Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Fantasy Czekają na Ciebie setki zrodzonych w wyobraźni światów. Czy magią, czy też mieczem władasz - nie wahaj się. Wkrocz na ścieżkę przygody, którą przed Tobą podążyły setki bohaterów. I baw się dobrze w Krainie Współczesnej Baśni.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-06-2011, 05:50   #101
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Splatając ze sobą długie palce Leiko zaciskała dłonie na rękojeści wakizashi, zaś w pochyleniu opierała czoło o wieńczące ją kashira. Kruczoczarne włosy tak nienaturalnie wręcz u tej łowczyni wypuszczone z ciasnego upięcia, ciężkimi kurtynami otulały jej twarzy izolując od reszty świata. Spokojnie siedziała na biodrach Matki Głodu, dociskając ją do wypalonej ziemi w oczekiwaniu na jeszcze jakikolwiek choćby drgnienie z jej strony. Jak budząca niepokój rzeźba przedstawiająca poległe demoniszcze i strażniczkę wiecznie czuwającą nad tą śmiercią, gotową w każdej chwili wbić ostrze swej broni głębiej w plugawe ciało. Dramatycznie, romantycznie, heroicznie..
Ale prawda była zgoła odmienna i dość wstydliwa dla łowczyni, a tym samym nie mogąca być dostrzeżoną przez kogoś innego. Oto bowiem nogi Leiko, te długie zgrabności tak dzielnie niosące ją po konarach drzew, w tym momencie postanowiły ją zdradzić i.. zmięknąć, gdy groza tych wszystkich zdarzeń ponownie uderzyła kobietę. Dostrzegalnym dla co uważniejszych oczu stawało się też jej delikatne drżenie, powodowane zmęczeniem fizycznym.. acz głównie psychicznym. Może to było zbyt dużo, może za wiele wrażeń jak dla tej jednej kruchej istoty, która i tak nie mogła nic poradzić na swoje w nich miejsce.
Dopiero zbliżający się odgłos kopyt w zawrotnym tempie uderzających o ziemię wyrwał łowczynię z tego odrętwienia. Umysł przypomniał sobie, że choć demon padł martwy to nie do końca wszystko poszło z planem, że wszystko potoczyłoby się inaczej, gdyby nie pojawienie się tej obcej dwójki. Że coś zaburzyło jakże misterną konstrukcję tego polowania, na której szali było jej życie. Bynajmniej nie czuła się lepsza od któregokolwiek z łowców lub spotkanych bushi, acz.. miała wrażenie, że jakaś równowaga została mocno zachwiana skoro ona wraz z tamtym dziewczęcym chucherkiem najwięcej zdziałały przeciwko Matce Głodu. Ale jednak z czyjejś winy narażała się bardziej niż to było zamierzone. Ktoś zawiódł. Ktoś nie wywiązał się ze swojego zadania.

Mięśnie się naprężyły. Spięło się ciało filigranowe, jak kot wyginający grzbiet i jeżący swoją sierść. Dotąd unieruchamiająca Leiko bezradność przemieniła się w zaciętość przywracającą łowczyni władzę nad własnymi kończynami. Wyprostowała się powoli i pociągnięciem za rękojeść wydobyła ostrze wakizashi z pleców martwej oni. Podpatrzonym u kogoś innego płynnym, szybkim ruchem strzepnęła z niego smolistą krew, po czym gładko schowała w saya trzymającym się za dorodną kokardą śliwkowego obi. Bez nadmiernego starania się o delikatność przekręciła głowę Mugin Jie, co by najpierw wyciągnąć jedną ze swych szpil z jej oka, a potem kolejną swą własność wyszarpnąć z jej krtani. Śliczne to były błyskotki, zwieńczone finezyjnymi kwiatami, ale chociaż one szczęśliwie uszły cało przed krwią demonicy, to zaostrzona część nią ociekała ohydnie. Z tego oczywistego powodu Leiko nie spięła nimi włosów przywracając swe pasma do wcześniejszego porządku, tylko z lekką niechęcią otrzepała te ozdoby i z zamiarem późniejszego umycia ujęła pomiędzy palce jednej dłoni.
Podniosła się z truchła i z nieznacznym zachwianiem odstąpiła od niego, kopnięciem posyłając bicz na bezpieczną odległość. Tak na wszelki wypadek. Skupiła wzrok na poszczególnych punktach polany – na rannym, nieprzytomnym Kazamie i na próbującej polepszyć jego stan miko , na przybyłym wraz z nią mężczyźnie, aż w końcu też na spóźnionym na całe widowisko Yasuro. Ruszyła nieśpiesznie ku temu ostatniemu z nieufnością obchodząc wierzchowca.

-Już po wszystkim. Oni jest martwa, Dasate-sama. Ale to nie ja będę wracać na końskim grzbiecie, Kazama-san powinien szybko zostać zabrany do medyka – typowa dla Leiko figlarność zastąpiona została przez suche fakty przybliżające wynik potyczki z demonem. Ale był w nich jeszcze ten drobny szczegół, ten nazbyt oficjalny ton będący sporym krokiem w tył w ich relacjach, jakby była tylko szeregowym bushi służącym pod jego komendą.
Nie obnosiła się ze swoim rozdrażnieniem niczym jakie rozkapryszone dziewczątko. Nie znaczyło to jednak, że wstrzymywała w sobie te emocje. W jej wykonaniu były one subtelniej wyczuwalne, ale godziły boleśniej niż wszelkie wrzaski, płacze i wyzwiska. Ale nie tylko ten obco brzmiący w ustach tej kobiety zwrot był atrybutem jej niezadowolenia. Były też pewne drobnostki, jak brak uniesienia spojrzenia na samuraja będąc bardziej zaaferowaną swym porozdzieranym rękawem kimona. A także wyminięcie go, tak po prostu, bez choćby zatrzymania się na moment i zostawiając za sobą tylko prawie namacalny powiew chłodu.
-Gomen nasai Maruiken-san. Walka... w wiosce walka się przeciągnęła. Spieszyłem się jak mogłem. -młody bushi rzekł te słowa bardzo cichutko i z wyraźnym smutkiem w tonie głosu. Zrozumiał, że jest "karany" i przyjął tą karę z pokorą. A jego spojrzenie utkwiło w nowo przybyłych osobnikach. Uczucia uczuciami, a obowiązek był najważniejszy. Niewątpliwie Yasuro ciekawiło pojawienie się dwóch anonimowych łowców.

Stopniał ten lód Leiko, gdy podeszła do mężczyzny zwanego.. Furoku, z tego co zapamiętała z całego zamieszania z oni.
-To była.. nieoczekiwana pomoc, ale jak widać nawet bardziej niż nieoceniona. Dōmo arigatō – pochyliła z wdzięcznością głowę, a pozbawione sztywnych ram włosy przesłoniły jej porcelanowe lica. Ale właśnie zza tych opadających kosmyków opuszczone spojrzenie padło na jego ranę obwiązaną zakrwawionym, zaimprowizowanym opatrunkiem -Ah, czy.. czy bardzo mocno uderzyła? W wiosce jest medyk..
-Mała jest najlepszym medykiem jakiego znam. -odparł mężczyzna wskazując kciukiem na modlącą się nad Kazamą miko.- Możesz mi wierzyć łowczyni-san, nie ma lepszego uzdrowiciela od tego brzdąca.
Na słowo "brzdąc" dziewuszka posłała kose spojrzenie Furoku. Widać była drażliwa na punkcie swego wieku. I nie lubiła być traktowana jak dziecko.
-Szkoda że nie widziałaś innych ran jakie uleczyła Ayame-sama. Miałem ręce strawione przez ogień niemal do kości. Gdyby nie jej talenty uzdrowicielskie, już bym nie żył. Powinnaś z nią pomówić, jeśli...- wzrok łowcy powędrował po ciele Leiko, skupiając się zwłaszcza na tych obszarach, które odsłaniały rozdarcia kimona. Doskonale panował nad swoim głosem.-... poczwara gdzieś cię zraniła.
Ale nie nad spojrzeniem oczu. Uroda łowczyni niewątpliwie zrobiła na nim wrażenie.
Furoku obwiązał mocniej ranę wokół uda i dodał.- Pomoc medyka nie będzie potrzebna. A i... Wioska nam nie po drodze.
Po czym nachyliwszy się w stronę łowczyni dodał niemal szeptem.- Korogi chciałaby porozmawiać z waszą trójką. Z tobą, młodym furiatem i... trupiobladym czarownikiem. Ale bez wścibskich oczu i uszu.

Po czym podsumował cicho.-To niemożliwe w wiosce... i pewnie zebranie całej trójki też przyciągnie uwagę. Ale ty pewnie zdołasz się wymknąć z niej niezauważona, ne łowczyni-san?
Leiko zachichotała w rozbawieniu na tak udane opisy jej jakże niewątpliwie czarujących towarzyszy -Dobrze nas znacie, ne?
A potem w zamyśleniu zawędrowała wzrokiem ku dziewczęciu, o którym była mowa. Cóż, spotykanie się z kimś w odosobnieniu nie było dla kobiety niczym nowym ostatnimi czasy, w końcu Kojiro z wiadomych powodów cenił sobie pozostawanie sekretem, a i nawet z siostrzyczką nie mogła rozmawiać publicznie. Ale choć nie dziwiła się tej potrzebie zachowania tajemnicy przez nieznajomych, to i tak zostawiała sobie miejsce na podejrzenia -Ale to dość.. zaskakująca i niepokojąca chęć ze strony całkiem obcych mi osób – mruknęła z subtelnym uśmiechem powracając swą uwagę do mężczyzny i wysoko podnosząc jedną brew -Dlaczego miałabym się zgodzić?
-Bo długo się znamy z Korogi. Jestem jej yojimbo od roku i wiem w czym jest dobra. A jest niezrównana w leczeniu i wróżbach.-odparł Furoku cicho spoglądając od czasu do czasu na kręcącego się Yasuro.- Więc skoro chce z tobą porozmawiać... z wami porozmawiać na osobności, to widać wróżby jej to powiedziały.
-Ah tak, wróżby… - powiedziała powoli, a druga czarna smuga brwi dołączyła do swej bliźniaczki na wysokości idealnej do zobrazowania nie tyle zdziwienia łowczyni, co jej uprzejmego niedowierzania. Wyglądało na to, że miała zamienić niezwykle urocze towarzystwo Matki Głodu, na równie przyprawiające ją o radość bycie w pobliżu kolejnej kuglarki. Wszak wdzięczność za uratowanie jej skóry to było jedno, ale godzenie się z własnej woli na samotne przebywanie z tą lubującą się w czarach dwójką było już czymś całkiem innym. Lekko przeniosła ciężar ciała na lewą nogę, być może w chęci wykonania kroku w tył.

-Podejrzewam, że skoro wróżby to.. przepowiedziały – przy wypowiadaniu tego ostatniego słowa zerknęła na niego pytająco, jak w poszukiwaniu potwierdzenia, że właśnie coś takiego robią te magiczne sztuczki – To pewnie nie mam co się z nimi sprzeczać i tylko spełnić to.. życzenie.
-Nie zauważyłaś niczego dziwnego wędrując po ziemiach Hachisuka, łowczyni-san? Jeśli zauważyłaś, to zdecydujesz się na to spotkanie.- odparł Furoku nie przejmując się wahaniem w głosie Leiko.- Jeśli zauważyłaś i... chciałabyś odkryć część sekretów spowijających te ziemie, to... zdecydujesz się. Na pewno.
Wzruszył ramionami yojimbo dodając.- Nie wyglądasz na kobietę, która lubi wodzona za nos, ne? Ale czyż teraz nie podążasz na ślepo?
-Być może.. – odpowiedziała wyjątkowo krótko i enigmatycznie, myślami znowu odpływając w zadumę. Trochę zdołał ją zaciekawić. Może rzeczywiście to była jej słabość, ale nie mogła wszak zlekceważyć tak łatwo sobie podawanych informacji. Któż wie, czy ta parka nie posiada w zanadrzu czegoś mogącego się przydać w tej jej dwoistej wyprawie. Czy pomimo parania się sztukami nie darzonymi przez kobietę sympatią, nie mają jakichś fragmentów pasujących do układanki..
-Zatem.. gdybym się zdecydowała, gdyby mnie skusiła możliwość poznania tych sekretów.. – szeptała już nieco przychylniej niż wcześniej, acz ciągle z odpowiednim dystansem. Zafalowały te fragmenty kimona Leiko otulające nogi, gdy wprawiła się w ruch obchodząc nieśpiesznie mężczyznę. Całkiem świadomie dzięki temu oddaliła się jeszcze odrobinę od młodego bushi, który już wystarczająco jej dzisiaj podpadł i ni słowa jednego nie miała zamiaru dopuścić do jego uszu -To gdzież poza wioskę powinny mnie zwieść me ścieżki, panie łowco?
Yojimbo zamyślił się przez chwilę, co jakiś czas zerkając na młodą miko, której był obrońcą.
-Udaj się wzdłuż rzeki, wraz z jej biegiem... Natrafisz tam na obozowisko, które rozbiliśmy nad jej brzegiem. Dobre miejsce na spotkania wieczorne.- stwierdził Furoku po namyśle.- Nikt się nie zapuszcza po zmroku blisko rzeki. A sztuczki Korogi chronią nas przed gniewem rzecznej Kami.
-Hai, hai.. – kobieta skinęła głową zapamiętując te drobne instrukcje, po czym dygnęła dworsko, acz.. rozerwany rękaw, w nieładzie rozpuszczone włosy oraz ogólne znużenie pościgiem i walką przebijające się przez jej urzekającą maskę psuły ten efekt -Może przynajmniej tym spotkaniem będę mogła się odwdzięczyć za pomoc, ne?
Mężczyzna skinął w odpowiedzi głową i stanął na nogi. Przez jego oblicze przeszedł delikatny spazm bólu. Ale szybko się opanował. Kobieta posłała mu uśmiech, po którym obróciła się i kroki swe zaczęła stawiać ku drugiej osóbce z tej dość niecodziennej dwójki.
-I jak z nim? – zapytała pochylając się nad Kazamą i leczącą go dziewczyną. Tak po prawdzie to niewiele w tym pytaniu było rzeczywistej dbałości o zdrowie łowcy, a więcej osobistego interesu Leiko w uważniejszym przyjrzeniu się tej podobno zainteresowanej ich trójką Korogi.
-Wyżyje. Jego rany goją się szybciej niż powinny... co mnie jednak nie dziwi. Jutro, lub pojutrze stanie na nogi.- odparła miko, a Yasuro który stał w pobliżu rzekł oferując pomoc.- Załaduję go na wierzchowca i zdołam zawieźć go do wioski. I was też tam zapraszam, w podzięce za...
Korogi przerwała mu ruchem dłoni.-Moje drogi prowadzą w innym kierunku, acz... dziękujemy za zaproszenie.
-Ah, przykro mi to słyszeć od mych wybawców. Ale może innym razem Kami pozwolą nam się spotkać w nieco przyjemniejszych okolicznościach – powiedziała łowczyni prostując z ciężkim westchnieniem.
-I jestem przekonana, że po tylu atrakcjach tej nocy bardziej się wszystkim marzy odpoczynek niż świętowanie ubicia demona. Cóż.. – wzruszyła beztrosko ramionami, a jej dłoń powiodła ku karkowi i rozmasowała go leniwie - .. mnie na pewno.
-To prawda.- stwierdził Yasuro, którego niewątpliwie gryzła ciekawość, acz której nie mógł zaspokoić. Było to widać na jego twarzy.
Miko skinęła głową i wstała wyciągając zapisaną kanji karteczkę.




Podała ją Yasuro mówiąc.- Zabezpieczy wejście domu medyka przed słabszymi oni. Przynajmniej przez pewien czas.
Po czym krzyknęła do Furoku.- Ruszamy dalej. Jestem dziś zmęczona. Nałowisz rybek?
-Dziś miała być twoja kolej.- odparł samuraj z uśmieszkiem na twarzy. A Korogi zaczęła prosić.- Ale mi się tak nie chce. Furoku, proszę. Tylko dziś. Przecież walczyłam. Wiesz jakie to męczące?
Ale samuraj udawał nieporuszonego jej słowami. Choć Maruiken podejrzewała, że już przygotowywał się do ustąpienia. Póki co jednak oddalali się razem, on tkwiący uparcie przy swoim, ona próbująca dziecięcych sztuczek, by nagiąć jego wolę do swojej.
Na Leiko, zresztą też był czas. To był ciężki dzień, a kolejny wymagał planów.
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 15-08-2015 o 11:28.
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 23-06-2011, 17:01   #102
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Nie tak powinien wyglądać zwycięski powrót.
Gdzież się podziała radość? Gdzież duma z triumfu nad tak potężnym oni?
Wszak pokonano Matkę Głodu, straszliwego demona, którego esencja została wchłonięta przez dwójkę łowców. Leiko czuła jak jej ciało pochłania piekielną duszę umierającej bestii, jak się zmienia pod jej wpływem rozwija, staje się potężniejsze.
To uczucia można było porównać do palenia opium i doznań jakie wtedy się odczuwa. Ale...
Łowczyni dobrze wiedziała jak zwodniczą przyjemnością jest palenie opium. I że w ostatecznym rachunku, cena korzystania z przyjemności opium przekracza zyski. Opium było zdradliwe.
Z pożeraniem dusz oni, mogło być tak samo.
Leiko szła milcząco obok wierzchowca, na którym leżał nieprzytomny Sogetsu. Zaciskał odruchowo dłoń na swym tachi, jakby było ono dla niego czymś najważniejszym. I być może było. Korogi odradziła bowiem młodemu bushi odbieranie mu broni, czy też dotykanie jej.
Dla pewności młoda miko, przyczepiła podczas uzdrawiania jedną ze swych białą jak śnieg karteczkę z wypisaną na niej magiczną pieczęcią do oręża nieprzytomnego jounina.
Biała karteczka już zdołała pożółknąć i poczernieć na brzegach jakby spalał ją niewidzialny ogień.
Przestrzegła też przyglądającemu się praktykom Yasuro, wspominając o tym, że w orężu gnieździ się zły duch. I tylko Kazama ma go pod kontrolą.

Młody samuraj szedł z drugiej wierzchowca, zerkając od czasu na dziewczynę. Wiedział, czemu jest na niego zła. I wiedział, że ją zawiódł. Nie bardzo jednak wiedział jak ją udobruchać, lub podejść.
Dlatego zamknął się w zbroi milczącej uprzejmości.

A sama milcząca Maruiken miała nad czym myśleć. Oni którego zniszczyła został uwolniony przez kogoś. Czarownika podobnego Kohenowi. Czemu został uwolniony? W jakim celu?
Na pewno nie chodziło o coś tak trywialnego jak wymordowanie kilku wiosek.
Kim była mała Korogi i jej yojimbo, Furoku? Co wiedzieli, czemu się zjawili?
Na pewno nie był to przypadek.
Więc jaki był powód ich pojawienia się i pomocy? Nastoletnia miko, kolejna zagadkowa postać.
Jedna z wielu zagadek jaką kryły te ziemie.
Póki co jednak... docierali do wioski.

Bitwa w wiosce już się zakończyła. Ogniste czary były wyjątkowo skuteczne przeciw wodnym oni, a z małymi dziećmi Matki Głodu rozprawiły się katany Kumy i Yasuro.
Nie obyło się bez ofiar. Kilku ludzi leżało na matach w środku wioski, przygotowani przez eta do dalszej drogi. Także eta zajęli się uprzątnięciem małych ciałek, potwornych dzieci Matki Głodu, które leżały wszędzie, szybko ulegając rozkładowi.
Najbliżsi zmarłych płakali, ale pozostali radowali się tym, że wioska przeżyła kolejny napad gniewu rzeki.
Gdy poległy wodne oni, gdy poległy małe bestie, wieśniacy mogli odetchnąć z ulgą. I szykować się na kolejny dzień. Kolejny dzień oblężenia.

Kuma siedział przed swoim domkiem racząc się sake. Był w wyraźnie dobrym humorze.
-Hej...- rzekł radośnie na widok wracającej trójki.- To była dopiero walka czyż nie? Dzisiaj pokazaliśmy tym pokracznym oni, potęgę naszych mieczy.
-Raczej youjutsusha pokazał swoją potęga.
- wtrąciła Samisu, krzątająca się tuż za nim. I westchnęła teatralnie- Ech... czemu ty nie jesteś tak potężny Kuma-san.
Po czym zaczęła marudzić.- Może gdybyś mniej spał, więcej trenował i zdecydowanie mniej pił... Może byłbyś tak gibki i zwinny jak młody samuraj-sama.
-Eeeej,eeeej... Czyż nie ratowałem wiele razy wioski?-
na twarzy Marasakiego pojawiła się wyraz lekkiej irytacji, podczas gdy dziewczę nie przejmując się tym marudziło nadal.- Z tym wielkim brzuszyskiem, coraz trudniej wychodzi ci ratowanie Kuma-san.
Łowca wstał i niemalże ryknął.- Nie mam wielkiego brzuszyska, to mięśnie wykute w ogniu wielu walk.
- Wielu bojów z zupą miso i z sake.
- odgryzła się Samisu, kpiąc w żywe oczy samurajowi.
-Wdzięczność wieśniaków.- prychnął Marasaki i zwrócił się do nadjeżdżającej trójki.- No i jak wam poszło. Wracacie żywymi, więc zapewne udało wam się ubić tą poczwarę.
Spojrzał na Yasuro mówiąc. -Popisałeś i tam młodziku? Masz bowiem talent, trzeba ci to przyznać. Pod dobrym nauczycielem...takim jak ja...
- Nauczysz się pić sake całymi dniami i obijać się.-
wtrąciła znów Samisu. A Kuma...


...wściekł się.
-Zamilcz kobieto! Myślisz, że te wszystkie obrazy ujdą ci płazem?! Następnym razem nie obronię tej wioski i pozwolę oni ją zniszczyć. Eeeeech...żadnej wdzięczności.- krzykami rozładował swą frustrację, która spłynęła po Samisu, jak woda po kaczce. Widać było, że zna dobrze charakter łowcy, dobroduszną naturę skrytą po obliczem obiboka i zabijaki.
Spojrzenie Kunashi spoczęło na nieprzytomnym Sogetsu.- A temu co się stało? Żyw jeszcze?

Po załatwieniu wszelkich pilnych spraw, resztę nocy należało poświęcić na odpoczynek. Jak się okazało, łowcy i samuraj dostali dla siebie całą chatkę. Co nie było aż takim luksusem, bo w małym budynku musieli się gnieździć we czwórkę. Natomiast Leiko trafiła do chatki Samisu. Skromnej, ale wygodnej.
Od Samisu dowiedziała się też szczegółów na temat wydarzeń, które działy się w wiosce podczas jej nieobecności. O walczących wspólnie Dasate i Kunashi, i o tym jak na nich praktycznie spadł ciężar walki z licznym i niebezpiecznym wrogiem, jakim były dzieci Mugin Jie. Stworki bowiem bardziej od walki z dwoma szermierzami, wolały łatwiejsze cele, jakim byli bezbronni wieśniacy. I obaj musieli włożyć wiele wysiłku w dopadnięcie ropuch, zanim one dopadły bezbronnych mężczyzn kobiet i dzieci.
Wieczorem dziewczyna rozgadała chwaląc wielokrotnie Kunashiego. Jak widać, docinki zostawiała sobie na czas, gdy była w obecności Kumy. Można było niemal odnieść wrażenie, że młoda wieśniaczka próbuje łowcę wychować... albo przynajmniej uczynić lepszym.
Opowiedziała też o Kohenie i o jego tytanicznym niemal starciu z wodnymi oni. I o spustoszeniu, jakie robiły je zaklęcia ognia wśród nich. A także o omdleniu czarownika tuż po walce. Widać owo starcie było dla niego bardzo wyczerpujące.

Kolejny dzień, zaczął się od wspólnej narady nad dymiącymi miskami owej zupy miso.


Kunashi podczas niej opowiedział, o tym jak wiele wiosek jest napadanych i jak niewiele z nich chronią łowcy.
-Hachisuka obiecali podesłać kolejnych łowców, ale to krótkowzroczne rozwiązanie. Trzeba zwalczyć źródło choroby, a nie tylko objawy.- stwierdził Marasaki, a Kohen dodał.- To oznacza wyprawę w górę rzeki, do źródła prawdopodobnie.
-Niebezpieczna wyprawa.-
odparł Kunashi, popijając sake.- W górze rzeki Kisu roi się od nieumarłych, głównie bushi zabitych na polach bitew wojny Onin. Powiadają, że wielu z nich nie pogrzebano, albo z braku czasu, albo z braku ludzi...albo z pogardy dla zmarłych. Teraz te duchy ponownie zasiedliły swe ciała i mszczą się na żywych.
Potarł policzek.- Sagi będzie wiedział więcej na ten temat, broni jednej z najbliżej położonych źródła rzeki wiosek.
Czarownik zaś dodał.- Sogetsu powinien pod wieczór odzyskać siły. Na razie odpoczywa.
A Marasaki się uśmiechnął.- To czeka nas najspokojniejszy wieczór. Z tyloma łowcami, walka z wodnymi oni, nie powinna stanowić problemu.

Skwarne popołudnie. Wyjątkowo ciepłe jak na wiosnę.
W takie popołudnia, ciało się rozleniwia, a myśli zaczynają krążyć wieloma torami.
Jeszcze nie ustalono, kto wyruszy na wyprawę w górę rzeki. Ale było niemal pewne, że zgłosi się ku temu Sogetsu. Kohen się wahał. A Kunashi miał wioskę do obronienia. Yasuro zaś zaoferował się jako przewodnik. Niewątpliwie ci z łowców, którzy nie ruszą na tą wyprawę... będą musieli zająć się mało satysfakcjonującą, ale bezpieczną robotą w postaci ochranianiem wioski przed gniewem rzeki.
Leiko jeszcze nie zdecydowała co wybierze. Ale czyż przebywanie w jednym miejscu leżało w jej naturze?
Tak... o ile tym miejscem było miasteczko dookoła zamku Miyaushiro. Zamku pełnego tajemnic i politycznych intryg, których odkrywanie i manipulowanie nimi było nie tylko talentem Leiko, ale też i pasją.
Ale... wioska nad brzegiem rzeki Kisu?

Gdy tak rozmyślała, zauważyła że do wioski ktoś się zbliża, znajoma sylwetka i twarz.
Szczupły jak trzcina młodzieniec, który był nie tylko jej osobistym yojimbo ale i rozrywką w Nagoi.
Kirisu.


Kogucik szedł z poważną miną w kierunku wioski, ale na sam widok rozpromienił się. I ruszył energicznie, by po dojściu do niej rzec drżącym głosem.- Tak bardzo się stęskniłem za tobą Leiko-chan.
Uśmiech wykwitł na twarzy Leiko. Wszak przybycie Kirisu, było dla niej uśmiechem Fortun. Czyż ten łatwowierny młodzik nie był jej oddany? Czyż nie był gotów na wszystko, by zyskać jej uśmiech? Czyż żar jego lędźwi nie okazał się tak przyjemny tamtej nocy w Nagoi?
Wreszcie, czy przy tak licznej grupce łowców w tej wiosce, ona musiała być obecna przy wieczornym pojawieniu się wodnych oni? Czyż wypadało jej, słabej kobiecie, odbierać innym łowcom okazji do popisania się siłą i męskością?
O tak, pojawienie się Kirisu otwierało nowe możliwości przed łowczynią. Możliwości, z których można było skorzystać.
Nic więc dziwnego, że na widok Płomienia na twarzy Leiko pojawił się wesoły uśmiech.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 29-09-2011 o 13:21.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 01-07-2011, 17:57   #103
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Wizja odpoczynku przyciągała. Ułożenie zmęczonego ciała na miękkim futonie. Otulenie się, roztulenie, ukojenie.. Zamknięcie oczu na niedawne koszmary zdające się wyrwać wprost z miejsca, w którym pechowa, niespokojna duszyczka mogła się zanurzyć zasypiając.
A może kąpiel? Gorąca, aromatyczna woda opływająca wyczerpane kończyny, we wręcz uzdrawiający sposób działająca na mięśnie i gęstą parą dająca poczucie bycia w innym, rajskim miejscu. Hai.. duch i organizm Leiko się tego domagały, nie chciały nawet słyszeć o sprzeciwie. Pozwalała sobie odpływać w takie marzenia, gdy we trójkę dotarli do wioski. Luksusom pochodzącym z jej wyobraźni nie było końca, kiedy to ciałem i skupionymi licami była obecna przy wzajemnym dogryzaniu sobie Samisu i Kumy.
Wyrwała się z tego rozkosznego zamyślenia dopiero w momencie zdawania relacji z walki na polanie. I reakcja łowczyni była błyskawiczna, nawet do choćby jednego słowa nie pozwoliła dojść młodemu samurajowi. Zgromiła go swymi własnymi, jakoby przecież nie było go przy samej potyczce z oni, więc nie miał kompetencji do opowiadania tamtejszych wydarzeń. Prawdę mówiąc, to i potem nie omieszkała wspomnieć o braku jego osoby w całym zajściu. Na tym prawdziwość trzymającej w napięci opowieści się kończyła, bo wszak to była autorska wersja Leiko, której nie było w smak choćby napomknięcie o dwójce wybawicieli. Brak ich ingerencji wypełniła nieco większymi i dłuższymi poczynaniami sobie Kazamy, który przed utratą przytomności zdołał tak zranić demonicę, że Japonka była w stanie wykonać ostateczny cios. Tak więc śmierć Mugin Jie była zasługą ich duetu. Tylko ich duetu, w którym ona zwyczajowo zajęła skromną, drugoplanową rolę.

Po wyjaśnieniach i po zacieraniu śladów bądź pewnych niezgodności, nastąpiła miła odmiana.
Tyle dni, a może już nawet tygodni, spędziła w ciągłym towarzystwie mężczyzn, że już nawet sobie nie wyobrażała zmiany tego swojego położenia.
A tu niespodzianka. A tu przyjemne zaskoczenie w postaci wygodnego kącika dla siebie w domku Samisu. Wprawdzie w Nagoi przez pewien czas przebywała z nimi Sakura.. ale ona nie była typem kobiety, w której towarzystwie pragnęłaby się znajdować zbyt długo. Nazbyt ordynarna była swym zachowaniem, nazbyt wulgarna wyglądem, nazbyt.. obsceniczna całą swoją postacią, a to gryzło się Leiko z prawdziwie kobiecymi cechami jakimi charakteryzowała się ich płeć. A przecież widziała, spędzała czas i wcielała się w kobiety różnych klas społecznych i profesji, a także o jakże odmiennych charakterach. I zawsze w każdej, nawet najbardziej zatwardziałej wieśniaczce, była w stanie dostrzec elegancję i delikatność godną najpiękniejszych kwiatów. Zaś tamta łowczyni.. przypominała jej niekorzystne zestawienie typowo, wręcz stereotypowo męskiej duszy zamkniętej w kobiecym ciele. Bądź mało wybredną kurtyzanę, bez szacunku do siebie na siłę szukającą łatwego i podrzędnego zarobku. Iye, iye. Wszak i Leiko daleko było do prawdziwej damy, acz.. w jej przypadku problemem było coś innego, szczęśliwie nie tak wyzywającego i nieprzyzwoitego , jednak z całą pewnością perfidnego.
Zaś Samisu była… urocza, taka nieskażona przez ponurą codzienność ataków oni. Swoim świergotaniem odganiała od Leiko złowieszcze wspomnienia z polany, a na dodatek okazała się być całkiem zręczną krawcową. Jeszcze tej samej nocy, nim obie poszły spać, łowczyni w ślicznej halce siedziała na macie, obserwując jak szybkie palce dziewczyny zaszywają jedyną ranę jaką zadała jej Matka Głodu – rozszarpany rękaw kimona. Już samo to wystarczyło, aby zdobyła sobie sympatię Maruiken.

Aż w końcu przyszedł on, ten wytęskniony.
Ten upragniony.
Ten wyczekiwany.
Odpoczynek.



***



Następny dzień był zaledwie krótką chwilą odetchnienia przed wieczornymi zmaganiami z kolejnymi oni.
Czas kobiety po naradzie nie obfitował w beztroskie poznawanie uroków wioski oraz jej okolic, ani też w słuchanie opowieści z młodzieńczych lat ich przewodnika. Nie było ku temu okazji, a i każde z nich całkiem świadomie unikało zaistnienia takowej, choć zgoła na odmienne sposoby. Leiko zaledwie.. subtelnie dawała do zrozumienia, że mężczyzna nie jest mile widziany w jej towarzystwie. Wtedy jej spojrzenie się ochładzało, lód zasnuwał oczy zamrażając iskierki tak często przecież tańczące w piwnych tęczówkach. Ten chłód którym emanowała był nie tylko dostrzegalny, ale też i prawie wyczuwalny, dający sugestię zamiany w lodową rzeźbę gdyby tylko młody samuraj pokusił się o zbliżenie do kobiety. Nie wspominając już o próbach nawiązania uprzejmej rozmowy. Gdy jednak i na takie zderzenie przyszedł czas, bo wszak wszyscy łowcy brali udział w naradzie, to ton jej głosu przeskakiwał o kilka klas społecznych niżej. Nadmierna uprzejmość w słowach i zachowaniu wobec Yasuro tworzyła pomiędzy nimi bolesną, rozdzierającą wyrwę. Cóż więc dziwnego, że młodzian preferował schodzić kobiecie z drogi, a i ona nie starała się o spotkanie.
Czy przesadzała, niepotrzebnie dramatyzowała? Oczywiście, odrobinę może. Ale trzeba byłoby się postawić w jej roli, poczynając od samego początku jej wyprawy, a kończąc na tej oto wiosce. Nie bolało jej samo bycie narażaną. Leiko ponad wszystko nie mogła ścierpieć braku trzymania się planu, w którym wszak nawet najdrobniejsza, nagła zmiana mogła zaowocować śmiercią niekoniecznie tylko Matki Głodu. Dlatego właśnie była rozdrażniona. Bo Yasuro pomimo tej swojej szlachetności, czczej troski i złotych słów.. zawiódł. Zdradził, w najgorszym do tego momencie i opowieści Samisu o jego heroicznej walce z dziećmi Mugin Jie nijak nie łagodziły tej sytuacji. Dzięki jego bohaterskości, ona sama byłaby martwa gdyby nie pojawienie się tamtej dwójki. Nie zwykła kiedykolwiek pokładać zaufanie i własne życie w cudze ręce, a po tym polowaniu taka praktyka była jeszcze bardziej znikoma.

Dlatego z braku tych rozrywek Leiko popołudniu w samotności spacerowała po nabrzeżach wioski, po ziemi i trawie zeszłej nocy smakujących krwi dzieci Matki głodu. Od wyjątkowo tego dnia palącego słońca osłaniała się parasolką.. mającą pewien pozornie niewielki, ale jakże ważny mankament. Aby przyciągnąć na siebie uwagę demonicy, była zmuszona wypuścić ku niej długi szpikulec zwieńczający chroniący od słońca bibelocik. Udało się, bestia pochwyciła przynętę, acz nie było okazji dla kobiety na zabranie swej własności, to i przeleżała ona tutaj całą noc i poranek. Z czego „tutaj” póki co było określone jako ten kawałek ziemi rozciągający się przed wioską, na którym kryło się już nieco konkretniejsze „tutaj”. Należało tylko je odszukać, a w trakcie tych poszukiwań łowczyni rozmyślała o tym co zostało powiedziane na naradzie, o ponownym rozdzielaniu się na dwie grupy i o swych własnych, dość dwojakich planach na wieczór. Nie miała wewnętrznych dylematów co do podjęcia decyzji. Wszak tę już dobrze znała.
Zębami swych geta lekko rozkopała naniesioną w czasie walki ziemię. Następnie kucnęła i delikatnie pomiędzy smukłe palce ujęła swe znalezisko, tak wiele razy ratujące ją już z opresji. Otrzepała je z ziemi oraz dmuchnięciem pozbyła się brudnych drobinek ze stalowej powierzchni. Następnie wielce narażając porcelanę swej skóry na zderzenie ze światłem słonecznym, opuściła parasolkę by zabójczo, nienaturalnie dla takiego przedmiotu ostrą końcówkę umieścić na jej prawowitym miejscu.

Podniosła się i wyprostowała akurat w odpowiednim momencie, by obserwować jak Płomień prawie do niej podbiega radośnie. Jak na skrzydłach.
-Kirisu-kun.. Sporo czasu minęło od naszych wspólnych nocy w Nagoi, ne? – zapytała Leiko figlarnie, ton swego głosu zniżając do przyjemnego dla ucha i przeznaczonego tylko dla Płomienia pomruku, tak bardzo podobnego temu towarzyszącemu ich pierwszej rozmowie w Nagoi. Pozwoliła sobie też na tę mało wybredną i wyjątkowo jasną w odbiorze dwuznaczność, które on z taką lubością stosował będąc przy niej. Bądź co bądź każdy z napotkanych przez nią mężczyzn był inny i każdy wymagał z jej strony odmiennego zachowania.. oraz różnych słodkich sztuczek działających tylko na danego osobnika.
Powoli wyciągnęła rękę ku Kirisu i opuszkami palców pieszczotliwie dotknęła jego policzka.
-Dobrze Cię znów widzieć, mój partnerze – zamruczała przyglądając się młodzikowi spod parasolki dokładnie chroniącej jej porcelanową skórę przed natarczywymi promieniami słońca -Czy to Ciebie przysłał nam klan z pomocą? Samego, już bez Sakury?
-Sakurę też tutaj posłał. Na szczęście nie musiałem jej towarzyszyć.- w głosie młodzika widać było, że kobietka o włosach koloru płatków wiśni nieźle mu zdołała dopiec. Palce kogucika opuszkami przesunęły się po jej dłoni dotykającej jego policzka. Powoli, delikatnie, zmysłowo... uczeń nie zapomniał lekcji z Nagoi.- Na szczęście jest wiele wiosek wzdłuż rzeki Kisu, i każda wymaga ochrony.
Kirisu uśmiechnął się dodając.- Miałem nadzieję, że napotkamy się na tych ziemiach ponownie. I uczynimy noce przyjemniejszymi.
Wiadomym było o jakie przyjemności młodzikowi chodzi.
-To będzie miła odmiana po ostatnich łowach. Cieszę się, że akurat Tobie przypadła ta wioska – uśmiech młodego wilczka znalazł swoje odbicie na wargach Leiko, choć to ich rozchylenie było bardziej niewinne i jakże czarujące, swym widokiem wręcz rozgrzewające serce.

Ale tylko przez kilka rozkosznych sekund, po których najwyraźniej do kobiety wróciły wspomnienia prawie samotnych bojów z potężną Mugin Jie. Na jej lica niecnie wkradł się cień niepokoju i zasmucenia - Bo i te dwie do najprzyjemniejszych nie należały. Niebezpieczne, zdradliwe bardzo..
Cień się pogłębił, aż sama łowczyni świadoma tego faktu, lekko przekręciła głowę w chęci ukrycia za pasmem włosów tej słabości malującej się na jej twarzy i w oczach. Także i jej palce zastygły przerywając drobną pieszczotę.
-Wydarzyło się coś złego? Jesteś ranna?- zaniepokoił się Kirisu zerkając na twarz dziewczyny w poszukiwaniu śladów choroby, bądź jadu.- Czy coś ci grozi Leiko-chan? Jeśli jakaś poczwara próbuje napaść na ciebie, to spali ją żar mego gniewu.
W głosie młodzika było słychać troskę, gniew, ale i nutkę nadziei. Bo czyż uratowanie pięknej kobiety od groźby złego oni, nie jest szlachetnym czynem?
I czyż tak szlachetny czyn, nie wzbudza wdzięczności u uratowanej kobiety? Czyż nie sprawia, że drżąca przytula się do ciała swego bohatera, pozwala się objąć i całować... i oddać się jego pieszczotom. Płomień był taki przewidywalny w swych działaniach i myślach.
-Iye.. Ale niewiele brakowało to bycia więcej niż tylko ranną – tym razem wszelkie pomruki zostały zastąpione przez wyraźną gorycz, której dla wzmocnienia brakowało tylko tupnięcia zgrabną stópką. Ale Leiko przecież nie tupała. Ona była kruchą istotką, delikatnym kwiatuszkiem, co w tym momencie stawało się łatwo widoczne, dzięki jej słowom, zachowaniu i skrupulatnie dobieranej mimice.
-Ponownie byłam przynętą na potężnego demona, Kirisu-kun.. ale tym razem nic nie poszło według planu i zostałam przeciwko niemu sama. Nie było nikogo, aby mnie ochraniać.. – mówiła cicho, być może obawiając się, że samo opowiadanie o ostatniej nocy będzie mogło przywołać tamte koszmary. Musnęła jeszcze raz policzek Płomienia, po czym cofnęła rękę i objęła się nią bezbronnie, dłonią rozcierając drugie ramię. I pochyliła się trochę, jak gdyby skuliła w sobie przytłoczona tymi wydarzeniami, przez które w rezygnacji opuściła powieki -To było straszne. Jeszcze cała drżę na samo wspomnienie..
I Kirisu zrobił to co każdy gorącokrwisty młodzik zrobiłby na jego miejscu. Objął ją. Zrazu delikatnie, ostrożnie... niepewny czy może sobie publicznie pozwolić na tak wielkie naruszenie jej przestrzeni osobistej. Potem mocno przytulił przyciskając Maruiken do swego ciała i mówiąc.- Jestem przy tobie i nie pozwolę by coś ci się stało Leiko-chan.
Mówiąc to muskał wargami szyję łowczyni, a drżenie jego ciała było dowodem, że pragnie więcej... o wiele więcej. Nic się nie zmienił od czasów Nagoi, tak samo gwałtowny, tak samo namiętny, tak samo lubieżny... tak samo naiwny.
Kobieta płynnym ruchem zmieniła nieco położenie swej parasolki, aby wprawdzie nadal ją osłaniała od słońca, ale także na wszelki wypadek ich dwoje choć odrobinę odseparowywała od możliwych ciekawskich spojrzeń. Widzowie byli jej zbędni.
Pozwoliła na tak dużą poufałość, dając się Kirisu poczuć jej wybawicielem i strażnikiem, jej partnerem bez którego była wystawiana na całe niebezpieczeństwo tego świata, mężczyzną muszącym dbać o bezpieczeństwo damy swego.. pożądania. Pozwoliła także mu się rozkoszować tym drobnymi pieszczotami jej szyi, a zaraz też i mało zdecydowanymi sprzeciwami, co by wiedział o istnieniu jej własnych pragnień względem niego.
-Nie możemy.. ktoś zobaczy.. – szeptała Leiko naprzemiennie z rozbawieniem wywoływanym dotykiem jego ust oraz z naganą próbującą się przebić i dojść do głosu.

Koniec końców wywinęła się z objęć młodziana, ale na pocieszenie, na osłodzenie braku jej filigranowego ciała tak blisko niego, dłonią sięgnęła ku monetom zawieszonym na jego szyi. Zagubiła pośród nich smukłe palce, niby to przypadkiem czasem muskając nimi także i skórę łowcy.
-Wiem, że nie pozwolisz. Ale.. - po raz kolejny odwróciła spojrzenie od oczu Płomienia, tym razem opuszczając je na owe podzwaniające błyskotki. Westchnęła, a następnie powiedziała cichutko, wręcz jak do siebie samej – Obawiam się, że na dzisiejszym polowaniu nie będę tak dobrą partnerką jak w Nagoi. Gomen..
-Czemuż to?- zdziwił się Płomień i z troską w głosie dodał.-Czy coś cię trapi Leiko-chan? Jak mogę pomóc?
Delikatnie muskał palcami jej dłoń - Wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko, partnerko.
-To była tak ciężka i wymagająca noc, wyczerpująca na wiele sposobów. A pomimo tego mojego narażania się, dzisiaj ponownie wszyscy oczekują ode mnie podobnego oddania w walce. Nikt się nie troszczy o zszargany stan mego ducha. Ale Ty.. – wzniosła wzrok na młodzika krzyżując jego tęczówki ze swoimi, wypełnionymi rozjaśniającymi je iskierkami nadziei i podziwu. Szybkim gestem strzepnęła jego palce, bynajmniej nie w chęci ukarania go, gdyż te subtelne pieszczoty zastąpiła mocnym spleceniem ze sobą ich dłoni. I mówiła, zadawała pytania, ale tak po prawdzie, to sporo one w sobie miały z wmawiania.. ale któż by się poznał, będąc zamkniętym w pułapce jej oczu i dotyku -Ty rozumiesz, ne? I swoimi ognistymi jūmonji-yari będziesz siał spustoszenie wśród oni, nie dając mi nawet okazji do zaangażowania się w obronę wioski, prawda? Odciążysz mnie dzisiaj z tego obowiązku, mój Płomieniu?
-Hai... wiesz wszak dobrze, jak wspaniałym jestem łowcą.- słowa Leiko zagrały na czułych strunach jego męskiego ego. Uśmiechnął się.- Oczywiście, że dam ci odpocząć, byś nabrała sił i... ochoty.
Spojrzenie Płomienia powędrowało w dół wzdłuż jej szyi i rozcięcia kimona. W oczach mężczyzny igrały wesołe iskierki. Liczył że Leiko nabierze ochoty. To pewne. Tyle, że nie ochoty na walkę.
-Cudownie. Kami się chyba do mnie uśmiechnęli, skoro przysłali mi Ciebie w takim momencie-odetchnęła łowczyni z wyraźną ulgą, zaś szpetny cień został odegnany z jej twarzy, niewątpliwie z pomocą oczyszczającej mocy płomieni Kirisu w jego słowach -Jednak.. nie wspominaj o tym nikomu. Niech to będzie kolejny nasz sekrecik, za który będę bardziej niż wdzięczna.
Dygnęła dworsko przed młodzikiem, a na jej usta powrócił uśmiech. Nie był jednak podobny temu wcześniejszemu, pełnemu pruderyjności. W tym uniesieniu kącików swych warg Leiko ukryła obietnicę błogiej, rozpalającej zmysły słodyczy, mającej być nagrodą za wypełnienie przez Płomienia tego zadania.
-Hai Leiko-chan.- uśmiechnął się mówiąc nieco rozmarzonym tonem głosu. Po czym nagle spytał, wyrywając się z krainy swych marzeń, w której oboje zapewne smakowali rozkoszy alkowy.- A kim są ci inni?
-Można rzec, że jest nas tutaj cała zgraja. Aż dziw, że tylu łowców potrzeba do obrony jednej wioski – odparła kobieta pogrążającej się w krótkiej zadumie nad tą kwestią, po której rozplotła ich palce z uścisku. Obchodząc go powoli i powłóczystym ruchem przesuwając dłoń na przedramię swego partnera, wyliczała osoby stanowiące ich grupkę -Jestem ja razem z tamtą dwójką z Nagoi, jest Kunashi-san przybyły tutaj jeszcze długo przed nami, a i młody Dasate-sama ciągle nam towarzyszy i.. próbuje pomagać.
Lekkie zawieszenie głosu i drgnienie brwi świadczyło o tym, że nie minęła jej jeszcze złość na samuraja. Nie była jednak na tyle mściwa, co by obnosić się z tym pod jego nieobecność lub narażać na gniew tego tutaj ognistego młodziana. Stanęła przy nim i ujęła go pod ramię – Chodźmy, wszak dopiero co przybyłeś. Pokażę Ci wioskę, powiem co się wydarzyło.. a może jak będzie już po wszystkim, to uda nam się znaleźć jakiś miły zakątek i opowiesz dokąd mi Ciebie zabrano. Ne, Kirisu-kun?
-Hai... to będzie ciekawa opowieść i miły zakątek niewątpliwie sprawi nam i inne niespodzianki. -Kirisu coś planował wobec niej, co nie było dla Maruiken zaskoczeniem. Kogucik niewątpliwie stęsknił się za Leiko. Uśmiechając się do dziewczyny skupił się by słuchać jej opowieści. Choć, niewątpliwie dotyk sprawiał, że myśli młodzika odpływały w kierunku zmysłowych marzeń.
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 01-07-2011 o 18:45.
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 01-07-2011, 18:44   #104
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Pogłębiona nienawiść do ograniczenia wyrazów

Opuszczenie po kryjomu miejsca bitwy jaką stała się wioska, rzeczywiście nie należało do zbyt trudnych wyzwań.
Wymagało tylko dokładnie stworzonego w myślach planu i wprowadzenia go w życie na długo jeszcze przed wieczornymi zmaganiami z oni. Kirisu zjawił się wprawdzie niespodziewanie, ale radość kobiety na jego widok nie była udawana. Miała tylko trochę odmienne znaczenie niż pragnąłby młodzian. Swoją obecnością zastąpił Yasuro, do którego to w innym wypadku musiałaby się zwrócić z odpowiednio dużą dawką kobiecego uroku wyolbrzymiającym poczucie winy. Ale jednak to właśnie Płomień wziął na siebie tę słodką i niewdzięczną rolę, do której jeszcze był przygotowywany poprzez przeznaczoną tylko dla niego wersję nocnych zdarzeń. Była w niej zagubioną filigranowością, pragnącą tylko zrobić coś dobrze i powtórzyć sukces z wystawiania przynęty na demona w Nagoi. Oj tak, manipulowała sobie uczuciami swego partnera, co by był świadom jak bardzo żaden z reszty mężczyzn nie był w stanie zająć jego miejsca w ochronie Leiko. Wyolbrzymiała fakty, acz.. przecież to były tylko drobne kłamstwa tworzone na rzecz dbania o jego płomienne ego i.. dla wyższego dobra, ne?
Na pytanie o jej decyzję dotyczącą wieczornych łowów odpowiedziała tylko krótkim machnięciem dłonią. I choć tego nie powiedziała, to właśnie po tej bliskości w jakiej stała z łowcą można było wnioskować, że o wiele jej milsze jest jego towarzystwo niż łowcy lub młodego bushi, dwóch niepewnych elementów jej wczorajszego planu. A o ile ten pierwszy wypełnił swe zadanie czekając na polanie i nawet wywyższyła nieco jego znaczenie w swej opowieści, o tyle temu drugiemu na próżno było szukać wybaczenia u kobiety. Zatem nie było nic dziwnego w tym, że nie w smak jej była wyprawa w górę rzeki i preferowała tym razem bronić wioskę.

Tyle że.. teraz mknęła już poza jej granicami.
Po odczekaniu na pojawienie się wodnych oni i rozpoczęciu siania przez nie chaosu, po kilku pełnych zachwytu spojrzeniach rzuconych wymachującemu swymi jūmonji-yari Kirisu, po nieśpiesznym wycofaniu się pomiędzy chatki i manewrowaniu pomiędzy nimi, w końcu nie niepokojona przez kogokolwiek wydostała się na pola ryżowe. Zostawiała za sobą odgłosy toczonych bitew z demonami, które wprawdzie winny ją zainteresować jako łowczynię.. ale Leiko zdawała się być co najmniej niepomna wydarzeń dziejących się za jej plecami. Swoim sunięciem po ziemi i starannym omijaniem wody nie wpasowywała się w żaden społecznie akceptowany wzór zachowania w takiej sytuacji. Posuwała się w złym kierunku, aby zostać posądzoną o bieg na ratunek wieśniakom, a zaś do ucieczki jej chód miał w sobie nazbyt mało paniki. Ale to nie tak, że ktoś miałby okazję do obserwowania jej drobnej postaci i wydawania jakichkolwiek osądów.
Bo tak po prawdzie to Japonką nie kierowały ani heroiczne, ani tym bardziej tchórzliwe emocje. Szła na spotkanie, a tylko kaprysem Kami była ta jego narzucona pora. Szła, chociaż miała mieszane uczucia co do tej chęci rozmowy Korogi. Wszak nigdy nie była zbytnią miłośniczką czarodziejskich sztuczek, gdyż były w stanie nazbyt namieszać w jej fachu skupiającym się tylko i wyłącznie na umiejętnościach zdobytych bez ingerencji bogów czy demonów. A magia.. bruździła. Zacierała granicę pomiędzy tym co faktycznie istnieje i z czym można się mierzyć, a tym czymś nienaturalnym, co w każdej chwili może zaskoczyć i nijak zwykły człowiek może coś przeciwko temu zdziałać. A co dopiero takie ucieleśnienie delikatności jak Leiko. Choć i ona nie była tak całkiem zwyczajna, czyż nie? Jej kwiecista dusza i ciało mieszały w sobie w zdecydowanej większości elementy ludzkie z… tymi podobnymi piekielnym bestiom. Jednak nawet te parszywe części nie były w stanie zmienić jej nastawienia. Wyobrażenia dotyczącego tego, co paskudnego może siedzieć w osobach parających się potężnymi zaklęciami, wręcz jeszcze bardziej podjudzało jej niechęć.
Ale czyż już raz ta „słabość” nie wyszła jej na dobre, gdy zaprowadziła wprost w.. ramiona fascynującego na wielu płaszczyznach Kojiro? Może i w przypadku tej dwójki wpadną jej jakie przydatne kąski? Takie podstępnie smaczki kusiły i bez zawahania prowadziły kobietę wzdłuż brzegu rzeki.

Obozowisko dwójki tajemniczych "łowców" znajdowało się przy rzece, co gwarantowało im spokój. Bo czyż w czasach w których z wody wyłaziły potwory żadne krwi śmiertelników, ktokolwiek zakładałby obozowisko nad brzegiem rzeki?
A jednak oni założyli.
A ich obozowisko otaczały rozmieszczone w strategicznych miejscach karteczki z zaklęciami.
Furoku wybrał odpowiednie miejsce na postój. Niedużą jaskinię znajdującą się w stromym brzegu rzeki. Zadbał o wygody swej młodej podopiecznej.




Rozmawiali, gdy się zbliżała, lecz przerwali rozmowę, gdy była na tyle blisko by mogła ją podsłuchać. Furoku skłonił się Maruiken i rzekł.- Jestem Furoku kiedyś z klanu Ishi, a to miko Ayame z klanu Kitsu. Cieszymy się, że zaszczyciłaś nas spotkaniem.
Młoda dziewuszka ubrana tym w zwykłe kimono spojrzała na łowczynię i rzekła przechodząc od razu do sedna.- Wysłano was, by zająć się rzeką, prawda? Powiedziano wam co macie uczynić?
-To w czym jesteśmy najlepsi i do czego nas ściągnął klan. Pozbyć się źródła tutejszych niepokojów jakimi są wodne oni. Właśnie tego wymaga się od łowców takich bestii, ne? – mówiąc to wodziła spojrzeniem po ich obozowisku z uprzejmym zainteresowaniem. Bardzo podobny wyraz malował się na jej licach, gdy przy wypowiadaniu ostatniego słówka skierowała wzrok na chude dziewczę i uniosła czarną jak tusz smugę brwi.
Młodziutka dziewuszka przechyliła głowę na lewy bok przyglądając się Leiko w zamyśleniu. Podczas gdy Furoku wskazał dłonią na piekące się przy ognisku ryby.-Proszę się częstować.
-Znowu ryby.-westchnęła miko marudząc.
-Wczoraj ci odpowiadały.-odparł Furoku. A dziewczyna wzruszyła ramionami mówiąc.- Ale to było wczoraj, przedwczoraj...to było trzy dni z rzędu. Ileż można?
Po czym przysiadając się do ogniska szybko zmieniła temat spoglądając na twarz łowczyni w skupieniu.- I co zamierzacie? Ubić Kami Kisu? Bo przecież walka z jej wodnymi sługami nie przynosi rezultatu, ne?
Leiko uniesieniem kącików ust podziękowała mężczyźnie za poczęstunek. Który następnie całkiem zignorowała.
- Część łowców broni wioski, zaś reszta powędrowała w górę rzeki na poszukiwania. A ja jestem tutaj, czyż nie? Na taką odległość trudno mi odpowiadać za moich towarzyszy i ich zamiary - wzruszyła ramionami - Ale w przypadku demonów rozlew ich czarnej krwi jest zwykle nieunikniony. Zatem jeśli do tego dojdzie, to pewnie postarają się pozbyć źródła problemu. Czymkolwiek ono będzie .
W tej rozmowie raczej odznaczała się lakonicznością w dzieleniu się informacjami z tą w dalszym ciągu obcą jej dwójką. Mogli to odbierać jako nieufność z jej strony, bądź zwyczajną niechęć do prowadzenia takich dysput i zawód, bo przecież yojimbo małej przekonał kobietę do przyjścia tutaj wizją odkrycia sekretów. A, ona miała swoje własne priorytety w kwestii spraw interesujących, a demony póki co nie zajmowały żadnego z pierwszych miejsc.
Yojimbo nie wtrącał się w rozmowę, zapewne nie czując się wystarczająco poinformowany. Za to dziewczynka spojrzała na rzekę. -Kami Kisu się gniewa. Więc twoi prawdziwi pracodawcy chcą uśmierzyć jej gniew wraz z nią samą. Ale śmierć Kami oznacza śmierć rzeki i wszystkich wiosek u jej brzegów. Jest jednakże... inny sposób.- spojrzała na Leiko.- W górze rzeki, na dawnych ziemiach rodziny Sasaki otworzono ranę ziemi. Krew z niej wypływająca mąci wody Kisu i budzi gniew jej Kami. Opatrz ranę, uśmierzysz gniew.
-Sasaki? – łowczyni wypowiedziała to nazwisko rodzinne powoli i ostrożnie, jak zawsze, gdy miała styczność z jakimś obcym słowem lub nazwą. A ta był jej na równi miła i znajoma, co.. nieznajoma, tak szczerze powiedziawszy.
-Nie słyszałam – odparła Leiko i lekko pokręciła głową dla potwierdzenia swej niewiedzy. Obeszła tańczące płomienie, po czym, na tyle na ile pozwalały jej okoliczności, przysiadła sobie przy nich elegancko -Ale skoro wy o tym wiecie, to dlaczego się tym nie zajmiecie? Cóż was powstrzymuje przed wsparciem wiosek z ukrycia?
-Bo przy ranie ziemi, nie tylko oni się kryją łowczyni-san.- odparła cicho miko. I po chwili kontynuowała swą zagadkową wypowiedź.-Bo za raną ziemi, stoją ci którzy stoją za Hachisuka. Ziemie tego klanu kryją w sobie straszny sekret i straszną klątwę. A niektórym ludziom brak dość rozumu, by zostawić uśpione zło w spokoju.
A Furoku dodał nadając sprawie bardziej przyziemny wymiar.- Ayame-sama chciała przez to powiedzieć, że sobie we dwójkę z tym nie poradzimy.


A wy akurat przypadkiem się tutaj znaleźliście i wspaniałomyślnie chcecie się podzielić swą wiedzą? To zaskakujące, jak wiele rzeczy na ziemiach tego klanu dzieje się… przypadkiem. - ostatnie słówko Leiko zaakcentowała wyraźniej, a potem uśmiechnęła się, jak do jakiegoś osobistego żarciku z tym związanego -W takim razie cóż będzie w stanie uśmierzyć cierpienia tej ziemi?
-Moimi krokami nie kieruje przypadek onee-san.- odparła Ayame tajemniczo się uśmiechając.- Potrafię zajrzeć w umysły i serca, w sny... a czasem i w przyszłość.
Onee-san... miko nazwała ją "siostrą". I nie zrobiła tego przypadkowo. Podobnie jak Kojiro miko i jej yojimbo wiedzieli więcej niż mówili. Tymczasem Korogi kontynuowała.-Nie wiem co. Zobaczymy... Zobaczysz na miejscu łowczyni-san. Rozpoznasz bez problemu przyczynę. I może znajdziesz lek.
-Mhm.. – melodyjny pomruk powstał w krtani kobiety. Nie tylko zaznaczyła nim swoje przyswojenie tego co powiedziało dziewczątko, ale był to także całkiem osobisty komentarz do tych jej domniemanych zdolności. Znowu się poczuła jak wtedy na polanie, gdy umysł aż się domagał wykonania stanowczego kroku w tył na wieść o jakichś wróżbach. Bynajmniej nie ze strachu.
Siostrzany zwrot puściła mimo uszu, dopatrując się w nim następnego dziwactwa miko. Wszak znała swe prawowite siostry, a chociaż było ich wiele i z pewnością każda rzucone w inną część Japonii, to ta tutaj nijak się do nich nie zaliczała. Leiko odetchnęła -Hai..czyli ziemie rodziny Sasaki. Czy naprawdę była to aż tak duża tajemnica, że nie sposób było się nią podzielić przy nielicznych świadkach na polanie?
-Ten młody samuraj, który przyjechał konno. Jest szlachetny i dobry. Ale ma jedną wadę... widziałam ją w ogniu. Ale pewnie i ty zauważyłaś u niego. Jest bezgranicznie lojalny klanowi.- stwierdziła Korogi spoglądając w płomienie.- Nie zrozumiałby pewnych spraw. Zresztą ja sama nie pojmuję... jeszcze.

Furoku zaś rzekł przerywając tą rozmowę.- Komu czarkę sake?
-Mi.- odparła Ayame swym entuzjazmem przypominając nastolatkę, którą w sumie była.
-Jak podrośniesz.- odparł yojimbo, w ten sposób zaznaczając, że propozycja jest przeznaczona dla Leiko.
-Jeśli podrosnę...to będę wyższa od ciebie Furoku.- burknęła miko, a jej yojimbo wskazał kciukiem na biust Leiko.- Jak podrośniesz... w tym obszarze ciała.
-No tak. Mężczyznom w głowach tylko jedno.- burknęła zawstydzona dziewuszka i poirytowana faktem, że jest płaska jak deska.
Łowczyni w milczeniu wysłuchiwała tej wymiany zdań, drobnym ruchem dłoni tylko dziękując za sake. Jakże pokrętną duszyczką wydawała się być ta mała, z jednej strony tak dojrzała gdy mówiła o tych wszystkich dziwach, a z drugiej zaś była typową chłopczycą.
-Broń jak każda inna, acz jakże groźniejsza w swej niepozorności – odparła beztrosko podejmując zuchwały temat. Jako, że takie stwierdzenie wymagało dostatecznie mocnego potwierdzenia, Leiko przesunęła się troszkę, jedną ręką objęła się tuż pod biustem, a na domiar złego pochyliła się odrobinę w stronę mężczyzny. Całość sprawiła, że jej krągłe piersi przyjemnie uwypukliły jeszcze bardziej kimono, zaś dekolt zaledwie skraweczek ciała więcej odkrywał.
-Ne, Fu-ro-ku-san? – z niewinnością na twarzy i z żartem płynącym z ust, język Leiko przetańcował wypowiadając figlarnie imię yojimbo. Trwając nadal w takiej pozycji, na powrót zwróciła myśli ku wcześniejszym tematom i słowa skierowała do miko – Jeśli rzeczywiście to nie przypadek was tutaj zwiódł, ani też samodzielna chęć pomocy tutejszym wioskom.. to czyżbyście przybyli tutaj, aby wspomóc swą wiedzą pierwszych lepszych łowców jakim przyszłoby bronić te okolice?
-Furoku-baka.- burknęła Korogi, najwyraźniej nieco zazdrosna o uwagę swego opiekuna. Zaś ten dyplomatycznie rzekł zerkając w dekolt Leiko i czerwieniąc się odrobinę.- O tak. Widziałem wielu mężczyzn, pokonanych tą bronią. Wielu zmuszonych do kapitulacji mimo, że żadna inna groźba nie robiła na nich wrażenia.
Po czym dodał.- Ruszyliśmy za wami. Ayame-sama twierdzi, że ciebie, ją i tą dwójkę łowców coś łączy. I dlatego Hachisuka trzymają waszą trójkę razem.
-Ah.. może zatem złą profesję dla siebie wybrałam. Może powinnam zająć się poskramianiem silnych bushi, zamiast ubijaniem oni odpornych na takie niebezpieczeństwa? – szepnęła do Furoku, dłonią przesłaniając dziewczynie widok na swe usta, jak by chciała odseparować ją od swych słów nieprzeznaczonych dla tak młodych uszu. Ale i gest ten był teatralny, i szept także, więc głos łowczyni aksamitnie i z lekkim rozbawieniem popłynął ponad ogniskiem.
Wyprostowała się i przechylając głowę zerknęła zza pasma swych włosów na Korogi -I cóż to może być? Podejrzewałam, że po prostu bawi ich nasza rozbieżność charakterów i tylko wyczekują nastania jakiego godnego ich rozrywki nieporozumienia między nami.
-Iye. Mnisi mają swoje powody i swoje sekrety i swoją wiedzę.- zaprzeczyła Ayame, gromiąc spojrzeniem mężczyznę, który westchnął teatralnie niemalże, udając obojętność na zainteresowanie obu kobiet. A miko kontynuowała.- Nie udało mi się ich zgłębić, ale... cokolwiek czynią, to nigdy dla płochej rozrywki.
Po czym zwróciła się z wyraźnym wyrzutem i żalem w głosie do yojimbo.- Zatem lubisz te z dużymi, ne Furoku?
-Ehmm... to...niezupełnie...-"zaplątany" pomiędzy dwie kobiety i próbujący wybrnąć dyplomatycznie z zastawianych przez nie sideł ronin rzekł nerwowo.- Łowczyni-san, Korogi... w tej chwili obowiązki yojimbo nie pozwalają mi myśleć o tych sprawach. -spojrzał w kierunku Leiko mówiąc.- Aczkolwiek masz rację łowczyni-san. Niewątpliwie i w tej profesji o której wspomniałaś odnosiłabyś...sukcesy.
-Nie jestem małym dzieckiem.-burknęła miko, słysząc najwyraźniej nie lubiane przez siebie przezwisko.

A na ustach Leiko w pewnym, bardzo konkretnym momencie tej rozmowy zastygł uśmiech starający się być czarującym. Starający, gdyż jakaś nieopisana emocja pojawiła na twarzy kobiety, nieznacznie wprawiała w drgania jeden kącik jej warg i piwne ślepia przymrużyła. Mieszaniną to było zaskoczenia, zażenowania i rozdrażnienia. Zaś powód? Bycie określoną „tą z dużymi”. Łowczyni nie miała co do tego wątpliwości – miko nie była damą, a chłopczycę trudno byłoby z niej wyplenić.
Uniosła rękę i długim rękawem otulającym dłoń zasłoniła usta. Odkaszlnęła zwracając na siebie uwagę i na temat inny niż.. jej urokliwe atrybuty - Spotkaliśmy mnichów. Naprawdę mało urzekający osobnicy. Jednak nie odpowiedziałaś mi na pytanie i nadal nie wiem cóż takiego łączy naszą czwórkę.
Miko spojrzała na Leiko i rzekła wprost.- Więzy krwi. Pochodzenie ciągnące się pokolenia wstecz. Pokrewieństwo tak dalekie, że prawie niezauważalne. A jednak, dające o sobie znać.
Yojimbo zgromił młode dziewczę wzrokiem, za tak dosadne i mało dyplomatyczne wyjaśnienia.
Korogi jednak niewiele sobie robiła z konwenansów. Ayame najwyraźniej uważała, że bycie miko stawia ją ponad etykietę. I w młodzieńczym buncie odrzucała pozory, na których się opierały relacje dorosłych.

Łowczyni zaśmiała się cicho. W końcu. Ale w tym śmiechu rozbrzmiewało nie tyle szczere rozbawienie, co sporo powracających wątpliwości wobec prawdziwości słów dziewuszki.. a także nad wyraz bogatej wyobraźni jaką się miewa w takim wieku. Możliwość posiadania w iluś tam niewielkich, rozwodnionych kroplach tej samej krwi co ona lub tamta dwójka dodatkowo bawiła Leiko.
-A to dopiero ciekawe, Ayame-chan. I niepokojące – odparła wymijająco, zwracając się do miko nie w sposób pieszczotliwy, tak jak to Płomień miał w zwyczaju do niej samej , ale dosłownie jak do dziecka. Bo czyż ta mała pomimo opiewania wszystkiego tajemnicą, nie była tylko dzieckiem, co tylko podkreślała swoją krnąbrnością?
Miko spochmurniała na twarzy, wyraźnie poirytowana tym zdrobnieniem. Jednak nie pozwoliła by ta irytacja pojawiła się w jej słowach.- Taka jest prawda. Ty możesz w nią nie wierzyć, ale ci mnisi chyba wierzą. I mają co do ciebie plany łowczyni-san.
Po czym zmieniła temat na bardziej ją interesujący w tej chwili.- Postanowiłaś już co zrobisz w sprawie Kami Kisu?
-Nie jestem w tej okolicy jedynym łowcą i nie mogę odpowiadać za moich towarzyszy. Dowiem się, czy napotkali coś interesujące w górze rzeki i potem to skonfrontuję z tym, czego się od was dowiedziałam – odpowiedziała Leiko, ni słowem jednym nie powracając już do tego domniemanego pokrewieństwa lub planów mnichów co do niej. Owszem, oni sami leżeli w gestii jej zainteresowania oraz byli częścią układanki, ale zaś Japonka była tylko maleńkim trybikiem wprowadzanym w ruch przez kogoś o wiele bardziej kompetentnego -Co zaś się tyczy samej Kisu, to zobaczę co będzie najkorzystniejsze i wtedy postanowię. Z chęcią obejrzę sobie tę ranę ziemi.
Yojimbo spojrzał na łowczynię i rzekł, nalewając sobie sake.- To chyba wszystko jest omówione?
-Nie wszystko. Co się wydarzyło w stolicy?- spytała znienacka miko.
-Mam wrażenie, że nadużywasz sobie mojej obecności tutaj oraz mej wdzięczności za pomoc z tamtą oni, Ayame-chan – i znów to zdrobnienie pomimo dostrzeżenia przez Leiko tamtego wcześniejszego niezadowolenia z tego powodu. A pomimo swych łagodnych, aczkolwiek kryjących w sobie ostrość słów, uśmiechała się dość enigmatycznie.
- Jako łowczyni klanu nie mam prawa, aby w szczegóły naszej wizyty na zamku wprowadzać obcych, acz.. – zawiesiła głos, jak gdyby rzeczywiście zastanawiała się, czy jako „pokorna służka” może im coś powiedzieć w tak delikatnej sprawie - Mogę zdradzić, że Hachisuka mają problem z demonami nie tylko w okolicach swych wioskach, ale i w samym sercu klanu jakim jest stolica. I tylko jakiegoś kaprysu mogę się dopatrywać w decyzji o wysłaniu nas właśnie tutaj, gdy i tam po ulicach krążą bestie.
-Hai. To właśnie powiedział mi ogień. Zło zalęgło się w sercu klanu. Oni wyrwały im się spod kontroli.- potwierdziła Ayame skupiając się bardziej na nowych wieściach niż tonie Leiko. A yojimbo rzekł.-Uważaj łowczyni-san. Niektóre z oni spętanych przez Hachisuka są szczególnie niebezpieczne. Uważaj zwłaszcza na tsuno.
-Tsuno? Tamte białowłose paskudy przypominające z wyglądu zwykłych bushi? – zapytała kobieta zwracając zainteresowane lica ku mężczyźnie i w ruchu tym pobrzękując cichutko długimi kolczykami w uszach -Ne, chcecie powiedzieć, że klan się bawi w ujarzmianie sobie demonów?
-Wysokie na dwóch ludzi, o paskudnych pyskach i olbrzymich rogach wyrastających z łbów.-opowiedział yojimbo wspominając coś.- Potężnymi ostrzami przecinające ciało na pół i plujące jadem trawiącym ciało niczym ogień.
A Ayame rzekła.- Nie zdziwiłabym się gdyby to była prawda. Tsuno są posłuszne swym przewodnikom , a tymi przewodnikami są bushi Hachisuka. Niektórzy bushi.
- Ale to nie takie oni siały zamęt pośród uliczek. Tamte na pierwszy rzut oka były zatrważająco ludzkie. W ciemnościach nocy dopiero po usłyszeniu ich chichotu lub uważniejszym przyjrzeniu dostrzegało się te zmiany zaprzeczające ich byciu kolejnymi, zwyczajnymi bushi – w zamyśleniu opuściła powieki, myślami odpływając do tamtego wieczoru, kiedy była świadkiem tak różnych zdarzeń. I kiedy śledziła ronina napotykającego na swej drodze właśnie jedną z tamtych bestii, do którego zwracał się jak do przyjaciela -Bardziej jak opętanymi.
-To w takim razie nie były tsuno.- stwierdził Furoku, a chłopczyca dodała.-Możliwe że jakieś pomniejsze oni, a może bakemono umiejące naśladować ludzi. Ziemie Hachisuka przyciągają zło, jak kaganek ćmy. Te pomniejsze yōkai nie potrafią oprzeć się ich zewowi.

Leiko spojrzała na nocne niebo. Niewątpliwie zasiedziała się przy ekscentrycznej dwójce wędrowców. Yasuro i Kirisu będą martwić się jej nieobecnością. I zapewne jej szukać.
-Pozostaje w takim razie pytanie, cóż takiego tutaj ściąga te wszystkie bestie – odparła łowczyni wzdychając. Z powodu wniosku do którego dopiero co doszła w swych myślach, z tego całego zła czającego się na ziemiach Hachisuka i całkiem melancholijnie, wodząc spojrzeniem po niezbadanej czerni ponad nimi. I właśnie to pierwsze sprawiło, że płynnie wstała z gracją i otwartą dłonią otrzepała swe kimono na udach oraz kolanach -Nic mi będzie po mej dyskrecji w dotarciu do was na spotkanie, jeśli moi towarzysze zaczną mnie szukać. Z pewnością oni odwróciły uwagę od mojego zniknięcia, ale nie mogę na tym zbyt długo polegać.
-Czy potrzebujesz pomocy w powrocie?- spytał Furoku, wywołując niezadowoloną minę na twarzy młodej miko. Chłopczyca jednak po chwili skinęła głową dodając. -Mój yojimbo mógłby cię kawałek odprowadzić. I pomóc ci się rozprawić z ewentualnymi zabłąkanymi oni.
-Z chęcią. Nie mogłabym odrzucić takiej propozycji po usłyszeniu o czarujących tsunoLeiko uśmiechnęła się i całkowicie tym wygięciem warg przekreśliła szansę owych oni na przyćmienie jej własnego czaru. Następnie wykonała utrzymany w podobnym uroku ukłon, swe podziękowanie z niego płynące kierując ku tak ochoczemu mężczyźnie. Przed dziewuszką za to nieznacznie, acz uprzejmie pochyliła głowę w pożegnaniu -Ayame-chan.
Miko odpowiedziała podobnym skinięciem głowy, a yojimbo wstał i podszedł do Leiko, by razem w nią wyruszyć w mrok nocy. Dłoń cały czas opierał na rękojeści broni, próbując przebić spojrzeniem mrok.
Poruszał się cicho. Co prawda daleko mu było do ninja, ale jak na samuraja poruszał się zwinnie.
Był milczący i skupiony na swym zadaniu, jakim była ochrona łowczyni. Prawdziwy profesjonalista.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 04-07-2011, 18:32   #105
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Wędrówka z powrotem do wsi, przypomniała Leiko dawne wyprawy. Z innymi osobami ją wtedy osłaniającymi. Krycie się w cieniu drzew. Ciche rozmowy i baczne obserwowanie drogi. Yojimbo małej miko, nieźle radził sobie z ukrywaniem swej obecności. Widać było wprawę w jego ruchach. Jak długo już przy niej był? Sądząc po zachowaniu bardzo długo. Niewiele w nim zostało manier i odruchów typowego samuraja, jakim na pewno kiedyś był.
Dotarli niezauważenie. Dotarli tuż po walce z oni.
Dotarli w sam raz na... bójkę?

Cała wioska zebrała się na głównym placu. Otaczali oni dwie stojące naprzeciw siebie sylwetki. Jedną z nich był Yasuro. Zagniewany Yasuro.


Niecodzienny widok. Jak dotąd Leiko nie miała okazji, zaobserwować tak skrajnej reakcji u młodego bushi.
Jego adwersarzem był Kirisu...


… płonący niemal żądzą walki i stojący już w postawie bojowej. A tej walce sędziował Kuma, racząc się obficie sake. Sogetsu i Kohen nie byli wśród widzów. Obaj łowcy poszli wypocząć po tak wyczerpujących bojach. Czarownik słaniał się ponoć na nogach, ale Kazama nawet się nie spocił. Wszak przy tylu łowcach, walka z oni zakończyła się szybko i bezproblemowo. Wodne poczwary nie miały żadnych szans na zwycięstwo.
A walka?
Tak naprawdę nie wiadomo jak to się zaczęło. Ot Kirisu wyraźnie szukał z nim zaczepki kpiąc z młodego bushi i drażniąc go. Młody Kogucik swymi docinkami drażnił Yasuro, tak długo, aż ten nie wytrzymał.
I wyzwał na pojedynek. A z racji tego, że Kirisu nie był bushi i nie ma katany, walka miała być na gołe pięści. Dlatego jūmonji-yari Kirisu i daisho Yasuro, leżały pod stopami Kumy.
Dla Leiko sytuacja była jasna. Kogucik dążył do tej konfrontacji, by przypodobać się niej, pokonując tego który ją zawiódł. I udowadniając łowczyni, że jest lepszym, od swej konkurencji do jej względów. A za kogoś takiego miał młodego bushi. Niewątpliwie zdołał się już dowiedzieć o wspólnych rozmowach jakie Yasuro odbywał z nią.

Kirisu więc walczył o jej względy.
I walczył zaciekle. Chudszy i wyższy, o dłuższym zasięgu ramion, pozornie wydawał się być faworytem tej walki. Tym bardziej, że w jego atakach widać było typową dla niego zaciekłość i energia. Zamaszyste ciosy i uderzenia, mogłyby powalić Yasuro na ziemię. Ale nie powaliły.
Skupiony i spokojny młody bushi unikał ciosów Kirisu, mimo że ten zasypywał go uderzeniami. Niecelnymi jednak. Yasuro każdego z nich unikał, skupiony i zdecydowany.
Nagle, chwycił za rękę Płomienia oboma dłońmi. Trzymając ją skrócił dystans dzielący go od zaskoczonego tym obrotem sprawy kogucika. I pochyliwszy się przerzucił Kirisu przez swe plecy zgodnie z naukami aikijutsu. I usiadł na klatce piersiowej leżącego na ziemi przeciwnika.
Walka była zwycięska dla Yasuro, który siedząc na wyraźnie zdezorientowanymi Kirisu, powoli uspokajał się. Następnie wstał i podał Płomieniowi dłoń pomagając wstać. Kogucik był milczący. Nadal bowiem nie rozumiał, jakim cudem znalazł się na ziemi. Przecież wygrywał! Pamiętał, że zasypywał przeciwnika gradem ciosów.
Nic więc dziwnego, że był taki zdziwiony i roztargniony. Gdzieś ulotniła się typowa dla niego nadmierna pewność siebie.

Kolejnego ranka, grupa łowców opuściła wioskę żegnani przez wieśniaków oraz Kunashiego. Leiko wyruszyła wraz z łowcami. Nie miała wszak żadnego pretekstu by tu zostać. Kohen i Kazama postanowili wyruszyć w górę rzeki, by znaleźć rozwiązanie problemu. Yasuro musiał wyruszyć wraz z nimi.
A Kirisu... było pewne, że młodzik nie opuści Leiko.
Tymczasem Maruiken miała do wyboru, dwie drogi... szukać rozwiązania problemu, bądź zaszyć się w którejś z wiosek nad rzeką i ograniczyć swoją działalność do zwalczania wynurzających się z rzeki wodnych oni.
Oba wybory miały swoje zalety i wady.
Utknięcie w wiosce, dawało względnie wygodne i spokojne przeczekanie problemu. Zwłaszcza, gdy większość wysiłku w walce z wodnymi oni, dałoby się zrzucić, na naiwnego Kirisu. Ale oznaczało też i... utknięcie w jednym miejscu. Podczas, gdy ziemie Sasaki kusiły swoimi sekretami. Oznaczało też utknięcie na dłuższy okres czasu i wystawienie cierpliwości Leiko, na ciężką próbę.
Wędrówka w górę rzeki, oznaczała trudy podróży i niebezpieczeństwa w postaci kolejnych oni. Ale... oznaczała też sekrety i tajemnice. I zdobycie informacji, które mogłyby przybliżyć Maruiken do jej celów.

Póki co...Kirisu, Kohen, Yasuro, Kazama i Leiko, wędrując drogą oddalili się od rzeki. Młody bushi zaoferował miejsce na wierzchowcu dla łowczyni, ale...
Czyż zranione jego “zdradą” serce dziewczyny pozwoliłoby na wykazanie się dworskością i skorzystało z owego końskiego grzbietu?
Nogi Leiko głosowałyby zdecydowanie za skorzystaniem.
Płomień i Yasuro milcząc obrzucali się złowrogimi spojrzeniami. Ale po wczorajszej porażce Kirisu nie był gotowy do kolejnej konfrontacji.
A młody bushi nie należał do osób bezczelnie agresywnych. Każdy z nich wycofał się więc do swojej norki, w oczekiwaniu na ruch przeciwnika.
Wędrówka do kolejnej osady ludzkiej była dość monotonna i spokojna. Zgodnie ze słowami Yasuro owa wioska leżała zbyt daleko od rzeki Kisu, by być atakowana.
I rzeczywiście, wioska musiała być spokojna, skoro zawitali do niej wędrowni artyści.


I to w dodatku znani Leiko. Olbrzym zabawiający żonglerką dwójkę dzieci, był Leiko znany. Należał do trupy aktorskiej Iruki. Minął Maruiken bez słowa skupiony na swej sztuce i na towarzyszących mu krabach, również będących pod opieką “siostrzyczki”. Spacer tej trójki artystów po okolicy wioski w promieniach zachodzącego słońca.
Nic podejrzanego, ne?
Ale jakie znaczące.

Zbliżał się już wieczór i w spokojnej wsi była tylko jedna karczma. Tłoczna z racji przybycia trupy teatralnej, grupki łowców, jak i kilku bushi wysłanych z różnymi rozkazami. Iruka nie wystawiała tu przedstawienia. Zapewne dlatego, że tak mała i uboga wioska nie byłaby w stanie odpowiednio jej wynagrodzić.
Niemniej tłok karczmy pozwalał Leiko wpaść na nią. Oczywiście...całkowicie przypadkowo.
Bowiem obecność Iruki w tym miejscu, nie miała nic w sobie z przypadkowości.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 04-07-2011 o 18:35.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 13-07-2011, 02:49   #106
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
-Masz.. przeuroczą, małą podopieczną, ne Furoku-san? – zapytała wesoło Leiko, słowa rzucając cicho w powietrze, co by tylko obronnie krążący mężczyzna mógł je usłyszeć.
Ona sama.. nie korzystała zbytnio ze swych umiejętności bycia prawie niewidzialną w cieniach nocy. Kroczyła spokojnie jakby tylko spacerowała, przy czym ze skrupulatnością wymijała co większe zagłębienia w ziemi mogące zachwiać jej równowagę. Póki byli jeszcze daleko od wioski, póty pozwalała sobie na tę pozorną nieuwagę. Jak i nawiązanie rozmowy z yojimbo dziewuszki, gdy już wystarczająco się oddalili od ich obozu -Jednak.. Kitsu? Nigdy wcześniej nie słyszałam o takim klanie. Jak to możliwe?
-Być może on nie istnieje? Korogi tak się przedstawia, ale...- yojimbo zatrzymał się na moment wyraźnie zamyślając.-Kto wie jaka jest prawda? Spotkałem ją trzy lata temu. A w zasadzie to ona znalazła mnie. Dogorywającego na polu bitwy. Od tamtego czasu niewiele się dowiedziałem o niej samej. Ani o jej pobudkach. Dziewczyna podąża za wizjami, które dostrzega w świętym ogniu, a ja... podążam za nią. Słowo samuraja jest czymś, czego nie mogę złamać.
-Trzy lata? Długo. I ni razu nie przezwyciężyła ciekawość by się dowiedzieć komu to jesteś tak wierny? To.. – zadarła głowę i spojrzeniem zawędrowała na maleńkie światełka gwiazd, jakby w ich rozrzuceniu po ciemnym niebie poszukując dopełnienia swej myśli. Uśmiechnęła się delikatnie po natrafieniu na swą zgubę -.. godne podziwu. Tak bez cienia wątpliwości podążać za kimś widzącym coś w płomieniach. Chyba mnie samej przydałoby się kilka lat przygotowań na przyjmowanie takich wieści bez choćby jednego słowa powątpiewania.
-Słowo samuraja to wiążąca rzecz łowczyni-san. A co do reszty...- uśmiechnął się Furoku i wzruszając ramionami dodał.- Kami mi świadkiem, że wiele razy próbowałem. Ale to uparte i bezczelne dziewczątko. A ja nie doczekałem się dzieci. Nigdy nie miałem doświadczenia z dorastającymi dziewczętami, zwłaszcza takimi jak Korogi.- Furoku zatrzymał się słysząc jakiś szelest. Położył dłonie na rękojeści broni i rozejrzał się w poszukaniu źródła szelestu. Lis na nocnym polowaniu. Drapieżnik zerknął na dwójkę ludzi i ponownie zaszył się w zaroślach. Bushi się odprężył i rzekł.- Trzy lata, to wystarczający okres by nauczyć się ufać intuicji i przepowiedniom Ayame-chan.
-Być może, ale mi nie zostało dane tyle czasu.. – mruknęła Leiko, w zadumie odprowadzając spojrzeniem zwierzę i jeszcze kilka sekund przyglądając się gęstwinom w których zniknęło.

A potem z lekkością stawiała kolejne drobne kroczki, z gracją krzyżując nogi niby chodziła po linie -I cóż teraz zamierzacie? W końcu znaleźliście już naszą trójkę, tak jak pewnie ogień wam poradził. Nie potrzebujecie już dalej za nami wędrować, czyż nie?
-Udamy się na byłe ziemie Sasaki. Po odpowiedzi i rozwiązanie problemu. Korogi sądzi, że spotka tam... przynajmniej jedno z was. A może i następnego.- stwierdził samuraj nie tracąc czujności i nie skupiając spojrzenia tylko na Leiko. Wszak ją chronił, więc musiał być czujny.
-Ah.. następnego łowcę? Daimyo chyba rozkazał ich sobie ściągnąć z całej Japonii. Aż dziw, że taka ilość jeszcze nie rozwiązała problemów z oni – kobieta mówiła jedno, ale wszak dobrze wiedziała, że mężczyzna wcale nie miał na myśli kolejne łowcy. Powrócił temat od wieków coraz bardziej rozcieńczającej się krwi, która miała w sposób niezwykły łączyć Leiko z jakimiś obcymi osobami. Wykonała unik. Nie dosłowny, ale kierujący myśli na pewniejsze kwestie -Ale co takiego się wydarzyło na tamtych ziemiach, że teraz są źródłem zainteresowania demonów, moim i waszej dwójki? Skąd ta rana?
-Tego Ayame-san nie wie. Wszystko okaże się na miejscu.- Furoku odpowiedział z wyraźnym ociąganiem. Dla niego ta sprawa była chyba równie zagadkowa co dla Maruiken.
Łowczyni nic nie powiedziała tylko skinęła głową na słowa mężczyzny, z czego ruch ten utonął w ciemnościach nocy. To jej milczenie miało początek w dostrzeżeniu zarysów wioskowych chat, ale także w braku kolejnych pytań. Furoku miał rację, rzeczywiście być może wszystko miało stać się jaśniejsze na ziemiach Sasaki i domniemania nie miały większego sensu. Co więcej, w tym ich układzie było wyraźnym, że to mała miko trzymała wszystkie sekrety, zaś yojimbo był tylko jej wiernym pieskiem.
Pieskiem, który po niedługim czasie pełnym już czujniejszego skradania się oraz z przyjemnym brakiem włączenia się demonów do tego ich „spacerku”, wykonał swoje zadanie odprowadzenia Leiko całej do wioski. A raczej niewiele poza jej granice, gdzie to kobieta pożegnała go dworskim ukłonem i już samotnie skierowała się pomiędzy chatki. A potem ku niespodziewanemu poruszeniu, któremu początkowo przypisywała dzieło demonów. Błędnie, jak się okazało.

Zatem.. nie szukali jej. Nie martwili się o nią.
Było to dobre, bo przecież nikt jej nie niepokoił pytaniami, nikt nie dostrzegł jej braku na polu bitwy z wodnymi oni. Ale przyczyna takiego braku zainteresowania jej osobą dwóch mężczyzn zwyczajowo tak opiekuńczych wobec niej, była.. nieoczekiwana. Nawet Leiko nie spodziewała się takiego obrotu spraw.

Powoli i z bezpiecznej odległości okrążyła koło stworzone z ludzkiej masy, pomiędzy głowami popatrując na źródło tego zainteresowania wieśniaków. Zaś swe własne drobne źródełko mające ją wprowadzić w tajniki tego zamieszania odnalazła w Samisu, przy której przystanęła i wraz z nią spoglądała na znajome sobie sylwetki Płomienia oraz Yasuro.
Po zostaniu przez dziewczynę uraczoną skróconą wersją zdarzeń, łowczyni w zdziwieniu ułożyła wargi w pełne niedowierzania „słucham?”. Ale jednak nie padło spomiędzy nich to pytanie, a usta tylko zastygły w bezgłośnym rozchyleniu.

Przyłożyła rękę do klatki piersiowej, jak poruszona postępowaniem dwóch młodzianów. Jednak ckliwość tego gestu została zanegowana dalszą wędrówką jej dłoni, której palcami ucisnęła i rozmasowała swą skroń. Westchnęła ciężko.
Czuła się odrobinę zażenowana przez bycie powodem do tak prymitywnej bójki i to na oczach tak wielu osób. Zjawiskowym i pięknym powodem, dla którego niewątpliwie warto było się narażać nie tylko na przyszłe siniaki, ale także i spojrzeć samej śmierci w oczy.. w końcu tak bywało w opowieściach, ne? A teraz Leiko sama miała wrażenie nagłego przeniesienia się do jednego z tych pełnych romansów i zapętleń tworów. Wierząc w słowa i prawdziwość autorów takich historii, łowczyni w tej sytuacji powinna się wpasować w jeden z dwóch kanonów zachowań wrażliwej bohaterki kobiecej.
Pierwszy z nich oznaczał pozostanie obserwatorką bójki. Ale nie tam byle jaką, pierwszą lepszą obserwatorką, co to tylko biernie wyczekuje końca. Na zewnątrz winna trząść się z niepokoju i strachu o walczących, drżącym głosem próbować doprowadzić ich do porządku, a zaś wewnątrz miotać się pomiędzy wyborem tego jedynego.
Drugi zaś wymagał rzucenia się pomiędzy walczących w celu rozdzielenia ich bądź wstrzymania pojedynku poprzez stanięcie niczym żywa tarcza przed wybrankiem swego serca, filigranowym ciałkiem chroniąc go przed przeciwnikiem.
Ale to przecież działo się naprawdę, na jej oczach, a nie pomiędzy jakimiś wyimaginowanymi postaciami. Nie było z góry ustalonego rozwiązania, ni prawideł do niego prowadzących. Także i łowczyni wiele razy pokazywała jak daleko jest jej do wszelkich szablonowych kobiet. Też i tym razem, gdyż tylko stała przypatrując się z sercem wolnym od właściciela innego niż ona sama. Pozostała neutralna w tym konflikcie, pozbawiona faworyta. Bo choć młody bushi wyraźnie ją ostatnio zawiódł, o czym nie pozwalała mu zapomnieć, to jej złość na niego zrównoważyła się z jakimś takim dziwnym, zaskakującym urokiem jaki miał w sobie rozeźlony Yasuro. Trywialne, być może spowodowane tą niecodziennością, ale jego ostre spojrzenie i możliwość dostrzeżenia w końcu charakteru pod wiecznym trzymaniem się etykiety oraz posłuszeństwem wobec klanu zrobiły na kobiecie krótkie wrażenie.

A dla obu jej gorącokrwistych w tym momencie adoratorów byłoby lepiej, gdyby Leiko nie była obecna przy całym zajściu. Honor honorem, ale już na tyle poznała Yasuro, że wątpiła w jego chęć pokazania się jej w tak gniewnym stanie. Bo czyż było godnym samuraja dać się rozdrażnić byle młodzikowi? Acz intrygowało ją niezmiernie, czym Płomień zdołał przełamać tę dość wytrzymałą zbroję spokoju i dyscypliny młodego bushi. Wszak widziała go zaledwie podenerwowanego w czasie wędrowania przez Trzęsawisko, gdy rozminęły się ze sobą poglądy jego i Kazamy. Wtedy nie doszło do rękoczynów, zaś tutaj Leiko pojawiła się zbyt późno by móc usłyszeć podjudzenia Kirisu. Ten zaś swoim obchodzeniem samuraja i wymierzaniem mu chybionych ciosów przypominał nadgorliwego szczeniaczka zaczepiającego starszego, bardziej stoickiego wilka. I o wiele bardziej doświadczonego, przynajmniej w kwestiach unikania i wyprowadzania ciosów. Z pewnością Płomień jako największe upokorzenie przyjąłby fakt, że kobieta o której względy tak zaciekle walczył, była świadkiem jego porażki w pojedynku.

Dlatego dla dobra męskiego ego tych dwóch, bo przecież była tak o nich dbającą istotką, nie wychylała się z obserwującego i zagrzewającego ich do walki tłumu mieszkańców wioski. Co więcej, gdy samuraj wykonał swój ruch i nim chude ciało łowcy uderzyło z impetem o ziemię, Leiko już oddalała się od zbiegowiska. Niepostrzeżenie, tak jak i się pojawiła.
Póki co postanowiła w tym konflikcie młodzianów zająć zaszczytne stanowisko kobiety nieświadomej tego ich zgrzytu, niby to pozostawiając tę rywalizację samej sobie. Jednakże.. czymże byłaby prawdziwa rywalizacja bez odpowiedniego podsycania ognia obu stron sporu? Leiko widziała w tym okazję dla siebie. Kolejną, przewrotną. Wszak ci dwaj byli jej potrzebni na wiele, wiele sposobów, a taka walka o zyskanie jej uśmiechu tworzyła idealne warunki do korzystania z ich ochoczej pomocy. Swój pierwszy ruch w tej grze wykonała już następnego dnia, gdy tylko wyruszyli w dalszą podróż zostawiając za sobą wioskę. Nie tylko stworzyła rysę na swym lodowym murze i skorzystała z oferty Yasuro dotyczącej spędzenia podróży na końskim grzbiecie, ale także pozwoliła mu na tak drobną poufałość jaką była pomoc jej we wskoczeniu na wysokie zwierzę. Był to z jej strony gest na tyle nieznaczny, by ciągle mocno wyczuwalny był zawód jaki jej sprawił samuraj na polowaniu, ale jednocześnie na tyle wyraźny by przywołać pochmurność na lica drugiego młodziana.

Przez całą drogę udawała, że nie dostrzega tych ich wymian nienawistnych spojrzeń. Także i rozmów zbyt wiele nie było, co niejako dla Leiko było zbawieniem, dzięki któremu mogła pomyśleć nad swymi dalszymi działaniami. Ale nie tylko. Mając ciągle w pamięci rozmowę z Ayame, z wysokości jaką jej dawało siedzenie na koniu przyglądała się dwóm łowcom towarzyszącym jej aż od Nagoi. Zwykle nie poświęcała im uwagi większej niż było potrzebne aby bez szwanku wyjść z kolejnych łowów, ale miko przecież wspomniała o czymś co najmniej zdumiewającym. Z tego też powodu kobieta szukała na ich twarzach choćby jednego, nawet najdrobniejszego szczegółu mogącego świadczyć o tym całym magicznym pokrewieństwie.. aczkolwiek drastyczne rozbieżności w każdym aspekcie poróżniające ich trójkę sprawiły, że szybko zaniechała tych niedorzecznych poszukiwań. I powróciła myślami do tego co wiadome. Do tego co znała i nad czym miała kontrolę.
Bo od niej tylko zależało jaką strategię wybierze na dalszy ciąg polowania w tych okolicach. Pozostanie w którejś z wiosek było wyjściem bezpiecznym i dość.. ospałym, jeśli Płomień wyręczałby ją w ubijaniu wodnych oni, a jej jedynym problemem byłoby odciąganie go od swych wdzięków. Zaiste, byłoby to zajęcie swą trudnością przypominające walkę z Matką Głodu. Jednakże Leiko nie potrafiła, nie chciała i nie mogła zasiąść na dłużej w jednym miejscu. Ciągle coś ją gnało do przodu, a popadnięcie w marazm równałoby się z wstrzymaniem dalszego postępu zadania. Bezpieczeństwo bezpieczeństwem, ale nie mogła sobie pozwolić na taki luksus w swym fachu. Jednym i drugim. Zatem decyzja była prosta i wybór łowczyni padł na tę niebezpieczną ścieżkę w górę rzeki. Ale także bogatszą w sekrety, tym samym napędzającym ją do dalszego działania i być może do odkrycia przynajmniej części z paskudnych tajemnic klanu Hachisuka. I może..
Może po prostu w ten sposób próbowała też wytłumaczyć swoją własną, całkiem prywatną i niezwiązaną z zadaniem ciekawość wobec rodziny Sasaki. Iye, ciężko jej było to przyznać nawet przed samą sobą, ale wyjątkowo chodziło tylko o jedną osobę. O tego bezczelnego, acz fascynującego ronina. A czyż mogła sobie wymarzyć lepszy zbieg okoliczności niż splecenie się ze sobą łowów, misji oraz jej własnego zaintrygowania kierujących ją ku tamtym ziemiom?
Przepadała za takimi uśmiechami od Kami, Losu bądź Fortuny, którekolwiek z nich było odpowiedzialne za oczyszczanie jej drogi z przeszkód. Oraz podrzucanie miłych udogodnień.
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 15-08-2015 o 11:29.
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 13-07-2011, 03:43   #107
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Karczmy zwykły być do siebie podobne. W tych miastowych dostrzegało się pewne podobieństwa w prowadzeniu ich przez właścicieli, a i też te w wioskach posiadały swoje osobliwe uroki. Wyróżniał je jeden detal, będący jednocześnie najważniejszym w tego typu miejscu spotkań – goście pozostawiający mniejsze lub większe sumy pieniężne. A gospoda do której zawitali łowcy na odpoczynek mogła tego wieczora się poszczycić prawdziwie malowniczą klientelą.
Było tłumnie, gwarnie i wesoło, nic dziwnego że ich gromadzie tym razem udało się wślizgnąć do środka bez zwracania na siebie powszechnej uwagi. I tak samo łatwo potem udało się Leiko „zagubić” pośród tych ekscentrycznych postaci znanych jej z widzenia z innej karczmy. Wprawdzie ich twarzom brakowało tamtej przesadzonej charakteryzacji i bez kolorowych strojów wyglądali dość zwyczajnie, to jednak aktorzy zawsze tworzyli wokół siebie dość specyficzną aurę.
Pod pretekstem cieszenia się z takiego towarzystwa odganiającego myśli od ciągłych łowów, kobieta lawirowała sobie pomiędzy zebranymi w poszukiwaniu konkretnej osoby. Tym razem było łatwiej i obyło się bez osób trzecich. Starczyło porozumiewawcze skrzyżowanie się dwóch par oczu, po którym jej cel nieśpiesznie odłączył się od reszty gości i zniknął w jednym z pokojów gospody. Dla gry pozorów Leiko pozostała jeszcze kilka dłuższych chwil w głównej izbie – tu się zaśmiała, tam gdzieś uśmiechnęła czarująco, a gdzie indziej klasnęła w dłonie na widok jakiejś cudnej sztuczki. A potem wykonała swoją własną i zniknęła w korytarzyku.

-Jestem zazdrosna. Otaczasz się tak wieloma barwnymi osobami.. – zaczęła z wolna i z melancholią w głosie, gdy już zasunęła za sobą drzwi po wejściu do karczemnego pokoiku. Dłońmi jeszcze delikatnie przesunęła po miejscu zetknięcia się ich obu skrzydeł, dla pewności czy dokładnie odcinają pomieszczenie od reszty zgiełku. Przytłumione głosy były jej wystarczająco zadowalającym potwierdzeniem , więc i kontynuowała po cichym westchnieniu dezaprobaty -Ale za to omijają Cię atrakcje płynące z polowań na oni..
Obróciła się prezentując białe perełki swych zębów odsłoniętych w rozbrajającym uśmiechu, podkreślającym niewielką dawkę powagi w wesołym pytaniu -Nie chcesz się zamienić, siostrzyczko?

Na widok Leiko, Iruka uśmiechnęła się z radości i odrzekła figlarnym tonem głosu.- Ara, ara... czy aby na pewno? Podróżujesz wszak w równie ciekawym towarzystwie dwóch młodzieńców którzy nie mogą oderwać od ciebie oczu. Jeden to chyba krewniak Dasate Ginariego? To bardzo ważna rodzina na tych ziemiach. Czyżby twój uśmiech już spętał ich myśli, tak jak spętał spojrzenia?
-Ah.. nic nie umknie Twojej uwadze.. – odparła łowczyni jak z zawstydzeniem na wytknięcie tego jej oplatania sobie wokół palców niczego nieświadomego kogucika i samuraja. Przyłożyła dłoń do policzka, niby to pragnąc ukryć zmieszanie i rumieniec.. ale tak po prawdzie to żadna z tych niewieścich emocji nie odbiła swego piętna na jej porcelanowych licach.
-Uroda to niebezpieczna i kapryśna broń, łatwo potrafi zbałamucić umysły nawet tak szlachetnych młodzianów. Może aż wymyka się spod mojej kontroli.. – zaduma ustąpiła miejsca psotnemu zachichotaniu, zaś nogi zaczęły prowadzić ją przez pokój ku siostrzyczce -Ale cóż robić, przecież w trakcie tej podróży taka delikatna kobieta jak ja czasem potrzebuje pomocy ze strony silnego mężczyzny, ne? Jakże mogłabym im tego odmówić.
-O tak. Ze wszystkich oręży danych kobiecie, uroda jest najgroźniejszym. Ne siostrzyczko?- odrzekła w równie figlarnym tonie. Po czym spytała.-Któryż to z moich podwładnych przykuł twe oko? Wszyscy się wyróżniają. Kiedy jest się aktorem, to najlepsza maska.

Iruka usiadła wygodnie i czekając aż łowczyni usiądzie spytała ze źle tajoną ciekawością.- A jak ci się podobał zamek Miyaushiro? Z zewnątrz wygląda imponująco, acz... wejść do środka nie zdołałam. Takich wędrownych trup aktorskich jak moja, daymio klanu Hachisuka nie zwykł zapraszać na komnaty.
-Cała Twoja zgraja jest fascynująca. Acz tamten posłaniec, który przyniósł mi.. – urwała Leiko przechylając głowę i spojrzenie przymrużonych w zamyśleniu oczu skupiła na dziewczynie. Choć myślami odpłynęła do dnia, gdy otrzymała nie jeden, a dwa miłe jej liściki. Rozpromieniła się na wspomnienie tamtych słów zasłyszanych o poranku - ..dziecko mego uroku i jego talentu. Nie powinnaś pozwalać komuś tak zastraszająco czarującemu chodzić samopas, to może być niebezpieczne dla otoczenia.
Drobna nutka nagany zabrzmiała w słowach czarnowłosej, po których z szelestem kimona usiadła naprzeciwko swojej siostry.
-A Miyaushiro równie imponujący w środku. Wprawdzie niektóre jego części były niedostępne dla mnie, a i zbyt krótko tam przebywałam, by móc.. zaaranżować do nich moje wejście – brew jej lekko drgnęła ku górze w reakcji na takie swoje śliczne określenie -Niestety nie byliśmy dostatecznie ważnymi gośćmi, aby dostać dla siebie komnaty na zamku. Mimo to spacer po włościach daymio , spotkanie z nimi i polowania w tych okolicach dały mi co nieco informacji. I pytań. Dużo postaci, dużo imion. Zaciekawiona?
-Znasz mnie. Lubię ploteczki.- rzekła z figlarnym uśmieszkiem Iruka. Poprawił nieco kimono, chowając jedną dłoń w jego rękawie.-Każdy teatr musi mieć swoją gwiazdę, przyciągającą kobiece spojrzenia.
-Zatem od czego tu zacząć, od nowszych czy od starszych wieści? – zapytała Maruiken i po krótkim namyśle samej sobie udzieliła odpowiedzi - Niechaj będą te starsze, prosto z zamku.
Mając przed sobą wizję dość długiego relacjonowania zdarzeń wszelakich jakie miały miejsce od ich ostatniego spotkania, kobieta rozsiadła się nieco leniwiej. Następnie odetchnęła głębiej zbierając myśli.
-Wiesz, że daymio zdaje się mieć w sobie więcej energii i.. chęci niż niejeden młodzieniaszek, nawet ten jeden malowany ogniem ze mną podróżujący? To nie lada wyczyn, a Sonoske oprócz żony posiada też trzy konkubiny. Jedną z nich jest ta osławiona Isako, być może i pozostałe dwie także mają zadania zgoła odmienne niż dogadzanie swemu panu. Jest też niejaka Ofu. Podobno tylko niańka jego syna, ale jeśli to prawda to ja jestem tylko łowczynią demonów – uśmiechnęła się gorzko na takie porównanie -Ale nie mogłabym zapomnieć o doradcach, ne? Hatsuma Umari, Jumai Hataro i ten chińczyk Shao-shin. W trakcie uczty i rozmowach o demonach jednemu z nich wymsknęło się to i owo o poszukiwaniach Akage, Taipana, ale także jakiegoś ducha z przełęczy i kogoś czwartego. Nie słyszałaś może któż to taki jeszcze zaszedł klanowi za skórę?
-Ponoć duch Sasaki Kojiro wrócił z piekieł i szuka zemsty. Pytanie tylko na kim. To plotka jaką słyszałam przy okazji. Rodzina Sasaki nie żyje, podobnie jak ich mordercy. Wojna zabrała wielu ludzi.
- westchnęła Iruka, na chwilę zamyślając się.- Więc nie mści się na mordercach swych krewnych. Sasaki Kisari z kolei żyje. To młodsza siostra owego ducha. Po tym jak Hachisuka Sonoske rozprawił się z buntownikami i wygnał brata dziewczyny, przejął majątek rodziny Sasaki. Opiekun dziewczyny zginął. Sama dziewczyna została wzięta potajemnie w opiekę przez inną rodzinę bushi, zaprzyjaźnioną z Sasaki. To stare dzieje Leiko-chan, zamierzchłe sprawy. - poprawiła nieco układ fałdów, w jakie układało się jej kimono w tej pozycji, na bardziej uroczy.- Więc nie udało mi się dowiedzieć o którą rodzinę chodzi. Daymio nieoficjalnie przymknął na ten fakt oczy, niemniej oficjalnie nie pozwolił na ten czyn, więc... rozumiesz siostrzyczko. Wszystkim należy na dyskrecji w tej sprawie. Ciekawą zaś sprawą jest fakt, że ziemie Sasaki nikomu nie zostały przekazane. A heimini żyjący na tamtych ziemiach zostali przepędzeni z nich. -rzekła splatając ramiona razem. -Co nie ma dla mnie żadnego sensu. Z drugiej strony, ponoć są też te tereny nawiedzane przez zmarłych. Prawdziwie przeklęte miejsce.
Uśmiechnęła się i rzekła.- Jeśli spotkałaś Shao-shin-dono to spotkał cię wielki zaszczyt siostrzyczko. Może na to nie wyglądać, ale ów chińskim mnich ma olbrzymi wpływ na Sonoske, a jego kaprysy są zawsze spełniane. Każda rada Shao-shina jest uważnie słuchana. Daymio mógłby zlekceważyć słowo Umariego i Hataro, ale nigdy Shao-shina. Tak więc jaki jest ten staruszek z bliska?
-Świadomy swej władzy i pozycji jaką ma w klanie, a jednocześnie bardzo tajemniczy. Chyba wszyscy mnisi najpierw byli szkoleni w byciu nieprzeniknionymi. A może to po prostu cecha wszystkich Chińczyków? – pokręciła Leiko głową z lekkim rozżaleniem.

W trakcie wysłuchiwania opowieści swej siostry, na twarzy Leiko zawitał nieznaczny cień marszczący jej brwi. Dla Iruki przyczyna takiego nieświadomego zagrania mimiki u Maruiken była nieznana, ale sama zainteresowana znała ją aż za dobrze. W końcu wiedziała ile prawdy było w plotce o powrocie Kojiro z martwych, ale podzielenie się tą wiedzą z kimkolwiek byłoby równoznaczne ze zdradzeniem swego sekretu. Dziwnym sposobem znajomość ronina wymuszała na niej coś tak obcego jak milczenie w jego temacie przed własną siostrą.

-Zadziwia mnie to zamieszanie wokół jednej dziewczyny. Sonoske nie wydaje się być mężczyzną zbyt.. troskliwym czy wrażliwym, a co dopiero w stosunku do siostry kogoś takiego jak Kojiro. To spory okaz łaski z jego strony, ne? – wzniosła spojrzenie na swą towarzyszkę po metaforycznym starciu wcześniejszej emocji ze swych lic - Zaś ziemie rodziny Sasaki zostały opustoszałe, bo były potrzebne klanowi i nikomu innemu. Podobno jest na nich pewna.. rana zadana ziemi przez samych Hachisuka i to z jej powodu Kami tutejszej rzeki atakuje wodnymi oni pobliskie wioski. Najwyraźniej ludzie klanu obudzili lub zrobili tam coś paskudnego i teraz to się na nich mści. Podobno. Tyle wczoraj usłyszałam od nowego źródła, ale mam zamiar sama się tam udać. Mam wytłumaczenie jako łowczyni.
-Dziewczyna raczej ocalała przez zainteresowanie samej rodziny, która ją przygarnęła. Sonoske potrzebował chyba bardziej ziemi niż jej. Ale gdyby była chłopcem, zginęłaby. Krążą różne plotki na temat śmierci Kojiro, ale żadna z nich nie dotyczy spokojnego zgonu. Został albo zabity w napadzie, albo zaaranżowanym pojedynku.- odpowiedziała Iruka nie zauważając zmian w mimice Leiko, bądź udając nie zauważa. Zmieniła temat.- Rana? Ciekawe co to może oznaczać.- zamyśliła się.- Brzmi groźnie, zwłaszcza że... kilku śmiałków już udało się na ziemie Sasaki. Żaden z nich żywy nie wrócił.A co do wrogów klanu, głównym są oczywiście oni. Problemem jest też chłopska rebelia, którą dowodzi właśnie Tashiro Taipan. Dla Sonoske zaś groźnym jest fakt, że jego brat żyje i się ukrywa.- westchnęła cicho.- No i sąsiednie klany, których przeraża bogactwo i wpływy Hachisuka. Żaden z tych wrogów nie wydaje się być zagrożeniem wystarczającym, by pokonać klan i samego daymio Sonoske.
-Ah, to oczywiste. Jakie szanse w takiej walce miałyby inne klany, skoro Hachisuka mają pod swoją komendą potężne demony? – zapytała Leiko, ale zaraz jakby sobie coś uświadamiając, uniosła dłoń i ucisnęła nasadę nosa. Przymknęła na moment oczy -Iye, podobno mają. To znowu tylko zasłyszana informacja, ja szczęśliwie jeszcze tych bestii nie widziałam. Ale już sama taka plotka powinna odstraszać od atakowania ziem klanu.
Na powrót podniosła powoli powieki i zza długich palców zerknęła na Irukę -Słyszałaś kiedyś o klanie Kitsu, miko zwanej Ayame lub o Furoku z Ishi?
-O Ishi jedynie. To była dość bitna rodzina, boczna gałąź klanu Hojo. Obecnie wybita.- odparła Iruka i podrapała się po głowie.- Wymagająca jesteś siostrzyczko. Hojo wszak to klan mający swą siedzibę z dala stąd. Ciężko będzie zdobyć wieści o ich roninach na ziemiach Hachisuka.
Spojrzała na Leiko i spytała mimowolnie drżąc.- Jesteś pewna tym plotkom o kontroli nad oni? Słyszałam plotki o czarownikach kontrolujących zmarłych, słyszałam o tych co pochłaniają demoniczną esencję. Ale władać oni i to więcej niż jednym? Przerażająca wizja Leiko-chan.
-Nie jestem. W czasie łowów w poprzedniej wiosce spotkałam właśnie tę dwójkę, która opowiadała mi.. rzeczy niestworzone, między innymi o tsuno, czyli właśnie tych domniemanych demonach. Nie mam w zwyczaju wierzyć we wszystko co usłyszę, a tym bardziej w tak skrajne pogłoski. Potrzebuję jakiegoś poparcia słów tamtej małej miko – wzruszyła ramionami Maruiken, wprawiając tym ruchem materiał kimona w lekkie zafalowanie. Oszczędziła swojej siostrze dokładnego opisu oni, którym sama została uraczona poprzedniej nocy. Chociaż powątpiewała w całkiem sporo opowiastek Ayame, to mimo wszystko zdołała ona zasiać ziarenko niepokoju w kobiecie.
Opuściła rękę widząc reakcję Iruki i uśmiechnęła się czule w chęci pocieszenia jej oraz odgonienia myśli od tak zatrważających kwestii.
-Nie martw się. Wprawdzie matka nas nie przyuczała do walki z tak wynaturzonymi bestiami, ale jeśli one choć trochę znają się na sztuce, to poznają się też na tak dobrych aktorach i nie odważą się ruszyć Ciebie z Twoją grupą – mówiąc to pokusiła się nawet o ponownie psotniejszy ton głosu, który potem zmienił się w wyraźne zaintrygowanie - Opowiedz mi lepiej o tych plotkach.. pochłanianie demonicznej esencji brzmi dość paskudnie.
-To opowieści wieśniaków, więc brałam je za bezwartościowe plotki. Nie, bardziej za bajki. Ponoć dawno temu w mrocznych rytuałach starszych niż góra Fudżi, potężni czarownicy, więzili demony w przedmiotach, by używać ich mocy do swych czarów, bądź wypuszczać je na wrogów, bądź... zjadać jak... zupę.-odparła Iruka po chwili opanowując się trochę.- By dodawać sobie potęgi. Trochę to działało jak zakazane techniki, o których opowiadała nam mateczka. Tyle, że pożarta esencja była zużywana na potężne i mroczne macho. A i nie jest to śpiewka przeszłości. W jednej z wiosek widziałam malowidło wykonane krwią, na podłodze chaty. Wieśniacy mówili, że dwa oni starły się dzień wcześniej w boju. Nie wiem kto jednak był autorem tego dzieła. Ale wiem kto dostarczył krwi. Młoda wieśniaczka, której ciało znaleziono w lesie.
-Też widziałam malunek. W którejś z tutejszych wiosek, na podłodze świątyni. Ale tam zginął jeden z mnichów, a drugi przybył.. podobno, aby zobaczyć co się stało z jego bratem – powiedziała Leiko, a piwne tęczówki aż jej błysnęły z podekscytowania z powodu tych kilku fragmentów układanki mogących się do siebie dopasować. W międzyczasie coś sobie przypomniała, więc dłonią sięgnęła głęboko w rękaw drugiej ręki, poszukując czegoś w jego niezgłębionych odmętach. Nie przeszkadzało jej to jednak w kontynuowaniu -Ten pierwszy zginął od broni najprawdopodobniej własnoręcznie przyzwanej demonicy, której dzieci potem zabiły wszystkich tamtejszych wieśniaków. Upolowaliśmy ją, ale całe zdarzenie nadal jest podejrzane. Może jest jakiś związek pomiędzy tymi co obie widziałyśmy. Czyżby mnisi będący tak ważnymi gośćmi klanu zaczęli przyzywać oni?

Pytanie zawisło w powietrzu, a łowczyni odnalazła to czego szukała. Błyskotka, skarbik, ten wisior zdobyty prawie z narażeniem życia i zapomniany w całym zamieszaniu z Matką Głodu, teraz pojawił się pomiędzy palcami kobiety - Mały, nieświadomy upominek od jednego z Chińczyków. Widziałaś kiedyś coś takiego?
-Kto wie? To dziwna sekta Leiko-chan. Bardzo tajemnicza i wpływowa. Zamknęli klasztor czterdziestu i czterech i uczynili to miejsce swą twierdzą. Nie nauczają tak jak inni mnisi. Są dziwni.- Iruka wzięła przedmiot w swoją dłoń i przyglądała się jej z uwagą.- Iye. Nie widziałam. Nie wygląda mi jednakże na zwykłą błyskotkę. Bezpiecznie jest to trzymać przy sobie, siostrzyczko?
-Mnich trzymał ją bardzo blisko siebie. Ja zaś jeszcze nie zauważyłam niczego nienaturalnego w tych klejnotach. Chociaż rzeczywiście noszenie przy sobie czegoś obcego i do tego od jednego z mnichów nie wydaje się być zbyt mądrym rozwiązaniem, ne? Być może powinnam poszukać na to jakiegoś bezpieczniejszego dla mnie miejsca..- mruknęła Leiko spoglądając na wisior, jak w oczekiwaniu, że właśnie teraz dadzą o sobie znać jakieś jego niecne sztuczki -Zanim właściciel tej błyskotki stracił przytomność, to wydawał się.. szukać z nim czegoś po tamtej wiosce. Podobne zachowanie ludzi klanu widziałam już w Nagoi..
-Mnisi z tej sekty są uważani za mistyków, więc pewnie używali go do swych praktyk. Ten wisiorek, może ktoś obznajomiony z takimi sprawami mógłby powiedzieć więcej?- spytała Iruka ostrożnie trącając zdobycz Leiko czubkiem wskazującego palca.- Przyznaję, że nie wygląda groźnie.
-Póki co jesteś jedyną osobą, której go pokazałam. Trudno byłoby się przyznawać do tego wisiorka komuś mało zaufanemu, reakcja na posiadanie przeze mnie własności mnicha mogłaby być.. różnaLeiko westchnęła cicho po tych słowach. Przez kilka kolejnych chwil milczała, spoglądając tylko na wprawione w ruch klejnociki wisiorka, zaś oczami wyobraźni wertując postacie, które dotąd stanęły jej na drodze i mogłyby spełnić rolę takiego źródła informacji.
-Do tego zbioru osób dołożę Ci jeszcze jedną, siostrzyczko. W jednej z opuszczonych wiosek spotkałam pewnego staruszka. Mówił, że jest pielgrzymującym mnichem, acz.. przecież my dwie już dobrze wiemy na ile można ufać takim słowom, a już szczególnie kogoś kto zna sztuczki shinobi. Nie wydaje mi się, aby były one częścią rutynowych nauk mnichów, ne? – uniosła kąciki ust w kąśliwym uśmiechu i wyprostowała się - Zatem niejaki Daikun.
-Daikun. Zetknęłam się z tymi imieniem. Ale nie tu. Nie podczas tej misji. Nie wiem kim jest naprawdę, ani dla jakiej siły pracuje siostrzyczko, ale jedno jest pewne. Nie jest mnichem, choć niewątpliwie takiego udaje.- odparła Iruka z wyraźnie skrywaną irytacją.- Inna misja, w innym mieście. Szczegóły nie są w tej chwili istotne, ale jego podopieczni... jego ninja zaszlachtowali obiekt mojej obserwacji. Wiem dla kogo nie pracuje, dla żadnych najemnych klanów ninja. Zarówno Kouga jak i Iga mieli zlecenie na jego głowę, ale starzec jest śliski jak węgorz i umie dbać o swoją skórę.
Na moment nadęła policzki jak mała dziewczynka, po czym wypuściła powietrze, wyrzucając wraz nim swoją frustrację.- Przez niego zawiodłam mateczkę.
Maruiken zaśmiała się krótko na tak uroczo dziewczęce zachowanie Iruki, choć sam fakt sprawienia ich matki zawodu w żaden sposób nie był powodem do śmiechu lub rozbawienia.
-Pięknie, pięknie. Hachisuka nawet nie wiedzą, jak wiele barwnych postaci przyciągają ich ziemie – pochyliła się ku dziewczynie i delikatnie wyjęła z jej dłoni błyskotkę, która następnie zniknęła w niezmierzonych fałdach szerokiego rękawa kimona -Mnie Daikun pomógł doradzając sposób walki z tamtą oni, ale to nadal go nie klasyfikuje do żadnej ze znanych nam stron. Może działać na własną rękę i sam szkolić sobie podopiecznych, tak jak matka nas i resztę sióstr. A to niedobrze.

Wstała z wężową gracją, a wygładzając dłońmi swoją kreację rzuciła jeszcze dość.. nienawistnie, bo wszak z żadną z sióstr się nie zadziera -I może będziesz miała możliwość dokonania swej zemsty. Wspominał coś o poszukiwaniach skarbu czterdziestu i czterech, więc pewnie tym razem w jego zainteresowaniu leżą ziemie klanu. A jeśli dobrze pójdzie, to gdzieś po drodze umrze w końcu ze starości i przestanie się wtrącać w nasze misje.
-Skarb? Brzmi ciekawie.- uśmiechnęła się Iruka i dodała przypominając sobie.- Z tym klasztorem rzeczywiście jest powiązany jakiś skarb, choć czasem wspomina się też i ukrytym mieczu. Potężnej ponoć broni. Ale to tylko legendy... bajki raczej, niż prawda.
Następnie spytała. -Co zamierzasz i gdzie cię potem szukać, siostrzyczko?
-Nie mam zbytnio wpływu na to, gdzie klan postanowi mnie rzucić w potrzebie upolowania im demonów – odrzekła Leiko z niezadowoleniem rozbrzmiewającym w jej słowach na takie bycie bezwolnym piórkiem na wietrze w rękach daymio. Jednakże ta nutka zniknęła równie szybko i niespodziewanie jak się pojawiła -Ale na razie mam nadzieję pozostania w tych okolicach i zobaczenia ziemie rodziny Sasaki. Wydają się być dość ważnym elementem w tej zawoalowanej intrydze, może dostarczą mi jakichś odpowiedzi. Albo jeszcze więcej pytań.
Uśmiechnęła się i opuszkami palców musnęła swe wargi przed dalszymi wypowiadanymi słowami -A potem? Pewnie będę wszędzie tam, gdzie tylko usłyszysz o większym natężeniu ataków oni. Też muszę się trzymać swojej roli, ne?
-Hai. Zapewne masz rację.- odparła Iruka uśmiechając się delikatnie. Wzruszyła ramionami.- Moja trupa pokręci się jeszcze po okolicy, od czasu do czasu dając przedstawienia. Może więc znów się spotkamy. Jakież wtedy ploteczki, by cię interesowały?
-Wszystkie jakie tylko wydadzą Ci się wystarczająco ciekawe. Nawet najdrobniejsza, najbardziej trywialna lub najbardziej niewiarygodna plotka może być tutaj przydatna. Ale będę też wdzięczna, jeśli przypadkiem zupełnie wpadnie Ci do uszka coś na temat tej miko i jej yojimbo. Wieści o mnichach i ich mrocznych praktykach też z chęcią wysłucham. Tak samo jak i o Kojiro, w końcu niecodziennie ktoś powraca z martwych. To warte mojej uwagi - aż z lekkością i beztroską Leiko przyklasnęła w dłonie na wizję tej informacyjnej uczty jakiej będzie mogła się spodziewać przy następnym ich spotkaniu. Póki co to aktualne dobiegało końca, jeszcze któryś z dzielnych młodzianów mógłby nieopacznie dostrzec nieobecność łowczyni i zainteresować się tym zniknięciem, więc pochyliła głowę i zza kurtyny czarnego pasma włosów zerknęła troskliwie na Irukę -Bądź ostrożna, siostrzyczko. Okazuje się, że ziemie Hachisuka są bardziej parszywe niż nam się wydawało na początku.
-Hai. Będę.-uśmiechnęła się i Iruka, musnęła pieszczotliwie policzek łowczyni szepcząc bardzo cicho.- Ty też uważaj. Tym razem jesteś na widoku Leiko-chan.
-Hai, hai. Taki mi się tym razem zaszczyt trafił – odparła z rozbawieniem acz równie cicho Maruiken, poddając się temu przejawowi siostrzanych uczuć, po którym dodała jeszcze poważniej i z pewnością w głosie - Ale czego się nie robi dla zadowolenia naszej matki, ne?
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 15-08-2015 o 11:29.
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14-07-2011, 15:46   #108
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Następne dni były zimne i pochmurne.
Im dalej grupka podróżników zapuszczała się w górę rzeki, tym natura wydawała się bardziej złowroga.
Ołowiane chmury zasnuwały niebo.


Chłodny wiatr chłostał ziemię. Przy takiej aurze łatwo uwierzyć, że łowcy zbliżając się do prawdziwie przeklętych ziem.
Leiko, Sogetsu,Takami oraz Kirisu.Czterech łowców, oraz ich przewodnik Yasuro.
Na razie Kazama przeforsował pomysł znalezienia spoczynku Kami, który z mniejszym lub większym entuzjazmem (lub obojętnością), poparli wszyscy. Oznaczało to odszukanie źródeł rzeki, więc Leiko było to bardziej na rękę, niż utknięcie z Kirisu w jednej z wiosek. Co prawda perspektywa spędzenia kilku tygodni sam na sam z kogucikiem byłaby zabawna, ale...
Takie utknięcie zdecydowanie przeszkadzałoby w jej misji.

Tak więc Leiko wyruszyła wraz z łowcami w górę rzeki. A choć pogoda była nie najlepsza to, na pozostałe uroki podróży nie mogła narzekać. Jazda na końskim grzbiecie była przyjemna, gdy uzdę trzymała silna dłoń doświadczonego Yasuro.
Spoglądanie na nich zaciętą rywalizację o jej względy , było zabawne. Kirisu po porażce we wsi nie miał ochoty na kolejną konfrontację na tym polu. Więc próbował zdobyć przewagę adorując Leiko. Jednakże Yasuro pilnował by Leiko, nie miała okazji zostać z tylko z Kirisu. A i Płomień pojawiał się nagle, gdy Maruiken i Yasuro mieli okazję porozmawiać we dwoje.
Był to dla łowczyni wygodny układ. Bardziej od pilnowania jej, Yasuro i Kirisu pilnowali siebie nawzajem sabotując wzajemni wszelkie próby zdobycia względów u łowczyni.
Więc ona mogła znikać niezauważona, gdy miała taki kaprys lub potrzebę.
“Dziel i rządź”, ten układ wyjątkowo dobrze sprawdzał się wobec Yasuro i Kirisu. No i mając rywala, młody bushi wykazał większą energię w zabieganiu o względy Leiko. Choć trzeba było przyznać, że wpojona zbroja etykiety utrudniały samurajowi działania. Kirisu ze swą dziecięcą bezpośredniością miał przewagę.

Napotkane wioski były zabiedzone. Nie mając wśród swych żadnego łowcy, a jedynie bushi klanu trudniej było im odpierać przejawy gniewu kami Kisu.Zniszczone chaty, przerażeni chłopi i skromne posiłki.
Wydawało się że te wioski nic nie mogły zaoferować Leiko.
A jednak... były smakowitymi kąskami dla łowczyni. Kilka drobnych rozmów z heiminami pozwoliło Leiko zebrać wiele informacji na różne interesujące ją tematy.
Dowiedziała się co nieco Sagi... czyli Ginamoto Sageru. Ten doświadczony Łowca Demonów zmieniał miejsce pobytu co kilka dni. O ile kobiety wypowiadały się o Sagim z zachwytem, o tyle... mężczyźni podchodzili do kwestii owego łowcy z o wiele mniejszym entuzjazmem. Nie zaprzeczali talentowi łowcy, ale niechęć do Sageru była widoczna w tonie ich głosu.
Opowiadali też o dwójce mnichów, którzy udali się w górę rzeki...
Mnichów chińskich, ale będących pod opieką klanu Hachisuka. Wspominali też o starych, wręcz zasuszonym niczym śliwka buddyjskim mnichu który również udawał się w górę rzeki. Opis owego mnicha przypominał Daikuna.
Inną bardzo intrygującą plotką, było pojawienie się tajemniczego samuraja.
Ów bushi został zauważony z daleka przez kilku wieśniaków. I sądząc po ich opisach, owym samurajem mógł być Kojiro. I on też kierował się na ziemie Sakaki.
O potworach grasujących na owych ziemiach, wieśniacy nie wiedzieli zbyt wiele. Przesiedlono wioski niemal z dnia na dzień. Potem na ziemie jeździli mnisi w towarzystwie bushi, wraz z grupami wieśniaków sprowadzanych z różnych innych części Japonii. Z początku licznie i często, potem coraz rzadziej.Owych sprowadzonych z daleka osadników, nikt potem nie widział. Obecnie nikt z miejscowych nie zbliża się do ziem Sakaki, czasem tylko bushi Hachisuka jechali tam licznym oddziałem . I wracali szybko kilka dni później.
To, że ziemie rodziny Sakaki, były nawiedzone przez oni, było faktem dla wieśniaków.O samych oni nie widzieli, ale nie musieli ich widzieć, by wiedzieć jak groźne są.Opuszczone ziemie, bowiem przyciągały uwagę ściganych przez prawo bandytów i uchodźców wszelkiej maści. Niestety, zmasakrowane szczątki owych desperatów, później znajdowano na obrzeżach lasów i dziczejących polach ryżowych. I czasem te szczątki ożywały.

Wieczory spędzane w wiosce, kończyły się oczywiście walka mi z wodnymi oni. Na szczęście ogniste maho Kohena było niezwykle skuteczne w walce z wodnymi oni. Tak więc pozostała dwójka łowców Kirisu i Kazama, oraz Yasuro nie miała zbyt wielu okazji do popisywania się. A Leiko nie musiała się angażować w owe boje, chyba że... akurat miała taki kaprys.

W trzeciej napotkanej wiosce grupa łowców. A także samego Ginamoto Sageru. Czapla było dobrym określeniem tego Łowcy.


Był to bowiem bardzo to wysoki, szczupły ronin o zimnym spojrzeniu. Osobnik noszący daisho i fioletowe kimono wyszywane w znaki, jakieś małego klanu... a może już nie istniejącego klanu. Przystojny i dostojny Sagi wzbudzał zachwyt kobiet i... jak domyśliła Leiko, czasami na zachwytach się nie kończyło. Nie zdziwiłaby się, gdyby Sageru miał kochankę w każdej wiosce jaką ochraniał. To by tłumaczyło niechęć wieśniaków. W końcu ich najładniejsze córki, siostry i żony ogrzewały czasem futon tego łowcy.

Ginamoto zaprosił przybyłych do wioski łowców na rozmowę przy poczęstunku i w swej tymczasowej chatce zaczął naświetlać sytuację. Leiko zaś nie umknął fakt, iż podczas tego posiłku usługiwały im najpiękniejsze wieśniaczki.Spokojnym i wyważonym głosem odpowiadał na pytania.
Wiedział, gdzie jest źródło rzeki, ale po drodze do niej można się natknąć na wyjątkowo groźne i agresywne kolonie kappa.
Wiedział też co nieco o ziemiach Sakaki, które leżały nieco na wschód od rzeki, więc by tam zajrzeć należało się znacznie od rzeki oddalić.
Potwierdził plotki o grasujących oni, których ponoć na ziemiach Sakaki było sporo.
Większość z nich stanowiły polegli podczas wojen bushi, ożywienie mroczną maho.
-Jednak najgroźniejsze jest to...-rzekł Ginamoto wyciągając zza obi zwój przedstawiający


wielkiego białego tygrysa.- .. znalazłem to, gdy zaczynałem działać nad brzegiem Kisu. Udałem się wtedy do rodzimej osady Sasaki. I w ich posiadłości znalazłem właśnie tej zwój. Jest to rysunek strażnika rodziny Sakaki, Gōsuto tora. Z samą bestią, zmierzyłem się dwie godziny później, w drodze powrotnej.Udało mi się ujść z życiem z tej walki. Ale nieliczni nieszczęśnicy, którzy zapuszczają się na te ziemie, zwykle nie mają tyle szczęścia.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 14-07-2011 o 16:11. Powód: poprawki
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 20-07-2011, 19:15   #109
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Wiją się. Przeplatają nieustannie. Sięgają ku wszystkim, nawet tym najciemniejszym zakamarkom. Bez ładu i składu. Niczym pulsująca masa, obrzydliwy twór nocnych koszmarów.
Myśli, myśli.. myśli pokrętne, myśli niebezpieczne w swej zawiłości.
Myśli niczym węże, całe ich legowisko. Zgubne jak labirynt. Czule zapraszają do siebie człowieka, by opleść go w chwili zwątpienia i już nigdy nie wypuścić. Ilość niewiadomych mogłaby przytłoczyć słaby umysł. Silny i chłodny zaś był w stanie doszukiwać się prawdy pośród tych splotów nieskończonych rządzących się własnymi prawami.
Wąskie i długie, sprawne i sprytne palce wyobraźni jakby po omacku szukały właściwej drogi pośród tej wiecznie nienasyconej plątaniny sekretów. Wyłuskiwały z jej kłębów co ważniejsze nici informacji. Magazynowały je. Porządkowały. Łącząc sugerowały zależności. Twarze, postacie, imiona, miejsca, zdarzenia.. jakże wiele się ich nazbierało od rozpoczęcia misji.
Tak jak bushi ćwiczyli swe sztuki walki orężem, tak ona musiała dbać o swoją pamięć. Pielęgnować ją, co by w natłoku przybywających kawałeczków układanki nie zrobił się bałagan pośród myśli. Co by nic nie miało szansy się zapodziać. Co by ona sama się nie zagubiła w tych zagadkowych meandrach. Co by lawirując po cienkiej pajęczynie oplatającej ziemie klanu nie stracić równowagi i nie wpaść prosto w paszczę..

Jestem przy Tobie..

Otworzyła gwałtownie powieki wyrywając się z tego delikatnego stanu podobnego medytacji.
Natrafiła na wspomnienie tamtego drażniącego snu, zawierającego w sobie przeszkodę nie do ominięcia. A raczej nie do odkrycia, bo choć sen jako taki pozostawał tylko wytworem umysłu łowczyni, to nawet nad jego treścią pragnęła mieć kontrolę. Mimo to przez tyle czasu pozostawało to tylko irytującą skazą nie dającą się przypisać do niczego. Plamą na sprycie, którym szczyciła się Leiko.
Dawanie tak z siebie kpić swojej własnej podświadomości było…
Niedopuszczalne.


***


Chmurny poranek w wiosce miał jednak jakiś mistyczny urok. Zwłaszcza po wieczorze pełnym walki z wodnymi oni. I może dlatego Kirisu postanowił "zaatakować", uśmiechnięty zbliżał się do Leiko. W jego błyszczących oczach buzowała nadzieja i pożądanie. Jak widać, żadna wieśniaczka z którymi zapewne poduszkował pod nieobecność Maruiken nie dostarczyła mu tak gorących doznań jak te z Nagoi. No i... Leiko mimo tamtej chwili słabości, nadal była czymś niezdobytym i wartym adorowania. Nic więc dziwnego, że nadal próbował.
-To piękny poranek Leiko-chan.- uśmiechnął się zawadiacko.-Idealny na spacer we dwoje, spacer pozwalający zapomnieć o nieprzyjemnych wczorajszych chwilach i licznym towarzystwie... nawet zbyt licznym, jak na mój gust.
Łatwo było zgadnąć, kogo obecność przeszkadza Płomyczkowi.
-To chyba pierwszy raz jak słyszę takie niezadowolenie od Ciebie, a przecież wieczorne łowy były całkiem udane – odparła Leiko nie zdając sobie przecież sprawy z tych cichych walk Płomienia i samuraja o jej względy.

Młodzian „dopadł” ją siedzącą na schodkach chatki, w której miała przyjemność odpocząć po.. nocnych zmaganiach innych łowców z oni. Zgrabne nogi wyciągała wygodnie przed siebie i tylko wiatr od czasu do czasu miast powiewami przeganiać ciemne chmury, to niecnie uwagę swą zwracał na kobietę i targał kimonem odsłaniając jej smukłe łydki. Na kolanach zaś trzymała lekko rozłożoną parasolkę i z wyraźną troską przesuwała zwilżoną ściereczką po jej migotliwym materiale, usuwając zeń czarne smugi powstałe jeszcze w walce z Mugin Jie.

-Czyżbyś tęsknił za naszą współpracą w polowaniach w Nagoi, Kirisu-kun? – wargi jej uformowały się w uśmiech nieskalany dwuznacznością, gdy spojrzała na kogucika znad oceny swych starań.
-Hai... polowania z innymi nie pozwalają mi się wykazać, aaa... współpraca z nimi nie daje tyle przyjemności co z tobą Leiko-chan.- odparł uśmiechając się szeroko Płomień od czasu do czasu zerkając niedyskretnie na odsłaniane podmuchami wiatru łydki kobiety.
-Zanadto mi schlebiasz, partnerze – zachichotało ucieleśnienie skromności. Oczy swe chwilę cieszyła feerią różnych odcieni fioletu, po wprawieniu parasolki w ruch i upewnieniu się, że już nic jej nie szpeci -Ale rzeczywiście spacer byłby miłą odmianą po podróży w siodle i nocach spędzonych na zabijaniu demonów.
Jak na potwierdzenie tych słów złożyła z trzaskiem swoją niepozorną broń i podpięła ją do pasa obi ściskającego jej talię. Otrzepała jeszcze o siebie dłonie, po czym jedną z nich wyciągnęła wdzięcznym gestem w stronę łowcy, co by pomógł jej wstać.
Dłoń Leiko oplotły place Płomienia, jedne zacisnęły się mocno, by pomóc jej w podniesieniu się, drugie zaś... dotykały wnętrza jej dłoni pieszczotliwie. Sam Kirisu mówił patrząc na nią roziskrzonym wzrokiem.- Może nadarzy się okazja, by me palce przyniosły nieco... przyjemności tym ramionom. Wspomnienia tamtych wieczorów, wydają się tak żywe, gdy ty jesteś blisko Leiko-chan.
Wspólne działanie siły młodziana oraz samej łowczyni spowodowały, że ze stuknięciem geta stanęła na równe nogi. I.. być może wiatr mocniej dmuchnął w swej zabawie i filigranowe ciałko popchnął, aż znalazło blisko i jakże nęcąco Płomienia. Uśmiechnęła się po jego słowach i dłoń uścisnęła, szepcząc przy tym z wesołą reprymendą w głosie -Ah.. znowu próbujesz mnie oczarować, ne? Niegrzeczny chłopiec..
Jak gdyby nigdy nic odstąpiła kilka kroków i, jak to miała w zwyczaju, ujęła go pod ramię -A moje ramiona nie miały okazji zaznać takich słodkich luksusów od.. od.. – zająknęła się sięgając pamięcią wstecz.. dość daleko, a przynajmniej takie odniosła wrażenie - Od Nagoi i pobytu w Tańcu Zmysłów. Jakże to było dawno..
-Też tęsknię za Tańcem Zmysłów. A i może się nadarzyć dziś okazja do powtórki owego tańca. Nie byłoby to przyjemnym doświadczeniem?- kusił mało subtelnie Kirisu, otulając ramię Leiko, swym ramieniem. Nachylił usta blisko szyi Maruiken i gdyby nie pora i miejsce, pewnie poważyłby się na więcej. Niemniej pora i miejsce nie sprzyjały aż takim poufałościom. Jak i zbliżająca się postać, która wywołała irytację na twarzy Płomienia.




I gniewnie słowa w jego ustach.- Yasuro.
Bo i rzeczywiście to on zbliżał się w kierunku dwójki spacerowiczów idących nad rzekę.
Chmurne spojrzenie i zacięta mina świadczyły o lekkim poirytowaniu widokiem jaki miał przed sobą. Wyraźnie nie podobał mu się fakt, że Kirisu tak poufale obejmuje ramię Leiko.
Mody bushi skłonił się łowczyni i skinieniem głowy pozdrowił adwersarza.- Czy wolno mi wiedzieć, dokąd idziecie?
-Idziemy na spacer, we dwoje. Nie masz jakichś ważnych spraw do załatwienia? Musimy z Leiko-chan wymienić się doświadczeniami z walk z oni.- słowa te Kirisu wyrzucał z wyraźną agresją w tonie głosu. Ale starający się zachować spokój bushi, ostentacyjnie go ignorował, skupiając swą uwagę na Maruiken i jej decyzji.
- Ohayō, Dasate-san Leiko z gracją dygnęła witając samuraja. Drobne zmiękczenie w sposobie w jakim się do niego zwróciła świadczyło o tym, że któraś z lodowych barier postawionych po jego „zdradzie” zdążyła się roztopić. Przypadkiem akurat w czasie tej ich rywalizacji.
-Idziemy na przechadzkę nad rzekę, by trochę odetchnąć po wczorajszym polowaniu i nabrać sił przed dalszą podróżą – wyjaśniła z uroczym uśmiechem rozpromieniającym jej lica, jak nieświadoma tej nagle zaistniałej gęstej atmosfery cięższej od chmur ponad ich głowami. Była tak przeczysta i nietknięta ich skrzącą się niechęcią do siebie nawzajem -Czyżbyś też się wybrał na spacer, aby odgonić wspomnienia ciągłych walk z oni?
-Hai. Przyjrzeć się rzece. Powspominać.- odparł Yasuro delikatnie uśmiechając się i nie poświęcając uwagi Kirisu. Zaś sam Płomień z irytacją rzekł. - W takim razie, udaj się samotnie za wspomnieniami. Leiko-chan i ja... też będziemy wspominać. Nagoję. I to co się wydarzyło między nami.
-A cóż takiego się tam wydarzyło?- spytał bushi. A Kirisu miał coś rzec pochopnie. Ale pohamował się. I zamiast powiedzieć za wiele, dyplomatycznie rzekł.- Wiele miłych wspomnień, które ciebie nie dotyczą. Będziesz nam zawadą, samuraju.
-Zapewne powspominać swe młodzieńcze wybryki i podsłuchiwanie śpiewających wieśniaczek, ne? – odparła rozbawiona kobieta powracając do jednej z rozmów jaką odbyła z Yasuro kilka dni temu. W międzyczasie, bez choćby najdrobniejszej zmiany w radosnej mimice, uścisnęła ostrzegawczo rękę Płomienia, gdy był tak blisko zdradzenia ich drobnego sekreciku. Skinęła jednak głową jak na potwierdzenie jego słów, przy czym ich własną wersję wprowadziła w życie Kirisu-kun miał na myśli tych kilka nocy spędzonych na łowach w Nagoi. Wspólnie sialiśmy niemały postrach wśród tamtejszych oni. Żaden nam nie umknął.
-Zwyciężyłem wtedy... I wygrałem zakład ubijając wraz z Leiko-chan największego z oni i najwięcej oni.- odparł z uśmiechem Kirisu "zapominając" o trzeciej osobie tych eskapad, tajemniczym roninie.
Cała trójka powoli zaczęła iść wzdłuż brzegu rzeki, co niewątpliwie było nie po myśli Płomienia. Było bowiem o jedną osobę za dużo tutaj. Yasuro tylko lekko się zarumienił słysząc delikatny przytyk Leiko.- Mam wiele wspomnień z czasów młodości Leiko-san. Nie wiem czy akurat te, które wymieniłaś, są warte....wspominania, zwłaszcza w większym gronie. - po czym zmienił temat.- Więc w Nagoi walczyliście z oni, to chyba nie są to wspomnienia które warto przypominać sobie akurat teraz. Wszak i obecnie demony i zajmują nasze wieczory.
-Ależ grono może się pomniejszyć.- Kirisu zaatakował słowami młodego bushi.- Brzeg rzeki jest wystarczająco duży, byś mógł samotnie wspominać, a my dwoje pogrążyć się w... rozmowach.
-Ale to chyba Maruiken-san, powinna zdecydować z kim chce pogrążyć się w rozmowie.- odparował Yasuro. A Płomień niemal warknął.- Byłem pierwszy.
-I pierwszy możesz się oddalić.- odparł chłodnym tonem młody bushi.
-Gomen, gomen, Dasate-san. Nie wątpię w mnogość Twych wspomnień, bo i masz mi je kiedyś poopowiadać w trakcie pokazywania uroków wsi, ne? – zapytała łowczyni, po czym częściowo na pocieszenie samuraja, a częściowo na jeszcze większe wzniecenie ognia w jego rywalu, także i jego ujęła wolną ręką pod ramię. Tym samym stała się wręcz murem pomiędzy swoimi gniewnymi adoratorami – A nasze wspomnienia z Nagoi są dobre i warte przypominania. Wszak najlepiej się tam sprawiliśmy, więc mamy z czego być dumni i..

Urwała, niby to dopiero teraz słysząc niezbyt subtelne docinki swych towarzyszy spaceru. Tak naprawdę, to poczuła się trochę jak rzecz, więc było potrzebne lekkie przywołanie ich do porządku.
Powoli zwróciła swe lica ku kogucikowi i choć nieprzerwanie zdobił je uśmiech, to w nim, w sposobie w jaki przymrużyła oczy i słodkim głosie kryła się wyczuwalna podejrzliwość co do dwóch młodzianów -Gdzie lub do czego byłeś pierwszy, Kirisu-kun?
-Pierwszy do walki u twego boku i do twej ochrony Leiko-chan. - odparł kogucik niewątpliwie zaznaczając poufałość jaka była miedzy nimi. I starając się ukryć rozdrażnienie, tym że drugie ramię Leiko otulało ramię Yasuro. Zaś sam młody bushi nieco onieśmielony tym gestem łowczyni, nie zauważył tego bezpośredniego przytyku Płomienia do jego porażki. Zamyślił się rozglądając po leniwie płynącej wody Kisu.- A ty Maruiken-san? Z jakim miejscem wiążesz szczęśliwe wspomnienia z dzieciństwa?
-Z jakim..? – powtórzyła Leiko i uniosła głowę ogniskując spojrzenie na jakiejś co bardziej interesującej masie ciemnych chmur.
-Z miastem nadmorskim, daleko stąd. Trochę jak Nagoja, ale żywsze. Radośniejsze. Barwniejsze. Mieszanina ludzi była tam zadziwiająca i olśniewająca. Z jednej strony dobijające do portu statki z handlarzami posiadającymi wszystkie skarby tego świata.. a przynajmniej tak mi się wydawało, gdy byłam młodsza – zaśmiała się cicho na taką swoją dziecięcą niemądrość – A z drugiej wszelkiej maści kuglarze i uliczni artyści szukający dobrego zarobku u przybyszów, a swymi sztuczkami wprawiający w zachwyt małą dziewczynkę. Tamta trupa w ostatniej karczmie przypominała trochę dom..

Spod melancholijnie opuszczonych pod ciężarem wspomnień powiek przyglądała się swych stopom stawiającym kolejne drobne kroczki. W nostalgię chwilową popadła, być może z powodu roztaczania takiej radosnej wizji, której nijak dało się doszukać w jej dziecięcych latach. A może spotkanie swej siostrzyczki rzeczywiście wywołało tęsknotę za domem? Albo, co najbardziej prawdopodobne, i to grą zwykłą było do poruszenia serc jej dwóch towarzyszy.

-Ale.. to było dawno. A choć teraz najczęstszymi urokami naszej podróży są demony, to mam przy sobie mój własny, niegasnący płomień – bawiąc się przezwiskiem młodziana, uderzyła prosto w słabość jego ego jakim była bezbronność na pochwały ze strony kobiet. Także i w pełnym wdzięczności geście na krótki moment wsparła główkę o jego ramię - Oraz dzielnego i szlachetnego samuraja – po tych słowach w ruchu podobnym poprzedniemu znalazła oparcie na ramieniu drugiego mężczyzny. Towarzyszyło jednak temu zerknięcie na niego piwnymi oczami, w których pojawił się przenikliwy błysk świadczący o jakże dobrej pamięci Leiko do niedawnych wydarzeń -Strzegących mego bezpieczeństwa i umilających polowania. Ne? Karma wyjątkowo słodko się do mnie uśmiecha.
Yasuro się stropił wyraźnie pod słowami Leiko. Zdawał sobie sprawę, że zawiódł jej oczekiwania. I ten fakt, wyraźnie mu ciążył. Co innego Kirisu. Podbudowany jej słowami i widzący zgryzotę konkurenta młodzian spróbował wyeliminować bushi -Ale chyba lepiej, gdy towarzystwo jest mniej liczne, ne Leiko-chan?
-Dlaczego?- spytał Yasuro z ciekawością w głosie.
-Bo rozmowy partnerów dotyczą ich sekretów, eee... sekretnych technik... walki. Taktyki działania.- odparł Kirisu szukając słów, by nie powiedzieć zbyt wiele, a by wystarczyły na przegonienie namolnego samuraja.
-Oczywiście, Kirisu-kun. Dlatego jesteśmy tutaj tylko my. Nie ze wszystkimi spacery i pogrążanie się w rozmowach jest mi tak miłe jak z wami – powiedziała łowczyni na przekór swej własnej błyskotliwości i tak przecież łatwemu czytaniu z Płomienia oraz jego zamiarów.
-A zaskakującym trafem ostatnimi dniami często właśnie we trójkę sobie towarzyszymy, ne?- przechyliła głowę zastanawiając się nad tym zaobserwowanym faktem. I w trakcie tego zastanawiania coś jej zaświtało.. coś zupełnie sprzecznego z jej intuicją, coś wręcz karygodnego i rozbawiającego ją skrycie -Cieszy mnie, że moi dwaj obrońcy tak dobrze się ze sobą dogadują.
Yasuro i Kirisu spojrzeli na nią zaskoczeni. Zszokowani wręcz patrzyli na jej twarz, to na siebie nawzajem. Nie mogli jednak wprost zaprzeczyć "złudzeniom" Leiko. Obaj więc szukali gorączkowo sposobu na wyjście z tej... niefortunnej sytuacji. Wreszcie kogucik rzekł.- Ale.. czyż nie byłoby ciekawiej, gdyby zamiast trzech, były dwie osoby na spacerze. To wszak dobra okazja, do zacieśnienia więzów.
Oczywiście wiadomo było, jakie zacieśnienie więzów ma Kirisu na myśli. I z kim chciałby te więzy... zacieśniać. Jego twarz niemal przypominała oblicze małego chłopca, spoglądającego z zachwytem na ojcowskie daisho.

Zaś lica Leiko nieprzerwanie przedstawiały czystą niewinność, dodatkowo jeszcze rozjaśnianą przez radosny uśmiech tych beztroskich chwil pozbawionych fałszu i demonicznych okropieństw.
-Masz rację – tymi słowami przywołała iskierki nadziei co do dalszego spędzenia tego poranka. Ale na tym nadzieja się skończyła. Kobieta zatrzymała się w miejscu i ręce cofnęła przestając nimi otulać ramiona młodzianów. Ale za to otwartymi dłońmi delikatnie, jak muśnięcie skrzydeł motyla, klepnęła każdego z nich w plecy, co by ten kroczek więcej postawili.
-Bawcie się dobrze. Tylko wróćcie niedługo, wszak czekają na nas oni i dalsza podróż – głos jej ociekał słodyczą, acz spod wachlarzy rzęs spoglądała na nich trochę tak.. jakby obu wyzywała do sprzeciwienia się, jawnego przyznania do wszystkiego poczynając od bójki i tym samym zniszczenia jej złudzeń.
Nie potrafili się na to zdobyć. Spoglądali na twarz łowczyni w niemym proteście, ale nie potrafili uczynić nic innego. Ich spojrzenia się skrzyżowały ze sobą. Wrogie i niechętne spojrzenia.
Było niemal pewne, że się rozejdą jak tylko Maruiken zejdzie im z oczu. Obaj darzyli się niechęcią, ale... żaden z nich nie miał ochoty do walki.
A ona była ślepa na wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazujące na wyjątkową marność tego jej cudownego pomysłu. Ich reakcja spłynęła po niej, wręcz odbiła się od postawionego przez nią muru nieposzlakowanej myśli o robieniu właśnie czegoś dobrego dla swych obrońców. Nawet ten ich brak entuzjazmu nie zdołał się przebić. Dopiero brak podjęcia dalszego spaceru wywołał u Leiko splecenie rąk na piersi i powolne, wyczekujące uniesienie jednej brwi.
Obaj spojrzeli po sobie i ruszyli obok siebie, plecami odwracając się do łowczyni. Szli sztywno i dość energicznie, by jak najszybciej zniknąć z jej oczu. A jedyna ich interakcja ograniczała się do krótkich złośliwych docinków.
Gdy byli już dostatecznie daleko, Leiko starła ze swojej twarzy tę maskę naiwnej i głupiutkiej wiary. Jej mięśnie mimiczne poruszyły cały swój misterny, wytrenowany mechanizm pod skórą i przywołały drapieżność na lica.
Zatem dwóch idących prawie jak na ścięcie młodzianów obserwowały bystre, pozbawione wcześniejszej mgiełki nieświadomości oczy. Tańczyły sobie w nich iskierki szczerego rozweselenia, które znalazło swoje odbicie też i w uśmiechu na wargach kobiety.
Hai. Ten spacer był miłą odmianą.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 20-07-2011, 19:48   #110
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
-Oh? Może zatem niemądrym było zabieranie czegokolwiek należącego do rodziny Sasaki, a strażnik chciał ukarać intruza i odzyskać skradzioną własność? – powiedziała niewinnym głosem, acz dość bezpośrednio Leiko. Siedząc elegancko przy posiłku przyglądała się to tygrysowi na zwoju, to czasem spojrzeniem wędrowała wyżej ku twarzy kolejnego łowcy wkraczającego na scenę ich polowania. Z czego jej własne lica pozostawały chłodne i posągowe, gdy tak nie dawała się jego czarowi oślepiającemu okoliczne wieśniaczki.
-Opuszczone ziemie są niewątpliwie zachęcającym kąskiem dla.. poszukiwaczy skarbów wszelkiego rodzaju. Ale słyszałam, że żaden z nich nie wraca w jednym kawałku, zatem bestia tylko wykonuje swoje zadanie, ne? – płynnym ruchem wyciągnęła rękę w stronę rysunku, a rozkładając dłoń zapytała – Mogę obejrzeć, Ginamoto-san?
-Hai. Dozo.- mężczyzna niezwykle spokojnym ruchem dłoni przesunął zwój w kierunku Leiko.




Jego spojrzenie spod lekko przymkniętych oczu wędrowało po palcach łowczyni chwytających za zwój, gdy odpowiadał na pytanie. -Iye. Gdyby strażnik chciał mnie pokarać, podążyłby za mną. Tymczasem nadal krąży po ziemiach.
Głos Sagi był pozbawiony emocji, jego twarz wydawała się być maską spokoju. Idealny bushi, lodowa rzeźba ożywiona kaprysem jakiegoś Kami.- Jeśli chodzi o skarby, niewiele mogę powiedzieć na ten temat. Sam udałem się na te ziemie po części z ciekawości, po części z poczucia obowiązku. Musiałem się upewnić co do ewentualnych zagrożeń, jakie mogą się wyroić z tamtych ziem. Skarbów jako takich nie znalazłem. Widziałem jedynie zaniedbane i opuszczone wioski i dom samurajski w podobnym stanie. Jedynie... cmentarz... Cmentarz jest podejrzanym miejscem. Tam gdzie chowano prochy rodziny Sasaki groby są...- przerwał w wyraźnym zamyśleniu.-... jakby ktoś się nimi opiekował.
-Czy możliwym jest, aby komuś udawało się omijać strażnika i dbać o nie? Jakiś przyjaciel lub osoba ciągle im oddana? – mówiąc to kobieta ułożyła przed sobą rysunek, a następnie pochyliła się nad nim. W skupieniu wodziła wzrokiem po całej bestii, zaś opuszkami palców delikatnie, ostrożnie sunęła po liniach i smugach naniesionych niegdyś pędzelkiem i teraz tworzących tygrysa. Przeraźliwego, zdającego się pragnąć wyskoczyć z tego ograniczającego go zwoju, a to przecież było tylko wyobrażenie go przez jakiegoś artystę. Prawdziwy musiał być jeszcze straszliwszy.
-Ktoś na tyle związany z rodziną Sasaki, że narażając własne życie nie pozwala grobom popaść w ruinę? – zerknęła krótko na Yasuro, który w tym towarzystwie był według niej najlepiej poinformowany w kwestii tych ziem. A potem powróciła swą uwagą do białego kota -Wszak to nie brzmi jak działanie demonów.
Młodzian zamyślił się szukając w pamięci twarzy i imiona.- Toru, może? O ile... żyje jeszcze?
A Sogetsu wtrącił się pytając.-Kim jest Toru?
-Był sługą rodziny Sasaki, a także opiekunem dzieci tego rodu.- odparł Yasuro.
Sagi milczał obrzucając spojrzeniem Leiko... i pozostałych łowców.- Tsuki? Czy imię Toru mówi ci coś?
Usługująca im ładna wieśniaczka, zapewne mężatka z racji wieku, spłoniła się na licu słysząc ten głos. Po czym odpowiedziała.- Iye. Nie ma w wiosce nikogo o tym imieniu Ginamoto-dono.
-Zatem może ktoś inny lub z innej wioski? – mruknęła Maruiken pytająco, po czym wzruszyła ramionami -Zresztą, nie wydaje mi się, aby ustalanie kto się troszczy o groby rodziny Sasaki należało do naszych obowiązków. Niechaj dalej o nie dba.. chyba, że okaże się być też odpowiedzialny za ataki na tutejsze wioski.
Paznokcie o barwie jakże miłej Leiko, bo przecież soczystego fioletu jak i jej usta, potrąciły kilkukrotnie bestię po pysku-Czy napotkałeś na tamtych ziemiach coś mogącego mieć związek z wodnymi oni, Ginamoto-san? Coś mogącego być powodem gniewu Kami tej rzeki?
-Iye. Acz nie zapuszczałem się zbyt daleko na północ. Dotarłem jedynie do zapomnianych osad i opuszczonej siedziby rodu Sasaki.- stwierdził spokojnym tonem Sagi, zamyślił się przez chwilę splatając razem ręce na torsie.- Iye. Nic na ziemiach Sasaki, co mogłoby by się wiązać z atakiem wodnych potworów. A tamtejsze oni, nie opuszczają tych ziem. Co najwyżej ożywione zwłoki, ale to... jest najmniejszym zmartwieniem w tej chwili.
-Mimo to chciałabym się tam udać – odparła stanowczo łowczyni, a jej dłoń zmieniła punkt swego zainteresowania z rysunku na stojącą w pobliżu czarkę z sake -Codzienne ataki na wioski, demony panujące na ziemiach Sasaki.. nie wydaje mi się, aby to był tylko zbieg okoliczności. Może trzeba dokładniej szukać, a w kilka osób będzie to łatwiejsze i bezpieczniejsze, zważywszy na tamte warunki.
Otuliła palcami naczynko i wyprostowała się unosząc je do swych ust. Zamiast jednak upić łyczek alkoholu, zapatrzyła się nań w zamyśleniu -Ale jeszcze zostaje źródło rzeki, ne? Drugie miejsce do sprawdzenia.
-Mogę cię tam zaprowadzić, przynajmniej do siedziby rodowej Sasaki.- stwierdził Sagi pocierając podbródek.- Ale nie dalej. Muszę na noc powrócić do wioski, by zmierzyć się z oni.
Sogetsu zaś rzekł.- Mnie raczej interesuje ruszenie w górę rzeki. Kohen-san zaszczycisz mnie swym towarzystwem w tej podróży?
Czarownik przymknął oczy i zamyślił się.-Muszę to przemyśleć. Maruiken-san ma nieco racji. Nie można opierać się tylko na jednym tropie.
-Ja dopilnuję twego bezpieczeństwa na ziemiach Sasaki, Leiko-chan.- rzekł z entuzjazmem Kirisu. A Yasuro... Podobnie jak youjutsusha, młody bushi był w rozterce, choć innej natury. I nie potrafił w obecnej chwili podjąć decyzji. Był jak akrobata idący po drewnianej belce, zapewne runie w tym kierunku, w którym zostanie popchnięty.
-Iye, Ginamoto-san. Te ziemie są daleko stąd, a Ty masz wioskę do obronienia. Wątpię, aby jej mieszkańcy byli mi wdzięczni, gdybym odebrała im Ciebie na tak długo – odparła Leiko z uśmiechem na poły figlarnym, przekornym i kryjącym w sobie coś znanego tylko jej samej -Nie mogę też zagwarantować, że jeśli ja i Kirisu-kun zostaniemy tam sami, to uda nam się znaleźć drogę powrotną. Źródło jest zdaje się bliżej, tak? W takim razie może tam mógłbyś zaprowadzić chętnych?
Zamoczyła wargi w sake, kilkoma spitymi kroplami zwilżając swe -I.. ah.. wybaczcie mi moją śmiałość, a szczególnie Ty Kohen-san, ale sądzę, że tak potężna magia także by się tam przydała. Wszak już tyle razy widzieliśmy jak te wodne oni od niej ginęły, czyż nie?
Nagle opuściła skromnie powieki, jak gdyby nieco zmieszana taką swoją władczością i prawie rozstawianiem mężczyzn po kątach.




-Ale może zostawmy sobie tę noc na przemyślenia i jutro ostatecznie zadecydujemy – dodała uleglejszym tonem głosu tym razem już poszukującym potwierdzenia swych słów u reszty towarzyszy.
Mężczyźni przytaknęli jej... wszyscy. Nawet Sogetsu. To było jej małe zwycięstwo, które równie cenne było, co pokonanie oni. Wiedziała, że tą rozmową zdobyła sobie kontrolę nad całą grupką łowców, rozsyłając ich niczym pionki w shogi. Wiedziała, że zgodzą się z jej radami, czytała to w ich w twarzach.

Kiedy więc rozmowa zakończyła się Sageru szepnął coś do usługującej im chłopki i dziewczyna rumieniąc się oddaliła na moment, by powrócić z ryżowymi ciasteczkami.
Oficjalna część tego spotkania została zakończona, rozpoczął się czas zabawy. Sagi uśmiechnął się niby do wszystkich, choć Leiko miała wrażenie że uśmiech przeznaczony był dla niej. I zapewne takie same wrażenie miała Tsuki. Sageru był wytrawnym uwodzicielem, choć... ta jego zimna postawa, czyniła go wyniosłym.
Ginamoto skierował pytanie do wszystkich.- A jakie plotki słychać w stolicy prowincji? Tu do nas niewiele ciekawostek ze świata dociera.

-Niestety muszę Cię zawieść, bo i jedyne plotki jakie słyszałam dotyczyły demonów i duchów wszelakich, z którymi przecież mamy do czynienia każdego dnia. Niezbyt fascynująca pożywka dla duszy po łowach – tęskne westchnienie uniosło piersi kobiety. Kobiety cierpiącej, ku ścisłości, z powodu bycia odciętą od wielu soczystych pogłosek niechybnie nawet w tej chwili panoszących się w okolicach siedziby daimyo klanu. Ale tak po prawdzie, to miała ich dostatek, czyż nie? Tyle, że samolubnie trzymała je wszystkie dla siebie jak największe skarby - A i nie było nam dane cieszyć się pobytem w Miyaushiro na tyle długo, by móc uszczknąć choć odrobinę z tamtejszych nowinek..
- Miyaushiro? Nie było mi nawet dane zajrzeć za mury zamku. Prawdziwie fortunną możesz zwać się osobą Maruiken-san.- stwierdził w odpowiedzi Sagi. Po czym z lekkim niemal dyplomatycznym uśmiechem dodał.- Jako człowiek dążący w doskonałości w tym co robi, zarówno jako wojownik, jak i łowca. Jestem szczególnie zainteresowany plotkami o oni właśnie.
-To może słyszałeś o Matce Głodu?- spytał Takami, po czym zaczął opowiadać o spotkaniu z tą kreaturą i o jej dzieciach, zdejmując w ten sposób z Leiko ciężar opowiadania o tych wydarzeniach. I dając jej czas na posmakowaniu kolejnej informacji. Sagiego nie wpuszczono do zamku, tym łowcą nie interesował się tajemniczy Shao-shin, nie spotkał też osobiście daymio klanu. Musiał więc istnieć jakiś powód, dla którego tak wyjątkowo potraktowano ją i pozostałych dwóch łowców.

Ginamoto sprawiał wrażenie chłodnego i opanowanego, niemalże zimnego. Niczym kawał kryształu. Nie wydawał się tak skomplikowany i tajemniczy jak Kojiro, który kusił swą nieprzewidywalnością, ujętą w ramach dobrych manier. I ogniem, który tajemniczy ronin ujawniał, gdy pokusa stawała się zbyt wielka.
Niepokojąco przyjemny dreszcz przeszedł po ciele kobiety na samo wspomnienie tej obopólnej słabości jej i ronina. Jej własne myśli sobie z niej zakpiły i pośród rozważań o naturze tego nowego łowcy, wplotły echa tamtej wielce ekscytującej nocy i nijak jej w tym nie ustępującego poranka. Ten drobny dreszczyk najbardziej był widoczny na odsłoniętych ramionach i dekolcie Leiko, więc winą za niego obarczyła opowieść o Mugin Jie, prawdziwe źródło jego powstania pozostawiając tajemnicą.
-Wyjątkowo paskudne stworzenie, choć Sumiko też nie należała do zbyt urodziwych w swojej prawdziwej postaci – żachnęła się, gdy już została dokładnie opisana czarująca osoba tamtej demonicy -Mimo to z Matką Głodu i jej dziećmi zostaje nam jeszcze jedna nierozwiązana sprawa, ne? Tamtego malunku w świątyni, którym najprawdopodobniej ją przyzwano. Iye. Przyzwał, tamten martwy już mnich. Tylko po co?
Nie czekając na odpowiedź zwróciła się raz jeszcze do Sageru. Uśmiechała się przy tym, choć owe delikatne ukazanie emocji blakło wraz z jej kolejnymi słowami -Czy na swej drodze tutaj napotkałeś podobne atrakcje? Dobiegły mnie też słuchy o innych oni. Jedne miały być białowłose, łudząco przypominające bushi, zaś inne.. wielkie, o olbrzymich rogach wyrastających z ich szkaradnych łbów.
Wypowiedziane przez Leiko słowa, szczególnie zaskoczyły Yasuro. To bowiem było poważne oskarżenie i mocno wstrząsnęło młodym bushi. Równie zaskoczeni byli pozostali łowcy. Nawet Kohen, który jednakże dla wyjaśnienia sytuacji opowiedział o malunku znalezionym w świątyni.
-Rozumiem.- stwierdził po chwili namysłu Sagi, jego chłodne spojrzenie wędrowało po twarzach zebranych osób.- Mnisi... Nie miałem z nimi większej styczności, w dodatku żaden z nich nie mówi po japońsku. Czasami dostrzegałem w ich działaniach... coś co można uznać za maho. Albo dziwaczne kaprysy. Te ich... wisiorki, którymi często się bawią.
Łyknął nieco sake.- Na swej drodze spotkałem jedynie gniazdo bakemono, martwych bushi powstałych z pobojowisk i atakujących żywych. No i... Jorōgumo.
Po czym spojrzał w kierunku Leiko z wyraźnym zaciekawieniem na twarzy.- Sumiko? Co to za oni?
-Ah.. tak nam się przedstawiła, kiedy w postaci gospodyni chciała nas ugościć w karczmie na Trzęsawisku. Inaczej się zwała.. bodajże.. Matka ogrów?- zawahała się łowczyni i zerknęła na Kohena po potwierdzenie tego tytułu demonicy. Następnie wróciła wzrokiem do zainteresowanego mężczyzny -Zapraszała do siebie wędrowców, a szczególnie kobiety, by w nocy zdzierać z nich skórę i nosić jako własną. Moją też mi próbowała odebrać, złodziejka.

Mówiła to ze spokojem, jak gdyby całkiem obca była jej świadomość otaczających ją zdumionych twarzy po wcześniejszym.. oskarżeniu na jakie sobie pozwoliła. Ale ona bardzo wyraźnie wyczuła tę zmianę w powietrzu, lecz przyjęła ją z chłodnym opanowaniem. Rzeczywiście mogła się powstrzymać, bądź jakoś lżej podać to otoczeniu.. albo zamienić w swój kobiecy kaprys i na następny raz pamiętać o zagryzieniu języka. Tylko nieznacznie zmarszczenie wąskich brwi świadczyło o tym, że reakcja zgromadzonych jej się nie spodobała i taki ich brak „kojarzenia ze sobą faktów” postrzegała za ignorancję. Ale nic nie rzekła. Niedosłownie ugryzła się w język.

-Ciekawy przypadek... ale oni często się ukrywają pod ludzką maską. Jorōgumo skór nie zdzierała, ale też... skrywała się pod postacią niewinnej kobiety.-rzekł Sagi uśmiechając się nieco krzywo, na wspomnienie tamtego spotkania. -Takie oni są najgorsze.
-Trudno rzec, czy to mnisia robota... ten znak. Czarownik...który narysował ten portal, mógł posłużyć się mnichem jako krwawą ofiarą.-stwierdził Kohen, choć i na jego twarzy widać było, że nie do końca wierzy w swe słowa. Niemniej, cała sprawa wydawała się skomplikowana. W końcu... nie wiadomo, po co wezwano tą bestię z chińskich piekieł.
-I zapewne tak było – mruknęła kobieta na zakończenie tego kruchego tematu ze swojej strony. Rozległo się ciche stuknięcie odstawianej przez nią czarki z ledwo co naruszoną sake, a następnie Leiko pochyliła głowę i spuściła pokornie powieki.
-Gomen nasai. Zbyt długi czas obfitujący w nadmiar spotkań z demonami, a w zbyt małą ilość należytego odpoczynku sprawia, że wszystko staje się podejrzane i groźne. I poszukuje się źródła takiego stanu rzeczy, nawet w najbardziej niedorzecznych możliwościach – tłumaczyła się chcąc zetrzeć tamto niezbyt pozytywne wrażenie jakie sprawiła -Dlatego mam nadzieję, że panowie mi teraz wybaczą. Chciałabym tym razem poszukać choć namiastki takiego odpoczynku przed następnymi łowami.
-Hai...- mężczyźni skinęli głową, a Kirisu wstał, by zapewne odprowadzić Leiko do jej chatki. A i też pewne niecne zamiary wobec niej chciał przy tej okazji zrealizować. Nie musiała wysilać zbytnio fantazji by domyślić się co też chodziło po głowie Płomienia. Był taki... przewidywalny. Niestety, ku jego irytacji, wstał również Yasuro, choć zapewne tylko ze szlachetnymi planami wobec łowczyni, choć dyktowanymi także mało szlachetną zazdrością o względy Maruiken.
Zaraz potem i Leiko się podniosła, ale miast od razu opuścić naradę ze swoją obstawą, dłonie położyła na ramieniu Płomienia i Yasuro.
-Chyba jeszcze trafię sama, ne? Nie będę was odciągać od dalszych rozmów w męskim towarzystwie – powiedziała z figlarnością w tonie głosu i palcami pieszczotliwie uścisnęła ramiona swych gorliwych obrońców.. z czego każdy miał to odebrać jako gest przeznaczony tylko i wyłącznie dla niego.
Nie dając im zbytnio czasu do sprzeciwu, dygnęła elegancko przed siedzącymi łowcami i nieśpiesznie ich opuściła z szelestem kimona.
Odprowadzały ją dwie pary oczu...
Najwyraźniej obaj chcieli być odciągnięci, przez pokusę która się oddalała.


***


Już któregoś wieczoru z kolei wodne oni nie sprawiały grupce łowców zbytnich problemów. Nie to, żeby w ogóle się nie pojawiły, ale nie były już zbyt wymagającymi przeciwnikami. Leiko, na ten przykład, nic nie musiała robić pozostawiając heroiczną walkę mężczyznom. A potem niewdzięcznie, acz jakże czarująco, ponownie nie dała się odprowadzić żadnemu ze swych dwóch adoratorów.
Ale przynajmniej jednemu z nich miała to wynagrodzić.
Częściowo.
Stała w wejściu oddanego jej na użytkowanie domku, wspierając się nonszalancko o krawędź jednego ze skrzydeł drzwi. Obserwowała. Iye, czekała. Bo choć dla większości atrakcje tej nocy skończyły się wraz z polowaniem i przyszła pora odpoczynku, to Leiko miała jeszcze jedną sprawę do rozwiązania. I z jej powodu uśmiechnęła się enigmatycznie, gdy dostrzegła przechodzącego nieopodal Yasuro i ich spojrzenia się spotkały. Powoli wyciągnęła ku niemu rękę i palcami poruszyła w przywołującym geście.




Z czego sama wcale nie zamierzała czekać na samuraja. Obróciła się zwiewnie i.. tyle ją było widać. Mignął jeszcze kraniec jej kimona muskającego ziemię, gdy znikała we wnętrzu swej chatki zostawiając otwarte drzwi. Zapraszająco, wabiąco otwarte.
Młodzieniec... zatrzymał się na moment. Na jego twarzy pojawił się grymas zaskoczenia i niedowierzania. Nie bardzo wiedział co się zdarzyło.




Ostrożnie wszedł do chatki łowczyni, pytając cicho.- Maruiken-san, czy wszystko... w porządku?
-Hai, hai.. – odparła z lekkim rozbawieniem ta bestyjka filigranowa. Obeszła samuraja gdy już się znalazł w tym jej tymczasowym leżu, po czym zatrzasnęła drzwi zostawiając ich dwoje samych sobie. I odcinając drogę ucieczki.
-A u Ciebie, Dasate-san? Wtedy, na dzisiejszej naradzie u Ginamoto-san.. wahałeś się, ne? – obróciła się ku niemu i zza pasma włosów przesłaniającego jej część twarzy zerknęła nań oczami wypełnionymi troską -Dlaczego?
-Obowiązek wymaga...-bushi zamyślił się szukając odpowiednich słów.-... nie wiem, czy wyprawa na ziemie pełne oni, z dala od rzeki Kisu, jest dobrym pomysłem. Ale też nie jestem znawcą tych spraw jak Ginamoto - san, Takami - san, czy... ty, Maruiken-san.
Dłonią przesunął po swym czole zgarniając niesforne kosmyki na boki.- Gome. Nie powinienem się wtrącać w sprawy, których nie znam dobrze.
Uśmiechnął się i rzekł.- Cokolwiek się zdarzy, postaram się nie zawieźć klanu i ciebie... ponownie.
-Tak mówisz, jednak z tych dwóch dróg milsza byłaby Tobie do obrania ta prowadząca do źródła rzeki, ne? – jego uśmiech nie znalazł swego odzwierciedlenia na twarzy Leiko, pozostającej spokojną, ale i nieco.. smutną jakby.
-Chyba..Chyba nie mogę Cię za to winić – szepnęła, acz nagle odwrócone w bok spojrzenie wcale nie przemawiało za jej niechęcią do obwiniania samuraja. I być może właśnie dlatego, co by to nie było tak widoczne, opuściła powieki i objęła się delikatnie ramionami w nagłym wrażeniu chłodu -Nikt dobrze wiedzący o tym, że należy się trzymać z dala od demonów, nie zapuszczałby się na pełne tych kreatur ziemie Sasaki. Wszak nie jesteś łowcą i nie musisz się specjalnie narażać na kolejne spotkanie z nimi..
-Iye. Ja...-dłonie samuraja delikatnie opadły na ramiona Leiko. Przybliżył się do niej. Możliwe, że ta chwila samotności, pozwoliła mu na więcej śmiałości.-To nie jest kwestia łatwiejszej drogi Leiko-san. Nie wiem czy ziemie Sasaki, nie są niepotrzebnym narażaniem życia... twego życia.
-To fach wypełniony chwilami narażającymi moje życie. I czyż nie pokazałam już przynajmniej kilka razy, że potrafię o siebie zadbać? Nawet w czasie polowania na Matkę Głodu, gdy zostałam sama przeciwko niej, bo Ty… - urwała nim powiedziała za dużo i nim wyrzuciła z siebie całą swoją frustrację z zawodu jaki jej sprawił Yasuro, tym samym naruszając ranę jego poczucia winy.
Spojrzała na niego w ogóle nie speszona tą bliskość. Rozplotła ręce, po czym położyła dłonie na tych na jej ramionach -Czy właśnie z powodu niebezpieczeństw na tamtych ziemiach samuraj nie powinien towarzyszyć damie i ją przed nimi chronić?
-Hai. Będę cię chronił.- stwierdził Yasuro z pasją w tonie głosu i w spojrzeniu. I nie potrafił wykorzystać okazji, z której... Płomień na pewno by skorzystał.
-Cudownie. Nie mogłabym zasnąć bez wyjaśnienia tego z Tobą – rozpromieniła się Leiko. Nareszcie opuścił jej lica tamten przygnębiający, krający serca cień, a na jego miejsce wstąpił ujmujący uśmiech.
Przesunęła opuszkami po dłoniach młodziana, aż ujęła za nie i zsunęła ze swych ramion. Nie puściła jednak i w trakcie wypowiadania kolejnych słów pieszczotliwie musnęła palcami ich wnętrza -A klan nie mógł nas.. mnie obdarować lepszym przewodnikiem, Yasuro-san.
-Leiko-san.- młodemu samurajowi zabrakło słów. Za to przyłożył jedną z jej dłoni, do swego serca. I łowczyni czuła jak mu bije... szybko, mocno i gwałtownie. Jak jego tors unosi się w szybkim oddechu. W ciszy delektowała się tym porywczym, wyczuwalnym pod palcami i materiałem ubrania rytmem, którego była przyczyną. Wyobraźnia zaś nasuwała Leiko wyraźny odgłos każdego jednego uderzenia serca młodziana, co w pewnym momencie zaowocowało pojedynczym, szybszym odetchnięciem z jej strony -Bardzo schlebiasz tej oto łowczyni, szlachetny samuraju.
Spojrzenie młodego bushi wędrowało po twarzy i po szyi łowczyni. Błyszczące w zapadających ciemnościach oczy przybliżały się do niej coraz bliżej. Jednak będąc tak blisko celu, zawahał się... jego usta nie dotknęły jej warg. Yasuro czuł się osaczony i po prawdzie był osaczony, zarówno przez Leiko, jak i przez własne pragnienia zmagające się z dyscypliną i etykietą.
Kobieta nie spłoszyła się tą pełną napięcia chwilą, ale też nie była zbyt pomocna w przełamaniu tej jego zbroi na rzecz zasmakowania słodkiego pocałunku jej ust. Nie pociągnęła samuraja ku jeszcze bardziej złowieszczym ścieżkom pełnym rozkoszy i przyjemności niemających wiele wspólnego z etykietą. W zamian ujęła dłonią za podbródek młodziana i odrobinę przekręciła mu głowę, aby móc wargami dotknąć jego policzka. I pozostawić nań wyraźny ślad w postaci fioletowego odbicia swych ust, które potem rozchyliła w uśmiechu -Dobrej nocy, Yasuro-san.
-Dobrej nocy, Leiko-san.- Yasuro wychodził z jej chatki na drżących nogach. Młody bushi stoczył przed chwilą wszak bardzo ciężki bój i nie był pewien, czy wyszedł z niego zwycięsko.
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 20-07-2011 o 21:02.
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:13.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172