Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Fantasy Czekają na Ciebie setki zrodzonych w wyobraźni światów. Czy magią, czy też mieczem władasz - nie wahaj się. Wkrocz na ścieżkę przygody, którą przed Tobą podążyły setki bohaterów. I baw się dobrze w Krainie Współczesnej Baśni.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-07-2020, 20:38   #21
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację


Mijając bramy wąwozu Eiliandis poczuła się dziwnie. Ręką szturchnęła idącego obok kruczowłosego.
- Co to?- Zapytała czując się nieswojo i czując niepokoju, co było widoczne na jej twarzy.
Mężczyzna nie odpowiedział z początku. Przyjrzał się bazaltowym głazom i wyrytym na nich znakom. Wybrał kilka wyraźniejszych i zapamiętał. Podobnym spojrzeniem obrzucił walające się tu i ówdzie szczątki. W końcu i sam wąwóz.
- Nie wiem - odparł - Nie widziałem czegoś takiego. Wygląda jak ostrzeżenie. Stare. Bardzo stare. Zbyt stare by to przed czym ostrzegało, wciąż żyło…
- Nie - kobieta pokręciła przecząco głową. - To nie to. Słyszysz? - Zatoczyła dłonią okrąg nad sobą.
Rogacz zmrużył podejrzliwie oczy i wytężył słuch.
-' Wiatr - powiedział - Poza tym cisza…
- Nie! - Zaprotestowała gwałtownie mieszkanka Gondoru. - Słuchaj! Ten szept! Ten przeklęty szept. - Wzdrygnęła się.
Czarnowłosy zmarszczył brwi przyglądając się uzdrowicielce.
-' Niczego nie słyszę - powiedział. Zastanawiał się przez chwilę po czym dodał - Powinnaś tu zostać.
Córka Eadwearda bardzo, ale to bardzo nie chciała przekraczać bram wąwozu. Szepty, które dochodziły najwyraźniej tylko do jej uszu budziły odrazę w jej duszy. Wiedziała jednak, że muszą podążyć tą drogą, nawet jeżeli ona tego nie chciała.
- I zostać tu podczas gdy wy będziecie szli dalej? Jesteśmy w tym razem - powiedziała starając się samą sobie do słuszności decyzji, którą powzięła przekonać. - Widocznie odporni jesteście na ten podszept - pociągnęła Węglika za uzdę idąc dalej.
Rogacz poczekał aż Gondoryjka się odwróci nim uśmiechnął się półgębkiem. Kogo jak kogo, ale Dunlandczyka nie trzeba było przekonywać do tego, że są miejsca i sytuacje, w których duchy szepczą. W każdym klanie był ktoś kto nawet umiał im odpowiedzieć i z nimi rozmawiać. Ale za ten pochówek miał ochotę jej odrobinę dokuczyć.
Zaraz jednak uśmiech spełzł z jego ust gdy raz jeszcze spojrzał na symbole na głazach.
- Chodź Comber - poprowadził kobyłkę.

Idąc dalej Eiliandis starałą się ignorować wpleciony w zawodzący wiatr szept jakby starca, który podsycał jadowicie do rządcy, krwi, mordu, przemocy.
I dopiero czyjś głos wyrwał ją z tego zamyślenia. Nie był to jednak głos nikogo z jej towarzyszysz.


 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 09-07-2020, 22:45   #22
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację

- Rozmawiać można, gdy widzi się z kim - powiedziała głośno Eiliandis. - Pokażcie się nam zatem abyśmy wiedzieli, że nie są to tylko puste słowa na wiatr rzucane.
Może i był to kraj władców koni. Może i w ich świecie, to właśnie Rohirim powinien podejmować decyzje. Ale ona nie była nimi. Uznała więc za stosowne postąpić tak jak Gondorczyk i porozmawiać.

Długo nie musieli czekać po słowach Eiliandis. Zza pni drzew i głazu, z cienia wyszły trzy osoby.
- Jam jest Imhar Donośny. - przemówił we wspólnej mowie właściciel głosu, który już przed chwilą słyszeli. - A to moi towarzysze z Dunlandu. Brac - skinął na ciemnowłosego woja z włócznią - i Sarf - kobieta z toporem i tarczą, miała dolną część twarzy poniżej nosa umalowaną na ciemnoniebieski kolor.

Rosły wojownik w ręku trzymał długi łuk, ozdobiony licznymi zwierzętami wyrytymi w drewnie. W odróżnieniu od towarzyszy, szczupłego mężczyzny i młodej kobiety, nosił krótko ostrzyżone szpakowate włosy długości srebrnej brody co gęsto okalała kwadratową szczękę. Na lewe ramię spadał długi warkoczyk grubości palca, który swój początek miał wysoko z tyłu głowy.

- Jestem Cadoc z klanu Rogacza - powiedział czarnowłosy w geście dunlandzkiego pozdrowienia przykładając pięść do piersi i opierając drzewce swojego topora o ziemię tym samym również deklarując rodowymi symbolami zdobioną broń.
Znał miano, którym przedstawił się obcy. I słyszał je nie raz i nie dwa przy ogniskach podczas wymienianych między krajanami opowieściami, które autorzy często krasili tym czym im własne podpowiadały.

Żaden z obecnych myśliwych nie potrafił ukryć zaskoczenia. Nawet przemawiający w ich imieniu Imhar wręcz obrócił twarz na lewo i prawo ku towarzyszom.

- Rhune syn Rhudela z Zachodniej Bruzdy. - odezwał się Eorling z dumnie wzniesionym czołem surowym wzrokiem taksując obcych. - I wielce chciałbym wiedzieć czy pozwolenie macie od króla by zapuszczać się w rihhirimskie góry. - włócznią zakreślił powoli łuk dookoła.
Mocne słowa Rohirrima poparł cichy przeciągły warkot Grimma, który w skupieniu śledził każdy ruch Dunlandczyków. Jakby w odpowiedź na pomruk jego właścicielka stanęła bliżej wilczara.

- Halla zwana Sikorką. - skinęła głową. - Z odległej krainy zza Wielkiej Rzeki, a ta bestia to Grim.
Uspokojony pies zamilkł a ona zrobiła ten sam gest, który wykonał Rogacz.

- Eiliandis, córka Eadwearda - odezwała się Gondorianka. - Uczona i uzdrowicielka z Gondoru.
-Yáraldiel z Lasu Lorien. - przemówiła milcząca dotąd elfka.

Dunladczycy w milczeniu wysłuchali imion rozmówców i tylko z szacunkiem kiwali głowami, choć ich twarze nie zdradzały już nic więcej. Nawet słowa syna Rhudela zdały się nie sprowokować żadnej reakcji, prócz może kilku więcej iskier w ciemnych oczach ludzi z Dunlandu.

- Zwierzęta w tych górach, jak i nasi przodkowie, mieszkali od tysięcy lat. Długo przed ludem końskim. - rzekł spokojnie krótkowłosy. - Lecz nie na wyprawie myśliwskiej bez zgody waszego króla tutaj jesteśmy. Są pewne misje, które nie dają czasu na obyczaje, których mój lud zresztą nie uznaje. - wzniósł porozumiewawczo rękę, aby uprzedzić gniew Rhune. - Tropimy wielką bestię, która w naszych stronach wielkie zniszczenie zostawiła. Każdy z nas stracił kogoś przez jej nocne rajdy. Niektórzy nawet wszystkich… - dodał ciszej i jakby spokojniej. - Jeśli chcecie nas powstrzymać, to równie dobrze możemy skrzyżować nasz oręż tu, i teraz, lecz kto na tym skorzysta? - rzekł ostatnie zdanie dobitnie i hardo.

- Nie ma potrzeby tak bezsensownie rozstawać się z życiem - powiedziała Eiliandis niezrażona tonem mężczyzny. - Bestia o której mówicie i mistrzom koni zagraża zabijając i siejąc spustoszenie. Usiądźmy zatem i porozmawiajmy.

Rogacz stanął u jej boku w geście poparcia dla jej słów.
- Wychodzi, tę samą zwierzynę tropimy Imharze i warto się naradzić. Tym bardziej gdy o trollu mowa. Daj jednak znać swym ludziom w oczeretach skrytym, by wyszli. Źle wspólnym łowom wróży, gdy jedni myśliwi w drugich z łuków z ukrycia celują.

Donośny zastanowił się chwilę patrząc po twarzach kompanii. Elfka oczyma jakby uśmiechała się życzliwie. Nawet zacięta twarz Rhune złagodniała na wieść o śmierci bliskich Dunlandczyków. Imhar spojrzał przez ramię za siebie i zagwizdał jak ptak.
- Siądźmy przy wspólnym ogniu zatem. - skinął w stronę obozowiska.
Chwilę potem do wszystkich dołączyło dwóch wojowników, których łowczy przedstawił jako Bryni i Osgar. Wyglądało na to, że Dunlendingowie nie kłamią i również wierzą, że nie są okłamywani.

***

Zachowanie Dunlandczyków już od początku było przyjazne. Zerkając ciekawsko na stroje, broń i uważnie studiują zachowanie, podzielili się upolowaną dziczyzną i poczęstowali Kompanię pitnym miodem. Znacznie bardziej cierpkim i esencjonalnym od tego, w który Rogacz zaopatrzył się u Cepy. W obieg też jednak i jego bukłak poszedł by zwyczajom stało się zadość, a Kompania poczęstowała Dunlendingów plackami ze swoich zapasów. Dokonawszy obyczaju jęli się naradzać. Rhune pierwszy przemówił czując się na swoich ziemiach gospodarzem. Jego dumna, acz smutna opowieść jednak nie wzbudziła w Dunlandczykach złości, a coś jakby nić porozumienia. I Rogacz też musiał przyznać, że żal mu chłopaka. Tym bardziej, że Rohirrim wcale swym tonem żalu nie współczucia nie oczekiwał. Wyjaśniał jeno jak się znalazł w Edoras gdzie Kompania podjęła się królewskiego zadania.
Potem opowiadał Imhar o ich polowaniu na bestię. Jego podejrzenia okazały się takie jak rogaczowe. Mieli do czynienia ze Śnieżnym Trollem. A znalazłszy Dunlendingowie plan mieli prosty. Wykurzyć z leża, osaczyć i zabić. Rogacz zaproponował, by tego nie czynić, a wręcz przeciwnie dać bestii spokojnie na żer wyjść. W tym czasie zaś pułapkę na nią w leżu zastawić. I choć pomysł znalazł poklask Donośnego, to Yaradriel słusznie zauważyła, że nie czeka ich dziś noc pochmurna. A taka być musi by troll leże opuścił. Do tego doszedł głos Eiliandis, że nie godzi się ryzykować kolejnych ofiar jakie oznaczać będą trollowe łowy na konie.
- Ustalmy więc teraz tylko, że siły w tej walce łączymy. A w wyborze sposobu łowów pomoże nam widok leża gdy je znajdziemy - postanowił Rogacz.
- Tak zróbmy - potwierdził Imhar.
- Tak zróbmy - potwierdziła Eilandis - Ale jeszcze nie teraz. Od jak dawna obozujesz Imharze w tym wąwozie?
Pytanie to choć może słowa wydawały się podejrzliwe, w tonie skrywało coś zupełnie innego. Coś co chodziło Gondoryjce po głowie, ale czego jeszcze nie wyjawiała. Donośny nie zwlekał mimo to z odpowiedzią i niczego nie ukrywał.
- Od kilku godzin. Ale nie wchodziliśmy w głąb jeszcze. Trzymamy się wejścia. Wolimy je mieć na oku. Tam w głębi jest... przeklęta atmosfera. Poza tym to najlepsze miejsce zważywszy na ten wąwóz i… bliskość ludu koni.
Co rzekłszy zerknął bez urazy, ale wymownie na młodego Rohirrima.
Rhune włócznią wskazał kierunek, w którym miała wieść ich droga.
- Nie słyszałem o tym Przeklętym Wąwozie, ale o tym, że w górach są miejsca przesiąknięte wręcz namacalnym złem, gdzie mnożą się orki i insze bestie, to wie każdy. A góra przy Harrowdale to całkiem przeklęta jest. Nikt żywy stamtąd nie wraca.
- To przeklęte miejsce. Pełne złych mocy - rzekł Dunlandczyk z niechęcią patrząc w tym samym kierunku. - To się czuje.
- Czuje… - powtórzyła cicho ostatnio słowo Eiliandis - A słyszy? Szepty? Namowy do… nieprawości i występku?
Tym razem Dunlendingowie spojrzeli na nią niepewnie, a w ich oczach pojawił się cień obawy. Szczególnie u dziewczyny z malowaną twarzą.
- Ona również słyszała nawiedzone głosy na wietrze. - Imhar wskazał towarzyszkę. - Ja tylko niezrozumiały szept. To może duchy poległych lub przeklętych. W naszych Górach Wież są takie i jeszcze nawet mroczniejsze miejsca…
- Zagadką pozostaje - wtrącił Rogacz - Czy i bestia je słyszy.
Po czym już wszyscy spojrzeli na tchnący wilgocią i zbutwieniem mroczny szlak jakim wiódł wąwóz.

***

Donośny zdybał go już przy koniu gdy mieli ruszać.
- Czy prawda to, że na służbie króla Rohanu jesteś?
Rogacz zerknął na wielkiego łowcę i wrócił do poprawiania czapraka pod siodłem. Nie szło mu to najlepiej.
- Służę swojemu klanowi, nie królowi. - w końcu ułożył wszystko jak trzeba i pogłaskał Comber po łopatce - I mam nadzieję, że nie będę musiał jednak wybierać między krajanami, a kompanami.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 20-07-2020, 04:23   #23
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację



Imhar i Rogacz ruszyli przodem zostawiajac za sobą połączone siły Dunlandu i Rohanu. Późne popołudnie ściemniało się z każdą upływającą minutą i kracząc wgłąb Przeklętego Wąwozu widoczność była znacznie ograniczona. Towarzyszyło im odczucie pradawnej złowrogiej siły, która zalegała w ciężkim zatęchłym powietrzu o zapachu gnijącej kory sosnowej i kwaśnego odoru spoconych głazów.
Dno wykrotu usłane było gęstym dywanem sosnowego igliwia zamiast śniegiem, który nie przedostawał się przez gęsto splecione korony drzew. Wszędzie dookoła bielały porozrzucane kości. Niektóre tak stare, że rozsypywały się pod najmniejszym dotykiem. Inne, całkiem świeże z widocznymi śladami resztek tłuszczu i szpiku. Środkiem wąwozu ślad ciągniętego ciężaru głęboko rył igliwie głębiej na przód ku coraz bardziej przytłaczającemu mrokowi.

Wiatr zawodził i szeptał tym głośniej i natarczywiej, im głębiej oddział zanurzał się w głąb skalnego koryta, co dobrze słyszała Uzdrowicielka, a i miny niektórych towarzyszy zdradzały, że i na nich atmosfera tego miejsca wyściskała swe piętno. Po ciągłym opadającym schodzeniu w dół ku podstawy góry, wąwóz zaczął wić się. Skręcone ramiona plecionych złośliwie konarów teraz przepuszczały coraz więcej światła, choć już wkrótce zachodzącego słońca.




W końcu, po żmudnym i ostrożnym marszu w złowrogim tunelu, przed Rogaczem i Donośnym skały otworzyły się szerokim, niemal okrągłym lejem, którego ściany tworzyły nastroszone śniegiem ostre kamienne kolce u szczytu wyszczerbionych urwisk, co przeplatane mgłą rzucały złowieszczy cień na kotlinę, niczym kamiennej sceny górskiego amfiteatru.

Pośrodku zaśnieżonego dna leżało truchło orzechowego konia pośród sterty kości. Na zadzie zwierzęcia, z łbem zanurzonym w klatce piersiowej karkasu, siedział okrakiem wielki włochaty śnieżnobiały troll z futrem splamionym krwią.

Pośród odgłosów, którymi musiało być odrywane potężnymi szczękami mięso od kości, jęk wiatru sięgał apogeum swego zawodzenia. Teraz i Rogacz usłyszał wyraźny jadowity syk odrażających przekleństw przechodzący w miodem na serce spływające nuty kuszenia, co mimo okrutnie zepsutych słów przymilnie namawiały do bestialskiego mordu wzbudzając krwiożerczy apetyt do zadawania bólu, cierpienia. Głos Przeklętego Wąwozu namawiał do poddania się najgorszym instynktom, których dotychczasowego istnienia nie można było nawet się domyślać w najdalszych zakamarkach swego umysłu.

Nagle trol, siedzący tyłem do wąwozu, a przodem ku czarnemu otworowi skalnej groty, wzniósł łeb do góry znad truchła. Siedział wyprostowany w zastygłej pozie jedynie lekko przekrzwiając kudłaty pysk o profilu płaskiego nosa nad wysuniętą żuchwą z ostrymi kłami. Słuchał czego na wietrze, czy węszył, Cadoc nie wiedział, kiedy wraz z Donośnym krył się u progu tunelu w ciemności obserwując bestię oddaloną o mniej więcej trzydzieści jardów.




Eiliandis wolno poruszała się wraz z resztą. Konie nie chciały iść w głąb wąwozu, więc zostały uwiązane przy obozowisku. Ludzie z Dunlandu po przełamaniu pierwszych lodów, nie okazywali nieufności, ani takowej nie doświadczyli w otwartych słowach lub gestach nawet i syna Rhudela. Tropiciel, wraz z towarzyszącym mu na zwiadzie Rogaczem, byli gdzieś w przodu niewidoczni, nawet poza bystrym zasięgiem wzroku Puszczanki. Przeciągły, acz cichy warkot Grimma, który niespokojnie coraz częściej obracał łeb węsząc i stawiając uszy nie wróżył niczego dobrego.

Eadweardiel poczuła na sobie czyjś przenikliwy wzrok i nie należał on bynajmniej do nikogo z grona jej towarzyszy.


 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 20-07-2020 o 04:39.
Campo Viejo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 04-08-2020, 21:55   #24
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Rogacz znak dał gestem Donośnemu, że pora się wycofać do trzonu ich grupy, by nie ryzykować przedwczesnego wykrycia przez bestię.
Imhar skinął porozumiewawczo głową i wzrokiem pokazał, aby Cadoc ruszył pierwszy.


Nie minęło wiele czasu a dołączyli do obu drużyn.
- Śnieżny troll - Rogacz potwierdził wcześniejsze przypuszczenia, po czym ułamał jakąś gałązkę i na ziemi naszkicował jar w jakim stwór biesiadował tłumacząc kolejne elementy - I coś jeszcze. Te głosy. Też je tam usłyszałem. Jakby to co je szepcze było tam bliżej.
To ostatnie Rogacz powiedział chyba niechętnie ze zmarszczonymi brwiami i z wyraźnym rozdrażnieniem.
- Jeśli nie czekamy na jego wyjście na łowy, to nie widzę lepszego pomysłu nad ten Imhara. Przyda się jednak ogień. I światło jakie daje.
- Tu jest coś lub któregoś jeszcze - szepnęła Uzdrowicielka. - O obserwuje nas stamtąd - delikatnym ruchem głowy wskazała kierunek.
Mężczyzna spojrzał w kierunku przeciwnym do wskazanego. Potem w innym, we właściwym i znowu innym.
- Ja i ty pani Eiliandis. Wrócimy w stronę obozowiska i koni. Na pozór. Za półsta kroków jednak staniemy i zakradniemy się do podglądacza.
Córka Eadwearda zdusiła pomruk zdziwienia skacząc wzrokiem między Rogaczem, jakimiś punktem za nim, a wyjściem z wąwozu.
- Jesteś pewien? - Zapytała.
Mężczyzna kiwnął głową, po czym potwierdził.
- Nie.
Kobieta uniosła tylko prawą brew w lekkim zdziwieniu.
- Skoro tak, to idziemy - powiedziała. - Ufam, że to przemyślana decyzja.

Uszli kilkaset jardow. Zbliżyli się do miejsca gdzie odział podjął decyzje dogonienia zwiadowców.

Z naprzeciwka zza drzew wybiegły postacie z mieczami i włóczniami. W bladym świetle pochodni zanim Cadoc i Eiliandis dostrzegli kim była grupa zbrojnych, znajomy głos nie wymagał przedstawienia.

- Dobra robota przyjaciele! - krzyczał donośnie Ulfur. - Wytropiliście dunlandzkie bestie! I to mały krok przede mną! Musicie być wielce dumni, żeście uprzedzili Ulfura do jego zdobyczy! Ale dołączcie do nas teraz i zgładźmy te brudne, kudłate dzikusy tu i teraz! Zemsta dla Eorlingów!
Oddział Rohirrimów z bronią ruszył w głąb wąwozu.
- Bestię a i owszem. Wytropiliśmy. Wcześniej idąc śladami jej żeru. Szkoda, że tam nie było was, przyjaciele, by pomóc w pochówku - Eiliandis rzekła z pewnym przekąsem. - A czy ona z Dunlandu tu przywędrowała? - Rozłożyła ręce w geście bezradność. - Jeśli język śnieżnych trolli wam znany, to możecie o to zapytać.
- Dunlendingi są z Trollem! - zawołał Ulfur do kompanów. - Pomścimy Eorlingów!
- Aye!
Z większym wigorem ruszyli wszyscy biegiem mijając ich.

Rogacz poczuł nagle gdzieś na wysokości włosów na karku, że to nie może skończyć się dobrze. Ulfurowym zajedno było czy wróg był z trollem, czy bez.
- A od kiedy to - zawołał za biegnącymi starając się tonowi swemu nadać ton na równi zimny, co urągający - lud Eorlinga, atakuje jako zbójcy!? Tchórzliwie znienacka, z gęstwy wyskakuje? Jeńców jako orctwo górskie nie bierze?
- Śmierć Dunlendingom! Łby do Edoras weźmiemy! - odkrzyknął jeden z Rohirrimów.

Ulfur przystanął, odwrócił się i mieczem wycelował w Cadoca.
- Waż słowa czarnowłosy! - odkrzyknął pogardliwie. - Tchórzostwa nie zarzucaj do walki gotowym kiedy widać lęk cię obleciał aby z nami karę wymierzyć mordercom! - prychnął.
Obrócił się i pognał z wszystkimi.

- Nie dość, że tchórzliwe to i jeszcze głupio! - Rzuciła głośno Uzdrowicielka za przywódcą bandy.
- Tchórzostwa?! - zawołał za nim Cadoc raz jeszcze próbując słowem zatrzymać Rohirrima - Zwę cię Ulfurze eorlińskim zaprzańcem! Robiącym pod siebie synem słomowłosej suki i najgłupszego, zawszonego koniojebcy! Plwam na twój łajna warty miecz szarpidrucie chędożony!
Eiliandis z wyraźnym uznaniem w oczach pokiwała głową słysząc słowa Rogacza, bo ten nie przebierał w słowach wytykając zaślepionemu przez prefidne podszepty Ulfurowi

Ulfur zwolnił, zatrzymał się i dłuższą chwilę stał odwrócony plecami do rzucającego przekleństwa. Jego ludzie również przestali biec i spode łbów złowrogo mierząc Rogacza i Eiliandis czekali na decyzję lidera. Ulfur poniósł dłoń z pochodnią jakby uciszał muzykę, czym ostudził gotowość towarzyszy do nagłej zmiany kierunku szarży.
Najemnik powoli odwrócił się i bez słowa zaczął iść powoli ku cudzoziemcom z lekko przekrzywioną na bok głową. Czubkiem miecza rysował igliwie, jakby dla zabawy i tylko oczy, z których ciskał stalowe błyskawice rosnącej furii kontrastowały ze spokojną twarzą.

- Piejesz jak dunlandzki kurejek. - Ulfur rzekł melodyjnym głosem, niemal wesoło. - Zdechniesz jak wściekła świnia, którą trzeba zarżnąć. - wybrzmiała w dźwięcznych słowach solenna obietnica.

Rogacz błysnął swoimi zębami w odpowiedzi na słowa Ulfura. Po czym odezwał się cicho Gondoryjki.
- Biegnij pani Eiliandis. Biegnij ile sił. Do koni. Już!!!
Sam zamierzał biec za nią. Jeśli szczęście ich nie opuści, dobiegną do wierzchowców. Jeśli będzie im sprzyjać, znajdą te ulfurowych, które krzykiem i smaganiem wypędzą wąwozu.
Dwa razy powtarzać Uzdrowicielce nie trzeba było. Mając świadomość co tu się kryła i co podsycało w nieświadomych a podatnych na to najemnikach Eiliandis chwyciła rąbek sukni, unosząc ją tym samym dość wysoko by w biegu nie przeszkadzała. Odsłoniła tym samym sporą część odzianej w wzorzyste, dziergane pończochy łydki i puściła się biegiem przed siebie mając nadzieję, że zdołają umknąć rozjuszonym ulfurowym.

Dziewczyna poczuła na sobie to spojrzenie, identyczne wrażenie jak poprzednio i tym razem była pewna, że ktoś stał na jednej z gałęzi drzewa.
Widział jak Uzdrowicielka pomknęła, on wystartował drugi lecz po kilkudziesięciu jardach potknął się i stracił równowagę.
Dziewczyna wyrwała jak rącza łania a biegnąc w stronę wąwozu widziała, że ktokolwiek stoi na drzewie ma albo łuk lub włócznię i jest gotowy do ataku, puszczenia strzały lub ciśnięcia drzewca. Mierzy w kierunku ludzi. Zdała sobie sprawę, że nikt jej nie goni, a Rogacz został w tyle i jest okrążony przez wszystkich najemników.
Po przebiegnięciu kilkudziesięciu jardów Cadoc znalazł się otoczony Rohirrimami, Ulfur szedł ku niemu jako jedyny, który nie biegł za nimi.

- Opamiętajcie się wszyscy! - Krzyknęła Eiliandis przystając gdy zorientowała się że jej czarnowłosy towarzysz wpadł w nieprzewidziane tarapaty. - To miejsce źle działa na wszystkich! A Ty złaź z tego drzewa! - zwróciła się do ukrytego w koronach osobnika.

Rogacz zarył. Nawet nie klasycznie o korzeń, czy złośliwie pnące się zielska. Nie. Na równej ziemi pośliznął się w błocie. Albo na szyszkę nadepnął. Jak ostatni smard.
Splunął błotem i igliwiem i zaśmiał się do tego nikczemnego chichotu losu. A potem podniósł się na kolana i wbił trzonek pochodni w rozmokłą ziemię zatykając ją w miejscu. I wstał gotowy na to co los zgotuje.
- Umykaj ci rzekłem kobieto! - odkrzyknął do Eiliandis patrząc jednak bez strachu w oblicze Ulfura. Czy bał się umrzeć? Jasne. Ale nie znaczyło to, że miał się kulić. Przywołał więc w sobie pielęgnowaną nienawiść do koniarzy i obiecał sobie nie prosić durni o łaskę - To co będzie panienki? - warknął - Wszystkie na raz? Przy śpiewanku? Czy może, który chce spróbować sił?
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 09-08-2020, 05:08   #25
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację


Słowa wykrzyczane z ognistą pasją w ciemność nocy Przeklętego Wąwozu przez młodą kobietę z Gondoru sprawiły, że zawodzący wiatr ucichł jak zduszony krzyk i lepka cisza zastała wszystkich znienacka.

Ulfur, idący w kierunku Cadoca, zatrzymał się a gniew bijący z oczu Rohirrima zaczął topnieć szybciej niż garść śniegu na rozgrzanej patelni.

Reszta Eorlingów jakby zaskoczona swym zachowaniem, ze wstydem oglądała obnażoną, gotową do walki broń w swych dłoniach przeciwko jednemu wojownikowi.

Rogacz poczuł jakby budził się ze snu, lub jakby odniósł wrażenie nagłego przypomnienia zapomnianej prawdy, otrzeźwiał. A zdawał sobie jednocześnie sprawę co ujrzał w swym sercu i do czego być zdolne może, jeśli karmione cieniem w czarny głaz się obróci.

Wraz ze spadającym igliwiem z drzewa zeskoczył łucznik, który wchodząc w blady krąg światła rzucanego przez pochodnie, okazał się być kobietą.

Eiliandis pod kapturem rozpoznała twarz wojowniczki spod Domu Rządcy w Edoras. Ciemnowłosa Leora o smutnym obliczu zatrzymała się przy uzdrowicielce i patrzyła na Ulfura jak na bolesne wspomnienie.

- Zabił mego brata, bo nie podobała mu się pieśń, którą Zarnadoc śpiewał... - rzekła pustym, ledwie dosłyszalnym głosem jakby w przestrzeń między sobą, a Eadweardiel.

Nagle ciszę zawieszoną niczym mgłę nad wszystkimi, przeciął przeciągły dźwięk rogu, zwielokrotniony odbiciem od stromych skalnych ścian.

Róg Rhune syna Rhudela wzywał do walki.

 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 21-08-2020, 07:31   #26
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
W słowa, które krzyczała by ratować nie tylko Rogacza, ale i siebie i niechybnie są cześć, Eiliandis włożyła tyle zapału i siły, że podziałało. Nawet osoba ukryta wśród koron skarłowaciałych, powykrecanych drzew zeszła. O jej obecność, no bardziej o przeczuciu, że tam jest ktoś, uzdrowicielka poinformowała swych towarzyszy już wcześniej. Zrobiła to bardzo dyskretnie.

- Umykaj ci rzekłem kobieto! - odkrzyknął do Eiliandis patrząc jednak bez strachu w odmienione zupełnie oblicze Ulfura. Czy bał się umrzeć? Jasne. Ale nie znaczyło to, że miał się kulić. I wtedy i do niego dotarł. Może nawet nie sens, ale echo słów Gondoryjki. Niczym gwałtowne szrpnięcie zatrzymało nie tylko czyny, ale i myśli. Bo choć uciekł się do wyzwisk tylko by odwieźć Ulfura od planowanej zbrodni, to nie zrobił nic z niesioną przez nie nienawiścią, która przeszła po nim i przez niego. I gotów był nie prosić durni o łaskę i walczyć do upadłego - To co… - słowa same ugrzęzły gdzieś w gardle gdy zobaczył opuszczane klingi i stojącą obok Eiliandis Rohirimkę.

A potem zagrał róg. Rogacz wyrwał z ziemi pochodnię i co sił pobiegł w stronę pozostawionych drużyn.
- Tam jest nasz wróg - Eiliandis wskazała kierunek, w którym pognał jej towarzysz. - Tan trzeba szukać celu dla strzał i mieczy. - Ona sama również tam ruszyła. Może nie tak zwano jak czarnowłosy, te maratony powoli dawały się jej we znaki, ale też się przyłożyła by jak najszybciej dotrzeć do pozostałych towarzyszy.
Raz tylko odwróciła się sprawdzając czy bardowi i nieznajoma łuczniczka zrozumieli.
Bard i jego towarzysze ruszyli od razu na wezwanie rogu, a Leona zniknęła w ciemnościach wąwozu. Zapewne uznała, że to nie jej sprawa. Oceniać postępowania chcącej wywrzeć zemstę Gondoryjka nie zamierzała.
Sama, mimo zmęczenia które coraz dotkliwiej odczuwała, po biegła do swych towarzyszy.

Widok jaki ich zastał pozwolił na uczucie ulgi. Wszyscy ludzie byli cali. Gorycz spowodowana brakiem wielkiego ogara wkradła się w serce dopiero po chwili. I już tam pozostała. Wsłuchana w łkanie młodej dziewczyny.
Zbliżył się już wolniej do Dunlandczyków i kompanii. Stali wokół wejścia do ciemnej jaskini skąd dobiegał obrzydliwy trzask łamanych kości. Bestia, albo niewiele sobie robiła ze śmiertelników, albo dawała na truchłach zwierząt upust złości. Bez znaczenia. Bo do Rogacza dotarło to czego nie ma ochoty robić, ale co i tak zrobi.
- Wykurzymy potwora. I zabijemy. - kiwnął głową Donośnemu po czym obejrzał się na wszystkich w tym i Rohirrimów - Zbierzcie z jar co tylko znajdziecie! Nie tylko gałęzie, ale i liście.
Po czym zabrał się za rozpalanie.
Tak ludzie Imhara jak i ich elfia towarzyszka ruszyli do wąwózu.
Rhune rozmawiał jeszcze chwilę z Ulfurem. Jego ludzie też.
Eiliandis dołączyła do wszystkich. Kierując się swoją znajomością roślin wskazywała te, które dużo dymu dawać winny.

Na opłakiwanie straty Sikorki mogli pozwolić sobie później, gdy sprawca wszystkich tych nieszczęść zostanie zabity.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 02-09-2020, 23:40   #27
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
Po niedługim czasie ze znoszonych gałęzi i drewna, uzbierał się spory stos. Rogacz z Rhune stojąc w progu odwrotu pieczary patrzyli na korytarz, który znikał w ciemności. Rzucona w głąb pochodni oświetliła przejście w skale, które zakręciło w prawo po kilkudziesięciu jardach. Stamtąd dochodziły odgłosy pożerania mięsa w akompaniamencie miażdżonych kości w potężnych szczękach Trolla.

Po uzgodnieniu planu działania wszyscy zajęli się za znoszenie opału w korytarz, który oblany olejem szybko zapłonął żarłocznym ogniem, który trawił zmarzniete drewno łapczywie, choć czerwono żółte jęzory płomieni długo lizały korę po wypalonym igliwiu, nim wygryzły się na dobre w konary.

Ciemny dym skręconymi kłębami wylatywał z groty, a z progu blask bił rozświetlając wejście. Na skalnych ścianach górskiego kotła tańczyły cienie od wbitych w śnieg pochodni i ognisk.

Ulfur i jego ludzi nieufnie trzymali się z dala od Dunlandczyków, którzy chętnie odwzajemniali dystans. Rohańscy najemnicy z włóczniami szykowali się do walki w pierwszym szeregu. Ludzie Imhara z łukami stanęli z tyłu. Ulfur głośno zagrzewał kompanów do walki, a Rogaczowi posyłał wymowne nieprzyjemne spojrzenia, że zawieszenie między nimi broni jest zdecydowanie tymczasowe i tylko na potrzeby większego problemu.




Złowrogi ryk z groty nabierał na sile. Dym i ogień w końcu zmusiły bestię do opuszczenia legowiska. Bez ostrzeżenia włochata biała bryła dymiącego futra wraz ze swądem okopconego i nadpalonego włosia wyleciała z jaskini niczym kamień z procy lądując tak blisko ludzi, że zaskoczyła stojącego najbliżej Ulfura. Pochwycony w pół mężczyzna nim zdążył się zorientować wylansował głową w paszczy Tolla. Bezgłowe truchło poleciało wprost na gromadę najbliżej stojących zbrojnych ciśnięta z dziką furią.

Z bliska Śnieżny Troll zdawał się być jeszcze większy niż nim był, a mógł mierzyć nawet ponad piętnaście stóp od ziemi. Dostrzec można było małe, czarne, okrągłe ślepia głęboko osadzone między białymi kudłami zakrwawionego pyska. Ziało z nich inteligentnym złem i bystrą bezgraniczną nienawiścią.

Grad strzał spadł na rzucającą się do ataku bestię.

 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 12-10-2020, 20:47   #28
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Potężna bestia jakiej czarnowłosy nigdy wcześniej nie widział przerastała swych bardziej pospolitych kuzynów z Gór Mglistych. Rozsmakowana w chłeptanej w bezgwiezdne noce krwi, sprawiała upiorne wrażenie w sercu Dunlendinga, który wiedział przecież, że musi poznać każde oblicze swych wrogów, jeśli ma wrócić do domu. To oblicze tchnęło zimną złośliwością i bestialstwem. Rzuciwszy toporem wrknął gniewnie by dodać sobie odwagi i postawił na zaszczucie przeciwnika. Troll był co prawda u siebie. Ale nie często stawał na przeciw tylu ludzi gotowych z nim walczyć. I Rogacz chciał rozdmuchać tę iskrę niepewności jaka z pewnością musiała tlić się bestii. Niczym harcownik więc doskakiwał i pozorował uderzenia. Prowokował i odwracał uwagę od jadowitych ukąszeń jakie zadawała trollowi broń sojuszników. Śmigały strzały, uderzały włócznie, a wściekłość broczącej krwią bestii ukierunkowna była na niego. Niego, który wbrew temu co troll mógł przypuszczać, też miał w sercu gniew. Też umiał nienawidzić tak nieprzeracie i bezwarunkowo jak potrafią ci co zapomnieli o sumieniu. I sięgając do tej nienawiści wiedział gdzie uderzy troll. I w porę unikał jego ciosów. Dopiero wstrząsający ścianami jaru ryk jaki wydała z siebie bestia, sprawił, że Cadoc zastanowił się raz jeszcze nad swoim położeniem i tym, czy zdaje sobie sprawę jak blisko o śmierć się ociera. Nie wpuścił lęku do serca. Lęk sam znalazł do niego drogę. A troll wykorzystawszy to złapał mężczyznę w potężne łapska. Błysnęła włócznia Rohirrimska. W słabiźnie pod ramieniem bestii głęboko utkwiła strzała o obco wyglądającej lotce. Tym razem ryk był pełen bólu i Dunlandczyk wyrwał się ze stalowych kleszczy. Na wpół ślepo, uderzył toporem czując jak broń dosięga celu. Ludzie krzyczeli, bestia ryczała.

Aż w końcu jęknęła głupawo wpatrzona w swoje wylewające się z rozwartego włócznią brzuszyska, miękkie wątpia. Huk z jakim padła na ziemię zadrżał ścianami jaru po raz ostatni.
Ludzie podchodzili do niej powoli i bez radosnych okrzyków. Jakby w niedowierzaniu i niepewności co do zwycięstwa. Albo żalu po straconym towarzyszu.

Rogacz stanął obok Eiliandis równie co reszta zaklęty martwym już złem, które takie żniwo zebrało w górach.
- Najchętniej pogrzebałbym truchło w grocie - powiedział do niej i Imhara, który pogratulowawszy Rhunemu też do nich podszedł - Ale nie wiem, czy zdołamy zawalić wejście. Inaczej trzeba by je spalić.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 08-11-2020, 22:12   #29
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Troll został zabity. Nie będzie już przynosił śmierci i zniszczenia okolicy. Jego paskudne truchło leżało obok ciała Ulfura. To była doprawdy ironia losu. Przywódca najemników uniknął śmierci z rąk powodowanej żądzą zemsty łuczniczki by zaraz zginąć w paszczy trolla. Zapewne bard, który napisze pieśń na jego cześć mnie to inaczej. I być może dobrze. Bo mało chwalebne to śmierć.

Eiliandis nie zdążyła wypuścić ostatniej strzały. Przeto spuściła cięciwę, a schowawszy łuk tylko rzuciła okiem na ciało ex-barda. Nie żeby ją ten widok raził, w swoim życiu widziała już trochę nieboszczyków, którzy z różnych przyczyn z tego świata zeszli. Bardziej chodziło o to, że żywi mogli potrzebować jej pomocy, którą zaoferowała wszystkim. Na szczęście za dużo do roboty nie miała, ot potłuczenia i siniaki.

- Czy mam obejrzeć twe żebra, panie Rogaczu? - Zapytała swojego towarzysza. Widziała jak bestia pochwyciła czarnowłosego mężczyznę i to pewną troską ją napawało.

Ten spojrzał po sobie pominając, że rzeczywiście czuł w klatce ból i orientując się, że jego ubiór na boku został rozdarty w ferworze walki. A ponieważ Rohirrimowie pochłonięci byli wynoszeniem złota z jamy i wyglądali jakby mieli zamiar upewnić się, że nie przeoczą ani jednej monety, skinął głową.
- Mieć, nie masz, pani Eiliandis. Ale obejrzyj jeśli chcesz i możesz.
I mimo iż starcie i gniew powoli z niego spływały, jakoś tak poczuł, że uśmiecha się mimowolnie do cudzoziemki.
Odłożył topór i ściągnął skórznię i koszulkę, czując orzeźwiający mróz na rozgrzanym bojem ciele.
Córka Eadwearda z pełnym profesjonalizmem zbadała pacjenta upewniając się, że żadnych złamań nie ma.
- Wdzięczna ci jest za to, że całą uwagę i złość tego nieszczesnika i jego ludzi na sobie skupić chciałeś - wspominając Ulufa lekkim ruchem głowy wskazała jego ciało. - Było to bardzo odważne i szlachetne z twojej strony ale i nierozważne - mówiła a jej dłonie centymetr po centymetrze przesuwały się wzdłuż i wszerz po żebrach.
Jeśli z początku dotyk niewieścich palców na skórze niósł ze sobą przyjemność, tak zaraz o niej zapomniał gdy uzdrowicielka fachowo znalazła miejsce, w którym troll niemal pozbawił go tchu. Mruknął gniewnie na ból jak na swego wroga i skrzywił się.
- Żadna odwaga to zwyzywać człeka i wziąć nogi za pas. Pacholęca zaledwie. Ale jak ty pani słowem i łukiem tak sprawnie gromisz łotrów i bestie to boję się chwil, w których wyciągasz miecz.
Zerknął na klingę, której ani razu nie dobyła.
- Stanąłeś jednak na przeciw niemu i jego ludzi - powiedziała uzdrowicielka nie przyjmując się reakcją mężczyzny. Musiało boleć. Powinno boleć.
Eiliandis jednak więcej niż było to konieczne nie dotykała nadwyrezonach miejsc. Będąc już pewną co do natury swego urazu odsunęła się nieco od Cadoca.
- Dam ci później maść. A za twe słowa dziękuję, choć mieczem nie tak dobrze jak łukiem posługuję się.
- Przyjmę tę maść. - odparł przyglądając się kadłubowi trollowego cielska - Choć chyba lepiej mi zrobi opuszczenie tego jaru. Miałaś rację, że coś…
Zmarszczył brwi jakby nad czymś się zastanawiając, ale ostatecznie nie skończył tylko w trudnym do zinterpretowania geście skinął głową uzdrowicielce. Po czym podszedł do truchła i z jednej z licznych ran wyszarpnął swój miotany toporek. Obejrzał go i pochyliwszy się nad łbem bestii zrobił z niego jakiś niejasny użytek. Następnie wytarł toporek, schował go i wyciągnął Ryk. Wziąwszy zaś zamach uderzył w łapę trolla, która po dwóch razach została oddzielona od reszty ciała. Ostre jak brzytwy pazury nadal robiły wrażenie.
- Dla króla - powiedział.
- A dla Ciebie? - Zapytała. - Zasłużyłeś też na trofeum z tej wyprawy - uśmiechnęła się przy tym lekko. A następnie ruszyła by pomóc innym.
Mężczyzna odwzajemnił uśmiech. Ale tylko na moment. Potem opuścił wzrok jakby zmieszany, znów się uśmiechnął i znów spoważniał.
- Na imię mam Cadoc - Odparł na jej pytanie. I nie rzekł jednak nic więcej.

***

Eiliandis wcale nie żałowała, że opuszczają przeklęty wąwóz, ktory krył w sobie teraz ciało śnieżnego trolla - monstrum, które stanowiło zagrożenie dla okolicznych domostw i któretyle śmierci i zniszczenia przyniósło.
Gondoryjka ani razu nie odwróciła się by spojrzeć na miejsce, które tyle plugastwa w sobie kryło.

Z dunlendijskimi myśliwymi pożegnali się dość szybko. Ich misja udała się i nie mieli potrzeby przebywać w Rohanie. W Rohanie, który ich nie chciał i z podejrzliwością na nich patrzył.
- Nie tęskno ci do swoich? - Eiliandis zapytała cicho Rogacza gdy sylwetki myśliwych oddalał się. Wraz z tym pytaniem wzrok uzdrowicielki spoczął na twarzy czarnowłosego. I choć pytanie było osobiste, o czym ona doskonale wiedziała nie wycofała się z niego, a chęć poznania odpowiedzi była u niej wyraźnie widoczna.

- Tęskno - odparł Rogacz po krótkiej chwili zadumy. - Tutaj… Każdy krok płaskim się zdaje. Nie wiedzie ani w górę, ani w dół. Jakby... do nikąd.
Bez żalu odprowadził jednak wzrokiem krajan.
-' A Tobie?
- Eiliandis ? - I ona przestawia się z imienia dołączając jego pytanie. Już był czas aby przestali sobie per pani czy pan mówić.
- Nie - odpowiedziała szybko i twardo. - Nowego domu szukam.
Cadoc przyjrzał się jej po tak bezpośrednio wyrażonej, zaskakującej odpowiedzi. Po czym przeniósł wzrok na okolicę.
- Wiesz po czym go poznasz gdy go znajdziesz?
- Osiądę tam gdzie miejsce i ludzie mnie ujmą. I gdzie ma wiedza oraz umiejętności będą przydatne - odparła skupiając wzrok na swym rozmówcy. To pomagało, trochę, odegnać coraz bardziej natarczywe podszepty. - powinniśmy jak najszybciej opuścić to miejsce.
Mężczyzna skinął głową. Kusiły go oczywiste pytanie. Ale miejsce i moment były bodaj najgorsze.
- Byle dalej stąd.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 09-11-2020, 09:27   #30
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Rohirrimowie zdążyli załadować złoto do juków co wydatnie pokrzepiło ich żal po zmarłym wodzu. Tylko śmierci wilczara, którego w przeciwieństwie do Ulfura nie sposób było nie lubić, nic nie powetowało. Mimo iż jego pani znalazła pocieszenie w troskliwych ramionach pogromcy trolla, wiadomym było, że nad powrotem do Edoras będzie wisiało widmo dziwnego smutku po stracie tego niepozornego szóstego członka na szybko skleconego Bractwa. Nie zabrakło więc drobnych gestów by ów smutek przegnać. Eiliandis opatrzyła ciało psa na tyle, by śmiertelne rany nie raziły oczu. Yaraldiel wyszeptała kilka słów polecając psiego ducha gwiazdom, a Rogacz i Rhune zbili na szybko nosze i ostrożnie przenieśli na nie ciało. Bo niepodobnym było nieść tak duże zwierzę przez cały jar.

Truchło trolla zostawili. Nikt nie chciał zostawać tu dłużej niż należy. Ale Cadoc nie miał wątpliwości, że smród padliny może przyciągnąć w to miejsce inne drapieżniki. Nie rozwiązując problemu. Król Thengel będzie miał okazję coś z tym uczynić. A i Rogacz nie zapomni przekazać tych informacji komuś, kto będzie wiedział jak sobie radzić z tajemniczymi głosami. Jako rozwiązanie chwilowe, postanowił odświeżyć napisy ostrzegawcze u wejścia do jaru. Tym razem w znanym języku wspólnym i mowie klanów.
Nieopodal wejścia do jaru pochowali też wilczara, usypując tak duży kopczyk na ile pozwalała gleba i kamienie. I położyli się spać.

Rankiem Cadoc podszedł do zwijającej swoje posłanie Gondoryjki. Patrzył bardziej na jej rzeczy niż na nią skacząc przy tym wzrokiem w jakimś niezdecydowaniu. W końcu sięgnął do swojego tobołka i wyciągnął z niego pokaźny trollowy kieł, który wręczył uzdrowicielce. Choć jakimś sposobem już oczyszczony i wygładzony, nadal robił niepokojące wrażenie grozy.
- Pytałaś o moją pamiątkę - powiedział - Nie wiem jaki los nas czeka po powrocie do Edoras. Ale chcę, żebyś go wzięła. Na pamiątkę. Ja mam drugi. - Spojrzał na chwilę jej w oczy, a potem gdzieś na bok na moment uśmiechając się ponuro i dodał - To nie zrękowiny. Tak tylko…

Prezent- pamiątka zaskoczył Eiliandis, było to bardzo miłe zaskoczenie. Co też objawiło się delikatnym uśmiechem, tak na ustach jak i w oczach.
Już miała podziękować za ten dar gdy Cadoc wypalił, że to nie zrękowiny.
Pierwsza, bardzo dźwięczna sylaba słowa dziękuję ugrzęzła w gardle Gondoryjki by zaraz przejść w zająknięcie
- Zzzrękowiny? - Wydukała zamarwszy na chwilę. Wesołość zniknęła z jej oczu. Zmieszanie jakie ją ogarnęło usiłowała ukryć zmuszając się do tego by uśmiech pozostał na jej twarzy.
- Nie, nie - powiedziała po chwili szybko. - Tak tylko na pamiątkę - obróciła szybko twarz. - Tak, na pamiątkę - powiedziała bardziej do siebie. - Dziękuję - włożyła ząb trolla do swoich rzeczy, których pakowaniu poświęciła nadmierną uwagę.

Rogacz przez krótki moment bezradnie przyglądał się jej zachowaniu.
- To ja… - znów zaczął niewyraźnie spoglądając na boki i szukając jakichś odpowiednich słów - Tak…
Po czym wycofał się i wrócił do swojego konia mrucząc pod nosem coś z czego jakby kto blisko był to by mógł wyłuskać słowo “dureń”.


Do pierwszego postoju nie rozmawiali ze sobą. Eiliandis celowo jechała tak by trzymać się jak najdalej od czarnowłosego wojownika. Potrzebowała czasu na przemyślenia. Zbyt gwałtownie zareagowała na niewinny żart rzucony przez Cadoca. To musiała przyznać sama przed sobą. Podarunek był czymś czego nie spodziewała się i zamiast podziękować zań zachowała się jak dziecko wpędzając w poczucie winy mężczyznę, który nie mógł uczynić złośliwie tego.

Cadoc nie miał pojęcia czy naruszył jakiś zwyczaj słowem, lub kłem. Pod czaszką mu się kołatało, że kieł bestii, która dzień wcześniej rosłemu mężowi głowę odgryzła mógł być nietrafionym podarkiem dla dziewczyny. Pod tym względem młodzi górale od młodych koniarzy nie różnili się nadto i zgodnie kwiaty rwali kiedy im się dziewka podobała. Ale przecież on podarku nie złożył, bo mu się podobała, a dlatego, że… dlatego… No tak po prostu złożył.
Dość rzec, że go rozważania w tym temacie do nikąd nie doprowadziły, a rozdrażniły tylko i w drogę powrotną ruszył ponury.

Gdy zatrzymali się by dać odpocząć wierzchowcom i się posilić zgłosiła się by pomóc Rogaczowi w zbieraniu drewna na opał. W ten sposób mogła z nim porozmawiać bez świadków.
- Czy tam skąd pochodzisz zbiera się pamiątki z takich łowów? - Zapytała a Cadoc mógł zobaczyć, że ząb wisi już u niej na szyi.

Decyzja Eiliandis o wspólnym zbieraniu chrusty zwróciła jego uwagę, ale nie rzekł podówczas nic, czekając na rozwój wydarzeń. Widok jednak jaki tworzył kieł na jej szyi przykuł spojrzenie czarnowłosego na moment dłużej i wywołał na twarzy grymas krótkiego uśmiechu.
- Nie ma tam wielu ksiąg. A tych, którzy by je chcieli i umieli czytać jest jeszcze mniej. Łowy więc, jeśli warte upamiętnienia, upamiętniamy trofeami. Albo pieśnią - Znów się uśmiechnął wyglądając za chrustem - Ale nie… nie będę śpiewać.

- Śpiewać nie musisz - zaśmiała się na jego słowa. - Przynajmniej nie teraz - dodała już ciszej sięgając po kolejny suchy patyk. - Trofeum, które mi podarowałeś, - zaczęła ostrożnie. - bardzo mnie uradowało - w myślach dodała jeszcze, że i to iż pomyślał o niej było miłe. - W mych stronach nie spotyka się takich ozdób - jej prawa ręka powędrowała do zawieszonego na szyi kła.

Rogacz zerknął ku niej i skinął głową na znak, że nie ma sprawy, a w jego oczach dało się dostrzec zadowolenie. Nie odparł jednak od razu niczego i przez chwilę w milczeniu zbierali chrust. Przez chwilę.
- Czemu nie planujesz wrócić do domu?
- Każdy ptak opuszcza kiedyś gniazdo by znaleźć miejsce na własne - odparła.
- Albo wyrzuca z gniazda rodzeństwo by w nim zostać i zgarniać największe kąski - dodał - Ale… Jeśli nie wracasz… Po powrocie do Edoras. Jeśli nic się nie wydarzy. Planuję pojechać do Isengardu. Opowiedzieć o Przeklętym Wąwozie. I o głosie. Pojedziesz ze mną?
- Moi bracia bardziej zadowoleni byłoby gdybym została w Gondorze - w zamyśleniu skomentowała pierwsze zdanie.
Teraz to ona milczała przez jakiś czas zastanawiając się nad propozycją złożoną przez Cadoca.
- Jeśli nic się nie wydarzy - kiwnęła głową w końcu.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:35.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172