Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Fantasy Czekają na Ciebie setki zrodzonych w wyobraźni światów. Czy magią, czy też mieczem władasz - nie wahaj się. Wkrocz na ścieżkę przygody, którą przed Tobą podążyły setki bohaterów. I baw się dobrze w Krainie Współczesnej Baśni.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-04-2021, 16:41   #21
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Areszt, był to dość spory murowany budynek, z ciężkimi dębowymi drzwiami i kratami w wąskich oknach. Patrol pięciu strażników miejskich odprowadził tam zatrzymanego Augusta. Jeden z nich dźwigał młot rozbrojonego krasnoluda.
Gdy weszli do środka, znaleźli się w przestronnym korytarzu, gdzie znajdowało się kolejnych dwóch strażników.
- Jeden zatrzymany, do zamknięcia w celi - oznajmił dowódca patrolu.
Krasnolud rozglądał się dokładnie, zapamiętując rozkład korytarzy. Przybrał swoją najbardziej burkliwą minę i szedł nieco się zataczając. Nieco rozlanego na brodzie piwa dopełniało tylko obrazu podpitego winowajcy obłapiającego dziewki.
Budynek miał rozkład pomieszczeń prostszy niż budowa cepa i łatwo było się rozeznać i wszystko zapamiętać.
- Oskarżony o napastowanie niewiasty, proces jutro - przedstawiono sprawę.
- Młot, sztuk jeden - padło hasło, gdy ci z patrolu przekazali broń Augusta w depozyt wartowników. Wtedy to otwarto jedne z drzwi, do czegoś w rodzaju komórki na miotły, jednak zamiast szczotek i wiader, w środku znajdował się prosty segment. Na jednej z jego półek zaś, leżały dwa ingijskie miecze,oraz kilka metalowych gwiazd. Młot Augusta postawiono na innej półce, a następnie drzwi zostały zamknięte.
- Chodź! Wytrzeźwiejesz w celi - polecił jeden z wartowników, w rozkazujący sposób wskazując w głąb korytarza.
-Pssz, jeszteeem czeźwiejszy niż świątynny klęcznik - Rzucił August ruszając we wskazanym kierunku, nadal z lekka się zataczając. Nie podobało mu się zostawianie młota, ale gdyby coś poszło nie tak, zawsze mógł liczyć na łaskę bogini.
Strażnik burknął tylko coś w odpowiedzi.
Krasnolud został poprowadzony w głąb korytarza, do dwóch cel, podzielonych przez solidną kratę. Cele były na tyle przestronne, że w każdej zmieściłoby się z dwadzieścia osób i nadal można by tam było spacerować. Obecnie jednak w każdej z nich znajdowała się tylko jedna osoba i zgodnie z przypuszczeniami byli to ubrani na czarno ninja. Leżeli pod ścianą, na jedynej namiastce mebla, jaką była sterta siana, mająca zastępować łóżka. Każda cela miała dość skromne okno, oczywiście też solidnie zakratowane.
Jeden ze strażników, dużym kluczem przekręcił ciężki zamek kraty wejściowej do jednej z cel i otworzył ją na oścież.
- Wchodzimy - polecił strażnik, wskazując wnętrze “pomieszczenia”.
- Mmmhik. - Czknął lekko krasnolud wchodząc do celi i rozglądając się dookoła. - A wy co, na stypę przysssszliście? - Rzucił August do dwóch leżących ninja. Jak dla ninja, miejsca faktycznie było aż nadto, krasnolud podejrzewał, że celowo.
Strażnik zamknął drzwi za krasnoludem, zamykając go w celi z jednym z ninja.
- Nie. A kto pyta? - zwrócił się do niego leżący na sianie mężczyzna w czarnym stroju, odwracając do niego głowę.
August dostrzegł, że ninja z drugiej celi też rzuca w jego stronę spojrzenie, ale nic się przy tym nie odzywa. Strażnik tymczasem oddalił się poza zasięg wzroku.
- Khrogar. - Rzucił krasnolud, po czym znalazł sobie miejsce do przysiądnięcia. Przyjrzał się dokładnie ludziom, którzy ponoć byli zamieszani w spisek.


Zgodnie z tym co mu mówiono było to dwoje ninja, ubranych identycznie na czarno, którzy właściwie nie wyróżniali się niczym specjalnym. Mimo iż zostali zatrzymani i zamknięci w celi, twarze mieli nadal w większości zakryte.
- Krogar? - mruknęła cicho kobieta, z sąsiedniej celi.
- Khrogar - poprawił ją facet, przyglądając się krasnoludowi.
- Zamknęli cię za pijaństwo? - zdziwiła się kobieta. - Co zrobiłeś? - spytała.
Nic oszywiście. Twierdzą, że jakąśś dziewke obłapiałem, a wy? Cali na szarno, ale chyba nie kokominiarze? - Odparł krasnolud, nadal udając mocniej podchmielonego, niż był.
- Jesteśmy rycerzami ninja - odpowiedziała z dumą kobieta.
- Właśnie - potwierdził drugi. - Tylko zabrali nam broń - pożalił się, niezadowolony.
- Nie widziałeś jej? Miecze z długim, wąskim ostrzem - spytała kobieta.
- Brzmi groźźnie. Nooo, z moim młotem leżą, w ssskładziku. I gwiazzzdki, tak, mieli też gwiazzzdki i miessze. - Odparł krasnolud, udając, że próbuje się skupić.
- I bardzo dobrze - odpowiedział zadowolony mężczyzna.
- Tak, ale gdzie jest ten składzik? - spytała jeszcze kobieta.
Pierwsze drzwi od pra…. - August wstał i obrócił się raz w jedną, raz w drugą stronę. - Pierwsze od wejśśscia szwi od lewej - Powiedział z pewnością krasnolud, stukając się znacząco po lewej stronie nosa i uśmiechając się z zadowoleniem.

Oboje ninja byli zadowoleni z uzyskanych informacji i dzięki temu August pozyskał ich zaufanie, przynajmniej w jakimś stopniu.
Cała trójka odpoczywała, oni po walce i przed nocą, on zaś aby wytrzeźwieć. Przynajmniej taka była oficjalna wersja. Oczywiście rozmawiali w międzyczasie, choć August utrzymywał swoją przykrywkę i głównie słuchał, odzywając się w nieco podpitym stylu, który z czasem stopniowo wygaszał.
Ninja się nie przedstawili. Zdradzili jednak, że czekają tylko do późnej nocy, aby dać nogę z aresztu. Nie dostrzegli w umożliwiających im to zaniedbaniach niczego podejrzanego.
Z dalszej rozmowy wynikało, że oboje są zdecydowanymi przeciwnikami nekromancji i nieumarłych! Nie zgadzało się to z tym czego się po nich spodziewali. Zawsze mogli kłamać, ale po co mieliby odstawiać szopkę, komuś spotkanemu w celi? Zdradzili jednak, że zawalili jedną robotę i muszą się teraz postarać, aby ich “księżniczka nie ugryzła” lub nie zostali “rzuceni ośmiornicom na pożarcie”, z czego sami nie wiedzą co gorsze... te przypadkowo użyte zwroty musiały mieć jakieś znaczenie. Dopytywanie się jednak co mają na myśli, mogło wzbudzić zbyt duże podejrzenie i zapewne spotkałoby się z brakiem odpowiedzi.
Później, podano im kolację - jeśli można to było tak nazwać. Każdy z więźniów dostał kromkę chleba z plasterkiem sera i kubek wody.

Gdy słońce zaszło i krótko potem na dworze zrobiło się już całkiem ciemno, nadszedł czas na zaplanowaną ucieczkę.
- Przy okazji ty też możesz uciec - zasugerował mężczyzna.
- Ale jeśli nic poważnego nie zrobiłeś, to... - zaczęła kobieta.
- To pewnie nie będą cię ścigać - dokończył z nią mężczyzna.
- Kto ich tam wie królewskich, jakąś dwórkę podobno obłapiałem, a że po prostu mi wpadła na twarz, to ciężko powiedzieć. - Rozłożył ręce krasnolud. -Wyglądacie, jakbyście mieli spore szanse na dacie dyla, spróbuję z wami jak można - Powiedział krasnolud niezbyt głośno.
- Można można - zachęcił ninja, - Teraz tylko po cichu - dodał szeptem, wstając i podchodząc do kraty.
Cele zajmowały dwie trzecie powierzchni izby, a w jej wolnej części nie było nikogo. Mężczyzna stanął przy kracie i przełożył przez nią rękę. Nagle kucnął gwałtownie, a miejsce w którym stał spowił kłąb czarnego dymu. Gdy ten się rozwiał, ninja był już po drugiej stronie kraty.
Nie tracąc czasu, ruszył cicho po klucze, które wisiały na haku pod ścianą.
August lekko rozdziawił usta. Zastanawiał się, czy to coś, co zostawiono mężczyźnie w kieszeni, czy była to jego wyuczona zdolność. Krasnolud podszedł blisko kraty, po cichutku, jak najciszej. Starając się pod tym względem dorównać ninja.
Panowała cisza. Ninja przyniósł okrąg z dwoma kluczami i powoli otworzył najpierw damską celę, a zaraz potem tę w której był zamknięty August. Pierwszy etap wyzwolenia mieli za sobą - wyszli z cel. Nadal byli jednak w tym samym pokoju, a drzwi wyjściowe były oczywiście zamknięte. Solidne dębowe, z drobnym tylko okienkiem pełniącym rolę wizjera. Były szczelne, a w pokoju w którym byli nie trzymano klucza który by je otwierał.
- Twoja kolej - szepnął ninja do swojej koleżanki i wskazał na zamek w drzwiach.
Kobieta bez wahania kucnęła przy nich i zaczęła delikatnie gmerać przy zamku, z użyciem zwykłej spinki do włosów. Wtedy to August zauważył, że kobieta miała dziurę w spodniach na tyłku, wielkości dużej dłoni, która ujawniała zielone majtki w białe kwiatki.
Krasnolud uśmiechnął się lekko pod wąsem, kiedy zobaczył kwiatkową garderobę. Teraz chyba nie była pora, żeby.dociekać, skąd ona się tam wzięła. Zwrócił bardziej uwagę na to, co kobieta robiła z zamkiem, wyglądało na to, że wie co robi.
Mijały kolejne minuty, a każda z nich dłużyła się niemiłosiernie. Minęło półtorej, czy dziesięć - w panującej pełnej napięcia sytuacji ciężko było powiedzieć. W pewnym momencie jednak coś w zamku zgrzytnęło głucho i zaraz potem drzwi zostały delikatnie otworzone.
Przed nimi stał teraz skromnych rozmiarów korytarz. Po lewej jego stronie przez dwa zakratowane okna dobiegały skromne światła księżyca i ulicy. Po prawej zaś mieli dwie pary drzwi. Drugie prowadziły do składziku w którym trzymano ich broń. Pierwsze zaś były otwarte na oścież, a dobiegające pokoju światło i odgłosy świadczyły o czyjejś obecności.
Ninja bezszelestnie podszedł do framugi drzwi i nie wychylając się zerknął do środka. Najpierw gestem ręki zatrzymał pozostałych, a potem w pewnym momencie przebiegł na drugą stronę. Zaraz potem kobieta wykonała ponowny manewr.
Krasnolud może nie był najzręczniejszym stworzeniem pod słońcem, ale postarał się powtórzyć manewr ninja. Trzeba było wprowadzić dalsze części planu w życie.
August przemknął niezauważony! Sam jednak dostrzegł, że w mijanym pokoju było dwóch strażników, z czego jeden czytał książkę a drugi coś jadł.
Tymczasem ninja ruszyli już w głąb korytarza. Drzwi do składziku okazały się zamknięte, więc kobieta ponownie zabrała się za otwieranie zamka przy użyciu spinki do włosów. Mężczyzna zaś wyjrzał przez okno na zewnątrz, a następnie odwrócił się do zgromadzonych pokazując dwa palce. Straż była także na zewnątrz i w panującej ciszy dawało się nawet dosłyszeć ich rozmowę.
W zamku dość szybko coś kliknęło i drzwi stanęły otworem. Cała trójka odzyskała swoją broń i o to między innymi chodziło. Plan jednak nie przewidywał zabijania ludzi, a straż blokowała im jedyną drogę ucieczki.
Krasnolud rozejrzał się po pomieszczeniu, szukając okna, gdzie mógłby zobaczyć boczną uliczkę, miał zamiar podpalić śmieci zaklęciem, udając, że używa do tego młota. Musiał stanąć na palcach, aby móc porządnie wyjrzeć przez okno, ale dał radę. Jednak na ulicy, w zasięgu wzroku, nie było żadnego śmietnika. Zaklęcie którego chciał użyć miało ograniczony zasięg, ale było kilka obiektów które mógł podpalić. Były inne budynki, drzewo lub wóz.

Ninja mieli już swoją broń, ale gwiazdy pochowali w kostiumach zaś miecze umieścili na plecach - nie mieli zamiaru jej teraz używać.
Ogień dał o sobie znać, rozświetlając w mroku nocy pomarańczowym blaskiem.
- Pali się - powiedział jeden ze strażników na dworze. Zawiadomił tylko swojego kolegę. Nie wrzeszczał na cały głos, budząc ludzi i wszczynając panikę. Płomień był niewielki i nie było takiej potrzeby, ale trzeba było działać szybko, aby się nie rozprzestrzenił.
Obaj rzucili się do pobliskiego koryta, opuszczając swój posterunek, co dało więźniom idealną okazję do ucieczki.
August dłonią dał znać, by jak najszybciej zmykać, póki strażnicy byli zajęci. Nie potrzebowali wiele czasu, trzeba było po prostu zwiać. A ponieważ drzwi frontowe nie były zamknięte na klucz, cała trójka wyszła na zewnątrz i czym prędzej odbiegła aby zniknąć za rogiem.

Ninja uciekali nieco szybciej niż August, ale krasnolud zaraz ich dogonił. Byli teraz w bocznej uliczce, w ciemnym zaułku między budynkami.
- Brawo z tym ogniem, nie trzeba było ich usypiać - pochwaliła kobieta, łapiąc oddech.
- To magiczny młot? - spytał mężczyzna, przyglądając się broni Augusta.
- Pamiątka rodowa, przydaje się w dziczy, nie jest bardzo potężny, ale swoje potrafi. - Powiedział krasnolud z dumą poklepując obuch.
- Sprawił się ładnie - powiedział ninja.
- Powinniśmy opuścić miasto - kobieta zmieniła temat na bardziej realny. - Ale najlepiej będzie jak się rozdzielimy. Uwierz mi Khrogar, z nami nie będziesz bezpieczny.
August podrapał się w głowę, zastanawiając nad sytuacją. W zasadzie niewiele się dowiedział póki co, a to było mu nie na rękę, z kolei naciskanie, mogłoby go zdradzić. Fakt, niedługo zaczną nas szukać pewnie. Pomogliście mi uciec, więc może i ja będę w stanie wam nieco pomóc? Czemu wasze towarzystwo miałoby być aż tak niebezpieczne? - Zapytał z lekkim zdziwieniem w głosie. - Możemy się rozdzielić za bramami, jeśli będziecie chcieli. - Dodał na wszelki wypadek.
- Będą nas ścigać znacznie bardziej niż ciebie. Do tego musimy odzyskać artefakty, które są strzeżone, więc przypiszą nam kolejne przewinienia - wyjaśniła kobieta, nieznacznie kręcąc przy tym głową.
- Załatwmy konie. Rozdzielić możemy się za bramą miasta - przystał mężczyzna.
- Artefakty powiadacie? Brzmi intrygująco. - Mruknął krasnolud.
- Eee tam artefakty, zaledwie rzeźbione drewno - zbagatelizował mężczyzna. - Z tym że ważne dla naszego mistrza - przyznał.
- Panowie, ruszmy się zanim ktoś nas zobaczy - ponagliła kobieta, kończąc tym temat.

Cała trójka udała się w pośpiechu do jednej ze stajni. Koni tam nie brakowało, ale było też dwóch ludzi, którzy sprzątali przybytek.
- Jak to zrobimy? - zastanowił się na głos ninja.
- Może Khrogar do nich zagada i odwróci uwagę, a my w tym czasie pożyczymy trzy konie - zasugerowała kobieta, - Dasz radę? - spytała krasnoluda.
August podający się chwilowo za Khrogara, skinął głową. Krasnolud ruszył w głąb stajni, przechodząc między boksami i przyglądając się kolejno stworzeniom w nich.
- A co to ma znaczyć? Gdzie moja Gołębica? Panowie, wiecie gdzie stoi moja Gołębica? - Kapłan miał zamiar udawać, że niejaki Reinhard miał przyprowadzić tu jego kucyka o takim właśnie imieniu i wszcząć awanturę, zanim da sobie wytłumaczyć, że to nie ta stajnia.
Obaj stajenni dali się w pełni zaabsorbować i wyglądali na dość przejętych wizytą wzburzonego klienta.
- Szanowny Panie, my imion nie znamy - tłumaczył się jeden.
- Znajdziemy Panie. To klacz? Jak wygląda? - zagadał drugi, nieudolnie kłaniając się przy tym rozmówcy.
Krasnolud założył ręce na siebie i spojrzał ze swojego poziomu na obu. - Tak, klacz, kuc górski, siwy, grzywa zapleciona w kucyki - Powiedział, niemalże wyrzucając z siebie słowa. Jednocześnie dostrzegł, jak kilkanaście metrów za plecami jego rozmówców, w końcu stajni, dwoje ninja po cichu wyprowadzało drugim wyjściem trzy konie. Nawet on nie widział jak tam wchodzili!
Jeden ze stajennych zaczął się gorączkowo zastanawiać, za całe złoto Ing nie mogąc skojarzyć wspomnianego kuca.
- Jest u nas jeden siwek, klacz, ale to duży koń. Pana Bernarda zdaje się - wybąkał drugi, wskazując na jeden z boksów.
- Ale kiedy ją Pan tu umieścił? Bo może nas tu nie było i stąd nic nie wiemy - zreflektował się pierwszy.
Widząc, że ninja się już ulatniają, stwierdził, że pora dołączyć i zakończyć całą tą szopkę. - To srebrna podkowa, tak? Tutaj zatrzymał się niejaki Reinhard i Florencja? - Trzeba było zrobić z siebie kąpanego w gorącej wodzie krasnoluda, który trafił pod zły adres.
- Która? Podkowy mamy zwykłe... - zaczął jeden, nieco zdezorientowany.
- To nazwa stajni pacanie - poprawił go drugi, z wyraźną ulgą, że nieciekawa sprawa się wyjaśnia. W tym czasie dwoje ninja i trzy konie opuścili już stajnie, nie zwracając na siebie niczyjej uwagi.
- To jest stajnia Robertsa. Srebrna podkowa jest obok zamku królewskiego - powiedział stajenny, tym razem do krasnoluda, pokazując ręką lewy kierunek, gdzie znajdował się zamek.
August klepnął się w czoło i zaczął tylko kręcić głową. - Dziękuję i przepraszam.

Po wyjściu August podążył tam gdzie zdawało mu się będą ninja i jak na uciekiniera przystało czym prędzej zniknął za rogiem. Zdawało by się, że trzy konie łatwo będzie dostrzec, ale ninja umieli kamuflować nie tylko siebie.
- Pssst - usłyszał w mroku i mógł dołączyć do “kumpli z celi”.
-A tu jesteście. - Powiedział krasnolud, biorąc jednego z koni. -Ruszajmy.
Wsiedli na konie. Co prawda August dosiadł swojego z wyraźnym trudem, ale jak na krasnoluda i tak mu dobrze poszło. Czym prędzej ruszyli w kierunku bramy miasta.
Było już późno w nocy, ale główna brama nadal była otwarta, umożliwiając podróżnym wejście i wyjście. Ruch był jednak bardzo mały. Jednak cały czas, straż w ilości ośmiu mężczyzn pilnowała wejścia.
Ninja zwolnili i niezbyt szybkim kłusem po prostu ruszyli do wyjścia. August nie mając wiele wyboru jechał wraz z nimi... Co ma być to będzie.
Okazało się, że straż bardziej pilnowała nowych przyjezdnych niż tych opuszczających miasto. Nie próbowano ich zatrzymać, ani o nic pytać, a wręcz ledwo co zwrócono na nich uwagę. Opuścili Walencję.
- No! Udało się! - rzuciła zadowolona kobieta, gdy odjechali już na kilkadziesiąt metrów.
- Tu się rozdzielamy, panie Khrogar. Miło było poznać - powiedział drugi.
- Wzajemnie, ale jakich artefaktów szukacie, może cosik słyszałem? - Rzucił krasnolud, nie spodziewając się jednak, że ninja coś mu powiedzą.
- Niemożliwe - odparł ninja, - ale poradzimy sobie - dokończył, zanim pogonił konia.
- Unikaj wpadania na głupie baby - dodała kobieta na pożegnanie.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 08-04-2021, 16:52   #22
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Zevran

Zevran zaopiekował się zarówno listem polecającym od Króla, jak i komunikatorem. W kwestii śledztwa brakowało im punktu zaczepienia, więc wybrał się na przechadzkę po mieście. Oczywiście postarał się przy okazji wypytać o miejsce gdzie można się napić dobrego lokalnego, czy importowanego piwa.
Szukając karczmy, dwukrotnie odebrał dający o sobie znać komunikator. Najpierw Sher zawiadomił że są w Trzymizi i idą sprawdzić u straży, jak to było z akcją w Lochu. Zaraz potem Kaelon, zawiadomił że w kilka sekund pokonali jakiś miesiąc podróżowania i są w Ing, gdzie pójdą do Cesarza... Oni już mieli punkty zaczepienia.
Karczm było sporo, ale w Spanii głównie pijali wina. Wystarczyło jednak podpytać paru osób i skierowano go do gospody “Pełny kufel”, którą znalazł bez trudu. Duży budynek, chłodne pomieszczenie i zimne piwo akurat na upały.
Rozejrzał się po karczmie, gotów wejść w jakieś interakcje i szybko dostrzegł kilka osób, które go zaciekawiły.


Kelnerka oczywiście tam pracowała. Obecność minotaura nie dziwiła, gdyż Spania leżała na skraju Wielkiej Doliny Zieleni i sąsiadowała z Nizinami Minotaurów. To samo tyczyło się wojowniczek z sąsiadującego na północ Wikinhigh. Krasnolud w jedynej karczmie w mieście oferującej piwo też nie był widokiem niezwykłym. Nie można było tego jednak powiedzieć o kapłance Mermana. Siedzący nieopodal jej dość obszerny facet, miał zupełnie nieznany herb i zabawną kolczugę zrobioną z cienkiego materiału. Ubrany zaś na fioletowo czarodziej, zabawiał magicznymi sztuczkami pewną postawną oficer z Espikuer. Szlachcic z Piastpoli wyglądał nieco znajomo, ale to pewnie kwestia fryzury.

Na sam początek, przy zamawianiu i odbieraniu piwa, Zevran zagadał do kelnerki. Miała ona na imię Pyza i zaoferowała cztery różne rodzaje piwa: dwa złociste, jedno rubinowe i jedno ciemne. Oczywiście Zevran był takim koneserem piwa, że nie omieszkał spróbować każdego rodzaju.
Jak to zwykle bywało, picie piwa sprzyjało prowadzeniu rozmów. Zevran oprócz Pyzy zagadał do dwóch wojowniczek z Wikinhigh. Lagertha jar Lodbrok, była wojownikiem wyższego szczebla społecznego, a druga miała na imię Gaia i towarzyszyła jej podczas zadania. Dało się z nimi pogadać ogólnie, ale temat walki na miecze okazał się lepszy. Padło parę opowieści z pola walki, uwagi na temat manewrów i tego typu historyjki. Zwerbować się niestety nie dały, bo wykonywały zadanie dla króla i królowej Wikinhigh... Ale ku radości Zevrana, była możliwość spróbować się na miecze! Gaia uznała, że chętnie się zmierzy i dostała na to pozwolenie od swojej przełożonej. Wyszli na podwórze i część ludu podążyła za nimi, a część doskoczyła do okien. Widowni nie brakło, a szlachcic z Pisatpoli przyjmował nawet zakłady. Zev też zaoferował zakład, aby sprawić pojedynek bardziej ekscytującym. Ale nie na pieniądze, ot na postawienie następnej kolejki piwa. Zakład przyjęto i walkę rozpoczęto!... Oboje się ładnie spisywali, profesjonalnie wymachując mieczem i było na co popatrzeć przez kilka ładnych minut. Gdyby chcieli sobie zrobić krzywdę, pewnie walczyli by do upadłego, ale nie takie mieli zamiary. Gdy się zmęczyli, uznali że starczy zabawy i oficjalnie ich sparing zakończył się remisem. Poziom walki był wyrównany... Ilość gapiów zwiększyła się nieco w międzyczasie i chyba wszyscy byli zadowoleni z widowiska. Zevran i Gaja dostali brawa i wiwaty, a pan udający żołnierza pochwalił ich mówiąc że mogliby występować na scenie. Lagertha też pochwaliła umiejętności obojga, ale zwróciła im też parę pomniejszych uwag. Jedna była taka że oboje walczyli jakby byli na wąskim moście - ataki na przeciwnika i tyle, bez wykorzystywania miejsca na manewry jakim był plac - coś co warto wziąć pod uwagę. Inny efekt był taki, że trzeba było wypić wspólnie dwie kolejki piwa i każde stawiało po razie. To podczas tego picia Lagertha powiedziała, że jeśli uda im się załatwić swoją sprawę szybko, to być może nawet będą się mogły przyłączyć do Zevrana.
Później Zevran pogawędził też ze szlachcicem. Zwał się on Jan Zagłoba. Zbył właśnie jednego delikwenta, który obstawił że walka zostanie nierozstrzygnięta, bo zjawi się straż miejsca i przerwie pojedynek - i przegrał ten zakład. Zevran pogadał ze szlachcicem, którego nawet może udało by im się zwerbować, ale mężczyzna ten musiał poznać szczegóły misji, bo w ciemno nie miał zamiaru oferować swojej szabli. Trzeba było przyznać że miał głowę na karku, ale z uwagi na charakter zadania Zev raczej nie wdawał się w jakiekolwiek szczegóły - nie mógł i nie chciał bez wcześniejszego ustalenia tego z resztą drużyny. Także ograniczył się do picia i luźnych pogawędek ze szlachcicem.
Ostatnia osoba z którą chciał porozmawiać była Paula. Była ona klerykiem Mermana i miała niespecjalnie udany dzień. Przyjechała wysłuchać wykładu arcykapłana Quinna, ale przełożyli na jutro. Chciała zamiast tego porozmawiać z najwyższą kapłanką w świątyni Amiry, ale ta była zajęta wskrzeszaniem... Więc zostało jej tylko czekać do jutra. Nocować będzie w świątyni Mermana, a tu tylko przyszła dla relaksu i zabicia czasu... Zevran zaproponował swoje skromne usługi w tym zakresie i z chęcią się dosiadł. Paula powitała go ze szczerym uśmiechem. Porozmawiali, ale niestety szybko się okazało, że przygody jej nie w głowie i nie da się zwerbować. No cóż, szkoda. Zevran dopytał się jednak o wskrzeszanie, zainteresowany na czym to dokładnie polega i czy może to ożywić też zwykłego człowieka.
- To zależy co rozumiesz przez zwykłego człowieka - zauważyła Paula. - Wskrzesić można każdego. Najłatwiej jeśli umarł niedawno i ciało jest względnie nienaruszone, bo nie trzeba tworzyć nowego. Ale to nie jest tania usługa, wymaga złożenia sporego datku na rzecz świątyni, albo posiadania jakichś zasług - powiedziała.
- Tylko wysocy rangą kapłani mogą kogoś wskrzesić, ja tego nie potrafię - dodała od razu.
- Cóż, domyślam się, że nie jest to darmowa usługa, ale byłem ciekaw, czy każdy kto dysponuje odpowiednio wypchaną sakiewką może dostąpić możliwości przywrócenia go do Świata żywych, czy też trzeba spełniać jakieś inne wymagania? - dopytał z zaciekawieniem Zev, upijając spory łyk piwa.
Paula uśmiechnęła się sympatycznie.
- Sam nikt się nie wskrzesi. Trzeba mieć kogoś bliskiego, aby w imieniu zmarłego poprosił o to w świątyni - zauważyła dość istotny warunek. Bo czy rodzinie kogoś bardzo bogatego bardziej opłaca się wydać na wskrzeszenie, czy dostać spadek? Różnie bywa...
- Ale to zależy też praktykowanej wiary zmarłego i wyboru świątyni. U nas, w świątyni Mermana najchętniej wskrzesimy żeglarzy i rybaków - podzieliła się informacją z pierwszej ręki. - Aniela z pewnością chętnie połączy młodą zakochaną parę, przedwcześnie rozdzieloną przez śmierć. Eureke kogoś kto miał coś wynaleźć. I tak dalej... Ale wskrzesza się osoby raczej młode, które zmarły przedwcześnie. Śmierć dziewięćdziesięcio-letniego staruszka jest już... traktowana jako coś naturalnego i nie oczekuje się boskiej interwencji - powiedziała Paula. Zevran zamyślił się chwile nad słowami kapłanki.
- No w sumie logiczne, a już miałem zbierać fundusze, aby opłacić sobie w świątyni wskrzeszenie w razie czego. - dodał żartobliwym tonem uśmiechając się szeroko.
- No ale widzę, że to nie takie proste, więc trzeba będzie się skupić na innych rzeczach. - dodał po chwili, wznosząc kufel i dopijając piwo do końca.
- Pomysł nie jest zły, ale i tak najlepiej byłoby nie umierać przedwcześnie - podsumowała Paula, przyłączając się do toastu.
Rozmawiali dalej, w przyjaznej atmosferze. Zevran nie byłby też sobą oczywiście jeżeli nie spróbowałby uwieść nowopoznanej towarzyszki... Może była to kwestia wypitego piwa, może uroku osobistego, tego że rycerz uatrakcyjnił jej wieczór po niezbyt owocnym dniu, albo wszystkiego na raz, ale ostatecznie zasiedli w nieco bardziej prywatnym kącie, spędzając większość czasu na całowaniu... Później gdy zaczęło się już robić ciemno, Zevran odprowadził Paulę do świątyni Mermana, gdzie na pożegnanie dostał jeszcze kilka bardzo zmysłowych pocałunków.

Piwny rycerz był w bardzo wesołym nastroju, gdy wracał do centrum miasta i odwiedzał coraz to kolejne karczmy. Już w czwartej, winiarni "Delavega", po zajrzeniu do środka dostrzegł resztę swojej kompanii.


Tayra

Tayra dla bezpieczeństwa całej operacji, trzymała się z daleka od aresztu w którym trzymano ninja. Doszła do wniosku, że niepotrzebnie przekombinowywała tę kwestię - w końcu to są wojownicy, a nie szpiedzy czy mędrcy.
W pierwszej kolejności wypróbowała możliwości magicznych butów. Biegało się w nich bardzo szybko, gdyż podczas biegu w fazie lotu same się rwały do przodu. Różniło się to od zwykłego biegania i kobieta musiała trochę poćwiczyć, aby się przyzwyczaić. Z początku parę razy o mało nie straciła równowagi, ale w mig opanowała szybkie bieganie w magicznych butach.
Chciała wypróbować wszystkie ich możliwości, więc poszła nad rzekę we wschodniej dzielnicy miasta. Po wodzie chodziło i biegało się tak jak normalnie po gruncie - miała wrażenie że podłoże jest stałe, nie zapadała się i łatwo było jej utrzymać równowagę. Mimo iż ćwiczenie tego okazało się zbędne, to samo doświadczenie było bardzo fajne.
Potem podeszła do ściany wysokiego budynku, z zamiarem wejścia na dach. Pajęcza wspinaczka też znakomicie się sprawdzała i kobieta mogła chodzić po ścianie. W każdym momencie przynajmniej jedna noga zawsze musiała dotykać ściany, przez co wbieganie na dach odpadało, ale i tak możliwości butów były niesamowite. Magia nie tyle przyczepiała ją do ściany, co przeczyła grawitacji dla całej jej osoby - gdy Tayra stała na ścianie, to na logikę jej nogi powinny się zgiąć w kolanach i powinna wisieć, ale tu zamiast tego całe jej ciało ciągnęło w kierunku ściany, jakby zmieniono kierunek grawitacji.
Gdy opanowała już użytkowanie butów, pozostało jej przygotować się na nadchodzące wyzwania. Niestety nie bardzo wiedziała z czym przyjdzie się zmierzyć. Na wszelki wypadek zaopatrzyła się w suche racje żywnościowe, o czym chyba nikt inny nie pomyślał. Pospacerowała też po mieście, ale nie spotkała nikogo kogo chciałaby zrekrutować.


Wszyscy

Uczestnicy powierzonej przez Księżną Margot misji, kolejno zjawiali się w winiarni “Delavega”. Ich skład osobowy się zwiększył, gdyż za sprawą Tanyra dołączyła do nich urocza kobieta o imieniu Enola. Nikt, łącznie z Novio, nie miał co do tego żadnych przeciwwskazań, choć Tayra rzuciła czarodziejowi dość znaczące spojrzenie.
Dopiero późnym wieczorem byli w komplecie, a ostatnim który się zjawił był August. Tego dnia krasnolud jako jedyny miał ściśle określone zadanie, którego wykonanie musiało potrwać, ale nocna pora nikomu nie przeszkadzała w podzieleniu się ważnymi wieściami. W winiarni nie mieli piwa, ale Zevran o tym pomyślał i specjalnie dla Augusta zaopatrzył się wcześniej w piwo na wynos. Popijając je i podjadając kotlety wieprzowe, kapłan opowiedział o ucieczce ninja. Powiedział że zabrali swoje miecze i gwiazdki, oraz dokładnie przedstawił tego czego się o nich dowiedział. O wyglądzie nie mógł powiedzieć wiele, bo ci cały czas mieli zakryte twarze - mężczyzna miał szare oczy, a kobieta czarne. Całą resztę przedstawił jednak ze szczegółami. Od zachowania i manier, przez to jak się wypowiadali o pracodawcach, skończywszy na kąsającej księżniczce i odzyskaniu artefaktów.
- Są ponad kilometr na wschód - powiedział Zevran, trzymając w dłoni uaktywniony lokalizator, z którego dało się usłyszeć cichy tętent końskich kopyt.
Tanyr powiedział, że kąsająca księżniczka skojarzyła mu się z wampirami, ale może to kobieta-wąż? A słysząc to, Tayra podjęła temat meduz, które jednak nie mieszały się w sprawy na kontynencie. Opcja księżniczki Druidii też nie pasowała, gdyż Król Roland nie miał córki. Ale to samo tyczyło się księżniczki wampira - z tego co wiedzieli nikt taki nie istniał, gdyż Pustkowia Mroku nikogo nie koronowały, a władzę tam sprawował Licz Arcul mor Ruzss.
Czarodziej uznał, że o artefaktach trzeba powiadomić kogoś "wyżej". Z tym że niekoniecznie tak późno w nocy, zwłaszcza, że ninja uciekli z miasta. Będzie to ewidentnie zadanie na jutro.
A gdy była mowa o tym, Zevran dał znać, że Paula nie była zainteresowana niebezpieczną misją, ale i bez niej miał ciekawych kandydatów do zwerbowania, z tym że sam nie chciał podejmować decyzji i zostawił to na jutro. Potencjalnie szlachcic z Piastpoli i może dwie wojowniczki z Wikinhigh. August był podejrzliwy jak zawsze wobec nowo zwerbowanych, ale cywilizowany. Tanyr uznał zaś, że im ich więcej tym lepiej, ale zaufanie miał umiarkowane. Tayra z kolei, spoglądając na znacząco Tanyra, pochwaliła rycerza za wstrzymanie się z decyzją, aby tę podjęli wspólnie. Sama była niezbyt przekonana co do koleżanek z Wikinhigh, ale usłyszawszy że chodzi o Lagerthę jar Lodbrok, nie posiadała się z radości - do momentu, gdy Zevran przypomniał jej że jest na to tylko skromna szansa.
Zevran miał za to pewne wieści od Shera, który wraz z Lisą prowadził śledztwo w Trzymizi. Khajiit potwierdził, że piraci i straż dali łupnia nekromancie oraz jego wampirzycom i sprzymierzeńcom. Dwie wampirzyce przetrwały pogrom i cytując Shera: "trafiły z Lochu do lochu". Jedna przez dłuższy czas nie będzie w stanie mówić, ale druga wygadała się, że "jej pan" przejął postać Doneda Razora aby dokonać tej ich transakcji - z owocami i maskami. Chodziło więc raczej o to drugie.
- Więc maski muszą być tymi artefaktami o których mówili ninja - zauważyła Tayra i w zasadzie wszystko się zgadzało. Jeśli taka była prawda, to następnym krokiem ninja będzie ich odzyskanie, ale to z kolei nie zgadzało się z opuszczeniem przez nich miasta, skoro maski są teraz w zamku, u Desmonda Quinna.

* * *

Następnego dnia, słoneczny poranek zwiastował wspaniałą pogodę. Cała drużyna zgromadziła się na wspólne śniadanie w sali głównej "Delavega", szykując się na kolejny dzień śledztwa.
- Może powinniśmy zadbać o możliwość wskrzeszenia? Tak na wszelki wypadek - zasugerował w pewnym momencie Zevran, coś o czym myślał od wczoraj.
Oczywiście nikt ze zgromadzonych nie miał zamiaru umierać, ale gdyby nie mieli szczęścia, byłoby miło powrócić do świata żywych. W końcu wykonywali ważne zadanie, a co ważniejsze pracowali dla bardzo ważnych osobistości.
- Potrafiłbyś kogoś wskrzesić? - Tayra spytała Augusta, między jednym kęsem jajecznicy a drugim.
- Nie, to mogą tylko wyżsi rangą kapłani - odparł krasnolud.
- Możemy zagadać do Desmonda, albo do tej kapłanki w świątyni Amiry - zasugerował Zevran.
- Znacie Louise? - zdziwił się August. - Ma zostać arcykapłanką, więc chyba może kogoś wskrzesić.
- Nie znamy - odpowiedziała Tayra.
- Widzieliśmy ją tylko przelotnie, wczoraj koło południa, jak zabrała przywiezione przez nas ciała poległych do świątyni - Zevran nakreślił osobę o której była mowa.
- Może wskrzesić. Paula mówiła, że wczoraj popołudniu kogoś wskrzeszała - przypomniał Zev...

Zanim jednak podjęto jakieś decyzje w tej sprawie, w winiarni zjawił się żołnierz z królewskiej straży. August go rozpoznał i z wzajemnością. Był to jeden ze strażników, którzy odprowadzali go do aresztu, wiedząc że nie jest prawdziwym zatrzymanym.
- Szanowni państwo, mam dla państwa wiadomość - powiedział, przekazując drużynie skromną notkę.
Zwój został szybko otworzony.
Maski zidentyfikowane. Zapraszam na zamek, do sali tronowej.
Desmond Quinn
 
Mekow jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06-05-2021, 09:52   #23
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Jak ma się takie zaproszenie, to nie wypada odmawiać - powiedział Tanyr. Dał dobry przykład, odstawiając kubek z winem i podnosząc się z miejsca. - Nie wypada dopuścić do tego, by na nas czekano. Novio, idziemy!
Pies najpierw uniósł łeb, potem wstał z podłogi.
Enola poszła w ślady maga uznając, że właśnie w tym momencie zaczynają się obiecane przez Tanyra przygody.
- Tak, ruszajmy, nie ma na co czekać. - Dołączył się August. Nie do końca wiedział, skąd wzięła się kobieta u boku Tanyra, ale miał nadzieję, że mężczyzna wie co robi. Kobieta mogła przecież być szpiegiem. Czekało go później uprzejme wypytywanie w strefie prawdy.

Nie tracąc czasu, cała drużyna udała się do królewskiego zamku. Winiarnia była nie dalej jak minutę marszu od zamku, więc sprawili się bardzo szybko. Do odpowiedniej komnaty prowadził ich strażnik, więc nie było najmniejszych problemów z odnalezieniem Desmonda.

Szybko zostali sami w pomieszczeniu i wymieniwszy powitalne uprzejmości, arcykapłan przeszedł od razu do najważniejszego - własności tajemniczych masek, które były kluczowe dla całej intrygi.


- Te maski są bardzo potężne. Połączenie sztuki nekromanckiej i Ingijskiej - zaczął z powagą Desmond. - Są gotowe do użycia, ale wymagają jeszcze ostatniego składnika - krwi wybranego celu. Pokrywszy jej wewnętrzną część krwią ofiary, założona maska łączy się z nosicielem i zmienia jego postać, który staje się dokładną kopią celu - arcykapłan dzielił się wynikami swoich badań.
Wyjaśniało to kwestię podwójnego Edmunda Hantrela, zgadzało się z tym co Sher usłyszał od wampirzycy, pasowało do treści listu jaki podszyty Razor napisał podszytemu Edmundowi, oraz tłumaczyło obecność nekromantki będącej ekspertem z dziedziny alchemii.
- Przemiana jest stała. Nie odwróci i nie wykryje jej żadne zaklęcie - dokończył arcykapłan. - Ktoś ma najwyraźniej zamiar wykorzystać zbliżające się wesele, aby podstawić swoich ludzi na miejsce najważniejszych osobistości - podzielił się swoją opinią.
- Czy można w jakiś sposób odróżnić oryginał od podróbki? - spytał Tanyr. - Znaczy od osoby noszącej maskę?
- Może śmierć, albo przesłuchanie w sferze prawdy? Krew niestety raczej nie będzie problemem, zwłaszcza, jeśli służący nigdy nie byli szkoleni w tym, by jej wszelkie pozostałości palić. Nie podoba mi się to. - Rzucił krasnoludzki kapłan.
- Zmieniając postać nosiciela maska łączy się z nim i całkowicie zanika, przez co nie można stwierdzić jej obecności - zaczął Desmond. - Można ich jednak odróżnić. Postać przybiera aktualną formę oryginału, uwzględniając wiek i blizny, ale ta przemiana bazuje na poziomie zadania życia - innymi słowy, duplikat wygląda tak jak oryginał z pominięciem sztucznych ingerencji: tatuaży, kolczyków i wypełnień w uzębieniu - arcykapłan odpowiedział na pytanie Tanyra.
- Śmierć niczego nie zmieni, gdyż przemiana materii pozostaje na stałe. Ale nie powiela ona doświadczeń i wiedzy, skoro więc umysł zostaje bez zmian to strefa prawdy jak najbardziej powinna działać - odpowiedział na pytanie Augusta.
- “Łączy się i zanika”, czyli każda maska jest jednorazowego użytku? - spytała Tayra.
- Zgadza się - potwierdził Desmond.
- Blizny powiela, a tatuaży już nie? - upewnił się Tanyr. -
Dziwne... No i chyba to zależy od chwili, gdy ta krew została pobrana, prawda?

- Faktycznie dziwne z tymi bliznami, no ale co poradzić. Ciężko będzie to wychwycić. Na dłuższą metę tatuaże nie pomogą, bo wystarczy zabójca ze znajomą twarzą, który potem założy twarz ofiary. Jedynie prewencja. - Rzucił z zastanowieniem August. - Tylko prewencja zadziała. A czy wiadomo jak długo takie maski powstają i jak ciężko je stworzyć? - Dopytał krasnolud, chociaż wiedział już, że niedostatecznie ciężko.
- Dzieje się tak zapewne dlatego, że blizna jest pozostałością po ranie, czyli organizm sam ją utworzył, podczas gdy tatuaż to ciało obce pod skórą - wyjaśnił Desmond. - Aż rozprostowałem wczoraj wieczorem nogi, aby to potwierdzić - dodał od razu.
- W jakim sensie? Jak potwierdzić? - wtrącił Zevran.
- Porównując w świątyni ciała prawdziwego Hantrela i duplikatu - odpowiedział arcykapłan.
- A odnośnie procesu tworzenia tych masek, to cóż... - zaczął Desmond i zastanowił się przez chwilę, spoglądając przy tym na omawiane artefakty. - Przepraszam za brak skromności, ale jestem mistrzem w dziedzinie tworzenia magicznych przedmiotów i do wczoraj nie sądziłem, że stworzenie takich masek jest możliwe - przyznał. - Trwała transmutacja, której nie da się odczynić, ani nawet wykryć... Mając gotowy wzór mogę postarać się zrobić taką maskę, ale nie będzie to kwestia dni, raczej wielu lat - odpowiedział na pytanie Augusta.
- To kto je zrobił? Sam Eureke? - spytała Tayra.
- Nie, to dzieło śmiertelnika. Kogoś, kto ma za sobą kilka dekad studiowania magii Ingijskiej i drugie tyle nekromanckiej. Niestety nie słyszałem o nikim takim - przyznał. - Ale nawet tej osobie musi to zająć wiele czasu i energii... Może około miesiąca - podsumował.
 
Kerm jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 07-05-2021, 08:31   #24
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
- Wampir, lisz, jeden z nie zniszczonych nekromantów, może Ingijski nekromanta, lub tamtejszy nieumarły. Hmm… - Zamyślił się krasnolud. -Dla nich to nie aż taki długi czas. Na weselu mogliby swobodnie podmienić wiele koronowanych głów jednocześnie. Przemiana działa tylko na podobną wielkość ciał, czy dowolną? Czy ktoś mógłby przejąć postać niemowlaka lub młodego dziecka? - Perspektywy coraz mniej mu się podobały. Dochodził do wniosku, że trzeba było by zażegnać obecny kryzys jak i pozbyć się źródła kłopotu.
- Mógłby. Rozmiar czy rasa nie mają znaczenia, maska pozwoli zamienić się zarówno w dziecko jak i w olbrzyma - odpowiedział Desmond.

- To bardzo potężne artefakty - przyznała Tayra. - Mamy informację, że zbiegli ninja będą je próbowali odzyskać. Przypuszczalnie dziś w nocy - powiedziała.
- Zapewne wolą narażać się tutaj, niż podpaść swoim mocodawcom - zasugerował Tanyr. - Czy dałoby się zrobić kopię takich masek? Albo zneutralizować ich magię? A potem pozwolić je ukraść?
- Czy możemy określić, dla kogo te maski są przygotowane?
- zadał kolejne pytanie.
- Jedną z ich cech jest to, że mogą być przeznaczone dla każdego. To właśnie ostatni składnik - dodanie krwii, decyduje o tym w kogo maska przemieni - odpowiedział Desmond.
- Nie jestem pewien co do neutralizacji tej magii, zapewne jest taka możliwość, ale nawet jeśli to wolę tego nie robić. Jako twórca, bardzo doceniam te unikalne dzieła i ich możliwości... Oczywiście mogę wykonać kopię, na tyle dobrą, że tylko sam ich twórca rozpozna różnicę - powiedział.
- Czyli pozwolimy im wykraść kopie i będziemy śledzić dalej? - spytał Zevran, chcąc uściślić plan, z którym się najwyraźniej zgadzał.
- Tylko trzeba by zadbać o to, by nikt zbytnio nie ucierpiał podczas tej kradzieży - dodał Tanyr.
- Wystarczy dodać do masek po kropli krwi kogoś zmarłego i będą bezużyteczne, lub kogoś, kto nie będzie miał znaczenia, albo skazanego przestępcy z listem gończym na stryczek. - Sposobów na rozwiązanie problemu z już istniejącymi maskami było sporo rozumował August. - Tak, najlepiej jeśli wykradną bezużyteczne kopie. Gdyby udało się jeszcze jakoś sprawić, że ktokolwiek użyje maski, będzie specjalnie oznaczony, ułatwiłoby to sprawę. - Ostatnie słowa krasnolud prawie wymruczał w brodę.
- Lepiej nie niszczyć tak wspaniałego dzieła. Wykonam kopie - powiedział Desmond.

- Ale niewiele osób wie, że te maski są tutaj. Jeśli ci ninja chcą je wykraść, to muszą mieć szpiega, tu na dworze królewskim - zauważyła Tayra.
- Trzeba dać znać Davidowi i... tej naszej pokojówce - zauważył Zevran.
- Klaudia - Tayra podsunęła mu odpowiednie imię, a ten pokiwał głową.
- Słusznie, każdy ma swoje zadania - zauważył Desmond. - A skoro o tym mowa, byłem tak zajęty maskami, że nie zdobyłem księżycowej różczki o której mówiłem wczoraj - zwrócił się do Tayry.
- Oh nic nie szkodzi, te buty są wspaniałe i z pewnością wystarczą. Nie wypróbowałam jeszcze tylko piórko-spadania - odpowiedziała czarodziejka.
- Warto doświadczyć wszystkiego - podpowiedział arcykapłan.

- To ja jeszcze przepraszam, skoro mowa o naszych magicznych przedmiotach, to pragnę o coś spytać - zaczął Zevran, wyciągając kamień lokalizujący.
- Dziś rano go używałem i coś do mnie dotarło - mówił Zevran, pokazując wszystkim powierzchnię kamienia lokalizującego z czterema magicznymi glifami.


- Widzieliśmy, że zaklęte były dwa miecze i dwa paski, a konkretniej klamry od pasków. August sam powiedział, że ninja zabrali ‘miecze i gwiazdy’, ale o żadnych paskach nie było mowy. I rzeczywiście, dziś rano okazało się, że glify klamer wskazują zupełnie inne lokacje - powiedział Zevran. - Co to za paski? Gdzie sierżant Moss je zaniósł? - spytał.
- Nie wiem. Księżna Margot poprosiła mnie abym je zaklął, a resztę zostawiłem innym - odpowiedział Desmond.
- Najwyraźniej nie zależało im na paskach - stwierdził Tanyr. - Prawdę mówiąc też nie sądziłem, że nie zbiorą pasów. Ale najważniejsze jest to, że miecze pokazują odpowiedni kierunek i pozwolą nam znaleźć tych ninja.
- Może, albo ktoś inny wziął te paski, pytanie kto i czy się przemieszczają. Drugą sprawą jest, czy wpłynie to na odczyt lokalizacji ninja? - Dopytał August
- Nie odniosłem wrażenia, żeby pasy i miecze stanowiły komplet. Wyglądało na to, że oprócz dwójki ninja było jeszcze dwoje innych podejrzanych - zauważył Desmond. - Lokalizator, ma na celu namierzyć i podsłuchać cztery przedmioty, niezależnie od tego gdzie się one znajdują wobec siebie nawzajem - odpowiedział na zadane pytanie.
- Zevran, jakie miałeś konkretnie odczyty i co usłyszałeś? - spytała Tayra.
- Miecze ponad tysiąc stóp na południowy wschód i tętent kopyt, jeden pasek około sześciuset stóp na północ i chrapanie, a drugi ponad tysiąc na południe i cisza - odpowiedział Piwny Rycerz.
- Dwie osoby uciekają, a dwie... - Tanyr przerwał. - Czy konie się zbliżają? - spytał.
-Na koniach uciekali ninja po wyjeździe z miasta jak zabrali miecze. - Dorzucił co wiedział August.
- Tego nie wiem, są poza zasięgiem - odpowiedział Zevran.
- Sześćset stóp to kilka minut spacerkiem. Pójdziemy i sprawdzimy - zauważyła Tayra.

- Sądzę, że Księżna Margot przemyślała dobór przedmiotów, aby pomogło to w śledztwie - zauważył Desmond. Zaraz potem jego spojrzenie padło na maski.
- Zdołam wykonać kopie przed wykładem, ale nie mogę tego odkładać - powiedział. - Panie August, przemówienie w świątyni Amiry, o siedemnastej. Jeśli pan zdoła, to zapraszam - zwrócił się do kolegi kapłana.
- Powinienem, jak tylko sprawdzimy klamry. - Kiwnął głową August.
- No to chodźmy sprawdzić, w czyim posiadaniu są te pasy. - Tanyr poparł Tayrę.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 08-05-2021, 22:16   #25
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Maski zmieniały jedną istotę w drugą, w dodatku bez względu na rasę czy rozmiar. Całkowicie, na stałe i nieomal nie do rozpoznania. Wesele w najwyższych kręgach społecznych z pewnością było okazją którą spiskowcy chcieli wykorzystać.
Tymczasem, w celu ich powstrzymania wprowadzano plan prewencyjny. Jednym z jego punktów było wykonanie kopii magicznych masek, które zgodnie z podejrzeniami miały zostać podprowadzone - ukradzione lub odzyskane, w zależności od punktu widzenia. Czekając na ten ruch ninja, dochodzenie prowadzone przez drużynę bohaterów skierowane było na śledzenie zaczarowanych pasków.

Po wyjściu z zamku, cała piątka ruszyła na północ. Pierwszy miał być pas z żelazną klamrą, gdyż znajdował się on bliżej. Odległość sześciuset stóp od winiarni Delavega nie zwiastowało długiego marszu, oraz oznaczało że cel znajdował się w obrębie miasta.
Szli przed siebie przez parę minut, a nad wszystkim czuwał Zevran, namierzając dokładnie cel przy użyciu magicznego kamienia lokalizującego.
- Dwieście stóp. Jakaś kobieta zamówiła jajecznicę z chlebem i wino - poinformował Piwny Rycerz, wskazując odpowiedni kierunek marszu.
Krótko potem w zasięgu wzroku znalazł się przybytek "U Monjardina". Piętrowy budynek, ładnie wykończony ze ścianami pobielanymi wapnem.
- To tam, czterdzieści stóp. Jakiś gwar w tle - powiedział Zevran.
- Wchodzimy tak otwarcie? - spytała Tayra.
- Zajrzyjmy najpierw przez okno - zasugerował rozsądnie Tanyr.
Wystarczyło podejść do okna, aby dostrzec posiadacza zaczarowanego pasa. Był to znajomo wyglądający człowiek.


Ten póki co ich nie zauważył, pochłonięty miską zupy.
- To Galdan - wyrwało się Zevranowi, który trzymając kamień z całą pewnością namierzył cel.
- Znacie go? - spytał August, dla którego namierzony mężczyzna był zupełnie obcą osobą.
- To były ochroniarz fałszywego Edmunda, który umył ręce od udziału w śledztwie - odpowiedział Zevran.
- Ciekawe - zauważyła Enola.
- Ja znam go lepiej - powiedziała Tayra, która spędziła z omawianą osobą znacznie więcej czasu, gdy razem stanowili ochronę kupca. - Mogę wejść i się go wypytać, chyba że wolimy go śledzić - dodała.


* * *


W następnej kolejności, drużyna udała się w kierunku drugiego paska, srebrnego. Idąc na południe miasta, już po paru minutach minęli zamek i szli dalej. Kamień lokalizacyjny wskazywał ponad tysiąc stóp, a trzymający go Zevran nie słyszał żadnych dźwięków.
Szli spokojnie uliczkami, mijając kolejne budynki. Domy mieszkalne, winiarnie, sklepy, stajnie i wiele innych przybytków. Często widywali fontanny i kolorowe kwietniki, a także rozwieszone wysoko w poprzek ulicy prania. Enola miała oczy dookoła głowy, z zaciekawieniem oglądając wszystko wokół. Idąc mijali po drodze niemałe ilości ludzi i nieludzi, ale nie zostali zaczepieni przez nikogo. Novio biegał radośnie obok, merdając ogonem, zatrzymując się wielokrotnie aby obwąchać to i owo.
Po około kwadransie, Zevran dał znać:
- Weszliśmy w zasięg, dziewięćset osiemdziesiąt stóp - oznajmił rycerz.
- A już myślałam, że prędzej dojdziemy do murów miasta - wtrąciła Tayra, co równie dobrze mogło mieć miejsce.
Szli dalej, ale teraz już ze świadomością, że niedługo dotrą do celu.
- W tym kierunku? Jaka odległość? - spytał w pewnym momencie August.
- Tak, niecałe osiemset stóp - odpowiedział Zevran, zerknąwszy na kamień.
- Tam jest Świątynia Amiry - poinformował stanowczo kapłan.
 
Mekow jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 23-06-2021, 18:13   #26
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- To Galdan - wyrwało się Zevranowi, który trzymając kamień z całą pewnością namierzył cel.
- Znacie go? - spytał August, dla którego namierzony mężczyzna był zupełnie obcą osobą.
- To były ochroniarz fałszywego Edmunda, który umył ręce od udziału w śledztwie - odpowiedział Zevran.
- Ciekawe - zauważyła Enola.
- Ja znam go lepiej - powiedziała Tayra, która spędziła z omawianą osobą znacznie więcej czasu, gdy razem stanowili ochronę kupca. - Mogę wejść i się go wypytać, chyba że wolimy go śledzić - dodała.
-Biorąc pod uwagę jak działają maski, nikt nie powinien śledzić nikogo sam. - Zadeklarował krasnolud.
- Spróbuj - powiedział Tanyr. - Ale tylko parę zdań. Jeśli jest z tamtymi w zmowie, cała sprawa może być niebezpieczna. Nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy sam nie jest nosicielem maski.
- Zagadaj o coś o czym tylko wy wiedzieliście - zasugerował Zevran.
- Spokojnie panowie, dam sobie radę - powiedziała z uśmiechem Tayra, przeglądając się w szybie i poprawiając włosy.
Zaraz potem odważnie weszła do środka.

- Możemy ich podsłuchać - zauważył Zevran, pokazując lokalizator. - A swoją drogą moglibyśmy ustalić jakieś hasła, między sobą i z księżną, na wypadek jakby się trafił sobowtór - zaproponował.
- Można, chociaż te da się wyciągnąć torturami lub narkotykami, przed zabiciem ofiary, ale tak, to rozsądne. Tak samo jak podsłichanie ich. - Odparł krasnolud.
- Kto ma najlepszy słuch? - spytał Tanyr. - Mogę odmienić czyjąś postać, by nie rzucała się w oczy.
- A ja sprawić, że zrozumie każdy język na jakiś czas, jeśli to pomoże - Dodał August.
- Gdyby trzeba było wkroczyć, to pewnie - Zevran poparł pomysł ze zmianą wyglądu. - Ale może to wystarczy - dodał, unosząc kamień.
Położony na symbolu żelaznej klamry mniejszy kamień, wskazywał na wnętrze przybytku i podawał odległość dwudziestu jeden stóp. Słychać też było odgłosy rozmów jakby w oddali, dopóki...
- Galdan! - usłyszeli głos Tayry.
- Witaj Tayra - przywitał się Galdan, zadowolonym głosem. - Miło cię widzieć. Jak tam zadanie? - zagadał.
- No wiesz, nie mogę o tym mówić - odparła kobieta.
- Racja racja. Przepraszam cię, że się nie zdecydowałem, ale to nie dla mnie, - powiedział - spiski, zombie i nekromanci - dodał znacznie ciszej. - Ja to mogę ochraniać kupców i ich karawany - zakończył.
- Najlepiej na bezpiecznych traktach lub w rezydencjach - dodała Tayra i oboje się zaśmiali.
Rozmawiali przez parę minut. Właściwie o niczym, ot zwykłe wspomnienia, o interesancie w kapeluszu z piórkiem, o jakiejś dziewczynie spadającej z parapetu podczas mycia okna. Trochę się przy tym śmiali, ale ważne było jednak to, że Tayra zarzucała jakiś temat, a jej rozmówca go rozwijał, wiedząc o czym była mowa. Potwierdzało to więc, że był to prawdziwy Galdan.
- Bochen chleba, cztery duże pomidory na łodydze i butelkę czerwonego półwytrawnego - zamówiła w pewnym momencie Tayra, najwidoczniej u jednego z pracowników.
- Takie zapasy, bo dziś opuszczamy miasto. A co u ciebie słychać? Co teraz robisz? - zagadała czarodziejka.
- Teraz nic, odpoczywam, ale coś na pewno się znajdzie - odparł Galdan, lekko bagatelizującym głosem.
- Mhmmm... A jak głowa? Wszystko dobrze? - dopytywała się.
- Tak tak, nic mnie nie boli. Klątwy też żadnej nie mam - powiedział Galdan i coś głucho huknęło.
- Klątwy? A skąd klątwa? - zagadała zaciekawiona Tayra.
- Ja nie wiem. Ten kapłan mermana coś niby wyczuł, ale nic nie było - odparł beztrosko.
- Wyczuł klątwę w twoim pasie? I co? - Tayra drążyła temat.
- No, oddałem mu go aby sprawdził, ale były ważniejsze sprawy więc trochę mu to zajęło. Dopiero później Moss mi go oddał i nie było żadnej klątwy - odparł wojownik. Oznaczało to, że pas wyciągnięto małym podstępem.
- Zawsze lepiej dmuchać na zimne - skwitowała Tayra.
Wtedy to odezwała się jakaś inna kobieta, przynosząc zamówione przez czarodziejkę zapasy. Tayra zapłaciła i oznajmiła że musi już iść. Pożegnali się więc i z rozmowy wynikało, że Galdan chyba chciał pocałować Tayrę, ale czarodziejka miała w tej kwestii inne zdanie.
Zaraz potem wyszła na zewnątrz, dołączając do reszty ekipy.

- To prawdziwy Galdan. Wygląda mi na to, że nasi go podejrzewali. Jak sądzicie? - powiedziała spoglądając na zgromadzonych.
- Wygląda na to, że jest czysty - odparł Tanyr. - Nie mamy tu nic do roboty.
- Może, przynajmniej się wydaje. - przytaknął August.
 
Kerm jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06-07-2021, 11:19   #27
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
- Coś mi się tu nie podoba i to bardzo. Na pewno przechwyciliście wszystkie maski? - Zapytał podejrzliwie krasnolud.
- Nie możemy być niczego pewni - powiedział Tanyr. - Przecież tych masek mogło być więcej. Wszak to nie była pierwsza partia masek, która pojawiła się w okolicy. Musimy wymyślić sposób na sprawdzanie wszystkich podejrzanych.
- Mocniejsze zaklęcia, typu strefa prawdy, lub jakieś hasła, wydarzenia z przeszłości, o których nikt inny nie mógłby wiedzieć a nikt nie pomyślałby, żeby zapytać. To będą musiały być podstawy. - Rzekł krasnolud zastanawiając, nad potencjalnymi konsekwencjami.
- Niestety nic nie słychać. Nie rozumiem, skoro pasek ma jakaś osoba - dodał Zevran.
- Musimy być gotowi na wszystko - podsumowała Tayra.
- Jakie to pasjonujące. Czyżby zło czaiło się w samej świątyni? - Enola nie wytrzymywała z emocji, cały czas ściskając Tanyra za rękę.

Wkrótce okazało się jednak, że określony na oko pomiar nie był idealny. Gdy dotarli pod Świątynię Amiry, lokalizator wskazywał że cel znajdował się jeszcze o dwadzieścia stóp dalej, ale fakt że znajdował się obok świątyni nie mógł być dziełem przypadku. Budynek obok był to dość duży i piętrowy dom wielomieszkaniowy.
- Nie, jeszcze nie, ale to kwestia czasu być może, trzeba się rozeznać w sytuacji w samej świątyni, zwykle wiedzą kto mieszka w okolicznych domach i nie tylko. Natomiast byłoby źle, gdyby ktoś się wdarł w wyższe szeregi. - Zmartwienie Augusta było autentyczne. Mogło się to skończyć schizmą lub rozbiciem całej wiary, zanim ktoś wyłapie sobowtóry.
- To twoje terytorium - zgodził się Zevran.
- Z pewnością pomogą, w tak ważnej sprawie - przyznała Enola.
Wszyscy weszli do świątyni.



Świątynia Amiry wyglądała dość typowo. Główna sala była duża i z wysokim stropem, zdominowana przez jasnoniebieski kolor, z licznymi zdobieniami pokrywającymi kolumny ściany i sufit, oraz dopełniającymi wystroju obrazami w stylizowanych na złoto ramach.
Dokładnie tak jak August zapamiętał z poprzedniego dnia. Oczywiście w pomieszczeniu nie brakowało zarówno wiernych jak i interesantów, jednak w tej chwili widać było, że typowe dla tego miejsca ciche rozmowy i modlitwy, ustąpiły miejsca sprawom organizacyjnym.
- Katering tutaj, na całą długość. Podobno szef Irvine jest w mieście, więc warto się postarać - jeden z kapłanów poinformował dwóch młodszych kolegów, a zaraz potem dostrzegł drużynę. Nie tracąc czasu podszedł bliżej.[/color]
- Witam państwa. Ja... Czy coś się stało? - zagadał do ekipy, spoglądając jednak głównie na Augusta - kolegę kapłana.
Tanyr nie zamierzał nic mówić, pozostawiając rozmowę w rękach Augusta.
Krasnolud chwilę się zastanawiał z której strony ugryźć sprawę i zdecydował się pójść wyżej w szeregach. - Tak, zawsze się coś dzieje, kiedy Młoty Amiry są w pobliżu. Obawiam się, że muszę porozmawiać z Louise, nie praw mi tu o cudach i niemożliwościach, to nasza domena. Po drugie, kto dokładnie mieszka w tamtym budynku? - August zbliżył się do kapłana, mówiąc tylko na tyle głośno, by ten go usłyszał, ale nikt więcej. Miał przeczucie, że znał jeden cel.
- O rany - wyrwało się klerykowi. - Tam? Parę rodzin. Sześć. Sam znam tylko uzdrowicielkę Halinę i jedną gospodynię, ale wiem jeszcze o rzeźniku, handlarzu i o woźnicy - mężczyzna mówił spokojnie, ale tylko do czasu. - Ja naprawdę wyszedłem tylko na dziesięć minut, nie moja wina, była sprawa z pająkami i... Nie musimy chyba mówić o tym Louise? - tłumaczył się.
- Nie mówić mi o czym? - spytała Louise, niespodziewanie dołączając do grona rozmawiających.



- Witam Państwa - powiedziała z uśmiechem, do wszystkich zgromadzonych i z uśmiechem witając ponownie Augusta.
- Szybkich tu macie posłańców, jak błyskawica. - Krasnolud puścił oko najwyższej kapłance. -O jakie pająki chodziło? - Młot Amiry skupił spojrzenie na kleryku na chwilę nim przeniósł spojrzenie ponownie na wkrótce najwyższą kapłankę. -Sprawdziłem te księgi, które wasza świątobliwość zleciła mi wczoraj. Wynikły khem, drobne komplikacje, do omówienia w kilkoro oczu i uszu, najlepiej zaufanych. - August prawie spąsowiał, kiedy używał słowa drobny odnośnie obecnych kłopotów. Ba! Nie wiedział jeszcze nawet, czy Louise nie została zastąpiona przez sobowtóra.
Na wzmiankę o książkach kobieta uśmiechnęła się delikatnie, ewidentnie pamiętając o czym mowa.
- Oczywiście, chodźmy do jednej z pracowni - odpowiedziała uprzejmie Louise, zachowując spokój.

Cała drużyna w towarzystwie przewodniczącej kapłanki i kleryka, udała się do jednego z mniejszych pokojów, sąsiadujących z salą główną. Było to laboratorium alchemiczne, w którym aktualnie nikt nie pracował.
- Ja wszystko wyjaśnię - zaczął kleryk, gdy zamknęli za sobą drzwi.
- Wczoraj po północy przyszedł do świątyni wystraszony człowiek, mówiąc o pająku wielkości ludzkiej głowy - mówił szczerze, choć wyglądał przy tym na zestresowanego. -Interwencja wydawała się konieczna, więc opuściłem świątynię... A rano okazało się, że w krypcie brakuje dwóch ciał - powiedział dość spięty.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi tego od razu? - spytała Lousie, patrząc na swojego podwładnego.
- Miałem nadzieję, że sam je odnajdę i moje niedopatrzenie pozostanie niewykryte - odpowiedział.
- Już dobrze - odpowiedziała Louise i kleryk odetchnął z ulgą. - Zombie które przywieźliście były zneutralizowane. Same by nie wyszły - zwróciła się do zgromadzonych i zamyśliła się przez chwilę, z pewnością analizując pewne możliwe scenariusze.
- Czy rozpoznałbyś tego człowieka?. - spytał Tanyr. - Musiał być w zmowie z porywaczami ciał. Pająka, oczywiście, nie zobaczyłeś? - upewnił się.
- Człowieka i ciała. Mogą być o wiele ważniejsze niż wam się wydaje. - Dodał August kręcąc głową, podszywanie się pod świeżo zmarłych było aż nazbyt proste.
- To był Roberto, mieszka niedaleko. Ale pająka widziałem, największego w życiu - powiedział kapłan, pokazując dłońmi jakby kulę o średnicy ponad jednej stopy. - Mocą Amiry pokonałem kreaturę, ale musiała być ona magiczna, bo zniknęła nie zostawiając żadnego ciała - powiedział.
- Jak najbardziej wierzymy - zapewnił Zevran, spoglądając na resztę drużyny. Wielki pająk który pokonany znika bez śladu, brzmiał bardzo znajomo. Z tak niespotykanym zjawiskiem mieli do czynienia wczoraj.
Tanyr uśmiechnął się krzywo. Było rzeczą jasną, że mieli do czynienia z magiem, a kleryk po prostu dał się nabrać. Podobnie jak i ów Roberto.
- Rozumiem, natomiast czy byłbyś w stanie rozpoznać te zaginione ciała? Wiadomo do kogo należały? - Tylko tyle jeszcze potrzebował od kleryka, zanim rozmówi się z Louise.
- Tak, brakowało ciał bliźniaków - odpowiedział kleryk, - Starszych mężczyzn, normalnego i zzombiełego - dodał, widząc zagubienie Tayry.
Kleryk ewidentnie nie był wtajemniczony w sprawę z sobowtórami.
- Już dobrze Klaus, interwencja była konieczna. Ale na przyszłość mów o sytuacji, aby można jej było wspólnie zaradzić - Louise zwróciła się do kleryka. Jego obecność nie pozwalała jednak rozmawiać otwarcie i kapłanka zdawała sobie z tego sprawę.
- Zastąp mnie w organizowaniu przygotowań do przemówienia, ja i państwo zajmiemy się tą kwestią - powiedziała, wskazując kapłanowi wyjście z pomieszczenia.
- Oczywiście, dziękuję - odpowiedział uprzejmie kapłan. - Pająka widziałem pod ławkami i stolikami, na drugim krańcu placu - dodał jeszcze spokojnie, zanim wyszedł.

- Ciała zwykle nie znikają z krypty - zapewniła Louise, gdy zostali już sami.
- Domyślam się. Pamiętasz jak poznałem wujka księżnej? - Zapytał, August, mając nadzieję, że kapłanka wspomni o detalu lub dwóch z nieszczęsnego polowania okraszonego nieumarłymi. Wątpił by ktoś podmienił już kapłankę, ale wolał ostrzegać prawdziwą znajomą, a nie potencjalnego emisariusza nekromantów, lub kogokolwiek, kto stał za spiskiem.
- Oczywiście, książe Pier II, podczas polowania zapędził się zbyt głęboko w las, gdzie nadal byli nieumarli - odparła spokojnie Louise. - Chcesz powiedzieć, że mogą wrócić tego typu sytuacje? Że będą w Dolinie miejsca opanowane przez zło? - dodała, teraz już z niepokojem.
- Albo gorzej. Na chwilę obecną, mogę ci powiedzieć tylko tyle, że musisz się strzec idealnych sobowtórów osób, które znasz. Licz się z potencjalnym zamachem na ciebie oraz innych głównych kapłanów obrządków lub koronowanych głów. Oraz podmianą na sobowtóra identycznego we wszystkim, poza wspomnieniami. - Krasnolud zamilkł na chwilę, by zebrać myśli i przygładzić brodę. - Mamy podejrzenie, że jeden ze spiskowców przebywa obecnie w domu tuż przy świątyni. Ciała zniknęły nie bez powodu. Więc jeśli wyda ci się, że zobaczysz znajomą twarz, nie tam gdzie trzeba, lub w dwóch różnych miejscach na raz, to najprawdopodobniej nie będzie przypadek. Zaklęcia wieszczące może by pomogły, ale nie wiem. - August wzruszył ramionami. - Jestem tylko prostym kapłanem, od zbyt dawna skupiającym się na jednym zadaniu. - Jedyne, czego mógł oczekiwać od kapłanki, to ostrożność. Oraz wsparcie w przypadku konieczności przeczesywania okolicznych budynków. - Chciałbyś coś dodać Tanyrze? - Zagadnął kapłan.
- Szczerze mówiąc nie bardzo wiem, jakiej dobrej rady można by udzielić - odpowiedział zapytany. - Unikaj sytuacji sam na sam nawet z najlepiej znaną ci osobą. A od czasu do czasu powspominaj ze znajomymi stare, dobre czasy. A nuż się okaże, że któryś ma dziwne zaniki pamięci.
- Widzę, że sytuacja jest poważna. Ale mimo to nie powinniśmy tracić zaufania do najbliższych, choć oczywiście warto być szczególnie ostrożnym - odpowiedziała kapłanka. - Dziękuję za ostrzeżenia. Będę uważać zarówno na siebie jak i na innych - dodała z lekkim uśmiechem.
- Możesz do nas dołączyć? - spytał Zevran. - Tymczasowo, aby sprawdzić ten budynek obok - wyjaśnił od razu, pamiętając, że mogą werbować pomoc.
- Albo udziel nam Pani błogosławieństwa - dodała Tayra.
- Oh, mogę zrobić jedno i drugie - zaproponowała, zerkając po zgromadzonych.
- Będziemy bardzo wdzięczni - powiedział Tanyr.
- W takim razie bierzmy się za to i ruszajmy, ten dom trzeba sprawdzić. Cała ta układanka mi nie pasuje, jakbym patrzył na nią pod złym kątem przez brudne szkło. - Rzucił August prawdopodobnie powtarzając się.
- Czasami dojście do prawdy wymaga czasu - uspokoiła go kapłanka z delikatnym uśmiechem.
Nie tracąc czasu zabrała się za obdarowanie drużyny błogosławieństwem Amiry. W zależności od boga zsyłającego szczęście, rytuał jego nadania wyglądał nieco inaczej. Sporo zależało od samego kapłana, ale były pewne ustalone normy religijne. Kapłanki Anieli zawsze przy tym całowały, kapłani Mermana zaś polewali wodą... Louise nakładała błogosławieństwo Amiry - bogini magii i wiedzy, i miała swój własny styl.
- Auguście - zaczęła, delikatnie kładąc dłonie na ramionach krasnoluda, - niechaj Amira obdarzy cię mądrością, gdy będziesz jej najbardziej potrzebować - dokończyła z lekkim uśmiechem, a jej dłonie zabłysnęły delikatnym jasnoniebieskim światłem, które ogarnęło jego głowę. Zanim ten zdążył się przygotować, otrzymał dwa skromne pocałunki, po jednym na każdy policzek, które przypieczętowały nadanie mu błogosławieństwa... Od razu poczuł się lepiej, mając świadomość, że jego bogini Amira nad nim czuwa.
Zaraz potem przyszła kolej na każdego z drużyny. Louise powtarzała te same gesty i słowa, z tym samym blaskiem Amiry i pocałunkami. Każdy odczuwał moc otrzymanego błogosławieństwa... Całość zajęła zaledwie parę minut.

W powiększonym składzie, cała ekipa opuściła świątynię i udała się do budynku obok. Pieczę nad wszystkim miał Zevran, który przy pomocy lokalizatora namierzał cel. Jednak w pewnym momencie zauważył, że coś było nie tak.
- Gubi kierunek - powiedział, gdy zatrzymali się w korytarzu domu wielomieszkaniowego.
- Pokaż! - rzuciła Tayra.
- Dwanaście stóp, ale w tym punkcie co krok zmienia kierunek - wyjaśnił Zevran, pokazując kamień.
- Dziwne - Tayra nie zdała testu na inta.
- Myśl trójwymiarowo - zauważył Tanyr, który zdał test na inta.
Zevran przechylił kamień, a wskazywany kierunek padł na dół.
- Piwnica - podsumował Piwny Rycerz.

Novio jako pierwszy stanął przy drzwiach prowadzących do piwnicy, ale nie mógł tam wejść.
-Zamknięte, czy czymś chronione? - Zapytał August cicho, nie będąc pewien powodu przestoju.
Drzwi były zamknięte na umieszczoną wysoko zasuwkę. Z pewnością umieszczono ją tam aby była poza zasięgiem dzieci, ale Novio też nie mógł dać jej rady. Nawet krasnoludowi byłoby ciężko dosięgnąć, ale Tayra nie miała problemu i szybko otworzyła przejście.
Gdy tylko August nacisnął na klamkę i otworzył drzwi na oścież, dało się odczuć dochodzący z piwnicy wyraźny zapach śmierci; odór zgnilizny zmieszany z zapachami krwii i morkej cmentarnej skały.
Nie tracąc czasu ruszyli schodami na dół. Krasnolud szedł pierwszy, z młotem gotowym do działania. Tanyr i dość niespokojny Novio w drugiej linii. Za nimi Louise i Enola, a na tyłach Zevran i Tayra.
- Dwadzieścia stóp, na wprost - wyszeptał Piwny Rycerz.
Szli dalej, schodami do piwnicy, starając się ignorować narastający z każdym krokiem smród... Nagle! W piwnicznej ciemności dało się dostrzec wyraźny kształt postaci.



August zareagował jako pierwszy i nie przebierał w środkach. W mgnieniu oka Młot Amiry ruszył w kierunku czaszki szkieletu... Jednak zamiast gruchotu łamanych kości, dało się słyszeć tylko świst mknącej w powietrzu broni, a iluzja jaką był szkielet zniknęła.
Krasnolud zaklął z cicha, po opowieści z pająkami, mógł się spodziewać jakiejś iluzji. Dobrze, że nie stracił równowagi, mimo solidnego zamachu.
- Ktoś lubi się bawić... - mruknął Tanyr, rozpraszając zaklęcie, którym chciał poczęstować potencjalnego przeciwnika.

Szybko dotarli do głównego pomieszczenia piwnicy i od razu wyjaśniło się skąd bierze się odór śmierci. Na środku znajdowały się zwłoki dwóch mężczyzn, oba starannie rozkrojone, jak po przeprowadzeniu sekcji. Były one nieomal identyczne, z tym że jedne przedstawiały o wiele bardziej zaawansowany stan rozkładu. August nie miał pewności, ale reszta drużyny wiedziała, że znalazły się zagubione ciała - Edmunda i jego sobowtóra...
Tylko, że to nie one ich tu przywiodły!
- Siedem, sześć - odczytywał szeptem Zevran.
- Niemożliwe, to w tym pokoju - wyszeptała stojąca obok niego Tayra.
- To odczytuje prawidłowo, zobacz - odparł Zevran i pokazał kobiecie kamień lokalizujący, z którego w tym czasie dochodziło ciche echo ich własnej rozmowy.
- Mamy pasek - powiedział Tanyr, wskazują wiszący na oparciu fotela przedmiot. - Brak tylko tego, co go tu przyniósł.
Z kamienia lokalizującego odezwało się echo słów czarodzieja, więc Zevran odłączył nasłuch i namierzanie.
-Ktoś mógł rzucić na niego takie samo zaklęcie. Najlepiej będzie go oznaczyć i zamknąć gdzieś. Natomiast mogę rozproszyć magię w tym miejscu, zobaczymy co tu się naprawdę skrywa. Ostatnio spotykacie dużo iluzji. Dajcie znać, jak będziecie gotowi. - Powiedział powoli August.
- To było bardzo specyficzne zaklęcie, a to chyba ten sam pasek który zabrał sierżant - zauważyła Tayra.
- Tak czy inaczej, jeśli August chce odczynić magię to na wszelki wypadek lepiej zabrać stąd nasze magiczne przedmioty - powiedział Zevran, który ekspertem od magii jednak nie był. Z tymi słowami zabrał pasek i ruszył w stronę wyjścia z piwnicy. Tayra też nie chciała przebywać w pomieszczeniu z parą rozkładających się zwłok i także wykorzystała sposobność, aby wrócić na zewnątrz.
- Ten zapach jest okropny - Enola stwierdziła z niezadowoleniem, choć o dziwo sama obecność zwłok zdawała się jej nie przeszkadzać.
August nie lubił zwłok, ale wolał je od nieumarłych. Zabrał się więc do rzucenia rozproszenia magii, możliwe, że kryły się tu jeszcze jakieś inne iluzje lub niespodzianki.
Oczy obecnych w piwnicy osób przyzwyczaiły się już do panującego tam półmroku, a ich uwaga - skupiona dotychczas na stole z rozkrojonymi zwłokami - ogarniała już całe pomieszczenie. Pod bocznymi ścianami stały tam rozległe na całą długość pokoju stare szafy, zaś przy tej na przeciwko wejścia stał pokaźny stojak na wino - obecnie jednak pusty. Oprócz tego była tam też taczka z łopatą i dwiema miotłami, koło od wozu i duża tarcza strzelnicza z drewna i siana.
Drużyna uważała na wszystko, aby wayłapać każdą zmianę w polu widzenia, w momencie gdy August rzucił zaklęcie rozproszenia magii.
Zaklęcie raczej podziałało, aczkolwiek w piwnicy nic się nie zmieniło. Oznaczało to, że nie było tam żadnych zaklęć do rozproszenia i spotkany wcześniej szkielet był jedyną iluzją.
- Amiro daj mi cierpliwość. Chyba nie ma co tu więcej szukać. Ktoś koniecznie chciał zrobić sekcję tym zwłokom. Nie wiem tylko, czy to jedyne o co chodziło porywaczowi ciał, czy nie. - Sapnął zniechęcony krasnolud. Trzeba się było zbierać do wyjścia. Czas uciekał, a oni ganiali za swoim własnym ogonem.
“ Nie jesteście jedynymi, którzy prowadzą dochodzenie i szukają odpowiedzi. Cierpliwości mój Auguście. Pytania, badania i cierpliwość to droga do wiedzy. “ Bogini Amira(!) we własnej osobie(!), odpowiedziała kapłanowi w jego umyśle...

- O, to ciekawe - mruknęła Louise, nachylając się do Enoly. Zanim jednak blondynka w różowej sukni zdołała zapytać o co chodzi, kapłanka się zreflektowała. - A, to tylko muszka. Usiadła na tobie - zbagatelizowała, prostując się.
- Yyy, może faktycznie nie powinniśmy tu tak stać - zasugerowała Enola.
- Słusznie. Ale ciała wypada dyskretnie przenieść do krypty. Panowie, pomożecie mi? - powiedziała Louise, spoglądając po zgromadzonych.
- Oczywiście - odpowiedział Tanyr, rozglądając się po pomieszczeniu. - Załadujemy je na taczkę, czy wymontujemy drzwi z jednej z szaf? - spytał.
- Przepraszam, temu staremu krasnoludowi czasem brakuje cierpliwości. - Powiedział cicho, acz pokornie August. -Taczka będzie najwygodniejsza. I najmniej wzbudzająca podejrzenia, zarzuci się słomę albo cały manekin na wierzch. - August spojrzał na Louise, starając się zorientować, czy ta słyszała reprymendę z góry. Natomiast nie było sensu nad tym się aż tak zastanawiać, tylko zapakować ciała na taczkę, czym też się zajął. Po zwróceniu ciał do krypty był czas na cierpliwość i dalsze dociekanie.
Zachowanie Louise nie wskazywało na to, aby uzyskała osobisty przekaz od bogini, więc to musiało być skierowane wyłącznie do Augusta.

Nie tracąc czasu, oba ciała zapakowano na taczkę. Trzeba było działać przy tym bardzo ostrożnie, gdyż zostały mocno rozkrojone i każde z nich ledwo trzymało się w całości. Z braku tkaniny na wierz położono słomianą tarczę, aby nie wzbudzać paniki i zgorszenia u ludzi na ulicy.
Zaklęcie lewitacji rzucone przez kapłankę było bardzo pomocne podczas transportu taczki po schodach i obeszło się bez komplikacji.

 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 22-08-2021, 17:03   #28
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Zgarnąwszy po drodze Tayrę i Zevrana, ekipa udała się z powrotem do świątyni. Pewna młoda para zatrzymała ich przez chwilę, mając sprawę do kapłanki, ale Louise dyplomatycznie umówiła ich za kwadrans, nie chcąc zatrzymywać się między ludźmi z taczką wiozącą zwłoki.
Dość szybko prawdziwy i fałszywy Edmund trafili do krypty, gdzie w chłodzie, mimo obecności kilku innych zwłok ani trochę nie pachniało tak źle jak w tamtej piwnicy. Dokładnie licząc, było tam siedem okrytych czarny tkaniną i czekających na pogrzeb zwłok. I dołączyły do nich dwa kolejne...
- Dziękuję za pomoc. Dobrze, że mamy wszystkie ciała - powiedziała uprzejmie Louise...
Tanyr pamiętał jednak jak walczyli w rezydencji Edmunda i jak po tamtej walce pakowali ciała na wóz. Było tam ciało fałszywego Edmunda, nekromantki w czarnej sukience, rycerza z blizną na twarzy, jednego ninja i sześcioro zombie, z czego jednym był prawdziwy Edmund. Jednego ciała więc nadal brakowało!!
-Na pewno są już wszystkie ciała? Nie chciałbym, żeby się okazało, że jakiś ożywieniec się między nimi krył, albo ktoś pożyczył sobie twarz denata. - Rzucił August.
- Jednego brakuje - stwierdził Tanyr. - Oprócz tych dwóch, powinno być osiem.
Podszedł do pierwszego z brzegu ciała i odsunął nieco czarną tkaninę by sprawdzić, czyje ciało tu leży. Był to rycerz z blizną z którym głównie walczył Sher.
- Hmm, ciekawe, sporo znikających trupów ostatnio. -Rzucił August szarpiąc się za brodę.
Louise i Zevran, zupełnie od siebie niezależnie, szybko przeliczyli ciała.
- Dziewięć z tymi dwoma. Dziewięć, zgadza się - odpowiedziała w międzyczasie kapłanka. - Chyba nie liczycie Hellen? - spytała od razu.
- Jakiej Hellen? - spytała z kolei Tayra.
- Hellen mor Night, którą wskrzesiłam wczoraj - odpowiedziała beztrosko Louise.
Raczej wszyscy zgromadzeni w krypcie wiedzieli, że “mor” jest tytułem szlacheckim na Pustkowiach Mroku - tytułem szlacheckim u nekromantów.

- Czyli mamy spisek nekromantów, oparty na magii ichniej oraz jakiejś obcej. Zamieszaną szlachciankę z nekromantów wskrzeszamy. Ech… no dobrze. Czy ktokolwiek ją śledził, albo czy wiemy, gdzie się znajduje, lub czy to naprawdę ona? - Zapytał krasnolud, łapiąc się pod boki i zastanawiając się, co zrobić z tym fantem. Wiedział tylko z opowieści jak Hellen była zamieszana w całą sprawę.
- No to mamy nauczkę... Każdego wroga należy pozbawiać głowy i od razu zamieniać w popiół - powiedział Tanyr. - Omal nas nie pozabijała... A to pech, że znowu żyje.
- Ojej, aż tak zła? - wyrwało się Enoli i z lekkim niepokojem spojrzała na czarodzieja.
- Można? - spytał krótko Zevran, z wyraźną chęcią sprawdzenia które zwłoki pozostały w krypcie, aby odpowiedzieć na przynajmniej jedno z pytań Augusta.
- Proszę - odpowiedziała szybko Louise, lekko zmieszana reakcją zebranych osób. - Sądziłam, że ona była z wami. Poległa, ale walcząc po naszej stronie - dodała od razu, co brzmiało naprawdę szczerze. Brak owej Hellen w szeregach zapewne nie budził podejrzeń kapłanki, skoro z uwagi na podział na trzy grupy, skład w Matador był niepełny.
- Raczej nikt jej nie śledzi, ale to ona była w tamtej piwnicy. Teraz poznaję, że to jej pasek - powiedziała Tayra, pokazując pasek z naniesionym na niego zaklęciem śledzenia i podsłuchiwania.
- Są wszyscy poza nekromantką - potwierdził ostatecznie Zevran, po sprawdzeniu zwłok. - Ale z tego co wiem, wskrzeszenie to nie taka prosta sprawa. Potrzeba wstawiennictwa kogoś z żywych i dużej sumy pieniędzy. Chyba nie wskrzeszono jej bez tego? - zauważył, spoglądając na kapłankę.
- Oczywiście, dostałam list z prośbą i odpowiednią kwotę w złocie - odpowiedziała Louise.
- Od kogo? - spytała od razu Tayra.
- Anonimowo - odparła szczerze kapłanka.
- Szlag by to... - Tanyr skrzywił się. - Czy masz jeszcze ten list?
- Znamy przynajmniej jedną twarz w takim razie. - Rzucił August starając się rozmasować kark.
- I wiemy co potrafi - dodała Tayra.
- Oczywiście mam list, w dokumentacji, w gabinecie - odpowiedziała śmiało Louise. - Przyniosę od razu - dodała zaraz potem i ruszyła do wyjścia z krypty.

- No to się porobiło. Ale przynajmniej wiemy skąd wielki pająk i ta iluzja szkieletu - powiedział Zevran, gdy byli już we własnym gronie.
- Właśnie o tym mówiliśmy - powiedziała Tayra, mając na myśli siebie i Piwnego Rycerza, - że gdyby mieszkaniec zszedł do piwnicy, to wystraszony zaraz by przybiegł tu do świątyni i znaleźliby ciała bez nas - czarodziejka podzieliła się wnioskami do jakich doszli.
- Ale to nie wyjaśnia dlaczego pozbyła się paska - dodał Zevran.
-Nie ubrała się przypadkiem w coś podobnego do jednego z trupów po zmianie twarzy maską? Lub dowiedziała się, że dzięki niemu jest śledzona w jakiś sposób. Ktoś na pewno wiedział o jej śmierci i tym, że jej ciało trafiło do świątyni. Wystarczająco zasobny dodajmy. - August wziął końcówkę jednego z warkoczyków między zęby i podgryzał ją w zamyśleniu.
- Może dowiemy się czegoś o nadawcy listu - powiedział Tanyr. - Może jakieś zaklęcia pozwolą nam go zidentyfikować.
- Zaklęcia grafologiczne, pozwalające zidentyfikować autora - powiedziała w zamyśleniu Tayra, bardziej jednak do siebie samej niż do kogoś innego.
- To zostawimy wam, znawcom magii - zaczął Zevran. - August ma zupełną rację. Naprawdę mało kto wiedział o śmierci tej kobiety i lokalizacji ciała, a jeszcze mniej o pasku. Powinniśmy pójść też tym tropem - Piwny Rycerz ochoczo poparł kapłana. - Myślę, że warto zacząć od odwiedzin u naszej pokojówki i golema - zaproponował.
- Też, ale poczekajmy na list, może się nie rozpłynął w powietrzu. - Rzucił August. Plotki i wycieki informacji były nieuchronne, ale zawsze lepiej było wiedzieć komu jakie informacje filtrować.
Tanyr nie znał się na zaklęciach grafologicznych, ale był przekonany, że dzięki nim zdołają zidentyfikować nadawcę listu.
- Sprawdzimy list, a potem odwiedzimy parę osób - poparł Augusta.
- List! No właśnie! - Zaczęła z entuzjazmem Tayra, ale przerwała w pół zdania.

Zanim dokończyła wypowiedź rozległ się odgłos otwieranych drzwi i Louise weszła do krypty. Od razu podeszła do czarodzieja, aby wręczyć mu omawiany list i pustą sakiewkę z zielonej tkaniny.
- Proszę, list i koperta w której przyszedł, oraz sakiewka. Czy mogę w czymś jeszcze pomóc? - spytała kapłanka.
- Powiedziałaś anonimowo, ale ktoś go przyniósł i odebrał - zauważył Zevran.
- Był w naszej skrzynce na pocztę - wyjaśniła Louise.
Tanyr szybko zauważył, że koperta nie posiada żadnej pieczęci ani stempla poczty, co oznaczało, że ktoś osobiście przyniósł go do świątyni.
- Jak często zdarza się, by takie dotacje i prośby były anonimowe? - Zapytał zaciekawiony August.
- Bardzo rzadko. Nie spotkałam się z takim przypadkiem. Samo wskrzeszanie zdarza się najwyżej raz w miesiącu, więc tak anonimowo to wręcz ewenement - odpowiedziała kapłanka. - Ale dotacja za taką usługę jest normą - dodała od razu.
- No cóż. Dobrze, dziękujemy pani - powiedziała Tayra i po chwili wiadomo było, że kapłanka mogła ich zostawić i wrócić do swoich obowiązków.

Po jej wyjściu, Tanyr otworzył kopertę i rozwinął list, zapoznając się z jego treścią.
Do najwyższej kapłanki Świątyni Amiry w Matador.
Szanowna Louise, piszę do Ciebie z prośbą o wskrzeszenie panny Hellen mor Night, której ciało dotarło dziś do świątyni. Parę godzin wcześniej miał miejsce nieudany zamach na jedną z koronowanych głów i Hellen nieszczęśliwie padła w walce. Jej przedwczesna śmierć jest tragedią, którą trzeba naprawić. Dodatkowo, zagrożenie nie zostało zażegnane, a Hellen bardzo nam pomoże w śledztwie w tej sprawie.
Załączam odpowiednią kwotę.
Z wyrazami szacunku, wyznawca Amiry.
- To teraz trzeba tylko znaleźć kogoś, kto potrafiłby wyśledzić autora listu i właściciela sakiewki - powiedział mag. - Nigdy nie zajmowałem się tego typu zaklęciami.
- Sądzę, że mamy takie możliwości na zamku. Chyba że wolisz gildię magów? - powiedział Zevran, spoglądając na czarodzieja.
- Lepiej na zamku. I tak powinniśmy tam pójść, ostrzec Księżną i wypytać o przeciek informacji - powiedziała Tayra. - A co do listu. Uświadomiłam sobie, że w tamtym liście do fałszywego Edmunda była mowa o ekspercie z alchemii. Sądzę, że dwoje ninja i ta Hellen byli specjalnie wyznaczeni aby przejąć rolę Księżnej, Volume i Eryka - podzieliła się przemyśleniami.
-Może, albo ktoś chce, żebyśmy tak myśleli, ale powinna wiedzieć, co się dzieje. W końcu czegoś się przynajmniej dowiedzieliśmy. Za to list,... Został napisany tak, żeby nie było mowy o tym, po czyjej stronie padła Hellen i jakie zagrożenie jeszcze nie minęło. Zamachu, czy tego, że się nie powiedzie. Chyba pora ruszać. - Krasnolud wypluł z siebie myśli niczym katarynka.
- Im szybciej tam będziemy, tym lepiej - stwierdził Tanyr, ruszając w stronę drzwi.

Drużyna opuściła świątynię i ruszyła w stronę zamku. Zevran jednak dość szybko przypomniał, że był umówiony w swojej karczmie i ma dużą szansą na zwerbowanie dodatkowych osób. Kwestia była jasna, więc po ustaleniu gdzie się spotkają mężczyzna odłączył się od ekipy. Cała reszta, zgodnie z postanowieniami, udała się na zamek.
 
Mekow jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 26-08-2021, 18:12   #29
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Na zamku

Dzięki odpowiedniemu dokumentowi wydanemu przez najwyższą władzę, dotarcie na zamek królewski nie było żadnym problemem. Enola była bardzo podekscytowana, że dane jej będzie spotkać kogoś tak dostojnego i gdy szli korytarzami wielokrotnie poprawiała fryzurę.

Tanyr, August, Tayra, Enola i Novio, zostali czym prędzej odprowadzeni pod odpowiednią salę. Księżna Margot nie była sama; jak zwykle towarzyszyli jej Volume i Eryk, a oprócz tego David stał pod jedną ze ścian udając posąg. Było tam też dwóch mężczyzn, z którymi Księżna miała akurat spotkanie, ale na wiadomość o odwiedzinach drużyny, postanowiła je zakończyć.
- Dobrze panowie, zobaczymy się pojutrze na próbie - powiedziała z uśmiechem.
- Dziękujemy Wasza Wysokość - odpowiedział jeden z mężczyzn i obaj, po grzecznościowym ukłonie, skierowali się w stronę wyjścia.
Zaraz potem, drużyna została sama z Jej Wysokością i znanymi osobami towarzyszącymi.
- Witajcie. Ale pani chyba nie znam - zaczęła Księżna Margot, spoglądając na kobietę w różowej sukni.
- Enola Rosann, to zaszczyt Panią poznać, Wasza Wysokość - odpowiedziała Enola, kłaniając się z kucnięciem w typowo damski sposób.
- Taaaaak. Tak z bardziej istotnych informacji, to ktoś przekazał informacje, gdzie zabrano ciało Helen i musimy się dowiedzieć, kto przysłał ten list. - August wyciągnął zapisek, który mógł doprowadzić do tragedii. Nie bardzo wiedział jak skomentować blamaż świątyni, więc tylko poczekał na reakcję.
Jej Wysokość odebrała list i spojrzała na niego przez krótką chwilę.
- Nie potrafimy ocenić, czy Helen jeszcze pojawi się w okolicy, ale dobrze by było ostrzec wszystkich - dodał Tanyr.
- Naprawdę, nie ma powodów do obaw - uspokajała Księżna wyjątkowo kojącym tonem i obdarzyła zgromadzonych delikatnym uśmiechem. - Amira nie pozwoliłaby na wskrzeszenie kogoś nikczemnego - dodała spokojnie.
Nie tracąc czasu przekazała otrzymany list stojącej obok niej Volume.
- Porównamy charakter pisma z najważniejszymi osobami na zamku. Zajmij się tym Vovi - poleciła, skinąwszy przy tym głową swojej przyjaciółce. - Jeśli to nic nie da, poprosimy nadwornego czarodzieja o identyfikację autora - dodała od razu.
- Tak Wasza Wysokość - odpowiedziała posłusznie kobieta, przyglądając się listowi.
- A co z tymi ninja? - spytał dość stanowczo Eryk.
- Tutaj zgodnie z planem - odpowiedziała Tayra. - Ale uciekli bez pomocy nekromantki, która wtedy była już wśród żywych - dodała od razu, gdyż wydało się dziwne, że Hellen wiedziała o swoim pasku, ale nie o kumplach zamkniętych w celi. Spojrzała przy tym na Augusta, który mówiąc o ucieczce nic nie wspominał o udziale, czy choćby obecności jakichś nieprzewidzianych osób.
- Tym bardziej njepokojące… kto wprowadził ją w błąd, jeśli dostała odpust na samej górze. Hmm. Hmmm.. Hm. Przy dwójce uciekinierów nie było nikogo, wzięli tylko dwa konie, natomiast bali się swojej zleceniodawczyni, to pewne. I mieli coś do odzyskania, trzeba będzie za nimi ruszyć wcześniej, niż planowaliśmy chyba. Hmm. - Pomruki krasnoluda przypominały nieco na w pół rozgniewanego, na w pół zdezorientowanego niedźwiedzia.
- Decyzje odnośnie dalszego działania pozostawiam wam, - zaczęła Księżna - tylko proszę bez niepotrzebnych śmierci. Ważniejsze jest ustalenie kto z kim spiskuje i jakie mają zamiary, oraz dlaczego, bo może da się coś zaradzić bez przemocy. Zostawcie proszę zabijanie jako ostateczność - uprzejmie zażyczyła sobie Jej Wysokość... Nie po raz pierwszy.
- Postaramy się - równie uprzejmie, acz nie do końca szczerze, zapewnił, Tanyr. - Może ktoś zmusił Helen do takich a nie innych zachowań - dodał. - Ruszamy za tymi ninja? - spojrzał na Augusta.
Krasnolud skinął głową na zgodę. - Tak, najwyższa pora, chwilowo to najpewniejszy ślad. Za pozwoleniem. - Kapłan skłonił się lekko księżnej, gotów ruszyć. Natomiast nie miał zamiaru niczego obiecywać. Zwykle zajmował się nieumarłymi, a tych i tak się nie tyle zabijało, co niszczyło.
- Śmiało, panowie i pani. Czując pościg za plecami będą mniej ostrożni - zachęcił Eryk.
- Fałszywe maski są już gotowe i czekają wystawione na wierzchu w pracowni Arcykapłana Desmonda - dodała Volume.
Najważniejsze zostało powiedziane i nie tracąc czasu na czcze gadanie, po wymianie grzecznościowych pożegnań, drużyna opuściła salę.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 01-09-2021, 20:19   #30
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Opuszczając zamek


- Nie powinniśmy byli zostawiać Zevrana samego - zauważyła Tayra, gdy szli korytarzami zamku. - To on ma zarówno lokalizator, jak i komunikator. Gdyby coś mu się stało... - dodała od razu, całkiem słusznie.
- W takim razie chodźmy go poszukać - odparł Tanyr. - Upewnimy się, że jest bezpieczny i zobaczymy, co robić dalej.
- Więc nie zabierajmy koronowanym głowom więcej czasu. - Zgodził się kapłan, szybszym krokiem ruszając w stronę wyjścia z zamku.
Znając nazwę i położenie karczmy o której mówił Piwny Rycerz, czworo bohaterów i pies, raźnie maszerowali na spotkanie.
Na szczęście obawy Tayry się nie potwierdziły, gdyż w pewnym momencie wśród ludzi krzątających się na ulicy, dało się dostrzec znajomą twarz. Zevran nie był jednak sam, a w towarzystwie pięknej i wyglądającej na zaprawioną w boju kobiety.


Zevran wyglądał na dumnego z siebie i powitał ekipę z uśmiechem.
- Cześć, jak poszło na zamku? Bo u mnie znakomicie. Po pierwsze przedstawiam, Pani Lagertha jar Lodbrok, która zgodziła się nam pomóc - przedstawił kobietę.
- Tanyr - przedstawił się mag. - Miło mi.
-August. Pomoc się zawsze przyda. Jeśli wolno wiedzieć, w czym się pani specjalizuje? - Zapytał z uprzejmym uśmiechem krasnolud.
- W walce, i strategii na polu bitwy - odpowiedziała kobieta. - Głównie w tym - dodała, na znak iż posiada także inne talenty.
- Nie byłam pewna czy będę mogła się do was przyłączyć, a gdy Król Ferdinand zwrócił się do mnie o pomoc, wiedziałam już że Zevranowi będę musiała odmówić. Szczęśliwie okazało się, że w obu przypadkach mowa była o tym samym - przedstawiła skrót swojej historii, którą Zevran pewnie poznał już z większymi szczegółami.
- To wspaniale mieć panią w naszej grupie. Słyszałam o pani dokonaniach - powiedziała Tayra, nie kryjąc zachwytu.
Lagertha nieznacznie skinęła Tayrze głową.
- Zatem, prowadzenie dochodzenia właściwie zostawiam waszej ekipie. Jak trzeba będzie walczyć to podejmę inicjatywę - dodała nowo poznana kobieta, aby w pełni odpowiedzieć Augustowi, nawet na niezadane pytanie.
Zdawało się, że mieli zaplecze mięśniowe, na wypadek większej rozróby. Zastanawiał się, czemu księżna aż tak naciskała, by nikogo nie zabijać, jeśli się da. -Brudna robota na naszych rękach? No cóż, wspominali, że nie będzie lekko. Pora się zebrać, być może wkrótce będziemy ruszać. - Kapłan nie wspomniał nic na temat wskrzeszonej nekromanckiej szlachcianki.
- Każda pomoc się przyda - powiedział Tanyr - tym bardziej, że nasi przeciwnicy posługują się i magią, i orężem.
- To zagadkowe. Z kim przyjdzie nam walczyć? - spytała kobiete.
- Dotychczas mieliśmy do czynienia z zombie, nekromantami i ninja, więc pewnie to. I przypuszczalnie wampir - odpowiedziała Tayra.
- Gdzie nekromanci, tam i wampiry - skwitowała Lagerhta.
- Panie Zevranie - odezwała się Enola znad swojego notatnika, w którym nawet na stojąco potrafiła coś zapisywać. - Powiedział pan “po pierwsze”. Czyli jest jeszcze “po drugie”? - zagadała z ciekawością.
- Tak tak. Rozmawiałem z Kaleonem. W Spanii jest nijaki pan Hiroyuki Tagawa - wielki przeciwnik nekromancji, który zaprasza nas na spotkanie, w Estaderro - powiedział ochoczo Zevran.
Zgromadzeni bohaterowie znali się na geografii i wiedzieli, że mowa o mieście oddalonym o jakieś sześćset kilometrów na północny zachód. Oznaczało to, że jeśli nie użyją magicznych sposobów przemieszczania się, byłaby to podróż na przynajmniej dwa dni.
- A wiadomo coś o nim? - spytała Tayra.
- Kaelon powiedział, że dzisiaj idą na pokazy walki ninja, aby lepiej wiedzieć z czym możemy mieć do czynienia. A jutro będą w bibliotece i dowiedzą się o nim więcej - powiedział Zevran.
- To fascynujące, że inne drużyny nie próżnują. Ale po wszystkim będę mogła z nimi porozmawiać? - powiedziała Enola, spoglądając maślanymi oczami na Tanyra.
- Oczywiście - Tanyr uśmiechnął się. - Będziesz mogła porozmawiać z każdym, kto bierze udział w śledztwie.
- To wspaniale. Napiszę całą książkę - ucieszyła się Enola, uśmiechając się szczerze do czarodzieja.
- Upewnijmy się najpierw, że będzie ona mieć szczęśliwe zakończenie - zasugerowała Tayra.
- Postaramy się - odparł, z uśmiechem Tanyr.
- Na początek, doprowadzimy to do jakiegoś zakończenia. O lekkie pióro będziemy martwić się później. - Na swój sposób zgodził się kapłan.
- Racja. Co robimy? Jedziemy deptać ninja po piętach, czy trzymamy się na dystans i czekamy aż zwiną fałszywe maski i na identyfikację listu? - zagadał Zevran, spoglądając po zgromadzonych, aby ustalić plan działania na resztę dnia.
- A w tym momencie. August, jeśli chcesz iść na przemówienie Desmonda w świątyni o siedemnastej, to mamy akurat czas żeby coś zjeść - zasugerowała Tayra, aby ustalić działanie na najbliższe godziny.
- Jeśli też chcecie poczytać, to wiem gdzie jest najlepsza biblioteka w mieście - zaproponowała z uśmiechem Enola, odnosząc się do działania drużyny w Ing.
- Trzymajmy się z dala od nich - zasugerował Tanyr. - Lepiej ich nie spłoszyć. Niech zrobią swoje, a potem ruszymy za nimi.
- Przemówienie Desmonda po jakimś obiedzie. Ninja niech poczekają, i tak lepiej, żeby mnie nie zobaczyli. - August obejrzał się szybko przez ramię, zobaczyć, czy nie zobaczy jakichś znajomych twarzy.
 
Kerm jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172