Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-05-2019, 16:31   #811
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
To co się wydarzyło jak na jej klerykowate klerycze oko miało znamiona… czegoś niedobrego, niedobrego, niedobrego! Nie raz słyszy się o przeklętej ziemi, gdzie podobne rzeczy się dzieją. Sprawki nekromancie też mogły wchodzić w grę. Ale teoretycznie przynajmniej nekromancja powinna wiązać się z powstaniem umarłego ciała i jego animacją, a tu koleś jak leżał tak leży nadal. Wyglądało to jakby coś wyssało niego energię życiową czy duszę. Duszę, duszę, duszę. O tyle zabawne że w tym Wymiarze o ile wiedziała nie powinno się to dziać. Po minach tych obcych wnioskowała to samo, ich zdanie było podobne i byli tak samo zaskoczeni.

„A zatem trafiliśmy na coś, co wysysa życie z trupów. Pytanie teraz co dalej z tym robi… Bo umieranie samo w sobie nie jest fajne, ale tutaj w tym wymiarze nagle brzmi to o wiele groźniej! Zabawne, zabawne, zabawne, zawsze umiera się tylko raz, a nagle teraz, tutaj, kiedy umiera się wiele razy, nagle to zrobiło się straszne….

- Lepiej nie dotykajcie tego ciała – powiedziała głośno. – I lepiej uważajcie co robicie. To wygląda na klątwę czy coś w tym stylu.

„To się wyjaśniło czemu Dirith nie zaatakował – pomyślała przewracając oczami. Pewnie dawne wspomnienia z przyjemności z poprzednią klątwą… W gruncie rzeczy jak na moje klerykowi oko to może być faktycznie klątwa. A rozsiewa ją pewnie to co za nami się szwendało…”

Rozejrzała się szybko ale akurat teraz to co się za nimi szwendało po lesie, znikło i nie pokazywało się. Próbowała go znaleźć ale nic z tego, nie mogła go wypatrzeć. Niepokojąca była też kopuła na niebie.

- Jest taka sprawa że mamy tu klątwę – zablefowała Kiti do tych obcych. – I próbujemy się jej pozbyć. Do was nic nie mamy.

- Oho ho ho – dwarf był zachwycony wieściami o klątwie. - Klątwa powiadasz. A co za klątwa? Bo widzisz, tak nam trochę nie po drodze, żeby nam teraz niebo na głowy spadło… - wskazał kopułę w górze.

- Pracujemy nad tym i jeśli nam pozwolicie, pozbędziemy się tego –powiedziała z pełnym przekonaniem.
- Aha – burknął dwarf. – Bo widzisz, taka kwestia jest, że to – wskazał toporem na ciało – i to.. – wskazał w niebo – pojawiło się akurat wtedy, kiedy i wy się zjawiliście. Przypadek?
- Ona jest klerykiem – skomentował ten ogoniasty.
- Wujka Pana obchodzi kim ona jest. Co teraz? Z tym, tym… i tym…? – wskazał toporem na Xenomorphusa i Kiti.

- Mamy własne interesy do załatwienia.
- Taaaa, tylko widzisz… jeśli mi po drodze niebo na głowę spadnie albo co innego się odteguje, to może być ten tego, rozumiesz, problem mały. Ty, kleryku! Co to było? - wskazał na ziemię. - To co wlazło w ziemię, co za dziadostwo do wuja Pana? Więcej tego jest?
- To część tej klątwy – powiedziała z przekonaniem Kiti.
- I co to robi?
- Lepiej nie pytaj – przekonywała.
- No ale pytam do wujka pana! Mów!
- Tutejsza ziemia jest przeklęta i pochłania dusze zmarłych – wymyśliła Kiti.
- I co? I co z tym? Jak to pochłania?
- Nie zostały po nim Dusze – zauważył ogoniasty.
- No i? Jego Bestia mogła je mieć.
- Słuchajcie, wolałbym wiedzieć, czy ta… przeklęta ziemia… mnie pochłonie jeśli zginę, czy nie.

- No patrz, wolałbyś! No zabawny jesteś. No dobra, mości kleryku, a jak, powiedz, pozbyć się tego… pochłaniania i tej klątwy?...
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 22-05-2019, 21:09   #812
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Mimo, że Dirith jako drow czy tym bardziej tygrysołak tendencji skrytobójczych nie miał jednakże atak z zaskoczenia powiódł się całkiem dobrze. Ofiara nawet nie zorientowała się co, kto, jak i dlaczego film mu się urwał. Prawidłowo. Reszta ekipy ofiary nie dała się zastraszyć w żadnym stopniu. Powiedziało to Dirithowi dość dużo, albo przynajmniej, że ma przeciwko sobie doświadczonego przeciwnika. Jednakże nie narwanego o czym świadczył brak natychmiastowego ataku po wyeliminowaniu jednego z ich kolegów. Czyli analizuję i myślą co robią, więc mogą być z serii tych bardziej zabawnych przeciwników co lepiej się stawiają i dostarczają więcej rozrywki zanim w końcu da się ich pozbyć. Czyli może być ciekawie... albo mimo wszystko udało już się ich nieco zastraszyć.

Kiti dość szybko skorzystała z okazji zaczynając rozbrajać i przejmować inicjatywę sytuacji. Trzech na trzech plus bestie, więc szanse były jednakże trzeba było dowiedzieć się gdzie jest ta osada elfów co mogło być problemem podczas walki. No i jeszcze do tego to co się stało z ciałem wieśniaka i potencjalnie jego duszą... co raczej sprawką kogoś z tego miejsca niż jednej ze stron potencjalnego konfliktu.

Należało więc kontynuować to co zaczęła jak zwykle w takich chwilach używając najbardziej wyrafinowanych umiejętności dyplomatycznych na jakie Dirith zamierzał się wysilić licząc na to, ze przynajmniej nie zawali kompletnie sytuacji.

- Normalnie. - wtrącił w końcu tygrysołak. - Zbierając wszystko co potrzebne do rytuału i go odprawiając. Ale tak się składa, że szukamy osady korojadów bo mają resztę potrzebnych nam rzeczy i właśnie zostało zarżnięte nasze źródło informacji. Chyba, że wiecie gdzie ona jest dzięki czemu przestaniemy wzajemnie marnować swój czas i pójdziemy w swoje strony. My w stronę osady korojadów i zdjęcia klątwy, wy w stronę co-nas-to-obchodzi-gdzie-po-tym-jak-sie-dowiemy-gdzie-jest-ta-osada. - powiedział spokojnie nie zwracając większej uwagi na kopułę, zgrywając przedstawienie pod tytułem "dzień jak co dzień, wszystko w normie". Nie lekceważył jednak przeciwników i w międzyczasie planował jak dorwać tego typa z ogonej aby jak najszybciej pozbyć się magicznej części przeciwnej drużyny dzięki czemu uporanie się z pozostałą dwójką stało by się łatwiejsze.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 09-06-2019, 16:59   #813
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Kiedyś pewien elf Almanakh powiedział jaki jest sens życia. Powiedział: „przez całe życie sprawdzamy, czy to, co przekazali nam najbliżsi jest prawdą”. Doszedł do tego wniosku w trakcie długiej przyjacielskiej rozmowy ze swoim ojcem. Uśmiechnęli się wtedy i rozmowa toczyła się dalej, ale teraz, wracając do tych słów, jakże są… mądre? Tragiczne…? Przerażające? Motywujące? Demotywujące? I pojawia się ten zabawny problem bezużyteczności norm, praw i poradników. Każdy ma inny sens życia, zależnie od tego, co przekazali mu najbliżsi. Czy nauczyli go, że jest nic nie warty, i teraz do końca życia będzie o tym pamiętał i to testował? Zaskakująco, z reguły będzie mu wychodziło, że mieli rację - o wiele częściej, niż oceni to obserwujące go otoczenie. Czy nauczyli go, kiedy jest się dobrym, dobro wraca? Czy nauczyli go, że wygrywają najsilniejsi i najlepsi, a cała reszta nie ma znaczenia? Nie ma generalnego sensu życia z punktu widzenia praktycznego danej jednostki. Każdy będzie miał inny, swój, sens życia i każdy będzie sprawdzał, czy prawdą jest to co powiedziały mu istoty „bliskie”, ”kochające”, a przede wszystkim „wychowujące go i mające na niego największy wpływ”. Czy istnieje dla tej danej jednostki inny sens? Nie, ponieważ nie może testować tez, których nie zna. Może jedynie testować same tezy – świat jest piękny, życie jest cudowne, lub testować zaprzeczenie tych tez – świat jest niebezpieczny, pełen bólu i cierpienia. Istoty nigdy nie testują czegoś czego nie znają. Rolnik nie testuje tezy „jeśli dodasz wodór do arsenu to pewnie ci tyłek urwie, tak pierdyknie, chociaż nie mam pewności…” Ale fizyk jądrowy również nie będzie testował tej tezy, tylko będzie testował zapamiętane słowa ojca „jesteś do niczego i nie nigdy nie osiągniesz”, aby na łożu śmierci powiedzieć: miałem rację, coś osiągnąłem, wlałem jedno do drugiego i nie urwało mi tyłka!!!”. Jest to pocieszające w jednej kwestii – czy istnieje jakiś sens życia poza rozmnażaniem? Tak. Właśnie taki. Jest też ta smutna kwestia. Czy istnieje inny sens życia? Dla jednostki nie. Bo nie może. Nie zna inaczej. Czy istnieje inny sens dla ogółu? Czy planeta będzie miała lepiej, czy będzie miała więcej sensu kiedy ktoś wleje jedno do drugiego i wynajdzie bombę atomową ć albo lek na raka? I tak i nie. Teoretycznie lek na raka ma sens oczywiście. Tylko czy na pewno i z czyjego punktu widzenia? Tu znów zaczyna się kwestia względnego dobra i zła. Tu już kończy się sens i zaczynają się sporne kwestie „lepiej leczyć chorych” „lepiej żeby słabi umierali”. Ludzkość ma ogromny problem by odróżnić te rzeczy.
Wiesz co powiedziałbym swojemu dziecku? „Bądź idiotą największym jakim się da, rób jak najmniej, ucz się jak najmniej, ciesz się z byle czego”. Ludzie którzy nie wiedzą o pewnych rzeczach nie martwią się pewnymi rzeczami. Ludzie którzy stosują metodę jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma, są zadowoleni z tego co mają. Pytanie, kto lepiej wychodzi wżyciu, ludzie którzy większość życia się lenią, nie przejmują i są zadowoleni ze swoich osiągnięć i tego co mają, czy ludzie, co ambitnie uczą się, studiują, doskonalą, walczą, zdobywają, podejmując nadludzki wysiłek, i są przez większość czasu zapracowani, zmęczeni, bez czasu dla siebie, a kiedy w końcu coś osiągną, cieszą się tym jakiś czas i potem znowu są jeszcze bardziej nieszczęśliwi, odkrywając że mogli lepiej, więcej, a osiągnięcia wcale nie cieszą ich tak bardzo jak się spodziewali. Oczywiście, porównując leniwego pasożyta żebraka i bogacza, pada pytanie, czy warto i kim wolałbyś być. I tu jest zabawna pułapka, ponieważ 90% ludzi którzy zrobili wszystko, by zapracować i zostać bogaczami, ponieśli porażkę. Pytając; wolisz być bogaczem, który coś osiągnął, czy leniwym pasożytem, który niczego nie osiągnął? -wciskamy kit jak mało co. Nikt nie zaznacza – wolisz całe życie wałczyć i pracować z szansą jeden na milion, że coś osiągniesz, czy wolisz żyć leniwiej i spokojniej, mając czas na to co lubisz, odpoczynek i zabawę? Mówią zawsze jest szansa. Tak samo, zawsze jest szansa, że trafi w ciebie piorun. Większa jest szansa, że wóz cię przejedzie jak wyjdziesz z domu, niż to że osiągniesz coś nadprzeciętnego, harując o wiele bardziej niż ci przeciętni. Ale to już inna kwestia. Możesz być kim chcesz – małym druczkiem – szansa jeden na milion, ale próbuj, bo lepsze to niż metka leniwego pasożyta, a i tak w życiu nie masz tak naprawdę nic do roboty, poza jedzeniem i spaniem, wiec zamiast się nudzić i zawracać innym głowę, rób coś. Rozglądając się wokół, powiedziałbym dziecku, wiesz co, nie warto. Im mniej masz, im mniej wiesz, tym ci lżej. I wiesz co, jak będziesz zmęczony i schorowany i będziesz umierał, nikt nie będzie pamiętał co zrobiłeś, co powiedziałeś, co osiągnąłeś, kim byłeś, co lubiłeś, czego nie lubiłeś. Szansa że będziesz kimś, o kim będą pisać w książkach, jest o wiele mniejsza, niż szansa, że umrzesz na zawał pracując dla kogoś, kto ukradnie twoje sukcesy. Tak tylko mówię.
** *
- Słuchaj, nie jestem pewien, czy mamy teraz czas na zdejmowanie jakichś pieprzonych klątw.
- Oh, wybacz mi, ale nie jestem pewien, czy mam teraz czas na permanentne umieranie i bycie obciążonym klątwą na kolejne wujek pan wie ile lat do wujka pana!!! Normalnie powiedziałbym, że zwyczajnie blefują, ale na własne oczy widziałem coś, z czym nie mam ochoty mieć styczności – wskazał na trupa na ziemi.
- Nie wydaje mi się, aby blefowali – przyznał ogoniasty.
- Niech zajmą się tą klątwą, skoro się nią zajmują.
- Tak, tylko widzisz, mości kleryku i… - zerknął na Diritha. -…mości… panie… Nie wiemy nic o elfickiej osadzie w okolicy, ani w tym Miejscu. A znamy to Miejsce dość dobrze i powiadam wam, nie było tu, jeszcze dziś rano, elfickiej osady. No chyba, że gdzieś pod ziemię wlazły korojady, ale to raczej jest wątpliwe dość mocno. A na co wam ino osada elficka? Może być problem w postaci braku tej osady…
- Może po prostu się stąd wynieśmy i wróćmy później – padł pomysł od reszty ferajny.
- Co z wami? Teraz chcecie się wycofać?
- Nie podoba mi się ta…
Zauważyli katem oka miejscowych wieśniaków, ciekawsko i z przestrachem podglądających z okna ze szpary w okiennicy.
- Nic się nie dzieje, nic tu nie ma, takie tam…
- Widziałeś? – mruknął ogoniasty.
- Co?
- Na skraju lasu. To stworzenie. Nie podoba mi się jego aura.
- Nie widziałem – mruknął. – No, panowie… To my…. Ten teges… - zarzucił topór na plecy nonszalancko i z gracją. – Idziemy coś przekąsić i przedyskutować. Miło było poznać – skinął głową i jakby nigdy nic zaczął spacer w głąb wioski.
Pozostali zerknęli na kolegę leżącego [nonszalancko] na ziemi po tym, jak Dirith się z nim „przywitał”. Ogoniasty dźwignął go za ramię i potrząsał nim trochę, uzyskując kilka jęków i zabawne stękanie. Ciągnąc nogami kolegi po ziemi zaczął go taszczyć za kompanem.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 15-06-2019, 22:57   #814
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Wydawałoby się, że krasnolud z kolegami łyknęli grzecznie przedstawioną wersję. Albo przynajmniej takie sprawiali wrażenie. Problem jednak polegał na tym, że nie do końca chcieli współpracować. Albo mówili prawdę i nie wiedzieli. W tym momencie trzeba by było przejść do nieco bardziej perswazyjnych metod pozyskiwania informacji, jednak był jeden problem. W tym zadaniu główne skrzypce były powierzone Kiti, więc to w zasadzie do niej należała decyzja.
Dirith co prawda nie za bardzo czuł się z tym dobrze, bo z przyzwyczajenia kierował sytuacją, jednak mimo wszystko zdawał się mieć wystarczająco dużo dyscypliny, żeby dostosować się do biegu wydarzeń. Głównie dlatego, że nie tracili za dużo czasu z uwagi na różnice między wymiarami w jakim był Timewalker a jakim się znajdowali. Dodatkowo jeszcze żeby efektywnie dążyć do celu przydałby się sprawny kleryk, więc tak czy inaczej trzeba było pozbyć się tych halucynacji. Czyli tak naprawdę czas nie był marnowany, bo w taki czy inny sposób trzeba było sprawę załatwić.
Wyglądało jednak na to, że Wilczyca do końca zdecydowana nie była no to co i jak załatwić. Może była zupełnie nie przyzwyczajona do grania na pierwszych skrzypcach tak jak Dirith nie był do ulegania kierunkom wyznaczanym przez innych? Może. Ale tak czy inaczej trzeba było ruszyć dalej.
- Wierzymy im, przesłuchujemy, szukamy innego źródła informacji, szukamy byle jakiego innego miasta korojadów, szukamy drugiej strony tej klątwy, czy jeszcze coś innego? - stwierdził przedstawiając jakie możliwości widział jednocześnie trochę podejrzliwie spoglądając na Kiti, mając jednocześnie nadzieję, że przedostatnia możliwość zostanie odebrana jako rozpoczęcie poszukiwań chimer. Tygrysołak zastanawiał się bowiem czy to zadanie jednak nie było rozpoczęte przez bezpodstawne halucynacje. Czy też może jeszcze coś innego, co włazi do umysłu i kłamie po to żeby coś osiągnąć... a przy śmierci nosiciela wnika w glebę wyglądając dość podejrzanie. Może i nawet przypominając z wyglądu chimerę? Jak w ogóle wyglądały te "chimery" jakie były w kontakcie z Kiti?
Kto wie. Dirith nie wiedział, jednak jak nie ufał ogólnie podejrzanej Wilczycy (aktualnie nieco bardziej z uwagi na halucynacje) tak póki co sprawy toczyły się w ogólnie zamierzonym kierunku. Nie było więc też za dużego pośpiechu czyli można było spokojnie dać sprawom się rozwinąć.
Co prawda w między czasie Dirith zastanawiał się nad ewentualnymi alternatywnymi możliwościami. Na przykład jak zapytanie się znajomego orka jak serwisuje się kleryków, jednakże Barbak ostatnio zdawał się być nieco bardziej niż zwykle zamyślony i nieobecny.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 27-06-2019, 17:23   #815
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Sytuacja wyglądała jak wyglądała. Kleryk szwankował [jest jeszcze na gwarancji?], zielony coś się zamyślił [knuje? Układa nową melodię na ukulele?], towarzystwo jakieś mało interaktywne [nie chcą się integrować], coś się pałęta po lesie [Leszek?], coś wyłazi z trupów i wnika w ziemię [to się akurat w normalnych okolicznościach też dość często zdarza], a niebo zasłoniła podejrzana, połyskliwa magiczna tarcza [sonic rainboom?].
- Wierzymy im, przesłuchujemy, szukamy innego źródła informacji, szukamy byle jakiego innego miasta korojadów, szukamy drugiej strony tej klątwy, czy jeszcze coś innego? – no właśnie?...
- A Może By Tak…? – wymamrotał pod nosem krasnolud.
- A Może By Tak co?
Towarzystwo zmierzające w głąb wioski przystanęło i zerknęło na postać wyłaniającą się zza jednej z chat.
https://www.deviantart.com/sharpener...lete-118416276
- Dlaczego nadal tu jesteście? – warknął, opierając się leniwie bokiem o ścianę. – I dlaczego taszczycie tego szczeniaka?
- Napotkaliśmy na małe… kłopoty… - wyjaśnił dwarf.
- Właśnie widzę… - mruknął drow, spoglądając na Diritha i resztę.
Jego spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem Diritha.
- Widzę, że jednak świetnie sobie poradziliście bez latającego środka transportu… - drow powoli ruszył w waszym kierunku.
- O, wy się znacie? – zdziwił się dwarf.
- Troszeczkę – mruknął niemrawo drow. – Mieliśmy okazję… Mieli okazję zostawić mnie, powiedzmy… na czatach… W Miejscu porośniętym śmiertelnie zabójczą trawą…
- Ehe… - mruknął kąśliwie krasnolud.
- W miejscu, które, jak się okazało… - zza chaty wyłonił się czarny kot-Bestia i paroma skokami dołączył do idącego w waszym kierunku drowa - …należy do jednego z nich.
- Ehe…
Drow obejrzał się kątem oka na krasnoluda.
- Ekhym, no to tak trochę teges… nie…? Ekhym…
- Właściwie… - mruknął drow. – Dostałem to, czego poszukiwałem w tamtym Miejscu. Także dziękuję. Jednakże, nie było to zbyt miłe z waszej strony, tak po prostu… zniknąć bez słowa… - dobył jednego ze swoich sejmitarów i niby obejrzał lśniące ostrze w słońcu. – I zostawić mnie… czekającego na wasz powrót… na swoją śmierć… - spojrzał znów Dirithowi w oczy. – Nieprawdaż?
- Daruj że się wtrącam, ale mamy teraz ważniejsze problemy – wtrącił ogoniasty. – Ta magiczna aura...
- WY macie ważniejsze problemy – ofuknął ich drow, a jego Bestia zrobiła to samo.
- Słuchaj, tu jest chyba jakaś klątwa…
Drow uśmiechnął się krzywo.
- A co ty wiesz o klątwach?... Myślę, że nie zdziwisz się, jeśli ci powiem, że jestem… lekko zaniepokojony obecną sytuacją… ale zapewne z całkiem innego powodu niż wy… - spojrzał znów na swoją broń. – Myślę, że mam tu małe rachunki do wyrównania, małą sprawę do wyjaśnienia…
- Teraz?
- Nie chce mi się z tobą gadać – warknął do krasnoluda.
Spojrzał znów na Diritha, na Kiti.
- To jak? Pogaduszka, mały pojedynek dla ukojenia nerwów, czy od razu porozmawiamy na poważnie?
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 29-06-2019, 02:44   #816
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Czekając na decyzję Dirith zaczął się zastanawiać czy jednak nie byłoby warto dać sobie spokój z planem A po czym wziąć się za plan B, czyli najzwyczajniejsze w świecie zaciągnięcie Wilczycy do najbliższej świątyni i niech znajdzie się ktoś na tyle mądry do naprawienie kleryka. W końcu Dzieci Bieli czy jak sie fanatycy zwą sobie pomagają, czy jakoś tak?
Trzeba było jednak oddalić ten tor działania ze względu na pojawiającą się postać. A był to "przyszły" zdrajca, choć jak sie zaczęło okazywać z jego tonu teraźniejszy zdrajca. Dirithowi natomiast było wszystko jedno. Może tylko tyle, że nie musiał dłużej się cackać w udawanie na tyle głupiego i naiwnego aby wierzyć w tożsamość drowa.
Jednakże likantrop musiał się jednak trochę starzeć, bo zamiast zaatakować jak wyszło szydło z worka dał "koledze" odrobinę czasu na wypowiedzenie swoich zażaleń. Nie żeby go to obchodziło, ale po prostu tym razem ciekawość wzięła górę i chciał zobaczyć jakie to zażalenia były do niego skierowane. Dodatkowo mógł się dowiedzieć co dokładnie chciał od niego, jednak było to wątpliwe.

- Widzę, że jednak świetnie sobie poradziliście bez latającego środka transportu…
Tutaj mógł spokojnie odpowiedzieć coś w stylu: "Gratuluje bycia na tyle głupim żeby zapomnieć, że moja bestia nie miała problemów z poruszaniem się w tamtym miejscu". Dirith nie marnował jednak oddechu na odpowiedź.

- W miejscu, które, jak się okazało… - zza chaty wyłonił się czarny kot-Bestia i paroma skokami dołączył do idącego w waszym kierunku drowa - …należy do jednego z nich.
W tym momencie ktoś marnujący czas na bawienie się w teatralne zagrywki mógłby wzruszyć ramionami odpowiadając: "No i co z tego?". Dirith nie marnował jednak oddechu na odpowiedź. Zrobił jednak mały krok tylną łapą w stronę drowa aby być skierowanym centralnie na niego oraz być w niezłej pozycji do ruszenia do ataku. Jego bestia zaczęła widocznie się nudzić i z zaciekawieniem lekko dźgać dach pobliskiej chaty, najwyraźniej nie mając niczego lepszego do roboty.

- Właściwie… - mruknął drow. – Dostałem to, czego poszukiwałem w tamtym Miejscu. Także dziękuję. Jednakże, nie było to zbyt miłe z waszej strony, tak po prostu… zniknąć bez słowa… - dobył jednego ze swoich sejmitarów i niby obejrzał lśniące ostrze w słońcu. – I zostawić mnie… czekającego na wasz powrót… na swoją śmierć… - spojrzał znów Dirithowi w oczy. – Nieprawdaż?
Słysząc to uśmiechnął się połowicznie i lekko pokręcił głową. Gdyby zechcieć marnować energię na teatralizm, czy jak się to wabi, to mógł powiedzieć: "Jak dobrze pamiętam to jedyne co powiedziałem żebyś zrobił, to się zamknął i nie przeszkadzał w gadaniu z hienami. Nie mówiłem nic o warowaniu jak głupi pies i czekaniu na mnie, ale skoro zdecydowałeś się czekać to twój problem". Dirith nie marnował jednak oddechu na odpowiedź. Zamiast tego rozszerzył uśmiech do pełnego szczerzenia kłów dodatkowo zaczynając warkot nabierając powietrza do mającego nadejść pełnego ryku.

- To jak? Pogaduszka, mały...
- JAZDA! - wpół wy warczał, wpół wykrzyknął umówione wcześniej hasło do Kiti mając nikłą nadzieję, że połapie się o co chodzi na czas i da przeciwnikowi światłem po oczach zanim Dirith do niego dopadnie i weźmie się za przerabianie zdrajcy na mielone kotlety. Jednocześnie ruszył gwałtownie do ataku na tyle, aby zostawić głębokie wyryte w ziemi ślady po pazurach z trudem walczących o przyczepność aby pozwolić ich właścicielowi na jak najgwałtowniejsze wystartowanie do ataku.
Jednocześnie pazury Xenomorphusa miały dokładnie taki sam, jak nie większy problem. A to ze względu na to, że bestia wpierw wystartowała z ziemi z zamiarem wykorzystania chaty jako skoczni aby przeskoczyć nad Dirithem lądując mniej więcej z boku zdrajcy tak aby ograniczyć jego pole manewru do dwóch kierunków: wściekłego Diritha lub tyłu. Na dodatek ogonem miało być wykonane dźgnięcie wymierzone w bestię zdrajcy aby spróbować doprowadzić do sytuacji, w której walka zostałaby stoczona jeden na jednego. Przynajmniej zanim ekipa zdrajcy połapie się aby dołączyć i pomóc ich domniemanemu szefowi.
Co prawda można było spróbować skupić atak tylko na drowie aby być w sytuacji 2 na 1, aczkolwiek przeciwnik mógł próbować tego samego. Nie wspominając o tym, że przeciwko przewadze liczebnej przeciwnika wystarczająco szybko tygrysołak będzie miał problem w postaci kilku na niego. A tak, jeśli wszystko by dobrze poszło sprzątając drowa i jego bestię wystarczająco szybko były szanse na zastraszenie reszty ekipy nawet mimo ich zahartowania w boju.
Dlatego tygrysołak nie zamierzał się patyczkować tylko jedną łapą zbić jeden sejmitar, drugą łapą drugi po czym wykorzystać przewagę w ilości uzbrojenia pakując gębę pełną ostrych kłów prosto w bark lub szyję mrocznego elfa. Oczywiście wykorzystując do tego swoją masę i siłę pędu przeciwko elfim mięśniom.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 01-07-2019, 19:55   #817
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Kiedy zobaczyła drowa serce podskoczyło jej do gardła. Tak właśnie coś się jej wydawało jakby o czymś zapomnieli. Co prawda nie ustalili co jak i kiedy, ale chyba było tak, pozostał z paroma hienami, czekając przed grotą, a oni poszli. No i nie wrócili. Te hieny zapewne też już nie wróciły skądkolwiek pochodziły. Niby nie było co się przejmować, przecież mogli zginąć tam pod ziemią i nie wrócić, no co, mogli. Najbardziej jednak podejrzewała, wkurzyło go co innego, to co powiedział, niby tamto miejsce było jednego z nich. Szok i niedowierzanie. Głupia sprawa, no głupia, głupia, głupia. Miał prawo widzieć to jako porzucenie na pustkowiu na śmierć. A może nawet celowe zwabienie i pozostawienie na śmierć. Po jego minie zgadywała małe szanse na przyjęcie przeprosin i wyjaśnień. Niewiele zresztą miała na swoja obronę, no głupia sprawa, głupia, głupia. Il i Dirith dogadali się wręcz błyskawicznie, jak drow z drowem i od razu znaleźli rozwiązanie, bardzo drowie również zresztą. Dirith wydał komendę to ataku, czy coś, tajne hasło, osłupiała zupełnie, co jak kiedy!? Była tak skołowana kiedy dwa mroczne elfy rzuciły się na siebie, że kilka sekund stała z lekko otwartym pyskiem prawie jak pies zamurowany na widok swojej ulubionej kości z nadzieją że ktoś mu ją zaraz rzuci. A babcia zawsze powtarzała, nie mieszaj się jak się dwa drowy leją. Czy coś tak mawiała. Rzadko podobno widuje się dwa lejące się drowy. Z wielu powodów, drowy rzadko leją się poza całkowitymi ciemnościami, rzadko leją się przy świadkach i na tyle długo aby ktoś zdążył to zobaczyć. Kiti była świadkiem niepowtarzalnego wydarzenia. Ocknęło ją poczucie że owładnięty wściekłością drow znalazł się niebezpiecznie blisko i nagle ogarnęła że Dirith był jedyną przeszkodą na jego drodze do niej i jeśli Dirith zostanie przerobiony na kotlety, ona również będzie przerobiona na kotlety albo nawet eskalopki.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 03-07-2019, 18:57   #818
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
- JAZDA!
Drow uśmiechnął się wręcz psychopatycznie.
- Doer pholor dos wael! – warknął przez zaciśnięte zęby, ruszając do ataku.
Czasem ktoś staje na drodze mrocznego elfa z bronią w dłoni i wtedy nie jest fajnie. Czasem ból i frustracja sączą się do drowiego serca dniem za dniem, miesiąc za miesiącem, rok za rokiem. A kiedy próbują znaleźć ujście, każdy, kto stanie na drodze mrocznego elfa, świadomie, lub nieświadomie, celowo, czy niechcący, z bronią w ręku, lub ramionami uniesionymi nad głową w obronnym geście, staje się celem. Narzędziem do wyładowania nienawiści i cierpienia, które nie mają końca i nigdy nie ustają. Mawia się; elfy mają swoją legendarną nieśmiertelność, mroczne elfy maja swój legendarny, nieśmiertelny gniew. Z jednej strony plan był dobry. Z drugiej sam okrzyk i wezwanie do boju utwierdziło Illiamdrilla w przekonaniu, że musi czujnie obserwować nie tylko Diritha. Ręka wprawnego zabójcy okazała się szybsza od zaklęcia kleryka. Drowi nóż do rzucania ciśnięty w kierunku białej wilczycy zakończył próby rzucenia zaklęcia tuż po tym jak pojawiła się ledwie nikła poświata. Ostrze wbiło się po rękojeść nad lewą łopatkę wilczycy. Illiamdrill nie zatrzymując się sięgnął natychmiast po drugi sejmitar, szarżując prosto na Diritha. Xenomorphus też znalazł godnego przeciwnika i kiedy wskoczył w wir walki, Bestia Ila z rykiem rzuciła się na niego, wykręcając się i wijąc by uniknąć nabicia na kolec na końcu ogona. Xenomorphus nie rezygnował i nie wycofał się, ignorując ból wywołany przez okrutne szpony czarnej pantery, starał się strząsnąć kota ze swojego ogona. Kot z kolei miał inne plany i wbił się, i trzymał, a Xenomorphus, mówiąc obrazowo, miotał nim jak szatan. Il i Dirith starli się w pierwszej próbie pazurów i ostrzy. Zbicie sejmitara było dobrą taktyką, jednak jak to w taktyce i starciu dwóch zabójców bywa, czasem o sukcesie decydują ułamki sekund, czy odrobina szczęścia. Illiamdrill zakręcił się w piruecie w idealnym momencie, uderzając z łokcia w brodę, nabierając dystansu kolejnym obrotem i trafiając tygrysołaka w prawy bok cięciem sejmitara z góry na dół. Elfa czy drowa być może przeciąłby na dwa nierówne krwawiące i drgające kawałki, tygrysołak z racji rozmiarów i refleksu przyjął „jedynie” paskudne głębokie cięcie, ale ostrze nie odrąbało mu nawet ramienia. Illiamdrill próbował trzymać się na tyle blisko, by móc zadać błyskawiczny cios, na tyle daleko, by mógł wziąć zamach zadać śmiertelny cios sejmitarem. Z taką raną wróg wykrwawi się prędzej czy później.
- Hahah, co, potrzebujesz stada psów do pomocy?! – zaśmiał się tryumfalnie, nie spuszczając Diritha z oczu, krążąc wokół niego, niemal od niechcenia cięciem odpędzając białą wilczycę, Bestię Kiti, która wyszła ze spotkania z piskiem i krwawą pręgą na futrze.
Pozostali obserwowali w lekkim "zakłopotaniu".
- Naprawdę to nie jest dobry moment do wujka pana...
- Nie przypominam sobie żebym pytał cię o opinię!!! - krzyknął, jakby wkurzony dwa razy bardziej niż przed chwilą.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 10-07-2019, 23:47   #819
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Czasami nie zawsze wszystko się udaje. Czasami nawet nic się nie udaje, nawet coś tak prostego jak rozszarpanie przeciwnika na strzępy. Jednakże w tym wypadku niepowodzenie skończyło się niezbyt przyjemnym bólem. Nie był jednak to w żadnym stopniu szok. Nie raz, nie sto razy Dirith był ranny i jeszcze jakoś żyje, a dodatkowo w tym wymiarze nie ma się co śmiercią zbytnio przejmować.
Dlatego tygrysołak nie zmienił podejścia za bardzo, po prostu ponownie zamierzał spróbować przyłożyć drowowi. Nadal nie opłacało się marnować energii na gadanie do mrocznego elfa. Był na liście KOS, więc trzeba było działać odpowiednio do tego faktu.
Jako odpowiedź na zadane pytanie tygrysołak zaatakował ponownie, tym razem szponami celując w ręce lub przedramiona aby spróbować rozbroić przeciwnika, lub ugryźć jeśli nadarzy się okazja. Xenomorphus jednak miał inne zadanie, którym było wgniecenie bestii drowa w najbliższy budynek, którym miał być ten który znajdował się po drugiej stronie Diritha i kolegi.
Miało to powiedzieć: "Nie potrzebuje psów, Xenomorphus wystarczy do zarżnięcia cie za wszelką cenę."
Tym bardziej, że Dirith nie zamierzał schodzić z drogi swojej bestii. Mało tego, jeśli nie udałoby mu się rozbroić przeciwnika a byłaby okazja do złapania go i przytrzymania na miejscu aby przyłożyć mu bestią, to nie zamierzał tej szansy marnować.
Dirith planował przyłożyć im obydwu, bo czemu nie? Albo się uda, albo nie i może być sporo zabawy z kwasem.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 11-07-2019, 16:39   #820
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Kiedyś słyszała pewną opowieść o tym, jak podczas bitwy elficki łucznik i drowi tancerz ostrzy natrafili na siebie w sercu potyczki. Elf wiedział, że jeśli drow zdoła do niego podejść, będzie to jego ostatnie spotkanie z kimkolwiek.. Robił zatem wszystko, żeby owego drowa zatrzymać i któraś ze strzał w końcu trafiła tancerza ostrzy w pierś, ale nie przebiła serca. Pechowe miejsce wybrali na bitwę, albowiem znienacka nadeszło potężne trzęsienie ziemi, przerywając walkę i rozdzierając ziemię pod stopami wojowników. Stało się tak, że elficki łucznik wpadł do rozpadliny w ziemi i utknął w niej, gdy głazy i przewrócone drzewa zasłoniły wyjście górą. Elf próbując znaleźć wyjście z podziemnego więzienia, odnalazł rannego tancerza ostrzy, leżącego na ziemi i usiłującego sie podnieść. Elf szybko zdał sobie sprawę, że obaj są uwięzieni w rozpadlinach bez wyjścia. Drow był ciężko ranny i nie mógł się podnieść, leżał na ziemi ściskając w dłoni sztylet, obserwując krążącego wokół łucznika. Łucznik w końcu podszedł do niego i zaoferował obejrzeć i opatrzyć jego ranę, na co drow poprosił go, aby zostawił go w spokoju. Powiedział, żeby go nie dobijał, gdyż nie chciał łaski od elfa i nie chciał, by opatrywano jego rany, więc poprosił, aby elf po prostu zostawił go w spokoju, tak jak leżał. Ta odpowiedź była o dziwo dla elfa wielkim szokiem. Niezrozumiale mocno zabolało elfa w sercu na wieść, że taka istota jak drow wolała męczyć się godzinami, dusząc się własną krwią, niż przyjąć – tak czy inaczej - szybką pomoc. Od elfa. Drow wyśmiał też elfa mówiąc, że są uwiezieni i nikt ich nie będzie szukał, nikt ich nie znajdzie, więc za kilka dni, tak czy inaczej, któryś z nich, jak to ujął delikatnie drow, „będzie musiał coś zjeść”... Wyjmowanie strzały wiązało się też z wielkim bólem i wielką szansą na niepowodzenie, czego drow sobie nie życzył. Wyśmiany i spytany skąd w ogóle pomysł, by ratować kogoś, kogo przed chwilą sam popróbował zabić, elf odpowiedział: tam na górze byliśmy wrogami, ale tu na dole nie ma ich wszystkich, nie ma naszych sztandarów, jesteśmy sami. Drow wyśmiał go znowu, wyzywając od niepoczytalnych dzieci Światła, ale elf w swojej niepoczytalności nie był w stanie oprzeć się próbom uratowania rannej istoty, tak, jak był tego nauczony. Podszedł więc do drowa i po serii wyzwisk, przekleństw i wrzasków, wyciągnął strzałę i opatrzył ranę. Siedział potem obok leżącego drowa, okrywszy go swoim płaszczem, a drow śmiał się zagryzając jeszcze czasem zęby z bólu, przerażony wręcz niezrozumiałym kompletnie zachowaniem niepoczytalnego elfa.
Pierwsze starcie wydawało się kumulacją wszystkich możliwych pechów i złych zbiegów okoliczności. Krótko mówiąc oberwali wszyscy po równo i zebrali niezłe manto. A mamusia ostrzegała żeby nie stawać na drodze wkurzonym drowom… Co tu było jednak zrobić, niewiele dało się poradzić. Kiti nagle zdała sobie sprawę że śmierć Diritha może być tragiczna w skutkach.
„A może właśnie wcale nie…? – odezwał się znów głos. - A Może By Tak…?”
„Co masz na myśli!? Nie teraz!!!”
„Hell Light. Musimy odzyskać Hell Light.”
“I jak to ma pomóc!?”
„A jak jego przeżycie ma pomóc!? On nawet nie stara się odnaleźć ani odzyskać Hell Light! MUSIMY odzyskać Hell Light!”
„To nic nie da, to niczego nie zmieni!!! Dirith musi żyć!”
„Drogo za to zapłacisz…!”
No i zapłaciła, co prawda nie tak jak się spodziewała.
- Ałałałała…!!!
Nóż w łopatce nie był niczym fajnym. Był wręcz czymś zaskakująco niefajnym, ale szok o dziwo przytłoczył ból. Szok i niedowierzanie. Kolejny szok nadszedł kiedy chciała odruchowo się skulić czy uskoczyć po ciosie, ale nie mogła bo coś co utknęło w jej ciele krępowało jej ruchy przedniej łapy i połowy pleców.
- AŁAŁAŁAŁAAAAA!!!
Próbowała się ogarnąć. Rzuciła zaklęcie leczenie na Diritha, jednocześnie zastanawiając się czy dalszy atak miał sens. Co miała mu zrobić, krzywo na niego popatrzeć!? Nadzieją pozostawało że jasna poświata od leczenia przynajmniej go zdezorientuje wybije z rytmu albo może oślepi na sekundę. Bestii nakazała pomóc Xenomorphusowi w powstrzymaniu czarnego kota.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172