Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-05-2021, 19:54   #931
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
No to ruszacie… Kiedy przechodzicie przez miasto, jest to bardziej przedzieranie się przez gruzy i bardzo niezadowolony tłum rannych i sprzątających gruzy, niż spacer po starówce. Dirith zauważa w pewnym momencie, jak grupka sześciu mężczyzn podejrzanie długo mu się przygląda, ale ostatecznie nic „fizycznego” z tego nie wynika, a panowie idą zająć się własnym interesem, to jest zbieranie do tzw. kupy wozu z towarami, który stoi w uliczce, na w pół rozbity od oderwanego kawałka muru.

Po długich perypetiach, docieracie w końcu poza miasto. Kiti biegając ulicami pomiędzy straganami, mieszkańcami i gruzami, reszta podobnie, ale mniej chaotycznie, powiedzmy. Opuszczacie miasto okazałą bramą, która nawet po wizycie Behemotów trzyma się w całości. Tereny okolicy są z tych cieplejszych, suchych i wietrznych. Piasek w zębach i te sprawy. Skorpiony, robaki, węże, takie różne. Ale przynajmniej opalić się można. O ile nie jest się drowem z tatuażami, tygrysołakiem, ani wilkiem. Wytarzanym w kremie na dzień z filtrem na promieniowanie. W tym suchym klimacie rośnie zabawna, egzotyczna roślinność. Drzewa, palmy, ogólnie fajne. Ptaszki i papużki. Przechodzicie przez niewielkie zadrzewienie w tym właśnie typie, z papużkami i małymi małpkami nad głowami. Znaczy, Kiti przebiega między palmami i drzewami, krzycząc, że żywcem jej nie weźmiecie i złoczyńcy mają oddać jej co jej, bo nie będzie więcej gadać z nagą, tańczącą chimerą o wielu kończynach i ogonach. A wy tak po prostu, powiedzmy, w miarę normalnie, jak drow z elfem magiem, best friends forever, „no awkward sielnce ani kłopotliwe pytania maga zbyte ciszą” style. Spacer jak spacer.

W tej pogodzie Kiti, z tym wilczym futrem i z tym błotem na sobie, nie pobiegła na szczęście zbyt daleko i z czasem prędkość jej biegania znacznie spadła, malejąc wprost proporcjonalnie do długości wywieszonego jęzora. Ponieważ Dirith z elfem magiem szli według zaplanowanej trasy, a Kiti latała finezyjnymi zygzakami, ostatecznie na teren wykopalisk dotarliście mniej więcej razem. Ze skał i piasku wystają fragmenty kamieni, murów i połamanych rzeźb. Coś na kształt zasypanej niemal całkowicie, okrągłej areny o promieniu kilkunastu metrów. Kopano w dół, tworząc lej idący w głąb okręgu, by odkryć ściany i podłogę. Drewniane podesty, skrzynki z narzędziami, namioty, rozłożone przy skałach za wiatrem. Pusto coś… Ani żywej duszy… Rozglądacie się, niepewni, czy jesteście tu mile widziani. Mimo obecnych pustek, wykopaliska musiały iść pełną parą, odkopali jeden fragment ściany i coś na kształt drzwi, starą, rzeźbioną, kamienną płytę. Zamkniętą. Choć wygląda, jakby była już otwarta niedawno – teren wokół jest oczyszczony, szczeliny wokół płyty wydają się oczyszczone, obok płyty leżą skrzynie z narzędziami i miotły. W namiotach jest mało sprzętu, głownie skrzynie z podróżnymi rzeczami, beczki z wodą, zabezpieczone żarcie. Skrzynie z jakimiś kawałkami gruzów, opasane karteczkami.
- A gdzie są wszyscy? – wyrwało się magowi.
- WIEM WSZYSTKO, WIEM, ŻE TO MACIE!!! – krzyczała zasapana Kiti. – ODDAWAĆ, ODDAWAĆ, ODDAWAĆ!!!
Zanim zdążyliście cokolwiek zrobić, ku waszemu zdumieniu, usłyszeliście odpowiedź męskiego głosu, równie entuzjastyczną, co krzyk Kiti:
- WIEM, KIM JESTEŚCIE, WYNOCHA STĄD!!! IDŹCIE PRECZ ODE MNIE!!!
– Halo? – zawołała elf mag. – Przepraszam, z kim mamy do czynienia? Kiepsko cię widać przez tę płytę….
- Nie interesuj się!!! Idźcie sobie!
- Spokojnie, przyszliśmy pomóc w wykopaliskach, było ogłoszenie…
- WON!!!
- Chcielibyśmy rozmawiać z kimś, kto zarządza tym pobojowiskiem… Gdzie są wszyscy?
- NIKOGO NIE MA, idźcie sobie, nie zbliżajcie się!
- Z kim rozmawiam? Masz jakieś imię?
- WYNOCHA!!!
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 17-05-2021, 20:03   #932
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
- WYŁAŹ, WYŁAŹ, WYŁAŹ!!! – odkrzyknęła Kiti. – WIEM CO MASZ I MASZ TO ODDAĆ!!!
Po chwili ciszy zza drzwi dobiegł równie entuzjastyczny okrzyk:

- WŁAŚNIE NIE MAM I WIEM ŻE WY MACIE!

- WŁAŚNIE NIE MAMY!!!
- Skąd mam wiedzieć, że nie macie?!
- Bo ty masz!!!
Po tej wymianie zdań nastąpiła kolejna chwila ciszy.
- Możecie sobie darować, nie wpuszczę was!!!
- A co ty tam właściwie robisz?

- No ja kto co?! Nie twoja sprawa! Idźcie sobie, chcę w końcu iść do domu!!! Nie zbliżajcie się bo podpalę i zniszczę to wszystko! – z wnętrza dało się słyszeć jakieś hałasy, tłuczenie drewnianych krat o podłogę i brzdęk szkła. – Idźcie precz!
- Daj nam co chcemy i sobie pójdziemy!
- A czego chcecie?!
- Wiesz dobrze czego!!!
- Niczego nie mam i niczego wam nie dam, wynocha stąd!!! Nie zbliżajcie się, nie wiadomo jak się to rozsiewa! Spalę to wszystko po prostu, czy wam się podoba czy nie! Precz mówię, bo podpalę te wszystkie wasze pamiąteczki, papierki i starożytne bibeloty! – znowu hałasy i brzdęki.

- Ale jak podpalisz to się spalisz tam z nimi – zauważyła przytomnie Kiti.
- To dajcie mi wyjść!!!
- To daj nam wejść!!! Przecież to ty tam siedzisz i nas nie wpuszczasz!
- Bo stoicie mi na drodze!!! Idźcie precz, wiem kim jesteście i czego chcecie, nie dostaniecie tego i nie dostaniecie mnie! Mogę tu siedzieć ile zechcę, nie poddam się, łapówkarze, wyzyskiwacze, ja was znam!

- I jak długo zamierzasz tam siedzieć?! Tam na pewno są pająki, pająki, pająki! I gorzej, dridery!!! Albo jeszcze gorzej, drowy, drowy, drowy!
Koleś zwątpił przez moment.
- Ale jak dridery…?
- No normalnie.
- Ale czemu dridery?! Ale ze takie co łapią ludzi w sieci, zawijają i zjadają albo składają jaja w ich ciele i potem to wyłazi z człowieka?!
- No takie dridery – potwierdziła Kiti.
- Ale że aż takie?!
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 14-06-2021, 03:48   #933
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Wyjście ze zrujnowanego miasta nie było problemem. Głównie dlatego, że generalnie wszyscy byli zajęci sprzątaniem po ataku. Niektórzy jednak obijali się na tyle, żeby zainteresować się Dirithem. Zainteresowanie to, nie zdawało się być takim zwykłym “czego się gapisz na naszym terenie”. Mimo, że osobnicy wyglądali na połączenie jakiś zwykłego rzemieślnika z najemnikiem, zdawali się bardziej być zwykłymi podrzędnymi bandytami od wybijania szyb w sklepach spóźniających się z zapłaceniem za ochronę pod warunkiem, że ktoś posiadając mózg przyłożył palec do wybijanej szyby, tak dla pewności żeby nie wybili złej szyby. No może wyglądali na nie do końca takich głupich, ale daleko im nie brakowało. Dlatego kiedy Dirith zorientował się, że został rozpoznany postanowił po prostu przyjrzeć się grupie ludzi próbujących przyjrzeć mu się niepostrzeżenie. Dodatkowo zamierzał wytężyć trochę słuch, żeby spróbować dowiedzieć się co między sobą mówią. Niestety środowisko było zbyt hałaśliwe aby usłyszeć coś poza odgłosami generalnego sprzątania. Tak czy inaczej przez dobrą chwile Dirith przyjrzał im się starając zapamiętać ich wygląd i twarze, tak “na później”, żeby w razie jakiś mniej przewidzianych kłopotów zgarnąć sobie kilka dodatkowych dusz od pospolitych bandytów, który donieśli do kogoś bardziej myślącego, że rozpoznali likantropa idącego gdzieś w mieście.


Ludzie nie byli zachwyceni, jedni byli zaskoczeni i mieli miny "czego się gapisz?" Inni mieli miny raczej "o nie, popatrzył tu!... Na co się gapisz?! Idź, idź, bo jak ci zaraz ten tego...". Szybki skan w infrawizji nie przyniósł niczego nowego, ot zwykli ludzie. Dlatego nic z tych wzajemnych obserwacji nie wynikło. Ludzie po prostu wrócili do zbierania wozu do kupy. Czy to był ich wóz? Nie wiadomo.


Nie było również wiadomo dlaczego i w jaki sposób Dirith został rozpoznany. Czy to było rozpoznanie w stylu Ill-nie-ważne-jak-sie-wabi-bo-zwracanie-uwagi-na-imiona-zdrajców-to-strata-energii, czyli w jakiś sposób zamierzali go wykorzystać po czym wbić sztylet w plecy. Czy było to może rozpoznanie podobnego typu, gdzie oni tylko doniosą komuś mądrzejszemu o pojawieniu się w miarę silnego osobnika do wyrolowania. Czy widzieli go może w niedawno zakończonej walce, jak własnoręcznie zdekonstruował jednego z gigantów atakujących miasto i po prostu ich małe móżdżki czuły się zagrożone. Jakby ktoś jego pokroju miałby marnować czas i energię na sponiewieranie jakiś pospolitych bandytów. Co prawda sporo ludzi silniejszych gnoiło tych przynajmniej trochę słabszych, więc takie podejście dało się zrozumieć… ale na ich szczęście Dirith może i czerpał przyjemność z zadawania cierpienia i zabijania, jak to porządny stereotypowy drow, ale po prostu lubił trochę wyzwania w swoich ofiarach od czasu do czasu. Tak czy inaczej czas pokaże czy coś z tego rozpoznania wyniknie.


Poza tym wyjście z miasta nie było większym problemem. Potencjalnym problemem mogło być dziwnie szaleńcze tempo z losowymi (żeby nie powiedzieć chaotycznymi) kierunkami biegu Kiti. Na szczęście z reguły była w zasięgu wzroku, lub słuchu z uwagi na jej dziwne wykrzykiwania.
Przynajmniej było trochę czasu na zadanie kilku dodatkowych pytań elfowi, lub przynajmniej powtórzenie o co Dirithowi chodziło z rozwiązaniem tego problemu promieniowania. Szczególnie po tym jak elf zauważył, że faktycznie coś tu jest nie tak.
- No odkąd weszliśmy do piątego wymiaru zaczyna być coraz gorzej jak widać... Przed wejściem do wymiaru byliśmy podobno pod wpływem jakiegoś promieniowania i nie wiem czy teraz to jest taki tego efekt, czy ktoś zaczął się z nią telepatycznie komunikować i doprowadzać do takiego stanu. Podobno widziała jakieś stworzenia-chimery które dały zadanie negocjowania pokoju między nimi a elfami... a jak się okazało w tamtym miejscu nie było nigdy żadnej elfickiej osady - stwierdził przypominając jak się ma sytuacja z Kiti.
- Hmmm interesujące! - odparł elf. - Zdecydowanie jakaś mroczna magia albo inne dziadostwo! Może ktoś rzucił na nią czar? Promieniowanie, hmmm!
- Dziwniejsze rzeczy działy się w tym wymiarze, więc nie wykluczone, że trzeba będzie znaleźć sposób na odczepienie tego kogoś co się przyczepił, znasz kogoś kto zajmuje się sprzedażą działających osłon przed telepatycznym czy magicznym wpływem na umysł?
- Znam kilku poważanych magów w akademii i kupców, ale trzeba by się wrócić do akademii, do innego miejsca niż to. Tam na pewno ktoś by wam pomógł, o ile tutejsi klerycy nie będą mogli... Niestety, magiczne usługi nie są oczywiście za darmo, a ponieważ pieniądze na akademii się nudzą dość szybko, magowie często każą sobie płacić różnymi rzadkimi fantami...
- To się zrobi pare zadań żeby znaleźć im nowe sukienki, czy co tam będą chcieli. Ważniejsze jest żeby rozwiązać ten problem bo widzę, że sytuacja zaczyna być na tyle poważna, że można zacząć wątpić w skuteczność jej pomocy podczas walki... czyli mam nadzieję, że zbyt ciężko nie będzie znaleźć tego waszego kapłana chyba, sukienki dla magów, albo czy dałoby się wypożyczyć działający zamiennik na czas leczenia?
-A...? Zakładasz jakieś dalsze... walki? Myślisz, że behemoty będą wracać? Hm, w sumie to dość oczywiste, rzekłbym... Skoro nagle jak spod ziemi wylazły trzy, to zapewne jest ich więcej. Najlepiej znajdźmy już kapłana... Dziwne zbiegi okoliczności...
[i]- Noooo… Nie przyszedłem do piątego wymiaru żeby założyć własną farmę i tyrać jak wół i nic nie warty pospolity parobek… Jak nie behemoty, to znajdzie się ktoś inny, żeby zarobić na potrzebny mi ekwipunek. Nie wspominając o znalezieniu kogoś będącego w stanie stworzyć ten ekwipunek.

Podróż przez bardziej suche i pełne piasku tereny nie była taka zła. No może poza temperaturą. Szczególnie dla kogoś będącego drowem w skórzanej zbroi. Gorzej było być chyba tylko biegającym bez opamiętania Wilkiem z futrem. Dlatego Dirith nie zmieniał się w tygrysa. Miał taki plan na wszelki wypadek jakby się okazało, że jednak Kiti nie trzyma się gdzieś w okolicy.
Tak czy inaczej cała grupka dotarła na wykopaliska. Wyglądały jak standardowe wykopaliska. Trochę namiotów tu, trochę tam, doły tu, doły tam, jakieś skrzynki z fragmentami czegoś co kiedyś miało jakąś wartość jako coś pożytecznego, na przykład jako jakiś dzbanek pożyteczny dla jakiegoś parobka. Czyli nic wartościowego dla Diritha. Jedyne co było ciekawe, to brak jakichkolwiek tubylców, robotników, czy kogokolwiek. Miejsce wyglądało na świeżo opuszczone.
Przynajmniej dopóki Kiti nie nawiązała kontaktu z rówieśnikiem pod względem stanu umysłu.
- Ciekawe, czy promieniowanie z tych minerałów doprowadza do takiego stanu umysłu? - zapytał elfa wskazując skinieniem w kierunku, z którego doszedł głos - Dziwnie podobny do stanu Kiti... - dodał zaczynając sugerować potencjalne wnioski.
- Rzeczywiście... Ale czy to, co napromieniowało ją w innym Wymiarze, mogło nagle znaleźć się tutaj, akurat teraz...? - spojrzał na ciebie wymownie.
- Bardzo mało prawdopodobne. Rzecz jaka nas napromieniowała została zabrana przez kogoś, i szczerze wątpię aby ta rzecz była przetransportowana na tego wymiaru. Nie wspominając o wyrzuceniu jej na jakiś losowych wykopaliskach. Nie sądzę żeby ten typ był pod wpływem tego samego promieniowania… Podobnego? Może. Po prostu zachowania wydają się podobne, może to samo rozwiązanie zadziałałoby również na Kiti? Nie żebym się znał na leczeniu promieniowania, albo na rodzajach zachowań jakie powodują typy promieniowania, ale tak się tylko zastanawiam. - odpowiedział elfowi co wiedział, oraz przede wszystkim, co mógł ujawnić bez zbytniego martwienia się, że z sojusznika elf zmieni się na fanatyka chcącego doprowadzić Diritha do pięciu dusz na minusie żeby zabić Timewalkera.
Kiti za dobrze nie szło, więc można było zobaczy czy nie da się jakoś pomóc.

- Skoro wiesz jak kim jestem to jak powiesz mi jak mam na imie i kogo tu szukam to odejde! - powiedział na tyle głośno żeby mieć pewność, że zostanie usłyszanym przez nowego wydzierającego się osobnika. Nie oczekując co prawda konkretnej odpowiedzi a raczej chcąc zmusić człowieka do zwolnienia i zastanowienia się.
Nastąpiła chwila ciszy, gdy ten za drzwiami usłyszał po raz pierwszy głos Diritha.
- Od kiedy jesteśmy na ty i od kiedy mam z tobą gadać?! - odkrzyknął histeryczny, oburzony głos. - Wiem, po co tu przyszliście i nie dam wam tego! Spalę to wszystko zanim zaczniecie znowu w tym grzebać!!! Nie chcę tego widzieć nigdy więcej!!! Nie wiecie co tam jest!!! Nie pozwolę wam tego zabrać! Waszych kumpli już nie ma, możecie sobie stąd iść!!!
- A czy jest tam arcykapłan? - zawołał mag.
- Arc...? A BO JA WIEM?! Poszukajcie go sobie, ale potem, jak to wszystko spłonie!!! Wiem, że macie tego więcej na sobie! Won, możecie sobie iść, tu już nikogo nie ma, już wszyscy nie żyją a ja to podpalę!

Kiedy odpowiedź zaczęła być wypowiedziana Dirith nie próżnował, tylko szukał innego wejścia. Jeśli nie można było się dostać do osobnika oknem, to zaczął szukać jakiegoś porządnego drąga. Jakby nie było na wykopaliskach czasami porządny kawał kija był potrzebny na przykład do skonstruowania jakiegoś dźwigu, czy jakiegoś innego ustrojstwa do zastosowania dźwigni. Na przykład na tyle porządnego, żeby tygrysołak mógł się nim posłużyć jako dźwignią. Takiego żeby spróbować zaostrzyć, wbić w szczeliną oraz użyć do zamierzonego celu, czyli dźwigni do wyważenia zamkniętych drzwi.
Na szczęście nie było z tym większych problemów. Jakby nie było można było zdekonstruować jakiś nikomu teraz nie potrzebny namiot, czy jakiś dźwig. Dodatkowo drow szukał jakiegoś porządnego kilowa oraz młota, na wypadek gdyby dało się pozbyć zawiasów z drzwi co ułatwiłoby ich otwarcie.

- Od teraz i od teraz, bo czemu nie? - odpowiedział kiedy wszystkie narzędzia były już pozbierane. - Skoro wiesz po co tu jesteśmy, to znaczy, że nie oddasz nam arcykapłana? - dodał zamierzając ponownie zbić osobę z obecnego toku myślenia i spróbować ponownie spowolnić podczas szykowania się do wyważenia drzwi. Jednocześnie drow zaczął uważnie przyglądać się konstrukcji drzwi. Inżynierem może nie był, ale kilka w swoim życiu wywarzył. Co prawda zdecydowana większość była drewniana, ale z reguły drzwi posiadały zawiasy, których uszkodzenie powodowało niestabilność drzwi, którą można było wykorzystać do łatwiejszego pozbycia się przeszkody. Dlatego mimo braku formalnego wykształcenia Dirith zamierzał spróbować znaleźć dobre miejsce, żeby uszkodzić wspomniane zawiasy. Albo drzwi wystarczająco żeby móc użyć znalezionej dźwigni.

Kiedy Dirith wiedział już gdzie uderzyć wrócił po kilof, przyjrzał mu się dość porządnie, żeby mieć pewność, że będzie w stanie zrekonstruować narzędzie Tysiącem Ostrzy. Następnie zamienił kilof na młot (albo przynajmniej najcięższy młot jaki się udało znaleźć podczas szukania dźwigni), po czym wydał polecenie swojej broni aby opleść się wokół trzonu i rękojeści młota. Nie miało być to nie wiadomo jakie oplecenie, chodziło tylko o doprowadzenie cienką nitką Tysiąca Ostrzy do głowni młota, gdzie na jednej stronie uformował czubek kilofa. Dzięki takiemu rozwiązaniu masa powstałego narzędzia miała być zdecydowanie większa niż masa samego kilofa, co przynosiło nadzieję na jego większą skuteczność w porównaniu do standardowego kilofa. W najgorszym wypadku jeśli nie dało znaleźć się porządnego młota, tylko mniejsze młotki, Dirith zamierzał użyć kilku aby również za pomocą Tysiąca Ostrzy przymocować je w miejscu gdzie kilof był zamocowany do trzonu i rękojeści. Wszystko aby trochę zwiększyć jego skuteczność, żeby spróbować przedostać się przez kamienne drzwi jak najszybciej. W miarę możliwości zanim szalony ktoś po drugiej stronie wprowadzi w życie plan podpalenia wszystkiego co się dało.
- A chcesz dostać to co mamy na sobie, co tak bardzo chcesz spalić? Pomyśl jak dużo lepszy będzie ten pożar jak otworzysz drzwi, damy ci więcej tego co chcesz spalić, z powrotem zamkniesz drzwi i dopiero wtedy go podpalisz. - zapytał próbując ostatni raz negocjować z osobnikiem.
Jeżeli nie było słychać zamierzonego odblokowywania drzwi, albo dodatkowych pytań prowadzących do potwierdzenia przekazania rzeczy do spalenia, to drow w końcu zamierzał przejść do działania.
- Puk! Puk! - powiedział jednocześnie uderzając uprzednio przygotowanym kilofem w miejsce gdzie mogło to przynieść najlepszy rezultat. - To jak? Zamierzasz spalić tylko część? Czy wszystko? Bo jak wszystko to musisz otworzyć drzwi żeby dostać wszystko do spalenia! - dodał zamierzając zmusić istotę po drugiej stronie bardziej do myślenia nad dostępnymi opcjami niż wprowadzaniem w życie swojego planu.
- Puk! Puk! - mówił za każdym razem kiedy uderzał kilofem zamierzając się kłócić, że on nie niszczy albo próbuje wyważyć drzwi, tylko najnormalniej na świecie puka do drzwi tak ja puka się do każdych innych drzwi.
Po wykopaniu w drzwiach odpowiedniej dziury do spróbowania użycia dźwigni zamierzał jej zastosować. Oczywiście przemieniając się w tygrysołaka jeśli będzie taka potrzeba. Co prawda jeśli niszczenie drzwi kilofem wychodziło by dość sprawnie, to zamierzał się trochę wstrzymać z użyciem dźwigni do momentu kiedy drzwi zostaną rozłączone z zawiasami, lub sobie tego całkowicie darować jeśli chwilę później dałoby się odłamać wystarczającą część drzwi do zrobienia przejścia.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 22-06-2021, 21:26   #934
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
https://www.deviantart.com/chaosempe...e-16-818537370

- Wiesz… - zagadnął Verion. – Przyjąłem kiedyś posadę zwykłego śmiertelnika i żyłem wśród ludzi jako kapłan, oh my, dobre czasy!;3 Pewnego dnia wezwano mnie do starego, schorowanego człowieka. Był królem małego państewka i bał się zbliżającej się śmierci, więc wezwał mnie, wiesz, żeby obgadać różne rzeczy i może zaznać cudownego uleczenia, czy czegoś w tym stylu. Zabawny gość. Niby bał się śmierci, ale nie wierzył, że kiedyś umrze. Niby był schorowany i miał dosyć wszystkiego, ale chciał cudownego leku, chciał żyć. W trakcie rozmów powiedziałem mu: ale zdajesz sobie sprawę, że nie będzie żadnego lepszego jura? Jutro nie będzie cudownego leku i ozdrowienia, jutro nie będzie wymarzonej, przepięknej, młodej żony, idealnego syna i dziedzica. Nie będzie wymarzonej niepokonanej armii, ani idealnego królestwa, na które pracowałeś całe życie. Jutro będzie dokładnie taki sam dzień, jak dzisiaj!;3 Trawa będzie dokładnie tak samo zielona, niebo będzie dokładnie takie samo, i nawet jeśli spadnie jutro deszcz, nie zmieni się zupełnie nic!;3 Nieważne, ilu wrogów pokonasz, nie ważne ile skarbów zgromadzisz, jutro będzie dokładnie takie samo jak dziś i nigdy nie nadejdzie twoje wymarzone jutro.

Oniemiał. Spytał, skąd to wiem; przecież idzie postęp, skarbiec jest coraz bardziej pełny, ludzie się bogacą, wiemy więcej, jest coraz lepiej. Odpowiedziałem; nieważne jak dobrze będzie, zawsze będzie chciał lepiej i nigdy nie będzie wystarczająco dobrze. Nigdy nie zniknie jego lęk, jego obawy, jego gniew, nienawiść, miłość, nigdy nie przestanie odczuwać uczuć, ani obaw i lęków. Zawsze będzie tylko śmiertelną istotą, z tym samym ciałem, tymi samymi ograniczeniami, które się tylko pogorszą. Nigdy nie nadejdzie jutro, z którego byłby w pełni zadowolony. Powiedziałem, że spędza całe życie na poszukiwaniu lepszego jutra i pracy na lepsze jutro, podczas, gdy dokładnie to samo jutro ma teraz w tej chwili.

Timewalker kaszlnął krwią. Verion poprawił dłonią mokre, posklejane czerwienią i fioletem włosy.

- Popatrzył na mnie i powiedział, że bardzo mi dziękuje, ponieważ nikt nie miał odwagi mu tego powiedzieć wcześniej. Powiedział, że co prawda umrze, choć wiele rzeczy mógł zrobić inaczej i lepiej, ale cieszy się, że przed śmiercią to usłyszał. Rozumiesz?;3 „Mógłby zrobić lepiej”…;3 Wczoraj, jutro, mógłby lepiej, unbelievable!… ;3 Po chwili jednak roześmiał się ironicznie i spytał, jak miałby według mnie żyć, gdyby nie dbał o to wszystko i nie gromadził tego wszystkiego, wojska, złota, jak miałby tyle lat żyć i rządzić państwem bez tego? Więc zauważyłem delikatnie, że być może nie powinien rządzić państwem, skoro nie wie jak to uczynić, nie cierpiąc i nie marnując swojego życia. A jeśli czeka na lepsze jutro, które odejmie mu wszystkich trosk, bólu i chorób, niech lepiej teraz idzie i weźmie gorącą kąpiel w towarzystwie 20 młodych dziewoi. Popatrzył na mnie, trochę [tylko trochę] oburzony i zafrasowany, a wtedy spytałem, co by zrobił, gdybym go zabił, teraz, w tej chwili… ;3 Gdzie wtedy będzie jego idealne jutro, którego szuka całe życie, hm?;3 Patrzył na mnie, a jego twarz przybierała powoli wyrazu czystego przerażenia. Oh my, so entertaining! Spytałem wtedy z uśmiechem, czy naprawdę chce wzywać straż? Czy naprawdę chce kontynuować taka egzystencję?;3

Timewalker milczał.
- Wiesz, co odpowiedział? Że w sumie nie jest tak źle!;3 I że boi się śmierci. Pytam, czy lepiej, aby całe życie się męczył i zaznał śmierci, czy zaznał śmierci jak najszybciej? Przecież chce wyleczyć choroby i ból. Dlaczego nie chce wyleczyć życia? On wtedy mi na to, że w sumie wszystko mu jedno, skoro lepsze jutro i tak nie nadejdzie. Spytałem, że skoro mu wszystko mu jedno, czy nadal odczuwa lęk przed śmiercią? Powiedział, że skoro ona i tak nadejdzie i w sumie jest już stary, to właściwie boi się coraz mniej. Spytałem, czy odczuwa zatem lęk przed życiem? Albowiem ludzie to istoty dziwne, które upokorzenia boją się bardziej niż śmierci! ;3 Odparł, że wszystko mu jedno tak naprawdę, teraz, kiedy to przemyślał. Spytałem czy teraz, kiedy wszystko mu jedno, zechce zażyć kąpieli w towarzystwie 20 dziewoi. Odpowiedział, że tak i spytał, czy się do niego przyłączę ;3 Spytałem, czy jest świadomy, jak zareaguje królowa, czy dwór, czy podwładni. Odpowiedział, że jest królem, więc mu wolno, a poza tym jeśli żona źle zareaguje, będzie to i tak inne jutro niż typowe jutro, a zatem nie będzie to to samo jutro co dziś. Powiedziałem wtedy, powiedz mi czego chcesz, i czego będziesz chciał, kiedy już to dostaniesz. Albowiem istoty śmiertelne są przeklęte; im więcej mają, tym więcej chcą, a im mniej mają, tym bardziej są rozgoryczone i łatwiej je zniszczyć ;3 Twoje wymarzone jutro nie nadejdzie nigdy. Umrzesz dziś, poszukując lepszego jutra. Zamiast doświadczać życia, umrzesz poszukując sensu, gdyż bez poczucia sensu nie potrafisz żyć. Podziękował za pomoc i uleczenie. Nie pamiętam w sumie, co się z nim stało. Chyba wypadł z okna wieży kilka lat później, oh my, a może ktoś go wypchnął, nie mogę sobie przypomnieć…;3

** *

Tymczasem na terenie wykopalisk odbywała się nadal wymiana zdań przez starożytne drzwi.

- Od teraz i od teraz, bo czemu nie? - odpowiedział kiedy wszystkie narzędzia były już pozbierane. - Skoro wiesz po co tu jesteśmy, to znaczy, że nie oddasz nam arcykapłana?
- ARCYkogo…?! Nikogo wam nie oddam, nic wam nie oddam, wszyscy nie żyją i możecie sobie iść!
Dirith nie próżnował. Jak zwykle wziął sprawy w swoje ręce, skombinował narzędzia z miejscowego składu, kilof, młoty, i zaczął kombinować przy drzwiach.

Tymczasem Kiti:
https://www.youtube.com/watch?v=3miGDXo2Sy4

Wracając do Diritha;
Grzebanie przy starożytnej, wielkiej, kamiennej płycie było zadaniem „łatwiej zaplanować niż zrobić”. Płyta wejściowa przypominała wieczko pudełka i nie do końca było jasne, gdzie wbić ostrza i kilof, żeby podważyć czy wywarzyć płytę i ją poruszać. Wielkość płyty, jej grubość i masa były trochę za mocne na narzędzia. Może jakby tak 10 razy większym kilofem w to walnąć…? Ale przecież jakoś ktoś to musiał otworzyć…

- A chcesz dostać to co mamy na sobie, co tak bardzo chcesz spalić?
- NIE, NIE CHCĘ TEGO!!! – jego reakcja i przerażenie aż was zaskoczyły.
- Pomyśl jak dużo lepszy będzie ten pożar jak otworzysz drzwi, damy ci więcej tego co chcesz spalić, z powrotem zamkniesz drzwi i dopiero wtedy go podpalisz - zapytał próbując ostatni raz negocjować z osobnikiem.
Zza drzwi cisza. Słychać było tylko nerwowe sapanie i głośne, histeryczne wręcz oddychanie.
- Puk! Puk! - powiedział jednocześnie uderzając uprzednio przygotowanym kilofem w miejsce gdzie mogło to przynieść najlepszy rezultat.



- To jak? Zamierzasz spalić tylko część? Czy wszystko? Bo jak wszystko to musisz otworzyć drzwi żeby dostać wszystko do spalenia! - dodał zamierzając zmusić istotę po drugiej stronie bardziej do myślenia nad dostępnymi opcjami niż wprowadzaniem w życie swojego planu.
- Puk! Puk! - mówił za każdym razem kiedy uderzał kilofem zamierzając się kłócić, że on nie niszczy albo próbuje wyważyć drzwi, tylko najnormalniej na świecie puka do drzwi tak ja puka się do każdych innych drzwi.
Ze środka dobiegł przeraźliwy krzyk, niemal jak zarzynanego zwierzęcia:
- IDŹ SOBIEEEEeeeeeEEee!!!
Mag spojrzał na ciebie, bardzo poważny jakiś taki.
Tymczasem Dirith wykruszył w drzwiach małą dziurę do spróbowania użycia dźwigni. Bez spiny, ale przemiana w tygrysołaka byłaby pomocna, toteż drow przemienił się w tygrysołaka. Ym, te trzaski kości. Mag przyglądał się w zafascynowaniu i zaniepokojeniu owymi trzaskami. Wywarzanie kamiennej płyty ręcznie zajmie chyba trochę czasu…

Przedłużające się dyskusje nie przynosiły zbyt wielu efektów. Sytuacja coraz bardziej przypominała scenę z wariantem i zakładnikami zatrzaśniętymi za starożytnymi drzwiami. Mag przedłużał rozmowę z nadzieja, że coś więcej się wyjaśni i ktoś się pojawi, wyjaśni cała sytuację [uciekł nam miejscowy wariat?...] Również Kiti, chcąc nie chcąc, przedłużała rozmowę, ponieważ podobały się jej wielce pogawędki o driderach, kto jest kim, kto kogo zna i ogólnie dlaczego i po co… Pozostaliście jednak z wariatem za zatrzaśniętą starożytna bramą i elficki mag w końcu się zniecierpliwił. Zerknął porozumiewawczo na Diritha , odsunął się trochę i rozpoczął te swoje czary-mary. Czemu nie zrobił tego wcześniej, leń jeden, tylko stoi i się gapi? Być może wywarzanie na siłę starożytnych płyt, ani w sumie żadnych drzwi, nie jest działaniem standardowym w przypadku, gdy nie wiadomo co, kto i jak. Ale ile można. Walenie kilofem w drzwi nei pomagało i koleś za drzwiami otwierać nie zamierzał. Zatem koniec.
- ALOHOMORA BIGAS DOR NO HODOR!
Pod wpływem zaklęcia masywna, kamienna starożytna płyta zadrżała i z głuchym, głośnym zgrzytem ocierania kamienia o kamień, zaczęła się poruszać. Ten fakt bardzo poruszył również pana za drzwiami. O ile wcześniej był tylko nieszkodliwym wariatem, to właśnie stał się wariatem w skrajnej panice. Ze środka usłyszeliście, że zaczął niekontrolowanie biegać, miotać się ja, potykać i przewracać. Kiedy płyta odsłoniła się na tyle, że coś widzieliście, zobaczyliście tunel, po bokach skrzynie, sprzęt do kopania, pakunki, a dalej stertę skrzyń, pakunków, wykopaliska zabezpieczone i gotowe do drogi, oraz pana wariata, z pochodnią w ręku, desperacko wymachującego ową pochodnią.
– Mówię nie wchodzić, nie ruszać!!1 Precz ode mnie!
– Tylko spokojnie! – krzyknął mag, całkiem spokojnie, niestety wariat spokojny nie pozostał.
Tak po prostu zaczął przesuwać końcem pochodni po pakunkach, zwojach, notatkach i workach, podpalając jak najwięcej, jak najszybciej.
- Oszalałeś?! – teraz kolei mag nie był spokojny. – To może być bezcenne!!!
Mag w panice zaczął coś tam znowu czarować, wściekły teraz nie na żarty [magowie generalnie nie lubią kiedy ktoś tłucze magiczne flakoniki i drze czy pali manuskrypty, które można by przecież studiować godzinami i sprzedać za bezcen…]

Ogień zajął pergamin, płacht i skrzynie zaskakująco szybko. Płomienie i dym zajęły tunel błyskawicznie. Sam podpalacz zdawał się nie zauważać, jak szybko ogień sięga sufitu i nie fatygował się próbami ucieczki, tylko podpalał złośliwie dalej, choć jego ubranie też już zaczęło się palić i niedługo... niedługo będzie problem…

https://www.youtube.com/watch?v=fsaLCdC3iWw

A Może By Tak…?
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 01-07-2021, 09:52   #935
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
No i jak zwykle. Tylko Dirith jako jedyny miał zdatny do użytku plan działania. No dobra, może nie jako jedyny, ale jako jedyny wziął się za wprowadzanie w życie planu na przedarcie się przez drzwi. Mag jak gadał tak tylko gadał, Kiti jak gadała i ganiała się wokół tak gadała i ganiała się wokół. W zasadzie jedyną rzeczą jaką mag zrobił było gapienie się na przemianę drowa w tygrysołaka jakby Dirith był jakiś nienormalny. No może do końca normalny nie był, to fakt, ale żeby tak się gapić jak na jakiegoś dziwoląga z cyrku? Jakby w tym wymiarze nie było dziwniejszych...
Zaskakująco dużo czasu minęło do momentu w którym mag łaskawie postanowił pomóc. Niby są tacy mądrzy, niby tacy potężni, ale domyślić się, że można magią otworzyć drzwi to już nie łaska, lub zbyt trudne zadanie. Tak czy inaczej i na szczęście elf jednak powiedział parę dziwnych słów i powymachiwał rękoma po czym drzwi w końcu zaczęły się otwierać.
- Szkoda, że nareszcie... - skwitował Dirith odrzucając na bok dźwignię po czym przeszedł do pozycji, z której mógł jak najszybciej wbiec do środka kiedy tylko będzie to możliwe. Zgodnie z przewidywaniami człowiek zaczął panikować. Nic dziwnego, mało kto nie panikuje kiedy do tego samego pomieszczenia wbiega tygrysołak z nieznanymi zamiarami. Również zgodnie z przewidywaniami człowiek wypełnił groźbę zaczynając podpalać co popadnie. Mag oczywiście zamiast zacząć czarować tylko skwitował sytuację.
Dirith w tym czasie był już w drodze do człowieka zamierzając za swój cel obrać pochodnię jaka była trzymana.
- NIE SKAMLAJ TYLKO GAŚ!!! - Wykrzyknął zbliżając się do celu i zamierzając złapać pochodnię łapami albo nawet ją ugryźć jeśli będzie taka okazja. Wszystko po to żeby uzyskać kontrolę nad pochodnią aby zapobiec nadmiernemu podpaleniu rzeczy. Jeżeli byłoby trzeba, to Dirith zamierzał złapać lub ugryźć rękę człowieka. Tak czy inaczej zamierzał przejąć nad nią kontrolę.
Kiedy już to nastąpiło zamierzał nie zmieniać za bardzo swojego impetu z jakim się poruszał tylko staranować człowieka, tak "przypadkiem", żeby spróbować go obalić i przygnieść obezwładniając masą ciała podczas sprowadzania pochodni na ziemię gdzie nie mogła nic podpalić (jeżeli podłoże było w jakiś sposób łatwopalne wtedy zamierzał utrzymywać pochodnię z dala od łatwopalnych rzeczy).
Po opanowaniu pochodni zamierzał złapać człowieka i siłą wytargać go na zewnątrz, gdzie można było poświęcić trochę więcej czasu na przesłuchania osobnika w bardziej kontrolowany sposób. Albo przynajmniej bez ryzyka dalszego podpalania tych "bezcennych" staroci.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 08-07-2021, 19:55   #936
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Ile jeszcze będzie czekać, aż ten koleś za drzwiami łaskawie odda jej HellLight!?

Czasem w życiu trafiasz na zamknięte drzwi. Wtedy bierzesz kilof i tłuczesz. Albo rzucasz czary. A co się okazuje? Że za drzwiami czeka na ciebie tylko świr bez HellLight i ogólnie wszystko się pali i idzie z dymem. Tak wygląda postęp i awans i otwieranie drzwi w prawdziwym życiu.

- OGNIE PIEKIELNE!!!

Chaos postanowił ukarać grzeszników za brak pokory i nie otwieranie drzwi. Ogień był wszędzie. I bardzo dobrze.

- Płońcie grzesznicy!!!

Dym nie był fajny. Dym palił w nos i oczy. Kto w ogóle wynalazł dym i po co, po co, po co!? Na co to komu potrzebne!? Wszystko byłoby super bez dymu. Teraz jest dym i nie można wejść. Drzwi są otwarte i nadal nie można wejść.

Tak jest w prawdziwym życiu.

- Może wyczaruj deszcz, wodę albo coś!? – krzyknęła do maga.

No co. Mają maga. Czemu mag ma nie zrobić porządku, skoro mają maga. Ale żeby nie było, aby nie zarzucali nierobienie niczego i zero starań, odwróciła się tyłkiem do drzwi i zrobiła to, co pierwsze przyszło jej do głowy. Zaczęła kopać i sypać piaskiem na płomienie, próbując zagasić ogień tam gdzie mogła.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 26-07-2021, 21:01   #937
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
- Widziałeś kiedyś dzieci? Albo idiotów, na widok pączka, czy baby z dekoltem, wesołych jak dzieci? Z wiekiem dzieci mądrzeją. Poważnieją. Stają się bardziej zadumane, agresywne, wściekłe, zagniewane, zagubione. Zdobywają lądy, morza i oceany, sukcesy, wzloty i upadki. Im dalej i dłużej zajdą, tym bardziej oczywiste się staje, że nie ma żadnej wymarzonej przyszłości. Nie ma żadnego lepszego jutra. Nie ma wynalazku, który naprawi ich życie i świat. Nie ma rzeczy, ani uczucia, ani doznania, które uczyniłoby ich szczęśliwymi. Nie ma wśród tysięcy bóstw bóstwa, które by ich ocaliło. Nie nadejdzie nigdy ich wyczekiwany świat. A im silniej to czują, im więcej o tym wiedzą, tym bardziej są rozczarowani, zawiedzeni, wściekli i smaczniejsze są, pyszne, ich uczucia i energia, którą emanują. A ponieważ wieczne Mgły są wiecznie nienasycone, podczas gdy ich oczy odwracają się od Światła, głodny wzrok Chaosu zwraca się ku nim. Jesteś pyszny, Timewalker ;3 Jak to jest, smoku, być pysznym, jak zwykły człowiek? Jak pączek z lukrem, jak żeberka z rusztu, hm?;3 Stałeś się żeberkami z rusztu, bounderze Ranaanthy… ;3 Jak się z tym czujesz? Tak wyobrażałeś sobie przyszłość, gdy zdradzałeś swoją Biel i braci?;3 Nie mogę pozwolić ci tak po prostu odejść. Lubię pączki i żeberka. Sprawa wyższej rangi, sam rozumiesz...

** *
Kiti miała dziwne nowoczesne podejście do gaszenia pożarów. Metodą wypnij się, a będzie wam dane [narrator z zaskoczeniem i w zgrozie patrzy na kartkę przed sobą i czyta ponownie Verion: ^__^’’’] Ekhym w każdym razie. Można się chyba domyślić, jak kończy się wypinanie włochatego tyłka do szalejących płomieni.
https://www.youtube.com/watch?v=mM2-DnaEfwA
Delikatnie mówiąc, zrobiło się gorąco. I to nie delikatnie, po prostu gorąco i to coraz goręcej. Najwyraźniej ktoś dawno się nie spowiadał, a wezwanie do spalenia grzeszników zostało wysłuchane. Można tak na to patrzeć. Można na to spojrzeć również bardziej ateistycznie i po prostu odradzić wystawianie włochatego tyłka do otwartego ognia. Jak to mówią, jeśli wystarczająco długo będziesz paradował odsłonięty, ktoś to w końcu wykorzysta. No i ogień nie omieszkał skorzystać z okazji. Jak to mówią, nie ma w drużynie nic lepszego, niż kleryk palący się do swojej roboty [narrator unosi brew w zażenowaniu Verion: ] Ale już najgorszy ze wszystkiego jest kleryk o słomianym zapale… [Verion: ] Czasem aż miło patrzeć, jak towarzyszom z drużyny robota pali się w… rękach…. [Mistress wyrywa kartkę, drze i wyrzuca Verion: ]

Tymczasem Dirith
[wewnętrzne załamanie nerwowe na widok Kiti z płonącym tyłkiem i maga stojącego bezczynnie jak czop]
- NIE SKAMLAJ TYLKO GAŚ!!!
Mag stał jak tzw. czop. Jakby w myślach wybierał najlepszy sposób gaszenia pożaru. Czym gasić, aby nie zniszczyć pergaminów jeszcze bardziej?! Ciała stałe pochodzenia organicznego, przy spalaniu których występuje zjawisko żarzenia (drewno, papier, węgiel, itp.) gasimy wodą. Ciecze palne i substancje stałe topiące się wskutek wytworzonego przy pożarze ciepła (benzyna, nafta, parafina, pak, naftalen, smoła, topiące się tworzywa sztuczne, itp.) pianą gaśniczą, proszkiem gaśniczym, dwutlenkiem węgla, halonem. Cokolwiek to znaczy. Dwutlenek węgla odpadał, ponieważ Dirith tak po prostu wbiegł w ogień. I to podobno ten bardziej poczytalny z tej dwójki… [gdzieś w tle biega Kiti z napędem rakietowym…]
Dirith bez większego trudu uniknął pochodni, którą pan z tunelu próbował zdzielić go po głowie [podobno drowy mają genetyczny talent do unikania pochodni, wideł i latających pomidorów]. Złapał pana za szmaty i po ocenia, że lepiej gryźć w ramię niż w drewno płonącej pochodni, dziabnął to pierwsze, wyzwalając z ust pana kukły w jego uścisku dziką i zaskakującą kakofonię dźwięków, wrzasków, pisków i przekleństw. Po pozbyciu się pochodni i po ucapieniu delikwenta przyszła pora na ewakuację z płomieni.
Mag w końcu wziął się do roboty i tych swoich czary mary.
- Bubble bath loreal paris huston!
Magicznie przywołane tornado miliardów małych bąbelków rozszalało się nagle w tunelu, owiewając Diritha i pana kukłę z każdej strony, w ciągu kilkunastu sekund pokryło wszystko warstewką lepkiej wilgoci i zagasiło płomienie, tłumiąc przy okazji w dużej mierze duszący dym. Kiedy Dirith wyszedł na zewnątrz z panem wrzeszczącym i wierzgającym, mag obejrzał się za Kiti, która nadal biegała wokół kopcąc tyłkiem.
https://memegenerator.net/img/images/400x/71821221.jpg
[Verion rozkłada bezradnie ręce]
Ciężko było wycelować w taki cel tornadem bąbelków… Pożar jednak będzie łatwy do ogarnięcia, kiedy tylko Kiti przestanie przed nim… uciekać… Tymczasem pora przepy…
Zaraz…?
Dirith zauważa fruwający na wietrze kawałek nadpalonej kartki, który ląduje na piasku. Nie, żeby jakoś szczególnie znał się na piśmiennictwie… Ale już gdzieś widział podobne pismo… Czy to możliwe…? Księga…? Riktel kiedyś miał… takie zapiski z takimi dziwnymi literami…
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 04-08-2021, 17:13   #938
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Akcja przebiegła całkiem sprawnie. Cel niewprawny w machaniu bronią, albo przynajmniej pochodnią nie stanowił większego wyzwania. Można powiedzieć, że grzecznie dał się ugryźć w ramię, bo tego machnięcia pochodnią nie dało sie nazwać uderzeniem. Równie grzecznie wypuścił pochodnię na ziemię. Moment później został dostarczony na zewnątrz poprzez wytarganie za ugryzioną kończynę.
W między czasie mag wreszcie wziął się do roboty, i wyczarował coś co ugasiło płomienie. Natomiast Kiti biegałą jakby palił się jej ogon... bo palił się jej ogon. Tygrysołak nie miał pojęcia jak można umyślnie lub nieumyślnie podpalić własny ogon. Widocznie mogło jej być za zimno, kto wie. Biorąc pod uwagę jej stam umysłu, było to całkiem możliwe.
Chwilę póżniej uwagę Diritha przykuł jakiś tlący się kawałek papieru. Pismo zdawało się dziwnie znajome, albo przynajmniej podobne do jednej z ksiąg jaką widział w jego posiadaniu jeśli nie było to pismo samego Riktela.
Z uwagi na to, że trzeba było się temu lepiej przyjrzeć Dirith nie patyczkując się zdzielił człowieka bokiem łapy w głowę aby pozbawić go przytomności. Kiedy poczuł w pysku jak ciało człowieka staje się bezwładne wypuścił ramię z uścisku pozwalając ciału upaść swobodnie na ziemię.
Następnie podszedł do kartki leżącej na ziemi, przytrzymał pazurem żeby nie odleciała po czym przyjżał się jej dokładnie. Jego zamiarem było rozpoznanie przede wszystkim czy to było pismo Riktela, czy tylko podobne do jednej z ksiąg jakie posiadał.
Problemem była jednak Kiti, a szczególnie jej bieganie, przez które mag w zasadzie nie miał szans aby jej pomóc. Trzeba więc było jak zwykle załatwić to samemu.
- Czekaj! Ogon ci sie pali! Codź tu! - zawołał machając łapą żeby zaczęła biec w jego kierunku.

Jeżeli Kiti go posłuchała, to zamierzał ją złapać i zatrzymać, w miarę możliwości bez wykorzystywania kłów ani pazurów, aby przewrócić ją na ziemię gdzie zaierzał zaspać ogień piachem, albo przynajmniej przytrzymać aby mag mógł zrobić swoje.
Jeśli zamiast tego Kiti nie zamierzała dać sobie pomóc... to trzeba było zastosować zagranie elfów Almanakh i pomóc jej pod przymusem. Dlatego w przypadku braku współpracy tygrysołak zamierzał wystartować biegiem w momencie kiedy Kiti była odwrócona do niego plecami aby miała niewielkie szanse na zauważenie potencjalnego ataku. Im później Kiti zorientuje się, że tygrysołak biegnie w jej kierunku tyl większe szanse były na zatrzymanie jej i sprawne zgaszenie płomieni.
Jeżeli natomiast jakoś przypadkiem (ale takim prawdziwym przypadkiem, nie "przypadkiem") zostaniw zraniona... to jakby nie było była klerykiem. Później się wyleczy. Ważniejszyb było jej zatrzymanie i ugaszenie palącego się futra.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 19-08-2021, 15:58   #939
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Było to pewne zaskoczenie, kiedy zdała sobie sprawę, że coś jest nie tak. Dym zapach spalenizny buchały z wnętrza tunelu więc zwyczajnie nie doszło do jej nosa, aby się coś więcej paliło. Paliło się coś istotnego. Tyłek jej się palił. Z początku była to dziwna myśl. Jak to tak, żeby się tyłek palił!? To się normalnie nie zdarza, nie, nie, nie! Dlaczego akurat jej tyłek!? Może i go wytknęła zbyt blisko płomieni, ale przecież kiedy go wytykała, to płomieni tam jeszcze nie było bo przecież jakby były to by go przecież nie wytknęła! Nie rozumiała zupełnie o co chodzi i w czym problem. Zrozumiała w momencie gdy zobaczyła na własne oczy jak jej futro zmienia kolor z białego na czarny i w jakim tempie to robi. Proces gaszenia był ściśle przemyślany i przeprowadzony jak na szkoleniach które przespała. Rzuciła się do ucieczki przed ogniem miotając się i tarzając po piasku. Na szybko rozejrzała się za wodą ale łatwiej i szybciej było chyba tarzać się i obsypywać piachem a piachu wokół było dużo więc pozostała przy tym.

- Czekaj! Ogon ci sie pali! Chodź tu! - zawołał machając łapą żeby zaczęła biec w jego kierunku.
Kiti obejrzała się na Diritha.

https://www.youtube.com/watch?v=W6oQUDFV2C0

jak widzi to Kiti:
https://www.youtube.com/watch?v=tMiT6VfiBkA

Dirith zasypuje jej płonący tyłek. Jak widzi to Kiti
https://www.youtube.com/watch?v=eUuYgmWq9F4

Ostatecznie jednak Dirith nie był kimś przed kim łatwo uciec dlatego podbiegła do niego wykonując swoje akrobacje. Jednak trudno się gasi własny tyłek. Czasem lepiej poprosić o pomoc kogoś tam gdzie się nie sięga. Musiała przyznać że poparzenia i oczyszczający ogień coś w tym jest, od poparzenia od razu trzeźwiej się myśli o tym co teraz a nie o tym co było i będzie…
- Dzięki, dzięki, dzięki!
Jednak natychmiast kiedy płomienie ustały rzuciła na siebie leczenie. A pobiegła do kolesia na ziemi, póki nie poszedł z dymem, i zaczęła wykrzykiwać:

- GDZIE TO JEST, GDZIE GO MASZ, ODDAWAJ, ODDAWAJ, ODDAWAJ!!! NIE UDAWAJ, WIEM ŻE TO MASZ, ODDAWAJ, GDZIE ON JEST!? CO Z NIM ZROBIŁEŚ!? ODDAWAJ W TEJ CHWILI PSUBRATU KANALIO MENCIE DZIADU PASOŻYCIE ŁAJZO HESPERYJSKA LAGUNIE JEDEN!!!
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D

Ostatnio edytowane przez Kejsi2 : 22-08-2021 o 20:12. Powód: zmiana zamirów
Kejsi2 jest offline  
Stary 25-08-2021, 20:39   #940
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Czasem mądre głowy pytają mnie o coś, ale nie potrafię ich zrozumieć, ani usłyszeć. Mówią, ktoś Taki Jak Ty mógłby zmienić losy świata, ustawić cały świat pod swoje dyktando, posadzić na tronach swoich ludzi, zmieść z powierzchni ziemi całe armie jednym pstryknięciem palców. Mówię im wtedy, wy też moglibyście być bogami dla mrówek, wybudować setki mrowisk jednego dnia, przynosić im kilogramy mięsa pod próg, kontrolować je, niszczyć całe populacje jedną pochodnią i łopatą. Jak często macie ochotę robić coś takiego, hm?;3 Każda istota ma własne problemy i zajęcia, to, że coś mogę, nie znaczy, że to zrobię ;3 I są w szoku. Przecież to żaden wysiłek dla Kogoś Takiego Jak Ja. Zaskakujące, jak bardzo uwielbiają narzucać własny punkt widzenia całemu wszechświatowi. Czasem to bardzo nudne, wiedzieć z góry, co zrobią, co powiedzą. Oni sami nawet wiedzą, co się stanie, co inni powiedzą!;3 Ale z drugiej strony, fascynujące, jak czasem potrafią zaskoczyć. No i oczywiście, ostatecznie, zadaję się z nimi głównie z nudy, ciekawości i z głodu, więc czego ode mnie oczekują? Pasterz. Hodowca kur. Ludzie lubią mieć pasterza. Kogoś kto im wyznacza cele i granice. Kogoś, kto ich ostatecznie zje… ;3 Nie rozumiem, dlaczego tak bardzo lubią zwalać na kogoś odpowiedzialność za cenę swojego życia czy wolności. Myślę, że im się po prostu nudzi;3 Za łatwo im przychodzi zdobywanie pożywienia, wody, schronienia, życia. Nudzi im się. A kiedy spotykają Takiego Jak Ja, zaczynają się interesować. Szukają nas, przyzywają, nawet modlą się do nas. Bo jesteśmy wszechmocni w ich oczach. Jesteśmy, ale nie dla nich i nie na ich zawołanie. Wydaje się im, że wszystko co poznają, oswoją i wykorzystają. Boją się nieznanego i nieoswojonego. Nie rozumiem, dlaczego nie boją się znanego i oswojonego, skoro więcej ludzi ginie z rąk ludzi niż z rąk demonów… ;3 Ale to właśnie ich nielogiczność i chaotyczność nas bawi. Wystarczy poczekać, a każda rzeka wysycha, każda skała pęka…;3 A Tacy jak My mamy bardzo dużo czasu, nieogarnięcie dużo… Prawda, Timewalker?;3
Timewalker słuchał. Ale niewiele słyszał. Gdyby mógł… gdyby mógł cofnąć się w czasie… i nie zdradzić… Ranaant’hy…
Verion uśmiechnął się lekko pod nosem.
- Zdrada ostatecznie smakuje gorzko, prawda, Timewalker?;3
Timewalker odfuknął tylko.
Gdyby mógł jeszcze… Gdyby zdołał pozbyć się na chwilę tych natrętów… tych elfów, tych smoków… wojownika Światła… tego przeklętego demona… gdyby mógł znaleźć te siły, tę pamięć, i cofnąć się w czasie do tej przeklętej chwili i nie zdradzić swojego boundra… To wszystko, te smoki, te elfy, Oko Światła, ten przeklęty demon, ta klątwa… to wszystko by zniknęło…
Verion miał świetny humor.
- Widzisz, taki pech, że nigdy nie wiesz, kto odpowie na twoje modlitwy, hm?;3
Gdyby tylko mógł… nie zdradzić… Ranaant`hy… Wszystko było lepsze niż to… Wszystko, czego nie pamiętał w spętanych chaosem myślach i wspomnieniach, wszystko musiało być lepsze niż to... Musiał… musiał tam wrócić…
Ślepia Veriona błyszczały rozbawieniem i tryumfalnym zadowoleniem.
***

Dirith;
Kiedy ktoś widzi cyrlicę, nie ma pojęcia co tam jest napisane, ale rozpoznaje ten specyficzny rodzaj pisma. Tak samo ty, widząc kartkę przed sobą, rozpoznałeś to pismo, ale nie miałeś pojęcia, co tam jest napisane. To nie było pismo Riktela, ale to było to pismo, które widziałeś w jego księgach. I w tej jednej księdze, od Almanakh. Ale skąd tutaj…? Mag widząc zainteresowanie próbował podejrzeć co jest na kartce, ale nic nie powiedział.

Kiti;
Twój tyłek został uratowany. Dosłownie.
Koleś nie odpowiedział na twoje hejty. W ogóle nic nie odpowiedział, był już nieprzytomny i pozostał nieprzytomny, o ile nie zaczadzony.

Dirith, Kiti;
Ogień zagasł. Kiedy dym zaczął się rozwiewać, w głębi korytarza, nad sufitem, zauważyliście napis, czerwony, nasmarowany niechlujnie. W drowim języku. „Mam to czego szukasz”. Napis był wysmarowany tuż pod sufitem, nie był świeży. Krew już zaschła i łuszcząc się od żaru odpadała od ściany.
- Znasz ich? – spytał nagle zaniepokojony mag.
Obejrzeliście się. Na niewielkim wzniesieniu, na horyzoncie, widać było odległe sylwetki. Byli na tyle daleko, że nie dało się dostrzec szczegółów, ani ich twarzy, a nawet płci. Widać było osiem osób, bardziej barczyste postury ludzi, i bardziej szczupłe, może elfów. Na wierzchowcach, większość na koniach, kilku na czymś, co było bliżej niezidentyfikowanymi i nieznanymi wam zwierzętami, wielkości koni, ale na pewno nie końmi. Nie ulegało wątpliwości, że przyglądali się wam z oddali.
- Może zwabił ich dym… - śmiał zauważyć z nadzieją mag, ale nie miał najlepszych przeczuć po głosie sądząc.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:48.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172