Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-05-2018, 21:03   #751
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
‘Nie wierzę, nie wierzę, nie wierzę! Co znowu!? Znowu teraz to!?’
- Co się stało? - spytał królik.
- Nie mogę rzucić leczenia na to coś!!!
- Leczenia?
- Tak, leczenia, do wszystkich Chaotów!!! Czemu nie mogę rzucić leczenia, czemu, czemu, czemu!?
- A jesteś pewna, że mogłaś leczyć?...
- Czy co!? Czy jestem co!? WY CHYBA WSZYSCY ZWARIOWALIŚCIE!!!!!! – wrzasnęła wściekle. - Jak to czy jestem pewna!? Jak mam nie być pewna!?
- No wiesz, kleryk to nie lekarz w końcu, nie uważasz?
- Że co jak!? To nie jest możliwe!!! Jestem klerykiem Bieli i zdecydowanie wiem, że umiałam leczyć!!!
- Być może Biel nie chce już, żebyś leczyła?
- Że co jak!?!? Jak może nie chcieć, ale co, jak!? – nie wiedziała nawet jak na to odpowiedzieć.- Jak może nie chcieć!? Tego nie da się móc nie chcieć!!! Nie da się móc nie chcieć leczyć!!!
- Przecież nie umiałaś leczyć od urodzenia, prawda? Na pewno się tego nauczyłaś. Może po prostu zapomniałaś jak się to robi?
- Nie da się tak po prostu zapomnieć jak leczyć!!! Umiem i pamiętam jak to robić!!!
- Więc co się stało?
- Nie wiem, nie wiem, nie wiem, to pewnie ta Trawa! Ta trawa zjadła moje leczenie!!!!!!!!
- Może po prostu Biel nie chce, żebyś leczyła to stworzenie? Albo jest zdrowe i nie wymaga leczenia. Wiesz w ogóle, co to jest? Dlaczego zakładasz, że jest chore i wymaga leczenia? Skąd wiesz? Może jest zdrowe, a leczenie by mu zaszkodziło?
- Nie wygląda na zdrowego!!!
- A ty wyglądasz na kleryka?
- Nie da się nie leczyć, nikt nie jest na tyle zdrowy, żeby leczenie mu zaszkodziło! Nikt nie jest na tyle zdrowy żeby nie wymagał trochę leczenia!!!!!!!!!!!
- Dlaczego ty masz o tym decydować, kto wymaga naprawy a kto nie?
- BO JESTEM KLERYKIEM!!!!!!! Ja wiem kiedy ktoś wymaga leczenia!!!
- Nawet nie wiesz, czym jest to stworzenie!
- Nie muszę wiedzieć, bo ja wiem, wiem, wiem!!!
- Być może Biel wie lepiej, dlatego cię powstrzymała. Myślisz, że wiesz lepiej od Bieli? Myślisz, że jesteś mądrzejsza i potężniejsza od wszechwiedzącej, najpotężniejszej, nieomylnej Bieli?
- JA TYLKO CHCĘ STĄD WYJŚĆ!!! Dlaczego to coś tu idzie, dlaczego nie może iść gdzieś indziej, dlaczego nie mogę spokojnie przejść obok!? Ja tylko chcę stąd iść!!! Żeby sobie poszło!!!
- A zatem nawet nie chodzi o dobro tej istoty i uleczenie jej, chodzi zwyczajnie o twój prywatny interes, o twoją wygodę, twoje własne, egoistyczne powódki! Chcesz oślepić tę istotę, żeby zeszła ci z drogi! Czy Biel pochwala takie świętokradcze używanie nadanej ci mocy? Zaczynam wątpić, czy zwróciliśmy się o pomoc do właściwej osoby…
- Nie rozumiesz ta trawa zjadła moje leczenie!!!!!!!!!!!!!!!
- Być może dobrze zrobiła, skoro tak nieodpowiedzialnie szastasz swoją mocą, nie uważasz?
- Nie wierzę, nie wierzę, nie wierzę, nie da się tak po prostu nie chcieć i nie lubić leczenia, nie da się!!!!!!!!
Istota którą chciała oślepić znaczy ULECZYĆ ULECZYĆ ULECZYĆ, została zakopana przez Xenomorphusa pod kamieniami. Kiti nie mogła uwierzyć. WYGRZEWAŁ SIĘ.
- Nie da się nie lubić leczenia!!! – jęknęła do jednej z hien, z nadzieją na zrozumienie.
Hiena spojrzała na nią z zagubieniem.
- Nie da się być nigdy tak zdrowym żeby w ogóle nie być chorym!!! Prawda, prawda, prawda!? No czy nie!? Zawsze potrzebne jest leczenie!!! Jestem klerykiem!!!!!!!! To ta trawa zjadła moje leczenie!!!!!!
Hiena podrapała się za uchem i małymi kroczkami ruszyła za resztą.

Nie zdążyła pozbyć się swojego gniewu ani wytłumaczyć wszystkiego hienie dokładniej, a już zjawiła się śpiewająca kompania brodaczy z kilofami. Uhhh ktoś powinien ich umyć... i do tego strasznie fałszowali, jak dla elfickich uszu. Nie pytając o nic, zaatakowali. Kiti nagle przypomniała sobie że TRAWA ZJADŁA JEJ LECZENIE . Postanowiła trzymać się z dala od kilofów na bezpiecznej pozycji i pozwolić walczyć tym bardziej uzbrojonym i opancerzonym. Zaatakuje tylko w samoobronie lub skupi się na celach łatwiejszych, tych co już oberwą od Diritha albo hien i będą łatwiejszym celem do unieszkodliwienia. Nie zamierzała zabijać, ale obronić się albo unieszkodliwić i rozbroić zabierając im kilofy. Tak, tak, tak, mogłaby zębami złapać trzon kilofa i go wyrwać, to ułatwiłoby sprawę, gdyby ją zaatakowano. Tak. Tak zrobi. Może to ich nauczy. Może wtedy oddadzą jej leczenie.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 28-05-2018, 23:53   #752
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Udał, że zaatakuje na wprost, ale w ostatniej chwili głowę w bok i zionął ogniem w ścigającego go smoka. Fala ognia rozbiła się jednak na niewidzialnej wśród płomieni przeszkodzie, omiatając ją i nie sięgając celu. Timewalker był już stanowczo zbyt zniecierpliwiony na takie gierki. Z rykiem wściekłości sięgnął szponiastą łapą w rozwiane wiatrem płomienie i ścisnął pochwyconego, uśmiechniętego niewinnie Veriona.
- Dlaczego mnie prześladujesz?! – ryknął wściekle i przeciągle w twarz Veriona.
Fala smoczego ryku omal nie zerwała włosów z głowy demona.
- Oh my, what do you mean?;3 – zaśmiał się niewinnie Verion. – I`m not fallowing you! Dzień jak co dzień, wybrałem się by zmieść z powierzchni ziemi trochę smoczych stad, tyle tu ich w okolicy fruwa ostatnio, zauważyłeś?;3 Więc jestem tu, zrobiłem małą przerwę, żeby odetchnąć świeżym powietrzem… - z włosów skapnęła mu spora porcja glutowatej smoczej śliny - …aż tu nagle jakoś tak gorąco się zrobiło…
- Gdzie jest mój bounder?
- Oh… ymmm… Kto?;3
- Mój bounder, demonie. Co z nim zrobiliście?
Kompletnie zszokowany Verion bezradnie wzruszył ramionami, więc Timewalker zdusił go w łapsku jak gumową piszczącą zabawkę.
- Wiem, że coś z nim zrobiliście. Dowiem się, gdzie jest.
- Ale po co ci twój bounder?;3 Źle się bawisz bez niego?;3 Wiesz, gdybyś chciał mieć go przy sobie, mógłby być problem;3 Musiałbyś go cały czas pilnować, to bardzo kłopotliwe, hm?;3
* * *
Narobiło się trochę bałaganu. Trzeba przyznać, że nikt nie wie, skąd tak naprawdę biorą się jatki w Podmroku i ogólnie, pod ziemią. Amerykańscy naukowcy znaczy się prorocy, bardowie i uczeni w pismach wszelkiej maści, już dawno temu uzgodnili, że za główną przyczyną częstych wojen i jatek pod ziemią wcale nie była walka o powietrze, walka o miejsce, walka o zasoby, ani walka o władzę, czy też walka o bogactwa, które miały się podobno ukrywać gdzieś pod ziemią [i wystarczyło je wykopać, uważając przy tym na drowy, dridery, itd. itp.]. Dawno już ustalono, że jatki pod ziemią biorą się z zupełnie innej przyczyny, jednak nikt nie był zgodny co to była za przyczyna. Jedni wskazywali, że chroniczny brak światła słonecznego powoduje mutacje w komórkach na poziomie mitochondriów, a tym samym zmniejsza ilość tlenu we krwi, co z kolei powoduje niedotlenienie mózgu, co z kolei powoduje różnorakie odchyły psychiczne w tym zamiłowanie do toporów i do wymachiwania tymi toporami. Inni z kolei wskazywali na to, że pod ziemią po prostu jest mniej tlenu i sama w sobie mniejsza ilość tlenu powoduje mniejszą ilość tlenu we krwi, a zatem podobne odchyły. Tak czy inaczej, inni wskazywali na to, że wszelkiego rodzaju trunki dojrzewają pod ziemią zupełnie inaczej niż na powierzchni, w związku z tym mają zupełnie inne właściwości. Jeszcze inni powtarzali, że gdyby całe życie spędzili pod ziemią, a do tego ich kobiety miałyby brody, to na pewno też lubiliby wymachiwać toporami. BTW, elficcy naukowcy przeanalizowali technikę walki dwarfów. Oto jak elfy to widzą: 16:45.
https://www.youtube.com/watch?v=seih9n2MuYc
Trzeba przyznać, że krasnoludy czasu nie marnowały. Wydawało się, że wymachiwanie toporami, szarża z dzikimi wrzaskiem i rzucanie się na napotkane na drodze istoty to dla nich chleb powszedni. Sprawiali wręcz wrażenie, jakby już któryś raz tego dnia przerwali wesołe śpiewanie tylko po to, żeby powrzeszczeć sobie, powymachiwać bronią i konkurować z kolegami o to, kto więcej pozabijał i kto więcej flaków wypruł. Rozentuzjazmowani i chętni do jatki, jakby byli absolutnie pewni swojego zwycięstwa. Śmiały atak z zaskoczenia dał im dosyć dużą przewagę, wasi towarzysze hieny zdecydowanie nie byli przygotowani na taki obrót sprawy i zdecydowanie nie byli chętni do walki. Spodziewali się z pewnością niebezpieczeństw i wrogów, ale widok szarżujących krasnoludów zjeżył im futro na karkach. Nie było już ani czasu, ani sposobności, żeby po prostu się wycofać czy uciec. Hieny nie miały wyjścia, musiały stanąć do walki, lub chociaż powstrzymać atakujących i spróbować jakoś polubownie całą sytuację załatwić [lol], co przy entuzjazmie dwarfów wydawało się równie dobrą i osiągalną opcją, jak wyprawa na Księżyc za 5 minut. Krasnoludy szybko pokonały dzielący was dystans i zaatakowały. Pierwszy z krasnoludów, który zaatakował Diritha, został zaskoczony dość nietypowym kontratakiem. Dirith pchnął Tuti prosto na niego, robiąc z niej coś w rodzaju żywego tarana-tarczy. Tuti była dosyć zszokowana takim obrotem sprawy i zdążyła zaskamleć przeciągle, kiedy bezwładnie runęła na krasnoluda. Ten jednak zdołał się jakoś zatrzymać i utrzymać równowagę na swoich małych krótkich nóżkach, blokując cios „tarana” swoim kilofem, zwyczajnie odpychając ją od siebie. Ale Tuti, która zawisła na członku jego kilofa i została następnie katapultowana z powrotem w powietrz, zdołała przy tym uniknąć zranienia, czy wręcz przekrojenia na pół kilofem. Cel nie został niestety osiągnięty, krasnolud nie przewrócił się i próbował przebić kilofem swoją pierwotną ofiarę, uznając Tuti za niegroźną i unieszkodliwioną. Dirith miał na tyle szybkość i zwinności, by uciec przed rozłupującym ciosem, lecz cios zahaczył o jego lewe ramię, na szczęście dość płytko go kalecząc i nie uderzając z pełną celnością ani siłą. Nie trzeba było długo czekać na odpowiedź Xenomorfusa, który niemal w tym samym momencie, gdy krasnolud szykował się do zadania kolejnego ciosu, wbił końcówkę swojego ogona w jego ramię, udaremniając kolejny atak. Zaskoczony krasnolud krzyknął z bólu i upuścił kilof którym się zamachnął, następnie chwycił obiema rękami ogon Xsenomorfusa i cofając się, wyrwał go ze swojego zakrwawionego barku. Krasnolud, który przed momentem szarżował na Tuti, teraz przystanął na moment i stracił kilka cennych chwil. Tutti, która miała już wszystkiego dosyć i miała już dosyć bycia miotaną na lewo i na prawo, zdołała pozbierać się z ziemi i gdy ujrzała nad sobą zaskoczonego krasnoluda stojącego bezczynnie, najzwyczajniej w świecie skoczyła, chwyciła dłońmi trzonek kilofa, aby w razie czego ostrze nie spadło zaraz na jej plecy, i niczym głodne, wściekłe, dzikie zwierzę po prostu zatopiła kły w odsłoniętej części ramienia wroga. Ugryzienie było na tyle silne, że chrupnęło i krew trysnęła. Teraz już dwa dwarfy krzyczały z bólu. Dwie hieny nabrały nagle instynktu stadnego i rzuciły się na trzeciego krasnoluda. We dwójkę zdołali chwycić trzonek kilofa przed zadaniem ciosu i szarpali się z wrogiem, próbując wyrwać mu broń i go powalić co. Zresztą po chwili im się to udało. Kiti i jej Bestia wspierają tę drużynę, próbując utrzymać dwarfa bezbronnego i na ziemi [podobno dobra taktyka na tanka]. Trzecia hiena nie miała tyle szczęścia. Ostatni dwarf szybko uczył się na błędach swoich kolegów i zabrał się za robotę bardziej profesjonalnie. Korytarzami wstrząsnął świdrujący pisk ostatniej hieny. Nadziana brzuchem na kilof krasnoluda. Krasnolud musiał wręcz całkiem nieźle się wysilić, aby wyrwać swoją broń z bebechów ofiary. Hiena padła na ziemię, skamląc i drgając w konwulsjach.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 03-06-2018, 15:58   #753
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Plan jaki Dirith starał się wprowadzić w życie wyszedł średnio na jeża. Niby udało się zdezorientować lekko jednego z krasnoludów ale na dużo się to nie zdało. Tylko tyle, że nie oberwał z pełną siłą. Może i dodatkowo udało się wyprowadzić z równowagi Tuti do tego stopnia, że rozwścieczona bardzo skutecznie zaczęła serwisować krasnoluda na którego poleciała, albo któregoś innego, wszystkie krasnoludy tak czy siak są takie same.
Reszta kompanii wzięła się do roboty i to dość skutecznie. Dlatego Dirith nie zamierzał rozczulać się nad zranionym ramieniem, tylko zabrał się do roboty. Tym razem z nieco prostszym planem, w którym było mniej miejsca na niepowodzenie. Polegał on na tym, że Xenomorphus zaczął w miarę możliwości obchodzić jednego z nie zajętych krasnoludów lekko z boku aby wyrobić sobie lepszą okazję do ataku. Jeśli w trakcie tego trzeba było lekko przydepnąć jednego z krasnoludów, to trudno. Ich wina, że są na tyle mali aby można było po nich przejść. Celem jednak był jeden ze zdrowych krasnoludów. W między czasie Dirith zaczął atakować z drugiej strony tego samego krasnoluda. Dzięki temu przy jednoczesnym ataku z dwóch stron przeciwnik miał mniejsze szanse na zablokowanie lub uniknięcie ciosu co przekładało się na większe szanse na wyeliminowanie krasnoluda z walki. W tym wypadku Xenomorphus miał zaatakować swoim językiem aby postarać się zranić lekko przeciwnika, tak aby go nie zabić. Był to atak o tyle nieprzyjemny, że wspomniany język z mniejszą parą szczęk był z reguły w kontakcie z śluzowatą śliną bestii. Co w tej ślinie było, tego nie wie nikt. Wiadomo, a przynajmniej Dirith wiedział, że ta ślina była na tyle nie przyjemna, że w przypadku zranienia krasnolud będzie musiał się uporać z bardzo nieprzyjemnym debuffem co zrobiłoby z niego łatwiejszą ofiarę. Drow natomiast atakował w tym samym czasie celując albo sztyletem w ręce aby utrudnić krasnoludowi machanie kilofem, albo w oko co utrudniłoby celowanie wspomnianym narzędziem. Tak czy inaczej atakowany krasnolud miał dwa spore problemy. Niestety na jego szczęście Dirith zamierzał go tylko unieszkodliwić wedle ogólnoznanej definicji (zamiast drowiej twierdzącej, że jedyne działające unieszkodliwienie jest tym na śmierć).
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 03-06-2018, 19:53   #754
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
"Nie wierzę, nie wierzę nie wierzę!!!”
Krasnoludy po swojemu, z wrzaskiem i impetem wpadły i siekały wszystko co popadnie, jakby ich ktoś tu zaprosił! Rozwydrzeni barbarzyńcy. Chodzące baryły. Pijusy zawszone. Miała naprawdę dość. Królik wisiał jej cały czas nad uchem. Przypomniały się jej spotkania z krasnoludami kiedy jeszcze jako elf przemierzała lasy i miasta ze swoimi braćmi. Wyglądały niektóre z nich podobnie jak to. Tylko że wtedy miała łuk. I mogła leczyć. A bracia byli bardziej chyba odporni na kilofy albo na tyle bardziej sprytni by nie podchodzić tak blisko do szarżującej beczułki z kilofem. Nie miała pomysłu jak to naprawić, pewnie gdyby mieli więcej miejsca i możliwości manewru nie pakowaliby się prosto pod kilofy. Ale co mieli zrobić, jak tu uciekać teraz po tych tunelach z tymi kilofami wymachującymi za ich plecami. Spróbowała leczyć jeszcze raz, tak jak zawsze, może z dala od tej trawy się uda. Trawa mogłaby zabrać się za tych szalonych pijusów, nie nią. Co ona zrobiła tej trawie!? Ta Trawa nie widzi że ona jest elfem!? Elfy miłośnicy drzew i trawy!!! Ślepa ta trawa czy co!? Nie, nie mogła uwierzyć! To się nie mogło tak skończyć! Pokonali smoki, hydry, demony, a mieli zginąć w wstaniu z tymi baryłami!? Już widziała jak bardowie się nabijają. Ej, to ten kleryk elf, co dał zamienić się w wilka a potem zginął zabity przez dwarfy bo nagle przestał umieć leczyć!? Ehehehe dobre! Chociaż znała legendy o takich co to strzygę pokonali, a od wideł chłopskich zginęli. Dlatego nadal trzymała się z tyłu na bezpiecznej odległości i pomagała unieszkodliwić tego jednego, powalonego dwarfa.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 20-06-2018, 19:51   #755
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
- Czuję coś dziwnego...
- Oh my, wiesz, może to dlatego, że nie powinieneś jeść elfów w zbroi na surowo?;3
- Wiesz, demonie, co mam na myśli!...
- Well... zawsze wiem, co ktoś inny ma na myśli, znam wasze myśli!;3 To wcale nie znaczy, że was rozumiem!;3 Wręcz przeciwnie, im bardziej znam wasze myśli, tym mniej was rozumiem!!!;3 Czasem mam wrażenie... znam wasze myśli, nie znam... to pewnie byłoby bez znaczenia! Myślicie co innego, robicie co innego...!;3 Jak żyć? Tak przy okazji, wiesz, że zabiłem Lavendera?;3
Verion, zduszony w uścisku łapy Timewalkera, drgnął, po tym, jak elficka strzała wbiła się w jego wystający tyłek.
- Oh my, te ich cholerne, długie uszy!;3
- Nie igraj ze mną, demonie, znam wasze sztuczki!!! Wiem, że ukryliście mojego...!
- Dlaczego nie mogliby walczyć toporami, hm? Wyobrażasz sobie tego samego, patykowatego elfa, który próbuje z grzbietu swojego smoka cisnąć toporem w mój tyłek z takiej odległości?!;3 To by było dobre! Łukiem to żadna sztuka...
- Nie dajecie mi spokoju, więc znajdę go i...!
- Istoty inteligentniejsze cierpią. Wiesz?;3 Koncepcja self-love i miłości, szacunku do siebie nie działa zbyt dobrze na inteligentne istoty. Dlaczego? Ponieważ one wiedzą, że samoakceptacja i chwalenie samego siebie jest mało wiarygodne. Debil narysuje coś brzydkiego i zadowolony z siebie mówi „ale jestem dobry!”, idzie świętować ;3 Inteligentna istota narysuje arcydzieło i oczekuje od otoczenia pochwały, podziwu. Cierpi. Z jednej strony wie o tej całej self-love i samoocenie, ale kiedy w duchu mówi sobie „pięknie rysuję!”, patrzy na debila, który przed chwilą mówił to samo, sam o sobie, i widzi, że to przecież bzdura! To, co myślimy i mówimy o samych sobie, jest niewiarygodne. Dla inteligentnych to oczywiste, że egoiści mówią o sobie dobrze, jak inaczej? A to oznacza, że wszystko dobre, co o sobie myślimy czy powiemy, jest niewiarygodne. Jak to zweryfikować? Kto naprawdę „poprawnie” wie, czy jesteśmy dobrzy, czy nie? Kto weryfikowalnie i wiarygodnie wie, jacy naprawdę jesteśmy? Z jednej strony oczekujemy wiecznie na pochwały od otoczenia – bo przecież nasze własne zdanie jest stronnicze i niewiarygodne. Z drugiej strony, czy zdanie otoczenia może być wiarygodne?;3 Czy słowa „pięknie rysujesz” z ust krytyka sztuki, to prawdziwy podziw, czy tylko wykalkulowana kwestia, aby kupić nasz obraz taniej? Czy „pięknie rysujesz” z ust istot, które znają nas najlepiej, matki, brata, przyjaciela... czy to „prawda”, czy raczej litość i komentarz wynikający z tego, że nie chcą nas urazić, lub nie mają czasu i ochoty użerać się z nami, uczyć nas rysować, czy dyskutować o rysowaniu? Jak zatem dowiedzieć się kim naprawdę i jacy jesteśmy, jak to zweryfikować? Gdzie są te istoty, które nas nie okłamią, nie będą litościwe, złośliwe, wyrachowane, zazdrosne, miłe dla własnego pożytku? Gdzie jest ta istota, która w końcu „prawdziwie i weryfikowalnie” powie nam, że jesteśmy dobrzy, piękni, kochani, godni, wartościowi, że potrafimy to i tamto, że warto nas kochać, lubić, że fajnie być przy nas…? Mówienie sobie samemu tych wszystkich rzeczy jest nieadekwatne, naiwne i głupie. Chaos o tym wie. Czy taka istota w ogóle istnieje? Każdy z was cierpi całe życie, poszukując „miłości” – czyli właśnie tej osoby, która „wiarygodnie nas pochwali i zaakceptuje”.
https://www.deviantart.com/art/Xelloss-96472263
Nie macie racji. Żaden organizm na tej planecie nie powstał to po to żeby być "szczęśliwym". Żaden kwiat nie rośnie po to żeby być szczęśliwym. Żadne zwierzę, w tym człowiek, smok, nikt nie żyje po to, żeby być szczęśliwym. Każdy organizm na tej planecie powstał z przypadkowego spotkania dwóch komórek rozrodczych, każdy według instynktu je, pije, śpi, żeby przetrwać i według instynktu się rozmnaża, a potem każdy umiera. "Szczęście" jest waszym wymysłem, wymyśliliście sobie szczęście, aby się wam w życiu nie nudziło!;3 Zapewniam, że jaskiniowcy nie znali "szczęścia". Byli głodni, to instynktownie jedli i czuli się syci, zadowoleni, "szczęśliwi". Zobaczyli samicę, to byli "zakochani". Nie mieli czasu na szczęście, musieli polować, walczyć, budować, przetrwać. Dziś ludzie nie muszą budować chat własnoręcznie przez pół życia, nie muszą migrować tygodniami, miesiącami i latami, obiad robi się w 15 minut, nie trzeba dniami tropić zwierzyny. Nudzi się wam i wymyśliliście "szczęście", by nadać sens życiu. Ale życie nie ma sensu;3 Nie ma szczęścia. Jak każdy organizm budzicie się, jecie, pijecie, sikacie, idziecie spać, aż kiedyś umrzecie. Wymyśliliście sobie szczęście, by wywyższyć się nad zwierzęta. Ale wasze ciała składają się z tych samych białek co ich ciała, tak samo się budzą, jedzą, piją i śpią. Szczęścia nie ma. Radości nie ma. Nudzi się wam i tyle, nie macie już czym się zająć to "szukacie szczęścia" i "pięknych chwil".
* * *
Dirith, Kiti:
Ej, znacie ten kawał? 4 krasnoludy, 4 hieny, tygrys i wilk spotkali się w jaskini... eeee, nie, zaraz, to chyba były 3 hieny...? Ymm, nie, moment... 4 krasnoludy, Xenomorf i hiena, spotkali się w...? Emm... Wizyta kontrolna kobiety przy nadziei u ginekologa:
- Ojciec będzie przy porodzie?
- Nie sadzę, nie przepada za moim mężem...
Taaak, więc co to ja... [liczy] 4 krasnoludy, 2 hieny, 1 hiena martwa, Tuti, a tak!...
Hieny jak to hieny; niby mocne w gębie i niby mają nacisk szczęki ileś tam ton, chichotają się ile wlezie i kiedy są z kumplami potrafią dla zabawy zaczepiać stadko lwic, ale kiedy tylko pojawi się lew, wszystkie rozbiegają się i uciekają gdzie pieprz rośnie. Widać było, że tragiczna i głośna śmierć jednej z hieny wywołała u jej towarzyszy bardziej odruch ucieczki, niż chęć zemsty. Mimo to, jeden z krasnoludów, powalony na ziemię, wydawał się być w ich garści i tylko dlatego jeszcze nie rzuciły się do ucieczki. Z kulawym zapałem [nie można tego było nazwać żądzą zemsty] nadal trwały na posterunku i nadal walczyły. Tylko jedna Tuti miała już stanowczo dosyć wszystkiego i czołgając się pomiędzy walczącymi, starając się uniknąć spotkania ze śmiercionośną bronią obu stron, próbowała przycisnąć się gdzieś w bezpieczne miejsce i w głąb tunelu.
- Dalej chłopcy, żwawiej!!! - krzyczał jeden z krasnoludów. – Pogońmy te zapchlone kundle tam, gdzie ich miejsce!!!
Ledwo jednak skończył to zdanie, z góry, na jego głowę, nastąpiła potężna, czarna łapa, która sprasowała go w ziemię swoim ciężarem.
- Co na moją brodę...?! – warknął kolega dwarfa, zasłaniając się obronie kilofem.
Otóż...
https://www.youtube.com/watch?v=GjoF5UhJUd4
Owy dwarf stał się natychmiast celem ataku, zarówno Xenomorphusa, jak i Diritha. Serio, da się stworzyć bardziej zabójczy duet?... Dwarf, ucząc się znów na błędach kolegów, przeszedł w tryb defensywy i próbował znaleźć osłonę przed Xenomorphusem, przyklejając się plecami do ściany tunelu. Zajęty obserwowaniem Xenomorphusa, nie zauważył, że gdy wycofywał się małymi kroczkami na swoich krótkich nóżkach, Dirith, na swoich zdecydowanie dłuższych nóżkach, zdążył zakraść się za jego plecy. Jak to mawiają elfy Almanakh, komu potrzebne skradanie i element zaskoczenia, skoro jesteś wielki, ciężki i masz podwójne szczęki?... [czy jakoś tak mawiają...]
https://www.youtube.com/watch?v=_CEKh3QwXMA
Zatem, dwarf nr 1 stał się jeszcze bardziej karłowaty po spotkaniu z miażdżącą nogą Xenomorphusa. Koleś leży na podłodze, w dziwnej pozie, coś na kształt zgniecionej puszki, ewidentnie połamany, jęczy pod nosem i wykonuje dziwne, konwulsyjne ruchy kończynami. Dwarf nr 4, któremu udało się zabić jedna z hien, nie świętował długo swojego zwycięstwa. Spotkał się ze szczękami Xenomorphusa oraz Dirithem. Enough said.
Dwarf nr 3, leżąc na ziemi, próbował pozbierać się i odgonić od siebie napastników.
- Won mi stąd, kudłacze, przeklęte!!! – wydzierał się, wymachując swoją bronią, na ile tylko pozycja i zasięg małych rączek mu pozwoliły. – Won, mówię!!!
Zdołał zrzucić z siebie Kiti i drugiego wilka, lekko ich poturbował. Dwie hieny były jednak większe i silniejsze niż wilki, jedna z nich rąbnęła dwarfa między oczy trzonkiem jego własnego kilofa. Kiedy dwarf dzięki temu nieco się „uspokoił”, z pomocą przybył mu jego kolega. Ranił kilofem jedną z hien, odganiając obie od leżącego kolegi, który chwilowo zaniemógł [o dziwo nie od trunku tym razem]. Dwarf szybko jednak spostrzegł, że spośród towarzyszy, pozostał jedynym zdolnym do walki.
- Przeklęte kudłacze, tfu!!! [splunięcie, grożenie dziarsko dzierżonym kilofem] – No chodź!!! No chodź, psie jeden, jeden z drugim, wywłoki jedne!!! [splunięcie].
W całą zabawę wkradł się pisk Tuti i wszyscy na moment kątem oka zerknęli tam gdzie stała, w głębi tunelu, z którego przybyliście. Tuti nie mogła wycofać się tunelem, z którego przyszliście. Na całej szerokości tunelu kołysały się teraz długie, mackowate srebrne liście podejrzanej trawy. Tuti cofnęła się, bojąc się ich dotknąć.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 01-07-2018, 00:39   #756
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Taktyka walki razem z bestią przyniosła bardzo pozytywne efekty. Albo krasnolud miał po prostu za mały móżdżek aby poradzić sobie z utrzymaniem uwagi i obroną przed dwoma napastnikami. Tak czy inaczej pozorowany atak Diritha zwrócił na siebie uwagę na tyle, aby Xenomorphus mógł mu przyłożyć błyskawicznie wysuwającymi się wewnętrznymi szczękami. Według poleceń jego pana oczywiście, które nakazywały aby szczęki były zamknięte. Dzięki temu krasnolud mógł jeszcze żyć po utracie przytomności związanej z przyjęciem dość silnego uderzenia.
Dalej sprawy wydawały się proste. Inny krasnolud leżał połamany na ziemi, trzeci obezwładniony przez hieny, więc walka w zasadzie wyglądała na pozamiataną. Można było więc spróbować wyciągnąć z przeciwnika trochę informacji. Ruszył więc spokojnie w stronę ostatniego przeciwnika mogącego się stawiać.

- To nie ty tu dyktujesz co się stanie kurduplu. - powiedział trochę chłodnym tone, jednak dało się wyczuć zadowolenie i pewność siebie idącą z unieszkodliwienia większości przeciwników.
- Hah! – prychnął, ściskając swój kilof i trzymając go w pogotowiu. – Ty długouchy, pasiasty zarazku, nie z takimi sobie radziliśmy!!!
- Dlatego teraz powiesz mi gdzie jest reszta hien, a przede wszystkim samica z jakimś naszyjnikiem albo czymś w tym stylu. - stwierdził spokojnie bez pośpiechu nadal idąc w stronę krasnoluda podczas gdy śliniący się Xenomorphus wił się za jego plecami łażąc z jednej ściany na drugą niecierpliwie wymachując ogonem w oczekiwaniu na odpowiedni rozkaz do ataku.
- Albo skończysz w trawie. - w tym momencie jego bestia agresywnie rozwarła swoją większą paszczę jednocześnie sycząc.
Krasnolud splunął nerwowo.
- Jaka reszta hien...?! Jaka samica z naszyjnikiem?! Hah! Aye, coś się wam, synku, potentegowało w główce... – mruczał, cofając się i poszukując plecami ściany. – Te sierści uchy krążą tu i tam... Wpadają, próbują kąsać, aye, ale nie myśl, że tak po prostu się poddamy!... Nie takich przepędziliśmy! Nie takie zarazy pokonaliśmy!
Kiedy dotknął plecami ściany, dodał po chwili:
- Nie wiem o jakich hienach mówisz, chłopcze, ale jeśli stanęły nam na drodze to już ich nie ma, hah!
- MUSIMY IŚĆ!!! – wparowała gwałtownie Tuti. – TRAWA!!! – wskazała na zarośnięte wyjście.
- Gdzie nasza matrona?! – wyszczekały hieny nad drugim dwarfem. – Gdzie nasi bracia?! Tacy jak my?! Gdzie oni są?!
- Tacy jak wy...? – mruknął jedyny stojący o własnych siłach krasnolud. – Nie widziałem takich jak wy od tygodni... aye... Nie interesuję się takimi rzeczami, przychodzą, dostają łupnia, odchodzą, różni... Takich jak wy nie widziałem od miesiąca albo dwóch, aye...
- Nasza przywódczyni?!...
- Synku, nie wiem kto to jest ta cała wasza matrona... Jeśli wygląda jak wy to jej też nie widziałem... Większość stworzeń w tych tunelach to chodzące pół-trupy rozsiewające zarazę, aye...
- No dobra, czyli nie ma co marnować więcej czasu... - stwierdził po czym bestia potrząsając łbem z niezadowoleniem zawróciła i dość szybko poszła w stronę obezwładnionego przez hieny krasnoluda z zamiarem podniesienia go i ciśnięcia w trawę. Przy odrobinie szczęścia zostanie on dość szybko złapany przez trawę, która jednocześnie zajmie się podarunkiem i zwolni tempo z jakim za nimi się poruszała. Jeśli wszystko poszło zgodnie z planem to następnie wróciła do Diritha.
Następną zaplanowaną rzeczą było uporanie się z ostatnim przeciwnikiem. Ponownie drow zamierzał zaatakować z dwóch stron. Z jednej była jego bestia włażąca na ścianę o którą opierał się krasnolud. Z drugiej był on gotowy do dźgnięcia w jakieś bolesne jednak nie wymagane do życia miejsce. Z innych stron mogły przyłączyć się hieny jeśli miały taki kaprys. Tak czy siak krasnolud wielkich szans nie miał, choć na jego nieszczęście nadal miał zostać brany żywcem. Dzięki temu posłużyłby jako kolejna przynęta i zajęcie dla trawy. Tak jak dwa pozostałe krasnoludy leżące na ziemi.
Przy odrobienie szczęścia Tuti w końcu da się przekonać do współpracy i zaprowadzenia do matron i można będzie ruszyć dalej w konkretnym kierunku zamiast krążyć po tunelach bez pojęcia w którą stronę się udać.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 16-07-2018, 17:27   #757
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Nadchodzi taki moment, jak to śpiewał pewien bard:
https://www.youtube.com/watch?v=ZOkhslPrNPs

Nadchodzi taki moment, kiedy zdajesz sobie sprawę z tego co czym wiedziałaś od dawna. Twoje życie jest nic nie warte i nic na świecie nie zmienisz. A co gorsza już bliżej niż dalej do śmierci. Pfehhh, śmierci. Do Bieli. Co nie!? I co właściwie potem!? Od lat wszyscy mówią i od lat wiadomo. Fajnie jest umrzeć. Fajnie jest umrzeć dla Bieli. Bo święty spokój. Bo fajnie, ciepło, miękko, bezpiecznie, biało. Bo tam jest biało, nie? No i wszyscy tam są, rodzina, przyjaciele. Wszystko tam jest i święty spokój. Po co w ogóle produkować się i męczyć się tutaj!?? Ci tam pewnie patrzą na nas i myślą, ale idioci, po co oni się tam meczą i produkują? To i tak ni ma żadnego znaczenia! Pewnie tak samo jak mając 40 lat patrzy się wstecz na szczenięce lata i myśli się, po co się tak martwiłam tą lekcją śpiewu mając te 10 lat? I co z tego, fałszowałam na flecie na uroczystym pikniku z okazji urodzin wielkiego dębu Sylwan, no i jeju, wielkie rzeczy! Niosąc tacę z melisą potknęłam się i oblałam wrzątkiem najwyższego kapłana, no i oj tam oj tam, co się stało, tylko przez kolejne 500 lat o tym pamiętali… wielkie rzeczy…

Odsunęła się, potrąciła ją hiena gryząca nogę leżącego dwarfa.

Też coś. Po kilku praniach zeszło. Hihihi, a to polowanie? Jej młodszy kumpel poszedł na polowanie żeby zaimponować koleżance, ale spadł ze stromej skarpy i prosto w gniazdo węży. Wąż w spodniach nabrał tego dnia nowego znaczenia hihihi i mało to było imponujące. Albo jak drużynie towarzyszył nowopoznany i przygarnięty „z musu” drow, zabójca z zawodu. Przywódczyni drużyny, elfka, zapałała do niego wielką dziwnie objawiającą się sympatią. Nadeszła noc i w karczmie gdzie nocowali zostały tylko dwa pokoje. Elfka stwierdziła że nie pozwoli drowowi nocować samemu w osobnym pokoju, bo musi go mieć na oku. Jej najlepsza przyjaciółka, dwarfka, próbowała odwieść ją od tego dziwacznego pomysłu, ale elfka nalegała.
- Zamierzasz spać sama w pokoju z drowim skrytobójcą?! Ty wiesz że to nie jest normalne?!
- Jest za mało łóżek, mam spać w łóżku z tobą, to będzie bardziej normalne?! – krzyczała elfka.- Poza tym muszę go pilnować żeby czegoś nie wywinął…
- Myślisz że TY upilnujesz JEGO?!
- Oczywiście! – bąknęła elfka.
- Zamknij te drzwi, durny elfie, i idź spać!!! – warknął drow, zawinięty w kołdrę na łóżku.
- Teraz nagle taki zmęczony jesteś, durny drowie?! – wrzasnęła elfka, trzaskając drzwiami.
Dwarfka z korytarza mogła nasłuchać się całej serii kolejnych wrzasków.
- Długo się będziesz mościć, durny elfie?!
- Cierpię na bezsenność, durny dowie.
- Miło wiedzieć.
- I tak nie powinieneś spać tylko byś się przydał na coś i byś czuwał!
- Jeszcze czego, durny elfie!!!
-Przestań się drzeć, durny drowie, chciałeś spać!
- Bolą mnie plecy, durny elfie, bo twój durny towarzysz przypierdzielił mi młotem kowalskim w krzyż!!!
- Wiem, przykro mi. Pomasować ci?
- I mam odcisk na lewej nodze.
- Durny drow!
- Śpij, durny elfie!!!
- Sam śpij, durny drowie!!!
Rankiem dwarfka obudziła się i szybko zaniepokoiła się nieobecnością elfki. Poszła do pokoju obok, puka, ciągnie za klamkę, zamknięte. Otwiera drzwi na siłę, patrzy i widzi łóżko elfki puste, pościel porozrzucana…
- Matko boska, zamordował ją!!! – krzyknęła ze zgrozą i wpadła do pokoju, rzucając się w kierunku łóżka, gdzie spał jeszcze zawinięty w kołdrę drow.
- Czego się drzesz?! – wymamrotał drow, przecierając zaspaną twarz.
Spod jego kołdry wyłoniła się elfka.
- Czego się wiercisz, durny drowie?! – wymamrotała również, zaspana i nieprzytomna.
Spojrzała na zamurowaną dwarfkę, mrucząc tylko pod nosem:
- Co?...
- Dlaczego jesteś w jego łóżku?! – wyjąkała ze zgrozą dwarfka.
- ……..Bo w moim był pająk… - odpowiedziała po chwili elfka ze stoickim spokojem i powalającą powagą.
Zapadła cisza. Przy śniadaniu nikt nie odezwał się od 10 minut, kiedy nagle elfka, rozbudziła się w końcu, odzyskała przytomność, zrozumiała swój „niechcący” żart i wybuchła nieopanowanym śmiechem, po czym zachichotała do drowa:
- Powiedziałam PAJĄK!!! Rozumiesz?!

Tak, tak, tak, fajne czasy. Ale ile można? Ile jest takich wspomnień? No trochę jest... ale ile można? Co to zmienia? I ona i oni i tak
skończą w bieli, czym się przejmować?

Odsunęła się bo dwarf kopnął hienę swoją krótką ale żwawą nóżką.

Czuła się stara i zmęczona. Ile można gryźć te dwarfy, ile można leczyć tych gryzących dwarfy!? Aha no tak zapomniała, już nawet leczyć nie mogła… Trawa zjadła jej leczenie… Ale z niej kleryk… Tyle lat nauki, tyle lat ćwiczeń, medycyna, zaliczenia, kolokwia, praktyki, podpisy, druki, pieczęcie, egzaminy, popijawy, egzaminy, większe popijawy, zaszczyty, nieprzespane noce, upierldiwi pacjenci, popijawy, coraz mniej zaszczytów i coraz więcej upierdliwych pacjentów. A potem jeszcze to i teraz smok lata i pali świat. Właściwie, lata…? Skąd wiadomo że lata? Gdzie lata? Może już ktoś go zabił? Może już się znudził lataniem? Gdyby latał to chyba by było głośno o tym, nie? A tu cisza, nikt nic nie wie. Nikt nie ściga jej ani Diritha. Co nie?
– Możesz zamieszać z nami –upierał się królik. - Założyć dom, rodzinę, Stado, czy co tam chcesz.
– Mamy tu miasta elfów –dodał drugi futrzak.- Możesz nawet zamieszkać u nich jeśli bardziej ci to pasuje!
– Z elfami? - spytała. – Mówiliście że na was polują…
– Co nie znaczy, że będą polowały zawsze! Po to masz nam pomóc! Żeby przestały! Na pewno byście się dogadali! Elfy zawsze się dogadują!
– Właśnie! - dodał królik. – Czy to nie byłoby fajne? Mogłabyś mieszkać i z nami i z elfami, z Takimi Jak Ty! Mogłabyś założyć Stado, polować, wybudować dom, chodzić na popijawy, czyż to nie fajne? Czego mogłabyś jeszcze chcieć?
– Niczego w sumie nie chcę…
– CO ROBISZ?! – zaszczekała na nią hiena, odpychając ją znów z drogi.
– Masz jakieś marzenia? -zaciekawił się królik.
– Marzenia? – zdziwiła się Kiti. – Nie wiem.. chyba nie….
– To się świetnie składa, możesz be problemu z nami zamieszkać! Pasujesz do nas, do Takich Jak Ty! Spójrz na nich, te przeklęte drowy, tylko walka, walka i walka, krew, krew i krew! Drowy od wieków stwarzały elfom same kłopoty i nieszczęścia, każdy o tym wie!
– Każdy! -poparł drugi futrzak.
– Nie rozumiem, dlaczego nie mogę leczyć…
– To nie ma znaczenia, u nas nie musisz nikogo leczyć! Nie przejmujemy się tym! – zapewnił wesoło królik. – U nas nie będziemy walczyć, nie będzie krwi, nie będziesz musiała leczyć! To nic, nieważne czy leczysz czy nie! To te drowy potrzebują kleryka! Po to cię taszczą ze sobą! My tego nie potrzebujemy! Z nami możesz mieszkać tak czy inaczej!
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 23-07-2018, 23:42   #758
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Kiti zachowuje się ostatnio jakoś dziwnie. Buja sobie w obłokach podczas bitwy. Jakby była zakochana albo jakby wypiła z 5 lirów melisy na czczo. Te przerwy w kontaktowaniu z rzeczywistością stają się coraz bardziej zauważalne. Ile to czasu minęło odkąd złożyła ofiarę dla Hell Light?...

Sytuacja była jednak opanowana. Po krótkiej rozmowie zapadła decyzja o nakarmieniu trawy i o braniu jeńca żywcem.
- O wy przeklęte kudłacze chędożone!!! – skwitował jedyny trzymający się na nogach dwarf, kiedy jego towarzysza posłano w trawę. - Obyś zapadł na choroby których nauka jeszcze nie poznała!!! Obyś był jak lampa, za dnia wisiał, a nocą płonął, przeklęty uszaty, pasiasty...!!!
Hieny próbowały wyciągnąć od niego jakieś info o swojej matronie i/lub obezwładnić go. Wyszło im jak zwykle, zmasowany, chaotyczny atak, dużo hałasu, a w sumie więcej hałasu niż efektów. Udało się jednak obezwładnić najmniej poszkodowanego dwarfa. Pozostali dwaj nie nadawali się już na zbyt wiele, połamani, półprzytomni. A kleryk gadał właśnie sam do siebie i nie mógł leczyć.
Opatrzyliście się jak mogliście, czym mogliście, i wylizaliście na poczekaniu rany [dosłownie]... Trawa zarastała tunel za wami i niechybnie oplotła się wokół pozbawionego nadzoru ciała jednego z dwarfów. Nikomu nie chciało się już mocować z tą trawą... Pomimo wszelkich wyzwisk i protestów najlepiej trzymającego się dwarfa, trawa rozrastała się a nikt nie miał ochoty kłopotać się jeszcze opatrywaniem jego połamanych towarzyszów, rozdepniętych przez Xenomorphusa. Ruszyliście dalej, biorąc ze sobą jeńca żywcem.

Trawa zdawała się bardziej ożywiona dawką skonsumowanego żarcia. Tunele przed wami były już miejscami poprzebijane przez stalowe, srebrne, mackowate źdźbła. Tuti szeptała coś do siebie cała drogę. Modlitwy czy co? Fajnie, teraz już więcej osób w drużynie gada do siebie... Dwarf całą drogę wam złorzeczył. Generalnie wycieczka miesiąca, towarzystwo dobrane.
I wtedy podłoga zarwała się pod wami. Podłoga, poprzerastana źdźbłami trawy, popękana od spodu, nie wytrzymał waszego ciężaru i tunel gwałtownie się zarwał. Stoczyliście się ze stromej skarpy i zjechaliście spory kawał w dół. Wylądowaliście, w miarę w całości, na skraju sporego kompleksu jaskiń.
https://1.bp.blogspot.com/-71a8FeB_C...00543716-4.jpg
I tu zaczęły się schody, gdyż... Już nie byliście sami. Ok., co do... licha. Jasnego. Co to jest?!
https://www.deviantart.com/verehin/art/zombie-115156535
To na pewno nie jest hiena. Ani tym bardziej matrona [nie ma naszyjnika, DA BUM TSSS!] Koleś nie wygląda zbyt zdrowo... Wygląda wręcz... na bardzo, ale to bardzo, tak solidnie, chorego. Porusza się, noga za nogą, przed siebie, na boki... generalnie robi co może, żeby się poruszać w jakimkolwiek sensownie obranym kierunku. Ok., jest... jest tego więcej.
https://www.deviantart.com/claytonba...uler-155829559
Ok., jest tego dużo więcej. Dużo, dużo więcej. Przynajmniej kilkanaście w okolicy. O wiele za dużo. O wiele zbyt podejrzane. No dobra, nie jest to chyba najlepsze miejsce... żeby tu być... A temu co się stało?!
https://www.deviantart.com/5ofnovember/art/9-587833342
Dobra, generalnie towarzystwo nie wygląda za dobrze... Pod ścianą coś się chyba tego... rozkłada...
https://www.deviantart.com/prophetha...pore-437036381
- Kto tu jest?!
Na jednej z półek skalnych kilkanaście metrów nad ziemią dostrzegliście jedną ze zdrowiej wyglądających tu istot.
https://www.deviantart.com/woari/art/Bies-344352634
- Seji!
- Matrono?!
- Co wy robicie?! – odkrzyknęła wściekle. – Na co czekacie?! Zabijcie ich, potrzebujemy więcej miejsca na jaja!
- Na jakie jaja? – pisnęły hieny. - Co się stało?! Co to wszystko jest?!
- Nie słyszeliście?! Na co czekacie?! Zabijcie ich!!!
Hieny spojrzały po sobie, na was, na Xenomorphusa, znów po sobie.
- Właściwie... taaak... właściwie, oni przyszli nam pomóc i teraz... teraz kiedy już cię znaleźliśmy, możemy wracać do Stada i...
- Jak śmiesz kwestionować mój rozkaz?! – zawrzała matrona.
- Seji, co... co się stało, co to wszystko... czym są te wszystkie... stwory?! Czy one żyją?! Są niebezpieczne?! Strasznie cuchną, czy one są nieumarłe?! Dlaczego tu jesteś?! Przyszliśmy po ciebie... chodźmy stąd! Zostawmy to i chodźmy stąd!
- Ten jest zepsuty... – warknęła do siebie matrona. – Nie chce słuchać! To nic... i tak może wychować jajo...
- Seji?! Odpowiedz nam!!!
Wiele dziwnych, na-wpół-martwych rzeczy zaczęło się poruszać w mroku wokół was.
- Bo ekhym... właściwie... właściwie, to nasza matrona wyglądała trochę inaczej... i właściwie to nie... nie jesteśmy pewni, czy...?
- JAK ŚMIESZ?!
- Właściwie to się zgubiliśmy trochę i... widzieliśmy więcej... miejsca na jaja... tam... – hiena wskazała tam skąd przyszliście. – I... i pójdziemy tam... już... teraz...
- Nigdzie nie pójdziecie, zostaniecie tu i będziecie opiekować się jajami!!! – warknęła dziko „matrona”. – Potrzebujemy ich więcej, musimy pozbyć się krasnoludów! Już niedługo!... Dajcie im jaja, musi wykluć się więcej żołnierzy! Wszystkim!
- Seji, co się stało, przecież nas znasz, jestem twoim kuzynem, pamiętasz?! To wszystko to jakiś... jakiś koszmar, jakaś pomyłka! Seji chodź z nami!
- Albo chociaż pozwól nam odejść!... – pisnęła druga hiena.
- Nie pisałem się na to!...
Na drodze stanęło wam coś wielkiego. Coś na kształt wielkiego gluta z mackami. Wyłoniło się zza stalagmitu, ot tak.
https://www.deviantart.com/edgargome...guru-322770597
Czy to ma...? Nie, nie ma nóg. Czy to w ogóle się porusza? Trudno powiedzieć. Ale porusza mackami, to jest pewne. A Może By Tak...? Znaleźć wyjście i po prostu sobie iść, zanim to wszystko pełzające wokół się wami żwawiej zainteresuje...? Póki co wszystkie was obserwują. O ile was widzą. Połowie chyba oczy wypłynęły lata temu... Nie wyglądają jednak na zbyt żwawe w natarciu. Problemem jest to, że jest ich dużo. Bardzo dużo. Gdzie nie spojrzeć, coś pełza w ciemności...
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 24-07-2018, 17:55   #759
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Kiti kontynuowała rozmowę z królikiem, kiedy zauważyła jak coś się dzieje. A konkretniej trawa zjadała co zjadła jej leczenie zjadała właśni e jednego z krasnali. To otworzyło jej oczy. Ta trawa zjada ludzi!? W sensie naprawdę zjada!? Początkowo myślała o tym inaczej, może energię wysysa czy coś. Ale tak normalnie, wciąga i zjada… jak właściwie, czym, czym, czym ona to zjada!? Razem ze zbroją go zje, czy jak!? Gapiła się jak wół na malowane wrota. Więc to ich może spotkać jak się spotkają z tą trawą!? No to zabawne teraz faktycznie, skoro tunel zarosło tą trawą. Zaczynała rozumieć dlaczego Tuti świruje. Trawa z daleka nie wyglądała groźnie, ale patrzeć jak zjada krasnala to już co innego. Ruszyła za resztą póki czas i trawa nie rozrośnie się dalej. Tuti ma rację, po co tu wleźli, po co, po co!? Zanim to ogarnęła nowe atrakcje. Tunel się zawalił. A było myśleć, trawa podkopująca i drążąca tunel, jedząca ludzi, co się może stać…!? Spadła i zjechała na pysku po skale, turlając się wśród hien, Xenomorphusów i zarwanych kamieni. Na przykład to się może stać. Kto by pomyślał. Wylądowali w przestronniejszym miejscu. Tylko było już zajęte i nie takie przestronne, jak się okazało, bo wszędzie pełzały niezbyt miło wyglądające i pachnące stwory. Niektóre wyglądały jakby dawno już ktoś powinien im ulżyć i zakończyć ich egzystencję.
- Bo jest taki problem… - szepnęła do Diritha – Bo nie mogę leczyć ani odstraszyć tych rzeczy leczeniem… pamiętasz?...
Pojawienie się matrony nie poprawiło wcale sytuacji. Serio, po to tu wleźli!? No to niezły kocioł… Obserwowała co robią hieny. Może się dogadają. Gdzie jest wyjście? Może desant do wyjścia załatwi sprawę? Te pokraki ledwo trzymające się na nogach chyba nie będą ich gonić!?
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 05-08-2018, 00:29   #760
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Krasnolud okazał się dość opornym zakładnikiem. Na szczęście z nie takimi już Dirith sobie radził, więc mimo kłopotów dało się przeć dalej na przód. Przynajmniej dopóki podłoga się nie zarwała i grupa nie została sprowadzona do jakiejś innej jaskini.
Owa jaskinia okazała się mieć bardzo ciekawych mieszkańców. Każdy inny i, na co dosłownie wyglądało, bardziej niedorobiony od poprzedniego. Przez moment likantrop poczuł się jak w domu między tymi bardziej nieudanymi eksperymentami Riktela jakich jeszcze nie przerobił na karmę dla nieco bardziej udanych eksperymentów. Po pozbieraniu się nie trzeba było długo czekać na pojawienie się, lub znalezienie nieco bardziej dorobionej istoty, która okazywała się być Matroną hien. Albo przynajmniej taki wrażenie dało się odnieść.

- Bo jest taki problem… - szepnęła do Diritha – Bo nie mogę leczyć ani odstraszyć tych rzeczy leczeniem… pamiętasz?...
Doszło do jego słuchu konspiratorskie wyznanie. Przecież na żadne leczenie nie nalegał, bo dobrze wiedział, że tu działać nie będzie.
- A... Ta.. Wiem. Żadna magia w tym miejscu nie działa. Ani lecznicza ani biała, ani fioletowa demonów ani żadna inna. To samo z magicznymi przedmiotami i nawet miksturami. Magia w tym miejscu nie istnieje. Nie mówiłem o tym? - spytał marszcząc trochę brwi w zastanowieniu. - No mogłem zapomnieć o tym wspomnieć, sory.

- Czyli to jest ta wasza matrona? - zapytał spokojnie spoglądając na Tuti spodziewając się potwierdzenia lub zaprzeczenia od ostatniej hieny jaka miała ją widzieć. - Tak czy nie? Bo nie mam czasu na bawienie się w sto pytań. - dodał zaczynając się nieco niecierpliwić. - Zresztą nie ważne...

- Ej ty, kurduplu. Wiesz jak się stąd dostać do monolitów na tym poziomie? - rzucił do krasnoluda podczas gdy Xenomorphus złapał go aby nie miał gdzie i jak uciekać.
Dodatkowo bestia obniżyła ogon przekręcając cienki i ostry kolec na jego końcu poziomo robiąc z niego stopień na który Dirith spokojnie wszedł i został podniesiony na grzbiet gdzie z niego zszedł i zajął pozycję między tubami oddechowymi Xenomorphusa. Następnie ogon powrócił na ziemię, ponownie jako stopień znalazł się sugestywnie blisko Kiti i jej bestii. Jeśli na niego wsiadła, to ogon przeniósł ją na grzbiet bestii, żeby nie zostawić jej na dole wśród tych wszystkich pokrak jak zacznie się impreza.
Kiedy Wilczyca była już na grzbiecie Dirith spojrzał w stronę hien. Xenomorphus jakby czytając w jego myślach otrzepał się delikatnie i spojrzał na swojego pana jakby chciał powiedzieć: "Nie przesadzasz przypadkiem? Autobusem to ja nie jestem...". Dodatkowo tym razem hieny były już dość konkretnie przerażone dlatego też byłyby większym problemem niż pomocą jak przyjdzie co do czego. Dalej pozostawało zbliżyć się do matrony.
Xenomorphus ruszył spokojnie omijając większą pokrakę na drodze do pobliskiej ściany po której zaczął się wspinać. Be pośpiechu. Raz, że jedną łapę miał zajętą, a dwa, że nie chciał zrzucić z grzbietu pasażerów (co prawdopodobnie było stanowczo zakazane).

- Powitać. Nie radziłbym próbować mnie zabić. Jak się okaże, jestem znacznie zdolniejszy w zabijaniu niż tchórzliwa ferajna z poprzedniego poziomu jaka mnie wynajęła do żebym pomógł w pozbyciu się krasnoludów. - zaczął podniesionym głosem aby matrona dobrze go usłyszała.
Kiedy udało mu się dostać na tą samą półkę na której znajdowała się matrona kontynuował to co miał do powiedzenia.
- Jako dowód przynoszę jednego z kurdupli, powinien się dobrze nadawać do wychowania tych wspomnianych jaj. Jakbym wiedział, że żywcem są bardziej przydatni to nie zabiłbym jego trzech kolegów, przepraszam. - stwierdził kiedy jego bestia postawiła przeklinającego cały czas krasnoluda na ziemi w pobliżu matrony.
[i]- Te kurduple może i w podziemiach żyją, ale drowy nimi władają. Dlatego z moją pomocą znacznie szybciej pozbędziesz się ich. -[i] powiedział kiedy jego bestia zatrzymała się i przukucnęła przed matroną, trochę z jej boku. Tak aby Dirith ponownie wykorzystujący końcówkę ogona jako stopień był odstawiany centralnie przed matronę. Podczas zjazdu drow zaparł się jedną nogą o pierwszą z wypustek na znajdujących się na grzbiecie ogona by nie stracić równowagi. Oczywiście cały czas nadal kontynuował przekonywanie matrony. - Jakby nie było, może i kurduple szczycą się tym jak głęboko potrafią kopać... jednak do naszych rejonów się nie zapuszczają i aż tak głęboko na prawdę nie kopią bo są mocni tylko w gębie i się boją. Myślisz, że dlaczego jest tyle legend o klanach jakie zniknęły bo za głęboko kopały? Prawda jest taka, że w każdym przypadku trafiły na... - dokładnie w tym momencie Xenomorphus ruszył najszybciej jak tylko mógł do ataku jednocześnie próbując dźgnąć matronę ogonem, który przekręcił lekko w bok dając Dirithowi możliwość ruszenia w drugą stroną. Bestia miała ruszyć na tyle gwałtownie, żeby zrzucić z siebie Kiti. Tak dla pewności, żeby jej nie było na bestii jeśli ta miała się zamienić w kupę żrącego wszystko kwasu. Dlatego też zawczasu przykucnęła aby wilczyca nie upadła ze zbyt wysoka. Xenomorphus miał za zadanie zaatakować ogonem z przodu samemu okrążając Matronę z jednej strony. Niemalże katapultowany Dirith był z drugiej błyskawicznie wyjmując swoje sztylety bez zawahania starając się zaatakować. Mało tego, nawet za bardzo nie zmienił tonu swojej wypowiedzi. - drowy będące niezrównanymi w zabijaniu....
Jak się okazało, cała ta gadka była po to, aby skupić na niej uwagę przeciwniczki. Wszystko dlatego, że gadaniem łatwo jest przykuć uwagę do gadania na którym z reguły skupia się umysł przeciwnika poświęcając większość uwagi interpretacji mówionych słów. Dlatego była szansa, że nagły atak może zaskoczyć Matronę dając Dirithowi przewagę. Dodatkowo cały atak miał przeciwniczkę otoczyć. Xenomorphus był zdecydowanie odpowiednich rozmiarów aby móc zaatakować ogonem z innej strony niż się znajdował. Oczywiście ze strony z której się znajdował również zamierzał zaatakować zębami pokrytymi niezbyt przyjemnym śluzem aplikując jednocześnie swój debuff jeśli wszystko pójdzie po myśli Diritha. Natomiast sam Dirith również zamierzał ciąć i dźgać sztyletami jak tylko się dało nie dając osaczonej przeciwniczce za dużo wyboru jeśli chodzi o obronę. Chyba, że udałoby się jej obronić przed atakiem z trzech stron.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:04.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172