Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-07-2020, 19:41   #901
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Pomysł, który zrodził się w jego głowie teraz jakimś cudem nabierał coraz większego sensu. Utrata krwi potrafi zrobić różne rzeczy z trzeźwym myśleniem, ale właśnie teraz, ten pomysł wydawał się czystym złotem i objawem geniuszu. Ill dyszał, na ile był w stanie, skupiając swoją uwagę głównie na oddechu i wewnętrznych zapewnieniach, że nic takiego się nie dzieje i wszystko będzie dobrze, gdyż przecież właśnie udało mu się zrobić kolejny wdech. Więc nie ma problemu… Rana jak rana… Bywało gorzej… Choć problemy z oddychaniem to jedna z tych rzeczy, która potrafi otrzeźwić największego twardziela, to jednak bywało gorzej. Nawet w sytuacji zagrożenia życia, gniew i wściekłość nie zniknęły, a wręcz przybrały na sile. Jak to mówią, jak kochać, czy nienawidzić, to do końca. Ill splunął czerwoną pianą i zerknął znów na Diritha. Dirith leżał, nieprzytomny, nieruchomy, ranny, tuż obok. W zasięgu ataku i w zasięgu sejmitarów. Nie było wielkiej filozofii w zabiciu kogoś nieprzytomnego i nieruchomego. Ill monitorował swój oddech, lekkie zawroty głowy, kątem oka obserwując piekliszcze i poczynania kleryka. Plan wydawał się genialny. Ale Dirith musiał żyć. Póki to piekliszcze ich tu więzi i istnieje szansa, że śmierć pod jego więzami będzie permanentna, Dirith musi żyć.

Przywołując metalicznego orła, Ill odkrył, jak duże problemy z mówieniem ma ktoś z poderżniętym gardłem. Co prawda rana została częściowo wyleczona, jednak nie do końca. Nadal był w stanie zrobić wdech. Nadal nic takiego. Bywało gorzej. Zerknął znów na Diritha. Nadal nieprzytomny. Złość, gniew, ból. bywało gorzej. Nie pierwszy raz ktoś staje mu na drodze, sądząc, że jest lepszy. Śmierć boundera Timewakera mogłaby zabić samego Timewalkera. A przecież nie o to chodzi, prawda?...
„Naprawdę…? Naprawdę te żałosne… To coś… naprawdę oni…? Znaleźli Hell Light i zbudzili Timewalkera…? Hmpf. Skoro oni mogli to zrobić…”
Plan wydawał się coraz bardziej oczywisty.

***
Trzeba przyznać, iż ten egzorcyzm to była droga przez mękę. Z drugiej strony, czy nie o to właśnie chodzi…? O to, aby opętany cierpiał męki itd. itp…? Jednocześnie, był to dobry przykład działania Chaosu i różnego typu piekliszczy. Dlaczego akurat to dziecko? Dlaczego akurat moja córka? Dlaczego akurat my? Dlaczego akurat ja? Istoty ludzkie mają tendencję do klasyfikowania, wyjaśniania i tłumaczenia wszystkiego. Z jednej strony pomaga im to w rozwoju nauki, cywilizacji itd. itp., z drugiej strony jest to ich przekleństwo. Chaos bowiem, jak to Chaos, często robi rzeczy tylko i wyłącznie „bo tak”. „Bo mogę”. Dla ludzi tymczasem, dziecko nie zostało opętane „bo tak”. Zostało opętane, ponieważ jego matka to wiedźma, którą należy spalić. Bo bogowie domagają się ofiary. Bo jej ojciec to diabeł. Bo to złe dziecko i musi umrzeć. Najlepiej spalić całą rodzinę wraz z końmi, krowami, psami i chomikiem. Ludzie boją się tego, czego nie rozumieją, nie sklasyfikują. Istoty ludzkie, które często żyją i funkcjonują stale kalkując, manipulując i szacując, klasyfikując, nie potrafią przyjąć do wiadomości, że coś się wydarzyło, lub jest takie jakie jest, „ponieważ może”. „Bo tak”. „Bo się zdarza”. „Bo Chaos”. Spróbuj urodzić się drowem albinosem. Podobno niektóre drowy to cenią. Ale nie wszystkie. Spróbuj być za niski albo za wysoki albo mieć dziwny głos. Jak mawiają, Chaos jest pod tym względem o wiele bardziej wybaczający i bezstronny, aniżeli ludzie. Ludzie tworzą swoje prawa i przykazania pod własne gusta, zamykają pewne rzeczy w pewnych ramach i wierzeniach. Nie godzą się z tym, że można kogoś kochać „ot tak”, albo zabić kogoś ot tak. Oczywiście, cała wina za grzechy i tę niesprawiedliwość spada na Chaos. Na niewybiórczy, niewybredny Chaos, których wszystkich i wszystko traktuje dokładnie tak samo, z tą samą dozą nieprzewidywalności. Chaos, w swojej niepoczytalności i nieprzewidywalności, jest o wiele bardziej sprawiedliwy, niż ludzie, doszukujący się sprawiedliwości wszędzie i we wszystkim, roszczący sobie prawo do osądzania innych, decydowania, co komu się należy i dlaczego. Dla Chaosu wszystko jest, jakie jest. „Zdarza się”. „Tak bywa”. Ludziom byłoby o wiele lepiej, gdyby zrozumieli, że nie są uprzywilejowanym centrum wszechświata, a ich życie codzienne jest niczym innym, jak czymś, co się „zdarzyło”. Niczym więcej. Ani cudem, ani przekleństwem, ani zemstą bogów, ani darem od bogów. Po prostu, zdarzyło się, że żyjesz. [Verion wyrywa flaszkę melisy z rąk MG] Tak więc tego eee no tak, po wielu trudach, rzutach, lotach w tę i z powrotem, rzutach kamieniami, wilkami, szaszłykami [patrzy ze zgrozą na to, co Dirith i Xenomorphus odwalają w tle…] …eee udało się w końcu eeee opanować sytuację…

Kiti;
Ostatecznie się udało. Modlitwa-atak w końcu wydawały się działać. Był to pewien sposób na pozbieranie demonicznej mazi i demonicznej mgły do tzw. kupy. Sam otwarty amulet, wystawiony w kierunku resztek i bałaganu, zdawał się zasysać cały ten demoniczny bałagan do swojego wnętrza, niczym magiczny odkurzacz, czyli niby wszystko działało. W końcu. Kiedy już udało się zassać całość bałaganu do amuletu i wydawało się, że nic już nie wymaga sprzątania, Kiti zamknęła amulet. Czy to już to? Czy to wreszcie koniec? Udało się?!... A Może By Tak...? A Może By Tak zrobić... coś... z...? No właśnie. co zrobić Z tym amuletem?... Wyrzucić? Zakopać? Zniszczyć? Schować…? [W tle przelatuje Dirith]

Dirith;
Jednak są takie moment że człowiek ee drow czuje się dobrze, czuje że ma flow, jest tak jakoś lekko, fajnie, party Ibiza i same genialne pomysły przychodzą do głowy! [może tym razem nikt nie zje linka]
https://www.youtube.com/watch?v=NqfQXP0Z-E4

Pozostawiłeś resztki cienia Kiti i ruszyłeś w pogoń. Koleś szybko się wznosił ale od czego ma się żywą katapultę eee znaczy Bestię. Jednak Xenomorphusy są bardzo wszechstronne… [Rozgląda się z tęsknotą za flaszką melisy] Nie do końca wiem jak opisać całą akcję więc przedstawimy ją za pomocą filmiku;
https://www.youtube.com/watch?v=bJGFfd6P-pk

Dirith doleciał. No, powiedzmy. Doleciał na tyle, że wbił się ostrzami w prawą nogę Illa i zaczął spadać, jednocześnie próbując [złapać za… złapać za ptaka Illa to nie brzmi za dobrze skreśla] schwycić się CZEGOŚ, skaleczyć orła, cokolwiek, byle zranić, zabić, i nie przy okazji nie spaść i się nie zabić… [patrzy na to zdanie, kręci z rozpaczą głową i popija z westchnieniem melisę]. Raniony Ill, zaskoczony atakiem z tzw. Nienacka, któremu „coś się do nogi przyczepiło”, przy okazji próbując mu oderwać ową kończynę i ściągnąć go z grzbietu orła, padł „trochę” w panikę. Doszło do szarpaniny, a orzeł, który nie wiedział co się dzieje, i którym praktycznie nikt już nie sterował, piszcząc łopotał skrzydłami, lecąc niby w górę, ale jednak wywijając dziwne akrobacje. Ostatecznie musiał zahaczyć o coś, w ferworze walki, korkociągów i akrobacji nie wiecie nawet o co, i przy próbie lądowania pojechał po jakichś krzakach po czym drepcząc śmiesznie nogami bardziej jak żuraw niż orzeł, wylądował, zaś oba drowy spadły na ziemię z podskakującego środka transportu. Ill, który niezbyt dobrze się czuł i z utraty krwi miał prawdopodobnie koncert barw i kształtów podobnie jak Dirith, pozbierał się na nogi z qrwikami w oczach, zaciskając zęby, sycząc jak wąż, jak ojciec który wrócił do domu po całym dniu pracy i zobaczył cały dom i telewizor wysmarowany masłem orzechowym oraz chmurki i uśmiechnięte słoneczko wyryte gwoździem na swoim aucie w garażu.
https://www.youtube.com/watch?v=Oi7WH7_NO9I
[teraz jak o tym myślę, Dirith też ma chyba taki trigger i ta piosenka świetnie go opisuje…]
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 26-07-2020, 03:30   #902
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Bycie wystrzelonym z ogona Xenomorphusa może nie należało do najlepszych/najprzyjemniejszych/najlepiej wyglądających. Trzeba było jednak przyznać, że kiedy bestia wbiła pazury w podłoże aby najgwałtowniej jak się za zacząć biec sprintem w przeciwną stronę jednocześnie tworząc z ogona ramię katapulty i bicz w jednym, Dirith został przykładnie wystrzelony w powietrze. Co prawda świadomość Diritha w tym momencie nieco przygasła z uwagi na przeciążenie jakiego doznał mogące być tylko porównane do tych doznawanych przez pilotów myśliwców. Co prawda utrata krwi mogła mieć coś do rzeczy, jednakże koniec końców świadomość powróciła na czas aby próbować spróbować powymachiwać kończynami aby ustawić się w odpowiednią stronę do ataku.
Ustawienie powiodło się co świadczyło o panice w jaką wpadł cel kiedy został zaatakowany. Nie było się też czemu dziwić bo jeśli moment kiedy ktoś próbuje spokojnie sobie odlecieć a wpada na niego rozwścieczony przeciwnik, który na 110% nie miał logicznie prawa ani możliwości go dosięgnąć nie jest dobrym momentem do wpadnięcia w panikę, to żaden inny nie jest. Dirithowi oczywiście to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie bo bawiło oraz dawało zdecydowanie wiele satysfakcji, która tylko dodawała mu sił do dalszej walki. Dlatego paniczne kopnięcie prosto w twarz nie stanowiło żadnego problemu z jakim nie dałoby się poradzić. Po prostu wystarczyło przegryźć się przez podeszwę aby móc wreszcie zrobić większą krzywdę przeciwnikowi. Co prawda aktualne uzębienie likantropa w chwili obecnej nie należało do najkompletniejszych z uwagi na wcześniejsze otrzymane pięści w twarz jednakże nie miało to najmniejszego znaczenia. Dirith nie miałby nic przeciwko przegryzaniu się przez podeszwę nawet nie posiadając żadnego uzębienia jeśli była to najbardziej bezpośrednia metoda ataku. Co Ill myślał kiedy czuł jak ktoś próbuje przegryźć się przez jego podeszwę? Nie miało to większego znaczenia.
Nie miały nawet znaczenia manewry wykonywane przez orła lub jego awaryjne lądowanie. Nie miało większego znaczenia, że cel chwilowo mu się wymsknął. Żaden problem, po prostu trzeba było pozbierać się na cztery kończyny najszybciej jak się dało. Jednocześnie dało się usłyszeć wściekły warkot wydany przez drowie gardło. Szybkie rozejrzenie się połączone z namierzeniem celu, który jakimś cudem pozbierał się na nogi szybciej od niego. Nie miało to jednak żadnego znaczenia, tak samo jak nie miała znaczenia utrata krwi przez którą likantrop zdawał się wolniejszy. Cel został ponownie namierzony więc dalej miały stać sie tylko dwie rzeczy: Dopaść do celu i zaatakować.
Dirith wystartował prawie jak sprinter z bloków z każdym krokiem warcząc coraz zacieklej. W tym momencie przez umysł Diritha przeszły setki podobnych ataków. Szczególnie te ze starych dobrych czasów walk w arenie jego twórcy, gdzie dyrektywa była jedna: Ani kroku w tył! Dlatego teraz wśród zlanych ze sobą wspomnień tylko ten rozkaz jego twórcy zdawał się być rozpoznawalny. Oczywiście głos Riktela nie wprowadzał chimerę w najlepszy nastrój... jednakże gniew z nim związany dawał przyjemny zastrzyk energii bardzo chętnie wykorzystywany do jak najbrutalniejszej walki.
Dlatego teraz nie miało większego znaczenia, że Dirith uzbrojony był tylko w Tysiąc Ostrzy uformowany na jednej ręce w tygrysie pazury. Co prawda miał za pasem dodatkowe uzbrojenie, jednak w jego umyśle dobywanie go tylko by go ograniczyło. Dlatego likantrop zamierzał zaatakować wykorzystując Tysiąc ostrzy do złapania i zakleszczenia broni przeciwnika łapiąc uzbrojoną ręką za ostrze dzięki czemu dokładnie wiedziałby co się dzieje z ową bronią. drugą dłonią zamierzał po prostu dźgnąć Illa w szyją kiedy był w zasięgu. Prosto w ranę po poderżnięciu, prawie wyprostowanymi palcami ułożonymi w coś w rodzaju ostrza włóczni. Celem uderzenia miało być wbicie się w przeciwnika oraz złapanie za tchawicę, kręgosłup lub cokolwiek innego co dało się złapać oraz wyrwać.
W tym czasie Xenomorphus miał jeden, dość oczywisty rozkaz: dopaść do celu oraz dźgnąć ogonem w jedną z rąk albo nóg aby zmniejszyć możliwości posługiwania się kończynami przeciwnika.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 03-08-2020, 18:15   #903
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
A więc to koniec. Finito. W końcu. Oby. Kiti była wyczerpana. Kiedy to coś wlazło w końcu do amuletu, nie wiedziała czy się śmiać czy płakać. Udało się. Udało się…!? Dziwne uczucie teraz pomyślała. Gdyby miało się nie udać po jakiego Astarotha rzucała się do egzorcyzmów…!? A skoro się udało… to znaczy Biel jednak nadal ją widzi, obserwuje i czuwa. Wypchaj się, Ill. Widzisz, widzisz, widzisz!? Udało się! Ill może nie widział akurat wtedy, ponieważ Dirith przyczepił się go dosłownie jak wesz hihihi a raczej jak pchła. Patrzyła i nie wierzyła. Dirith wynalazł kolejną dyscyplinę, skok wzwyż. Jak na tygrysołaka o takich gabarytach i z pękniętą czaszką, całkiem nieźle latał, musiała przyznać. Nie wiedziała już czy to nadal efekt z serii różowych jednorożców i pegazów, latające tygrysołaki, czy Dirith naprawdę poleciał za Illem. Właściwie miła od dłuższego czasu wrażenie, że te dwa drowy lecą na siebie nawzajem przy każdej możliwej okazji… Była tolerancyjna. Wokół działo się tyle, latające drowy to nic takiego, może dla początkującego kleryka czy podróżnika, ale nie dla niej… Dirith poleciał za Illem i złapał go za ptaka, można powiedzieć. Oby tak tego nie zapisali w balladach... Oby nikt z tej wioski nie umiał pisać. Ani mówić. Co by nie opowiedział komuś. Rozejrzała się. Jak to wszystko zamieść pod dywan…!? Westchnęła. Trzeba było coś zrobić z amuletem. Właściwie nie zastanawiała się dotąd nad tym.. Może go oddać tej szamance? Nie, nie, nie, to zły pomysł. Schowanie tego nie wchodziło w grę. Ktoś to znajdzie i będzie znowu sieczka. Może to wyrzucić do rzeki albo jeziora. Ale nie chciało się jej szukać rzeki ani jeziora. Najlepiej będzie po prostu to zabrać. Była obwieszona tymi łapaczami snów i dumna ze swojej zbroi, powinno starczyć. Amulet na łańcuszku założyła na szyję i pod swoją podróżną chustę i obrożę tak, żeby nie miał szans spaść podczas podróży czy innych tam walk latania rzucania itp.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 10-08-2020, 19:07   #904
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Kiti; Nic dodać, nic ująć [spogląda na pobojowisko i wzdycha]. Ostatecznie jednak udało się opanować sytuację, zamknąć paskudztwo. Zdecydowałaś, że zabierasz je na ze sobą na wycieczkę. Spoko. Obserwujesz wyczyny Diritha. Drow to stan umysłu, napiszą bardowie. Krótko, zwięźle, chwytliwe. Lepsze to, niż szczegółowy opis tego egzorcyzmu.

Dirith; Nie tak szybko… Ill po raz kolejny poczęstował cię miną pt. „Naprawdę?...” Walki drowów są z reguły […interesujące…?], ale walka dwóch drowów, z czego oba są „generalnie pod wpływem z utraty krwi” są… są jakie są. Ill był zbyt zajęty dopracowywaniem szczegółów swojego genialnego planu i zbyt zadowolony zakończeniem egzorcyzmu, aby przejmować się jakimś tam poderżniętym gardłem, czy Dirithem w tym momencie. A Dirith hop-siup, z nieprzytomnego, leżącego nieruchomo drowa, przeistoczył się nader sprawnie w pół-przytomnego, całkiem żwawego drowa, i bez zbędnej zwłoki rzucił się do ataku. Czy raczej został rzucony do ataku… Atak, jaki by nie był, okazał się zaskakująco… kreatywny… i zaskakująco skuteczny, biorąc pod uwagę stan atakującego i wielkość pta… ekhym celu. Ostatecznie, element zaskoczenia, niebywałe zaangażowanie i doświadczenie, doprowadziły do sukcesu. Jak to mówią, czasem wystarczy ślepe zaangażowanie i upartość, wyrzucą cię drzwiami, to wróć oknem. Prędzej czy później wymiękną. No i wymiękli […bardowie zanotowali; wielki ptak Illa w końcu jednak wymiękł…] Dalsza część walki toczyła się już na ziemi. Wielki orzeł wydawał się niezbyt zainteresowany obroną „swojego pana” i zachowywał się bardziej jak dziki orzeł, zajęty sam sobą, niż chowaniec, który odda życie za swojego właściciela. Chwilowo zwyczajnie zlał temat, bez rozkazów, pozostawiony sam sobie, zwyczajnie się przyglądał z daleka. Ill prawdopodobnie bardzo chciał wydać mu jakiś rozkaz, ale Dirith zdecydowanie mu tego nie ułatwiał. Powiedzmy, że ułatwiał mu to równie mocno, jak złodziejowi pracę ułatwia doberman uwieszony zębami jego tyłka. Dirith był po prostu zadowolony, że w końcu dorwał kolegę w swoje łapska. Tyle w temacie. Opis zbędny. Wszyscy wiedzą, co się tam działo…

Xenomorphus ruszył do wsparcia, ale wierna nadal, wierniejsza od orła, Bestia Illa, stanęła mu na drodze. Ill w przebłysku przytomności i pomiędzy kolejnymi ciosami Diritha, pożałował, że nie rozkazał swojej Bestii zabić. Pożałował bardzo. Szybko zrozumiał, że to jego jedyna szansa. Dirith jednak doskonale wiedział, że Ill bardzo tego żałuje. I było mu z tym bardzo dobrze. Aby upewnić się, że Ill owego rozkazu nie zdoła wydać, postanowił pozbawić kolegę tchawicy. I przy okazji wszystkiego wokół, co on tam miał w środku i za co zdołał złapać. Taka tam stara dobra szkoła pt. „jak obezwładnić magów i innych mądrych, z którymi nie warto dyskutować”. A dyskusja z Illem ciągnęła się zdecydowanie zbyt długo.
Tak oto, Ill miał okazję przekonać się, jak to jest, wpaść w łapska jednej z chimer Riktela. Projekt wyjątkowo udany, należało przyznać. Nie, żeby nigdy wcześniej nikt go nie rozszarpywał gołymi rękoma. Ale jednak dystyngowany bounder Timewalkera okazał się nieco bardziej krwiożerczy od poprzednich.
Wielki orzeł rozpłynął się w powietrzu jak Mgła, a Bestia Illa gdzieś wsiąkła. Ill wyzionął ducha, a Dirith nawet nie zauważył kiedy.

* *
No to macie chwilę na odpoczynek… [?]
Wygląda na to, że macie również nietypowego gościa. Przybył dobrze wam znany Kruk. Tak odwiedzić was i w ogóle. Wyglądał na Kruka w dobrym humorze, więc raczej nie była to wizyta z serii tych „a to co tutaj się stanęło…?!” […wyobraża sobie bezzębny uśmiech Diritha na powitanie… ] Kruk wyglądał na zadowolonego z waszych poczynań. Chociaż jedna dobra wiadomość. Z drugiej strony, kruk był raczej tylko obserwatorem otoczenia. Jak to kruk, lubił siedzieć gdzieś wysoko, obserwować, czasem coś tam tajemniczo krakać, kręcić główką, mrugać ślepiami, siedzieć, czekać, i obserwować. Ewentualnie od czasu do czasu sfrunąć na dół i skubnąć padliny. W końcu po co gonić, skoro można przyjść wygodnie na gotowe?... A jednak kruki mają w sobie to coś. Tę powagę, ten majestat, to spojrzenie, ten błysk w oku. Ten głos, który sprawia, że zatrzymujesz się i cofasz przed stworzeniem wielokrotnie mniejszym i słabszym od siebie. Mają to coś, co wyniosły z głębi piekieł czy niebios. I nawet jeśli są białe, nadal nie postrzegamy ich jako motylki czy kanarki, ale jako posłańców z głębi piekieł, tych, co oczyszczają ziemię z ciał, padliny, krwi i plugastwa, pozostawiając tylko kości. Zawsze i wszędzie zauważą i wyczują krew, śmierć i zlecą się niewiarygodnie żwawo i szybko, siądą, będą się przyglądać i czekać.

https://www.deviantart.com/abz-j-har...aven-668604280
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 13-08-2020, 12:58   #905
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Tym razem walka poszła nieco lepiej. Utrata krwi wyraźnie dawała się we znaki zarówno przeciwnikowi jak i Dirithowi. Tylko tyle, że chimery Riktela są trenowane do ignorowania ran od samego początku swojego istnienia, albo są rozszarpywane przez inne chimery, które nie marnują czasu na przejmowanie się takimi błahymi rzeczami jak brak uzębienia, brak połowy twarzy czy też kilka dziur tu i ówdzie. Ta też wyglądało to starcie. Ill może i walczył, ale popełnił za wiele błędów. Dlatego udało się Dirithowi złapać i zakleszczyć jego broń po czym szarpnąć wyprowadzając z równowagi przeciwnika usiłującego utrzymać sejmitar w ręku dzięki czemu miał wystarczająco czasu i miejsca aby własnoręcznie naprawić błąd popełniony przez Kiti wbijając palce prosto w ledwie zrastającą się ranę po poderżnięciu gardła. W tym momencie walka została przesądzona. Ill był w wyraźnym szoku, że ktoś właśnie łapie go za tchawicę od środka. Został kompletnie przez to zdezorientowany dzięki czemu likantrop miał wystarczająco czasu aby podnieść lekko do góry przeciwnika trzymanego w bardzo nieprzyjemny sposób po czym dać krok w przód uderzając z bara aby kompletnie pozbawić cel równowagi oraz spowodować jego upadek. Zanim doszło do dosłownego rozerwania na strzępy jego gardła Dirith pozwolił Illowi lecieć w dół dopóki nie był w stanie wyprowadzić porządnego kopniaka w klatkę piersiową, dzięki czemu siła z jaką doszło do wyrwania tchawicy spowodowała, że kiedy ciało zdrajcy upadło na ziemię tygrysołak trzymał w ręku spory kawał wyrwanej tchawicy lub czegokolwiek co udało mu się złapać. Jednakże wypuścił zdobycz z ręki abo kontynuować natarcie. Tym razem zamierzał po prostu uderzać w twarz lub głowę przeciwnika ręką, w której miał złapany sejmitar za ostrze. Nie było ważne, że przeciwnik już nie żył, kilka kolejnych ciosów na dokładkę nie zaszkodzi. Dlatego Dirith nie przestał dopóki z głowa przeciwnika nie zmieniła nieco kształtu. Nie było ważne, którą częścią trzymanego za ostrze sejmitara, Tysiącem Ostrzy lub ręką uderzy, ważne było aby jeszcze kilka razy przywalić zdrajcy na do widzenia.
Kiedy wreszcie Dirith stwierdził, że wystarczy bo przeciwnik raczej na pewno nie żyje w końcu przestał i spojrzał na krwawe dzieło aby dokonać ostatecznej oceny stanu przeciwnika. Będąc zadowolonym z rezultatów zabrał się za przeszukanie kieszeni. Stwierdzenie "jemu już to potrzebne nie będzie" w piątym wymiarze zdecydowanie nie było poprawne, ale po prostu było to przyzwyczajenie. Ale kto wie, może to była jego piąta śmierć na minusie, więc faktycznie już nie będzie mu nic potrzebne? Jeśli nie, to przynajmniej może wrócić i upomnieć się o swoją własność, dzięki czemu za każdym razem ponownie zostawi po sobie duszę.
W tym czasie Xenomorphus grzecznie usiłował wykonać dany rozkaz mimo problemu jakim stała się bestia Illa. Jako, że w rozkazie nie było nic o żadnych bestiach usiłował po prostu wyminąć przeciwnika. Jednakże pantera, czy czymkolwiek była bestia zdrajcy, okazała się zdecydowanie problematyczna do obejścia. Na szczęście Dirith tego nie widział i był zdecydowanie bardziej zajęty dobijaniem celu. Dzięki czemu po rozpłynięciu sie w powietrzy jednej bestii, druga mogła wreszcie wypełnić rozkaz dźgając ciało martwego drowa w nogę. Następnie powróciła do miejsca gdzie doszło do wspomnianego rozpłynięcia się i zaczęła kopać w ziemi. Tak po prostu na podstawie zasady "no chyba nie zapadła się pod ziemię?". Mniejsza o to, że bardziej pasowała tu zasada rozpłynięcia się w powietrzu, ale widocznie ta pierwsza zdawała się bardziej prawdopodobna dla bestii kontynuującej kopanie.
W końcu Dirith wstał, wyprostował się nieco chwiejnie i rozejrzał po okolicy.
- Jasda? - zapytał rozkładając lekko ręce na boki zdecydowanie i wyraźnie zastanawiając się co się stało z supportem drugiej części drużyny odpowiedzialnej za leczenie. Ok, no może była trochę zajęta tym całym egzorcyzmem, ale jakiś byle jaki szybki heal w między czasie byłby zdecydowanie przydatny.
Rozglądając się dalej spostrzegł kruka, co go trochę zdziwiło.
- Tej wisyty sie nie spodziewałem. Chodzi o soś konkretnego, czy wisyty ot gospodarza po sakończonym posbywaniu sie przeciwników stały sie normalnością ot mojej ostatniej wisyty? - dopytał się sepleniąc prze wyraźny brak uzębienia.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 17-08-2020, 08:57   #906
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Przez chwilę zastanawiała się czy zawieszenie sobie amuletu na szyi nie było chodzeniem z tykającą bombą na karku. Nie miała lepszego pomysłu co z tym zrobić. Nie zostawi tego przecież tak po prostu gdziekolwiek komukolwiek. A już na pewno nie tej szamance co tyle lat niczego z tym nie robiła. Ciekawe czy była szansa aby amulet otworzył się przypadkiem sam przy ciosie upadku, bieganiu, skakaniu czy coś. W końcu pierwszy lepszy pijany kretyn go otworzył wcześniej… W tym momencie było to jednak najlepsze wyjście. Drowy rozwiązały swoje problemy między sobą. Cieszyła się, nie musiała się wtrącać i ingerować. Bardzo wątpiła mimo wszystko aby to był koniec i ostateczne załatwienie sprawy. Często wyrwanie komuś tchawicy i połowy płuc jest mocnym argumentem i definitywnym końcem kłótni hihihi. W tym piątym wymiarze kłótnie i dyskusje były o wiele bardziej skomplikowane. I właściwie fajnie. Po ten powstał ten wymiar. Tak…? Czy powstał właśnie po to? Taki eksperyment, aby sprawdzić jak długo wytrzymają Tacy Jak Dirith? Czy przez lata znudzi się im atakowanie ciągle tej samej osoby i wyrywanie ciągle tej samej tchawicy i płuc? Czy w końcu sięgną po inne rozwiązania, czy będą całą wieczność, w kółko robić to samo?

Elfy Almanakh mają wiele przypowieści. Jedna mówi o szczurze, któremu do labiryntu wkładano ser. Pierwszego dnia włożono ser w daleki korytarz. Szczur krążył i szukał, wabiony zapachem, aż w końcu znalazł ser. Drugiego dnia włożono ser w to samo miejsce. Szczur dotarł na miejsce szybciej i zjadł ser. Kolejnego dnia szczur pobiegł prosto do sera. I tak kolejnego dnia i kolejnego. Aż któregoś dnia, włożono ser w inne, odległe miejsce labiryntu. Szczur pobiegł w dawne miejsce i szukał sera, ale oczywiście, nie było tam nic. Szczur szukał, krążył, czekał. Aż po chwili odszedł, zaczął przeszukiwać labirynt i znalazł ser. Elfy Almanakh mówią, że ludzie nie są jak szczury. Ludzie latami czekają na cud tam, gdzie go nie ma. Latami szukają owoców pod uschniętymi krzewami i latami czekają na miłość, akceptację, zrozumienie, zbawienie, tam gdzie go nie ma, nie szukając gdzie indziej. Nie dopuszczając nawet myśli, że mogliby znaleźć je gdzie indziej. Śmierć z głodu jest dla ludzi lepsza niż ruszenie tyłka i rozpoczęcie poszukiwań gdzie indziej. Jest to straszne. Czy to właśnie ma sprawdzić Piąty wymiar? Czy życie jest jednym wielkim eksperymentem a świat jednym wielkim labiryntem sił wyższych…?! Tak czy inaczej, jak to mówią, i co z tego...? Dla wszystkich jest oczywiste, żyjący w kraju ogarniętym wojną nie interesują się, czy jakaś gwiazda i znana osobistość akurat wyszła w czarnej sukience a nie szarej i jest wielki skandal. Ale wiele istot nie rozumie, dlaczego ludzie żyjący w cierpieniu, braku miłości i akceptacji, nie interesują się wstającym słońcem, kwiatkami, dobrą kawą, uśmiechami innych i idiotycznymi spotkaniami przy piwie. Jacyś dziwni.

Kiti otrzepała się. Podeszła do pierwszego lepszego poidła bo na pewno we wsi mają coś dla koni, krów, studnię… ok może studnię niekoniecznie, koledzy drowy wrzucali tam różne rzeczy, nie wiadomo co się tam dzieje w tej studni… niby było minęło ale niesmak pozostał… Nie pamiętała w sumie kiedy ostatni raz coś jadła i postanowiła coś znaleźć i przekąsić na szybko. Cokolwiek. Może jakieś solone mięso albo coś, suszone coś, w domach w spiżarniach skąd wieśniacy uciekli w popłoch i nikt jej nie pogoni widłami.

‘No świetnie, świetnie, świetnie… nie dość że popisowy egzorcyzm, to jeszcze kradzież mięsa ze spiżarni… Ale już nie mogę, jestem nagle taka głodna… Kto wie kiedy kolejny raz będzie pod nosem bezpańska kiełbasa… W sensie pańska ale pan uciekł i w ogóle… Zresztą za egzorcyzm się opłata należy no nie!? Inni klerycy kasują za wszystko co łaska! Też powinnam cennik wprowadzić albo coś… Wszyscy by tylko za darmo, po koleżeńsku wypędź pani demona, co to dla kleryka… od czego wy jesteście… A inni siedzą tylko na ambonie, gadają w kółko to samo i kasują co łaska! By sobie poszli w teren z dwoma drowami to by zaraz im łyso było…’

Po jedzeniu i popitce ogarnęła trochę futro, poprawiła swoją zbroję z amuletów i amulet z uwiezionym dziadostwem.

Pojawił się Kruk. Miała do niego kilka pytań.
- Witaj! Mam takie pytanie... Czy w tym miejscu jest elfickie miasto? Albo dziwne podejrzane chimery? Takie świecące, z zębami, wieloma ogonami i rękami…?
Kruk przekrzywił głowę z rozbawieniem.
- Nie – odparł krótko i treściwie.
- Aha, spoko…
Czyli te głosy w jej głowie… Hell light?... Były takie prawdziwe, prawdziwe, prawdziwe!... To co mówiły… To co robiły... To, co mówił Ill… Nagła wizja ostrza w jej umyśle wykręciła ją jakby ktoś prąd przez nią przepuścił. Hell light. Mój Hell Light. Piękny Hell light. Gdzie… GDZIE ON JEST!? Co się z nim stało!? Dostała zadyszki i ataku paniki. Gdzie on jest dlaczego go nie ma co się z nim stało!? Mój piękny Hell light! Moja broń, która mnie ocali przed wszystkim! Już nigdy więcej bólu, nigdy więcej strachu, nigdy więcej nieudanych egzorcyzmów, piekliszczy, drowów, kłótni, śmierci, wybuchających beczek z prochem, utraty Stada, nigdy więcej samotności, paniki, bólu, strachu! Nigdy więcej strachu i bólu! Nigdy więcej śmierci Stada… Nigdy więcej sama… Żadnych kłótni, zawsze już… zawsze już bezpieczna, chroniona, w jedności z nieskończonością, potęgą, pustką, ciszą, ciemnością… już zawsze spokój… cisza… ciemność... ulga… Już zawsze… Gdzie on jest…!?

Pisnęła boleśnie. Kruk przekrzywił głowę w drugą stronę.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 23-08-2020, 17:31   #907
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Kiti po udanym egzorcyzmie i zakończeniu klątwy;
https://www.youtube.com/watch?v=eg4Ep9lR_tU
1:08 – w parafii skąd pochodzi Kiti
1:26 - tak Almanakh wchodzi z pracy na urlop
3:24 – tak słucham muzyki kiedy z kimś jadę w aucie
2:25 – tak słucham muzyki kiedy jadę sama
3:37 – jak wyobrażałaś sobie bal maturalny
3:43 – jak wyglądał bal maturalny
Znaczy ekhym 3:47 - jak wyobrażałaś sobie bal maturalny
4:20 – a jak wyglądał bal maturalny

* *
Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz, mówili. Bardziej pasowałoby „z mięska powstałeś, w breję się obrócisz”. Może niesmaczne, ale bardziej prawdziwe. Dirith rozprawił się z przeciwnikiem. Jedna Dusza do kolekcji przy okazji. No i znowu ten amulet. W kieszeniach Ill nic ciekawego nie miał. Ale miał ten amulet.

Kiti patrzyła, jak Dirith rozprawił się z kolegą po czym znowu zaczął go macać. Co zrobisz, nic nie zrobisz…
- Jasda? - zapytał rozkładając lekko ręce na boki zdecydowanie i wyraźnie zastanawiając się co się stało z supportem drugiej części drużyny odpowiedzialnej za leczenie.
Kiti miała na „wilczej twarzy” wyraz pt. „już? Już koniec przepychanek, będziecie teraz grzecznymi drowami?” Co było wątpliwe, oczywiście.

Po uleczeniu i doprowadzeniu się do w miarę przyzwoitego stanu, przyszło powitać gościa.
- Tej wisyty sie nie spodziewałem. Chodzi o soś konkretnego, czy wisyty ot gospodarza po sakończonym posbywaniu sie przeciwników stały sie normalnością ot mojej ostatniej wisyty? - dopytał się sepleniąc przez wyraźny brak uzębienia.
Kruk przekrzywił głowę w drugą stronę.
Leczenie Kiti powoli odnosiło skutek. Swoją drogą zabójczy uśmiech Diritha był teraz o wiele bardziej zabójczy… W wyniku leczenia rany się zagoją, kości poskładają, a zęby wyrosną.

- Właściwie, przyszedłem jedynie przekazać wam wiadomość – powiadomił Kruk, wyraźnie rozbawiony tym wszystkim co zobaczył. – Wiadomość brzmi: „Spotkajcie się ze mną w strefie 51. Wiem o czymś, o czym wy nie wiecie. Podpisano Soulfinder.” Strefa 51 to nazwa Miejsca w Piątym Wymiarze – dodał Kruk. – Mogę was tam zabrać, jeśli zechcecie przyjąć propozycję. To miałem przekazać.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 03-09-2020, 18:32   #908
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Słowa Kruka potwierdziły tylko nie najlepsze wieści. Ale kto wie, kto wie, kto wie...? W końcu od kiedy takie demony i Kruki mówią prawdę!? Hell light musi wrócić. Musi być z nią. Musi być jej. Kłamiące Kruki! Wszyscy kłamią! Ill, Kruki, wszyscy zdradzają i zostawiają! Stado , wszyscy… tyko się kłócą, leją, zabijają… a po co to…!? Komu to potrzebne!? Gdyby hell Ligh tu był już nigdy nikt by jej nie zaatakował! Już nigdy nikt nie ośmieliłby się kłócić, ignorować ją, nie musiałaby nikogo słuchać, nikogo leczyć, nie potrzebowałaby żadnego Stada ani nikogo!... Byłaby w końcu wolna od… wszystkiego… Święty spokój, na zawsze… Już zawsze bezpieczna i zawsze z kimś!... Zawsze z kimś, kto się nie kłoci, nie walczy, nie zdradzi, nie okłamie, kto ją obroni!... Nigdy sama i nigdy więcej kłótni. Nieśmiertelne nowe Stado na zawsze z nią i przy niej!... Otrzepała się. Miała przebłyski dziwnych obrazów w głowie. Nagle nie była do końca pewna, czy te obrazy były tym, co zapamiętała. Te miejsca, kolory, postaci, głosy. Czy to było to? Czy to było to co pamiętała? Ostatnio pamiętała to jakby inaczej. Ale minęło tyle czasu… w sumie wszyscy kłamią… Jeśli tak dalej pójdzie to nigdy nie wróci do Hell light!!! Niepotrzebnie ciągną ją gdzieś tu, te wszystkie… te drowy i te Kruki, ci kłamcy i zdrajcy!... Powinna szukać Hell light i być z nim!

O... Ktoś coś wie. Ciekawe co wie. Zresztą nieważne. Gdzie jest Hell light!? Ktoś musi wiedzieć! Może tamten wie? Trzeba ruszać dalej, trzeba szukać!
- Wiesz gdzie jest...!? To znaczy właściwie... Kim jest Soulfinder?
- Sądziłem, że wy wiecie - Kruk był bardzo rozbawiony.
- Tak wiedzieliśmy znaczy wiemy. Możemy iść jakby co jestem gotowa iść.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 07-09-2020, 22:05   #909
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Xenomorphus jak zaczął kopać tak kopał, i kopał, i kopał, i kopał, i kopał, i kopał, i kopał, tak po prostu, może nie szybko ale ze stu procentową determinacją dalej kopał, i kopał, i kopał. W między czasie Dirith spokojnie schował do kieszeni znaleziony amulet. Dzięki niemu zdrajca sam do niego wróci i zostawi kolejną duszę. Następnie drow ponownie się schylił i podniósł kolejne dwa obiekty. Jak to się mówi, dusza jest dusza, warta tyle samo. Tym bardziej, że obie były czerwone i nie było większego znaczenia, czy dusza pochodziła z życia zdrajcy czy zadania.

Ważniejszym było, że Kruk nadal zdawał się być w dobrym humorze, więc nie zaszkodziło spróbować nieco wykorzystać tej sytuacji.
- Siekawe... - stwierdził wyraźnie zdziwiony, że Kruk dał z siebie zrobić zwykłego chłopca na posyłki. - Chociasz inaczej w szadnouł wiadomosć tego typu bym nie uwieszył... - dodał myśląc na głos jednocześnie zastanawiając się w jakie kłopoty Kruk zamierzał go teraz wpakować. Jakby nie było to szanowny gospodarz piątego wymiaru zapoznał go z pewnym zdrajcą, który nie był tym za kogo się podawał. Do przewidzenia było, że Dirith będzie musiał się użerać ze wszystkimi planującymi wykorzystać boundera Timewalkera do swoich celów, więc do końca nie było to zaskakujące. Ciekawym jednak był sposób w jaki Kruk zdawał się wywierać presję dając propozycje nie do odrzucenia zdające się mieć ograniczoną czas na odpowiedź.
- Sieki sa pszekasanie wiadomosci.
- Teras? - zapytał starając się ocenić do jakiego stopnia Kruk zamierza naciskać na zapoznanie go z kolejnym potencjalnym zdrajcą. - To mosze byc problem bo kleryk mi cos szfankuje i potszebuje oddac go do jakiejs swiotyni na pszeglond, albo co sie robi s klerykami. Czy ten Soulfinter mosze pocekac?

- Właśnie widzę... - Kruk był bardzo rozbawiony, zarówno bezzębnością Diritha, jak i stanem Kiti.
Trudno powiedzieć, czym bardziej.
- Oh, jestem pewien, że poczeka... - zapewnił, całkiem przekonująco. - Jestem pewien, że ma mnóstwo czasu... O wiele więcej niż Tacy Jak Wy, w każdym razie... - wymownie zerknął znów na Kiti. - W tym wypadku mogę wskazać wam najbliższą świątynię w mieście elfów lub zabrać was tam skoro już tu jestem... - spojrzał wymownie na ślad krwi na trawie. - Fascynujące, jak małe rzeczy i małe kłótnie zmieniają los królestw i świata...

- Heh... Jeszce pardziej fascynujonce jak rószne istoty nie majom pojecia jak tse małe szeczy majom lup jaki mogoł miec wpłyf przes brak informacji jakie inne istoty wicą jednoczesnie postszegając włassną skale myslenia oraz postszegania informacji uwazając za occzywistą... - stwierdził podążając spojrzeniem w miejsce, w które patrzył Kruk. Lubi filozofować, więc czemu nie dać mu kolejnego punktu widzenia?

Przez moment zastanowił się kto to może być ten Soulfinder. Tym bardziej, że Kiti próbowała zachowywać się jakby było to wiadome. Czyli zdecydowanie trzeba było obrać kierunek inny niż Strefa 51.
- A satem, jesli gospodasz pyłby w stanie pszenieszć nas do tego miasta korojatów, gcieś w okolicach szwiątyni to byłopy świednie. - poprosił grzecznie bo, jakby nie było, wiedział żeby nie zadzierać za mocno z Krukiem.
- Nie pende jednak natuszywał szyczliwości i do tej Strefy jakosz trafimy, chdź wszelkie informacje so mile wiciane. - zakończył prezentując jednostronny uśmiech odsłaniający oczywiste braki w uzębieniu.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 09-09-2020, 20:20   #910
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Kruk „uśmiechnął się”.
- Ah, tak, informacje. Wbrew pozorom nie wiemy i nie kontrolujemy wszystkiego. To nie jest naszym zadaniem. Wręcz, im mniej wiemy, tym lepiej dla Takich Jak Wy, ponieważ dłużej stanowicie obiekt zainteresowania. Gdybyśmy wiedzieli kto i kiedy zabije boundera Timewalkera, nie byłoby całego tego… zainteresowania… nieprawdaż…?
Spojrzał na zjeżoną Kiti.
- Wiesz co się robi, kiedy nie masz żadnego planu i nie jesteś w stanie niczego przewidzieć? Wmawiasz ludziom, że istnieje misterny, tajemny plan, a oni pełnią w nim bardzo istotną rolę.
https://www.deviantart.com/abz-j-har...Rain-830449748

Wiesz, co się wtedy dzieje? Istoty same narzucają sobie dane role i po jakimś czasie wierzą, iż same znają ten magiczny plan i stawiają sobie za punkt honoru wykonanie go. Wiesz dlaczego? Ponieważ nie potrafią żyć bez celu. Nie potrafią po prostu istnieć, gdyż według nich brak celu przeczy wartości. Coś bezcelowe jest niepotrzebne i zbędne. Wieczne szukanie celu i sensu. Wolą to, niż uznać własną bezcelowość – Kruk był wyjątkowo rozbawiony, jednocześnie wyjątkowo poważny. - Widzimy rzeczy, które wam się nie śniły. Nasze oczy widzą nie tylko wiatr, uczucia i myśli, ale i w głąb Mgieł i poprzez plany astralne, gdzie żadne z was by nie przeżyło. A mimo to, nie potrafimy zobaczyć i w pełni przewidzieć waszych działań. Działań Takich Jak Wy. Bezcelowych pyłków na wietrze. Z informacjami, czy bez, wasze działania to dla nas tajemnica, rozrywka i nauka przez tyle lat. Być może jest to powód waszego istnienia, nadal.
Spojrzał znów wymownie na krew na trawie.
- Nie przywiązuję się do Takich Jak Wy, zwłaszcza tutaj. Z Illiamdrillem mogliście mieć wspólne cele, ale jak widać, mogło was coś poróżnić. Zastanawia mnie co to konkretnie było. Czy sami wiecie, co to było…?
https://www.deviantart.com/abz-j-har...aith-835429800

Uśmiechnął się lekko. Uśmiech w wykonaniu wielkiego demonicznego kruka z dziobem pełnym zębów jest tym czymś, co jest „bezcenne”.
- Czasem się zdarza. Niektóre sojusze po prostu nie były pisane. Być może będą kolejne. Zbudzenie Timewalkera było wielkim wydarzeniem, zatem jego bounder jest kimś interesującym. Illiamdrill jest zabójcą. Urodził się zabójcą wśród zabójców, by stać się zabójcą i chce być zabójcą. Choć nienawidzi bycia zabójcą, to tak naprawdę nawet o tym nie wie, gdyż nigdy nie był nikim innym, więc bycie zabójcą daje mu znany, swojski spokój, szczęście i cel. Bądźmy szczerzy, z informacjami, czy bez, i tak robicie swoje. Już od dziecka. Doskonale wiecie, że będziecie mieli kłopoty za złe zachowanie, a mimo to, z tą wiedzą, robicie to. I tak przez całe życie. Nawet mając informacje i znając konsekwencje, i tak nadal to robicie. Zawsze nas to fascynowało.
https://www.deviantart.com/abz-j-har.../Cry-841961717

Dopóki wierzysz w pewne plany, informacje nie mają żadnego znaczenia. Spotkasz na swojej drodze mnóstwo istot, które wierzą w pewne rzeczy odnośnie boundera Timewalkera i mają wobec niego plan. Nie ma głębszego znaczenia, co będziesz o nich wiedział, ponieważ one same nie są w stanie niczego przewidzieć w pełni, a jedynie wierzą w swój plan. Nieważne co uczynisz i jak je potraktujesz. Tutaj śmierć jest mało istotna. Podobno istoty można zmienić i można na nie wpływać, ale to nie prawda. Można jedynie zmienić ich wiarę i przekonać ich, by wierzyli w ten sam plan, co ty. No i te wasze cielesne powłoki... Jeden pasożyt... Jedna trucizna... Jeden pechowy uraz czaszki... Drobna utrata pamięci z wiekiem... I cały wasz plan i świat przewraca się do góry nogami... Ciężko pojąć siłę waszej wiary w słuszność waszych poczynań, przy waszej niewiarygodnej kruchości... Ale to was właśnie wyróżnia, wiara. Wierzycie, że to was wyróżnia i czyni wyjątkowymi, silnymi. Macie o co walczyć, macie plan, macie cel i sens. To was napędza, nie informacje. Informacje, a zwłaszcza te sprzeczne z waszym planem, odrzucacie, nawet doskonale znając konsekwencje. Ale przecież właśnie dlatego Chaos ma do was słabość – uśmiechnął się do Kiti. - Właśnie dlatego, kiedy mówią nie idź sam do lasu w ciemną noc, zafascynowany demon odpędza głodnego niedźwiedzia, byście mogli fascynować dalej i nam złorzeczyć. A czasem nie. Czasem jesteśmy… jakbyście to powiedzieli… leniwi lub przekorni… To dlatego, że my nie mamy planu. Ale dość tego zanudzania... Wybaczcie, czasem po prostu czuję potrzebę przekazania pewnych informacji dalej, zaciekawiony, czy coś się wówczas zmieni. A czasem nie. W tajemnicy wam powiem, że z reguły nie zmienia się zupełnie nic. Choć ciężko powiedzieć. Nie znamy przecież wyjściowego planu.
https://www.deviantart.com/abz-j-har...uins-841961463

Pod koniec Kruk wyraźnie spoważniał.
- Ostatecznie nie ma żadnego znaczenia, jak bardzo się starasz i jak daleko zajdziesz, jeśli jesteś zamknięty w ramach planu. Dlatego idź przed siebie i ani kroku w tył. Nie zwracaj uwagi informacje które wiążą cię do danego planu a zwłaszcza cudzego planu. Są istoty Takie Jak Ty, stworzone do tego, by podążać własnymi ścieżkami. Czy podążanie własną ścieżką nie jest planem? Może. Może nie.
https://www.deviantart.com/abz-j-har...ncil-844808306

- Kłopoty będą za wami podążać – jakbyście nie wiedzieli… - A czasem nawet będą o krok przed wami… Dopóki klątwa Timewalkera trwa. A może nawet dłużej.
Kruk spojrzał w bok. Obok wioskowej studni otworzył się wrzecionowaty, fioletowy portal.
- Zabierze was do świątyni w mieście Nadokon. Jest tam sporo elfów i sprawują pieczę nad świątynią. Jeśli chcecie dotrzeć do innych najbliższych świątyń o własnych siłach we własnym czasie, polecam katedrę w Ogowil na Nadbrzeżu Zjaw, kościół w Armadillo w nieco cieplejszym i suchszym klimacie lub Lodową Świątynię w o wiele chłodniejszym i ostrzejszym klimacie. Na mnie już czas.
Kruk zebrał się i tak jak przybył, tak zniknął bez śladu. No to zostaliście z filozoficznymi rozprawami i kilkoma opcjami do wyboru. A Może By Tak…?
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:35.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172