Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-10-2013, 20:23   #441
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
O nie nie nie. Nie wejdę tam!
Ostatecznie weszła, ale tylko dlatego że nie chciała zostawać sama na ciemnym korytarzu. Próbowała nie patrzeć na trupy. Kiedy coś się nagle poruszyło, poczuła jak prąd ją przeszył i omal nie wrzasnęła na cały głos. Zrobiło się jej lekko i przyjemnie a zaraz strasznie głupio, kiedy okazało się że to mysz. Trzyoka mysz ale jednak mysz.

Pilnowała goblina, żeby nie zwiał. Okazał się jednak inteligentny i zaprowadził ich do celu! Poklepała go pochwalnie, żeby wiedział że dobrze zrobił. Kiedy Dirith czytał, rozejrzała się po okolicy. Nie miała ochoty rozglądać się zbyt długo, ponieważ wokół leżały dziwne trupy. Zainteresowała ja jedynie elficka tarcza, wyraźnie nie była to tarcza Irrlyna, a jakiegoś elfa, najpewniej Ranaanthy! Jeśli Dirith nie zamierza jej zabrać, ona chętnie ją weźmie zamiast swojego kamuflażu z mchu, który był zdecydowanie mniej kuloodporny i toporoodporny niż mech.

Jeśli Dirith nie ma nic przeciwko, taszczyła goblina ze sobą. Lepiej tak dla niego no i lepiej żeby teraz nie pobiegł namalować na nich do miasta, bo najwyraźniej aż taki głupi na jakiego wyglądał nie był! Kiedy otworzyły się drzwi i zobaczyli zalany korytarz, Kiti zjeżyła się od stóp do głów i schowała się za nogą Diritha. Była zdziwiona brakiem jakiejkolwiek bojowej reakcji drowa!
- O nie o nie o nie!!! I co teraz!?
Dirith stał, jakby nigdy nic.
- Chyba nas widzi!!! – szepnęła w panice.
Ku jej zdziwieniu, goblin dłubał w nosie i gapił się na otwarte drzwi w pełnym spokoju.
- Dirith!? – wyjąkała cicho. – Może powtarzaj to zaklęcie, może powiedz coś do niej w drowim, może zrozumie!? Zasłoń nas tarczą, nie wiem! Powiedz jej coś!!!
Commission: Chapel Under The Earth by Dragons-Roar on deviantART
Nagle zdała sobie sprawę, że ani goblin, ani Dirith, nie widzi tej postaci!!!
- Dirith, tu coś jest! – szepnęła więc, chowając się nadal za jego nogą.
Skoro on jej nie widzi, to może ona jego nie widzi!?
- Tu jakaś zjawa, a chyba raczej klątwa! To jest twór Chaosu, to może demon albo klątwa! Jest w tym korytarzu, kilkanaście metrów od nas, naprzeciwko nas, ona chyba nas widzi i wie że tu jesteśmy!!!
Postać w głębi korytarza zgarbiła się makabrycznie.
Creep by J-u-d-a-s on deviantART
- Ona... wlazła do wody! Zniknęła pod wodą!!! Wlazła w podłogę, nie widać jej teraz!
„GIŃ PRZEPADNIJ!!!” – pomyślała w panice. – Jak to zaraz gdzieś wyskoczy to zawału dostanę!!! Wynocha, idź sobie, przepadnij!!! Pokaż się i idź sobie!!!”

- Chyba lepiej nie wchodź do tej wody!!! – ostrzegła w panice.

It's A Small Crime by Blubirdz on deviantART
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 21-10-2013, 05:44   #442
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Z początku Dirith był bardzo sceptyczny odnośnie prób wytresowania goblina. Szczególnie jak widział, jak goblin patrzy się na to co napisał jak wół na malowane wrota. Tracąc już powoli cierpliwość zamierzał spróbować dorysować jakąś kolumnę i spróbować jakoś mu pokazać, że chodzi o takie napisy na kolumnie, jednak niewolnik w końcu zajarzył. Albo przynajmniej wyglądał jakby domyślił się o co chodzi i zaczął prowadzić. Po tym jak pewnie porusza się oo tunelach można było bez problemu wywnioskować, że mieszka w nich już jakiś dłuższy czas. Była zatem nadzieja, że przewodnik dobrze zrozumiał intencje i prowadzi w odpowiednie miejsce. Po drodze dało się znaleźć kolejne ciała. Tak samo jak wcześniej każde z nich było inne. Goblin nie zwracał na nie zbytniej uwag, więc można było uznać, że ciała nie wstaną i nie zaatakują. Inaczej przewodnik nie zachowywałby się tak pewnie z uwagi na to do jak tchórzliwej rasy należał. Mimo to drow czasem przeskanował niektóre trupy i otoczenie za pomocą infrawizji. Przeciskając się tunelem nie był za bardzo zadowolony, jednak na szczęście dla goblina szybko odnalazł odpowiednie pomieszczenie z kolumnami oraz właściwą kolumnę.
Z uwagi na to, że spisał się nieźle zamierzał i zakończył swoją przydatność Dirith zamierzał go zabić szybko i w miarę bezboleśnie. Wpierw wziął się jednak do odczytania zawartości kolumny i dokładnego zapamiętania hasła. Dodatkowo było sporo informacji odnośnie konfliktu jaki się tutaj rozegrał oraz ogólnie sprawy w jakie właśnie trzeba było się wmieszać aby dotrzeć do źródła. Te ostatnie mogły się okazać dość przydatne jeśli przyjdzie ponownie dogadywać z jakąś zjawą z przeszłości lub inną istotą mającą obsesje na punkcie tych wydarzeń jak Irrlyn. W komnacie była jeszcze tarcza, jednak zanim Dirith skończył czytać Kiti już zabrała się za próby założenia jej na siebie. Co prawda zawsze mógł przytoczyć argument, że skoro nie ma rąk to za mocno ta tarcza jej się nie przyda, jednak jednocześnie był trochę ciekawy jak sobie będzie z nią radzić. Poza tym, samemu nie lubił używać tarcz. Może i dało się takim ustrojstwem świetnie blokować ciosy, jednak nie można było dobrze nią zaatakować poza uderzeniem kantem lub pchnięciem. Nie wspominając jeszcze jak częściowo zmienia się środek ciężkości wojownika posługującego się tarczą. A Dirith dobrze wiedział jak wykorzystać do bloku zarówno sztylet jak i miecz i do tego wiedział jak wyprowadzić błyskawiczny kontratak, czego za mocno nie dało się zrobić z tarczą. Widział dla niej zastosowanie tylko przeciwko łucznikom, ale to i tak było za mało, żeby trudzić się z noszeniem jej. Dlatego nie zamierzał protestować kiedy Kiti sobie ją przywłaszczyła.
Zamiast tego rozejrzał się jeszcze i rzucił okiem na pozostałe kolumny i zapisany na nich tekst. Stanął jak wryty i momentalnie spiął się kiedy dotarło do niego, że to nie było przywidzenie gdy jego wzrok przeleciał po doskonale znanym imieniu. Nieświadomie zacisnął pięści kiedy wymawiał przez zęby imię swojego byłego władcy.
- Ritkel... Nie... to niemożliwe żeby był aż tak stary... - powiedział bardziej do siebie niż do kogoś innego po raz kolejny czytając drowie pismo aby mieć pewność, że dobrze je przeczytał. W tym momencie to on zachowywał się obsesyjnie i badał dokładnie kolumnę starając się określić jak stary jest to wpis w porównaniu do pisma Irrlyna. Używał również infrawizji aby mieć pewność, że nie przeoczy jakiegoś szczegółu przeznaczonego tylko dla drowich oczu. Po znalezieniu tego wpisu powrócił do poprzednich kolumn i ponownie je przeczytał. Tyl razem dokładniej, nie przeskakując żadnej linijki aby być bardziej niż pewnym, że nie przeoczy kolejnego fragmentu mogącego dotyczyć jego twórcy lub wspomnianego ucznia. Przeszukał również część gruzów leżących pod kolumnami aby zobaczyć czy na którymś odłamku nie ma czegoś zapisanego.
Kiedy wreszcie skończył przeszukiwania pomieszczenia rzucił tylko okiem czy Kiti była gotowa do dalszej drogi i ruszył dalej zastanawiając się bardziej nad tym o którego z uczniów Riktela chodziło, niż nad tym jak wydostać się z miasta i co czeka za zamkniętymi drzwiami. Co prawda starał się nieco skradać, jednak w panującym w mieście chaosie nie było to bardzo konieczne z uwagi na to, że wszelkie odgłosy były zagłuszane przez hałas dziwnej pogoni. Może nie do końca był to dobry czas na przekradanie się po mieście, bo którykolwiek z mieszkańców jakby ich zauważył to wszcząłby alarm biorąc Diritha i Kiti za najeźdźców gonionych przez resztę miasta, jednak częściowo było to również na rękę. A to dlatego, że uwaga mieszkańców była skupiona bardziej na wnętrzu miasta, wiec wystarczyło tylko w miarę sprawnie się z niego wydostać i nie trzeba było robić kolejnych dywersji aby odwrócić uwagę od drogi którą obrali. Tym razem jednak nie wszystko poszło tak sprawnie jak w przypadku wejścia do miasta, gdyż do uszy drowa docierały odgłosy pościgu poruszającego się za nimi w tunelu, jednak na szczęście nie było to jeszcze na tyle blisko aby stanowiło to zagrożenie. Bardziej był zdziwiony, że ktoś zdecydował się za nimi pójść i pozostawić "atakowane" miasto zamiast pozostać i wpierw uporać się z wrogiem znajdującym się w środku miasta... ale nawet wśród drowów znajdowali się tchórze, którzy zamiast bronić swojego miasta lub domu woleli "ruszyć w pościg za uciekającym wrogiem", który z reguły trzymał się z dala od bitwy.
Nie było to jednak ważne. Ważniejsze dla Diritha było to, o którego ucznia Riktela chodziło. I czy faktycznie chodziło o tego samego Ritkela, który go stworzył. Z tego co wiedział, jego pan nie był zbyt religijny i nie wyznawał Lolth zbyt gorliwie, a jego dom nie posiadał żadnej kapłanki. Po prostu starał się nie bluźnić przeciwko niej, żeby nie rozzłościć żadnej z kapłanek, a szczególnie Matek Opiekunek stojących na czele innych domów. Co prawda samo to, że stał na czele swojego domu zdawało się być bluźnierstwem, jednak jakimś cudem udawało mu się utrzymać dom w dolnej części hierarchii oraz ujść przy tym z życiem. Prawdopodobnie przez to, że część z tworzonych przez niego chimer oddawał do silniejszych domów jako bardzo przydatne łapówki...
Miał co prawda paru pomocników, jednak Dirith zawsze myślał, że są to tylko zwykli służący tacy jak drowi strażnicy pilnujący bramy i nie zwracał na nich zbytniej uwagi. Tym bardziej dlatego, że właśnie tak się zachowywali i bezzwłocznie oraz dokładnie wykonywali polecenia Riktela oraz jego chimer. Dlatego zdawało się do Dirithowi jeszcze bardziej dziwne aby któryś z nich doznał zaszczytu porozmawiania z samą Lolth, która nie zawsze odzywała się do najwyższych kapłanek nie mówiąc już o jakimkolwiek mężczyźnie. Bardziej prawdopodobne, że to był jakiś demon podszywający się pod Lolth niż sama pajęcza królowa... o ile to co było zapisane na kolumnie było prawdą. Oraz o co dokładnie chodziło, o sposób na co? Wskrzeszenie Riktela? Ponowne zniewolenie Diritha? Stworzenie lepszej chimery od niego? Tego drow mógł się tylko domyślać... W tej chwili miał jednak za mało informacji aby rozwiązać tą zagadkę, dlatego był tym nieco zirytowany. Jego myśli również ciągle do tego powracały co irytowało go jeszcze bardziej.
Kiedy dotarł w końcu do drzwi rozejrzał się dość dokładnie i przez chwilę nasłuchiwał jak daleko znajduje się ścigająca ich grupa. Byli dostatecznie daleko aby spróbować dostać się do świątyni i zamknąć za sobą wrota aby tym samym odciąć od siebie pościg. Wypowiedział więc zaklęcie i obserwował co działo się dalej. Był jednak czujny w razie jakiś nieprzyjemnych niespodzianek.
Gdy wrota były już otwarte ruszył zamierzając wejść do środka, jednak wilczyca zaczęła panikować jakby zauważyła w korytarzu jakieś czające się niebezpieczeństwo.
- O co ci chodzi? Nic tam przecież nie ma... - stwierdził sceptycznie i dla pewności przyjrzał się korytarzowi dodatkowo w infrawizji.
- Świetnie, lepszego momentu na omamy wybrać nie mogłaś? - zapytał zerkając nieco krzywo na Kiti, jednak nie przyglądał się jej zbyt długo i spojrzał z powrotem w korytarz na wypadek jakby mówiła prawdę. - Tak czy siak wejść tam musimy nie tylko dlatego, że tam jest to cholerne źródło, ale żeby zgubić kolejny oddział miejscowych ibilithów... - powiedział spoglądając na goblina, który jak gdyby nigdy nic gapił się w otwarte przejście. Nie zastanawiał się więc dłużej, tylko postanowił mimo wszystko wejść do środka. Zamierzał jednak zastosować starą dobrą taktykę, którą wykorzystywał jeszcze kiedy służył swojemu panu. A nazywała się ona "mięso armatnie przodem" i polegała na puszczeniu przodem oddziału złożonego ze zwykłych drowów, mającego na celu zaatakowanie wroga w pierwszej kolejności podczas ataku na inny dom. Nie był to z reguły zbyt liczny oddział, gdyż miał on tylko za zadanie oczyszczenie chimerom drogi z wszelkim pułapek jakie mogły być zastawione. Wszystko po to, żeby nie marnować efektów nie tanich eksperymentów na odkrycie tak proste rzeczy jak mina lub zapadnia z palami. Tym jednak razem rolę mięsa armatniego miał przyjąć goblin.
Dirith podszedł więc do niego i złapał go za kark. Jako, że nie było to zbyt duże stworzenie mógł go wrzucić do zalanego korytarza i obserwować co się dzieje oraz czy są uruchamiane jakieś pułapki. W razie jakichkolwiek protestów zamierzał goblinowi pogrozić sztyletem i nakazać wejście dalej. Jeśli zwiadowca zamierzał uciekać przed swoimi obowiązkami, wtedy zamierzał w końcu się go pozbyć zabijając żeby przypadkiem nie wpadło do głowy niewolnikowi powrót do miasta i przyprowadzenie jakiegoś oddziału mającego ponownie pojmać elfa. Nie czekał jednak długo na efekty, tylko samemu również ruszył do środka.
Kiedy wszedł do korytarza zaczął rozglądać się nad jakąś dźwignią mogącą służyć do zamknięcia wrót. Przed jej użyciem odczekał jednak aż również Kiti znajdzie się w środku. Jeśli żadnej nie znajdzie, to spróbuje ponownie użyć zaklęcia lub w ostateczności samemu zamknąć drzwi. Następnie nie pozostanie już nic innego jak dalsza eksploracja korytarza. Poruszał się jednak ostrożnie na wypadek jakby omamy wilczycy nagle się z manifestowały i trzeba było z nimi walczyć. Po drodze przyjrzał się jeszcze dziwnej krwi, jednak zamierzał po niej nie stąpać.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 21-10-2013, 18:11   #443
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Kiti;
Udało ci się przecisnąć pomiędzy dziwacznymi trupami do tarczy wiszącej na ścianie. Zdecydowanie nie była to drowia tarcza, o czym świadczyły symbole elfickie charakterystyczne dla wyznawców Bieli, a nie Lolth. Zaczęłaś zdejmować tarczę ze ściany, co nie było łatwe dla wilka. W pewnym momencie nie utrzymałaś ciężaru i tarcza w hukiem rąbnęła o podłogę. Na szczęście nie zbudziło to żadnego z trupów... Tarcza przy uderzeniu ukruszyła podłogę, zostawiając małe pęknięcie w posadzce. Zaczęłaś przymierzać się do zapakowania tarczy na siebie, podczas gdy Dirith czytał, a goblin dłubał w nosie.
- Weź ją – usłyszałaś w myślach głos Ranaanthy.
W tym samym momencie tarcza stała się zadziwiająco lekka i z zamachu machnęłaś nią aż, przymierzając się do dźwignięcia o wiele większego ciężaru.
- Kieruj nią siłą woli, niech Biel cię prowadzi.
Hmmm. Ok... Tarcza zaczęła nagle lewitować. Co więcej, odkryłaś, że od strony wewnętrznej, stała się przezroczysta, jak weneckie lustro! Dzięki temu mogłaś ją trzymać przed sobą stojąc na czterech łapach i widziałaś wszystko co było za tarczą! Nawet puszczona, tarcza nadal lewitowała przed tobą, co więcej, obracała się odpowiednio, kiedy ty się obracałaś! Tak, tarcza najwyraźniej cię polubiła i ucieszyła się, że wreszcie zaopiekuje się nią ktoś, kto nie będzie na niej jadł. W pewnym momencie zaczęła lekko lśnić na biało.
- Weź ją. Niech będzie ci osłoną, jak niepokonana Biel, niech będzie zawsze z tobą.
Kiedy dotknęłaś tarczy prawą łapą, ta zamieniła się w niematerialny biały pyłek i wniknęła w twoją łapę, podobnie jak Tysiąc Ostrzy Diritha zwykło robić! Przynajmniej nie musisz jej cały czas nosić na sobie [chodzić w cieniu].
Dirith;
Przeszukałeś wszystko dokładnie, ale nie znalazłeś już wzmianek o Riktelu, ani jego uczniu. Czy to jednak możliwe, że on żył tak długo?! Że to ten sam Riktel?!
Kiti, Dirith;
Kiedy drzwi się otworzyły, do wyboru były dwie opcje. Czekać w progu na pogoń, która was w końcu dogoni, lub wejść dalej, w zalany korytarz. Kiti nawąchała się już grzybków, którymi się przystroiła, i miała zwidy.
Dirith;
Hm. Jak na twój drowi wzrok i słuch, w zalanym korytarzu nic nie ma. Ot, zalany tunel, zniszczony czasem. No i krwawe ślady na podłodze, tajemniczo nie rozmywające się pod wodą. Ślady wyglądały na ślady dwunożnej istoty, noszącej buty. Raczej nie są to ślady „jej”, kobiety, o której mówi Kiti. Hm. Korytarz jest wysoki na jakieś 4 metry i szeroki na jakieś 3m. Raczej nie uda się zaprzeć między ścianami na rękach i nogach, tak by przejść nad wodą, nie dotykając jej, jak chciała Kiti. W korytarzu jest pusto i nie ma po czym skakać. Nie da się tam tak po prostu nie wejść w wodę.
No to hop. Stara sprawdzona metoda rzutu kamykiem, czy goblinem. Goblin był chyba przyzwyczajony do tego że nim rzucano, gdyż zrobił minę adekwatną do sytuacji, kiedy go podniosłeś. No to lecisz na zwiady, koleś [z serii „ostatnie słowa graczy”].
Piękny, udany rzut. Goblin chlupnął w wodę. Po kilku sekundach nadal żył. Pora odciąć się od wścibskich prześladowców z miasta. Wszedłeś do wody, była nienaturalnie lodowata. Nie było żadnej dźwigni, przycisku, korby. Ale wypowiedziane ponownie zaklęcie poruszyło znów wrota, które zaczęły się zamykać. Kiti zdążyła wskoczyć do wody, zanim się zamknęły.
Co do goblina, coś zaczęło się dziać. Kiedy wpadł do wody, usłyszałeś odległy plusk. Teraz kilka innych plusków i kolejne, coraz głośniejsze. Zupełnie jakby coś szło po wodzie, w waszym kierunku, coś dwunożnego. Za chwilę zobaczyłeś pluski na powierzchni wody i kręgi rozchodzące się po wodzie, zupełnie jakby szło po niej coś niewidzialnego, dwunożnego! Szło powoli i niespiesznie, ale nie zwalniało ani nie przyspieszało. Wyraźnie szło prosto w kierunku goblina. On także to zauważył. Wybałuszył gały i zerwał się do ucieczki. O dziwo – do ucieczki w głąb korytarza, gdyż niewidzialne, chlupiące stworzenie, zaszło go z boku, zaganiając w głąb tunelu. Chlup, chlup, chlup. Kiedy goblin w panice zaczął wiać, chlapiąc wodą, niewidzialna istota swoim stałym, niespiesznym tempem ruszyła za nim. Chlup, chlup, chlup...
* * *
Goblin słyszał, że coś za nim chlupie. Słyszał wyraźnie kroki czegoś dużego i dwunożnego i choć tego nie widział, nie zamierzał czekać aż raczy się mu to pokazać. Wiał, wiedząc że nie znajdzie ratunku u drowa, który właśnie nim rzucił. Wiedział zapewne z doświadczenia, że drow zafundował mu właśnie „idź, poszukaj pułapek…”. Wiał co sił korytarzem. Po chwili natrafił na stare skrzynie i pudła pozostawione w tunelu. Próbował na nie wleźć żeby uciec w górę przed tym chlupiącym czymś, ale ono nadal lazło za nim i krążyło wokół po wodzie. Kiedy wylazł na pudło , zatrzymało się, kręgi rozchodzące się po wodzie zniknęły. Goblin stwierdził, że sobie poszło i zaczął wiać dalej. Chlup, chlup, chlup… - natychmiast ruszyło za nim. Wiał co sił. Miejscami tunel był zawalony skrzyniami, resztkami jakichś mebli, gruzem. Goblin pokonał te przeszkody. Niewidzialny pościg również.
Amnesia Cellar Archives - YouTube
W pewnym momencie tunel się skończył. Zamknięte, grube, metalowe wrota. Goblin szamocząc się w ślepym zaułku i biegając od ściany do ściany, nie zauważył metalowej korby, znajdującej się pod wodą, koło drzwi.
Amnesia: The Dark Descent Walkthrough - Archive Tunnels | Part 9 - YouTube
* * *
Dirith, Kiti;
Niebawem usłyszeliście, że goblin zakończył swoją karierę poszukiwacza pułapek [z sukcesem, można powiedzieć…] Jeden głośniejszy plusk, zduszony skowyt goblina, pluskanie i konwulsyjne uderzenia o wodę świadczyły o tym, że Kiti ma rację – coś tam jednak po wodzie łazi, i właśnie dolazło do waszej przynęty. Wygląda na to, że następnym razem musicie losować słomki, gdyż goblin już raczej się do niczego nie nadaje, sądząc po chrzęszczącym łamaniu kości…
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 21-10-2013, 22:23   #444
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Dirith nic nie zaradził na panią pod podłogą. Rozumiała że trudno mu atakować lub przepędzić coś, czego nie widział. Na tym właśnie polega przekleństwo istot zaatakowanych przez Chaos, nie posiadających oczu Światła. Nie mogą zobaczyć co ich kusi i atakuje! Być może to coś co się tu zalęgło siedziało tu już od dawna! Może było tu już za czasów Irrlyna i jego też kusiło!!! Może to właśnie to coś było powodem dla którego Irrlyn wygrywał te wszystkie bitwy i dlaczego troszkę oszalał, tak bardzo przywiązując się do tego miejsca!? A może była to właśnie klątwa, która przylazła tu później. Wilczycy nie podobał się spokój z jakim ta istota zanurzyła się w wodzie, zaczajona, z podobną determinacją co Irrlyn. Po niektórych tworach Chaosu po prostu widać, że zamierzają zaatakować. Czy to właśnie tutaj Ranaantha zmierzał z odsieczą? To niech się lepiej pospieszy! Kiedy Diriith wziął „apka” goblina, Kiti była pewna, co się zaraz stanie.
- To chyba nie jest dobry pomysł! – pisnęła.
Z drugiej strony nie miała lepszego. Oni albo goblin. Kiedy Dirith zaczął zamykać drzwi, Kiti wpadła w panikę. Teraz musiała wejść do tej wody albo zostać na zewnątrz!
- O nie nie nie! O nie nie nie!... – zaparła się, wzięła kilka głębszych wdechów jak przed skokiem od basenu pełnego rekinów.
W końcu jednak musiała wleźć. Kiedy Dirith rzucił goblinem i sam poszedł za nim, ona też wskoczyła do wody, zanim drzwi się zamknęły. Od razu chwyciła za swoją nową tarczę i ustawiła ją przed sobą. Przezroczystość tarczy była bardzo pomocna, inaczej Kiti nie widziałaby dokąd idzie. Poręczna tarcza lewitowała przed nią, wilczyca skurczyła się jakby bojąc się że się za nią nie mieści. Miała nadzieję że tarcza posłuży jej lepiej niż Ranaanthcie. Nagle zaczęło się dziać. Klątwa wylazła z wody i rozejrzała się, kiedy tylko goblin wpadł do wody i namierzyła go. Ruszyła w jego kierunku, powoli, bardzo nieprzyjemnie powoli, a jednocześnie stanowczo za szybko żeby spokojnie opracować co dalej. Wylazła z wody, wstała i szła, nienaturalnie ciężko stąpając, a wokół jej stóp rozpryskiwała się nienaturalnie silnie woda. Teraz i goblin i Dirith zobaczyli, ale najwyraźniej tylko rozpryski wody, w miejscach gdzie stawiała nogi. Goblin rzucił się do ucieczki, a klątwa ruszyła za nim w głąb korytarza.
- Ona go goni!!! – poinformowała inteligentnie Diritha, panicznym piskiem.
Tak naprawdę jedynym rozsądnym wyjściem było biec za goblinem i klątwą, z nadzieją na znalezienie odnogi w którą można by skręcić i się ukryć czy ją zgubić, zanim klątwa załatwi goblina i wróci po nich.
Kiti sprawdziła, czy klątwa zostawia za sobą krwawe ślady, jak te które były pod wodą. Nie, to nie ona. Próbowała zauważyć, czy goblin stanął na tych śladach zanim klątwa go zaatakowała. Nie, nie stanął. Uciekając biegł i po wodzie i po tych śladach, a ona goniła go. Kiti nabrała przekonania, że tarcza nie uchroni jej przed klątwą, jeśli ona wróci.
- Musimy wyjść z wody!!! – powiedziała do Diritha.
Czułaś wyraźnie, że istota jest bardzo silnie związana z wodą zalegającą w korytarzu. Prawdopodobne, że nie postrzega istot, które nie są w niej zanurzone. Z drugiej strony, byłaś pewna że stworzenie „patrzyło na was” jeszcze kiedy staliście w progu wrót, na suchym lądzie. Zapewne zatem jej zasięg nie sięga poza wodę lub ten korytarz.
- Wyjść z wody! – powtórzyła w panice i zaczęła biec za goblinem i klątwą. – Oby nie było ich więcej niż jeden!!!
Im dalej biegła, rozpryskując wodę, tym silniej czuła, że jakaś istota jest coraz bardziej i bardziej rozgniewana tym jej bieganiem, czuła na sobie czyjeś spojrzenie. Korytarz ciągnął się w nieskończoność. W końcu dobiegła do końca, i zobaczyła jak woda dosłownie zjada leżącego na podłodze goblina i go rozpuszcza.
- O jasne z modrym!!! – zaklęła.
Kiedy goblin całkiem stopił się na czerwoną plamkę, klątwa obróciła się i ruszyła prosto na nią!!!
- Nie zbliżaj się pomiocie!!! The Power of Ligth compels you!!! – zaskomlała (groźnie).
Na klątwie nie zrobiło to jednak większego wrażenia. Kiti postawiła na plan awaryjny. Obróciła lewitującą tarczę poziomo, jak talerz lewitujący nad wodą i wskoczyła na nią, tak żeby nie dotykać łapami wody. Modliła się i przeklinała na głos klątwę (przeklina klątwę! Ha!). Klątwa chlup chlup chlup – podeszła, zatrzymała się. Popatrzyła sobie na kropelki kapiące z tarczy do wody. Patrzyła i myślała, jakby ktoś jej zrobił psikusa. Byłaś pewna, że cię widzi, ale coś zablokowało jej wyczuwalną wcześniej wściekłość i agresję. Była obrzydliwie blisko i nie było sposobu, żeby ją odepchnąć. Po prostu stała i się gapiła.
usual nightmares by TheGrien on deviantART
- Zbaierzjązabierzjązabierzją!!! – piszczała Kiti.
Krótko to jednak trwało. Kropelki z tarczy przestały kapać. Klątwa obróciła się w kierunku Diritha i chlup chlup chlup, ruszyła na niego.
- Wyjdź z wodyyyy! – pisnęła. – Wskakuj na tarczę! – jeśli się zmieści, zrobiła mu miejsce.
No tak tylko co dalej, jak oni z tej tarczy teraz zejdą w tą wodę!?
Spróbuje pomóc Dirithowi przemieszczać się w wodzie, wsadzi czubek ogona do wody i będzie nim wymachiwać i chlapać, żeby zawrócić klątwę w swoim kierunku. Kiedy będzie za blisko, wyciągnie ogon, oczywiście. Woli go mieć! Spróbuje też uleczyć Diritha, może ta pozytywna energia odstraszy klątwę na tyle że Dirith będzie mógł przejść do drzwi i je otworzyć korbą pod wodą. Spróbuje też podnieść z okolicy kawałki desek, pudła albo kawałki gruzu i rzucać je w wodę żeby zwabić tam klątwę. Jeśli tylko znajdzie sposób żeby klątwa poszła jej z drogi do drzwi, zeskoczy z tarczy, podbiegnie do drzwi najbliżej jak się da i znów wskoczy na tarczę jeśli klątwa się zbliży za bardzo. Spróbuje tak do skutku, aż sięgnie korby i spróbuje otworzyć drzwi.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 27-10-2013, 18:12   #445
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
- Teraz faktycznie wierze, że coś tam jest. - stwierdził spokojnie kiedy goblin kończył swoją karierę. Gdy niewidzialny przeciwnik ruszył w ich kierunku zaczął się zastanawiać jak to coś ugryźć tak żeby zabolało. Jednak w walce z takim przeciwnikiem albo musiałby go czymś naznaczyć, jeśli miał fizyczną formę, lub dać się trafić po czym złapać jego kończynę i dalej na macanego lub metodą chybił trafił szukać reszty ciała. Takie wyjście jednak mu się nie uśmiechało.
W tym czasie Kiti zwiała na tarczę i wyraźnie duch czy cokolwiek to było straciło nią zainteresowanie i ruszyło na niego. Zastanowił się tylko, czy wilczyca potrafi latać na tej tarczy, czy tylko utrzymywać ją w jednym miejscu blisko siebie. To się jednak zaraz okaże, gdyż zamierzał odwrócić uwagę zjawy i cofnąć sie korytarzem.
- Jak daleko od siebie możesz utrzymać tą tarczę? Jeśli wystarczająco daleko, żeby potem wysłać ją po mnie od drzwi, to lepiej zajmij się ich otwarciem. - stwierdził idąc w stronę najdalej położonych od korby pudeł, na które mógłby się wspiąć i wyjść z wody. Od najbliższych skrzyń do drzwi było około stu metrów, więc musiałby się barować z przeniesieniem kilku skrzyń pod drzwi żeby móc przy nich wyjść z wody. Zajęłoby to trochę cennego czasu, który można było poświęcić na otwarcie drzwi, co z kolei dałoby zjawie czas do zbliżenia się co nie wróżyłoby dobrze. Tym bardziej, jeśli mogła poruszać się szybciej niż zaprezentowała podczas pogoni za goblinem. Pozostawała jeszcze wtedy kwestia sprawności korby, po której można było się spodziewać sporego zardzewienia.
- Chyba, że potrafisz na niej latać, to lepiej uda ci się ją odciągnąć w głąb korytarza... - powiedział spoglądając na Kiti oraz jak daleko od niego rozpryskiwała się woda. W takim wypadku wilczyca najlepiej mogła się nadawać na przynętę. Dlatego, że w każdej chwili mogła zwiać zjawie na tarczę i nie byłoby też problemu z ty jak by ją ominęła po otwarciu drzwi. Również Dirithowi mogło pójść lepiej z otwarciem drzwi z uwagi na prosty fakt posiadania rąk oraz większej siły, szczególnie pod postacią tygrysołaka.
Nie było jednak zbyt wiele czasu na opracowywanie dalszych planów. Jeśli zjawa była trochę inteligentna, to na pewno sama opracowywała plan jak się do nich dobrać. A co gorsza jeśli ich rozumiała, to dokładniejsze uzgadnianie mogło skończyć się tylko gorzej. Dlatego nie czekając za długo Dirith zaczął odciągać tego ducha. Kiedy dochodził do najdalej położonych skrzyń lub mebli pozwalających mu wyjść z wody odwrócił się i po raz kolejny ocenił jak daleko znajduje się zjawa. Gdy zacznie się do niego nieco za bardzo zbliżać, wtedy zamierza zawołać do Kiti, że dalej już jej odciągnąć nie mógł a potem czekać... na tarczę albo informację o tym, żeby znów przyciągnąć do siebie ducha i dać jej więcej czasu na otwarcie drzwi.
Jeśli jednak to on miałby zająć sie otwarciem, to zamierza jednak wziąć ze sobą jakieś skrzynie, na które mógłby się wspiąć i wyjść z wody obok drzwi. Może i ustawianie ich zajmie chwilę, że na pewno zajmie to mniej czasu niż chodzenie od drzwi do najbliższych skrzyń oraz pozwoli pracować z korbą do momentu kiedy niewidzialna zjawa podejdzie do drzwi, a nie w okolice skrzyń znajdujących się sto metrów od nich.
Tak czy inaczej wyjście z tej sytuacji było, więc nie pozostało nic innego jak wykiwanie niewidzialnego strażnika i przejście dalej w kierunku źródła.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 28-10-2013, 21:20   #446
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
The Archer by deathknowz on deviantART

Hurts - Illuminated (lyrics) - YouTube

* * *
Kiti;
Jak to mówią, kleryka klątwa nie tyka. A zwłaszcza kleryka z tarczą elfa, który kandydował na stanowisko Wojownika Bieli. Tarcza służąca za stół, teraz posłużyła za krzesło czy stołek, na którym uciekłaś z wody. Klątwa straciła zainteresowanie i zabrała się za kolegę zabójcę. Miałaś wtedy czas, aby zeskoczyć do wody i podbiec z tarczą bliżej drzwi i korby. Niestety, latanie na tarczy, pomimo usilnych [komicznie wyglądających] prób, okazało się niewykonalne. Równie wykonalne, co przestawienie krzesła bez kółek, na którym się siedzi, o kilkanaście metrów. Kiedy zeskoczyłaś do wody, klątwa natychmiast odwróciła się z niskim, wcale nie-kobiecym warknięciem, zawracając po ciebie. Już w zasięgu korby wlazłaś znów na tarczę. Klątwa zatrzymała się, straciwszy trop. Wyglądała na sfrustrowaną, ale pogodzoną z losem, niczym tępy zombi, podążający tylko tam, gdzie zczai coś do jedzenia. Zdało ci się, ze klątwa doskonale was widzi i doskonale wie, kto jest tu wyznawca Bieli a kto wyznawcą Lolth. I ciebie zdecydowanie nie lubiła bardziej. Kiedy wyszłaś z wody, klątwa zawróciła znów do Diritha, który sukcesywnie, korzystając z okazji, przemieszczał się bliżej drzwi. Gdy była w odpowiedniej odległości, sięgnęłaś po korbę. Natychmiast usłyszałaś warknięcie i zbliżające się chlup, chlup, chlup… Wilczą łapą generalnie źle kręci się korbami, ale pod odpowiednią presją, zrobiłaś to jak zawody odźwierny. Drzwi ze zgrzytem zaczęły się otwierać. Klątwa wydała z siebie bardzo niezadowolony wrzask. Uciekłaś znów na tarczę, aby nie przylazła za blisko. Zawróciła po Diritha. Miałaś wolną drogę i wskoczyłaś przez drzwi do suchego korytarza. Klątwa zupełnie straciła zainteresowanie tobą i skupiła się na Dirithcie.

Pozostawało pytanie co z Dirithem. Chlupotanie w wodzie ustało kiedy z niej wyszedł, klątwa stała i patrzyła na niego, a po chwili znów zanurzyła się bez śladu w podłodze. Przydałby się wam teraz standardowy ekwipunek, lina. Liny jednak nie było. Szczęśliwym trafem, w korytarzu gdzie się znalazłaś, leżało kolejnych kilka przystojnych, zmutowanych trupów. Pomysł jaki przyszedł ci do głowy napawał obrzydzeniem wszystko co żyje pod Światłem. No ale nie mieliście liny.
- Dirith, łap!

Dirith;

Kiti dotworzyła drzwi i dotarła na suchy ląd, poza zasięg wody. Po chwili rozglądania się po okolicy, rzuciła ci tarczę. Tarcza z hukiem uderzyła o podłogę, klątwa zawtórowała wściekłym, zwierzęcym skowytem. Pozbierałeś tarczę, którą klątwa się już nie interesowała. Tarcza zaczęła lewitować, podobnie jak wtedy gdy Kiti na niej stała.
- Wejdź na nią i łap! – zawołała wilczyca.
Oniemiałeś. Ale tak, ona… Rzuciła ci, niczym lasso, zakonserwowane ładnie… jelita jednego z trupów. Chwilę potem zwymiotowała, ale generalnie plan był dobry. Kiedy już zaczęła ciągnąć za linę, jęcząc i wymiotując na przemian, mogła cię przyciągnąć na lewitującej tarczy do drzwi. Rzuciła do wody kawałek jednego z trupów, klątwa zaciekawiła się nim i po chwili kawałek owy topniał w wodzie, odwracając jej uwagę.

Dirith, Kiti;
Kiedy już dotarliście bezpiecznie na suchy ląd i Kiti przestała rzygać, zrobiło się cicho. Klątwa najwyraźniej zamierzała pozostać w wodzie i nie interesowała się już wami.
Dungeon level 1 - level concept A: tunnel by Cloister on deviantART
Ruszyliście dalej korytarzem.
W korytarzu, poza paroma swojskimi trupami, było pusto. Czujni, zwarci i gotowi, niebawem odkryliście podejrzane otwory i szczeliny w ścianach, będące zapewne powitaniem dla niechcianych gości. Po bliższych oględzinach okazało się jednak, że czas zabił funkcjonalność pułapek, które zardzewiały, zarosły mchem, lub się pokruszyły. Udało się przejść korytarzem bez szwanku i uruchamiania jakiejkolwiek pułapki. Dotarliście do podejrzanego kompleksu korytarzy. Jak się szybko okazało, było to zapewne więzienie. Dlaczego Irrlyn wybudował wiezienie w tym miejscu, przy świątyni i swoim najcenniejszym skarbie? W mroku rozchodziły się podejrzane szmery. W celach nie było żadnych szczątków, wszystkie cele były puste. Po chwili robi się nieprzyjemnie zimno, i czujecie ze coś was obserwuje. Nie jesteście sami... Sytuacja nie jest zbyt przyjemna i czujecie, że coś próbuje dosłownie wcisnąć się w wasze dusze i rozerwać wasze ciała od środka. To coś cały czas jest blisko, cały czas za wami podąża...
Amnesia Prison Southern Block - YouTube
Ruszacie dalej.
Dungeon level 2 - level concept B: Storage rooms by Cloister on deviantART
W końcu docieracie do sporych drzwi Płyty mają jakiś metr grubości, i… leżą, wywarzone, na podłodze. Co zastanawiające, leżące na ziemi płyty nie są pokryte ani kurzem, ani mchem, grzybkami i porostami, jak pozostałe rzeczy mijane po drodze. Nasuwa to myśl, że zostały wywarzone… niedawno? A podłodze nie ma żadnych śladów stóp, ani żadnych innych śladów czyjej obecności. W każdym razie, szczęśliwie, drzwi stoją dla was otworem. Ktoś wyrwał mechanizm który je otwierał, wyrwał potężne wrota z zawiasami i oszczędził wam upierdliwego poszukiwania dźwigni do otwarcia. Po chwili dotarliście do ogromnej groty, zdającej się być centrum tej świątyni.
an ancient tomb by wanbao on deviantART
Uczucie, że coś za wami łazi, minęło gwałtownie. Grota jest bardzo duża, o wiele przyjemniejsza niż tunele.
room1 by 0BO on deviantART
Wyróżniał się w niej zdecydowanie olbrzymi posąg smoka, posąg naturalnych rozmiarów!
dragon dort by rinpoo-chuang on deviantART
Posąg przedstawiał smoka leżącego na boku, ze złożonymi skrzydłami, podkulonym do ciała ogonem i głową złożoną na ziemi, lekko uchyloną paszczą pełną wielkich zębów. Smok jak smok. Posag, nadkruszony lekko tu ówdzie przez czas, obrośnięty miejscami mchem, porostami i grzybkami, patrzył na was półprzymkniętymi ślepiami. Zdecydowanie był to dziwny posąg, z dziwnego kamienia, czarnego, gładkiego.
AUĆ!!!.... Dirith, drgnąłeś aż, kiedy coś cię mocno oparzyło. Czarny opal stał się tak gorący, że trudno było go dotknąć. Obok głowy smoczego posągu znajduje się charakterystyczny podest. Przypomina trochę dziwaczną fontannę, z której zamiast wody cieknie powolnym strumieniem czarny niematerialny pyłek. Kiedy weszliście do pomieszczenia, a Dirith poczuł oparzenie, z podestu zaczęło spływać więcej czarnego pyłku. Im bliżej podestu Dirith się znajduje, tym wiecej i szybciej pyłku spływa po podeście.
Dungeon level 1 - level concept C: Fountain by Cloister on deviantART
* * *
- Do nogi.
Ogary, wymęczywszy już zabawą berka całe miasto, zatrzymały się z nagła w miejscu, postawiły uszy i radośnie pomerdały ogonami. Azmaer wzywał je gdzieś z głębi Mgieł, oba ucieszyły się że znów zobaczą swojego pana. Ciśnięta przez kogoś włócznie wbiła się w miejscu gdzie stał jeden z ogarów, ale przeniknęła przez jego ciało jak przez mgłę. Oba stworzenia natychmiast zniknęły, pozostawiając zmęczone i przerażone miasto w szoku.
* * *
Dirith, Kiti;
Rozglądacie się wokół. Jest cicho, chłodno. Nie ma tu przystojnych trupów, ani nic w tym stylu. Ot, kolumny, ogromny posąg leżącego smoka, i podejrzana fontanna. Czarny opal zrobił się tak gorący, że trudno utrzymać go w kieszeni lub dłoni przez materiał, parzy jakby płonął ogniem.
- Stój! – usłyszeliście znienacka czyjś ostry krzyk.
Spojrzeliście w bok. Za jedną z wielkich kolumn podtrzymujących strop, stał elf! Skąd…?! Nawet go nie usłyszeliście, Kiti go nie zwęszyła! Tymczasem, był tutaj. Elf, ubrany na biało, w typowe barwy elfów Almanakh, biel i czerwień. Trzymał napięty łuk i celował prosto w Diritha, mierząc go zimnym spojrzeniem! Gdzieś już… takie coś widziałeś…
Skilled Sniper by Satibalzane on deviantART
- Odejdź od Źródła – nakazał ostro i zimno elf. - Nie jesteś moim wrogiem, mroczny elfie, nie chcę z tobą walczyć ani zrobić ci krzywdy – powiedział, tym razem, o dziwo, w drowim języku! - Ale jeśli będę do tego zmuszony, zabiję cię. Zabiję każdego, kto zbliży się do tego Źródła.
Co do…?! Co to za koleś, skąd on się tu wziął?! Najgorzej, że stoi tak daleko od was, na drugim końcu sali! No i ma łuk, a wy nie… Kolejny fanatyk ciskający widłami w drowy? Ale jak on tu do cholery wlazł?! Nie wygląda na zjawę, demona ani klątwę. To raczej zwykły, żywy elf, bardzo niezadowolony z waszego spotkania. Z legendarnej determinacji elfów i ich legendarnej gościnności można wnioskować, że elf nie blefuje i jest w pełni zdolny spełnić swoje groźby.
– Wybacz – ciągnął zimno. – Spokojnie, nie chcę zrobić wam krzywdy. Tylko nie zbliżajcie się do Źródła. Mam na imię Anarion i całe życie poświęciłem na studiowanie Źródła i jego mocy – powiedział spokojniej. - Wiedziałem, że przyjdziesz. Nie wiem kim jesteś, ani jak odnalazłeś serce Timewalkera. Ale na tym się zakończy. Połóż serce Timewalkera na ziemi i powoli odsuń się od niego. Zawróć i odejdź stąd, nie zmuszaj mnie, żebym cię zabił – powiedział. – Proszę, uwierz, mroczny elfie, że tak będzie lepiej dla nas wszystkich. Rzuć je ziemię, powoli się odwróć i wyjdź stąd. Nie będę cię ścigał, przysięgam. Nie mogę jednak dopuścić, abyś zbliżył się do Źródła. Jeśli to zrobisz, będę musiał cię zabić tak czy inaczej. Teraz jeszcze możesz odejść.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 03-11-2013, 08:50   #447
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Wykiwanie wodnej zmory poszło dość sprawnie głównie ze względu na przewagę liczebną. Pomogło również to, że zjawa nie przyspieszała tempa, w którym się poruszała. Dodatkowo otwarcie drzwi poszło dość gładko więc pozostawał jeszcze tylko problem dotarcia do nich. Tutaj niezmiernie pomocna okazała się lewitująca tarcza, którą podrzuciła Dirithowi Kiti. Dzięki temu nie trzeba było bawić się dalej w ganianego z niewidzialną i pewnie mało przyjemną kreaturą. Samo lewitowanie na tarczy jednak nie wystarczało. Dirith zaczął więc próbować się na niej poruszać przenosząc ciężar do przodu, lub rozkazując tarczy przemieszczenie się w poziomie podobnie jak rozkazywał Tysiącu Ostrzy. Nie trwało to jednak długo zanim została mu rzucona lina wykonana z dość nietypowego materiału jakim były jelita jednego z trupów walających się po korytarzach. Drow był zdumiony tym z dwóch powodów. Pierwszym było to, że Kiti zdecydowała się je wykorzystać w ten sposób, szczególnie po tym jak zauważył jak mało się jej podobają te ciała. Drugim było to, że jelita w ogóle nadawały się jeszcze do takiego użytku po czasie jaki minął od wydarzeń jakie się tu rozegrały w przeszłości. Chyba, że trupy nie były aż tak stare...
Tak czy inaczej po zostawieniu w tyle zalanego korytarza oraz zawartości żołądka Kiti można było ruszyć dalej. Na szczęście podczas dalszej drogi obyło się bez większych problemów. Co prawda trzeba było trochę uważać w korytarzu z niedziałającymi już pułapkami oraz więzieniu, w którym dziwne przeczucia okazały się bezpodstawne. Dirith jednak cały czas miał się na baczności, szczególnie kiedy dotarł do wyważonych drzwi. Coś musiało sprawić, że leżały one na ziemi. Dodatkowo było to bardzo niedawne coś bo wrota nie były nawet zakurzone. Trochę niepokojący był fakt, że to coś nie zostawiło żadnych śladów po sobie. Mroczny elf bardzo wątpił, żeby to była sprawka meduzy. Może i jej ciosy można było odczuć w tunelach pod wyspą, jednak nie aż tak głęboko i daleko od wyspy aby wyważyć tak solidne drzwi. Gdyby to była faktycznie sprawka meduzy, to ledwie trzymające się miasto w jakim byli wcześniej powinno być kompletnie zawalone, a jakoś jeszcze stało i nie wyglądało na to jakby właśnie doszło do jakiejś katastrofy. Znaczy się nie wyglądało tak kiedy Dirith obserwował je przed wejściem, bo co się w nim działo po odwróceniu uwagi mieszkańców błyskami nie miał większego pojęcia. Dla pewności rozejrzał się jeszcze po ścianach oraz suficie w poszukiwaniu śladów korzystając zarówno z normalnego wzroku jak i infrawizji aby niczego nie przeoczyć.
Po wejściu do komnaty rozejrzał się po niej. Dirith nie tracił jednak nie wiadomo ile czasu na oględziny architektury. Szczególnie po tym, jak oparzył go opal do tego stopnia, że musiał utworzyć z Tysiąca Ostrzy płytę zbroi między ciałem a kieszenią, w której miał opal aby uniknąć gorszych oparzeń. Przyszedł więc czas na oględziny podestu, który zdawał się być tym sławnym źródłem. Mroczny elf podchodził do niego ostrożnie o obserwował co się dzieje Zarówno opal jak i dziwny pył oddziaływały wzajemnie na siebie.
Kiedy Dirith usłyszał ostry krzyk odruchowo złapał lewą ręką za rękojeść sztyletu zaczynając go dobywać i spojrzał w kierunku łucznika jednocześnie obniżając lekko pozycję i ustawiając się jak do walki. Kiedy zobaczył z kim ma do czynienia i jak daleko jest przeciwnik zatrzymał się powoli zastygając w miejscu. Nadal obserwując elfa zastanowił się co dalej. Ewidentnie szarża nie miała szansy powodzenia, więc trzeba było podejść do tematu inaczej. Tym bardziej, że przed krzykiem nie usłyszał żadnych kroków ani napinającej się cięciwy łuku, przez co miał co do niego dziwne przeczucie.
Zabluźnił cicho po drowiemu.
- Świetnie, jeszcze tylko tych fanatyków tu brakowało... - mruknął pod nosem jednak na tyle cicho, żeby tylko Kiti mogła go usłyszeć.
Dirith miał już kiedyś do czynienia z elfami Almanakh i pamiętał całkiem nieźle to spotkanie do którego doszło w piątym wymiarze.
Tygrysołak miał za zadanie ochraniać jedną elfkę właśnie przed tymi fanatycznymi wyznawcami, podczas gdy ona miała uciec oknem. Ruszył więc do ataku mając zamiar przeszkodzić im przynajmniej na tyle, żeby dać jej czas na ucieczkę. Wysiłek ten okazał się jednak niezbyt owocny, gdyż łucznicy zupełnie go zignorowali i starali się przede wszystkim dosięgnąć celu. Podczas gdy atakował jednego, drugi przecisnął się obok niego i nie zważając na to, jak blisko znajdował się od tygrysołaka i jak odsłonięty był na ciosy z jego strony strzelił do elfki. Na szczęście nie trafił i drugiego strzału oddać już nie mógł bo Dirith mu na to nie pozwolił. Jednak było widać wyraźnie, że elf bardziej wolał poświecić życie towarzysza o ile dało mu to szanse na osiągnięcie celu. Niedługo potem musiał co prawda uciekać, gdyż likantrop potrafił oddać się walce równie zaciekle o czym boleśnie się przekonali. Co prawda w tamtym wymiarze nie ginęło się raz i można było się odrodzić jeśli posiadało się ze sobą jakieś dusze, jednak to jest zupełnie inna historia.
Rozluźnił się nieco i wyprostował po czym schował sztylet tak żeby elf mógł to dobrze zaobserwować. Poruszał się spokojnie i nie za szybko. Widać było, że każdy jego ruch jest przemyślany, szczególnie po tym jak rozłożył ręce na bok po schowaniu sztyletu i utrzymywał je otwarte.
Nie mówiąc nic odstąpił od źródła. Może i był już tak blisko... ale dopóki nie upora się z łucznikiem nie będzie mógł sie do niego zbliżyć. Rozejrzał się nieco zwracając uwagę na to jaką drogę musi pokonać aby się zbliżyć do elfa, i zrobił coś co mogło zdawać się niezbyt przemyślane. Mianowicie odwrócił się do niego plecami. Jeśli przeciwnik był faktycznie elfem Almanakh, to powinno powstrzymać strzałę albo dwie, gdyż liczył na to, że nie oberwie tak od razu nie honorowym strzałem w plecy. Nie trzymał również broni w dłoniach, co dodatkowo powinno go trochę osłonić, bo z tego co pamiętał elfy Almanakh raczej nie strzelały w plecy nieuzbrojonym i nie agresywnym przeciwnikom. Tak czy inaczej warto było spróbować, bo w innym przypadku czekał go slalom między strzałami aby dostać się w pobliże elfa. Jednocześnie podczas obracania się zaczął używać infrawizji i rzucił okiem na Anariona czy wydaje się wyglądać tak jak każdy inny elf w infrawizji. Dodatkowo rozejrzał się po okolicy w poszukiwaniu innych przeciwników, których znacznie łatwiej mógł dostrzec w ten sposób.
- Dobrze słyszeć, że nie zamierzasz od tak nafaszerować nas strzałami... więc może bardziej uda nam się jakoś dogadać... - powiedział spokojnie.
Następnie zdawał się rozmyślać co dalej jednak po wyrazie jego twarzy można było powiedzieć, że nie był zbyt zadowolony. Na szczęście elf tego nie widział, jak również tego jak Dirith odsłonił trochę zęby jakby właśnie miał zacząć warczeć i prezentować kły pod postacią tygrysołaka lub tygrysa. Nie wydał jednak z siebie takiego warkotu, tylko zamiast tego uspokoił się nieco. Widać było dobrze, że zamierza zrobić coś, co bardzo go denerwowało.
Tą rzeczą było danie kroku w tył. Zrobił to wbrew swojemu instynktowi, który mówił mu żeby odwrócić się i jednak spróbować wystartować w konkurencji slalomu między strzałami... jednak dobrze wiedział, że im bliżej będzie zanim rozpocznie atak tym większe szanse ma na powodzenie.

- Dlaczego mamy się nie zbliżać do tego źródła? - zapytał dając kolejny i niespieszny krok w tył.
- Ponieważ… - ku twojemu zdumieniu, elf zaniemówił nagle, co było dość niepokojące.
- Ponieważ co? - wyraźnie Dirith nie zamierzał odpuszczać i otrzymać odpowiedź również na to pytanie.
Elf zmieszał się trochę i wyczułeś wahanie w jego głosie.
- Ponieważ nie będziesz w stanie opanować zła, które uwolnisz i które zagrozi nam wszystkim!

- Dlaczego miałbym od tak zostawić serce i odejść? Co zamierzasz zrobić z nim i źródłem kiedy je dostaniesz? - dorzucił spokojnie dając kilka kolejnych kroków w tył nie próbując spojrzeć na łucznika nawet kątem oka. Wiedział dobrze, że jego zachowanie musi się wydawać nieco dziwne. Sam się również dziwił i ledwo mógł uwierzyć, że właśnie dał niejeden kok w tył. Wiedział również, że demony ponoć nie słyszą pytań zaczynających się od "dlaczego" więc tym samym sprawdzał czy nie ma do czynienia z demonem. Jeśli okazałoby się to prawdą, to był w nieco gorszej sytuacji niż normalnie. przez myśl mu jeszcze przeszło tylko czy jakby był obrócony przodem do demona to coś by mu to dało ze względu na prawdopodobnie nadludzką szybkość przeciwnika i zdolność do teleportacji? Nie to jednak było teraz najważniejsze, więc Dirith skupił się na nasłuchiwaniu tego co robi Anarion i rozglądaniu się oczami i poszukiwaniu innych sylwetek elfów, tak aby mieć pewność z iloma przeciwnikami ma do czynienia.
- To uratowałoby ci życie. Nie cenisz swojego życia, drowie? Swojej duszy także? Zamierzam je ukryć, tak jak powinno się stać. Co jakiś czas mroczne siły wygrzebują serce z powrotem na widok śmiertelników. Nie jesteś pierwszym który tu przyszedł, ale pierwszy zaszedłeś tak daleko. Za daleko. Zatrzymaj się.
- I myślisz, że jak zagrozisz odebraniem mojego życia to tak po prostu grzecznie odejdę? A jeśli ja po wiedziałbym coś typu "odejdź stąd i nie przeszkadzaj bo cie zabije", to grzecznie odłożyłbyś łuk i odszedł? Nie? Czyżbyś nie cenił swojego życia i duszy? - Dirith zadawał kolejne pytania aby móc kupić jak najwięcej czasu, dzięki któremu mógł coraz bardziej zbliżyć się do elfa.
- Wiem, że nie rozumiesz ideologii, jaką się kieruję – odparł spokojnie. – Ale ta klątwa nie jest twoim prywatnym problemem. Zagraża wielu istotom i zrobię co w mojej mocy żeby nie doszło do zagłady tych istot. Będąc tutaj mam większe szanse przeżycia, niż nie podejmując próby powstrzymania ciebie.

- Po co według ciebie przyszliśmy do tego źródła?
- A czego mógłby chcieć mroczny elf, skrytobójca? Cokolwiek to będzie, zdejmie klątwę i zbudzi Timewalkera. Nie mogę do tego dopuścić. Zatrzymaj się.
Usłyszałeś ostry świst strzały i przez moment… Ku swojemu zdumieniu, wykonując kolejny powolny krok, wymacałeś stopą strzałę, wbitą w ziemię i stojącą ci na przeszkodzie. Zabawne…
Dirith uśmiechnął się i powoli zaczął omijać strzałę.
[i]- Dlaczego miałbym się zatrzymać? Bo inaczej zamordujesz mnie strzelając w plecy z zimną krwią? Spójrz na mnie, nie mam dobytej broni ani nie próbuje atakować. Uwierz mi, jeśli miałbym zamiar to zrobić to już dawno walka by się zakończyła i któryś z nas byłby martwy. -[i] powiedział nieco chłodniej dając kolejny krok.

- Nie muszę cię zabić, abyś się zatrzymał – upomniał zimno elf. – Uwierz mi, strzały w kolanach skutecznie cię powstrzymają, a przeżyjesz. Jednak jak już wspomniałem, nie jesteś moim wrogiem i nie chcę ranić kogoś, kto dotarł tak daleko. Imponują mi twoje umiejętności, mroczny elfie.

~ Żebyś się nie zdziwił... ~ pomyślał drow dobrze wiedząc, że ze strzałami w kolanach a nawet i łokciach starał by się dalej dotrzeć do źródła. Za dużo już zainwestował aby z tego celu zrezygnować.
- Wolę po prostu porozmawiać jak cywilizowane istoty, a nie drzeć sie przez całą salę żeby cały podmrok nas słyszał... chyba że tego chcesz, to prędzej czy później coś nas odwiedzi zwabione hałasem. - Powiedział nieco głośniej.
- Dlaczego Timewalker ma nie zostać zbudzony? I jak go powstrzymać jeśli do tego dojdzie?

- Więc przychodzisz tu i nie wiesz? – nieco się wręcz zdziwił. – Jak wszyscy pozostali. Który zginęli po drodze lub których zabiłem. Nie da się go powstrzymać. Kiedy Timewalker się zbudzi, jego dusza pozostanie na zawsze uwięziona w planie materialnym. Jest przeklęty. Pozostanie tu na zawsze. Rozumiesz, mroczny elfie? To broń, o której istnieniu nikt nie powinien się dowiedzieć. Zadam ci pytanie. Zabiłeś kiedyś smoka? – po chwili dodał. – Nie jesteś taki, jak ci pozostali… Nie zrezygnujesz, prawda? Wiedziałem, że kiedyś zjawi się ktoś Taki Jak Ty… Nie mam wyboru. Jeśli przyszedłeś tu, by wykorzystać moc źródła, pozwól, że ja to zrobię. Daj mi czarny opal, ja to zrobię – powiedział stanowczo. – Spełnię twoją wolę i wykorzystasz moc źródła, której potrzebujesz, a Timewalkera pozostaw mnie. Nie pozwolę, abyś to ty go zbudził. Zabiję cię zanim to zrobisz, lub wówczas, gdy już to zrobisz. Wybacz mi, ale nie mam innego wyjścia. Pozwól mi użyć Źródła, tak, jak tego zechcesz, i będziesz mógł odejść.

- Zatem zabij mnie jak już z niego skorzystam. - stwierdził łapiąc jednocześnie elfa za słowo oraz zatrzymując sie na chwilę. - Jednego smoka już kiedyś zabiłem. - stwierdził odnosząc sie do krótkiego przebłysku wspomnień jakiego kiedyś doznał, w którym walczył ze smokiem. Co prawda był to kościany smok i miał czyjąś pomoc, jednak nie zmieniało to faktu, że jednego takiego gada już uśmiercił... o ile można było to tak nazwać, choć po tej walce smok już na pewno był martwy.
- I zabiję ich całe stado jeśli staną mi na drodze do skorzystania z tego źródła. - powiedział używając zimniejszego tonu i dając do zrozumienia, że jednak może cofać sie w stronę elfa nie tylko po to aby móc z nim porozmawiać. Jednocześnie ocenił jeszcze jak daleko się od niego znajduje.
- Lepiej jednak będzie jeśli to ja z niego skorzystam bo jest parę szczegółów, na które zamierzam zwrócić uwagę jak i kilka takich, które zamierzam pominąć. Po prostu za dużo byłoby tłumaczenia zanim wiedziałbyś dokładnie co i po co odnawiać a czego nie.
- Jeśli chodzi o Timewalkera... to co się stanie jeśli skieruje na niego moc źródła? Powiedzmy jakbym postanowił użyć mocy źródła, żeby cofnąć go do czasu sprzed jego narodzin. Unicestwiłoby go to kompletnie? Bo jeśli po spełnieniu mojej woli zamierzałeś użyć źródła na Timewalkerze, to ja też to mogę zrobić i wszyscy będziemy zadowoleni. Możesz o to być spokojny, bo nie potrzebna mi broń tego kalibru. Uwierz mi, dużo bardziej zabawniejsze i satysfakcjonujące jest dla mnie zabijanie wręcz żeby móc dokładnie przyjrzeć się agonii przeciwnika, niż używanie nie wiadomo jako potężnej broni... - może opisywanie elfowi Almanakh jak Dirith lubi zabijać zbyt dobrym pomysłem nie było, jednak mimo wszystko był drowem, więc nie powinno to być niczym dziwnym. Poza tym, jakby Anarion miałby go zabić za popełnione wcześniej morderstwa, to ta konwersacja nie miałaby miejsca i prawdopodobnie nie przymykałby na nie oka i nie oferował mu możliwości odejścia.
- Więc jak będzie? Doszliśmy do porozumienia, używam źródła a potem mnie zabijasz, czy szukamy innego rozwiązania tej sytuacji? - zapytał cofając nogę do kroku w tył, jednak postawił stopę na palcach i nie dawał pełnego kroku. Jednocześnie był także czujny aby postarać się uniknąć strzał wymierzonych w jego kolana jeśli elf miałby mu odmówić i cały czas był gotowy do rozpoczęcia walki.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 04-11-2013, 17:39   #448
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Kiedy Kiti zobaczyła elfickiego łucznika, szczęka jej opadła. Jak gdzie skąd!?
- Zaczekaj, zaczekaj, zaczekaj! Nie strzelaj!!! Wiem, że to drow, ale to mój przyjaciel!!! Podróżujemy razem, on nie jest zły! To przyjaciel! – kiedy elf nie strzelił, odetchnęła trochę i dodała – Przebyliśmy bardzo długą drogę, aby tu dotrzeć! Po drodze straciliśmy kompanów! Proszę, wysłuchaj nas! Nie mamy złych zamiarów! Jestem Kiti, jestem klerykiem i czczę Niepokonaną Biel, Tak Jak Ty! Dirith to mój towarzysz, podróżujemy razem! Nad tymi podziemiami jest miasto, tam był kataklizm! Wiele kataklizmów w sumie… Zamordowano króla, zły mag Silversting i jego golemy i chaotyczne meduzy zniszczyły miasto! I jeszcze był mroczny feniks, ale Dirith go przepędził! Tak, tak, przepędził! Przybyłam tutaj żeby dzięki mocy Źródła odbudować miasto! Nie mamy złych zamiarów!
- Mam w to uwierzyć?
- Nie widziałeś tej wielkiej, latającej nad miastem meduzy!? Tego mrocznego feniksa i morza ognia!?
- Takie rzeczy dzieją się, kiedy Chaos krąży wokół tej świątyni i sprowadza tu kolejnych, do Źródła.
- Ale my nie przyszliśmy z Chaosu!!! Jestem klerykiem Bieli! – na dowód zaprezentował krótko swoją lecznicza magię, rzucając czar uleczenia na Diritha. – Widzisz, jego też Biel leczy, nie jesteśmy demonami ani chaotami! Przyszliśmy tu by naprawić to, co Chaos uszkodził! Po drodze pokonaliśmy kilka klątw i złych duchów! Chcemy przywrócić pokój temu miejscu! Jeśli znasz na to sposób, powiedz nam, mamy wspólne cele, nie jesteśmy wrogami!
- Nasze cele są różne. Ja nie mogę dopuścić do użycia Źródła, a wy chcecie go użyć. Przykro mi. Nawet jeśli cel wydaje się szczytny i właściwy.
- Ale dlaczego!? Czy to Źródło nie naprawia zniszczonych szkód, nie zwróci życia i domów mieszkańcom miasta zniszczonego przez rzuconą tu klątwę!?
- Źródło jest nierozerwalnie związane z klątwą. Użycie Źródła zbudzi Timewalkera, przeklętego, którego dusza zostanie na zawsze uwięziona w planie materialnym. Ta potężna energia ma ogromną niszczycielską moc.
- Timewalker to ten smok, który zdradził Rannanthę, prawda, prawda, prawda!? Znam Ranaanthę, jest moim przyjacielem! Jego dusza przemówiła do mnie!
- Nie wiem kim jest Ranaantha.
- Jest bounderem znaczy był bounderem Timewalkera! Ranaantha był tu, kiedy rzucono tę klątwę! Czuje się winny, ponieważ to przez niego rzucono tę klątwę!
- To nieprawda.
- To prawda, prawda, prawda! Ranaantha zginął w bitwie o te twierdzę, a Almanakh w gniewie przeklęła Timewalkera! Mgły usłyszały jej słowa i rzuciły na niego klątwę! Ranaantha czuje się winnym zła, które klątwa wywołuje!
- Póki co klątwa nie wywołuje zła! Zacznie, gdy zbudzi się Timewalker! To on został przeklęty, to on cierpi! Był zdrajcą, powinniśmy być wdzięczni Almanakh za to co zrobiła i pozostawić tę klątwę taką, jaką jest!
- Ale ale ale!!! Ranaantha chce, aby ją zdjąć! Czuje się winnym, chce zaznać spokoju, przebaczył Timewalkerowi, chce aby odszedł! Mówił że z czasem klątwa staje się coraz gorsza i że nadszedł czas aby ją zdjąć! Powinniśmy uszanować jego wolę, to on został zdradzony, on był bounderem Timewalkera, z jego powodu powstała ta klątwa!
- Nie wiem kim jest Ranaantha, wybacz.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 06-11-2013, 22:16   #449
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Dirith, Kiti;
No cóż, trudno było dogadać się z elfem. Tym bardziej, że miał was na celowniku. Próby dyplomacji szły wam jak krew z nosa. Elf co prawda jeszcze nie strzelił w kierunku Diritha po raz drugi, ale było to tylko kwestią czasu. Elf nie był takim kretynem, aby stać bezczynnie z napiętym łukiem i czekać, aż drow ze sztyletem za pasem do niego podejdzie i odpowiednio się przywita. Groźby utraty kolan czy nawet całych nóg stawały się coraz bardziej realne, z każdym kolejnym krokiem wykonanym przez Diritha.
Dirith zdołał pokonać jakąś połowę odległości dzielącą go od elfa. Ale nie dotarł ani kroku dalej.

Dirith;
XaoS Mandelbrot Fractal Zoom with Rotation and Color Cycling - YouTube

...uh...? W głowie miałeś mętlik i ledwo pamiętałeś, co się stało. Właściwie to dlaczego leżysz na ziemi...? I dlaczego...?

GODZILLA® (1998) - The Official American Godzilla Roar - YouTube

* * *
Kiti;
No nie jest dobrze...! Odskoczyłaś, kiedy tylko wyczułaś lodowatą energię, zbliżającą się gwałtownym strumieniem. Spektralny łeb smoka, który wyłonił się znienacka z gigantycznego posągu, kłapnął całkiem realnymi zębami, chybiając cię jednak. Sekundę później widmowy ogon smoka, wydostawszy się ze skorupy posągu, chlasnął po ziemi, zmiatając Diritha. Elficki łucznik krzyknął coś w panice. Z posągu podniosło się wielkie, widmowe smocze cielsko, połyskujące bielą, jak zjawa. Ale byłaś pewna, że to demon.
Storm by kokodriliscus on deviantART

Dirith;
Kiedy otworzyłeś oczy i wizja wróciła, zobaczyłeś... łuski. Wielkie, smocze, białe łuski. Łuski na smoczym łapsku, które cię właśnie przygniatało, i miedzy pazurami którego utknąłeś, leżąc na plecach. Smok wyglądał jak niematerialna zjawa, ale zdecydowanie realnie mógł cię rozgnieść. Widziałeś jeszcze jasną poświatę od czaru uleczenia Kiti. Gdyby nie on mógłbyś ocknąć się zbyt późno...

Dirith, Kiti;
- Nie!... – usłyszeliście krzyk spanikowanego elfa.
Jak na elfa, wyglądał na zszokowanego nagłą wizytą smoka.
- Ale...?! To nie jest Timewalker...! – powiedział sam do siebie, kompletnie zdezorientowany.
Kiedy jednak smok obrócił łeb i spojrzał głodnie na Diritha pod swoją łapą, elf wziął się w garść i ku waszemu zaskoczeniu, błyskawicznie wystrzelił z łuku w kierunku demona. Strzała z dziwnym trzaskiem wbiła się w smoczy pysk pomiędzy oczami, demon odrzucił konwulsyjnie łeb, rycząc wściekle, zdumiony, w ramach zemsty natychmiast obejrzał się za elfem i zionął w jego kierunku ogniem.
Racial Wars: Landrakun by telthona on deviantART
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 10-11-2013, 20:45   #450
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Podchodząc do elfa Dirith przewidział możliwość oberwania strzałą w plecy i skupił więc zmysły na tym co działo się za jego plecami. Dokładniej skupił się na odgłosach jakie mogły dojść z napinanej tuż przed strzałem cięciwy lub w rezultacie wypuszczenia strzały. Był więc gotowy do uskoku w bok kiedy tylko usłyszał taki odgłos za nim. Nie ważne było, czy strzała wycelowana była w niego czy też nie, przy drugim strzale zamierzał zaatakować. Zdziwił się więc nagłym hałasem i gwałtownym podcięciem. Wszystko stało się na tyle szybko, że nie zdążył zrobić za wiele. Jedyne co przeszło mu przez myśl, że najprawdopodobniej demon porzucił przybraną wcześniej formę elfa i zaatakował go wręcz przestając się patyczkować.
Kiedy odzyskał przytomność i zobaczył łuski, nie był zbytnio zadowolony. Tym bardziej, że wszystko wyglądało na to jakby miał do czynienia z kolejną zjawą. Tak czy inaczej kiedy tylko był już świadom tego co się dzieje oraz w stanie jakoś się poruszać nie czekał na dalszy rozwój wydarzeń. Tym bardziej po tym jak spojrzał smokowi w oczy w których nie dostrzegł zbyt przyjemnych zamiarów co z resztą nie było trudne do rozpracowania. Pierwszym co starał się zrobić to było dobycie broni, więc sięgnął po swój sztylet. Mógł co prawda pójść na łatwiznę i użyć Tysiąca Ostrzy, jednak i tym razem nie zamierzał się nim chwalić. Może po raz kolejny nie był to najlepszy pomysł, ale również w tej sytuacji zachowanie elementu zaskoczenia było dość cenne. Szczególnie przeciwko jednemu z fanatyków Almanakh z którym właśnie miał do czynienia. Dirith co prawda pomylił się co do pierwszej oceny co go zaatakowało co udowodniła strzała wbijająca się w łeb gada, jednak nie to było teraz najważniejsze. Ważniejsze było wykorzystanie tego momentu do wydostania się z pod smoczej łapy. Po dobyciu broni zaczął więc czołgać się.
Po wydostaniu się z uścisku, jeśli się z niego wydostał, zamierzał zaatakować. Korzystając okazji, że smok zionął ogniem i był nieco odsłonięty dla niego chciał ten moment dobrze wykorzystać. Zastanowił się więc nad dwoma celami ataku. Jednym były oczy. Jak zwykle jest to bardzo atrakcyjny cel, ze względu na ich wrażliwość oraz efekty oślepienia jakie wiązały się z uszkodzeniem tego narządu. Drugim celem było wbicie sztyletu między słabsze łuski na szyi i próba trafienia jednej z głównych żył co byłoby całkiem dobrym posunięciem jakby miał do czynienia ze zwykłym smokiem a nie zjawą. Wystarczyłoby, żeby zaczął uderzenie lekko, tak aby sztylet zjechał po łusce na jej łączenie lub miejsce, w którym wyrastała. Dokładnie w tym momencie miało nastąpić kolejne uderzenie, tym razem drugą ręką wycelowane w swoją dłoń lub rękojeść sztyletu aby nadać mu odpowiednio więcej siły do przebicia się. Odpowiedni timing, miejsce trawienia i siła uderzenia mogły doprowadzić do całkiem poważnego uszkodzenia przeciwnika... jednak w tym wypadku mogło nie zdać się na zbyt wiele. Może tylko tyle, że smok nie byłby w stanie zionąć tak dobrze z dziurą w szyi, aczkolwiek lepsze wydawało się częściowe pozbawienie go wzroku. Dzięki temu można było to wykorzystać do ukrycia się i wyprowadzenia kolejnych ataków.
Dlatego też skierował się do łba przeciwnika. Podchodząc do zionącego pyska można było czuć bijące od ognia ciepło, jednak w tym wypadku trzeba było zaryzykować. Poruszał się więc szybko aby spędzić jak najmniej czasu w zasięgu łba gdyż nie chciał zapoznawać sie bliżej ze smoczymi zębami ani jego oddechem. Obrał więc drogę pod szyją, tak aby postarać się pozostać poza zasięgiem wzroku zjawy. Kiedy był już w zasięgu do wykonania ataku nie wahał się tylko wykonał silne i dość szybkie dźgnięcie, jeśli było trzeba to z wyskokiem. Na wypadek trawienia przygotowywał się do podskoczenia i kopnięcia łba, dzięki czemu gdy ten obracałby się w jego kierunku Dirith po prostu by się od niego odbił odskakując w bezpieczne miejsce i unikając kontrataku.
Potem wystarczyłoby tylko pozostać w utworzonym martwym punkcie, uniknąć kolejnych ataków i przygotować kolejne uderzenie. Na szczęście jaskinia nie wyglądała na taką, w której smok mógłby wzbić się dobrze w powietrze, wiec nie trzeba było się martwić o unieszkodliwienie skrzydeł. Jeśli jednak nie udałoby mu się wyczołgać z pod łapy, wtedy z braku celów do wyboru Dirith zaatakuje trzymającą go łapę w taki sam sposób, jaki użyłby do ataku na szyję gada.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:12.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172