Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-10-2017, 02:38   #711
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
- Bardziej co zamierzali ukraść... ale złodzieje tak czy inaczej. - powiedział przyglądając się jak gnom szamotał się wewnątrz rośliny. Szczególną uwagę zwracając na to, gdzie znajduje się jego głowa, stopy oraz w którą stronę są one skierowane.
- A to - pacnął łapą w kokon aby spróbować go w ten sposób trochę uspokoić, nie zamierzał jednak uderzać za mocno żeby go nie uszkodzić. - potrzebuję utrzymać w swoim posiadaniu przez jakiś czas. Jak chcesz, to nie mam nic przeciwko żebyś mnie obserwował... Dopóki oczywiście nie będziesz przeszkadzać. - stwierdził obserwując reakcję małpy.
Następnie postanowił wyciąć w zielonym chwasto-podobnym czymś dwie dziury. Jedna z nich miała być odpływem wszelkich soków trawiennych, miała być usytuowana gdzieś nisko aby wszelkie płyny mogły spokojnie wyciec. Druga miała być gdzieś wysoko, aby zapewnić gnomowi dostęp do powietrza żeby nie udusił się przed czasem. Oczywiście obie miały być poza zasięgiem jego wzroku, żeby przez jego dociekliwość nie zobaczył Diritha albo Kiti i nie zresetował biegu wydarzeń. Oba otwory tygrys zamierzał zrobić Tysiącem ostrzy, jednak starał się je tak uformować, żeby małpa go nie widziała i myślała, że wykonał tą czynność pazurami. Jednocześnie nie zamierzał robić ich zbyt dużych aby nie uszkodzić za mocno paczki. Ot takie dwie, nie większe niż absolutnie potrzebne dziurki.
- I jeszcze jedna sprawa...
- Ej ty, słyszysz mnie? - pac, pac - znowu pacnął kokon, żeby nie było najmniejszej wątpliwości, że teraz mówi do niego a dokładniej do uwięzionego gnoma. - Uspokój się i przestań szamotać. Tylko pogorszysz swoją sytuację. Zaufaj mi, bo zależy mi na utrzymaniu cie przy życiu. Potem albo zostawie cie w spokoju albo, jeśli nie będziesz współpracował, zastosuję bardzo nieprzyjemne metody aby wymusić kooperację. Wybór należy do ciebie, ale pamiętaj, że cackać się nie zamierzam.
Następnie nakazał bestii ruszyć w las. Zamierzał obrać inną stronę niż tą, z której przyszedł oraz gdzie poszła dwójka niedoszłych złodziei. Bestia szła jednak spokojnie, aby małpa nie pomyślała, że przed nią ucieka. Lub mogła spokojnie za nim podążyć dopóki nie znajdzie jakiegoś osłoniętego miejsca, w którym mógłby przeczekać odpowiednio dużo czasu.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 24-10-2017, 22:27   #712
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
- Kurdebele...!
Sam nie wiedział, dlaczego to powiedział. Chyba nie zdarzyło mu się to nigdy wcześniej. Nigdy wcześniej też nei zdażyło mu się, delikatniej mówiąc, dostać takiego plaskacza. Cios został wyprowadzony z taką energią, finezją i wśiekłością, że Verion z impetem wbijając się swoją cielesną powłoką w górskie zbocze, wzbudził falę uderzeniową i sporą lawinęm, przez co zmiótł prawie połowę pasma górskiego. Z cichym jękiem dźwignął się z wyrwy którą wygniótł przy uderzeniu i z niedowierzaniem otworzył lśniące, fioletowe ślepia, spoglądając w górę. Duch Lavendera spoglądał w dół, na niego, z równie przytłaczającym niedowierzaniem. Lavender nie mógł jednak zbyt długo dziwić się ani rozkoszować widokiem swojego zabójcy, rozgniecionego w skalnej rozpadlinie. Powrócił do ścigania wielkiego, czarnego huraganu, spowitego tumanami ognia.
- Nic ci nie jest?!
Nie wiedziała co innego powiedzieć. Co właściwie mogła powiedzieć? Głos się jej załamał. Verion jęcząc przez zaciśnięte zęby dźwignął się ze skały. Almanakh patrzyła na niego w przytłaczającym zakłopotaniu. Co się właściwie stało? Jakim cudem...? Wyraz twarzy Veriona nie napawał optymizmem. Spojrzał swoimi hipnotyzującymi, fioletowymi ślepiami w oczy Almanakh i powiedział łamiącym się szeptem:
- On wrócił!...
Almanakh zamrgała ze zdumieniem.
- Astaroth! – szepnął zaniepokojony, żeby nie rzec przestraszony Verion. – I can hear him!...
Almanakh wzięła głębszy wdech, ale nie powiedziała nic. Dopiero po kilkunastu sekundach spoglądania w fioletowe oczy dmeona, szepnęła:
- Astaroth nie jest naszym wrogiem!...
Verion zacisnął nerwowo szczęki.
- Hell Light!... Agh!... – otrząsnął się po raz ostatni po upokarzającym upadku. – Stracili Hell Light!
Oczy Almanakh zrobiły się wielkie ze zdumienia i zgrozy.
- Hell Light nie jest już przy nich! – powtórzył szeptem Verion. – Wiesz, co to oznacza?
- Czy to dlatego? – Almanakh uniosła dłoń i pogładziła zdumionego Veriona po policzku. – Czy Timewalker stał się silniejszy?
- Nie wiem, czy stał się silniejszy, czy ja się zmęczyłem, uganiając się za nim bez przerwy... – westchnął Verion. – Nie wiem czy... nie wiem, czy staje się silniejszy... Nie wiem, czy brak obecności jego boundera czyni go silniejszym, czy...! Nie wiem, czy Hell Light...
- Jesteś zaniepokojony.
- Oh my!;3 – Verion uśmiechnął się uroczo i zamknął ślepia. – Astaroth, słyszałem jego głos!...
- Astaroth nie powinien cię niepokoić, nie jest naszym wro...
- Odezwał się teraz! – Verion nie potrafił ukryć zaniepokojenia. – Odezwał się teraz!
- To nie musi oznaczać...
- Azmaer może mieć Hell Light! – syknął przez zęby w czystej desperacji.
Almanakh zamilkła.
https://www.deviantart.com/art/Compassion-483692403
- Azmaer nie mógłby go użyć – powiedziała w końcu. – Astaroth również nie.
- Oh my, nie mógłby go użyć do zabicia Timewalkera! Ale kto powiedział, że chciałby go użyć akurat do tego, a nie innego celu?
- Azmaer również nie jest...
- Agh...!
- Odpocznij.
- Są tam bezpieczniejsi niż tu... Ale to oznacza, że Azmaer i Last Soulbreaker wiedzą o Timewalkerze... – oczy Veriona nagle zrobiły się wielkie jak talerze. – Nie możemy pozwolić, aby Timewaler dostał się do Piątego Wymiaru!!! – jęknął nagle, chwytając Almanakh za rekę.
- O tym już wiemy!...
- Nie rozumiesz!... Nie wiemy, jaką moc będzie mieć klątwa rzucona przez Czarną Zorzę w innym wymiarze, gdzie nie ma Jej Chaosu! Nie wiemy, jak klątwa zareaguje na Chaos w królestwie Last Soulbreakera!!!
- Masz na myśli...?
- Nie wiemy, czy Azmaer nie mógłby użyć Hell Light! Kiedy klątwa była rzucana, Piąty Wymiar jeszcze nawet nie istniał akkkh...! Jeśli... jeśli aghh... jeśli Chaos i Azmaer w ogóle zainteresowali się Hell Light, widocznie mieli powód...
Verion osunął się nagle na kolana. Almanakh przytrzymałą go, aby nie upadł na płasko na skały.
- Musisz odpocząć!
- Yeah...
- Mogłeś mi powiedzieć...
- Wiem...;3 Przepraszam, sądziłem, że to przypadek... ogary Azmaera pałętają się często wokół... Być może... Być może to przypadek... right...? Ale... ale słyszałem go... czułem go... akh... Astaroth nie ujawniałby się bez powodu... Musiał coś zobaczyć... musiał coś usłyszeć... musiał coś poczuć...
- Być może jemu też nie jest na rękę szalony smok niszczący wszystko wokół...
- Oh... maybe...;3 Mam jednak wrażenie, że wcale nie chodzi mu o Timewalkera... Powinienem... akh...
- Odpocząć.
- Tak... heh... Przydałoby mi się trochę regeneracji w przytulnych Mgłach, gdzie nie jestem co kilka minut opiekany smoczym ogniem albo faszerowany strzałami elfów, które nie do końca mi ufają...;3
- Przepraszam za to.
- Ah, you know I don`t mind!;3 – mrugnął wesoło do Almanakh. – Idź już, zanim znowu zobaczą nas razem i spalą nas oboje na stosie ;3
- Ah, you know I don`t mind!
Verion zaśmiał się krótko.
- Odpocznę, ale ześlę Timewalkerowi mały prezent w postaci gromadki demonów, aby dotrzymały mu towarzystwa, gdy będziesz opatrywać rannych!;3
- To wszystko tylko opóźnia nieuniknione...
- Yes, ale póki jest zajęty nami, nie jest zajęty niszczeniem wszystkiego innego, a jego umysł jest na tyle schorowany i uszkodzony, iż tego nie zauważa.
- Nie możemy prowokować go w nieskończoność.
- Oh my, nie. Hell Light wyznaczył termin. Nawet jeśli się zmeczę, nie śpię, zregeneruję się, mogę się z nim bawić w kotka i myszkę całą wieczność, ale Hell Light wyznaczył termin, a istoty żyjące na tej planecie zaczną się interesować smokiem latającym im nad głowami ;3 Zlezie się mnóstwo towarzystwa, będą nam tylko utrudniali zadanie...
- Przepraszam.
- Hm?;3
- Przepraszam. Nie powinnam była... nie powinnam była wypowiadać wtedy tamtych słów! Nie byłoby tego wszystkiego...
- Well, widocznie tak miało być!;3
- Ranaantha...
Verion spoważniał.
- Nadal za nim tęsknisz...?
Almanakh westchnęła gorzko.
- Elficka tęsknota nie wygasa nigdy, zdaje się – pokręciła ze smutkiem głową. – Chciałabym już zakończyć tę klątwę dla niego.
- Well.... if that`s what you want...
- Wiem, jak to zabrzmiało, Verion, przepraszam. Był moim bliskim przyjacielem.
- Wiem;3 Widać po skali tej klątwy, jak wielki był twój gniew, kiedy zginął...
- Ciebie również nie chcę stracić. Idź, odpocznij.
- Oh!;3 Nie możesz mi rozkazywać, you`re not my Mistress!;3
Almanakh złapała go za włosy, przyciągnęła do siebie i pocałowała w usta. Verion zamrugał ze zdumieniem, uśmiechając się złowieszczo po pocałunku.
- Ooooh, w sumie warto było jednak tego Timewalkera zbudzić! ^__^ - zawołał wesoło i mrugnąwszy do Almanakh, teleportował się w Mgły.
* * *

Bestia Diritha wlazła w bagno, zatapiając się w nim nieznacznie. Jej ogon był jednak na tyle długi, że zdołała dosięgnąć celu. Chociaż Bestia była całkiem sporych rozmiarów i całkiem groźnie wyglądała, okazało się, iż kiedy chce, drzemie w niej niemal matczyna delikatność. Wydobyła z bagna kokonik ogonem, ostrożnie i z troskliwością, z jaką pani krokodylica zabiera do paszczy swoje młode, by przenieść je bezpiecznie do wody, z delikatnością, z jaką… koparka otwiera flaszkę…

https://www.youtube.com/watch?v=rkhw9aXQi_0

Załadowana Bestia rusy złą przed siebie. Wdepnęła w kilka rozłożonych pułapek muchołówki, ale po prostu je rozgniotła, same jej nogi były zdecydowanie zbyt duże, aby muchołówka mogła ją zatrzymać. Pomysł z dziurkami genialny. Była szansa, że wywietrzniki zwiększą żywotność towaru w środku. Towar był na tyle przerażony i zdezorientowany, iż wykrzyknął jedynie kilka razy imiona swoich byłych towarzyszy, ale słysząc głos Diritha zamilkł zupełnie.
Z kolei dociekliwa małpka nie odpuszczała i skakała z gałęzi na gałąź ponad wami, goniąc was i przyglądając się kokonikowi.

- Co chcieli ukraść?! – nie odpuszczała. – Co to jest? Po co ci to? Dokąd to zabierasz?

Co jakiś czas ignorowana małpka zaczęła ze złości wydawać typowo małpie okrzyki gniewu. Niby nic takiego, jedynie irytujące wrzaski małp w koronie drzewa, ale z czasem pojawiła się druga dociekliwa skrzydlata małpa. I trzecia. I czwarta. Po chwili po drzewach nad waszymi głowami skakało małe stadko skrzydlatych, wydzierających się małp.

Całe to zamieszanie zdecydowanie nie wpłynęło dobrze ani na wasze samopoczucie, ani na próbę pokonania dżungli w trybie incognito. O ile hałaśliwe, rozdrażnione i wrzeszczące małpy potrząsające konarami drzew na pewno wypłoszyły część ewentualnych nieproszonych gości na waszej drodze, o tyle zwabiły istoty, które nie pogardziłyby przekąską w postaci wrzeszczącej, latającej małpy. Musiało czaić się gdzieś w gąszczu i udawać drzewo. W pewnym momencie po prostu wyskoczyło zza większego drzewa [sic!] i dziwnym piskiem rzuciło się do ataku. Wybuchł chaos. Małpy latały we wszystkie strony, połamane gałęzie i deszcz liści sypnął wam na głowy.

https://www.youtube.com/watch?v=s94BlB53DlQ
Ta roślinka była zdecydowanie bardziej mobilna od przerośniętej muchołówki. Po kilkunastu sekundach zainteresowania skaczącymi i fruwającymi w koronach drzew małpami, roślinka skupiła uwagę na większej i bardziej dostępnej, naziemnej zdobyczy, czyli Bestii Diritha. Roślinka skowycząc dziwnym piskiem ruszyła do ataku, wspierając się na swoich dwóch zdrewniałych ramionach i ciągnąc za sobą długi korzeń.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 28-10-2017, 03:18   #713
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Wkrótce okazało się, że ignorowanie małpy nie było najlepszym pomysłem. Szczególnie kiedy zaczęło się pojawiać więcej małp. Ale póki nie próbowały się za mocno zbliżyć lub zaatakować... To czas leciał i o to w tym zadaniu chodziło.
Jak niedługo się okazało, atmosfera miał się znacznie ożywić pojawieniem się kolejnego chwasta. Tym jednak razem był znacznie bardziej żwawy niż pospolita trawa czy też inne rosnące wokół chwasty. No i oczywiście małp dosięgnąć nie mógł, więc postanowił się zainteresować Dirithem. Choć po krótkiej chwili tygrys doszedł do wniosku, że może nawet i jego bestią, bo była zdecydowanie bardziej widoczna niż on siedzący nisko na jej grzbiecie i pilnujący kokonu. Jeśli to była prawda, to uformował się szybko w jego głowie pewien plan. Jeśli jednak to on był celem, to plan się zmodyfikował nieco aby tą możliwość uwzględnić. A był on następujący:

Po pierwsze, Dirith zamierzał rozkazać bestii kręcić się wkoło przerośniętego chwasta i zostawać ciągle poza jego zasięgiem. Głównie po to, żeby odciągnąć od niego uwagę, ale i też po to, żeby kokon nie był zbyt blisko starcia.
Po drugie, Dirith zamierzał zsunąć się na ziemię po ogonie swojej bestii na ziemię i przycupnąć nisko. Jeśli chwast celował w bestię, to powinien dalej się obracać i próbować ją trafić. Jeśli celował w Diritha, to powinien się zatrzymać i tygrys miałby problem. Na szczęście ogon za krótki nie był, więc możliwe, że Dirith trafi na ziemię na skraju wzroku przeciwnika i nie zostanie zauważony. Dałoby mu to okazję do ataku.
Po trzecie, Dirith zamierzał zaatakować lub rozkazać zaatakować jego bestii w zależności od tego na kim skupiony był chwast. Jeśli na nim, to bestia przystąpiłaby do dźgnięcia ogonem, jednocześnie przy odrobinie szczęścia zwracając na siebie wystarczającą uwagę aby chwast zachciał zająć się nią. W tym wypadku miała powrócić do krążenia i obracania przeciwnika co stworzyłoby otwarcie dla Diritha. Zamierzał je wykorzystać kiedy bestia miała na sobie agresję przeciwnika, bo do tego ataku obrót chwasta miał dodać trochę obrażeń. To dlatego, że Dirith zamierzał zaatakować korzeń. Może nie zamierzał go wyrwać, bo to raczej tylko jego bestia mogła osiągnąć ze względu na swoje rozmiary. Zamierzał jednak zacząć okrążać cel w drugą stronę. Kiedy był przed korzeniem - dość blisko samego chwasta - zamierzał lekko wyskoczyć aby przeskoczyć tuż nad korzeniem. Jednocześnie zamierzał uformować Tysiąc Ostrzy na coś przypominającego ostry otwieracz do butelek. I tutaj przelatując nad korzeniem zamierzał wpić ostry hak wystający przed jego górną szczęką, w której był zakotwiczony w korzeń, oczywiście razem ze swoimi kłami. Lądując tępa część zakotwiczona w jego dolnej szczęce miała zapewnić dźwignię, dzięki czemu ostra części i kły mogły przeorać chwasta dużo łatwiej i mocniej. I tutaj rolę zaczął odgrywać obrót samego chwasta. To dlatego, że tygrys nie zamierzał wykorzystać tylko samej swojej wagi do wbicia się w przeciwnika ale kiedy dotarł do ziemi zamierzał wryć się w nią łapami aby obracający się chwast sam, podążając za siłą rozpędu swojego obrotu, wyrwał się z jego szczęk jednocześnie rozrywając własne... drewno? Żeby jednak się to udało, musiał zaatakować w miarę blisko samego chwasta, bo jeśli korzeń byłby za daleko, obrót przeciwnika nie miałby takiego efektu. Dlatego tam właśnie Dirith celował, nawet jeśli korzeń był cieńszy dalej od... drewna(?) przeciwnika.
Oczywiście jeśli chwast miął uwagę na bestii, to zamierzał zaatakować wpierw aby przejąć uwagę chwasta na siebie. I dźgnięcie bestii miało nastąpić po jego ataku, aby bestia przejęła uwagę przeciwnika. Z uwagi na swoje dłuższe łapy była bardziej mobilna.
Po czwarte, Dirith zamierzał okrążać chwasta. Dalej w zależności od tego kto miał na sobie uwagę miała okrążać chwasta jego bestia. W ten sposób kiedy przeciwnik skupiał się na którymś z atakujących, drugi dostawał okazję do ataku, która miała być skrupulatnie wykorzystana po czym wyrobić okazję do ataku drugiemu atakującemu.

Przynajmniej tak miało to wyglądać w teorii. Czy owy plan wyjdzie w praktyce, miało się to okazać w najbliższej przyszłości.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 05-11-2017, 16:15   #714
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Jej uwagę znów odwrócił wielki, obleśny robal spełzający w dół po drzewie. To nie mogły być prawdziwe robale, te wszystkie, a jednak dlaczego znowu się pojawił!? Czyja sztuczka tym razem!? Przecież nie mogą się brać tak po prostu znikąd! Kątem oka widziała jak Dirith ładuje na grzbiet bestii pakunek i zabiera się do dalszej drogi. Dokąd właściwie zamierzał iść!? Zamierzał tak chodzić wokół aż czas minie i zadanie będzie zaliczone? Wszystko byłoby super tylko przyczepiła się małpa, a za moment pełno małp. Nie lubiła małp. Były wrzaskliwe, natrętne, skakały wokół i hałasowały bez sensu. Szła i warczała pod nosem. Małpy nie dość że irytujące to jeszcze było ich pełno i miały przewagę liczebną. Bestia Diritha wyglądała jak coś co by sobie poradziło z małpami, ale nie była do końca pewna czy to prawda. Przynajmniej wyglądała na tyle groźnie by je utrzymać na dystans póki co. Jednak nie wystarczająco groźnie aby odstraszyć wielki, żywy, pełzający kwiatek z zębami. Po reakcji małp zgadła, że kwiatek jest mięsożerny. Doszło do konfrontacji na linii kwiatek i bestia Diritha. Przynajmniej podobnych gabarytów. Zastanawiała się czy można czymś odstraszyć ten kwiat. Fajnie byłoby mieć takie coś jeśli mają jeszcze krążyć trochę czasu po tej dżungli pełnej rosiczek i pełzających kwiatków. Nie uśmiechała się jej walka z każdym napotkanym chwastem, a kto wie ile tego tu siedzi w tym gąszczu, pewnie tyle co drowów w pomroku, za każdym stalaktytem czai się coś.
„Kurcze, gdybyśmy tylko mieli ogień! Ogień pewnie by odstraszył chwasty, nie? Chociaż może i lepiej, tak średnio podpalić przypadkiem całą dżunglę...”
Małpy nie rezygnowały i chyba tylko czekały aż kwiatek załatwi sprawę, żeby pozbierać łupy albo ogryźć kości z mięska. Miała nadzieję że małpy są świadome, wilki składają się w 90% z futra i nie ma zbyt wiele mięska na nich...
Dirith zaatakował. Ona postanowiła trzymać się na obrzeżach i leczyć, ale posłała do ataku drugiego białego wilka. Kwiatek miał z przodu paszczę pełną ostrych zębów i dwa całkiem długie i szponiaste ramiona, zatem dobrym celem ataku wydawał się korzeń. To logiczne, aby skutecznie wyrwać chwast trzeba pozbyć się korzeni, inaczej odrośnie.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 07-11-2017, 20:14   #715
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Od lat krążą dywagacje na temat tego, czy rośliny czują. Kiedy je gryziemy, zrywamy, zjadamy. Wiadomo, że potrafią produkować toksyny w momencie, gdy są nadgryzane przez roślinożerców, potrafią komunikować się za pomocą sygnałów chemicznych i wyczuwają co się wokół dzieje. Podobno gadają co niektóre, mawiają elfy. Niektóre nawet, jak widać, nie tylko gadają, ale i łażą wokół i potrafią spuścić wpie… potrafią kopnąć korzonkiem albo dać z liścia [and the award for best susz goes to…!] Zastanawiające jednak, czy fizycznie odczuwają ból. Z reguły istoty o ciele z mięska stawiają rośliny dość nisko na drabinie ewolucji, ale czy nie byłoby fajnie nie odczuwać fizycznego cierpienia i w razie wypadku po prostu „odrosnąć” sobie uszkodzoną rękę czy nogę? A w razie głodu nadstawić się do słoneczka i nażreć się do syta energią słoneczną? Spoko, my, wyżej w ewolucji, potrafimy lepsze rzeczy! Na przykład… eee… potrafimy ymm… mamy oczy, o! I widzimy wszystko wokół, a wy durne rośliny nie! Znaczy czasem mamy astygmatyzm i krótkowzroczność na 5 metrów, ale i tak jesteśmy najpotężniejszą formą życia na tej planecie dobra nieważne to nie jest istotne co do cholery czy ktoś dzisiaj nad tym panuje gdzie jest mistrz gry?! [Alm odpędzająco macha ręką spod kołdry]. Przerośnięty, łażący kwiatek z zębami skupił swoją uwagę na Bestii Diritha. Z reguły jeśli atakuje cię grupka, skupiasz się na tym największym, czasem głównie po to, aby mieć go na oku i unikać jego ataków. Tak czy inaczej, małpy, wilki i Dirith okazały się w tej sytuacji drobnicą nie wartą uwagi. Bestia Diritha i kwiatek urządzili pokaz siły, krążąc wokół na ile mieli przestrzeni pomiędzy drzewami, szczerząc zęby i wymieniając się wściekłymi piskami. Szanse były dość wyrównane, ponieważ obie strony miały długie szponiaste kończyny, którymi mogły atakować na odległość, i obie strony były tego doskonale świadome. Po wymianie kilku plaskaczy testujących siłę oponenta, przeciwnicy wrócili do okrążania się. Skupieniu na walce nie pomagało stado fruwających i skaczących wokół rozwrzeszczanych małp.

Tysiąc Ostrzy Diritha okazało się całkiem sprawnym sekatorem. Dirith zdołał zaczaić się i kiedy jego Bestia przykuwała uwagę kwiatka, przyczajony tygrys bez większych problemów dostał się na tzw. tyły wroga. A konkretnie na korzeń wroga. Celem było dobranie się do wrażliwej części kwiatka za pomocą dźwigni i kłów. Z pomocą przybyła dodatkowa para kłów białego wilka. Choć zdrewniały ogonek kwiatka był twardy, to jednak na tyle twardy aby oprzeć się zmasowanemu atakowi. Kwiatek gwałtownie miotając się odepchnął tygrysa i wilka, skrzecząc, piszcząc, wijąc się po ziemi, kiedy udało się złamać i oderwać kawałek jego korzenia [czy cokolwiek to tam było... ekhym...] I wtedy właśnie świat wybuchł. Tak. Tak właśnie się stało. Świat wybuchł. Z nieba runął ogień, jakby korony drzew zamieniły się w miotacze płomieni. Szok. Wszystko wokół zasnuło się ogniem i płomieniami, drzewa, krzewy, trawa, a wokół rozbrzmiewał tylko piekielny wrzask przerażonych małp, które fruwały teraz na waszymi głowami jak podpalone dezodorantem i zapalniczką muchy. Kwiatek i Bestia Diritha zapomnieli o sobie nawzajem i z piskiem poszukiwali drogi byle dalej od ognia.
- Myślałeś, że zdołasz zbiec?! Nie możesz ukryć się przede mną!!!
https://www.youtube.com/watch?v=AfxOLGaMfGk
Aha...! Najwyraźniej zaraz nadal całkiem nieźle lata i zieje ogniem bez jednego oka!...
https://cdn.arstechnica.net/wp-conte...nf-800x600.jpg
Ok. więc dziadostwo lata w tę i we wtę i po prostu zionie ogniem w dół po drzewach i wszystkim wokół...! Co całkiem efektywnie rozprzestrzenia solidny pożar lasu! I co dalej? A Może by Tak...?!
http://i.dailymail.co.uk/i/pix/2012/...25_634x428.jpg
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 08-11-2017, 05:10   #716
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Atak przebiegł zaskakująco sprawnie. Tym bardziej, że jego bestia dorównywała przerośniętemu chwastowi. Nie żeby Dirith upierał się, że z reguły bestie były trochę słabsze od nie-bestii, ale nie miał nic przeciwko takiemu przebiegowi sytuacji. Plan również przebiegał zgodnie z założeniami... i to powinna być dla tygrysa wskazówka, że zaraz coś się stanie. Zanim jednak Dirith zdążył rozpracować tą logikę coś się stało. I wcale nie było to zbyt przyjemne coś.

Po ilości ognia można było bardzo szybko domyślić się, że to jakiemuś smokowi zebrało się na kichanie. W pierwszej chwili można było nawet pomyśleć, że Timewalker zdecydował się wykonać swój ruch odnośnie obezwładnienia i unieśmiertelnienia Diritha. Jednak głos i brak jednego oka szybko rozwiały wszelkie wątpliwości na temat tożsamości intruza.
- Wiedziałem, że powinienem wypatroszyć tego zasranego fanatyka przed bramą... - bardziej wywarczał niż powiedział. A był na tyle wściekły, że warczał zarówno przy wydechu jak i wdechu.
- JA PRZED NIKIM NIE UCIEKAM BEZ HONOROWY FANATYCZNY TCHÓRZU!!! - wydarł się najgłośniej jak potrafił jednocześnie chodząc raz w jedną jaz w drugą stronę jak bardzo wkurzony tygrys przed kratami swojej klatki. Żeby tylko miał możliwość latania... to definitywnie pokazałby tej przerośniętej jaszczurce jak mało jest warta na równym polu walki. Co z resztą już i tak udowodnił po tym jak się na nią dostał... i tutaj wpadł Dirithowi do głowy sposób na zrównoważenie szans.
Trzeba tutaj jednocześnie zaznaczyć, że było to pierwsze co mu przyszło do głowy. I jest to bardzo ważny szczegół, bowiem wyjaśnia on dlaczego nawet nie spróbował zrealizować drugiego pomysłu jaki przyszedł mu do głowy. A było to złapanie jakiejś małpy i zmuszenie jej do lotu wedle własnych zapotrzebowań - co było dość rozsądnym i wykonalnym pomysłem. Wszak która małpa odmówiłaby współpracy z ostrzem przy gardle? Nawet te najgłupsze by pomogły. Był to jednak rozsądny plan B, który jak już wspomniano, urodził się zbyt późno, bo podczas wprowadzania w życie planu A.

Plan A natomiast polegał na przemianie w tygrysołaka, co stało się bardzo szybko przy zwyczajowym akompaniamencie łamanych kości. W tym czasie bestia Diritha zrzuciła z siebie zielony kokon - nie delikatnie, ale i nie brutalnie żeby go nie uszkodzić.
- Osłaniaj kokon! Zadanie dla Kruka jest ważniejsze! - dał znać jak wyglądają priorytety podczas gdy samemu zaczął wbiegać na swoją bestię.
Kiedy był na jej grzbiecie pogonił ją solidnym kopniakiem w plecy połączonym z wściekłym ryknięciem. Jego celem były dwa drzewa stojące na tyle blisko siebie, żeby bestia mogła dosięgnąć ich obu podczas wspinania się. Dodatkowo byłoby dobrze, jakby były one dość wysokie. Jeśli Xenomorphus Rexus zamierzał ominąć płomienie po drodze do celu, to Dirith kolejnym kopniakiem przypominał mu kto tu rządzi i ma się streszczać a nie bawić w omijanie ognia.
Kiedy dotarł do wybranych drzew rozkazał bestii wspinać się jak najwyżej co ochoczo zaczęła po wskoczeniu na pnie omijając pierwsze metry wspinaczki. Celem Diritha było dostanie się na sam czubek drzew, albo przynajmniej na czubek mniejszego z drzew po których się wspinał. Jednak z uwagi na wagę swoją i bestii na sam czubek dostać się nie mógł. Jednocześnie liczył, że wybrane drzewa będą wystarczająco solidne aby wytrzymały to co zaraz miało nastąpić.
Po dostaniu się na odpowiednią wysokość, co mniej więcej ocenił po tym jak drzewa uginały się pod ciężarem jego bestii zaczął rozglądać się za smokiem określając jego położenie i trajektorię lotu. Kiedy wyliczył, że smok może znaleźć się w zasięgu wprowadził w życie kolejną część planu A. A było to rozbujanie się do limitu wytrzymałości obu drzew. Przy odrobinie szczęścia smok nie zauważyłby go w koronach drzew - co było możliwe biorąc pod uwagę ograniczone pole widzenia gada.
Kiedy wszystko zdawało się, że jest w odpowiednim miejscu - smok znajdował się wystarczająco blisko, ale i daleko, aby się na niego dostać postanowił rozkazać bestii jednocześnie puścić i odepchnąć się od drzew aby zostać katapultowanym na odpowiednią wysokość oraz miejsce pobytu smoka.
I to było najryzykowniejszą częścią planu. Jeśli drzewa by się złamały, to może nawet nie przyglebiłby z wielką siłą - a sam upadek zamortyzowany by był przez bestię przez co Dirith by przeżył. Jeśli jednak źle wycelował, to dosłownie leżał. Może nawet i nie kwiczał, bo nie żyłby na tyle długo podczas lądowania aby zakwiczeć. Było jednak pewne, że nie przeżyłby nawet próbując zamortyzować upadek poświęcając bestię. Dirith był jednak na tyle wkur....rzony, że nie docierały do niego żadne negatywne aspekty jego planu. Nawet jeśli smok by go zauważył i zioną na niego ogniem jedyne co zamierzał zrobić (oraz był na tyle zaślepiony gniewem aby myśleć że się to uda) to wykorzystać bestię jako tarczę i kontynuować lot na jej palących się zwłokach, z których zamierzał zeskoczyć wprost na smoka.
Po dostaniu się na niego reszta planu była prosta. Bestia miała zająć się skrzydłem po tej samej stronie po której smok nie miał oka. Tak aby nie miał za łatwo jeśli chodzi o zauważenie lub wycelowanie kontrataku. Oczywiście tym razem bestia miała wgryźć się w mięso przeciwnika najpierw wbijając wewnętrzne szczęki w mięso a potem powiększyć otwór większymi szczękami. Jednocześnie Xenomorphusowi udzielała się furia jego pana co można było stwierdzić po ilości toksycznego śluzu jakie wydzielały się i ociekały po ostrych jak brzytwy zębach. Było więc pewne, że jeśli uda się jej wgryźć w ciało przeciwnika, to smok przez jakiś czas odczuje to ugryzienie.
Jednocześnie kiedy jego bestia przeprowadzała atak i osłabiała przeciwnika Dirith wykorzystywał tą dywersję do przedostania się do łba smoka. Oczywiście starał się podążać po tej samej stronie co uszkodzone oko aby próbować wykorzystywać ubytki w polu widzenia gada. Co prawda mogło stawać się to nieco przewidywalne, jednak tygrysołak był zbyt zdenerwowany aby przejmować się tak nieistotnymi taktycznymi szczegółami. Ważniejsze było dostanie się do łba, gdzie po raz kolejny zamierzał zaatakować oko, Tym razem chciał się dostać na na brew jego zdrowego oka za którą chciał złapać aby zapewnić sobie odpowiednią przyczepność. A odpowiedni uchwyt miał okazać się nieoceniony kiedy smok zacznie panicznie potrząsać łbem. Następnie zamierzał zawisnąć z niej i zacząć atakować oko nie zważając na potrząsanie łba. Przewidział bowiem, że gad zamknie oko tak więc chciał się po prostu przebić przez jego powiekę aby skutecznie okaleczyć przeciwnika. Jeśli udałoby mu się wgryźć w powiekę, to zamierzał puścić brew i wczepić się jeszcze bardziej w powiekę co dałby mu lepszą pozycję do wydłubania smokowi oka.
Dirith tym razem nie zamierzał odpuścić. Nawet jeśli podczas lub po wydłubaniu oka miał zginąć... trudno. To była tylko jedna dusza na minusie. Nic wielkiego, da się łatwo odrobić. Ważniejsze jednak było pozbawienie gada wzroku. Przy czym nie zamierzał go zabić. I tak czy siak musiałby zrobić to pięć razy, dlatego bardziej opłacało się trwale uszkodzić wzrok gada. Tym bardziej, że gdyby zabiłby go teraz, po prostu odrodziłby się gdzieś ze sprawnym wzrokiem. No może tylko z jednym sprawnym okiem, bo w takim stanie wszedł do piątego wymiaru, ale zawsze. Natomiast jeśli zostawiłby go przy życiu istniała szansa, że uszkodzenie stanie się permanentne co znacznie ułatwiłoby Dirithowi życie. Wszak ślepy smok będzie miał nie lada problem z trafieniem go, nawet jeśli zlokalizuje go za pomocą węchu. Pomogłoby to również podczas wykańczania smoka kiedy będzie w stanie walczyć z nim na równi. Szczególnie jeśli oczy smoka nie zostaną naprawione podczas odradzania się.
Tak czy inaczej w najgorszym wypadku dawałoby to Dirithowi trochę czasu zanim smok wpadnie na pomysł samobójstwa aby odrodzić się całym i zdrowym. Przy odrobinie szczęścia będzie to po dłuższym czasie dzięki czemu odrodzi się ślepy.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 15-11-2017, 19:23   #717
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Z wysokości wilka niewiele widziała właściwie w tej całej dżungli. Głównie liście, krzaczory i łydki bestii Diritha. Gdyby nie białe futro mogłaby z powodzeniem schować się pod liściem przed tymi małpami i kwiatami. Ciekawe czy on ma oczy czy termosensory albo wyczuwa językiem jak wąż. A może czujniki w korzonku i płatkach na drgania podłoża i wibracje. W takim razie bez trudu wyczuł bestię Diritha i przyczepił się do niej. Co się działo według Kiti:
https://www.youtube.com/watch?v=hsMN716zTxc
Co się działo według Kwiatka:
https://www.youtube.com/watch?v=k4JVv94W6QQ
Co się działo według Almanakh:
https://www.youtube.com/watch?v=4zhD0uj0NKk
Co się działo według Veriona:
https://www.youtube.com/watch?v=zLinOO2_Ccg

„Szkoda, że...”

https://vmcdn.ca/f/files/shared/misc...forestfire.jpg

„O właśnie! Super, na pewno żadna roślina nie będzie stać i czekać aż się spali, w końcu jak inteligentne to może być? To jak dzikie zwierzę, zwierzę, zwierzę, taki dziki chwast, ucieka na widok ognia! Dzięki Bieli!”



„ok... Starczy, starczy, starczy!”



- Starczy!!! – wykrzyknęła, oburzona. – Dobra, dobra, dobra, juuuuż! Starczyyyy!!! Już dość!!! Światło, już dość!!! No co do diabła!? – krzyczała z pretensją w korony drzew.

- Osłaniaj kokon! Zadanie dla Kruka jest ważniejsze!
- Feh!
„Czy on nie widzi co się dzieje!?”
- DooOooOOooooość!!! Starczy!!! – wykrzykiwała wciąż.
Ognia przybywało. Bardzo ją to zirytowało. Zirytowało ją tak bardzo, bardzo, bardzo, i zapomniała o kokonie, małpach i kwiatkach. Była obrażona. Foch.
„Jestem klerykiem do diabła!!! Dlaczego mnie nie słucha!”
- No chyba mówię wyraźnie!?
„O! Mam przecież tarczę! Tę fajną tarczę na ogień. Ostatnio ciągle wszystko wokół się pali, powinnam skombinować drugą taką tarczę czy coś...”
Z tarczą skoczyła po kokon, aby w razie czego go osłaniać czy leczyć. Nadal foch. Ależ ta bestia Diritha się ślini!... Aha, smok. O kurde, smok! O nie. Znowu to. Znowu on. Znowu ten smok. Myślała, że Dirith go zabił. Ona ma tylko leczyć i leczyć i leczyć, a ten co, zabójca i nie może nawet smoka zabić na śmierć!? Foch.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 20-11-2017, 18:56   #718
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Verion klęczał, niemal zwinięty w kłębek jak mały kotek, opierając głowę na kolanach Czarnej Zorzy i uśmiechając się rozkosznie. Powoli przeczesywała dłonią jego fioletowe włosy.
– Lepiej?
– Oh my, sooooo much better, Mistress!;3
– Zawsze lubiłam twoje włosy.
– I know, that`s why you made them this way, right?;3 So fluffy!;3
– Wiesz, przypomniała mi się pewna zabawna historia.
– Yes, Mistress?
– Widziałam kiedyś wojowniczkę, bardzo potężną istotę, która miała ogromną władzę i ogromną siłę niszczenia wszystkiego, co mogłoby stanąć jej na drodze. Mimo to, była to istota nauczona, iż z ogromną siłą wiąże się ogromna odpowiedzialność. Używała swojej mocy, aby bronić tych, co według niej zasługiwali na ochronę i niszczyć tych, co według niej zasługiwali na zniszczenie. Miała ojca, również wielkiego wojownika i doskonałego stratega, był „dobrym człowiekiem”, mawiali o nim śmiertelnicy. On i jego córka, byli ze sobą bardzo zżyci. Obje byli świadomi, że z racji swoich profesji, mogą dożyć dnia, gdy któreś z nich nie wróci z bitwy do domu. Mimo to, za każdym razem żegnali się tak samo - jakby byli pewni, iż pod koniec dnia znów się spotkają. Pewnego razu stało się coś strasznego.
– Oh?;3
– Jej ojciec miał wypadek i doznał bardzo poważnych obrażeń głowy. Chociaż żył i opiekowali się nim najlepsi medycy, jego mózg został trwale uszkodzony. Jego umysł przerodził się w umysł istoty bezbronnej, nie do końca już rozumiał i pojmował otaczającą go rzeczywistość, nie był w stanie funkcjonować, ani reagować jak dawniej. I wydarzyła się interesująca rzecz; jego córka, którą nauczył bronić istoty słabsze i potrzebujące, zaczęła obsesyjnie chronić go przed wszystkim, w czym jego skaleczony umysł dostrzegał zagrożenie. Zaczęła niszczyć wszystko, co w jej oczach mogłoby go skrzywdzić. Nikt nie mógł czuć się bezpiecznym. Zaczęła mordować i niszczyć wszystko i wszystkich, gdy tylko w ich obecności zobaczyła błysk niepokoju w oczach swojego ojca.
– That`s really interestening!;3
– Yes…

https://www.youtube.com/watch?v=L3V7LKYPIUQ

* * *

Przemiana w tygrysołaka nie zajęła zbyt wiele czasu. Z takim dopingiem takiego gniewu, poszła wręcz błyskawicznie. Kokon rąbnął na ziemię, kwitując to głośnym jęknięciem, przekleństwami i błagalnymi prośbami o darowanie życia. Póki kokon trzymał się jako tako w kupie i gnom był uwięziony w zatrzaśniętej pułapce muchołówki, uwięziony nie mógł was zobaczyć. Żył i mógł oddychać. Póki co zadbaliście o wszystko. Pomijając gigantyczny pożar lasu, setki płonących, rozwrzeszczanych latających małp, przerośniętego kwiatka, który wycofał się chwilowo przed ogniem, i fanatycznego smoka, wszystko było cacy. Gdyby Kruk spytał teraz, jak wam idzie, tak, generalnie wszystko cacy. Drużynowy kleryk napromieniowany Hell Light dostaje trochę kuku zdaje się, ale to takie tam drobne problemy techniczne. Trochę ciepławo od tego całego pożaru, ale poza tym cacy.

Idealny czas na popisywanie się jazdą i wspinaczką na wielkiej Bestii. Miejscówka na wysokim punkcie była jedyną opcją dostania się dostatecznie blisko smoka. Jednocześnie, ogień szedł w tę samą stronę, w górę. Z taką ilością tak długich i szponiastych łap Bestia wspinała się po drzewach bez problemu. Problemem był tylko ogień, który równie sprawnie piął się w górę po pniach do koron drzew. Wspinaczka jednak powiodła się. Pozostało czekać na cel.

https://www.youtube.com/watch?v=vIId7R1irCs

[wiecie, podstawcie las zamiast miasta, małpy zamiast mieszkańców, wiecie o co chodzi, i wszystko cacy]

- Kim ty jesteś, żeby mierzyć się ze mną?! – ryknął wściekle smok, górując nad morzem ognia. – Co zrobisz teraz?! Wiem, że nie masz już tej przeklętej broni! Jak zamierzasz ze mną walczyć?! Twoje nędzne pazury i broń nie zarysują nawet moich łusek!!! Nigdy nie powinieneś był wychodzić na powierzchnię, drowie! Żadna pomoc nie nadejdzie. Ogień będzie twoją zagładą i twoim oczyszczeniem!!! Spłoń!!! – ryknął, jakby całe wieki nie mógł doczekać się tej chwili.
https://www.youtube.com/watch?v=OrF8oa_wQyw
[podstawcie eee Bestię Diritha za tego dzieciaka, i takie tam, i cacy!... Oh, I`m such a good MG! ^__^]
Smok nie zauważył Diritha na drzewie wśród dymu, ognia i fruwających małp. Przez dłuższy czas zajmował się zianiem ognia wszędzie wokół, i zianiem ogniem po małpach, myląc je w całym zamieszaniu z konkretniejszym celem.
Ruszył znów do ataku. Dirith również. Kiedy wyliczył, że smok może znaleźć się w zasięgu wprowadził w życie kolejną część planu. A było to rozbujanie się do limitu wytrzymałości obu drzew. No to hop. I tak, dzieci, wynaleziono katapultę. Znaczy taką katapultę, którą można miotnąć wielką Bestię i jej pana w smoka. Makes sense, right?
Smok nie spodziewał się takiej wersji wydarzeń. Nie spodziewał się również, że coś tak wielkiego jak Bestia Diritha jest w stanie skoczyć/pofrunąć z pomocą katapulty tak wysoko. Przelatując ponad lasem i zionąc ogniem ku ziemi, w ostatniej chwili zauważył nadlatujący ku jego głowie „pocisk”. Bestia wraz z Dirithem wylądowali na głowie smoka, który załopotał skrzydłami jak przestraszona kura i wydał z siebie głośny ryk, przerywając zianie ogniem. Bestia zamierzała zaatakować skrzydło, ale zanim do niego dotarła, smok z wściekłością zacisnął ogromne szczęki na jej tułowiu. Xenomorphus wydał z siebie przeciągły, wysoki agonalny pisk, miażdżony przez wielkie kły rozsierdzonego gada. Jego szponiaste łapy nie mogły dosięgnąć smoczego skrzydła i bezradnie drapały smoczą szyję. Smok nie zamierzał już wypuścić schwytanej ofiary, jednak jak szybko się przekonał, ta do najsmaczniejszych nie należała. Zielonkawa krew jaka trysnęła ze zmiażdżonego ciała Bestii do paszczy smoka, zaczęła syczeć i dymić. Zapewne nie pamiętacie momentu, kiedy jako dzieci po raz pierwszy w życiu ufnie wzięliście do ust cytrynę. Ale pewnie znacie to uczucie, kiedy wkładacie do ust kawałek żarcia, umoczony gęsto w sosie, który miał być łagodny... a jest, kurde, delikatniej mówiąc, żrący...
Smok w niemiłym zaskoczeniu zaczął odruchowo potrząsać głową na boki i kłapać zaślinioną paszczą, jednak Bestia dosłownie utknęła mu między zębami. To było to! Ta chwila zaskoczenia, paniki, bezradności i ogłupiającego, żrącego bólu w gardle! Dirith miał już wprawę, i opracowaną taktykę, dostał się do drugiego, zdrowego jeszcze smoczego oka.
Smok zaryczał wściekle z bólu i zaczął się szarpać jak ryba wyjęta z wody. Atak Diritha pozbawił go całkowicie wzroku, a łapy miał zajęte wydłubywaniem Bestii spomiędzy swoich zębów. Oślepiony, poparzony, zdezorientowany i przerażony swoją gwałtowną ślepotą, stracił rytm łopotania skrzydłami, zawadził skrzydłami o czubki drzew i runął na ziemię, teraz już skowycząc piekielnie i tarzając się, obracając, jak zraniony wąż miotając się wśród płomieni między drzewami. W końcu, to miotanie się i tarzanie wśród płomieni przyniosło efekt – Dirith nie zdołał utrzymać się na jego łuskach, ale tak naprawdę nie musiał. Cel został osiągnięty. Smok z wydłubanym okiem rozpaczliwie zbierał się z ziemi, komicznie wręcz wyciągając wokół łapy i macając bezradnie wszystko przed sobą, próbując wdrapać się na łamiące się pod jego ciężarem, płonące drzewa. Zdołał wreszcie wydłubać i wykaszleć ze swojej szczęki pogryzione i zmiażdżone ciało nieruchomej już Bestii, a następnie w komicznej wręcz panice wspiął się wreszcie na grupkę połamanych drzew i koślawo łopocząc skrzydłami skoczył, byle tylko poderwać się do lotu. Wzbił się przesadnie wysoko, nieustanie rycząc, charcząc, otrzepując się i kapiąc z paszczy żrącą krwią zmieszaną ze śliną i własną posoką. Odechciało mu się coś rozmów...
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 23-11-2017, 03:05   #719
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Egzekucja planu Diritha przebiegała zaskakująco dobrze. Nie dość, że udało mu się znaleźć odpowiednie drzewa, to jeszcze jakimś cudem przedostał się przez pożar bez uszczerbku. Powiodła się również wspinaczka na odpowiednią wysokość oraz katapultowanie się było całkiem celne. Co prawda nie celował w głowę tylko w tułów, ale lepszy head-shot od powrotu na ziemię po spudłowaniu.
Smok zaczął panikować tak jak to można było przewidzieć. Dlatego Dirith nie marnował czasu tylko zeskoczył z bestii na łeb przeciwnika i korzystając z okazji wczepił się jak tylko mógł w dostępne punkty zaczepienia. Nawet go nie obchodziło czy je zarysował, nawet jeśli nie to istotne było tylko to, aby nie spaść ze smoka kiedy ten panikował. Tym czasem bestia posłusznie zajęła się przedostaniem do skrzydła aby pacjenta uziemić oraz osłabić. Nie miała jednak za dużo szczęścia, bo gadowi udało się ją złapać i zabić jednym kłapnięciem szczęki.
Gdyby nie to, że Dirith był wściekły, pewnie by uśmiechnął się jak boss i powiedział coś cwanego. Tygrysołak jednak miał lepsze rzeczy do roboty niż patrzenie jak jego twór robi to do czego został zaprojektowany. Bardziej był zajęty utrzymaniem się na głowie przeciwnika i dostaniem się do oka. Na szczęście mimo iż podłoże po którym się przemieszczał dość mocno potrząsało się na różne strony okazało się to możliwe. Sam atak okazał się nie tylko możliwy co skuteczny, co tylko pogłębiło panikę gada. W sumie trochę może przesadził, bo pewnie wielu wojowników delektowałoby się każdym zwycięstwem i stopniowo pogłębiało panikę, strach i zadawany ból... jednak Dirith nie był tak wyrafinowany. Nie wspominając o tym, że takie stopniowe gnębienie przeciwnika takiego kalibru z jakim miał do czynienia nie skończyłoby się dobrze. W końcu w walce nawet jeśli się wygrywa w każdej chwili szczęście może uśmiechnąć się do przeciwnika, który zdoła zadać ten jeden jedyny celny i śmiertelny cios. Dlatego nie było mowy o cackaniu się.
Po tym jak smok przywitał się po raz kolejny z ziemią utrzymanie się na nim okazało się praktycznie niemożliwe. Nie było też sensu dalej na nim przebywać. Cel osiągnął, gad był ślepy i żywy. Natomiast Dirith nie był na tyle głupi, żeby go teraz utłuc i za chwilę znowu mieć do czynienia ze zdrowym, lub przynajmniej pół ślepym smokiem. Na razie ślepy i przerażony smok będzie się trzymał od niego dalej niż zdrowy i zdolny do celnego zlokalizowania go. Co prawda trochę samokontroli było wymagane aby nie ruszyć biegiem i spróbować dobić gada, ale byłoby to głupie posunięcie. Zamiast tego Dirith tylko spokojnie zaczął iść w stronę panicznie uciekającego smoka jednocześnie śmiejąc się. Co prawda śmiech ten był dość warkotliwy, ale dało się go rozpoznać. Dodatkowo nie powiedział nic. Może i mógłby zmarnować trochę oddechu na powiedzenie czegoś w stylu: "Właśnie w taki sposób fanatyczny śmieciu" jednak ponoć czyny mówiły głośniej niż słowa, czy jak to tam mawiają.
Kiedy smok uciekał już w powietrzu przyszedł czas na opuszczenie najbliższego otoczenia. Nie było to najłatwiejsze przez szalejący wokół pożar, ale było konieczne. Tym bardziej, że zdawało mu się iż ta wilczyca-kleryk zaczynała w jakiś sposób wariować. W sumie nic dziwnego, bo nie każdy parł tak uparcie do przodu jak Dirith. Bardziej dziwne było to, że nie zaczęła wariować wcześniej. Tak czy inaczej trzeba było dostać się z powrotem do Kiti i kokonu.
Tygrysołak stawał się wybrać drogę z jak najmniejszą ilością płomieni. Co było można, to postarał się ominąć. Co się nie dało, to przeskoczyć nawet jeśli musiał próbować odbić się łapami od drzew aby przedłużyć w ten sposób swoje skoki. Jednocześnie bardzo uważnie obserwował pożar aby spróbować ocenić jak się zachowuje oraz czy najdzie się gdzieś miejsce aby go przeczekać. Dodatkowo starał się przypomnieć jak daleko było od jakiegoś zbiornika wody oraz jak długo pozostało do zakończenia zadania.
- No, to na jakiś czas mamy go z głowy. Przynajmniej dopóki się nie uleczy, co łatwe chyba powinno nie być. - powiedział kiedy w końcu dotarł do wilczycy a następnie rozejrzał się oceniając co i gdzie się wokół pali. No i przede wszystkim gdzie można iść aby spróbować wyjść z pożaru, schronić się w wodzie albo ogólnie uniknąć płomieni. Nie wspominając oczywiście o możliwych spadających płonących gałęziach lub upadających drzewach.
Tak czy inaczej w jednym miejscu zostać raczej nie było można, tak więc wziął się za podniesienie kokonu aby w ten sposób spróbować go przemieścić. Co prawda mógł spróbować zresetować bieg wydarzeń, aby pozbyć się ognia. Istniała jednak możliwość, że smok również się zresetuje co byłoby bardzo nie korzystne. Dlatego Dirith zamierzał spróbować mimo wszystko kontynuować zadanie i zobaczyć jak daleko jeszcze uda mu się je wykonać zanim coś się nie powiedzie i miejsce się zresetuje. Nie marnował więc czasu tylko wziął się do roboty. Nawet jeśli nie udałoby mu się podnieść kokonu to zamierzał ciągnąć go po ziemi. Oczywiście dodatkowo zamierzał wybierać drogę bez płomieni aby nie upiec gnoma.
I tutaj wpadł mu do głowy kolejny pomysł. Jeśli nie uda mu się znaleźć jakiegoś schronienia, to zamierzał dostać się na już spaloną część lasu. W końcu drewno pali się najlepiej, a popiół już taki łatwopalny nie jest. A potem pozostało już tylko uważać na upadające drzewa oraz próbować się nie udusić gorącym powietrzem... na ile było to możliwe.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 23-11-2017, 17:49   #720
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
- Wy nie przesadzacie trochę!? – wrzasnęła.
Było teraz już o wiele za gorąco, za gorąco, za gorąco!!! Stała przy kokonie i pilnowała go, osłaniając jego i siebie swoją tarczą. Mało zabawne kiedy się wystroiło w futro. Było zdecydowanie za gorąco!
- Wiedziałam, trzeba było zostać w domu! – mamrotała do siebie. – Mówiłam, siedzieć w domu. Wymyślili sobie polowania! Teraz jestem cholernym wilkiem. Mogłam być bogata. Mogłam być sławna. Mogłam mieć męża i dzieci. Dom i psa. Ale nie, nie, nie, zachciało się im polowań! Trzeba było siedzieć w domu! Trzeba było zostać z nim! Trzeba było go pilnować! Wszystko muszę robić sama! Mogłam go pilnować sama! Mogłam go zabrać i pilnować! A ty przestaniesz się drzeć!? – warknęła na kokon. – Przestań się drzeć! Po coś tam właził!? Patrz jak leziesz następnym razem!!! Ty myślisz, że mnie to bawi, czy jak!? Tu jest za gorąco! Jeszcze muszę taszczyć twój gruby tyłek!
Przeciągnęła kokon dalej od palącego się drzewa.
- Ty myślisz, ja chcę tu być, mnie to bawi, śmieszy czy coś!? Wy jesteście wszyscy nienormalni!!! – mamrotała. – O, patrz tego! Znowu gdzieś poleciał z kimś się lać! I ten smok jeszcze!!! Czy on nie widzi że jestem klerykiem!? Dlaczego się do mnie czepia, dlaczego, dlaczego!? Lata studiów, medycyna, teologia, dyplomy, podpisy, druki, pieczątki w dziekanacie! I co, i co, i co!? Trzeba było iść do klasztoru heh…. Podlewanie kwiatów, pieśni, zamiatanie krusz ganka, a to!? Ty myślisz że mnie to bawi!?
Odpowiedział jej wściekły pisk kwiatka, który tak samo jak ona szukał ucieczki przed ogniem nad brzegiem rzeczki. Kiti planowała jakoś przeciągnąć kokon na drugą stronę rzeczki, nie była mega głęboka ani wartka, ale teraz kiedy pojawił się kwiatek i ją zauważył, pojawił się problem.
- Nie wierzę, jeszcze to!!! No idź sobie, idź, idź, idź, proszę, masz pełno miejsca! Idź sobie w cholerę! – wskazała mu drogę.
Kwiatek o dziwo bardziej przejął się jednak ogniem niż wilkiem i przepełzł na drugą stronę rzeki, zniknął w lesie. Niemal w tym samym momencie pojawił się Dirith.
- No, to na jakiś czas mamy go z głowy. Przynajmniej dopóki się nie uleczy, co łatwe chyba powinno nie być.
- BOŻE TO TY ŻEŚ MNIE WYSTRASZYŁ!!! Co z głowy!? Co ze smokiem!? Smok też z głowy!?
Westchnęła głęboko.
- To dobrze, dobrze, dobrze... Dobrze! Ten cały czas się drze!!! – skinęła na kokon.
Dirith podniósł pakunek.
- No, dzięki, ciągnięcie go po ziemi jest mało zabawne, całe szczęki mnie bolą! Ten kwiatek nadal chyba tam jest! – skinęła w las. – Nie idźmy tam! Przeczekajmy może gdzieś nad rzeką albo chodźmy brzegiem!
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:45.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172