przybyłych i pakunku, który na swoim gabinecie niósł znaleziony wierzchowiec. Geir szybko udał się do swojego domostwa by spisać całą opowieść. By nic nie zostało zapomniane. On sam pochłonięty zapisywaniem wydarzeń zapomniał czasem o całym świecie. Na barkach Kadlin spoczął zatem obowiązek poinformowania starszych o tym co znaleźli. Chcąc nie chcąc musiała udać się do domostwa Amunda, przywódcy osady. Żylasty wojownik, który słynął ze swojego dość wybuchowego charakteru, ale i mądrych decyzji, wysłuchał młodej Wieszczki i zrazu kazała się prowadzić do ciała. Obejrzał je dokładnie, tak jak i broń. Kazał zawołać i Sindria, by ten ocenił uzbrojenie, które ze sobą przywieźli. Kowal rozpoznał broń. Wiedział kto ją zrobił i dla kogo. Podzielił się tą wiedzą. A wiadomości jaki przekazała nie były najlepsze. Broń była najwyższej klasy, wykonane na specjalne zamówienie. Nie nosiła znaków wytwórcy, tylko właściciela. Grupy najemników. A to nie wróżyło nic dobrego. Bo co pod ich osadą miała obozować grupa najemników? Gdy już padło to stwierdzenie Amund zarządził spotkanie starszyzny. Posłano więc po kapłana i na nic zdały się stwierdzenia, że on musi pisać. Amund chciał widzieć Geira i to jak najszybciej. Bjorn został czule przez swoją żonę przywitany. Thyria niezwykle ucieszyła się z powrotu, szczęśliwego powrotu małżonka. Z planów Bjorna by porozmawiać z Sigrun niewiele wyszło. Wedle słów Eydis, jej kuzynka ostatnio często u kowala przesiadywała. Tak jak i teraz. I może Bjorn miałby inne plany, związane z żoną, ale został wezwany przez naczelnika wioski. A takiemu się nie odmawia. Na naradzie starszyzny Amund zażądał dokładnego sprawozdania z ich wyprawy. Tak by wszyscy mogli usłyszeć, że niedaleko ich osady zwiad najemników rozbił swój obóz. W końcu ustalono, że z rana, dnia następnego kilku wojowników wyrusza do obozu, który odkrył kapłan, wieszcze i gość Eydis, by przeszukać go dokładniej.
__________________ - I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała. - W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor. "Rycerz cieni" Roger Zelazny |
18-02-2020, 00:49 | #27 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin Ostatnio edytowane przez Marrrt : 19-02-2020 o 21:34. |
22-02-2020, 13:40 | #28 |
Administrator Reputacja: 1 | Jeśli zaraz po ślubie, zamiast cieszyć się wdziękami młodej małżonki, rusza się z nią na wyprawę, to ma się od czasu do czasu ochotę na zaciągniecie jej do łoża. Ale obowiązki niekiedy kolidowały z chęciami, o czym Bjorn się przekonał na własnej skórze. Czy jednak można było dziwić się naczelnikowi wioski, że chciał omówić sytuację, w jakiej znalazła się wioska? Zdecydowanie nie, bowiem zniknięcie Kari i pojawienie się (i zniknięcie) grupy świetnie uzbrojonych najemników mogło, a nawet powinno wywołać uczucie niepokoju. Bjorn ucałował Thyrię i pospiesznie udał się na spotkanie. Wyszło na to, że znalazł się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie, a to nie napawało optymizmem. Gdyby był sam, to co innego, ale posiadanie żony zmieniało wszystko i to w znacznym stopniu. Ale nie mógł być egoistą - to, co działo się w wiosce, mogło mieć wpływ nie tylko na jej mieszkanców, ale i na wszystkich pobratymców Bjorna. No i nie po to był wojownikiem, by odwracać się plecami do tych, co byli w potrzebie. A chociaż z wniosków i planów na przyszłość nie był zbytnio zadowolony, to miał świadomość, że nie wypada odmówić. Obozowisko najemników należało odwiedzić po raz kolejny. Im więcej oczu je obejrzy, tym lepiej. Poza tym wyprawa miała się odbyć jutro, a to znaczyło, że miał dla Thyrii całą noc. |
01-03-2020, 21:43 | #29 |
Reputacja: 1 | Było za późno by powrócić do obozowiska najemników i bezpiecznie wrócić. Przełożono zatem tę wyprawę na następny dzień. Sol ustąpiła miejsca Maniemu na niebosklonie. Ten jednak skrył swoje oblicze przed śmiertelnikami za gęstą warstwą chmur. Skaldi znów okryła świat swym białym płaszczem. Zmęczeni po codziennych trudach mieszkańcy osady udali się na spoczynek. Gdzie nigdzie psy ujadały odpowiadając na zew swych wilczych braci. Najgłośniej ujadał pies kowala nie dając zasnąć tak domownikom jak i sąsiadom. Zwierzę było wyjątkowo niespokojne, jakby samego Fenrisa lub Garma wyczuło. Sindri wychodził kilkukrotnie by uspokoić psa i rozejrzeć się po obejściu. Kadlin i Grimma spędziły spokojną, pomijając psie ujadanie, noc. Po starej zupełnie nie było widać, że dzień wcześniej straciła przytomności. Także dla kapłana noc była spokojna. Już nie niepokojony przez nikogo mógł dokończyć zpisywanie opowieści o zamknięciu Kari. Nad ranem zjawił się u niego Singri. Był nieco zmieszany gdy kapłan otworzył drzwi. - Przyszedł, tak jak ustaliliśmy, porozmawiać o moim ożenku z Sigrun. Moi chłopcy potrzebują matki, - kowal zaczął się tłumaczyć - a ja kobiety. Tylko… - tu przerwał i zaczął rozglądać się, jak gdyby chciał upewnić się, że nikt nie podsłuchuje. - W nocy śniła mi się inna. Że była moją żoną. Była nawet brzmienna. Czy to nie znak, że powinienem się wstrzymać? Kadlin i Grimma spożywały wspólnie śniadanie gdy pojawiła się u nich Agon. Kobieta przywitała się z obiema wieszaczkami skinieniem głowy. Stara z uśmiechnęła się łagodnie do wyraźnie zmieszanej kobiety i ruchem ręki zaprsiła by ta usiadał koło razem znimi. - Potrzebujesz wróżby? - Zapytała przy tym. - Tak - odprała szybko Agot. - To znaczy nie chodzi o mnie. W nocy śniła mi się Kari. Wiem, że to już tyle czasu minęło odkąd ona odeszła. Wiem, że gdybym była dla niej… - westchnęła ciężko. - Milsza?- Dokończyła Grimma, a żona Dagfinna potwierdziła energicznie głową. - Chcę wiedzieć co z nią. - Dodała cicho, a stara wieszcza sięgnęła po swoje runy. Bratowa Kari zamieszała krótko w woreczku i zaczęła wyciągać po kolei Wyrd, Ansuz, Raidho, Mannaz - odwrócony, Hagalas i wreszcie Othala. Stara wieszcza zamyśliła się. - Co o tym myślisz? - Zapytała Kadlin nie odrywając wzroku od kamieni. Björn tej nocy nie mógł spać nie dlatego, że jak poprzedniej psy z osady i gospodarz sprawili, że nie mógł zmrużyć. Tym razem to on sam był tego sprawcą. Nad ranem, gdy zaczął się wyswobodzić z czułego objęcia żony ta mocniej się w niego wtuliła. - Nie idź - powiedziała błagalnym głosem. - Zostań ze mną. Proszę
__________________ - I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała. - W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor. "Rycerz cieni" Roger Zelazny |
03-03-2020, 09:05 | #30 |
Reputacja: 1 |
|