Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-12-2009, 14:52   #1
 
Huang's Avatar
 
Reputacja: 1 Huang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skał
[Exalted] Bezprawie i Cień

No Nareszcie! Zalazłem chwilę by to napisać i zamieścić. Mam nadzieję, że wszystko jest jak trzeba. Nie mam za bardzo czasu dokładnie wszystkiego sprawdzić, ale chyba powinno być dobrze. Piszemy w trzeciej osobie czasu przeszłego. Na sesji jest pewna dowolność w działaniu. Nie musi być realistycznie, ma być fajnie i epicko. Zwykłych ludzi wolno wam zabić bez pytania i możecie w narracji sami umieszczać wiele przedmiotów i rzeczy samodzielnie, ale z umiarem. Mysle że wszyscy rozumieją o co chodzi. Qendi byc może dołączy do nas później.





Nad Węzłem, przebijając mroki nocy, jaśniał księżyc w pełni. Razem z nim, wszystkie gwiazdy spoglądały na świat i okalały go tą odrobiną światła na czas nieobecności Słońca.
Wtedy, gdy Słońce przestawało obdarzać Stworzenie swymi błogosławionymi promieniami niknąc za horyzontem, na powierzchnię wypełzać zaczynali niegodziwcy i zbrodniarze. Wielu z nich, nie wychodząc nawet ze swych posiadłości, wypełnionych przepychem i bogactwem zdobytym na krwi i męce niewinnych, zaczynało właśnie teraz prowadzić swoje najbardziej znaczące interesy. Możni kupcy Gildii, handlujący niewolnikami, narkotykami i bronią, sprzedawaną komu popadnie i temu kto da więcej. Pławiąca się w dobrobycie szlachta, współpracująca z okrutnymi kupcami, bądź kłamcy, oszuści i niegodziwi politycy, którzy zaprzedać gotowi byli własną duszę i wydać na śmierć własną matkę byleby wzbogacić się jeszcze bardziej. Obraz bogatej części wielkiego miasta Węzeł, wyglądał na niezwykle cichy i spokojny. Wydawało się, że nie dzieje się kompletnie nic a wszyscy jego mieszkańcy pogrążeni są we śnie. Jednak właśnie tam i właśnie teraz załatwiane były nieuczciwe, szkodliwe i częstokroć nielegalne transakcje handlowe, wydawane były wyroki na sprawiedliwych acz niewygodnych ludzi, odbywały się przyjęcia i częstokroć orgie, na których zdeprawowani i upadli ludzie oddawali się rozkoszom cielesnym, zawierali kontakty i wspólnie snuli kolejne sposoby na uczynienie się jeszcze bardziej bogatymi, kosztem i tak zubożałej już ludności.


Możnych nie obchodziły niższe tereny miasta, brudne, zatęchłe i pełne biedoty, chorób, głodu i innych nieszczęść. Nie obchodziło ich zbyt wiele miejsce w którym niesione przez rzekę śmieci użyźniały glebę, gdzie rósł znany na cały świat najgorszy, lecz jakimś cudem jadalny, bagienny ryż. Nie obchodziły ich ugrupowania zwyrodnialców szerzące się po całych slumsach i dzielnicach biedy. Mordercy, Złodzieje, uliczne prostytutki, handlarze narkotyków i inny zajmujący się każdą, nawet najbardziej niegodziwą profesją by zapewnić sobie byt.

Pozornie śpiące miasto cierpiało jednak na jeszcze większą zarazę. Najazd Południowego Pająka, roszczącego sobie prawa do kontroli w coraz większych dzielnicach i terroryzującego ludność. Jego bandyci, nazywający samych siebie „najemnymi żołnierzami”, rozłazili się systematycznie po całym mieście i urządzali kolejne burdy, gwałcili kolejne kobiety, częstokroć brutalnie je mordując i zmuszając zarówno biedotę jak i zamożniejszych kupców do płacenia haraczu. Niezadowoleni czymkolwiek, czy to zbyt małym „datkiem”, czy to nawet krzywym spojrzeniem, potrafili wparować do sklepu czy mieszkania ofiary i sami odebrać „swoją należność”. Formy odebrania jej cechowały się niezwykłą różnorodnością. Czasami zadowalali się samą kradzieżą biżuterii, chowanych po szafkach pieniędzy lub objadaniem nowego „gospodarza”, jednak często kierowani pijackim szałem bądź nudą i zezwierzęceniem, gwałcili córki i żony, okaleczali, niszczyli dom i śmiejąc się straszliwym i obrzydliwym rechotem, zostawiali umęczone rodziny samym sobie w zniszczonym domu pełnym rozpaczy. Z zapowiedzą rychłego powrotu oprawców.
A najgorsze było to, że praworządna dotąd Rada, zdawała się nie zauważać zła jakie od przeszło tygodnia rozrastało się wśród miejskich ulic.
Do prawdy, w czasie mroku Nocy, na powierzchnię Stworzenia wypełzały najgorsze męty i zwyrodnialcy.

Na szczęście, Niezwyciężone Słońce pozostawiło we świecie swych wybrańców, którzy wciąż działali, nieustannie walcząc z nieprawością. Bez wytchnienia stawiając czoła złu i wrogom Słonecznego porządku. Nawet żyjąc w tak straszliwym rozproszeniu, nie mogąc odnaleźć swych dawnych braci, Słoneczni powracali. Łączyli się w kręgi lub luźniejsze zgrupowania. Cały nieświadomy prawdy o Słonecznych bohaterach świat widział wykwit coraz częstszych „plugastw”. Żyjąc w ukryciu przed Smoczą Krwią i mściwym bądź zastraszonym ludem, toczyli swój bój o przywrócenie dawnego porządku i ładu w świecie.
Bój o to co dało się jeszcze w tym świecie naprawić i odzyskać.

Także w Węźle zawiązało się zebranie pomazańców Niezwyciężonego Słońca.
Podziemne, tajne zgromadzenie stworzył mieszkający od dłuższego czasu w mieście i ukrywający jak dotąd swą moc, pomazaniec kasty zaćmienia, Ferio. W podziemiach swej znanej nie tylko w Węźle ale i w wielu okolicznych miastach „Manufaktury Pięćdziesięciu Delikatnych Dłoni”, powołał do życia organizację, której głównym celem miało być pozbycie się zaistniałego ostatnio problemu. Poważnego problemu Południowego Pająka. Dnia, gdy w szeregi „Gildii Gorzkich Łez Węzła” wstąpili inni Pomazańcy Słońca, jego plany stały się bardziej śmiałe…
Kochający sprawiedliwość książę upadłego kraju, powitał z radością w swoich progach nowych towarzyszy, tak bliskich jego sercu.
Han Shu Lan, uczony kasty Zmierzchu, kochający ponad wszystko wiedzę, odnalazł z Fiero wspólną ścieżkę, gdy jeden wielu księgarzy zaatakowany został przez bandytów Pająka. Los chciał, iż znaleźli się na jednej uliczce widząc jak oprawcy biją prowadzącego księgarnię staruszka, niszcząc cały jego sklep, depcząc i dewastując jego pokaźne zbiory i dobierając się właśnie do cnoty jego przerażonej córki. Po uratowaniu księgarni i jej właścicieli, poznali w sobie swoiste braterstwo. Łączące ich dusze błogosławieństwo Słońca nie mogło pozostać niezauważone. Nie trzeba było wiele czasu, by Han Shu Lan, dołączył do chcącej ratować Węzeł organizacji.
Seshomaru i Hitokiri, wybrańcy Nocy działający już od dawna w cieniu Węzła odnaleźli swoje miejsce wśród słonecznych braci niedaleko później. Aż dziw brał, ze dotąd jeszcze nie mogli się spotkać, jednak przeznaczenie złączyło ich ścieżki w godzinie wielkiej potrzeby. Oboje, bardzo długo męczyły nasilające się sny i wizje z przeszłości. Widzieli swoje poprzednie życie, walcząc ramię w ramię z innymi Słonecznymi. W dodatku, coś ciągnęło ich w kierunku pewnego konkretnego zakładu krawieckiego. Nie wiedzieli co takiego jest w tej manufakturze, ale musieli to sprawdzić. Hitokiri zakradła się do budynku, unikając nawet spojrzenia i czujnych zmysłów przebywających tam Han Shu Lana i Ferio. Gdy odkryła zgromadzone w domostwie artefakty z pierwszej Ery, była pewna, ze to właśnie one wołały prawowitych właścicieli – Słonecznych. Udałoby się jej nawet wynieść znalezione artefakty z domu, jak sądziła, bogatych kupców, jednak właśnie wtedy została zauważona. Nie wiele brakowało by rozpoczęła się walka, gdy Seshomaru wparował do domostwa by bronić swej towarzyski. Tak burzliwy początek znajomości, dał jednak pozytywne rezultaty. Sprawa została wyjaśniona, wszyscy obecni w domostwie poznali w sobie łączące ich wyniesienie a Hitokiri i Seshomaru dowiadując się o celach powstającego zgromadzenia, postanowili się doń przyłączyć.
Ostatnim członkiem Gildii Gorzkich Łez, stał się Yuji Takeda. Młody Pomazaniec Zenitu, który niedawno doznając wyniesienia postawił sobie za cel walkę z mrokiem i złem, a w szczególności ze znienawidzonym pięknym ludem, szybko odnalazł czwórkę złączonych wspólnym celem Słonecznych. Prowadzony głównie wizjami i silnym przeczuciem, które ciągnęło go do swych braci, odnalazł ich w momencie gdy Han Shu Lan, przemierzając miasto zaatakowany został przez żądnych zemsty bandytów. Yuji nie wiedział kim jest uczony, hardo spoglądający na bieżących ku niemu uzbrojonych drabów samemu dzierżąc w dłoni jedynie grubą księgę, jednak wiedział że musi stanąć w jego obronie. Po wspólnym uporaniu się z drobnym problemem „Pajęczarzy”, jak zwykła nazywać ich miejscowa ludność, Yuji szybko wprowadzony został w szeregi nowo założonej organizacji.
Nadszedł więc czas działać. Nadszedł czas przejść do ofensywy i zmusić Południowego pająka do opuszczenia Węzła lub zabić jego i wszystkich jego popleczników. Nadszedł czas by zmusić Radę do działania i wyzwolić ludność z pod terroru wprowadzonego przez uciążliwych najeźdźców.


Noc była księżycowa. Pełnia w ogromie swego piękna ogarniała miasto spokojem mąconym co jakiś czas przez radosne, pijackie okrzyki lub wściekłe nawoływania i przekleństwa.
Trzypiętrowy, murowany budynek o gładkich pobielonych ścianach na planie okręgu, zwieńczony spłaszczoną kopułą, należał niegdyś do wolnej kompanii handlowej. Zajmowała się głównie sprowadzaniem jedwabiu z Zachodnich państw na tereny Konfederacji rzek. Teraz, ich budynek zajęty został przez Pająka pod pretekstem uprzywilejowanej ochrony. Mimo, ze kompania wciąż wydawała się działać, jednak jej pracownicy już od dawna chodzili pobici i zmaltretowani. Zdarzało się, że ktoś wyleciał przez okno z trzeciego piętra i zginął na miejscu. Ponad to, dookoła budynku roznosiła się złowieszcza aura. Czuć było przez skórę, że dzieje się tam coś złego.

Hitokiri i Seshomaru

Przepiękne włosy Hitokiri powiewały w majestatycznym bezwładzie na tle księżycowego nieba. Milcząc w skupieniu, spoglądała ona z dachu leżącej nieopodal pracowni garbarskiej na uliczki, zaułki i place dookoła bielonego budynku. Wyróżniał się bardzo na tle okrytego cieniem miasta. Odbijał srebrzyste światło księżyca sprawiając, ze nawet w nieprzeniknionym mroku nocy, był doskonale widoczny. Nie wykluczonym było, że właśnie ta odmienność była przyczyną zajęcia go przez Pajęczarzy.
Po przeciwnej stronie, na dachu płatnerza stał Seshomaru. Wypatrywał przemierzających uliczki bandytów. Tak okrutnych zwyrodnialców po prostu zmuszony był zabijać. Szukał ich bystrym wzrokiem, pełnym nienawiści do ludzi zmuszających innych do cierpienia. Mieli szczęście. W zasięg jego wzroku nie wszedł żaden z bandytów nim Hitokiri nie dała znaku. Przepatrywanie zakończone. Trzeba się zbierać i przekazać wszystko innym. Wtedy właśnie jego oczom ukazała się banda ubranych w czarne zbroje i skórznie, bladych i kompletnie pijanych gnid i zakał ludzkości. Mocniej ścisnął rękojeść miecza, lecz odstąpił. Teraz, czekały go ważniejsze sprawy niż te płotki.

Han Shu Lan

Spokojne kroki rozbrzmiewały na brukowanej uliczce. Han Shu Lan, zakończył trwające do późna nauki. Przekazując swą mądrość i wiedzę miejscowym ludziom, dawał im szansę na lepsze życie i sprawiał, że tak cenna w tym świecie wiedza mogła przetrwać w umysłach większej ilości ludzi. Ponad to, zawsze mógł sam dowiedzieć się czegoś od swoich uczniów. Głównie interesowały go informacje na temat działań Pająka i jego ludzi, a każdy bardzo szybko zaczynał opowiadać o swoich problemach, gdy tylko został zagadnięty. Tego dnia, zdobył kilka ciekawszych informacji niż zazwyczaj. Trzeba było iść do manufaktury i przekazać wiadomości reszcie.


Yuji Takeda

- Teraz zginiesz! – wrzasnął bandzior i zaszarżował na Yujiego trzymając oburącz szeroki, obosieczny miecz. Towarzyszyło mu jeszcze siedmiu zbirów. Mimo takiej przewagi liczebnej, nie stanowili dla szermierza nawet godnego wyzwania. Zablokował silny cios na szyję koniuszkiem klingi swojego rapiera. Niedbałym ruchem odgonił ciężki miecz przeciwnika niby natrętną muchę, po czym przeszył go na wylot. Bandyta osunął się na ziemię z zastygłym na twarzy grymasem bólu i zdziwienia. Padł uderzając twarzą o ziemię obok odstawionej pod ścianą lutni Yujiego. Ostatnią myślą jaka przyszła bandycie do głowy było „Jak ten grajek… mógł okazać się takim kosiarzem…”
- Odstąpcie. – powiedział rozkazująco do tych, którzy wciąż żyli – Tej manufaktury nie splądrujecie. Odejdźcie stąd, póki jeszcze potraficie i porzućcie proceder jakiego się dopuszczacie.
Widzieli z jaką wprawą, zdecydowaniem i z jaką lekkością, obrońca Manufaktury Pięćdziesięciu Delikatnych Dłoni rozprawił się z ich towarzyszem. Umieli jednak liczyć i uznali, ze siedem to stanowczo więcej niż jeden. Rzucili się wszyscy naraz.
Szeroki zamach rapiera Yujiego zbił trzy ciosy z pierwotnego toru. Uderzyły one dwóch towarzyszy. Kolejne dwa ciosy, szermierz odtrącił ręką. Złapał za ostrze jednego z mieczy, ściągnął go w dół i potężnym ciosem odrąbał głowę przeciwnika. Kolejne dwa razy ostrych mieczy uderzyły go w plecy. Zdołały zaledwie zadrapać skórę szermierza. Nie wiedzieli ja to możliwe, jednak nie zdążyli nad tym długo pomyśleć. Kolejny cios odrąbał im nogi. Zanim zdążyli się porządnie nakrzyczeć, Jugi litościwie dobił ich szybkimi sztychami w czoło. Pozostali trzej zrozumieli że z tym przeciwnikiem nie mogą się równać i rozpoczęli ucieczkę.
Nie mógł jednak pozwolić by coś komukolwiek powiedzieli. Szybko dogonił ich w ciemnej uliczce i dokończył dzieła. Później, po wyczyszczeniu miecza z krwi wrócił do manufaktury. Zebranie, niedługo miało się zacząć.

Ferio

Zebranie niedługo miało się zacząć. Wszyscy mieli przydzielone zadania. Wszyscy wiedzieli co mają robić. Ciekaw był czego dowiedziała się reszta. Zszedł do piwnicy swej manufaktury uśmiechając się do idących już spać pracownic. W Sali, którą przygotował stał wielki okrągły stół i pięć krzeseł. Usiadł na jednym z nich, naprzeciw drzwi, oczekując pozostałych.
Rozmyślał nad niedawną rozmową z przedstawicielami Rady. Ich postawa była niezrozumiała i absurdalna, jednak i z niej dało się wyciągnąć pewne informacje. Rozmyślania przerwały mu otwierające się drzwi. Do środka weszli Han Shu Lan, Hitokiri, Seshomaru i Yuji. Wszyscy byli w komplecie.
 
__________________
"...i to również przeminie..."

Ostatnio edytowane przez Huang : 17-12-2009 o 18:51. Powód: Poprawki w imionach
Huang jest offline  
Stary 17-12-2009, 21:02   #2
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Ferio zasiadł za stołem w tajnej komnacie.

Sam ją urządził, by była dobrym miejscem spotkań dla niego i innych z jego Kręgu. Okrągły stół wskazywał na to, że nikt nie jest gorszy ani lepszy od innych, mieli po prostu inne talenty i możliwości. Na środku stołu znajdowała się mapa Węzła z zaznaczonymi ważniejszymi miejscami. Poszczególne kropki oznaczały koszary, siedzibę Rady, domy ważniejszych osobistości w mieście, kolorowe linie zaś to skróty, który wynaleźli Seshomaru i Hitokiri. Krzesła były wygodne, z najlepszego drewna dalekiego Wschodu, zdobione w symbole Słońca Niezwyciężonego, na ścianach zaś wisiały piękne latarnie, zdobiąc i oświetlając salę. Nie licząc jednak tych akcentów, kamienne ściany były nagie. Ferio nie chciał, by coś odciągało uwagę reszty od planów, jakie wspólnie snuli.

W myślach powtórzył kilka razy to, czego się ostatnio dowiedział, gdy przez ukryte drzwi weszła reszta jego Kręgu. Powstał i przywitał ich z smutnym uśmiechem.

- Witajcie, rozsiądźcie się- ugościł innych Pomazańców Słońca. Zaczekał, aż wszyscy usiądą, po czym przemówił.

- Jak wiecie, Węzeł ma problem. Jest jednym z najpotężniejszych miast w regionie, a mimo to gnije od środka pod naporem nieprzyjaznych sił. Pająk Południa i jego najemnicy zastraszają niewinnych, grabią, gwałcą, niszczą wszystko, co znajdzie się w ich polu widzenia. Najgorsi są jednak nie oni, lecz Rada. Rada, która do tej pory rządziła sprawiedliwie i potrafiła obronić siebie i całe miasto, a teraz biernie patrzy, jak ludzie pod jej kuratelą cierpią. Co więcej, uzasadnia ona poczynania Pająka!

W tym miejscu Ferio musiał przystanąć. Zacisnął pięść, pilnując się, by nie sięgnąć po wielką dajkatanę, którą nosił na plecach. Wiedział, że przyjaciele nie będą mu mieli tego za złe, ale gest taki byłby niemile widziany, dwuznaczny i niedyplomatyczny.

Ferio często miał problem z samokontrolą, podobnie jak inni z jego Kręgu. Zastanawiał się, czy nie jest to czasem cecha wszystkich Słonecznych. Jego słabość przejawiała się w furii, straszliwej i pierwotnej, która zasłaniała jego umysł krwawą mgłą, gdy widział cierpienie bezbronnych. Przez cały poprzedni tydzień chodził napięty jak struna, wściekły i rozgoryczony. Starał się nad sobą panować, wiedząc, jakie konsekwencje mogłoby mieć użycie swych mocy na widoku publicznym, zwłaszcza, gdyby kogoś tym skrzywdził. Był przekonany, że Rada pociągnęłaby go do odpowiedzialności, najpewniej wydając w ręce Pająka.

Przypominając sobie, że jest księciem i jako taki musi przewodzić innym w samokontroli i sztukach dworskich, wziął głęboki oddech i kontynuował.

- Musimy coś z tym zrobić. Zanim powiecie mi, co odkryliście, pozwólcie, że przemówię. Dzięki Technice Zrozumienia Dworu dowiedziałem się kilku ciekawych rzeczy, a raczej nie dowiedziałem. Ludzie są gotowi zebrać się do pospolitego ruszenia i walczyć, mimo tego, ze nie są obywatelami. Możemy ich przeszkolić, w czym liczę na wielką pomoc zarówno twoją, Yuri, jak i twoją, Han Shu Lan. Myślę, że wiedza praktyczna i teoretyczna, jaką osobno dysponujecie, będzie się świetnie uzupełniać. Niestety, nie możemy liczyć na pomoc Rady, usprawiedliwia i uzasadnia wszystkie czyny Pająka. To zadanie dla mnie, choć wątpię, bym mógł coś wskórać. Tu, na Ziemiach Łupieżców represja wobec nas, Pomazańców, praktycznie nie istnieją, ale Węzeł niezbyt nam ufa. Dlatego muszę pilnować, by nie ujawnić swej prawdziwej postaci. Do tej pory mi się udawało, ale nie wiem, czy jako oficjalny Słoneczny będę mógł wywierać na Radę jakikolwiek nacisk. Jako Krąg mamy sporą siłę, ale nie chcę, żeby Rada musiała wybierać między bandą plugastw a Pająkiem.

Ferio miał rację. Do tej pory przemawiał jako obywatel Węzła i książę Cephiro, który to tytuł nieco pomagał mu w negocjacjach, ale gdyby ujawnił się jako Pomazaniec, inni uznaliby go za plugastwo, demona, szaleńca opętanego rządzą śmierci i bólu. Straciłby swój wątły wpływ na politykę wewnętrzną miasta, a gdyby powiedział, że ma za sobą czterech innych Pomazańców Słońca, to Rada mogłaby to odebrać jako groźbę. Mogłoby to sprawić, że zostałby wysłuchany, ale atmosfera podejrzliwości i niepewność zwykłych ludzi były ostatnią rzeczą, dla której bawił się w te nic nie wnoszące do sprawy pogaduszki z Radą.

- Co ciekawsze, moje zaklęcie zostało zablokowane przez jakąś potężną siłę. Nie trzeba być mędrcem, by stwierdzić, że Pająk jest najpewniej innym Pomazańcem, najpewniej Otchłani. Podejrzewam, że może być potężniejszy niż my wszyscy razem wzięci, a w dodatku zdolny do okrutnych czynów w imię zwycięstwa. Jeśli chcemy z nim walczyć otwarcie, to nie mamy szans. Yuri jest dobrym wojownikiem, ale brak nam prawdziwego specjalisty, jakim jest przedstawiciel kasty Świtu. Poza tym, wszyscy dopiero odkrywamy nasz prawdziwy potencjał. W tym miejscu przydają się metody Hitokiri i Seshomaru. Musicie dowiedzieć się czegokolwiek o Pająku, potrzebujemy każdej informacji o jego mocnych i słabych stronach. Tylko to może nam zapewnić zwycięstwo. Tylko to może wyzwolić zwykły lud.

Ferio rozdał wszystkim zadania, które uważał za słuszne, po czym usiadł. Musieli skorzystać z indywidualnych talentów i rozdzielić swe działania na kilka frontów. Nawet, gdyby jedna grupa nie zakończyła swych działań sukcesem, istniała nadzieja, że inni spiszą się dobrze.

- Czy ktoś ma lepszy pomysł, który chce przedstawić, zanim podzielicie się swymi odkryciami? - spytał, otwarty na sugestie.
 

Ostatnio edytowane przez Kaworu : 17-12-2009 o 22:12.
Kaworu jest offline  
Stary 20-12-2009, 02:47   #3
 
TheGuy2's Avatar
 
Reputacja: 1 TheGuy2 jest na bardzo dobrej drodzeTheGuy2 jest na bardzo dobrej drodzeTheGuy2 jest na bardzo dobrej drodzeTheGuy2 jest na bardzo dobrej drodzeTheGuy2 jest na bardzo dobrej drodzeTheGuy2 jest na bardzo dobrej drodzeTheGuy2 jest na bardzo dobrej drodzeTheGuy2 jest na bardzo dobrej drodzeTheGuy2 jest na bardzo dobrej drodzeTheGuy2 jest na bardzo dobrej drodzeTheGuy2 jest na bardzo dobrej drodze
Noc. Piękna i nieodgadniona. Cykanie koników polnych i szelest liści podczas delikatnych, chłodnych powiewów wiatru. Szerokie, zadbane ulice, wysokie i monumentalne budowle, pięknie oświetlone białym blaskiem wielkiego księżyca. Uśmiechnięci ludzie, przechadzający się w te i we w te, rozkoszujący się chwilą. To wszystko wypełniało powietrze spokojem i harmonią. Yuji podziwiał tę wspaniałą noc siedząc na kamiennych stopniach przed Manufakturą Pięćdziesięciu Delikatnych Dłoni. Siedział na dole, aby być bliżej przechodzących ludzi. Ci, którzy go znali witali się albo przystawali, aby porozmawiać, zaś on sam zaczepiał tych obcych. Yuji leniwie szarpał struny swojej lutni i gawędził z jakąś zakochaną parką, przytuloną mocno do siebie. Dziewczyna chichotała wesoło, a jej roześmiane oczy błyszczały jak dwa czarne klejnociki. Chłopak zaś prosił grajka o jakąś chwytającą za serce melodię. Nagle stało się coś, co sprawiło, że bajkowy nastrój prysł, a powietrze stało się gorzkie, ciężkie i nieprzyjemne. W oddali rozległ się trzask, jakby łamanego drewna, któremu towarzyszył ludzki krzyk. Muzyk przestał grać i podniósł wzrok, a zakochani odwrócili się w stronę hałasu, tuląc się mocniej do siebie. Atmosfera zrobiła się nerwowa, ludzie przestali cieszyć się urokami nocy i w pośpiechu zaczęli chować się po ulicach i domostwach. Odgłosy dobiegały prawdopodobnie z karczmy, jakieś 200 metrów od Manufaktury. Po serii krzyknięć, zza rogu wyłoniło się kilkoro ludzi ubranych w czarne zbroje. Stanęli na środku ulicy i rozejrzeli się dookoła, po czym, zanosząc się śmiechem ruszyli w stronę Yujiego.

- Uciekajcie – rzucił do swoich rozmówców, odkładając spokojnie lutnię na bok, nie wstając jednak z miejsca.
- Zwariowałeś? Chodź z nami. Ratuj się! - pisnęła dziewczyna.
- Uciekajcie i nie odwracajcie się za siebie. Natychmiast – rozkazał gniewnie, mając nadzieję, że posłuchają. Szczególnie odnośnie nie oglądania się za siebie, bo chciał aby to, co zaraz się stanie nie miało zbyt wielu świadków. Chłopak złapał swoją lubą za rękę i ruszył krętymi uliczkami, w kierunku przeciwnym do tego, z którego przybywali bandyci. Yuji wstał leniwie. Kiedyś musiało to nadejść - pomyślał i westchnął ciężko. Takie jest moje zadanie, z racji kasty, do której należę. Unikanie swoich obowiązków jest nierozważne. Muszę przeciwstawiać się złu szerzącemu się w Stworzeniu. Może nie jest to szczyt moich marzeń, lecz muszę to zrobić. Chłopak wszedł kilka stopni wyżej i stanął na środku schodów, blokując przejście. Energicznym ruchem wyciągnął rapier i oparł jego ostrze obok siebie, dwa stopnie niżej. Gest ten wywołał gromki śmiech czarnej grupki popleczników Pająka.
- Hej, grajku, zjeżdżaj stąd, mamy interes do twojego pracodawcy – zawołał wesoło najbardziej zuchwały członek bandy.
- Ja was wysłucham – odparł spokojnie chłopak, poprawiając swoje brudne, zmierzwione włosy. Ostatnio nie miał czasu o siebie zadbać, Pajęczarze mogli zjawić się w każdej chwili, więc przesiadywał przed siedzibą prawie bez przerwy. I oto właśnie się zjawili, po raz pierwszy. Pierwszy z wielu, zapewne. Reakcje bandytów na słowa Yujiego były różne, dwóch wybuchło śmiechem – razem z hersztem bandy. Dwóch kolejnych przyjęło agresywny wyraz twarzy sugerujący gotowość do walki, a reszta nie zareagowała, zajęta gadaniem między sobą.
- Oferujemy swoją pomoc w ochronie tego lokalu – powiedział nadal rozbawiony mężczyzna na czele hołoty w czarnych zbrojach.
- Manufaktura Pięćdziesięciu Delikatnych Dłoni nie potrzebuje waszych usług. Ja chronię ten lokal. – słowa młodego chłopaka zabrzmiały tak wyniośle, jak w starych westernach, gdy szeryf miasta wychodzi na spotkanie nowo przybyłych bandytów. Brakowało tylko tumanu kurzu turlającego się po piaszczystej drodze. Bandyci w końcu spoważnieli i skupili swoją uwagę na chłopaku, który w ich mniemaniu właśnie podpisał na siebie wyrok śmierci.
- Chyba się nie zrozumieliśmy – powiedział herszt, zdejmując z pleców ciężki i pięknie zdobiony, obosieczny miecz. – Trudno, pajacu. Giń! – wrzasnął i zarzucił miecz za plecy, po czym z pełnym rozmachem wyprowadził potężny cios. Yuji, gdyby tylko chciał, mógłby odsunąć się na jakieś dziesięć metrów zanim jego przeciwnik wyprowadził cios – w końcu wzięcie takiego zamachu i wykonanie cięcia trwało dość długo. I w sumie, wyglądało to na jedyne rozsądne posunięcie, skoro chłopak miał tylko cieniutki rapier przeciwko rozpędzonemu, ciężkiemu ostrzu. Yuji jednak stał niewzruszony, by w ostatniej chwili szybkim ruchem skrzyżować rapier z mieczem i odbić cios, po czym przeszył serce herszta bandy, zanim ten zdążył zapanować nad mieczem.

Po kilku chwilach szamotaniny z resztą zgrai, Yuji gonił ostatniego bandytę krętymi i brudnymi uliczkami Węzła. Był szybki i całkiem zwinny, jednak nie mógł równać się z grajkiem. Nawet czas, który mu kupili jego wolniejsi towarzysze broni, oddając swoje życie w ciemnych uliczkach, nie pomógł mu. Gdy wybiegli na prostą, Yuji dobył sztyletu. Zwykle blokował nim ciosy bardziej wymagających przeciwników, jednak tym razem użył go inaczej - rzucił nim w stronę czarnej, biegnącej postaci. Sztylet po trzech obrotach wbił się w potylicę uciekającego. Ten runął bez życia na ziemię, wpadając twarzą z otwartymi oczyma w błotną kałużę. Nie miało to jednak dla niego znaczenia – zginął jeszcze stojąc na nogach. Muzyk podszedł do ciała i mocnym szarpnięciem wyjął sztylet z głowy trupa. Czy czuł wyrzuty sumienia po tym, co właśnie zrobił? Nie. Szczerze mówiąc, nie czuł niczego, oprócz spokoju. Trzeba było to zrobić. To było jego zadanie, jego obowiązek nałożony nań zarówno przez towarzyszy, jak i przez Słońce Niezwyciężonego. Nie skończę jak Marco Fu. Mimo, że zwalczanie zła szerzącego się tutaj, w Węźle, nie jest szczytem moich ambicji, nie będę tego unikał. Będę godnie wykonywać swoje obowiązki. Na pewno” – pomyślał patrząc na swój rapier, który kiedyś wyrwał z zaciśniętej dłoni upadłego Słonecznego. Yuji wytarł swoje długie ostrze o brzeg szaty martwego bandyty z aspiracjami do bycia biegaczem, po czym, gdy znalazł drugi czysty kawałek jego ubrania, zrobił to samo ze sztyletem i schował obie bronie. Ruszył szybkim krokiem w stronę Manufaktury, zastanawiając się, czy ktoś widział całe zdarzenie lub jaśniejący znak kasty Zenitu na jego czole. Wkrótce wybrańcy Słońca zaczęli się schodzić do siedziby. Gdy przybył ostatni z oczekiwanych gości, wszyscy weszli do budynku a Yuji zaryglował drzwi i podążył za innymi. Lutnię postanowił zostawić w korytarzu.

- Witajcie, rozsiądźcie się – zarządził Ferio, właściciel Manufaktury Pięćdziesięciu Delikatnych Dłoni. Yuji usiadł na pierwszym wolnym miejscu, dokładnie naprzeciwko gospodarza. Siadając starał się nie ubrudzić za bardzo krzesła błotem, po którym musiał biec goniąc uciekających Pajęczarzy. Potarł dłonią swoje plecy, wycierając leniwie sączącą się krew z dwóch zadrapań w rozdartą koszulę. Odgonił swoje klejące się, czarne włosy z czoła, położył dłonie na stole i ze spokojem czekał na dalsze słowa Ferio. Ten zaś zaczął od ogólnego naświetlenia sprawy, o której wszyscy dobrze wiedzieli – pojawienie się Pająka w mieście. Dość trafnie stwierdził, że Rada Węzła ponosi część odpowiedzialności za obecny stan rzeczy. Yuji skinął głową, gdy gospodarz mówił o nim i o jego udziale w przekonywaniu i szkoleniu ludności do walki z Pajęczarzami.

-[…] moje zaklęcie zostało zablokowane przez jakąś potężną siłę. Nie trzeba być mędrcem, by stwierdzić, że Pająk jest najpewniej innym Pomazańcem, najpewniej Otchłani. – Ferio kontynuował swą przemowę. - Podejrzewam, że może być potężniejszy niż my wszyscy razem wzięci, a w dodatku zdolny do okrutnych czynów w imię zwycięstwa. Jeśli chcemy z nim walczyć otwarcie, to nie mamy szans. Yuri jest dobrym wojownikiem, ale brak nam prawdziwego specjalisty, jakim jest przedstawiciel kasty Świtu. – powiedział gospodarz. Yuji – poprawił go w myślach chłopak. Nie odezwał się jednak, nie chcąc zepsuć wzajemnych kontaktów. Nie wierzy w moje umiejętności, ale stara się to powiedzieć w bardzo dyplomatyczny sposób. Tak, jak mówimy do dziecka. Najpierw komplement, potem delikatna zmiana kontekstu wypowiedzi.

- Poza tym, wszyscy dopiero odkrywamy nasz prawdziwy potencjał – dopowiedział, a Yuji przytaknął mu lekkim skinieniem głowy.

Gdy gospodarz skończył swoje przemówienie, głos zabrał Yuji.

- Ze spraw bieżących pragnę wspomnieć, że Pajęczarze złożyli nam dzisiaj wizytę. Przyszło ich ośmiu, chcieli wymusić haracz na Manufakturze Pięćdziesięciu Delikatnych Dłoni. Nie wiedzieli, że jest to nasza siedziba. A przechodząc do planów na przyszłość... Sądzę, że moje umiejętności nie odstają za bardzo od wojowników z kasty Świtu, jednak zgadzam się z tobą Ferio i również nie popieram otwartej walki. Byłoby to odważne i bohaterskie, lecz głupie zarazem, zważywszy na zróżnicowanie zasobu talentów, do jakiego mamy dostęp. Ja też zauważyłem, że ludzie w Węźle chcą się sprzeciwić Pajęczarzom – powiedział spokojnym i melodyjnym głosem. – Naprawdę niewiele im potrzeba, żeby ich nakłonić do walki, ale na razie jest to bardzo… chaotyczne. Aby mogli się skutecznie przeciwstawić Pajęczarzom potrzebują jedynie trochę sprzętu, treningu i dobrego przywódcy, który stanie na ich czele. Mogę podjąć się rekrutacji i ich przeszkolić z bronią, ale będziemy potrzebować sprzętu. Sugeruję – ciągnął dalej chłopak - większość nieprzeszkolonych wyposażyć w rapiery, jako, że jest to moja ulubiona broń. Gdy będą przebijać ciała Pajęczarzy, nie będzie miało znaczenia, czy ostrze w ich sercach ma pół czy cztery centymetry średnicy, a rapierem znacznie łatwiej i szybciej wycelować i dźgnąć, niż dobrze uderzyć mieczem. No i nie wymaga to takiej siły, jak dźwiganie miecza. A tak w ogóle, to jakiej ilości przeciwników możemy się spodziewać? – zapytał chłopak. Nie znał jeszcze kresów swoich możliwości ale obstawiał, że sam jeden mógłby wyciąć w pień jakąś małą armię. Nie podzielił się jednak tym z resztą zgromadzonych, uznając to za aroganckie, mimo, że zgodne z prawdą.
 

Ostatnio edytowane przez TheGuy2 : 20-12-2009 o 03:39.
TheGuy2 jest offline  
Stary 23-12-2009, 23:31   #4
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Ciche kroki oddalały się od rozchodzących się powoli uczniów. Próbował przekazać tutejszym mieszkańcom kila wiadomości, które miały im pomóc w codziennym życiu, często można go było spotkać na małym placyku więc między drobnymi rzemieślnikami i ludźmi którzy własnymi rękoma zarabiali na codzienną miskę ryżu szybko rozeszła się wieść że ktoś jest chętny za darmo podzielić się wiedzą. Czasem ludzie przychodzili poradzić się w jakiejś drobnej sprawie, z jakimiś dolegliwościami lub prosić żeby pomógł jakiemuś choremu. Starał się pomóc każdemu zbierając przy okazji wszystkie pogłoski i pulsy jakimi zawsze szumiała ulica z dala od pałaców a blisko pyłu i codziennego trudu. W którymś z bocznych zaułków zatrzymał się na dłuższą chwilę i poczekał na zachód słońca. Kiedy tylko zaszło za horyzont otulił się na chwilę mocą i utwardził skórę. Życie zawsze było ciężkie a ze spokojnymi skrybami nigdy nie obchodziło się delikatnie, więc wolał dmuchać na zimne.

Bocznymi uliczkami sterroryzowanego miasta dotarł do manufaktury, nikt nie zaczepiał niepozornego spóźnionego przechodnia. Wieczorny wiatr przestał rozwiewać mu brodę dopiero kiedy zanurzył się w ukryte przejście. Wąskim przejściem dotarł do sali w której odbywały się zebrania mini ruchu oporu. Zajął pierwsze wolne miejsce i zaczekał aż gospodarz skończy swoją przemowę. Zaraz po księciu zaczął mówić Yuji więc splótł dłonie pod brodą i oparł na nich głowę czekając na ciszę. Dopiero kiedy zdawało się że nikt chwilowo nie ma nic do powiedzenia zajął głos.
- Pogaduszki z radą niewiele przyniosą efektu, traktują Pająka jako doskonałego klijenta. Ostatnimi czasy do jego magazynów dostarczono duże ilości niewolników, nefrytu, stali i klejnotów. Ludzie nie tylko są dręczeni na ulicach ale też znikają bez wieści. Jeśli nie mamy do czynienia z pomazańcem, szalonym bóstwem lub demonem na wolności to zawsze istnieje szansa na to że przy takiej ilości ludzi mogących być ofiarami w rytuale jest to zwykły śmiertelny teurg. W co szczerze wątpię, prędzej bym obstawiał na przyzywanie demonów, tworzenie mrocznych artefaktów lub ofiary dla szalonych bóstw. Fakty są takie że ludzie giną i wątpię żeby wychodzili żywi z siedziby Pająka, ludzie może by i za nami poszli, ale wypadałoby dowiedzieć się najpierw z czym dokładnie mamy się zmierzyć. Banda zwykłych drabów raczej nie jest jedynym zapleczem jakie posiada a rzucanie ludzi do walki z nieznanym zagrożeniem spowoduje tylko więcej ofiar i chaosu, poza tym podkopie jakiekolwiek starania unormowania sytuacji w Węźle. Proponuję najpierw zwyczajnie spenetrować siedzibę a dopiero potem obmyślić ewentualny plan usunięcia zagrożenia. - Złożył głowę z powrotem na dłoniach i czekał co ma do powiedzenia reszta.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 29-12-2009, 20:31   #5
 
Huang's Avatar
 
Reputacja: 1 Huang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skał
- W ich siedzibie już byłam - odezwała się po chwili milczenia Hitokiri. - zajęty przez nich budynek kompanii handlowej jest okazały i skomplikowany w swej budowie. Możliwe, że kryje dużo więcej niż moznaby się spodziewać. Napotkałam też bariery ochronne, niepozwalające mi przedrzeć się do niektórych komnat. Na przykład do komnaty samego Pająka... Co więcej, ktoś tam był. Zauważył moją obecność. Wątpię, żeby zorientował się kim jestem, ale ktoś chciał mnie tam dopaść. Ktoś, potężny. Obawiam się, że jeśli Pająk jest innym pomazańcem, to jest ich tam więcej niż jeden. Dzięki zaklęciom, odkryłam, że wiele osób w ich siedzibie jest poddanych nie jemu, ale jakimś innym osobom równym mu pozycją. - piękna złodziejka, której dolną połowę twarzy zakrywała jedwabista maska, zamilkła na chwilę - Oczywiście zakładając, że to właśnie rzeczywiście ich główna siedziba...
- Wszystko na to wskazuje, ale nie zdziwiłbym się, gdyby był to podstęp - odezwał się milczący dotąd Seshomaru. Zaciskał i rozluźniał co jakiś czas pięść. Wyglądało na to, że przysłuchując się relacjom z sytuacji w Węźle wzbiera w nim gniew. Mężczyzna odetchnął - Jeśli chodzi o członka kasty świtu - mówiąc to zwrócił się do Fiero - Nie będzie potrzebny. Uwierz mi, że i mnie nie brakuje siły w walce. Poradzę sobie z wyrżnięciem w pień tych śmieci. - zamilkł na moment po czym pogrzebał po kieszeni. Wyciągnął z niej i rzucił na stół niewielki skrawek papieru. Notkę. Zabazgraną niezgrabnym pismem.
"Powiedz reszcie, że kolejny ładunek bydła ma być w bazie najpóźniej jutro, bo inaczej Laviri urwie nam wszystkim jaja. I nawet po śmierci nie pozwoli nam sobie służyć. Tak słyszałem. Ponoć jest cholernie wkurzona. I znajdźcie wreszcie kogoś kto ma ten cholerny duszmetal. i bez wykrętów. W tym mieście można znaleźć wszystko."
Wyrecytował przed zebranymi.
- Nie wiem co znaczy ta wzmianka o duszmetalu, ale reszta notatki wydaje mi się być ciekawa. Kobieta o imieniu Laviri musi być kims wysoko postawionym w szeregach Pająka. W dodatku, jeden z pajęczarzy wyszeptał mi, że oni jednak są z krain cienia. Mówił tez o jakiejś truciźnie i Cieniu. Później zdechł.
- Liczebność wojsk wroga oceniam na około dwóch tysięcy. Są kompletnie rozproszeniu po mieście ale ta jedwabna kompania handlowa skupia wokół siebie ich znaczną ilość. Natknęłam sie tez na kilka magazynów w których składują swoje... "towary". Nie wiem jednak co jest gdzie. Magazyny, któe wykorzystują to ten, ten i ten. - rzekła wskazując na dwa stare magazyny ceramiki i jeden wielki skład ryżu. Przynajmniej tym zajmowały się w przeszłości. - Nie wiem co tam sie dzieje, ale widać, ze robią coś dużego.

Gdy tylko piękna złodziejka skończyła mówić, jakby na potwierdzenie jej słów ziemia zadrżała. Z daleka słychać było potężny wybuch. I krzyk ludzi. Później ujadanie Yamiego, który został przed drzwiami. I nie tylko to. Wszyscy zebrani w pomieszczeniu pomazańcy nagle, na krótką chwilę, przenieśli się w inne miejsce. W inny czas. A może tylko sie im wydawało. Ale zobaczyli gigantycznego stwora, szalejącego w gniewie i smutku. Jego krzyk i wrzask był nie do zniesienia. Zdawało sie, że niesie się po całym stworzeniu. Stwór zapadał się w otwierającą się pod nim pustkę i otchłań. Dookoła stało wielu wojowników. Potężnych pomazańców. Wizja trwała przez moment. Nawiedziła ich wszystkich i ulotniła sie tak gwałtownie jak nadeszła. Wydawało się im, że to ich własne wspomnienie. Że sami stali tam zmęczeni po długiej i wyczerpującej bitwie.
 
__________________
"...i to również przeminie..."
Huang jest offline  
Stary 30-12-2009, 22:51   #6
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Kiedy ostatnia osoba skończyła mówić, nastało kilka krótkich chwil ciszy. Niestety spokój został przerwany przez jakąś eksplozję w mieście, na dodatek wydawało się że wizja która go ogarnęła wciągnęła również wszystkich innych zgromadzonych. Cały dzień spędził na szukaniu jakichś ciekawych informacji i uczeniu tutejszych mieszkańców, czasami dzielenie się swoja wiedzą wyczerpywało bardziej niż walka z potężnymi bestiami. Podniósł się do normalniejszej pozycji i odchylił nieco na krześle, łapiąc równowagę na samych dwóch tylnych nogach mebla.
- Tu oto moi drodzy macie podręcznikowy przykład walki i pokonania jednego z przedwiecznych. Weźcie pod uwagę jego rozmiar oraz zgromadzone środki które były potrzebne do zapieczętowania go w niebycie. Jak doskonale wiecie nasze dusze, odradzają się ciągle i tu mieliśmy wgląd na zdaje się pierwsze wcielenie, konkretnie jedną z wielkich batalii pierwszej ery. – podrapał się lekko po głowie. – Krótko rzecz ujmując to były wielkie twarde draństwa, na szczęście nie ma ich już w okolicy obecnie, czy to dobrze czy źle, nie mnie oceniać. Powinno wam to jednak pokazać pewną skalę naszych obecnych problemów, nie są wielkie ale jak się nimi w odpowiedni sposób nie zajmiemy i nie zdusimy w zarodku to mogą się nieco skomplikować.

Rozejrzał się po pozostałych i upił nieco z pucharka przed sobą. Teraz wypadało przejść do konkretów odnośnie tego co mroczni chcieli zdziałać tutaj. Zapotrzebowanie na duszmetal oznaczało że chcieli stworzyć jakiś artefakt lub coś zasilić, na dodatek te ciągłe dostawy niewolników i ta niedawna eksplozja, ktoś musiał użyć sporo magicznej energii żeby dodatkowo wywołać u nich taką wizję. Owszem zdarzały się one czasem samorzutnie, ale nie wydawało mu się żeby tym razem tak było.
- Duszmetal... – to nie do końca metal, to materiał wytwarzany z dusz zmarłych, ma podobne właściwości do orichalku tylko zupełnie inne pochodzenie, no i jest używany o ile wiem tylko przez sługów Nienarodzonego i tym podobne mroczne istoty. Mam mgliste pojęcie kto mógłby mieć w tym mieście to paskudztwo, prawdopodobnie jacyś bardzo bogaci kupcy handlujący z Niepozorem. Weźcie pod uwagę to ze nikt nie będzie sie z tym obnosił. Więc będzie trzeba złożyć kilka cichych wizyt w miejsca które mogą być mocno chronione magią i albo przekonać kogoś do zmiany nastawienia do świata lub zwyczajnie zwinąć ewentualnie zniszczyć wszelkie ilości tego materiału. – Mówił spokojnym tonem, chociaż jego słowa jasno wskazywały że może się nie obyć bez przemocy lub zwyczajnego włamania i kradzieży. – Sugeruję żeby reszta zlokalizowała następny transport niewolników i za wszelką cenę nie dopuściła do tego żeby dotarł na miejsce. Prawdopodobnie przeprowadzają jakiś rytuał i zachwianie teraz dostaw może go spowolnić albo nawet całkowicie przerwać, chociaż dopóki nie zbadam miejsca nie będę w stanie powiedzieć co to dokładnie jest. Ostatnim priorytetem będzie teraz zbadanie co dokładnie znajduje się teraz w tych magazynach. Moga to być ludzie albo materiały, cokolwiek to jest przyda się jeśli ktoś straci to wszystko i tutaj przyda się tłum, wzburzony uciskiem tłum z pochodniami który rzuci się przeciwko opresorowi w odpowiedzi na uczynione mu krzywdy. To akurat lepiej żeby poczekało aż wmieszamy się w tłum i będziemy w stanie nim pokierować, nie chcemy totalnie zniszczyć miasta, potrzeba nam tylko zająć te magazyny. Ktoś ma coś do dodania? – Han wrócił do poprzedniej pozycji i znów położył głowę na splecionych ramionach.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 05-01-2010, 11:24   #7
 
TheGuy2's Avatar
 
Reputacja: 1 TheGuy2 jest na bardzo dobrej drodzeTheGuy2 jest na bardzo dobrej drodzeTheGuy2 jest na bardzo dobrej drodzeTheGuy2 jest na bardzo dobrej drodzeTheGuy2 jest na bardzo dobrej drodzeTheGuy2 jest na bardzo dobrej drodzeTheGuy2 jest na bardzo dobrej drodzeTheGuy2 jest na bardzo dobrej drodzeTheGuy2 jest na bardzo dobrej drodzeTheGuy2 jest na bardzo dobrej drodzeTheGuy2 jest na bardzo dobrej drodze
Yuji z pewnym napięciem słuchał Han Shu Lana, który powoli wyjaśniał wizję sprzed chwili i mówił o tym, czym jest duszmetal. Nie chciał mu przerywać ani go pospieszać - to mogłoby zostać źle odebrane, dlatego poczekał, aż Han Shu skończy i sam zabrał głos.

- Myślę, że rozmowa z radą jednak może przynieść efekt. Rada nic nie robi, bo prawdopodobnie nie jest w stanie sprzeciwić się Pająkowi. Gdybyśmy przekonali ich, że z naszą pomocą mogą stawić mu czoła, pewnie by nam pomogli. Tylko, że to nie będzie takie proste. Oni znają moc Pająka, a naszej nie… Najpewniej potraktują propozycję od nas jako niedorzeczną, bo skoro oni nie mogą się sprzeciwić Pająkowi, to uznają, że nikt w mieście nie jest w stanie tego dokonać – powiedział, po czym przeszedł do kolejnej sprawy. – Odnośnie szturmu… Jeśli zbierzemy ludzi i odbijemy magazyny, pewnie będziemy musieli zmierzyć się z Pająkiem i jego sprzymierzeńcami. Pewnie jeszcze podczas walki ktoś mu doniesie o tym, co się dzieje. A gdy walka się skończy przyjdą oni – wypoczęci i w pełni sił. Odbicie transportu niewolników również ściągnie na nas uwagę Pająka, który pewnie zacznie wtedy przygotowywać się do walki z nami. Z drugiej strony, jeśli ich nie odbijemy i nie uda nam się przechwycić dostawy niewolników, od sukcesu będzie dzieliło ich jedynie znalezienie tego duszmetalu, co może nastąpić w każdej chwili – Yuji analizował sytuację na głos - Na razie nie możemy ich zaatakować, więc musimy sabotować ich plan. Nie wiemy co trzymają w tych magazynach, ale na pewno w jednym lub dwóch z nich mają niewolników. Proponuję odnaleźć ten budynek i go spalić. Ogień może nie zaszkodzić niektórym materiałom, ale ludziom szkodzi na pewno. - chłopak ciągnął dalej. Mówił spokojnym tonem, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, jak morderczy plan ułożył. Nie obchodziło go ilu niewolników spali żywcem. To i tak byli niewolnicy, prawdopodobnie przeznaczeni na śmierć w jakimś rytuale. Ten plan był po prostu najpewniejszy i najlepszy, a zwycięstwo czasami kosztuje. Nie można dopuścić do tego, aby rytuał się wypełnił. Nie można dopuścić do kolejnej walki na skalę tej, która nawiedziła nas z przeszłości. - pomyślał Yuji, odgarniając swoje przetłuszczone włosy z czoła. – Pewnie dostarczają niewolnikom żywność, więc jeśli zobaczymy duże dostawy jedzenia do jednego z nich, to będzie właśnie nasz cel. Oczywiście, drugim sposobem na rozpoznanie tego magazynu jest śledzenie jutrzejszej dostawy niewolników. Dzięki takiemu działaniu skutecznie ich spowolnimy a Pająk nadal nie będzie wiedział, że ma nas przeciwko sobie. Zyskamy czas, którego nie będziemy mieć gdy wejdziemy w otwarty konflikt z Pająkiem. A w tym czasie przygotujemy armię do szturmu na jego główną siedzibę. Moglibyśmy zaatakować w piątkę i wycięlibyśmy ich, ale ci z nas, którzy są mniej zaprawieni w boju mogliby nieźle oberwać gdyby zostali osaczeni przez dwudziestu lub więcej pajęczarzy. A jeśli poszedłbym tylko z Sesshomaru, po walce bylibyśmy dość zmęczeni… A na to chyba nie możemy sobie pozwolić. Musimy mieć poparcie ludzi. Nawet niewyszkoleni się przydadzą, dzięki nim nie damy się otoczyć. Kilku pajęczarzy pewnie uda im się zabić, inni się zmęczą walką i będą łatwiejszym łupem. Walka będzie krótsza i mniej męcząca dla nas. Przydałoby się zebrać na ten szturm ze trzysta osób po krótkim przeszkoleniu. Trochę ludzi pewnie też dołączy podczas samego ataku – kalkulował chłodno Yuji. – Ktoś ma lepszy pomysł?

- Jeśli to już wszystko, to chodźmy zobaczyć, co się dzieje na zewnątrz. Ten potężny wybuch ma pewnie związek z Pająkiem – powiedział, gdy uznał, że omówiono już najważniejsze, niecierpiące zwłoki sprawy.
 
__________________
Sesje w których uczestniczę:
Sesja Exalted: Bezprawie i cień

Ostatnio edytowane przez TheGuy2 : 05-01-2010 o 11:38.
TheGuy2 jest offline  
Stary 09-01-2010, 22:31   #8
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Ferio doznał wizji.

Jeszcze przed chwilą widział przed sobą swych Towarzyszy, którzy siedzieli obok niego i dzielili się pozyskanymi informacjami, teraz jednak jego oczy dostrzegały coś, czego już dawno nie było na świecie.

Widział pole bitwy. Wojownicy w złotych zbrojach opierali ciężar swych ciał na wielkich, dwuręcznych mieczach, patrząc z dumną na swe dzieło. Ich spocone twarze wyrażały ulgę, gdy obserwowali, jak wielka, czarna istota podobna do olbrzymiego, napęcznianego robaka zapadała się pod ziemię.

Tak nagle, jak książę Cephiro doznał wizji, zjawisko skończyło się, sprawiając, iż wrócił świadomością do teraźniejszości. Choć widział zaledwie krótki fragment walki, praktycznie jej koniec, wiedział, że ujrzał coś, co sam zgładził razem z innymi Słonecznymi, dawno temu, jeszcze w swym poprzednim życiu.

Han Shu Lan uznał za niezbędne wyjaśnić wszystkim, co właśnie zaszło, Ferio jednak wyłapywał z jego przemowy tylko najważniejsze wyrazy, resztę czasu poświęcając na rozmyślania.

Sytuacja w Węźle była poważna. Jeśli wierzyć przedstawicielom Kasty Nocy (a mężczyzna nie miał żadnego powodu, by wątpić w ich lojalność), to szykowało się coś dużego. Pająk nie był jedynym Otchłannikiem, towarzyszyła mu przynajmniej jedna kobieta. Wyobraźnia i uzyskane dane podpowiadały mężczyźnie, iż to ona jest mózgiem całego planu, kierując wszystkim zza szerokich barków swego przyjaciela i najpewniej parając się zakazaną sztuką Nekromancji, co do której narosło sporo legend.

Tożsamość i rola tajemniczej kobiety nie były jednak głównym zmartwieniem Feria. Pająk potrzebował Duszmetalu, a także niewolników. Na samą myśl, co może z nimi zrobić, Książe odczuwał w swym sercu gniew. Niewolnicy powinni być teraz ich głównym celem, tym bardziej, iż nie wiadomo, jak długo jeszcze pożyją. Znalezienie duszmetalu mogło zająć Pajęczarzom trochę czasu, ale w każdej chwili mogli zgasić ogień życia tysięcy ludzi, jeśli tylko przyjdzie im na to ochota.

Właśnie w tym momencie Yuji zaproponował spalenie magazynów wraz z ludźmi. Słoneczny wyrwał się z rozmyślań, spoglądając na swego kompana. Jego twarz nie zdradzała żadnych uczuć, lecz oczy promieniowały czystą pogardą, zupełnie, jakby Ferio spoglądał na Przedwiecznego z wizji.

Nie mógł uwierzyć to, co usłyszał. Yuji chciał zwyciężyć za wszelką cenę, nawet kosztem życia niewinnych ludzi. On, wybraniec Słońca Niezwyciężonego, przedstawiciel kasty Zenitu, która miała największy wgląd w myśli swego Boga, proponował im wszystkim spokojnym tonem dokonanie zbrodni ludobójstwa! Czy naprawdę zamierzał upaść niżej od Pająka tylko po to, by rzucić go na kolana?

Słoneczny wstał, nie patrząc już więcej na wojownika, zupełnie, jakby był on powietrzem. Podszedł szybko do drzwi, po drodze biorąc swój miecz i otworzył je.

- Idziemy- rzucił bezbarwnym tonem- Jeśli zamierzacie tu siedzieć jakby nigdy nic i grać w swoje krwawe gierki, to niestety w tym miejscu się pożegnamy- powiedział, bezskutecznie próbując zamaskować gniew w swym głowie.

Gdy skończył, ruszył biegiem, nie oglądając się za siebie.
 
Kaworu jest offline  
Stary 01-02-2010, 21:19   #9
 
Huang's Avatar
 
Reputacja: 1 Huang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skał
Węzeł wciąż drżał a wybuch, który wstrząsnął okolicą jeszcze nie przebrzmiał. Wciąż dookoła rozchodził się niski pomruk i dziwne uczucie, którego doświadczali obecnie pomazańcy. Wybiegli na ulicę i pierwszym co zwróciło ich uwagę, było właśnie owo tłamszące uczucie. Narzucające się emocje, przyciskające wręcz do ziemi. Ludzie dookoła lamentowali i płakali. Byli bladzi jak twaróg.
Z wyższych części miasta, położonych na wzniesieniu, dochodził dźwięk krzyku. po chwili Pomazańcy zobaczyli jak wysoki budynek wali się. Widocznie wybuch musiał nastąpić gdzieś w jego okolicy i naruszyć podstawę. Wieża runęła ciężko na ziemię. Było zbyt daleko by jakkolwiek dobiec do miejsca zdarzenia i ratować ludzi. Było też zbyt daleko by być świadkiem tego wszystkiego. Słychać jednak było coraz bardziej narastający lament. Seshomaru i Hitokiri znali miasto jak własną kieszeń. Szybko zorientowali się co mogło wybuchnąć.

- Grobowiec Śpiewających Ostrzy. To na pewno to wysadzili... - wycedził przez zęby Seshomaru. Grobowce były w Węźle znanymi punktami Orientacyjnymi i do niczego innego nie służyły. Byli tam jednak pochowani legendarni pomazańcy. Organizowano tam wiele ekspedycji, jednak z powodu niemożliwych do przebycia pułapek chroniących wnętrze, zamknięto wejście i zabroniono wstępu. Jak widać, komuś to jednak nie przeszkadzało.
- Jeśli pajęczarze tam wejdą... - stwierdziła Hitokiri - ... możliwe, ze uda się im wydobyć artefakty, które zawiera grobowiec.

Yami, wierny pies Sheshomaru szczekał głośno w stronę wybuchu. Wydawało się, ze tylko on nie tracił rezonu w obliczu dziwnej aury opadłej na miasto. Błogosławieństwo Słońca pozwalało pomazańcom zlekceważyć natarczywe uczucie sączące się do ich umysłów, mimo wszystko wiedzieli, ze ktoś za pomocą magii chce tutaj stłamsić ducha ludzi w mieście.
 
__________________
"...i to również przeminie..."
Huang jest offline  
Stary 06-02-2010, 05:36   #10
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Han Shu przewrócił oczami słysząc sugestie Yujiego i Feria, podczas gdy plan drugiego a właściwie zupełny jego brak miał w sobie odrobinę szalonego sensu tak podpalenie magazynów tylko przysłużyło by się ich obecnym przeciwnikom. Najwyraźniej nikt nie miał zamiaru zatrzymać porywczego księcia. Taka ignorancja i pycha u pomazańca już na samym początku długiej i niebezpiecznej drogi nie wróżyła nic dobrego, pójście za jego sugestią i zostawienie go samemu sobie mogły mieć fatalne konsekwencje. Wstał i żwawo ruszył za wychodzącym już z pomieszczenia słonecznym.

Po drodze czuł jak energie próbują opleść miasto i jego mieszkańców odbierając im chęć jakiegokolwiek działania. Na dodatek zastanawiał go rozlegający się lament, nie był pewien czy to pogrążające się w rozpaczy miasto czy jeden z mechanizmów obronnych starożytnego grobowca. Na samą myśl o wszystkich skarbach i wiedzy która była tam zgromadzona przyspieszył kroku. Że też trafił tu w tak nieodpowiednim czasie, gdyby nie Pająk mógłby pewnie spokojnie poobserwować Grobowce i spróbować ostrożnie do nich wejść a tak nie dość że nie ma na to czasu, to pewnie trzeba jeszcze będzie walczyć i przedzierać się przez pionki tego plugawca. Po drodze mijał ludzi coraz bardziej pogrążających się w smutku. Nie patrzył już nawet na pozostałych tylko szedł w kierunku wybuchu.

Mniej więcej w połowie drogi zatrzymał się i odszedł w jedną z bocznych uliczek. Może nie mieli żadnego planu ale przynajmniej mógł zapewnić szczątkową pomoc ze strony mieszkańców miasta. Zebrał się w sobie i przymknął oczy, po jego skórze zaczęły przemykać promyki szafirowej energii, jeden z pomniejszych żywiołaków kręcących się po okolicy schował się na ten widok, zazwyczaj brązowe oczy Han Shu zmieniły się w zielone sadzawki mocy. Ostrożnie nakierował potężny strumień i pchnął go w pajęczynę otaczającą miasto, strużka potu spłynęła mu po czole ale udało mu się przerwać czar. Mógł mieć tylko nadzieję że przełamanie zaklęcia wypali chociaż odrobinę przeciwnika, zdarzyło się kiedyś że to kontr zaklęcie wypaliło jednego teurga, ale to był tylko człowiek a nie wydawało mu się żeby to był zwykły śmiertelnik tym razem. Miedziany pająk znowu ruszył w kierunku grobowców, nie było czasu do stracenia.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172