Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-07-2011, 17:34   #121
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
- Złe wieści…
- Jestem zajęty! – warknął Silversting.
- Wybacz… Sądziłem, że cię to zainteresuje… w sprawie tego drowa – mruknął otyły sługa.
- Hm? I co? – spojrzał za siebie z kwaśną miną. – Znaleźli go?
- Tak… nie… w sumie to tak… A-ale… Znaleźli i próbowali pojmać.
Silvestring zacisnął pięści.
- Rozumiem, że się im nie powiodło….
- Nie, wystąpiły pewne komplikacje…
Silvestring wrócił do swojej roboty.
- Bo ten drow.. mówią, że przemienił się w tygrysa.
Silversting znieruchomiał.
- I…. – jąkał się otyły sługa. – I prawdopodobnie zabił jednego z asasynów. Ciało zniknęło…
Silvesrsting w podnieceniu podszedł do biurka, na którym spoczywała księga w wysłużonej oprawie.
- Kretyni! – syknął. – Ten drow jest magiem?! Być może jest nawet… autorem tej księgi! – szepnął w podekscytowaniu.
Sługa stał, drapiąc się za uchem, w zagubieniu spoglądając na Silverstinga. Mag ruszył zamaszyście ku drzwiom.
- Odwołaj moją wizytę w straży…
- Ale pan kazał schwytać tę wiedźmę i…
- Co mnie obchodzi jakaś wiedźma?! - syknął. – Muszę mieć tego drowa! Mój plan jest tak bliski realizacji! Wyruszyli już po to drewno?
- Szukają nadal ochotników.
- Dobrze. Powiedz, że wypadło mi coś bardzo ważnego i przeprowadzę zasadzkę na… wiedźmę… na własną rękę…
- Czy to na pewno rozsądne…? Znaczy to w końcu tygrys!... Pokonał trzech asasynów sam jeden!....
- Kto wie jaką mroczną magią włada – pomyślał na głos Sylversting, ochłonąwszy nieco.


* **
Dirith;

Zapamiętanie zapachu uciekiniera poszło gładko. W końcu wprawny myśliwy pamięta zapach wszystkich ofiar, które zdołały zbiec w tak perfidny sposób. Wróciłeś do budynku. Zapach na korytarzu przyprawił cię o zawrót głowy. Tzw. „zarąbisty” zapaszek ulatniał się z tego dziwnego czegoś, co napastnicy wrzucili przez okno. Nawet małą szparą pod zamkniętymi drzwiami zapaszek nadal dostawał się do korytarza. Oceniłeś jednak, że jest przerzedzony i nie stanowi już zagrożenia. Tyle tylko, że cuchnął i przyprawiał o zawroty głowy i wymioty….Wróciłeś, by sprawdzić co dzieje się z poturbowanym przez asasynów mężczyzną. Cóż, leżał na podłodze w kałuży krwi, najwyraźniej asasyni zdążyli poderżnąć mu gardło. No to by było na tyle… Wróciłeś po leżącego na korytarzu asasyna, którego zdołałeś ogłuszyć.

* * *
Wszyscy

Minęło kilka godzin. Jakieś sześć godzin dokładnie. Spędziliście ten czas na rozważaniach jak rozwiązać sprawę ze strażą i kłopotliwą burdą w knajpie. Pozostała również nierozwiązana kwestia mieszczanina, który ponoć był „pierwszym zaklinaczem”, a który stracił pamięć... a obecnie gdzieś wsiąkł. Mieliście też nadzieję nie spotkać wkurzonego gnoma, któremu co niektórzy obiecali oczyścić warsztat z ghuli. I takie tam.

Zielony towarzysz i Magini która zatankowała do pełna mieli pomysł co do posłańca, drewna i gniazd wywern. Jak słusznie wywnioskowaliście z obaw Drzewa, pokazywanie się publicznie na oczach straży miejskiej czy eskorty robotników byłoby dość ryzykowne. Kiedy więc robotnicy i eskorta wyruszyli nad klify, wy wyruszyliście za nimi, w pewnej, tzw. bezpiecznej odległości, z nadzieją że jakoś wszystko się uspokoi i ułoży.

Nad klifami się działo. Grupka robotników i ich ochroniarze, najemnicy strażnicy miejscy, rozbili sprzęt nad urwiskiem. Sklecali drabiny z lin i desek, niektórym starczyło na drabiny z samych sznurów. Eskorta rozstawiała przyciągniętą nad klify, niewielką balistę, szykowali kusze i łuki. Wbijano pale w ziemię, mocowano drabinki i spuszczano je na klify. A co było po drugiej stronie?
Potężne klify królowały ponad falami morza. Na skalnych półkach znajdowały się wyraźne krzaczasto-drzewiaste gniazda, niczym olbrzymie kopce kretów. Nie było ich dużo, jakieś kilkanaście. Były za to spore i dość oddalone od siebie nawzajem – praktycznie każda duża i dogodna półka skalana została zajęta.

Generalnie trzeba być samobójcą, żeby zejść po drabince zawieszonej na skale taki kawał w dół. Ale ochotnicy woleli zaryzykować niż niż klepać biedę. Przymocowano drabinki do pali i zarzucono je w dół. Ochotnicy zaczęli schodzić po skałach, najemnicy czuwali jako eskorta. Specjalnie wybrano czas, w którym wywerny poleciały na żer w głąb morza lub lądu. W sumie rozstawiono pięć stanowisk z drabinkami, było pięć „zespołów” złożonych ze znajomych lub krewnych i powoli akcja przybierała postać zaciekłych zawodów pt. „kto pierwszy ten lepszy”.

A Może By Tak się dołączyć?
Znaleźć własną drogę na dół, do któregoś z nie okupowanych gniazd ?
A Może By Tak dołączyć do eskorty i popisać się umiejętnościami bojowymi? [czy to aby dobry pomysł, jesteście poszukiwani…?]
A Może By Tak…?

Nagle zaczęło się coś dziać. Ludzie zaczęli krzyczeć, wymachiwać rękoma do tych w dole, na drabinach. Najemnicy i strażnicy rzucili się po broń, przypadli do balisty. Klifami zatrzęsło echo skrzekliwego ryku i usłyszeliście teraz wyraźnie łopot skrzydeł.
- Wracajcie!!! – nawoływano do tych na drabinach.
- Uciekać!
- Alarm!!! ALAAARM!
- Przepędźcie ją!!!
Ponad klif uniosło się na wielkich skrzydłach coś... wielkiego. Paskudnego jak diabli. I wkurzonego jak wszyscy diabli razem wzięci. A po chwili wylądowało na krawędzi klifu i zaczęło zaciekle uganiać się za ludzikami biegającymi wokół...

Alice - Jabberwocky by *michaelkutsche on deviantART
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 28-07-2011, 22:52   #122
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Nie wiedziała co robić. Z jednej strony chciała służyć drużynie jako medyk i być dobrym klerykiem, z drugiej bardzo jej zależało na śledzeniu Diritha i odkryciu co on knuł. Nadal nie wiedziała nawet po co drow przybył do tego miasta. Chyba nie chciał tu pracować!? Chyba nie lubił tutejszych stróżów prawa a oni raczej nie lubili już jego. Nie mogła być w dwóch miejscach na raz.
„Mam nadzieję że Szrama jest z resztą” – pomyślała Kiti. – W końcu Stado jest najważniejsze! A Dirith jest w Stadzie najdłużej! Jest z nami cały czas! Powinniśmy trzymać się blisko niego! Nie powinniśmy go pozostawiać samopas!”
Zawsze darzyła drowa sympatią ale też zawsze się go bała. Podziwiała go jako sprawnego Łowcę i zabójcę, był w Stadzie tym co mógłby w pojedynkę z powodzeniem wykarmić całe stado. To był samotny wilk! Ale był nadal częścią Stada i miał z nim wiele wspólnego. Z reguły wspólnego wroga, czy tym razem także!? Udało się jej zgubić pościg. Zastanawiała się czy po niego nie powrócić, ale chwilowo się powstrzymała, trzymając ich „pod ręką”. Strażnicy czaili się przy piwniczce, rozważając jak wejść do środka i schwytać wilka by nie zostać pogryzionymi. Ona tymczasem wymknęła się tylnymi drzwiami i zakradła się pod budynek wybitymi oknami. Nie było już Diritha ani tamtych asassynów. Pozostał zapach krwi i paskudny smród w jednym z pokojów.
- fuj co to jest, fuj fuj fuj!
Weszła do budynku. Było bardzo cicho, Diritha już nie było. W jednym z pomieszczeń znalazła trupa obcego jej człowieka. Ktoś go zamordował podrzynając mu gardło. Nie miała pojęcia kto go tak załatwił, może Dirith zanim stał się tygrysem, bo ofiara miała głowę… Zaczęła węszyć i ruszyła znów tropem Diritha. Nie poszedł daleko. Był w budynku nieopodal, z kimś jeszcze. Znowu czuła zapach krwi.
- Mam nadzieję, że nic mu nie jest! W końcu ile może go chronić drowia klątwa?
Postanowiła czekać przed budynkiem, w ukryciu. Ulica była opustoszała. Sprawdzała co jakiś czas czy strażnicy nie szukają jej w okolicy. Chyba nadal czaili się przed piwniczką. Denerwowało ją, że Dirith tak długo nie wychodził z budynku. Słyszała jakieś krzyki i jęki, ale to nie był glos Diritha. Chaos jeden wie co oni tam robili! Kiti się zjeżyła na grzbiecie i otrzepała się by poprawić sierść.
„Nie wiem czy on celowo odciął się od reszty, czy potrzebuje wsparcia! – myślała tylko.”
Drażnienie samotnego wilka jest tak samo ryzykowne jak drażnienie samotnego drowa. Ale przecież intencje miała dobre, dobre, dobre! Czekała jeszcze chwilę ale w końcu nie wytrzymała.
- Może jest ranny i potrzebuje pomocy!?
Ciekawość zżerała ją żywcem. Zastanawiała się tylko jak drow zareaguje na jej widok.
- Czy on pamięta…!? Zachowuje się jakby nie pamiętał, jakby mnie olewał, olewał olewał! Pewnie pamięta i tylko czai się że na odwet za tamtą strzałę i beczkę z prochem! Ale jakby pamiętał to pewnie by sobie nie podarował... drowy są dziwne, dziwne, dziwne! Są naprawdę dziwne! Ponoć pojedynkują się żeby wyznać drugiemu miłość! To takie romantyczne, brrr! Dziwne dziwne dziwne!
Znowu naszły ją dziwne myśli!

* * *

- Profesorze Zaar, jak wyjaśnić zamiłowanie drowów do walki? Jak wyjaśnić to że drowy aby powiedzieć drugiej osobie „lubię cię” wyzywają ją na pojedynek!?
- Iblithci chodzą na randki do restauracji, na spacery i rozmawiają ze sobą, żeby się poznać, dowiedzieć się, czy partner jest odpowiedzialny, czuły, inteligentny, opiekuńczy, z poczuciem humoru... WTH? Kobietę nie interesuje, jakiej słuchasz muzyki, jaki wierszyk potrafisz sklecić, czy jeździsz na rowerze i jakie książki czytasz! Kobieta chce wiedzieć, czy potrafisz zadbać o jej bezpieczeństwo, czy potrafisz upolować żarcie i czy masz dość... wigoru. W podmroku życie oparte jest na przemocy, sile i agresji, dlatego drowki poszukując partnera chcą sprawdzić, czy jest on zdrowy, silny, szybki, zwinny i zaprawiony w boju.
Ankiety [zerka na Onet] mówią, że ludzkie kobiety chcą aby mężczyzna idealny był: a) szczery, uczciwy b) przystojny c) wysoki d) brunetem e) osobą, która samą swoją obecnością wywołuje u kobiety dreszcz f) a do tego musi być szalenie ambitny i g) (tu nie zawiedziemy oczekiwań cyników) bogaty. Natomiast reszta cech, pozostaje dla nich kompletnie bez znaczenia...
Cechy b, c, d, e, f, g – mają związek z byciem zdrowym, silnym, szybkim i zaprawionym w boju. Cecha a) oznacza „wiem, że podczas pojedynku mnie nie zabijesz”...

Pojedynki są sferą życia seksualnego w Podmroku, dlatego też często padają podczas nich okrzyki bojowe typu: „I`ll rape you!!!”, „fk ju fk ju fk ju!!!”, „you`re ass is mine!!!”, a pojedynkujący się w ferworze walki często zwracają się do siebie per „bicz”. Cała sztuka kochania polega na tym „jak natłuc żeby nie zatłuc” i by jednocześnie zaimponować kobiecie w pojedynku.

Kiedy drow staje do pojedynku z kobietą, robi wszystko, żeby pokazać, że jest męski i pro, bardziej męski i pro, niż koleś stojący obok, przy swoim wypasionym, czarnym wierzchowcu-jaszczurze za milion sztuk złota.

Drow chce pokazać kobiecie, że jest silniejszy od niej, walczy lepiej od niej - a zatem jest kimś, kogo ona może potrzebować, jest wartościowym sojusznikiem.

Chce pokazać, do czego jest zdolny i ile ma w sobie finezji i agresji. Pokazuje tym samym, że jest dobrym wojownikiem, dobrym damage dealerem, nie waha się walczyć i zadawać bólu, a otoczenie musi liczyć się z jego zdaniem. Na pewno ma też grono równie zaradnych znajomych. Jest zatem zaradnym osobnikiem, jest samodzielny, niezależny, dawno temu wyprowadził się od rodziców i jest dojrzały, sam się utrzymuje i potrafi w każdej chwili dorobić sobie premię w postaci dropów z przypadkowej, zabitej ofiary, więc kobieta nie musi się przy nim martwić o pieniądze na wyjazd na wakacje.

- Panie profesorze, a dlaczego drowy nie rozstrzygają o samczej wartości tradycyjnie, jak ludzie, czyli w pojedynkach mężczyzny z mężczyzną?

Ponieważ znacznie zmniejszysz konkurencję do atrakcyjnych samic jeśli zabijesz rywala. A drowy bardzo lubią żyć, jednocześnie bardzo lubią się pojedynkować i popisywać przed kobietami. To najlepszy sposób na wyrwanie laski na przelotną znajomość! Pojedynki męsko-męskie zdarzają się, oczywiście, z reguły jednak dopiero gdy drow już jest w związku, gdy lepiej pozna kobietę i jest przekonany, że chce z nią być, że warto dla niej walczyć i umierać. Drow stając naprzeciwko drowa może mieć pewność, że zostanie pokrojony na drobne kawałki, wciśnięte potem w kratkę ściekową. Drow stając naprzeciwko drowki wie, że kobieta choć trochę zainteresowana nim nie zabije go, co najwyżej wykroi mu jakąś seksowną bliznę albo wepchnie jeden z dualków w tyłek. Proktologia u drowów jest starą dziedziną medycyny, więc praktycznie nie ma czego się obawiać...
Co najważniejsze, kobieta wie dokładnie, na ile ją stać, ma więc porównanie na co stać drowa, który z nią wygrał. Jeśli drow wyzwie na pojedynek innego mężczyznę i poharatany, z jelitem w ręku, wróci po swoją nagrodę, usłyszy od kobiety kapryśne: „ale ten, z którym walczyłeś, to na jakiegoś nooba wyglądał...!”

* * *

Dziwne myśli, dziwne dziwne!
Podeszła do okna, stanęła na tylnych łapach i zajrzała do środka.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 31-07-2011, 12:13   #123
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
Zielonego towarzysza dopadły pewne wątpliwości życiowo-towarzyskie. Czy był to jeszcze jeden kolega pani R., lubujący tak bardzo w drzewach, że notorycznie się do nich upodabniał? A Może ten osobnik padł ofiarą magicznego pićku Magini? Choć w końcu pani czarnoksiężnik znała wiele... niecodziennych osobistości. Na przykład adwokata diabła, księdza diabła czy też polityka-zgredzika (acz tych ostatnich gwałtownie przybywało).
- To jest ent, Barbaku - odparła na kwestię zielonego towarzysza. - To są istoty podobne do drzew, nawet je czasem myli się z drzewami, do momentu gdy taki...
- Może komuś herbatki? - zaproponowało Drzewo.
- A Może By Tak jednak kawę? - dokończyła swoją wypowiedź, z udawanym zaskoczeniem.
"O krucyfiks, za dużo alkoholu, za dużo..." - pomyślała Magini. Pojawienie się osób potencjalnie zmarłych, zaginionych, które wręczają pani czarnoksiężnik butlę Malibuuu do rąk, gadające drzewa polecające się do herbaty, można było uznać za jedną z oznak choroby psychicznej... bądź upojenia się, co u czarodziejki nierzadko się zdarzało. Acz Magini była absolutnie pewna, że w ówczesnej chwili się nie upiła (gdyż w szpitalu mocno ograniczyli konsumpcję alkoholu). Bądź co bądź, jeśli jednak ktoś prosi o napicie się z nim, to odmawiać wręcz nie należy. Dotyczyło to, oczywiście, kwestii napojów procentowych. Co do herbatki...
Magini preferowała takową z dodatkiem rumu. Chociaż ciekawe, ile many zawierałyby te żołędzie od drzewa.

Następnie bandyci... er, banda udała się do człowieka, który ogłaszał nabór do przemytu srebrnodrzewa. Jak się okazało, z surowca tego wywerny budowały sobie gniazda. Ta operacja przypominała wiedźmie, że wpychanie się do gniazda tych gadów było tak samo niebezpieczne, jak przebranie się za zbłąkaną owieczkę i spotkanie się z ogromną watahą wilków. Bardzo wygłodniałych, rozwścieczonych wilków. Dodając fakt, że owieczka lubiła sobie momentami pobeczeć, podobnie jak rybka pływać, póki była żywa.
- Taa, ciekawe, czy przewidzieli antidotum na jad wywern - mruknęła do Barbaka Magini.
- Zapewne jest wliczone w tę posługę kapłańską. Ufam, iż nie w ostatnią...
- I w zyski pracodawcy, lecz nie nasze! - odparła czarodziejka.
- Oby. Co o Tym myślisz?
- Nie dobry pomysł, jak płace niskie i nic z tego nie ma. Chciałabym ponadto otrzymać trochę tego surowca. Przyda się może kiedyś.
Jeśli srebrnodrzew był materiałem tak niezwykle wytrzymałym, to Magini myślała sobie o stworzeniu kiedyś laski - nie musiała nawet być magiczna, bo służyłaby ona do odganiania intruzów od zapasów jej sake, pieniędzy i innych bogactw. Wystarczyłoby tylko jeszcze parę funkcji dodać do artefaktu - na przykład taki, aby laska ożyła, a jednocześnie była posłuszna swojej pani.
Roger był zachwycony. Skoro to drewno było takie wytrzymałe, to użyje tego surowca do budowy swego pałacu, które byłoby połączeniem prywatnego parku rozrywki oraz nowej siedziby. Ewentualnie użyje patyka do dyskretnego łaskotania zbirów albo szantażowania niektórych członków drużyny.
- RrrrA, GodZIILAAA! - zaskrzeczał Roger i zabrał się za swoją codzienną toaletę.
- Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą... barbak ugryzł się w język i rozejrzał szybko w nadziei, iż ta niefortunna metafora nie dotarła do uszu Drzewa. Na pewno coś się uda przygarnąć. Sam jestem zainteresowany tym jak mogą wyglądać strzały z tego drewna.
- Poza wiórami też jadowite gadziny lubią sobie polatać...
- Znam bardziej jadowite gadziny... Spojrzenie wzroku powędrowało w kierunku Magini.
Pani czarnoksiężnik uśmiechnęła się szeroko. I diabelnie.
- Ja też.
- IiIIHAA! - Roger odezwał się po chwili, kiedy skończył czyścić pióra.

Okres bezrobocia skończył się w końcu dla pani R.
Magini, niestworzona przez naturę Chaosu do plebejskich robót, nadzorowała pracę niewolników... to znaczy robotników; czy nie nadlatują gady, czy zaplecze żywieniowe funkcjonuje (z tym nie było żadnych problemów, w końcu logistyka ds napoi alkoholowych należała do specjalności czarodziejki) czy ktoś się tam na dole nie obija. Nie działała tu zasada, czy się stoi czy się leży, kilkaset miedziaków się należy - wywerny mogły przylecieć w każdej chwili, eskorta pilnowała przebiegu czarnego procederu, zaś Magini tankowała się momentami; przecież kierownictwo transportu nie było, wbrew pozorom, lekką pracą. Trzeba było robotników pilnować jak małych dzieci, pilnować trunku, pilnować jadła, pilnować wszystkiego... I żadnych pieniędzy mogła za taką fuchę nie otrzymać... Wywern też i transferu srebrnodrzewa...
Wywern?!
- Eee, łachudry, gdzie mi uciekacie?! - wrzeszczała Magini na uciekających robotników. - Wracać tam, bo wódki nie dostaniecie!
- Uciekać!
- Zastrzelcie to!!!
- Ratuj się kto może!
Robotnicy na klifach rzucili się do ucieczki, ci na drabinach nie wiedzieli, czy mają wracać, czy zostać gdzie są i dyndali na skałach. Magini zauważyła wśród eskorty i najemników jednego maga, który coś magował czy co tam magowie lubili robić.
- Cykory! Na pal was nabić! - wrzasnęła na uciekających robotników. - Hik! Obcinam wam pensje-yyp! - czknęła. A niech to diabli by wzięli z tą czkawką.
- E, a ty nie drzyj tak ryja w naszych gadzinach... hik! e, godzinach roboczych! - wydarła się Magini na wywernę. - Nie pyskuj mi, hyp! - jejmość z pomocą silnej woli powstrzymała czkanie. - co to za pyskowanie do starszych osób! nie dostaniesz ani mięsa ani alkoholu, paszo won!
Wywerna pozostała głucha na jej wezwanie do odwrotu. R. pozostała głucha na protesty. Czkawka została na razie obalona.
Czar poszedł w ruch.
http://www.youtube.com/watch?v=L6B9rRh5bBE
- Godzillo, czy ci nie żaaal, dostać czarem w... twaaarz?
________________________
Czar: Oszołomienie
 

Ostatnio edytowane przez Ryo : 31-07-2011 o 12:18.
Ryo jest offline  
Stary 31-07-2011, 23:03   #124
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Drow skrzywił się nieco kiedy odkrył, że z pobitego parobka nic nie wyciągnie. Wyprostował się tylko i ruszył szybszym krokiem w stronę nieprzytomnego zabójcy. Przeszukał go szybko w poszukiwaniu broni aby ją odebrać w pierwszej kolejności. Okazało się to dobrym posunięciem, gdyż zakładnik właśnie zaczął odzyskiwać przytomność.
- Wstawaj. - powiedział łapiąc człowieka za zbroję na karku i szarpiąc lekko do góry. Widać było że nieszczęśnik nie wie co się dzieje, więc trzeba go było wpierw dobudzić. Do tego idealnie nadawało się kopnięcie wymierzone w żebra.
- Powiedziałem wstawaj - kontynuował zimnym jednak stanowczym tonem z którego można było bez problemu wywnioskować, że mroczny elf nie zamierza znosić jakiegokolwiek sprzeciwu - chyba, że mam cie zarżnąć tu i teraz.
Podniósł człowieka szybszym szarpnięciem i pchnął go do przodu. Jednocześnie złapał za kark a swą zmiennokształtną broń uformował w ostrze oplatające szyję tak, że jakiekolwiek kolejne szarpnięcie się człowieka, czy to ręki drowa spowodowałoby poderżnięcie gardła.
- Nawet nie próbuj myśleć o próbowaniu jakichkolwiek sztuczek bo zdechniesz zanim zdążysz się w ogóle ruszyć. - poinformował idąc do drzwi szybszym krokiem chcąc jak mimo wszystko jak najszybciej wydostać sie z tego domu i zasięgu gazu. Po otwarciu drzwi rozejrzał się lekko czy nie ma w zasięgu wzroku straży miejskiej, po czym wyszedł wyprowadzając ze sobą więźnia. Ruszył w stronę przeciwną do tej z której słyszał wcześniej krzyki. Kto wie kto to był, a Dirith teraz nie chciał ryzykować spotkania ze strażą.
Kilka kamienic dalej zaczął się rozglądać na jakąś opuszczoną i dobrą na przeprowadzenia przesłuchania. Kiedy już w niej był ruszył do jednego z pokoi na piętrze, gdzie kopnął człowieka pod kolana sprowadzając go do klęczek. W międzyczasie ocenił czy nie warto byłoby zabrać mu zbroi zanim sprawa zacznie się robić bardziej brudna, bo w tej dziurawej za długo raczej chodzić nie mógł żeby nie zwracać na siebie zbyt dużej uwagi.
- Zdejmuj zbroję. - powiedział uwalniając uchwyt z szyi człowieka, a broń zmieniając w kataną której ostrze także do niej przystawił. Zaraz potem pociął nogawki spodni "informatora" w kilka pasów raniąc mu przy tym trochę nogi. Kiedy już je miał, związał mu ciasno ręce i nogi, po czym zaczął go dokładniej przeszukiwać, aby mieć pewność, że człowiek nie pa przy sobie jakiejś żyletki którą mógłby przeciąć więzy i się uwolnić.
- No a teraz jest część w której bardziej grzecznie lub mniej zaczynasz odpowiadać na moje pytania. - uderzył człowieka pięścią w twarz. - Jeśli jednak nie będziesz chciał współpracować, to czeka cie sporo nieprzyjemności. I gwarantuję ci, że wszystko co kiedykolwiek słyszałeś o brutalności mojej rasy i umiejętności torturowania innych okaże się ledwie wstępem do tego co ci zrobie.. - zawiesił głos uśmiechając się przy tym tak, aby człowiek bez problemu mógł odczytać, że mroczny elf bardziej niż chętnie przyjąłby brak współpracy.
- A więc jak będzie, będziesz współpracować i jak dobrze pójdzie odejść wolno, czy zamierzasz wszystko wyśmiewać dopiero po serii kilkugodzinnych, jeśli nie kilkudniowych tortur i zdechnąć wolno i boleśnie? - skończył zaczynając powili obchodzić dookoła pechowego człowieka.

Asasyn spojrzał na ciebie niepewnie, widać było że bił się z myślami . Jakby czekał na odsiecz a jednocześnie wiedział, że ta nie nadejdzie. Jakby poprzysiągł milczeć, a jednocześnie bardzo nie chciał doświadczać drowich tortur.

- Kto przyjmuje do pracy takich amatorów jak ty?

- Dostałem zlecenie... - zaczął niepewnie, ale mówił dalej - Nigdy nie zdradzano nam kto jest pracodawcą... mieli wielu posłańców, zostawiali czasem tylko wiadomości... ale myślę, że to ktoś wpływowy i bogaty... pewnie ktoś z dworu, z zamku...

- Czego szukałeś w tamtym domu?


Mężczyzna milczał chwilę, zbyt długą chwilę. Wyczuł, że poziom twojej irytacji nieco się podniósł, więc w końcu wykrztusił:
- Ciebie...

- Czego chciałeś się dowiedzieć od tamtego poturbowanego człowieka?

- Jego szef... ponoć zdradził i miał za to zapłacić. Mieliśmy go zabić w ramach odwetu i pojmać jego ludzi... podobno byłeś jego prawą ręką... drow... kazano nam pojmać drowa którego tam zastaniemy, to wszystko!...

- Jak kontaktujesz się z swoim pracodawcą?


Mężczyzna pokręcił przecząco głową.
- Przez gildię... jeśli się dowiedzą zabiją mnie...

- Gdzie znajduje się urzęduje ten cały pracodawca?
- nie wiem kim jest zleceniodawca, na pewno ma wielu pośredników!... Kazano nam przyprowadzić pojmanych i drowa do portu... mogę cie tam zaprowadzić!...

- Gdzie znajdują sie kryjówki pozostałych dwóch amatorów z którymi wykonywałeś to zlecenie? -
skończył będąc bezpośrednio za człowiekiem i kopiąc go w plecy aby upadł na ziemię.

- Nie wiem, nawet ich nie znam! - jęknął. - Ten jeden to jakiś nowy... Gildia oglasza, że jest robota, kto się zgłosi ten idzie!... powiedzieli tylko że w dwójkę nie damy rady więc dali nam tego nowego...!

- Na twoim miejscu bardziej martwiłbym się jak długo będę torturowany na tym przesłuchaniu niż o to co zrobi gildia jak sie dowie, że wysypałeś.. - Dirith uśmiechnął się sadystycznie. - Bo z tego co słyszę, to trochę to jednak potrwa.. - skończył zaśmiewając się lekko i przygotowując knebel, którym zatkał ofierze usta i zawiązał kolejnym pasem pociętych spodni.
- Widzę, że jednak nie jesteś takim kompletnym amatorem.. bo przynajmniej wiesz jak powinno wyglądać wzorowe przesłuchanie, na którym ofiara wciska wpierw jakąś bajkę, potem z początku upiera się że to prawda, aż w końcu zmienia zdanie, mówi co innego przy czym znowu się upiera, i tak aż do momentu w którym w końcu mówi prawdę.. kilka dni później.. - stwierdził zimno nachylając się nad człowiekiem. - A wiesz skąd wiem, że kłamiesz? - spytał biorąc do ręki mały palec jednej ze związanych dłoni.
- Po pierwsze mówisz że szukałeś mnie, a miałeś zabić kogo innego.. więc jak to jest w końcu?
- Po drugie, nie pracujesz dla gildii, bo nie wierzę żeby gildia miała tak kiepskie informacje, jeżeli jakaś gildia w ogóle w tej wyludnionej dziurze jeszcze jest.. bo nie jestem niczyją prawą ręką i tego całego człowieka znam od wczoraj.. więc nie uważasz, że to trochę krótko aby zostać czyjąś prawą ręką? -
skończył łamiąc człowiekowi mały palec w miejscu pierwszego ze stawów po czym skręcił odłamany paliczek lekko w bok.

-YMMM!!!><

- A więc.. powiesz mi w końcu dla kogo pracujesz, ile miałeś dostać za znalezienie mnie, jak dokładnie ten "mój szef" zdradził i jak kontaktujesz się ze swoim szefem? - zakończył dając człowiekowi chwilę na odpowiedź.. jednak czy to przez knebel czy to przez upartość informatora nie usłyszał nic, więc ten sam mały palec został złamany w miejscu kolejnego ze stawów.

- HMMM!!!

- Cisza nic ci nie pomoże, bo stawów w palcach masz jeszcze pięćdziesiąt osiem, do tego dwadzieścia paznokci które można potem wyrwać, nie mówiąc o innych stawach co trochę czasu zajmie zanim w ogóle będę musiał zacząć cie kroić i zaczniesz tracić krew co w końcu mogłoby doprowadzić do powolnego wykrwawienia.. Więc może tak zaoszczędzisz sobie nieco bólu i przejdziesz do śpiewania kolejnej informacji, co? -
drow znowu zaczął słuchać odpowiedzi.. i znowu nic. Tak więc mały palec został złamany ponownie, tym razem u nasady.
- Ja na twoim miejscu na prawdę zacząłbym już jednak sypać chyba, że na prawdę chcesz się nauczyć na własnej skórze jak powinno się wyciągać od kogoś informacje.. - stwierdził i nie słysząc żeby człowiek coś mówił mroczny elf złapał za kolejny palec.. i w ostatniej chwili przed złamaniem znieruchomiał.
- Ah.. bym zapomniał. Bez tego knebla pewnie byłoby ci nieco łatwiej.. - stwierdził beztrosko po czym rozwiązał knebel.
- No to teraz gadaj i przy okazji możesz powiedzieć dosłownie wszystko o tej całej gildii, gdzie mają siedzibę, imiona i nazwiska wszystkich kogo znasz, czym się zajmują, razem z imionami wszystkich wpływowych ludzi z zamku razem z tym czym się tam zajmują. I oczywiście nie zapomnij o imionach tych pożal się Lolth kolegów z którymi miałeś mnie złapać i jeden z nich skończył bez głowy.. - zakończył uśmiechając się i dając tym razem człowiekowi moment na faktyczną odpowiedź.

Mężczyzna syknął przez zęby.
- To prawda!... - sapnął. - Turmoil... Spieprzył jakąś robotę... nie wiem o co chodziło!!! Ponoć wystawił swojego pracodawcę i mieliśmy go zabić, pojmać jego ochroniarza, Leita... on też był asasynem! Drugim zadaniem było pojmanie ciebie. Zleceniodawca chciał cię mieć żywcem, za wszelką cenę.. Powiedział że jesteś prawą ręką Turmoila zza oceanu i przybyłeś do miasta i ze kroi się jakaś większa afera i mamy cię pojmać... Informator powiedział tylko, że będzie to drow, najpewniej zabójca.. Nie chcieliśmy się w to pakować! - powiedział nagle. - Nigdy nie widziałem drowa na oczy, choć słyszałem... Nalegał, powiedział nawet, że szlag z całą resztą, ale mamy pojmać drowa!...
Odsapnął chwilę i po głębszym wdechu dodał:
- Zadanie zlecił nam posłaniec, ale z tego co sami odkryliśmy, zleceniodawcą był Pierwszy Zaklinacz. Szycha z zamku, najwyższy mag. uznaliśmy ze gra warta świeczki... Wykonywałem już dla szych z zamku jakieś roboty, pewnie tak mnie znaleźli... Zabrałem ze sobą Eizo a ten zaciągnął swojego brata, tego nowego, Blejda.
Syknął i westchnął głośno, zagryzł wargi.
- Siedziałem w knajpie, przyszedł posłaniec, znałem go, wiec wziąłem robotę, chłopaków...! - warknął wściekle. - Gildia nie miała z tym nic wspólnego... gildia się rozpada, nie wiem nawet czy istnieje, miałem rzucić ten fach! - zaklął. - Napatoczyła się robota, było nas trzech, dobra kasa, Turmoil mnie znał więc był łatwym celem, pomyślałem że pojmanie jednego drowa to nic trudnego... Informator powiedział że jesteś sam, załatwili by to sami ale Pierwszy Zaklinacz nie chciał sobie rączek brudzić!... Resztę już znasz... Miałem to cholerne przeczucie że coś jest nie tak kiedy zobaczyłem tego białego wilka... - zaklął i splunął.

- No to teraz już wiesz jak przebiega spotkanie z wkurzonym drowem po tym jak ktoś nieudolnie próbował go złapać.. - rzekł z przekąsem. [i]-Może i w końcu zacząłeś śpiewać bardziej wiarygodne bajki, ale to jednak nadal za mało, bo nie odpowiedziałeś na dwa pytania.. -[i] Dirith przerwał zimnym tonem łapiąc za połamany palec i obracając go stanowczo wzdłuż własnej osi o 360 stopni.
- Pierwsze dotyczyło nazwisk tych szych z zamku, w końcu ten Pierwszy zaklinacz jakieś imię chyba ma? - Dał człowiekowi chwilę na przetworzenie informacji, po czym zgiął palec aby łatwiej go utrzymać. Swoją zmiennokształtną broń uformował w dwuzębny widelec, między którego zęby mógł wejść paznokieć.
- Czekaj!... Tak... Nazywa się Aiden!... Jego posłaniec to Teofil... w zamku zajmuje się spisywaniem stanu spiżarni!...
- Drugie dotyczyło gildii, to że się rozsypuje to nie znaczy, że na to pytanie można nie odpowiedzieć. -
pouczył wkładając paznokieć między zęby nowo powstałego narzędzia i wbił go pod paznokieć do połowy jego długości.

Mężczyzna krzyknął głośno.
- Falon jest tam największą szychą... Jego prawa ręka to Almon... Falon jest zaklinaczem, Almon to zabójca!... Jest jeszcze HeavenShadow... jest klerykiem dla gildii...
- I tak na przyszłość, drowy bardzo nie lubią jak ignoruje sie ich pytania.. -
rzetelnie poinformował formując od wierzchu paznokcia szerszą krawędź tak, aby po gwałtownej zmianie położenia narzędzia z poziomej do pionowej złamać paznokieć w połowie i tym samym oderwać go częściowo od palca, co zresztą uczynił.
- Tak więc teraz dobrze radzę ci zacząć poprawnie odpowiadać na pytania i żadnego nie pomijać, bo inaczej.. - przerwał obracając narzędzie tortur wzdłuż własnej osi wyrywając, czy też po części wykręcając do końca paznokieć. - Zobaczymy ile jeszcze wytrzymasz. - zakończył uśmiechając się sadystycznie po czym odłożył wyrwany paznokieć obok głowy człowieka, tak żeby mógł mu się dobrze przyjrzeć.

- Zanim zaatakowałeś... w tym budynku, widziałem go przed okno, stał na ulicy!...

Po tej odpowiedzi mroczny elf wytężył słuch jeszcze bardziej, żeby sprawdzić czy podczas rozmowy nik się przypadkiem nie zakradł do domu. Nie usłyszał nic, tak więc można było jeszcze czegoś spróbować się dowiedzieć.

- A teraz jeszcze jedno pytanie skoro w końcu zacząłeś mówić prawde.. Gdzie ma pracownie Silversting?

Po tym jak człowiek odpowiedział na to pytanie, nie pozostało już nic innego jak zakończyć to przesłuchanie. Tak na prawdę Dirith niestety nie miał tych kilku dni na poprawne przeprowadzenie tej rozmowy tym bardziej, że ten cały Aiden pewnie nadal go szuka i do tego już nieco o nim wie bo znając życie pozostała przy życiu dwójka amatorów zdała mu dokładny raport ze swojej porażki. Trochę żałował, że nie miał nawet czasu na to żeby zweryfikować zdobyte informacje i w przypadku gdyby okazały się kłamstwami ukarać przykładnie swojego informatora. Ale nie ma tego złego, gdyż jeśli nie on, to pewnie któryś z pozostałych zabójców mógłby w końcu wyśpiewać prawdę po tym jak Dirith by któregoś wytropił.
Mroczny elf wstał zatem a swoją broń zmienił w jednoręczny topór.
- No, ty byłoby wszystko co chciałem wiedzieć.. - stwierdził z uśmiechem przymierzając ostrze do karku człowieka. - Chyba nie sądziłeś, że mimo wszystko puszcze cie żywcem? - spytał tuż przed zadaniem ciosu który oddzielił głowę jeńca od reszty ciała. Następnie wziął kolejny zamach aby pozbyć się krwi z ostrza, które zaraz potem przyjęło ponownie formę cieczy i posłusznie wchłonęło sie w dłoń aby owinąć się wokół kości przedramienia. Ten proces nieco smyrał pod skórą oraz wokół kości, jednak to jest na prawdę niewielka cena możliwość władania tak potężną bronią.
Kiedy sprawa z przesłuchaniem była już zakończona Dirith zdjął zbroję i założył właśnie zdobytą. Na szczęście pasowała całkiem nieźle, więc szybko przełożył wszystkie swoje rzeczy ze starej do nowej. Z łuską smoka było nieco problemów, ale udało się ją w końcu upchnąć do którejś z kieszeniu. Przyjrzał się jeszcze wszystkim przedmiotom jakie posiadała jego ofiara i zabrał to co mogło mieć jakąś wartość oraz broń.
Następnie wyszedł z pokoju i udał się na dół aby wyjść z tego domu. Wychodząc zobaczył białego wilka zaglądającego do środka przez okno.
- Echh... Nie masz lepszych rzeczy do roboty niż śledzenie mnie? - powiedział wzdychając i po raz kolejny przyglądając się mu badawczo. Z tonu można było odczytać iż było to pytanie skierowane bardziej do siebie. - I czego w ogóle ode mnie chcesz? - spytał podobnym tonem patrząc na wilka jeszcze krótką chwilę, gdyż wywoływał w nim dziwne wrażenie..
Nie rozmyślał jednak nad tym dłużej, tylko rozejrzał się i skierował swoje kroki w stronę zamku skupiając się na możliwościach jakie teraz miał.
A były one w sumie trzy a nawet cztery. Próba kontaktu z gildią, co mogło nie być najlepszym pomysłem gdyż mogli mieć już na niego zlecenie. Udanie się do tego całego Aidena z zapytaniem "czego ode mnie chcesz, że tak bardzo chcesz mnie pojmać?". Można także było udać się do tego całego władcy tej wysepki i próba załapania się do jakiejś roboty, przy okazji zbliżając się do pierwszego zaklinacza. Może i trzecia opcja nie była też najmądrzejsza, jednak mogła dać chyba najlepsze rezultaty, gdyż jeśli wszystko poszłoby zgodnie z planem to Dirith byłby pod swego rodzaju patronatem władcy o ile uda mu się przekonać o swojej przydatności. To z kolei mogło nieco przyhamować plany Pierwszego Zaklinacza, gdyż nie sądził aby ten starał się pojmać jednego z pracowników własnego pracodawcy bez lepszego powodu.. a przynajmniej nie od razu i musiałby to zrobić odpowiednio dyskretnie co także dałoby Dirithowi nieco czasu na działanie. Jest jeszcze tylko jedno "ale". Wpierw do tego całego zamku trzeba się dostać, co pewnie po nocnej rozróbie nie będzie pewnie takie najłatwiejsze. Tym bardziej w dzień, gdyż w nocy napastując władcę próbującego spać nic by pewnie nie wskórał. Dodatkowo jeszcze pozostaje kwestia wytłumaczenia się z tej rozróby..
Jest jeszcze opcja przeczekania kilku dni aby cała sprawa przycichła, ale mając na karku wysłanych ludzi aby go pojmano za łatwo także by nie było. Po drodze zastanowił się też czy nie poszukać reszty i zobaczyć nie nie robią przypadkiem czegoś ciekawego i przy okazji nieco utrudnić zadanie jego pojmania przez przebywanie w grupie. Doszedł jednak do wniosku, że widząc poziom jaki reprezentują tutejsi zabójcy to raczej nie ma się czego obawiać.
Aczkolwiek idąc w stronę zamku nadal był czujny i uważał na patrole straży. Nie chciał być przez nie zatrzymany i złapany, co mogłoby go tylko dostarczyć zaklinaczowi na tacy. Zwracał także uwagę na dachy i boczne uliczki, gdyż nie zamierzał także zostać zaskoczony przez kolejnych zabójcó opłaconych aby go złapać, lub tych samych zamierzających jednak zadanie dokończyć.
Kiedy miał już w zasięgu wzroku brame wejściową do zamku, zatrzymał się i przyjrzał się jej uważnie oceniając jak dobrze jest pilnowana. Zwrócił także uwagę na mury, oraz czy nie udałoby mu się po nich wspiąć np pod postacią tygrysołaka. Jednak to też było ryzykowne, gdyż jeśli na murach byliby strażnicy mogłoby to się źle skończyć.
Tak czy inaczej niedługo zacznie się zabawa. Co prawda bardziej w skradanego, jednak nie było zbyt dużego wyboru a do wieczora znowuż nie zamierzał czekać.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 02-08-2011, 19:13   #125
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Silversting był bardzo nie kontent. Jego myśli krążyły wokół planu i tajemniczej księgi do przetłumaczenia, tymczasem nawarstwiały się problemy. Jakaś wiedźma, jacyś zabójcy, wyprawa po drewno która najpewniej zakończy się atakiem wywerny i pretensjami „a gdzie był mag?!”. Wszystko nabierało tempa i Silversting czuł, że jego plan musi rozpocząć się o kilka miesięcy wcześniej niż planował. Nie spodziewał się tego i problemy rosły z minuty na minutę. Priorytetem było opanowanie sytuacji z drowem. Po mieście biegłą drow. Żywy drow. Taka szansa mogła się nie powtórzyć! Nie musi wysyłać posłańców, nie musi… wcześniej głowił się i trudził, już miał rozsyłać wiadomości, że potrzebuje drowa, który potrafi czytać i najlepiej też pisać – zamierzał szukać wszędzie, pozbierał już nazwiska handlarzy niewolnikami i łowców nagród… A tu drow biega po mieście, gdzieś pod murami zamku, gdzieś… gdzieś tutaj!!!... Silversting przystanął i wybałuszył gały. Przystanął przy oknie wierzy, gapiąc się w niedowierzaniu w dół. Był pewien, że się przewidział, że tyle myślał o tym drowie… ze w końcu go zobaczył! Drow – jak żywy – kręcił się po uliczkach pod obwarowaniami zamku. Mag widział go ze swej wysokiej wierzy, choć drow czasem znikał mu z oczu i znów się pojawi, uliczkę dalej. Mag stał i gapił się, jakby niedowierzał i nie wiedział co robić.
Był ktoś jeszcze... Jakiś mężczyzna zbliżał się do drowa...
* * *
Pani Magini, Barbak, Drzewo, Ursuson, Reitei, Almartelur;

Wokół panował Chaos. Wielkie fruwadło krążyło wokół, ludzie uciekali, biegali, krzyczeli... Jedni strzelali z kusz i łuków, inni usiłowali ustawić w odpowiednim kierunku balistę, inni rzucali kamieniami, reszta po prostu wiała, omal gaci nie pogubili... Wywerna właśnie chwyciła jednego z uczestników wyprawy po drewno w paszczę i rozerwawszy ciało na pół, połknęła odgryziony kawałek mięsa. Wojownicy rzucili się w wir walki. Zarówno Barbak jak i Ursuson wiedzieli jak potraktować wywernę swoją bronią. Półtorak Vivaldus wyciął głęboką ranę na boku wywerny. Zdzielona konarem Drzewa, wywerna zwaliła się na bok i z wściekłym piskiem poderwała się, łopocząc skrzydłami. Krążyła teraz w powietrzu, nisko nad ziemią, chwytając biegające ludziki w łapska. Ale nie była poza zasięgiem elfickich strzał! Drużynowy łucznik posłał strzały w szyję i pierś piekliszcza. Wreszcie przyszedł czas na Maginię. Zatankowana [maną...?] do pełna, potrzebowała chwilki na koncentrację [eeeer HYK jak to szło Hyk te czary mary...? HYK!] ale za to efekt był jak najbardziej udany! Wywerna porażona czarem zwaliła się z hukiem na ziemię, skrzecząc i wierzgając nogami, wywijając ogonem.
- Na pomoc!!!... – darł się ktoś z przepaści nad klifem.
Śmiałkowie którzy podczas ataku zostali na drabinach, nadal na nich dyndali. Wywerna podczas szarzy zahaczyła nogą o jedną z lin i zerwała ją - jedna z drabin dyndała na jednej tylko linie, uwiązanej do kolka wbitego w ziemię, i wyglądało to... cienko.

* * *
- Gdzie jest kapitan straży?!
- Szykuje ludzi... Widziano wywernę wracającą nad klify, szykują wsparcie i obronę miasta...
- Nie, potrzebuję ludzi, tylu ilu się da!
- Panie...? – wyjąkał ze zdumieniem.
Silversting był bardzo nerwowy.
- Musimy natychmiast przeprowadzić obławę na bardzo niebezpiecznego przestępcę! – oznajmił zaciekle Silversting.
- To nie może... poczekać...? – wyjąkał cicho.
- Durniu! – huknął Silverting. – Śmiesz negować moje rozkazy?!
- Nie, ale...! Wywerna...!
- Są większe zagrożenia dla tego miasta niż wywerna! – prychnął. – Znalazłem tego mordercę, który zabił zeszłej nocy ludzi w karczmie! – dodał spokojniej i poufniej. – Wiem, kim on jest... Wiem, jak jest niebezpieczny! To drowi mag, zabójca, przysłano go, by zamordował naszego władcę! – syknął Silversting, z perfekcyjnie dawaną nienawiścią do wroga i skrywanym zachwytem dla własnego geniuszu. – Nie dam mu rady sam, potrzebuję wsparcia! Jeśli czegoś nie zrobimy, będziemy mieli o wiele większe problemy niż jakaś wywerna, głupcze!!!
Mężczyzna zaniemówił.
- Idź już!!! – huknął na niego Silversting.

* * *
Dirith;
- A teraz jeszcze jedno pytanie skoro w końcu zacząłeś mówić prawdę.. Gdzie ma pracownie Silversting?
- Urzęduje w zamku, w zachodniej wieży... tyle wiem, nie znam jego sekretów!...
Po jakże uprzejmej i owocnej rozmowie, przeszukałeś ciało. Obejrzałeś z uwagą sztylet po wrogu.



Ostrze było świetnej jakości, a swoim wyglądem mówiło „come here, noob!”. Z pewnością nie było to zwykłe ostrze i z pewnością było wiele warte...
Zbroja pasowała [taki nowy trend – zamiast się kapać zmieniamy regularnie zbroje... hugs wmahahahaha]. Poza tym zabójca miał przy sobie coś... dziwnego. Dokładnie takie samo coś, co jego towarzysz wrzucił przez rozbitą szybę do pomieszczenia, niedawno. Tyle że ta metalowa kulka nie śmierdziała tak jak tamta...

Unikając straży i patroli jak tylko mogłeś, zbliżyłeś się do obwarowań i szukałeś drogi do zamku. Hmmmm, nie będzie łatwo.... Mury były wysokie, a strażnicy patrolowali je na tyle, że miałeś wątpliwości, aby ktoś z dołu czy z góry nie zauważył wspinającego się po nich drowa, lub co gorsza tygrysołaka... To było jak czarne-na-białym, że cię zauważą...

Zauważyłeś katem oka, że ktoś czai się w bocznej uliczce. Czy on się czaił...? Raczej przyglądał się tobie z niezdecydowaniem, aż w końcu rozejrzał się wokół i kiwnął na ciebie ręką, wzywając cię do siebie. To Turmoil! Nieźle natłuczony, gęba obita, jeden siniec zamiast lewego oka, świeże draśnięcia, ślady walki na ubraniu... Słowem jakby się wyrwał w ostatniej chwili asasynom!
- Dirith!... – wołał cię półszeptem, nerwowo się rozglądając. – Musimy się ukryć!... Pierwszy Zaklinacz i Silversting chcą naszych głów!... – mówił szybko. – Chodź ze mną!...
Zerknąłeś na niego badawczo i ostrożnie.
- Pierwszy Zaklinacz wysłał zabójców, zabili moich ludzi!... Chcą zabić nas oboje... Pomyślałem że możemy pomóc sobie nawzajem... Kiedy cię zobaczyłem... – skinął na ciebie, mając na myśli zbroję wroga, jaką miałeś na sobie. – Pomyślałem, że... nie chcę być teraz sam...! Szybko, tu nie jest bezpiecznie! Znam dobrą kryjówkę...
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 03-08-2011, 00:38   #126
 
MatrixTheGreat's Avatar
 
Reputacja: 1 MatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputację
- Wow! - krzyknął na widok wywerny zaskoczony Almartelur, który mało się nie przewrócił gdy pokazała się w pełni swej okazałości. Wokół zapanował chaos. Ludzie biegali, zataczali i przewracali się o siebie. Jedni próbowali walczyć z potworem, inni rzucali się do panicznej ucieczki. Sama kolorowa kompania, nawet ścigana przez prawo, najmniej obchodziła teraz wszystkich strażników i najemników. Elf spojrzał po drużynie. Tak na oko, można powiedzieć, że razem są zdolni pokonać wywernę. Gdyby to uczynili, może zostaną okrzyknięci bohaterami i wszyscy zapomnieliby o tej małej wpadce z wczorajszego wieczoru?

Potwór stanął na ziemi, a ork, Ursuson i Reiter skutecznie się nim zajęli. Następnie ent uderzył go z taką siłą, że przewrócił się na ziemię. Rozwścieczony zatrzepotał skrzydłami (jednak do motyla nie można było jej porównać) i uniósł się. Krążąc nisko nad głowami porwał jakiegoś uciekającego pracownika. Almartelur wypatrzył sobie głaz i wskoczył na niego. Sam nie wiedział czy po to by łatwiej mu było wycelować, czy żeby dodać całej tej scenie epickości. Napiął łuk i przymrużył oczy. „Nie możesz teraz spudłować…”
- Zostaw go - mruknął pod nosem i wypuścił strzałę, która trafiła skrzydlatego potwora w pierś. Nie uszkodziła go chyba zanadto, bo kreatura nic sobie z tego nie robiła. Wyciągnął kolejną strzałę z kołczanu i ponownie napiął łuk - Powiedziałem: Puść!

Tym razem gadzina dostała w szyję. Robotnik został wypuszczony ze szponów, spadł na ziemię i najprawdopodobniej nieźle się potłukł, ale teraz było to mało ważne. Coś błysnęło i potwór dostał czarem od drużynowego maga, a raczej Magini. Wywerna uderzyła z niemałą siłą o ziemię. Jej cielsko z pewnością ważyło trochę więcej niż koliber. Almartelur rozejrzał się za jakimś mieczem, by wykończyć potwora w razie gdyby ten miał zamiar jeszcze się podnieść, lecz usłyszał za sobą:

- Na pomoc!!!... - ktoś wrzeszczał od strony klifów, to musieli być ci, którzy nie zdążyli się wspiąć. Elf obejrzał się i ujrzał, że jedna z drabin wisi już tylko na jednej linie. Łucznik nie miał nic przeciwko okradaniu ludzi (oczywiście tylko wtedy, gdy on to robił), ale nie mógłby spokojnie patrzeć na śmierć niewinnych ludzi. Schował łuk na plecy i rzucił okiem na swoje rękawice. Miał nadzieję, że wytrzymają tarcie w razie gdyby lina mu się wyślizgnęła.
Biegiem ruszył w stronę klifu i rzucił się „szczupakiem” do drabiny. Chwycił ją pewnie i zaczął wciągać na górę.
- Nie bujajcie się tam za bardzo! - krzyknął do ludzi, którzy jeszcze się na niej trzymali, po czym odwrócił głowę do reszty zgromadzenia - Byłby ktoś tak niemiły i mi pomógł?
 
MatrixTheGreat jest offline  
Stary 03-08-2011, 04:17   #127
 
Bartosh's Avatar
 
Reputacja: 1 Bartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znany
"W walce z Wywernami i innymi smokami zawsze pamiętaj o latających ludziach"

Ursuson formułował tę modrośc na wypadek gdyby chciał kiedyś napisać swą księgę. O słuszności stawianej tezy przekonywał się właśnie, gdy wypuszczony przez potworyszcza człowiek prawie strącił wojownika z klifu.
Zamęt bitewny nie sprzyjał jednak dalszym filozoficznym dywagacjom. Współpraca oręża z magią przeważyła nad sprytem i hardością latającej bestii. Jej zewłok własnie przegrywał z grawitacją.

Pot zalewający oczy przestał przeszkadzać, gdy chłodna bryza pozwoliła wzburzonej krwi przyhamować swój szaleńczy bieg w żyłach.

Od strony klifu ktoś wzywał pomocy. Spadająca poczwara zdążyła jeszcze sporo namieszać. Almartelur rzucił się do utrzymującej się na pojedynczym splocie drabince, na której wciąż tkwili ludzie, drąc się w niebogłosy, co tylko mogło zwabić kolejne piekliszcza.

Wojownik zatknął nadziak za pas, po czym również dopadł drabinki, chcąc wspomóc towarzysza. Węzły mięsni na ramionach napięły się prawie do granic wytrzymałości. Ursuson lada chwila spodziewał się ujrzeć pierwszych nieszczęśników, wspinających się teraz ku górze jakby goniły ich wszystkie diabły piekieł.
 
__________________
Bar pod Martwym Mutkiem - blog Neuroshima RPG. Link w profilu. Serdecznie zapraszam!
Bartosh jest offline  
Stary 03-08-2011, 12:35   #128
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
Alkohol w niepowołanych rękach mógł się stać śmiercionośną bronią. W powołanych... także - i jeszcze bardziej nawet niszczycielską niż w pierwszym przypadku.
Pani czarnoksiężnik, mimo chwilowych zakłóceń w mowie artykulowanej (“Teraz HYK! kurde HYP! MY!”) zdołała przywołać quasi-apokaliptyczne siły do walki z wielkim, skrzydlatym monstrum. Podczas gdy niewolnicy... znaczy robotnicy walczyli z grawitacją i złośliwością rzeczy martwych, Magini miała na głowie i przed swymi oczami dużo ważniejsze sprawy od biadolących pracowników.

- Ona temu winnaaa, ona temu winnaaa, żreeeć tak duuużo nie powinna - Magini nagle zachciało się śpiewać, kiedy cielsko wywerny zrobiło wielkie BUM. - Ona temu winna, ona temu winna, przejść na dietę już powinna! YP! - czknęła solidnie. Choć alkohol wywoływał kilka skutków ubocznych, nadal pozostał dla pani R. najłatwiejszym i najtańszym sposobem tankowania many - zwłaszcza, że podobno ceny magicznego paliwa rosły diabelnie szybko w górę, a tzw. magiczne pićku (czarodziejsko podnoszące jakieś promile) było niemalże wszędzie dostępne.
Kiedy do jej uszu doszły słodko-pikantno-przerażające wrzask i błagania o pomoc, Magini wydarła się do robotników:
- A jak mówiłam, łachudry, HYP! żeby zostać na górze, to nikt mnie nie posłuchał! HYY! to teraz biesa... eeer, piwa sobie nawarzyliście! - odmówiła udzielenia tym uparciuchom pomocy. Niechże w końcu zapamiętają, że ośli opór nie zawsze pomaga. A nie mówiła im, a nie mówiła? Eeer, czy ona na pewno im mówiła?
Do stu piorunów! nieważne - przecież coś trzeba zrobić z latającą godzillą, która nie wiadomo z jakiej choinki, znaczy się z jakiego planu spadła.

Natomiast Drużyna Pięścienia (Mieczowania i Łucznictwa) robiła zabiegi wywernie z akupunktury i masażu japońskiego, ewentualnie operacje ze znieczuleniem miejscowym. Zaś Magini przeniosła się z pracy kierownika i logistyka do operatora destrukcyjnej magii.
- A kto z nami nie wypije, niech się... nie, nie, to nie to... - wygłupiła się czarownica i rozpoczęła magikowanie. - AHA! Mam! - w jej rękach pojawiły się iskry błyskawic, stworzone w sam raz dla gadziny. - Oh, honey, let's say "I'm ready to die, Mistress!"

______________________
Rzucony czar: Thunder
 
Ryo jest offline  
Stary 04-08-2011, 17:34   #129
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Dirith skończył rozmawiać ze swoim kolegą po fachu. Kiti otrzepała się i zeszła na cztery łapy, aby nie oglądać tego co działo się w pokoju przesłuchań. Mogła to skomentować tylko w jeden sposób:

Ale urwał!!!...

Ciekawe co tygrysołaki robią z takim zbędnym już mięsem? Im bardziej się nad tym zastanawiała tym gorsze miała myśli na ten temat. Dlatego całe szczęście Dirith wyszedł niebawem. Zjeżyła się jakby powiedział „no, teraz ty…”. On jednak zareagował bardzo spokojnie na jej widok. Pewnie wiedział od dawna, że wilczyca za nim podążała. Kto by się tam przejmował wilkiem włóczącym się za plecami? Na pewno nie tygrysołak!! Dirith nie bawiąc się w sprzątanie swoich zepsutych zabawek, ruszył na miasto. Nawet się przebrał w bardziej wyjściowe ciuchy!
„Dokąd on znowu lezie, dokąd, dokąd, dokąd!?”
Była już trochę poirytowana tym śledztwem, nic się nie wyjaśniło, a Dirith tylko łaził wokół i zostawiał za sobą trupy. Nie chciała dołączyć do kolekcji trupów by Dirith. Wyczuwała też że z resztą Stada dzieje się coś złego. Ludzie na ulicach szemrali tylko o wyprawie po drewno i o wywernach. Miała coraz gorsze przeczucia! Odkąd śledziła Diritha nie spotkała na mieście ani śladu po którymkolwiek z towarzyszów. Może po prostu nie było ich już w mieście i poszli polować na te wywerny!? Ludzie szemrali też o morderstwie i wybuchach w knajpie zeszłej nocy. Podobno uleczona dziewczyna przeżyła, ale reszta nie. Podobno sprawę badał też jakiś mag który orzekł, że w morderstwo była zamieszana mroczna magia i poszukiwano także Wiedźmy, czyli na pewno Pani Magini. Kiti lubiła ją, ale spodziewała się, że po popijawie Magini mogła szaremu człowiekowi przypominać Wiedźmę, zwłaszcza ciemną nocą…
„Powinnam sprawdzić co się dzieje z resztą! W końcu jestem klerykiem! – wypięła dumnie owłosioną pierś. – Mam bardzo ważne stanowisko! Kto to widział drużynę bez kleryka!? A kleryka bez drużyny!? Muszę dbać o Stado! Co jeśli Szramie się coś stało i nie ma ich kto leczyć!? Z drugiej strony Dirith jest sam… ale chyba sobie potrafi poradzić…. Zawsze mogę dorabiać jako posłaniec! – odkryła nagle. – Posłaniec, posłaniec, posłaniec! Łącznik stadny! Nowe stanowisko! Kilometrówka! To nie byłoby złe!”

Dirith miał do tego do załatwienia interesy, gadał z podejrzanym typkiem, któremu ktoś nalał, niewykluczone że nalał mu sam Dirith. Kiti została w tyle i postanowiła nie przeszkadzać.
„Czas znaleźć resztę!”
Pobiegła uliczkami miasta, omijając główne ulice, patrole straży i okolice karczmy. Zastanawiała się jak opuścić miasto bramą miejską by pozostać niezauważoną. I czy reszcie drużyny się to udało. Okazało się jednak że przy bramie straży jak na lekarstwo. Pewnie tak jak szemrali ludzie, wszyscy dostępni zbrojni ruszyli jako eskorta lub bronili zamku. Ostatecznie wolała nie ryzykować odnalazła przepustkę, wóz z beczkami wyjeżdżający z miasta. Wśliznęła się między beczki i szczęśliwie opuściła miasto, nie wzbudzając paniki. Z daleka już widać było kłopoty. Wielkie, czarne, latające kłopoty i masę ludzi próbujących uciec przed kłopotami.

Kiti z wywieszonym jezorem biegiem wpadła na pole walki, szybko odnajdując towarzyszów, skacząc wokół i ujadając głośno.
- Bez paniki, tylko bez paniki!!! KLERYK HAS ARRIVED! Yes, we have a healer!!! Proszę zachować spokój, jestem profesjonalistą...!

Znieruchomiała.
- Ale... jak to... że co!? Że nie ma rannych!?!? Nikt nie oberwał!?

are you kidding me gif by ~Azraeuz on deviantART

Ogon Kiti powoli opadł, wilczyca warknęła cicho pod nosem. A jednak coś się działo! Almartelus i Ursuson próbowali wciągnąć jedną z w drabinek której wywerna zerwała linę. Wywerna leżała na ziemi i Magini wyżywała się na niej.
"Nie wymawiaj imienia Chaosu!!! - pomyślała w panice. - Kto wie co Może się wtedy wydarzyć!!! TFU!!! Kto wie co... PERHAPS? się wtedy wydarzyć!"*
Kiti mając oko na sytuację dobiegła do liny i chwyciła za nią zębami, pomagając ciągnąć.
http://www.youtube.com/watch?v=LNSDH...eature=related

*Dla nieoczytanych - 'Może' to imię Pana Mgieł, potężnego demona
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 05-08-2011, 02:24   #130
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
~ O.. Turmoil.. świetnie.. ~ Pomyślał kiedy przeniósł wzrok na pobitego człowieka.
- O, Turmoil.. Widze, że ci zabójcy których spotkałem wcześniej, to jednak na prawdę byli totalni amatorzy.. - stwierdził z nieukrywaną dozą sarkazmu.
- Cudem zdołałem im uciec - sapnął. - Na pewno nas szukają!
- I na pewno chcą mnie znaleźć, tym bardziej, że już raz mi dwóch z nich zwiało. A jak bardzo chcesz pomóc, to tą kryjówke pokazać możesz.. i przy okazji powiedzieć co z tym wyludnionym miastem jest nie tak oraz co odwaliłeś, że dzięki tobie mam na głowie zabójców amatorów.. -
stwierdził normalnym głosem po czym rozejrzał się i ruszył w stronę człowieka pokazując gestem aby ten poszedł przodem.

- Chodźmy! - zaczął czujnie prowadzić cię uliczkami. - Mówią, że to miasto jest przeklęte odkąd poprzedni władca odszedł. Wszystkie statki ktore tu płynęły zatonęły podczas burz lub zatopiły je potwory morskie. Mówią, że jesteśmy odcięci od świata... No i zaczęły się pojawiać te potwory... dziwne chimery, nieumarli... wielu ludzi zginęło, część próbowała uciec z wyspy... Co odwaliłem? Miałem dostarczyć Pierwszemu Zaklinaczowi cenny artefakt, ale znalazłem kupca który dal wiecej i sprzedałem go jemu... Piratowi z latajacego statku...

- Świetnie.. I pewnie po dostarczeniu tego tłumaczenia, które zrobiłem wczoraj wszyscy myślą, że jestem twoją prawa ręką i też chcą mojej głowy.. Dzięki. Nie mogłeś wcześniej chociaż powiedzieć dla kogo to tłumaczenie było? Może przynajmniej nie miałbym na głowie zabójców.. -
powiedział krzywiąc się lekko po czym także rozejrzał się. - Choć z tymi amatorami idzie sie przynajmniej nieco rozerwać. - dodał po namyśle.
- A co z ludźmi, którzy zachowują się jak nieumarli, siekają się nawzajem oraz wszystkich do wokół po czym budzą i nasyłają na ciebie straż, próbując zwalić na ciebie wine za świeże trupy leżące obok?

- O tym nie słyszałem jak dotąd... Choć wiele dziwnych rzeczy tu się działo... Chodźmy, szybciej, zanim nas ktoś zauważy...


Dirith szedł przez chwilę tylko się rozglądając nieco i dodatkowo zwracając uwagę na dachy, czy przypadkiem ktoś nie czai się na jednym z nich. Stwierdził jednak, że mimo wszystko można nie marnować czasu i może dowiedzieć się czegoś innego podczas gdy szedł za Turmoilem do jego kryjówki.. lub pułapki gdyż tak na prawdę drow nie ufał teraz nikomu.
- Tak przy okazji, czy do zamku prowadzą jakieś inne wejścia niż główne bramy? I daleko jeszcze do tej kryjówki?
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:12.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172