Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-08-2020, 19:16   #21
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Alexander napisał patykiem na piasku:

Cytat:
Skoro tak się stało, tak się miało stać. Sądzę, że dałoby się ich do tego przekonać. Bardzo są przywiązani do tego Fatum ? Dobrze, że przynajmniej teoria wielu światów wchodzi w grę i mamy wpływ na zmianę naszego losu
Uścisnął dłoń kobiety zdecydowanym męskim chwytem nie czuł jednak potrzeby, żeby bawić się w imadło:
- Witaj o dzielnia głosicielko przepowiedni! Zwą Mnie Aleksander Warszawski jestem bardem i bajarzem - Przedstawił się.

Potem Bartek zdecydował się pobawić w nieco gorzkiej prawdy... Alex nie miał do niego za dużo pretensji, bo zbytnie ukrywanie prawdy mogłoby się źle skończyć

Aleksander położył dłoń na ramię chłopca - Pan Bartek ma racje, wiem, że to dużo informacji na raz. Niebezpieczeństwo jest prawdziwe więc nie wyskakuj z patykiem na pierwszego lepszego goblina jakiego zobaczymy nie ma tu Mistrza Gry który oszuka rzuty na naszą korzyść ale postaramy się zrobić wszystko żebyś był bezpieczny. Potrzebujemy być rozsądni lecz z drugiej strony niebezpieczeństwo jest prawdziwe i nagroda również więc nie powinniśmy odmawiać wezwania, jakie rzuca nam przeznaczenie -

Próbował pocieszyć dziecko ubierając całą sytuację w ramy Monomitu Cambela aby był w stanie funkcjonować, jednocześnie musiał się upewnić, że chłopiec nie odstawił im akcji typu Leroy Jenkins i nie popełnił samobójstwa jak niektóre akcje jego postaci z gier o których mu opowiadał.
 
Brilchan jest offline  
Stary 02-08-2020, 20:50   #22
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Daniel przyglądał się w rudowłosej... szczególnie jej oczom. Serce zaczynało bić szybciej, a myśli stawały się lekko... poplątane. Tak rzadki widok. Widok który bardzo lubił... Cóż, powiedzmy szczerze. Była piękna. W całości. Uśmiechnął się leniwie, lekko zadziornie i stanął bardziej swobodnie przechylając nieco ciężar ciała. Już miał coś powiedzieć, kiedy...

Powiódł wzrokiem za Aleksandrem... Zamrugał w zaciekawieniu.. Bartosz odezwał się do Filipka... Mózg stał się na sekunę pusty, zamrożony. Czy słyszał to co słyszał? Spojrzał z lekkim niedowierzaniem na scenę za nim. Zamrugał drugi raz. Czując parodię sytuacji w kościach zrobił klasyczny zażenowany, nieśpieszny facepalm i zaśmiał się cichuteńko.

Przybrał swobodną, otwartą pozycję ciała i lekko rozłożył dłonie. Patrzał na nią ciepło, trochę przepraszająco nawet. Mówił szczerze i przyjaźnie. Oh, jak bardzo przyjazny chciałby z nią być...
- Proszę wybaczyć mojemu przyjacielowi Bardowi. Zawsze był... najbardziej otwarty z nas wszystkich. Proszę się na niego nie gniewać. Naprawdę bardzo chciałbym poznać wasze zwyczaje i obyczaje. Za nami bardzo długa droga z bardzo dalekiego miejsca. Mój przyjaciel jak widzisz niestety ucierpiał w podróży i potrzebuje pomocy Uzdrowiciela. Sam znam się na leczeniu, chorobach i ziołach, ale tylko bym wspomógł naturalne procesy. Nie jestem czarownikiem.
 
Dhratlach jest offline  
Stary 03-08-2020, 00:27   #23
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
----------ROZMOWA-----------


Na pytanie o niebezpieczeństwa czyhające w lesie dziewczyna żywo zaczęła opowiadać o faunie i florze. Widać było, że w przeciwieństwie do przepowiedni na tym temacie znała się jak mało kto i próbowała się popisać. Większość z informacji przedstawionych przez nią równie dobrze mogłoby dotyczyć średniowiecznych europejskich lasów. Zagrożenie mogło pojawić się ze strony wilków, niedźwiedzi, dzików i kilku zwierząt, których tłumacz nazywał... no, dość niespotykanie: tygrysy szablozębne, włochate nosorożce, małpoludy i ritinoson.
- Owady trochę jak świetliki. Żerują w nocy - ich chmary tworzą kopie zamierzonej ofiary, ale na tyle niewyraźnie, że to bardziej przypomina jakiegoś ducha, czy zjawę. Jak zbytnio zbliży się ofiara to chmara rzuca się na niego i kąsa środkiem usypiającym, aby potem dotkliwie pogryźć. Rzadko kiedy ofiara umiera, ale staje się... no, przypomina ofiarę pożaru. - Siano wyjaśnił ostatnie słowo wyczuwając, że to nie zostało przetłumaczone. - Dopowiem jeszcze, że w Świecie Snów również grasują drapieżniki. Bardzo niebezpieczne i zaprzeczające prawom fizyki i biologii.
- Jak byłam mała jeden chłopak wskoczył na dzikiego konia, który przebiegał traktem. Zanim ktokolwiek zareagował to już zniknął. - przyznała Goćcza, a Ajrczal/Siano pokiwał głową. Wyjaśnił wam, że jest rodzaj koni, które żyją pomiędzy snem i jawą i galopują częściowo w rzeczywistości, a częściowo w Świecie Snów.
- Jednak łatwo je poznać, bo z ich mrocznych oczu wydobywają się wyładowania elektryczne przebiegające w tył ich łbów i po grzywie. Nazywają je Koszmarami, choć z tego co wiem wcale nie uosabiają sennych koszmarów, a po prostu są podróżnikami. Kroczącymi wśród snów - tak jak mój lud.

Na zakończenie tego krótkie kursu o miejscowych zwierzątkach dziewczyna zaznaczyła, że na szczęście roślinność jest nieruchoma i ogółem jeżeli nie wejdziecie do środka rośliny albo nie zjecie, czy nie powąchacie czegoś nieodpowiedniego to nic wam nie będzie.
- Natomiast co do zwierząt to rzadko kiedy coś tutaj zbłąka się w pobliże Hoer. Zbytnio intensywnie polują oddziały zwiadowcze.[/i] - odpowiedziała rzeczowo, ale przyjaźnie - Pomogę wam. Oczywiście. - dodała z uśmiechem, a Danielowi zdawało się, że flirtuje z nim. I mimo, że wszyscy pozostali wyraźnie słyszeli to jednak Daniel nie zarejestrował słowa "wam". Zobaczył za to wyraźnie kolor oczu dziewczyny: jedno brązowe, a drugie niebieskie.

Później jeszcze rozmawialiście z Goćczą na tematy ogólne. Mały Filip jakby uspokoił się po rozmowie z Aleksandrem i Bartkiem. Przestał być katatoniczny, nie był histeryczny. Przebywał w pobliżu wody, ale większość z tego co było mówione słuchał. Nie patrzył więcej na zwłoki. Podszedł dopiero jak Miras zakopał je. Do tego momentu Ajrczal zabrał głos opowiadając wam legendę, którą poznał w dzieciństwie.
- W dawnych czasach Rojlige tworzyli trzy imperia. Było to na długo przed istnieniem Taumary. Przywódcą jednego z nich był wielki czarownik Jersota. Wśród jego zdolności wymieniano arcymistrzostwo w kroczeniu wśród snów, telekinezę, pyromancję i jasnowidztwo. Od jego imienia nazywane było jego państwo położone na archipelagu na dalekim południu. Na wyspach jego stronnicy pobudowali wiele miast, a wszystkie one były większe niż Taumara. Ich arogancja i nienawiść wobec obcych doprowadziły do zniknięcia jego i jemu podległych, a ich budynki zamieniły się w pył. Zniknięcie było nagłe i totalnie zaskoczyło Rojlige z pozostałych imperiów. Nikt tego nie przewidział. - opowiedział w języku zrozumiałym przez dziewczynę. Ta zmarszczyła brwi i powiedziała, że kiedyś słyszała nazwy czterech starożytnych imperiów:
- Krak, Otoron, Jersota i Amnesta. - na co Ajrczal odpowiedział jej:
- Graxor, Othorion i Jersota. To historie z odległych czasów. Ludzie różnie interpretują, a czasami po prostu wymyślają. Taumarę tworzą potomkowie Graxor... prawdopodobnie inni potomkowie Graxor tworzą państwo na północy, ale oni... no cóż. Nie lubią się z Taumarą i nie utrzymują żadnych kontaktów. To dłuższa historia na inny raz.

----------POCHÓWEK-----------


Czy światem rządzi przypadek, czy jest jakaś siła sprawcza kontrolująca los jednostek? Kultura w jakiej dorastaliście wierzyła w wolną wolę. Na tej podstawie była zbudowana religia instytucjonalna, a także organy państwowe. Nie fatum odpowiadało za wydarzenia, ale ludzie i ich wolna wola. Czym różniliście się zatem od bezgłowych zwłok albo topielca z przetrąconym karkiem? Czemu oni zginęli, a wy przeżyliście. Czy - gdyby Siano był człowiekiem - rana śmiertelna od szabli wydarzyłaby się, gdyby Miras nie miał przy sobie swojej szabli? A co z imiennikiem Siano - małym dzieckiem? Czemu akurat w tym momencie był sam w domu? Jaka jest zatem ta wolna wola? Co bardziej liczy się: wasza wolna wola w wybraniu miejsca, w którym przebywaliście, czy konsekwencje zaklęcia, na które zupełnie nie mieliście wpływu?

Zwłoki ułożyliście obok siebie w szerokim grobie. Początkowo w zamyśle były dwa obok siebie, ale wyjątkowo twarde korzenie uniemożliwiły wykopanie drugiego. Miras zmęczony walką z korzeniami po prostu powiększył wcześniej wykopany. Goćcza była pod wrażeniem jego siły fizycznej i energiczności.

Miras zakopał zwłoki i stanęliście przed grobami. Układacie jakiś krzyż? Kamienie? Odmawiacie modlitwę, mówicie coś, czy tylko stoicie chwilę? Jaki pogrzeb najbardziej zapamiętaliście w swoim życiu? Kogo wtedy chowano? Co z tego pogrzebu zapamiętaliście, czy było w nim coś wyjątkowego?
 
Anonim jest offline  
Stary 03-08-2020, 07:57   #24
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Kiedy Goćcza opowiadało o miejscowej faunie Kocimiętka przyglądał się jej z mieszanką nieukrywanej ciekawości. Czyżby ten świat był jeszcze dziwniejszy niż mu się wydawał? Starał się spamiętać, szukać powiązań, zaprząc logikę do działania, ale... mało to dało kiedy w końcu zobaczył jej oczy. Dokładniej to drugie oko. Tak to już jest gdy zakłada się coś bazując na widoku jednego...

Nieznacznie przechylił głowę na bok, wyprostował się, dotknął palcami podbródka... Heterochromia Iridum? Prawda, częściowa różnica odcieni nie była taka rzadka, ale pełna obuoczna...? Zdecydowanie rudowłosa odkrywała po sobie coraz to więcej ciekawych szczegółów. Nie ukrywał przed sobą, nie wiedział jeszcze dokładnie jachk się czuł z tym piwnym, brązowym okiem, ale ponieważ było to bardzo rzadkie zjawisko w tym wydaniu... Wyglądało na to, że będzie musiał trzymać się jej bliżej niż sądził by wyrobić sobie opinię!

Podobał mu się ten uśmiech. Miał też silne przeczucie, no, dobra, prawie pewność, że i Goćcza należała do Oddziałów Zwiadowczych. Ubiór, broń, zdolności fizyczne, a nawet sposób mówienia. Rzeczowy. Hmm... czy powinien...? Nie, nie, nie... ale w niedalekiej przyszłości? Pośrednio... Tak!

- Jesteśmy szczęśliwi, że w okolicy działają dzielni mężczyźni i kobiety gotowe ryzykować własne życie dla bezpieczeństwa społeczności. Zagrożenie nie tylko zażegnane, a zarazem żywność i skóry dla bliskich zyskane. To wielki honor i przywilej. Jeśli byłoby to możliwe pragnąłbym poznać tych wspaniałych ludzi.

Cóż, bądźmy szczerzy. Daniel wiedział, że obecność dziecka była mu nie na rękę w tej sytuacji... prawdę mówiąc mały Filipek trochę go krępował. Trochę. Tak trochę... ale przynajmniej Goćcza była ciekawą i miłą osobą, choć jakby trochę z rezerwą podchodziła. Hm, to było nawet logiczne w całej nie logice sytuacji. Zdecydował się więc trzymać prostych tematów i pytać z zaciekawieniem, trzymać się blisko. Może nawet dać jakieś porównanie do własnego świata ... ale jak najbardziej ogólnikowe celem dopytania i szukania powiązań. Jednak, czuł jakiś rodzaj bólu przez cały czas... coś niewygodnego w głowie... coś co drzemało i chciało się wydostać, ale obecność rudowłosej...


* * *


Przyszła pora pogrzebu. "Kocimiętka", chemik, farmaceuta i zielarz... stał na skraju wykopanego dołu. Szczątkowe informacje które zdobył o tym świecie, były... szczątkowe. Poza tym, nie wiedział jakiej byli wiary zmarli. Najpewniej chrześcijańskiej, ale nie wiesz! Zresztą, czy miało to znaczenie? Zdecydował się na język symboli. Uniwersalny, swobodny, ekspresyjny. Symboli wyraźnych i zrozumiałych dla wielu, prostych, wpływających na wyobraźnię ponad z góry upatrzone wierzenia. Oby się nie pogniewali... ale czy zmarli mogą się gniewać? Nie zostawili ich na pastwę zwierząt czy coś...

Przymknął oczy i uniósł lekko ramiona i dłonie tak jak czynili to kapłani podczas nabożeństwa. Mówił lekko przyciszonym i troskliwym głosem.

- Życie odebrane, życie co dokończyło biegu. Niech łaska Światła przywita was i prowadzi przez ścieżki, ukoi dusze waszych bliskich i zaprowadzi do krainy Przodków, którzy was oczekują. Niech Światło rozświetla drogę bezpiecznej podróży w głąb ziemi, ku rzece życia którą skrywa, a która choć niewidoczna daje wszelkie życie. Z nurtem wody, poprzez granicę między światami żywych i umarłych. Przodkowie oczekują i choć wasz czas skończył się przed czasem, choć wasza świeca zgasła zbyt wcześnie targana wichrem losu i przeznaczenia, przyjaciele, pamięć o was nie zaginie, a żyć będzie po wieki w sercach waszych bliskich.


Daniel zamilkł i przymknął oczy pogrążony w myślach. Był silnie wychowany w wierze chrześcijańskiej. Wierzył w te ideały. Bóg był wszechmocny i wszechwiedzący, nie? Więc jaką on miał wolną wolę skoro bóg wszystko wiedział? Wierny ideałom przeżywając swoje życie krok po kroku jego wiara się zmieniała. Bóg miał plan dla każdego, plan by móc na nowo znaleźć właściwą drogę po śmierci. W sumie szedł trochę w herezję, bo cudowne magiczne miejsce za dobre uczynki, a złe za grzeszne pewnie nie istniało. Można było doświadczyć namiastki za życia. Człowiek tak długo umierał i rodził się na nowo, aż poznał naturę boga i swoje miejsce w wielkim planie. Swoją rolę i ją wypełnił. Wtedy łączył się z bogiem.

Uśmiechnął się smutno, nostalgicznie patrząc na ciała. Czy ich rolą było umrzeć? Być czynnikiem zapalnym dla nich? Dla ocalałych? Filipek miał przeżyć, to jasne, bo inaczej by się nie udało go uratować, ale... jaki bóg miał w tym cel? Dlaczego bóg jego świata nie obawiał się, nie czynił cudów? Jeśli bóg był wszechobecny i był wszędzie... a odszedł z jego świata dawno temu i ludzie zatracili prawdę o nim i łączność z nim? Co jeśli bóg odwrócił się od ludzi za ich grzechy? Posłał syna, a widząc, że ludzie nadal grzeszą odszedł, a ludzie stworzyli historię i własną interpretację jego nauk?

Co jeśli bóg był jeden, ale wszyscy interpretowali go po swojemu i każda religia mówiła jedną prawdę, ale była skażona ludzką potrzebą wiary i pragnienia jedni z bogiem której już nie było? Z obcowaniem z jego surową, świetlistą mocą oczyszczającą ciała i umysły? Co jeśli... jeśli bóg był jeden... jeden we wszystkich światach... to czy bóg tego świata... ten w antyku był prawdziwym bogiem żywym? Tym co utracił jego świat? Tylko! Nie był wszechwiedzący! Co jeśli bóg był jeden, ale jego boska cząstka jak boska cząstka w każdej duszy ludzkiej miała własną świadomość, ale nadal była cząstką jednego boga? Jednej siły, energii, miłości, emocji? Podatna na dobro i zło? Tutaj? Co jeśli bóg nigdy nie był wszechwiedzący? Nie wiedział... tak bardzo nie wiedział. Był zagubiony... nostalgiczny i refleksyjny... a tak bardzo chciał wiedzieć, choć troszkę...

Westchnął ciężko i smutno pogrążony w cierpiących myślach człowieka starającego się podążać cnotami chrześcijańskimi. Nadzieją na lepsze, miłością do wszelkiego życia i wiarą... wiarą w coś więcej, w tym w logikę, we wzór, w boski algorytm niepojęty ludzkimi zmysłami i umysłem. Nie był filozofem. Nie znał się, ale czasem... czasem cierpiał... W tym oto smutnym momencie rozpaczy duchowej wynikłej po części z refleksji nad życiem i śmiercią zagubił się w myślach...
 

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 06-08-2020 o 18:15. Powód: v. 1.53.2c
Dhratlach jest offline  
Stary 06-08-2020, 18:14   #25
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Bartosz wysłuchał z zaciekawieniem słów Goćczy. Wyglądało na to, że ten świat kieruje się swoimi własnymi zasadami, i to takimi, których nie było w typowym świecie fantasy – z drugiej strony jako fan gatunku wiedział dobrze, że coś takiego jak „typowe fantasy” nie istniało, bo był to bardzo zdywersyfikowany gatunek.

Słuchając dziewczyny, zastanawiał się, jak to wszystko działa i wygląda. Mięsożerne świetliki? Naprawdę? A co z Światem Snów? Jak działał? Czy można było doń podróżować, a jeśli tak, to jak? Co w nim można było zrobić?

Podobnie miała się rzecz z innymi stworami, które hasały tu po lasach. Tygrysy szablo zębne? Ale takie znane z prehistorii? Wow! Znał się trochę na biologii i łeb mu pękał, gdy o tym myślał. W sensie, na Ziemi gatunki megafauny wyginęły przez to, że człowiek stał się dominującą istotą na planecie. Tu żyli nie tylko ludzie, ale i elfy, a zapewne także inne rasy. I patrząc na to, co wiedział o tym świecie, nie był on na poziomie technologicznym człowieka jaskiniowego, by megafauna jeszcze mogła się jakoś obronić. Więc czemu były tu tygrysy szablozębne, skoro w identycznym przedziale czasowym na Ziemi ten gatunek już dawno by wymarł?

A może to było tylko „tłumaczenie z grubsza”? Nie znał lokalnego języka i nie wiedział, o czym Goćcza mówi, miał tylko tłumaczenie w głowie -w dodatku takie, które było nakładane na dźwięki jej głosu, a nie takie, które byłoby obok niego. Nie wiedział, czy owe „tygrysy” rzeczywiście nimi były, czy może było to najbliższe, ale jednak niedokładne tłumaczenie, coś, co byłoby dla niego oczywiste, gdyby znał język i kulturę dziewczyny?

Potrząsnął głową, wyzwalając się – przynajmniej chwilowo – od potoku myśli. Najpierw powinni pochować zmarłych, a dopiero potem się zastanowić nad szczegółami miejsca, w którym – wyglądało na to – spędzą trochę czasu.

Wysłuchał z uwagą historii o starożytnych imperiach. Były ciekawe, ale mało mu mówiły – co najwyżej tyle, że istniała możliwość, by osiągnąć wielkie mistrzostwo w magii w tym świecie (zakładając, że upływ czasu nie wyolbrzymił jego mocy). Nie wiedział, czy moc zaklęcia tłumaczącego rozciąga się także na tekst pisany – podejrzewał, że nie – ale z chęcią poczytałby o tym w jakiejś bibliotece. Cóż, ma powód, by nauczyć się choćby lokalnego pisma?

Bartek pomógł jak tylko mógł w wykopywaniu grobu, ale jako, że był bardzo słaby – nie pracował fizycznie, lecz przed komputerem, między innymi dlatego, że wierzył, iż nie jest stworzony do pracy fizycznej – jego pomoc była bardziej symbolem niż faktem. Mimo wszystko nie wypadało, by kobieta się starała z całych sił, a on stał z boku i się przyglądał.

~*~

Bartosz stał z boku, z pochyloną głową, myśląc o zmarłych. Choć był ezoterykiem, to w drodze wyjątku – był jedyną sobą tego wyznania, którą znał – nie wierzył w Boga, choć oczywiście wierzył zarówno w karmę, jak i w reinkarnację. Żal mu było tych ludzi, których życie skończyło się przedwcześnie, nagle i w wielkiej konfuzji. Możliwe, że tak miało być, że takie było ich przeznaczenie i dług karmiczny, który musieli spłacić, ale nie był z tych, którzy usprawiedliwiali każde – bądź choćby niektóre – nieszczęścia swoich bliskich argumentem „karma, dziwko”. Było mu ich po prostu, szczerze żal.

Zastanowił się nad przeznaczeniem, wolną wolą i ich wzajemną relacją. Czy wszystko było z góry ukartowane, a ludzie mieli tylko iluzję wolności? Czy może wręcz przeciwnie, coś takiego jak „fatum” nigdy nie istniało, a kształt świata był uformowany tylko i wyłącznie przez ludzkie wybory, nic więcej?

Jako ezoteryk, stał w tej debacie nieco w rozkroku. Z jednej strony wierzył w to, że pewne rzeczy były ludziom po prostu przeznaczone – określone przez ich dobrą bądź złą karmę jeszcze przed ich narodzinami i, co za tym idzie, nie mogli uciec od pewnych wydarzeń. To mogło być wiele rzeczy – nagła śmierć bliskiej osoby, niesprawiedliwe potraktowanie, niepełnosprawność, bezrobocie i bieda, gdy inni mieli bogactwa i rozwijali swe kariery – ale wierzył też, że w każdym momencie swego życia człowiek ma wolność w tym, jak podejdzie do tych wyzwań. Z miłością czy nienawiścią. Nadzieją czy poczuciem niezaprzeczalnej, wszechogarniającej porażki. Otwarty lub zamknięty na innych ludzi i ich los.

Istniało przeznaczenie, ale w każdej chwili istniała możliwość, by wpłynąć pozytywnie (lub niestety, negatywnie, ale o tym wolał nie myśleć) na przyszłość, nawet, jeśli miałoby to zaprocentować dopiero w przyszłych żywotach.

Oczywiście, łatwiej powiedzieć niż zrobić. Potrzeba było wielkiej mądrości życiowej i siły charakteru, by podejść z podniesioną głową do trudów życia, większość ludzi nie była do tego zdolna. On też, jakby się zastanowić. Jego… uzależnienie było czymś poza jego kontrolą, podobnie jak wydarzenia, które do niego doprowadziły. Ale… gdyby był silniejszy i szlachetniejszy, to nie znienawidziłby z taką dziką, ognistą, pochłaniającą pasją swojej matki. Nie miał wpływu na to, jak go potraktowała, ale miał wielką władzę odnośnie tego, jak on traktuje ją.

Czasem żałował, że nie jest na tyle dobrym człowiekiem, by ją pokochać lub choćby jej wybaczyć. Zazwyczaj mu przemijało bardzo szybko.

Cóż, dobre i to. Jego matce – był tego w 100% pewien – nigdy nie było przykro z powodu tego, jak go potraktowała. Po prawdzie, nie usłyszał od niej nawet żałosnego „przepraszam”.

Te wszystkie myśli sprawiły, że zaczął czuć się gorzej. Nie jakoś bardzo źle, tylko… gorzej, niż powinien się czuć. Podrapał lewe przedramię, skryta pod długim rękawem swego ubrania i wziął parę głębokich wdechów. Pomogło, tym razem.

- Dziękuję – powiedział do Daniela, gdy ten skończył mówić – To była bardzo piękna przemowa. Nie mam stuprocentowej pewności, czy po śmierci po ludziach zostają dusze ani co się z nimi dzieje, ale jeśli obserwują nas teraz z jakiejś chmurki, to muszą być szczęśliwi. Hm… może powinniśmy im narwać trochę leśnych kwiatów na grób? - spytał każdego i nikogo jednocześnie.
 
Kaworu jest offline  
Stary 09-08-2020, 20:08   #26
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Miras otarł pot z czoła. Szkoda że łopata była tylko jedna przydałby się ktoś do pomocy.
W ogóle zdziwiło go z jaką zimną krwią podszedł do grzebania trupów. Po prostu musiał ktoś to zrobić, a okularnicy wyglądali jakby nie wiedzieli za który koniec chwycić. Ex-kalece przecież by tego nie zostawił - chłop musi się nauczyć chodzić.
Rzadko miał okazję uczestniczyć w pogrzebach. Całe szczęście. Ostatni pogrzeb jaki pamiętał i to dość dobrze był przed dziesięciu zgoła laty. Zmarł jeden z dalszych krewnych. Mirosław pomimo że nie był nikim bardzo bliskim poniósł krzyż na czele procesji - sam nie wiedział jak to wyszło. Czuł się jednak odpowiedzialny i zaszczycony tym że to zrobił. Z resztą. To była jedyna okazja by poznać dalszą rodzinę która była dużo większa niż kiedykolwiek przypuszczał.
Teraz kiedy zakopywał tragicznie zmarłe ofiary podróży międzywymiarowej modlił się po cichu za nich z wewnętrznej potrzeby.
Mirek był bowiem starym dobrym katolem.
Choć w sumie… ciężko powiedzieć by się trzymał dogmatu. Wierzył w Boga i trzymał się podstawowych zasad. Lubił czytać o różnych religiach. Lubił czytać historyczne opracowania Biblii i biblijnej symboliki. Kiedy zaczynał studia przeczytał pierwszy raz od deski do deski Biblię i to wydanie z historycznymi i kulturowymi objaśnieniami. Od tego czasu regularnie zdarzało mu się sięgać po różne lektury. Najbardziej lubił te tworzone przez księży naukowców - były wyjątkowo mądre i dobrze spisane zrozumiałem językiem. Nawet u Dana Browna w którejś książce pojawiało się sformułowanie że “nauka i religia opowiadają tą samą historię z różnych punktów widzenia”.
Taki w sumie Miras był jeżeli chodzi o wszystkie rzeczy: nie znosił ignorancji i fanatyzmu w jakiejkolwiek sferze życiowej - w religii przede wszystkim. Obojętnie czy ktoś wierzył czy nie, czy wyznawał wiarę, ideologię czy cokolwiek - dla niego fanatyzm był fanatyzmem i tego typu ludzi należało się wystrzegać jak ognia. Wojujący ateista od patokatola nie różnił się niczym - inne nazwy, a pała do lania innych po głowach ta sama. Katolicyzm w Polsce postrzegał jako neo-poganizm z katolicką nakładką w którym większość wiernych ani razu nawet nie sięgnęła po podstawowy dogmat swojej wiary, czyli Pismo Święte i nie przeczytała go ze zrozumieniem. Szlag go trafiał kiedy ktoś wycierał sobie zakłamaną mordę Chrystusem albo chwalił się wycinaniem okropnych świństw bliźnim w imię Pana Boga. Dlatego starał się trzymać podstawowych zasad, przykazania miłości i zasady że to co dajesz innym do ciebie wraca. Bezrefleksyjne walenie czołem przed figurami i obrazami było pustymi gestami skoro zaraz po wyjściu z przybytku wiary grzeszy się na pełnej kurwie.

Fakt obcowania z czarami i innym światem stawiał go w ciekawej pozycji do dalszych rozważań. W świat duchowy wierzył, acz zawsze go bawiła postawa “nasza wersja jest prawdziwa - a wasza nie”. Katolickie modlitwy, charyzmaty i egzorcyzmy działały, ale prawosławne czy hebrajskie to już nie, a medytacja pod drzewem by się wyciszyć to już w ogóle poganizm, bluźnierstwo i wstęp do satanizmu. Miras lubił wspominać wtedy pochodzenie “polskich katolickich tradycji” - zwykle kończyły się to wtedy nieuprzejmym wyproszeniem go z towarzystwa.
Co do losu i przeznaczenia to osobiście wierzył że wszystko nie było “zaprogramowane na twardo” inaczej wolna wola nie byłaby wolną wolą. Uznawał jednak że pewne punkty w czasie były właśnie “pewnikami” a cała reszta zależała od ludzi i tego co zrobią ze swobodą jaką im dano. Z historii było wiadomo że różnie z tym bywało, a i zwykle ludzie obojętnie czy to z wolnością sumienia czy z wolnością wyboru to słabo sobie radzili.

Bezrefleksyjność. Niefrasobliwość. Bezmyślność. Najgorsze plagi toczące ludzkość.

Cieszył się że przez całe życie pod rodzinnym dachem on dyskutował z rodzicami o książkach, filmach i wszystkim co się dowiedział, gdy koledzy i koleżanki z klasy siedzieli na podwórku.

W końcu trupy były zagrzebane, a on opierając się na łopacie mógł odetchnąć. Z czapką w ręku zadumał się nad Majestatem Śmierci. Ułożył na grobach małe kopczyki z kamieni. Daniel dał niezłą przemowę. Po niej Mirosław zaczął mówić cicho.

- Wieczny odpoczynek racz im dać Panie, a Światłość Wiekuista niechaj im świeci. Niech odpoczywają w pokoju wiecznym. Amen. - zakończył i wykonał znak krzyża.

Obojętnie jakiego wyznania zmarli byli modlitwa za nich była “projekcją” dobrej intencji za zmarłych.

Kiedy pogrzeb został zakończony. Miras skinął głową na propozycję Bartosza.

- Dobry pomysł. Po jednym kwiecie na każdego zmarłego powinno wystarczyć. Skoncentrujmy się na zebraniu się do kupy zanim przypłynie łódź.
 
Stalowy jest offline  
Stary 13-08-2020, 07:53   #27
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Informacje ogólne:
  1. Krótki odpis w moim standardowym (z innych gier) stylu, ale konieczna będzie reakcja waszych postaci, dlatego kończy się w tym konkretnym miejscu. Niestety nikt ich nie ostrzegł przed tym co za chwilę zobaczą. Ostatnio miałem sporo spraw do załatwienia i dlatego za bardzo nie byłem na forum, ale od przyszłego tygodnia powinienem mieć czas - we wtorek będzie kolejny odpis o ile będziecie gotowi.
  2. Jakby wasze postacie wymagały dodatkowej rozmowy pomiędzy sobą przed przybyciem łodzi to droga wolna.

Wszyscy:
Pomimo, że miała to być stosunkowo prosta czynność to jednak lekko rozdzieliliście się w celu odnalezienia i zebrania odpowiednich kwiatów. Tak, miały być dwa, ale zawsze "trochę dalej" było coś ładniejszego i tak odsuwaliście się, aż doszliście do granicy. Granicy, po której stracilibyście siebie z pola widzenia i nie przekroczyliście jej. Rozsądek zwyciężył. Ostatecznie zebraliście pięć kwiatków. Bartosz trzy, Miras jeden i Daniel jeden. Aleksander pozostał nad jeziorem z dzieckiem, dziewczyną i Sianem.

Bartosz:
Zbierając kwiaty natknąłeś się na roślinę podobną do paproci. Była zielona o fioletowych końcówkach. Pomimo, że nie był to kwiat to poczułeś potrzebę dotknięcia jej i zerwania łodygi. Po chwili zrobiło ci się głupio, że tak odpłynąłeś i rozejrzałeś się. Kucając przy nibypaproci zniknąłeś z pola widzenia reszty, a i ty ich nie widziałeś. Schowałeś łodygę do kieszeni, a dłonie wytarłeś o swoje ubranie.

Miras (wspomnienie):
Czesiek z wyglądu to był taki wykapany Pan Wołodyjowski, ale był o wiele bardziej energiczny. Jego szybkość mówienia i działania prawdopodobnie świadczyła o czymś co niektórzy nazywaliby ADHD, ale w rozsypującym się świecie pojęć niewiele ten skrót znaczył. To właśnie przez Cześka poznałeś Alfreda. Spotkanie to było o tyle wyjątkowe, że początkowo nie uwierzyłeś, że Alfred to Alfred i zacząłeś go wypytywać o wasze wcześniejsze przygody. Szybko okazało się, że Alfred miał brata bliźniaka imieniem Albert i to właśnie Alberta poznałeś wcześniej, a tamten nigdy nie wspominał o swoim rodzeństwie. Podobnie jak z Siano - nigdy do końca nie wiadomo z kim ma się do czynienia. Z resztą czasami myliłeś Alfreda i Alberta ([Podróż za jeden uśmiech] Gdybyś tylko wiedział), bo nigdy nie widziałeś ich razem - Albert dużo podróżował i był postacią z twojej przyszłości, a Alfred z teraźniejszości (no, przynajmniej do dziś). Nie wiedziałeś czemu Alfred jeździł samochodem Alberta - nawet, gdy Albert był w Warszawie... podejrzewałeś nawet, że to mimo wszystko jedna osoba, ale kiedyś Alfred pokazał ci swój dowód (Alfred) i kartę rejestracyjną pojazdu (Albert). Przy okazji przypomniałeś sobie, że Albert kiedyś opowiadał ci o Świecie Snów i Taumarze:
- To jakby była prawda. Jakbym każdej nocy spędzał tam kilka dni, a czasem tygodni. Dziś śniło mi się, że byłem na Centralnym i wszyscy czekali na pociąg do Taumary. Taumary ze Świata Snów.

Daniel (i reszta):
Dziewczyna pozytywnie zareagowała na twój komentarz. Przyznała, że rzeczywiście jest zwiadowcą.
- Właściwie od niedawna. Mój ojciec jest zastępcą dowódcy i rzadko kiedy jestem wysyłana na dalsze misje... jak ta, choć nawet widzimy osadę, więc to nie tak daleko. Dziadek nalegał, żebym poszła po was... - wydaje się, że chciała dopowiedzieć "sama", ale zamiast tego jej dłoń mocniej ścisnęła łuk i rozejrzała się po obecnych uspokajając samą siebie.

Wszyscy:
Zaczęło ściemniać się. Okazało się, że osada jest oświetlona. Prawdopodobnie ogniem. Goćcza rozpaliła ognisko, gdy zobaczyliście na jeziorze dwa zbliżające się punkty. Dwie łodzie zbliżały się do was, ale nie miały wioślarzy. Właściwie to były puste. Im były bliżej tym bardziej byliście zdziwieni. Jeżeli Siano wiedział to nic nie powiedział, a zapytana Goćcza - zdziwiona takim teoretycznym pytaniem - odpowiedziałaby, że "zobaczycie".

Na przedzie łodzi zawieszone były lampiony leniwie bujające się do przodu i do tyłu. Łodzie były niewielkie, najwyżej czteroosobowe (no dobra, dałoby się tam pomieścić więcej osób, ale byłoby niewygodnie). Nie było słychać żadnego silnika, a jedynie z rzadka było słychać coś jakby uderzenie w wodę. Jak przy wiosłowaniu, ale wiosła stały się widoczne dopiero, gdy łodzie były naprawdę blisko - były złożone po bokach. Były to łodzie wiosłowe, ale płynęły bez wioseł...

W końcu łodzie wbiły się w piasek, a z okolic rufy wynurzyły się dwie człekokształtne istoty. Dwóch mężczyzn o wyłupiastych, szeroko rozstawionych oczach, dużych ustach w kolorze zielonkawym (jak ich skóra). Jeden miał kępkę włosów na głowie (wyglądał dokładnie tak: https://i.pinimg.com/originals/f1/37...f6b099aefd.jpg ), a drugi miał na głowie czapkę zimową: (wyglądał mniej więcej jak ten po prawej https://vignette.wikia.nocookie.net/..._Deep_Ones.jpg ). Obaj mieli na sobie czarne spodnie kończące się w połowie łydek. Byli mocno umięśnieni, choć obaj mieli spore brzuchy. Posiadali skórzane, prymitywnie zszyte kurtki i koszule, ale te leżały w łodzi.
 
Anonim jest offline  
Stary 13-08-2020, 10:56   #28
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Pogrzeb

Alexander przyglądał się pogrzebowi w milczeniu z głową pochyloną w geście szacunku. Tak, naprawdę całą sytuacją, była mu obojętna żal oczywiście, straconego życia, ale działało to dla niego bardziej na zasadzie przypomnienia o własnej śmiertelności niż czegokolwiek innego. Nie znał, tych ludzi, więc ciężko było mu wzbudzić szczerze emocje wobec ich zgonu.

Zawsze uważał, że ciało jest jedynie pojazdem, dla duszy ci biedacy tutaj skończyli ziemską część swojej podróży. Sowa nie poświęcał, dużo czasu na zastawianie się, co takiego czeka go po śmierci, bo i po co? I tak się przekona jak przyjdzie jego czas, więc co za różnica czy czeka go jakieś niebo, nicość czy reinkarnacja? Po prostu starał się być dobrym człowiekiem i wykorzystać czas oraz talenty, które posiadał żyć tak, aby nie krzywdzić innych zanadto bardziej dla spokoju własnego sumienia niż dla jakieś pośmiertnej nagrody.

Zbieranie kwiatków dla trupków wydawało mu się głupie, ale nie skomentował tego na głos. Ciotka Alicja zawsze uczyła go, że groby, znicze, kwiaty i inne gesty są bardziej, dla żywych, niż dla zmarłych widać jego koledzy potrzebowali tego gestu, żeby poczuć się lepiej a on nie był jakimś niedowartościowanym kanciastym nastolatkiem, żeby ich za to krytykować.

Ciała należało pochować, aby nie zwabiały padlinożerców w pobliże traktu ani nie zanieczyściły wody pitnej. Osobiście uważał, całe to zawracanie głowy z cmentarzami i nagrobkami za przesadę sam zapisał swoje ciało nauce, żeby studenci medycyny mieli się, na czym uczyć, co będzie szczególnie cenne po kontakcie jego ciała i mózgu z magią!

Po namyślę się postanowił zagrać cover Cześka Niemana na cześć zmarłych, żeby dołożyć cegiełkę od siebie do rytów pogrzebowych:

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=eeQEGvIw-DA[/MEDIA]

Rozmowy

Korzystając z tego, że miał chwilę czasu, postanowił podpytać o szczegół, który zaciekawił go z wcześniejszych wypowiedzi - O co chodzi z tym światem snów? Ćwiczyłem, kiedyś świadome śnienie pomaga mi z koszmarami, znam też, trochę legend na temat magicznych efektów roślin sądzicie, że mogłoby to pomóc przekonać do nas tych niechętnych obcym elfów ? - Spytał Siano i kobiety.

Reakcja na rybo ludzi

Pod wieczór zrobiło się chłodno, siedział na swojej skrzynce na kółkach opatulony obrusem, upewnił się, że mały Kałuża ma koc, bo nie chciał, żeby dzieciak im się jeszcze przeziębił.

Na widok wioślarzy prosto z koszmarów Lovercrafta śpiewak uśmiechnął się szeroko - Bądźcie pozdrowieni potomkowie, Dagona, słudzy Boga, Który Śpi! Słyszałem, wiele historii, o Wielkich Przedwiecznych a w snach przyszły do mnie piosenki, którymi chciałbym wam podziękować za przewóz, jeżeli zechcecie - Jeżeli reakcja będzie pozytywna miał wiele pomysłów na listę pieśni oraz doskonałą grupę docelową.

Zacząłby od parodii Gdybym był Bogaczem ze "Skrzypka na Dachu". Lovercraftowskie Towarzystwo Historyczne zrobiło cudowną przeróbkę musicalu, którą mógłby spróbować oczarować dzieciaczki Matki Hydry niestety właściciele praw do "Skrzypka..." Zabronili zarabiać na tych przeróbkach, lecz teraz był w innym świecie, nie musiał obawiać się drakońskich praw autorskich niszczących kreatywność!

Jeżeli piosenka im się spodoba może bisować przeróbką "Hey, There Dililah
 
Brilchan jest offline  
Stary 18-08-2020, 15:22   #29
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Bartosz nazbierał aż trzy kwiaty na grób. Były ładne, jeden z różowymi płatkami, inny fioletowy, w końcu czerwony – nie znał się jakoś bardzo dobrze na botanice i nie wiedział czym dokładnie są, zresztą podejrzewał, że w tym świecie są inne niż na Ziemi, ale grunt, że były śliczne.

Wrócił do innych ze swoimi zdobyczami i położył je na świeżo wykopanej mogile. Odmówił też w myślach krótką modlitwę, bardziej dlatego, że wydało mu się to stosowne niż z jakiegokolwiek innego powodu.

Myślał o paprotce, którą znalazł. Wydała mu się bardzo śliczna – ah, ten fiolet na końcach liści! – ale czuł się trochę głupio, że w pierwszym odruchu ją zerwał, zamiast pozwolić jej rosnąć. No cóż, nie można było na to nic poradzić, a na przyszłość będzie miał nauczkę. Póki co roślinka spoczywała w jego kieszeni, choć najlepiej byłoby ją włożyć między jakąś książkę – wielka szkoda, że żadnej nie miał.

~*~

Bartosz oglądał dwa punkty, które się przybliżały na jeziorze. Czyżby jacyś koledzy Goćczy? Hm… po co w takim razie ją wysyłać, skoro i tak mieli ich przetransportować łodziami? Żeby dzikie zwierzęta ich nie zjadły lub żeby nie dotknęli jakiegoś trującego zielska? Hm… całkiem możliwe.

Gdy łodzie się zbliżyły, był zaskoczony. Miały wiosła, ale złożona, a mim oto pływały… dobrze, w tym świecie pewnie dało się przy pomocy magii napędzać łodzie, ale czemu w takim wypadku wyposażyć je w wiosła? Na wszelki wypadek, gdyby magia okazała się zawodna? A może zostały wyposażone w magię już po stworzeniu?

Gdy łodzie zacumowały, a ich właściciele z nich wysiedli, Bartosza ogarnął strach. Istoty z Głębin?! Bogowie, ratujcie! Czy zamierzają ich porwać i złożyć w ofierze wielkiemu Cthulhu bądź Dagonowi? Czy mają ostre zęby? Czy są niebezpieczni?

Stanął między Filipkiem a przybyłymi, nie myśląc wiele. Nie w sposób, który by sugerował, że spodziewa się ataku, co to to nie, ale gdyby taki atak miał miejsce, to miał nadzieję, że mógłby obronić dziecko własnym ciałem.

- Filipie, słuchaj – wyszeptał tak, by tylko on usłyszał – Jeśli Ci ludzie się na nas rzucą, uciekaj. Dam CI tyle czasu, ile będę mógł. Ale… nie mamy pewności, czy są źli, czy dobrzy. Musimy być gotowi na każdą ewentualność. Nie rób gwałtownych ruchów i nie panikuj, możemy być w błędzie… – przemówił do dziecka.

Kompletnie nie rozumiał, czemu Aleksander jest w tak dobrym nastroju i czemu śpiewa piosenki. Czyżby osładzał sobie smutek życia na wózku przy pomocy dragów? A może po prostu dalej do niego nie dotarło, gdzie jest i co robi? Taki rodzaj szoku? Tak czy inaczej, jego reakcja było totalnie nieadekwatna, ale może to i lepiej, jeśli odwróci uwagę Istot z Głębin i skoncentruje ją na sobie, to Filipek będzie miał jeszcze lepsze szanse na ucieczkę. Choć… mógłby sobie nie robić przysłowiowych jaj z pogrzebu.
 
Kaworu jest offline  
Stary 18-08-2020, 21:11   #30
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Ciekawe.

Mruknął do siebie samego Mirek kiedy zdał sobie sprawę że o Taumarze już kiedyś słyszał.

Czekał spokojnie na przypłynięcie łodzi, lecz widząc ją pustą spodziewał się... czarów. Nie ryboludzi. Starał się nie okazać zdenerwowania ani nadmiernego zaskoczenia. No cóż. Skoro dziewczyny to nie ruszało to chyba byli bezpieczni.
 
Stalowy jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:44.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172