Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Fantasy Czekają na Ciebie setki zrodzonych w wyobraźni światów. Czy magią, czy też mieczem władasz - nie wahaj się. Wkrocz na ścieżkę przygody, którą przed Tobą podążyły setki bohaterów. I baw się dobrze w Krainie Współczesnej Baśni.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-07-2022, 02:43   #331
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Ta znajoma twarz o niezwykle urodziwych rysach, które nawiedzały myśli niejednego dziewczątka i dostojnej kobiety, w Leiko dla odmiany wzbudziła.. ukłucie niepokoju. Swoją nagłą obecnością przypomniał jej, że po dotarciu do Miyaushiro będzie musiała stanąć przed swoją siostrzyczką i opowiedzieć jej o swoim niepowodzeniu. O swoich błędach, które tylko oddaliły ją od celu. A przecież mogła zostać w stolicy i wspólnie z Iruką szukać sposobu na odkrycie tajemnic zamku daimyo. Ale.. tego nie zrobiła. Podjęła złą decyzję i dotrze przez siostrzyczkę prosto do uszu Mat..
Zamrugała gwałtownie wyrywając się z tej spirali ponurych myśli. Zwyczajowo zamartwiała się.. przedwcześnie. Wszak nie była jeszcze w stolicy, a siostrzyczki przecież nie było w tym miasteczku, ne?

Również i jej zjawiskowy szpieg nie przybył tutaj dla łowczyni. Nie mógł. Iruka daleko rozciągała swoje sieci informatorów, ale nawet ona nie mogła wiedzieć, że Maruiken ze swoimi towarzyszami będzie przechodziła przez to miasteczko. Ona sama tego nie wiedziała, idąc ulegle w ślad za Sakusei.
Jednak Yamori mógł być w posiadaniu smakowitych ploteczek prosto z Miyaushiro. Już nie raz okazał się tak cudownie dobrze poinformowany o zawiłościach relacji w klanie Hachisuka. Najbardziej ulubione przez nią smakołyki.

Jej towarzysze ruszyli oglądać pokoje przydzielane im przez Pajęczycę, acz Leiko z pomocą zaledwie kilku sprytnie postawionych kroczków zgubiła się wśród rozbawionych gości karczmy. Lawirując pomiędzy nimi i z ich pomocą nadal unikając spojrzenia urokliwego aktora, obeszła stół przy którym grał w karty razem z pozostałymi mężczyznami. Odczekała, aż usługujące im dziewczątko umknie po więcej trunku, po czym sama przystanęła obok.
-Ah, Rasume-san. Może jeszcze odrobinę sake dla zwilżenia Twych warg? -odezwała się z taką dziewczęcą figlarnością w głosie, jak gdyby była kolejną młodziutką służką łaknącą zainteresowania tego przystojnego mężczyzny.

- Oczywiście moja śliczna…- odparł wesołym tonem mężczyzna nie spoglądając nawet w stronę “służki”. Teraz, gdy karty mu szły a Hoten - Kami szczęścia i zadowolenia uśmiechał się do niego, wszystkie służki były śliczne, zwłaszcza te niosące sake. Nie przerywając rozgrywki dodał - Postaw ją obok mnie moja słodka i zabaw me ucho ploteczkami, w końcu jak się bawić to na całego nieprawdaż. Noc dopiero przed nami i mroki jej nam nie są straszne gdy jest muzyka, gdy jest sake igdy są monety… z których część może zabłąkać się w rękaw twojego kimona, ne?

Nie rozpoznał jej, nie mógł po samym tonie głosu. Nie w tym zgiełku.

- Możesz napoić strudzonego wojownika, gdy ów dobiera oręż do zadania ostatecznego ciosu?- poprosił nie odrywając wzroku od kart i wzbudzając poirytowane jęki u nie tak obdarzonych łaską Hotena przeciwników.

Jedna z malowanym brwi Leiko uniosła się wysoko, zdradzając rozbawienie o jakie przyprawiły ją słowa aktora. Znała wielu mężczyzn, którym nawet duże ilości przelanej sake nie rozwiązywały języków w podobnie kwiecisty sposób. Nawet jej tygrys, choć wprawiony w mruczeniu jej prosto do ucha i przelewaniu tęsknoty na haiku, nie wypowiadał się z taką wzniosłością.

-Jakież to trudne czasy musiały nastać na ziemiach klanu, skoro także artysta został zmuszony pochwycić swoimi pięknymi dłońmi za oręż -westchnęła łowczyni cały czas tym samym uroczym głosikiem pełnym zachwytu nad mężczyzną -Ale skoro jesteś tak zdolnym wojownikiem, Rasume-san, to może.. -w jednej chwili zniknęła młodziutka służka. Jej miejsce z powrotem zajęła Maruiken o niższym głosie, lecz nadal z przyjemnym dla ucha tembrem przywodzącym na myśl pomruk bawiącej się kotki -.. może zabiorę Cię ze sobą na moje kolejne polowanie?

Rasume spojrzał na nią, wyraźnie zaskoczony i lekko przerażony. A potem uśmiechnął wesoło i figlarnie całkowicie ukrywając pęknięcie w swojej masce. Odetchnął głęboko i przesunął spojrzeniem po łowczyni mówiąc - Ach straszliwe czasy nastały dla mnie, do czasu aż… zatonąłem w twoich oczach moja piękna. Czy poratujesz mnie, czy okażesz tę łaskawość i pozwolić zatonąć… nieco niżej?- zapytał znacząco spoglądając na dekolt Leiko.- Czy będziesz tak łaskawa? Mieszek mój pękaty, do rana jednak stanie się cieniem siebie. Do rana jednak daleko i możemy przeżyć tę noc niczym szogun ze swoją wybranką. Zgodzisz się być wybranką szoguna i pozwolisz mi zatonąć w swoich objęciach z dala od ciekawskich oczu i uszu ?
Ostatnie słowa wyraźnie podkreślił, jakby z całego tego poetycko-bezczelnego bełkotu tylko one miały znaczenie.

Delikatny uśmiech nie opuszczał warg Maruiken. Bo i jakże mogłaby popaść w zły nastrój słuchając tych barwnych zachwytów nad sobą?
Wobec tego uśmiechała się nawet w momencie, gdy nagły lęk otworzył szerzej jej oczy i rozejrzała się za wzdychającymi do niego służkami. Następnie pochyliła się lekko ku mężczyźnie, aby wyszeptać z żalem, którego teatralność nie mogła się równać kunsztowi prawdziwego aktora -Ah.. czy naprawdę pragniesz zesłać na mnie nieszczęście, że z taką swobodą składasz to zaproszenie na moje ręce? Czyżby było Twym życzeniem, abym została znienawidzona przez wszystkie kobiety w tym miasteczku?

-Ach… czyżbyś chciała zapuścić korzenie w tej uroczej… mieścinie? Tak gwarnej i pełnej ostatnio ashigaru i bushi. Szykującej się do…
- aktor spojrzał na jedynego samuraja wśród graczy.- Tak właściwie czemu was tu tak dużo ostatnio?

- Nie jest to twoją sprawą hinin.
- warknął wściekle wąsaty bushi o obliczu przypominającym Leiko spasionego tygrysa, któremu najwyraźniej karta nie szła. - Graj zamiast flirtować ze służką.

- Same tajemnice. Acz nie jest jakąś wielką tajemnicą rzeź w Shimodzie. Paskudna sprawa, moja słodka.
- westchnął tymczasem Rasume.- Mnisi, samuraje, łowcy oni… wszyscy oni stoczyli tam bój z potworami. Wielu zginęło, a bestie których sporo przetrwało ten bój, rozpierzchły się po okolicy. Ponoć niektóre podchodzą nawet pod stolicę. Więc chyba lepiej się tam skryć niż tutaj. Więc nie martw się kosymi spojrzeniami miejscowych piękności. I tak ich nie unikniesz, bo urodą przyćmiewasz miejscowe przepiórki.
Melancholijnie sięgnął po sake i upił mówiąc.- A i moje serce też jest w boleści. Bowiem miła memu sercu przyjaciółka którą kochałem wielce.. a ona mnie nie, zginęła właśnie w Shimodzie.
Po czym ponaglany przez kupców i samuraja zmuszony został do wrócenia do rozgrywki, choć nadal zerkał na Leiko. Nie on jeden zresztą. Rasume miał rację, na tle miejscowych elegancja Maruiken rzucała się w oczy.

-Tyle śmierci, tyle koszmarów wypełzających na ulice miast.. -westchnęła łowczyni rzewliwie. Okropieństwa nawiedzające klan poruszyły ją tak bardzo, że smukłymi palcami musnęła skórę swego dekoltu. Spod wachlarzy rzęs zerknęła na siedzącego samuraja.
-Z tego powodu jestem zadowolona widokiem tak wielu bushi. Bo i gdzież indziej kobieta może czuć się bezpieczniej, jak nie w towarzystwie dzielnego mężczyzny, który swym ostrzem zgładzi bestie, a silnym ramieniem ukocha i odgoni strach? -rozsiewała swój urok, tak jak kwiat swój zachwycający zapach w celu skuszenia ku sobie stadka motyli. Tak na wszelki wypadek. W razie gdyby zapragnęła dzisiaj zająć się czymś pożytecznym.. jak choćby rozwiązaniem języka któregoś samuraja - Być może dobry daimyo wysłał ich tutaj, aby strzegli nas, delikatnych istot zdobiących ziemie Hachisuka?

- Być może…
- zgodził się z nią artysta zajęty ogrywaniem kupców i samuraja. Bo… Rasume oszukiwał, ale za to był w tym na tyle dobry, że współgracze nie zauważyli iż od początku nie mieli szans na zwycięstwo.

- Będzie tu wielu dzielnych wojowników, którzy odeprą wszelkie koszmary, czy to te w snach czy to na jawie.- puszył się tymczasem samuraj uderzywszy dużą dłonią w swój szeroki i masywny tors. - Ja tu będę, więc nie masz się o co martwić, pani.

-Twe słowa są pociechą dla mojej zbolałej duszy, samuraj-san
-odetchnęła Leiko z ulgą, opuszkami palców jakże bezwiednie zataczające małe kółka na swoim dekolcie -Nareszcie będę mogła zaznać spokojnego snu przez.. kilka nocy? -przechyliła pytająco głowę nie spuszczając spojrzenia z samuraja -Jak długo zamierzacie nas zaszczycać swoją obecnością i ochroną? Wspaniałe Miyaushiro musi być straszliwie puste bez swoich mężnych bushi.

- Tego nie wiem.
- przyznał się nieco speszony bushi. Nastroszył wąsy i dodał.- Jestem wielkim wojownikiem klanu. To ja dowodziłem szarżą ashigaru na polach pod Kawajimą, gdzie trze… sześciu wrogich szermierzy padło pod ciosem mojego miecza. Więc… mogę być w każdej chwili wezwany do boju. Na razie jednak rozkazy były jasne. Zostać tu i pilnować miasta… uważać na podejrzanie wyglądające osoby. Mogą to być wszak Oni w przebraniu.- dodał na koniec z powagą podejrzliwie zerkając to na kupców jak i na samego Rasume. Jakby podejrzewał, że któryś z nich był bestią w ludzkiej skórze. Kupcy nerwowo się skulili pod jego wzrokiem, ale aktor był za bardzo zajęty gapieniem się w swoje karty, by zauważyć to złowieszcze spojrzenie.

-Ah, nie każdy bushi ma doświadczenie w polowaniu na Oni, ne? Zatem cieszy mnie, że nasze bezpieczeństwo w rękach kogoś, komu niestraszne jest stawienie czoła tym potworom - mówiła Leiko z tym nieprzerwanym podziwem celnie uderzającym w dumę mężczyzny, który zapewne na co dzień nie odznaczał się swoim talentem na tle pozostałych bushi.
Słodycz spływała z jej warg malowanych soczystym fioletem, kiedy pytała z zaintrygowaniem -Zdradź nam w takim razie, samuraj-san, w jaki sposób rozpoznać demona ukrywającego się pod ludzką maską? Na co powinniśmy zwracać uwagę?

- Nooo…. więc… eeem… tego… no po… oczach! O właśnie. Po oczach. Gdy się w nie wnikliwie spojrzy, łatwo przejrzeć kto człek, a kto potwór!
- odparł mężczyzna po dłuższym wysiłku umysłowym. Cóż, Leiko więc nie musiała się martwić. Wzrok czujnego bushi, gdy błądził po niej, nie zapuszczał się w rejony jej oczu.

-Po oczach? -powtórzyła w zadumie „służka”. Zabawnym było, że w swej próbie popisania się własną wiedzą, mężczyzna nieświadomie natrafił na pewne ziarenko prawdy. Oni kryjące się za ludzkimi twarzami Kasana i Gozaemnona zdradzały swoje istnienie w gadzim spojrzeniu tego pierwszego oraz w mrożącym krew w żyłach wzroku drugiego. Hai, w pierwszym odruchu Maruiken zrzuciła to na ich.. cóż, po prostu nieprzyjemne uosobienie. Wszak nie każdy samuraj klanu był uroczy jak Yasuro, a szczególnie za Kasanem ciągnęły historie pełne brutalności. Ale być może.. być może łowczyni rzeczywiście powinna wziąć do siebie poradę tego spasionego tygrysa i zacząć zwracać większą uwagę na oczy pupilków klanu.

-Hai. Zatem jeśli dostrzegę bestię czającą w czyichś oczach, to szybko odszukam Ciebie, samuraj-san, abyś ukrócił jej życie, ne? -Leiko przymrużyła własne oczy, w których co najwyżej czaiły się figlarne iskierki obudzone tą wymianą zdań -Ah, ale kogo właściwie mam szukać? Dowodzisz tutejszymi bushi, tak?

- Też…
- odparł wymijająco samuraj, co dowodziło tego że… on sam nie przewodził zgromadzonym tu siłom, a był co najwyżej dowódcą patroli, w randze bansho jeśli mówił prawdę o sobie, albo zastępcą dowódcy w randze kenina.- Hoto Satoru-sama dowodzi w mieście, ale jemu lepiej nie zawracać głowy takimi sprawami. Lepiej powiadomić najbliższego dowódcę patrolu.

-Hai, zapamiętam. Doumo arigatou gozaimasu samuraj-san, jesteś bardzo pomocny
-zamruczała kobieta obdarzając go jednym ze swych wyćwiczonych, jakże urokliwych uśmiechów. Potem zaś zrobiła rzecz okrutną, bowiem przestała obdarzać mężczyznę swoim spojrzeniem rzucanym spod wachlarzy rzęs. Na domiar złego skupiła je na przystojnym aktorze i zapytała z psotną nutką w głosie -Szogunie, czy nie miałeś zadać ostatecznego ciosu swym przeciwnikom? A może przybyłam w idealnym momencie, aby ich ocalić przed straszliwym losem z Twych dłoni?

- Raczej to drugie.
- aktor odłożył karty i wzruszył ramionami dodając.- Myślę że ta rozgrywka już trwa zbyt długo. Nie chcę by uśmiech jaki obdarza mnie dziś Hoten odebrał wam wszystkie pieniądze, zwłaszcza, że…- tu spojrzał lubieżnie na biust, a potem oblicze Leiko. -... liczę i na uśmiech Benten.
Po tych słowach wstał, co spotkało się ze zrozumieniem współgraczy, jak ich zazdrosnymi spojrzeniami.

- Doprawdy, musisz być ulubieńcem samych Kami. Może zdołam Cię przekonać do zdradzenia swoich tajemnic, aby i mnie Niebiańscy zaszczycili swoimi uśmiechami.. - świergotała Maruiken delikatnie ujmując mężczyznę pod ramię. Rozejrzała się po gwarnej izbie gospody w poszukiwaniu twarzy swoich towarzyszy, a następnie, nie porzucając swej roli, obniżyła głos do poufnego szeptu -Byle jak najdalej od ciekawskich uszu. Wtedy ten słodki sekrecik zostanie tylko między nami, ne?

- Oczywiście… najsłodsze sekrety są przecież poznawane w ukryciu.
- mruknął lubieżnie aktor prowadząc ją w głąb gospody. Zaczepił jedną ze służek, by zapłaciwszy jej kilka monet, poprosić o wskazanie wolnego pokoju “potrzebnego dosłownie na kilka chwil”. Zapewne długich chwil, jak sugerował uśmiech Rasume.

Ale gdy już oboje się tam znaleźli, aktor rzekł żartobliwym tonem - Byłoby miło gdybyś od czasu do czasu jęknęła głośno. Ściany tu są cienkie, a ja mam reputację do podtrzymania.
Mimo tego żartu oblicze mężczyzny było poważne.
- To co chcesz wiedzieć?- zapytał cicho przechodząc od razu do rzeczy.

Kobieta uśmiechnęła się lekko słysząc tę zmianę w głosie aktora. Sama również tuż po zamknięciu drzwi porzuciła kokieteryjność zapatrzonej w niego służki.
-Oh, jestem przekonana, że wiele kobiet chętnie otwierało swe ramiona w pragnieniu ukojenia Twego zbolałego serca. Wszak straciłeś przyjaciółkę w Shimodzie.. -powiedziała ze współczuciem, któremu jednak przeczyła jedna z jej brwi uniesiona figlarnym wyrazie - Zabawne jak szybko wieści rozchodzą się po ziemiach Hachisuka. Te o mojej śmierci szybciej sięgnęły Twoich uszu niż.. moich, Rasume-san.

- Iruka-dono była bardzo zainteresowana twoimi losami, więc głównie wieści o tobie szukaliśmy wśród wracających łowców. I cóż… nikt cię żywej po bitwie nie widział. A masywny łowca z olbrzymią czupryną czarnych włosów wspomniał Iruce jak widział cię znikającą wśród uliczek miasta wraz z umierającym młodzieńcem. A potem… ponoć niebo zawaliło się wszystkim na głowy… i składało się z setek potworów.
- wyjaśnił cicho aktor wzruszając ramionami.

-Musiałam przyprawić ją o wiele zmartwień.. - Leiko w zatroskaniu musnęła koniuszkami palców swe wargi, spomiędzy których umknęło ciche westchnienie - Ale Ty.. nie jesteś tutaj z mojego powodu, prawda? Nie wyglądało na to, abyś poszukiwał wieści o swojej drogiej przyjaciółce. Chyba, że.. spodziewałeś się usłyszeć o moich losach z ust kupców i tamtego samuraja? - lekko przekrzywiła głowę przyglądając się mężczyźnie zza kurtyny pukli swych włosów - Jakie to powody zmusiły Cię do oddalenia się od wspaniałego Miyaushiro?

- Nie. Nie jestem.
- przyznał Rasume opierając się o ścianę. Zamyślił się.
- Wydarzyło się… wiele podczas twojej nieobecności. Docierały do nas niepokojące wieści na twój temat. Wpierw zaginęłaś w drodze, potem się odnalazłaś ponoć i dotarłaś do Shimody z inną grupą łowców. A potem…- aktor zamilkł dodając.-... potem przybyły one. Dwie podróżniczki i dobre znajome Iruka-dono. Odwiedziły ją wieczorem i zostały do rana. Całą noc spędziły na rozmowach. Rano ich nie było, a szefowa powitała nas wyraźnie zasmucona i rozkojarzona. Niemniej polecenia były jasne. Kończymy zadanie, pakujemy rzeczy… odwołujemy wszelkie przedstawienia i oddalamy się stąd.
Mężczyzna uśmiechnął się lekko. - Rzadko szefowa dzieli się z nami wszystkimi informacjami. Im mniej wiemy, tym mniej ujawnimy na torturach. Rzadko więc wiemy wszystko, ale taka nagła i niespodziewana zmiana. Takie… porzucenie przyjaciółek… jednej nadal w zamku, drugiej której los był nam wtedy nieznany. Takie zachowanie, to nie w stylu Iruka-dono nieprawdaż?

-Hai, nie jest
-odpowiedziała zaniepokojona łowczyni. Aktor mówił, a z każdym słowem jej twarz.. zmieniała się. Figlarność, iskierki rozbawienia, uśmiech dyskretnie czający się w kącikach jej warg - to wszystko, co podkreślało urok Leiko, powoli ustępowało miejscu niedowierzaniu. Niedowierzaniu jeszcze dodatkowo podszytemu lękiem. Jakie decyzje zostały podjęte pod jej nieobecność?

- Tak czy siak cichaczem opuściliśmy miasta i powoli oddalamy się stąd zostawiając ziemie klanu za nami.- dodał aktor sarkastycznie uśmiechając się.- Bardzo powoli i dość nieporadnie. Iruka-dono jest tak jakby zagubiona i bardzo wie, co właściwie chce uczynić.

Skóra Maruiken była zbyt śnieżnobiała, aby bladość mogła zdradzić popłoch w jej sercu i ten straszny ciężar ponownie opadający na jej barki. Ale zdradzały ją subtelne drobiazgi, jak choćby mocno napięte mięśnie szczęki oraz zaciśnięte wargi. A przede wszystkim milczenie. Długa chwila milczenia, którą kobieta przerwała swoim krótkim szeptem -Gdzie ona jest?

- Tutaj… w tym mieście. W podłej, ale za to dyskretnej i nie rzucającej się gospodzie. Miała tu zadecydować w którym kierunku wyruszymy. Drugi dzień tu utknęliśmy.- wyjaśnił beznamiętne Rasume.

-Zaprowadzisz mnie do niej, dobrze? Ale najpierw... - łowczyni zawahała się, nie do końca pewna swych chęci do zadania kolejnego pytania. Ale zrobiła to, czemu towarzyszyło lekkie przymarszczenie jej brwi -Czy pamiętasz jak wyglądały tamte dwie kobiety?

- Nie miałem okazji przyjrzeć się im z bliska. Ale z daleka wyglądały na zgrabne i piękne kobiety. W obcisłych kimonach… krótkich, odsłaniających śliczne nogi.
- oczywistym było, że jako mężczyzna, Rasume zwracał uwagę właśnie na te detale.- Jak to bywa u kunoichi.

Maruiken tylko skinęła głową. Taki opis pasował do każdej z jej siostrzyczek, nie mogła zatem nawet pozwolić sobie na domysły dotyczące tego, które dwie zostały wysłane na ziemie Hachisuka ze słowem Mateczki na swych ustach. Ale to nie było aż tak ważne. Dla niej liczyła się tylko decyzja, z jaką przybyły do Iruki i przyprawiły ją o taki zamęt w myślach.

-Chodźmy do niej, Rasume-san - zadecydowała łowczyni i pomimo tych nowych zmartwień ciążących jej na barkach, zdołała przegonić zaniepokojenie ze swej twarzy i przybrać uśmiech na warg. Byłoby wszak czymś niewyobrażalnie.. podejrzanym, gdyby po spędzeniu kilku chwil sam na sam z przystojnym aktorem, Leiko wyszła z jakąkolwiek inną emocją na twarzy niż błogością i upojeniem jego towarzystwem.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10-09-2022, 02:34   #332
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Oddalili się szybko i bez słowa z gospody. Leiko wiedziała, że potem będzie musiała wymyślić jakieś wyjaśnienia dla sojuszników i kłamstewko dla Kirisu. Ale to była kwestia na później. Liczyło się teraz i owo teraz nie prezentowało się najlepiej.

Razem z Rasume opuszczali bezpieczne i nastawione na przejezdnych obszary miasteczka zapuszczając się tam, gdzie można było natrafić na łotrzyków. Maruiken nie musiała się obawiać o swoje bezpieczeństwo, bo nie dość że sama potrafiła zadbać o swoją skórę to jeszcze nie wątpiła, że jej towarzysz też potrafił co nieco w tej materii.
Niemniej obecność Iruki w miejscu tak do niej… niepasującym, napawała pewnymi obawami. Było tu brudno, szaro i ponuro.

Gospoda rzeczywiście znajdowała się na uboczu, a jej właściciel, olbrzymi grubas o twarzy naznaczonej blizną po tetsubo, nie wzbudzał zaufania. Podobnie jak klientela. Leiko wchodząc wraz z Rasume od razu zauważyła, że zdecydowanie rzuca się w oczy. A pożądliwe spojrzenia mówiły jej jak… może nie groźne, ale kłopotliwe dla niej byłoby przebywanie w tym miejscu dłużej. Przynajmniej nie w tym stroju i nie z tym makijażem.

Siostrzyczka też miała tego świadomość, więc wejścia do jej pokoju pilnował rosły osiłek dorównujący wzrostowi Sofunowi i o równie imponującej muskulaturze.
- Pani… ktoś do ciebie.- uprzejmie powiadomił Irukę pukając w papierowe drzwi do jej pokoju
Te odsunęły się po chwili i wyjrzała przez nie znajoma kobieta.




Uśmiechnęła się na widok Leiko, lecz był to blady cień uśmiechu jaki zwykle pojawiał się na obliczu tej figlarnej z natury i skorej do żartów siostrzyczki.
- Wejdź proszę.- rzekła cicho do Maruiken odsuwając się nieco, by ją wpuścić do środka.

Gospoda była doprawdy paskudna, lecz to nie ona najbardziej przyprawiała łowczynię o zaniepokojone i dreszcz prześlizgujący się po jej plecach. Nie te męskie spojrzenia, które w każdej przedstawicielce płci pięknej budziły zakorzeniony głęboko lęk. Iye, jakże o wiele bardziej obawiała się tych mrocznych chmur otaczających Irukę i przyćmiewających jej radość na widok Leiko, wszak podobno zabitej w trakcie łowów.

-Gomen nasai, że pojawiam się dopiero teraz. Shimoda była.. pełna wyzwań - przepraszała przekraczając próg pokoju. Odczekała moment, aż siostrzyczka zamknie za nimi drzwi i dopiero wtedy odezwała się przechodząc od razu do głównej przyczyny tego spotkania - Rasume-san mówił, że nawiedziły Cię dwie podróżniczki. Co takiego powiedziały, że teraz ukrywasz się w tej.. -”norze” mocno cisnęło się na język kobiety, ale poprzestała na łagodniejszym określeniu - gospodzie niegodnej Twojego uroku i talentu?

Iruka zmarkotniała bardziej słysząc te słowa. Osunęła się bardziej na podłogę niż usiadła. I milczała długo.

- Leiko… coś jest nie tak z tą misją. Coś złego. - zaczęła w końcu. - Zaginęłaś w Shimodzie nagle i ponoć umarłaś podczas ataku potworów. Nie uwierzyłam w to. Nie mogłaś zginąć, byłaś… jesteś z nas najlepsza. Nie mogłam uwierzyć w twoją śmierć.
Uśmiechnęła się lekko, by znów zmarkotnieć. - Hikari i Meisa się zjawiły. Jak zawsze działają razem. Zjawiły się z jednym poleceniem od Mateczki. Mam zebrać swoich ludzi i opuścić ziemie Hachisuka. Porzucić naszą siostrzyczkę w zamku i porzucić szukanie ciebie. Natychmiast i bez żadnych wyjaśnień… A ja…- westchnęła cicho.-... ja zaczęłam… zwątpiłam w mądrość naszej Mateczki, Leiko. Powinnam już oddalić się i… zapomnieć o wszystkim. Ale nie mogę.
Po czym spojrzała na Maruiken.- I nie ma żadnych rozkazów od Mateczki dla ciebie.

-Porzucić?
-powtórzyła Leiko bardzo cicho, bardziej ulatującym z jej ust tchnieniem niż choćby szeptem. Były to zaledwie słowa, na dodatek wypowiedziane przez Irukę, a mimo to poczuła się jak gdyby.. jak gdyby ktoś ją mocno spoliczkował. Iye, nie bliżej nieokreślony „ktoś”. Ktoś bardzo bliski jej sercu, ktoś komu zawdzięczała swoje życie i komu je zawierzyła.

-To.. nie brzmi jak nasza Mateczka. Przecież ona nie porzuciłaby swoich córek, jesteśmy jej rodziną. Jesteśmy dla niej najważniejsze. Bardzo jej zależało na odnalezieniu Yuriko -idąc w ślady Iruki łowczyni również przysiadła na podłodze. I tak siedziały w milczeniu, a te ciemne chmury, które wcześniej unosiły się tylko wokół siostrzyczki, teraz zdawały się powoli zapełniać cały pokój. Ciężkie, ponure. Duszące.
-Iye, nie potrafię zrozumieć, dlaczego miałaby podjąć taką decyzję. I to tak szybko, ne? Gdybym rzeczywiście zginęła w Shimodzie, to moje ciało nawet nie zdążyłoby jeszcze ostygnąć - odezwała się Leiko po dłuższej chwili zamyślenia i poszukiwania sensu w tym co usłyszała -Co jeszcze mówiły? Czy coś się wydarzyło w domu? Podobno rozmawiałyście całą noc.

- Hai. Hai… niemniej znasz Hikari i Meisę. Lubią zachowywać sekrety dla siebie. Wiem jedynie, że jacyś posłańcy zjawili się w domu Mateczki z propozycją. I po długiej rozmowie Mateczka wydała córkom polecenia. A sama z ruszyła z nimi do ich siedziby. Ponoć… obiecano jej coś niezwykle cennego. Coś czego nie da się kupić za żadną cenę.
- zadumała się Iruka i spojrzała na Maruiken. - Co mogło być tak cennego, że… Mateczka porzuciłaby swoją rodzinę… choćby tylko na jakiś czas?

-Mateczka wyruszyła.. sama? Bez żadnej z naszych siostrzyczek?
-Leiko obawiała się odpowiedzi. Jakże była naiwna sądząc, że to Shimoda wystawiła jej nerwy na największą próbę. Przebywała w tym pokoju tylko przez krótki czas, a jednak tyle wystarczyło, aby obudziło się w niej wiele silnych emocji. Instynktowny lęk o Mateczkę wypchnął z jej myśli wcześniejsze poczucie zdrady. Pojawiła się złość na lekkomyślność jej i siostrzyczek, niedowierzanie na wszystko, co tutaj usłyszała.
Kurczowo zaciskała palce na materiale kimona otulającym jej uda, a pytania zadawała szybko, niecierpliwie -Nie mówiła dokąd? Może chociaż Hikari i Meisa wspomniały kim byli ci posłańcy? Jak wyglądali?

- Nie wspomniały, acz… przypuszczam, że wiedzą. Chlubiły się tym, że stały się ulubienicami Mateczki i powiernicami jej sekretów. Ani Hikari, ani Meisa nie zdradziły mi odpowiedzi na te pytania… choć próbowałam wszelkich sztuczek na nich.
- westchnęła ciężko Iruka i spojrzała na Leiko.- Coś musiało się wydarzyć, coś ważnego… skoro ty, ja… ta misja… straciły na znaczeniu dla Mateczki.

-Że też Mateczka musiała wysłać akurat te dwie. Spotykałam shinobi, z których łatwiej wydobywało się informacje niż od tej nierozłącznej parki
-syknęła Leiko rozdrażniona. Dotąd przymykała oczy na tę ich skrytość wycelowaną w nieodpowiednim kierunku, bo przeciwko ich własnej rodzinie. Ale teraz naprawdę zaczęła żałować, że Mateczka nie ukróciła w porę tego ich zachowania, nadmiernej zażyłości i tej przedziwnej potrzeby rywalizowania z pozostałymi siostrami.
-Chętnie sama bym się z nimi rozmówiła. Ale podejrzewam.. -łowczyni rozchyliła wargi w nieco krzywym, ironicznym uśmieszku -..że ze swoich kolejnych kroków też uczyniły ogromny sekret, ne?

- Nie powiedziały gdzie się udały. Nie powiedziały jaka jest ich misja. Pławiły się w swojej tajemniczości niczym żaby w kałuży.
- westchnęła ciężko Iruka.- Próbowałam całą noc wszystkich sztuczek na nich. Każda zawiodła.

-Oczywiście, że się pławiły
-Leiko pokręciła lekko głową w niedowierzaniu. Nie zaskakiwało jej samo pławienie się siostrzyczek, ale moment jaki sobie do tego wybrały.

Uniosła rękę i dłonią delikatnie potarła swe czoło w geście, który od Shimody tak bardzo wszedł jej w nawyk.
-To wszystko jest bardzo podejrzane. Obawiam się, że naszej Mateczce nie jest obca chciwość, lecz.. nie potrafię sobie nawet wyobrazić, co może być tak cenne, aby zdecydowała się porzucić swoje dwie córki. Bogactwo? Wiedza? Potęga? - zastanawiała się na głos, choć nie wypowiadała wszystkich swych obaw w towarzystwie Iruki. Niedawne doświadczenia prawie obsesyjnie nasuwały jej jeszcze jedno pytanie - czy ta przedziwna decyzja Mateczki miała związek z klanem Hachisuka? A może sama Maruiken była już na ich ziemiach tak długo, że teraz we wszystkim dopatrywała się jadu sączonego przez mnichów?

- Ja też nie. Przecież jesteśmy jej… przedłużeniem. Tym co po niej pozostanie. Jej córeczkami. - powiedziała Iruka również się nad tym zastanawiając.

-Wiemy zbyt mało, aby choćby snuć domysły o zamiarach Mateczki -mruknęła łowczyni po kilku chwilach tych bezowocnych rozmyślań. Szczególnie jej punkt widzenia był zatruty po tym, co usłyszała w ust białowłosego samuraja -Informacje szybko wędrują po ziemiach Hachisuka, ale nie spodziewałam się, że równie szybko sięgną uszu Mateczki. To Ty posłałaś jej wieści o mojej śmierci w Shimodzie? Czy dopiero powiedziałaś siostrzyczkom, kiedy Cię nawiedziły w stolicy?

- Iye… sama nie byłam pewna twojej śmierci. To że zginęłaś…
- machnęła dłonią Iruka uśmiechając się nieco ironicznie i nieco ciepło. -... to tylko domysły były. Nikt nie widział twojej śmierci, a przecież obie wiemy, że nie tak łatwo cię zabić, ne?

-W takim razie Mateczka nie porzuciła mnie martwej, ani zniewolonej przez klan. Jednak porzuciła biedną Yuriko. I to akurat teraz..
-stwierdziła Leiko z cichym westchnieniem -Wiele się wydarzyło w Shimodzie, ale musisz wiedzieć, że znalazłam tam ślad prowadzący do naszej siostrzyczki. Ślad w postaci słów wypowiedzianych przez kobietę, która widziała naszą siostrzyczkę w zamku Hachisuka. Chodzącą swobodnie, ale zamyśloną, rozmarzoną. Nieobecną.. - łowczyni uniosła nieco zmęczone powieki i spojrzała na Irukę -Brzmi niewinnie, ale.. nie jak Yuriko, ne? I rozmarzenie nie tłumaczy jej milczenia.

- Nie ma nic niewinnego w zamku tego klanu.
- odparła w odpowiedzi siostrzyczka.- Dobrze strzeżony, zarówno przez bushi jak i ninja. Za dobrze jak na mój gust. Więc… co zamierzasz zrobić?

-Wcześniej rozważałam wykorzystanie mojej śmierci do swobodniejszego lawirowania po Miyaushiro i znalezienia drogi do zamkowych korytarzy. Żałuję, że nie skusiłam młodego Yasuro do pokazania mi komnat konkubin, kiedy oprowadzał mnie po wspaniałym domu daimyo. Może wtedy dostrzegłabym naszą siostrzyczkę..
- pomimo nuty rozżalenia w głosie, w kącikach warg łowczyni zaigrał subtelny uśmiech na wspomnienie tamtych pierwszych chwil spędzonych w stolicy. Tak beztroskich, kiedy jeszcze nie była świadoma jak soczystym kąskiem jest dla klanu. I ten uśmiech stał się nieco wyraźniejszy, gdy ponownie zwróciła się do Iruki - Jednak przyznaję, pobyt w Miyaushiro będzie trudniejszy bez Twojej pomocy.

- Nie jestem pewna, czy… chcę posłuchać polecenia Mateczki i porzucić was dwie na pastwę losu.
- zadumała się Iruka. - Nie jestem pewna, czy… chcę opuścić Miyaushiro.

Odrobinę zdziwiona tym wyznaniem, Leiko przez chwilę w milczeniu przyglądała się swojej siostrzyczce. W końcu uznając, że to tylko tymczasowy ponury nastrój oraz parszywość tej gospody udzielają się Iruce, a nie rzeczywista chęć sprzeciwienia się słowom Mateczki, odpowiedziała jej żartobliwym tonem -Czyżbyś.. zasmakowała we wspaniałościach stolicy klanu? Rzeczywiście wielu jej mieszkańców jest wyjątkowo barwna, a krążące pomiędzy nimi ploteczki.. bardzo smakowite.

- To prawda…
- skłamała Iruka i zamyśliła się. Przez chwilę milczała nim zapytała.- Czy… my… czy ja występuję przeciw woli Mateczki. Czy ja… zdradzę zostając z tobą i pomagając ci uratować naszą siostrzyczkę. Która lojalność jest ważniejsza, wobec Mateczki czy wobec naszej siostry?

Nie będąc pewną co powiedzieć, Leiko najpierw opuściła wzrok na podłogę, po czym opuściła również powieki. Spomiędzy jej warg uleciało ciężkie westchnienie.
-Zadajesz trudne pytania. A przecież sama dobrze wiesz, że to słowa Mateczki nadają kierunek naszym życiom i nieposłuszeństwo jest przez nią karane. Jednak.. -wydęła delikatnie wargi zastanawiając się, czy rzeczywiście powinna wkraczać na ten niebezpieczny grunt ich rozmowy. Kiedy zaś zdecydowała się kontynuować, to mówiła szeptem przeznaczonym tylko dla Iruki - Jeśli zostaniesz i wszystko pójdzie po naszej myśli, to powrócisz do domu z dwiema siostrzyczkami uratowanymi przed okropnym losem z rąk mnichów i klanu. Być może to uraduje Mateczkę tak bardzo, że nawet przebaczy Ci sprzeciwianie się jej woli -otworzyła oczy i zwróciła swoje złociste spojrzenie na drugą kobietę - Ale jeśli nasi wrogowie okażą się być sprytniejsi, to.. wrócisz sama. I czy wtedy będziesz gotowa przyjąć jej karę?

- Za dużo tych… jeśli… nieprawdaż? Zostanę tu jeszcze dzień lub dwa. Jeśli jednak potem wrócę do Miyaushiro, to gdzie cię szukać?
- zapytała Iruka wyraźnie rozważając słowa łowczyni.

-W mieście jest wiele zainteresowanych mną oczu i uszu. Jeszcze nie wiem gdzie się przed nimi ukryję.. - mruknęła Maruiken pogrążona w zadumie -Ale jest tam pewna świątynia poświęcona Kami wojny, Twój Rasume-san z łatwością wskaże Ci do niej drogę. Znajdziesz w niej mnicha, który zna mnie jako Leiko, lecz nie jako łowczynię demonów, a.. samotną i nieszczęśliwą żonę kupca -wspomnienie okolicznościach, w jakich usłyszała tę niepozorną historyjkę, przyprawiło ją o cień figlarnego uśmiechu - Możemy mu zaufać na tyle, byś przekazała mu informację o chęci spotkania się ze mną. Postaram się zaglądać wieczorami do świątyni.

- Nikt o tym nie wie?
-zapytała Iruka, choć… to co kryło się za jej spojrzeniem i mimiką mówiło łowczyni coś jeszcze. Pytała głównie o to, czy inne siostrzyczki wiedzą o tej świątyni. Jak to się nagle stało, że obie straciły zaufanie do nich i do mądrości ich Mateczki? Jak to się stało, że nagle zaczęły… spiskować?

-Nikt o kogo powinnyśmy się martwić -powiedziała Leiko nie chcąc okłamywać Iruki. Wiedziała przecież tylko o jednej osoba korzystającej z dobrego serca mnicha, a Kojiro, choć może było to nieco naiwne myślenie, był jednym z ostatnich jej zmartwień.
-A Hikari i Meisa miały cokolwiek do powiedzenia o porzucaniu na tych ziemiach aż dwóch swoich siostrzyczek? -uniosła jedną brew w ironicznym wyrazie -Czy były tak zajęte zachwycaniem się sobą nawzajem, że nawet nie przejęły się losem moim i Yuriko?

- Wspomniały tylko o tym, że Mateczki plany się zmieniły i że nie powinnam się tym martwić.
- odparła Iruka i wzruszyła ramionami. - Miałam wrażenie, że wiedzą więcej i że to co wiedzą… nie spodobałoby mi się. Mam złe przeczucia Leiko, bardzo złe.

Zwykle nieskazitelnie gładkie czoło łowczyni przecięła brzydka bruzda, a brwi zmarszczyła się pod wpływem nagłej myśli.
-Niedawno.. skusiłam się na wróżbę z rąk pewnej miko. Ah, wiem, wiem - machnęła lekko ręką, odganiając niewypowiedziane jeszcze słowa Iruki -Mateczka zawsze powtarza, że nasze talenty i instynkty są ważniejsze od losu przepowiadanego patyczkami, wodą czy ogniem. Jednak Shimoda wypełniła moją głowę rozterkami, więc chcąc je uciszyć dałam się namówić na wróżbę. I ze swych omikuji miko wyczytała.. zdradę w moim życiu. Zdradę ze strony kogoś bliskiego -tym razem Leiko ręką sięgnęła ku swojej napiętej szyi, którą powoli rozmasowała palcami -Nawet powtórzyła wróżbę, lecz za drugim razem Kami mieli to samo do powiedzenia. Starałam się nie poświęcać temu wiele mojej uwagi. W końcu moimi bliskimi osobami jest Mateczka oraz wy, moje siostry, i żadnej z was nie podejrzewałabym o zdradę.
Powoli przesunęła spojrzenie na drugą kobietę, a w jej oczach przyczaiła się niepewność -Ale co jeśli.. w tej nieszczęsnej wróżbie było jakieś ziarenko.. prawdy?

- Ja nie planuję Ciebie zdradzić
- pocieszyła ją Iruka i zmieniła temat pytając.- A sama Shimoda… była taka straszna jak powiadają? Były tam potwory wielkości góry. Chyba nie musiałaś z nimi walczyć co? Choć z pewnością byś je pokonała.

-To nie wielkość świadczy o potędze Oni, a ich spryt i inteligencja. Najgroźniejsze są te bestie, które ukrywają swoją prawdziwą naturę pod niepozornie ludzkimi twarzami
-wytłumaczyła pokrótce Leiko, nie wchodząc jednak w szczegóły łowów tamtej nocy -A jakie Ty miałaś rozrywki w mieście, oprócz wizyty naszych siostrzyczek? Wiele się działo pod nieobecność moją oraz tak wielu mnichów i bushi Hachisuka?

- Zadziwiająco niewiele. Nawet ochrona zamku nieco osłabła, dzięki czemu udało mi się potwierdzić obecność siostrzyczki u daimyo. Widziałam ją na własne oczy, choć z daleka. Niestety, kiedy złe wieści zaczęły nadchodzić z Shimody…
- wzruszyła ramionami Iruka. - Bushi zrobili się czujni, ninja liczni, a konkubiny samurajów… mniej gadatliwe.
Potarła się po głowie. - A i droga którą wchodziłam do zewnętrznego zamku przestała być dla mnie dostępna. Poza tym, była nawet radośnie. Wszyscy sądzili, że Shimoda będzie kolejnym sukcesem chińskich mędrców. A zakończyła się porażką. Co prawda nikt dokładnie nie wiedział, co mnisi chcą tam osiągnąć i dlaczego to była porażka… choć… zważywszy, że liczebność i aktywność różnych potworów wzrosła. To chyba była wina nieudanego rytuału, ne? - zapytała na koniec. - Zamiast odpędzić Oni, przyciągnęli je na te ziemie?

-Od samego początku łowcom Oni mówiono, że rytuał zwabi do Shimody istną hordę demonów, dlatego byli tam potrzebni, i to w tak dużych ilościach. Porażka rytuału tylko uczyniła tę falę potworów.. gwałtowniejszą. Niemożliwą do opanowania
-odparła Leiko, a następnie po krótkiej chwili zastanowienia trwającej tyle co dwa mrugnięcie, pochyliła się ku drugiej kobiecie i dodała szeptem - Przyznaję, dołożyłam moje ostrze do tej porażki. Nie należało to do rozkazów powierzonych mi przez Mateczkę, lecz wiedziałam o kobiecie, którą mnisi chcieli wykorzystać w swych mrocznych obrzędach. Wtedy podejrzewałam, że miało to związek z naszą zaginioną siostrzyczką. Jak zapewne się domyślasz, to jednak nie była Yuriko..

Wprawdzie ostatnie słowa Maruiken jak najbardziej usprawiedliwiałyby pojawienie się rozżalenia w jej głosie, to w tym momencie spoglądała na Irukę z wyraźnym zaintrygowaniem w lekko przymrużonych oczach. Z ciekawością patrzyła, czy skusi się na tak smakowitą przynętę jaką było poznanie tożsamości tajemniczej kobiety.

- Nie? A któż inny był tak ważny dla mnichów? - zaciekawiła się Iruka wpatrując w przyjaciółkę i zapominając na moment o swoich troskach.
I wpadając wprost w sidła Leiko.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 20-11-2022, 02:03   #333
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
-Pamiętasz te dni, kiedy Miyaushiro pogrążyło się w żałobie za uwielbianą żoną daimyo? Podobno zmarła po długiej chorobie, biedactwo.. -ponure wspomnienia, a mimo to przywołały uśmiech na wargach łowczyni. Uśmieszek osoby świadomej tego, że zaraz podzieli się niezwykle słodkim sekretem -To interesujące, gdyż.. właśnie Kashiko-hime była tą kobietą w Shimodzie. Żywa, ale odurzona do stanu nieprzytomności. Miała zostać wykorzystana przez mnichów do tego ich mrocznego rytuału.. ona i jej nienarodzone jeszcze dziecko.

Oczy siostrzyczki otwarły się szeroko gdy to usłyszała, podobnie jak usta.
- Ale… ale… ja byłam na jej pochówku. Całe miasto ją opłakiwało. Przez dwa dni i dwie noce.- wydukała z siebie Iruka. Zamyśliła się rozważając.
- Gdybyśmy ją miały w swoich rękach mogłybyśmy ją wymienić na naszą sio…- szybko jednak pokręciła głową zaprzeczając sobie.- Nie. To zły pomysł. Za dużo tu ninja się kręci przy tych mnichach. Za dużo potencjalnych wrogów miałybyśmy przeciw sobie. Nie sądzę by dotrzymaliby słowa podczas wymiany jeńców. Szkoda ryzykować nasze życie ujawniając się przed nimi. Może jeśli nie da się wykraść naszej siostrzyczki, ale nie wcześniej.

Niełatwo było zaskoczyć czymś Irukę, która przecież sama miała siatkę swoich ludzi zbierających dla niej informacje. Była szybsza w odnalezieniu ich siostrzyczki, lecz Leiko nadal czuła zadowolenie z powodu zaskoczenia jej swoim sekrecikiem z Shimody.

- W razie gdyby rzeczywiście mogła nam się do czegoś przydać, to jest teraz bezpiecznie ukryta z dala od zachłannych rąk mnichów i klanu. I to właśnie ona powiedziała mi o naszej siostrzyczce na zamku, jednak.. to już nie takie ważne, skoro i Ty widziałaś Yuriko -łowczyni przechyliła lekko głowę przyglądając się uważnie Iruce - Jak wyglądała? Czy rzeczywiście sprawiała wrażenie tak rozmarzonej, jak opowiadała Kashiko-hime? I jak w ogóle zdołałaś dostać się za mury zamku?

- Jako jedna ze służek mająca posprzątać po dużej uczcie.
- wyjaśniła Iruka z uśmiechem. - Zastępowałam kochankę Rasume, która była zbyt…- tu nastąpił wieloznaczny uśmieszek błąkający się na obliczu siostrzyczki, gdy mówiła.- … chora by wyjść z łóżka. Oczywiście Rasume dopilnował, by miała odpowiednią opiekę, a ja łaskawie zgodziłam się ją zastąpić za jedynie połowę zapłaty jaką otrzymałam później. Niestety… - wzruszyła ramionami.- Teraz wrota zamku zamknęły się szczelnie. Jedynie zaufana służba jest wpuszczana do środka. Nie ma mowy o zastępstwie.
Podrapała się po podbródku. - Nie mogę z całą pewnością potwierdzić twoich podejrzeń, ale z dala wydawała się… “rozmarzona” to nie jest słowo jakiego bym użyła. Raczej… odurzona. I była dyskretnie pilnowana przez eskortujące ją kunoichi udające gejsze.

-Hai, to.. by się zgadzało. Kashiko-hime była odurzana już w zamku, potem w trakcie podróży i w samej Shimodzie też. Ktoś w szeregach klanu i mnichów ulubił sobie taki sposób na kontrolowanie drugiej osoby
-stwierdziła Maruiken zanim popadła w chwilę zamyślenia -Żona daimyo była dla nich ważna, potrzebowali jej do rytuału, aby urodziła im dziecko naznaczone mocami potężnego Oni. Dlaczego jednak Hachisuka mieliby dokładać aż tyle starań w pilnowanie Yuriko? Czyżby i wobec niej mieli równie paskudne plany?

- Nie wydawała się być w ciąży…
- zastanowiła Iruka, a następnie wzruszyła ramionami.- Ale tej pewności mieć nie możemy, ne?

-Oh, jestem pewna, że mnisi mają w zanadrzu jeszcze wiele wymyślnych intryg, niekoniecznie związanych z rodzeniem im kolejnych pupilków
- odmruknęła łowczyni z niesmakiem w głosie. Jednakże wątpiła, aby nawet popadnięcie w największą zadumę pozwoliło jej choćby odrobinę zbliżyć się do odkrycia tych pokrętnych intryg. Mroczne pragnienia mnichów i klanu wykraczały ponad wszystko co Leiko znała.
Dlatego pochwyciła pewną myśl i podzieliła się nią z siostrzyczką - Czy będąc w Miyaushiro słyszałaś o kobiecie o imieniu Nyima? Jest mniszką, chyba jedną z nielicznych w ich szeregach. A przynajmniej ja nie miałam okazji ich spotkać.

- Hmm… nie… szczerze powiedziawszy nie udało mi się poznać imienia żadnego z mnichów.
- zadumała się się Iruka. - Bushi niechętnie o nich mówią. Nawet swoim przygodnym kochankom. Jakby… się ich nieco obawiali. Zabawna sprawa, ne? Bo akurat do tego najstraszniejszego z nich, jasnowłosego ogra kobiety lgną jak ćmy do ognia.

-To prawda. Zapewne te kobiety nie widziały go walczącego niczym krwiożercza bestia.. ah, albo właśnie widziały i tym bardziej zapragnęły igrać sobie z takim niebezpieczeństwem
-odparła Leiko, nadal dobrze pamiętając widok swojego „braciszka” pokrytego krwią coraz to kolejnych demonów padających ofiarą jego okrucieństwa. Znalezienie się z nim sam na sam było wtedy ostatnim o czym myślała - A wiesz gdzie Jasnowłosy spotykał się z tymi wszystkimi kochankami? Poza murami zamku, czy przyprowadzano je do jego komnat? Wejście do środka jest teraz utrudnione, ale.. wątpię, aby zmuszali go do odmawiania sobie rozkoszy kobiecego ciała. Jest zbyt zachłanny.

- Mnisi otrzymali małą rezydencję w pobliżu zamku. Tam właśnie mieszkał ów jasnosłowy ogr. Mnie nie udało się do niego dotrzeć. Nie gustuje on w takich…
- spojrzała znacząco na swój biust, a potem na piersi Leiko.- … jak ja. A miał w czym wybrzydzać.

- A to szkoda. Liczyłam, że może właśnie ten jego ogromny głód otworzy przede mną drzwi do zamku..
- odparła Leiko zawiedziona, choć w jej westchnieniu nie zabrakło również delikatnej.. ulgi. Gdyby Jasnowłosy gościł swoje kochanki na zamku, to byłaby gotowa poświęcić się dla ratowania siostrzyczki i przyjąć rolę jednej z nich, nawet jeśli oznaczałoby to zmierzenie się z jego gwałtownymi skłonnościami. Jednak nie musiała tego robić, co nadal pozostawiało pytanie pozbawione odpowiedzi. W jaki sposób miała się przekraść za mury zamku?

- Szkoda… - przyznała Iruka i zamyśliła się dodając.- Bo nie przychodzi mi do głowy, żaden inny łatwy sposób na przedostanie się do zamku. A że ninja też pilnują jego murów, to niełatwo będzie się przekraść.

-Jest jeszcze Hataro, który plecie własne intrygi przeciwko zamiarom szacownych gości swego klanu..
- odparła Leiko podzielając zamyślenie swojej siostrzyczki. Niestety, również ta ścieżka kończyła się przeszkodą nie do przeskoczenia nawet przez zwinną łowczynię. Z tego powodu pokręciła lekko głową -Ale zawiodłam jego oczekiwania w Shimodzie, więc wątpię, aby ponownie szukał mojej pomocy. Wątpię, abym mogła wykorzystać jego knowania do naszych celów. Na dodatek spotkanie z nim oznaczałoby zaufanie mu na tyle, abym miała przed nim powstać z martwych. To duże ryzyko..

- Hmm…
- zamyśliła się Iruka pocierając podbródek. - A mamy coś co mogłoby go zainteresować?

-Hataro przede wszystkim interesował się jednym z łowców Oni, którego właśnie mi polecił chronić przed mnichami. Niestety naiwny młodzik wpadł w ich ręce, o czym zapewne wieści niedługo sięgną uszu tego doradcy..
-być może kiedyś będą mogły usiąść w spokoju, bez obaw ciążących na barkach każdej z sióstr, i właśnie wtedy Maruiken opowie jej wszystko wraz z najbardziej zawiłymi szczegółami. Ale to nie był jeszcze ten czas, dlatego Iruka musiała zadowolić się takimi skrawkami - Nieraz w Shimodzie miałam okazję spędzić trochę czasu na pogawędkach z jego kunoichi, i jeśli wierzyć jej słowom, to żadne z nich nie znało prawdy kryjącej się za rytuałem. Oczywiście, informacja o żyjącej żonie daimyo też jest bardzo cenna.. jak i bardzo niebezpieczna. Mimo wszystko Hataro nadal jest jednym z Hachisuka..

- Nie wiem tylko czy uwierzy w tą informację o żywej żonie daimyo. Masz jakiś dowód na poparcie swoich słów? Bo ja ci mogę w to uwierzyć, ale wątpię by on…
- rozważała głośno Iruka.

-Hai. Mogłabym mu zaoferować jedynie opis wyglądu i zachowania tej kobiety, a także jej własne słowa opowiadające o tym, co pamiętała ze swych ostatnich dni na zamku. Sądzę, że reakcja Hataro w dużej mierze zależałaby od tego, jak wiele sam wiedział o stanie Kashiko-hime. I planach mnichów wobec niej.. -niespodziewanie, a może w tej sytuacji spodziewane aż za bardzo, brwi łowczyni przymarszczyły się pod wpływem pewnej ulotnej myśli - Czy on.. nie jest w jakiś sposób spokrewniony z Panią Ofu? To ona opiekowała się żoną daimyo, ne? Czy w takim razie ona jest odpowiedzialna za odurzanie jej.. ?

- Nie. Nie wydaje mi się. Pani Ofu… zajmuje się nadzorowaniem całej służby w zamku od czasu… choroby żony daymio.
- wyjaśniła Iruka i pokręciła głową zaprzeczając.- Wątpię, by taki opis wystarczył. Zanim Kashiko-hime zaniemogła często odwiedzała różne miejsca w mieście. Każdy wie jak wygląda… wyglądała.

-W takim razie obawiam się, że nie mam nic, czym mogłabym go zainteresować. Z pewnością nawet prawda o rytuale brzmiałaby jak kłamstwo, którym chciałabym się wkraść z powrotem w jego łaski
- westchnienie przesycone zrezygnowaniem umknęło spomiędzy warg Leiko -Tak wiele widziałam w trakcie niebezpiecznej podróży do Shimody, poznałam kilka sekretów klanu, w samą noc rytuału niewiele brakowało, abym została zabita lub schwytana, jednak.. -te same malowane wargi rozchyliły się teraz w gorzkawym uśmiechu niewiele mającym wspólnego z prawdziwym rozbawieniem lub radością -Jednak nie zbliżyło mnie to ani odrobinę do Yuriko, ne?

- Chyba nie..
- przyznała Iruka drapiąc się po podbródku. I uśmiechnęła ciepło.- Myślisz, że przebywając w mieście osiągnęłabyś więcej?
Osiągnełaby? To pytanie zawisło na łowczynią jak burza gradowa. Co by osiągnęła przebywając w stolicy i wiedząc, że jest celem łowów mnichów? I obiektem ich zainteresowania. I z pewnością przyciągnęłaby uwagę najętych przez nich ninja.

-Może? Jednak wybrałam ścieżkę prowadzącą do Shimody, zatem już się nie dowiemy dokąd doprowadziłoby mnie zostanie w mieście -tym słowom łowczyni towarzyszyło wzruszenie ramionami ukrytymi pod czerwienią kimona -W podróży poznałam niejeden smakowity sekret Hachisuka oraz ich szacownych gości, lecz.. mam problem z odnalezieniem sposobu na wykorzystanie tej wiedzy. Wiesz, że w górach spotkałam brata daimyo? Tego brata, najbardziej poszukiwanego mężczyznę na tych ziemiach. Ale nawet to nie otworzy przede mną bram zamku..

- To on… żyje? Słyszałam wieści, że umarł już dawno. Stanowczo za dużo “nieboszczyków” chodzi po tych ziemiach.
- zaśmiała się wesoło Iruka i pokręciła głową dodając żartobliwie.- Obie żeśmy zawiodły w naszej misji. Trzeba było skupić się na dojściu do mnichów, zamiast na miejscowych wielmożach.

-Rola łowczyni demonów pozwala mi wygodnie podróżować po ziemiach różnych klanów, ale też rzuca mnie w wyjątkowo.. nieoczekiwane kierunki
-szczególnie tutaj ta wypowiedź Leiko niosła ze sobą ponure ziarno prawdy. Jak wiele razy sądziła, że podjęła własną decyzję, która jednak już wcześniej została przewidziana przez mnichów?
Podniosła wzrok i spojrzała z niepewnością na siostrzyczkę - A jeśli.. właśnie dlatego Mateczka postanowiła porzucić misję? Bo dowiedziała się o naszych niepowodzeniach? Zawiodłyśmy ją i.. i może zamiast nas wyśle do Miyaushiro inne siostrzyczki, które według niej będą bardziej skuteczne w ratowaniu Yuriko..

- Dlaczego więc… nie mam dla ciebie wieści od Mateczki? Dlaczego więc nie mam poleceń dla ciebie. Żadnych informacji?
- zapytała siostrzyczka z nutką podejrzliwości i niepewności w głosie.

-Jeśli rzeczywiście dowiedziała się o naszych niepowodzeniach, to zapewne usłyszałaby też o mojej śmierci w Shimodzie. Ta wieść obiegła już całe ziemie Hachisuka. A dlaczego miałaby posyłać rozkazy dla martwej córki? -zapytała Leiko, wcale nie oczekując odpowiedzi. Być może myśl o tym, że jej opiekunka i najważniejsza osoba w życiu z taką łatwością uwierzyłaby w jej śmierć, była zwyczajnie zbyt bolesna -Jednak nie byłaby naszą Mateczką i nauczycielką, gdyby przejrzenie jej zamiarów było tak łatwe. Jest najbardziej tajemnicza z nas wszystkich, lecz nigdy nie dawała nam powodów do niepokoju, ne?

Jeszcze kolejne słowa cisnęły się łowczyni na usta, jednak nie odważyła się ich wypowiedzieć głośno. Zatem zawisły pomiędzy dwiema siostrami, niczym złowrogi omen: „Jak dotąd..”.

- To że usłyszałam o twojej śmierci, nie oznaczało że w nią uwierzyłam. - odparła z przekąsem Iruka. I dodała wesoło. - Nawet gdybym zobaczyła twoje zwłoki miałabym… odrobinę wątpliwości.

-Hai. I jakież to szczęście, że najwyraźniej nie tak łatwo pozostać martwym na tych ziemiach
- podsumowała Maruiken nieco żartobliwym tonem. Ale na tym jej wesołość się skończyła, bo i sytuacja nie zachęcała do śmiechu - Iga też dostali misję do wypełnienia na zamku Hachisuka, choć niestety nie znam szczegółów. Jeden z ich ninja podawał się za łowcę demonów, a po rytuale wmieszał się w ashigaru wracających do Miyaushiro -przechyliła głowę, w zamyśleniu musnęła opuszką palca swój policzek - Ciekawe czy taka maska ułatwi mu wkradnięcie się do zamku. Być może powinnam się z nim rozmówić..

- Czy można im ufać?
- powątpiewała Iruka pocierając podbródek. - Zwłaszcza teraz, gdy nie znamy nawet zamiarów naszego klanu? Czy możemy im ufać, jeśli ich zamiary są nam nieznane w ogóle?

-Zaufać? Iye. Wykorzystać do naszych celów jego talenty i potrzebę przekradnięcia się za mury zamku? Hai, jak najbardziej. Oczywiście zachowując przy tym należytą ostrożność
- uściśliła Leiko. Widziała się kilka razy sam na sam z Yashamaru, i w trakcie tych spotkań wymienili pomiędzy sobą wiele ładnych słów i równie ślicznych kłamstw, w których ciężko byłoby rozpoznać rozmowę ninja i kunoichi z dwóch różnych klanów. Pocałunki i słodkie podszepty zastępowały im groźby i łagodziły napięcie wynikające z tego splecenia się ich ścieżek. Ale czy to oznaczało, że w pełni mu ufała? Iye. Czy zatem rzeczywiście powinna sięgać po jego pomoc? Czy miała wybór? Iye.

- Tylko jaka będzie cena za jego pomoc? Oby nie za wysoka.- westchnęła ciężko Iruka.- I trzeba uważać, by Iga nie wykorzystał nas przy okazji. Lub co gorsza, zdradził.

-To tylko jeden pomysł i rzeczywiście, nie jest on idealny. Byłoby najlepiej, gdybyśmy mogły polegać tylko na naszych talentach, ale.. nie jestem pewna, czy obecnie możemy sobie pozwolić na taką wygodę
- przyznała Leiko z gorzką nutą niechęci w głosie -Ta misja okazała się być wyzwaniem z jakim nigdy wcześniej nie miałam do czynienia. I niestety, jeśli chcemy mieć szansę na uwolnienie Yuriko, to musimy sporo zaryzykować. Więcej niż dotąd.

- Mhmm… zostaniesz ze mną, nakażę Rasume by przyniósł nam posiłek i wtedy opowiesz o swoich przygodach, a ja o stolicy. No.. chyba że ci spieszno powrócić tam gdzie spotkałaś mego pomocnika?
- siostrzyczka zapytała łowczynię.

-Przybyłam tu w całkiem cennym towarzystwie. Jednak podróżując ze mną powinni już być przyzwyczajeni, że czasem znikam bez słowa, ne? -uśmiechnęła się lekko Leiko, i to pomimo spojrzenia jakim bardzo powoli lustrowała pokój w tej ponurej gospodzie. Jeśli tutejsze jedzenie choćby odrobinę odzwierciedlało wystrój, to była zadowolona, że nie czuła w tym momencie dużego głodu -Ty.. nie myślałaś o wyjściu z tego miejsca? Podobno już drugi dzień tutaj przesiadujesz. A w mieście jest zadziwiająco wielu ashigaru tylko czekających, aby ktoś powyciągał z nich informacje o nastrojach w klanie.

- Straciłam zainteresowanie nastrojami w klanie od czasu spotkania z naszymi siostrzyczkami.
- machnęła ręką Iruka. - Zresztą, dla kogo miałabym to czynić? Ty zniknęłaś bez śladu i ponoć nie żyłaś, mnie kazano wracać. Gdybym była posłuszna, to nie spotkałybyśmy się dziś.

-Hai, ale już tutaj jestem. I jeśli rzeczywiście zdecydujesz się zostać w Miyaushiro, to może nie zaszkodzi nam wspomóc się talentami i znajomościami Kurai Hany, ne?
-odparła Leiko z psotnym błyskiem w swych złocistych oczach. Natura nie obdarzyła Iruki mocnymi, lśniącymi włosami przyciągającymi spojrzenia lordów, lecz wystarczyła odpowiednia peruka, aby z łatwością mogła dotrzymywać kroku najbardziej zachwycającym kurtyzanom - W Shimodzie miałam okazję rozmawiać z Twoim samurajem, lecz.. niestety nic nie wiem o tym, czy przeżył rzeź tamtej nocy.

- Zginął.
- westchnęła ciężko Iruka.- Jego śmierć była opłakiwana w pałacu. A pogrzeb był widowiskowy. Niestety na jego pomoc już liczyć nie możemy.

-Oh.. to wielka szkoda. Sprawiał wrażenie dobrego samuraja, a obawiam się, że niewielu już takich zostało w tym klanie
- westchnęła Leiko nie pierwszy, i z pewnością nie ostatni raz tego wieczoru. Potem spod ciężkich, nieco zmęczonych powiek, powiodła melancholijnym spojrzeniem ku górze, nie skupiając się jednak na niczym konkretnym oprócz własnych myśli - Ciekawa jestem, jakie myśli teraz nawiedzają tych samurajów, którzy przeżyli Shimodę oraz tych, których rozkazami było pozostanie w Miyaushiro. Czy ta porażka zasiała w nich choćby ziarnko zwątpienia w szacownych gości klanu? Obiecywali uwolnienie tych ziemi od demonów, a w zamian od ich rytuału zginęło wielu bushi..

- Tego nie wiem… Wiem natomiast, że mój samuraj który wyrażał subtelnie wątpliwości wobec mnichów tam umarł. I wielu wiernych mu bushi zginęło razem z nim w Shimodzie. Mam wrażenie, że dostojni goście klanu spodziewali się wielu śmierci podczas tej misji…
- zadumała się Iruka rozważając głośno. - … i dopilnowali by odpowiedni samuraje narażali swoje życie. Ci którzy nie do końca ufali gościom klanu. I niestety, wielu z nich zginęło.

-Wielu. A zatem niektórzy przeżyli?
-zainteresowała się łowczyni. A za każdym razem, kiedy dostrzegała kawałek zdający się pasować do składanej przez nią układanki, jej oczy zaczynały się tlić złocistymi iskierkami. Ktoś mógłby nawet się odważyć i nieśmiało nazwać je iskierkami nadziei -Wiesz których samurajów nawiedzają takie wątpliwości? Są w Miyaushiro?

- Ja… nie wiem. W każdym razie nikt znaczny nie przychodzi na myśl. No bo przecież pomniejszych bushi nie ma chyba nawet co brać pod uwagę, ne?
- jednym pytaniem siostrzyczka zgasiła i ten płomyczek. Niestety miała tylko złe wieści dla Maruiken.

 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 01-12-2022, 01:23   #334
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Tak jak łatwo dmuchnięciem zgasić płomyk tańczący słabo na świeczce, tak samo szybko straciły blask oczy Leiko, znów ciemniejąc w bezradnej zadumie.

-A Dasate Ginari i jego bratanek? Nie zwrócili na siebie Twojej uwagi? Młody Yasuro dostał rozkazy, aby pozostać w Miyaushiro. Mam nadzieję, że nie przypłacił tego schorzeniem, które dotykało niektórych samurajów Hachisuka i przedwcześnie przyprószało ich włosy bielą -wspomnienie uśmiechów Gozaemnona, tego w ludzkiej masce i tego krwiożerczego po zrzuceniu przez niego starego ciała, przyprawiło ją o grymas -To byłoby.. problematyczne.

- Klan Dasate nie przebywał wtedy w Shimodzie. Obaj są tutaj w stolicy. Nie wydaje mi się jednak, by byli oni nastawieni sceptycznie do mnichów. Cóż… Ginari-sama jest osobą zamkniętą w sobie i trudno odkryć o czym naprawdę myśli.
- zadumała się Iruka i wzruszyła ramionami. - Ani alkohol, ani moje sztuczki nie potrafiły rozwiązać jego ust.

-Możliwe, że wieść o mojej śmierci poruszyła jego bratanka, choć.. zapewne nie na tyle, żeby dopatrywał się w niej winy mnichów lub swego klanu. Czasem łowcy po prostu giną na polowaniach
-nie martwa, co najwyżej nieco odrętwiała od siedzenia, Leiko poprawiła się na tatami. Odruchowo wygładziła też kimono na swych udach, choć.. nie była nawet pewna, czy materiał utkany przez pająki był podatny na zagniecenia -Muszę przyznać jedno tym mędrcom z Chin. Wyjątkowo dobrze trzymają się z dala od własnych intryg, wykorzystując do wszystkiego swoje wierne pupilki. Dlatego tak ciężko jest znaleźć wyraźny ślad świadczący o ich złowrogich zamiarach, który zaburzyłby tę iluzję dobrodusznych i bezbronnych staruszków.

-Hai.
- przyznała Iruka i sama się zamyśliła. - Możliwie że żal po śmierci bratanka, acz…- potarła swój podbródek kciukiem.- Poznałam go już kilka miesięcy temu i w zasadzie wtedy też robił wrażenie trudnego do rozgryzienia. A i… choć pewności mieć nie mogę, to nie wydaje mi się by jakikolwiek Dasate wyruszył do Shimody, a tym bardziej tam zginął, acz… mogę się mylić Leiko-san. Przyznaję, że przez ostatnie dni się obijałam i nie mogę się pochwalić najświeższymi nowinkami.

-Żal po śmierci.. bratanka?
-powtórzyła Maruiken zaniepokojona tymi słowami siostrzyczki. Tym bardziej, że opuszczając stolicę zostawiła młodzika powracającego do sił. Hai, zmieszanego i zaczerwienionego po uszy, ale jednak w dobrym zdrowiu -Poznałam młodego Yasuro i jestem pewna, że nie przebywał on w Shimodzie w trakcie rytuału. O jakim zatem żalu mówisz?

Iruka spojrzała na łowczynię, zarumieniła się zawstydzona i pokręciła głową.- Emmm… mogłam cię źle zrozumieć. Wybacz, ostatnio… - machnęła ręką.-... kiepsko sypiam i w ogóle… przypuszczam, że mój Rasume przemilczał fakt, że… trochę się zaniedbałam. Ale… - uniosła dłoń celując palcem w dach.- …masz moje słowo, że gdy spotkamy się znów, będę w szczytowej formie. Na szczęście mój Rasume pilnuje mnie, gdy sama przestaję pilnować swoich pleców. A jak u ciebie ? Wspomniałaś, że nie przybyłaś sama? Interesujące to towarzystwo? Masz wśród nich swojego Rasume? - dodała na koniec żartobliwym tonem.

-Może -odparła Leiko wymijająco, i nic nie wskazywało na to, aby siostrzyczka miała wydobyć z niej więcej informacji. Przynajmniej do czasu, aż w kąciku jej malowanych fioletem warg zaigrał figlarny uśmieszek. Czymże byłoby spotkanie dwóch kobiet, dwóch przyjaciółek, gdyby choć raz ścieżki ich rozmowy nie zeszły na męski rodzaj?

-Chyba tak, choć ja go nazywam moim tygrysem. Jest zwinny, ma ostre i zabójcze pazury, które nieraz okazały się bardzo cenne na tych niebezpiecznych ziemiach. I zapewne wiesz, jak nie przepadam za nadmiernym poleganiem w misjach na kimś obcym, ale gdyby on mnie nie pilnował w Shimodzie, to teraz siedziałabym zamknięta w lochach klanu, zdana na łaskę mnichów - jej uśmiech powiększył się nieśmiało, niepewnie - Mateczka nauczyła nas samodzielności, jednak taki Rasume lub tygrys potrafią bardzo ułatwić nasze zadania, ne?

- Hai… i uprzyjemniają świętowanie sukcesu.
- zaśmiała się cicho Iruka i zamyśliła się. - Samodzielność naszej siostrzyczce nie wyszła na zdrowie, ale… my tu jesteśmy by ją uratować. I powinnyśmy wypić za to…
Stuknęła w papierowe drzwi palcami dodając głośno.- Rasume, przynieś nam sake i dwie czarki. I coś do zjedzenia.
Usłyszały tylko krótkie - Hai.

Maruiken w zadumie wsłuchiwała się w oddalające się kroki mężczyzny.
-Czy jesteśmy pewne, że nasza siostrzyczka nie miała żadnej pomocy w stolicy? Na początku swojej misji mogła swobodnie poruszać się po Miyaushiro i nie byłoby niczym zaskakującym, gdyby swoim urokiem zawładnęła czyjeś myśli, ne? - rozważała na głos, unosząc przy tym wysoko jedną brew - Może jakieś serce w mieście wzdycha z tęsknotą za piękną Yuriko? Najlepiej jakieś odważne serce, któremu niestraszni są mnisi..

- Cóż… nie natknęłam się na nikogo takiego. Niemniej nie udało mi się dotrzeć do przedstawicieli najpotężniejszych rodów w stolicy. Więc może ktoś tam… do niej wzdycha, ale…
- wzruszyła ramionami Iruka. - Ja nic o tym nie wiem.

-A które to rody są najpotężniejsze pośród Hachisuka? Przyznaję, że przede wszystkim miałam do czynienia z rodem Dasate. Ale młody Yasuro nie jest zbyt wpływowy, a tak jak sama mówiłaś, Ginari zaś jest skryty i niewzruszony na kobiece wdzięki
- łowczyni z pewnym.. zaskoczeniem odkryła, że pewna nowa, niespodziewana twarzy wyłoniła się z jej myśli. Piękna twarz, zachwycająca i łamiąca serca -Ciekawa jestem, czy chociaż podszepty Słodyczy Lotosu potrafią nagiąć jego myśli. Podobno jest bardzo wpływowa. Być może.. to właśnie z nią powinnam się rozmówić, a nie z kolejnymi mężczyznami.

- To będą Taika, Dasate, Yokumi, Heira, Hatsuma, Oyama… choć ci bardzo ostatnio stracili na znaczeniu, a Tamura zyskali w oczach daimyo. Jumai, choć nie tak ważni jak kiedyś, Ofu… chyba…
- Iruka podrapała się po głowie.- … chyba to wszyscy. Możliwe że jakiś ród pominęłam, ale to są te… najważniejsze.

-Hai, z częścią z nich już skrzyżowały się moje ścieżki, ale o pozostałych.. nawet nie słyszałam
- powiedziała Leiko nie bez zdziwienia. Ale to nieobycie pośród klanowych rodów przyprawiło ją tylko o kolejny uśmiech oraz skinięcie głową - Ah, zatem już wiemy, o czym będziemy rozmawiać przy sake. Opowiesz mi o nich, o ich pozycji w klanie oraz słabościach, dobrze siostrzyczko? Te informacje mogą okazać się przydatne, kiedy dotrę do stolicy.

- Ugh… za wiele wymagasz…
- zaśmiała się siostrzyczka i pokręciła głową. - Nie poznałam wszystkich i nie miałam możliwości przeniknięcia do pałacu. Hatsuma Umaru i Jumai Hataro są oczywiście najważniejsi. To doradcy daimyo, a on słucha ich opinii i rad, acz… coraz częściej postępuje jak podpowiedzą mu Chińczycy. Ich słowo jest ważniejsze niż każdego w pałacu. Rody takie jak Ofu czy Tamura- machnęła ręką - … znam tylko ze słyszenia. Mają swoje wpływy, ale wiesz… są tylko odrobinę powyżej przeciętnych rodzin samurajskich.

- Ale te rody nadal są na tyle ważne, że nawet teraz wolno im wchodzić i wychodzić z zamku, tak?
-upewniła się Leiko - A pozostali? Taika, Yokumi i Heira? Jest wśród nich ktoś wart naszej uwagi? Ktoś, kogo mogłabym użyć, aby zbliżyć się do Yuriko?

- To nie takie proste. Nawet będąc blisko mojego samuraja… ważnej osoby w klanie. Nawet wtedy nie zostałam ni razu wpuszczona, ani razu zaproszona do zamku. A moje sugestie by tam się z nim udać… były przez niego zbywane żartem. Niestety kochanki bushi nie są osobami, którym wolno zaszczycić swoją obecnością dwór daimyo.
- wyjaśniła Iruka i wzruszyła ramionami. - Jak już wspomniałam, mnie udało się raz… ale w przebraniu służki. Jako kochanka Iworiego… nie byłam godna by tam wejść.

Gdy to mówiła, Rasume przyniósł sake, czarki i nieco sushi do podjadania. Przysiadł w milczeniu, by napełniać puste naczynka.
- Nie znam tak dobrze nikogo z tych klanów. Oyama-dono przedstawił mi kilku z nich, ale… nie miałam okazji wyrobienia sobie zdania na temat któregokolwiek z nich.- zadumała się tymczasem Iruka.

Jakie szczęście, że Leiko nie tyle znała, co wprost miała pod ręką byłego lorda klanu, który zaś powinien znać te rody ze swego dawnego życia. Z tego powodu nie była zawiedziona tym brakiem informacji od Iruki. Wręcz przeciwnie.

-Skoro kochanki samurajów nie mają na tyle wysokiej pozycji w klanie, aby wpuszczano je za bramy zamku, to powinnyśmy pójść do krok dalej, ne? -słowa wypowiadała enigmatycznym tonem pasującym do dwóch, cóż, teraz już trzech intrygantów. Tylko w jej oczach migotały żartobliwe iskierki - Najwyższy czas, abyśmy znalazły sobie wpływowych mężów, siostrzyczko.

Iruka wybuchła śmiechem słysząc te słowa.
- Ach… dobry żart. Wiesz przecież dobrze że wędrowna artystka czy łowczyni Oni to marny materiał na męża, chyba że… - przyjrzała się z ciekawością spojrzeniu.- Masz jakiś pomysł na intrygę?

-Iye. Jeszcze nie
- łowczyni odpowiedziała jej z równym rozweseleniem i krótkim śmiechem -Jak dotąd kończyłam wszystkie moje misji bez potrzeby sięgania po tak.. drastyczne kroki. Ale jeśli nie znajdę innego sposobu na uratowanie Yuriko, to.. kto wie? -uniesioną dłonią przesłoniła swe usta, w urokliwej i jakże nieudanej próbie ukrycia swego rozbawienia -Może nie będę miała innego wyboru, jak tylko wejść w tak nową rolę. A znam przynajmniej jednego samuraja z tych ważnych rodów, którego potrafiłabym nagiąć do skradnięcia mej dłoni.

- Hai… łatwo mi sobie wyobrazić jak owijasz biednego bushi wokół swojego palca i nakłaniasz do małżeństwa, ale…
- przypomniała jej Iruka mentorskim tonem. - Sam ożenek to nie taka prosta sprawa. Wymaga przygotowań do ceremonii i poradzenia sobie z rodziną niechętną takiemu skandalowi. Ożenek wymaga czasu, dużo czasu. A tego chyba nie mamy za wiele, ne?

- Ah, toż sam młodszy brat daimyo gotów był sprzeciwić się poważnym lordom klanu w imię swej miłości do Słodyczy Lotosu. A zatem i ja mogłabym wzbudzić w moim samuraju podobny ogień
-stwierdziła Leiko jeszcze z tą nutką figlarności w głosie. Słabnącą nutką, która całkiem zniknęła wraz z machnięciem ręką - Ale masz rację, masz rację. Ona już zbyt wiele czasu spędziła w rękach Hachisuka, a ja.. -westchnęła ciężko - Ja zbyt wiele czasu zmarnowałam będąc łowczynią Oni, zamiast dobrą siostrą dla Yuriko.

- Cóż…
- westchnęła Iruka uśmiechając się lekko.- … ja nie udawałam łowczyni Oni i też nie dotarłam do niej. Nie zadręczaj się tym, gdyż nie sądzę by bezpośrednia próba wykradnięcia naszej siostrzyczki miałaby szansę na sukces. Za dużo tam ninja przebywa chroniąc siedzibę daimyo.

- Być może potrzebujemy świeżego spojrzenia na naszą sytuację, wyjścia poza ramy naszych nauk i doświadczenia
- rozmyślała cicho Maruiken - Rozmówię się później z moimi towarzyszami. Oczywiście, nie wiedzą wszystkiego, ale wiedzą wystarczająco i co najważniejsze, nie są przyjaciółmi klanu. Wobec tego ich punkt widzenia może okazać się pomocny.
Łowczyni dostrzegała pewną.. przewrotność w tym, że chociaż Iruka była powierniczką większości jej sekretów, to teraz posiadała też tajemnice tylko z Kojiro i Sakusei. I nie była gotowa, aby podzielić się nimi ze swoją zaufaną siostrzyczką. Jeszcze nie.

- Z pewnością potrzebujemy pomocy i… - tu Iruka wyraźnie się zawahała nim rzekła. -... nie jestem pewna czy możemy liczyć na nasze siostrzyczki w tym względzie.

-Hai. Trudno mi nawet dopuścić do siebie myśli, że nie możemy ufać naszym siostrzyczkom, ale..
-malowane brwi Leiko przymarszczyły się mocno, odzwierciedlając jej niedowierzanie własnym ostrożnie wypowiadanym słowom - Rzeczywiście będzie najbezpieczniej, jeśli przynajmniej przez jakiś czas będziemy polegały tylko na sobie. I w związku z tym.. -pochyliła się, żeby ująć w dłonie jedną z czarek wypełnionych sake - Mam problem, droga siostrzyczko. Nic tak poważnego jak oddech klanu na moim karku, ale ciągle może się okazać drażniące podczas mojej misji w Miyaushiro. Towarzyszy mi pewien łowca, młody i bardzo, bardzo gorliwy. Tak bardzo, że najchętniej nie odstępowałby mnie ani na krok w dzień i w nocy. Wyobrażasz sobie, jakie to będzie problematyczne, szczególnie kiedy mam być martwa. W trakcie łowów był przydatny, teraz zaś.. może się okazać przeszkodą..
Smukłymi palcami delikatnie kołysała naczynkiem, a sponad wzburzonej tafli trunku spoglądała na Irukę -Miałam nadzieję, że posiadasz w zanadrzu jakieś śliczniutkie dziewczątko, które zawróci mu w głowie i odwróci ode mnie uwagę.

- Cóż… w Miyaushiro jest dużo kurtyzan i gejsz. Jeśli masz dość pieniędzy do ich wynajęcia którejś z nich, to nie widzę problemu. Duże miasto zawiera wiele rozrywek dla młodego mężczyzny z pełnym mieszkiem
.- zadumała się Iruka i pokręciła głową.- Dwie śliczne aktorki to zaproszenie kłopotów. Nie potrzebuję rywalizacji z inną niewiastą podczas misji, więc moja trupa aktorska to sami mężczyźni.

-To prawda. Póki co każda moja współpraca z tutejszymi kobietami okazała się dość.. kłopotliwa. Towarzystwo mężczyzn zwykle jest przyjemniejsze
- zamruczała łowczyni w zgodzie. Leniwie zamoczyła wargi w sake. I jeszcze raz, i kolejny. Niestety, żadna z kropel spływających jej przez gardło nie była w stanie osłodzić, ani choćby złagodzić wieści, jakie usłyszała w tym pokoju. Nie należała do osób potrafiących zapić swe niepewności w alkoholu.
Dlatego posmakowana sake przyprawiła Leiko tylko o lekko melancholijne westchnienie -Ah.. czekają mnie pracowite i skomplikowane odwiedziny stolicy, ne?

- Nie wiem. Jak planujesz rozegrać swój pobyt w mieście?
- zapytała Iruka i zamyślając się dodała.- Z pewnością nie chcesz przyciągać uwagi daimyo do swojego “powrotu do świata żywych”, ale… co poza tym… chcesz zrobić?

-Przyjmę nową rolę i nową maskę, aby móc swobodniej poruszać się po mieście. I skupię się na dotarciu za bramy zamku, albo.. na wypędzeniu z niego siostrzyczki i jej strażników. Może właśnie lepszym rozwiązaniem będzie wywabienie ich ze środka, niż samotne przekraczanie murów tego gniazda pająków..
- łowczyni zadumała się chwilę nad tym nowym pomysłem. Przez krótką chwilę zaledwie, po której tylko wzruszyła ramionami -Ah, ale nie wiem jeszcze w jaki sposób. Tego dowiem się dopiero w Miyaushiro.

- Ja będę musiała wpierw pozbierać moich ludzi, a potem zacznę zbierać informacje. Tym razem wrócę do stolicy potajemnie. Na razie koniec z przedstawieniem teatralnymi. Za bardzo rzucają się w oczy.
- oceniła Iruka rozmyślając.

- Jeśli dobrze pamiętam, to ostatnim razem wasza sztuka przyciągnęła niemałą publiczność, w tym również ważne postaci klanu - ciepły, pełen podziwu uśmiech wkradł się na wargi Leiko - Wątpię, aby zezwolili naszej siostrzyczce na luksus oglądania waszego przedstawienia.. ale może raz jeszcze lordowie i damy Hachisuka skuszą się na opuszczenie zamku, aby zobaczyć kolejną opowieść o bohaterstwie i namiętności? Czyż nie potrzebują pocieszenia po tak wielkiej porażce w Shimodzie?

- Hai… przyznaję że jest taka możliwość. Jak jednak wykorzystamy taką sytuację?
- zapytała Iruka spoglądając na Leiko. - Mogę przygotować takie przedstawienie, acz wolałabym żeby było ono już częścią gotowego planu.

- Nie mam planu, co najwyżej.. kilka jeszcze mglistych pomysłów
- rozmyślała w spokoju łowczyni, kciukiem bezwiednie zataczając kółka na trzymanej czarce. - Niestety nawet najwspanialsze wasze przedstawienie nie uczyni zamku opustoszałym. Dlatego najpierw muszę rozmówić się z kimś lepiej zorientowanym w tajemnicach jego korytarzy i ukrytych zakamarków.

- W takim razie przygotuję przedstawienie, gdy taki plan powstanie. Obecnie wolę nie przyciągać niczyjej uwagi do tego, że… sprzeciwiam się poleceniom Mateczki wracając do stolicy.
- stwierdziła cicho Iruka.

Siostry już długo rozmawiały, a wcale jeszcze nie wyczerpały wszystkich interesujących tematów. A chociaż nie potrzebowały zachęty do dzielenia się ploteczkami, to sake na pewno uprzyjemniała im resztę wieczoru.

Tyle czasu tonęły w klanowych intrygach, że cudownie głębokim odetchnięciem okazało się wspólne rozmyślanie nad motywem kolejnego występu Iruki oraz jej trupy. Łowczyni ani odrobinę nie wątpiła w ich talenty, wiedziała że zawsze przyciągali niemałą widownię. A jednak tym razem ich zadaniem byłoby skuszenie Hachisuka do porzucenia nadmiernej ostrożności i wyjścia zza bezpiecznych murów zamku. Czego teraz pragnęły ich serca dotknięte porażką i koszmarami Shimody?

Opowieść o bohaterstwie i nadzwyczajnych pojedynkach z bestiami? O miłości przezwyciężającej wszystkie przeciwności losu? O życiu zwykłych ludzi.. iye, iye. Z pewnością ważni lordowie klanu byli bardziej zainteresowani sztuką o podobnych im samurajach, bądź o takich, których chcieli w sobie widzieć. Sprytnych, inteligentnych, utalentowanych, niezwyciężonych i pożądanych.
Być może sceny prezentowane na deskach teatru powinny być lekko inspirowane wydarzeniami z ziem Hachisuka, aby zachęcić widownię do rozmyślań? Oh, niezbyt głębokich. Nie chciały przecież, aby myśleli zbyt dużo, mogłoby to tylko ściągnąć zagrożenie na Irukę oraz jej aktorów.
A może wprost przeciwnie - coś lekkiego i wesołego, takiego do pośmiania się i odsunięcia na bok zmartwień oraz lęków. Łagodzącego nadmierną czujność.

Leiko podsuwała swoje pomysły, jednak to przede wszystkim jej siostrzyczka aż promieniała swoim natchnieniem. To był jej żywioł. Jej pasja. Jej miłość.

Aż dziw, że później jakimiś pokrętnymi ścieżkami dotarły do.. śmierci. Nie był to tak pogodna rozmowa jak ta o teatrze, ale też nie tak ponura jak mogłoby się wydawać. Leiko jedynie pragnęła zaspokoić swoją ciekawość o tym, co przecież było nieuniknione po tak wielkiej porażce w Shimodzie. O pogrzebach tych, którzy zginęli pod falą nacierających demonów. Jeśli tak wielu samurajów zginęło tamtej nocy, to zapewne cała stolica na długo pogrążyła się w żałobie, ne?

Iye. Wprawdzie pogrzebów było wiele, lecz większość z nich była prywatnymi ceremoniami, w których brały udział tylko rodziny zmarłych. Iruka nie miała do nich dostępu. Co innego pogrzeb samego Oyama Iwori, generała klanu oraz kochanka Kurai Hany. Hai, to było wydarzenie, które zmusiło nawet najważniejszych lordów do opuszczenia strzeżonych murów swoich posiadłości i zamku. Jednak ta chwilowa wolność nie obejmowała ich konkubin i dwórek, więc siostrzyczka nie miała okazji zobaczyć choćby mgnienia biednej Yuriko.

Podobno zapach kadzideł jeszcze unosił się w powietrzu, kiedy Iruka opuszczała Miyaushiro. Jednak nikt ich nie zapalał dla łowców zabitych na polowaniu w Shimodzie. Nikogo nie interesował los ich ciał porzuconych na polu bitwy, tuż obok trucheł ubitych demonów. Szczęśliwcy mogli liczyć, że eta zajmą się ich ciałami. Pozostałych zostawiano na pastwę dzikich zwierząt oraz żarłocznych Oni, które przetrwały tamtą noc albo dopiero przybyły zwabione smrodem śmierci. Mało który łowca otrzymywał własny grób.
Zapewne równie parszywy los czekałby na Leiko, gdyby rzeczywiście zginęła tamtej nocy. Ninja i kunoichi nie różnili się tak bardzo od łowców Oni.

Sake czyniła rozważania o teatralnej sztuce jeszcze przyjemniejszymi, osładzała również rozmowy o śmierci i pogrzebach. A jednak ta płynna radość i odwaga nie była w stanie zachęcić siostrzyczek do podjęcia tematu.. zdrady. Ta była straszniejsza od każdego demona, od każdego spisku obmyślanego przez mnichów. Wcześniej nazywały ją innymi słowami- “sprzeciwianiem się”. Hai, to brzmiało łagodniej. W tym określeniu nie kryło się ostrze wbijane w plecy. Sprzeciwiać mogły się dzieci swoim rodzicom, i chociaż wiele nerwów zostawało przez to nadszarpniętych, wiele słów wypowiadanych w gniewie, to nikt nikomu nie wbijał ostrza w plecy. Może dzieci czekała jakaś kara, może dodatkowe obowiązki, może dni pełne napiętego milczenia w domu. Jednak w końcu burza ustępowała słońcu, miłość zwyciężała z konfliktem. Toż rodzina jest najważniejsza, ne?

Dlaczego zatem pomimo chichotów i wymienianych ploteczek, uśmiechów i przelewanej sake, wzajemnej obecności dodającej tak wiele otuchy, obie siostry tak zwinnie omijały ten drażliwy temat? Dlaczego myśli o drogiej Mateczce, zamiast rozgrzewać ich dusze ciepłem miłości i poczuciem bezpieczeństwa, otulały je dojmującym chłodem niepokoju i wątpliwości?
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10-12-2022, 01:55   #335
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Ból głowy, ta straszna plaga nękająca kobiety od wieków, to było wymówką Leiko. Wykorzystała ją, aby ukrócić zawczasu wszelkie pytania na temat jej nagłego zniknięcia. Wdowa Asano przyjęła to wytłumaczenie ze zrozumieniem, choć Maruikenmiała świadomość że Sakusei nie wierzy w historyjkę o migrenie. I trzeba będzie coś dla niej później zmyślić lub powiedzieć prawdę, choć niekoniecznie całą.
Młody łowca również nie dopytywał, bardziej zmartwiony tym że znów okazja do bliższego rozwoju ich znajomości umyka z powodu kobiecej dolegliwości.

Pozostało tylko jedno. Miłosne spojrzenie urywane, gdy Kirisu patrzył w stronę łowczyni. Zapraszające i kuszące młodego lorda Sasaki. Takie spojrzenia doświadczone w miłosnych flirtach dwórki posyłały swoim wybrankom i łowczyni była pewna, że biegły w dworskich intrygach Kojiro zauważy to skierowane do niego zaproszenie. A Kirisu nie mający doświadczenia z subtelnym romansem, prawdopodobnie nie.
Teraz mogła się udać do swojego pokoju na spoczynek i… przygotować się na przybycie kochanka.

Ah, Losie przewrotny i wy Kami kapryśne..

Maruiken Leiko często kłamała. Był to nieodłączny element jej życia. Iye, nie jako łowczyni demonów, która sama w sobie była tylko kolejną fałszywą maską. Tego drugiego życia.
Kłamała, żeby poznać prawdę. Manipulowała i poruszała serca nieprzygotowane na okrutne złamanie. Z naturalną swobodą tkała swoje intrygi i znikała, nim mogły jej sięgnąć ich konsekwencje.
Ale Los chciał, że akurat to drobne kłamstewko, mające przecież zaledwie zadbać o prywatność dwóch sióstr, obróciło się przeciw niej. Fałszywy ból głowy.. pojawił się nagle i okazał się być jak najbardziej prawdziwy.

Lekko rozsunęła shoji wychodzące na ogród gospody i stojąc pozwalała, aby powiew wieczornego powietrza wkradał się pod jej kimono i muskał skórę. Przyjemny chłód łagodził ten drażniący ucisk w głowie, nieco.. uciszał chaos w myślach.

Świst powietrza poprzedził nagłe pojawienie się ronina. Zeskoczył tuż przed nią z dachu. Nie zauważyła tego, że się wspinał po dachu gospody skradając do jej pokoju. Nie zauważyła dopóki nie zeskoczył tuż przed nią. Gdyby miał wrogie zamiary, to już byłaby martwa.
Co za… nieostrożność z jej strony. Wywołana zapewne migreną. Mateczka nie byłaby zadowolona. Niemniej jak zwykle Leiko miała okazję upewnić się, że wychowany na dworze samuraj dobrze zna sztuczki ninja, może zbyt dobrze. Mężczyzna wyprostował się po skoku…


.. i spytał cicho - Czyżbym się pomylił i źle zrozumiał Twoje sygnały? Szukał okazji tam, gdzie jej nie było? Byłoby to wielce niefortunne. Wspinanie się po dachu gospody po to, by przejść do twojego pokoju unikając korytarza i czającego się tam Kirisu było wielce męczącym i kłopotliwym wyczynem.
Błąkający się na obliczu mężczyzny delikatny uśmiech i lekko kpiący ton głosu sugerował, że słowa lorda Sasaki były nie do końca poważne.

Także i twarz łowczyni rozjaśnił subtelny uśmiech. Trwał on jednak tyle co mrugnięcie, po którym głos kobiety wstąpił na równie fałszywe tony. Mówiła z troską, co samo w sobie nie było aż tak niespotykane, gdyby tylko ta troska nie była tak przesadzona.
-Biedny tygrys.. ileż to wyzwań Kami rzucają pod Twe nogi. Wędrówki przez góry, demony i równie krwiożerczy samuraje, a na dodatek jeszcze kobiece kaprysy wymagające przekradania się pod czujnym okiem mego strażnika - w rzewnym geście położyła dłoń na swym sercu, zaledwie przypadkiem przyciągając spojrzenie ku swemu dekoltowi - Zrozumiem, jeśli po tych wszystkich trudach, zasłużony odpoczynek jest jedynym o czym teraz możesz myśleć..

- Uważam, że jestem w stanie myśleć o wielu rzeczach. Nie tylko o odpoczynku.
- mężczyzna przeciągnął się leniwie dodając żartobliwie. - Poza tym spanie w twoim futonie w obecnej sytuacji byłoby ryzykowne. Lepiej wykorzystać ten futon do innych czynności niż sen, ne?

-A jeśli.. skusiłam Cię jedynie okazją do spędzenia ze mną nocy na niewinnej pogawędce?
-malowane fioletem usta mówiły jedno, ale oczy Leiko.. oh, one z przyjemnością powiodły po jego ciele napinającym się w przeciągnięciu. Niełatwo też było dostrzec w niej choćby cień niewinności, kiedy w pamięci ciągle była żywa jej.. wyuzdana napaść na kochanka w lesie.
-Co wtedy? Zostawisz mnie tak samą, drżącą na chłodzie? - drażniła się z nim, a tchnienie tego chłodnego powietrza sprawiło, że kosmyki włosów połaskotały ją w policzek.

- Nie jestem pewien czy utrzymam dłonie przy sobie. - ronin zaborczo objął i przytulił do siebie “drżąca” łowczynię. - Nie zostawię cię, acz… czy jesteś gotowa na takie ryzyko wpuszczając mnie do środka?

-Dobrze wiesz, że jako nieszczęśliwa żona kupca, wiodę dość.. szare i mało urozmaicone życie. Nie mam wielu okazji do posmakowania ryzyka przyprawiającego mnie o szybsze bicie serca
- Leiko sponad ramienia mężczyzny powiodła wzrokiem po ogrodzie, upewniając się że żadne ciekawskie oczy nie czają się w ciemnościach.
-Choć uważam, że największym ryzykiem są cienkie ściany mojego pokoju. Wystarczy jedno głośniejsze słowo, jedno głośniejsze westchnienie wyrwane z mych ust.. -dopiero po upewnieniu się, że nie stanowią dla nikogo nocnej atrakcji, kobieta przesunęła powoli dłońmi po klatce piersiowej ronina. Ku górze, muskając palcami jego szyję i w końcu splatając dłonie na karku -A bardzo gorliwy strażnik przybiegnie, aby bronić mojej niewinności..

- To będę musiał zdusić te jęki częstymi i długimi pocałunkami, ne?
- mruknął ronin i zaczął sprawdzać tę teorię, niestety zamiast trafić swoimi wargami na jej usta, wodził nimi po jej szyi.
Jakąż marną wymówką okazywał się ból głowy, kiedy posiadało się tak zdolnego kochanka. Jego usta były najlepszym lekarstwem, pod którym tak łatwo zapominało się o tej dolegliwości.

Łowczyni pokręciła głową w rozbawieniu na tę zuchwałość Kojiro. Zacisnęła palce na jego haori, po czym pociągnęła go za sobą do pokoju. Tam wyswobodziła się z objęć jego zachłannych ramion i starannie zamknęła za nimi shoji.
-Czy będąc bezczelnym lordem też zakradałeś się do kobiecych komnat na zamku? Musiałeś poznać wszystkie jego sekrety i zakamarki, ne? - pytała z powrotem odwracając się do ronina i podnosząc na niego spojrzenie lśniące pożądaniem oraz zaintrygowaniem.

- Domyślam się… natury twojego pytania. - westchnął ciężko Sasaki i potwierdził skinieniem głowy. - Tak, znam tajne przejścia prowadzące z zamku i do zamku. Problem w tym moja droga, że nie ja jeden. Znam kilka przejść, ale obawiam się że są to sekrety znane doradcom daimyo i naszym wrogom. I zapewne obecnie także ninja pilnującym zamku. Są jeszcze przejścia, które są tajemnicą szczególnie pilnie strzeżoną. I tylko dwie osoby powinny być z nimi obznajomione. Jedną z nich jest sam Sonoske-sama, drugą… jego brat.

-Oh? Czyżbym trzymała przy sobie niewłaściwego młodego lorda poszukiwanego przez klan?
-zażartowała Leiko, pomimo tego ukłucia rozczarowania po usłyszeniu jego słów -Nie mam czasu szukać go po górach i lasach. Nie sprawiał również wrażenia zainteresowanego powrotem do stolicy, a co dopiero zakradaniem się do zamku..
Zamilkła na moment, po którym skrzyżowała ręce na piersi i znów odezwała się cicho - A Słodycz Lotosu? Może ona wie coś więcej? W końcu była jego wielką miłością, na pewno dzielił się z nią wieloma sekretami.

- Są sekrety którymi nie wolno się dzielić nawet z najsłodszą konkubiną Leiko-san.
- stwierdził melancholijnie Sasaki przyglądając łowczyni z uśmiechem. - Yokimura-dono o tym wiedział. I nie sądzę, by te sekrety jej zdradził narażając ją na niebezpieczeństwo. Bo chodzi tu o tunele, przez które opuszczano by zdobywany i plądrowany zamek. Tunele będące ostatnią deską ratunku dla rodziny panującego i jego samego. Gdyby był choć cień podejrzeń, że Yokimura-dono zdradził nieopatrznie taką informację, to… Słodycz Lotosu już dawno byłaby martwa. Obawiam się, że nie ma łatwej czy też bezpiecznej drogi do wnętrza zamku.

-Oh, akurat łatwe wejście istnieje, mój tygrysie
-zamruczała kobieta w odpowiedzi, choć te słowa nie przyprawiły jej o zadowolenie. Wprost przeciwne, w kąciku jej warg przyczaił się lekko ironiczny uśmieszek -Nie wątpię, że mnisi powitają mnie z szeroko otwartymi ramionami i rytuałem przygotowanym specjalnie dla mnie. Może nawet zbliży mnie to do siostrzyczki, ale nadal nie ułatwi ucieczki z zamku -uniosła rękę i palcem wskazującym roztarła swoją skroń, przymykając przy tym oczy -Wolałabym znaleźć inne rozwiązanie. Jednak okazuje się to wyjątkowo skomplikowane..

- Niestety…
- potwierdził Kojiro i zastanowił się głośno. - Acz… spodziewają się tylko ciebie, ne? Pajęczyca i jej towarzysz z pewnością będą dla nich nieprzyjemną niespodzianką, a i moja skromna osoba, może namieszać w ich planach.

-Hai, ale..
-ponure myśli podsuwały Leiko wiele wątpliwości.
Ale mnisi mają tego olbrzyma o włosach barwy słońca. Ale mają też Ishikiego i całe stado ninja. I te rogate demony. I kto wie jak wielu kolejnych Kasanów, Ptaszków i białowłosych samurajów.
Również Mateczka przestała interesować się nią i jej misją. I mała miko przepowiedziała zdradę ze strony kogoś bliskiego. I..

Nie wypowiedziała przy roninie swoich niepokojów. Zamiast tego odetchnęła głębiej i przyjrzała mu się ze słabym błyskiem figlarności wynurzającym się zza ciemnych chmur przesłaniających jej oczy.
-Ale Ciebie też poszukują. Może w takim razie powinnam klanowi zaproponować wymianę? -zsunęła dłoń, żeby tym razem opuszkami palców musnąć swe wargi -Duch za siostrę?

- Obawiam się że choć mam jeszcze pewnie wrogów w moim klanie, to żaden z nich nie jest chińskim mnichem.
- zamyślił się ronin pocierając podbródek.- Dla nich nie mam wartości. Gomen nasai.
Skłonił się przepraszając za swój brak “przydatności”. Skłonił się z ironicznym uśmiechem na obliczu.

-Może to i lepiej. Nie jestem przekonana, czy byłoby Ci do twarzy z białymi włosami i zimnym spojrzeniem, Kojiro-san -wystarczyły dwa drobne kroczki, aby Leiko zbliżyła się do swojego kochanka. Sięgnęła ręką ku jednemu z niesfornych pasm długich włosów, które jego ruch wprawił w zakołysanie się w powietrzu. Pieszczotliwie zaplotła je sobie na palce, szepcząc - A co Ty byś zrobił, gdyby Twoją siostrzyczkę przetrzymywano na zamku? Próbowałbyś ją wykraść?

- Tak. Z pewnością.
- przyznał ronin obejmując w pasie łowczynię i delikatnie bawiąc się obi jej stroju, powoli je rozwiązując. - Acz… miałbym świadomość, że nie będzie to łatwe do zrobienia.

-Hai, ale.. w jaki sposób? Hachisuka zamknęli bramy do zamku, a mury i korytarze są strzeżone przez stado ninja. Choć wątpię, aby akurat oni byli dla Ciebie problemem..
- mówiła łowczyni pozornie nie poświęcając uwagi działaniom zwinnych palców Kojiro. Jednak była dobrze świadoma tego, z jak wielkim ryzykiem sobie igrała. I jak trudne będzie skupienie się na samej pogawędce -Jesteś bardziej utalentowany w ich sztuce od nich samych. Od kiedy to nauki ninja są częścią treningu młodych samurajów?

Nie są. On to wiedział, ona też, co zdradzała w swoim urokliwym, acz nieco kocim uśmiechu. Nauki, chociaż jej samej bardzo bliskie, zaprzeczały wszystkiemu w co wierzyli honorowi samuraje. Jak to się zatem stało, że jej tygrys posiadał umiejętności właściwe komuś wychowanemu w jednym z klanów ninja?

- Nie wiem… jeszcze.- stwierdził dyplomatycznie Kojiro zupełnie ignorując pytanie dotyczących swoich talentów. Szanował jej tajemnice i najwyraźniej nie zamierzał zdradzać swoich sekretów. - Nie znam sytuacji w stolicy i w zamku. Z pewnością wybrałbym jakąś najmniej oczywistą drogę. Główna brama może?
Albo tylna..? Bowiem Leiko czuła jak silne dłonie masują jej pośladki, sprawnie podciągając kimono do góry. Już od tyłu jej łydki były całkiem odsłonięte.

-Niewinna pogawędka, pamiętasz? -skarciła go kobieta pomrukiem, w którym jednak ciężko było dosłyszeć prawdziwą złość na jego bezczelność. I nawet kiedy umknęła spod jego dotyku, to w jej oczach tańczyły figlarne iskierki. Odsunęła się od niego na kilka kroków. Na tyle blisko, aby ronin nadal mógł słyszeć jej słowa wypowiadane cichym tonem. Na tyle daleko, aby nie mógł jej sięgnąć swoimi dłońmi. Jedynie patrzeć.

-Podobno Hachisuka nie wpuszczają teraz nikogo obcego do swojego zamku. Ani bushi, ani służek, ani kochanek, ani.. -w tym momencie, tak wprost idealnym, rozwiązany pas obi spłynął spomiędzy jej dłoni i zwinął się u stóp niczym tresowany wąż. Kimono rozchyliło się, ukazując jedynie skrawek kuszącego ciała kryjącego się pod materiałem -.. kochanków. To trochę utrudnia wejście przez główną bramę, ne?

- Hai… Utrudnia, ale nie umożliwia.
- ocenił Sasaki spoglądając łakomie na ciało łowczyni kuszące spod stroju. I wzruszył ramionami dodając z uśmiechem. - Za dużo o tym rozmyślasz teraz. Nie jesteśmy w stolicy klanu, nie wiemy jaka jest sytuacja przy bramie i na murach zamku. Ciężko planować nie znając sytuacji z pierwszej ręki, ne?

-Jesteśmy na tyle blisko stolicy, że napływają już z niej przeróżne wieści..
- mruczała Leiko, jednocześnie z kocim rozleniwieniem wyciągając najpierw jedną nagą stopę spomiędzy oplotów obi, a zaraz po niej i drugą -O ninja i niedostępnym zamku. Ale też o pogrzebach organizowanych dla samurajów, którzy zginęli w Shimodzie. Najwyraźniej tamtejsza horda demonów szczególnie ulubiła sobie tych samurajów, którzy ośmielili się wypowiadać swój brak zaufania wobec mnichów. Cóż za wygodny zbieg okoliczności, ne?

- Hai. Okolica wydaje się ich być pełna takich zbiegów okoliczności.
- odparł z uśmiechem ronin, któremu coraz ciężej było skupić się na rozmowie. I pokręcił głową dodają.- Wieści być może i docierają… ale nie zastąpią obejrzenia na własne oczy murów zamku. A choć blisko jesteśmy stolicy, to… nie wkroczyliśmy do niej. Kto wie jakie okazje dla nas się tam kryją, ne?
Teraz najbardziej go kusiło to co Leiko jeszcze przed nim kryła pod materiałem kimona.
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 05-07-2023 o 00:39.
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10-12-2022, 02:01   #336
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
-Hai, masz rację - w pełni świadoma wędrującego po niej wzroku Kojiro, próbującego dostrzec więcej niż odrobinę jej nagiego ciała spomiędzy krańców rozwiązanego kimona, Leiko powolnymi kroczkami przeszła się po tatami -A jednak nie tak łatwo jest mi być bezczynną, kiedy mogę chociaż trochę przygotować się do mojej wizyty w stolicy. Liczyłam, że Ty mi w tym pomożesz, opowiadając o najważniejszych rodach Twojego dawnego klanu..

Przystanęła odwrócona tyłem do mężczyzny, po czym powłóczystym ruchem objęła się ramionami.
-O ile.. nie uważasz tego za stratę czasu i marnowanie Twej nocy.. ? -zapytała, lecz ważniejsze od jej słów było to, co robiła dłońmi. Nieśpiesznie, okrutnie drażniąc się z granicami cierpliwości tygrysa, zsunęła materiał odsłaniając nagość jednego swego barku i części pleców.






Rozpoczęły się ciężkie “negocjacje” dla łowczyni, która za kolejne skrawki wiedzy musiała “płacić” coraz mniejszą ilością tkaniny na sobie, a potem swym ciałem nawet wydanym na lubieżne i długie pieszczoty. Powolne i leniwe negocjacje pozwalające nieco się zorientować Leiko w zakresie wiedzy swojego ronina. Okazał się on osobą dość dobrze obeznaną w dworskim życiu, niekoniecznie w samej polityce klanu. Bądź co bądź był dworzaninem i samurajem, a nie doradcą czy strategiem.

Potwierdził, iż rody Dasate, Hatsuma i Jumari są najbardziej znaczącymi w klanie. A ich przywódcy tradycyjnie są doradcami daimyo, przy czym Dasate był “najmłodszym” rodem. Dopiero za czasów ojca Ginariego zyskując ten przywilej.

O samym Ginarim młody ronin miał wiele do opowiedzenia. Iż był to sumienny i inteligentny samuraj którego życie zmieniła tragedia. Żona zmarła mu w połogu wraz dzieckiem i to sprawiło, że całkowicie poświęcił się obowiązkom odstawiając wszelkie przyjemności życia na bok. Żył odtąd jak mnich..

O pozostałych doradcach Jumari Hataro i Hatsumie Umarim miał podobne zdania. Obaj byli sprytnymi egoistami i mistrzami intryg. Obaj korzystali z wszelkich przyjemności życia: alkoholu, jedzenia i kobiet. Aczkolwiek nie znał tożsamości ich obecnie ulubionych gejsz, to był pewien że jakieś mają. Poza tym wspomniał o innych członkach owych rodów, niemniej nie wydawały się one istotne w tej chwili. Gdyż dotyczyły osób które były mało ważne w hierarchii bądź… możliwe że nawet nieobecne w mieście. Tak jak Hatsuma Himeko, żona syna Umariego która, jak się okazało, miała bardzo duży apetyt na młodych przystojnych samurajów i wyuzdane pomysły. O kórym to Kojiro miał okazję… się przekonać.

Tak samo zresztą było w przypadku szanownej, acz nadal dość młodej i temperamentnej wdowy Taika Ameiko. Rządziła rodem przez kilka lat, nim Hakku, jej młody syn, przejął rządy. O nim samym Kojiro miał dobre zdanie podkreślając jego ambicję i talent do szermierki. I brak zainteresowania niewiastami.

Ambitny miał być też Tamura Saitame, obecny przywódca rodu Tamura, mistrz włóczni i właściciel dojo w stolicy. Ambitny i lubiący dobrze się zabawić w świecie, miał też dwóch bardzo ambitnych kuzynów gotowych zająć jego miejsce w przypadku, gdy coś mu się stało. I miał ładną, acz nieco pulchniutką młodszą siostrę, którą planował wydać za kogoś ważnego.

O rodzie Taika nie powiedział za wiele, choć ponoć przebywał wśród nich długo. Ten ród nie miał żadnych przedstawicieli na dworze daimyo i skupiał się na ziemiach pod swoim zarządem. Byli jednak lojalni i praktykowali dość kontrowersyjne style walki kataną… w oparciu o instynkt i inne zmysły niż wzrok. Co prawda dopuszczali, za opłatą, członków klanu Hachisuka do swoich sekretów. Ale jak wspomniał Kojiro, trening i nauki były tak ciężkie że niewielu bushi zdołało je ukończyć. Leiko nie dowiedziała się jednak czy sam Sasaki miał okazję ukończyć owe nauki, bo tę kwestię jakoś jej tygrys zbywał.

A pytać Leiko było coraz trudniej, gdy usta kochanka wędrowały już po udach, gdy sięgały jej kwiatu. Gdy pieściły zmuszając ją do wicia i spazmatycznych oddechów. Teraz… to wszystko, to przesłuchanie stawało się torturą dla niej samej. Wiedziała, że powinna pytać i zachęcać do dalszych zwierzeń. Ale… jedyne pytanie jakie naprawdę chciała zadać brzmiało.

“Czy jesteś gotów mnie posiąść?”


Niemniej póki co samokontrola łowczyni pozwalała utrzymać to pragnienie na wodzy.

Ofu… na ich temat Sasaki wiele ciekawego nie mógł powiedzieć. Znał samego Ofu Juntaro, samuraja ponurego acz poważnego. Świetnego dowódcę, znał jego dzieci, szczególnie córkę. Matkę i obecną przywódczynię rodu, unikał szerokim łukiem. Znana była bowiem ze swego wrednego charakteru i ciętego języka, którego nie umiała trzymać za zębami.

OyOyaOyOyumOyama?
Trudno było skupić myśli, gdy stawała się instrumentem pod palcami kochanka, a jego język czuła na swojej szyi i piersiach.
O tak… znał dobrze Iworiego i jego żonę, znał dobrze jego brata. Niemniej co z tego. Brat Iworiego zginął podczas wojny, sam Iwori w Shimodzie. Jego żona zaś została w rodowej posiadłości pewnie i tam wychowuje jego synów.

Yokumi to ród chełpiący się tym, że są najlepszymi żołnierzami klanu. Nie wojownikami a żołnierzami. Wielu jego członków dowodziło oddziałami podczas wojny, wielu ginęło chwalebną śmiercią. Wiele pomniejszych samurajskich rodzin było z nimi spokrewnionych, bo Yokumi mieli zawsze wiele córek na wydaniu i na tyle niską pozycję, że nie stawiali wysokich wymagań potencjalnym kandydatom na mężów.
Miejscowy bushi Hoto był tego przykładem, Kojiro znał jego żonę. Była z rodu Yokumi właśnie.

Heira pochodzili…
Inni…
Myśli Leiko traciły ostrość, ciało drżało pokrywając się potem. Maruiken przygryzała wargę próbując się skupić na tym co mówił jej kochanek, ale stawało się to coraz trudniejsze. Była już na granicy wytrzymałości, będąc zabawką w rękach Kojiro i… czuła że nadchodzi czas buntu. Dość się zabawił nią jej tygrys. Jeszcze trochę, a sama rzuci się na niego odpuszczając sobie wszelkie subtelne figle. Jeszcze trochę, a powali go na ziemię, zerwie kimono które nadal na sobie miał i… dosiądzie rumaka. I ujeżdżać będzie go głośno i intensywnie. Do tego ją doprowadził rozmyślnie jej yojimbo. Ah.. jak to się stało?

Jakże groźny potrafił być doświadczony kochanek. Nie było żadnym sekretem, że młody lord Sasaki rozkoszował się kobietami często i zachłannie. Nawet teraz potwierdzał to swoimi słowami i “znajomością” jakże wielu przedstawicielek ważnych rodów Hachisuka. Żony, wdowy, siostry, córki.. i teraz jeszcze łowczyni demonów. Doprawdy był koneserem kobiecego ciała, ne?
Czy w tych dniach i nocach, gdy znikali sobie nawzajem z oczu, jej tygrys znajdował schronienie w innych dekoltach? Jakaż byłaby niepocieszona, gdyby okazało się to prawdą. Bo Tsuki no Musume nie chciała się z nikim dzielić jego talentami, nawet ze swoimi ulubionymi siostrzyczkami. Chciwie pragnęła mieć go tylko dla siebie.

Inaczej planowała to nocne spotkanie. Hai, zapewne z równie ekscytującym zakończeniem, jednak ścieżka do niego miała być wyznaczana przez nią. To Leiko miała być panią sytuacji, ona miała go poddawać słodkim torturom swoim ust i palców, aż wszystko jej wyśpiewa. A chociaż rzeczywiście poznała skomplikowane relacje rodów Hachisuka, to czyniła to będąc w pełni posłuszną woli swego utalentowanego yojimbo.

Chętnie sobie igrała z tym oczywistym niebezpieczeństwem. Przecież gdyby on tylko zechciał, gdyby za jego łapczywością kryło się coś więcej, to z łatwością mógłby swoimi dłońmi i ustami uczynić z niej byle marionetkę. Kojiro znał tajemnice jej ciała lepiej niż ona sama. I sprytnie wykorzystywał tę wiedzę przeciwko niej. Jakież szczęście, że chociaż zamiary miał mało szlachetne, to skupione jedynie wokół wzniecania ognia w Tsuki no Musume.
Jej tygrys był straszliwym przeciwnikiem. Rozkosznym sojusznikiem. I okropnym, okropnym informatorem.

Ale dotrzymał swojej obietnicy.
Kiedy puściły ostatnie więzy dyscypliny. Kiedy klan przestał być ważny, a szczegóły dotyczące rodów zaczęły się mieszać i zacierać w jej myślach. Znikały pod wpływem tego, co było przecież nieuniknione - pod pożądaniem tak wielkim, że niszczyło wszystko na swojej drodze.
Właśnie wtedy Kojiro zaczął dusić jej jęki częstymi i długimi pocałunkami, choć musiało kusić, aby pozwolić jej soczystym zachwytom pobrzmiewać bez skrępowania za ściany ich gniazdka. Ale nie mogli sobie na to pozwolić. Czujny Płomyczek usłyszałby zbyt wiele.

Nie było już słów, tylko dwa nagie ciała spragnione siebie nawzajem. Jego dłonie zaciskające się na jej udach i pośladkach. Jej palce wczepiające się kurczowo w jego długie włosy. I oczy, niczym studnie czystego ognia, wpatrzone w siebie z bezgranicznym pożądaniem.

Kiedy zaś krew zaczęła wrzeć tak mocno, że Leiko nie mogła już ufać reakcjom swego spoconego ciała. Kiedy wyuzdanym tańcem swych bioder docierali ku intensywnej i doskonałej przyjemności ekstazy.
Właśnie wtedy silniej pochwyciła ronina i kierowana czystym instynktem zacisnęła zęby na jego barku. Oh, nie przebiła skóry do krwi, przecież nie chciała okaleczyć swego cudownego tygrysa. Ale dowodem jej obecności był mocno czerwony ślad na jego skórze. Jedyny sposób, w jaki mogła uciszyć wzbierający w sobie krzyk rozkoszy. Jedyny ślad, jakim mogła oznaczyć kochanka jako swoją własność.

On był zachłanny, a ona chciwa. Jaka piękna historia.
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 05-07-2023 o 00:38.
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05-07-2023, 00:38   #337
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Poranek zaczął się od pukania. I słów.
- Sa…khushei czeka z pos…iłkhem. - Z trudem wypowiedziane słowa świadczyły o tym, że to był Sofun. Zresztą jego masywną sylwetkę widać było przez papierowe drzwi. - Pochczekam… tu.

Usiadł przy drzwiach, po ich drugiej stronie, czekając aż łowczyni wstanie z futonu i przyodzieje się w coś innego niż samo ciepło ciała kochanka, do którego się tuliła. No cóż.. to były ciężkie negocjacje i Leiko ostatecznie poległa, wielokrotnie przeżywając rozkoszne zgony. Teraz obydwoje odpoczywali. Pobudka była bardzo wczesna, ale może to i dobrze. W końcu jeszcze z Kirisu planowała się rozmówić.

Nie wstała od razu. Hai, obudziła się, jednak pobudka w ramionach Kojiro, który przecież miał w zwyczaju wykradać się bez budzenia swej Tsuki no Musume, była zbyt przyjemną pułapką, aby miała szybko z niej uciec. Tyle nocy spędzali razem, a poranków tak… ah, niewiele. Pajęczyca z pewnością poczeka tę jedną, słodką chwilę dłużej, ne? Tym bardziej, że najprawdopodobniej była to jedna z ostatnich okazji do rozkoszowania się takim spokojem.

Miło było czuć się po prostu… kobietą. Zwykłą kobietą w objęciach kochanka. Taką, której jedyną troską w życiu jest zapewnienie sobie pełnej uwagi swego wybranka. Bez intryg. Bez klanu. Bez demonów. Bez niebezpiecznych sekretów. Bez przekleństwa płynącego w krwi. Tylko ich dwoje zamkniętych we własnym świecie przyjemności.

Uniosła się leniwie na łokciach, aby zza opadających kosmyków włosów przyjrzeć się twarzy lorda Sasaki.
- Spanie na moim futonie byłoby zbyt ryzykowne, mm? - psotnym szeptem powtórzyła słowa wypowiedziane przez niego nocą. Potem wargami musnęła jego policzek w czułym pocałunku.

- Czasami pokusa jest zbyt duża - odparł ronin całując drapieżnie szyję łowczyni tuż przy ramieniu. Kusząc do wspólnej “porannej gimnastyki”. Miał rację… czasami pokusa była bardzo duża.

Jednak nie chcąc narazić się na złość potężnej i przydatnej tsuchigumo, Leiko w końcu zdecydowała się wstać, i naga zaczęła zbierać swoje rzeczy z tatami. Bez pośpiechu, świadoma wędrującego za nią spojrzenia mężczyzny.
Bielizna. Nagajuban. Kimono. Pas obi. Wakizashi.
Włosy spięła szpilami. Poprawiła makijaż.
Naturalnie zmieniła rolę z chciwej kochanki w powściągliwą łowczynię, choć za zamkniętymi shoji ich gniazdka te jej dwa wcielenia jeszcze się przenikały.

Maruiken zerknęła za siebie, aby jeszcze raz przesunąć wzrokiem po leżącym ronine, szczególną uwagę poświęcając odsłoniętym partiom jego nagiego ciała. Jakaż to była przewrotność losu, że tym razem to Tsuki no Musume zostawiała ronina samego..

- Zniknę nim wrócisz - szepnął mężczyzna leżąc bezczelnie nagi i obserwując jak zmienia swoją urodę, z dzikiego kwiatu śliwy stając się ogrodową peonią.

Z uśmiechem zadowolonej kotki łowczyni wyszła z pokoju i cicho zamknęła za sobą shoji.
- Ohayō Gozaimasu, Sofun-san - odezwała się na powitanie siedzącego sługi Sakusei i pozwoliła mu się odprowadzić pod drzwi zajmowanego przez nią pokoju. Po wejściu do środka powitała ją beztroskim tonem. - Miałaś dobrą noc?

- Nie tak dobrą jak ty, ne?
- odparła ironicznie Pajęczyca zabierając się za posiłek, przygotowany dla dwojga. Powoli ujęła patyczkami porcję
sashimi.
- Powinnam ci zazdrościć? Czy jemu? - Uśmiechnęła się lubieżnie próbując porcji łososia i wskazując drugą dłonią miejsce dla Leiko. Tuż przed sobą.
- Pewnie jesteś głodna - dodała i szybko zmieniła temat. - Szanuję twoje tajemnice Maruiken-san, tak jak ty szanujesz moje, ale są pewne granice… Nie powinnaś tak znikać bez słowa i zostawiać wszystkich w niepokoju o twój los. No i powinnaś chyba dzielić się informacjami, jeśli chcemy zrealizować moje i twoje cele, ne?

- Spodziewałam się, że zarówno mój yojimbo, jak i Płomyczek, nawykli już do moich zniknięć. Nieraz tłumaczenie się temu drugiemu zajmowałoby zbyt wiele czasu i trop zdążyłby już ostygnąć. Łatwiej jest wyjaśnienia pozostawić na później...
- stwierdziła łowczyni i przysiadła na tatami w towarzystwie cichutkiego szmeru kimona. Z uznaniem powiodła wzrokiem po jedzeniu. Wprawdzie noc zaspokoiła jej głód na wiedzę oraz na namiętną bliskość ronina, jednak przypłaciła to wieloma siłami.
- Ale czy to na pewno przemawia przez Ciebie troskę o mnie, Sakusei-san, czy może przede wszystkim.. - Uniosła wysoko jedną brew, sama zainteresowana odpowiedzią swej towarzyszki. - …ciekawość?

- Trochę ciekawość
- przyznała z uśmiechem Sakusei. - Ale tylko trochę…
Spoważniała szybko, mówiąc i przy okazji sącząc odrobinę herbaty z czarki. - Czasy się zmieniły od porażki klanu w Shimodzie. Plany mnichów zostały zaprzepaszczone, więc oni sami mogą stać się bardziej zdesperowani. Ich już może nie stać na subtelność, mogą się ośmielić na napaść na ciebie i na porwanie prosto z ulicy. Powinnaś być… ostrożniejsza. Co się stanie, jeśli przepadniesz bez śladu… jak niby mamy cię odszukać. Czekać aż twoja mnisia siostrzyczka wróci, by wywróżyć twoje miejsce przymusowego pobytu?

Leiko w milczeniu zamyśliła się nad słowami Pajęczycy. Efektem tej zadumy było westchnienie, a także skinięcie głową w zrozumieniu.
- Masz rację, gomen nasai. Dotąd to ja polowałam, a zatem rola zwierzyny jest dla mnie czymś obcym. Większość Oni nie ma w sobie na tyle subtelności, aby zakraść się do miasta i niepostrzeżenie kogoś porwać. Co innego słudzy mnichów… - odparła tonem podobnym w swej powadze do głosu drugiej kobiety. - Wygląda na to, że będę zmuszona zmienić moje przyzwyczajenia…

- Hai. Nie powinniśmy zbytnio zwracać na siebie uwagi. Zwłaszcza że stolica pełna będzie ciekawskich ninja służących daimyo, a więc i mnichom. Acz…
- Pajęczyca zaśmiała się zakrywając rękawem kimona usta. - Ja planuję przyciągać uwagę wszystkich. W końcu jestem młodą wdową, która przybywa do miasta by odwiedzić znajome rodziny i złożyć kondolencje z powodu śmierci ich mężów, ojców… oczywiście poza tym oficjalnym powodem, jest ten ukryty. Młoda wdowa nie powinna być długo… wdową. A pewnie znajdą się jacyś… potencjalni kandydaci na mężów, ne?

- To.. byłoby bardzo użyteczne w naszej sytuacji
- przyznała Leiko z błyskiem w oczach. To, co w rozmowie z siostrzyczką było zaledwie żartobliwą sugestią, z pomocą zachwycającej postaci Sakusei mogło stać się prawdziwym planem. - W trakcie mojego zniknięcia dowiedziałam się, że klan powiększył straż zamku o stado ninja. W dodatku nie wpuszczają nikogo do środka, ani nowych służek, ani nawet znanych kochanek. Jednakże nikt nie ośmieli się zamknąć bram przed żoną jednego z lordów, ne?
Ujęła pałeczki pomiędzy palce i pochwyciła nimi jeden ze smakowitych kawałków sashimi.
- Pytanie tylko, jak szybko wdowa Asano potrafi w sobie rozkochać wybranka - nie mając wątpliwości co do uroku Sakusei i łatwości z jaką go roztaczała, łowczyni na moment zajęła swoje usta przeżuwaniem posiłku.

- Iye - zaprzeczyła Pajęczyca dusząc w zarodku tę nadzieję. - Mój małżonek nie był na tyle znaczący, bym mogła użyć jego imienia jako taranu by przedostać się do zamku. A i mój majątek też nie jest tak duży, bym przyciągnęła uwagi najpotężniejszych rodzin. Raczej pomniejszych samurajów.

- Ah, jaka szkoda. To byłby całkiem przyjemny plan..
- skwitowała łowczyni tylko z cichą nutką zawodu w głosie. Siostrzyczka wczoraj tak często gasiła jej nadzieje, że ten płomyczek jeszcze nie zdążył porządnie urosnąć.
- Ale znasz co poniektóre rody, ne? Choć może moje pytanie powinno brzmieć inaczej.. - Podniosła spojrzenie na Pajęczycę . - Oni Ciebie znają? Wdowa Asano nie jest obcą kobietą w stolicy klanu?

- Znają… ród, znają moje imię, znali mego męża. Acz bardziej znali go prości samuraje, niż dostojnicy.
- przyznała Sakusei potwierdzając przypuszczenia łowczyni. - Mnie samej jednak nie znają. Wdowa Asano, to bardziej postać z opowieści mego męża. Parę razy bushi z rodzinami odwiedzili nas przed wojną, ale to były dawne czasy… teraz wydają się one same legendą, ne? Ilu z owych gości przeżyło ostatnią wojnę, ilu pamięta wizytę… jedno z wielu spotkań na drodze ich życia? Pewnie niewielu.
Uśmiechnęła się cierpko. - Więc to doda mi nimbu tajemniczości, ne? Niby wszyscy wiedzą kim jestem, ale nikt naprawdę mnie nie zna. Liczę na tę ciekawość bushi i ich matek szukających żon dla nich.

- Widzę, że wszystko sobie dobrze zaplanowałaś, Sakusei-san
-odparła Maruiken z podziwem, sama przecież będąc doświadczoną w tworzeniu przekonujących masek. - Obecnie każde znajomości wśród klanu są lepsze od przybywania do stolicy jako całkiem obca kobieta. A kto wie, może właśnie te skromniejsze rodziny będą chętniej dzieliły się swoimi lękami i wątpliwościami?
Uśmiech subtelnie zamajaczył w kącikach jej malowanych warg. Pochyliła się sięgając po czarkę z herbatą i pytając pozornym mimochodem. - Czy przypadkiem wdowa Asano nie ma młodszej siostry?

- Ach… choć młodsza siostra byłaby bardziej interesująca dla samych bushi, zwłaszcza tych młodych to… niewiasta bez posagu, bez ziemi którą mogłaby darować mężowi wraz ze swoją ręką. Naprawdę chcesz się narażać na schowaną za uśmiechem wrogość potencjalnych teściowych?
- zapytała żartobliwie Pajęczyca uśmiechając się ironicznie.

- Iye. Nie potrzebuję więcej wrogów wśród klanu - powiedziała łowczyni znad krawędzi czarki, którą po chwili musnęła wargami. Delikatnie posmakowała gorącej herbaty. - Ale kto mówi, że również poszukiwałaby męża w stolicy? Coś mi podpowiada, że chętnie trzymałaby się w cieniu swojej starszej siostry i bardziej byłaby zainteresowana zwiedzaniem dużego miasta pełnego tak wielu atrakcji. Acz.. gdyby przypadkiem zwróciła na siebie uwagę jakiegoś wysoko postawionego, dobrze poinformowanego samuraja.. - rozłożyła lekko ręce w pozornej bezradności. - To nieuprzejmym byłoby go odrzucić, ne?

- Kto? Żony by mówiły
- zaśmiała się Sakusei. - Żony… i potencjalne teściowe. Ty powiesz jedno, one usłyszą drugie. Skoro ci tak zależy… - Machnęła ręką. - …czemu nie.
Spojrzała wprost w oczy łowczyni. - Tylko jak to wszystko wytłumaczysz młodzikowi. Twój kochanek pewnie to wszystko zrozumie, ale ten dzieciak jest dość prostoduszny.

- Tym lepiej. Miałabym nie lada problem, gdyby zaczął być zbyt wnikliwy. A pozostawanie w cieniu moich planów jest dla niego bezpieczniejsze
- odparła tylko Leiko z cieniem enigmatycznego uśmiechu na wargach. - Nie możemy pozwolić, aby ktoś w stolicy zobaczył jego, bądź wdowę Asano, w moim towarzystwie. W ogóle nie powinnam pokazywać tam swej twarzy. Jeszcze nie.
Czarka herbaty kołysała się leniwie w dłoni łowczyni pogrążonej w zamyśleniu. Spojrzenie skupiła na promieniach porannego słońca wpadających przez okna w shōji. - Chyba.. najrozsądniej będzie, jeśli oddzielę się od was i przybędę do Miyaushiro już ukryta za maską.

- Jak to wszystko wytłumaczysz młodzikowi? Przecież on jest nadal twoim żarliwym obrońcą, ne ? I teraz, gdy powoli nabiera sił, żądnym walki i sprawdzenia siebie.
- zadumała się Pajęczyca powtarzając pytanie.

Łowczyni powoli przesunęła spojrzenie na swoją towarzyszkę.
- Obmyślę powód, dla którego muszę tutaj zostać dłużej i nie mogę wrócić razem z nim do stolicy. Jakiś sekrecik przeznaczony tylko dla jego uszu. Taki, którego prawdziwości nie ośmieli się poddawać w wątpliwość - Przymknęła oczy, kiedy wargi ponownie zwilżyła w herbacie, dając sobie tym dłuższą chwilę na zastanowienie. - Jak choćby ten o ważnym samuraju Hachisuka, którego musiałam zabić w obronie przed jego brutalnymi zalotami. A teraz mam obawy, że wieść o tym sięgnęła klanu i w Miyaushiro może na mnie czekać mało serdeczne przyjęcie…

- Nie wątpię, że postarasz się być wielce… przekonująca
- Uśmiechnęła się przekornie Pajęczyca i dodała - Hmm… dam ci na to tyle czasu ile ci potrzeba. I tak wpierw będę musiała nająć i posłać posłańców, co by przygotowane pokoje w gospodzie dla mnie i mojej świty.

- Zapewne wdowa Asano zatrzyma się tylko w najdroższym i najbardziej luksusowym przybytku dostępnym dla gości przybywających do stolicy, ne?
- zamruczała Leiko odpowiadając jej swoim własnym urokliwym uśmiechem. - Ale zastanawiam się, czy nie byłoby rozsądnym, gdybyś użyczyła siostrzyczce jednego ze swych strażników. Podobno po okolicy wałęsają się demony, które podchodzą pod same bramy Miyaushiro.. choć mnie bardziej niepokoją bestie o ludzkich twarzach.

- Obawiam się, że wdowa Asano nie należy do szczególnie bogatych osób. Raczej skromna karczma musi nam wystarczyć, dopóki jakiś ród nie zaprosi jej do swej rezydencji. A ty nie uważasz, że potencjalny ochroniarz odstraszałby miejscowych bushi? Poza tym lepiej by było, gdyby Sasaki Kojiro nie przyciągał uwagi. Jeszcze żyje sporo osób mogących go rozpoznać
- oceniła plany Leiko, delektując się posiłkiem i rozważając na głos - No i… zastanawiam czy… nie lepiej zamiast na bushi, zapolować na ich żony. Z pewnością bardziej chętne do wypaplania sekretów i bardziej znudzone krótkimi wizytami mężów mających obecnie więcej obowiązków. Niektóre mogłyby być skłonne do romansów z innym znudzonym dziewczęciem. Tym bardziej, że taka znajomość wzbudzałaby mniej podejrzeń u sąsiadów i nie groziła niechcianą ciążą.

- Osobiście wolę rozplątywać męskie języki, lecz.. hai, żony samurajów mogą być w posiadaniu wielu cennych informacji. Zarówno te pełne żalu i goryczy po śmierci swoich mężów w Shimodzie, jak i te, które zawsze poszukują uszu chętnych do wysłuchania ploteczek
- stwierdziła Leiko po części zgadzając się ze słowami Pajęczycy. - A strażnika chciałam jedynie na czas mojej wędrówki stąd do stolicy. O ile nie znajdę przekonującego sposobu, w jaki mogłabym zostawić łowczynię tutaj, a jednocześnie wyruszyć z wami jako siostrzyczka wdowy… - Cmoknęła cicho przez zęby, i był to jedyny przejaw rozdrażnienia na jaki sobie w tym momencie pozwoliła. - Cieszę się, że Płomyczek żyje, ale niestety jest teraz przeszkodą, wokół której muszę teraz bardzo lawirować z moimi planami.

- Oddalisz się dziś, zaraz po rozmowie z Kirisu, tak by cię nie mógł dogonić. Wybierz miejsce na kryjówkę i tam czekaj. Sofun przyjdzie do ciebie i on będzie twoją eskortą, którą wyślę po moją młodszą siostrzyczkę. W tym czasie ja z twoimi kochankami, przedostanę się przez bramy miasta.
- Pajęczyca, jak na generała przystało, szybko tworzyła nowe plany i strategie. - Jestem bowiem pewna, że korzystając z pomocy moich sztuczek zdołam przemycić twojego samuraja bez zwracania czyjejkolwiek uwagi. Sofun będzie wiedział gdzie mnie szukać, a ty już miałaś okazję się przekonać, że nie będzie ci ciężarem podczas kłopotów. Zwłaszcza teraz, gdy włada zdobytym ostatnio orężem ogra o magicznej mocy. Będziesz jednak… wpierw musiała dać mu się… spróbować. Ot, nic groźnego… pozwolisz by posmakował twojej dłoni i zapamiętał twój zapach. Zawsze cię wtedy wytropi. Przygotuj się na bardzo… przyjemne uczucie, mimo upiorności tej sytuacji.

 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 16-07-2023, 01:05   #338
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Leiko tylko kiwała powoli głową słuchając planu nakreślanego przez drugą kobietę. Milczała, nie mając nawet najmniejszego powodu do kwestionowania tych.. rozkazów. A przynajmniej do czasu tego interesującego szczegółu zostawionego na sam koniec przez Pajęczycę.

- Posmakował… - łowczyni powtórzyła to słowo, tak osobliwe brzmiące w tej rozmowie. - Nie znam zwyczajów Twego gatunku, Sakusei-san. Pamiętam, że Tobie wystarczył jeden pocałunek do naznaczenia mnie, a Twojemu słudze mam pozwolić… - Uniosła wysoko jedną z malowanych brwi. - ..ukąsić mnie w dłoń? Czy w inny sposób mnie posmakuje?

- Mój sługa nie ma jeszcze ust… nie jest jeszcze dojrzały. Więc będzie musiał ukąsić cię w dłoń
- wyjaśniła Sakusei. - Za rok czy dwa, pewnie będzie przystojnym wojownikiem, ale póki co… dopiero dorasta.

- Jeśli dzięki temu będę bezpieczniejsza, to może mnie ukąsić nawet w obie dłonie
- odparła żartobliwym pomrukiem Leiko.
Ze stuknięciem odstawiła czarkę. Następnie wygładziła dłonią kimono otulające jej uda, pytając - Ale skoro mamy być siostrami, to powinnyśmy ustalić kilka szczegółów, ne? Wdowa Asano pochodzi z prowincji, lecz nie wspominałaś z której części ziem klanu.

- Cóż… zarządzam majątkiem składającym się z małego dworu i jednej niedużej wsi o nazwie Mitake. Mój ród pochodzi aż z południowych prowincji Hokkaido, z których… zostaliśmy wygnani. To miło, że mój mąż przygarnął mnie do siebie, mimo braku majątku, ne? Ciekawe czemu…
- zachichotała żartobliwie Sakusei, wędrując spojrzeniem po krawędziach kimona Leiko w okolicy szyi i dekoltu.

- Mitake - mruknęła łowczyni, zapamiętując ten szczególik. Tak na wszelki wypadek, gdyby któryś samuraj lub żona byli nadmiernie dociekliwi. - A jaki był powód tego wygnania?

- Hańba która spadła na mój ród, dlatego nie używam i zachowuję w sekrecie nazwisko mojego ojca. Szczegóły…
- Pajęczyca lekko załkała wykazując się talentem aktorskim. -... są zbyt bolesne by o nich rozmawiać - po czym się uśmiechnęła, dodając. - A młodej wdowie do twarzy jest z aurą tajemnicy, ne?

- Z pewnością, choć nie powiem tego samego o jej młodszej siostrze. Hachisuka mogą nie być teraz w nastroju na przyjmowanie tajemniczych gości, więc ja będę potrzebowała nazwiska. Może jakieś przybrane, byłoby dziwnym gdyby też i siostrzyczka wdowy przyjęła nazwisko jej męża - rozważała Leiko, poszukując dla siebie najmniej ryzykownej roli. A już na pewno takiej, która nie ściągnie na nią nadmiernej uwagi oczu i uszu klanu. - Albo po prostu zostanę siostrą Twego męża, a dobrą przyjaciółką jego wdowy. Bezpiecznie i bez tajemnic.

- To ma sens. Tylko…
- odparła po zastanowieniu Pajęczyca. - ... siostrą, której matka była chłopką, co tłumaczyłoby czemu mój mąż się nie chwalił tak śliczną siostrą. I czemu jesteś na mojej łasce.

Enigmatyczny, subtelnie rozbawiony uśmiech uniósł kąciki warg Leiko. Przewrotność natury drugiej kobiety zmuszała ją do zastanowienia się w duchu, czy rzeczywiście w stolicy znajdzie się tylko na łasce wdowy Asano. Czy może.. jednak na łasce samej Pajęczycy?

- Czyżby zatem rodzina Twego męża została naznaczona skandalem? Pożądanie rzuciło ojca w ramiona byle chłopki i z tej namiętności zrodził się wstydliwy sekret, czyli młodsza siostrzyczka? - pokiwała głową, usatysfakcjonowana taką niezbyt wdzięczną historyjką dla swojej roli. - Hai, taka historia powinna zainteresować niejedną żonę delektującą się słuchaniem ploteczek o występkach cudzych mężów.

- Tym bardziej, że o nich nie słyszeli. Wieści z prowincji docierają rzadko do stolicy. Niemniej… jest mały… malutki problem
- zafrapowała się Pajęczyca. - Otóż, ta historia jest… wstydliwa, i dla mnie, i dla ciebie. Tak więc, my o niej wspominać oraz rozpowiadać nie możemy. Ktoś inny musi być tym siewcą tych plotek. I nie bardzo wiem, kto mógłby się nadać do tej roli.

Pod ciężarem tego problemu łowczyni przymknęła oczy oraz lekko przechyliła głowę.
- Mogłabym.. poprosić moją drogą przyjaciółkę, aby subtelnie rozsiała tę historyjkę pośród odpowiednich kobiet w Miyaushiro. Acz może minąć parę dni, zanim wraz ze swoimi ludźmi wróci do stolicy - zaproponowała powoli. Cicha nuta wątpliwości towarzyszyła jej słowom, ale tylko do czasu, aż przekuła to uczucie w w korzyść dla dwóch intrygantek.
Uniosła powieki błyskając złotem tęczówek. - Ale może to nie byłoby takie złe? Niech piękna wdowa i jej przyjaciółka kuszą swoją tajemniczością. Niech podsycają ciekawość nie tyle samurajów, co ich żon, których bogata wyobraźnia z pewnością będzie podsuwała fantazyjne sekrety ukrywane za naszymi uśmiechami. Będą spragnione każdej pogłoski.

Pajęczyca przerwała posiłek wyraźnie rozważając sugestie Leiko. Przymknęła na moment oczy i dodała żartobliwie - Piękna? Doprawdy tak uważasz?
Zaśmiała się lekko i przechyliła głowę na bok, kończąc rozważania decyzją. - Tak. Nie musimy rozpuszczać plotek o nas. Przynajmniej nie od razu. Nie ma pośpiechu. Najpierw zobaczmy co zastaniemy na miejscu. Przyjaciółka? Hmmm… tak, to brzmi dobrze. Przyjaciółka zabrana dla… towarzystwa.

- Przyjaciółka, ale na łasce wdowy
- podsumowała Leiko z krótkim, prawie bezgłośnym śmiechem. Hai, brzmiało to nieco kuriozalnie, ale nie było bardzo dalekie od prawdy. Wszak łowczyni też była niejako na łasce potężnej Pajęczycy i jej chęci do pomocy. Bez niej powrót do stolic na pewno byłoby trudniejszy. - Przyjmę taką maskę, aby pozostać w cieniu Twojej urody. Acz nie mogę też wyglądać zbyt pospolicie, ne? Klan nawet i zwykłych, szarych myszek nie wpuszcza za mury swego zamku.

- A potrafisz wyglądać pospolicie ? Bo ciężko mi to sobie wyobrazić
- mruknęła z lubieżnym pomrukiem Pajęczyca wpatrując się wpierw w oblicze, potem szyję i dekolt kimona Leiko.

- Gdyby zaszła taka potrzeba, to kto wie? Większe wyzwania napotkałam na ziemiach klanu - odparła Leiko rozbawiona słowami swej towarzyszki. Pochyliła się i pałeczkami pochwyciła za kawałek sashimi. Delektowała się nim powoli, rozmyślnie dając sobie tym czas na dobranie odpowiednich słów przed zadaniem kolejnego pytania.

- A zatem.. Twoje małżeństwo z samurajem było prawdziwe? Nie była to zaledwie maska pozwalająca wygodnie poruszać się pośród Hachisuka? - obawiając się, że jednak niechcący mogła urazić Pajęczycę, łowczyni dodała pośpiesznie - Gomen nasai, ale nie jest mi łatwo wyobrazić sobie Ciebie w roli potulnej żony spędzającej dnie na dbaniu o ogród.

- Nie byłam co prawda potulną żoną, ale on… cóż, był przystojny. Tak jak twój ronin, tylko nieco mocniej zbudowany i wyższy. Był całkowicie mną zauroczony i odpowiednio pokierowany potrafił dać mi satysfakcję podczas każdej nocy.
- Pajęczyca uśmiechnęła się łobuzersko i lubieżnie zarazem. - Moje małżeństwo było jak najbardziej prawdziwe. Udawałam potulną żonę, całkowicie mając władzę nad nim i wioską. Sama zresztą wiesz, jak to jest… Byłam miła i usłużna i nigdy nie rozkazywałam… ot, sugerowałam jedynie, doradzałam i sprawiałam, że zawsze się ze mną zgadzał. I byłam zazwyczaj wierna. Bądź co bądź, jestem w takim wieku, że mogę delektować się przyjemnościami jak każdy człowiek.
Tu spojrzała z uśmiechem na dekolt Leiko. - I fantazjować na temat tych, które mi się wymykają, ne?

- Hai
- odparła Maruiken z odruchowo uprzejmością, bardziej zainteresowana opowieścią drugiej kobiety niż jej spojrzeniem czy sugestiami. - Wystarczyłoby jedno Twoje spojrzenie, a miałabyś całą armię samurajów u swych stóp. Zatem ten musiał być naprawdę niezwykle przystojnym i utalentowanym kochankiem, skoro zdecydowałaś się na małżeństwo. - W jej głosie zabrzmiało łagodne uznanie dla tego mężczyzny, który dokonał prawie niemożliwego i zatrzymał przy sobie tę drapieżną, łapczywą Pajęczycę. - Czy Tsuchigumo często wiążą się ze śmiertelnikami? Nie sądziłam, że interesują was tak ludzkie tradycje i przysięgi.

- Nieczęsto…
- zadumała się Sakusei. - Lubimy samotność w przeciwieństwie do Kitsune. I… cóż… zazwyczaj… - zaśmiała się i upiła nieco sake z czarki. - … zazwyczaj wybieramy sobie jakąś chatkę w górach, jaskinię i tam żyjemy medytując tajemnica wszechświata. Niemniej ja uznałam, że takie spędzanie wieczności jest nudne i po sparzeniu się w stolicy klanu, wybrałam rozwiązanie pośrednie. Niedużą wioskę w górach i męża co każde pokolenie.

- Opowiadałaś mi o tym. O porażce, jaką była Twoja i Twojej siostry próba uwicia sobie wygodnych gniazdek na dworze. Jakaż szkoda. Wejście do zamku byłoby o wiele łatwiejsze z Tobą jako żoną jednego z doradców albo któregoś z ważnych samurajów
- Leiko żartobliwym tonem roztoczyła przed nimi tak wygodną wizję. Hai, jakże dobrze byłoby mieć tak potężnego i wpływowego sojusznika w samym sercu klanu. Opuszkami palców musnęła kącik warg uniesiony w subtelnym uśmiechu. - A zatem już przynajmniej kilka razy zostałaś wdową. Czy któryś z mężów zasłużył sobie na miano Twojego ulubionego?

- Trzeci, Hatsuro był… cóż, jego mieczyk wyjątkowo potężny.
- zaśmiała się na wspomnienie dawnych kochanków. - I był jednocześnie bardzo zadziorny, jak i dworski. Miał wiele zalet. Odwaga była jednak jedną z jego wad. I przyczyną jego śmierci.
Spojrzała na łowczynię i trąciła ją palcem mówiąc - Teraz twoja kolej. Czy oprócz obecnego kochanka, byli jacyś… wyjątkowi w twoim życiu. Tacy, których chciałabyś zatrzymać przy sobie?

- Miewałam zdolnych kochanków, którzy potrafili mnie też zabawić rozmową, ale o żadnym z nich nie myślałam jak o kandydacie na męża... - zamruczała Leiko nie zaspokajając ciekawości towarzyszki, a wręcz drażniąc się z nią i zawieszając swoje niedomówienie w powietrzu.

Milcząc pochyliła się i rozlała herbaty do obu czarek. Dopiero po pochwyceniu naczynka i wyprostowaniu się, zaczęła nieśpiesznie snuć swoją opowiastkę - Swego czasu podróżowałam razem z innym łowcą Oni. Był wysoki i przystojny, ale w ten przedziwny sposób, kiedy to blizny na twarzy dodają mężczyźnie uroku. Nie komplementował mnie kwiecistymi słowami. Jednak ogień kryjący się w jego spojrzeniu i uśmiechu wystarczył do budzenia we mnie wielu drapieżnych pragnień. Miał też takie duże, silne dłonie..
Własną smukłą dłoń przyłożyła do policzka, w urokliwym ruchu ukrywając rumieniec przywołany zaledwie odrobiną chęci.

- Oh… i czemu cię to nie skusiło? Nie myślę tu o małżeństwie. Tylko o partnerstwie. Musisz przyznać, że obecnie ten twój kochanek z rodu Sasaki… ma wiele zalet, nie tylko pod futonem. I zapewne nasza misja pod przeklętą świątynią w Shimodzie miałaby inny koniec, gdyby nie jego tam obecność - zamyśliła się Pajęczyca przyglądając zachowaniu łowczyni.

Leiko powoli zwilżyła gardło herbatą, a następnie sponad czarki zerknęła na swoją towarzyszkę. Nie było to spojrzenie błyszczące od gorących wspomnień o dawnym partnerze. Iye, w jej oczach czyhała podejrzliwość - Póki co odnoszę wrażenie, że to Ty jesteś zainteresowana moim yojimbo…

- Och… a nie powinnam?
- zażartowała Pajęczyca zauważając spojrzenie Maruiken. - W końcu miałam płomienny romans z jego dziadkiem.
Upiła nieco sake, dodając poważniej - Niemniej twoja misja się tu przecież w końcu skończy, ne? Czy dalsza twoja znajomość z nim, skończy się wraz z misją? A co z Kirisu? Co z nim planujesz zrobić,gdy skończy się misja? Obawiam się że jego gorąca głowa i nie zwracanie uwagi na własne bezpieczeństwo sprawi, że cały nasz wysiłek okaże się nadaremny. Mogłabym znaleźć mu jakąś ładną wieśniaczkę i osadzić młodzika na moich ziemiach. Tylko… będę potrzebowała pomocy w usadzeniu go na miejscu. Ale o tym pomyślimy, gdy już zakończymy nasze interesy w stolicy.

Spojrzała na herbatę w czarce. - Nie planuję go uwodzić teraz, gdy trzymasz go zaborczo przy swojej kształtnej piersi. Co będzie później… czas pokaże. Możliwe, że nie tylko Kirisu, ale i jego… i ciebie przyjdzie mi ukrywać w mojej górskiej dolince. Planujemy wsadzić kij w gniazdo węży, a to nigdy nie kończy się bez ukąszeń.

Łowczyni jeszcze chwilę przyglądała się Sakusei, a pomimo zapewnień tamtej, podejrzliwość nie całkiem przygasła w jej złocistych oczach.

- To bardzo odległe plany, a ja skupiam się na tym co teraz jest dla mnie najważniejsze. Na dotarciu do zamku i uwolnieniu siostrzyczki z rąk mnichów. Jest to na tyle skomplikowane, że jeszcze nie rozmyślałam nad moimi późniejszymi krokami - mówiła Leiko leniwie kołysząc czarką w dłoni. - Ale obawiam się, że w tych planach nie będzie miejsca dla Płomyczka. Był dobrym partnerem, kiedy moim największym zmartwieniem były polowania. Jednak teraz zbyt często muszę wokół niego lawirować. Będzie najlepiej dla niego, kiedy wróci do swojego życia.

- Hai. Będzie najlepiej. Przyznaję jednak, że wydaje się nie wiedzieć co dla niego dobre
- odparła niewinnym tonem Pajęczyca.

- Hai. Jego żywiołowość jest urocza, jednak zbyt często zagłusza zdrowy rozsądek. To mi przypomina, że jeszcze muszę się z nim rozmówić -powiedziała Leiko dopijając herbatę. Ze stuknięciem odstawiła pustą czarkę, po czym pochyliła głowę w podziękowaniu za posiłek.
- Zapewne będzie zawiedziony rozdzielaniem się naszych ścieżek - subtelnie wesoły uśmiech wkradł się na jej wargi, nie na myśl o smutnym młodziku, a w reakcji na swoje kolejne słowa - Ale za to powinien się ucieszyć, kiedy mu powiem, że wdowa Asano wprost przepada za byciem zabawianą opowieściami o polowaniach na Oni.

- Nie obrazisz się, jeśli wdowa Asano pozwoli mu się wślizgnąć pod swoje kimono? Obawiam się, że nie mam cierpliwości do przechwałek młodych chłopców i w akcie desperacji mogę zamknąć mu usta pocałunkiem.
- odparła smętnie Pajęczyca. Najwyraźniej wizja rozgadanego młodzika była zbyt przerażająca.

- Jeśli wdowa będzie miała taki kaprys. Przyda mu się tak przyjemne odwrócenie uwagi - stwierdziła łowczyni podnosząc się z tatami. Leniwym ruchem dłoni wygładziła kimono na swych biodrach i zerknęła na Sakusei uważnie - Tylko pamiętaj, że pomimo jego ogromnej gorliwości, biedaczek nadal ma słabe serce i nie powinien się za bardzo przemęczać. Wszystkie nasze siły spędzone na ratowaniu jego życia pójdą na marne, jeśli umrze w ramionach kochanki.. - nagle westchnęła pod wpływem nowej myśli, bynajmniej nie smutnej. - Ah, chociaż nie wątpię, że duch Płomienia byłby zachwycony taką rozkoszną śmiercią.

- Nie jest z nim aż tak źle, Maruiken-san
- odparła z przekąsem Pajęczyca. - Może jego droga łowcy Oni już się zakończyła, ale miną lata niż poduszkowanie z niewiastą będzie zagrożeniem dla jego serduszka. No chyba, że lubi drastyczne figle i jest bardzo pomysłowy pod futonem. W co osobiście wątpię. Takoż i walka z kilku ashigaru zapewne nie przyprawi go o zadyszkę.

-Byłoby to dość niepokojące, gdyby Kirisu-kun zaczął się wdawać w bójki z ashigaru. I to gołymi pięściami, bo przecież jego broń została w Shimodzie..
- słowom Leiko towarzyszyło przymarszczenie się jej brwi w niezrozumieniu. Skrzyżowała ręce na piersi i spojrzała sceptycznie na drugą kobietę - O czymś nie wiem? Planujesz użyć Płomyczka, aby podbić stolicę klanu?

- Nie żartuj
- zaśmiała się Sakusei słysząc te słowa. Pokręciła głową. - W mieście nie będzie z niego żadnego pożytku. Przecież nie planujemy szturmu na zamek. A jemu brak odpowiedniego podejścia, by można mu było powierzyć misję wymagającą subtelności. Niemniej… nie jest z nim aż tak źle, jak sądzisz.

- Nie możesz mnie winić za nadmierną troskę o mojego partnera. Wszak widziałam, jak ostrza przeszywały jego ciało, i jak padał ledwo żyw na ziemię
- łowczyni westchnęła delikatnie, ale z wyraźnie melancholijną nutą - Wątpię, aby kiedykolwiek miał uwierzyć w to, że ledwo wymknął się śmierci..

- Jest młody, naiwny i przeświadczony o swojej potędze. Uwierzyłby we wszystko co łechce jego miłość własną
- oceniła ze śmiechem Pajęczyca. - W końcu wierzy, że zostaniesz jego małżonką wpatrzoną w niego jak obrazek, ne?

- Jakie to ciekawe, że tak chętnie rozpowiada o swoich zamiarach wobec mnie, a jednak mi samej o nich nie wspomniał nawet słówkiem
- odparła Leiko z urokliwym, acz bardzo powściągliwym rozbawieniem.
Uśmiech tego samego rodzaju rozchylał jej warg, kiedy odwracając się ku drzwiom rzuciła na pożegnanie - Dziękuję za śniadanie, moja droga przyjaciółko.

I wyszła zasuwając za sobą shoji.

Tam odetchnęła cicho i roztarła dłonią swój kark, nim ruszyła dalej korytarzem gospody. Minęła swój pokój, co nie było takie łatwe, gdyż towarzyszyła temu krótka, wewnętrzna walka z pokusą zachęcającą ją do rozchylenia drzwi i zajrzenia do środka. Być może złapałaby jeszcze jeden ulotny widok bezczelnego ronina odpoczywającego na jej futonie. A może jedynie potwierdziłaby prawdziwość jego słów o znikaniu.

Jednak powinność okazała się być ważniejsza.
Leiko musiała się obejść słodkim smakiem tej zachcianki.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18-07-2023, 23:58   #339
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Cichutko, bo delikatnie stawiając na podłodze nagie stopy, zbliżyła się do kolejnego pokoju zamkniętego za shoji. Zapukała w nie, pytając łagodnym tonem głosu - Ki-ri-su-kun, czyżbyś jeszcze spał?

Cisza była odpowiedzią. Długa cisza. Leiko przyłożyła ucho do papierowych drzwi i usłyszała ciche chrapanie.
Tak… Kirisu jeszcze spał.

Zapukała jeszcze raz, odrobinę bardziej natarczywie. Jednak gdy i to nie zmąciło snu młodzika, wtedy pozwoliła sobie na trochę bezczelności.
Ostrożnie rozchyliła shoji i wślizgnęła się do środka.

- Później, później… - wymamrotał młodzian sądząc, że to jakaś służka wślizgnęła się tu ze śniadaniem. Bardziej apetycznym niż ona sama. Bo gdyby spodziewał się kogoś atrakcyjnego, otworzyłby chociaż oczy. A tak tylko nakrył głowę posłaniem.

Leiko uśmiechnęła się łagodnie. Nie była służką, aby wystraszyć się gniewu niewyspanego łowcy Oni. Nie uciekła pochylona w przepraszających pokłonach. Wprost przeciwnie - po zasunięciu za sobą shoji, bezszelestnie zbliżyła się do Płomyczka tak nieświadomego towarzystwa, które przyszło zaburzyć mu sen oraz słodkie marzenia o wspólnych dniach spędzanych w stolicy.

Przysiadła tuż obok, na wysokości jego ukrytej głowy. Dłonią musnęła kosmyki jego uroczo rozczochranych włosów.

- Dużo później? - zapytała cichym pomrukiem, takim który nie wybudza gwałtownie, a leniwie wkrada się do snu.

- Moożesz się… przyłączyć - ziewnął młodzian powoli otwierając oczy. Spojrzał zaskoczony na Leiko i usiadł gwałtownie. Po czym poczochrał się po włosach, dodając po namyśle - Możesz się przyłączyć do mnie.

- Och? A co zamierzasz, Kirisu-kun?
- zapytała łowczyni z niewinnością, która przyprawiłaby jej najbliższych sojuszników o ironiczne uśmieszki.
Powolnym spojrzeniem zmierzyła siedzącego młodzika, co w końcu zaowocowało kiwnięciem głową w zrozumieniu. - Zapewne masz ochotę na śniadanie, ne?

- W zasadzie… to…
- Nie. To chciał powiedzieć. To i pewnie jakieś bezczelne i żartobliwie zaproszenie dla Leiko pod futon. Widziała to w jego oczach i postawie ciała. Niestety, nim Kirisu zdołał wymyślić takie zaproszenie, brzuch go zdradził i żołądek zaburczał mu głośno. - ...tak. Chyba tak. Chyba mam.

Unosząc kraniec rękawa do swych ust, Leiko przesłoniła nim delikatny uśmiech zakradający się w kąciki jej warg.
- Ale pozwolisz, że…zatrzymam cię jeszcze chwilę tylko dla siebie? Miałam nadzieję, że uda nam się porozmawiać bez ciekawskich uszu naszych towarzyszy - mruknęła enigmatycznie. A w razie gdyby rozmowa nie była zbyt kusząca dla gorącokrwistego młodzika, to spojrzała na niego spod wachlarzy swych rzęs, dodając ciszej - Tylko we dwoje.

- Hai
- Kirisu skinął głową energicznie. - Oczywiście… jak najdłużej, jeśli chcesz.
Niewątpliwie “tylko we dwoje” podziałało na jego wyobraźnię.

Przeurocze było to tęskne pragnienie, które łowczyni zawsze widziała w oczach Płomyczka. Jakże odmienne od bezczelnego i pewnego siebie wzroku jej tygrysa. Właściwie to zarówno Kirisu , jak i Yasuro, chociaż nie mogli się od siebie już bardziej różnić, zachwycali się nią w podobny sposób – z pokornego dystansu, wyczekując choćby jednego jej gestu pozwalającego na większą poufałość. Nawet Płomyczek, a przecież dobrze zaprawiony bojach, których nagrodą była rozkosz kobiecego ciała, spijał z jej ust każdy przejaw zainteresowania. Jaka szkoda, że będzie musiała skruszyć jego nadzieje na wspólnie spędzane chwile…

- Nie mogę z Tobą wrócić do Miyaushiro - powiedziała Leiko wprost, po czym szybko uniosła dłoń, aby uciszyć wzbierające w młodziku zaskoczenie. - Nie mogę wrócić przynajmniej przez kilka najbliższych dni. Musisz mu zaufać Kirisu-kun, że mam ku temu swoje powody.

- Jak to?
- wydusił z siebie zszokowany młodzian. - Czemu? Ależ… ja przecież nie muszę wracać do Miyaushiro… mogę z tobą…
Wyraźnie nie tego się po niej spodziewał. I nie bardzo wiedział jak zareagować na jej słowa. W końcu jednak otrząsnął się i stanowczo rzekł - W takim razie ja też się tam nie udaję. Muszę być z tobą, by bronić cię przed wrogami.

- Bronić mnie? Bez… broni, Kirisu-kun?
- przypomniała mu Maruiken łagodnym tonem - Klan wysłał tutaj tak wielu ashigaru, że w razie pojawienia się Oni nawet nie będę musiała ruszać palcem. Iye, nie potrzebuję strażnika. Wiesz jednak, czego nie zastąpi mi żaden bushi ani samuraj Hachisuka? - Chłodnymi koniuszkami palców musnęła policzek młodzika. - Przyjaznej twarzy, kiedy już przybędę do Miyaushiro.

- Ale po co się wybierasz? I gdzie?
- dopytywał się Kirisu niepocieszony tym obrotem sytuacji. - Co się stało? Coś się musiało wydarzyć. Wczoraj długo cię nie było.

- Jesteś bardzo przenikliwy, Kirisu-kun
- pochwaliła go Leikoz urokliwym uśmiechem. - Podróżujemy w zbyt dużym gronie, abym mogła swobodnie o wszystkim rozmawiać. Ale skoro teraz jesteśmy tylko we dwoje, to mogę ci zdradzić mój sekret. A nawet dwa.

Ten sam uśmiech, który co dopiero rozjaśnił jej twarz w tak przyjemnym dla oczu widok, zniknął za jednym mrugnięciem, pozostawiając ją enigmatyczną, pogrążoną w zamyśleniu. Przechyliła głowę nasłuchując wszelkich odgłosów z korytarza. Dopiero potem zaczęła mówić cicho i nieśpiesznie. - Wczoraj spotkałam moją przyjaciółkę, która przybyła tutaj ze stolicy, i spędziłyśmy wieczór na wymienianiu się plotkami. Opowiadała o Miyaushiro pogrążonym w żałobie za tymi, którzy zginęli tamtej nocy w Shimodzie. Klan stracił wielu ashigaru i samurajów…

Sięgnęła dłonią ku swemu dekoltowi, palcami dotykając nagiej skóry w geście tak samo rzewnym, co i perfekcyjnie wypracowanym, aby utrudniał pełne skupienie się na jej słowach. Westchnęła zbierając śmiałość do wypowiedzenia kolejnych słów - Ale śmierć jednego z tych ostatnich nie jest związana z rytuałem. Tylko ze mną. To ja mam jego krew na rękach.

Kirisu był wyraźnie zaskoczony tą informacją. Rozejrzał się podejrzliwie dookoła jakby spodziewał się uszu wystających z każdej ściany. Mógł mieć trochę racji, wszak ściany oparte na drewnianej ramie pokrytej papierem ryżowym nie tłumiły dźwięków.
- Jak to się stało? Kogo zabiłaś? Czemu? - dopytywał się bardzo cicho młodzian.

- Pamiętasz jak nas rozdzielono w Miyaushiro i każdej grupie do Shimody przewodził samuraj klanu, ne? Moją prowadził Hirami Kasan. - Spotkanie z wężookim mężczyzną, choć paskudne na wiele sposobów, nie było tak przeraźliwe jak koszmary, które nawiedziły Shimodę w noc rytuału. A mimo to teraz Leiko przywołała tamten strach z świątyni. Przyciemnił on jej oczy. Sprawił, że imię samuraja wypowiadała szeptem ciężkim od wstrętu.

- Napotkane Oni zmusiły nas do rozdzielenia się, a on kierowany honorem i dobrym sercem samuraja, postanowił wziąć na swe barki odszukanie mnie. Ale Kasan wcale nie był honorowy, Kirisu-kun. Ani dobry, ani sprawiedliwy. Ani delikatny - wysyczała zaciskając dłoń na eri tworzącym dekolt jej kimona. - Hai, zdołał mnie odszukać. Uznał, że należy mu się za to nagroda, więc próbował mi wyrządzić największą krzywdę, jaką mężczyzna może sprawić kobiecie. Chciał siłą zdobyć moje ciało.

- I… co się stało… potem?
- zapytał zarówno zszokowany jak i zaciekawiony młodzik.

- Zabiłam go, zanim zdołał zaspokoić swoją żądzę - odparła łowczyni beznamiętnym tonem, choć subtelne skrzywienie się jednego kącika jej warg zdradzało jej tłumioną pogardę wobec samuraja. - Spotkałam na swej drodze wiele demonów, i chociaż on nie był jednym z nich, to jego zachowanie było gorsze od niejednej bestii. Dlatego nie czuję w sercu żalu za tym, co zrobiłam. Zasłużył na to.

Rozluźniła uścisk swoich palców na kołnierzu tworzącym tak wdzięczny dekolt jej kimona, po czym odruchowo wygładziła materiał w tym miejscu. Podniosło spojrzenie na Płomyczka, mówiąc - Ale teraz obawiam się, że Hachisuka zwrócą swoje dociekliwe oczy ku okolicznościom jego śmierci. Z pewnością wiedzą, że nie dotarł do Shimody.

- Ale przecież… chyba nie wiedzą… reszty, prawda? To czemu mieliby sądzić, że ty… akurat go zabiłaś?
- zapytał cicho Kirisu i zaczął rozważać różne opcje. - Więc… może lepiej jak oboje uciekniemy stąd? Skryjemy się w górach, udamy do innej prowincji? Hachisuka nie dosięgną nas tam, gdzie rządzi wrogi im klan, prawda?

- Ja…też myślałam nad ucieczką. Jednak będzie to ostatni krok, jeśli wszystko inne zawiedzie
- odparła Leiko, spokojnym głosem ostudzając krew rozpalającą się w żyłach młodzika. - Najpierw chcę się dowiedzieć jak wiele Hachisuka wiedzą, i kogo podejrzewają o jego śmierć. Będzie to wymagało subtelności, dlatego nie mogę wkroczyć do miasta w towarzystwie twoim lub wdowy Asano. Zbyt łatwo zostałabym rozpoznana przez klan, bądź naszych znajomych łowców.

Nareszcie uśmiech powrócił na usta kobiety, nawet jeśli był on delikatny i głównym jego celem było pocieszenie samego Płomyczka.

- Ale nie martw się o mnie, Kirisu-kun - mówiła dalej, szeptem zdradzając mu plan łowczyni Oni, który niekoniecznie w pełni pokrywał się z planem samej Maruiken. - Tak się dobrze składa, że moja droga przyjaciółka jest znawczynią dobierania masek i przyjmowania nowych ról. Posiada własną trupę teatralną, więc ukryję się wśród nich i na spokojnie będę mogła posłuchać plotek krążących po uliczkach Miyaushiro.

- Ale… przecież możemy… we dwójkę… się ukrywać
- próbował oponować młody łowca, ale marną miał argumentację. Wyraźnie nie podobało mu się to, że jego… prawie żona zniknie mu gdzieś w mieście.

- Jesteś wybitnym i znanym łowcą Oni. Wątpię, aby jakakolwiek maska zdołała ukryć wspaniałość Kirisu Płomienia - Leiko dobrze wiedziała co powiedzieć, aby nieco utemperować zawziętość młodzika. Komplementy uciszały czujność, zręcznie odwracały uwagę ku milszym tematom.

- Poza tym mam dla ciebie zadanie przyjemniejsze od przebieranek i słuchania plotek. Zadbaj o bezpieczeństwo i dobry nastrój wdowy Asano, Kirisu-kun. Wspominała, że chętnie nas ugości na swoich ziemiach, a więc taka znajomość może się bardzo przydać w razie ucieczki, ne? - Przechyliła głowę spoglądając z zadowoleniem, nawet troszkę dumą, która ją rozpierała przy wypowiadaniu kolejnych słów - Zdradziła mi też w sekrecie, że wprost przepada za twoimi opowieściami z łowów.

- Hai.
- Nic co Leiko mówiła, jakoś nie potrafiło pocieszyć młodzika. Niemniej… przynajmniej jej argumenty wydawały się docierać do niego. Wyraźnie zasmucony i pozbawiony entuzjazmu Kirisu mruknął tylko - Hai. Masz rację.

Niestety łowczyni nie posiadała w zanadrzu wieści mogących poprawić ponury nastrój młodzika. Kolejne wypowiadane przez nią słowa były tylko dodatkowymi kroplami dolewanymi do jego czarki pełnej niezadowolenia.

- W tych… zaistniałych okolicznościach najlepiej będzie, jeśli nie wspomnisz nikomu o tym, że spotkaliśmy się po nocy rytuału. Takie nasze rozdzielenie mogłoby wydać się komuś dziwne i podejrzane. Również mój problem z samurajem musi pozostać tylko naszym sekretem… - urwała nim ta jego czarka całkiem się przelała. Z wdziękiem machnęła ręką, dodając z ulgą w głosie - Och, ale przecież tego nawet nie muszę mówić. Dobrze wiem, że potrafisz dotrzymać tajemnicy, mój słodki partnerze.

- Oczywiście że będę milczał
- odparł żarliwie Kirisu, a Leiko… mu nie wierzyła. Młodzik, mimo niemal psiej lojalności wobec niej, był wszak impulsywny i łasy na kobiece wdzięki. Łowczyni dobrze zdawała sobie sprawę, że pierwsza lepsza kunoichi wycisnęłaby z niego wszystkie sekrety. Że najlepiej byłoby go po prostu… zabić upozorowując wypadek. Że był on słabym ogniwem. Niemniej… Maruiken zapłaciła za dużą cenę za jego życie. Ubicie Kirisu przekreślałoby jej poświęcenie i czyniło dług zaciągnięty wobec Pajęczycy marnotrawstwem zasobów. Wszak ulegając zachciankom Sakusei mogłaby zyskać coś lepszego dla siebie.

Pozostało jej więc jedynie uśmiechem maskować swoje własne rozterki i mieć nadzieję, że Kirisu nie stanie się dla niej kosztownym błędem w przyszłości.




***




Sofun był tam, gdzie się spodziewała. Swoją sylwetką blokował drogę do swojej Pani, masywny i osłonięty zbroją wzbudzał popłoch u służek, ale i ciekawość. Co się bowiem kryło pod tym pancerzem poza umięśnioną sylwetką, co się kryło za jego wiecznym milczeniem? Maruiken wiedziała co nieco, ale i ona nie miała w pełni pojęcia.
Nic więc dziwnego, że mijające mu służki rzucały mu powłóczyste spojrzenia i przyspieszały kroku zauważone. Tajemnica potrafi być mocnym afrodyzjakiem. Leiko mogła to potwierdzić z własnego doświadczenia.

Jednak nie podzielała zafascynowania służek. Zbyt wiele,choć nadal była to zaledwie krztyna, wiedziała o nim, jego Pani i jej pozostałych pupilkach, aby miała w Sofunie widzieć mężczyznę. Przedziwną, interesującą oraz dość…niepokojącą kreaturę - hai, ale nie mężczyznę wzbudzającego pożądanie. Bo czy na pewno nim był? Co się kryło pod tą samurajską zbroją? Być może odwłok i kilka par odnóży? A może, na podobieństwo Kasana, całe jego ciało składało się z setek małych pajączków?

Łowczyni wzdrygnęła się się i palcami przesunęła po swojej szyi, która na samą myśl zaczęła ją łaskotać jakimś niewidzialnym paproszkiem lub włoskiem. Nieprzyjemne wrażenie. Nie powinna zbyt głęboko zatapiać się w rozmyślaniach nad naturą Pajęczycy i jej pupilków. I bez tego ten sojusz już był wystarczająco cudaczny. A teraz jeszcze musiała pozwolić pozwolić się ugryźć jej yojimbo. Hai, bywała gryziona, sama również kąsała. Ale zawsze w namiętnych uniesieniach, nie…aby zostać "posmakowaną" niczym kawałek mięsa.

Westchnęła cicho. Odczekała aż zniknie jej z oczu kolejna służka, po czym podeszła do rosłego yojimbo swojej sojuszniczki.

- Sofun-san. Asano-san wspomniała, że… - "że masz mnie ugryźć"? Czegoś takiego Leiko nie powiedziałaby nawet do swojego ulubionego kochanka. Była to całkiem nowa dla niej sytuacja, więc na szybko znalazła w myślach odpowiedniejsze słowa do wypowiedzenia szeptem. - ...że powinniśmy porozmawiać. Na osobności.

Samuraj skinął głową powoli i wskazał na nią, a potem na korytarz. Dając jej tym znać żeby poszła przodem i poprowadziła go tam, gdzie.. według niej będą na osobności. Co łowczyni uczyniła wchodząc z mężczyzną do pokoju swojego ronina, pustego obecnie.
Gdy się tam znaleźli, Sofun w milczeniu czekał na jej słowa lub gest.

Kobieta rozejrzała się szybko po pokoju, a potem odwróciła się ku swemu towarzyszowi. Rzadko zdarzało jej się odczuwać brak komfortu będąc sam na sam z mężczyzną. Ale właśnie - z mężczyzną, takim z krwi, kości i mięśni. I zwykle również z ustami.

- Podobno…musisz posmakować mojej dłoni, aby później móc mnie łatwo znaleźć - odezwała się powoli, nadal nie do końca wierząc we własne słowa. - Dobrze zrozumiałam?

Sofun nie odezwał się, bo choć potrafił, to mówić nie lubił. Jedynie skinął w milczeniu głową. Górujący nad nią yojimbo był trochę niepokojący, także dlatego że nie widząc jego twarzy nie mogła odczytać jego emocji.

Jego milczenie nie pomagało łowczyni w oswojeniu się z tą sytuacją. Gdyby nie był pupilkiem Pajęczycy, która sama nie dawała jeszcze Leiko zbyt wielu powodów do niepokoju, to obecność Sofuna z pewnością zmusiłaby ją do instynktownego cofnięcia się o kilka kroków.

- Często zdarza ci się gryźć kogoś na polecenie Sakusei-san? - zapytała, mimo wszystko starając się go zachęcić do rozmowy, głównie w celu ukojenia własnego poddenerwowania. Powoli zaczęła zagarniać długi rękaw kimona, aby w pełni odsłonić swoją lewą dłoń i nadgarstek.

Pokręcił głową w zaprzeczeniu. Przyglądał się jej dłoni i pochwycił ją delikatnie. Uniósł ku twarzy nachylając głowę, drugą dłonią podniósł nieco maskę hełmu, spod której wychynęły dwie włochate… wypustki zakończone kłami. Bez ostrzeżenia wbiły się one w dłoń Leiko powodując ból, a potem… dziwna błogość rozlała się po jej ciele. Uśmiechnęła się zmysłowo – może nie taki potwór straszny. Może mimo pewnych cech, owadzich cech, jest coś rozkosznego ukrytego pod tą samurajską zbroją.
Och, nie poczuła nagłej chęci do rozpusty, ale pewną ciekawość już tak. Rozsądna część umysłu łowczyni podpowiadała jej, że to wszystko efekt jadu jaki jej wstrzyknięto. I to wystarczało, by panować nad sobą i swoimi uczuciami. I pokusami.

Wypustki z kłami schowały się pod maskę, którą Sofun opuścił zachowując w tajemnicy pełny wygląd swojej twarzy.

- Ghothofe - wydusił z siebie.

Leiko odruchowo sięgnęła do dłoni i palcami rozmasowała miejsce na skórze, które Sofun przebił swoimi kłami.

- Hai, dobrze - odezwała się nieco drżącym głosem, próbując się otrząsnąć z tego doświadczenia. Nie wiedziała, co innego powiedzieć. Podziękować mu? Znajomość zasad dobrego zachowania nie przygotowała jej na sytuację, w której będzie "smakowana" przez yojimbo potężnej Tsuchigumo.
Koniec końców zdecydowała się tylko skinąć głową, mówiąc przy tym - Wyjdź pierwszy. Nie powinniśmy dawać Płomieniowi zbyt wielu powodów do podejrzeń.

Sofun skinął głową i powoli wyszedł, zostawiając kobietę samą wraz z jej mieszaniną uczuć, po części jej własnych, po części wywołanym jadem.

Leiko opuściła wzrok na swoją dłoń, spodziewając się zobaczyć jątrzącą się ranę. Ale jak się okazało – rozmasowywała jedynie wrażenie pozostałe po ukąszeniu. Nie pozostał po nim nawet najmniejszy ślad. Sakusei oraz jej pupilki, choć swym zachowaniem nieraz przyprawiali ją o dreszcze niepokoju, bywali również bardzo subtelni.
Tym lepiej dla niej. Ostatnie czego teraz potrzebowała, to zaprzątać sobie głowę kolejnymi wyjaśnieniami dla Płomyczka. Było ich już dzisiaj zbyt wiele, a przecież ten dzień ledwo co się zaczął. Odnosiła wrażenie, że zaledwie co dopiero obudziła się w ciepłych ramionach ronina, a już zdążyła zaplanować niektóre szczegóły swojej… poniekąd skomplikowanej wizyty w Miyaushiro.

Ten poranek okazał się wyjątkowo absorbujący już od pierwszego rozsunięcia shoji i wyjścia z pokoju. A jednak były to ostatnie chwile względnego spokoju przed trudnościami, jakie miała napotkać po nałożeniu maski i wkroczeniu w samo gniazdo klanu.
Ostatnie chwile spędzone w skórze łowczyni demonów.

 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 24-07-2023, 12:59   #340
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Po pożegnaniu swoich towarzyszy wyruszających w dalszą wędrówką do stolicy, Leiko wróciła do gospody i zaszyła się z powrotem w pokoju. Kiedy znowu z niej wyjdzie, to już z innym imieniem, z inną twarzą. Ale właśnie – z jaką?

Zakładanie kolejnych masek było dla niej i jej sióstr taką codziennością, jak przebieranie się w nowe kimona. Wprawdzie kierowana słowami Mateczki już od dobrych paru lat podawała się za łowczynię Oni, ale wcześniej bywała służkami, maiko, kamuro oraz po prostu kochankami. Każda taka rola wymagała pewnych przygotowań – odpowiedniego makijażu, upięcia włosów, ubrań, nawet dopasowania właściwych zachowań. Inaczej wyglądała Leiko jako skromna służka, a inaczej jako uwodzicielska kurtyzana. A to wszystko bez mocy Oka, dzięki której teraz mogła jednym mrugnięciem całkowicie zmienić swoją twarz. Otwierało to przed nią wiele, wiele nowych możliwości i dawało ogrom swobody. Może nawet trochę, ach, zbyt dużo.

W zaciszu swego pokoju Leiko przebrała się w inne kimono – wykonane z ciemnoniebieskiego materiału, zdobione czerwonymi brzegami i haftowanymi kwiatami. Droga Iruka, w swej szczodrości i siostrzanej miłości, pozwoliła jej przejrzeć kolekcję swoich ubrań i wybrać to kimono, które najlepiej będzie pasowało do jej nowej tożsamości. Wtedy zaczynała się ona dopiero powoli kreować i była jeszcze nieznaną jej kobietą ukrytą za mgłą, więc dopasowanie do niej kimona było trudne. Zatem wybrała to, które wyglądało na skromniejsze od eleganckich strojów noszonych przez wdowę Asano, ale jednocześnie nie pozwalało nikomu pomylić jej z byle służką czy wieśniaczką. Być może to przyjaciółka użyczyła jej jedno ze swoich ubrań, aby jej towarzyszka odpowiednio się prezentowała w trakcie swojej pierwszej wizyty w Miyaushiro?

Usiadła wygodnie na tatami, a następnie ujęła w dłoń lusterko, którego wypolerowana powierzchnia musiała jej wystarczyć do obserwowania swej nienaturalnie zmieniającej się twarzy.

Przyjaciółeczka wdowy Asano, siostra jej męża. Zrodzona ze skandalu.
Mając w pamięci te szczegóły, łowczyni sięgnęła po płynącą w jej krwi moc Kameru no kao.

Powinna być trochę młodsza od postaci przyjętej przez Pajęczycę. Również kilka lat młodsza od samej łowczyni. Och, iye… nie aż tyle. Wprawdzie już jako nieletnia dziewczyna z powodzeniem kończyła misje powierzane jej przez Mateczkę, jednak teraz wątpiła, aby tak młodziutka maska ułatwiła jej wejście za bramy zamku.

Kto zatem będzie jej kluczem? Oszałamiająca piękność czy wprost przeciwnie – niepozorne i ciche dziewczątko? Powinna mieć na twarzy jakiś znak szczególny czy niczym się nie odznaczać, aby szybko popadała w zapomnienie? Jaki kolor oczu? A usta? Pełniejsze, szersze, węższe? Nie za duży podbródek? Och, czy przypadkiem teraz nie za mały? Nie za wysokie czoło?

Z nagłym westchnieniem opuściła lusterko na uda. Zamknęła oczy, po czym palcami delikatnie rozmasowała je przez powieki.

Znalezienie odpowiedniej maski nie było łatwe. Każda kolejna zmiana wydawała się niezadowalająca.
Jedna twarz była zbyt delikatna i bezbarwna, brakowało jej charakteru. Inna zaś zbyt surowa, niezdolna wyrazić subtelnych emocji, które Leiko uczyniła jedną ze swoich broni. Niektóre twarze były zbyt płytkie lub niezgrabne. W swoich poszukiwaniach natrafiła też na takie o zbyt smutnym wyrazie, jak również na twarze o nadmiernie wyrazistych cechach.
Wiele kobiet widziała w swoim odbiciu, ale w każdej znajdowała jakiś problem, nawet byle drobiazg, który uznawała za niedoskonałość. Nieustannie starała się je naprawić, przerobić, całkiem zmienić. Wszystko przez to, że te twarze nie były… jej twarzą. Tą, którą tak dobrze znała. W każdym swoim uśmiechu, mrugnięciu czy zmarszczeniu brwi ukrywała potężną broń. Jej mimika była niezwykle precyzyjna i kontrolowana, umożliwiając jej wyrażanie najbardziej subtelnych emocji i intencji. Czy będzie potrafiła czynić to przybrana w maskę?

Jak dotąd tylko dwa razy miała okazję skorzystać z mocy Kameru no kao, a wtedy wygląd nie miał aż tak dużego znaczenia. Po prostu przez kilka chwil musiała… nie wyglądać jak Maruiken Leiko.
Przeszło jej przez myśl, aby sięgnąć po tamtego kuszącego motyla, który tak się spodobał Czapli i samej yojimbo Sonoske. Ale zadaniem tamtej było wyróżniać się nadzwyczajną urodą i przyciągając ku sobie spojrzenia, w takiej postaci nie mogłaby sobie pozwolić na spokojne przeszukiwanie miasta za kluczem otwierającym bramy zamku. Zapewne ściągnęłaby również na siebie niechęć żon pogrążonych w żałobie…

Iye, potrzebowała czegoś innego. Kogoś innego.
Całe szczęście, że znała wiele kobiet, ne? Miała wiele siostrzyczek, starszych i tych młodszych też. Wprawdzie nie potrafiła przyjąć twarzy żadnej z nich, ale mogła sięgnąć ku nim po inspirację.

Podniosła z powrotem lusterko. Zaczęła od jednej siostry, biorąc od niej piękne, duże sarnie oczy. Od innej wzięła pełne usta, potem sięgnęła po łagodne rysy twarzy kolejnej. Zaczęła łączyć te znajome elementy, starannie mieszając je w swoim umyśle. Dopracowywała każdy detal, sprawdzając czy twarz, którą skomponowała, skutecznie zakrywa jej tożsamość, a jednocześnie wygląda… prawdziwie. Zbierała cechy od różnych sióstr, tworząc swoją unikalną mozaikę.

Mateczka własnoręcznie wyznaczała przeznaczenie dla każdej ze swych córek, zatem w jej domu nie było wiele miejsca na odkrywanie w sobie artystycznych talentów. Przynajmniej nie tych, które w żaden sposób nie mogły im pomóc w wykonywaniu zadań. W związku z tym Leiko nie miała wielu okazji do trzymania pędzla czy rzeźbienia w glinie, ale wyobrażała sobie, że jej obecne zajęcie było im choć trochę podobne. Aczkolwiek teraz jej narzędziem była moc Oka, a płótnem… własna twarz.

Z początku, być może nieco kierowana własnym sentymentem, rozważała długie włosy dla swojej nowej roli. Aczkolwiek jedna próba wystarczyła, aby uznała je za mało praktyczne. W końcu zdecydowała się na krótsze, muskające jej barki. Puszczone swobodnie, uciekające zza uszu kosmyki zamiast fryzury misternie spiętej szpilami. Do tego prosta grzywka zamiast częściowej kurtyny włosów opadającej figlarnie na twarz.
Subtelny makijaż podkreślał oczy o tęczówkach barwy głębokiego brązu. Już nie płynące złoto, nie piasek skrzący się w słonecznych promieniach, a… świeżo zaparzona czarna herbata.

Nie spoglądała na Leiko zachwycająca uwodzicielka i pożeraczka męskich serc podobna kurtyzanom czy samej wdowie Asano. Nie roztaczała wokół siebie aury tajemniczości i niedostępności. Iye, ta nieznana kobieta miała delikatną, jeszcze dziewczęcą urodę, i bardziej pasowało do niej określenie „śliczna” niż „piękna”. Rzeczywiście wyglądała jak młodziutka córka samurajskiego rodu. Dobrze ułożona, choć o lekko krnąbrnym błysku w oczach. Bycie dzieckiem skandalu pozostawiło na niej swe piętno.

A jej imię?

Asano Mizuki


Była idealna… prawie. O ile Leiko mogła stworzyć wygląd na podstawie swoich siostrzyczek, to ruchy i sylwetkę wypadałoby zapożyczyć od zwykłych kobiet, wieśniaczek i służby.
Dlatego wyszła na miasto by pochwycić gestykulację napotkanych kobiet, ich sposób poruszania się, ich sylwetkę. Mizuki nie była Leiko, nie była pewną siebie łowczynią która z racji swojej profesji stała nieco z boku kastowej piramidy Japonii. I mogła sobie pozwolić na swobodę w zachowaniu i gestach jakiej córka samuraja, nawet zhańbiona, winna unikać. Mizuki nie mogłaby wszak pozwolić sobie na publiczne zaczepienie Rasume.

Mizuki musiała być idealna. Bo tego Mateczka wymagała od swoich córeczek, perfekcji. A Leiko była wszak ulubioną córeczką Chiyome. I nie mogła zasmucić Mateczki swoją porażką.
I to z wielu powodów. Choć mogło to dziwić obcych, to Chiyome mimo swojej pozornej surowości potrafiła być wyrozumiała dla porażek swoich córeczek. Wszak sam fakt porażki był bolesny dla każdej z nich.
Te spojrzenie pełne smutku, te usta wygięte w wyrazie rozczarowania. I decyzja, która zawsze padała na koniec.
Córeczka która zawiodła oczekiwania Chiyome na misji, była karana “odsunięciem w cień”. Czasem na kilka dni, czasem tygodni, czasem miesięcy. Odsunięta w cień córeczka zajmowała się domem, zajmowała się praniem kimon rodziny, opieką nad najmłodszymi siostrzyczkami, szkoleniem starszych.
Robiła za służbę, bo wszak w domu Mateczki nie było miejsca dla służących. Obce oczy mogły zobaczyć zbyt wiele, obce uszy posłyszeć, a obce języki wypaplać.
Leiko nie zdarzały się często takie wpadki, Yuriko również… Iruka nie miała takiego szczęścia. Już dwa razy została odsunięta w cień.
Co bywało bolesne bo Leiko, Yuriko i Iruka należały do jednej grupy przyjaciółek. Nie ma bowiem co ukrywać przed sobą, że siostrzyczki choć zżyte nie były monolitem. W tak licznej grupie ambitnych charakterów tworzyły się kliki rywalizujące ze sobą o łaskę Mateczki. Leiko należała do jednej, Hikari i Meisa do drugiej. A Chiyome podsycała tą “przyjazną rywalizację”, pilnując przy tym by nie wychodziła ona poza okazjonalny niegroźny sabotaż. Nic nie wyostrza zmysłów i nie uczy czujności, jak wroga stopa o którą można się potknąć w kluczowej chwili, ne?
Przynajmniej takie zagrożenie było podczas treningu, nigdy podczas misji. Zazdrości i animozje między siostrzyczkami nie wychodziły poza bramy domu. Wtedy bowiem sabotowanie jednej siostrzyczki przez drugą było traktowane jako zdrada. A choć Chiyome przymykała oko na porażki, zwłaszcza w wykonaniu niedoświadczonych córeczek, to dla zdrajczyń litości nie miała.

Gdy łowczyni była już gotowa, wybrała sobie wygodne miejsce na placu głównym miasteczka i obserwując mijane osoby cierpliwie czekała. Jej bystre oczy dostrzegały teraz wiele szczegółów, które umknęły jej za pierwszym razem. Wszak gdy przybyła do miasteczka miała tyle spraw na głowie, tyle ponurych myśli, tyle planów do nakreślenia. Teraz miała tylko jedno… czekanie. Teraz zauważyła nie tylko nerwowe spojrzenia samurajów prowadzących patrole. Ale też niektóre zbyt ciekawskie spojrzenia kobiet, niektórzy kupcy przyglądali się podejrzliwie, tragarze, żebracy… ninja.
W tym mieście było całkiem sporo szpiegów, których wczoraj nie zauważyła. Na tyle utalentowanych i doświadczonych, że zajęta własnymi problemami i planami nie zauważyła żadnego z nich. I ci wszyscy obserwowali otoczenie i szukali kogoś… możliwe że samej Leiko. Między innymi.
Łowczyni naliczyła cztery pary oczy. Dużo jak na takie miasteczko. Na szczęście Asano Mizuki nie przyciągała na dłużej ich uwagi. Co najwyżej uroda Mizuki przykuła na chwilę ich uwagę.

Coś innego przyciągnęło ich uwagę bardziej. Sofun. Pajęczy samuraj zresztą nie potrafił się wtopić w tło. Wysoka masywna sylwetka zamknięta w czarnej jak noc zbroi, z mempo ukształtowane na kształt czaszki po prostu przyciągała uwagę i budziła strach. To że oprócz dwóch katan, nosił na plecach maczugę zdobytą na Oni, nie ułatwiało sprawy.
Ale też sprawiało, że każdy ustępował mu z drogi. Nawet patrol pod wodzą samuraja nie próbował zaczepić Sofuna. Ashigaru próbowali się schować za swoim przywódcą, a ten spojrzawszy na swoją katanę… a potem dwie katany Sofuna i maczugę, stwierdził że nie zauważa dużego i potężnie uzbrojonego samuraja.

Leiko zaś zauważyła coś jeszcze. A właściwie kogoś. Chłopa idącego powoli i opierającego się o kij. Zmęczonego tragarza zapewne. Mięśniaka o tępym obliczu.


Zazwyczaj taki osiłek nie zwróciłby uwagi Maruiken, w końcu co go różniło od innych tragarzy ?
Poza tym, że… był “ogonem” Sofuna. Śledził samuraja i był w tym całkiem dobry. Trzymał się na odpowiedni dystans, łatwo wtapiał się w tło i wyglądał przeciętnie.
Był ninja… całkiem niezłym w swoim fachu.
A Sofun powoli podchodził do Asano Mizuki nieświadomy obecności tego opiekuna tuż za swoimi plecami.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:25.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172