05-11-2019, 12:13 | #71 |
Administrator Reputacja: 1 | Zjawy były nietykalne... ale nie do końca. Nawet jeśli ich ciała składały się z jakiejś mgiełki, to sztylety i klejnoty - nie. I wystarczyło jedno uderzenie, by lśniący kamyczek się rozsypał, unicestwiając zjawę i zamieniając w pył nadzieje na zysk ze sprzedaży błyszczących drobiazgów. Pozbycie się jednego czy dwóch zjaw nie rozwiązywało problemu, który nie tylko trwał, ale i rozwijał się przed oczami Cedmona i jego towarzyszy. Przez moment tylko łucznik zastanawiał się, co robić dalej. Uznał, że jeśli pozbędą się cieni, to przywoływana przez nie istota nie uzyska pełni sił i będzie nieco mniej groźna. Dlatego też zaatakował kolejny klejnot, chcąc się pozbyć kolejnego cienia. |
05-11-2019, 18:02 | #72 |
Reputacja: 1 |
|
06-11-2019, 22:06 | #73 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | Nie mogąc dojść do ładu z własnym ciałem Torstig z ogromnym trudem zrzucił z siebie ofiarę. Resztę czasu trzymał się kurczowo za skronie, które gorały pod wciskanymi pięściami. |
07-11-2019, 14:53 | #74 |
Reputacja: 1 | Ostatni nóż Okaryjki przeleciał przez twarz mary, nawet nie muskając klejnotu. Oczy rozżarzyły się czerwienią i widmo przypuściło kolejny atak, tym razem wirując opętańczo i wymykając się ciosom Ianusa. Sztylet uderzył w bok Thoera, zahaczając o żebra. Do mentalnego bólu spowodowanego atakami demona, dołączył zwyczajny piekący ból pociętego ciała. Thoer zacisnął zęby i skupił się tak mocno jak mógł na majaczącym przed nim cieniu. Znajdując się na skraju omdlenia uderzył potężnie, szerokim ciosem mierząc w klejnot. I kiedy nadeszła kolejna fala odbierająca legioniście zmysły, zobaczył osypujące się na podłogę kawałki klejnotu. Pozostał jeszcze jeden. Ten, który od początku starcia był bezbronny. Widmo zdołało przedostać się do miejsca, w którym leżał jego sztylet. Teraz atakowało chwiejącego się na nogach Cedmona. Gmanagh niemal wywrócił się, kiedy starał się zbić cios mieczem i nie trafił w zbliżające się do jego ciała ostrze. Wąski sztylet wbił się w policzek, zazgrzytał na zębach i utkwił w języku. Cedmon padł w tył, krztusząc się wypełniającą usta i gardło krwią. Duch przeleciał nad nim i dopadł do leżącego na ziemi jeńca. Mężczyzna nie był w stanie bronić się przed atakiem. Tuż obok niego pełzał Torstig, wymiotujący resztkami porannego posiłku. Tylko uderzenie serca dzieliło zjawę od zadania ciosu bezbronnemu mężczyźnie. |
07-11-2019, 16:02 | #75 |
Reputacja: 1 | Najpierw zawiódł błędnik gdy legionista stracił poczucie pionu, osunął się na kolana i padł. Potem mięśnie i z dłoni Thoera wypadł miecz. Dalej słuch gdy mimo uderzenia pioruna, zobaczył tylko rozbłysk i jakiś głuchy stuk. Zielone kryształki mignęły mu przed oczami, które też powoli zaczynała otulać zimna mgła. Zobaczył jednak to cholerne czwarte widmo. I jego cel...
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
07-11-2019, 17:25 | #76 |
Reputacja: 1 |
|
08-11-2019, 15:00 | #77 |
Administrator Reputacja: 1 | Nosił wilk razy kilka... Tym razem się nie udało. Cedmonowi co prawda nie stanęły przed oczami sceny z całego życia, ale ból wnet przywołał myśli o szybkim tego życia zakończeniu. Łucznik jedną ręką złapał się za policzek, usiłując powstrzymać uciekającą krew. Równocześnie spróbował podnieść się z ziemi i zaatakować cienia - albo klejnot, podtrzymujący istnienie zjawy, albo trzymany przez cienia sztylet, również podatny na ataki zwykłą stalą. |
08-11-2019, 23:33 | #78 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | Do zupełnej obrzydliwości sytuacja pchnęła Torstiga, który – by przeżyć – nawet z przeszkodą w postaci bólu wychylił się mocno by ramieniem z tarczą zablokować cios sztyletem. Kompletnie nie znał tego zdychającego osobnika. Stary Relhad nie uważał się za kogoś, kto czuł się właściwym by zmienić czyjś los. Starał się więc wyłącznie odmienić swój. |
10-11-2019, 21:30 | #79 |
Reputacja: 1 | Żelazne ostrze zazgrzytało na przymocowanej do ramienia Torstiga tarczy, kiedy w przebłysku świadomości Relhad starał się zablokować cios zjawy. Kilka kroków dalej Cedmon zdołał tylko przewrócić się na bok, tak że mógł obserwować co dzieje się po drugiej stronie ołtarza. Pchnięty przez Thoera sztylet znalazł się w zasięgu Kibrii. Dziewczyna podniosła się chwiejnie na nogi i stała nieruchomo przez moment, aby w końcu cisnąć bronią w kierunku umieszczonego w turbanie ducha kamienia. Wszyscy patrzyli z wstrzymanym oddechem na wirujące w powietrzu ostrze, zdając sobie sprawę, że być może od niego zależy ich dalsze życie. I kiedy sztylet uderzył w zielony klejnot, a ten spadł na podłogę, odetchnęli. Wypuszczony przez rozwiewającego się w nicość ducha sztylet zadzwonił o posadzkę. Demon uderzył ze zdwojoną mocą i świat w rozbłysku niewysłowionego bólu zgasł przed oczami awanturników… Kiedy obolali i otumanieni budzili się na mokrej posadzce, było jasno. Po burzy nie było śladu. Niebo nad pokruszoną kopułą było niebieskie i bezchmurne. Wnętrze zrujnowanej świątyni było puste, nad ołtarzem nie wirowała żadna piekielna istota. Obok Torstiga leżał pokrwawiony mężczyzna, co potwierdzało, że walka z cieniami pragnącymi złożyć go w ofierze demonowi nie była snem. Ofiara rytuału wolno przewaliła się na bok i popatrzyła wkoło niezbyt przytomnym wzrokiem. - Na turban proroka Kalifana – wymamrotał mężczyzna. – To mi się nie śniło… Klątwa jest prawdziwa… To nie wymysł… Gdzie jest Ghaziq? Uratowaliście mnie? Kim jesteście? |
10-11-2019, 22:04 | #80 |
Administrator Reputacja: 1 | Cedmon otworzył oczy, nieco zdumiony faktem, że jeszcze żyje. Bo żył, skoro widział nad sobą resztki kopuły zrujnowanej świątyni. A po chwili zorientował się, że inni również przeżyli. Najwyraźniej prawdą było to, co widział - że demona trafił szlag... Usiadł i, odruchowo, chwycił miecz, chociaż nie było z kim walczyć. Przyjrzał się mężczyźnie, któremu ocalili życie, zastanawiając się, czy warto było to zrobić takim kosztem. Miałby parę słów do powiedzenia i parę pytań do zadania, ale to musiało poczekać do chwili, gdy znów będzie zdolny do mówienia. Może dzień, może dwa... Ostatnio edytowane przez Kerm : 10-11-2019 o 22:28. |