Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-04-2014, 21:05   #511
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Idąc korytarze, Dirith nie zachowywał się jakoś szczególnie cicho, jednak także nie zachowywał się głośno. Po prostu szedł jak po swoim domu. Jeśli spotka kogoś kto go pamięta, łatwiej będzie można spróbować wcisnąć kit, że wraca ze zwiadu lub wykonuje jakieś polecenia matrony. Gorzej jakby się po swoim domu skradał. Wtedy szybciej mógłby komuś do głowy wpaść pomysł, że coś jest nie tak i Dirith kombinuje coś podejrzanego. Tym mniej będzie podejrzany jeśli trafi na kogoś kto go nie rozpozna. Wtedy będzie również będzie łatwiej udać kogoś nowego na usługach domu niż kogoś nowego na usługach domu i podejrzanie skradającego się po jego korytarzach niedługo przed możliwym atakiem jakiegoś konkurencyjnego domu.
- A zatem prowadź. - stwierdził wskazując dłonią kierunek w którym wskazał Venorik. - I nie martw sie, mniej złego może się wydarzyć jeśli będziemy trzymać się razem. - dodał uśmiechając się lekko.
Zbyt łatwe było do przewidzenia, że drow spróbuje zwalić na Diritha cały dom i samemu korzystając z zamieszania wziąć co jego i zniknąć. To jest jeśli faktycznie coś zabrać zamierzał a nie planował dostarczenia chimery matronie w postaci prezentu, którego kiedyś ponoć szukała i zamierzała pokroić na kawałki aby dowiedzieć sie jak działał. Dlatego Dirithowi rozdzielanie się zdecydowanie się nie podobało. Mógłby nawet wysłać z nim Kiti żeby go przypilnowała, jednak w przypadku zdrady zbyt wiele by mu nie zrobiła, a zanim wróciłaby aby go ostrzec mógłby już mieć na swoim karku przynajmniej połowę aktualnie przebywających tu sił. Nie mówiąc już o tym, że jeśli jakaś chimera by ją wywęszyła, to skończyłaby jak dywanik któregoś z magów, lub w najlepszym wypadku matrony.
Póki co lepiej było trzymać się razem. O tyle łatwiej będzie mógł podziękować Venorikowi sztyletem za jego pomoc jeśli coś poszłoby nie tak. Zawsze mógł jeszcze się go pozbyć po drodze, tak po prostu aby z góry zapobiec prawdopodobnemu rozwojowi wydarzeń. Nie było jednak miejsca w pobliżu na schowanie jego ciała, więc póki co postanowił podążyć za przewodnikiem.
Dalej szedł pewnie jakby nadal był prawą ręką Riktela, lub panującej tu aktualnie matrony. Był jednak czujny i nieco spięty będąc gotowym na wszystko. Wytężał również słuch aby w miarę możliwości usłyszeć wcześniej niepożądanego strażnika, maga lub chimerę mogącą być na ich drodze aby spróbować uniknąć spotkania lub przynajmniej być na nie gotowym i załatwić je z zaskoczenia.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 26-04-2014, 17:33   #512
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
- W porządku zatem – odparł Venorik. – Chodźmy.
Ruszyliście schodami i w bok. Tamte okolice budynku należały dawniej do magów – dziwne, Venorik na maga nie wygląda...
- W części komnat doszło do... nieudanych eksperymentów, powiedzmy – szepnął. – Z tego co wiem, nie zdążyli ich jeszcze w pełni wysprzątać. Muszę się spieszyć, i zabrać co moje, zanim oni to znajdą.
Dotarliście do części korytarza, gdzie odbywały się te „mniej ważne” eksperymenty. Tutaj magowie testowali swoje umiejętności i stawali się lepszymi magami. Lub martwymi magami. Zadziwiające, że na korytarzach było tak cicho i pusto. Mgło to oznaczać, że odbywała się akurat jakaś ważna narada u matrony lub u reszty towarzystwa. To z kolei oznaczało, że kiedy narada się skończy, towarzystwo wróci na włości.
Venorik skinął znacząco na drzwi. Było cicho. Nikogo nie ma w domu? Venorik wszedł jak do siebie, czujny, ale bez pukania i z bronią w ręce. Czyżby lokator aż tak go nie lubił?
Thief - HoB Opuim room by MatLatArt on deviantART

Pusto. Ogień jednak wskazywał na to, że ktoś tu urzędował. I to organizował ostre imprezy!
the library by leChatdeChester on deviantART
Venorik wskazał na drabinkę i po szybkim rozeznaniu otoczenia zaczął wspinać się na górę.
Thief - The Dawn Light Ark int by MatLatArt on deviantART
Po szybkim rozeznaniu, podszedł do schodów i sejmitarem podważył deski, wyłamując jedną. Wziął szybko coś ze swojej skrytki, z wyraźną ulgą, że to odnalazł. Na tyle co zdążyliście zauważyć, był to jakiś zegarek czy kompas. Venorik szybko schował to do kieszeni spodni i natychmiast zobaczyliście w jego oczach błysk pt. „wynoszę się stąd”. Bez słowa skinął na drabinkę i zebrał się do odwrotu.
- PssssssssSSSZZZZzzzHHHHhhhhh! – dobiegło z dołu głośne, wściekłe syczenie.
Venorik zaklął pod nosem.
- Jeden ze zwierzaczków kapłanki – mruknął z dezaprobatą. – Biegają po całym domu.
monster : bloodsports 6 by Kolsga on deviantART
Heh, ot, taki kotek. Siedział w kącie i stroszył się na was.
- Są bardzo jadowite, po prostu najlepiej je ominąć – mruknął Venorik, który miał chyba jednak ochotę zasadzić futrzakowi kopniaka, ale spieszyło się mu na zewnątrz.
Ominięty futrzak uciszył się po chwili i został w swojej kryjówce.
- To dokąd teraz? – Venorik spojrzał na ciebie niecierpliwie.
Też był zdziwiony pustkami na korytarzu.

Dirith;
Coś szturchnęło cię znów w nogę. Zobaczyłeś dosłownie unoszący się w powietrzu, mały flakonik z jakimś płynem. To pewnie ta mikstura niewidzialności! Najwyraźniej na Kiti podziałało...
Kiti zaczęła wskazywać drogę. Chociaż była niewidzialna, ciągnęła cię za nogawkę lub szła przodem, trącając twoją nogę swoim ogonem. Zacząłeś się niepokoić tym, gdzie cię prowadziła... Niebawem z korytarzy dotarliście do części gdzie mieściły się znane ci pracownie, ale Kiti skręciła, kierując się do starego skrzydła budynku. Wyraźnie miała tu miejsce jakaś spora katastrofa, i nikt nei zdążył posprzątać...
Asylum by Jaff-fox on deviantART
Heh, wspomnienia... Za twoich czasów jednak wyglądało to lepiej...
Thief - Asylum Hydrotherapy by MatLatArt on deviantART
Chociaż całkiem podobnie...
Rutledge Asylum - Insane by SpicyHorseOfficial on deviantART
Całkiem...
Thief - Asylum Therapy rooms by MatLatArt on deviantART
Dziwne. Wcześniej Kiti nie wspominała o tym żebyście musieli schodzić do zrujnowanej pracowni.
Thief - Dr,Troy's Surgery main floor by MatLatArt on deviantART
- Czy mógłbyś przestać to robić?! – usłyszeliście nagle męski głos zza drzwi przed sobą.
- Był smaczny – odparł zachrypły głos.
- Nigdy nie przetestuję ich możliwości regeneracji jeśli będziesz je dobijał!!!
- Niepotrzebnie robisz je takimi smacznymi.
- Świetnie, po prostu świetnie! Czy to tak trudno zrozumieć, żeby...?!
- Nie interesują mnie te twoje eksperymenty. I twój durny pies mnie drażni.
- To nie jest durny pies!!! To był cenny nabytek z powierzchni i to ważny eksperyment!
- On nie może zamknąć paszczy, cały czas się ślini i wszystko brudzi!
- I tak nie przeżyje dłużej niż jeszcze kilka dni, nie przyswaja pokarmu, nie rozumiem dlaczego...
- Może przyswajałby gdyby mógł gryźć?
- Ważne, że sprawdza się na nim moja nowa metoda implantacji!
- Pytanie tylko na co mu tyle koń... czyn... – na korytarz przed wami wyszedł nagle dziwny stwór, i zobaczywszy was, zamilkł i przestał lizać swoje łapsko.
Sippin on Some Syrup by DavidRapozaArt on deviantART
- Skoro zniweczyłeś moje wysiłki, mógłbyś poszukać kolejnej...? – za nim wyszedł drow, mag, i także przystanął, zobaczywszy was.
Drow mage by CornelioDragon on deviantART
- A wy kim do diabła...?! – zaczął wściekle mag, ale gwałtownie zamilkł a na jego twarzy pojawiło się bezgraniczne zdumienie.
- Dirith...? – syknęła zdumiona chimera.
Przez moment panowała cisza.
- To naprawdę ty!... Mówili że nie żyjesz! – chimera była zdumiona i rozbawiona spotkaniem, ale i nie wyglądała na specjalnie przyjazną.
- Dirith?! – syknął pod nosem mag, który wyglądał na spanikowanego.
- Venorik, znowu się tu pałętasz?
- Ja tylko towarzysko – mruknął.
Co was tu sprowadza? – spytała chimera.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 02-05-2014, 20:02   #513
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Obserwując poczynania drowa Dirith zastanawiał się czy mimo wszystko nie mówił prawdy. Szczególnie podczas gdy znalazł skrytkę i coś z niej wyciągnął. Bardziej jednak zastanawiające było jakie były te nieudane eksperymenty i co próbowano osiągnąć. Likantrop może nie był magiem, jednak samemu musiał trochę się w te sprawy zagłębić jeśli miał nadzieję na udane rozwinięcie swoich możliwości. Dlatego rozejrzał się po pracowni i rzucił okiem na to jakie księgi się w niej znajdowały. Nadejście maskotki jakiejś drowki skwitował tylko lekkim skrzywieniem się. Nie wiadomo gdzie się to szwenda i czy potrafi opowiedzieć właścicielce o tym co widziało. Tak czy inaczej czym dalej w głąb domu tym większe prawdopodobieństwo, że dalszą część drogi trzeba będzie sobie wyrąbać.
Idąc dalej pozostawało zastanawiające było w jakim nieładzie trzymane były pracownie w których odbywały się eksperymenty. Może i po nieudanych eksperymentach wyglądały bardzo podobnie, jednak pod butem Riktela były one szybko doprowadzane do stanu używalności, żeby nie ociągać się z kolejnymi. Coś nie wyszło? Nie rozdrabniać się tylko sprawdzić co poszło nie tak, ścierwo rzucić chimerom na pożarcie żeby zaoszczędzić nieco na karmieniu menażerii, posprzątać i brać sie za kolejny eksperyment.
Latający przekazany kiedy Venorik nie zwracał uwagi szybko schował do kieszeni. Z kolei tutaj nie było co się rozdrabniać, tylko schować go z pola widzenia i zachować na później. Co prawda dobrym pomysłem wydawało się pozwolenie Venorikowi na ulotnienie się po czym użycie eliksiru niewidzialności i dalsza kontynuacja samemu. Nawet jeśli okazałby się zdrajcą, to była możliwość aby dotrzeć do Hell Light zanim dom połapałby się, że ma do czynienia z niewidzialnym przeciwnikiem. Chociaż jeśli drow miał dobry węch, to mógł już zacząć się czegoś domyślać. Na razie jednak Dirith postanowił kontynuować pierwotny plan.
Słysząc głosy było już pewne, że zaraz trafi się na kogoś mogącego wszcząć alarm i trzeba będzie jakoś się z nimi uporać.
Dirith cały czas szedł spokojnie i kiedy zobaczył wychodzącą na korytarz chimerę tylko się uśmiechnął. Zwolnił, jednak nie zatrzymał sie całkiem. Nie zamierzał tego robić, gdyż po pierwsze zależało mu na czasie, a po drugie stojący na korytarzu twór Riktela nie powinien stanowić wielkiego zagrożenia. Tygrysołak nie raz pokazywał Ksaar'thowi gdzie jest jego miejsce. Nawet jeśli ktoś nadal nad nim pracował żeby uczynić go silniejszym to nie powinno być większych problemów. A przynajmniej tak zakładał Dirith.

- Ksaar'th... widzę, że Riktela nie ma to podlizujesz się komu się da? - zaśmiał się lekko - I nie myślałeś chyba, że mówili prawdę i tak łatwo da sie mnie zabić?
- Więc to naprawdę ty! – zarechotała druga chimera. – Już myślałem, że Riktel miał więcej Takich Jak Ty albo że szwenda się tu jakaś podróbka... Zabawne, co porabiałeś tyle czasu? – spytał równie ciekawsko co podejrzliwie.
- Nie myśl tyle. Riktel ma problemy żeby dobrze zapanować nade mną jednym, a co dopiero jakby takich jak ja miał więcej... Może i ktoś postanowił mnie kiedyś podrobić, jednak chyba zbyt dobrze mu to nie poszło i stąd ta pomyłka o mojej śmierci. - tygrysołak pod postacią drowa zaśmiał się lekko. - Szwendałem się trochę po piątym wymiarze, trochę po powierzchni zabawiając sie tamtejszym robactwem... - stwierdził uśmiechając się znacząco.

- Ale powierzchnia zaczęła mi się nudzić więc postanowiłem wpaść z wizytą w starych stronach. - powiedział spokojnie. Nie było powodu aby ujawniać swojego prawdziwego celu, tak więc nie zamierzał tego od tak po prostu rozpowiadać.
- Riktela już nie ma – rechotał. – Po co wróciłeś?
- Zobaczyć czy znajdę tu jakieś przydatne informacje, może nawet i przyłączyć się do tej imprezy, która właśnie się tu zapowiada, kto wie. Sam jeszcze do końca nie wiem, zależy przy czym lepiej można się będzie zabawić. - rzekł ponownie uśmiechając sie szeroko z zadowoleniem jakby nie mógł się doczekać kiedy wreszcie coś zaczęło się dziać co było półprawdą. Z jednej strony korciło go żeby od tak powybijać wszystko co stanie mu na drodze bez zbędnego gadania i pokazać w jak wielkim błędzie są ci, którzy uważali go za martwego. Z drugiej strony wiedział dobrze, że ciche podejście może zakończyć się większym powodzeniem lub przynajmniej doprowadzić go wystarczająco blisko aby mógł dać radę usunąć resztę przeszkód w swoim ulubionym stylu.

- Vizjrei nadal krąży po mieście i twierdzi, że muszę gdzieś tu być bo mój trop jest nadal świeży? - zapytał zastanawiając sie jak długo może zająć jego innemu koledze domyślenie się, że w mieście jednak go nie znajdzie. Mogło to trochę potrwać, gdyż inteligencją on nie grzeszył a posiadał wręcz zbyt dobry węch. Potrafił podążyć nawet kilkuletnim tropem, jednak nie potrafił stwierdzić jak świeży jest to trop. Równie łatwo też było go zmylić. Wystarczyło podać komuś rękę lub go dotknąć a Vizjrei mógł go wziąć za obiekt swoich poszukiwań jeśli poszedł nie w tą stronę co tropiona ofiara.
- Hrrrrh! – „zaśmiał się” tamten. – Jeszcze z nim o tym nie rozmawiałem, ale najwyraźniej powinienem... Ciekawe gdzie się szwendałeś i jak długo. Jak to możliwe, że nic nie wiem o wizycie Diritha? - Ksaar'th wyszczerzył zęby i ofuknął drowiego maga, który wyglądał na równie ogłupiałego, co spanikowanego.
- N-nie miałem pojęcia, że Dirith jest w mieście! – wyjąkał mag, odsuwając się od Ksaar'tha.
- Obyś mówił prawdę! – warknęła chimera. – Zawsze miło widzieć znajomą twarz... – uśmiechnął się dziwnie.
Próbowaliście wyminąć ich „grzecznie i delikatnie”, jak nieszczególnie lubianych kolegów ze szkoły, krótkie cześć i narka. Lekko zaniepokoił cię fakt, że Ksaar'th i mag nie próbowali jakoś szczególnie was zatrzymać. Ksaar'th zadał wprawdzie kilka niewygodnych pytań i wyczekiwał na odpowiedź, stojąc nieruchomo i gapiąc się na ciebie tymi małymi ślepkami, jednak nie zastawił drogi ani tobie [ojojojojoj!] ani Venorikowi. Mag z kolei wyglądał jakby wymyślał skrupulatny plan ewakuacji własnej osoby czy jakby wręcz czekał na to, aż sobie obaj pójdziecie, co nigdy nie jest dobrym sygnałem...

- Heh... pojęcia nie ma, a panikuje jakby jednak o mojej wizycie wiedział. Bo inaczej po co by się cofał jakby nie kłamał. Nie wspominając jąkania się... - spokojnie zaobserwował oddalając się w głąb korytarza jednocześnie próbują zaszczepić w swoim bracie wystarczająco wątpliwości do ukarania maga i pozbycia się w ten sposób niewygodnego świadka, który zaczął kombinować coś podejrzanego. Przy odrobinie szczęścia mag słysząc to zacznie panikować jeszcze bardziej i tylko zapewni sobie koniec. Pewnie pierwsze co by zrobił to doniósł matronie o jego obecności. Dlatego lepiej by było jakby Dirith samemu się nim zajął, jednak mogło to sprowokować Ksaar'tha do walki co mogło rozpętać większą walkę. Nawet jeśli matrona dowiedziałaby się o pobycie tygrysołaka w domu to dawało jeszcze chwilę aby opóźnić walkę i dostać się bliżej celu. Nawet jeśli trzeba będzie zmierzyć się z przygotowanym powitaniem "niespodzianką", którą właśnie brał pod uwagę. Tym bardziej, że ta infiltracja zaczynała iść zbyt łatwo nawet mimo tego spotkania. Nie mniej jednak Dirith brnął dalej zamierzając podejść do problemu tak jak wytrenował go Riktel. Bezpośrednio, stanowczo i tak agresywnie aby nawet najdłuższe przygotowania nie dały rady go powstrzymać.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 04-05-2014, 18:29   #514
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Dirith;
Rzuciłeś okiem na księgi w pracowni, ciekawostką było to, że niektóre nie były w drowim i pewnie przybyły z powierzchni jako teksty do przetłumaczenia. Drowy generalnie nie „potrzebują pomocy” z powierzchni i nie interesują się prymitywną medycyn i alchemią stamtąd, tym razem najwyraźniej ktoś postanowił skorzystać z doświadczeń powierzchniowców.

No i proszę. Family reunion. Jak świąteczny obiadek w gronie krewnych, których widziało się raz w życiu. Sama frajda.
Po krótkiej rozmowie ruszyłeś dalej. Ksaar'th wyglądał, jakby miał ochotę cię zatrzymać na dłużej, jednak zaniechał póki co tego pomysłu. Venorik był trochę nerwowy. No cóż. Zdążyliście już oddalić się na bezpieczną odległość korytarzem, kiedy wyczułeś, że... coś się jara.
- No chyba sobie żartujesz!... – usłyszeliście za plecami głos maga.
- Twoja nieudolność zaczyna mnie przerastać – warknął Ksaar'th.
Rzut kątem oka za plecy; z pracowni unosiła się smużka białego dymu, mag rzucił się biegiem do pracowni.
- Ekkkhu ekhu khuuu!...
- To ten twój durny pies!
- Khhhu kkhu po- khhhhu po-pożar!...
- To go zgaś.
- Ekkkhu ekkkhu!... P-pali się!...
- Dobrze ci radzę, żebyś nie drażnił mnie dłużej swoją niekompetencją!...
Hmm. Dymu było coraz więcej. Ksaar'th wrócił w końcu do pracowni, ciężko powiedzieć, czy jako wsparcie, czy jako pomoc doraźna na niekompetencję. Po chwili z pracowni wybiegł też „pies”, wygoniony przez dym lub samego Ksaar'tha. Ugh.
Cerberus by Gorrem on deviantART
Pies był jednak w ogóle wami nie zainteresowany i kręcił się wokół pracowni, z której buchało coraz więcej dymu. Przy odrobinie szczęścia, pożar zatrzyma tu maga na jakiś czas, może nawet przydarzy mu się jakiś wypadek...? Należało się jednak spodziewać, że...
- Zaraz wszyscy będą wiedzieć, że tu jesteśmy – szepnął wściekle Venorik.
TOMP TOMP TOMP
Ze zdumieniem zerknęliście w górę. Coś dużego przeszło nad wami, piętro wyżej. Sufit drżał pod jego nóżkami. Venorik wyglądał na zdumionego. Udało się wam dotrzeć na koniec korytarza i Kiti „wskazywała” dalej drogę na górę schodami. Heh dlaczego wybrała taką okrężną drogę? Czyżby jej przewodnik nie chciał, żebyście się z czymś spotkali? Dalsza droga prowadziła po korytarzach z powrotem w bardziej funkcjonalnie wygalające części budynku. W pewnym momencie Venorik przystanął.
- Chcesz iść tam?! – warknął cicho. – To kwatery drugiego syna Domu! Niekoniecznie... niekoniecznie się z nim lubię – mruknął.
Przed wami korytarz i drzwi po lewej i po prawej. Kiti wskazuje te po lewej.
- Cholera, ktoś idzie – syknął Venorik. – Pewnie już o nas wiedzą!
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 05-05-2014, 17:40   #515
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Kiti korzystała z uroków niewidzialności, jednocześnie trzęsąc portkami (hihi). Nie była przyzwyczajona do sytuacji i czuła się, jakby i tak wszyscy ją widzieli i po prostu udawali że jej nie widzą, żeby potem wybuchnąć śmiechem. W takich właśnie warunkach narodzi się kiedyś zwyczaj robienia kawałów ukrytą kamerą. Póki co starała się wyglądać niepozornie a właściwie nie wyglądać w ogóle. Chodząc uważała, żeby nie zahaczyć o nikogo, nie zaczepić o meble ani inne elementy otoczenia, żeby nie zwracać na siebie uwagi. Najważniejszą rzeczą teraz było żeby zachowywać się najciszej jak się da i nie powodować przypadkowych przesunięć przedmiotów, nie zostawiać śladów łapek na kurzu i nie otrzeć się o nic niespodziewającego się spacerowicza. Pierwsza napotkana chimera przekonała Kiti, że jednak miała szczęście trafiając na Diritha a nie na coś takiego. Dirith w swoich tygrysich pasach był jeszcze jako tako przystojny, natomiast to, ten jego kolega, to było coś z czym wolała się nie pokazywać na powierzchni. Do tego mag wcale nie był sympatyczny choć może nieco, nieco, nieco tylko lepiej wyglądał. Odczekała chwilę czy aby na pewno była niewidzialna. W końcu mag mógł mieć specjalne zdolności do obserwacji niewidzialnych wilków na swoim terenie, nigdy nic nie wiadomo!

Odetchnęła kiedy i on i ta jego chimera nie zawracali na nią żadnej uwagi. Kiedy Dirith i kolega chimera wdali się w pogawędki, postanowiła skorzystać z okazji i zwiedzić pracownię maga. Kiedy się do niej prześliznęła na moment przystopowała, kiedy zobaczyła stojące na podłodze w pracowni coś. Coś sapało otwartą gębą i śliniło się na podłogę strużkami śliny. Patrzyło gdzieś w jej kierunku, zabawnie poruszając nozdrzami. Równie paskudnego Azora w życiu nie widziała, w życiu, w życiu! Chyba wyczuwał jej zapach albo może i nawet usłyszał jak przełknęła głośniej ślinę.

Upewniwszy się, że jednak jest dla niego niewidoczna i nie wziął jej jeszcze na cel, Kiti weszła w głąb pracowni. Azor obejrzał się za nią, ale nie mógł jej precyzyjnie namierzyć. Zaczęła oglądać i zwiedzać okolice, poszukując czegoś wartościowego lub przydatnego. Większość sprzętów maga służyła jednak nie wiadomo do czego i nie było sensu zabierać tego ze sobą. Nie chciała też ruszać zbyt wiele żeby nie zwrócić na siebie uwagi albo nie wkurzyć maga. Po chwili jednak stwierdziła, że czemu nie, nie, nie? W końcu była niewidzialna a te wszystkie drowy, ciemności, chimery, pająki i śliniące się psy doprowadzały ją do szału!!! Tęskniła za drzewami, wiatrem, niebem, słońcem!!! Miała nadzieję, że póki była niewidzialna, ujdzie jej to w miarę na sucho. Zawsze zastanawiała się, czy ci magowie stojący nad aparaturą bulgoczącą, dymiącą, kapiącą kropelkami eliksirów faktycznie robią coś mądrego, pracują, wykonują eksperymenty, czy oni tam stoją, mądrze wyglądając i nic poza tym. Fajnie wyglądali, mądrze, reprezentacyjnie i robili dobre wrażenie, ale zapewne jak zawsze, prawdziwą robotę wykonywał student, pomagier albo niewolnik czy inna sprzątaczka.

Kiti zamierzała przyjrzeć się temu z bliska. Grzebania w aparaturze magicznej zawsze odmawiała sobie ze względu na możliwość pomieszania magicznych substancji ponad miarę i wysadzenia w powietrze nie tylko wrogów, ale siebie samej. Poza tym nierzadkie były zatrucia niewidzialnymi lub bezzapachowymi dymkami z magicznych potionów. Warto jednak było zaryzykować żeby zobaczyć minę drowiego maga, kiedy jego pracownia pójdzie z dymem. Mag i chimer byli zajęci pogaduszkami. Szybko wlazła na krzesło i zgarnęła wszystko ze stołu co mogła, wlała to tu i tam, tamto tu i tu i tam, a następnie szybko zeskoczyła ze stołu i czmychnęła, wymijając Azora gapiącego się ze zdumieniem na stół.

Kiedy już była na zewnątrz, obejrzała się na swoje dzieło zniszczenia. Ludzie często nie zdają sobie sprawy jak złośliwi potrafią być klerycy kiedy doprowadzi się ich do szału. Trochę jak z kelnerami, z uśmiechem napluje do zupy. Podobnie kleryk obieca ci że nie będzie bolało, wmówi ci, że do operacji wyjmowania strzał z wątroby nie potrzeba znieczulenia, albo zapewni że będzie cię leczył jeśli zaszarżujesz na smoka. Jeśli kiedykolwiek elf wyjdzie z pomieszczenia z którego się dymi i wzruszy ramionami niewinnie, nie ma nawet sensu pytać go co się tam wydarzyło i czy jest temu winny i tak nie ma szans żeby się przyznał. Elf uważa, że zrobił co musiał, ponieważ doprowadzono go do szału, przez te ciemności, brak wiatru, słońca i drzew. Byłyby drzewa, nie byłoby eksplozji, prosta elficka logika, dlaczego inne, niższe, głupie rasy, nie mogą tego pojąć!?

Kiti opuściła pracownię i zebrała się na korytarz na dalszą odległość, kiedy porządnie zaczęło się dymić z fiolek a jedna z nich zaczęła drżeć i spadła na podłogę. Dirith i Venorik też zdążyli oddalić się poza ewentualny zasięg eksplozji. Chyba. Kiti była dumna ze swojej wyprodukowanej na poczekaniu zasłony dymnej. Najlepsze że cała wina spadła na psa. I tak zasłużył na klapsa za to ślinienie się i nadmierną ilość odnóży niż dozwala Światło.

Chociaż samo znalezienie Hell Light wydawało się dużo prostsze z podpowiedziami wizji, sprawę komplikowało pojawienie się przeszkód i to przeszkód ruchomych. Kiti próbowała zejść im z drogi, choć powoli wydawało się to prawie niemożliwe.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 10-05-2014, 17:36   #516
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Ksaar'th niekoniecznie poprawnie odczytał sugestie Diritha odnośnie kłamiącego maga. Trudno, jednak jeszcze nie czas na awanturę więc okazało się, że drowi mag ma więcej szczęścia niż rozumu. To znaczy do czasu kiedy w bardzo tajemniczych okolicznościach zaczęła się palić jego pracownia. Dlatego to była tym lepsza okazja żeby kontynuować przedzieranie się przez dom do celu. Sugestie Venorika o ich pobycie w domu skwitował tylko uśmiechem.
- Nie zaraz, tylko prawdopodobnie już o nas wiedzą, mam dziwne wrażenie, że Ksaar'th nie był zbyt zaskoczony moją wizytą. Albo przynajmniej chciał mnie zatrzymać dłużej nie wiadomo po co. Grając na czas, albo może rozpracować czy byłby w stanie dać mi radę. Tak czy inaczej niedługo zacznie się zabawa. - dokończył uśmiechając się szerzej.
Uśmiech pozostał na twarzy tygrysołaka gdy ciężkie kroki oznajmiły obecność którejś chimery z wagi ciężkiej. Co one robiły tak głęboko w środku? Widocznie Matrona musiała sobie nieźle nagrabić skoro trzymała chimery tego kalibru w domu. Bardziej jednak Diritha interesowało skąd Kiti wiedziała tak dobrze gdzie iść żeby się dostać do Hell Light? Mało tego, wybrała na tyle okrężną drogę, że łatwo było się domyślić iż coś starała się ominąć. I bardzo dobrze wiedziała którędy to zrobić. Żeby nie powiedzieć, że zbyt dobrze jak na jej rzekomo pierwszą wizytę w tym domu.
Przez moment Dirith rozważył czy Wilczyca aby na pewno nie jest jedną z chimer. Z reguły tego typu kreacje wyglądają inaczej... choć kto wie. Mogła być stworzona już przez Matronę z zadaniem zwabienia go z powrotem do domu. Co jednak z Timewalkerem? Wykorzystywanie go do tego celu zdawało się być trochę przesadne, jednak nie niemożliwe. Równie dobrze głowa domu mogła chcieć upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Wykorzystać Diritha do okiełznania smoka a potem lub w między czasie zapanować nad nim. Taki obrót spraw niezbyt podobał się drowowi dlatego tym uważniej podążał dalej zamierzając być gotów do przemiany i walki w każdej chwili.
Tymczasem jego spanikowany towarzysz powoli zaczynał mu grać na cierpliwości. Informacja kto teraz urzęduje w tej części domu może mogła być nieco przydatna, jednak nie w tej chwili. Dlatego jego niechęć i strach przed pójściem dalej lekko Diritha zirytowała spowodowało jego lekkie skrzywienie się.
- A ja jestem chimerą Riktela. Samo to stawia mnie w tym domu wyżej w hierarchii od niego nie wspominając o tym, że jestem praktycznie drugi po samym Riktelu. - odszepnął od niechcenia i bez żadnych zmartwień. Mógł dodać jeszcze, że tak na prawdę to jest już pierwszy bo Riktel nie żyje, jednak od tego się powstrzymał.
Bardziej skupił się na lewych drzwiach na które wskazywała Kiti. Przez krótki moment zastanowił się czy warto podążyć za jej wskazaniem. Równie dobrze mogła prowadzić w zasadzkę. Postanowił jednak póki co dalej jej zaufać. Przynajmniej na razie. Podszedł więc do drzwi i delikatnie spróbował je otworzyć trzymając jedną rękę blisko rękojeści sztyletu. Jeśli były zamknięte, to schował jedną rękę do kieszeni w której uformował z Tysiąca Ostrzy srebrny klucz po czym wyjął go i wsadził do zamka w którym starał się użyć swojej broni jak wytrycha i otworzyć drzwi na czas. Nie wiedział co mogło czekać w środku dlatego od razu po otwarciu zamka wyjął klucz i schował go do kieszeni gdzie Tysiąc Ostrzy powrócił do jego ciała. Dopiero wtedy ponownie ostrożnie otworzył drzwi i wszedł do środka pokoju po którym szybko się rozejrzał a po wejściu i wpuszczeniu Venorika zamknął po cichu. Palce Diritha uformowały się szybko w jeden krótki przekaz.
- A teraz cicho. - po czym jeśli nikogo nie było w pokoju zajął pozycję za drzwiami tak, aby w przypadku ich otwarcia nie był od razu widoczny. Zwrócił też uwagę na to czy drzwi otwierały się do środka czy też zewnątrz. Samemu znieruchomiał i skupił się na nasłuchiwaniu w poszukiwaniu idącego osobnika. Rękę nadal trzymał przy sztylecie aby mieć do niego szybki dostęp jeśli trzeba będzie sprawnie zająć się cichym sprzątnięciem intruza, co zamierzał zrobić bez jakichkolwiek pytań jeśli drzwi do pokoju zaczęłyby się otwierać. Tak po prostu dobyłby sztyletu po czym odczekał aż ofiara zaczęłaby wchodzić. To jest jeśli Venorik miałby na tyle oleju w głowie aby schować sie na bok. Jeśli nie, to wykorzystać możliwe zaskoczenie ofiary do szybkiej i precyzyjnej szarży zakończonej celnym dźgnięciem w szyję celując w struny głosowe oraz przy okazji którąś z ważniejszych żył.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 13-05-2014, 21:33   #517
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Durny mag. Cała sytuacja była podejrzana. Dirith tak znikąd pojawia się z powrotem w Domu. Ktoś Taki Jak on nie znika i nie pojawia się tak po prostu. Jeśli znika i jeśli się pojawia to jest afera. Do tego durny mag nic nie wiedział o obecności Diritha w Domu. Przypuszczalnie inni magowie też nie wiedzą. Należało to sprawdzić, tym bardziej, że kretyn zajął się gaszeniem własnej pracowni. Gdyby spłonął nic by się tak naprawdę nie stało. I tak już przesiąknął dymem tych swoich eksperymentów na tyle, że zapewne był niejadalny lub niesmaczny. Od dawna też powątpiewano w jego geniusz, prawda, czasem zmajstrował coś ciekawego, ale to coś z reguły nie przyswajało pokarmu
i tak czy inaczej umierało bardzo szybko, nie wspominając o wysyłaniu tego na front czy do walki z kimkolwiek. Gdyby się okazało, że ktoś
stworzył replikę Diritha, to byłoby coś. Jaka była szansa, że Dirith żył, wrócił i wszedł tu tak po prostu…?
- Widziałeś może coś nowego ostatnio?
- Hm? Nowego?
- Jakieś nowe chimery? Stare chimery…?
- Hm? – zdziwił się. – Nie, raczej nie, a jest… jakiś problem?
- Nie, tak tylko pytam.
- Tak tylko pytasz, czy widziałem nowe chimery?
- Słyszałem plotki, że mają kontynuować eksperymenty, które ostatnio zakończyły się niezłym wybuchem.
- Nie wydaje mi się, żeby to nastąpiło szybko, pracownie i wylęgarnie legły w gruzach i nadal są w takim stanie.
- Byłem ciekaw.
- Ciekaw.
- Taaa, zbliża się sezon godowy.
- Chyba żartujesz. Gdyby się dowiedzieli, że część tych nowych chimer umarła z powodu… takiego a nie innego…
- Sssheh, dlatego byłem ciekaw, przydałoby się coś większego niż głupie psy i te pseudorobale.
- Zapewne dlatego ukrywają przed tobą takie ciekawostki.

Znowu ta sama odpowiedź. Ksaar'th zapytał kilka przypadkowych osób, kilka przypadkowych chimer, które znały Diritha. Gdyby wiedziały cokolwiek, ich reakcje były trochę bardziej emocjonalne, tym bardziej, że część z nich marzyła o odwecie na nim a część wpadłaby w histerię i rzuciła się do ucieczki na wieść o jego wizycie. Nie mógł być tu od dawna, na pewno przybył dziś, a może wręcz godziny, minuty temu. Tak czy inaczej, było to podejrzane. Wdrapując się po zewnętrznej stronie ściany, prześliznął się na korytarz kilka pięter wyżej. Idąc korytarzem, ku swojej radości spotkał wyższą kapłankę, była sama. Ku swojemu niezadowoleniu, miała bardzo kiepski humor i spieszyła się gdzieś. Nie zdążył nawet się przywitać.
- Z drogi! – warknęła, odpędzająco machając ręką.
Wyminęła go, co równie go zaskoczyło jak i wkurzyło.
- Dirith tu jest – powiedział, zimno i bez emocji.
Zaryzykował, wyrwało mu się w gniewie i złośliwym odwecie za zignorowanie go. Mógł za te słowa zginąć lub też otrzymać nagrodę. W najlepszym, neutralnym wypadku, kapłanka zignoruje go a on otrzyma odpowiedź na swoje pytanie. No i otrzymał. Kapłanka zatrzymała się jak wbita w ziemię i wybałuszyła oczy ze zdumienia.
* * *
Dirith, Kiti;
Drzwi były otwarte. Pomieszczenie wyglądało dość skromnie. Naprzeciwko drzwi ściana z oknami i dużymi szafami. Po lewej duże łóżko i regały z księgami, po prawej duża hmmm mata? Koleś tu trenuje...? Przy ścianie stał też stojak z bronią. Hm, koleś lubi szczególną broń...
Anima: Kyler knives Wallpaper by Wen-M on deviantART

Czekaliście przy drzwiach. Korytarzem ktoś nadchodził, kilka osób, cztery, zbrojni, spieszyli się. Minęli drzwi za którymi czatowaliście.
Idąc dalej korytarzem minęli kogoś. Oni odeszli, zaś ten ktoś zbliżał się w waszym kierunku. Rytm jego kroków w połowie drogi zmienił się. Każdy szanujący się zabójca wiedział, co to oznacza. Kłopoty. Koleś szybko próbował naprawić swój błąd i iść dalej jakby nigdy nic, ale było już za późno. Czego poszukiwał, trudno powiedzieć. Ci którzy go minęli nie odezwali się ani słowem. Ale on wiedział. Niedobrze.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 14-05-2014, 19:04   #518
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Kiti starała się unikać spotkania z kimkolwiek z drowiej rodziny Diritha. Mimo że była niewidzialna to tylko kwestia czasu aż eliksir przestanie działać lub dojdzie do komplikacji zdrowotnych po drinkach. Nie miała tak naprawdę w ogóle bladego pojęcia jak długo działa ten eliksir. Teoretycznie mógł już przestać działać, a Venorik i Dirith robili dobre miny do złej gry by potem opowiadać to znajomym i płakać ze śmiechu. Dlatego starała się mimo wszystko nie robić niczego nietypowego czego nie robiłaby gdyby była widzialna i poruszała się ostrożnie żeby nie hałasować. Ucieczka za lewe drzwi niestety na niewiele się zdała, choć uniknęli frontalnego ataku grupki drowów, to pojawił się ktoś bardziej ogarnięty, kto prawdopodobnie ich usłyszał lub wywąchał. Obawiała się najbardziej że to jedna z chimer, bo inne drowy ich zignorowały. Chimera musiała mieć lepszy słuch, lub węch i właśnie narobili sobie kłopotów i zafundowali sobie randkę z tą chimerą. Była trochę zła że tyle zaryzykowała żeby zdobyć ten eliksir, wysilała się tak bardzo, narażała na pająki, pajęczyny, drowy, chimery, żeby go zdobyć, a Dirith nadal z niego nie skorzystał! Swoją drogą może i była w tym metoda, pewnie Venorik by się wkurzył gdyby Dirith ot tak sobie znikł. Nie było też gwarancji, że niewidzialność na chimery coś da, Dirith znał je lepiej, chyba wiedział co robił, przynajmniej miała nadzieję, nadzieję, nadzieję! Była taka dumna z siebie, że udało się jej zdobyć ten eliksir!!!

Póki co trzeba było zacząć się bronić. Venorik wymachiwał coś ręką, ale ona nie miała pojęcia co znaczą te gesty, które wykonywał. Nie odezwał się ani słowem i jej obroża niestety nie tłumaczyła drowich gestów na język istot bardziej ucywilizowanych i komunikujących się mową. Zagadką było dla niej po jaki kij zwiał spod drzwi pod szafę. Pewnie jednak była w tym metoda i Kiti na wszelki wypadek poszła za nim, trzymając się blisko ale ze dwa metry od niego.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 16-05-2014, 19:58   #519
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
X Zdecydowanie nie było dobrze. Zdecydowanie ktoś wiedział, że tu jesteście i zdecydowanie mu się to nie podobało. Zastanawiające, że mimo to nie wezwał wsparcia, choć przed momentem minęło go kilku drowów. Może nie był pewien, czy zagrożenie faktycznie istnieje i czy jego przeczucie było słuszne. A może po prostu nie potrzebował wsparcia. Reakcja Venorika dawała do mylenia, ale jeszcze nie zasiała w was paniki. Przynajmniej nie w niektórych z was, co w tym momencie robiła Kiti trudno było powiedzieć, co prawda nie było słychać płaczu a na podłodze nie było kałuży łez, aczkolwiek morale elfickiego kleryka w Podmroku z zasady topnieją z sekundy na sekundę. Tak więc czekaliście. Akcja zamiany drzwi na okno przebiegła, powiedzmy, w miarę sprawnie. Wszystko wskazywało jednak na to, że mający złożyć wam wizytę kolega drow nie był takim idiotą, żeby samotnie wchodzić do podejrzanego pomieszczenia. Okazało się też, że miał plan B… Nie wskazywało na nadejście ataku w tej akurat sekundzie. Nie zapowiedziała go żaden hałas, żaden szmer, żaden nieprofesjonalny ruch. Kiedy uderzenie skrzydłami stało się słyszalne, było już za późno. Przez okno, wleciała chimera, czy jak to Kiti określa, pan chimer. Bez ostrzeżenia, bez dzień dobry, bez „miło cię widzieć, Dirith”, wpadł do pomieszczenia, pikując z góry, zwinnie wylądował na podłodze, ale natychmiast się od niej odbił i zanim zdążyliście się mu porządnie przyjrzeć, rzucił się na Venorika.

Silver Stained Red (revised) by Vvlad-vVolfen on deviantART

Z otrząsnął was dopiero huk, z jakim chimera wgniotła Venorika w szafę, łamiąc jej drzwi. Venorik jęknął tylko, zdążyliście zauważyć, ze miał broń w ręku, ale czy zdołał wbić ostrze w agresora, trudno powiedzieć, ponieważ prawie cały drow zniknął we wnętrzu szafy, miedzy jej połamanymi drzwiami. Chimera ucapiła go za szmaty jedną ręką i wgniotła go w szafę jakby chciała, a teraz stałą nieruchomo, przytrzymując ofiarę, wciskając ją w mebel, jakby chciała powiedzieć „gtfo to Narnia, byotch!”. Szczęśliwie, chimera nie zmiotła po drodze stojącej obok Kiti, ale naprawdę mało brakowało, aby zaczepiła o nią lewą nogą. Dirith, widziałeś tego pana chimera pierwszy raz na oczy. Trudno powiedzieć skąd się przypałętał, ale nie wyglądał na jedne z najnowszych, nieudanych eksperymentów. Gdyby cię znał, nie stałby tak spokojnie plecami do ciebie. Z drugiej strony, trochę cię to zmartwiło. Doskonale wiedziałeś, że kątem oka i kątem uch a kontrolował, co robisz i jak daleko od niego jesteś. Bardzo niepokojące, jeśli zabójca nie patrzy na swój cel. Czasem oznacza to, że nie zamierza zabić, czasem, ze wcale nie musi patrzyć na cel, by zabić. X
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 19-05-2014, 02:02   #520
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Drzwi do pokoju okazały się otwarte co zaoszczędziło grzebania w zamku i próbowania otwarcia ich wytrychem co mogłoby zająć nie wiadomo ile czasu. Dzięki temu patrol nic nie zauważył ani nie zwrócił uwagi na pomieszczenie w którym się ukrywał. Bardziej niepokojące okazało się to, że na korytarzu był ktoś jeszcze. Szedł w przeciwnym kierunku i minął się z patrolem, po czym niespodziewanie zwolnił tempo a następnie starał się ponownie przyspieszyć. Dokładnie tak jakby wiedział, że coś czai się w pokoju i zastanawiał się jak to obejść, lub zaatakować. I to był jego błąd. Dirith dokładnie to odczytał i w tym momencie wiedział, że z dalszego przekradania sie można już zrezygnować. Dziwne jednak, że osobnik nie zaalarmował patrolu. Lub zrobił to w języku migowym i owy patrol zachował się lepiej od niego nie dając podobnego znaku zdradzającego świadomość o intruzie ukrywającym się za drzwiami. Bardziej jednak prawdopodobne, że osobnik póki co jeszcze nie wszczynał alarmu. Czemu? Zastanawiał się może czy samemu da rade poradzić sobie z tygrysołakiem? Jeśli tak, to albo był szalonym samobójcą, albo nie wiedział z kim ma do czynienia, albo był na tyle dobry żeby myśleć iż może mieć szanse w walce z tygrysołakiem, lub miał po prostu wyolbrzymione zdanie na temat własnych umiejętności. Najprawdopodobniej to właśnie z tego ostatniego powodu zaalarmowany drow nie wezwał pomocy patrolu. Jakby był na tyle dobry aby móc się mierzyć z Dirithem, to nie popełniłby tak podstawowego błędu jak zmiana tempa kroków zdradzająca zawahanie. Fakt, że nie jest najłatwiej udawać, że nie dzieje się nic nadzwyczajnego gdy wie się o obecności intruza ukrywającego się za drzwiami. Nie jest to jednak nic czego nie opanowałby profesjonalista chcący dobrze zaatakować z zaskoczenia... choć ponoć to na amatorów powinno się bardziej uważać ze względu na ich nieprzewidywalność. A tak przez swój błąd osobnik niedługo spotka się z Lolth, czy innym bogiem w jakiego wierzy. Wszystko przez to, że pewnie zbyt często opowiadał o swoich wyczynach wyolbrzymiając do tego stopnia, że sam w te kłamstwa zaczął wierzyć.
Dirith nie zamierzając grać na przeczekanie zamierzał wziąć sprawy w swoje ręce i nadać im własnego tempa. Wyjął z kieszeni butelkę z miksturą niewidzialności i zwrócił się w stronę Venorika do którego skierował kolejne polecenie wydane w migowym języku.
- Wracaj tutaj, policz do 5 i otwórz drzwi wychodząc z pokoju tak żeby zagłuszyć moje kroki. Ja zajmę się resztą. - powiedział wbijając w drowa spojrzenie nie znoszące sprzeciwu aby dać mu do zrozumienia, że w tej sprawie nie będzie większej dyskusji.
Dirith nie zdążył jednak samemu przygotować sie do wypicia mikstury, czy też nawet dostać odpowiedź zanim sprawy nabrały nieco gwałtowniejszego obrotu. Wszystko za sprawą niespodziewanego ataku z powietrza jaki przeprowadziła jakaś nieznana mu chimera wpadając przez okno. Dirith zdążył tylko dobyć sztyletu i nadstawić go w gardzie i już było po wszystkim. Napastnik wylądował i dopadł Venorika nad którym zaczął się pastwić nie zwracając uwagi na likantropa. Lub też udając, że nie zwraca na niego uwagi. Dirith zauważył, że Venorik też zdążył dobyć ostrze, jednak mimo wszystko zbyt wiele mu to nie pomogło.
- Czyli jednak mówił prawdę, że go tutaj niezbyt lubią... - powiedział pod nosem po czym schował zarówno sztylet jak i miksturę niewidzialności. - No i to tyle z tego planu... - dodał krzywiąc się lekko przy czym cały czas uważnie obserwował przeciwnika.
Skierował się w stronę stojaka ze sztyletami. Znajdowały się na nim interesujące ostrza, choć dwa z nich bardziej wyglądały jak haki do mięsa niż sztylety. Dobre co prawda do wbicia w przeciwnika i utrzymania go w zasięgu aby zadźgać drugim sztyletem, jednak to nie po te ostrza Dirith zamierzał sięgnąć. Może i mogły zdawać się pomocne, jednak nie dla tego drowa. Na przyzwyczajenie sie do tego typu ostrza potrzeba było trochę czasu, żeby wykorzystać w pełni efektywnie ich nietypowy kształt, na co Dirith nie zamierzał marnować czasu. W jego mniemaniu lepiej było czas na trening poświęcić na lepsze wprawienie się w używaniu zwykłego ostrza. Raz, że zwykłych ostrzy zawsze było pod dostatkiem a dwa, jeśli potrzebował hak to zawsze mógł go uformować z Tysiąca Ostrzy. Dlatego wybrał jedno ostrze, po które sięgnął i również schował za pas:
http://i61.tinypic.com/2vwve2r.png
Rękojeść nie wyglądała na najwygodniejszą, jednak sam sztylet wyglądał w mniemaniu Diritha na mniej egzotyczny jednak bardziej użyteczny. Szczególnie kolce na gardzie. Dodatkowo wyglądał nieco podobnie do już posiadanego sztyletu już spoczywającego za pasem:
http://webzoom.freewebs.com/norstar1/KM58291a1.jpg
Dlatego nie trzeba będzie mocno przyzwyczajać się do nowego oręża.
Po zabraniu nowego ostrza likantrop spokojnie powrócił w pobliże drzwi. Nadal jednak uważnie obserwował chimerę a szczególnie na jej lub jego reakcje na własne poczynania. Kiedy był z powrotem pod drzwiami zwrócił jeszcze uwagę na to, czy słychać coś na korytarzu po czym uśmiechnął się.
- To zabawę czas zacząć... - stwierdził prezentując zęby.
Zaraz potem ciałem drowa wstrząsnęły gwałtowne drgawki pojawiające się przy każdej zmianie formy, szczególnie jeśli była ona szybka tak jak w tym przypadku. O ile atakująca chimera nie zwracała na niego szczególnej uwagi, to zaraz na pewno się to zmieni. Dlatego Dirith skupił się na jak najszybszym przeobrażeniu w tygrysołaka. Po raz kolejny kości zaczęły trzeszczeć i trzaskać jakby były łamane, ciało zaczęło rosnąć i pokrywać się czarno-białym pręgowanym futrem, które jak zwykle wchłonęło noszone przez niego ubranie tak jak działo się to setki razy podczas każdej poprzedniej przemiany. Trwało to na prawdę krótką chwilę po której w miejscu gdzie wcześniej stał drow, teraz spoczywała na czterech łapach masywna chimera z łbem oraz tylnymi łapami tygrysa, a resztą ciała drowią. No może prawie drowią resztą ciała, bo teraz był masywniejszy i bardziej umięśniony a palce zakończone były ostrymi pazurami zarówno u dłoni jak i stóp.
http://i42.tinypic.com/2vl6uti.jpg
Nie czekając dalej Dirith rzucił się do ataku. Tak po prostu z gardłowym warkotem bez żadnych dalszych ceregieli i czajenia się. Jego celem były plecy chimery która wleciała przez okno. Wiedział dobrze, że przeciwnik zareaguje i tą reakcję już kalkulował. Mógł oberwać skrzydłem, którąś z łap uderzającą na odlew, ogonem lub też zostać ugryziony. Wszystko to przewidywał w tych krótkich ułamkach sekund przed samym atakiem, które zdawały się jednocześnie być chwilami pozwalającymi na przemyślenie wszelkich zagrożeń. Zależy z jakiej perspektywy spojrzeć. Czy pobocznego obserwatora, czy doświadczonego wojownika właśnie ruszającego do ataku i bardziej czującego jakie ataki może wyprowadzić przeciwnik oraz po prostu wiedzącego co może właśnie nastąpić niż faktycznie rozmyślającego na ten temat. Jednakże dzięki coraz większej ilości adrenaliny we krwi te krótkie chwile zdawały się wydłużać dając odpowiednio dużo czasu na przyswojenie natłoku informacji jakie właśnie przetwarzał mózg tygrysołaka.
A to nie było wszystko co mogło się wydarzyć. Wroga chimera mogła zamiast zaatakować to spróbować uskoczyć unikając pierwszego ataku i dopiero potem zaatakować. W takim wypadku tygrysołak oczywiście nie zamierzał być dłużny tylko puścić się dalej w pogoń, jeśli nie udałoby mu się wyczuć w którą stronę nastąpi unik i skąd nadejdzie kontratak aby wyprzedzić je własnym atakiem. Samemu jednak pozostawał czujny i skupiony nie tylko na ataku, ale i na możliwości uniknięcia ewentualnego ciosu obróceniem się lub zmianą kierunku własnego ataku. Dodatkowo trzymał w gotowości Tysiąc Ostrzy, aby spróbować przemieścić je w sobie w miejsce w które miałby oberwać jeśli nie udałoby mu się trafić przeciwnika lub uniknąć kontrataku. Nawet jeśli nie udało by mu się uformować zbroi, to zawsze istniała szansa, że dzięki temu nie oberwie tak mocno.
Tak czy inaczej nie zmieniało to faktu, że Dirith atakował i nie zamierzał odpuścić. Skradanie się trwało już trochę długo i czas najwyższy obwieścić wszem i wobec o swojej obecności. A nic nie zrobi tego lepiej jak wszczęcie dobrej rozróby. Na wykorzystanie mikstury niewidzialności przyjdzie jeszcze czas, kiedy dom będzie zdezorientowany chaosem wywołanym nagłym pojawieniem się Diritha w jego wnętrzu.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:35.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172