Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Fantasy Czekają na Ciebie setki zrodzonych w wyobraźni światów. Czy magią, czy też mieczem władasz - nie wahaj się. Wkrocz na ścieżkę przygody, którą przed Tobą podążyły setki bohaterów. I baw się dobrze w Krainie Współczesnej Baśni.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-10-2021, 01:31   #321
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Opuścili gospodę i ruszyli w las. Celem jej tygrysa było znalezienie bambusowego gaju. Tych w Japonii było sporo i wkrótce oboje ukryli się w jednym z nich.





Tam Kojiro odkrył w sobie ogrodnika, bo długo zajęło mu wyszukanie bambusa, którego grubość i długość satysfakcjonowały go.
A potem Leiko mogła podziwiać talent swojego kochanka. Ostrze błyskawicznie wysunęło się z saya, gdy naturalnie przyjął postawę ataku, a seria zamaszystych cięć przecięła bambus w mgnieniu oka. Ostrze wróciło z powrotem do swojego saya nim jeszcze roślina rozpadła się na kawałeczki, w tym na dwa bambusowe kije różnej długości. Sasaki pochwycił je zanim zdążyły upaść.
Podał krótszy z nich Leiko , mówiąc.- Czy odpowiada ci taki oręż?

Łowczyni najpierw ułożyła „broń” na swych otwartych dłoniach i powiodła uważnym spojrzeniem po całej jej długości. Następnie zacisnęła palce w miejscu, gdzie jej wakizashi posiadało rękojeść, i kilka razy z lekkością uderzyła powietrze ukróconym przez ronina pędem bambusa.
Pokiwała głową z uznaniem dla bystrych oczu Kojiro -Hai, jest idealny.
Figlarny uśmiech wkradł się w kąciki jej wargi, kiedy dopowiedziała mimochodem -Ale kusiło skłamać, byle tylko jeszcze raz obejrzeć zwinne ruchy Twojego miecza..

- To kwestia nadgarstka… cała tajemnica mojej sztuki tkwi w nadgarstku.
- odparł żartobliwie ronin i odsunął się od łowczyni wykonując kilka szybkich zamachów, by poczuć wagę i wyczuć nową broń.
Ustawił się przed Leiko w pozycji ino no kamae, klasycznej do bólu. Broń trzymana była obiema dłońmi w górze, niemalże pionowo wzdłuż linii ciała. Pozycja wyjściowa do zadania błyskawicznego i dewastującego cięcia z góry. Leiko nie widziała, aby Kojiro kiedykolwiek tak stawał do boju. Jego styl był bowiem nonszalancko beztroski i nie trzymał sztywno postaw.
- No, zaatakuj mnie.- rzekł zachęcająco.

W treningach młodej Leiko nie było wiele miejsca na bezpośrednią walkę z samurajami. Nie było takiej potrzeby. Jej sztuka polegała na rozwiązywaniu języków, na byciu uwodzicielską, lecz niegroźną w ich oczach. Mieli przede wszystkim widzieć w niej kobietę, piękną i delikatną jak kwiat, a nie przeciwnika, na którego warto było podnosić katanę. Kiedy jednak rozlew krwi okazywał się nieunikniony, to łowczyni polegała na elemencie zaskoczenia - była zagubioną łanią, potykała się o własne geta, używała swych mocy, lub ukrywała się i atakowała z cieni. Niestety ostatnie potyczki pokazały, że takie sztuczki nie były już wystarczające.

Przez chwilę przyglądała się mężczyźnie i przyjętej przez niego postawie. Odsunęła się od niego na jeszcze kilka kroczków, jak wąż szykujący się do błyskawicznego uderzenia swoimi jadowitymi zębami. Maruiken musiała wystarczyć bambusowa broń.
Nagle ruszyła ku niemu zwinnie, lecz kierując się bezpośrednio na niego i jego uniesiony „miecz”. Bezmyślnie, zbyt gwałtownie. A jednak pod tym zrywem kryła się świadomość tego, jak szybko ten bambusowy kij może na nią opaść. Dlatego to nie tak otwarty atak był jej prawdziwym celem, a umknięcie w bok przed uderzeniem ronina i właśnie wtedy zadanie ciosu.

- Zbyt… zachowawczo.- usłyszała mgnienie oka później. Katana opadała zgodnie z jej planem, acz szybko. Unik zdołała wykonać, tak jej się z początku wydawało. Ostrze w połowie drogi zmieniło jednak położenie, kwestia nadgarstków… tak to tłumaczył. Uniknęła ciosu z góry, uskakując. Próbowała zadać cios, jednakże ronin uniknął go, usuwając się zwinnie z linii uderzenia. Jego oręż płynnie przeszedł z cięcie w pchnięcie w bok. Łowczyni też uniknęłaby trafienia, widziała wszak je. Ale ostrze Kojiro było dłuższe i ta długość zaważyła o tym, że jednak poczuła bambusową końcówką dźgającą ją w żebra.
Została “zabita”.

- Jednak zamysł był dobry. Przy dłuższej broni w rękach przeciwnika twoja jedyna szansa to skrócić dystans. Przytulić się do wroga, by uniemożliwić mu skuteczny atak. - rzekł potem mężczyzna cofając się.

-Przytulić? -powtórzyła zaskoczona Maruiken -To chyba ostatnie o czym myślałam walcząc z białowłosym. Zwykle tak groźnych przeciwników drażnię na odległość, czekając aż popełnią błąd..

Ona sama nie czekała dłużej i znów zaatakowała, tym razem mając na względzie słowa Kojiro. Ale mimo to jej ruchy niewiele się zmieniły od wcześniejszej próby. Znów skoczyła prosto na niego, znów postawiła dwa kroki w bok, aby uniknąć bliskiego spotkania z jego bronią. I dopiero w tym momencie zmieniła swoją taktykę.
Zamiast starać się ponownie uderzyć i ani chybi dać roninowi czas na uchylenie się, ona wolną dłonią pochwyciła go mocno za ubranie na torsie, aby przytrzymać go blisko przy sobie. Dopiero wtedy próbowała go szybko dźgnąć swoim bambusowym wakizashi.

Bambusowe ostrze zatańczyło w dłoniach ronina inaczej, przechodząc płynnie z pozycji ino no kamae do ko gasumi układając się płasko na wysokości jego głowy, ale tym razem nie mogło mu to pomóc.
Przywarła do kochanka ciałem dźgając go lekko w bok. Niemniej, ze swoim tygrysem się mierzyła, a nie z byle samurajem. I czuła na szyi zimno “bambusowego” ostrza.

- Lepiej…- pochwalił Sasaki, po czym dodał.- Twoja zwykła taktyka jest bardzo groźna dla ciebie. Czekając na błąd wroga… dajesz im dużo czasu i okazji, do zabicia twojej ślicznej osóbki. Szermierz nigdy nie pozwala przeciwnikowi na inicjatywę… no chyba że nie ma wyboru. Lepiej to wroga zmusić do desperackiej obrony, do parowania ciosów, wtedy też może popełnić błąd. Ale rozumiem twoje podejście. Wszak jesteś ostrzem w mroku, ne?

Ronin nie przestawał zaskakiwać. Tymi.. interesująco dobranymi słowami zmusił Leiko do zastanowienia się, zresztą nie pierwszy raz, nad jego bystrością i domysłami mogącymi sięgać głębiej niż ona sama podejrzewała.

-Hai. Jestem skuteczniejsza atakując z ukrycia i wykorzystując zaskoczenie - odparła zgodnie z prawdą. Z troską wygładziła ubranie mężczyzny w miejscu, które co dopiero kurczowo ściskała palcami -Ty masz swoje zręczne nadgarstki, a ja moje drobne sztuczki, Kojiro-san. A jednak Shimoda pokazała, że niektóre bestie mnichów są lepiej przygotowane do walki ze mną niż Kasan.. - od niechcenia zakołysała bambusowym kijem, równie skutecznym w walce co jej moce tamtej nocy - Ptaszek i Gozaemnon dobrze wiedzieli czego się po mnie spodziewać, nie potrafiłam ich zaskoczyć.

- Nasz gospodarz w podziemiach również i dla mnie okazał się zbyt silnym zagrożeniem, nawet jeśli niezbyt utalentowanym.
- przypomniał jej Sasaki i dodał z uśmiechem.- Myślę, że największą przewagą i zaskoczeniem dla twoich wrogów, mógłby być fakt że nie jesteś sama. Bądź co bądź Sakusei uratowała naszą skórę w Shimodzie, a upiór zabił Kasana.

-Być może. Ale to Ty uratowałeś mnie w momencie, gdy inni moi sojusznicy zawiedli. Bez Ciebie ta noc skończyłaby się dla mnie o wiele wcześniej..
-zamruczała Maruiken rozbawiona jego nagłą skromnością. W jej oczach, które wszak widziały już niejednego bushi popisującego się przed nią swoimi talentami, młody lord Sasaki był dla niej najpewniejszym sojusznikiem. I to on, nie Sakusei, był w stanie skutecznie atakować i bronić się przed atakami białowłosego.

Leiko odwróciła się od niego i powoli zaczęła odchodzić, a każdy jeden krok wprawiał jej biodra w zmysłowe zakołysanie. W tej samej chwili poczuła potrzebę wygładzenia swego obi powolnym ruchem dłoni przesuwającym się po cudnym wcięciu jej talii.

-Jeszcze raz? -zapytała, ale nie czekała na odpowiedź swojego przeciwnika. Z cichą nadzieją, że swoją gwałtownością uda jej się zaskoczyć tygrysa, łowczyni szybko obróciła się i skoczyła ku niemu. Tym razem gotowa była użyć swojego „wakizashi” do podbicia jego broni i powalenia go na ziemię impetem swojego ciała.

On jednak zapomniał użyć broni. Zamiast tego pochwycił dłonią nadgarstek Maruiken i przyciągnął ją do siebie drapieżnie. Pocałował zachłannie jej usta wykorzystując zaskoczenie.. i nie dbając o trafienie bambusa w swoje ciało.
- Gomennasai. - mruknął, gdy skończył się rozkoszować miękkością warg Leiko.- Nie byłem przygotowany na twój atak.

-Wygrałam
-szepnęła łowczyni zadowolona, nawet jeśli tę próbę ciężko było nazwać prawdziwym pojedynkiem. Z jednej strony Kojiro ze swoimi zręcznymi nadgarstkami był idealnym przeciwnikiem, bo wymuszał na Leiko naukę nowych odruchów. Ale z drugiej strony.. ah, tak niewiele brakowało, aby cenny trening przeobraził się w kolejne chwile rozpalonych namiętności. Była to niebezpiecznie cienka granica.

Ignorując dźganie, Sasaki znów pocałował jej usta. I znów. I znów. Za każdym razem coraz dłużej rozkoszując się wargami łowczyni i obejmował ją drugą ręką z mieczem bambusowym. Może i łowczyni wygrała atakując, ale teraz sama była podstępnie “atakowana”.
Leiko westchnęła z błogością pod jego „atakami”, przed którymi wcale się nie broniła. Iye, ona poddawała się im z rozkoszą, nieśpiesznie delektowała się każdym z nich. Bambusowe wakizashi przestało dźgać mężczyznę i opadło bezwładnie w jej dłoni. Drugą ręką objęła go za szyję, przytulając się do niego tak blisko, jak tylko pozwalały warstwy ich ubrań.

-Jesteś.. najgorszym nauczycielem -szepnęła muskając rozpalonym oddechem jego wargi. Jej tygrys był także najgroźniejszym przeciwnikiem. Jakie szczęście, że mnisi nie byli przebiegli i wysyłali za nią swoich osiłków, zamiast taką bestię ukrytą pod przyjemnym dla ucha pomrukiem i dotykiem zasnuwającym jej myśli żarliwymi pragnieniami.
-Jeśli ze mną poćwiczysz.. -przymrużyła oczy i poprawiła się stanowczym tonem -Ale naprawdę poćwiczysz, Kojiro-san, to później odwdzięczę Ci się długim.. -zmysłowym ruchem przesunęła palcami po jego szyi i niżej, przez tors zakryty ubraniem -Długim masażem. Zgoda?

- Hai… jak nie ulec takiej pokusie?
- ronin uwolnił Leiko ze swoich objęć. Cofnął się i rzekł uprzejmie. - Teraz moja kolej na ataki. Bądź gotowa.

-Pamiętaj, że słudzy mnichów atakują mnie, żeby schwytać, nie zabić
-powiedziała łowczyni również oddalając się od niego jeszcze na kilka kroków. Przyglądała się uważnie roninowi, rzeczywiście jak najprawdziwszemu tygrysowi, którego zachowanie było dla niej nieprzewidywalne i w każdej sekundzie mógł skoczyć na nią z pazurami.
Ponownie zacisnęła palce na kiju, ale.. jak często w swoich łowach korzystała tylko z wakizashi? Nigdy. Szczególnie podczas walki z tak niebezpiecznym przeciwnikiem musiała korzystać ze wszystkim swoich sztuczek.

Ronin ustawił się w pozycji seigan no kamae trzymając luźno miecz przed sobą, lekko ku górze. Zaatakował nagle, tak jak się spodziewała. Szybkim pchnięciem wprost, co było do przewidzenia. Cisnął nim w nią, co już nie…
Uskoczyła omijając ciśniętą broń, odruchowo zamachnęła się swoim mieczem, gdy zobaczyła Kojiro blisko siebie. Pochwycił za jej dłonie i po chwili Leiko leżała na ziemi przyciśnięta do niej ciałem kochanka. Kenpō, tym ją powalił. Więc szermierka nie była jedynym talentem jej tygrysa. Potrafił walczyć wręcz… i tym ją zaskoczył. Choć przecież nie powinno to ją dziwić.
Znów znalazła się w przyjemnie dwuznacznej sytuacji.

Maruiken szczyciła się swoim szerokim wachlarzem broni i podstępów, którymi potrafiła zaskoczyć niejednego przeciwnika. Ale nie tego. Jak dotąd to ronin ją zaskakiwał, za każdym razem był kilka kroków przed nią.
Ręce miała skrępowane, nie mogła się ruszyć pod siłą i ciężarem mężczyzny. Tym samym ciężarem, pod którym tak wiele razy już wiła się w rozkoszach. Leżąc w tej pozycji całkowitej bezradności, Leiko mogła tylko próbować oczarować swego oprawcę uśmiechem oraz spojrzeniem zapatrzonych w niego oczu. Oczu złocistych, błyszczących jak piasek w promieniach słońca. Lśniących jak płynne złoto. Oślepiających jak gwiazda wybuchająca tuż przed twarzą Kojiro. W ostatniej chwili przymknęła jedno oko, aby choć odrobinę przygasić to uderzenie światła. Może i kochanek był teraz jej przeciwnikiem, ale nie chciała mu sprawić dużego bólu.

Atak zaskoczył mężczyznę, który odruchowo puścił jedną jej dłoń zasłaniając twarz. Ale nie drugą, ani się nie zachwiał nadal przyszpilając łowczynię do ziemi. Niewątpliwie wyszkolenie był górą u niego nad instynktownymi odruchami.

Niewiele Oni uniknęło jej oślepiającego spojrzenia, a ludzi jeszcze mniej. Ale wyjątkowo nie miała teraz czasu myśleć o coraz to kolejnych talentach swego tygrysa. Jeśli chciała mieć choćby cień szansy na pokonanie go, to musiała szybko wykorzystać tę krótką chwilę jego zaskoczenia.
Wyswobodzoną z jego uścisku ręką sięgnęła ku swojej głowie i dwóm zdobnym kanzashi utrzymującym jej włosy w ciasnym upięciu. Kosmyki opadły w częściowym nieładzie, kiedy wyciągnęła spomiędzy nich jedną ze szpil o groźnie zaostrzonej końcówce. Leiko zamachnęła się, a że nadal nie chciała wyrządzić roninowi krzywdy, to tylko lekko dźgnęła go szpilą w rękę cały czas trzymającą ją silnie przy ziemi.

Sasaki syknął z bólu czując ten atak i puścił łowczynię dodając cicho -Nieźle pomyślane, acz powinnaś celować w szyję.

-Obawiałam się, że będziesz dla mnie za szybki i zdążysz się osłonisz
-odparła Leiko uśmiechając się na jego pochwałę, nawet jeśli tylko częściową -Zdziwiłbyś się, jak często moi przeciwnicy zapominają o chronieniu swych rąk, kiedy już uda im się mnie złapać..
Nie uciekła od razu po rozluźnieniu uścisku przez mężczyznę. Spoglądała w górę na jego twarz okoloną długimi kurtynami rozpuszczonych włosów. Z przyjemnością poddała się pokusie i palcami pogładziła policzek swego yojimbo -Ale tylko nielicznym udało się uniknąć mojego spojrzenia.

- To akurat mnie nie dziwi.
- przyznał się ronin z uśmiechem uwalniając Leiko od swojego ciężaru. - Kto chciałby uniknąć spojrzenia takich pięknych oczu.

Kręcąc głową w rozbawieniu Leiko podniosła się i przysiadła na ziemi. Delikatnie zagarnęła kosmyki niesfornie łaskoczące ją w kark, po czym kilkoma ruchami dłoni z powrotem podpięła je wysoko szpilą wykorzystaną jako broń przeciwko Kojiro. Dopiero wtedy wstała, poprawiła uścisk na bambusowym kiju i powiedziała tonem pełnym zapału -Jeszcze raz.
Znów przyjęła pozę gotowości na atak ronina. Ale czy rzeczywiście mogła być przygotowana na jego niespodzianki?

Jeszcze raz
Mówiła podnosząc się z ziemi po kolejnej porażce z rąk swego yojimbo.

Jeszcze raz
Mówiła rozmasowując żebra dźgnięte bambusową kataną.

Jeszcze raz
Mówiła odsuwając treningowe wakizashi od szyi swego słodkiego przeciwnika.

I jeszcze raz, i jeszcze i jeszcze..
Kolejne sytuacje, kolejne zderzenia bambusowych bokkenów rezonowały echem w zagajniku. Przy każdym starciu Leiko, czy to wygranym przez nią czy przegranym, musiała się zastanawiać czy jej tygrys dawał z siebie wszystko. Czy też oszczędzał jej dumę podchodząc do treningu luźniej niż do zwykłej walki. Co prawda nadal był groźny. Nadal zdarzało mu się wygrywać, nadal był nieprzewidywalny ale… czy był szczery przy każdym ciosie? Czy naprawdę mogła z nim wygrać? Im dłużej walczyli, tym bardziej łowczyni uznawała że nie. Że Kojiro nie walczy pełnią swoich sił, że nie atakuje na serio… że nie chce jej zniechęcać.

Prawdą był bowiem fakt, że jeden długi trening nie nadrobi lat różnicy między nią i jej yojimbo. Maruiken nie była stworzona do samurajskich pojedynków. Nie uczono jej jak wygrywać takie walki, ale jak ich unikać.
Pewnym pocieszeniem była jednak inna kwestia. Również jej wrogowie nie byli tak dobrymi szermierzami jak Sasaki. Ich moce pozwalały im jedynie wyrównywać szanse w walce z nim. Bez tych demonicznych sztuczek, padali by jak świeżo ścięte kłosy ryżu.

Koniec końców nawet umniejszający swe zdolności Kojiro był dobrą lekcją dla łowczyni, pomimo bycia też delikatnym kolcem kłującym jej dumę.




* * *



Spocone ciała. Przyśpieszone oddechy. Zmierzwione włosy i rozchełstane ubrania.
Wszystko to towarzyszyło każdemu porwaniu Leiko przez ronina, każdemu ich wymknięciu się na wspólną schadzkę. Namiętne przyjemności zbierały swe żniwo, pozbawiały łowczynię chłodnej elegancji i opanowania.

Ale tym razem to nie pieszczoty kochanka przyprawiły ją o rumieńce na policzkach. To nie rozkoszny dotyk kobiecych palców wyrywał gwałtowniej powietrze z ust Kojiro.




Zawzięta Tsuki no Musume długo męczyła swego tygrysa. Zmrok zaczął powoli gęstnieć pomiędzy wyrośniętymi wysoko pędami bambusowego gaju, choć.. ani dla niej, ani dla niego ciemności nie stanowiły przeszkody. Kojiro już pokazał, że walka z zamkniętymi oczami nie stanowi dla niego najmniejszego wyzwania. Bo i jakże taki drobiażdżek mógłby umniejszyć talent tego zdolnego samuraja? Sama zaś Leiko posiadała w zanadrzu spojrzenie, dzięki któremu nawet w bezksiężycową noc widziała swych przeciwników jasno i wyraźnie.
Zatem tak naprawdę niewiele mogło zmusić ich do przerwania treningu. Jedynie zmęczenie, lub.. tymczasowe zaspokojenie zapału łowczyni do tańca z bronią ze swoim yojimbo.

Odrzucili od siebie bambusowe bokkeny i usiedli razem na trawie. Zasłużyli na odpoczynek.
Gdyby Kojiro był próżnym roninem, jednym z tych młodzianów nadymających się od swego talentu, to może wykorzystałby okazję do wyliczenia łowczyni ilości swoich wygranych przeciwko niej. Ale tego nie zrobił. Młody lord Sasaki bywał wyjątkowo skromny, a i jego niezwykłe czyny przecież mówiły same za siebie. Ona sama mogła czuć się odrobinę.. dumna, że kilka razy wyszła zwycięska z tych pojedynków, nawet jeśli ronin nie wykorzystywał przeciwko niej całego swego talentu.

Maruiken Leiko dotrzymywała słowa. A przynajmniej wtedy, gdy akurat było ono związane z jej własnymi celami. Albo nie wchodziło im w drogę. Tym razem spełnienie złożonej obietnicy miało być dla niej czystą przyjemnością.

Tak wiele razy widywała swego yojimbo nago, a jednak ani razu nie miała okazji bliżej się przyjrzeć jego plecom. Ale czy można jej się było dziwić? To inne fragmenty jego ciała w pełni pochłaniały jej uwagę.
Teraz, siedząc tuż za nim i dłońmi leniwie rozmasowując jego napięte mięśni, Leiko nareszcie mogła odkryć tą nową dla siebie stronę swego tygrysa. Jakie sekrety kryły się za bliznami, których linie poznawała palcami? Czyje ostrza je pozostawiły? Demonów, ninja nieudolnie próbujących dokończyć swe misje, a może samurajów z jego dawnego klanu? Ile zdrad i nieszczęść już na zawsze wyrywało się na jego ciele?

Czy miał na plecach czułe punkty wrażliwe na dotyk swej kochanki? - zastanawiała się Tsuki no Musume figlarnie muskając koniuszkami palców jego skórę. Od razu otrzymała odpowiedź w postaci gwałtownie urwanego oddechu ronina. Może i jej umiejętności były niewiele warte w pojedynkach z Kojiro, lecz lepiej niż ktokolwiek inny znała jego słabości. I wykorzystywała je przeciwko niemu z wyraźną satysfakcją.

Siermiężny trening nie tylko ją zmęczył, ale przede wszystkim uciszył wyrzuty sumienia mącące jej w myślach. Zapewne tylko na kilka godzin, jednak tyle jej wystarczyło, by chwilowo móc się nacieszyć bliskością swego tygrysa. A przecież wiele mu obiecała w zamian za zostanie jej przeciwnikiem i nauczycielem, ne?

 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05-10-2021, 01:55   #322
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Ostatnimi dniami plany Maruiken nie szły po jej myśli.

Ledwie wrócili do gospody, a znajome pajęczysko zniweczyło ich zamiary na zawarcie rozkosznego przymierza w gorących źródłach. Sojuszniczka wybrała akurat ten wieczór, ten konkretny moment, na domaganie się dotrzymania słowa danego jej przez łowczynię. Słowa, o którym Leiko po prostu.. zapomniała w całym zamieszaniu wydarzeń tamtej nocy. Także późniejsze koszmary, brak snu oraz natłok myśli i emocji sprawiło, że spełnienie kaprysu Sakusei nie znajdowało się na liście najważniejszych obowiązków Maruiken. Aż do teraz.

Leiko była doświadczona na wielu polach, jako łowczyni, jako kunoichi, jako gejsza, aktorka. Znała się na meandrach polityki. I potrafiła wyślizgać z wielu tarapatów. Z tych nie mogła. Dług który miała wobec Sakusei musiała spłacić by nadal mieć po swojej stronie. Pajęczyca była chyba jej najpotężniejszym sojusznikiem w walce z mnichami. Cena wszak była niewygórowana, ne?




Jedna noc. Ta noc. Niby niewiele, a mogło to oznaczać dużo. Sakusei była żarłocznym drapieżnikiem. A choć przestała się lubować w mięsie, to niewątpliwie miała nadal spory apetyt na…
… ale o tym kobieta miała się dopiero przekonać. Z żalem pożegnała się z Kojiro, jak również i z własnym apetytem na bycie trzymaną blisko w jego ramionach, które tak skutecznie odganiały jej ponure myśli. Ale przynajmniej nadal miała okazję odprężyć się w gorących źródłach, ne? Szkoda tylko, że bez towarzystwa jej yojimbo traciły one swój urok.

Przybyła tu pierwsza. Sakusei miała się wkrótce też tu zjawić dając jej nieco czasu na przygotowanie. Rozgoszczenie się? Rozmyślania?
Nie zostawiła za sobą ścieżki z ubrań zsuniętych ze swego ciała. Nie rozpuściła włosów. Nie westchnęła błogo pod wpływem wody otulającej jej ciało zbolałe po intensywnym treningu z Kojiro. Ona tylko przystanęła przed źródełkiem i przyglądała mu się bez ekscytacji, jaka zapewne rozświetlała oczy większości kobiet i mężczyzn spędzających noce z Pajęczycą.

Obrzydliwym kłamstwem byłoby wmawianie sobie, że jest ona odpychająca. Kiedy odrzucała pajęczy odwłok i dodatkowe pary nóg, kiedy nie kroiła mięsa długimi paznokciami i nie pożerała pajączków, to zachwycała w przyjmowanych przez siebie postaciach kobiet o idealnej urodzie. Mało kto wzbraniałby się przed kąpielą z taką pięknością. I dzisiaj Leiko była jedną z tych nielicznych osób.
Perfekcyjne ciało Sakusei nie budziło w łowczyni pożądliwego ognia. Ani jej dotyk, ani nawet pocałunki, nie przyprawiały o przyjemne dreszcze. Na wypowiadane przez nią niedwuznaczne sugestie reagowała co najwyżej ślicznym, lecz wyćwiczonym uśmiechem. Ale to wszystko mogła powiedzieć o większości kobiet oraz mężczyzn, których istnienie w jej oczach kończyło się na ich przydatności. Byli źródłem informacji, nie przyjemności. O te przyprawiały ją tylko nieliczne perełki, takie jak słodki Kojiro. Niestety, jej zachcianki w ogóle nie były ważne.. Jej ciało było przede wszystkim narzędziem. Służyło do rozwiązywania języków, do wpływania na cudze myśli, do oczarowywania i, jak się okazywało, do spłacania długów u tsuchigumo.
Eh, kto by pomyślał, że misja powiązana z łowieniem potworów zakończy się moczeniem w wodzie z jednym z nich.

- Wyglądasz jakbyś szła na egzekucję. - kpiący głosik towarzyszył wkroczeniu Sakusei, w długim ciemnym kimonie wyszywanym w czerwone pająki snujące czerwone sieci wśród czerwonych liści morwy. Pajęczyca była posągowa i piękna. Przechadzając się musnęła kciukiem dolną wargę dodając - Rozchmurz się. Nie ma powodów do zmartwień.

Te słowa sprawiły, że tylko wyuczona przez lata dyscyplina powstrzymała Maruiken przed wykrzywieniem warg w kwaśnym uśmieszku niewiele mającym wspólnego z rozbawieniem czy figlarnością. Miała wiele zmartwień, a stanie w miejscu tym bardziej o nich przypominało.

Pajęczyca podeszła bliżej do sadzawki z gorącą wodą pozwalając, by wilgotna mgiełka otuliła jej ciało, gdy się nad nią pochyliła wpatrując w jej lustro. Poprawiła niesforny kosmyk włosów wymykający się z upiętej fryzury - Bądź co bądź potrzebuję dziś przyjemnego towarzystwa i oderwania się od ponurych myśli. Liczyłam na twoje. I nadal liczę.

-Gomennasai. Nie Ciebie jedyną nawiedzają ponure myśli, Sakusei-san - odparła łowczyni powoli i koniuszkami palców rozmasowała nasadę nosa -I niewiele potrzeba, aby zatonąć w ich natłoku.

- Widać nie wyraziłam się dość jasno…. TU nie ma powodów do zmartwień.
- rzekła ironicznie Sakusei przysiadając się na brzegu i zanurzając jedną zgrabną nogą w wody sadzawki. - Z pewnością gryzą cię wyrzuty sumienia z powodu młodzika oraz martwisz się o swoją siostrzyczkę. Te myśli to jad który cię zatruje i zabije zanim zrobią to mnisi. Ten jad uczyni cię niecierpliwą i nieostrożną. Powinnaś te myśl zostawić na zewnątrz tego pomieszczenia. Być może z kimonem.

-Gdyby moje troski były podobne ciężarowi znikającemu pod masażem zręcznych dłoni, albo brudowi, który mogłabym zmyć z siebie samą kąpielą, to już dawno skorzystałabym z tutejszych wygód
- skwitowała Leiko ze spokojem, nie mając ochoty wdawać się w kolejną już dzisiaj rozmowę o własnej cierpliwości.
Spod ociężałych powiek powiodła spojrzeniem za parą unoszącą się wysoko ku górze, dodając -Ale moi towarzysze są zadowoleni. Szczególnie małej miko należy się długi, jak najbardziej zasłużony odpoczynek.

- Jak nam wszystkim.
- stwierdziła Sakusei rozwiązując wiązanie kimona i zsuwając je z siebie, by potem zanurzyć się w ciepłej wodzie - Miyaushiro może też pochwalić się dużą gamą rozrywek, choć wątpię byś miała okazję ich skosztować. Ty już myślami jesteś gdzie indziej… za murami zamku.

-Spędziłam już trochę czasu w mieście, skorzystałam z różnych jego atrakcji, choć.. wątpię, abyśmy mówiły o tych samych rozrywkach
-słowom łowczyni zaczęło towarzyszyć ciche postukiwanie jej geta o podłoże, gdy niespiesznie obchodziła źródełko. -Interesowały mnie głównie te atrakcje oferowane przez Miyaushiro, które miały szansę zbliżyć mnie do poznania intryg klanu i zarazem do odnalezienia mojej siostry..
Przystanęła dopiero po dotarciu na brzeg przeciwległy moczącej się Pajęczycy. Tam przysiadła na ziemi i rozłożyła wachlarz, który wyjątkowo miał jej posłużyć nie jako broń, lecz w roli bardzo kobiecego bibelociku. Wprawiła go w ruch otulając swoją twarz powiewem równie delikatnym, co uśmiech nieśmiało majaczący w kącikach jej warg - Być może kiedy już będzie po wszystkim, to spędzę długie dni na odprężaniu się bez zmartwień mącących moich myśli.

- A będzie jakieś… “po wszystkim” Maruiken-san? Gdy uwolnisz swoją siostrę, nadal będziesz zwierzyną łowną mnichów. Jeśli zdołasz ich zniszczysz… będą kolejne Oni lub kolejne zadanie.
- oceniła Sakusei i uśmiechnęła się delikatnie pytając. - Więc to jest twój plan, ne? Uwolnić dwórkę z zamku. Co dalej? Co zrobisz, gdy ci się to uda?

-Nie jestem naiwna. Wiem, że uratowanie siostrzyczki z tego gniazda robactwa nie będzie łatwe, a nawet jeśli mi się powiedzenie, to mnisi nadal będą mnie szukać. Są bardzo zawzięci na spełnienie swojej.. fantazji
- fala posępnego niedowierzania przyprawiła Leiko o pokręcenie głową. Nie pierwszy i nie ostatni raz kiedy opadał na nią ciężar sytuacji w jakiej się znalazła.
-Ale jestem łowczynią demonów, a nie generałem. Nie posiadam wymyślnego planu mającego na celu ukrócić knowania mnichów i pozbawić Hachisuka ich potęgi. Podobno klan ma wielu wrogów, a jednak.. -westchnęła cicho. - ..zaledwie ich garstka przybyła do Shimody. Obawiam się, że to zbyt mało, aby powstrzymać ich pozostałe intrygi.

- Hachisuka mają wrogów, jak każdy klan. Tyle że ostatnio mieliśmy wojny ery Ōnin i tak jakby... wszyscy liżą rany w swoich norach. Poza tym politycznie wrogowie Hachisuka bardziej martwią się ich bogactwem… niż ekscentrycznymi gośćmi klanu.
- odparła rozbawiona Sakusei i spojrzała na Leiko.- Powiedz mi… kiedy ty zorientowałaś się, że to mnisi, a nie samuraje i ninja klanu są tu największym zagrożeniem?

-To nie było pojedyncze wydarzenie, a kilka powoli otwierających mi oczy na ich działania
-odpowiedziała Maruiken przymykając oczy, aby łatwiej sięgnąć ku wspomnieniom tamtych dni i wieczorów. Nie minęło aż tak wiele czasu odkąd postawiła swe kroki w Nagoi, a mimo to nawet jej pierwsze rozmowy z Kojiro sprawiały wrażenie tak.. odległych.
-Z ust mojego yojimbo słyszałam o zmianach w klanie, odkąd ich szacowni goście z Chin zaczęli szeptać do ucha daymio, a mała miko opowiadała o koszmarach wyrządzonych jej z rąk mnichów.. -leniwymi ruchami dłoni poruszała wachlarzem, którego powiewy z lekkością unosiły kosmyki włosów opadające na jej twarz - Rytuał w Shimodzie nie był pierwszym jaki widziałam na ziemiach Hachisuka. A wysłanie za mną jednego z ich sług tylko potwierdziło te wszystkie szepty o ich mało szlachetnych działaniach.

- Właśnie tak jest ze wszystkimi moja droga. Klan ma swoich wrogów, ale mnisi nie. Ich nikt nie bierze na poważnie.
- mruknęła Sakusei delektując się zarówno gorącą wodą, jak i widokami. Jej krągłości wynurzające się leniwie spod lustra wody przy każdym oddechu otulała mgiełka oparów. Pajęczyca przechyliła głowę na bok dodając.- Oni wrogów nie mają. Poza naszymi skromnymi osóbkami. A woda… jest bardzo… przyjemna.

-Nie jestem taka pewna, czy rzeczywiście nie mają swoich wrogów..
-powątpiewanie odezwało się wyraźną nutą w głosie łowczyni, której myśli skoncentrowały się wokół mnichów o jej beznadziejnej roli w ich planach -Spiskuje przeciwko nim jeden z doradców samego daimyo, a i Daikun-san opowiadał o swojej chęci.. wyplewienia tych chwastów z ziemi Hachisuka.
Jedna z jej malowanych brwi drgnęła delikatnie ku górze na myśl o tym tajemniczym pielgrzymie zawsze pojawiającym się znikąd. Wątpiła, aby miała powody do martwienia się o niego, wszak potrafił o siebie zadbać zaskakująco i podejrzanie dobrze. Ale jeśli przetrwał nocy w Shimodzie, to dlaczego jeszcze jej nie odnalazł?
Westchnienie umknęło z jej piersi, lecz przyczyną tego nie była parność unosząca się z gorących źródeł - Niestety odnoszę wrażenie, że obaj złożyli na moje barki cały ciężar zakłócania intryg mnichów..

Sakusei zachichotała ciepło. - Nie pokładałam bym nadziei w doradcach daimyo. Te pałacowe pieski interesuje jedynie dotarcie do ucha swojego władcy. Nie są chętni do narażania swoich zadków dla dobra klanu.
Potarła kciukiem swoją dolną wargę.- Daikun zaś z pewnością coś knuje na boku. Pewnie zbiera nowe pionki do kolejnej rozgrywki. Obawiam się, że nas również zaliczy do swojej armii. Oby w roli ryūō albo ryūma. Obraziłabym się gdybym miała być jego… fuhyō.

-Armia nie byłaby takim złym pomysłem. A może nawet Daikun-san znajdzie wśród swoich pionków odpowiedniego przeciwnika dla odrażających sług mnichów
-te słowa Maruiken kryły w sobie życzenie wypowiadane nieśmiało w duchu. Byłaby niezwykle zadowoloną kobietą, gdyby nie musiała już się mierzyć w walce z kolejnym Ptaszkiem czy Gozaemnonem, nie wspominając już o jej jasnowłosym braciszku. -Zniknął w Shimodzie i jak dotąd jeszcze go nie widziałam. Ale nie wątpię, że jeśli tylko zechce, to sam nas odnajdzie. Zapewne, gdy najmniej będziemy się tego spodziewać.

- Oby. Ale nie liczyłabym na wiele z jego strony. To siedmioro oczu jest strażnikami.
- oceniła Sakusei wodząc spojrzeniem po swojej rozmówczyni i uśmiechając się figlarnie. Przeciągnęła się leniwie w wodzie i mruknęła. - Czeka nas dużo planowania i pracy w samej stolicy, ne Maruiken-san?

Może odrobinę nieuprzejmie, chociaż nie z rozmysłem, Leiko nie odpowiedziała na pytanie tsuchigumo. Sama jeszcze nie wiedziała co sądzić o jej towarzystwie w Miyaushiro. Z jednej strony każdy sojusznik był przydatny, a już szczególnie ten potrafiący jednym mrugnięciem zmienić swoją postać, przywołać stado pająków, dowodzić całą ich armią i zatrzymać śmierć. A jednak łowczyni miała obawy, że z powodu przywódczej natury Sakusei oraz jej własnych planów związanych z mnichami, ona sama raz jeszcze znajdzie się w samym środku walk z najgorszymi bestiami stworzonymi przez tych zaklinaczy.

-Często masz w zwyczaju podważać decyzje swej starszyzny? -zapytała wprost również przyglądając się Pajęczycy, choć jej oczom nie udzielała się jej figlarność. Złociste tęczówki przesłaniały ciężkie chmury zamyślenia. -Sama mówiłaś, że według nich tsuchigumo nie powinny się już angażować w nasze problemy z klanem i ich gośćmi z Chin.

- Tylko jeśli uważam je za błędne.
- odparła zadziornym tonem Pajęczyca obmywając swoje ciało strużkami wody przeciekającymi jej przez palce. - Przypuszczam jednak, że ty nie… Że ty zawsze wykonujesz swoje zadania i nigdy nie kwestionujesz ich sensu, ne? A jednak…
Sakusei wstała powoli i nachyliła się ku twarzy Leiko. - A jednak coś się zmieniło, ne? Coś w tobie podczas tej misji.
Przysunęła bliżej swoje oblicze ku łowczyni niemal zerkając jej prosto w oczy. - Coś sprawiło, że podjęłaś decyzje, które zazwyczaj byś nie podjęła? Dlaczego?

Dobre pytanie. I trafna uwaga. Ostatnio Maruiken rzeczywiście zaczęła popełniać błędy. Nie miała w sobie dość sił woli, by opleść i uwieźć jednoręką łowczynię. A przecież byłaby z niej naprawdę potężna tarcza, choćby przeciw złotowłosemu pupilkowi mnichów. To był błąd, który sprawił że przy Ptaszku wsparciem służył jej jedynie Kuma i Kogucik. Obaj silni, ale nie wystarczająco by stanowić zagrożenie dla tak potężnego wroga. Ten błąd zemścił się na niej okrutnie prawie zabijając Kirisu. Kolejną błędną decyzją było paktowanie o jego ratunek. Zadłużyła się u Pajęczycy i po co? By uratować życie młodzika z którego pożytku ostatecznie i tak mieć nie będzie. Sentyment, ot co. Niepotrzebny. Niewłaściwy.
Podobnie było z Yashamaru. Najlepiej byłoby go zabić przy pierwszej okazji. Znał jej tożsamość i miał własne cele, które później mogły stać się sprzeczne z jej . Właściwie to był potencjalnym zagrożeniem dla jej planów. A jednak… nawet nie pomyślała o tym. Sentymenty, ot co.

A teraz… brakowało jej chęci, by opleść wokół palca potężną sojuszniczką, by wpływać na jej plany. Owszem, nie była w nastroju i jej yojimbo zdołał nasycić jej apetyt z nawiązką. Niemniej, jej własne ciało było najpotężniejszym atutem jaki posiadała. Jej uroda była kolejnym orężem w jej arsenale i… szkolono ją by ją używać. Czy własne uczucia lub gusta miałyby być ku temu przeszkodą? A jednak były. Czyżby to wina wspomnień które niczym jad wsączył w nią Gozaemnon, czy to one rozbiły w pył żelazną determinację Leiko. Czy może pęknięcia pojawiły się już wcześniej?

- Widzę strach, zwątpienie… widzę wahanie… ból ukryty. Ooo… i coś znajomego. Coś co widziałam w oczach twojego poprzednika. Coś… cóż… podobnego.- zachichotała Pajęczyca spoglądając jej w oczy. - Ach… budzą się stare wspomnienia.

Kurtyna ciężkiego milczenia opadła na Maruiken. Jej wargi zacisnęły się wąską linię, chociaż tak naprawdę pragnęła wykrzywić je w nieprzyjemnym grymasie. I ciężko było stwierdzić, co budziło w niej większą niechęć - słowa wypowiadane przez Pajęczycę i jej próby wejrzenia w duszę łowczyni, czy ten głos podszeptujący wątpliwości w jej własnych myślach. Jednak Mateczka dobrze nauczyła swoją córę panowania nad okazywaniem swych emocji i te nauki okazywały się niezwykle przydatne po Shimodzie, która pozostawiła Leiko rozstrojoną i o nadszarpniętej cierpliwości. Szkoda, że nie potrafiły ukoić tego.. tego.. węża kotłującego się w piersiach i boleśnie spłycającego jej oddech. Im bardziej tonęła w swych wątpliwościach, im więcej własnych błędów stawało jej przed oczami, tym bardziej chciała krzyczeć.
Ale w tym momencie, jak zdolna i grzeczna córka swej Mateczki, tylko przekrzywiła głowę unikając dalszego spojrzenia Sakusei. Gwałtowniej poruszyła wachlarzem. Ostatnie na co miała teraz ochotę, to słuchać jak sojuszniczka wytyka jej błędy.

-Podjęłam błędne decyzje, które doprowadziły mnie donikąd. Może gdybym trzymała się znanych mi ścieżek, zamiast uganiać się za próbami przerwania knowań klanu i mnichów, to już dawno osiągnęłabym moje cele -odparła ze spokojem, a w każdym razie siląc się na spokój, bo przedziwny ścisk w gardle przyprawił jej głos o lekkie drżenie. -Widać dziedzictwo Siedmiookiej Bestii nie czyni nas nieomylnymi, ne?

- Jeśli to cię pocieszy, to wątpię Maruiken-san by tak było. Może meandrując wśród traw tej prowincji uniknęłaś losu tej której szukasz.
- Pajęczyca usiadła obok łowczyni uśmiechając się lekko. - Czy… ona była równie… dobra jak ty? Czy twoja siostrzyczka jest równie sprawna w swojej sztuce?

-Moja siostrzyczka nie została obdarzona tym piętnem, ale posiada wiele innych talentów czyniących z niej.. zachwycającą i groźną kobietę
- mruknęła Leiko, a na jej wargach zaigrał zaledwie cień słabego uśmiechu -Jestem pewna, że gdyby odwrócić nasze role, to już dawno zostałabym przez nią uwolniona z niewoli klanu.

- Nie. Nie sądzę.
- odparła po krótkim namyśle Sakusei.- Zostałaby złapana i uwięziona. I zabita.
Przekrzywiła głowę dodając z łobuzerskim uśmieszkiem.- Idąc prosto, ty też byś tak skończyła. Pomijając zgon oczywiście. Zostałabyś złapana, a wiesz czemu? Bo meandrując odkryłaś i uniknęłaś wszelkich pułapek mnichów. Poznałaś ich sztuczki, a na zamku nie miałabyś czasu by je rozgryźć. I zostałabyś złapana. A tak… wiesz czego się spodziewać i możesz się na to przygotować. Czasami porażki są podwalinami przyszłych sukcesów… wierz mi, jestem starsza od ciebie i bardziej doświadczona.

- Przygotować się?
-powtórzyła Leiko nawet nie kryjąc nuty powątpiewania w swym głosie. Pokręcenie głową tylko dodatkowo podkreśliło jej brak przekonania co do tego konkretnego słowa wypowiedzianego przez Pajęczycę -Iye. Mogę co najwyżej domyślać się ich sekretów, ale nigdy nie będę w pełni przygotowana na kolejne ich bestie.
Pomimo tych niepewności rysy twarzy łowczyni odrobinę złagodniały, kiedy spojrzała na swoją towarzyszkę, a jej wargi rozchyliły się w wyraźniejszym uśmiechu. Fałszywym, wyćwiczonym i przywoływanym na zawołanie -Jestem jednak wdzięczna, że zarówno Ty, jak i mój yojimbo, próbujecie pokazać mi pozytywne strony moich błędnych decyzji. A przynajmniej co poniektórych z nich.

- W Shimodzie nie uratowałaś przyjaciółki, to prawda… ale za to wbiłaś dużą i długą szpilę w ich zadek. Zniszczyłaś ich misterny plan Leiko-san. Ta porażka ich boli bardziej niż ciebie. Możliwe, że będą zbyt zajęci ratowaniem resztek swojego misternego planu i nie będą mogli poświęcić pełnej uwagi pilnowanej zakładniczce.
- odparła Pajęczyca zakładając nogę na nogę. - Nie bądź niecierpliwa, gdy grasz w shogi z mnichami… krok po kroku, ruch po ruchu dąż do zwycięstwa. Drobne sukcesy się skumulują w triumf.
Uniosła palec, musnęła swoje usta nim i delikatnie wyciągnęła dłoń ku obliczu Leiko. Musnęła jej policzek, przesunęła po wargach łowczyni - Jest w tobie coś z niego. Z łowcy którego spotkałam dawno temu, jest w tobie coś z jego mimiki, z jego spojrzenia. Ciekawe czy był twoim przodkiem? Ciekawe czy masz jego moc..

-Nie wiem czy moce przodków przechodzą na następne pokolenia. Przez te wszystkie lata nabywałam nowych zdolności zabijając odpowiednio potężne Oni
-Maruiken wzruszyła ramionami skrytymi pod krwistą czerwienią kimona - A kim był ten przodek? I jaką to interesującą moc posiadał?

- Hmm… zamknij oczy… to się przekonamy.
- mruknęła cicho Sakusei wpatrując się intensywnie w oczy Maruiken. - Czy posiadasz jego sztuczkę..

Leiko zawahała się. Czuła się nieswojo pod tym spojrzeniem wprost wwiercającym się nie tylko w jej oczy, ale zdawałoby się, że też i w samą duszę. Patrzyła trochę zbyt długo, trochę zbyt mocno. Jednak nie obawiała się z jej strony złych zamiarów, wszak gdyby Sakusei tylko zapragnęła krwawo zerwać ich sojusz, to wystarczyłoby jej jedno kiwnięcie palcem do wyeliminowania łowczyni. Iye, Maruiken raczej podejrzewała ją o chęć spełnienia innych swych kaprysów.

 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 07-10-2021, 02:39   #323
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Powoli zamknęła wachlarz i położyła go na swych udach. Następnie równie bez pośpiechu opuściła powieki, a jej brwi ściągnęły się w delikatnym przymarszczeniu.

- Czy słyszysz moje myśli? Czy czujesz moje pragnienia, zamiary? Czy postrzegasz moje… postępy? - nie… za to Maruiken widziała swoje oblicze, widziała swoje zamknięte oczy i zaciśnięte usta. Widziała coraz bliżej, i bliżej, i… poczuła dotyk miękkich warg w pocałunku, delikatnym z początku i namiętnym. I widziała jak jest całowana.

To.. wrażenie, nie samego pocałunku, ale widzenia siebie oczami drugiej osoby, wcisnęło gwałtowny wdech powietrza w piersi łowczyni. Instynktownie szarpnęła swym ciałem odsuwając się od Pajęczycy, chociaż i w tym przypadku powodem tej reakcji nie była jej nagła bliskość i niespodziewana pieszczota, a całkiem ludzkie.. oszołomienie widokiem widzianym pomimo zamkniętych powiek. Otworzyła je szybko i z pewną ulgą odkryła, że znów patrzy własnymi oczami.
-To.. coś nowego.. -szepnęła Leiko, kiedy minęło już jej pierwsze zdezorientowanie i zaczęła rozumieć co się przed chwilą wydarzyło. Było to nie tylko coś nowego, ale również.. intrygującego.

- Co? Co poczułaś? Znany mi łowca, zamykał oczy i walczył na oślep z wrogiem… a ponieważ znał wprzódy jego intencje to…- powiedziała Pajęczyca oblizując przy okazji wargi.- Ta tymczasowa ślepota była jedynie pozorną niedogodnością.
Spojrzała na unoszące się pospiesznie piersi Leiko pod materiałem kimona - Ale ty… czyżbyś miała nieco inny… dar?

-Iye.. nie wiedziałam co zamierzasz zrobić i nie jestem też pewna, czy potrafiłabym walczyć wykorzystując tę moc. Widziałam siebie, ale Twoimi oczami, Sakusei-san
- mówiąc to zamyślona łowczyni wstała z cichym szmerem kimona otulającego jej ciało. Moc, o której mówiła Pajęczyca, byłaby przydatna przeciwko takim przeciwnikom jak Gozaemnon, ale Leiko nie sprawiała wrażenia zawiedzionej jej brakiem. Cenniejsze były dla niej możliwości płynące z tego, co przed chwilą zobaczyła. Musiała tylko.. mieć pewność..
Czując delikatne ukłucia podekscytowania, kobieta oddaliła się trochę od siedzącej Sakusei. Przystanęła i z powrotem zamknęła oczy, starając się skupić na nowo odkrytej mocy płynącej w swych żyłach.

Zobaczyła siebie oczami Sakusei, zobaczyła jak Pajęczyca podchodzi do niej, bo widziała siebie coraz bliżej. Widziała jak jej dłonie muskają ciało Maruiken. Czoła dotyk Pajęczycy, widziała jaka sięga jej dłońmi do wiązań własnego kimona. Eh, tsuchigumo korzystała z okazji, by nie być jedyną nagą osobą w tym miejscu.

Widziała.. widziała wszystko. Leiko uśmiechnęła się z zadowoleniem na myśl o potencjale tej mocy, o drzwiach dotąd zamkniętych, które teraz otwierały się szeroko przed jej spojrzeniem. To było wspaniałe uczucie. Słodki tygrys zaspokoił jej apetyt i w rozkoszny sposób pomógł zapomnieć o troskach, ale dopiero w tym odkryciu znalazła prawdziwą pociechę.
Odetchnęła głębiej, po czym otworzyła oczy rozbłysłe podekscytowaniem oraz niecierpliwością nie mającymi nic wspólnego z działaniami drugiej kobiety. Pajęczyca była wyjątkowo.. lepka, nie rozumiała tego co się tutaj właśnie wydarzyło i jak to mogło wpłynąć na ich plany wobec mnichów. Ale łowczyni wiedziała, i teraz tylko na tym potrafiła się skupić.

-Hai.. to będzie bardzo użyteczne w Miyaushiro.. -mruknęła w rozkojarzeniu, bardziej do siebie niż do swej towarzyszki. Odruchowo poprawiła rozluźnione kimono, a następnie koniuszkiem złożonego wachlarza musnęła swe wargi w przyjemnym zamyśleniu. Czy wystarczyło spojrzeć komuś głęboko w oczy? Czy moc zadziała na każdego? Służkę, samuraja, nawet mnicha? Jeśli tak, to przez czyje oczy powinna sobie obejrzeć zamek w Miyaushiro?
Może zdołałaby wejrzeć w oczy złotowłosego braciszka? Może Isako, gdyby spotkała ją przemykającą uliczkami do swojej kochanki? Wystarczyłaby nawet służka mająca dostęp do komnat przeznaczonych dla konkubin daimyo, jak i do jego własnych. A może..

- Rozumiem, że odczuwasz strach czy też lęk przede mną. Albo i odrazę. Ale myślę, że troszeczkę przesadzasz. Rozbieraj się i zanurzmy się razem w gorącym źródle… możesz usiąść na przeciwko mnie jeśli tak ci na tym zależy.- wtrąciła tymczasem Pajęczyca wyraźnie lekko zdegustowana tym dokąd zmierza ta sytuacja. Spoglądała na Leiko wyczekująco i z zaplecionym pod piersiami rękami.

Głos Sakusei przerwał to zapalczywie oraz, co tu kryć, nieco fanatyczne planowanie łowczyni. Zamrugała szybko, z trudem i wyraźną niechęcią wracając myślami z miasta do łaźni położonej głęboko w górach.
-Co takiego? -zapytała roztargnionym głosem i spojrzała na Pajęczycę. Na niezadowolenie malujące się na jej twarzy, na postawę świadczącą o wzburzeniu. Kąpiel, wspólna noc. Prawda. Jakże łatwo było pochwycić się nadziei..

-Ah, gomennasai -zręcznym ruchem dłoni szarpnęła za kokardę swego pasa obi, który zaraz opadł na ziemię wokół jej stóp. Szybko dołączyło do niego także kimono oraz bielizna Maruiken. Naga zanurzyła się w wodzie źródełka i tam, wśród unoszącej się pary, kontynuowała rozmyślania, tym razem oczami wyobraźni sięgając ku kolejnym twarzom napotkanym w Miyaushiro. Może samuraj? Większość z nich nie dostrzegłaby niczego podejrzanego w pięknej kobiecie spoglądającej im głęboko w oczy..

Sakusei uśmiechnęła się wyraźnie na ten widok i sama zanurzyła dość blisko łowczyni. Klasnęła dłońmi głośno i po chwili weszły służki stawiając na wodzie tacki z niewielkimi miseczkami pełnymi parującej sake unoszące się na powierzchni sadzawki. Pajęczyca odesłała kobiety jednym gestem, po czym… ordynarnie trąciła stopą udo łowczyni - Skoro już bujasz myślami w obłokach, to możesz zabrać mnie ze sobą między nie. O czym tak rozmyślasz?

-Zastanawiam się, w jaki sposób mogę wykorzystać tę moc
-odparła Maruiken po raz kolejny wyrwana z zamyślenia. Zerknęła przelotnie na najbliższą tacę unoszącą się na wodzie, a potem jej spojrzenie przyciągnął przypadkowy obłoczek pary wznoszącej się ze źródełka. Zapatrzyła się na jego leniwy lot ku górze. - Nie daje takich możliwości jak ta, o której wspominałaś. Ale to dobrze. Ta bardziej mi się przysłuży w odnalezieniu siostrzyczki..

- To chyba proste, skoro możesz jedynie spoglądać czyimiś oczami. Spędzisz wiele dni albo nocy szpiegując, cierpliwie czekając aż trafi ci się szczęśliwy los.
- zamyśliła się Pajęczyca sięgając po czarkę.- Chowając się wśród uliczek miasta i jak najdłużej udając martwą, ne? Śmiertelna zabawa w kotka i myszkę.

-Może. Nie zdecydowałam jeszcze, czy wrócę do miasta jako łowczyni, czy jako zaledwie jej duch..
-stwierdziła Leiko wzruszając nagimi ramionami -Jest w Miyaushiro kilka osób, przed którymi pokazanie mojej twarzy mogłoby się okazać bardzo korzystne. Podejrzewam też, że nie będzie łatwo wytłumaczyć mojemu młodziutkiemu partnerowi, dlaczego przemykam ciemnymi uliczkami i zabraniam mu wspominać komukolwiek o moim powrocie do miasta.

- Nie wygląda na zbyt bystrego…
- Sakusei zerknęła wymownie na biust Leiko.- … wystarczy mu dać, co zajmie jego uwagę i nie będzie zastanawiał się na takimi drobiazgami jak twoje podejrzane zachowanie, ne? Takich jak on łatwo… zadowolić. I bywa to przyjemne.
Przymknęła oczy dodając.- Ja chyba tam wkroczę jako wdowa po samuraju, z moją małą świtą.

-Hai, ładna twarz i zgrabna sylwetka skutecznie odwrócą jego uwagę od moich działań. A jeśli te wdzięki będą odpowiednio urokliwe, to Płomyczek nawet nie pomyśli o poddawaniu swego ciała próbie i rzucaniu się do walki z demonami - mówiąc to Maruiken poprawiła się nieco i wygodniej oparła plecami o kamienistą ściankę źródełka. Dopiero w gorącej wodzie zaczęła czuć zmęczenie swych mięśni po treningu z Kojiro. To nie tak, że dotkliwie się okładali bambusową bronią, szczególnie on był dość delikatny wobec swojej kochanki, ale sama Leiko włożyła wiele sił we własne próby pokonania tego sprytnego tygrysa. I teraz każda porażka, a było ich przecież wiele, przypominała o sobie w jej ciele. Jednak przyjemne to było wyczerpanie. Świadczyło o tym, że łowczyni nie siedziała tylko bezczynnie w miejscu.

- W tym mieście z pewnością znajdzie się się wiele takich niewiast. Wystarczy jedną opłacić.- zachichotała Sakusei i upiła nieco sake z czarki.- Dawno nie byłam w tym mieście. Przyznaję że jestem ciekawa… jak bardzo Miyaushiro się zmieniło od mojej ostatniej wizyty?

-Oh? A co wtedy skusiło Cię do odwiedzenia wspaniałego Miyaushiro?
-zapytała Maruiken bez cienia ironii w głosie. Pod wieloma względami stolica klanu rzeczywiście ją zachwycała, choć uroda miasta niewiele miała z tym wspólnego.

- Och… obowiązki i ambicje. Wtedy było nas dwie. Siostry ciekawe świata i pragnące uwić sobie wygodne gniazdka na dworze. Otoczyć szlachetnie urodzonych siecią intryg. - zaśmiała się sarkastycznie Sakusei. - Naiwne wtedy byłyśmy. I młode. Intrygi zostały rozplecione, łowcy pojawili się na dworze… ja zdołałam uciec. Siostra nie.
Spojrzała na Leiko dodając.- Powiązania rodzinne nie są silne w moim… klanie. Rozpoczynamy życie walcząc z rodzeństwem i pożerając się nawzajem. Potem… nabieramy ogłady. Ale nawet wtedy więzy rodzinne pozostają luźne, więc… nie przejęłam się losem siostry bardziej dbając o mój odwłok.

-Zatem nie inaczej niż wśród Hachisuka i innych potężnych klanów, ne?
-łowczyni odetchnęła głębiej pod wpływem gęstego, gorącego powietrza wypełniającego łaźnię - Brat walczy z bratem o władzę, mąż poświęca żonę dla potęgi, wiernych bushi określa się zdrajcami, rozdziela się rodziny. Bogactwo i ambicje skutecznie rozluźniają rodzinne więzy. Szepty wypowiadane we właściwe ucho stają się ważniejsze od honoru i lojalności.

- Nie jest to regułą u was. U ludzi. Lojalność wobec rodziny, klanu, daimyo zdarza się równie często jak zdradliwość. Ludzie bywają skomplikowani.
- wyjaśniła Sakusei upijając nieco alkoholu z czarki.- Podążacie za wieloma namiętnościami. Czasem to fizyczny pociąg, czasem ambicja a czasem miłość do… rodziny.

-Czy to naprawdę aż tak skomplikowane? Miłość, lojalność, zwykła pazerność, a może marzenia o spokojnym i bezpiecznym życiu; nieważne co nami kieruje, motywacja prowadzi nas do przodu
-stwierdziła Maruiken w zamyśleniu -Z pewnością przez te wszystkie lata i Twoimi krokami kierowały różne pobudki, ne?
Wprawdzie łowczyni znała Pajęczycę tylko przez krótki czas, jednak był on na tyle intensywny, że śmiało mogła się domyślać niektórych jej życiowych motywacji. Jedną z nich musiało być to plecenie własnych intryg wśród śmiertelników, a druga.. druga właściwie nasuwała się sama. Sakusei poszukiwała namiętności w ramionach mężczyzn i kobiet, samurajów, łowców, Siedmiu Oczu. Nie byłoby dla Leiko zaskoczeniem, gdyby po drodze zaspokajała też swój apetyt w towarzystwie daimyo.

- To prawda, acz jak wspomniałam… miłość do rodziny nie była jedną z nich.- przyznała Pajęczyca ze śmiechem. - Moje dzieci pożarłyby mnie żywcem po wykluciu, gdybym naiwnie została przy nich czekając aż…
Upiła nieco sake z czarki dodając.- Może to i nie jest najlepszy… temat do rozmów. Za to spotkania towarzyskie są. Zamiast polować na dobry cel dla twoich słodkich oczek, lepiej je do siebie zwabić, ne? Zawsze wolałam pajęczyny od ganiania za ofiarą. Po co się niepotrzebnie pocić, skoro można wygodnie zaczekać.

-Nie do końca się zgodzę. Jest coś niezwykle przyjemnego w powolnym, delikatnym flircie przywodzącym na myśl wzajemne podkradanie się obu stron. Każdy lubi być zdobywany w inny sposób, każdy zdobywa inaczej..
- Leiko odchyliła lekko głowę i spod ciężkich powiek zaczęła obserwować unoszenie się pary, choć tak naprawdę nie poświęcała jej większej uwagi. Czar rozkosznych wspomnień przywołał błogi uśmiech na jej wargi - Przepadam za tymi pierwszymi spotkaniami, kiedy oczy błyszczą, najmniejszy dotyk przyprawia o dreszczyk, a powietrze jest gorące od jeszcze niezaspokojonych pragnień.

- Gdybyśmy miały tyle czasu…
- rozmarzyła się Sakusei i przeciągnęła leniwie.- Jeśli po ucieczce ze stolicy zechcesz ukryć się na moich włościach, to miałybyśmy tyle czasu. Acz pewnie masz już inne plany w tej kwestii?

-Ciężko wybiegać tak daleko z planami, kiedy ma się mnichów i Hachisuka za swoich przeciwników
- mruknęła łowczyni, a im bardziej bladły rozkoszne wspomnienia w jej myślach, tym bladszy stawał się przywołany przez nie uśmiech. Aż w końcu jej twarz ponownie przybrała ten wyrazu zadumy wymieszanej ze strapieniem -Jeśli zdołam uwolnić moją siostrzyczkę, to przede wszystkim będę musiała zadbać o nią i o jej bezpieczeństwo. A to może oznaczać odesłanie jej daleko ode mnie.

- Mądre podejście. Obawiam się, że jesteś słodką nagrodą. Nie tylko dla mnie, młodzika którego uratowałeś, czy twojego obrońcy… także dla mnichów.
- odparła żartobliwie Sakusei. - A oni są uparci i konsekwentni w swoich działaniach. I bardzo skupieni na celu… ale to też nie tylko zaleta, ale i słabość. Ci którzy skupiają spojrzenie na swojej nagrodzie, rzadko zauważając pułapkę w którą weszli podążając za obiektem swoich marzeń.

-Całe szczęście nie mnie jedyną postrzegają jako słodką nagrodę, muszą więc rozdzielać swoją uwagę na więcej niż jedno z Siedmiu Oczu. Żaden z moich dwóch braciszków nie wie o zamiarach mnichów, a i tak bardzo skutecznie unikają schwytania. Oby jak najdłużej..
- Leiko wyciągnęła jedną rękę z wody, po czym przechyliła się lekko i wsparła łokieć o krawędź źródełka. Wygodnie oparła policzek na dłoni - Sama muszę uważać, aby skupiając się na szukaniu siostrzyczki nie wpaść w pułapki zastawiane przez klan.

- Nie schwytali żadnego członka twojego rodzeństwa? To dobra wiadomość.
- odparła Sakusei uśmiechając się szeroko.- Wypijmy za to.
I nalała sobie świeżej sake do pustej czarki.

-Iye. Dwóch braciszków nadal cieszy się swoją wolnością, ale jednego mnisi zdołali schwytać. Niestety akurat tego, którego starałam się ostrzec przed zagrożeniem czającym się bliżej niż demony - Leiko westchnęła z rozdrażnieniem przypominając sobie kolejną swoją porażkę tamtej nocy. Mniej dotkliwą od pozostałych, ale nadal porażkę - Doradcy daimyo zależało na jego bezpieczeństwie, ale Młody Wilczek jest zbyt łatwowierny, nie potrafi dostrzec zła kryjącego się w ludziach. A ja nie mogłam go pilnować przez całe łowy.

- Więc to tylko kwestia czasu. Wyłapią was jedno po drugim, chyba że pokrzyżujemy im plany raz na zawsze. Szkoda że nadal nie wiem co dokładnie planują. Mam tylko ogólne domysły, a to za mało.
- zadumała się Pajęczyca wypijając nieco sake. -Trzeba będzie biedaka uwolnić.

Łowczyni odgarnęła palcami kosmyki włosów, które przykleiły się do jej policzka wilgotnego od gorącego pary. Potem z powrotem wygodnie wsparła go na dłoni i przymknęła oczy, mówiąc -Hai, hai. W takim razie właśnie na tym będziemy musieli się skupić po dotarciu do Miyaushiro, ne? Na odkrywaniu ich planów, ale przede wszystkich na poszukiwaniu sposobu ich udaremnienia.

- Na wygodnym szeptaniu do uszka samuraja podczas popijania sake, na szukaniu słabych nici w sieci mnichów i szykowaniu się do uderzenia.
- zaśmiała się Sakusei upijając sake.- Mało walki i zdecydowanie więcej knucia..

Leiko powoli podniosła powieki ociężałe ze zmęczenia, niewyspania i rozleniwienia. Omiotła wzrokiem najpierw roześmianą twarz swojej towarzyszki, a potem czarkę wychylaną przez nią raz za razem. Delikatnie uniosła brwi w odpowiedzi na swoje niewypowiedziane myśli, ale inne już chętniej wypowiedziała na głos - Całe to knowanie za plecami mnichów i Hachisuka musi być dla Ciebie ciekawą rozrywką, ne Sakusei-san?

- Może i wydaję się być straszliwą i krwiożerczą bestią, ale prawda jest daleka od tego. Lubię wygody i rozkoszowanie się leniwym życiem.
- odparła Pajęczyca śmiejąc się perliście. - Lubię być wdową po samuraju i spędzać większość dni na nic nie robieniu. Z tego powodu stolica, w której to nie będę musiała rozlewać krwi osobiście czy też przez podwładnych wydaje mi się miłą odmianą po Shimodzie.

-Zazdroszczę tej wygody
-zamruczała łowczyni, a na jej wargi wkradł się figlarny, nieco niefrasobliwy uśmieszek -Gdyby nie siostrzyczka, to teraz całkiem inaczej planowałabym moje kolejne kroki. Nie spieszyłabym się do miasta, skusiłabym się na odrobinę... odprężenia.
Niemądre to było myślenie. Nielogiczne, niepotrzebne. Ale po Shimodzie Leiko zaczęła odnajdywać pewną pociechę w uciekaniu w swoje pragnienia, nawet w tak niewiarygodne - Byłoby przyjemnie pozwolić się porwać mojemu yojimbo i jako dwa duchy uciec daleko za granice ziem Hachisuka. Odpocząć i nabrać sił na dalsze spiskowanie przeciwko mnichom.

- Twojej siostrze to nie zagrozi…
- przyznała Sakusei w zamyśleniu.- Tak jak brak pośpiechu przy uwalnianiu jej. Bo na pośpiech twój mnisi liczą i na błędy jakie popełnisz pozwalając emocjom zawładnąć twoimi decyzjami.

Ta sugestia przyprawiła Maruiken o krótki, kontrolowany śmiech. Po nim pokręciła głową, a wilgotne kosmyki włosów musnęły jej policzki - Hai, nie zagrozi. Ale nie mogłabym naprawdę odpocząć, wiedząc, że jest przetrzymywana przez mnichów mieszających jej w głowie.

- Szlachetna troska… nawet jeśli dla mnie niezrozumiała.
- przyznała ze śmiechem Sakusei i upiła nieco sake. Spojrzała spod półprzymkniętych oczu na łowczynię dodając.- Aczkolwiek żona daymio nie cierpiała katuszy w ich niewoli.

-To prawda
-zgodziła się z nią Maruiken. A przynajmniej takie sprawiała wrażenie, do czasu aż wzniosła brwi w powątpiewającym wyrazie i zapytała - Ale nie zamieniłabyś się z nią miejscami, ne?

- To zależy. Gdybym była chłopką zabraną ze wsi, gdybym była uwięziona w magicznym kręgu heksagramów gdzieś pod zamkiem i zostawiona na zapomnienie, toooo… wtedy uznałabym los żony daimyo, przynajmniej do czasu złożenia w ofierze, za bardzo atrakcyjną alternatywę.
- zadumała się Sakusei i dodała rozważając na głos. - Nie mówię, co byś nie ratowała siostrzyczki. Patrząc jednak chłodnym spojrzeniem na jej sytuację… to mogła trafić znacznie gorzej.

-Uwięzienie w lochach, spętanie łańcuchami, otumanianie myśli mrocznymi sztuczkami czy pojeniem narkotykami. Każde z nich to ograniczenie wolności, ne?
-stwierdziła Leiko nie poświęcając tej kwestii tak wielu rozważań co jej towarzyszka -Nie sądzę, aby można było mówić o lepszych i gorszych sposobach na zostanie zniewoloną..

Wiedziała, że nie nawiążą nici porozumienia w tym temacie. Jak zresztą i w wielu innych. Każdy w ich skromnej grupce został w jakiś sposób skrzywdzony przez klan i mnichów, ale nie Sakusei. Ona nie przejęła się losem własnej siostry. Nie były dla niej ważne rodzinne więzy, nie interesowały miłości i przyjaźnie. Nie kierowały nią żadne obowiązki.
Pomimo ładniutkiej twarzy oraz iluzji perfekcyjnego ciała, Sakusei nadal pod wieloma względami bardziej przypominała zwierzę niż człowieka. Długowieczna tsuchigumo, która z równą łatwością wzywała do siebie kochanków, co iluzje oraz armie swoich pajęczych potworów, nie potrafiła zrozumieć punktu widzenia zwykłych śmiertelników. Nie podzielała ich zmartwień, ich lęków. Cały ten konflikt z Hachisuka musiał być dla niej nie lada.. igraszką, ekscytującym sposobem na przerwanie monotonni. Bo i któż mógłby schwytać i uwięzić potężną Pajęczycę? W razie problemów zarzuci na siebie kolejną iluzję, albo pozwoli wyrosnąć swoim pajęczym odnóżom i w kilku podskokach znajdzie daleko od ziemi klanu.

Pochodziła z innego świata niż Leiko i jej sojusznicy. Nie pasowała tutaj.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18-10-2021, 20:58   #324
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Misja nie miała być łatwa. Leiko spodziewała się kłopotów po drodze do celu. A ten był tylko z pozoru prosty. Przeniknąć na terenu klanu, znaleźć siostrę. Uratować ją lub… jeśli się nie da tego zrobić, zabić.
Maruiken spodziewała się wielu kłopotów, lecz te które napotkała na swojej drodze przerastały jej oczekiwania. Bowiem nagle musiała zmierzyć się ze swoją przeszłością. Czasami których nie pamiętała, lub jak twierdzili jej wrogowie, nie chciała pamiętać.
Musiała się sprzymierzyć z potworem, na które oficjalnie polowała. Musiała zaciągać długi, musiała zmierzyć się z porażkami… co było najcięższym brzemieniem. Dotąd przecież Mateczka mogła zawsze być dumna ze swojej córeczki…

” Nie trzymaj tak sztywno, rozluźnij nadgarstek, Tomoka-chan.

Ugh… Mateczka zaczęło brzmieć gorzko to słowo w ustach Leiko, a choć łowczyni nie chciała wierzyć w sny i kłamstwa mnisich kreatur, to Tomoka-chan… brzmiało znajomo. Shimoda zadała wielu ciężkie rany… także Kogucikowi, także Leiko.
Shimoda została za nimi, ale cień jaki rzuciła na łowczynię… ten nigdy nie ustąpi. Albo jad, Leiko czuła jak jad wnikł w jej serce i drążył myśli. Lojalność wobec Mateczki, ile teraz była warta? Lojalność wobec sióstr? Tak czy siak Miyaushiro nadal pozostała celem Leiko. Wszak była zwierzyną łowną dla potężnych, podstępnych i upartych łowców. Prędzej czy później kolejny Ptaszek pofrunie w noc by zapolować na Maruiken Leiko. To tylko kwestia czasu.

Na razie… uniknęła dość kłopotliwej nocy z Pajęczycą. Jej kapryśna towarzyszka była chyba zadowolona ze wspólnej kąpieli, bo rankiem była w dobrym humorze i nowej postaci. Zmiany w obliczu najbardziej rzucały się w oczy, ale zmieniło się więcej. Sakusei była teraz wyższa, nieco szczuplejsza, acz nadal o pełnych kształtach (choć Leiko nie dorównywała) i prowokującym guście. Ale nie tylko to się w niej zmieniło: ruchy, postawa, spojrzenie. Wszystko to niemal zmuszało do szacunku. -Hime byłoby właściwym jej określeniem, choć tak naprawdę była teraz w roli którą grała od wielu lat. Wdową po samuraju żyjącą samotnie gdzieś na prowincji, dumną z męża i jego honorowej śmierci. Dumnej ze swojej niezależności.

I tak się przedstawiła im rano.
Asano Sakusei, wdowa po Asano Hatsu, wiernym samuraju klanu Hachisuka. Kogucikowi szczęka niemal upadła na podłogę. Oczywiście metaforycznie. I wzbudził tym zainteresowaniem wdówką odrobinę zazdrości. Czyż nie powinien wpatrywać się tylko w Maruiken? Niemniej… łowczyni musiała przyznać mu rację. Nowa “maska” Sakusei robiła wrażenie i przykuwała uwagę. W Shimodzie Pajęczyca musiała udawać jedną z wielu łowców. Tu… jej charyzma i silna osobowość wybijała się ponad przeciętność.

Leiko… nagle urosła konkurencja. Niemniej ten fakt można było wykorzystać. I to nawet od razu. Bowiem Kirisu był bardziej problematyczny teraz, gdy odzyskał nieco sił i przytomności. Młodzik miał bowiem wiele pytań, które formowały się mu w ustach, a widok nieznanej zjawiskowej kobiety zamknęło mu usta.
Na razie pojawienie się nowej Sakusei dało łowczyni czas. Bo też wiele musiała wymyślić, by wytłumaczyć młodzikowi jak się tu znalazł i czemu Leiko podróżuje z własnym porywaczem jakim był przecież jej osobisty yojimbo. Przy tym wszystkim wyjaśnienie kim jest Sakuno i jej małe towarzystwo było ledwie błahostką. Tym bardziej że Sakusei zadbała o dyskrecję w tej sytuacji. Maohiko trzymała się z wierzchowcami z dala od gospody, Sofun zawsze był w swojej zbroi i zawsze mrukliwy.
Jak się z czasem okazało Sofun potrafił mówić. Co prawda jego głos był chrapliwy a wypowiedzi niewyraźne, niemniej dało się z nim komunikować.
Wedle słów Sakusei, Sofun był roninem służącym u boku jej męża w bitwie która zakończyła życie Hatsu, mrukliwy wojownik też omal nie zginął otrzymając silny cios kanabō prosto w twarz i szyję.
Wedle słów Asano-sama, Sofun przeżył ten cios, ale twarz jego została zmasakrowana, a krtań uszkodzona na tyle poważnie, że wojownik miał problem z mówieniem. Było to oczywiste kłamstwo przeznaczone dla uszu Kogucika. Sofun, tak samo jak Maohiko, dojrzewał. Tyle że jego pajęcze cechy dało się ukryć za ciężką zbroją.

Wytłumaczenie Kirisu, czemu wraz z nimi podróżował porywacz Leiko, spoczęło na barkach i pomysłowości łowczyni. Problem ten należało rozwiązać, gdyż Kirisu uważał, zresztą słusznie, Sasaki Kojiro za swojego konkurenta. Sam młody lord co prawda starał się trzymać z dala od Leiko i unikał jej spojrzenia, by nie dawać Kogucikowi powodów do napaści, ale… to wcale nie zmniejszało wyraźnego napięcia między nimi. Walka zresztą między nimi mogła się skończyć tylko w jeden sposób. Śmiercią impulsywnego łowcy. Co prawda Leiko wątpiła by sam Sasaki zabił jej Kogucika. Bądź co bądź młody łowca nie był dla niego zagrożeniem nawet u szczytu swoich możliwości. Niemniej wysiłek związany z walką, byłby wystarczający by serce młodego nie wytrzymało. A że porywczy Kirisu w takim pojedynku nie liczyłby się ni z własnym zdrowiem ni siłami. Tego Maruiken była pewna.

Łowczyni musiała więc rozwiązać ten problem. Na szczęście miała na to czas, ponieważ Kirisu był teraz przytomny. Nie mogli skorzystać z pajęczych wierzchowców w jego obecności. A Ayame odradzała ponowne usypianie młodego łowcy. Owszem, sen pomagał w leczeniu jego ciała, ale ów sen musiał być zdrowy. Narkotyki nie zapewniały czegoś takiego na tym etapie rekonwalescencji. Kirisu musiał być więc przytomny, a jej drużyna… ruszyć piechotą. Co prawda Maruiken już dawno przywykła do kamienistych ścieżek Japonii, to jednak żałowała tego iż nie mogli skorzystać z wygodnego transportu jakim były ośmionogie wierzchowce.

Wyruszyli więc pieszo, po solidnym śniadaniu i z prowiantem na drogę niesionym pospołu przez Furoku, Sasaki i Sofuna. Dużo czasu na podziwianie widoków, dużo czasu by opowiedzieć Kirisu bajeczkę która wytłumaczy mu obecną sytuację i pozwoli zażegnać przyszłe spory. Niemniej trzeba było się bardzo postarać, by uśpić czujność młodego łowcy… wszak Kogucik pamiętał zdradzieckie porwanie jego wybranki przez tygrysa.


Droga prowadzić miała do rozstajów a potem do wioski. Na rozstajach Furoku i mała miko planowali opuścić resztę drużyny. Bowiem ich celem nie była stolica a siedlisko Starszej. Potężnej tsuchigumo, pamiętające ponoć czasy gdy żył siedmiooki Oni… No tego to akurat Sakusei nie była pewna. Niemniej Starsi byli najdłużej żyjącymi tsuchigumo i wiedzieli sporo o mitycznych czasach. Tak przynajmniej twierdziła Sakusei. Niemniej to wystarczyło małej Korogi by ekscytować owym spotkaniem. Było to jednak zmartwieniem dla Leiko, gdyż nie będzie nikogo kto mógłby zajmować się stanem zdrowia młodego łowcy. Nawet jeśli sam Kirisu odzyskał już swój entuzjazm i humor. I wigor.

Niemniej mała miko była przekonana że informacje na temat starej legendy przybliżą ją do wypełnienia ich przeznaczenia. Ich… czyli siedmiu oczu. Choć akurat Leiko nie interesowała ta kwestia tak bardzo. A i spokrewnienie z kimś takim jak jasnowłosy oni było… niepokojące.
Ale na to nic nie można było poradzić. Rodziny się nie wybiera. Choć oczywiście Maruiken wolałaby unikać większości swoich dalekich krewnych, z którymi jedynym łącznikiem była klątwa ciążąca na jednym z ich oczu.

Do rozdroży dotarli koło południa. Tu kamienista droga prowadząca do gospody łączyła się z szlakiem handlowym prowadzącym do osady znanej z kowalstwa. Tu musieli się pożegnać, Furoku i miko udali się w jednym kierunku. Leiko i reszta w drugim. Przed rozstaniem, “krewniaczka” podała łowczyni dwa małe kamionkowe słoiczki.
- To do rozsmarowania na ciele w okolicy rany. Przyspieszy gojenie. Najlepiej robić to przed wieczornym snem. - rzekła wskazując na pierwszy.
- Ten drugi… to dwie dawki silnych ziół na sen. Na… wszelki wypadek. Podawać doustnie. Nie stosować, o ile nie będzie innego wyjścia. - dodała ciszej, tak by żaden z admiratorów Maruiken nie słyszał.

Droga do kolejnej osady… była monotonna i nudna. Jedyną rozrywką były rozmowy z towarzyszami. Trochę niepokojące, wedle słów Sakusei, było to że jak dotąd nikogo nie napotkali na drodze. Co prawda nie była to jedna z głównych dróg przecinających ziemie klanu, ale w okolicy było parę wiosek i zawsze jacyś chłopi zdążali do osady kowali by naprawić lub zakupić narzędzia, jacyś bushi by naprawić i zakupić oręż. Osada do której zdążali co prawda nie miała u siebie żadnych słynnych płatnerzy, ale nie każdego bushi stać było na wysokiej jakości oręż. Zresztą nie wykuwali katan, tylko pośredni oręż. Było trochę za pusto. Mogło to niepokoić, ale nie niepokoiło.
Czegóż bowiem Leiko mogła się bać? Mnisi jeszcze pewnie lizali rany i planowali nowy ruch, a potwory nie stanowiły zagrożenia. Nie teraz, gdy łowczyni podróżowała w towarzystwie dwóch potężnych tsuchigumo. Co mogło więc jej zagrozić? Nic.

Niemniej inni nie mieli tyle szczęścia co ona.


Krew wsiąkała w ziemię, rozwleczone szczątki przyciągały muchy. A nawet pomniejsze Gaki żerujące wśród szczątków na resztkach esencji duchowej pozostałej po śmierci zmarłych. Kojiro ich nie widział, Kirisu na szczęście też nie mógł dostrzec. Leiko zaś tak.
Gaki były bowiem niewidzialne dla ludzkiego oka, chyba że chciały być widoczne… lub atakowały. Przed atakiem, woal niewidzialności znikał i stawały się znów widoczne. Pokraczni śmierciożercy, głodne przeklęte duchy. Było tu ich trzech… uwijały się niczym mrówki pośród szczątków dwóch wozów, pośród rozwleczonych ciał czterech mężczyzn i jednej kobiety. Chłopi i jeden ronin… brutalnie zabici, z dużą siłą i bez finezji. Miażdżące ciosy o dużej sile. Oprócz ludzi, zginął też wół ciągnący wóz… i sam wóz też. Tak bezmyślna furia pasowała do śladów. Ogry. Jeden lub dwa. Ciężkie,duże, masywne i silne. Narodzone do mordu.
Ludzie nie mieli szans.
I zginęli niedawno. Najpóźniej wczoraj wieczorem. Szczątki bowiem ledwie zaczęły cuchnąć.

Nie mogło więc dziwić to co zobaczyli przybywając do Kajiyi. Był już wieczór, z pobliskiego jeziora nadchodziły nocne mgły. Nie było nikogo na ulicy.


Latarnie nie były zapalone. Psy nie szczekały. Było upiornie cicho, było upiornie pusto. Żadnych świateł. Żadnych dźwięków. Nikt nie wyszedł na powitanie. Ani ciekawskie dzieci, ani podejrzliwi strażnicy. Czyżby osada była wymarła, czyżby była opuszczona, czyżby?
Teraz mogli czuć się zaniepokojeni, odrobinę. Aczkolwiek pusta osada oznaczała przede wszystkim niewygody w postaci braku służby która zajęła by się posiłkiem.
Mieli co prawda trochę jedzenia zabranego z gospody którą opuścili, ale… trzeba było je przygotować.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05-02-2022, 02:16   #325
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Poranek był dobrym czasem na dyskretne odwiedziny. O tej porze gospodę spowijały poranne mgły, właściwie były one dość częste w tym regionie, o czym Maruiken już nie razi się przekonała.

Spoglądając przez okno dostrzegła drobną sylwetkę w ogrodzie. Mała miko siedziała przy sadzawce i… chyba wróżyła za pomocą patyczków omikuji, które nosiła w podręcznym drewnianym pudełku pokrytym laką. Ten widok przypomniał jej o pewnej niedokończonej kwestii. Pochwyciła więc w dłoń swoje wakizashi i pośpiesznie wyszła na ogród.
Zbliżyła się do dziewczyny pochylonej nad wróżbami, a uśmiechnie delikatnie dotknął jej malowanych warg, kiedy się odezwała -Otrzymałaś odpowiedź, której poszukiwałaś, Ayame-chan? Mam nadzieję, że Kami obdarzyli Cię swym uśmiechem.

- Niezupełnie… otrzymałam odpowiedź, ale…
- westchnęła miko kręcąc przecząco głową. - Michiko-senpai była w tym dobra… we wróżeniu i tłumaczeniu wróżb. Ja, niezbyt, zwłaszcza patyczki mi nie wychodzą dobrze. A na lustro czy czy miseczkę z wodą mój umysł jest w zbyt dużym chaosie.
Wzruszyła ramionami dodając przekornie.- Na szczęście dla nas, uzdrawianie idzie mi znacznie lepiej niż przewidywanie przyszłości.

-Jakież to byłoby niesprawiedliwe wobec innych miko, gdybyś Ty sama była najlepsza we wszystkim
-odparła łowczyni z wesołą nutką rozbrzmiewającą w jej głosie. Przechyliła głowę przyglądając się z góry dziewczynie -A czy ta Michiko-senpai była równie dobra w uzdrawianiu? Czy może tylko Ty masz do tego tak wyjątkowy talent?

- Hai. Dzięki dziedzictwu krwi.
- uśmiechnęła się kwaśno Korogi i wzruszyła ramionami.- Niemniej znała zioła równie dobrze jak jak ja. I nieźle się znała na składaniu kości. A ty… miałaś taką przyjaciółkę, od której byłaś lepsza jedynie dzięki mocy oka?

-Lepsza?
-powtórzyła Leiko zastanawiając się nad pytaniem małej miko -Nie jestem pewna, czy użyłabym właśnie tego słowa, Ayame-chan. Na pewno moce pochodzące z oka nieraz okazały się bardziej użyteczne od talentów mojej siostrzyczki, szczególnie na tak nieprzyjaznych ziemiach.. - wzruszyła ramionami ukrytymi pod kimonem barwy krwistej czerwieni - Ale życie byłoby o wiele łatwiejsze, gdyby jedynym moim talentem było posiadanie urodziwej twarzy.

- To jakie by było twoje życie gdybyś była tylko ładną twarzą nee-sama?
- zapytała z zadziornym uśmieszkiem miko. Zaś widząc zaskoczenie na obliczu Leiko wzruszyła ramionami, tłumacząc.- Wybacz, ale… jestem sierotą. Ty, poprzez oko, jesteś najbliższą mi rodziną… bo choć pewnie pokrewieństwo między nami jest bardzo dalekie… to jakieś jest.

Maruiken w milczeniu spoglądała na małą miko, a jej pogrążona w zamyśleniu twarz przyjęła nieodgadniony wyraz. Przynajmniej do czasu, aż rozjaśnił ją ciepły uśmiech wstępujący na jej usta -Hai, hai. To sama przyjemność mieć taką młodszą siostrę, Ayame-chan.
Nawet jeśli łowczyni nie odczuwała wobec niej siostrzanych uczuć, to potrafiła docenić jej rolę we własnej podróży po ziemiach Hachisuka. Przyzwolenie na bycie nazywanie jej siostrą było niską zapłatą za nieocenioną pomoc.

-Nasza siódemka tworzy wyjątkowo.. cudaczne rodzeństwo, ne? My dwie, schorowany czarownik, łowca z demonem uwięzionym w jego mieczu, szlachetny Młody Wilczek, mnich o włosach barwy słońca i.. -to wyliczanie przerwała jej nagła refleksja, której wcześniej nie miała okazji poświęcić większej uwagi -Ah. Ale ciągle brakuje nam jednego Oka do kompletu, ne?

- Hai. Tożsamość ostatniego Oka nadal pozostaje tajemnicą.
- przyznała mała miko i dodała z pewnością.- Ale jest ono na ziemiach Hachisuka. To potwierdzają wróżby. Tylko nie wiem gdzie jest dokładnie.

-Oby tylko i to Oko nie znajdowało się w rękach klanu
-westchnęła cicho Leiko. Ten tajemniczy, brakujący element układanki mógł się okazać zarówno wsparciem w walce z intrygami Hachisuka, jak i następną przeszkodą. Zależało to tylko od tego, kto pierwszy go odnajdzie.
Przytrzymała kimono, a następnie z gracją przysiadła na ziemi przy sadzawce, pytając -A wróżby wspomniały, czy ten ostatni dziedzic piętna jest kolejnym naszym braciszkiem? A może siostrzyczką?

- Niestety nie… chyba jego Oko potrafi go ukrywać przed wykryciem. Albo i jej Oko.
- oceniła Ayame w zamyśleniu.- Może gdyby to Michiko wróżyła poszłoby lepiej. Ona doskonale odczytywała losy z patyczków.
Po czym podsunęła pudełko łowczyni proponując.- Powróżyć ci?

Kobieta podniosła jedną brew słysząc tę propozycję i opuściła spojrzenie na pudełeczko. Mateczka nigdy nie poświęcała swego cennego czasu na wychowanie uduchowionych cór. Sama zawsze brała sprawy w swoje ręce, nie polegała na kaprysach Kami i tego samego oczekiwała od Leiko oraz jej siostrzyczek. Nie oznaczało to, że całkiem rezygnowała z wróżb. Jednak sięganie po nie zwykle oznaczało ogromne rozterki nawiedzające myśli Mateczki. Podobne do tych, które teraz zaprzątały myśli jej córy.

-Nie zaszkodzi sprawdzić, co takiego przygotowali dla mnie Kami, ne? - z tymi słowami kobieta ujęła w dłonie pudełeczko i potrząsnęła nim, aż kilka patyczków wypadło na ziemię.
Korogi przyjrzała się wyrzuconym patyczkom, przeczytała napisy na nich i… zbladła. Pośpiesznie dodała z uśmiechem, nerwowym i nieszczerym - Albo sobie darujmy… te wróżby… nie radzę sobie z ich interpretacjami.

-W takim razie tym bardziej powinnaś korzystać z każdej okazji do ćwiczeń, prawda?
-odparła Leiko zachęcająco, niby to „nie zauważając” tej nagłej i bardzo oczywistej zmiany w zachowaniu małej miko. I uśmiechnęła się do niej, uśmiechem miłym dla oka, ale również kryjącym w sobie zarzewie stanowczości. Oraz oczekiwania.

- Hai… wróżba… przestrzega…- mruknęła cicho miko wędrując palcem od patyczka do patyczka.- Przed… zdradą bliskiej ci osoby. Albo…- desperacko zaczęła szukać jakiejś innej interpretacji.- Miłość bywa.. zdradliwa. To pewnie o to chodzi.

Zmiana na twarzy Leiko była bardzo subtelna. Uśmiech nieco zbladł i przestał obejmować oczy. Na czole pojawiła się pojedyncza bruzda.
-Oh. To rzeczywiście brzmi dość.. złowrogo, Ayame-chan - powiedziała spokojnie, choć powoli dobierając słowa. Przyjrzała się patyczkom tak niewinnie leżącym przed nią na ziemi, po czym zaproponowała - Być może powinnam jeszcze raz nimi potrząsnąć. W końcu nawet Kami nie mogą być aż tak kapryśne, aby życzyć mi tylko zdrad i nieszczęść, ne?

- Powtórzmy.
- zgodziła się gorliwie Ayame. Łowczyni załadowała patyczki do pudełka potrząsnęła nimi i zbladła równie mocno co Korogi na widok tego co wypadło. Te same… wróżby. Identyczne patyczki wypadły z pudełka za drugim razem.

-Cóż.. - Leiko w końcu przerwała tę długą, ciężką ciszę, która zapadła pomiędzy nią i małą miko. Wyprostowała się z westchnieniem i koniuszkami palców delikatnie przetarła swoje czoło, jak w próbie wygładzenia powstałych na nim bruzd zaniepokojenia.
-Czy Twoje wróżby zawsze się sprawdzają? -zapytała trochę zmęczonym tonem głosu. Ileż jeszcze przeszkód miało się pojawić na jej drodze?

- Nie wiem… rzadko wróżę, a jeśli już to z sadzawki świątynnej. - wyjaśniła miko starając się odpędzić mroczne myśli zarówno od siebie jak i od łowczyni.- Zazwyczaj innym, nie sobie. Więc nie wiem czy im się sprawdzały. Mi… różnie bywało, ale z drugiej strony… wróżenie nie jest moją mocną stroną. A tym bardziej z pomocą omikuji.

-Zatem czas pokaże jak będzie w moim przypadku..
-stwierdziła Maruiken odsuwając na później rozmyślania o tym dodatkowym kłopocie -O ile wróżby nie są chętne zdradzić nam imienia tego zdrajcy, to może zajmijmy się czymś innym, Ayame-chan. Wspominałam już wcześniej, że chciałam pokazać Ci coś interesująco, ne?
Zaśpiewał cichutko dzwoneczek wiszący przy tsubie, kiedy kobieta podniosła swe wakizashi leżące dotąd tuż obok niej. Ułożyła je płasko na swoich dłoniach i uśmiechnęła się z zaskakującą czułością na widok bladego światła poranka odbijającego się w smukłym ostrzu. Następnie wyciągnęła broń w kierunku małej miko -Obejrzyj je.

- Wiele ode mnie oczekujesz
.- zadumała się miko przyglądając orężowi, który po chwili zmienił kształt przechodząc w kij bo, a potem znów stał wakizashi. Dziewczyna wykonała nim lekki zamach i pchnięcie… całkiem fachowo. Nie była więc tylko obeznana w magii.

- Nie wiem kto go wykonał, ale jest bardzo stare.- zamyśliła się spoglądając na oręż Leiko - Chociaż… nie do końca… wiem, co za istota je zrobiła. Mało kto o tym wie, ale w królestwie Ryūjina żyją istoty zwane nagami, służąc jemu i jego dzieciom swą wiedzą i kunsztem. Przybyły one znad Indusu dawno dawno temu. To one wykuły ten oręż i brakujący do niego miecz. Bo w końcu to część daisho.

-Hai. Zapewne nie przez przypadek miecz naszego braciszka jest podobnie zdobiony. Niestety zarówno on, jak i jego oręż, są teraz w rękach klanu
- powiedziała ponuro łowczyni -Tej broni strzegły zjawy nazywające siebie wasalami pierwszego. Według ich słów jest on władcą, potężnym lordem, który teraz śpi, ale pewnego dnia się przebudzi.. i będzie ponownie władał.
Pokręciła głową będąc w pełni świadomą tego, jak kuriozalnie brzmią jej słowa - Przyznaję, że dla mnie to wszystko brzmiało jak bełkot szaleńców. Ale w ciągu ostatnich kilku dni widziałam wiele szaleństwa.

- To zrozumiałe. Gwałtowna śmierć wywiera piętno na duszy. Każdy duch i każde widmo jest lekko szalone.
- wytłumaczyła młoda miko. - Ciekawe kim jest ów śpiący lord i czy mógłby nam pomóc.

-Wątpię, aby byle podrzędnego lorda strzegła cała straż upiornych wasali. Zjawy nazywały ostrze jego dziedzictwem i tylko ktoś z jego rodu mógł zdobyć je dla siebie. A skoro to ja po nie sięgnęłam, skoro reaguje tylko pod dotykiem naszego rodzeństwa..
- Leiko wyraźnie się zawahała przed wypowiedzeniem kolejnych słów. O wiele pewniej czuła się przemykając ciemnymi nocami między uliczkami miasta, niż klucząc pomiędzy legendami, zaklętą bronią i zjawami -.. to chyba możemy uznać, że ten lord jest naszym przodkiem, ne?

- Możliwe.
- przyznała po chwili namysłu Korogi i dodała z uśmiechem. - Liczę że spotkanie ze starożytnym tsuchigumo wyjaśni wiele kwestii. I będę wiedziała co robić dalej.

-Sakusei-san opowiadała, że miała okazję spotkać niektóre z poprzednich Siedmiu Oczu. W takim razie sama jestem ciekawa, jak dalece sięgają wspomnienia tsuchigumo starszego od niej
- kobieta odebrała wakizashi z dłoni Ayame, po czym ułożyła je bezpiecznie tuż przy sobie. Z czułością pogładziła palcami zdobioną rękojeść -Wiesz już o co chcesz je zapytać? Domyślam się, że będzie to długa rozmowa.

- Raczej o przeszłość. O prawdę ukrytą w legendach. Mając wiedzę jak legendarny bohater pokonał Siedmiookiego Oni może będziemy wiedziały co zrobić, by ostatecznie pokrzyżować plany mnichów.
- wyjaśniła miko wzruszając ramionami.- I dowiem się czegoś jeszcze? Przede wszystkim mam obiecaną prawdę na temat naszego pochodzenia.

-Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby i poprzednie Oczy musiały się zmagać z podobnymi fanatykami polującymi na ich dziedzictwo
-czy w takim razie również z jej Mateczki czyniło to fanatyczkę? Iye, Maruiken nie pozwoliła teraz na dłużej zagościć tej myśli w swej głowie -Według gniewnych słów tamtych upiornych wasali, także ich potężnego władcę dotknęła zdrada.

- Nie jestem pewna czy Starsi tsuchigumo interesowali się nami na tyle, by mieć wiedzę na temat naszych przodków..
- zamyśliła się mała miko.

-Jeśli inne tsuchigumo, w tym także i ich starszyzna, są choćby odrobinę podobne Sakusei-san, to nie mają w zwyczaju przesiadywać cicho w swoich gniazdach i obserwować świat zmieniający się przed ich oczami - kąciki warg Leiko uniosły się w najsubtelniejszym z jej uśmiechów -Nie bez powodu nasze baśnie i legendy są pełne yōkai mieszających się w sprawy śmiertelników, ne? A wygląda na to, że teraz my znalazłyśmy się w samym środku takiej historii.

- Hai… ale to akurat było do przewidzenia. Jesteśmy wyjątkowe. Ja o tym wiedziałam od dzieciństwa, a ty?
- zaciekawiła się Korogi uśmiechając wesoło.

Dłoń o smukłych palcach sięgnęła ku ustom Leiko i ukryła wkradający się na nie bezgłośny chichot - Obawiam się, że mnie ta wyjątkowość dotknęła dopiero po postawieniu pierwszych kroków na ziemiach Hachisuka.
W zamyśleniu przesunęła spojrzeniem po drobnej postaci małej miko - Byłam tylko trochę starsza od Ciebie, kiedy obudziła się we mnie moc. Nikt mi nie mówił co to oznacza, nikt mi nie opowiadał legend o Siedmiookim Demonie i bohaterskim samuraju. Wiedziałam tylko tyle, że ten talent jest użyteczny.

- Też nie wiedziałam że jestem potomkinią bezimiennego bohatera.
- przyznała Korogi. - Myślałam że moce związane z okiem są także dziedzictwem pochodzącym od mojej matki. A okazało się, że pochodzą od ojca.

-Oh? Czy w takim razie Twoja matka też posiadała niezwykłe talenty, skoro sądziłaś, że to po niej odziedziczyłaś Oko?
- zapytała łowczyni tknięta ciekawością. Być może powodem tego zainteresowania była jej własna niewiedza na temat swoich rodziców. Wprawdzie przez tyle lat nie poświęciła tej kwestii więcej niż jednej, przelotnej myśli, ale Gozaemnon pozostawił po sobie uchylone drzwi. A nawiedzające Leiko sny nie ułatwiały uciszenia tej ciekawości.

- Iye… ojciec raczej. Wedle słów mojej opiekunki, moją matką była kitsune. Niewiele yōkai potrafi mieć potomstwo ze śmiertelnikami, ale lisożony właśnie do nich się zaliczają. Rzadko bywają jednak dobrymi matkami. Moja zostawiła mnie w świątyni, pod opieką miejscowych kapłanów i mniszek.- wyjaśniła Korogi mówiąc cicho i uparcie wpatrując się w ziemię.- Dlatego moja moc objawia się w różnych rodzajach magii. Od uzdrawiającej, po niszczącą przez tą związaną ze snami.

-Ah, to wiele wyjaśnia
-łowczyni tą wesołością w swym głosie próbowała dodać otuchy małej miko -Pamiętam ten sen, który zesłałaś kiedyś na mnie oraz.. z tego co podejrzewam, również i na pozostałe nasze rodzeństwo.
Wzniosła wysoko jedną brew, ale bynajmniej nie w wyrazie podejrzliwości wobec Ayame. Iye, w złocistych oczach kobiety zamigotały iskierki.. uznania dla jej wyjątkowych umiejętności. Ileż możliwości otwierała taka manipulacja cudzych snów -W tym zagadkowym śnie pojawił się biały lis. I właśnie z jego powodu jeden z naszych braciszków uznał, że to jakaś psotna kitsune postanowiła sobie z niego zażartować, biedaczek.

- Hai. Nie tkam snów, potrafię nadać im motywy i przesłanie, ale ostateczny kształt nadają im śniący. I w ich snach zawsze mam postać lisią bądź kitsune.
- powiedziała miko wzruszając ramionami. - I stąd te podejrzenia co do natury mojej mamy.
Spojrzała na mistyczną broń łowczyni dodając - Możliwe, że w towarzystwie dużego brata ujawni dodatkowe talenty. Ale samo, bez bliźniaczej katany, pokazało już wszystko co potrafi.

- Niestety, będziemy musiały poczekać z odkryciem pełnego potencjału tej broni
- dobry nastrój Maruiken uleciał wraz z jej westchnieniem - Martwi mnie to, że katana znalazła się w rękach klanu. Młody Wilczek jest zdolnym bushi, ale jeszcze mocno nieopierzonym. Gdyby jednak mnisi przekazali jego broń w ręce naszego potężnego braciszka o włosach barwy Słońca..

- Jeśli to co słyszałam od Pajęczycy jest prawdą, to wątpię by ogra zainteresował ów magiczny oręż. Pokłada siłę w sobie bardziej niż w broni. Na co mu magiczny oręż? On nie szuka siły, tylko wyzwania dla siebie.
- wyjaśniła Ayame uśmiechając się. - O miecz więc nie musisz się martwić. Nie interesuje on ani mnichów, a jasnowłosego. Co innego nasz braciszek i…- tu zmarkotniała dodając.- … smutnym jest fakt, iż najkorzystniejszą dla nas sytuacją byłby pojedynek naszych krewniaków. Jeśli ów złotowłosy ogr ubiłby Młodego Wilczka, to zaszkodziłoby to planom mnichów.
Spojrzała znów na Leiko dodając.- Musisz wyrwać owego młodzieńca z łap mnichów. Wiem, że to komplikuje twoje plany ale ostatecznie im bardziej opóźnimy plany mnichów tym dłużej będziemy mogły działać swobodnie, bo jeśli tylko my im zostaniemy do złapania, to… nie zdołasz im umykać wiecznie siostrzyczko. Prędzej czy później ich magia, bądź sługi cię wytropią.

-Hai, hai. Już i tak będę szukała na zamku mojej siostrzyczki, więc przy okazji mogę też i naszego braciszka wyrwać z tego gniazda robactwa, ne?
-odparła Leiko bardziej ironicznie niż się spodziewała. Hataro i Setsuko, Daikun, Sakusei, nawet Ayame, każde z nich widziało w niej rozwiązanie swych problemów. Gdzieś pod natłokiem tak wielu intryg zatonęło to co najważniejsze, czyli jej własne obowiązki.
Przymknęła oczy i palcami ścisnęła nasadę nosa w geście, który ostatnimi dniami bardzo wszedł jej w nawyk.
-Gomen nasai, Ayame-chan, ale składasz na moje barki ogromną odpowiedzialność - mruknęła łowczyni przepraszającym tonem - W Shimodzie zdołaliśmy uratować żonę daymio, i już to nie było łatwe nawet z całą pomocą jaką miałam oraz z armią Oni odwracających uwagę klanu. A teraz wracam na ich terytorium. Trudne będzie wyrwanie z ich szponów choćby jednej osoby, a co dopiero dwóch.

- Nie przeczę.
- przyznała miko po długim milczeniu i wpatrywaniu się w ziemię. - Pewnie masz rację. Wyrwanie kogoś z łap tych potworów będzie trudne. Może nawet niemożliwe. Ale to nie tak, że mamy wybór, ne? - spojrzała prosto w oczy łowczyni mówiąc spokojnie - Albo uratujemy naszych… krewnych. Albo staniemy się kolejną zdobyczą do złapania. Teraz gdy jest nas coraz mniej Oczu do złapania, będą mogli skupić się bardziej na nas.

-To prawda
- zgodziła się z nią Leiko, chociaż nieco niechętnie. Chciała myśleć, że rzeczywiście miała wybór, że mogła obrać ścieżkę prowadzącą ją tylko do własnego celu, że jeszcze mogła się stać panią sytuacji... jednak stawało się to coraz trudniejsze.
- Byłoby łatwiej pilnować rodzeństwa, gdyby dwójka naszych braciszków wiedziała o planach mnichów wobec nich. Niestety, ciężko kogokolwiek przekonać do podejrzanych zamiarów tych - uniosła powoli powieki, a jej wargi nieco skrzywiły się w grymasie -„poczciwych staruszków”.

- Niestety sami nie brudzą sobie rączek. Mają od tego licznych pomagierów.
- zadumała się Ayame podpierając dłonią podbródek. - Udamy się do stolicy zaraz po spotkaniu ze Starszą, więc może się tam spotkamy.

-Oh, nie mam co do tego wątpliwości. Jak dotąd Ty i Twój yojimbo byliście bardzo skuteczni w odnajdywaniu mnie
-stwierdziła Leiko jakże zgodnie z prawdą. Wprawdzie nie liczyła ile razy już została wytropiona przez tę dwójkę, ale odnosiła wrażenie, że zdarzyło się to częściej niż bycie porywaną przez tygrysa -Chociaż czy nie byłoby bezpieczniej, gdybyś trzymała się z dala od Miyaushiro? Nawet jeśli zdołają schwytać mnie albo któregoś z naszych braciszków, to Ty nadal pozostałabyś poza ich zasięgiem.

- Pewnie masz rację, ale..
- zamyśliła się miko spoglądając w dal -.. nie mogę się wiecznie ukrywać, nie mogę się wiecznie chować. Teraz, kiedy namieszałyśmy w ich planach, są najbardziej wrażliwi na uderzenie. Nie wiem czy nadarzy nam się kolejna szansa.

-Hai, jednak nie ma też niczego rozsądnego w niepotrzebnym narażaniu się. Szczególnie, kiedy na terenie tak groźnych przeciwników
- Leiko ostrzegła jeszcze raz swoją siostrzyczkę, ale szybko złagodniały spoglądające na nią złociste oczy. Bo i czy naprawdę musiała pouczać małą miko o byciu ostrożną? O wiele dłużej umykała mnichom i ich pupilkom niż łowczyni -Ale jestem przekonana, że Furoku-san nie pozwoli Ci ryzykować bez powodu. Taki yojimbo to skarb.

- Traktuje mnie jak małą bezbronną dziewczynkę. A ja przecież potrafię sobie radzić.
- odparła Ayame nadymając policzki we frustracji jak… mała dziewczynka, którą przecież nie była. Niemniej wspomnienie Furoku sprawiło wyraźne zakłopotanie na jej twarzy - Muszę do niego wrócić, zanim rozniesie budynek w poszukiwaniu mnie. Zresztą już czas na śniadanie, ne?

-Hai, rzeczywiście. Z pewnością już wszyscy nasi towarzysze zdążyli się obudzić
-powiedziała Maruiken przesuwającym spojrzeniem po budynku gospody. Nagle przymrużyła oczy, a jej szczęka napięła się ukrywając wzbierające w niej ziewnięcie.
Nowy dzień nie zastał łowczyni wypoczętej, noc nie pozwoliła nabrać energii. Mateczka i.. tamta kobieta nie przestawały nawiedzać jej snów. Wprawdzie już nie przyprawiały jej o budzenie się z łzami spływającymi po policzkach, ale nadal nie pozwalały jej zaznać odpoczynku. A ten był upragniony nie tyle przez jej ciało, co przez wymęczony umysł.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 01-03-2022, 02:14   #326
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Znad czarki herbaty uniesionej do warg, Leiko wodziła swym złocistym spojrzeniem po swoich towarzyszach, którzy rozsiedli się po karczemnej sali i jedząc śniadanie nabierali sił przed podróżą. Dla kogoś obcego przyglądającego im się z boku, być może rzeczywiście wyglądaliby jak wędrowcy zmierzający do wspaniałego Miyaushiro. Ale nie dla niej. W oczach łowczyni tworzyli iście kuriozalną grupę.

Wiedziała co się kryje za zachwycającą twarzą „wdowy Sakuno”. Współpraca z tsuchigumo przed Shimodą, jak i później, w trakcie rytuału, była czymś wielce niecodziennym dla łowczyni. A teraz jeszcze wspólna podróż oraz.. co takiego? Wspólne spiskowanie w mieście? Maruiken nie potrafiła się otrząsnąć z wątpliwości.

Na dodatek jeszcze Kojiro i Kirisu. Jej tygrys i jej płomień. Leiko nie była naiwna. Wiedziała, że prędzej czy później ścieżki tej dwójki znów się ze sobą skrzyżują. Tylko skrzyżują, a nie połączą ze sobą w jedną drogę ku stolicy klanu. Nie była to dla niej idealna sytuacja.
Nie była też taka dla Płomyczka, który siedząc przy swojej partnerce niechętnie grzebał w jedzeniu i zerkał w kierunku ich wspólnych towarzyszy podróży. I jakże odmienne to byłe spojrzenia! Sakusei w nowej postaci była przyciągającą wzrok pięknością, zaś Kojiro.. był zagrożeniem dla młodzika. Uczucia wyraźnie odbijały się w jego oczach.

Przyprawiła to łowczynię o cień uśmiechu majaczący w kącikach jej warg. Opuściła czarkę i obracając ją leniwie w dłoni, odezwała się do Płomyczka -Wyglądasz jakbyś miał wiele pytań o naszych nowych towarzyszy, Kirisu-kun. Może zdołam na niektóre odpowiedzieć.

Łowca przez chwilę rozmyślał zerkając ku zajętym posiłkiem osobach, by w końcu… skupić spojrzenie na Kojiro i spytać krótko - Kim on jest?
Acz… to nie było jego pytanie. Leiko domyślała się, że właściwie powinno zabrzmieć inaczej.


” Kim on jest dla ciebie Leiko-san?”


Bo w końcu jako jej przyszły mąż (a przynajmniej za takiego się podawał w pijackich przechwałkach), miał prawo… a nawet obowiązek wiedzieć, ne?

-On? -powtórzyła Leiko i powiodła spojrzeniem w ślad za jego wzrokiem, jak gdyby rzeczywiście musiała się upewnić czyja obecność przyprawiała młodzika o takie niezadowolenie. Tylko gra pozorów mogła powstrzymać ten płomyczek przed wybuchnięciem i doprowadzeniem do konfliktu. Dlatego na widok Kojiro, swego yojimbo i rozkosznego tygrysa, kobieta tylko wzruszyła ramionami.
-Oh. To tylko Inusuke-san -stwierdziła obojętnym tonem wskazującym na to, że ronin był w jej oczach tak samo interesujący jak pogoda za oknami.

-Kim jest Inusuke-san, kiedy nie jest porywaczem i wędrownym roninem?- dopytywał się Kirisu. Pewnie to zniknięcie ich obojga tuż po zniszczeniu kopalni mnichów nadal go bolało.

-Nie sądzę, aby ta twarz kryła pod sobą wiele sekretów, Kirisu-kun. A przynajmniej ja nie miałam powodów do wypytywania o nie - mruknęła Maruiken unosząc czarkę i powoli upijając z niej łyk herbaty -Ronin okazał się całkiem pomocny w Shimodzie, kiedy kolejne fale Oni zaczęły się przebijać przez pieczęcie mnichów. Też zmierza do Miyaushiro, a skoro droga do stolicy może być niebezpieczna, to przyda się nam dodatkowy miecz.
Zwróciła twarz ku młodzikowi i spojrzała na niego w sposób nie pozostawiający żadnych wątpliwości, że w jej myślach i sercu jest miejsce tylko dla jednego mężczyzny. Również i ciepły uśmiech jakim go obdarzyła sprawiał wrażenie, że jest przeznaczony tylko dla niego - Niech on walczy. My będziemy mogli trochę odpocząć, ne? Zasłużyliśmy.

- Hai. Zasłużyliśmy.
- przyznał młodzian, którego myśli odpłynęły w inne rejony. Spojrzał na ronina -On tylko do Miyaushiro? Potem nasze drogi się rozchodzą?

Pozostali nie wtrącali się do roboty, skupieni na jedzeniu. Kojiro jedynie skinął głową, by potwierdzić tę tezę. Nawet jeśli była nieprawdziwa.
Trochę uspokojony Kirisu zapytał o kolejną kwestię - Co się stało po tym jak straciłem przytomność? Jak znalazłem się tutaj i… skąd znasz wdowę Asano? Na tyle dobrze, że opłaciła za nas pobyt?

Łowczyni powstrzymała wzbierające w niej westchnienie. Czy Sakusei nie mogła pozostać przy swojej poprzedniej masce? Jeśli bycie owdowiałą pięknością stanowiło dla niej tak ważny szczegół, to przecież jej łowczyni była dokładnie taka sama, ne? A jakże łatwiej byłoby wytłumaczyć obecność tamtej niż eleganckiej i bogatej wdowy podróżującej przez tak nieprzyjazne ziemie.

-Wdowa sprawiała wrażenie niezwykle spragnionej towarzystwa i ciekawej rozmowy. Ale nie można jej się dziwić, ne? Jej własny strażnik nie jest zbyt rozmowny - mówiąc to Leiko przechyliła się odrobinę ku Płomieniowi i obniżyła głos, aby jej słowa pozostały tylko między nimi. I zapewne pajączkami, małymi szpiegami tsuchigumo skrytymi w każdym ciemnym kącie.
-Spędziłyśmy razem wieczór na pogaduszkach i korzystaniu z luksusów tej gospody. Widać polubiła naszą grupkę, skoro postanowiła nie tylko za nas zapłacić, ale też przyłączyć się do naszej podróży. Zadbamy o jej bezpieczeństwo, a w zamian jeszcze dostaniemy sakiewkę pełną monet - zadowolona zakręciła czarką w dłoni -Będziemy sobie mogli pozwolić na każdą atrakcję wspaniałego Miyaushiro.

-Hai.
- przyznał z uśmiechem młody łowca. I zamyślił się rozważając.- A gdzie są nasi towarzysze broni? Co się wydarzyło podczas bitwy? Co z naszą zapłatą za ów trud?

-Niektórzy zostali w Shimodzie liżąc rany i świętując swoje przeżycie. Inni wraz z klanem są w drodze powrotnej do stolicy. Niektórzy.. zginęli. Tak jak Shisui-san
- powiedziała cicho Leiko zawieszając spojrzenie na herbacie częściowo wypełniającej czarkę -Niewiele brakowało, a on i Kuma-san skrzyżowaliby swe ostrza z mieczem samuraja. Dla niego i mnicha najważniejsza była ochrona pieczęci, nie ratowanie Twojego życia. Ale nasza trójka miała inne zdanie - jej malowane brwi wniosły się łagodnie, kiedy dodała bez choćby najdelikatniejszego cienia zawodu - Dlatego tamtej nocy ominęło mnie większość walk. Bo opiekowałam się Tobą, Kirisu-kun.

-A co się stało z potworem który na cie… na nas wtedy napadł? Kto go ubił?
- zapytał cicho Kirisu zamyślając się. - I kto ostatecznie… zwyciężył w Shimodzie?

-Dostał dokładnie to na co zasłużył
- nuta satysfakcji zagrała wyraźnie w głosie łowczyni. Wspomnienie Ptaszka przywołało również echo tamtego bólu rozdzierającego jej ciało i miażdżącego kości. Było to tylko złudzenie, dobrze o tym wiedziała, a mimo to odruchowo sięgnęła ręką do swojego barku i rozmasowała go powoli przez materiał kimona.

-Bestia była wyjątkowo zawzięta i nawet kiedy uciekłam, to ruszyła za mną w pogoń. Szczęśliwie trafiłam na Sakuno-san umykającą przed falą demonów, ronin też się napatoczył - w innej sytuacji posłałaby swojemu tygrysowi uśmieszek psotnie igrający na jej wargach, ale teraz oparła się tej pokusie -I dopiero we trójkę udało nam się ubić tego potwora. Nie było łatwo, ale odniosłam wrażenie, że nieco go zmęczyłeś swoimi atakami - duma w głosie Leiko może i nie była prawdziwa, jednak młodzikowi należało się trochę pocieszenia. Niech jego otarcie się o śmierć nie będzie całkiem na próżno.

-A co się stało z Sakuno-san? Gdzie jest? - zapytał zaciekawiony Kogucik. Jakoś los reszty łowców nie bardzo go interesował.

-Przetrwała noc i została w Shimodzie świętując razem z innymi łowcami - odparła pokrótce Leiko, po czym delikatnie zamoczyła wargi w resztce herbaty. Bynajmniej nie umknęło jej to zainteresowanie Kogucika drugą łowczynią, nawet jeśli nieistniejącą. Dlatego krótką chwilę przyglądała mu się lekko przymrużonymi oczami, nim dodała weselej -Wspominała, że spędziliście trochę czasu na rozmowach przy sake. Być może ponownie ją spotkamy w Miyaushiro, ne?

- Hai i dostaniemy nagrodę za zwycięstwo, bo przecież wygraliśmy, ne?
- zapytał retorycznie Kirisu. No tak… Leiko wygrała, ale jej “pracodawcy” niekoniecznie.

-Nie miałam okazji porozmawiać z żadnym samurajem klanu, ale.. tak, należy nam się nagroda. Żaden Oni nie przeżył tamtej nocy w Shimodzie, a przecież właśnie tym zajmują się łowcy, ne? - stwierdziła Maruiken i z cichym stuknięciem odstawiła pustą czarkę po herbacie. Potem zza opadającego pasma włosów zerknęła na swojego partnera -Na co wydasz swoją zapłatę, Kirisu-kun?

- Nie wiem jeszcze. Na dobrą sake i wygodny futon?-
zadumał się Kogucik rozważając pytanie Maruiken. - Mają wygodne karczmy w Miyaushiro.
Następnie zwrócił się do łowczyni.- A ty na co wydasz?

-Z chęcią uciekłabym na trochę od ponurości ziem Hachisuka, więc z chęcią spędziłabym kilka wieczorów oglądając występy teatru. Może dopisze mi szczęście i w Miyaushiro cały czas będzie tamta utalentowana trupa
- powiedziała Leiko z nadzieją, chociaż wcale jej nie potrzebowała. Nie miała wątpliwości co do tego, że siostrzyczka ze swoimi aktorami nadal w najlepsze odkrywają sekrety stolicy i jej mieszkańców. Oby tylko była bezpieczna, oby nie ściągnęła na siebie ciekawskiego oka klanu.
Pomimo tych przypełzających do niej niepokojących myśli, łowczyni przywołała na usta jeden ze swych urokliwych uśmiechów i dodała niefrasobliwie - Ale najpierw nowe kimono. Tych nigdy za wiele.

- Hai. To dobry plan.
- odparł z uśmiechem młodzik.- Choć ja nie bardzo… rzadko bywam… no… w zasadzie nie oglądam przedstawień. Bo… łatwo gubię wątek historii rozgrywanej przede mną -zaczął się tłumaczyć Kirisu, podczas gdy pozostali współbiesiadnicy wstawali i opuszczali dyskretnie salę. Sasaki podążył za Sakusei udając drugiego yojimbo opiekującego się wdową.
Gdy jednak wyszedł Kogucik zdobył się na śmiałość i spytał cicho.
- Co się stało gdy… on…- spojrzał za wychodzącym Kojiro.-... cię porwał?

Spod wachlarzy rzęs Maruiken chwilę przyglądała się drzwiom, za którymi co dopiero zniknęły ostatnie kosmyki włosów jej słodkiego tygrysa. Niestety okoliczności wymagały postawienia go w dość niewdzięcznej roli.
- Inusuke-san jest jednym z tych mężczyzn, którymi kieruje bardzo szczytna i.. zdesperowana wręcz potrzebna pomagania innym. W kobietach widzi tylko delikatne i kruche kwiaty wymagające opieki na każdym kroku. Naiwnie sądził, że ja też jej potrzebuję, skoro tak.. lekkomyślnie zapuściłam się na niebezpieczne ziemie Sasaki. Był bardzo uparty w swym przekonaniu - westchnęła rozdrażniona „wspomnieniami” tamtego spotkania - Ale już nie ośmieli się drugi raz popełnić tej pomyłki. I z tego co widzę, to tym razem jego zainteresowanie przyciągnął inny kwiatek potrzebujący ochrony.

Ku swojemu zdziwieniu te słowa, przecież wypowiedziane własnymi ustami, nie były łowczyni całkiem obojętne. Twarz pozostała niewzruszona, ale w duszę wbiła się igiełka zaskakującego uczucia. Zazdrości.

- Ale ja tam byłem… przecież to ja jestem twoim obrońcą i z pewnością… lepszym od niego w walce.- napuszył się Kogucik myląc się zupełnie w tej kwestii.

-Ale oczywiście, że jesteś, Kirisu-kun. Dlatego ronin nie będzie już mi się narzucał - płynne kłamstewko łowczyni ukryło się pod jej kocim pomrukiem zadowolenia - Inusuke-san nie jest dla nas żadnym zagrożeniem. Jedynie mieczem, który utoruje nam wygodną drogę do Miyaushiro.

- To dobrze. Nie chciałbym pokazywać mu, gdzie jest jego miejsce.
- puszył się młodzik, by dodać po chwili.- Poza tym… nie mam mojej broni. A… może wiesz co się stało z moim z moim orężem?

-Ah.. obawiam się, że zostały zagrzebane pod cielskami zabitych Oni
- odpowiedziała łowczyni zgodnie z własną wiedzą na temat losu parki jūmonji yari. Nie była też pewna jak wiele wydarzeń z tamtej nocy pozostało w pamięci Płomyczka, czy miał świadomość tego, że jego życie zostało prawie przerwane ostrzami jego własnego trójzębu. Wątpiła, aby mała miko zalecała przywoływanie tak straszliwych wspomnień. Dlatego Maruiken tylko zapytała -Były dla Ciebie bardzo cenne? Jeśli nie, to jestem przekonana, że w stolicy będziesz mógł kupić dla siebie nową broń.

- Umiem ich używać…
- zadumał się Kirisu niespecjalnie zmartwiony ich stratą.-... mieczami walczyć nie potrafię. Ciężko je kupić. Mało kto potrafi ich właściwie używać. Niewielu kowali je wykuwa.
A bardziej zafrasowany małą szansą na zyskanie nowych, bo czymże jest łowca Oni bez broni? Czymże jest obrońca, bez środków do obrony siebie i innych ?

-Miyaushiro jest dużym miastem, które przyciąga do siebie wielu gości, także tych spoza granic ziemi klanu. Istnieje zatem duża szansa, że jest wśród nich kowal potrafiący wykuć dla Ciebie idealne trójzęby - powiedziała pocieszająco Leiko, z takim samym uśmiechem malującym się na jej wargach -A jak nie, to podpytamy gdzie takiego znaleźć. Na pewno ktoś w stolicy będzie wiedział.
Wprawdzie uśmiech nie znikał z jej ust, ale w złocistych oczach błysnęła nagła stanowczość - Ale oczywiście najpierw musisz odpocząć. Nie będzie żadnego zabijania demonów, póki nie nabierzesz pełni sił, prawda?

- Hai. Acz już mi wiele sił wróciło
.- odparł Kogucik jak zwykle przeceniając swoje możliwości. A że chciał szybko wrócić do pełni sił, to ponownie wrócił do jedzenia. A w zasadzie pospiesznego pożerania reszty posiłku.

-Masz ochotę dokończyć moje śniadanie? Ja już się najadłam, a szkoda, żeby się zmarnowało, ne? -nie czekając na odpowiedź podsunęła ku niemu swoje talerzyki z tylko trochę naruszonym jedzeniem. Ona nie potrzebowała wiele, wręcz nie miała ochoty na więcej. A chociaż duch Płomyczka był niezłomny, to jego ciało musiało nabierać sił z każdego możliwego źródła. Wbrew temu co sam sądził o swoich możliwościach swego serca i gotowości do walki.

Z zadowoleniem przyglądała się temu zapałowi, który wprost promieniował z jej partnera. Gdyby teraz powiedziała komuś, że ten pełen werwy młodzik co dopiero oparł się kuszącym szeptom Shinigami, to.. nikt by jej nie uwierzył. Zatem nic dziwnego, że i on sam powątpiewał w jej słowa.





* * *






Spokój podróży był miłą odmianą po dniach i nocach pełnych oczekiwania, niepewności oraz niepokoju. Wędrówka bezpiecznymi i wygodnymi drogami wypełniała czas monotonią, jakiej łowczyni nie doświadczyła już od wielu tygodni.
Brakowało tutaj demonów i pupilków klanu idących ich tropem. Brakowało przewodników i grupki głośnych łowców wymieniających się swoimi historyjkami z polowań. Brakowało nawet snucia intryg wymieszonych w mnichów.

Obecność Płomyczka nie pozwalała jej dyskutować z Kojiro i Sakusei o tym co wydarzyło się w Shimodzie, ani o tym co może się wydarzyć w samym sercu ziemi klanu. Ale.. może to i lepiej? Maruiken najpierw musiała wytyczyć własne ścieżki w Miyaushiro, a dopiero potem decydować, czy będą się one splatały z krokami jej sojuszników. A teraz miała aż nadmiar czasu i spokoju, żeby w milczeniu skupić się na komponowaniu swoich planów.

Niestety, taki niezmącony komfort podróży otwierał również wrota potokowi niechcianych myśli.



Hai… wróżba… przestrzega.
Przed… zdradą bliskiej ci osoby.
Albo.. miłość bywa.. zdradliwa. To pewnie o to chodzi.



Nie miała powodów, aby wierzyć w prawdziwość tej wróżby. Sama Ayame mówiła, że ten rodzaj przepowiadania przyszłych zdarzeń nie był jej specjalnością. Zatem mogła się mylić, mogła wyłuskać nieodpowiednie informacje z szeptów Kami. A mimo to łowczyni nie potrafiła do końca odepchnąć w zapomnienie jej słów wieszczących tak złowrogie przeznaczenie. Nie byłby to wszak pierwszy raz, kiedy los byłby przeciwko niej na ziemiach Hachisuka.

Miłość. To jedno słowo zacieśniało ilość podejrzanych, przed którymi wróżba mogła przestrzegać, ale jednocześnie czyniło ją.. co najmniej absurdalną. Leiko doświadczała w swym życiu wiele miłości. Miłość siostrzaną, miłość matczyną. I w pełni zawierzała osobom, które obdarzały ją tym uczuciem.
Zdarzało się sporadycznie, że któraś z siostrzyczek porzucała swoją lojalność na rzecz silniej tęsknoty za czymś niedostępnym w ich domowych pieleszach. Pozwalały się skusić niepohamowanemu pragnieniu posmakowania nowego życia według własnych zasad, albo.. miłości właśnie. Nie każda siostrzyczka odnajdowała życiowe spełnienie w roli oczu, uszu i ostrzy Mateczki. Jeśli wróżba małej miko przestrzegała ją przed takim rodzajem zdrady, to nie była ona wycelowana bezpośrednio w nią. Nie była nawet związana z jej misją na ziemiach Hachisuka.

A Mateczka.. Mateczka nigdy by się nie zwróciła przeciwko jednej ze swych lojalnych córek.

Pojawiająca się w myślach Leiko twarz drogiej opiekunki, zwykle źródło motywacji i otuchy, tym razem przyprawiło ją o bolesne ukłucie w sercu. Nie rozumiała, dlaczego tak bardzo doskwierał jej ten cierń wbity przez białowłosego. Z pewnością nie był ponad tak parszywe kłamstwa. A skoro mała miko posiadała talent pozwalający jej manipulować cudzymi snami, to czyż i on nie mógł posiadać w zanadrzu podobnej sztuczki? Takiej, która pozwalała mu zatruwać sny i przeobrażać je w koszmary. Zamieszał jej w głowie bardziej od innych podszeptów sączących się do jej uszu na ziemiach Hachisuka. Bo przecież Gozaemnon nie powinien wiedzieć o niej niczego więcej ponad to, co sama zdradzała w trakcie swojej podróży. A już na pewno nie powinien wiedzieć niczego o jej rodzinie. Taka wiedza w obcych rękach była dla niej zbyt dużym zagrożeniem.

Ale nawet jeśli w jego słowach było jakiekolwiek źdźbło prawdy, to czyż.. czyż nie czyniły one Leiko najcenniejszą z cór w oczach Mateczki? Czyż nie zdobyła jej własnymi dłońmi, własnymi ostrzem zanurzonym w ciele własnej przyjaciółki?
Oko było skarbem Mateczki. Zaś Mateczka była całym życiem jej córy. Jakiekolwiek uczucia dręczyły łowczynię, to nie było wśród nich strachu przed zdradą ze strony swej opiekunki.

W takim razie.. kto?

Myśli kobiety wędrowały tymi nieprzyjemnymi ścieżkami, a spojrzenie, dotąd zawieszone na ubitej ścieżce, powiodło po otoczeniu i jej towarzyszach. Zatrzymało się dopiero na najprzyjemniejszym widoku, choć tylko na krótką, bardzo ulotną chwilkę. Wszak znała siłę zazdrości swego partnera polowań. Wystarczyło nieco zbyt długie zawieszenie wzroku na sylwetce Kojiro, aby na nic się zdały jej opowiastki przy śniadaniu i Płomyczek znów zaczął być podejrzliwy. Zatem tygrysa zatrzymała na dłużej jedynie w swych myślach niedostępnych młodzikowi.

Nie było miłości pomiędzy tygrysem i jego Tsuki no Musume. Była za to fascynacja i słabość, bezpieczeństwo i pożądanie.. oh, jakże żarliwe pożądanie. Miała pewne upodobanie co do jego obecności blisko siebie. Przekładała je ponad towarzystwo innych mężczyzn spotkanych w trakcie tej misji, co.. hai, było dość samolubne z jej strony. Taka niepotrzebna zachłanność mogła odwracać uwagę od misji. Przyjemnie odwracać uwagę. Być może za bardzo się na niego otwierała, ale też i ta misja okazywała się być trudniejsza od wcześniejszych. Czyż zatem nie zasłużyła na odrobinę pociechy w ramionach tak zdolnego kochanka?

Jeśli zechciałby ją schwytać i przekazać w ręce klanu, bądź po prostu przebić jej ciało ostrzem swojej katany, to miał ku temu więcej niż jedną okazję. Jeśli za jego łobuzerskim spojrzeniem krył się sługa mnichów planujący zaprowadzić ją przed oblicze samego, to.. ah, musiała to być niezwykle zawoalowana intryga. I równie zachwycająca gra aktorska ze strony ronina.

Może zatem któryś z młodzików, którzy w swej słodkiej naiwności utożsamiali pragnienia z miłością do kusicielki? Płomyczek albo Yasuro?
Bądź dawna miłostka, Yashamaru? Czy zbyt wiele mu powiedziała o swoich losach na ziemiach Hachisuka? Czy pomyliła się, kiedy powitała go ostrożnym uśmiechem zamiast szybkim i celnym cięciem wakizashi?

Odetchnęła uspokajająco. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech.

Że też musiała poddać się swojej największej słabości i skusić się na usłyszenie wróżby. Czy nie wystarczyły jej te troski, które już zaprzątały jej myśli? Musiała zaprosić kolejne?
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 22-03-2022, 01:44   #327
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Cisza potrafi niepokoić.
Leiko dopuściła do siebie możliwość, że po tamtej nocy w Shimodzie już mało co będzie potrafiło zakłócić jej spokój. Bo i czymże były wygłodniały ogry w obliczu przeraźliwych bestii stworzonych i kontrolowanych przez mnichów? Czymże była opuszczona i upiorna wioska, kiedy przetrwało się rytuał klanu?
A jednak.. myliła się. Wieczorny chłód i wilgoć mgieł wślizgiwały się pod kimono, ale to nie one były źródłem dreszczyku przeszywającego jej ciało. Tak przejmująca cisza nie była czymś naturalnym w miejscu zamieszkałym przez ludzi.

- Inusuke-san.. - odezwała się bezpośrednio do swojego yojimbo, pierwszy raz odkąd opuścili gospodę. -Mógłbyś pójść się rozejrzeć? Wolałabym, aby nocą nie nawiedziła nas przyczyna zniknięcia tutejszych ludzi.

Mężczyzna skinął bez słowa głową i ruszył w kierunku osady. A reszta drużyny cofnęła się do tyłu i schowała wśród przydrożnych chaszczy czekając na jego powrót. Sakusei skryła się w ramionach troskliwego Sofuna, co zachęciło Kogucika by objąć w pasie łowczynię i również przytulić.
Pozwoliła mu na ten przejaw czułości, ale sama nie wtuliła się mocniej w jego objęcia w pragnieniu znalezienia ochrony przed lękiem czy chłodem. Zbyt mocno skupiła się najpierw na odprowadzaniu spojrzeniem oddalającego się ronina, a potem na lustrowaniu otoczenia w poszukiwaniu zagrożenia. Jak również odpowiedzi na dwa proste pytania. Co się tutaj wydarzyło? Czy wioska była na tyle bezpieczna, by mogli w niej zamknąć oczu do snu?
Pozostało im czekać, aż skradający się do osady ronin wróci z informacjami.

Inusuke” przemknął niczym cień między budynkami, znikając z oczu całej trójki. Jak na samuraja znał zbyt wiele sztuczek ninjutsu, ale to akurat Maruiken nie dziwiło. Nie musiała się też tak martwić o swojego ronina. Potrafił dbać o swoją przystojną skórę. Dlatego też otulona Kogucikiem czekała w ciszy przy drodze.

Minutę, dwie… trzy…. czas zaczął się dłużyć, niemniej nie mieli jeszcze powodu by ruszać ku wiosce.
I w końcu zobaczyli jak Kojiro wraca do nich, przygarbiony i dyszący ciężko. Nic dziwnego, dźwigał kogoś na plecach.

Jak się okazało tym kimś, był zwalisty wieśniak o łysiejącym czole niedogolonej twarzy, lewej ręce ze śladami oparzeń. Ubrany w stare, grube kimono bez rękawów mężczyzna był nieprzytomny, i po chwili został całkowicie rozbrojony przez ronina, który zabrał mu nóż.
- Chowają się w chatach, są uzbrojeni. Jakby na kogoś czekali. Tego… zabrałem na rozmowę.- wyjaśnił cicho Inusuke.

-Pospolici bandyci czyhający na ofiarę? Czy mieszkańcy lękający się czegoś przybywającego wraz z kurtyną nocy? - zastanawiała się na głos Maruiken, kiedy z góry przyglądała się „pamiątce” przyniesionej z wioski przez jej tygrysa. Pochyliła się trochę, by móc lepiej przyjrzeć się twarzy mężczyzny, który zdecydowanie nie wyglądał jej na bandytę.

- Raczej to drugie.- wyjaśnił Inusuke cicho przyglądając się porwanemu. - W domu była kobieta i dziecko. A wojownik z niego… nawet jak na bandytę, kiepski.

-I uznałeś, że dobrym pomysłem będzie odebranie rodzinie ich jedynego obrońcy?
-zapytała łowczyni z domieszką ironii w głosie, która w uszach Płomyczka tym bardziej podkreślała brak jakiejkolwiek zażyłości pomiędzy jego partnerką a roninem.
-Zobaczmy co ma do powiedzenia... -przykucnęła tuż obok nieprzytomnego mężczyzny i dłonią pochwyciła go mocno za ramię. Potrząsnęła nim, mówiąc przy tym głośno -Obudź się.

- Kiepski jest obrońca, który dał się tak łatwo ogłuszyć.
- odparł cicho i z ironicznym uśmiechem Inusuke, a Sakusei zgodziła się z nim potakując głową.

Tymczasem potrząsanie w końcu przyniosło efekty. Mężczyzna z trudem podniósł powieki, rozejrzał się i jego oczy rozwarły się szeroko, jego usta otworzyły do krzyku - Co tu… Co tu się dzieje? Kim jesteście?!
- Zważ na swój język wieśniaku. Wiedz, że mówisz do szlachetnie urodzonej żony samuraja.
- burknęła Pajęczyca trzymając się swojej roli.

Leiko skorzystała z zamieszania, aby.. cicho westchnąć. Zapowiadała się długa podróż do Miyaushiro.
Potem w uciszającym geście przyłożyła palec wskazujący do swych warg i powiedziała spokojnym tonem -Ciszej. Jeśli będziesz tak krzyczał, to ściągniesz zagrożenie na nas wszystkich. A przecież Ty i Twoja wioska nie chowacie się w domach ze strachu przed.. - kolczyki zdobiące jej uszy zadzwoniły cichutko, kiedy przekrzywiła głowę. Uniosła wysoko swe malowane brwi -.. szlachetnie urodzoną żoną samuraja i jej świtą, ne?

- Iye… ogry są w okolicy, duże i brutalne.
- odparł chłop przyglądając się “napastnikom” w zamyśleniu.
- To nie masz się czym martwić. Łowcy Oni przybyli do wioski.- wtrącił wesoło Kirisu mówiąc zdecydowanie zbyt wiele. Chłop spojrzał po otaczającej go grupce oceniając kto z nich jest owymi tajemniczymi łowcami Oni. Oczywiście od razu wykluczył Leiko i Sakusei, uznając że owymi zabójcami potworów mogą być Sofun albo sam Kojiro.

-Łowców Oni zmęczonych podróżą. Liczyliśmy na posiłek i odpoczynek, a nie na kolejne polowanie.. -uściśliła Maruiken prostując się i splatając ręce na piersiach. Raz jeszcze przesunęła spojrzeniem po zabudowaniach wioski odznaczających się w wieczornych ciemnościach. Nigdy nie była pierwsza do rzucania się w wir walk, lecz.. sytuacja nie dawała im wielu możliwości. -Dużo jest tych bestii? Nawiedzały już wioskę, czy póki co tylko okolice?

- Pojawiły się niedawno… przybyły od strony Shimody.
- wyjaśnił chłop cicho i nerwowo wyjaśniał.- Kilka dni temu tu przybyły. Słyszeliśmy odgłosy walki i nieludzkie ryki dochodzące stamtąd… z dwie noce… temu? A kilka dni wcześniej samuraje w towarzystwie mnichów i dziwnych najemników przejeżdżali tędy do Shimody. Nikt z nich nie wrócił tą drogą.

Leiko przysłuchiwała się w milczeniu słowom mężczyzny i tylko wspomnienie Shimody sprawiło, że przymrużyła lekko oczy. Niedobitki z nocy rytuału? Czy osobniki na tyle wyróżniające się inteligencją na tle swoich współbraci, że w porę podjęły decyzję o ucieczce? Jeśli więcej takich bestii przetrwało Shimodę, to jeszcze długo będą się rozlewały po okolicy i nawiedzały wioski. Łowcy będą mieli jeszcze wiele pracy na ziemiach klanu.. o ile tylko Hachisuka rzeczywiście zainteresują się losem byle wieśniaków.

-Hai, hai. I przez tych kilka dni nie sypiacie po nocach z obawy, że w końcu ogry zaatakują i waszą wioskę? Jestem przekonana, że kiedy wieści sięgną stolicy, to prędzej czy później Hachisuka zapłacą łowcom za rozprawienie się z tymi potworami.. -odzywająca się w jej głosie drobna nuta sugerowała, że tak naprawdę wątpiła w szybką reakcję klanu. A przynajmniej w reakcję na tyle szybką, aby wieśniacy mieli jeszcze doczekać ratunku. Kobieta wzruszyła lekko ramionami -Ale skoro już tu jesteśmy, to możemy się przyjrzeć waszemu problemowi.

- Może i zapłacą… może i kiedyś łowcy ze stolicy przybędą, ale ogry atakują już teraz. I oczywiście… zapłacimy szlachetnym łowcom za ich trud.
- zapewniał gorliwie wieśniak.- Jesteśmy wioską kowali, mamy żelazo… mamy i złoto. Mało, ale mamy.
A Inusuke i Kogucik przyglądali się lekko ciekawi jej decyzji. Sakusei jedynie delikatnie dygnęła głową dając Maruiken przyzwolenie na… cokolwiek planowała.

-Oh, myślałam bardziej o ciepłym posiłku i wygodnych futonach do przespania reszty nocy - odparła Leiko z wesołością i czarującym uśmiechem rozpromieniającym jej twarz w ciemnościach.
Ponownie skupiła spojrzenie na mężczyźnie - Zwróciliście może uwagę, czy te ogry urządziły sobie gdzieś w okolicy kryjówkę? Inaczej czeka nas szukanie ich albo.. czekanie, aż same przyjdą do waszej wioski.

- Od strony jaskiń i świątyni zza cmentarzem.
- wyjaśnił chłop cicho.- Znajdują się one w zakazanym dla nas lesie. Ogry… jeden lub oba przychodzą w nocy i niszczą chaty jeśli nie dostaną dość pożywienia pozostawionego dla nich przed wioską. Problem w tym, że mamy coraz mniej jedzenia.

-Zakazanym lesie?
-zdziwiła się Maruiken. Hai, pomimo wszystkich koszmarów jakie widziała i jakich tutaj doświadczyła, ziemie Hachisuka w dalszym ciągu potrafiły ją zaskakiwać. Nie wątpiła, że mnisi mieli w zanadrzu jeszcze wiele pomysłów dających ujście ich bezduszności. - Kto wam zakazał wchodzić do lasu? Dlaczego?

- Od zawsze nie mogliśmy tam wchodzić, las ów był zakazany dla nas jeszcze kiedy byłem pacholęciem. Coś złego się tam stało dawno temu i…zdarzało się, że ci którzy weszli do zakazanego lasu nigdy nie wrócili. Ci którzy mieli szczęście, przelękli się wkrótce po wejściu do lasu i potem uciekali z niego w pośpiechu zachowując życie. Las jest przeklęty… i niebezpieczny… ale najwyraźniej nie dla ogrów, bo te przechodzą przez niego bez problemu.
- zasmucił się chłop tłumacząc Leiko sytuację. Ta zaś była zbyt doświadczona by mu nie wierzyć. Już przecież podczas samej tej jednej podróży po ziemiach Hachisuka, widziała zmarłych powstających z ziemi, mściwe duchy…jiang shi nawet. Zakazany las, który zabijał tych którzy do niego weszli, nie budził więc jej zdziwienia.

-Zatem niemądrym byłyby poszukiwania ich w tym przeklętym lesie. Jeszcze przez przypadek moglibyśmy znaleźć coś więcej niż tylko dwa ogry.. - mruknęła łowczyni wiedziona swym.. zdecydowanie zbyt bogatym doświadczeniem zdobytym na ziemiach klanu -W takim razie będziemy musieli poczekać, aż bestie same zbliżą się do wioski i wtedy je zaskoczymy. Sami też powinniśmy pójść się rozejrzeć. Może znajdziemy miejsce na zastawienie pułapki.
Postąpiła ze dwa kroki w kierunku zabudowań, ale przystanęła jeszcze przy ich tymczasowym i przymuszonym „gospodarzu” - Mógłbyś nam pokazać, w którym miejscu zostawiacie dla nich jedzenie?

- Oczywiście, chodźcie za mną.
- chłop wstał z ziemi i ruszył przodem kierując się w głąb wioski, a potem w kierunku pól ryżowych leżących na lewo od osady. A drużyna podążyła za nim, krok w krok.

Pola ryżowe przy osadzie, były niewielkie i ubogie. Zapewne nie wystarczały by wyżywić mieszkańców osady, więc ci musieli kupować dodatkową żywność w pobliskich wioskach.

Leiko wraz ze swoimi towarzyszami i przygodnym przewodnikiem dotarli na drugi koniec pól, bo tam właśnie zostawiano dary dla ogrów. Chłop i cała wioska mieli powód, by się martwić. Łapówka dla Oni której przyglądali się łowcy i Sakusei z eskortą ledwo wystarczyłaby dla jednego niezbyt zachłannego potwora.

Łowczyni rozglądała się powoli po okolicy, a jej marszczące się brwi zdradzały wewnętrzne wahanie. Pola ryżowe nie były dla niej idealnym miejscem do polowania na Oni. Nie miała gdzie się przyczaić, gdzie się schować, gdzie umknąć. Zabudowania wioski dawały więcej możliwości do zaskoczenia przeciwników, ale.. nie z ludźmi chowającymi się w swoich domach. Bestie nie miałyby żadnych oporów przed zniszczeniem każdej chaty w próbie pochwycenia umykającej im kobiety.

Skinęła w końcu głową.
-Hai. Zostanę tutaj razem z roninem i... -zaczęła mówić z namysłem, ale przerwała i przesunęła spojrzeniem najpierw po milczącym słudze Pajęczycy, a następnie po niej samej -Czy użyczyłabyś nam swojego dzielnego obrońcy, Sakusei-san? Dodatkowe ostrze będzie wielce przydatne. A Ty i Kirisu-kun na czas łowów możecie się skryć w wiosce.
Oh, bardzo dobrze wiedziała, że Pajęczyca mogła jednym ruchem palca wezwać całą armię swoich dzieciątek gotowych pożreć parkę ogrów. Ale Płomyczek o tym nie wiedział. W jego oczach była tylko wymagającą ochrony żoną samuraja, nie było dla niej miejsca na polu walki z krwiożerczymi demonami.

- Hai, myślę, że memu obrońcy przyda się trochę… treningu. A ty Kirisu-san… obronisz biedną i słabą niewiastę przed zagrożeniami czającymi się w mroku?- zapytała ze zmysłowym uśmiechem Sakusei trzepocząc zalotnie rzęsami i… wszelkie obiekcje związane z obecnością Inusuke obok Leiko jakie młodzik miał, roztopiły się jak wiosenny śnieg. Bądź co bądź Kogucik, choć językiem obiecywał wierność, to oczy jego obecnie wgapione w dekolt lekko pochylonej Sakusei stwierdzały co innego. Biedaczysko dawało się łatwo wodzić za nos każdej ślicznej kobiecie.
- Hai…?- zdołał tylko z siebie wydukać.

Łowczyni opuściła na moment ciężkie powieki, aby tym niepozornym sposobem powstrzymać się przed wzniesieniem oczu ku górze. Okazywało się, że nie tylko jej relacja z Kojiro wymuszała na niej stwarzanie pozorów w trakcie tej podróży.
Zaraz z powrotem błysnęły w ciemnościach tęczówki jej oczu. Z wdziękiem machnęła ręką w stronę skromnej ofiary zebranej dla Oni i powiedziała -Hai, hai. I zabierzcie ze sobą jedzenie. Nie będziemy już dokarmiać ogrów.

Jedzenie z ochotą zgarnął sam ich przewodnik, wykazując się przy tym pośpiechem i nadmierną gorliwością. Łowczynię to nie dziwiło, sama też wszak nie miała ochoty czekać w ciemności na potężne i wygłodniałe (a zatem wściekłe) potwory.

Cała trójka się oddaliła na tyle, że Sofun ośmielił się odezwać - Tchro… jachk tchro planujerz rozegrrać… jakhy jest plahn bitwry?
Zwrócił się przy tym do Maruiken właśnie, która instynktownie rozejrzała się po okolicy. Przed nimi była ściana bambusowego lasu, za nimi pola i wioska, na prawo pola i na lewo też. Ryż już był na tyle wysoki, że mógł skryć ich łowców… ale zalane wodą grząskie pola pozbawiłyby Leiko najważniejszego atutu, szybkości i zwinności. Groble, choć suche, były też wąskie co nie ułatwiało unikania silnych ciosów ogrzych maczug i łap.

-Kusząca przynęta, przyczajony tygrys i ukryty.. pająk? - zaproponowała Leiko, a wesoły uśmieszek zamajaczył subtelnie w kącikach jej warg. Ileż to miesięcy minęło, odkąd pierwszy raz polowała u boku Kojiro? W Nagoi, kiedy przyjęła rolę zagubionej łani i przynęty na ukrywającego się demona, a ronin wraz z Płomyczkiem czekali na odpowiedni moment do ataku. Po takim czasie tylko rola młodzika się zmieniła.

-Obawiam się, że na polach ryżowych Oni będą miały nad nami przewagę.. a na pewno będą miały przewagę nade mną - mruknęła lawirując ostrożnie po wąskiej grobli rozdzielającej ryżowe pole -Jednak mogę je zmusić do ruszenia w głąb bambusowego lasu. Nie są zbyt bystre. A wiedzione głodem i gniewem powinny się rzucić do ataku na pierwszego napotkanego człowieka.
Przystanęła i odwróciła się z powrotem do dwójki swoich towarzyszy. Przyłożyła dłoń do swego dekoltu, mówiąc z lekkością -Czyli na mnie, ne?

- Hai. Tylko nie wchodź zbyt głęboko w bambusowy zagajnik. W końcu to zakazany dla ludzi las. My ukryjemy się na polach ryżowych blisko grobli
.- zamyślił się Sasaki rozważając wszelkie opcje.- Jak dasz nam znak do ataku?

-Oh? To jest ten las, o którym wspominał nasz gospodarz?
-zdziwiła się Leiko i zmierzyła las uważniejszym spojrzeniem. Nie sprawiał wrażenia, aby różnił się czymkolwiek od bambusowego gaju, w którym zaledwie wczoraj trenowała ze swoim yojimbo -W takim razie wolałabym nie zapuszczać się tam samotnie, szczególnie nocą.

Przeklęty las albo grząskie pola ryżowa, żadne z nich nie było odpowiednim polem bitwy dla łowczyni polegającej na swojej zwinności. Mogła jedynie wybrać to rozwiązanie, które było choć odrobinę lepsze od drugiego.
-Cała nasza trójka może się ukryć pośród ryżu. Mogę napleść moich nici i rozciągniemy je między sobą na drodze ogrów do wioski -cichutki szmer towarzyszył jej słowom, kiedy uniosła rękę ukrytą pod długim i szerokim rękawem kimona. Wykonała nią kilka ruchów wskazując ryżowe gęstwiny położone pomiędzy lasem, miejscem przeznaczonym do składania jedzenia i zabudowaniami osady. Wątpiła, aby rozdrażnione potwory były zainteresowane zakradaniem się. Iye, Leiko podejrzewała, że ruszą stąd bezpośrednio na chaty, a patrzenie pod nogi będzie ostatnim o czym będą myślały. -Hai, nie będzie to śmiertelna pułapka, ale nici powinny poranić demony i być może uczynić łatwiejszą walkę z nimi na polach ryżowych.

- Ale czy zdołasz je zaczepić o coś… bambusy z jednej strony mogą być użyteczne, ale ryż zupełnie się do tego nie nadaje.
- zastanowił się Kojiro rozglądając po przyszłym polu bitwy. I miał rację, ciężko było znaleźć miejsce do zaczepienia nici i założenia takiej pułapki na ogry.

-Dlatego mówiłam o rozciąganiu ich pomiędzy nami - odparła z uśmiechem jego Tsuki no Musume, jednak zaraz na jej twarz wstąpiło głębokie zamyślenie. Uniosła dłoń ku swym ustom i koniuszkami palców dotknęła je z delikatnością muśnięcia skrzydeł motyla.
-Przyznaję.. nie wiem jak duże są te ogry. Ale według słów naszego gospodarza przychodzą one z lasu, a bambusy nie wyglądają na połamane. Olbrzymie bestie nie byłyby w stanie przejść bez niszczenia wszystkiego na swej drodze.. -złociste spojrzenie, dotąd zawieszone prawie nieruchomo na ścianie lasu, w tym momencie przeniosło się powoli na twarz Kojiro. Przyglądała mu się z rozterką widoczną pod wachlarzami gęstych rzęs -Co Ty sądzisz o walce na polach ryżowych, mój tygrysie? Czy może pomyliłam się i powinniśmy zmienić nasze pole bitwy?

- Oni.. nawhet tak dusze, moghom sie pszemykhać nieposstszeżone nahwet pszes tak gesty bambhusowy las.
- wtrącił Sofun, podczas, gdy Kojiro rozglądał się dookoła rozmyślając. - Chyba… nie mamy wyboru. Musimy walczyć tutaj.

Kobieta skinęła głową po wysłuchaniu porad obu swoich towarzyszy. Rozważając postawione przed sobą możliwości, a tych nie było wiele i nie do końca przyprawiały ją o zadowolenie, musnęła dłonią źdźbła ryżu wyrastające z najbliższego poletka.
-Zatem ukryjemy się - zadecydowała Leiko po chwili -Jeśli uderzycie w bestie jako pierwsi i ściągnięcie na siebie ich uwagę, to ja będę mogła przyczaić się odrobinę dłużej i zaatakuję w momencie, kiedy moje talenty okażą się najbardziej przydatne.

- Thak, dobhry phlan.
- ocenił wyraźnie zadowolony z takiej sytuacji Sofun. Cóż, przynajmniej on się cieszył. Kojiro i Leiko mieli inną opinię na ten temat. Zwłaszcza łowczyni szybko przekonała się jak… niewygodna to sytuacja.
Jej geta ochoczo zagłębiały się miękkie błocko pól ryżowych, tak że brodziła po łydki w płytkiej wodzie. Zmoczone kimono przylepiało się do nóg i przeszkadzało w ruchu. Maruiken pozostawało więc liczyć na zaskoczenie, bo zwinność… może nie leżeć po jej stronie. I wreszcie chłód.
Noc nie była ciepła, gdy stało się w zimnej wodzie, w której pływały oślizgłe ryby. Oby to były ryby. Bo mogło to być co innego równie oślizgłego. Żaby, węże, pijawki..
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 22-03-2022, 01:53   #328
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Minęła wieczność nim wreszcie z lasu słychać było odgłosy kłótni, bo nie kroków - Powinniśmy zmieść tą wiochę z powierzchni Japonii. Żarcie dają paskudne, kobiety mają szpetne… co tu nas trzyma aniki-sama?

- Przestań narzekać… dobrze żeśmy uciekli, gdy zobaczyłem tę morderczynię z różowymi kudłami na głowie. Inaczej skończylibyśmy jak reszta naszych braci. Są śmiertelnicy, których winieneś unikać Gobun. Sakura należy do jednych z nich. A jeśli jest w okolicy, to wolę jej nie spotkać. Poczekamy aż łowcy się rozlezą i po cichu wyniesiemy stąd. Na razie wolę żreć ochłapy niż szukać śmierci.- odparł drugi głos.

Po chwili potwory wyłoniły się z lasu rozchylają łodygi bambusa i idąc zaskakująco cicho. Nie złamali ani jednej rośliny, mimo że obaj mieli ponad 7 shaku wysokości.
Na przedzie szedł duży opasły ogr o bladoniebieskiej skórze, brzuchu jak bęben i noszącym czarny pancerz o demonicznej naturze. Oraz masywną broń na plecach. Jedno jej uderzenie mogło zmieść Leiko z powierzchni Japonii. Trójoki i zarośnięty czarnymi kudłami wydawał się być przywódcą i starszym z dwójki. Drugi, o pokaźnych zakręconych rogach i rudej brodzie, był równie dobrze uzbrojony. Niemniej zarówno jego broń jak i pancerz wydawały się być tradycyjne z wyglądu i zwyczajne w swej naturze. Czyniło go to mniej groźnym… acz jedynie odrobinę.
Nadal to była potężna bestia z zabójczym orężem i najwyraźniej skłonnością do narzekania.

- Aniki, nie mogliśmy wybrać innej wioski? Takiej bliżej bardziej uczęszczanego szlaku, z gospodą? Z muzykantami? Nudno tu i biedno… żarcie paskudne. Duchy w lesie dokuczają. No i nie ma sake.- jęczał, gdy dwójka ogrów podążała groblą w kierunku ukrytych Kojiro i Sofuna. Oraz miejsca gdzie miało czekać na nich jedzenie.

- Głupi… przecież Sakura i jej podobni właśnie głównymi szlakami udadzą się z powrotem. Kto miałby ochotę zapuszczać się w te rejony, gdy może …- niebieskóry ogr przerwał swój wywód, gdy zobaczył że nie ma przygotowanej dla nich ofiary. - Arrrh… no to się chłopki doigrali.

I wtedy właśnie na groblę wyskoczył Sofun, mimo ciężkiej zbroi zwinny i szybki. Zaatakował z góry od razu dwoma katanami, natykając się jednak na lewitującą maczugę, która sama z siebie zablokowała jego ataki.
- Mały tsuchigumo próbuje ugryźć więcej niż jest w stanie.- stwierdził ogr chwytając dłonią unoszący się w powietrzu oręż, który zatrzymał ataki Sofuna. - Nie licz na moją litość pajączku, jestem głodny… a gdy głodny, to wściekły.

Zamachnął się nią próbując trafić Sofuna. Tym razem to dwie katany zatrzymały jego cios, niemniej widać było, że choć krewniak Sakusei jest silny to nie tak szybki jak ona, i z pewnością słabszy od ogra z którym się zmierzył. Cios jego maczugi wcisnął jego stopy w miękką ziemię grobli. Na szczęście grobla była też zbyt wąska by dwa ogry mogły walczyć na raz z Sofunem. Pewnie dlatego drugi ogr zszedł z niej na podmokłe pole, by zajść niespodziewanego wroga z boku.

Kurtyna nocnych ciemności opadła na pola ryżowe, a mimo to Leiko nie mogła się wcielić w tak komfortową dla siebie rolę cienia atakującego niepostrzeżenie. Ukrywała się, bestie nie wiedziały o jej obecności, a jednak nie mogła stać się szeptem przemykającym u granicy ich wzroku i słuchu. Przekonywała się o tym z każdym zadrżeniem swego ciała okrytego przemoczonym kimonem.
Niemniej dostrzegała w tej sytuacji też pewne.. rozbawienie. W próbach osiągnięcia swego celu, mnisi wysyłali za nią coraz to bardziej cudaczne i przerażające potwory, które jak dotąd nie potrafiły spełnić rozkazów swych panów. A przecież wystarczyło zwabić ją na pola ryżowe. To one okazywały się być prawdziwą słabością Maruiken.

Woda i podmokła od niej ziemia odzywały się głośno pod każdym ciężkim krokiem ogra. Łowczyni odnalazła w tym pocieszenie. Nie tylko ciemności, ale również hałas potrafił ją ukryć. Jedynie zwinność pozostawała w gestii jej.. improwizacji. Hai, improwizacji.
Nie bez wzdrygnięcia wydobyła najpierw jedną, potem drugą stopę z paskudnego grzęzawiska, po czym zsunęła z nich zupełnie zbędne i wręcz zawadzające jej geta. Odstawiła je na nieco pewniejszy grunt, gdzie miał czekać końca tego polowania. Następnie rozchyliła mocno poły dolnej części swego przemoczonego kimona, co zaowocowało nieco większą swobodą ruchów. Obkupiła je odsłonięciem nóg o wiele śmielszym niż wypadało dobrze wychowanej kobiecie.

Tak przygotowana przekradła się pomiędzy gęstwinami rosnącego ryżu, aby cały czas mieć dobry widok na oba demony. Jeszcze było za wcześnie na jej atak. Kiedy już raz zdradzi swoją obecność, to nie będzie miała co liczyć na ponowne zniknięcia im z oczu. Musiała wyczekać na odpowiedni moment.

Uzbrojony w magiczną maczugę starszy z ogrów uderzał agresywnie i mocno zmuszając Sofuna do desperackiej defensywy. I zatrzymywania kolejnych ciosów katanami, które choć duże, nie były nadnaturalne. I któryś z kolejnych ciosów maczugi mógł je strzaskać. Na to liczył ów ogr, który nie był dość szybki, by trafić tsuchigumo poprzez ominięcie jego bariery z kling. Na to i na rozzłoszczenie Sofuna, bo drwił nieustannie z jego “tchórzliwej” postawy.
Pewnie też liczył na pomoc swojego towarzysza, lecz ów sojusznik nagle został zaatakowany. Coś przemknęło między ryżowymi źdźbłami.




Ostrze mignęło, niczym błyskawica, tnąc trawy… pancerz ogra i lewe udo w okolicy kolana. Potwór ryknął z bólu, zamachnął się orężem, ale… ronin nie miał problemu z przemykaniem cicho po błotnistym terenie i kryciu się, by znów zaatakować znienacka. Ani nic przeciwko ubrudzeniu się błotem, gdy przetoczył się po swoim ataku, unikając śmiercionośnego ciosu którego posłańcem było kanabō ogra powalające ryż na swojej drodze niczym wicher. Bo tu walka do tego się sprowadzała. Jeden błąd oznaczał, jeśli nie śmierć, to przynajmniej połamanie żeber.

Ah, widok walczącego Kojiro zawsze był rozkoszą dla oczu jego Tsuki no Musume. I nie miała wątpliwości co do tego, że sam z łatwością uwolniłby wioskę od zagrożenia ze strony tych dwóch Oni, ona mogła przysiąść z boku i tylko z podziwem oglądać groźny taniec jego ciała i miecza. Ale przecież z ich trójki, to właśnie Leiko była łowczynią demonów. Nie powinna siedzieć bezczynnie.
Dlatego korzystając z okazji, że uwaga zranionego ogra skupiała się na jej tygrysie, kobieta zaczęła się przekradać przez zarośnięte poletka ryżu. Ostrożnie obchodziła potwora, aż znalazła się za jego masywnymi plecami. Wtedy zaatakowała. Ukryta w zaroślach wysunęła z saya swe niezwykłe wakizashi, po czym szybkim ruchem ukąsiła nim ogra pod kolanem, niczym żmija atakująca z trawy. Nie chcąc stać się miazgą pod uderzeniem jego broni, Maruiken przemieniła wakizashi w małe i zgrabne tantō, z którym ucieczka była łatwiejsza.

Atak żmii … nie było właściwym określenie tego co się zdarzyło. Leiko uderzyła błyskawicznie tak jak planowała i zdradziecko jak żmija. Prosto zza pleców rozwścieczonego ogra. Ale jej mały kieł ociekał jadem o wiele bardziej zabójczym. Nieważne jakiego był rozmiaru mistyczny oręż, gdy użyte przeciw Oni okazywało, że wielkość traci na znaczeniu. Jak zwykle jego uderzenie było szybkie. Jak zwykle ostrze nie napotkało oporu podczas ciosu.

Za sobą Leiko usłyszała straszliwy ryk bólu i głośny łomot. Potwór nie zdołał nawet pomyśleć o uderzeniu napastniczki, gdyż zwalił się z hukiem na pole ryżowe. Małe ostrze w dłoni łowczyni… prawie odcięło mu nogę.
Tak powalony przeciwnik, był idealną ofiarą dla Kojiro który dopadł go zadając szybkie pchnięcia. Jej ronin zdawał sobie sprawę iż nie miał dość siły, by rozciąć gruby pancerz i potężne mięśnie potwora. Ale teraz gdy ten był unieruchomiony prawie, mógł zadawać śmiercionośne pchnięcia… co prawda nadal nie było to łatwe. Bestia nie była bezbronna i machnięcia jej maczugi wymagały ostrożnego podejścia, ale teraz to Sasaki był drapieżnikiem, a ranny ogr wzywający na pomoc swojego aniki, ofiarą łowów.

Sofun zaś nie miał tyle szczęścia, kolejny atak zmusił go do puszczenia broni w obawie przed jej zniszczeniem. Ogr zaśmiał się triumfująco ignorując wezwania młodszego pobratymcy o pomoc i zaatakował zakutego w zbroję przeciwnika. Niemniej tsuchigumo nie było całkowicie bezbronne. Z jego dłoni wytrysnęły liczne strugi białej pajęczyny. Sieć po części oplotła dłonie trzymające maczugę, ale też i trafiły prosto w pysk oślepiając na moment przeciwnika, który chybił maczugą pozbawiony równowagi przez gwałtowne szarpnięcie siecią przeciwnika. Bo strugi pajęczyny połączyły obu wrogów razem w śmiertelnym tańcu. Teraz magiczna maczuga stała się zawadą, gdy ogr próbował oderwać się od siłującego z nim przeciwnika, który uwolniwszy prawą dłoń, sięgnął po ukryte za swoimi plecami wakizashi. Niebieskoskóry ogr tego nie widział… nadal z twarzą zakrytą gęstymi smugami pajęczyny, której łatwo usunąć nie mógł mając obie ręce przylepione do broni.

Łowczyni rzuciła spojrzeniem na Kojiro i jego ofiarę uginającą się pod coraz to kolejnymi cięciami smukłej katany. Nie wyglądało na to, aby mężczyzna potrzebował jej pom.. iye, jej drobnego wsparcia.
Bosymi stopami wzbiła w powietrze strugi wody i grudy błota, kiedy skoczyła w kierunku tsuchigumo i ogra splecionych w zabójczym uścisku. Jedną myślą z powrotem przeobraziła swoją broń w znajome wakizashi. Pomimo potężnego ostrza w dłoni, które z taką śmieszną łatwością przechodziły przez pancerz demonów i ich masywne ciała, Maruiken w dalszym ciągu skłaniała się do atakowania z najbezpieczniejszej dla siebie pozycji. Zza pleców przeciwnika.

Po dotarciu na wąską groblę znalazła się właśnie za ogrem i tam na krótko zalśniło ostrze uniesionego przez nią wakizashi. Na krótko, bo szybko zniknęło wbite wysoko w cielsko oślepionego demona.
Ryk bólu zamienił się w ryk agonii, gdy ostrze weszło tuż pod pancerzem sięgając ku sercu. Wakizashi nie było dość długie by przebić się przez grubą warstwę tłuszczu i mięśni i dosięgnąć serca potwora, ale gdy łowczyni zdała sobie z tego sprawę… wakizashi od razu wydłużyło się do katany przeszywając pulsujący czarną krwią organ. Ogr wyjąc z bólu słabł i konał. Podobnie jak jego okaleczony towarzysz, który charczał umierając z krtanią przebitą kataną Kojiro.

Była to… dość relaksująca walka. Prosta i niewymagająca zbyt wiele od Leiko i jej towarzyszy, jedynie ubłocenia się wśród pól ryżowych.

Łowczyni wzdrygnęła się dwa razy. Za pierwszym, kiedy nieproszona energia dwóch padłych Oni zaczęła się wciskać w jej ciało i duszę. I za drugim, kiedy emocje polowania już opadły i przypomniał o sobie przejmujący chłód płynący nie tylko z nocnego powietrza, ale przede wszystkim z przemoczonego kimona klejącego się do jej wdzięków. Ciążyło jej bardzo, mokry i ubłocony materiał nieprzyjemnie ocierał się o skórę jej nóg. Jakież byłoby to przewrotne, gdyby dziedziczkę jednego z Oczu powaliła w końcu nie potęga klanu i mnichów, a zwykłe.. przeziębienie.

- Łatwo zapomnieć, że oprócz straszliwych demonów z Shimody i kreatur służących mnichom, istnieją także Oni wymagające najprostszego planu działania. Zwykłego wbicia ostrza głęboko w ich ciała – powiedziała Maruiken z lekkim uśmiechem, usprawiedliwiając się z wcześniejszego nadmiernego rozmyślania. Płynnym ruchem schowała wakizashi z powrotem w saya, a następnie pochyliła się i zaczęła ostrożnie przesuwać palcami po swych łydkach i kolanach w poszukiwaniu jakichkolwiek.. żyjątek, które mogły wykorzystać okazję i wpić się w jej skórę. Sama ta myśl przyprawiła ją o kolejne wzdrygnięcie.

- Te khea…khre… arrhh…- warknął gniewnie Sofun nie mogąc wypowiedzieć słowa. - Oghry… to temphe mieszniaki patszonce z ghóry… na tych któhrzy wydajo siem im mniejsi… słabsi.
Kopnął z irytacją trupa, po czym poświęcił swoją uwagę na maczudze zabitego ogra. Kucnął i wyrwał oręż ze stygnących łap przeciwnika. Machnął nią kilka razy i przyczepił ją do swoich pleców. A następnie sięgnął po upuszczone wcześniej katany.

Kojiro ruchem dłoni strzepnął krew z ostrza swojej broni.
- Chyba będzie trzeba ich zdekapitować i zabrać głowy jako… trofeum i dowód wykonanego zadania.- zaproponował.

Jeszcze jedno przesunięcie spojrzeniem po zgrabnej łydce, jeszcze jedno muśnięcie palcami wrażliwego miejsca pod kolanami, i Leiko wyprostowała się zadowolona ze swych oględzin. Nawet jedna pijawka nie skusiła się na posmakowanie jej krwi. Poprawiła kimono, zasłaniając nogi i bardziej się nim otulając, co bynajmniej nie przyniosło oczekiwanego efektu i tylko przywołało kolejny dreszcz na jej skórze.

-Jeśli zapewnimy tym sobie miejsce na odpoczynek i wysuszenie ubrań, to rzeczywiście powinniśmy przynieść ze sobą pamiątki -zgodziła się z nim łowczyni, marząc już nieśmiało o ogrzaniu się przy gorącej herbacie. Chcąc jak najszybciej spełnić to pragnienie, podeszła bliżej do zabitego przez siebie ogra, po czym ponownie wyciągnęła swoje ostrze, ponownie przeobraziła je w długą katanę. Bez większego wysiłku, jednym ruchem oddzieliła łeb demona od reszty jego zwalistego cielska. Potem, ku własnemu niezadowoleniu, zeszła z grobli na grząskie poletka, aby to samo uczynić i z drugim potworem.

“Zaszczyt” niesienia trofeów przypadł Sofunowi. Bądź co bądź ucięte głowy ogrów były dość ciężkie i ociekały śmierdzącą ciemną posoką. Nic przyjemnego.
Powrót do wioski nie zajął im wiele czasu, sama osada nie zmieniła się. Nadal było tu śmiertelnie cicho. Niemniej zaczęła się powoli “zaludniać”, gdy weszli do niej. Widok uciętych łbów budził odwagę wieśniaków, którzy wychodzili z chat wyraźnie zaskoczeni tym widokiem. Sama Sakusei wyłoniła się z największej chaty w towarzystwie zasuszonego staruszka podpierającego niedużą laską oraz oczywiście Kirisu. Młodzian entuzjastycznie pomachał ręką łowcom, by przyciągnąć ich uwagę. Pajęczyca będą stateczną wdową nie mogła sobie pozwolić na tak spontaniczne zachowanie. Pozycja społeczna jej na to nie pozwalała.

Maruiken objęła spojrzeniem powoli ożywiającą się wioskę, aż w końcu zawiesiła swój wzrok na staruszku. Kiwnięciem głowy wskazała wyjątkowo brzydkie łby ogrów i zapytała -Ta dwójka was niepokoiła?
Nie czekając na odpowiedź, bo przecież ta była oczywista, rozchyliła swe wargi w uśmiechu tak ciepłym, że było wprost zadziwiającym i niesprawiedliwym, że sama nie mogła się od niego zagrzać. -Już nie będą wam sprawiali problemu. Możecie spać spokojnie.

- Jesteśmy bardzo wdzięczni za pomoc.
- staruszek obrzucił trofea bacznym spojrzeniem i pokiwał głową. - Taaak… to one. Bardzo wdzięczni jesteśmy za usunięcie tych kreatur i postaramy się tą wdzięczność okazać, aaaczcz… wioska nie jest bardzo bogata i nie możemy zbyt wiele dać w zamian za pomoc.
Starał się ukryć błąkający mu po twarzy chytry uśmieszek i sprawiać wrażenie strapionego podczas tego “targowania się” z Leiko o zapłatę.

-Cóż, te łowy nie zostały nam przez nikogo zlecone, więc nie powinniśmy domagać się zapłaty.. - powiedziała Leiko niezrażona tym, że na pierwszy rzut oka poczciwy staruszek okazał się być chytrym lisem. Odpowiedziała mu własną uprzejmością i tym samym uśmiechem, który nie zbladł nawet na moment -Gościnność waszej wioski byłaby dla nas wystarczającym podziękowaniem. Potrzebujemy jedynie miejsca do przespania tej jednej nocy i nabrania sił przed dalszą podróżą. Ah.. i może.. kilka koców. Noc jest chłodna, a nas nieco przemoczyła walka na polach ryżowych.

- Aaaa to się znajdzie.
- rzekł z uśmiechem staruszek.- Wygodne pokoje na noc, choć może za skromne dla tak znamienitych gości i miski z wodą do obmycia ciała i… posiłek rano, jak i wieczorem.
Po czym wskazał palcem na przybytek, największy w wiosce.
- To jest nasza gospoda. Tu zatrzymują się na noc samuraje, którzy chcą zamówić lub odebrać zamówioną broń. Rzadko więc bywa otwarta na dłużej niż kilka dni i… nie spodziewaliśmy się gości. Jest więc trochę zaniedbana. Ale z pewnością spełni wasze oczekiwania, przynajmniej jeśli chodzi o ilość i rozmiar pokojów.- dodał spoglądając na grupkę wędrowców.
- Podróż nauczyła nas doceniać drobne przyjemności. Poradzimy sobie.- zapewniła z czarującym uśmiechem Sakusei.

-Hai, takie wygody będą dla nas bardziej niż wystarczające – powiedziała Leiko, a wdzięczność zabrzmiała aksamitnymi nutami w jej głosie. Przesunęła spojrzeniem po swoich towarzyszach łowów, jednym bardziej ubłoconym i przemoczonym od drugiego, po czym skinęła głową - W takim razie powinniśmy skorzystać z gościny i pójść się doprowadzić do porządku, ne?

- Cała gospoda jest do waszej dyspozycji.
- rzekł staruszek idąc przodem.- Obawiam się, że obecnie nie ma tam nikogo, kto by mógł wam usługiwać. Gospodarz uciekł z wioski wraz ze swoją żoną i córkami gdy zjawiły się ogry. Niemniej… dostarczymy wam wieczerzy i wody, znajdę nawet kogoś kto upierze wasze szaty. Wybaczcie wielcy bohaterowie, ale nie spodziewaliśmy się nikogo o tak późnej porze.
- To zrozumiałe. - rzekła łaskawie Sakusei, gdy dochodzili do budynku, nieco zaniedbanego ale solidnego.
- Jest cały do waszej dyspozycji. Możecie wybrać sobie dowolne pokoje.- rzekł usłużnie przywódca wioski przepuszczając Pajęczycę pierwszą.

Widząc, że ich gospodarz skupił się przede wszystkim na „wdowie”, milcząca łowczyni wykorzystała tę okazję do rozejrzenia się po gospodzie. Szła w ślad za nimi i palcami muskała mijane drzwi, aby przez powstałe szpary zerkać do zapomnianych pokojów. Rzeczywiście nie były to luksusy podobne poprzedniemu przybytkowi, ale też Leiko nie była wybredną kobietą sypiającą wyłącznie wśród jedwabiu. Doświadczenie ją nauczyło, że odpoczynek w opuszczonej wiosce potrafił być przyjemny, zaś zbędne wygody wprost przeciwnie. Wiele zależało od towarzystwa.

Pajęczyca szybko przydzieliła pokoje każdemu z członków jej „świty”. Wybrała najpierw swój, a potem przydzieliła swoim yojimbo pokoje sąsiadujące z jej własnym. Leiko miała spędzić noc naprzeciw Sakusei, a Kirisu tuż za ścianą obok.

Zaniedbana gospoda była lepsza od spędzania nocy na zimnej ziemi, choć łowczyni wątpiła w to, że dzisiejszy sen będzie dla niej łaskawy. Koszmary pozostawały zawzięte, jednak dzięki pochłoniętej energii ogrów nie odczuwała zmęczenia. Co najwyżej chłód oraz dokuczliwość przemoczonego kimona.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 25-03-2022, 03:07   #329
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację




Lawirowała na cienkiej granicy pomiędzy jawą i snem. Jej świadomość oddaliła się już od pokoju w gospodzie, ale jeszcze nie sięgnęła koszmaru. Nawiedzał ją każdej nocy odkąd opuściła Shimodę. Za każdym razem tak samo realistyczny, choć nigdy nie identyczny.

Raz obserwowała wszystko z boku: i małą, nieporadną siebie, i swoją nauczycielkę o twarzy ukrytej w cieniu parasolki, i Mateczkę ukrywającą swe zamiary za idealną maską poufałości. Nie mogła zmienić biegu wydarzeń. Była jedynie widzem oglądającym krwawy spektakl.
Kolejnym razem znowu znajdowała się w ciele dziewczynki i przez cały czas próbowała ostrzec tamtą kobietę przed nadchodzącym losem. Próbowała uratować ją przed ostrzem zdrady, ale nikt nie zwracał uwagi na spanikowane seplenienie dziecka. Wrzeszczała, ale nikt jej nie słyszał.

Zapewne i tej nocy troski łowczyni szykowały dla niej niespodziankę. Ale nie miała okazji się o tym przekonać, gdyż tuż przed przekroczeniem granicy koszmaru została obudzona przez.. pukanie do drzwi jej pokoju.
Wizyta o takiej porze była niewyobrażalnym brakiem taktu.. albo idealną okazją do złapania tylko dla siebie kilku chwil z Maruiken. Nikt z mieszkańców wioski nie miały w sobie tyle czelności, a więc zuchwałym intruzem musiał być któryś z jej towarzyszy, ne?

Wątpiła, aby władcza Pajęczyca marnowała czas na coś tak trywialnego jak pukanie. Wczoraj łowczyni nie zaspokoiła jej drapieżnego głodu, i gdyby dzisiejszej nocy Sakusei zechciała domagać się dotrzymania danego słowa, to nie byłyby w stanie zatrzymać jej żadne drzwi. Leiko nawet nie zdążyłaby zareagować, tak szybko zostałaby opleciona perfekcyjnym i nagim ciałem swojej sojuszniczki. Z zaskoczenia i z ciemności, tak jak polują pająki.

Nie był to również lord Sasaki. On nie zbudziłby jej swoim pojawieniem, a dopiero.. dotykiem. Najdelikatniejszymi muśnięciami koniuszków palców na skórze. Pieszczotami, które nie budzą gwałtownie, a przyjemnie wkradają się do snów. Być może nawet jej koszmary uczyniłyby znośniejszymi? Tej nocy nie miała poznać odpowiedzi na to pytanie. Nawet tygrys nie był na tyle bezczelny, aby nawiedzać swoją Tsuki no Musume, kiedy jej zazdrosny partner odpoczywał tuż w pokoju obok. Łatwiej też było zachowywać pozory wzajemnej obojętności, kiedy obie strony trzymały ręce przy sobie.

Ah.. a zatem, jeśli to nie Sofunowi zamarzyła się pogawędka z Maruiken, to tożsamość tajemniczego intruza nasuwała się sama, ne?
Mogła się domyślić, że oddzielająca ich ściana nie będzie żadną przeszkodą dla Kogucika, zaś pokusa spędzenia nocy w objęciach nagiego ciała łowczyni okaże się zbyt silna.

W pierwszym odruchu kobieta obróciła się na drugi bok, z zamiarem zignorowania tego bezczelnego nadejścia. W końcu młodzik, pomimo całej swojej zuchwałości, nie miał w sobie na tyle śmiałości, aby tak bez pozwolenia zakłócać sen. Nigdy nie zdarzyło mu się zakraść do pokoju łowczyni. Ale także jeszcze nigdy wcześniej nie dobijał się nocą do jej drzwi. Ah, być może wróciło mu już trochę zbyt dużo sił..

Nie mając ochoty kusić jego młodzieńczego zapału, Maruiken wstała z cichym westchnieniem. Otworzyła mu ubrana zaledwie w białe nagajuban przesłaniające jej ciało podczas snu i tworzące zmysłową iluzję, która już nieraz doprowadzała mężczyzn do objawów podobnych gorączce. Również i oczy Płomyczka rozbłysły w mroku śpiącej gospody. Taki widok musiał potwierdzić jego nadzieję na spełnienie żarliwych pragnień.

Tylko twarz kobiety.. ta jej twarz o fascynującej urodzie nie zdradzała podobnej ekscytacji. Usta nie kusiły do pocałunków, spojrzenie nie lśniło figlarnymi iskierkami. Iye, urokliwa twarz Leiko sugerowała zmęczenie, zaspanie, a co najgorsze - także zaskoczenie tym nagłym przebudzeniem przez łowcę. Świadczyło ono o tym, że nie spodziewała się jego wizyty, nawet przez myśl jej nie przeszły nocne namiętności. Przecież mała miko zalecała mu dużo snu i to co teraz wyprawiał było tego przeciwieństwem. Jego odpoczynek był najważniejszy, jednak.. i jej należała się chwila wytchnienia, ne? Zasłużyła na nią.

Czyż nie mieli za sobą długiego dnia wędrówki?
Czyż nie walczyła z dwoma ogrami?
I czyż po przebudzeniu nie czekała na nich dalsza podróż do Miyaushiro?

Jak najbardziej mogła być zmęczona.. przynajmniej w oczach młodzika, który widział przed sobą Leiko o sennym spojrzeniu rzucanym spod ciężkawych powiek. Nie wiedział wszak o jej „darze”, dzięki któremu życiowa energia uciekająca ze zwęglonych serc Oni, stawała się jej własną energią. Dla niego była łowczynią demonów, taką jak on. Łowczynią nieraz wymagającą jego pomocy w walce, bo przecież swymi zdolnościami nie dorównywała legendarnemu Kirisu Płomieniowi. Zatem wyręczał ją w polowaniach, bynajmniej nie kierowany szlachetnymi pobudkami.

Ale teraz nie przekonywały jej ani ładne oczka młodzika, ani zapewnienia o ogromnej tęsknocie za wspólnymi nocami. Ani nawet utyskiwanie na to, że zapewne ta gospoda jest ostatnią okazją do spędzenia czasu tylko we dwoje. Ostatnią, a zatem trzeba ją odpowiednio wykorzystać, ne Leiko-chan?

Niestety, ona była niewzruszona na kuszenie gorącymi chwilami i biedny, zawiedziony Kogucik musiał się obejść smakiem jej skóry pod swymi wargami. Dzisiejszą noc miał spędzić.. samotnie. A jeśli nie samotnie, to w ramionach chętnej wieśniaczki o sercu trzepoczącym pod urokiem dzielnego łowcy demonów.
Nie zmieniła go Shimoda. Nie zmieniło go nawet tak bliskie otarcie się o własną śmierć. Zdawało się, że nic nie mogło zgasić tego osobliwego żaru rozpierającego jego ciało i duszę. Nadal miał w sobie ogromny apetyt na życie, na walkę z każdym demonem i konkurentem do kobiecych wdzięków, a przede wszystkim na rozkoszowanie się tymi ostatnimi.

Natomiast Maruiken czuła, że tamta noc coś w niej zmieniła.
Zmęczenie było jej usprawiedliwieniem dla własnej samotności, ale to inne uczucia utrzymywały jej duszę w ciągłym niepokoju. Jad słów białowłosego sączył się nieprzerwanie w jej myślach, a jego zgniłymi owocami był nie tylko ten ciężar przygniatający jej barki, lecz także okrutna.. melancholia. Cudaczne to było uczucie. Zadawało ból większy niż szpony miażdżące kości, a bronią było nie ostrze, nie potwór, lecz tęsknota. Za czymś nienazwanym, wręcz nieznanym. Mówiła sobie, że to same kłamstwa spływały z parszywych ust Gozaemnona, ale jeśli rzeczywiście tak było, to dlaczego jej świadomość nie odnajdywała ukojenia?

Zmęczenie było jej usprawiedliwieniem, ale nie kłamstwem. Wprawdzie słabość nie sięgała jej ciała, ale za to w najlepsze rozlewała się po duszy. Tonęła w niej. Kirisu martwił się obecnością ronina, a to inny wielbiciel odnalazł drogę do myśli i serca jego partnerki w łowach.
Zwątpienie otulało ją ciasno, jak gorliwy kochanek obejmujący chciwymi ramionami. I szeptał, ale nie słówka płynące miodem, nie zachwyty nad jej urodą. Mówił o porażkach i o rozczarowaniu tej, na której uznaniu najbardziej jej zależało. Mówił o tym co było, i o tym co będzie, kiedy Leiko znów podejmie złe decyzje. Szyderczym echem przywoływał słowa Pajęczycy wypominającej jej błędy. Gdyby to ona znajdowała się na miejscu Maruiken, to już dawno uratowałaby siostrzyczkę. Wystarczyłoby jedno, może dwa pstryknięcia palcami. A nawet i bez nich wybierałaby tylko właściwe ścieżki. Ona się nie myliła. Ona nikogo nie zawodziła.

Jakże Leiko mogła jeszcze znaleźć w sobie chęci na zabawianie Płomyczka, kiedy tak wiele swych sił poświęcała na toczenie tej wewnętrznej walki?

Milczała o tym. Dusiła w sobie tę nawałnicę emocji.
I jedynie czasem przygasał blask w jej oczach, a uśmiech, choć piękny, tracił swoje znaczenie. Jak porcelanowa lalka o malowanej twarzy, która z kaprysu artysty musi cieszyć spojrzenia swoim niczym niezmąconym wdziękiem. A przecież za tą maską kryją się pokaleczone myśli.
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 25-03-2022 o 03:11.
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03-04-2022, 19:37   #330
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Ranek był spokojny, posiłek przyniesiony przez wieśniaków niezbyt obfity, ale dało się go zjeść. Potem okazało się, że Kirisu wykazał się inicjatywą i zamówił u miejscowych kowali nowe trójzęby. Niestety ich wykucie wymagało czasu, a Kogucik nie był cierpliwy więc obiecał że zjawi się tu za kilka tygodni by je odebrać. Nie zamierzał wszak opuszczać łowczyni, którą planował chronić… nawet nie mając broni.
Sama podróż okazała się nieco… dłuższa niż Leiko planowała. Bowiem Pajęczyca wolała boczne drogi wybierać. Więc wkrótce po opuszczeniu wioski w której odpoczywali skręcili w głąb lasu.


[media]https://www.transitionsabroad.com/publications/magazine/0801/kumano-magose-pass-road-owase-shi.jpg[/media]

Wybierając w ten sposób zapomnianą ścieżkę, o której chyba tylko Sakusei i jej ochroniarz wiedzieli. Pajęczyca nie spieszyła się do Miyaushiro uważając że dotarcie tam bez zwracania na siebie uwagi jest ważniejsze od pośpiechu. Nie podobało się to co prawda Leiko, ale… łowczyni nie miała sensownego kontrargumentu. Wszak Yuriko była cenna dla mnichów żywa tak długo, jak długo Leiko była na wolności. Była bowiem przynętą na swoją siostrzyczkę, a zamek daimyo w Miyaushiro był pułapką. Sakusei miała rację, co jednak nie zmieniało faktu, że Leiko się niecierpliwiła tą powolną podróżą i nawet widoki jakie roztaczały przed nią góry mieniące się barwami jakie przynosiła wiosna.


Po nocy spędzonej w lesie i z posiłkiem przygotowanym z podgrzanych nad ogniskiem potraw zawczasu kupionych od lokalnych wieśniaków, miło było wrócić na główną drogę. Przed nimi bowiem było tylko jedno, za to gwarne miasteczko. Ostatni postój przed stolicą. Co zresztą było widać na każdym kroku. Gwar rozmów, kłótnie między sprzedawcami a kupującymi, odgłos kroków, ścisk. Znajome widoki, dźwięki, zapachy. Tu Maruiken mogła czuć się jak w domu podążając za Pajęczycą jakby była jej służką. Co akurat było wygodne dla łowczyni. Po mieście kręciło się kilka samurajów z ashigaru do pomocy. Choć zdawali się przede wszystkim pilnować porządku, Leiko była przekonana że było to zadanie jakie wypełniali przy okazji. Bądź co bądź nie wysyła się bushi do tak trywialnych spraw jak rozdzielanie bijących pijaczków i łapanie drobnych złodziejaszków.

Niemniej to nie urokliwa łowczyni przyciągała uwagę takich patroli, a Sofun. Jego mocarna sylwetka zakuta w masywną zbroję przyciągała uwagę bardziej niż uroda Sakusei czy Maruiken. I sprawiało że zatrzymywani byli przez każdy z patrolu. Tu jednak do gry wchodziła wdowa wykorzystując swoją charyzmę, by owinąć napotkanych bushi wokół palca.

I tak grupka podróżników dotarła do polecanej przez jednego z miejscowych samurajów. Duża i głośna, gwarna. Ale też były wolne pokoje. Tak przynajmniej twierdził karczmarz kłaniający się w pas przed Sakusei. Leiko zaś nie musiała się zajmować kwestiami kwaterunku. Karczmarz skupił się na Pajęczycy i ta dogadywała detale. Maruiken zaś mogła się rozejrzeć po parterze karczmy… tłumnie wypełnionymi gośćmi.

Byli tu kupcy, byli wieśniacy, byli grajkowie… Była też znajoma przystojna twarz.


Młody mężczyzna… jak on miał na imię? A tak, Rasume Yamori. Był podwładnym Iruki. Co tu robił? Wyglądało na to że grał.


Siedział wraz z kilkoma kupcami i jednym bushi grając kartami Hanafuda na pieniądze, żartując z typową dla siebie poetycką przesadą i flirtując ze służką nalewającą mu sake do czarki. Karty najwyraźniej mu sprzyjały. Może i dlatego nie zauważył przybycia tej, której ślubował nieodwzajemnioną miłość ?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:04.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172